Wyzwolenie Arulco: Jagged Alliance 2 1.13 AAR

Temat na forum 'Inne Gry AAR' rozpoczęty przez Goliat, 28 Grudzień 2009.

?

Umieszczać fragmenty video (walki) w odcinkach

  1. Tak

    0 głos(y/ów)
    0,0%
  2. Nie

    0 głos(y/ów)
    0,0%
Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Goliat

    Goliat Forumowy Mędrek

    [​IMG]

    Wyzwolenie Arulco
    Prolog


    Goliat... mój pseudonim zawsze był ironiczny odnośnie mojego rzeczywistego imienia. Gdy kilka lat temu odszedłem z wojska i zacząłem działać na własną rękę jako najemnik nie spodziewałem się, że moje życie się tak potoczy. Polska skąd pochodzę już dawno mi się przejadła, przede wszystkim na irytujących polityków. Po latach przeprowadziłem się do swojego ulubionego miasta jakim była stolica Republiki Czeskiej- Praga.

    Gdy przeczytałem e-mail od niejakiego Enrico Chivaldori, serce zabiło mi mocniej. Po dość słabych kilku latach miałem okazję powrócić do interesu. Z wiadomości od niego dowiedziałem się tylko tyle, że jest dawnym przywódcą kraju zwanego Arulco i po latach na wygnaniu pragnie go wyzwolić z rąk uzurpatorki- Królowej Deidranny. Pieniądze jakie oferował nie były niestety wysokie, ba! Wręcz śmiesznie małe, ponieważ ledwie by pokryły wydatki na oddział najemników średniej klasy z podstawowym wyposażeniem, na nie więcej niż tydzień spędzony w kraju.

    Zawsze byłem słaby z geografii i w ogóle nie kojarzę takiego kraju, więc tym bardziej nie wiedziałem czy przyjąć tę ofertę. Postanowiłem przeszukać sieć i znaleźć informacje o tym kraju…

    Te kilkadziesiąt tysięcy nie było może jakąś kosmiczną sumą, jak już wcześniej rozmyślałem, ale dostałem jeszcze jeden e-mail potwierdzający moje przypuszczenia odnośnie kopalni srebra i złota. Dalsze operacje mogłem sfinansować dzięki przekonaniu okolicznej ludności i przejęciu dochodów z wydobycia. Dzięki temu opłaciłbym sprzęt dla najemników i odłożyłbym jakieś fundusze dla siebie, a im więcej kopalni bym zajął, tym pokonanie Królowej byłoby łatwiejsze… Niestety po sprawdzeniu mapy i prawdopodobnym rozmieszczeniu wyrzutni rakiet ziemia-powietrzne doszedłem do wniosku, że szybki desant w stolicy, niedaleko pałacu jest niemożliwy, a przynajmniej nie przy przy środkach jakie posiadam obecnie. Potrzebowałbym zdecydowanie lepiej wyszkolonych ludzi niż zamierzałem ze sobą zabrać.

    Wiadomość zawierała także dane odnośnie miejsce spotkania. Chivaldori jest tradycjonalistą, przekaże mi gotówkę osobiście… aż dziw, że tacy ludzie jeszcze istnieją. Przy okazji pewnie chce mnie sprawdzić i upewnić się czy może mi zaufać. W sumie ma trochę racji. Nie wynajmował w końcu najemników bezpośrednio od jakiejś firmy, a korzystał z usług jeszcze bardziej nieoficjalnych, żeby ograniczyć koszty. Sam nie powierzyłbym oszczędności życia człowiekowi, którego nigdy nie widziałem na oczy.



    Praga 25 kwietnia 2008 roku.
    Petrinska Kavárna


    Wszedłem do środka tego całkiem przyjemnego, a jednocześnie mrocznego lokalu. Sam czasem lubiłem tu przebywać. Dość przytulna atmosfera i całkiem tania whisky zawsze mnie przyciągały. Chivaldori siedział pod oknem, a tuż przy jego nodze spoczywała mała walizka. Od razu domyśliłem się, że to On, ponieważ był tego dnia jedynym z niestałych bywalców. W sumie naruszyłem takim spotkaniem mnóstwo protokołów bezpieczeństwa, ale nie sądziłem, ze Deidranna poszukiwała swojego byłego męża, będąc przekonana, że od ponad dziesięciu lat nie żyje.
    Usiadłem przy jego stoliku i uścisnąłem dłoń na powitanie. Był to człowiek w okolicach sześćdziesiątki i po rysach twarzy było wdać, że jest zmęczony życiem. Kąciki ust skierowane w dół sugerowały, ze rzadko się uśmiechał. W sumie mu się nie dziwię, jego ojczyzna została doprowadzona do ruiny, a On sam nie mógł z tym nic zrobić. Niedługo potem dowiedziałem się o wiele gorszych tragediach…
    [​IMG]

    -Witam Panie T. –powiedział Enrico.

    -Miło mi.

    -Darujmy sobie zbędne uprzejmości i przejdźmy do sedna sprawy. Na pewno chce Pan jak najszybciej rozpocząć
    operację, przynajmniej wydedukowałem to z ostatniej wiadomości od Pana. Bardzo się ucieszyłem, ze przyjął Pan to zlecenie.

    -Taka to już praca, nie mogłem ryzykować, że wynajmie Pan kogoś innego.

    -O to akurat nie musiał się Pan martwić. Tak jak się umawialiśmy, oto czterdzieści pięć tysięcy dolarów amerykańskich. Opłaciłem również śmigłowiec, który wyrzuci Pana wraz z oddziałem w okolicach północnej granicy w wiosce zwanej Omerta- Chivaldori podał mi teczkę z aktami oraz płytę CD – znajduje się tu wszystko co musi Pan wiedzieć o tym terenie. Wiadomości te zdobył mój przyjaciel pracujący w Czerwonym Krzyżu, ryzykując życie, zanim ta tyranka Deidranna usunęła wszystkich cudzoziemców z kraju. Doszło do tego kilka miesięcy temu gdy Armia zlikwidowała ostatni punkt oporu, czyli bazę rebeliantów w Omercie. Zginęło wtedy kilkudziesięciu mieszkańców miasta, w tym kobiety i dzieci. Co najmniej drugie tyle zostało rannych i na pewno nie otrzymali opieki medycznej od państwa. Garstka rebeliantów z pistoletami nie mogła się równać regularnej armii wspieranej przez czołgi, a nawet lotnictwo. Z tego co widziałem na zdjęciach, z miasta nic nie zostało. Znajdują się one również w teczce. Deidranna jest tak pewna zwycięstwa, że znajdują się tam teraz tylko skromne patrole wojska, a śmigłowiec przylatujący tam z samego rana na pewno nie zostanie wykryty, przez radary i zestrzelony przez obronę przeciwlotniczą. Przynajmniej tak mnie zapewnił pilot, który lata w tych okolicach od lat.

    -Dobrze, jesteśmy cały czas w kontakcie Mam ze sobą nadajnik GPS, oraz zabieram komputer i telefon satelitarny. Trzeba być w kontakcie ze światem i zamawiać sprzęt i rekrutować ludzi na bieżąco.

    -Doskonale. O to pieniądze. Proszę mi przesłać jak najszybciej dane odnośnie oddziału jaki z Panem wyruszy i iedy rozpocznie się operacja

    -Tak też zrobię, od razu sprawdzę kto w agencji A.I.M. jest dostępny. Mam tam paru starych znajomych.

    -W takim razie życzę powodzenia i do widzenia.



    [​IMG]

    Gdy wróciłem do domu wziąłem gorącą kąpiel i od razu zabrałem się do pracy...



    __________________
    Technikalia gry:
    -Jagged Alliance 2 z modem 1.13* + paczka z dodatkowym ekwipunkiem
    - Poziom: Experienced
    -Wybór broni u Bobbego Ray’a: Great
    -Styl Gry: Realistyczny
    -Przedmioty: Mnóstwo broni
    -System ekwipunku: nowy
    * Plik z ustawieniami mogę podać na życzenie

    Od autora: Ponieważ podręcznika do prawa rolnego nie da się czytać bez przerwy, to uznałem, że wrócę w ramach relaksu do Jagged Alliance 2, a przy okazji opiszę co i jak ;)
    Jestem pewien, że w wielu z Was grało w tę grę. Jest to jeden z moich ulubionych tytułów, do których zawsze chętnie wracam, szczególnie, że dzięki modowi 1.13 jest to praktycznie inna gra. Mam nadzieję, że nie zanudzę Was na śmierć, najwyżej AAR szybko odejdzie w niepamięć.

    P.S. Artykuł o Arulco to tłumaczenie notatki wywiadowczej z gry, a dialogi będą się pojawiać naprawdę rzadko. Po prostu potrzebne było jakieś wprowadzenie. Z czasem pojawią się opisy walk o Arulco.

    _________________
     
  2. Goliat

    Goliat Forumowy Mędrek

    [​IMG]

    Wyzwolenie Arulco
    Odcinek 1.
    Początek


    [​IMG]

    Patrzyłem na te zdjęcia i nie wierzyłem własnym oczom, ze można być tak okrutnym. Mieszkańcy naprawdę nie mieli szans. Zawsze staram się unikać spoufalania z klientami, ale ciężko w takiej sytuacji było nie czuć współczucia. Nie wiem jakim *********em musi być żołnierz, żeby z zimną krwią zabijać swoich rodaków, na dodatek w zdecydowanej większości bezbronnych. Jedno jest pewne, nie będzie to czysta walka... tak jakby kiedykolwiek była. Może to dziwne, ale widzę w tym plusy. Może dzięki temu, jak wraz z moim oddziałem okażę współczucie mieszkańcom, to nie potraktują mnie jako kolejnego okupanta, gangstera, czy inną osobę, która ich krzywdzi, to łatwiej będzie pozyskać ludzi do walki z Królową, a przede wszystkim uruchomić kopalnie, żeby generowały zyski na dalsze działania.

    Zająłem się kompletowaniem zespołu. Najemnicy ze strony A.I.M. nie byli może najtańsi, ale na pewno jedni z najlepszych. Do tej pory z przyjemnością czytam raporty na ich stronie opowiadające o akcji na wyspie Metavira kilka lat temu. Tak, ta operacja zapewniła im chyba już światową renomę. W końcu ta organizacja powiększyła się ostatnio kilkukrotnie i nie przeszkadza nawet brak "Starej Gwardii", czyli niektórych weteranów z Metaviry, którzy odeszli na emeryturę.
    Niestety na początek nie będzie mnie nawet stać na broń długą dla moich kompanów. Mam nadzieję, że Chivaldori się nie mylił co do obecności wojska w Omercie, bo będzie to najkrótsza misja w historii…

    Przede wszystkim potrzebny był medyk do naszej drużyny. Na szczęście Donna Houston zwana przez wszystkich „Spider” była znakomitym lekarzem i jej usługi nie był specjalnie drogie. Nie była może mistrzynią jeśli chodzi o strzelanie, ale i tak jej zadaniem było wsparcie zespołu. W sumie mam nadzieję, że nie będzie musiała często używać tego rewolweru…
    [​IMG]
    Kolejnym członkiem załogi był mój stary znajomy „Steroid”. Ten szalony strażak z Warszawy był chyba najsilniejsza osobą jaką w życiu poznałem. Przy okazji był świetnym mechanikiem i miał sentyment do polskiej broni. Niedawno w kupił w zakładach „Łucznik” w Radomiu starego, dobrego VISa 35. Wiązałem z tym człowiekiem spore nadzieje, na pewno w początkowych dniach akcji.
    [​IMG]

    Potrzebny mi był jeszcze człowiek ze sporą charyzmą, żeby mi pomóc szkolić późniejsze oddziały milicji. Ponieważ zostało mi niewiele pieniędzy, to wybrałem „Hitmana”. Słyszałem o Franku wiele dobrego i liczyłem, że się na nim nie zawiodę. Z tego co zauważyłem ma dość wyrafinowany gust odnośnie uzbrojenia (MK 23 SOCOM- genialny pistolet swoją drogą), a także specjalizuje się w rzucaniu nożami. Każda dodatkowa umiejętność była dla mnie na wagę złota.
    [​IMG]

    I w końcu ja. Wyciągnąłem z sejfu swój sprzęt, dokładnie go sprawdziłem i sporządziłem listę czego brakuje. Karabinek SIG552... pamiątka po mojej ostatniej misji, kiedy musiałem ratować grupkę porwanych przez Kolumbijczyków dziennikarzy. Wtedy ta broń okazała się nieoceniona, miałem nadzieję, że teraz też się przyda... musiała. Niestety po zakupie nowego hełmu i noktowizora, na broń przyboczną zabrakło funduszy (mogłoby się wydawać, że zostało całkiem sporo, ale musiałem odłozyć coś na "czarną godzinę"), więc awaryjnie kupiłem pistolet Makarowa. Nie było to może cudo techniki, ale broń przyboczna i tak miała być ostatecznością. Na szczęście reszta oporządzenia okazała się być w bardzo dobrym stanie.
    [​IMG]


    Po kilku rozmowach z wyżej wymienionymi najemnikami A.I.M. bardzo się ucieszyłem. Wszyscy akurat byli dostępni i przyjęli zlecenie. Na koncie pozostało około 18.000 dolarów. Mam nadzieję, że w przeciągu tygodnia, kiedy planuję zająć pierwszą kopalnię, a co najważniejsze lotnisko w mieście Drassen, to zasób portfela się zwiększy.
    Pozostało mi już tylko skontaktować się z Enrico i poinformować go kiedy rozpoczynamy akcję. Prawdopodobnie odbędzie się to w godzinach porannych 1. maja 2008 roku...

    _____________________
    Komentarze mile widziane ;)
     
  3. Goliat

    Goliat Forumowy Mędrek

    [​IMG][/font]

    Wyzwolenie Arulco
    Odcinek 2.
    Witamy w Arulco


    1 maja 2008 roku
    Gdzieś w Ameryce Południowej
    Lądowisko, kilkadziesiąt km na zachód od Arulco


    Nigdy nie lubiłem Ameryki Południowej. „Lądowisko”, o ile można tak nazwać kawałek polany znajdowało się w lesie, niedaleko wybrzeża Oceanu. Stał na nim już śmigłowiec UH-1 Iroquois znany większości jako Huey. Maszyna z wyglądu była już dość stara, ale podróż nią nie miała trwać długo. Ciemny oliwkowy kolor zapewniał całkiem skuteczny kamuflaż jak na te tereny.

    Zapakowaliśmy cały sprzęt i wsiedliśmy do środka. Łopaty wirnika zaczeły się obracać, niedługo mieliśmy wystartować. W ostatniej chwili Chivaldori złapał mnie za ramię i przekazał list, który mam przekazać Miguelowi Cordona, był przywódcą rebeliantów… oczywiście o ile jeszcze żyje. Cordona… kojarzyłem to nazwisko z artykułu na temat Arulco. Członek rodu, z którym rodzina Enrico zawsze rywalizowała. Teraz, żeby uratować, a potem odbudować kraj muszą ze sobą współpracować. Były król życzył mi powodzenia i wsiadł do zaparkowanego niedaleko Jeepa. W końcu wystartowaliśmy…

    Po kilkudziesięciu kilometrach lotu w końcu zauważyliśmy ląd. Spojrzałem jeszcze raz na mapę i kazałem wylądować pilotowi na północnym skraju wioski. Byłem pewien, że mimo godzin porannych zaraz ktoś nas usłyszy, w końcu helikopter robi mnóstwo hałasu, więc po desancie od razu zajęliśmy pozycje obronne przy workach z piaskiem kilkanaście metrów od nas. Jak się spodziewałem od razu ktoś się pojawił, a po mundurze było widać, ze to ktoś wojskowy...
    [​IMG]


    Na szczęście nie zdążyła nas zauważyć i jednym strzałem zdołałem ją wyeliminować. Strzał na pewno zaalarmował resztę patrolu. Wolałem nie ryzykować i zostaliśmy na pozycjach. Jednostka tu stacjonująca na szczęście okazała się zwykłą, słabo wyszkoloną milicją. Następnego przeciwnikiem zauważyłem od razu przez dziurę w ścianie budynku obok, gdy starał się nas oskrzydlić. Hitman ze Steroidem nawet nie zdążyli się odwrócić, gdy padł następny strzał. Byłem w tym kraju od 10 minut, a już zabiłem dwie osoby… ale gdy spojrzałem na zrujnowane domy, współczucie do żołnierzy od razu minęło.

    [​IMG]

    Postanowiłem ruszyć na północ, za budynki przed nami. Steroid z Hitmanem mnie osłaniali.. Nagle w połowie drogi napotkałem kolejego żołnierza Deidranny. Aż dziw jak słabo byli wyszkoleni. Zaskoczyło mnie również, że to kolejna kobieta. Cóż… armia jest najlepiej opłacaną grupa zawodową w tym kraju. Ci, którzy się poddali, na pewno chcieli być jej członkami, bo zapewniało to stabilność finansową i bezpieczeństwo… ale za jaką cenę?
    Tym razem dopiero drugi strzał okazał się śmiertelny. Niestety szybki zwrot na pięcie bardzo zmniejszył celność. Gdy padła usłyszałem głos dobiegający z jej krótkofalówki… chyba dowódcy oddziału:
    „Sanchez, Johnes- zgłoście się! Co to za strzały!?”
    Kilka chwil później zauważyłem ją gdy próbowała przebiec główną drogę. Steroid w ostatniej chwili zdjął palec ze spustu, gdy zobaczył, że znowu ja wymierzyłem ostateczny cios. Po odczekaniu kilku minut, sprawdziliśmy teren. To byli wszyscy przeciwnicy. Cztery słabo wyszkolone osoby.

    Później dowiedziałem się od reszty, że mieli mi trochę za złe, że niejako sam się wszystkim zająłem. Z jednej strony mieli trochę racji, bo praca w zespole to podstawa, ale z drugiej... tylko ja na razie jestem należycie uzbrojony. Mam nadzieję, że za parę dni to się zmieni. Wojska Deidranny są podobno całkiem nieźle wyposażone. Na razie oprócz kilku marnych pistoletów nie znaleźliśmy nic wartościowego. Miałem przeczucie, że lotnisko w Drassen to odmieni...

    Czas było odnaleźć Cordonę. Podejrzewam, że jeśli jeszcze żyje, to ukrywa się gdzieś niedaleko. Gdy wracałem na naszą pozycję zrzutu zauważyłem małego chłopca. Najwyraźniej się mnie przestraszył i pobiegł do domu po drugiej stronie ulicy. Pobiegłem za nim, może doprowadzi mnie do jakiegoś "tubylca" jak to popularnie się mówi na miejscowych w naszym slangu. Wszedłem do środka. Kiedyś był to przytulny domek, teraz z nadpalonym dachem, kilkoma dziurami i śladami po kulach na ścianach wyglądał jak rudera. Stała w nim kobieta. Prawdopodobnie matka, bądź babcia dziecka… ciężko było mi orzec, na pewno był zmęczona życiem.
    Była wobec mnie bardzo nieufna. Nie dziwię się, że jak usłyszała nazwisko „Chivaldori” kazała mi wyjść. Pokazałem jej list napisany przez Enrico. Wyglądała na zdziwioną i nagle jej głos był trochę bardziej przyjazny:

    [​IMG]
    „Nazywam się Fatima. Mieszkam w tym miasteczku odkąd Deidranna przejęła władzę. Jeśli to co mówisz, jest prawdą, a potwierdza to ten list… może jest szansa dla Arulco. Byłam pewna, ze Enrico nie żyje, ale wszędzie poznam ten charakter pisma. Dobrze, chodź za mną, ale nie rób gwałtownych ruchów. Inni nie są tacy spokojni jak ja. Możesz się okazać ważnym sojusznikiem, mam nadzieję, że Miguel też tak uzna. Inaczej skończy się to źle dla mnie, a dla Ciebie jeszcze gorzej.”
    Ruszyliśmy za nią. Czas było poznać Miguela Cordonę, przywódcę rebelii
    [​IMG]


    ___

    Ober: jak widzisz fachowego języka w ogóle nie ma, a co do wstawek fabularnych... wolałbym nie, ale to od Was zależy ;)
     
  4. Goliat

    Goliat Forumowy Mędrek

    [​IMG][/font]

    Wyzwolenie Arulco
    Odcinek 3.
    Rebelia



    Szliśmy za Fatimą przez zrujnowane miasto… tak, według standardów w Arulco, to jest miasto, w większości krajów byłaby to zaledwie wioska. Dotarliśmy do niewielkiego magazynu, nawet nei uszkodzonego podczas ostatnich walk tutaj.
    Steroid pomógł odsunąć Fatimie skrzynię, która stała pod oknem i zauważyliśmy tam ukryte wejście do piwnicy. Na dole znajdowała się kwatera rebeliantów. Kilka pryczy, jacyś ocaleli z masakry w Omercie, kilku uzbrojonych ludzi. Szczególnie jeden wyglądał groźnie, ponieważ w tej chwili jego AK-74 było wycelowane prosto w moją głowę… Zachowałem zimną krew i czekałem na rozwój sytuacji. Fatima ze spokojem powiedziała, żeby opuścił broń… niesamowite jak ta kobieta potrafi zachować zimną krew.

    Nagle zza rogu wyszedł dość przystojny, średniego wzrostu mężczyzna w wieku góra 35 lat. Wyglądał na przywódcę tej bandy, widać to było po spojrzeniach pełnych szacunku u jego kompanów. Bez większych wstępów od razu powiedziałem kim jesteśmy:
    [​IMG]

    -Przysłał nas Enrico Chivaldori, jesteśmy najemnikami, naszym zadaniem jest wyzwolenie tego kraju spod rąk dyktatorki Deidranny. Teraz szukamy Miguela Cordony, mając nadzieję, że nam pomoże.

    -Ja jestem Cordona… ale nie wierzę, że przysłał Was Enrico…

    -Mówią prawdę- odezwała się Fatima – Spójrz na ten list.
    Miguelowi zajęło chwilę przeanalizowanie tekstu, ale zdawało się, że nam uwierzył. Przynajmniej odesłał dwóch strażników stojących tuż za nim.

    -Wygląda na to, że to prawda… więc Arulco ma jeszcze szansę –w głosie Cordony było słychać pewną nutę radości – Na chwilę obecną jedyną pomocą jaką mogę Wam dać jest Ira. Pomoże wam w kontaktach z mieszkańcami okolicznych miast. Niestety brak zapasów i skromna ilość moich ludzi nie pozwala na nic więcej.

    -Dziękujemy, jakoś sobie poradzimy. Naszym celem jest teraz lotnisko w Drassen, chcę je zająć jeszcze dzisiaj. Jakiego oporu możemy się spodziewać?

    -Jeśli Deidranna jeszcze nie wie o Waszej obecności, to stacjonuje tam jedynie mały oddział milicji. Jednak musicie uważać na okoliczne patrole, czasem jakiś może się zabłąkać i dostaniecie serię w plecy. Nie są może skuteczni, ale potrafią zaskoczyć, nawet jeśli robią to przypadkiem.

    -W porządku, a więc wyruszamy do Drassen!
    [​IMG]


    Po rozmowie z Irą, gdy już byliśmy na zewnątrz okazało się, że nie jest z Arulco, a jedynie przyjechała tu w ramach pomocy z Czerwonego Krzyża, a gdy sytuacja się zaogniła, ona postanowiła zostać z rebeliantami. Miała przy sobie tylko rewolwer, podobny do tego, którego używa Spider, niestety w o wiele gorszym stanie. Steroid będzie musiał go sprawdzić w wolnej chwili.
    Drassen znajdowało się kilkanaście kilometrów dalej na wschód. Kilkugodzinny marsz, a następnie szybki atak od północnej strony lotniska. Ryzykowałem atakując w biały dzień, ale cóż. Teraz liczył się przede wszystkim czas.
    [​IMG]

    Zaskoczyło mnie, że północne ogrodzenie lotniska nie jest pilnowane. W oddali było widać budynki gospodarcze przy pasie startowym. Postanowiłem, że powoli dojdziemy do nich. Po kilku minutach znaleźliśmy się przy niewielkiej awionetce stojącej przy końcu pasa startowego. Tu napotkaliśmy tez pierwszy opór. Trzech strażników, jeden przy hangarze, dwóch przy samolocie. Nie zastanawiając się długo odbezpieczyłem broń i strzeliłem. Jak zwykle skutecznie. W tej samej chwili Steroid trafił ze swojego VISa żołnierza przy hangarze. Hitman za to perfekcyjnie strzelił w drugiego strażnika przy samolocie. Droga była wolna, a ja chciałem jak najszybciej zejść z otwartej przestrzeni. Zaczeliśmy biec w kierunku samolotu, gdy nagle padł strzał… Zanim się zorientowałem, że strzelał ktoś za nami, Hitman, który jak się potem okazało został postrzelony niegroźnie w ramię odwrócił się i powalił napastnika jednym strzałem w głowę. (01)
    Daliśmy się podejść. Kilku żołnierzy siedziało pewnie w pobliskim lesie* na szczęście za szybko zdradzili swoje pozycje. Nastała teraz chwila prawdy. Steroid nie zdążył zareagować na tyle szybko i był teraz pod ostrzałem. Na szczęście strzelec był beznadziejny. Gontarski jest ogromnym facetem, a mimo to przeleciało obok niego jakieś cztery, może nawet pięć pocisków! Hitman wraz z nim nie mogli mieć lepszego prezentu. 3 precyzyjne strzały i było po nim. Ja wraz ze Spider udaliśmy się w kierunku radaru, ktoś tam był. Oddałem krótką serię. Dwa pociski trafiły napastnika przy radarze, a trzecia kula kogoś w oddali. Słyszałem tylko jęk kobiety, miałem nadzieję, że to nie był żaden cywili… (02)

    W tym samym czasie stała się rzecz najgorsza. Ira wykazała się brakiem doświadczenia i biegnąc w kierunku ogrodzenia przez środek pola dostała prosto w brzuch… strzelec miał ze sobą karabin, że ten strzał jej nie zabił, miała szczęście. Nie zastanawiając się, oddałem w jego kierunku serię, żeby go uciszyć, a Ira lewo dysząc i krwawiąc się wycofała. O dziwo miała na tyle sił, żeby założyć sobie opatrunek! Spider po walce musiała go tylko lekko poprawić. (03)
    Nadszedł czas odwetu. Przy tych drzewach i głównej bramie skupiony był chyba cały garnizon lotniska. Z jednej strony ułatwiało nam to zadanie, z drugiej... wolałbym mieć możliwość oskrzydlenia ich. Nagle usłyszałem charakterystyczny strzał, jak z broni modelu AK. Okazało się, że Hitman z niej strzela! Potem się okazało, że zabrał ją jednemu z poległych przy samolocie i nawet nie jest to AK, a tylko jego kopia. Ważne, że była zabójcza, o czym przekonał się strzelec z karabinem, który omal nie zabił Iry. (04)

    Teraz to już była formalność. Serie karabinu mojego i Hitmana były zabójcze. W 30 sekund pozbyliśmy się całego ogniska oporu, a Spider wykończyła jednego przeciwnika za naszymi plecami. Okazało się, że nie trafiłem cywila, a żołnierza przeciwnika, który został przez panią doktor dobity. Nigdy nie lubiła tej hipokryzji w swoich zawodach. (05)
    Po wszystkim nadszedł czas zbierania łupów. Trafiło się sporo sprzętu, między innymi broń długa. Może nie nowoczena, ale działała. Ira dostała z karabinu Arisaka Type-38. Prawdziwy rarytas dla kolekcjonera broni, my mieliśmy dla niego inne zastosowanie. Steroidowi trafiła się broń ciężka, również niestety egzemplarz muzealny. Lewis Mk. I, byłem w szoku, ze jeszcze można go spotkać. Deidranna widać kupowała wszystko co się dało, zęby uzbroić swoją armię. Przypomniało mi to Somalijczyków używających karabinów MG-42… Stare czy nie, dalej były bardzo niebezpieczne.
    01
    [​IMG]
    02​

    [​IMG]
    03
    [​IMG]
    04
    [​IMG]
    05
    [​IMG]
    Odbyłem jeszcze szybką rozmowę z zarządcą lotniska. Miałem złe przeczucie, że w przyszłości mnie oszuka, szczególnie, że będzie nadzorował dostawy broni dla nas na to lotnisko. Założyłem już nowe konto na stronie Bobby’ego Ray’a. Niedługo zrobię tam małe zakupy. Okazało się również, że na lotnisku znajduje się cywilny śmigłowiec. Niestety pilot obawiając się o swoje życie uciekł gdzieś na bagna i nikt o nim nic nie słyszał od kilku tygodni. Nawet żołnierze Deidranny go nie znaleźli. Może w przyszłości nam się poszczęści. Śmigłowiec bardzo uprości kwestię transportu.
    Uznałem, ze nie ma co tracić czasu. Martwiłem się tylko nieco o Irę, ale powiedziała, że da radę. Jedynie trzeba ją będzie trzymać z tyłu. Jak mi powiedziała, na południe znajduje się zniszczona częśc lotniska, niewielka fabryka i część mieszkalna. Czas było odbić kolejną część Drassen…



    ___
    * Zaskoczenie od tyłu przez oddział wroga wyszło mi przypadkiem. Po prostu gdy wszedłem do sektora, to patrol był już w polu nade mną na mapie, a w tym modzie, gdy się nie wyeliminuje strażników na początku, tro wzywają posiłki przez radio. W dalszym etapie gry jest to zabójcze, szczególnie jak regularne wojsko Cię tak zaatakuje :twisted:
     
  5. Goliat

    Goliat Forumowy Mędrek

    [​IMG]


    Wyzwolenie Arulco
    Odcinek 4.
    Dzięki za ratunek


    [​IMG]
    Kiedy lotnisko zostało zajęte, morale oddziału znacznie się powiększyło, Irze nawet nie przeszkadzał ból. Ledwie niosła apteczkę na ramieniu, a rewolwer w kaburze najwyraźniej jej ciążył, ale nie pisnęła nawet słowa. Była tak oddana ludziom mieszkającym w tym państwie, że nie zważała na żadne trudności. Jednak wolałem ją trzymać na uboczu i w najbliższej walce raczej wykorzystać ją jako ubezpieczenie tyłów i specjalistkę odnośnie terenu.
    Uznałem, że niebezpieczne będzie iść główną drogą, więc udaliśmy się na południe, do części mieszkalnej miasta, przez nieużywaną już część lotniska. Cały teren został wiele lat temu zbombardowany i zniszczony, gdy Deidranna przejęła władzę. Wcześniej znajdowały się tu siedziba lokalnego aeroklubu, jak i prywatne maszyny bogatych przedsiębiorców z Arulco. Niestety wszystko się skończyło. Teraz gdyby nie wraki kilku szybowców, awionetek, a nawet śmigłowca nikt by nie powiedział, że to kiedyś było lotnisko. Z drugiej strony walka na takim terenie była dla nas łatwiejsza, więcej osłon znajdowało się od naszej strony.
    Przekonaliśmy się o tym zaraz po dojściu do końca pasa startowego. Nagle Steroid zamarł w ruchu i powiedział szeptem, że coś słyszy… Chwilę później zza wraku awionetki wychylił się jeden z żołnierzy, ostatnią rzeczą jaką widział w swoim życiu był Steroid z Hitmanem, z czego ten pierwszy wymierzył śmiertelny cios. Niestety Gontarski nie był specem od broni maszynowej i krótka seria zamieniła się w 8 pociskową kanonadę, która dosłownie zamieniła ciało tego biedaka w durszlak. (1.) Widok był okropny, Spider nie wytrzymała i musiała wymiotować. Na szczęście szybko się pozbierała. Niestety narobiliśmy wystarczająco hałasu, żeby reszta garnizonu tu zaraz przybiegła. Ira została pilnować teren przy zniszczonym hangarze niedaleko wraku śmigłowca, a my ruszyliśmy dalej, trzymając głowy nisko (2.)
    Tradycyjnie z przodu byłem ja, choć biorąc pod uwagę nasz sprzęt nie miało już to aż takiego znaczenia. Pistolety w oddziale w końcu pełniły przeznaczoną sobie rolę, a po transporcie ze sklepu z bronią Bobbego Raya mogło być tylko lepiej. Skradanie się poprzez gęste krzaki przyniosło efekty. Po raz kolejny nie zostaliśmy zauważeni, przez co czułem coraz większą pewność siebie, co jak się okazało mogło mnie zgubić kilka minut później.
    Zająłem wygodną pozycję strzelecką przy drzewie i… oddałem kolejny strzał, niestety przeciwnik był sporej postury i przeżył go, a następnie się wycofał (jak się okazało wykrwawił się kilkanaście metrów dalej)(3., 4.). W takiej celności była, nieskromnie mówiąc zasługa moich umiejętności strzeleckich, ale przede wszystkim wyposażenia. Miałem na myśli głównie celownik kolimatorowy typu Aimpoint Comp4s. Był to jeden z lepszych przyrządów celowniczych na rynku w tej klasie, a co najważniejsze wyszedł w standardzie M68CCo, przez co pasował do każdego montażu w broniach produkowanych dla US Army. Producent zapewniał w instrukcji obsługi o żywotności baterii wynoszącej 8 lat, nie zdziwię się, gdy okaże się to prawdą. Inną zaletą tej zabawki była możliwość podczepienia nocnych przyrządów optycznych, w tym tych najnowocześniejszych z trzeciej generacji. Pewnie w przyszłości trzeba będzie dokupić taki sprzęt, an razie będę polegać na swoich umiejętnościach i noktowizorze przypiętym do hełmu.
    [​IMG]
    Mój strzał wywołał prawdziwe poruszenie w patrolu przeciwnika, wszyscy nagle rozbiegli się na boki szukając osłony, ale my byliśmy czujni. W osłupienie wprowadziła mnie Spider, która swoim niedawno zdobytym podczas walk na lotnisku karabinem dokonywała istnego spustoszenia. (5.) Zawsze uważałem ją za miernego strzelca, było to dla mnie miłe zaskoczenie. Kilka serii ode mnie i Hitmana uwieńczyło dzieło… Tak mi się wydawało przez kilka najbliższych sekund, gdy nagle krzaki niedaleko budynku ożyły i… postrzeliły mnie w brzuch. Na szczęście oprócz silnego bólu nic mi się nie stało, bo większość energii z uderzenia przyjęła na siebie kamizelka balistyczna. Cóż, jak najszybciej trzea będzie kupić do niej nowe wkłady. A ja nie mogę sobie pozwalać na takie błędy, co by było gdyby to był karabinek, albo coś cięższego?
    W tym samym czasie Steroid ubezpieczał naszą prawą flankę, jak się potem okazało nie było to potrzebne, ale ostrożności nigdy za wiele. Ostatnim aktem rozpaczy chciał nas pokonać chyba dowódca patrolu. Wyskoczył na nas zza rogu budynku z pistoletem i z okrzykiem na ustach zaczął strzelać przed siebie, koszmarnie niecelnie z resztą. Hitman podniósł broń i jedną serią powalił przeciwnika na ziemię. (6., 7.)
    Sami wyruszyliśmy dalej na południe i na wysokości pozycji patrolu nagle koło ucha Hitmana świsnęła kula… Od razu posłałem serie w kierunku napastnika, który ukrył się za drzewem. Miał przy sobie tylko broń krótką, więc uznałem, dość ryzykownie, że go wywabię stamtąd. Zacząłem podbiegać do niego od jego lewej strony. Uznał mnie najwyraźniej za łatwy cel, bo od razu się wychylił, co mistrzowsko wykorzystała Spider… to był koniec walk na tym terenie. (8.)
    Ira zaczęła opatrywać moją ranę. Okazało się, że kula utkwiła w kamizelce, ale dość porządnie uderzyła mnie w okolice wątroby (Donna wraz ze Steroidem zbierała sprzęt od pokonanych). Była to całkiem ładna i młoda kobieta, a przez jej niewinne spojrzenie w życiu by nikt nie podejrzewał, że jest w stanie skrzywdzić muchę. Może nie była żołnierzem, ale jednała z nami mieszkańców Arulco, niektórzy mieszkańcy Drassen wyszli nam nawet na powitane i zadeklarowali pomoc. Miałem się tym zająć w przyszłości. Gdy jeden z chłopców bawił się moją latarką Irze nagle jakby się coś przypomniało. Szybko dokończyła opatrunek, podała mi kamizelkę i resztę sprzętu i powiedziała:
    „Musimy załatwić jeszcze jedną sprawę tutaj zanim ruszymy odbijać teren kopalni. Niedaleko stąd, we wschodniej części miasta znajduje się fabryka. Zarządza nią niejaka Doreen i produkuje tam odzież, przeważnie z propagandowymi napisami dla Deideranny –nagle się skrzywiła i głos się jej załamał jakby zaraz się miała rozpłakać- Wykorzystuje do tej pracy… małe dzieci. Są dla niej niczym niewolnicy, a ponieważ, ze są to sieroty, to nikt się nimi nie opiekował. Mieszkańcy nie mogli nic zrobić, bo nie stać ich na utrzymanie tylu maluchów, sami ledwo zarabiają na chleb. Na dodatek wcześniej żołnierze Krołowej pilnowały fabryki. Teraz możemy to zmienić!”
    Szybko wstałem, dopiąłem kamizelkę, zabezpieczyłem karabinek i ruszyłem do tej fabryki. Ogarnęła mnie wściekłość, jak można tak postępować z ludźmi, na dodatek dziećmi. Wszedłem do środka. Była to niewielka hala produkcyjna, przy pulpitach stały małe dzieci. Najstarsze z nich miało może 12 lat. Wyciągnąłem z kabury swojego Makarowa i udałem się do jedynej dorosłej oprócz mnie osoby w budynku. Musiała to być Doreen. Przystawiłem jej pistolet do głowy i wrzasnąłem. Nie pamiętam już dokładnie co wtedy mówiłem, byłem po prostu w napadzie furii. Moja mowa, albo raczej ton były tak przekonujące, że zaczęła błagać o życie. Nie wiem czemu jej nie zabiłem. Może dlatego, ze były tu dzieci, a naoglądały się już dość przemocy w swoim życiu. Pozwoliłem jej odejść, ale powiedziałem, ze jak jeszcze ją kiedyś spotkam, to nie dostanie drugiej szansy(9.). Zostawiła klucze do biura, znalazłem tam kilka tysięcy dolarów w schowku. Przekazałem jej mieszkańcom miasta i powiedziałem, zęby zajęli się sierotami. Lojalność ich znacznie wzrosła, czułem to.
    Był to długi dzień, a jeszcze sporo brakowało do jego zakończenia. Czas było zająć najważniejszy teren, jakim była kopalnia srebra w Drassen.
    [​IMG]
    [​IMG]
    [​IMG]
    [​IMG]
    [​IMG]

    ___
    Znowu krótko, ale wolałem opisać walki o kopalnię i... zobaczycie razem ;)
     
  6. Goliat

    Goliat Forumowy Mędrek

    [​IMG]

    Wyzwolenie Arulco
    Odcinek 5.
    Tak, Moja Królowo...

    Nikt w całym Arulco nie znał tak dobrze swojej ukochanej królowej jak Eliot. Pracował dla niej odkąd przejęła władzę i w ciągu kilku lat wspinał się po szczeblach kariery, aż w końcu osiągnął szczyt marzeń dla wielu jakby się wydawało bardziej uzdolnionych i lepiej wykwalifikowanych na to stanowisko ludzi. Eliot był bowiem prawą ręką Deidranny. Przynajmniej tak to wyglądało w teorii i zawsze sobie powtarzał, że umieści to w swoim CV, jeśli musiałby szukać nowej pracy, ale był to dla niego raczej żart, ponieważ nie wyobrażał sobie, że mógłby stracić to stanowisko.

    Miał dosłownie wszystko. Dość luksusowe mieszkanie w centrum Meduny – stolicy kraju, przepustkę pozwalającą mu dostać się do niemal każdego miejsca w kraju, zaliczając do nich tajne placówki wojskowe i badawcze, w które królowa inwestowała znaczną część budżetu państwa. Kilka lat temu sprowadził sobie z zagranicy samochód. Infrastruktura drogowa w Arulco nie należała do najlepszych, ale udało mu się dostać używanego, ale w całkiem niezłym stanie Volkswagena Golfa I. Był wytrzymały, nie psuł się i jeździł, co Eliotowi kompletnie wystarczało. Po raz kolejny wykorzystał jeden z przywilejów jakim go obdarzono, ponieważ miał o wiele większy od zwykłych mieszkańców przydział na benzynę. Tak… życie Eliota wydawało się być idealne, niestety miało również wiele wad i czasem się zastanawiał czy nie przewyższają one nawet tak wspaniałych zalet.
    Nie licząc niego wiedziało o tym praktycznie tylko kilku bliskich współpracowników Deidranny jak jej generałowie i gwardia przyboczna. Przede wszystkim praktycznie mieszkał w obrębie pałacu, a nie w mieszkaniu, w którym był ostatnio może dwa miesiące temu, czyli kiedy rozpoczęła się walka z rebeliantami na północy. Pozornie wydawałoby się, że jest to zaleta, niestety kwatera naszego przyjaciela daleko odbiegała od jakichkolwiek standardów. Brak miejsca w koszarach, czy nawet kwaterach dla służby powodował, że musiał mieszkać w komórce na narzędzia niedaleko pałacu, w ogrodach królewskich. Miał szczęście, że Meduna znajduje się na południu państwa, gdzie klimat jest dość łagodny. Niestety obskurność tego miejsca czasem go przerażała, ale miało to dobre strony dla jego pracy, ponieważ starał się tam przebywać jak najmniej. Swojego samochodu też dawno nie widział i to nie dlatego, ze stoi cały czas pod mieszkaniem. Gdy miało dojść do ostatecznego szturmu na Omertę, Eliot został wysłany przez Deidrannę w celu meldowania jej o postępach wojsk. Schlebiało mu bardzo, ze Królowa darzy go tak dużym zaufaniem. Tak czy inaczej jego samochód odszedł wtedy w niepamięć. Kiedy właśnie rozmawiał przez radiostację z Deidranną, dokładnie niczym reporter wojenny opisując jej przygotowania do ataku, jakieś dziesięć metrów za jego plecami rozległ się ogłuszający zgrzyt. Okazało się, że dość masywna maszyna jaką jest czołg T-54 przejechała po jego ukochanym samochodzie tworząc niczego nie przypominającą mieszkankę metalu, szkła i ziemi. Eliot tak się przejął tym wydarzeniem, że zignorował swoją ukochaną królową… nie spotkało go za to nic dobrego.

    Jego kochany Golf był zmiażdżony, a same walki niedługo trwały i siły uderzeniowe wracały do swoich baz. Oczywiście dla Eliota znowu zabrakło miejsca, przez co wracał do Meduny na piechotę. Zajęło mu to trzy dni, a po powrocie czekała go na pewno nieprzyjemna rozmowa z królową… choć to słowo w ogóle nie oddawało charakteru tego wydarzenia. Eliot przypomniał sobie wtedy jak dawno nie był bity przez swoją panią, która miała nad wyraz ciętą rękę jak na kobietę tej postury. Bez żadnego słowa zaatakowała i jednym ciosem wymierzonym w szczękę powaliła go na ziemię, a następnie otrzymał parę kopniaków. Gdy doszedł do siebie w swojej komórce było już późno i żal do Deidranny już mu przeszedł. Sam nie do końca wiedział za co ją właściwie wielbił. Może chodziło o tą energię jaka z niej emanowała, która wymuszała posłuszeństwo? W każdym razie nie było chyba w całym Arulco bardziej lojalnego poddanego. Eliot nie wiedział co by królowa musiała zrobić, żeby się od niej odwrócił.
    [​IMG]
    Przyczyna upodlenia Eliota.

    Dwa miesiące po pokonaniu rebelii były spokojne. Problemy się zaczęły dopiero wtedy, gdy na biurku Eliota wylądowały dwa niepokojąco wyglądające raporty z wielkimi, czerwonymi napisami „PILNE!” na okładkach. Czytał każde słowo powoli i uważnie i sam nie wierzył w to co czyta. Helikopter… najemnicy… cały patrol zmasakrowany. Drugi raport odnosił się do wydarzeń z tego samego dnia, ale późniejszych i dotyczył… ataku na lotnisko i kopalnię w Drassen! Sam nie wiedział dlaczego tak późno został o tym poinformowany, cóż, wywiad wojskowy ostatnio był trochę senny, ponieważ uważano, że całe zagrożenie dla władzy zostało usunięte. Niestety się mylili. Większość raportów była opisana bardzo ogólnie. Walki o miasto wręcz lakonicznie, widać. Sporządzał je dowódca patrolu mającego służbę niedaleko miasta, ale uznał, że bez wyraźnego rozkazu nie będzie interweniował, tym bardziej, że według niego nieprzyjaciel ma miażdżącą przewagę w sprzęcie i wyszkoleniu. Szczegółowy raport odnosił się jedynie obrony kopalni. Oddziały na tym terenie były z reguły trochę lepiej wyszkolone, w końcu źródło dochodu państwa się znajdowało w tej części miasta. Sprawozdanie było autorstwa jakiegoś sierżanta, któremu udało się uciec z tej jatki. Eliot przyjrzał się dokładniej temu raportowi.

    Eliot wolał nie myśleć co Deidranna mu zrobi za przyniesienie takich wieści…
    Czym prędzej udał się do Sali Tronowej. Królowa wyglądała jakby coś podejrzewała. Nie siedziała zazwyczaj na swoim tronie, a spacerowała w tę i z powrotem po pomieszczeniu. Widać było, że ma zły dzień. Od razu rzuciła Eliotowi zabójcze spojrzenie. Była to kobieta średniej postury, całkiem nieźle się trzymająca jak na swój wiek. Czarne, krótkie włosy dodawały jej uroku, ale od razu widać było kto rządzi w tym państwie. Wyraz twarzy był złowieszczy, a oczy królowej wpatrywały się w każdego tak głęboko, że miało się uczucie, że zaraz umrzesz. Eliot bał się tego spojrzenia, ale nie miał wyboru przy składaniu raportów. Nauczył się go całkiem dokładnie, nie chciał jednocześnie podawać szczegółów, które by tylko rozdrażniły jego panią. Uznał, żę lepiej będzie podrzucić raport na kontuar niedaleko jej tronu, a samemu przedstawić tylko ogół sytuacji.
    Złożenie zwięzłego raportu zajęło mu kilka minut. Królowa na razie łagodnie potakiwała z czasem krzywiąc się niemiłosiernie. Gdy skończył przemówiła:
    -Komandosi, śmigłowiec, zajęte miasto, zniszczone patrole… -Uderzyła z całej siły Eliota w policzek. Z trudem utrzymał się na nogach i wyczuł, że pozostanie po tym ciosie ślad. Trzeźwość umysłu wróciła dzięki rykowi Deidranny: ELIOOOOT!!! TY IDIOTO! Skąd tu się mogli wziąć komandosi?! O czym ty pieprzysz do jasnej cholery?! To nie do pomyślenia! I żeby jakiś motłoch rozwalał moje patrole! KTO im na to POZWOlIŁ?! Natychmiast wyślij oddziały do Drassen i zadbaj o to, żeby nikt z komandosów nie przeżył, a zarządcę kopalni i tego debila z lotniska mają za jaja powiesić. Nikt nie będzie się mnie przeciwstawiał!
    -Tak Wasza Wysokość. Jeszcze dziś zostanie przeprowadzony kontratak – odpowiedział Eliot.
    -Na co czekasz baranie? Ruszaj!

    Eliot pospiesznie wybiegł z Sali tronowej. Cudem nie dostał w głowę lecącym w jego stronę wazonem. Niestety był to dopiero początek mąk „prawej reki” a raczej „chłopca do bicia” królowej. Nie wyobrażał sobie nawet jak to wszystko się dla niego skończy…

    ___

    W końcu udało się coś sklecić. Niestety nic nie rozegrałem, jak będę miał chwilke to się przeprowadzi... zobaczycie co ;)
    Zmieniłem trochę koncepcję, nie wiem czy słusznie. Wydaje mi się to nudne, z resztą sami oceńcie.
     
  7. Goliat

    Goliat Forumowy Mędrek

    [​IMG]

    Wyzwolenie Arulco
    Odcinek 6.
    RAPORT



    Niezwłocznie po rozmowie z ojcem Walkerem i zarządcą kopalni przystąpiliśmy do tworzenia linii obrony. Miałem niemiłe przeczucie, ze niedługo zostaniemy zaatakowani przez okoliczne patrole przeciwnika. Moje obawy zostały potem potwierdzone gdy na spokój włączyłem laptop w celu odebrania dodatkowych danych wywiadowczych, zrobienia małych zakupów i napisania raportu do Enrico. To był długi dzień, ale udało nam się nawiązać kontakt z rebeliantami i zająć pierwsze miasto na drodze do zwycięstwa. Niedługo pojawią się też pierwsze zyski z wydobycia srebra w Drassen. Dziwiłem się, że cywilne samoloty dalej lądują na tym lotnisku. Ira mi powiedziała, że wyrzutnie SAM nie atakują ich tylko dlatego, że królowa chce zataić, że w kraju dochodzi do jakichkolwiek starć. W praktyce to oznacza, że przyzwoliła nam na dostawy sprzętu na te tereny. Nie wiemy jak długo, dlatego jak najszybciej będziemy musieli zająć bazę rakietową operującą w tej części państwa. Rozpocząłem również wydawanie broni po zabitych przeciwnikach i podstawowe szkolenie odnośnie walki. Ta mizerna milicja na niewiele się zda w walce, ale jeśli królowa będzie wysyłać małe grupy, jest szansa, że się obronią. Nie brakowało im na pewno zapału do walki.
    Odwiedziłem stronę Bobby’ego Raya. Ostatnio ciężko tam było znaleźć wysokiej klasy sprzęt, ale tylko oni wysyłali broń i sprzęt w tej części świata i miałem pewność, że paczki dojdą w przeciągu dwóch, może trzech dni, a nawet dwudziestu czterech godzin. Jak się obawiałem wybór nie był zbyt duży. Parę karabinków szturmowych, trochę pistoletów, podstawowe oporządzenie, które i tak zabraliśmy pokonanym przeciwnikom. Zastanawiałem się nad bronią automatyczną, ale uznałem, że jest to za duży wydatek na chwilę obecną. Postanowiłem kupić parę drobiazgów jak nowe tłumiki płomienia, czy urządzenia wielofunkcyjne. Łącznie wyszło jakieś 900$ z przesyłką. Nie był to towar pierwszej potrzeby, ale cena była atrakcyjna to nie wahałem się. Żałowałem trochę, że nie było na stanie żadnych karabinów wyborowych, ale może za parę dni to się zmieni.

    [​IMG]

    Mogłem się zabrać za pisanie do Chivaldori, nie zajęło mi to dużo czasu i około wieczora już wpisywałem ostatnie dane jakimi były sprawy czysto techniczne odnośnie wydatków, postępów najemników, jakie straty zadaliśmy siłom Deidranny do tej pory i jaka część kraju jest przez nas kontrolowana i jaka jest planowana do zajęcia w ciągu najbliższego tygodnia.

    [​IMG]
    Zielony- tereny kontrolowane
    Żółty- plany ofensywy na najbliższy tydzień.
    Czerwony- Tereny wroga
    ?- prawdopodobne rozmieszczenie patroli w tym rejonie.

    Miasta:

    Drassen:
    Kontrolowane: 100%
    Lojalność: 87%
    Dzienny dochód z kopalni: 9,048 $
    Milicja: Brak

    Omerta:

    Kontrolowane: 100%
    Lojalność: 100%
    Dzienny dochód z kopalni: brak
    Milicja: Baza rebeliantów

    [​IMG]

    [​IMG]

    [​IMG]

    I na sam koniec raport odnośnie sił Deidranny w Arulco. Może było nieostrożne jechać bez tych danych, ale szacunkowe liczby niewiele odbiegały od rzeczywistości.
    Uznałem, że wystarczy na razie tej lektury i pora się zajrzeć jak idzie trenowanie oddziałów. Zamknąłem laptopa i już miałem wstać gdy nagle zobaczyłem jak pękające doniczki na oknie oraz usłyszałem charakterystyczny, suchy klekot dla broni z rodziny kałasznikowa. Nie mógł być to ktoś od nas, bo strzały dobiegły z południa. Nie musieliśmy długo czekać na odpowiedź królowej…

    ____
    Krótko, bo nie mam niestety czasu, ale za to od nastepnego odcinka ciężkie walki o Drassen i kontratak z mojej strony ; )
     
  8. Goliat

    Goliat Forumowy Mędrek

    [​IMG]

    Wyzwolenie Arulco
    Odcinek 7.
    Odwet



    Kula, która właśnie świsnęła mi koło ucha była szczęściem w nieszczęściu. Intuicja mnie nie zawiodła i przeciwnik zaatakował od strony głównej drogi, zaraz przy wejściu do kopalni. Pewnie mieli rozkaz odzyskać ją za wszelką cenę, co by oznaczało wyparcie nas z jej obrębu i utrzymywanie go do nadejścia posiłków. Nie wiedziałem ilu żołnierzy nas atakuje. Bałem się tylko jednego. Co jeśli inne patrole skoordynują atak i zostaniemy okrążeni? Nie miałem czasu się teraz tym zajmować. Ważne było, żeby Hitman i Spider jak najszybciej dobiegli do wejścia kopalni. Sam z Irą niewiele tu zdziałam (dalej nie mogła do siebie dojść po poprzednich walkach i zostawiłem ją u Ojca Walkera, niespecjalnie liczyłem na nią w tej walce). W końcu wychyliłem się zza ściany i wyjrzałem przez okno. Nie widziałem nikogo! Wysokie zarośla stanowiły świetną osłonę dla napastników. Nie pozostało nic innego jak czekać, szczególnie, ze kiedy pisałem do Enrico nie zauważyłem jednej rzeczy… drzwi wyjściowe były zamknięte na klucz!* Owszem, właściciel sklepiku mówił coś do mnie godzinę temu, ale nie zwróciłem na to uwagi. Nie było czasu teraz wyważać drzwi, pozostało jedynie czatować przy oknach.



    Do tej pory nie wiem jak Spider się to udało, że tak błyskawicznie przebiegła kilkadziesiąt metrów, znalazła osłonę i jeszcze oddała strzał (1). Co prawda niecelny, ale nacierający żołnierz nagle przykucnął na wysokości kościoła. Widać było, ze znowu byli to słabo wyszkoleni rekruci. Natarcie środkiem drogi… jak dla mnie zbyt ryzykowne, wręcz bezsensowne. Niestety po stronie Deyny pojawiły się dwa spore problemy. Pierwszym był mały chłopiec, który nagle wybiegł zza rogu budynku i stanął bezpośrednio na linii ognia. Wiedziałem, że Spider nie zaryzykuje strzału, ale co zrobi przeciwnik? (2) Drugi problem był równie poważny. Do powstrzymanego żołnierza Deidranny dołączyła reszta oddziału. Trzech na jednego, na dodatek gdy Spider była uzbrojona w karabin powtarzalny nie rokowało niczego dobrego. Sytuacja wydawała się beznadziejna i nagłe pojawienie się Iry w drzwiach kościoła jej nie uratowało. Już miała jednego z nich na celowniku, nacisnęła spust i… nic się nie stało! Broń najzwyczajniej w świecie się zacięła. Ira po jednej z ostatnich walk otrzymała karabinek M1A1, na taką odległość wydawał się idealny, niestety Armia Arulco często jest wyposażona w muzealne egzemplarze broni i tym razem dało się to we znaki. W ostatniej chwili odskoczyła za ścianę, seria z pistoletu niemal ją sięgnęła. Później gdy z nią rozmawiałem, okazało się, że była przerażona. Sam się nie spodziewałem, że taki patrol będzie tak wyposażony. Pistolet Glock 18 z dołączoną kolba i trzydziesto trzy nabojowym magazynkiem stawał się niebezpieczną Bronia na małe odległości w rekach zdolnego strzelca. Szybkostrzelność tego potworka to ponad 1000 pocisków na minutę. Na szczęście ten Arulcanin kompletnie nie potrafił strzelać i większa część serii zniszczyła elewację nad wejściem do kościoła albo poleciała w niebo.


    Kilkadziesiąt metrów na południe Steroid również miał mnóstwo pracy. Nie dość, że osłaniał walczącą Spider, to jeszcze na dodatek ktoś próbował go oskrzydlić, zachodząc niedaleko budynku zarządcy kopalni. Gdyby ktoś spojrzał na tego osiłka w życiu by nie podejrzewał jakim refleksem dysponuje. Natychmiast odwrócił się w stronę przeciwnika i oddał dwa celne strzały, które powaliły go na ziemię. Była w tym również zasługa zdobytego na przeciwniku karabinu: FN-FAL. Celnością przewyższa większość broni tego typu i pomijając fakt, że jest zasilany amunicją karabinową. W tym przypadku efekt był niesamowity. Amunicja typu FMJ sieje spustoszenie w ciele człowieka nie wyposażonego w żadną osłonę. Mogłem sobie tylko wyobrażać jak Robek musiał się cieszyć ze swojej nowej zdobyczy, a im częściej trafiał, tym jego samopoczucie było lepsze, na czym mi niesamowicie zależało. (3)


    [​IMG]


    Niestety walka nie toczyła się tylko w tych dwóch miejscach. W końcu z zarośli wyskoczył strzelec, który omal nie trafił mnie na samym początku ataku. Roślinnośc w tym miejscu była tak duża, że nie miałem pojęcia ilu ich tam może siedzieć, więc od razu posłałem trzy krótkie serie w tamtym kierunku. Ku mojemu zdziwieniu trafiły dopiero pociski z tej ostatniej, reszta najwyżej przycisnęła ewentualnego przeciwnika do ziemi. (4) Ryzyko było ogromne, ale ubezpieczenie Spider było ważniejsze. Jak najszybciej udałem się do okien skierowanych na południe. Huston zaczynała już się wycofywać za budynek, ponieważ te kilka głazów przy drodze przestawały być skuteczną ochroną, szczególnie gdy Ira była bezsilna i dalej próbowała odblokować swój karabinek(5). Umożliwił jej to Hitman, który niewiadomo kiedy wyskoczył zza kamieni na prawo od budynku, którym siedział Steroid i oddał krótką serię kierunku przeciwnika, nawet celną(6). Był to też dobry znak. Oznaczało to, że nikt na wschodzie nas nie atakował.



    Trzech żołnierzy na środku drogi kontra ja i mój odział. Nadeszła chwila na kontratak. Niestety moje strzały były dość niecelne i raniłem jednego z żołnierzy Deidranny w ramię. (7)W chwili gdy Spider miała go dobić sama padła ofiarą strzelca. Na szczęście była to amunicja pistoletowa, a kamizelka balistyczna pochłonęła większą część energii, niestety ogłuszyło to ją na kilka dobrych chwil. Przeciwnik okazał się bezwzględny. Jak zdążyłem zauważyć dowódcą całego oddziału była osoba z Glockiem. Właśnie skończył przeładowywać broń i posłał śmiertelną serię w kierunku Spider. Ponad dwadzieścia pocisków o niesamowitym rozrzucie. Do tej pory nie wiemy jakim cudem Deyna dostała „tylko” dwa razy. Niestety ledwo to przeżyła. Gdy znowu Hitman i ja otworzyliśmy ogień, ona resztką sił chowała się za kościołem i zaczęła opatrywać rany.


    [​IMG]


    Nie zastanawialiśmy się długo. Hitman cały czas prowadził niezbyt celny ostrzał ze swojego AKMa, gdy Steroid kilkoma szybkimi skokami przemieścił się za budynek zarządcy kopalni. (8) Ja w tym czasie sprawdzałem co się dzieje na północy. Na razie było spokojnie, ale miałem złe przeczucie. Niemożliwe, żeby rzucili wszystkich do walki, szczególnie, że są w trochę beznadziejnej sytuacji. Ostrzał Hitmana zakończył się nie z powodu opróżnienia magazynka, a… kolejnego zacięcia! Po walce kazałem Steroidowi wyczyścić całe nasze uzbrojenie, a na przyszłość wywalić całą drugo wojenną i radziecką broń, bo nie ma z niej wielkiego pożytku. Na szczęście Robert wspomógł Hitmana i wymusił odwrót w kierunku pobliskiego lasu na zachód. Nie daliśmy im tej szansy, a właściwie nie dała jej Ira, która nagle wyskoczyła zza drzwi jak za pierwszym razem, ale jej karabinek tym razem wystrzelił. Strzał był bezbłędny. Trafiony dwoma szybkimi strzałami w plecy żołnierz padł na ziemię. Błąd popełniła pozostała dwójka, która chyba chciała jeszcze do niego doskoczyć i mu pomóc. Steroid nie marnował czasu. Jedna seria z FALa i walka dobiegła praktycznie do końca. Można powiedzieć, że wykończenie jednego z maruderów w krzakach na północ było czysta formalnością Sam wyszedł pod lufę. (9)


    Po kilku minutach ciszy zdaliśmy sobie sprawę, że to koniec walk na dzisiaj. Jesteśmy w Arulco trochę ponad dwanaście godzin, a już musieliśmy odbyć kilka walk. Nadszedł czas odpoczynku i szkolenia milicji. Zastanawiam się jeszcze jaki cel obierzemy po tym wszystkim. Czy szukać zaginionego pilota śmigłowca? A może zaatakować wyrzutnię rakiet SAM? Nie, Ira i Spider są w bardzo złym stanie. Przeniesienie operacji na zachodnie wybrzeże i zajęcie jeszcze jednej mało dochodowej kopalni, ale za to słabo chronionej w mieście Chitzena wydaje się być najlepszym rozwiązaniem. Dokonamy zwiadu, a przy okazji zdenerwujemy królową, że chodzimy po tym kraju jakbyśmy byli w domu. Trzeba tez odwiedzić Miguela i przekazać mu instrukcje jak jego ludzie mają działać. Oczywiście cały czas spodziewałem się ataków Deidranny, na dodatek następne na pewno będą ze zwiększoną siłą. Mam nadzieję, że do tej pory obrona miasta będzie przygotowana i stanie się w pewnym stopniu samowystarczalne.


    [​IMG]


    [​IMG]


    [​IMG]


    [​IMG]


    [​IMG]


    [​IMG]


    [​IMG]


    [​IMG]



    ____________________________________________________________________________________

     
  9. Goliat

    Goliat Forumowy Mędrek

    [​IMG]
    Wyzwolenie Arulco
    Odcinek 8.
    Wojna


    To był ciężki dzień, ale odnieśliśmy sukces. Wszyscy żyli, byli w jako-takim stanie, a przeciwnik otrzymał porządne straty. Natychmiast po strzelaninie rozpocząłem z Hitmanem szkolenie rebeliantów... Ciężko to nazwać szkoleniem. Praktycznie polegało to na wybraniu kilku w miarę młodych i sprawnych ludzi, którzy wiedzą jak należy trzymać broń i oddać strzał. Niestety na więcej nie było czasu, sami musieli potem zadbać o doświadczenie. Na szczęście większość sprzętu pochodziła od martwych przeciwników w całym mieście, a także i mieszkańcy Drassen mieli trochę broni przy sobie. W tym kraju było jak na Dzikim Zachodzie. Każdy musiał potrafić o siebie zadbać. Jak z armią się nie zadzierało, bo całe miasto mogło przez to źle skończyć, to odnośnie licznych bandytów, a nawet czasem wędrujących niedaleko stąd dzikich kotów nie czuto najmniejszego respektu i nikt się nie zastanawiał, żeby na powitanie wyciągać broń w takich sytuacjach.

    Niestety nawet zbiórka tych ludzi potrzebowała czasu i pewnych środków. Nasza piątka nie miała szansy utrzymać całego miasta, a jedynie rejon kopalni. Przeciwnik zdawał sobie z tego sprawę. Niecałą godzinę po naszym ostatnim zwycięstwie do środkowej części miasta wkroczył patrol Armii Arulco, prawdopodobnie o podobnej sile jaki niedawno odparliśmy. Sam nie spałem z Hitmanem całą noc planując nasz następny ruch, czyli odbicie utraconych ziem i obstawienie ich milicją. Kwestią czasu było kiedy lotnisko upadnie. Oznaczało to również, że dostawa sprzętu zamówionego wczoraj przepadła. Samolot albo został odesłany, albo skonfiskowano towar. Naszym priorytetem było osiągnięcie miażdżącej przewagi nad nieprzyjacielem, żeby nadwyrężyć jego morale. Przewaga 3:1 podczas następnego ataku powinna wystarczyć.

    [​IMG]
    Sytuacja w ciągu ostatnich godzin​

    Myślałem, ze będzie gorzej. Zwiadowcy donosili o sporych oddziałach maszerujących w rejonie miasta, co oznaczało tylko jedno: szturm z kilku stron. O dziwo do niczego takiego nie doszło. Oddziały zostały rozproszone po całym terenie i zaostrzyły kontrolę poza obrębem Drassen. Widać Deidrannie nie chodziło o natychmiastowe unicestwienie nas, a danie do myślenia obywatelom co sądzi o takim postępowaniu. To był wielki błąd, który od razu wykorzystaliśmy. O 19:05 2. dnia operacji w Arulco rozpoczęliśmy zmasowany atak. Chwilę potem żałowałem trochę, że wziąłem ze sobą milicję. Z jednej strony nabiorą doświadczenia, z drugiej przez brak dyscypliny narobią mnóstwo hałasu, my byśmy tym się zajęli na spokojnie. W końcu postanowiłem wykorzystać ich w tym ataku ze względu na stan zdrowia Iry i Spider. Tym razem będą trzymały się z tyłu, a my będizemy pomagać naszym sprzymierzeńcom jak tylko potrafimy.

    Plan nie należał do skomplikowanych. Wszyscy mieli przeć naprzód niczym Armia Czerwona i wykorzystywać przewagę liczebną. Niestety rozmowa z dowódcą całej tej bandy spełzła na niczym. Był to zwykły rolnik i nic nie wiedział o wojaczce, a został dowódcą dlatego, że miał szacunek pośród mieszkańców. Nic, jakoś musieliśmy sobie poradzić.
    [​IMG]
    Plan ataku​

    Przeciwnik pozwolił dość głęboko nam wejść w terytorium, niemal do wysokości baru na południu i fabryki Doreen. Nie podobało mi się to, dlatego trzymałem się ze swoimi ludźmi z tyłu. Była to dobra decyzja, bo najbliższe 3 minuty okazały się być jedną z największych jatek jakie w życiu widziałem (a było ich niemało). Nie wiem do tej pory, która strona pierwsza wystrzeliła, ale kule zaczęły latać dosłownie wszędzie. Była to raczej zasługa ilości ludzi na małej przestrzeni niż ich broni. Większość "wyzwolicieli" jak się zaczęli nazywać nasi sojusznicy była wyposażona w rewolwery, przestarzałe pistolety, niektórzy w karabin albo strzelbę, nic z możliwością strzelania seriami. Po prostu każdy strzelał jak mu się żywnie podobało. Niektórym nawet udało się trafiać, niestety ostrzał był mało skuteczny, ponieważ większość używała amunicji typu JHP siejącej spustoszenie gdy przeciwnik nie posiada żadnej osłony (dlatego była skuteczna w polowaniach na zwierzęta), ale gdy żołnierz miał na sobie np. kamizelkę balistyczną, amunicja ta stawała się niemal bezużyteczna. Przeciwnik mógł otrzymać nawet kilka takich strzałów i w końcu stracić przytomność z powodu wysiłku jego organizmu. Może nie zadawały te pociski śmiertelnych ran, ale uderzenie nimi było dość bolesne i w końcu przebijały wkłady kamizelek. Jakimś cudem tej watasze udało się zabić przednią straż w Drassen, mimo tego, ze wystrzelali mnóstwo amunicji i poderwali garnizony chyba nawet w samej Medunie. Po czasie nawet udało się oskrzydlić przeciwnika na lewej flance, co mnie mile zaskoczyło.

    [​IMG]
    Milicja "w akcji"​

    Po pierwszej wymianie ognia uznałem, że czas na nas. Ira i Spider zostały w tyle z apteczkami w pogotowiu gdyby trzeba było opatrzyć rannych, a my ruszyliśmy naprzód. Zajęliśmy centralną pozycję w okolicach fabryki. Gdy reszta będzie przygniatać wojsko Deidranny ogniem, my po prostu będziemy podchodzić ich jak najbliżej się da i unicestwiać stanowiska obrony. Muszę przyznać, że jakby ktoś z góry zrobiłby nam zdjęcie to komicznie by to wyglądało. Aż się prosiło żeby wrzucić między nas wszystkich granat... dopiero po walce się okazało, że przeciwnik nie był w nie wyposażony (na szczęście). Staraliśmy się trzymać ich na dystans i co jakiś czas któryś z nas oddawał strzał. Najczęściej celny, sam mogłem być z dumny z krótkiej serii jaką oddałem do nieprzyjaciela. Niestety na miejsce jednego pojawiał się następny, było pewne, że do miasta wkroczyło zdecydowanie więcej ludzi niż zaatakowało kopalnię.

    [​IMG]
    Niestety nie obyło się bez ofiar.​

    Nieprzyjaciel również potrafił czasem zaskakiwać. Jeden z rebeliantów dostał precyzyjny strzał w głowę, nie miał szans. Na szczęście przed następnym strzałem powstrzymał go Steroid dwoma strzałami ze swojego FALa. Coraz bardziej mu zazdrościłem tego karabinu, po prostu niesamowicie się sprawdzał w tych warunkach i nawet przy mechanicznych przyrządach celowniczych oddanie dwóch szybkich i celnych strzałów nie było trudne, choć należy również pamiętać, że Robek był bardzo dobrym strzelcem.

    Wyeliminowanie tego żołnierza okazało się być punktem zwrotnym w całej potyczce. Najlepsze uzbrojenie i wyszkolenie, a następnie panika innych świadczyła, że był to dowódca zgrupowania. Wszyscy rzucili się nagle do ucieczki w kierunku czynnej części lotniska, mając nadzieję, że nie odważymy się ruszyć dalej.
    [​IMG]
    Steroid w akcji​

    Niestety przeciwnik bardzo szybko się zreorganizował i postawił ostatnią linię obrony przy ostatnim budynku w sektorze. Dalej na północ była już tylko droga do lotniska. Zdziwiłem się trochę, że uciekli do tego niewielkiego zagajnika, za którym była już tylko otwarta przestrzeń. Na ich miejscu ruszyłbym na północny wschód w kierunku wraków i zniszczonego pasa startowego. Na szczęście przeciwnik postąpił nam na rękę. Wystarczyło go teraz sukcesywnie wypierać na północ, więc wydałem dowódcy oddziału zmasowany atak. Niestety amunicja była na wykończeniu, walkę należało szybko zakończyć. Z pomocą przyszli Hitman i Steroid, którzy kilkoma seriami powalili jednego żołnierza, a reszta w popłochu się wycofała, przy okazji rzucając na ziemię swoją broń. Teren był zdobyty.
    [​IMG]
    Jedno z ostatnich starć​

    Niestety nie mogliśmy spocząć na laurach. Do zajęcia pozostało jeszcze lotnisko. Przyjrzałem się uważnie kilku żołnierzom podczas walki. Widać było, że wcześniej już walczyli, jak się okazało są dawnymi wojskowymi i wcześniej służyli po stronie Deidranny. Wątpiłem na początku w ich lojalność, ale okazało się, że sami byli oskarżeni o zdradę, przez to wtrąceni do więzienia, a ich rodziny wymordowano. Niedawno wyszli na wolność i pragnęli zemsty, a my im mogliśmy w tym pomóc. Natychmiast ruszyliśmy na północ, miałem przeczucie, że odbijemy miasto, następnie szybko zbierzemy nowych rekrutów, a ja ze swoim oddziałem wyruszę na zachód, w kierunku następnej kopalni w Chitzenie, dzięki temu w przeciągu niecałego tygodnia północna część kraju będzie nasza.

    [​IMG]
     
  10. Goliat

    Goliat Forumowy Mędrek

    [​IMG]
    Wyzwolenie Arulco
    Odcinek 9.
    Naprzód!

    Odpoczynek był krótki, istniała niewielka szansa, że oddziały, które zajęły lotnisko w Drassen jeszcze nie były przygotowane do obrony. Na pewno usłyszeli strzelaninę, ale widząc jak tutejsza armia jest zorganizowana istniała szansa na pomyłkę z ich strony (choć fakt, zależało to od szczęścia, sami niedawno przecież daliśmy się zaskoczyć kiedy wyskoczyli na nas z lasu, właśnie na tym lotnisku). Przejęcie tego miejsca jak najszybciej było bardzo ważne. Zdążyłem się dowiedzieć, że żaden samolot jeszcze na nim nie lądował od naszego przyjazdu do tego kraju, więc istniała szansa, ze dostawa broni zamówionej niedawno przeze mnie ciągle była aktualna.

    Plan ataku znowu nie należał do skomplikowanych, a po raz kolejny przewaga liczebna byłą naszym atutem. Kilku bojowników sprawiało pozytywne wrażenie i potrafiło posługiwać się bronią i oni właśnie mieli iść z nami na przodzie. Z mojego oddziału jedynie Ira i Spider znowu były wyłączone ze względu na ich stan.

    [​IMG]
    Plan ataku
    Najważniejsze podczas pierwszej fazy ataku była szybka eliminacja przeciwnika wzdłuż drogi prowadzącej do lotniska. Jeśli zdążyliby oni zareagować, cała akcja mogła się szybko zakończyć. Na szczęście dysponowali sprzętem porównywalnym do rebeliantów, a szansa, że ktoś z czymś mocniejszym jak broń automatyczna będzie patrolować ten teren była znikoma. Zauważyłem, że Armia Arulco lepiej uzbrojone jednostki trzyma przy ważniejszych punktach w danym sektorze (jak tu przykładowo obszar głównego hangaru i bramy wjazdowej). Do pierwszego starcia doszło na zachód od nas, gdzie było główne skrzyżowanie. Nasi ludzie zareagowali błyskawicznie, a przy okazji strzelali bardzo celnie. Po kilku sekundach dwóch przeciwników padło i pozwoliło to reszcie ruszyć dalej naprzód, ponieważ lewa flanka była obstawiona. Swoją drogą i tak byłem zaskoczony tym wydarzeniem. Przede wszystkim w tym sektorze znajdowały się kobiety, ale jak się przekonywałem z każdą sekundą, to w tym kraju są one ze stali i płeć nie ma tu znaczenia. Chęć wyzwolenia kraju spod dyktatury była ponad wszystkim.

    [​IMG]
    Zabezpieczenie lewej flanki

    Chwilę później zauważyłem, że najbardziej narwany człowiek ze wszystkich bojowników nagle wyrwał przed wszystkich i zaczął biec na drugą stronę drogi. Uznałem to za szaleństwo, ponieważ w tych krzakach niewątpliwie czaił się przeciwnik, już zdążyły paść z tamtej strony strzały. Tego osiłka to ani trochę nie przerażało. Sam był chyba większy od Steroida, po prostu góra mięśni, a strzelba w jego ręku wyglądała jak pistolet na wodę. Jego utrata na pewno byłaby bolesna, ponieważ nikt podczas poprzedniego ataku nie pomagał nam jak on, właśnie dlatego dostał awans. Nie zastanawiając się nawet przez chwilę od razu odbezpieczyłem SIGa i puściłem kilka serii w kierunku owych zarośli, żeby go osłaniać. Jak się potem okazało nie był to atak samobójczy. Zatrzymał się na środku drogi, wyciągnął granat odłamkowy i natychmiast go tam rzucił. Chwilę później sam został postrzelony w ramię, ale w cale się tym nie przejął i jak najszybciej zaczął uciekać w naszą stronę. Przeciwnik jakby nie zdawał sobie sprawy co się stało do samego końca. Nagle granat wybuchł i dziesiątki odłamków zaczęły latać we wszystkich kierunkach. Sam Rambo jak zaczęliśmy mówić na naszego osiłka po całej walce cudem uniknął jednego z nich gdy wskakiwał za drzewo. Gość był odważny, owszem, ale jednocześnie głupi. Jeśli będę chcieć mieć z niego pożytek, trzeba będzie nauczyć go dyscypliny i mówienia o takich akcjach, bo kiedyś może się to bardzo źle dla niego skończyć. Sam atak okazał się być wielkim sukcesem. Udało się przeżyć tylko jednemu żołnierzowi pod samym ogrodzeniem, ale jego dni też były policzone.

    [​IMG]
    Rambo w akcji

    Nadszedł czas na zajęcie najważniejszego miejsca w całym sektorze jakim była brama wjazdowa. Gdy zajmiemy ten punkt, to obrona przeciwnika się załamie i będzie zmuszony do ucieczki. nie miał aż tyle wojska, żeby trzymać odwody, choć na ich miejscu raczej starałbym się nas zwabić do hangarów i budynków gospodarczych, ale to też oznaczałoby zamknięcie sobie drogi ucieczki w razie niepowodzenia. Jedno jest pewne, Armia Arulco to nie samobójcy.

    Pierwszy ruch należał do przeciwnika. Kobieta, która nagle wyskoczyła zza tablicy informacyjnej, że wjeżdża się na teren lotniska padła natychmiast po strzale jednego z rebeliantów. Następny, który potrafił strzelać. Postanowiłem, że zaatakujemy dwiema grupami, jedna od lewej, druga od prawej. Grupa atakująca z prawej strony miała nas na początku osłaniać, ponieważ bardzo łatwo mogli zostać zaskoczeni przez ewentualny kontratak od strony budynku pod ogrodzeniem. O ile dobrze pamiętam była to strażnica lokalnego garnizonu.

    Śmierć tej kobiety zdecydowanie obniżyła morale przeciwnika, kilku żołnierzy nagle zaczęło się wycofywać. Większość zrobiła to nawet się nie zastanawiając, tworząc świetny cel pod szlabanem. Zbieranie się w nawet niewielkie grupy jest idiotyzmem... chwilę później zauważyłem, że rebelianci robią podobnie i zamiast tworzyć w miarę składną i szeroką tyralierę, to ustawiali się w linii lub jeden za drugim. Fakt, teren na jakim operowaliśmy był niewielki, ale broń automatyczna lub co gorzej granat mógł w jednej chwili przechylić szalę zwycięstwa na stronę przeciwnika.

    [​IMG]
    Pierwsza faza walk o bramę wjazdową


    Ja, Hitman i Steroid ruszyliśmy naprzód. Uznałem, że nie możemy zmarnować okazji jaką stworzył nam przeciwnik. Steroid jedną, krótką serią powalił kolejnego wroga, a zanim kolejny się zdążył zorientować co się dzieje, ja wkroczyłem do akcji. Natychmiast wymierzyłem i oddałem tylko jeden strzał w kierunku żołnierza przy szlabanie. Sam byłem zaskoczony gdy się okazało, że wymierzyłem idealnie i trafiłem w głowę. Nie miał najmniejszych szans i podzielił los swojego kompana. Sama brama wjazdowa była w tej chwili praktycznie niebroniona, a ponieważ oddziały na lewej flance już zaczynały ją osiągać, postanowiłem, że zabezpieczymy ich atak od prawej strony i wyeliminujemy ewentualne zagrożenie ze strony przeciwnika w strażnicy.

    [​IMG]
    Druga faza walki bramę wjazdową

    Jak się niedługo później okazało, miałem rację i żołnierze Deidranny szykowali na nas mały kontratak. Łącznie trzech żołnierzy. niby niewiele, ale wejście w odpowiednim momencie mogło się źle dla nas skończyć. Gdybyśmy zareagowali kilkadziesiąt sekund później byłoby za późno. Sami się dopiero co zbierali pod drzewem niedaleko budynku. Tym razem pierwsze skrzypce grali Steroid i Hitman, którzy ranili kilku z nich, a jednego zdołali zabić. Sam opróżniłem swój magazynek, ale bez większego efektu. Jak się później okazało obaj, którzy uciekali na północ wykrwawili się na śmierć. Zdołali przejść kilkadziesiąt metrów, a ponieważ nie mieli żadnych środków medycznych, nie mieli szans.

    [​IMG]
    Drużyna w akcji

    Kazałem natychmiast rebeliantom zająć pozycje wzdłuż ogrodzenia i na bramie wjazdowej. Uznałem, że resztą zajmę się ja i Steroid. Hitman w tym czasie nas osłaniał, a Spider i Ira zaczęły opatrywać rannych. Jak się okazało tylko 3 naszych ludzi zostało lekko rannych, a więc efekt akcji był o wiele lepszy od poprzedniego. Natychmiast ruszyliśmy w kierunku hangaru, gdzie niedawno rozmawialiśmy z mechanikiem o imieniu Waldo, który powiedział nam o pilocie ukrywającym się na okolicznych bagnach. Ku mojemu zaskoczeniu jeden z obrońców stał tuż przy awionetce i wydawało się, że nie wie, że w ogóle toczy się walka. nie wiem, może był aż tak przerażony lub coś w tym stylu. Steroid się nie zastanawiał i oddał celny strzał. FN-FAL było naprawdę zabójczą bronią. Tradycyjnie dokonaliśmy sprawdzenia całego terenu, lotnisko było nasze, a oznaczało to, że całe Drassen odbite. Natychmiast rozkazałem zając stanowiska obronne, wyznaczyłem dowódców drużyn, oraz przydzieliłem awanse. Wolałem nie polegać na tutejszych ludziach, chyba, że zasłużyli na to w walce, jak Rambo. Z bieżącego stanu osobowego wynikało, że w na lotnisku będzie 6 rebeliantów i po 5 w pozostałych sektorach. Musiało to na razie wystarczyć. Naszym priorytetem było teraz zajęcie kolejnej kopalni, ponieważ niedługo trzeba będzie opłacić najemników. Steroid, Spider i Hitman nie pracowali niestety za darmo, a miałem złe przeczucia, ze któreś z nich zażąda podwyżki za swoje usługi...

    [​IMG]
    Ostatnia walka w Drassen

    Tereny jakie zajęliśmy w ciągu ostatnich dwóch dni może nie były imponujące, ale siły rebelii w tym kraju nigdy tyle nie osiągnęły. Dwa miasta w tym jedna kopalnia i możliwość rekrutacji kolejnych ludzi. To na pewno był sukces. Jak dobrze pójdzie za kilka dni padnie Chitzena, a potem trzeba będzie się zająć ważniejszymi i większymi miastami w głębi kraju. Po drodze planowałem wstąpić do kwatery głównej Miguela i zdać mu raport. Może kolejny bojownik do nas dołączy, podobnie jak Ira. Zastanawiałem się nad mailem do Enrico, ale uznałem, że nie ma na to czasu. Po drodze do Chitzeny znajdowało się jeszcze miasto San Mona. Po zamknięciu kopalni w tym mieście Deidranna kompletnie straciła nim zainteresowanie. Z tego co zdążyłem się dowiedzieć jej wojska omijają to miejsce, jedynie zaglądają czasem na teren starej kopalni, która jest praktycznie poza miastem. Sama San Mona należała teraz do bossa mafii, Kingpina. Nim tez planowałem się zająć, ale później. W samej San Monie może uda się nam na razie odpocząć, zarobić wykonując drobniejsze zdania, oraz... zabawić się. Trzeba było też dbać o morale oddziału.

    [​IMG]
    Arulco po dwóch dniach od lądowania najemników




    Aaa i Zarek:

    Odcinki ostatnio pojawiają się rzadziej, bo skupiłem się na AARze w HoI2, a tu rzeczywiście jest cicho i spokojnie, to nie ma aż takiej mobilizacji do pisania, choć fakt, to trochę dziwne, ze częściej mi ludzie piszą "Kiedy odcinek w JA2!?" na gg niż tu, na forum :)
     
  11. Goliat

    Goliat Forumowy Mędrek

    [​IMG]
    Wyzwolenie Arulco
    Odcinek 10.
    Na zachód

    Ostatecznie zdecydowałem się przeczekać jeszcze jeden dzień w Drassen i odeprzeć ewentualne kontrataki Deidranny. W tym samym czasie cały czas szkoliliśmy nowe oddziały, żeby na każdą część miasta przypadało co najmniej 10 bojowników. Mieszkańcy miasta sami się zgłaszali do walki, niestety większość z nich to byli zwykli rolnicy. Nie brakowało im na pewno odwagi, niestety obawiałem się, że może to nie wystarczyć. Niestety nie miałem wyjścia i zmuszeni byliśmy wyruszyć dalej.

    [​IMG]
    Nowe oddziały podczas szkolenia

    Zgodnie z planem najpierw postanowiliśmy zameldować się u Miguela w jego kwaterze i złożyć mu niewielki raport z postępów naszych działań. Samo wejście do bunkra jak zwykle nie rzucało się w oczy. Tym razem znałem już procedury jakie się odbywają i wraz z całą drużyną zszedłem na dół. Mimo późnej godziny Miguel ciągle był na nogach.

    Rozmawialiśmy jakiś czas. Okazało się, że żywność i leki od ojca Walkera już częściowo dotarły do rebeliantów, a dobrym znakiem było to, że żaden transport nie został powstrzymany przez patrole Królowej. Zauważyłem też, że w bunkrze znajduje się więcej ludzi, a więc i rekrutacja po stronie Miguela się zwiększyła i mieszkańcy okolicznych wiosek również się do nas przyłączają. Był to dobry znak. Niestety nie obyło się bez złych wieści. Dzień wcześniej, a więc wtedy kiedy planowo mieliśmy tędy przechodzić, zajęta została zachodnia część Omerty. Przez chwilę martwiłem się o Fatimę i małego Paco, ale okazało się, że są też tutaj i nic im nie grozi. Silny patrol zajął ten teren, a Miguel nie podjął walki, ponieważ bał się odkrycia kryjówki rebeliantów przez Deidrannę. Wiedział, ze ich szukają, dlatego priorytetem była eliminacja tych oddziałów.

    Nasz oddział powiększył się o nowego członka. Był nim Dimitri, człowiek, który pilnował wejścia do bunkra kilka dni temu. Ira mówiła, że nie należy do najrozsądniejszych ludzi i często bywa rozkojarzony, ale potrafi walczyć i na pewno strzela lepiej od niej. Sam był uzbrojony w potężny pistolet Desert Eagle, kaliber .357. Mimo potężnej siły ognia i tak był nieprzydatny na duże dystanse, dlatego dodatkowo dostał karabin Arisaka, który Hitman nosił na plecach od kilku dni.
    Ponieważ było już późno i byliśmy zmęczeni, postanowiliśmy odpocząć i rano wyruszyć do Omerty.

    [​IMG]
    Dimitri


    Jak zwykle zanim rozpoczęliśmy akcję, stworzyliśmy ogólny plan działania i staraliśmy się go potem trzymać. Biorąc pod uwagę, ze przeciwnik ma przewagę liczebną, postanowiliśmy podzielić się na dwa zespoły. W I byłem ja, Steroid i Spider, w II Hitman, Ira i Dimitri. Mieliśmy równolegle sprawdzać teren i budynki, w których prawdopodobnie ukrywał się przeciwnik. Z góry założyliśmy, że nie należy się go spodziewać w lesie na południowy-zachód, ponieważ w mieście znajdowało się mnóstwo dogodnych stanowisk ogniowych. Jak się później okazało, była to pomyłka...

    [​IMG]
    Plan ataku

    Do walki doszło niemal od razu. Przeciwnik akurat był odwrócony do nas plecami. Przez chwilę zastanawiałem się, czy nie zakraść się do niego i nie zaatakować nożem, ale wolna przestrzeń jaka nas dzieliła od niego była zdradliwa i niewykluczone, że ktoś obserwował te budynki z drugiej strony ulicy. Po za tym liczyłem na to, że przeciwnik dalej stosuje taktykę zmasowanego ataku na daną pozycję jeśli tylko usłyszy jakieś strzały. Były to przyzwyczajenia z walki z rebeliantami i bezlitośnie to wykorzystywaliśmy. W końcu postanowiłem przymieryć... Dwa szybkie strzały natychmiast go powaliły na ziemię. Uznałem, że warto ze Spider obserwować jeszcze tą ćwiartkę terenu, kiedy Steroid podbiegł do budynku tuż obok nas i miał sprawdzić, czy nikt nie czai się po drugiej stronie drogi.

    [​IMG]
    Początek walki

    W tym samym czasie doszło również do pierwszego kontaktu z wrogiem na południu od naszej pozycji wyjściowej. Gdy Hitman z Dimitrim ruszali naprzód, Ira została trochę z tyłu i sprawdzała teren za niewielkim magazynem obok nich. Wtedy rozległy się pierwsze strzały u nas. Natychmiast zza winkla wyskoczył pod lufę Iry jeden z żołnierzy Deidranny. Sam zamarł ze strachu i nawet nie zdążył podnieść broni. Ira wymierzyła i... Klik! Broń znowu się zacięła. Panicznie nacisnęła spust jeszcze kilka razy, w końcu zamek zaskoczył, ale strzał był bardzo niecelny, pomimo minimalnej odległości. Jej okrzyk zawodu było słychać aż po naszej stronie, ale i tak doszło do czegoś nieoczekiwanego. Ten nieszczęśnik zamiast samemu wystrzelić, schować się, zrobić cokolwiek, cały czas stał. Ira cały czas przerażona oddała jeszcze dwa strzały, tym razem oba celne, w klatkę piersiową. Przeciwnik padł martwy. Dimitri od razu wyskoczył zza rogu budynku i zaczął obserwować lasek na południu, a Hitman ruszył na zachód. Ira go ubezpieczała.

    [​IMG]
    Ira miała szczęście

    Kiedy Dimitri z Hitmanem zabezpieczali teren, Steroidowi praktycznie weszła na cel kolejna przeciwniczka. Szybko wymierzył i oddał strzał w jej kierunku. Trafił ją idealnie w brzuch, ale przeżyła. Ostatkiem sił zaczęła uciekać wzdłuż drogi i straciliśmy ją z oczu. Jak się potem okazało miała na sobie kevlarową kamizelkę, fakt, dość zniszczoną, ale wystarczyła na przynajmniej częściowe powstrzymanie pocisku z broni Steroida. Sama widać była bardzo czujna, bo nie pozwoliła już na drugą przymiarkę i natychmiast schowała się za budynkiem. Uznaliśmy, że trzeba obstawić tą ulice i unikać już takich niespodzianek. Ja zacząłem zachodzić ją od południa, kiedy to Steroid bardzo powoli podchodził do drugiego budynku po naszej stronie i miał obserwowac teren z jego wnętrza. Był tak zrujnowany, ze od strony drogi nie miał praktycznie ścian, przez co stanowił świetne stanowisko obserwacyjne, szczególnie na dalsze skrzyżowanie prowadzące do naszej niedawnej strefy lądowania.

    [​IMG]
    Steroid w akcji

    Jak się chwilę później okazało, żołnierz raniona przez Steroida jakieś pół minuty temu ledwo co klęczała na drodze. Już zacząłem do niej celować, żeby ją dobić gdy nagle poczułem pieczenie na lewym ramieniu... Nagle usłyszałem krótki okrzyk Spider: "O Boże, dostałeś!". Na szczęście było to tylko draśnięcie, ale jakby strzelec bardziej się przyłożył mogło być bardzo źle.

    Natychmiast padła seria z budynku, w którym się znajdował Steroid. Ostrzelał on żołnierza, który mnie trafił. Popełnił on kolosalny błąd, ponieważ wstał i nagle zaczął biec w stronę rannej na ulicy. Pewnie chciał ją jak najszybciej chwycić i się schować przed nami. Nie daliśmy im tej szansy. Natychmiast wymierzyłem i puściłem dwie krótkie serie w ich kierunku. Jeden ze strałów trafił w głowę. On padł kilka metrów od niej, nie było mi ich szkoda. Widząc do czego byli zdolni w tym kraju uznałem, że nie ma sensu się nad nimi rozczulać i tylko wykonywać swoją pracę. Swoją drogą zauważyłem, że gdy każdy z nas pozbywał się tych szumowin, to czuł się jakby lepiej.

    [​IMG]

    Na południu sytuacja byłą równie dramatyczna. Na szczęście Hitman zajął bardzo dobrą pozycję i nie pozwalał przeciwnikowi na wbicie klina między nas. Pierwszy przeciwnik wybiegł z pomiędzy budynków na zachód od nich. Zanim się zorientował kto go trafił, padł na ziemię. Dimitri w tym samym czasie osłaniał wszystkich na południu i powoli kierował się w stronę jednego z budynków. Hitman natomiast powoli przemieszczał się do przodu.

    Nadszedł czas najtrudniejszej walki o budynek w centrum sektora. Praktycznie zachodziliśmy go już z trzech stron. Nagle zza jednej ścian wyskoczył następny żołnierz. Steroid nie dał jej najmniejszych szans. W tym samym czasie z drugiej strony padły strzały w kierunku Hitmana. Seria na szczęście buła niecelna, ale musiał się on wycofać o kilka metrów, ja go osłaniałem. Do tej pory nie wiem jakim cudem ten osiłek przeżył 4 trafienia i jeszcze zdołał się schować z powrotem w tym przeklętym budynku. Jeszcze dziwniejsze było dla mnie to, że po prostu wyszedł z drugiej strony wprost pod lufę Roberta. Może dlatego, że został dość poważnie ogłuszony przez mój atak, kamizelka mogła powstrzymać kule, ale ból musiał być nie do zniesienia. Zauważyłem również, ze dość poważnie krwawił z ramienia. Padł dość szybko, a my mogliśmy dalej kontynuować atak.

    [​IMG]

    Hitman cały czas bardzo skutecznie osłaniał nas na południu, także pomógł Dimitriemu szybko wskoczyć do budynku kilkadziesiąt metrów przed nimi. Sam prując nieustannie krótkimi seriami powalił kolejnego przeciwnika, niestety nie zauważył, że jeden podczas ataku znowu schował się w centralnym budynku i zaczął go szybko ostrzeliwać. Na szczęście osłona była wystarczająca, a sam natychmiast został przygwożdżony przeze mnie. Ukrył się za gruzem i nie było szansy go spokojnie zaatakować z tej strony. Cała nadzieja znowu byłą w Steroidzie, który miał być osłaniany przez Spider na skrzyżowaniu i przeze mnie pod drzewem. Sam musiał szybko przebiec środek drogi, co było bardzo ryzykowne, ale nie było innego wyjścia. Zrobił to kilkoma szybkimi susami i gdy już miał wyskoczyć zza drzwi i zaatakować przeciwnika, ten nagle wychylił się i zaczął rozglądać. Nie mogłem zmarnować tej sytuacji. Jedna trzystrzałowa seria i było po nim.

    [​IMG]


    Chwilę przed tym wydarzeniem Hitman wraz z Dimitrim wywabili kolejnego przeciwnika. Guzzo specjalnie narobił dużo hałasu w budynku, w którym się znajdował, ponieważ chciał zwrócić uwagę ewentualnego przeciwnika w tej okolicy. Jak na życzenie właśnie jeden wyskoczył zza rogu tuż pod lufę Hitmana, który również celował w kierunku wspomnianego wcześniej budynku. Zaskakiwała nas dezorganizacja tych ludzi. Hitman sam załatwił trójkę, która wychodziła tylko pod celownik. Jak się potem okazało nie mieli ze sobą radiostacji i prawie w ogóle się ze sobą nie porozumiewali. Jednym słowem walczyli indywidualnie... nawet nie wiedziałem czy istniał taki termin na współczesnym polu walki.

    [​IMG]

    Byliśmy pewni, że wyeliminowaliśmy większość przeciwników. Hitman natychmiast wraz z Dimitrim zajęli budynek w centrum. Dopiero teraz sobie przypomniałem, że tam spotkaliśmy Fatimę i kiedyś to był dom jej rodziny. Sami ze Steroidem ruszyliśmy powoli na zachód, sprawdzając każdy budynek. Miałem dziwne przeczucie, że jeszcze ktoś się na nas tutaj czai. Nie myliłem się. Przy zachodnim krańcu miasta znajdowały się zasieki. Popełniliśmy błąd i ruszyliśmy do nich obaj, kiedy jeden powinien osłaniać drugiego. Mogło się to skończyć tragicznie dla Steroida, ale strzał w jego kierunku był bardzo niecelny i jedynie drasnął go w nogę. Sam Robert jakby nawet tego nie poczuł.

    [IMG]http://i865.photobucket.com/albums/ab213/PanGoliat/Jagged%202/odc%2010/12.png[/IMG]

    Jak najszybciej sprawdziliśmy wszystkie ciała w poszukiwaniu przydatnego sprzętu, niestety większością były przestarzałe i zniszczone pistolety, całkowicie dla nas nieprzydatne. Również nie znaleźliśmy przydatnej amunicji, jedynie Hitman trafił na jeden magazynek pasujący do jego broni, czyli kal. 7,62x39 mm. Ira i Spider szybko zakleiły nasze powierzchowne rany i jak najszybciej wyruszyliśmy do Chitzeny. Niestety z powodu późnień na pewno nie zatrzymamy się w San Monie, ale na Kingipna tez niedługo nadejdzie pora...
     
  12. Goliat

    Goliat Forumowy Mędrek

    Oj nie, tu system trafień jest inny (dlatego Spider trzymam na uboczu po tym jak dostała dwa razy. Jeszcze raz i padnie trupem).. Dojdzie seria i gość pada trupem. Teraz miałem jedynie problem z jednym osiłkiem co miał HP jak Steroid. Jego powaliła dopiero poprawka :)

    Zresztą mały dodatek do AARa, czyli obecny sprzęt i główne uzbrojenie najemników (z wyjątkiem Dimitriego, bo on był przedstawiony wyżej).
    Mój błąd, Hitmanowi wymieniłem klona kałacha na AKM. Kaliber ten sam, a ma trochę lepsze osiągi i był w lepszym stanie.

    [​IMG]

    [​IMG]

    [​IMG]
     
  13. Goliat

    Goliat Forumowy Mędrek

    [​IMG]
    Wyzwolenie Arulco
    Odcinek 11.
    Na zachód c.d.

    Zanim wyruszyliśmy dalej, otrzymałem niepokojące wieści od posłańca wysłanego przez Miguela. Dogonił nas tuż za wyjściem z miasteczka. Był to mały chłopiec, pamiętałem go. Był to syn Fatimy, Paco, którego poznaliśmy w Omercie kilka dni temu. Ledwo co oddychał, ale trzymał w dłoni małą karteczkę. Wziąłem ją od niego i poprosiłem Spider, żeby dała mu wody i jakiś batonik energetyczny, zasłużył.

    Niestety wieści nie były zbyt dobre. Kilka dużych formacji zmierzało do Drassen, najwyraźniej Królowa nie chciała odpuścić tego miasta i dalej wierzyła, że zniszczy partyzantów. W sumie miała rację, upadek Drassen definitywnie oznaczałby koniec grupy Miguela, a także i nas. Odcięci od zaopatrzenia, srebra z kopalni musielibyśmy walczyć skrycie po lasach i wzgórzach. Nie można było na to pozwolić, dlatego podjąłem decyzję, że Dimitri wróci do Drassen, zorganizuje obronę i w razie czego będzie szkolił nowe oddziały. Był to człowiek o wielkim sercu i oddałby wszystko dla zwycięstwa, ale nie znał się za bardzo na dowodzeniu. W sumie wysłałem go dlatego, że bez niego mogliśmy się spokojnie obejść w Chitzenie. Zaraz po tym otworzyłem laptopa, wybrałem adres A.I.M i postanowiłem ściągnąć posiłki do Drassen. Niestety wybór odpowiedniego człowieka do tego zadania był nad wyraz trudny. Większość najemników, którzy znali się na rzeczy i ich usługi był stosunkowo tanie była akurat na innych zadaniach, urlopach czy cholera wie co jeszcze. W końcu zdecydowałem się skontaktować z Monicą Sondergaard, zwaną przez wszystkich "Buns". Kontakt mejlowy był dość szybki, gorzej z rozmową telefoniczną... jak ja nienawidziłem jej akcentu gdy mówiła po angielsku, dosłownie koszmar...

    [​IMG]

    W końcu byliśmy w drodze. Dimitriemu zajmie kilka dni, zanim wróci do Drassen. Podróżuje sam i musi być ostrożny, my natomiast unikaliśmy patroli wokół Omerty, których było mnóstwo. Nie miałem ochoty na małe potyczki z kilkuosobowymi patrolami, które mogły tylko zdradzić naszą pozycję głównej części armii. Przedzieraliśmy się przez to wzdłuż pasma górskiego na północy, będącego jednocześnie granicą państwa. Potem mieliśmy szybko odbić do San Mony, niestety tylko przez nią przechodząc, a następnie, po krótkim odpoczynku ruszyć na Chitzenę.

    Dla Drassen najgorsze był momenty, gdy musiało radzić sobie same. Na nieszczęście w tym czasie odbyły się aż dwa ataki na miasto. Najpierw zaatakowano kopalnię, potem lotnisko. Na szczęście miasto się utrzymało, ale straty były bardzo duże. Mieszkańcy nie powstrzymają kolejnej fali. pozostawało mieć nadzieję, że przeciwnik nie zaatakuje.

    [​IMG]

    Tymczasem my przemieszczaliśmy się na zachód. Dość szybko dotarliśmy do San Mony, ale unikałem wchodzenia do centrum. Przeszliśmy tylko bocznymi uliczkami, ze schowaną bronią i całym sprzętem. Nie chciałem wzbudzać podejrzeń. Na podstawie porozumienia Królowej i lokalnego bossa Mafii, Kingpina, całe miasto należało do niego, a armia Deidranny nie miała prawa tu wkraczać. Oczywiście żołnierze na przepustce mogli odwiedzać ten przybytek hazardu, rozpusty, stolicę bandziorów. W mieście znajdowało się kilka klubów, burdeli, a nawet jeden sklep. Miasto to kiedyś było jak każde inne w Arulco. Wszystko się skończyło gdy kopalnia srebra na zachodnim krańcu została wyeksploatowana. Przestępczość znacznie wzrosła, Deidranna się tym nie przejmowała, a gdy natrafiła na człowieka, któremu ten stan był na rękę i był gotów za to płacić Królowej, sprawy dla niej nie mogły się mieć lepiej. Dostawała cały czas spore pieniądze od niego, a on zarabiał na tym, że miasto należało do niego (paradoksalnie żołnierze na przepustce stanowili główne źródło dochodu).

    Kilka kilometrów za San Moną, gdy szliśmy wzdłuż drogi, nagle zobaczyliśmy dwa świecące punkty, które wyraźnie zmierzały w naszą stronę. "Samochód!" - szepnął Steroid. Wszyscy odruchowo zalegliśmy w krzakach nieopodal. Nagle, po czasie usłyszeliśmy wesołą melodyjkę wydobywającą się z owego pojazdu...Było to niesłychanie dziwne. Jeszcze dziwniejszy wydawał się obraz jaki zobaczyliśmy. Była to... furgonetka z lodami! Cała biała, z wielkim, różowym rożkiem na dachu. Samochód zatrzymał się nieopodal nas, wyszedł z niego niewysoki Latynos i krzyknął w pustą przestrzeń: "Ja wiem, że Wy tu być! Wychodzić!". Ostrożnie wstałem, odruchowo odbezpieczyłem broń i powoli zacząłem podchodzić do nieznajomego. Ten z uśmiechem na twarzy, w ogóle nie przejmując się bronią skierowaną w jego stronę od razu się odezwał:

    -Powitać, ja Hamous! A Wy kim być? Macie broń, ale nie wyglądać na partyzant czy Deidranny zbiry. - Mówił łamaną angielszczyzną, z silnym, hiszpańskim akcentem, ale szło go zrozumieć.
    -Jesteśmy najemnikami, pomagamy partyzantom w wyzwoleniu kraju spod panowania Królowej - odpowiedziałem.
    -Aaaa, czyli Wy ci dobrzy są. Ja sam bym z chęcią załatwił ta ździra, odkąd tu trafić z moją ukochaną nie móc w ogóle stąd wyjechać, choć z drugiej strony to dobrze, skoro mnie szukać policja...
    -Chwila, moment, po kolei. Gdzie jest ta Twoja ukochana?

    Hamous wskazał na furgonetkę.

    -W środku? -Zapytałem
    -Nie - potrząsnął przecząco głową - ONA nią być!
    -Ahaa, okej, a co wspominałeś o policji?
    -Ja być z Puerto Rico i tam spotkać Lodzię, cudo prawda? Niestety ona nie być moja, a jednego, złego pana. Więc ja ukradł Lodzię, a w zamian za to zła policja zacząć mnie ścigać, więc ja znaleźć duży statek i odpłynąć. Trafić tutaj, bo tu Cię nikt nie szuka.
    -W porządku - prostota tego człowieka była urzekająca, nie wiedzieć czemu polubiłem go.
    -Skoro Wy bijecie Deidranna, to ja wam może pomóc mogę? -Zapytał Hamous.
    -A co potrafisz? I najważniejsze, ZA ILE - specjalnie podkreśliłem ostatnie słowa, niestety trzeba było oszczędzać.
    -Ja i Lodzia będziemy pracować za 250 dolar dziennie, mam rewolwer i nieźle strzelać, ale przede wszystkim lubię się skradać, szczególnie w lasach.
    -Hmmm... w takim razie, witaj w drużynie!

    [​IMG]

    Brakowało nam ludzi, Hamous był wyjątkowo tani, a jeśli się nie sprawdzi, najwyżej odejdzie. Gorzej było z Lodzią. Okazało się, że nie ma kompletnie paliwa. Ukryliśmy ją nieopodal w zaroślach i postanowiliśmy powrócić do niej za kilka dni. Hamous miał łzy w oczach gdy się z nią "żegnał".

    Marsz trwał jeszcze dobrych kilka godzin, dodatkowo przez bardzo gęste lasy. Postanowiłem, ze najlepiej będzie uderzyć na Chitzenę od wschodu. Niestety nie było tu żadnych dróg. Byliśmy wykończeni, więc kazałem rozbić obóz jakieś dwie godziny marszu przed miastem, a po krótkim śnie wyruszymy do walki. Zauważyłem, że Steroid zaczął wyciągać z plecaka mnóstwo części broni. Najpierw dość spore drewniane łoże, potem kilka metolowych części, w tym komora zamkowa jak ze średniowiecza. Większość była nieźle nadrdzewiała, w końcu wyciągnął najważniejsze, lufę. Ta akurat była zadbana i dobrze wyczyszczona. Kilkanaście minut obserwowałem co Steroid z tego złoży. Amunicja do FALa była na wykończeniu, a czego będzie używać w zamian miało być "niespodzianką". Gdy skończył, w końcu się odezwałem, po polsku, ze Steroidem akurat mogłem sobie na to pozwolić:

    -Co to ***** jest?! - zapytałem cały czas nie dowierzając.
    -Brałning M1918, inaczej BAR - odpowiedział zadowolony Robert.
    -No chyba Cię pojebało! Mieliśmy się pozbywać drugowojennego sprzętu, a nie targać go kilometry ze sobą! Nie mogłeś czegoś mniejszego wziąć? Mało kałachów po drodze znaleźliśmy!?
    -Dobrze wiesz, że kałach to syf, zobacz jak Hitman się męczy z AKMem. To jest natomiast cudo. I *********j, bo nie jest z Drugiej Wojny. Numer seryjny wskazuje, że wyprodukowano go w 1933 roku w USA!
    -Ja ********, jeszcze lepiej. Chociaż strzela?
    -No pewnie, jak ja coś zrobię to zawsze strzela. Dodatkowo mam kilka magazynków i amunicji 7,62 Springfield do niego.
    -Że Ci się chce to taszczyć...
    -No wiesz? To zabytek! Dodatkowo cały czas sprawny. Tu ci ignoranci nawet nie wiedza co to jest i co przeszło!
    -Dobra, dobra. Niech Ci będzie. Ale jak się zatnie, wyleci mu lufa po pierwszym strzale, wybuchnie czy co innego to radź se sam. -Chciałem zakończyć tę kłótnię, pora było iść spać.
    -E tam, będzie działać, może w ogóle nie będę musiał go używać? A teraz kładź się, biorę pierwszą wartę.


    Wstaliśmy trochę później niż planowałem, uznałem, że nie spieszy się nam aż tak bardzo, a lepiej być wypoczętym w walce. Szybko zwinęliśmy obóz i ruszyliśmy do Chitzeny. Wschodnia część miasta znajdowała się niedaleko urwiska i można było tam podejść tylko z dwóch stron. Postanowiłem zejść północnym zejściem i stamtąd przeprowadzić szybki atak. Siły Deidranny były tu nieduże. Kopalnia była skromna, mieszkańców niewielu, dodatkowo miasto było nad morzem. Swoją drogą zadziwiało mnie jakim cudem w Arulco jest tyle stref klimatycznych... nieważne, w tropikach było zdecydowanie najprzyjemniej.

    [​IMG]

    Zaraz po zejściu natknęliśmy się na pierwszego przeciwnika. Szliśmy dość wąską tyralierą, ale szybko zareagowaliśmy., przede wszystkim ja i Steroid. Strzeliliśmy niemal równocześnie, a przeciwnik padł. Reszta w tym czasie zabezpieczała flanki. Niestety strzały musiały zaalarmować resztę. Modliłem się tylko o to, żeby nie skontrował nas garnizon z północnej części.

    [​IMG]

    Zaczęliśmy się przemieszczać na południe, w kierunku budynku zarządcy kopalni. Zarośla był dość gęste i utrudniały widoczność, ale jednocześnie zapewniały kamuflaż. Nagle zauważyłem żołnierza biegnącego do skarpy. Trzystrzałowa seria była bezbłędna. Chwilę później pojawił się jego partner, niestety tutaj chybiłem, podobnie jak Spider. Od drugiej strony, przy drodze Steoroid natknął się na następnego. Obaj zdążyli oddać kilka strzałów, ale koszmarnie niecelnych. Ja już drugi raz się nie pomyliłem, Robert też zrobił swoje. Ruszaliśmy dalej. Hamous asekurował nas na północy wraz z Hitmanem, ale kazałem mu ruszyć z nami.

    [​IMG]

    Kilkoma szybkimi skokami dotarliśmy do budynku administracyjnego kopalni. Ira i Spider zostały pod ścianą, ja powoli przemieszczałem się na jeden kraniec budynku, Steroid i Hitman na drugi. Oni tez napotkali następnego przeciwnika. Szybko wychylili się zza winkla i oddali strzały. Robert nie trafił, ale seria z AKMa jego partnera dopełniła dzieła.

    [​IMG]

    Ja sam ruszyłem dalej wzdłuż budynku. Niestety ta strona była bardzo odsłonięta, więc zacząłem się czołgać. Ira spoglądała czy ktoś nie oflankuje naszej pozycji. Po kilku metrach zauważyłem jednego z żołnierzy, niedaleko ode mnie. Pozycja leżąca była o wiele wygodniejsza do dokładnego namierzenia celu. Nie spieszyłem się, ustawiłem selektor karabinka na strzelanie krótkimi seriami i oddałem strzał. Jedna z kul dosłownie rozerwała mu tętnicę szyjną, jedna trafiła w szczękę. Widok paskudny, ale przeciwnik padł na miejscu. Podobnie było kilkanaście metrów dalej, obrońcy kompletnie nie wiedzieli co się dzieje dookoła.

    [​IMG]

    [​IMG]

    W tym samym czasie usłyszałem strzał i dźwięk pękającej szyby. Odwróciłem się i spojrzałem na Irę. Dostała bezpośrednio w klatkę piersiową, kamizelka powstrzymała uderzenie, ale krwawiła. Szybko padła na ziemię i się wycofała, ja podbiegłem do następnego budynku. Strzelec był niezły. Przestrzelił dwa okna biura i trafił Irę, nie można go było lekceważyć. Sam nie mogłem do niego podejść, ale od czego był Steroid. Osłaniałem go, gdy sam, bardzo ryzykownie wbiegł na drogę. Sama akcja trwała może sekundę i walczyliśmy obaj. Najpierw ja uratowałem Robertowi życie, strzelając do napastnika, który wyskoczył na drogę i zaczął strzelać na oślep z biodra niczym w tandetnych filmach wojennych. Seria kompletnie niecelna, ale ja nie byłem tak niedokładny i nie marnowałem amunicji. dwa strzały wystarczył. Chwilę później Steroid załatwił gościa, który zranił Irę. Obrona przeciwnika wyraźnie się załamywała.

    [URL="http://i865.photobucket.com/albums/ab213/PanGoliat/Jagged%202/odc%2011/11-1.png"][IMG]http://i865.photobucket.com/albums/ab213/PanGoliat/Jagged%202/odc%2011/11-1.png[/IMG][/URL]

    [LEFT]W końcu dotarliśmy do budynku administracyjnego kopalni. Dokładnie go obstawiliśmy, a podczas tego, razem z Hitmanem napotkaliśmy na żołnierza ukrytego w krzakach. Może było to okrutne, ale nie miałem litości dla tych drani. Strzeliłem mu w plecy... ku swojemu zdziwieniu, ten zamiast paść na ziemię, krzycząc dziko z bólu zaczął uciekać. Dobił go Hitman.

    [CENTER][URL="http://i865.photobucket.com/albums/ab213/PanGoliat/Jagged%202/odc%2011/12-1.png"][IMG]http://i865.photobucket.com/albums/ab213/PanGoliat/Jagged%202/odc%2011/12-1.png[/IMG][/URL]

    [LEFT]Ostatni akcent bitwy nie należał do najmilszych. Steroidowi najwyraźniej odbiło, ponieważ zauważył przeciwnika i zamiast poczekać na wsparcie zaczął go gonić i strzelać stojąc na środku drogi... oczywiście niecelnie. Żołnierz się skrył w zaroślach i odpowiedział ogniem do odkrytego Steroida. Ten niczym terminator, gdy dostał w ramię jedynie krzyknął głośno "*****!", oddał jeszcze jeden strzał i skoczył w kierunku drzewa nieopodal. Sam wpadł w furię i ostatnimi dwoma nabojami z FALa powalił przeciwnika, który próbował skorzystać z okazji i uciec na północ...

    [CENTER][URL="http://i865.photobucket.com/albums/ab213/PanGoliat/Jagged%202/odc%2011/13.png"][IMG]http://i865.photobucket.com/albums/ab213/PanGoliat/Jagged%202/odc%2011/13.png[/IMG][/URL]


    [LEFT]Po bitwie natrafiliśmy na sporo fantów. Przede wszystkim sporo amunicji do naszych karabinów, a także coś dla Hamousa. Była to Beretta Rx4 Storm. Giwera samopowtarzalna, na amunicję 5,56mm NATO, ale uznałem że najlepiej będzie jak z niej skorzysta. Dodatkowo miała zamontowany celownik kolimatorowy typu Aimpoint COMP2.

    Sam za to wziąłem następny zabytek z II WŚ jakim był... G43 z lunetką. Nie wiem czemu to zrobiłem, czułem sentyment do tej broni. Dodatkowo był to w końcu "karabin wyborowy". Już sobie wyobrażam zgryźliwe komentarze Roberta jak to zobaczy...

    [/LEFT]
    [URL="http://i865.photobucket.com/albums/ab213/PanGoliat/Jagged%202/odc%2011/14.png"][IMG]http://i865.photobucket.com/albums/ab213/PanGoliat/Jagged%202/odc%2011/14.png[/IMG][/URL]

    [LEFT]Po zebraniu łupów ruszyliśmy do starożytnych ruin na północy Chitzeny.
    [/LEFT]
    [/CENTER]
    [/LEFT]
    [/CENTER]


    [/LEFT]








     
  14. Goliat

    Goliat Forumowy Mędrek

    [​IMG]
    Wyzwolenie Arulco
    Odcinek 12.
    Ruiny

    Jednak zanim wyruszyliśmy do ruin w Chitzenie, Hitman, Spider i Steroid poprosili mnie na stronę. Chodziło o to, że za 3 dni dobiega końca ich kontrakt w kraju i... byli zainteresowani co dalej. Wszyscy oczywiście solidarnie podnieśli ceny za swoje usługi. Pięć dni ostrych walk i już uznają, że są warci więcej... niestety mieli rację, szczególnie Steroid. Z bólem serca postanowiłem przelać pieniądze na ich konta za następne dwa tygodnie.

    [​IMG]

    Przy okazji sprawdziłem witrynę Bobby'ego Raya Ostatnio jego oferta znacznie się wzbogaciła, przede wszystkim ucieszyły mnie zapasy amunicji i magazynków pasujących do naszej broni, szczególnie kal. 5,56mm. Dodatkowo zacząłem się rozglądać za nowymi karabinami. Ceny nie były rewelacyjne, ale liczyłem, że trafi się coś ciekawego. Ostatecznie zdecydowałem się na zakup polskich Beryli. Giwery może nierewelacyjne, ale nowe wersje z zakładów Łucznik należały do solidnych no i dzięki szynom można było dołożyć dodatkowy sprzęt. Niestety paczka zostanie wysłana trybem ekonomicznym, ekspres 24h okazał się zbyt drogi, z resztą do Drassen wrócimy nie wcześniej niż za parę dni.

    [​IMG]

    W końcu zebraliśmy się na kolejny atak. Plan był prosty Atakujemy z niewielkiego lasku na południu i posuwamy się przez miasteczko w kierunku ruin. Wróg się nas spodziewał, więc już na samym początku mogło być gorąco.

    [​IMG]

    Jak się okazało, miałem rację. Pierwszy patrol napotkaliśmy tuż po wyjściu z lasku. Na szczęście obaj żołnierze byli odwróceni plecami. Najpierw krótka seria z mojej broni załatwiła przeciwnika najbliżej nas, potem Steroid przetestował nowego AR-18, który może nie był tak skuteczny i celny jak FN-FAL, ale w rękach tego zdolnego najemnika spełniał swoje zadanie (z resztą jak większość broni), a mianowicie zabijał.

    [​IMG]


    Kazałem jak najszybciej podbiec Hamousowi i Hitmanowi w kierunku chatki na północ od nas. Portortykańczyk szybciej dobiegł do ściany i uniknął spotkanie z przeciwnikiem przed nimi. Ten niestety w połowie drogi zdążył tylko paść na ziemię i modlić się, żeby nadchodząca seria go nie dosięgła. Jakimś cudem żadna z czterech czy pięciu kul go nie trafiła. W tym samym czasie Hamous ostrzeliwał przeciwnika , który wyskoczył zza następnego budynku, jednak po dwóch niecelnych strzałach zaczął się wycofywać za róg.

    [​IMG]

    W ciągu kilku sekund sytuacja stała się jeszcze bardziej dramatyczna. Przeciwnik o mało co nas nie oflankował i gdyby nie to, że ja i Steroid zostaliśmy z tyłu, a dziewczyny zabezpieczały, tyły byłoby nieciekawie. Robert wspierał Hitmana, który w końcu dostał, niestety dość poważnie i krwawił. Ja oddałem dwie, szybkie serie w kierunku biegnącego w stronę drzew żołnierza. Druga seria była perfekcyjna, a on padł martwy.

    [​IMG]

    Hitman w końcu załatwił żołnierza, który nękał nas z północy. Amunicja 7,62mm była bardzo groźna na małe dystanse. Szybko doskoczyłem do Hitmana i padłem na ziemię. Spider dała znać, że od wschodu skrada się w naszym kierunku jeden z nieprzyjaciół. Steroid i Hamous w tym czasie zajęli pozycje pod chatką.

    Nagle poczułem lekkie szczypanie w okolicach ramienia. Jak się okazało później, było to tylko niegroźne draśnięcie. Odruchowo się przeturlałem w stronę, z której padł strzał i puściłem serię niemal na ślepo. Jak się okazało o mało co nie trafiłem Roberta, ale szczęśliwie padł nieprzyjaciel.

    [​IMG]

    Niemal w tym samym momencie, gdy oberwałem ja, Hitman niesamowicie celną serią 5 pocisków powalił żołnierza atakującego od strony drogi. Potem gdy zbieraliśmy ekwipunek zmarłych okazało się, że dwie kule trafiły prosto w głowę. Sam żołnierz miał na niej tylko słomkowy kapelusz, który nijak zdał się na ochronę.

    [​IMG]

    Steroid ruszał dalej na północ, kiedy Hamous obchodził chatkę z drugiej strony. Szczęśliwie udało mu się trafić przeciwnika, który próbował nas zaskoczyć na początku walki.

    [​IMG]

    Ja natomiast kilkoma szybkimi susami ruszyłem na wschód, w stronę drogi. Mimo tego, że osłaniał mnie Hitman, byłem ostrożny. Gdy zauważyłem cień sylwetki w oknie naprzeciwko mnie, szybko padłem na ziemię i wystrzeliłem. Kolejny przeciwnik przestał stanowić zagrożenie.

    [URL="http://i865.photobucket.com/albums/ab213/PanGoliat/Jagged%202/odc%2012/11-1.gif"][IMG]http://i865.photobucket.com/albums/ab213/PanGoliat/Jagged%202/odc%2012/11-1.gif[/IMG][/URL]

    [LEFT]W tym samym czasie, Hamous ze Steroidem zajęli pozycje obronne z widokiem na wejście do ruin. Jak się okazało chwilę później słusznie, ponieważ jeden z żołnierzy szarżą a'la Rambo próbował ich zaatakować. Seria z AR-18 na taką odległość jest wyjątkowo skuteczna...

    [CENTER][URL="http://i865.photobucket.com/albums/ab213/PanGoliat/Jagged%202/odc%2012/12-1.gif"][IMG]http://i865.photobucket.com/albums/ab213/PanGoliat/Jagged%202/odc%2012/12-1.gif[/IMG][/URL]

    [LEFT]Tymczasem z Hitmanem wchodziliśmy wgłąb osady. Nie spieszyło się nam, gdy on osłaniał drogę, ja szybko przeskoczyłem dalej. Frankowi zawdzięczałem życie. Dzięki temu, że tak szybko doskoczył do budynku, załatwił przeciwnika, który miał świetny widok na drogę i pozycję Steroida.

    [CENTER][URL="http://i865.photobucket.com/albums/ab213/PanGoliat/Jagged%202/odc%2012/13.gif"][IMG]http://i865.photobucket.com/albums/ab213/PanGoliat/Jagged%202/odc%2012/13.gif[/IMG][/URL]

    [LEFT]Należało teraz podejść w kierunku ruin. Murek je otaczający nie był wysoki, dlatego jego sforsowanie nie powinno stanowić problemu. Niestety był to teren również obstawiony, ale żołnierz wroga popełnił kilka błędów. Najpierw wystawił się na ogień Hitmana, a potem, będąc rannym, zamiast wycofać się, przeskoczył rzez murek i oddał kilka strzałów na ślepo. Nie mogłem zmarnować takiej okazji. Gdyby siedział dalej za tym kawałkiem kamienia, byłby bezpieczny. W życiu z takiej odległości nie trafiłbym go w głowę.

    [CENTER][URL="http://i865.photobucket.com/albums/ab213/PanGoliat/Jagged%202/odc%2012/14.gif"][IMG]http://i865.photobucket.com/albums/ab213/PanGoliat/Jagged%202/odc%2012/14.gif[/IMG][/URL]

    [LEFT]Hamous ze Steroidem powoli czołgali się w kierunku ruin. Spostrzegli chyba ostatniego żołnierza w garnizonie, niestety szybko się wycofał i skoczył za murek.

    [CENTER][URL="http://i865.photobucket.com/albums/ab213/PanGoliat/Jagged%202/odc%2012/15.png"][IMG]http://i865.photobucket.com/albums/ab213/PanGoliat/Jagged%202/odc%2012/15.png[/IMG][/URL]

    [LEFT]Należało go wyciągnąć podstępem. Za przynętę robiłem ja. Powoli zacząłem podchodzić pod jego pozycje, w tym samym czasie Frank miał go oflankować ze wschodu, Hamous zakraść z zachodu, a Steroid wszystkich ubezpieczać. Do tej pory nie wiem jakim cudem nie zostałem ranny i jakim cudem Hitman nie trafił serią w tego gościa z 10 metrów, gdy do niego podszedł. Dopiero seria po murku mojego autorstwa go zdezorientowała, a dzieła dopełnił Hamous.

    [CENTER][URL="http://i865.photobucket.com/albums/ab213/PanGoliat/Jagged%202/odc%2012/17.gif"][IMG]http://i865.photobucket.com/albums/ab213/PanGoliat/Jagged%202/odc%2012/17.gif[/IMG][/URL]

    [LEFT]Pod dobrych dziesięciu minutach poszukiwań, uznaliśmy, że to wszyscy przeciwnicy. Ranni zostali opatrzeni, niestety kończył nam się środki medyczne...
    Pozostał tylko podział przedmiotów. Spider najbardziej się obłowiła. Wyrzuciliśmy Arisakę, a sama dostała Daewoo K2 i nowszą kamizelkę taktyczną, niestety "biustonosze", bo tak się zwykło mawiać na ten rodzaj oporządzenia z ładownicami do magazynków AK przeznaczone dla wojsk radzieckich walczących w Afganistanie były tragiczne. Teraz Spider miała również rosyjską, ale o wiele nowsza i bardziej tolerancyjną na inne typy magazynków kamizelkę.

    [CENTER][URL="http://i865.photobucket.com/albums/ab213/PanGoliat/Jagged%202/odc%2012/18.png"][IMG]http://i865.photobucket.com/albums/ab213/PanGoliat/Jagged%202/odc%2012/18.png[/IMG][/URL]

    [LEFT]W ruinach zauważyłem kilka osób, przede wszystkim turystów, oraz starca ubranego jak Indianin. Postanowiłem z nim porozmawiać...
    [/LEFT]
    [/CENTER]
    [/LEFT]
    [/CENTER]
    [/LEFT]
    [/CENTER]





    [/LEFT]
    [/CENTER]
    [/LEFT]
    [/CENTER]
    [/LEFT]
    [/CENTER]
    [/LEFT]



     
  15. Goliat

    Goliat Forumowy Mędrek

    [​IMG]
    Wyzwolenie Arulco
    Odcinek 13.
    Żegnaj...
    (UWAGA! Polecam obejrzeć filmiki w najwyższej rozdzielczości! Włącznie ich bezpośrednio na YT i oglądanie na pełnym ekranie również daje lepszy efekt).

    Ów Indianin- przynajmniej na takiego wyglądał - nazywał się Yanni Namigotta i był opiekunem ruin w Chitzenie. Jednocześnie pełnił rolę przewodnika, był to jeden z nielicznych obiektów turystycznych w Arulco. Yanni opowiedział nam historię Kielicha Nadziei, starożytnej relikwii z tego miasteczka, która została skradziona przez Królową i umieszczona w Balime, mieście na południu kraju, które słynęło z niesamowitej lojalności do Deidranny i bogactwa. Wyraźnie zasugerował, że jeśli uda się nam odzyskać ten Kielich, mieszkańcy Chitzeny, a także innych miast będą nas traktowali za bohaterów. Niestety Balime było poza naszym zasięgiem, dodatkowo po drodze były o wiele ważniejsze cele. Poza tym szczerze wątpiłem czy mieszkańcy tego miasta potraktują nas jako wyzwolicieli, szczególnie, że działamy wbrew ich interesom.

    Kilkadziesiąt metrów dalej napotkałem przerażoną dwójkę turystów. Zaoferowali nagrodę za odeskortowanie ich do lotniska w Drassen. Niestety nasze plany był inne, ale obiecałem im, że gdy za kilka dni wrócimy do Drassen, z chęcią ich ze sobą zabierzemy. Naszym następnym celem miały być wyrzutnie rakiet SAM na południe od miasta, najpierw jednak postanowiliśmy wyszkolić dodatkowe oddziały milicji i ufortyfikować kopalnię. W tym czasie Drasse zostało zaatakowane kilkukrotnie, na szczęście małymi oddziałami i straty były niewielkie. Dimitri i Buns radzili sobie coraz lepiej ze szkoleniem.

    Sam atak rozpoczęliśmy osiem dni po naszym lądowaniu w Omercie, miał być to prosty atak od północy:


    [video=youtube;1HHZxEOaaiQ]http://www.youtube.com/watch?v=1HHZxEOaaiQ[/video]

    Jednocześnie drugi oddział szturmowy, prowadzony przez Hitmana miał za zadanie oflankować przeciwnika. Z powodu braku nożyc do cięcia drutu musieli obejść ogrodzenie.

    [video=youtube;yWnHn0nPDek]http://www.youtube.com/watch?v=yWnHn0nPDek[/video]

    Sytuacja pod bramą wejściową wydawała się być dramatyczna, na szczęście gęsto postawiony ogień zaporowy wystarczył.

    [video=youtube;U-AbIM7A5nI]http://www.youtube.com/watch?v=U-AbIM7A5nI[/video]

    [video=youtube;YOCt1fkxr_g]http://www.youtube.com/watch?v=YOCt1fkxr_g[/video]

    [video=youtube;BcHYG8_6b10]http://www.youtube.com/watch?v=BcHYG8_6b10[/video]

    [video=youtube;J10cHMnZUms]http://www.youtube.com/watch?v=J10cHMnZUms[/video]

    [video=youtube;1ECQz3VC260]http://www.youtube.com/watch?v=1ECQz3VC260[/video]

    Śmierć Hamousa była dla wszystkich szokiem... fakt, nie poznaliśmy go zbyt dobrze, ale był członkiem drużyny. Poznaliśmy również potęgę Elit Deidranny, był to naprawdę niebezpieczny przeciwnik. Szybko pochowaliśmy jego ciało, a następnie standardowo sprawdziliśmy sprzęt, Ira byłą zadowolona, ze dostała M4A1, sam Hamous zginął od strzału z broni Ruger Mini-14, postanowiliśmy również zakopać to cholerstwo. Nadszedł czas szkolenia milicji, a następnie wyruszenia do Drassen. Następnym naszym celem była Cambria.

    [​IMG]
    ___________
    Przepraszam za tak dużą ilość filmików zamiast jednego, ale bez kompresji zajmowały one zbyt dużo miejsca, a nie miałem teraz jak zwolnić miejsca na dysku. Łącznie zajęłyby ponad 10GB... W przyszłości fragmenty będą dłuższe, a opisów będzie więcej, bo też tracę frajdę gdy nie muszę tego opisywać ;)
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie