"Zatańczysz, jak ci El Presidente zagra" - La Plata AAR

Temat na forum 'Darkest Hour - AARy' rozpoczęty przez Kentucky, 13 Grudzień 2011.

?

Jak długie odcinki chcecie czytać?

  1. Krótkie, tak do 1000 słów

    0 głos(y/ów)
    0,0%
  2. Średnie, 1000-2500 słów

    0 głos(y/ów)
    0,0%
  3. Jak "Moda na Sukces", ponad 2500 słów

    0 głos(y/ów)
    0,0%
Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Kentucky

    Kentucky Ten, o Którym mówią Księgi

    Zatańczysz, jak ci El Presidente zagra
    Odcinek 1. "Noworoczne Zebranie Junty



    La Plata to państwo położone w Ameryce Południowej, nad Atlantykiem. Kraj ten obejmuje Argentynę, Paragwaj oraz Urugwaj. Na północy graniczy z Brazylią i Boliwią (których nie znosi do żywego), a na zachodzie z Chile (jedyny dość przychylnie nastawiony twór w okolicy).

    [​IMG]
    La Plata w całej okazałości

    [​IMG]
    Na tę dwójkę z północy lepiej uważać...

    La Platą niepodzielnie włada ukochany przez lud platinejski, generalissimus, El Presidente Agustin Justo. A właśnie, w tej chwili trwa noworoczna narada Junty….

    [​IMG]
    Agustin Pedro Justo, nasz El Presidente

    [​IMG]
    Jedni z najważniejszych ludzi w Juncie (na chwilę przed rozpoczęciem)

    - Buenos dias, amigos! Jak tam po świętowaniu nowego roku? – zapytał radosnym, basowym głosem starszy, łysy pan z czadowym wąsem. Ten pan musi być naszym kochanym El Presidente, gdyż siedzi na bogato zdobionym fotelu, nad którym wisi wielgachny obraz przedstawiający jegomościa za młodu. Gabinet, sala, pokój (nieważne jak by nazwać pomieszczenie) było wyjątkowo duże i pełne przepychu. Wydawać by się mogło że tylko El Prez cieszy oko tym pięknem wnętrza, gdyż reszta zebranych wyglądała na chorych. Trudno się dziwić, jak całą noc tańczyli Macarenę i sporzywali niebezpieczne ilości rumu.
    - Panie El Presidente, dlaczego kazał nam pan tu przyjść o tak wczesnej godzinie do swojej rezydencji? Przecież niemal każdy człowiek na świecie teraz śpi po świętowaniu Sylwestra. – zamamrotał pewien mężczyzna z już mniej czadowym wąsem. Był to Carlos Saavedra Lamas, minister do spraw zagranicznych.
    - Ano dlatego, mój kochany misterku, że nie jesteśmy każdy. – Zbulwersował się El Prez – Ma ktoś z tym jakiś problem?!
    - Ja mam, nie wrzeszcz tak, bo nam głowy rozsadzi! – odpowiedział nieźle nabomblony minister bezpieczeństwa, Ramon Castillo. Jego jakże grubiańskie zachowanie natychmiast otrzeźwiło i orzeźwiło wszystkich wokół. Jeden z dwóch strażników przy drzwiach na dźwięk tych słów zemdlał.
    - O żesz ty! Źle ci tutaj?! Za głośno?! Już ja ci dam podnosić na mnie głos! Rafaelu, zabierz mi tego zdrajcę do lochu, może tam nabierze rozumu.
    W czasie gdy pozostały na nogach strażnik ciągnął krnąbrnego, byłego ministra (jakże szlochał po drodze) do lochu, Agustin wyjął telefon i zadzwonił do kogoś. Reszta z zgromadzonych nawet nie drgnęła.
    - Tomas Alberto Le Breton? Gratulacje, zostałeś nowym ministrem bezpieczeństa. Masz być w moim domu za pięć minut.
    Nie minęła nawet jedna, gdy do pokoju wbiegł zdyszany i spocony, ale elegancki, nowo mianowany minister. El Prez wskazał mu ręką miejsce przy stole, gdzie ma usiąść.

    [​IMG]
    Drobna zmiana w składzie. Pyskujesz - wylatujesz...

    - Amigos, skoro pozbyliśmy się już elementu niepożądanego, możemy zająć się tym po co tu jesteśmy. Po pierwsze – rozwój. Jak stoimy z technologiami i doktrynami?
    - Senor, na tle Ameryki Południowej jesteśmy istną Amerykańską Pumą. Ale w porównaniu z resztą świata, to że tak powiem nieco zawyżamy średnią światową. Aktualnie powinniśmy skupić się na rozwoju trzonu naszej armii – piechoty, oraz przemysłu. Przy okazji też jakieś plany bitewne warto by zapoczątkować. – odpowiedział wręcz automatycznie Juan Peron, potencjalny następna Agustina.


    [​IMG]
    Stan technologiczny 1.01.1936 r.

    - Dobrze, niech jacyś przemysłowcy zajmą się osprzętem dla wojowników, a wytężę nieco swój mózg i popracuję nad planami bitewnymi.
    Wszyscy zgromadzeni ukradkiem spojrzeli po sobie. Wtem jeden z nich odsząknął i wstał.
    - Senor Presidente, uważam że nie powinieneś się wysilać nad doktrynami. - powiedział spokojnie genrał Francisco Velez, ale aż czuć od niego było zdenerwowanie.
    - Dlaczego? Czyżbym nie był na tyle dobrym generalissimusem, aby nie poradzić sobie z taką głupotką jak poważna doktryna wojenna? – zapytał zdezorientowany El Presidente.
    - Ależ skąd, El Presidente. Twoje umiejętności są… eee… lepsze od moich. Po prostu uważamy że masz i tak za dużo obowiązków i praca nad doktrynami by po prostu psuła twoje plany dzienne.
    - Fakt, racja. Więc ty się zajmiesz główkowaniem.
    - Dziękuję, El Presidente. – Generał usiadł spowrotem, z duszą tak lekką jakby ktoś odczepił od jej wielotonowy kamień. – Nie zawiodę pana!

    [​IMG]
    Gotowi, do badania, start!

    - Druga sprawa – armia. Jak wygląda aktualny stan wojsk lądowych, powietrznych i morskich?
    Szef marynarki wojennej Pedro S. Casal oraz szef sił lotniczych Antonio Parodi spojrzeli wpierw po sobie, a następnie na szefa sztabu Manuela Rodrigueza. Ten po chwili wstał i westchnął.
    - El Presidente, mam dwie informacje na ten temat. Jedna neutralnie niefajna, druga w sumie dobra. Którą wpierw powiedzieć?
    - Neutralnie niefajną.
    - OK, więc flota i lotnictwo, że tak to nazwę leży i kwiczy.
    - Aż tak źle?
    - Tak, okręty stare i zardzewiałe, a samoloty to nawet Brazylia ma lepsze.

    [​IMG]
    Niewesoło, prawda?

    - Grrr! A ta w sumie dobra?
    - Ta w sumie dobra, to taka, że mamy jedną z największych armii…
    - Na świecie?!
    - E… Nie. W Ameryce Południowej. 5 dywizji zwykłej piechoty, 2 garnizony i jedna dywizja górska. I jak dobrze powiedział senor Peron, powinniśmy się skupić na ulepszaniu tego co mamy najlepsze.

    [​IMG]
    No a tutaj to już nie jest tak źle, co?

    - Niech więc tak się stanie. No i w sumie ostatnia sprawa, było by więcej tylko zaraz zaczynają się Atleta de Fuerza i nie chcę przegapić audycji. Wywiad, szpiegostwo, agencje – jak to u nas wygląda?
    - Ekhem, z całym szacunkiem El Presidente, ale nie wygląda nijak. Bo jak coś co nie istnieje może wyglądać? – odpowiedział pytaniem na pytanie brodaty minister wywiadu Jorge de la Torre.
    - A nie wiem, nie wiem. Jakie remedium na to proponujesz?
    - Ano ewentualne doniesienia o szpiegach zza granicy dostaje jak na razie policja obywatelska z skarg telefonicznych, ale to nie działa skutecznie. Przy naszym budżecie najlepiej będzie wystawić oferty dla agentów w brukowcach, a jak to zadziała to jakieś namiary do neta sypnąć.

    [​IMG]
    Zatrudnimy szpiega, który wyczaruje coś dla Junty od wrogów narodu. Chętnych prosimy o kontakt na numer 694-232-408

    - Genialne, genialne! Chociaż jeden mądrze dziś gada. – rozradował się El Prez – Ok, nasze Noworoczne Zebranie Junty, szerzej znane na świecie jako Zebranie Ministrów, uważam za zakończone. Poinformujcie kogo trzeba o nowych planach. Możecie iść do domów. Adios!

    Tak zakończyło się pierwsze zebranie junty w 1936 roku. Jak potoczą się losy La Platy i Junty? Czy ktoś zgłosi się do Junty o pracę w szpiegostwie? Kto wygrał zawody Atleta de Fuerza? To wszystko i jeszcze więcej w następnym odcinku, pod tytułem „Czarny Poniedziałek terroryzuje świat”.
    Cześć!


    -----------------------------------------
    I... feel... alive!
    Długo nie wytrzymałem i oto nowy aar! I będzie to aar w stylu Ordy Ałaskiej. Więc się przygotujcie na dużą dawkę durnoty! Ciekawostka - numer telefonu podany dla zainteresowanych szpiegostwem to mój numer telefonu, z tym że zamieniłem miejscem dwie liczby obok siebie ;) PS: Wszelkie błędy wytykać palcem!
    Technikalia:

    [​IMG]
     
  2. Kentucky

    Kentucky Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek 2. "Czarny Poniedziałek terroryzuje świat!"

    Zatańczysz, jak ci El Presidente zagra
    Odcinek 2. "Czarny Poniedziałek terroryzuje świat!"


    Buenos Aires, zakłady zbrojeniowe „Esteban de Luca”

    Był pogodny dzień, jak to zwykle bywało w Buenos Aires. Tegoż dnia minister zbrojeń Alberto Huyeo wybrał się do swojego przyjaciela, przedsiębiorcy Enrique’a z misją od El Presidente. Jego celem jest zamówienie u wymienionego przemysłowca wielu, wielu sztuk ciężkiej broni dla Armii La Platy. Wszedł właśnie do szykownego biura, które znajdowało się nieopodal jednej z fabryk. Było to biuro kapitalisty pierwszej krwi – pełne dzieł sztuki, marmurowych kolumn, mebli z egzotycznego drewna i wiele innych bibelotów.
    - Buenos Dias, Enrique El Capulleto. Jak zdrowie stary druhu?
    - Hola companero. Zdrowie świetnie, ale na nerwach nadal gra mi ten stary piernik Demetrio de Monteque. Co cię sprowadza w moje, hehe, skromne progi?
    - Interesy Junty, mój drogi, interesy.
    - Ah… Hihihihi… Jak zawsze interesy. Co tym razem chce nasz El Presidente.
    - W tym roku stawiamy na rozwój wojsk lądowych, więc potrzebne są nam twoje fabryki do wyprodukowania, jak na razie, nieco artylerii aż po morza brzegi i sprzętu specjalistycznego.
    - Oczywiście, Amigo. Ile El Presidente jest gotowy zapłacić?
    Po tym pytaniu Alberto wyjął ze swej teczuszki pewien świstek papieru i przystawił go pod nos Enrique.
    - Fiu, fiu, fiu… - zagwizdał przemysłowiec – Myślę, że możemy się dogadać. Jest jeden problem, gdyż mamy tylko licencję na bardzo stare modele dział. A sami jeszcze nie mamy dość rozwiniętej technologii.
    - O nic się nie martw, tylko podpisz umowę.
    - Niech będzie…

    [​IMG]
    Niech produkcja się zacznie!


    Pałac El Presidente

    - AAAA! Nie! Co ty wyprawiasz?! – wrzeszczał ze łzami w oczach El Prez. Strażnicy, Rafael i Teodoro, mieli związane ręce w tej sytuacje. Wiedzieli, że ich przywódca cierpi katusze, ale nic a nic nie mogli zdziałać. – Jakim prawem?!
    - Y lo es! Mamy zwycięzcę! Dzisiejsze zawody Atleta de Fuerza wygrywa Kolumbijczyk Fabian Mioma. Drugie miejsce zajmuje Mario El Pudziano z La Platy, a trzecie Brazylijczyk Juan Megustabo! Oj, caramba! – wykrzyczał głos z telewizora, wyraźnie podekscytowany – Po raz kolejny Fabian sięga po złoto, zostawiając mistrza La Platy ćwierć sekundy za sobą.
    - Nie, nie, nie….!!!! To nie może być prawda! – Agustin zaczął się tarzać po podłodze, szlochając – Znów takie wielkie upokorzenie na arenie międzynarodowej! Rafaelu, podaj mi krople na głowę bo chyba znów dostanę globusa.
    W tym czasie do pokoju wpadł Juan Peron. Nie wyglądał na zadowolonego, a w ręku trzymał książkę.
    - El Presidente, czy widział już pan nową książkę Leopolda Lugonesa?
    - Nie widzisz że cierpię, durniu?!
    - Tak, widzę. Ale nie czas na płacz, czas na zgrzytanie zębów. Widzisz, Leoś napisał naprawdę zarąbistą książkę, w której opisuje La Platę jako najlepszy w Ameryce Południowej kraj i że powinniśmy wszystkich wokół anektować, abyśmy byli jeszcze bardziej zarąbiści.
    - To chyba dobrze… *chlip!* ?
    - No tak, tylko teraz dostajemy mnóstwo listów, maili, telefonów, esemesów i w ogóle wielki spam od tych pacanów z sąsiedztwa, że co my sobie myślimy.
    Nagle do pokoju wpadł generalissimus Alvear.
    - El Presidente, Juanie! Mamy nową, anonimową wiadomość z Brazylii od ich rządu. Uwaga, naprawdę wredna.
    - No dajesz.
    - Uwaga, cytuję: „Ta wasza czytanka dla przedszkolaków z slumsów, co to ***** jest?!”.
    - Nie wierzę, że posunęli się do takiego chamstwa… El Presidente, czy mamy rozpocząć z nimi wojnę?
    - Nie, nie teraz. Jest mi smutno. I zostawcie książkę, poczytam ją sobie na uspokojenie.
    Peron i Alvear opuścili pokój. Wracali właśnie do swoich gabinetów.
    - Jak myślisz, czemu El Presidente był taki rozdrażniony? – zapytał Juan
    - Dziś był finał tego miesięcznych mistrzostw Atleta de Fuerza. Zapewne ten Kolumbijczyk znów oszukiwał, cisnął na dopingu czy coś, i El Pudziano przegrał.
    - Myślę, że powinniśmy złożyć wizytę u El Pudziano i grzecznie przekazać mu w stylu Junty, że jak dalej będzie się *********ć to skończy przy karczowaniu dżungli.
    - „Junta Style”… To będzie zabawne…

    [​IMG]
    Dlaczego nikt nie docenia literatury?


    Gabinet szefa wywiadu

    Jorge de la Torre siedział właśnie przed biurkiem, przeglądając odpowiedzi jakie dostał po ogłoszeniu naboru na szpiegów. Nie był zachwycony. Wyglądał na zmęczonego, opitego kawą i śmierdzącego (patrząc na tę zapoconą koszulę).
    - Spam, spam, trolling, spam, spam… Zaraz… A to co to takiego to to jest to?
    Wygrzebał jakiś świstek.
    - Yhy… Yhyyy… Yhymmm… Tak, ona się nada! Dobra dam niusa El Presidente i zadzwonię do niej umówić się na rozmowę kwalifikacyjną. – sięgnął po telefon i wykręcił numer do El Preza – El Presidente? Tutaj Jorge. Si, mam dobre wiadomości… Si… Zaraz zadzwonię…
    Po krótkiej rozmowie z El Prezem, wybrał numer podany na świstku.
    - Buenos di… Si, dzwonię w sprawie… Si… Najlepiej będzie… Dobrze, do widz… - odłożył słuchawkę. – Caramba, nie spodziewałem się że taka z niej chwalipięta i wredota za razem…

    Dwa dni później, w tym samym miejscu

    W gabinecie siedzieli obok siebie Jorge, El Prez oraz Alvear. Mieli Stanowić oni juri, które oceni jedyną nadającą się kandydatkę na tajnego agenta Junty.
    - Jak myślicie, ładna będzie…? – zapytał z zadumą Alvear.
    - Bo ja wiem? Z charakteru to do najlepszych nie należy.
    - Marudzicie, moi przyjaciele. Skoro jak mówiłeś ona się nadaje, to trzeba dać szansę.
    - Tak, i dożo czasu. Kiedy przyjdzie?
    Nagle, jakby znikąd w pomieszczeniu pojawił się dym. Po chwili dało się słyszeć kobiecy głos, też jakby znikąd.
    - Uwaga! Za chwilę będziecie świadkami osłupiającej prezentacji Wspaniałej i Wszechmocnej Trixie!
    W tej chwili na środku pokoju pojawił się kłąb dymu, z którego wyszła kobieta. Dość wysoka (około 1,80 metra), jasnobłękitno włosa, ubrana w cudaczny kapelusz i pelerynę. Jak na czarodzieja przystało.
    - Uuuu….! – zachwycili się sędziowie.
    - Czeka was szok, bo jeszcze nigdy w historii żaden minister, generalissimus bądź prezydent nie widział na oczy tak spektakularnego i oszałamiającego pokazu sztuki czarodziejskiej!
    W chwili wypowiedzenia ostatniego słowa zakręciła swoją różdżką, która zaświeciła i przez cały pokój przeleciały cosie podobne do fajerwerków. Sędziowie zaniemówili.
    - No, to było moje pierwsze wrażenie, Panowie. Podobało się?
    Dopiero po chwili El Presidente zapytał pełen podekscytowania.
    - Jesteś czarodziejem?
    - Jestem Wspaniała i Wszechmocna Trixie, czarodziejka.
    - Genialny pokaz! – krzyknął Alvear.
    -Ależ to drobnostka dla kogoś tak utalentowanego jak ja.
    - Chwileczkę… Skoro jesteś tak wspaniałą i wszechmocną czarodziejką, to co tutaj robisz? Nie powinnaś dawać występów dla tłumów ludzi?
    Po tym pytaniu pewność siebie Trixie znikła. Usiadła na pierwszym, wolnym krześle.
    - No właśnie. Kiedyś byłam szanowaną i znaną czarodziejką w trasie gdzie dawałam radość i zdumienie masom. Aż do czasu, kiedy nieumyślnie sprowokowałam atak potwornego niedźwiedzia na pewną wioskę. Od tamtej pory nie występuję publicznie.
    - To nie zmienia faktu, że nie wiemy czemu się tutaj zgłosiłaś.
    - A to nie wy napisaliście w ogłoszeniu „Zatrudnimy szpiega, który wyczaruje coś dla Junty od wrogów narodu”?
    - Eee… tak, właśnie.
    - „Wyczarować”, a ja jestem najlepszą czarodziejką jaką znam. Skoro nie mam pracy, to pomyślałam że zgłoszę się do czegoś w czym mam doświadczenie, czyli czarowaniu.
    - Logiczne…
    - A co ze skillem szpiegowskim?
    - To nie problem, nauczę się w praktyce.
    - Dobrze, wspaniale! Ja, El Presidente, jestem za. 10/10
    - Ja też jestem za. 10/10
    - Dobrze, ja też. 10/10
    - Świetnie. Wspaniała i Wszechmocna Trixie powraca! – jej pewność siebie zaczęła wracać. – Tylko gdzie niby będę pracować? W tym pokoju są nieodpowiednie warunki – bałagan, śmierdzi kawą i spoconą koszulą.
    - Eh… Jako że dopiero teraz możemy założyć agencję wywiadowczą, to musimy poświęcić jakiś budynek na siedzibę…
    - Na siedzibę Platinejskiego Centrum Wywiadowczego, w skrócie PCW! – krzyknął radośnie El Prez. – Jako że jesteś pierwsza, z automatu otrzymujesz naczelnego dyrektora agencji.
    - Naczelny Dyrektor Wspaniała i Wszechmocna Trixie… nawet pasuje.
    - A co z budynkiem?
    - Ten stary i zamknięty pub przy moim pałacu może się nadać. Wystarczy nająć jakąś ekipę remontową i styknie. – El Prez sięgnął po gazetkę która leżała na biurku i zajrzał w ogłoszenia. – O, to jest dobre: „Bogusław Łęcina – usługi budowlano remontowe. Może nie najtaniej ale jako-tako”.
    - To czym Wspaniała i Wszechmocna Trixie ma się zajmować?
    - Na co dzień będziesz zbierać dane o sąsiadach La Platy. Wiesz, takie pierdółki jak wielkość ich armii, zasoby, trwające badania. Od czasu do czasu będziesz miała misję w plenerze, jak kradzież planów czy zamach na ministra. Stoi, pani dyrektor?
    - Stoi!

    [​IMG]
    Nareszcie możemy robić "magiczne" zagrania!

    [​IMG]
    Wspaniała i Wszechmocna Trixie


    Pałac El Presidente

    - Dalej El Pudziano, do boju! – krzyczał w niebogłosy El Prez, oglądając Atleta de Fuerza. – A wy na co czekacie? Dopingować El Pudziano!
    W czasie gdy Agustin wraz z Rafaelem i Teodorem dopingowali El Pudziano przed telewizorem, stało się coś zaskakującego.
    - Uwaga, przerywamy program aby nadać ważny komunikat. Wczoraj nad ranem z więzienia w Kulen w Cesarstwie Niemieckim, uciekł niezwykle niebezpieczny terrorysta: Czarny Poniedziałek. Nasz reporter jest na miejscu aby na własne oczy zobaczyć szkody wyrządzone przez terrorystę i zrelacjonować nam, co się tam stało. Oddaję głos reporterowi w Kulen, Tacito Periodista.
    - Witam, tu Tacito Periodista. Jestem właśnie na przedmieściach Berlina, gdzie doszło do pierwszych ataków Czarnego Poniedziałka. Jak widać za moimi plecami płonie jedna z fabryk IG Farben. Wokół leżą ciała robotników i służb bezpieczeństwa, którzy starli się ze sobą.
    - Oh Dios Mio! To straszne! – przeraził się Rafael
    - Jest z nami Adolf Hitler, świadek zdarzenia. Panie Adolfie, co się tutaj stało.
    - Straszne rzeczy, straszne rzeczy! Wracałem właśnie ze sklepu dla artystów, gdy nagle słyszę głośne PIZD i wszystko wokół zaczęło płonąć. Ya, das is not good. Normalnie aż wywinąłem koziołka. Jak wstałem, zobaczyłem jakiegoś czarnoskórego atletę za którym biegły tłumy robotników przeciw strażnikom. Straszna rzeź!
    - Potworne. Co się stało później?
    - Jak się tylko schowałem w tamtym kontenerze na odpadki, zadzwoniłem ze swojego Samsunga po milicję i strażaków.
    - Wie pan że to był Czarny Poniedziałek?
    - Tylko nie to… Muszę szybko wracać do swojej pracowni, zanim jakiś rozjuszony robotnik zniszczy moje obrazy!
    - Fala terroryzmu wywołana obecnością Czarnego Poniedziałka zbiera swoje żniwo w całym Cesarstwie. Oddaję głos do studia.
    W tej chwili El Presidente wyłączył odbiornik.
    - Psia kostka. Nie robi się miło.
    - Spokojnie, Panie Presidente. Niemcy są daleko od La Platy. Z resztą niemieckie siły bezpieczeństwa z pewnością złapią tego Poniedziałka.
    - Miejmy nadzieję Rafaelu…

    Niestety, optymistyczne przepowiednie Rafaela były dalekie od rzeczywistości. Przez cały luty Czarny Poniedziałek terroryzował Europę, robiąc po niej destruktywne tourne. Gdzie tylko się pojawił prowokował robotników do niszczenia fabryk i walki z innymi. Efektem takich działań było poważne nadwątlenie potencjału przemysłowego państw oraz wzrost niezadowolenia w społeczeństwie.

    [​IMG]
    Europa ma przeeerąbane


    Wszystkie kraje powiązane gospodarczo z Cesarstwem Niemieckim musiały się zgodzić, że powstrzymanie Czarnego Poniedziałka jest celem nadrzędnym! Aby to osiągnąć wystawiono list gończy w każdym kraju, w jakim był i prawdopodobnie będzie terrorysta. Ponieważ La Plata jest w bliskich stosunkach z Niemcami, to Agustin Justo osobiście podpisał się pod tym, aby w jego państwie wisiały listy gończe.

    [​IMG]
    List gończy za Czarnym Poniedziałkiem


    Dzielnica portowa w Buenos Aires

    - I co teraz? Narobiłeś bałaganu w Europie, to teraz do Ameryki się pchasz? Nic z tego! Wystawili za tobą takie listy gończe, że nawet Chuck Norris będzie cię ścigać.
    - Twoja zamknie mordę, albo ja ją zamknę. Kurduplu.
    - Taki z ciebie cwaniak? Chłopy, dawajta ***** na rożen!
    I wywiązała się walka pomiędzy rybakami a czarnoskórym twardzielem. Żaden nie przeżył i teraz pływają razem z swoimi złowionymi rybkami do góry brzuchem. Po tym sparingu twardziel udał się do najbliższej fabryki konserw.
    - Stój! To fabryka Enrique El Capulleto i żaden włóczęga nie będzie tu się pałętał!
    - Twoja też chce dostać po japie?!
    Strażnik dostał taką mukę na twarz, że aż się wywrócił i przeturlał.
    - Ha! Słabizna!

    Parę godzin później

    Enrique El Capulleto właśnie wybrał się na kontrolę do swojej fabryki konserw. Już przed wejściem domyślił się, że coś jest nie tak, gdyż strażnik leżał gdzieś pod ścianą, a maszyn nie było słychać. Wparował do hali i co ujrzał? Pracownicy siedzieli sobie i wcinali rybki.
    - No niech ktoś mnie uszczypnie… Co to ma być? **********ć mi już przy tych konserwach, natychmiast!
    - Nie-e. Wolimy sobie zjeść konserwy.
    - Świetnie, wspaniale. Jesteście zwolnieni.
    - Jak to? Zwolnieni?! Spalimy tą psią budę!
    W jednej chwili wszyscy zaczęli niszczyć całą fabrykę. Enrique rzecz jasna uciekł do swojej limuzyny i kazał w te pędy jechać do El Presidente.

    [​IMG]
    Czarny Poniedziałek atakuje La Platę!


    Pałac El Presidente

    W tym samym gabinecie gdzie odbywała się noworoczna narada, znajdowali się ci sami ludzie plus grupa kapitalistów. Trwa właśnie Specjalne Posiedzenia Junty, na którym omawiana jest sprawa obecności Czarnego Poniedziałka w La Placie.
    - El Presidente! Co my poczniemy?! Czarny Poniedziałek w jakiś sposób prowokuje robotników do niszczenia fabryk i siania fermentu wśród ludu!
    - Taka potęga jak Cesarstwo Niemieckie zostało splądrowane przez tego terrorystę, to jakie niby my mamy szanse na złapanie go lub zabicie?!
    - Nie panikujcie! Wysłaliśmy naszych najlepszych ludzi na poszukiwania tego szubrawca.
    - Kogo?! Przecież potrzeba chyba czarów aby złapać tego szkodnika!
    - I tu pan, panie Demetrio de Monteque zgadłeś.
    - Co zgadłem? Czary? Przecież to niemożliwe!
    - Jeszcze się przekonasz ile rzeczy jest możliwych. Teraz musimy tylko czekać.

    Dzielnica przemysłowa Buenos Aires

    To jest pierwsze zadanie w terenie Wspaniałej i Wszechmocnej Trixie. Na dodatek Takie trudne. Bo jak złapanie napakowanego Murzyna ma nie być trudne? Aby złapać go, Trixie wyczarowała pułapkę. Jest nią karton podniesiony na patyku, patyk jest związany liną, a pod kartonem są części mechaniczne, a na nich kartka z napisem „Free IC”. Trixie schowała się za rogiem i czekała aż mięśniak wpadnie w pułapkę. Po jakiś 15 minutach ktoś ruszył części i dało się usłyszeć brzdękanie metalu. W tej chwili Trixie pociągnęła linę, aby uruchomić pułapkę.
    - Uaaa! Ciemno! – wrzeszczał ktoś – A nie, to tylko karton.
    - Stój! Jestem Wspaniała i Wszechmocna Trixie i w imieniu El Presidente rozkazuję ci się poddać! Jesteś aresztowany!
    Wielkolud zdjął karton z głowy.
    - Ha! Twoja jest za mała i za słaba. Moja się nie boi i idzie niszczyć potencjał przemysłowy dalej!
    - Widzę że mam tu niedowiarka. Zaraz poznasz moc Wspaniałej i Wszechmocnej Trixie!
    - Twoja chce walki?! Iiiiaaaaaaaaa!!!!
    Trixie wyjęła swoją różdżkę, która zaświeciła, Czarny Poniedziałek zaszarżował…

    Kto wygra pojedynek? Czy Poniedziałek zostanie powstrzymany? Czy El Pudziano wygra następne zawody? To wszystko i jeszcze więcej w następnym odcinku. Cześć!


    ------------------------------
    Sauron mi napisał, że ponad 2000 słów na odcinek to za dużo. Byłoby więcej (tzn. cała walka oraz coś jeszcze), tylko mnie powstrzymał. ;)

    Ostrzeżenie za wulgaryzm [N]
     
  3. Kentucky

    Kentucky Ten, o Którym mówią Księgi

    Zatańczysz, jak ci El Presidente zagra
    Odcinek 3. "Zagrywki poniżej pasa"



    Dzielnica przemysłowa Buenos Aires

    Czarny Poniedziałek zaszarżował w stronę Trixie z wrzaskiem na ustach. Był już ledwie dwa metry od niej, gdy nagle lina stanowiąca część pułapki otoczyła się niebieską aurą i niczym piorun poleciała w stronę Poniedziałka. Oplątała się wokół jego nóg i zawiązała na supeł. Nieprzyjaciel nawet nie zorientował co się stało i z wielką mocą runą twarzą na ulicę.
    - UUUUUUUUAAAAAAA!!!!!! – Zawył z bólu, gdy podniósł głowę i zobaczył pokaźną plamę krwi na ziemi.
    - Myślisz że masz jakieś szanse z Wspaniałą i Wszechmocną Trixie? – Zadrwiła czarodziejka. – Proszę cię, po prostu się poddaj i daj się grzecznie odwieźć do więzienia. – żartowała sobie dalej, gdy nagle antagonista podniósł się na rękach, napiął łydy i lina pękła na milion kawałków. Zaskoczona tym Trixie szybko jednak otrząsnęła się. W tym czasie Poniedziałek wyrwał parkometr stojący obok niego i zamachnął się nim na głowę Trixie. Ta jednak uniknęła ciosu prowizoryczną maczugą zwinnym skokiem w bok.
    - Twoja popsuła mi nos! Leci krew! Twoja zginie! – zaryczał wściekle. W okolicy zaczęła się zbierać grupa gapiów. Trudno się im dziwić, nie na co dzień można obejrzeć na żywo walkę czarnego troglodyty z czarodziejką.
    - Raczysz sobie kpić! – odpowiedziała, sięgając prawą ręką po swój miecz. – Można było załatwić to po dobroci, ale jak chcesz dalej dostawać po mordzie to będziesz dostawał po mordzie.
    Poniedziałek znów zrobił zamach parkometrem, ale cios został sparowany mieczem. Wywiązał się z tego długi pojedynek na broń białą. Ciosy padały jeden po drugim, ale bezskutecznie, gdyż przeciwnik blokował go. Tutaj nie wygra się przez cios krytyczny, tylko wytrzymałość. Albo nieuwagę wroga. Po dłuższym czasie machania mieczem Trixie przypomniała sobie, że przecież ma różdżkę. W czasie, gdy Poniedziałek znów zablokował jej cios, ta zamachnęła skrzącym się kawałkiem magicznego drewienka. Ułamek sekundy później jakiś metr za głową terrorysty wybuchł magiczny fajerwerk. To wystarczyło, aby zdekoncentrować Poniedziałka, bo odwrócił głowę w stronę eksplozji. Gdy przeciwnik nie patrzył, Trixie wymierzyła potężnego kopniaka w jego genitalia. Parkometr wysunął się z jego rąk. Gapie zamarli, a niektórzy robotnicy zbledli na myśl jaki potworny ból czuje teraz czarnoskóry mężczyzna. Po paru sekundach stania w bezruchu Czarny Poniedziałek wydał z siebie dziki ryk miliona katowanych dusz w najgłębszych czeluściach piekieł. Wrzask biednego Poniedziałka trwał dobre kilkadziesiąt sekund.
    Gdy skończył wrzeszczeć położył się na ziemi w pozycji embrionalnej i zaczął cicho szlochać.
    - To jak? Poddajesz się przed Wspaniałą i Wszechmocną Trixie?!
    - Tak. Tak! TAK!!! Tylko niech twoja mnie już nie bije! Chlip!
    - Ha! Po raz kolejny Trixie zwycięża! – mówiąc to stanęła jedną nogą na Poniedziałku z wysoko podniesioną głową. Wszyscy wokół bili jej brawo. Przez tłum ludzi przebił się dziennikarz „Woli Junty” i zrobił zdjęcie Trixie w tej pozie.

    Nieco później, tego samego dnia w Pałacowych Lochach Junty

    Przed zamkniętą celą (gdzie leżał Czarny Poniedziałek, który nawet nie drgnął) gdzieś w najgłębszych kazamatach stał Agustin Justro wraz z Trixie.
    - Buen trabajo, Wspaniała i Wszechmocna Trixie. Dokonałaś wielkiego wyczynu, którym nie mogą się pochwalić tajne służby innych krajów. – Pochwalił czarodziejkę El Presidente.
    - Oczywiście, ktoś miał jakieś wątpliwości? Skoro pokazałam co potrafię, to czas najwyższy dowiedzieć się co z siedzibą PCW?
    - A sam nie wiem, będzie trzeba złożyć wizytę grupie remontowej.
    Do rozmówców nagle dołączył szef MZS, Carlos Saavedra Lamas.
    - El Presidente! Właśnie dzwonił Kajzer Wilhelm i kazał mi pogratulować temu dzielnemu agentowi, co złapał Poniedziałka. Gdzie go znajdę?
    - Ekhem, to ja złapałam Czarnego Poniedziałka.
    - Pani? Oh, gratuluję. Kajzer także. – speszył się Carlos. – Ah, kazał mi też powiedzieć panu, El Presidente, że już wysłał specjalny frachtowiec po tego terrorystę. Po załadunku więźnia okręt popłynie do Turcji, skąd specjalna eskorta janczarów dostarczy go do niemieckiego więzienia w Kulen.
    - Dobrze, dobrze, bardzo dobrze. To my się zbieramy zobaczyć jak idzie remont. Carlosie, jak nie masz już nic do roboty to sprowadź tu więcej strażników. Nie chcemy przecież aby dał nogę jak się uspokoi.

    Jak tylko El Presidente wraz z Trixie wydostali się z podziemnego kompleksu torturowo-więziennego, od raz udali się do pubu który niedługo zostanie tajną bazą PCW. Nie mieli daleko, bo znajdował się niecałe 100 metrów od pałacu. Gdy weszli do środka dało się poczuć zapach świeżości budynku: drewno mebli i paneli podłogowych, farby na ścianach oraz piwa.
    - *Nioch, nioch* Czy ja czuję tutaj piwo?! – krzyknął na początek miłej rozmowy El Prez. – Za co ja wam płacę, za picie czy remont?
    - Panie Justro, oczywiście że za remont. Ja jako kierownik nie mogę pić na służbie. A z tym pijakiem co u mnie pracuje to już się rozliczyłem. – gdy to mówił, gdzieś w oddali słychać było bełkot nietrzeźwego budowlańca.
    - No ja myślę panie Łęcina… Czy wszystko jest gotowe?
    - Oczywiście. Konkurencji miękną rury jak Łęcina kładzie glazury!
    - Więc budynek od jutra będzie nadawał się do użytku?
    - Jasna sprawa. Tylko pozbieramy swoje graty i... wyczyścimy na nowo łazienkę. Pozostaje jeszcze sprawa ceny. 50 pesos za każdy metr ściany i 25 za metr kwadratowy podłogi. Resztę usług potraktujcie jako gratis.
    - Dam 40 za ściany i 20 za podłogę. I ani peso więcej.
    - Niech stracę, a raczej pracownicy niech stracą. Aha, jakby chciał pan remontować pałac, to wiem pan do kogo dzwonić.

    Po spektakularnym złapaniu Czarnego Poniedziałka wszystkim przedsiębiorcom kamień spadł z serca. Niestety, aura zła jaką przyniósł terrorysta będzie jeszcze jakiś czas mącić w głowach robotników. Może i w La Placie sytuacja wracała do normy, ale nie wszędzie było tak wesoło. Jak się okazało, podczas transferu z Istambułu do Kulen Czarny Poniedziałek zdołał zbiec. Sterroryzował całe Imperium Osmańskie. Gdy znudziło mu się niszczenie wytwórni kebabów, udał się do Królestwa Hiszpanii. Tam jednak nie miał tak wesoło, bo nijaki tajny agent jego królewskiej mości El Pepe Platypus stoczył z nim walkę na tankowcu który wybuchł. Agent zdołał uciec wpław, ale czy Czarny Poniedziałek przeżył to nie wiadomo…


    [​IMG]
    To jest za bardzo podejrzane!

    Rezydencja klanu El Capulleto, gabinet Enrique’a

    Enrique właśnie przeglądał dzienny bilans zysków i strat. Nie był on zadowalający po ostatnich wybrykach Poniedziałka. Lekturę przerwał mu telefon.
    - Enrique El Capulleto, słucham?
    - Ej, Capulleto! Słyszałem że Poniedziałek napastował twoją fabrykę konserw. I dzwonię aby powiedzieć że nie jest mi z tego powodu przykro! Huhahahaha! – zaśmiał się pewien mężczyzna.
    - Zamknij mordę, Monteque! – A więc już wiadomo kto zadzwonił. Demetrio de Monteque: rywal, kapitalista, z wrogiego rodu Monteque. Od zarania dziejów oba klany walczą ze sobą, to na ulicy to na giełdzie . Enrique rzucił słuchawką i zawył żałośnie. Po chwili do gabinetu weszła młoda dama.
    - Coś się stało ojcze?
    - Nic, moja Juanito. To znów ten Monteque robi sobie żarty z naszego nieszczęścia.
    - Od lat trwa wasz spór. Czy nie czas zakończyć te waśnie?
    - Dziecko, co ty pleciesz? Ta kanalia jest za głupia aby chociaż poważnie porozmawiać, a co dopiero pogodzić się…

    Pałac El Presidente, gabinet Juana Perona

    Jak każdy znaczący coś człowiek w Juncie, Juan miał swój mały gabinecik w pałacu El Presidente aby w razie potrzeby móc pomóc. Ponieważ nie było wiele do roboty, Juan nudził się. Zadumę o niczym przerwało wejście generała Francisco Veleza.
    - Buenos dias, senor! Mam dobre wieści.
    - Jakie, generale?
    - Właśnie zakończono formowanie pierwszej brygady inżynieryjnej.
    - To dobrze! Teraz trzeba ustalić która dywizja będzie tą szczęśliwą i otrzyma brygadę.
    - Proponuję armię generała Martineza stacjonującą w Urugwaju.
    - Świetny wybór. Zrób wszelką papierkową robotę z tym związaną. A czym w ogóle zajmóją się ci Inżynierowie?
    - Przede wszystkim zwiększają obronę oddziału w którym są, ich mobilność oraz szanse przetrwania towarzyszy na polu walki. W ich inżynieryjnym slangu: Engies build sentries, teleports and dispensers!
    - Co?
    - Niech generalissmus sam zobaczy ten filmik.


    [video=youtube;SNgNBsCI4EA]http://www.youtube.com/watch?v=SNgNBsCI4EA[/video]

    - No, robi wrażenie…
    - Co nie...
    - Potrzeba nam takich więcej! Inżynierowie FTW!


    [​IMG]
    Engineer is credit to team!

    Rezydencja klanu El Capulleto, gabinet Enrique’a

    - Tak, tak! Si! Umowa stoi! Jak zawsze do usług, El Presidente. Do widzenia! – Enrique zakończył właśnie rozmowę przez telefon z samym El Prezem. Zatarł ręce z zachwytu.
    - Hihihihihi! Ale mi się trafiło! Akurat aby odrobić straty i może nawet coś zyskać! – podszedł do barku i wyjął z niego butelkę wina. Spojrzał się na nią i odstawił. – Nie, napiję się jak wykonam jeszcze jeden, mały telefon...
    Wziął telefon i wykręcił numer.

    Rezydencja rodziny Monteque, gabinet Demetria

    - Halo…? – zapytał zaspany Demetrio.
    - Ej, Monteque! Zgadnij kto dostał zamówienie specjalne od samego El Presidente na sprzęt dla
    Armii La Platy! Ja! Buhahahaha! Na razie, frajerze! – wykrzyczał Enrique i się rozłączył.
    - Co..? Co? CO?!?! – Przemysłowiec nagle się rozbudził. – Jakim cudem ta miernota dostała kolejne zamówienie od Junty?! Aarrgghh!!!
    Demetrio zaczął się tarzać ze złości po superluksusowym, perskim dywanie. Do pokoju wpadł pewien młodzieniec.
    - Co to za krzyki? Wszystko w porządku, tato?
    - Argh! To ten ********* Capulleto! Znów dostał zamówienie na broń!
    - Może przestałby ciągle zgarniać tobie sprzed nosa oferty, gdybyście się choć nieco uspokoili i pogodzili?
    - Nie żartuj sobie Rolandzie. Głupi Poniedziałek mógłby mu zniszczyć więcej fabryk.
    - Proszę cię, to może się kiedyś źle skończyć dla was.
    - Ja tu staram się zadbać o byt naszej rodziny, a ty mi tutaj każesz pogodzić się z największym rywalem?! Wyjdź!


    [​IMG]
    Gdzie jeden TT zajmuje slot, tam drugi go nie ma

    Czy rody Capulletich i Monteque kiedyś się pogodzą? Czy Czarny Poniedziałek żyje? Co się stało z El Pudziano? To wszystko i jeszcze więcej w następnych odcinkach!


    ---------------------------------------------------------------------------
    Wybaczcie obsuwę, ale "świąteczne obowiązki" mnie zatrzymały. No i wybaczcie że odcinek nie jest taki jaki oczekiwałem (bo pisałem go w częściach i zgubiłem wątek).

    Wyczyszczone i zamknięte [N]
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie