Zdradzona Polska (aar konkursowy)

Temat na forum 'Darkest Hour - AARy' rozpoczęty przez Erich Topp, 15 Kwiecień 2011.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Erich Topp

    Erich Topp Aktywny User



    „Pakt Ribbentrop – Mołotow”

    [​IMG]

    Oficer UB spojrzał na mnie i wrzeszcząc coś w niezrozumiałym języku rozkazał mi usiąść. Spokojnie opadłem na taboret – tym razem nie był to tzw., „koń Andersa”*. Za biurkiem siedział ktoś inny. Młody przystojny, ubrany w dobry garnitur, uśmiechnięty. Typowy wygląd inteligenta.
    - Niech pan skończy te wygłupy poruczniku – rzucił niechętnie w stronę prującego się ubeka – Mam tu gościa.
    Teraz szybko spojrzał na mnie. Zastanawiał się pewnie jaki wywarło to na mnie wpływ. Byłem jednak zupełnie obojętny. W oflagu też tak próbowali mnie podejść, a jednak im się nie udało. W czasie akcji „Burza” również spotkałem się z wieloma tego typu zachowaniami. Opieprzasz swojego podwładnego, żeby spodobało się to rozmówcy. Typowe zachowanie ludzi, którzy chcą pokazać jak wiele od nich zależy, w sytuacji, gdy tak naprawdę nie mogą zrobić nic.
    - Proszę, żebyście się przedstawili obywatelu – powiedział spokojnie elegancik. Milczałem jednak, czując, że mój rozmówca zaczął już swoją pokrętną grę, że za chwilę będę musiał baczyć na słowa – Oh, rozumiem, nie przedstawiłem się jako pierwszy, co powinienem uczynić jako gospodarz – uśmiechnął się elegant – Pułkownik Jan Mutzenmacher, syn Józefa**.

    [​IMG]

    Ojciec pana pułkownika Józef Mutzenmacher vel Mietek Redyko

    - Miło mi. Kapitan pilot Jan Matuszczak – odparłem udając, że nazwisko robi na mnie wrażenie. Dobrze wiedziałem, kim było Józef, a właściwie Josek Mutzenmacher. Syn godny swego ojca.
    - Cóż, panie kapitanie – na twarzy Mutzenmachera pojawił się przyjazny uśmiech – widzę, że trochę pan nabroił. Jak to z panem było co?
    - Obywatelu pułkowniku, pozwólcie, że przerwę – powiedziałem – ale nie wiem za co jestem zatrzymany, ani dlaczego interesuje panów moja przeszłość. Widzę u pana pod płaszczem, polski mundur i baretkę Virtuti Militari. To znaczy, że jest pan żołnierzem, takim samym jak my wszyscy, którzyśmy wrócili do Polski z Londynu…
    - Nie takim samym – ostro przerwał mi pułkownik – My jesteśmy w nowej Polsce, a wy ciągle w tej pańskiej parszywej i krwawej, która odpowiada za porażkę we wrześniu 1939 roku!

    [​IMG]

    Zdaniem pułkownika M., to również moja wina...

    - Pan pozwoli, że panu przypomnę jak to było – odparłem – W sierpniu 1939 roku ogłoszono przygotowania do powszechnej mobilizacji. Byłem wtedy w pana wieku, chociaż nie miałem jeszcze tak wysokiego stopnia jak pan. Razem z kilkoma znajomymi służyłem w wojsku polskim. Byliśmy wtedy jeszcze młodzi i głupi. Nasze pezetelki nazywaliśmy imionami dziewczyn, z którymi tańczyliśmy. To były piękne czasy. Ludzie, nawet tu w Warszawie nie myśleli o wojnie. Wszyscy żyliśmy pięknym latem, a my młodzieńcy z Dęblina czekaliśmy na pierwsze powołania do dalszej służby. Ja trafiłem do jednej z jednostek lotniczych przydzielonych do Armii Poznań. Już w przededniu wybuchu wojny, 15 sierpnia rozpoczęliśmy przygotowania do prowadzenia walki z Niemcami, gdyby doszło do ataku. Pamiętam jak dziś, to było 16…

    [​IMG]

    Ostatnia odprawa w Dęblinie... Stoimy przed maszynami.

    … Dostaliśmy sygnał, że granicę przekroczyły dwa niemieckie samoloty zwiadowcze. Szybko ruszyliśmy do naszych „jedenastek” i wzbiliśmy się w powietrze. Niestety te dwa skurczybyki odleciały nam trochę za daleko i nie mogliśmy ich dogonić. Nasze jedenastki nie były tak szybkie jak ich myśliwce. To były Messerschmitty Bf-109. Przyjrzałem się im dobrze, później we wrześniu, potem nad Francją, a w sierpniu 1940 roku napatrzyłem się na nie nad Kanałem. Goniliśmy ich przez czterdzieści minut. Zbiornik paliwa zaczął powoli pustoszeć, więc wróciliśmy do domu. Pierwszy lot bojowy. Pechowo bez sukcesów. Nie chodziło nawet o to, że ich myśliwce były lepsze – bo nie były, przynajmniej pod każdym względem. Jedenastka była zwrotniejsza, szybciej się wznosiła, a w kabinie było więcej miejsca…. Nasza nieudana akcja nie przypadła do gustu dowódcom. Generał Rajski kazał nam stawić się w Warszawie 23 sierpnia.

    [​IMG]

    Zdradzeni...

    Pan wie panie pułkowniku, co się tam wtedy działo na świecie? Dokładniej w Moskwie, przecież wy i pana przełożeni słusznie wpajacie młodzieży, że to najważniejsze miasto na świecie. Tak przecież było – 23 sierpnia. Przybył tam wtedy faszystowski minister spraw zagranicznych Joachim von Ribbentrop. Pan oczywiście wie kto to był, ale ludzie którzy czytają potem protokół przesłuchania nie koniecznie, więc powiem. Tak, powiem kim był Ribbentrop. W latach 1936 – 1938 był nazistowskim ambasadorem w Londynie, potem to znaczy od 1938 został ministrem spraw zagranicznych. W czasie wojny odpowiadał za masową likwidację i wywózkę Żydów do obozów… Z takim człowiekiem podpisał pakt wasz generalissimus Stalin, człowiek, którego portret wisi teraz nad pańskim biurkiem pułkowniku, obok towarzysza Bieruta, swoją drogą też niezgorszego łachudrę.
    Właśnie wtedy zamiast zjechać nas od góry do dołu za nieudolność i błędy w przeprowadzeniu akcji, dowódca Sił Powietrznych kazał nam usiąść i się zamknąć. Przez dziesięć minut mówił o zagrożeniu wojną z Niemcami, o tym, że lada dzień wybuchnie wojna, że Rosjanie i Niemcy dogadują się nad naszymi głowami. Prawdę powiedziawszy sens tego paktu poznaliśmy dopiero później, gdy wszystko było już pozamiatane…

    [​IMG]

    Jak długo będzie trwał miesiąc miodowy?

    Nikt z nas nie mógł przecież przewidzieć, że poprzez zawarcie tego układu Hitler i Stalin podzielili między siebie Polskę, że Niemcy otrzymają to co na zachodzie, a Sowiety zagarną wschód. Gdyby ktoś nam to wtedy powiedział, to podejrzewam, że 80% sił jakie stały na zachodzie pomaszerowałyby grzecznie na wschód, aby powstrzymać bolszewicką nawałę. I nie chodzi tu już nawet o to, że byliśmy wychowywani w tradycyjnej niechęci wobec Rosjan, wobec komunistów, że chodziło o zemstę za rok 1920, gdy bolszewicy zostali odparci, ale nie stłamszeni do końca… To była po prostu jeszcze straszliwsza okupacja, niż ta której doświadczali mieszkańcy Generalnego Gubernatorstwa, niż to co działo się na zachodzie Polski w czasie i bezpośrednio po zakończeniu walk. Pan o tym wie, prawda panie pułkowniku? Nie pyta pan o źródła informacji, o szczegóły tego o czym mówię. Ja dobrze wiem, że wyrok na mnie zapadł już dawno, że macie tam, na tej swojej liście wszystkich moich znajomych i przyjaciół, że tylko czekaliście na likwidację naszej, jak to określił pana poprzednik w tym fotelu, siatki szpiegowskiej…
    Parę lat temu w Londynie, to był chyba czterdziesty drugi, tak… Latem czterdziestego trzeciego trafiłem do niemieckiej niewoli, więc to musiało być w czterdziestym drugim… dowiedziałem się od pewnego mojego znajomego, który zmarł zresztą potem w czterdziestym czwartym w Londynie na zawał, że poza podziałem ziem pomiędzy Hitlera, a Stalina, ten pakt miał jeszcze kilka podpunktów. Jeden dotyczył współpracy gospodarczej. Czy pan wie, panie pułkowniku, że aż do dnia wybuchu wojny sowiecko – niemieckiej 21 czerwca 1941 roku, pomiędzy ZSRR, a Niemcami kursowały pociągi, którymi do Niemiec wieziono zboże z Ukrainy, złoto i srebro z Dalekiego Wschodu, drzewa z Syberii… Pan o tym wie, prawda? Wszyscy o tym dobrze wiecie, ale nie możecie mówić… Że poza punktem o współpracy gospodarczej był tam punkt o współpracy pomiędzy waszym NKWD, a hitlerowskim Gestapo...

    … Poczułem piekący ból. Stojący za mną porucznik musiał uderzyć mnie czymś ciężkim, bo przez chwilę straciłem oddech i upadłem na betonową podłogę. Poczułem, że podnoszą mnie i znowu sadzają na taborecie. No cóż… przynajmniej tyle… Pułkownik Mutzenmacher dał znak, żeby mnie już więcej nie bić. Z jego twarzy nie znikał ten nieprzyjemny uśmieszek…
    - A więc, panie kapitanie jak na prostego oficera lotnictwa wie pan bardzo dużo. Szczególnie interesuje mnie ten pana znajomy, który opowiedział panu te rewelacje. Czy on, aby na pewno zmarł w Londynie w czterdziestym czwartym na serce?
    - Powiedziała mi o tym jego żona, która rok temu wróciła do Polski. Nie ma chyba powodu, aby jej nie wierzyć.
    - No cóż panie kapitanie, proszę mi jednak wyjaśnić, dlaczego ojczyzna proletariatu, miałaby wchodzić w sojusz z krajem, w którym istniały obozy koncentracyjne, w którym mordowano Polaków, Żydów i komunistów? Dlaczego towarzysz Stalin miałby paktować z tą nędzną szują Hitlerem? – Pułkownik zaśmiał się – Jest pan po prostu śmieszny i patetyczny. Wie pan miałem tu wczoraj jednego przedwojennego oficera Defy***. Też się rzucał, opowiadał o komunizmie o jego zgubnej roli i tak dalej. I wiecie obywatelu co się z nim teraz dzieje? Nie? Leży dwa metry pod ziemią.
    - Pan mi grozi?
    - Ja? Obywatelu poruczniku, oświećcie tego obywatela, że my tu nikomu nie grozimy, my tylko informujemy co się dzieje z ludźmi, którzy nie przestrzegają regulaminu i podejmują próby ucieczki z konwoju – Pułkownik spojrzał machinalnie na zegarek po czym dodał – Albo, lepiej nie. Zrobimy to jutro. Odprowadźcie obywatela kapitana do celi. Może do jutra przypomni sobie więcej szczegółów odnośnie jego antypolskiej roboty. I co najważniejsze, może znowu usłyszymy jakieś rewelacje o ostatniej wojnie.

    *”Koń Andersa” – krzesło lub taboret odwrócone do góry nogami. Aresztant siadał na jednej z nóg. Należało siedzieć wyprostowanym z założonymi na siebie nogami.
    ** Józef (właściwie Josek) Mutznemacher 1903-1947 – działacz komunistyczny pochodzenia żydowskiego z Mławy. Według jednej z wersji zamordowany przez policję polityczną (Defę), lub komunistów w 1933 roku, pod Warszawą. Więcej informacji „Biografia Agenta Józef-Josek Mutzenmacher (1903 – 1947)” Bogdan Gadomski
    ***Defa lub Defensywa – Oddział II Oddziału Sztagu Generalnego zajmujący się wywiadem i kontrwywiadem
     
  2. Erich Topp

    Erich Topp Aktywny User

    „Gdańsk albo wojna!”

    [​IMG]

    Minister spraw zagranicznych RP Józef Beck

    Żołnierze zamknęli drzwi za wychodzącym z pokoju oficerem. Porucznik Wiechowski zniknął za drzwiami. Beck został sam. Na jego biurku leżała duża koperta ozdobiona czarnym napisem RELACJE Z III RZESZĄ. Polski minister spraw zagranicznych był już zmęczony. Wiedział co jest w środku – niemieckie żądania korytarza, eksterytorialnej autrostady prowadzącej do Prus Wschodnich, oraz setki innych dokumentów, które nie miały żadnego znaczenia. Sens dokumentów, które Beck miał w tej chwili na swoim biurku był jednak zdecydowanie bardziej złożony – Niemcom zależało na przejęciu Gdańska. Beck miał jeszcze cztery godziny na odpowiedź. Według wiedzy ministra Becka w tej chwili w całym kraju trwała pośpieszna mobilizacja rezerwistów. A trzy polskie niszczyciele działające na Bałtyku zaczęły właśnie pobierać dodatkową ropę i amunicję.

    [​IMG]

    Beck podniósł telefon i wykręcił numer prezydenta Mościckiego.
    - Panie prezydencie… Niemcy przysłali kolejną propozycję. To już chyba ostatnia. Grożą, że jeśli się nie zgodzimy na ich…
    - Panie ministrze – głos prezydenta był spokojny – Niech się pan nie obawia. W kwietniu też już się baliśmy, że dojdzie do wojny. Wszystko będzie w porządku. Wystarczy trochę pogrozić palcem i będzie w porządku.
    - Panie prezydencie… Możemy jeszcze wyjść z tego z twarzą – Beck spojrzał na mapę rozwieszoną na jednej ze ścian jego gabinetu – Propozycje niemieckie są akceptowalne. A Brytyjczycy… no cóż. W każdej chwili mogą wycofać się ze swoich zapewnień, podobnie Francuzi, sugerowałbym przekazanie Niemcom, że rozważymy ich propozycję, ale potrzebujemy więcej czasu.
    - Nie… Panie ministrze. Musimy zachować powagę. Niemcy na pewno blefują…
    - Skoro tak pan myśli – Beck zrezygnowany odłożył słuchawkę i ponownie spojrzał na mapę. Jej widok zdecydowanie go martwił. Z racji swojego urządu udało mu się uzyskać dostęp do danych przeznaczonych tylko dla Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych. Sytuacja nie wyglądała najlepiej. Nieprzyjaciel miał wielką przewagę liczebną, dysponował wieloma tysiącami czołgów, samochodów pancernych i samolotów – dokładnie tym czego najbardziej brakowało wojskom polskim. Ponadto większość sprzętu była nowoczesna – co innego w Polsce. Wiele samolotów miało trudności z oderwaniem się od ziemi. Co prawda Beckowi udało się zorganizować zakup francuskich i brytyjskich myśliwców, nie było jednak szans by na czas dotarły do Polski przed wybuchem wojny. Minister podszedł do dużej szafy. Zaczął się pośpiesznie pakować. Szanse na zwycięstwo we wrześniu były marne, a Beck przy wszystkich swoich przywarach i wadach pozostawał jednak realistą.

    Berlin, Kancelaria Rzeszy

    [​IMG]

    Hitler nie spodziewał się odpowiedzi Polaków...

    Hitler siedział przy stole i nerwowo przeglądał ostatni numer Volkisher Boebacher. Spojrzał na stojącego po drugiej stronie pokoju adiutanta i skrzywił się. Nie mógł pojąć dlaczego widok tego młodego SS-mana napawał go często niechęcią wobec ludzi w czarnych mundurach. Szybko odpędził od siebie złe myśli. Postanowił skupić się na czym innym – na najbliższych planach militarnych. Za kilka godzin Polacy poinformują go, że zgadzają się na jego warunki i uda mu się zakończyć cały ten polski kryzys bez wojny. Wódz Tysiącletniej Rzeszy był zmęczony. Czuł, że musi odnieść duże zwycięstwo propagandowe, i że musi je odnieść teraz zaraz, póki jeszcze nikt nie przeszkadza mu w działaniu. Póki Anglicy i Francuzi łudzą się, że dogadają się ze Stalinem, który już od kilku dni siedział w jego kieszeni. Co prawda zgłaszał jeszcze jakieś obiekcje, jednak w praktyce nikogo to nie obchodziło. Do gabinetu Wodza wszedł Goering. Bez słowa usiadł przy stole i pochylił się nad mapą.

    [​IMG]

    - Mein Fhurer… Luftwaffe jest gotowa. Jeśli Polacy powiedzą, że odrzucają nasze ultimatum…
    - Spokojnie, Herman – twarz Wodza nie wyrażała żadnych uczuć – Polacy to co prawda podludzie, ale mają chyba za grosz instynktu samozachowawczego. Nie mogą tego tak po prostu odrzucić, nie poprosić o więcej czasu, albo nie uznać choćby małej części tego co tam napisane.
    - Gdy służyłem w siłach powietrznych Cesarstwa, często bywało tak, że to co wydawało się nam najbardziej prawodpobone, po prostu nie dochodziło do skutku. A to co, nie mogło się stać… Po prostu się działo. Na przykład zestrzelenie Richtchofena…
    - To było dawno Herman. Bardzo dawno temu. Teraz już nikt nie myśli tymi kategoriami.
    Na korytarzu zaczęły stukać dobrze podkute buty. Po chwili drzwi otworzyły się przed drugim adiutantem wodza, ubranym w mundur SS.
    - Mein Fhurer! Raport z Polski.
    - Dawaj! – zawołał Goreing.
    Żołnierz skinął głową i podał go dowódcy Luftwaffe…

    Gdańsk, pokład pancernika Schelswig – Holstein

    [​IMG]

    Holstein w drodze do Polski...

    Komandor Paul Lincke szybko przepsiał treść meldunku na czystą kartkę. Nie wyglądał na zadowolonego. Stojący obok niego marynarz powoli zdjął czapkę i mruknął pod nosem:
    - Jasna cholera, mogłem zapisać się do floty handlowej i popłynąć w rejs do Ameryki.
    - Nie opowiadaj głupot Hans – zaśmiał się Lincke – Nigdy byś tego nie zrobił. Twoja narzeczona dopadłaby cię nawet na Antarktydzie.
    - Niech pan tak nie mówi o Natalii – obruszył się Hans i zapalił papierosa – Całe to życie jest niewiele warte, prawda panie komandorze?
    - Jasne. Musimy natychmiast powiadomić dowódcę okrętu o nowych rozkazach.
    - Tak jest – czy mam przygotować panu lepszy papier?
    - Dobrze, nie będę pisał na tym paskudztwie – komandor spojrzał w ślad za oddalającym się marynarzem i z kieszeni na piersi wyciągnął notes. Szybko zapisał najważniejsze punktu rozkazu i ukrył notes pod szeroką marynarską bluzą….
    Rozkaz, który przed chwilą odebrali był jasny i przejrzysty. Przygotować się do rozpoczęcia działań wojennych przeciwko Polsce. Czas akcji przesunięty na 1 września godzina 4.45. Potem następował fragment dotyczący odrzucenia przez Polskę propozycji porozumienia pomiędzy Rzeszą, a Rzeczpospolitą…. Lincke doświadczony agent polskiego wywiadu nie miał najmniejszych wątpliwości co należy robić w takiej sytuacji… Szybko przygotował okrętową radiostację do nadawania. Bez większych problemów złapał Warszawę i podał swój sygnał wywoławaczy. Centrala w polskiej stolicy natychmiast odpowiedziała. Meldunek był krótki i przejrzysty – 1 września o 4.45 Niemcy uderzą na Polskę. Niech Bóg ma was w swojej opiece…

    Z trudem usiadłem na ziemi. Obok mnie siedziało jeszcze kilku moich znajomych i przyjaciół. Wszystkich nas aresztowano na początku tego roku w Warszawie. Gdy ukrywaliśmy się wśród ruin po Powstaniu.
    - O co pytali?
    - Tym razem o nic. Przesłuchiwał mnie pułkownik Mutznemacher – odparłem – Pozwolił mi opowiedzieć o sobie o pakcie Ribbentrop – Mołotow, po drodze dostałem dwa razy w gębę, i na tym koniec.
    - Dziwne. Wygląda na to, że nic o Tobie nie wie i szuka poszlak, które mogłyby pozwolić mu na skazanie Cię, lub chociaż odnalezienie jakiegoś paragrafu, z którego mógłbyś trafić do paki.
    - Też mam taką nadzieję – stwierdziłem. Mój dotychczasowy rozmówca, porucznik „Karol” uśmiechnął się.
    - Obaj jedziemy na tym samym wózku, prawda?
    - Prawda – przyznałem.
    - Wiesz, mnie chcą posadzić za to, że w 1939 roku, we wrześniu byłem w Gdańsku, w komisariacie policji portowej, naszą wtyczką. Rozumiesz co mam na myśli, że niby byłem niemieckim podwójnym agentem…
    - Słuchaj nie mówmy o tym… - zacząłem protestować. Obawiałem się, że w naszje celi mogą znajdować się podsłuchy, nie byłoby to zresztą niczym nowym. W poprzedniej celi siedziałem z dwoma kapusiami, którzy dokładnie poinformowali ubeków o moim pochodzeniu klasowym i tym co robiłem w czasie wojny.

    [​IMG]

    - Widzisz, we wrześniu, późnym wieczorem przyszedł raport z Holsteina. Działacze nazistowscy mieli rozkaz natychmiastowego stawienia się we wiadomych sobie punktach. Śledziłem jednego z nich. To był jakiś mały budynek w pobliżu Dworu Artusa. Podejrzewam, że były nawet połączone podziemnym przejściem. Była godzina… czwarta trzydzieści rano, gdy mój cel razem z kilkunastom innymi kolegami wyszli z budynku. Uzbrojeni po zęby. Dowiedziałem się później, że tak było w innych punktach miasta. Moi ruszyli w stronę poczty. Zaraz potem na fasadzie Dworu Artusa pojawiły się niemieckie flagi ze swastyką. To było dobrze przygotowane, sam wiesz… o co chodzi.
    Pokiwałem głową. Było już późno… A jutro miałem kolejne spotkanie z towarzyszem pułkownikiem Muztenmahcerem.
     
  3. Erich Topp

    Erich Topp Aktywny User

    „Wojna…”

    [​IMG]

    Pilot Stukasa po powrocie z lotu bojowego nad Wieluń...

    Pułkownik siedział przy swoim biurku i obserwował strażnika, który mnie przyprowadził. Gdy zameldowałem swoje przybycie, wskazał mi miejsce na taborecie.
    - A więc mówicie, że towarzysz Stalin, jest wielkim zdrajcą Polski, co? Człowiekiem, który wbił jej nóż w plecy tak?
    - Tak jest. Pan dobrze o tym wie, prawda?
    - O nie… - na twarzy ubowca pojawił się perfidny uśmieszek – To wy o tym wiecie. Ja wiem swoje. Pozwolicie, że dzisiaj to ja będę mówić, a wy będziecie słuchać. To się obecnie w Polsce nazywa dialog władzy i społeczeństwa. Gdy społeczeństwo zaczyna odpowiadać władzy w sposób niewłaściwy, zostaje usunięte, a na jego miejsce przychodzi ktoś kto grzecznie słucha. Mam nadzieję, że to pojęliście?
    - Tak. To jest dyktatura i zniewolenie.
    - Dialog. Zapamiętajcie to. A więc we wrześniu 1939 roku, faszystowskie Niemcy, podstępem zdecydowały wykorzystać się do swoich celów Polskę. Polska, jak wszyscy wiemy nie była krajem demokratycznym, tak jak ma to miejsce teraz, dominowały tam burżuazyjno – wojskowe koła rządzące, wywodzące się wprost od znanego faszysty, działającego z niemieckiego polecenia, Piłsudskiego, który po swojej śmierci w 1935, przekazał całą władzę w ręce wojska, na czele którego stanęli ludzie zdolni do kompromisu z władzą ludową, którym pod groźbą poważnej kary zabronili tego przywódcy polityczni faszystowskiej Polski….

    [​IMG]

    Ja pamiętałem to jednak trochę inaczej. Był jeszcze sierpień, gdy do gdańskiego portu wszedł niemiecki pancernik szkolny Schleswig – Holstein. Oficjalnie miał tam pozostać aż do dnia uroczystości rocznicowych, ku czci niemieckich marynarzy poległych w czasie ostatniej wielkiej apokalipsy, nie wiedzieliśmy jednak, że już na morzu doszło do spotkania z drugim pancernikiem Schleisen, oraz flotyllą lżejszych jednostek, która przerzuciła na pokład Holsteina kompanię piechoty. Uroczystości rocznicowe dobiegły końca, wszyscy czekali na opuszczenie miasta przez pancernik, które jednak nie następowało. Trochę martwiło to zapewne ludzi na Westerplatte, tych naszych „spartan” jak mówiło się o nich później w Anglii. Jednocześnie nasze wojska zajmowały pozycje obronne wzdłuż granicy państwowej. Ich celem była obrona naszego kraju, przed faszystami. A nie jak chciał pan pułkownik obrona faszystowskiego polskiego rządu, złożonego z obszarników i grup posiadających środki produkcji, przed ludem pracującym. Hitler nie wykorzystał nas do przygotowania sobie gruntu pod agresję na Związek Sowiecki. Hitler dogadał się bowiem już wcześniej ze Stalinem odnośnie podziału naszych ziem, naszych terytoriów. Oczywiście powiedziałem to już wcześniej jednak nikt tego nie zapamiętał. Byłem po stronie przegranych, pan pułkownik był tym zwycięskim….

    [​IMG]

    1 września zaatakowali nas ze wszystkich stron. W tym także z Prus Wschodnich, których nie dotknęły postanowienia traktatu wersalskiego mówiące o rozbrojeniu i likwidacji umocnień lądowych i morskich. Początkowo istniały pewne plany, plany zdobycia Królewca i opanowania Kłajpedy, ale wobec ilości zgromadzonych tam sił niemieckich i słabości naszych własnych oddziałów okazało się to mrzonką. Niestety, od pierwszego dnia wojny musieliśmy twardo bronić swojej ziemi. Jako pilot myśliwski od samego początku miałem mnóstwo roboty. Już pierwszego dnia wojny wzięliśmy udział w nieudanym ataku na niemiecką wyprawę bombową. Zanim dorwaliśmy się do niemieckich Sztukasów, kilka naszych maszyn miało już poważne problemy z atakującymi od słońca Messerschmittami Bf – 109. Ja mogłem pochwalić się tego dnia jednym zestrzeleniem – zupełnie przypadkowo wpakowałem całą serię z czterech kaemów w Sztukasa, przelatującego tuż przedemną. Pociski musiały chyba przebić silnik i zbiorniki paliwa, bo ze skrzydła i kadłuba niemieckiej maszyny buchnęły dwa wielkie słupy ognia, które szybko zakryły kabinę pilota – nie chciałby bym być na ich miejscu. Pierwszy raz w życiu zrobiło mi się żal szkopów… Już pierwszego dnia ich żałowałem. Pierwszy i ostatni raz…

    [​IMG]

    Od samego początku „dostawaliśmy po głowie” porażki naszej armii w pasie przygranicznym wynikały raczej z zaskoczenia i niemieckiej przewagi w powietrzu niż, z nieudolności czy braku chęci walki wśród naszych. Już w pierwszych dniach walk zostaliśmy wyparci z Torunia, Gdyni i Bydgoszczy. Był wtedy już 9 września, a do wojny przystąpiły Anglia i Francja. Obaj sojusznicy ograniczyli się jednak do zniszczenia części niemieckiej floty, oraz zbombardowania Essen, co przyniosło nam trochę otuchy. I choć w całym kraju znajdowały się lądowiska specjalnie przygotowane dla francuskich bombowców dalekiego zasięgu, przeznaczonych do bombardowania celów w Niemczech, to nigdy nie zobaczyliśmy ani jednego Amiota lecącego znad Niemiec… Nie wynikało to bynajmniej z silnej obrony przeciwlotniczej czy dużej ilości myśliwców przechwytujących wroga. Po prostu Francuzi doszli do wniosku, że nie opłaca się im bić się za Gdańsk, że prędzej czy później dojdzie po prostu do samobójczego niemieckiego ataku na Linię Maginota, za którą pochowali swoje wojska…

    [​IMG]

    Tak, w chwili gdy Anglia wypowiadała wojnę Niemcom, nikt z nas nawet nie pomyślał, że cała ta wojna może właśnie tak się skończyć. De facto nikt z nas nie myślał o tym w tych kryteriach nawet w roku 1944, gdy Sowiety były o krok od wyzwolenia spod niemieckiej okupacji Zachodniej Polski i Warszawy. Nikt z nas o tym nie myślał. My wszyscy byliśmy wciąż tym radosnym tłumem warszawiaków wiwatujących na wieść o wypowiedzeniu wojny Niemcom. Pamiętam te krzyki i wiwaty jak dziś. Nawet w radiu mówiono tylko o tym. Spodziewaliśmy się, że już niedługo na Bałtyku pojawi się Royal Navy, razem z naszymi, że już niebawem w powietrzu pojawią się francuskie bombowce, a w Gdańsku wysiądzie na ląd angielski korpus ekspedycyjny, pod dowództwem jakiegoś dobrego alianckiego generała, który da łupnia tym parszywym szwabom. Nikt nie wierzył w to, że to tylko gest polityczny, że połączone brytyjskie i francuskie sztaby zgodnie doszły do wniosku – nie damy rady udzielić pomocy Polakom, to wszystko jest zbyt skomplikowane i niezgodne z regulaminami. Niemcy nie walczą według regulaminu, ba posyłają na morze całe stada U-bootów, które już pierwszego dnia wojny z Wielką Brytanią posłały na dno statek pasażerski. Podobnie było u nas na wybrzeżu – klucz nurkowców (Ju-87) zatopił w sposób bestialski i barbarzyński dwa polskie nieuzbrojone statki pasażerskie, kursujące pomiędzy Helem, a Gdynią. Nie dane było nam jednak się zemścić…

    [​IMG]

    N a s i w drodze na front

    [​IMG]

    N i e m c y na froncie...​

    Nieprzyjaciel coraz bardziej napierał, a my się cofaliśmy. Z trudem oddawaliśmy ziemie, które uznawaliśmy za naszą ojczyznę, a która zadaniem Niemców została przez nas zagrabiona. Jak można zagrabić coś co jest nasze? Cofnęliśmy się, jednak od samego początku istniały plany powstrzymania niemieckiej ofensywy. Byliśmy już do tego gotowi. Wiedzieliśmy jak atakują Niemcy, że lubią chodzić chmarą, że czują się bezpieczni tylko wtedy gdy mają wokół siebie dużo czołgów, dużo lotnictwa i dużo broni maszynowej na małym odcinku frontu. Moi koledzy z wojsk lądowych opowiadali mi później bardzo dużo na temat tych potyczek z Niemcami. Na temat ich panicznych odwrotów, prób przełamania i tego jak później rzucali broń i wiali z kopyta. Wystarczyły dwa dobrze wstrzelane działka ppanc., albo chociaż karabiny przeciwpancerne Urugwaj. Gdy nie było czołgów, wystarczyło mieć tylko trochę odwagi i parę karabinów maszynowych na pozycjach, by wystraszyć szkopów do tego stopnia, że na polu walki pozostawiali zabitych i rannych
     
  4. Erich Topp

    Erich Topp Aktywny User

    „Im bliżej tym dalej”

    [​IMG]

    Po kilku pierwszych dniach wojny zdaliśmy sobie sprawę z powagi sytuacji. Traciliśmy ludzi. Wielu ludzi, a z Francji i Anglii nadchodziły tylko mgliste sygnały o udzieleniu nam „daleko idącej pomocy wojskowej”, gdy tylko „sytuacja militarna na to pozwoli”. Dobrze wiedzieliśmy, że to tylko czcze przechwałki alianckiego dowództwa, ale mimo to na każdym kroku powtarzaliśmy jak mantrę słowa: „Za kilka dni ruszą na Zachodzie”. Mimo to nie ruszali. Chcieliśmy w to wierzyć, chcieliśmy wierzyć, że przyjdą nam z pomocą, że na Bałtyk płynie już konwój z pomocą dla Polski, że szwadrony brytyjskich bombowców dalekiego zasięgu przygotowują się do przerzucenia na lotniska we Francji, że lada dzień pojawią się nad Berlinem i po skończonych misjach wylądują w Warszawie. Dzięki tytanicznym wysiłkom naszego dowództwa na południu udało nam się przejściowo ustabilizować sytuację. Udało nam się odeprzeć Niemców, a miejscami zmusić ich do odwrotu, aż do ich pozycji wyjściowych do ofensywy. Teraz armia generała Szylinga przygotowywała się do przeprowadzenia kontry. Zadanie jakie postawiono przed generałem nie należało do prostych. Wiedzieli to wszyscy w tym także Rydz – Śmigły, który już wtedy przygotowywał się od ewakuacji.

    [​IMG]

    W nocy z 10 na 11 września wystartowaliśmy na lot bojowy w osłonie wszystkich „Karasi” jakie jeszcze nam zostały. Lecieliśmy dwójkami, zataczając w powietrzu szerokie kręgi nad wyprawą bombową naszych lekkich bombowców. W dole były Tatry. Piękne jak zwykle i diabelnie niebezpieczne dla lecących niżej maszyn. Pogoda wyraźnie się pogarszała, a szczyty gór powoli chowały się wśród mgły i chmur. Mimo to żadna z polskich maszyn nie uderzyła w zbocze. Zaraz po przeskoczeniu linii frontu w naszą stronę poleciały setki różnobarwnych świetlików – pocisków wystrzelonych przez niemiecką i słowacką obornę przeciwlotniczą. Świetliki mijały, doganiały, zderzały się w powietrzu i wybuchały z głośnym sykiem. Wiedzieliśmy, że jeśli nasze „jedenastki” oberwą zbyt mocno w silnik, to będziemy musieli ratować się skokiem ze spadochronem lub awaryjnym lądowaniem na pozycjach zajmowanych już przez Niemców. Szczęśliwie udało nam się przedostać przez ogień zaporowy. Naszym celem były niemieckie kolumny pancerne, które teraz zamierzano przerzucić właśnie tu, aby wykurzyli naszych chłopców z dobrze przygotowanych do obrony przejść i tuneli granicznych. Wreszcie prowadzący klucz „Karasi” zauważył w dole kolumnę pancerną. Niemieckie czołgi z góry wyglądały jak małe szaro-czarne żuki, które pomimo zapadającego już zmorku i pogarszającej się pogody powoli suną na sobie tylko znanych ścieżkach. Nasze PZL 23 rzuciły się do lotu pikowego, zwalniając jednocześnie ładunki bomb. W eterze już po chwili usłyszeliśmy przekleństwa i wołania o pomoc – Niemcy sądzili, że atakują ich Stukasy, owe ponure Ju-87, które całkiem słuszenie zresztą ktoś nazwał „grabarzami z nad Wielunia i Warszawy”. Na dole zaskoczenie pełne – tu i tam widać wysokie słupy ognia i dymu. Padły tam bomby zaplające, albo nawet zwykłe dwieściepięćdziesiątki, musiały tylko trafić w magazyn amunicji, albo ropy. Widać, że pomiędzy pojazdami zaczynają biegać we wszystkie strony malutkie mróweczki – to niemieccy czołgiści, tacy dzielni i butni, a teraz kryjący się pomiędzy płonącymi wrakami, w nadziei, że nie dosiegnie ich seria wystrzelona przez obserwatora. Tak, podczas owej krótkiej niestety kampanii słowackiej nasi chłopcy przejęli część niemieckich zwyczajów – na przykład ostrzeliwanie celu bombardowania z karabinów maszynowych przeznaczonych do obrony. Ot, pomysł racjonalizatorski, jak to się teraz mówi.

    [​IMG]

    10 Pancerno Motorowa B.K. pluton zwiadu​

    Po udanej akcji wróciliśmy na macierzyste lotniska. Teraz wszystko zależało od tych na dole. Od dwóch brygad kawalerii, 10 Pancerno Motorowej B.K, która po ciężkich bojach w okolicach szosy piotrkowskiej przedostała się na południe Polski. Wiedzieliśmy, że musimy zapewnić naszym pancernym swobodę operowania, że każdy zniszczony Stukas, to co najmniej jeden czołg uratowany przed zniszczeniem z powietrza. Po 11 września lataliśmy cały czas. Rano i wieczorem. Samolot lądował, i natychmiast mechanicy uzupełniali ropę i amunicję. Potem krótka odprawa – Niemcy będą próbować tu i tu, nasi doszli do tego, a tego punktu na mapie sztabowej. Rozumiesz, to kołuj na start, uważaj na Bf-109, przysłali tu parę nowych i szybko wracaj. Jak wróciłeś, od nowa, szybkie uzupełnienie tego co najbardziej potrzebne do lotu, nowe instrukcje, i dalej…Już trzeciego dnia walk na południu nasi posunęli się znacznie do przodu.

    [​IMG]

    x. Józef Tiso

    Dosłownie przeszli po rozbitych pułkach Gwardii Hralinkowej, posłanej na pierwszą linię, przez księżulka Tiso i jego nieprzyjaznych współpracowników. Niemcy podejmowali próby wsparcia tych nicponi, wyposażonych często w czechosłowackie, polskie i niemieckie karabiny, ale pomimo wielu prób nawiązania styczności z oddziałami słowackimi nie udało im się dokonanie tej sztuki. Dobrze spisywały się też nasze wojska pancerne, dosłownie przetaczające się po pozycjach Słowaków. Bój o Południe trwał już drugi tydzień, gdy nasze oddziały znalazły się na przedpolach Bratysławy. Walki o miasto nie należały do najlżejszych. Wróg skoncentrował tam znaczne siły, jednak nasi byli upojeni zwycięstwami. Szybko i skutecznie rozpoczęli szturm na miasto, gdzie broniły się znaczne siły, w sumie prawie dziesięć wrogich dywizji. Decydujące dla powodzenia naszych wojsk w boju było przerwanie frontu dokonane przez 10 Pancerno – Motorową B.K. Tego dnia naprawdę żałowałem, że nie jestem czołgistą, że zamiast bić się z Niemcami tam na dole poluję tylko na ich maszyny. Bratysława płonęła – widziałem ją wielokrotnie z lotu ptaka. Każdy dom, każdą ulicę opuszczoną przez Słowaków podpalały cofające się razem z nimi oddziały niemieckie. Tutaj stosowano taktykę spalonej ziemi, taktykę, którą Rosjanie pokonali Napoleona, gdy ten zapragnął mieć pod swym panowaniem także i Rosję.

    Obrona Warszawy 1939

    [​IMG]

    [​IMG]

    Zdecydowanie gorzej wyglądało to wszystko na północy, gdzie już 14 września rozpoczęły się pierwsze niemieckie szturmy na Warszawę. Rozkaz Wodza Naczelnego był idiotyczny – tak uważałem wtedy, uważam do dziś i chyba pozostanę na tym stanowisku, aż do ostatniego dnia swojego życia. Otóż nasz genialny strateg, Rydz – Śmigły wydał rozkaz wycofania się jak największej ilości wojska do Warszawy, skąd zamierzał się przebijać na południe, do oddziałów Armii „Kraków” generała Szylinga. Oprócz tego, zobowiązał generała Rómmla, dowódcę Armii „Łódź” do zapewnienia im spokojnego przejścia. Nie liczył się zupełnie z faktem, że generał Kutrzeba, dowodzący Armią „Poznań” jest gotowy do podjęcia natychmiastowej ofensywy, która na co wskazywało wiele znaków na niebie i ziemi, może zakończyć się zniszczeniem 10 niemieckich dywizji nad rzeką Bzurą, zepchnieciem niemieckich czołówek daleko na zachód. Wystarczyło wydać tylko rozkaz, i dać nam zgodę na wykonywanie lotów. Wystarczyło… Ale jednak czegoś zabrakło. Ktoś „dał ciała” i nie wydał odpowiednich rozkazów. Tym kimś był Śmigły. Smutne to ale jakże prawdziwe. Pomimo braku zdecydowania w naczelnym dowództwie, generał Kutrzeba zdecydował się uderzyć. Niemcy początkowo odpierali jego ataki, jednak 16 września stracili ochotę do dalszej walki i zaczęli się powoli wycofywać na zachód. Po drodze szarpały ich działające bez zgody generała Rómmla oddziały Podolskiej B.K.

    [​IMG]

    Gen. Tadeusz Kutrzeba​

    Zwycięstwo odniesione przez Kutrzebę nie zostało w pełni wykorzystane. Zamiast uderzyć na Niemców właśnie teraz, gdy po dwóch dużych prestiżowych porażkach, ze zdecydowanie gorszą armią, ich morale zaczęło spadać, Śmigły wydał rozkaz natychmiastowej ewakuacji najlepszych oddziałów z Warszawy i Twierdzy Modlin. Powinien stanąć za to przed sądem wojskowym, jednak komuś odechciało się prowadzenia takich skomplikowanych spraw sądowych i marszałek został tylko poproszony o zorganizowanie przerzutu wojska na południe, gdzie istniała szansa na utrzymanie się znacznie dłużej niż planowano. Pozbawiona czterech doborowych dywizji obrona Warszawy, nad którą dowodzenie przejął generał Walerian Czuma powoli się sypała. Szczególnie trudno było na odcinkach północnych, sąsiadujących z Prusami Wschodnimi skąd dosłownie wylewały się kolejne zastępy niemieckich czołgów. Właśnie na ten odcinek, w samą porę chciałoby się powiedzieć, dotarły szwadrony brygady kawalerii generała Władysława Andersa. Walki toczone na tym odcinku stawały się coraz bardziej zacięte, głównie dlatego, że Anders nie posłuchał rozkazu marszałka Śmigłego, stawiając się tym samym poza nawiasem wojskowej jurysdykcji. Ułani Andersa w ciągu zaledwie dwóch dni zniszczyli w Warszawie ponad 50 niemieckich czołgów. Tyle ile rzucili potem Niemcy na odcinek „środkowy”, którym wycofywały się polskie armie.

    [​IMG]

    Płk. Dąbek​

    W połowie drugiej dekady września wiedzieliśmy już, że dla Polski nastał koniec. Niemcy odcięli polską flotę na Półwyspie Helskim, bronionym tylko przez załogę Helu, ewakuowanych z Gdynii żołnierzy Armii Pomorze oraz ludzi pułkownika Dąbka z Lądowej Obrony Wybrzeża. 26 września obrońcy Helu wykorzystując niemieckie nie wybuchy, głowice torped przeznaczonych do naszych okrętów podwodnych oraz kilkaset pocisków artyleryjskich wysadzili w powietrze przejście pomiędzy Półwyspem a lądem stałym, czyniąc tym samym Hel wyspą, zdolną do długotrwałej obrony. Na granicy z Prusami Wschodnimi wciąż działały jeszcze oddziały generała Franciszka Kleeberga. Zadaniem „Grupy Operacyjnej Polesie” było teraz powolne wycofywanie się pod Wilno, gdzie spodziewano się stawiać dalszy opór postępującym oddziałom niemieckim.

    [​IMG]

    Generał Kleeberg przed wojną​

    Generał Kleeberg, zdecydował jednak przeprowadzić kilka śmiałych akcji na tyły nieprzyjaciela, które zmusiły Niemców do podjęcia ciężkich walk obronnych, które nie mogły zakończyć się sukcesem armii niemieckiej, pozbawionej wsparcia lotnictwa i pojazdów pancernych. Na odcinku centralnym wciąż operował generał Kutrzeba, który podobnie jak Kleeberg zdecydował się zignorować rozkazy Naczelnego Wodza, do przejścia na południe, gdzie Kutrzeba nie widział miejsca dla swoich zaprawionych w bojach oddziałach. Teraz zaś udało mu się utrzymać front na linii Wisły – dołączyła do niego rezerwowa armia „Prusy”, dowodzona przez Dęba – Biernackiego. Razem obaj generałowie odparli wiele ataków i utrzymali linię przejściowego frontu na Wiśle.

    [​IMG]

    Generał Czuma​

    Dawało to pewne szanse na ponowne odzyskanie połączenia lądowego z Warszawą, zwłaszcza, że kilka grup uderzeniowych dowodzonych przez generała Czumę, przebiło się na tych właśnie, szczególnie ważnych odcinkach i korzystając z niefrasobliwości niemieckich żołnierzy utworzyła wąski korytarz. Na południowy zachód od ich pozycji do walki stanął generał Rómmel, który podobnie jak Biernacki i Kutrzeba zdał sobie sprawę, że jeśli nadal będzie wykonywać polecenia marszałka Śmigłego, to doprowadzi do katastrofy powierzone sobie siły. Korzystając z tymczasowego osłabienia armii niemieckiej, Rómmel uderzył na jej rozciągnięte linie zaopatrzeniowe i przejściowo odzyskał Radom, gdzie udało mu się uzupełnić część stanów osobowych. Teraz wzmocniony świeżymi siłami, Rómmel przeskoczył Wisłę, i zajął pozycje obronne na południe od Armii „Prusy”. Sytuacja wydawała się opanowana, jednak właśnie wtedy przez wschodnią granicę do Polski wlali się Sowieci. Przeciwko nim walczyli tylko KOP-iści. Mimo to udało im się przerwać bolszewicki pochód na zachód przynajmniej na kilka godzin. Trzy polskie armie zaczęły wycofywać się na Słowację, gdzie do akcji przystąpili teraz Niemcy. Pomimo napływania nowych posiłków sytuacja stałą się przesądzona. Oddziały polskie wobec groźby otoczenia i rozbicia na obcym terenie zaczęły składać broń lub przechodzić na Węgry, gdzie składały broń i skąd próbowały przedostać się do Francji i Anglii.

    [​IMG]

    Ruskie wkroczyły...​

    Dalej walczył jednak generał Kleeberg, który aż do początku drugiej dekady października 1939 roku, walczył zarówno z wojskami sowieckimi jak i niemieckimi. W szczytowym okresie działalności oddziały generała Kleeberga dysponowały min., kilkunastoma czołgami niemieckimi i sowieckimi, zaś ich liczebność sięgała prawie 30 tysięcy chłopa…Mimo to kampania wrześniowa zakończyła się porażką i okupacja Polski, której ziemie ponownie podzielili między siebie dwaj zaborcy. Sojusznicy młodej Rzeczpospolitej, Francja i Wielka Brytania, pomimo udzielonych obietnic nie wykonała zobowiązań sojuszniczych. Francja nie posłała nad Polskę ani jednego bombowca, Polscy lotnicy nie otrzymali ani jednego z kilkudziesięciu zakupionych jeszcze przed wojną samolotów myśliwskich MS. 406. Brytyjczycy wbrew obietnicom nie posłali do Francji eskadr bombowców, które miałyby operować nad Niemcami. Nie posłano do Polski konwojów z zaopatrzeniem i wojskiem. Nie zmuszono Węgier do poparcia Polaków, nie dogadano się ze Stalinem… Polska została zdradzona, jednak mimo to pozostała wierna swoim zachodnim sojusznikom. Przed polskimi pilotami i żołnierzami stanęły teraz nowe zadania przedostać się do Francji lub Wielkiej Brytanii, stworzyć nowe wojsko polskie, tym razem na wychodźstwie, i ponownie stanąć do walki z dwoma wrogami Rzeczpospolitej…
    W obliczu śmiertelnego zagrożenia nie popisał się również polski rząd. Jego pierwszym błędem było wyznaczenie na naczelnego dowódcę sił zbrojnych marszałka Rydza – Śmigłego, drugim pośpieszne opuszczenie Warszawy, już w pierwszych dniach walki, gdy nie było jeszcze wiadomo, jak potoczy się wojna. Gabinet ten został jednak odwołany, zaś prezydent Ignacy Mościcki, odpowiedzialny jedynie „przed Bogiem i historią” podał się do dymisji… Ich miejsce zajęli politycy przebywający do tej pory na emigracji, działający w demokratycznych stowarzyszeniach i grupach przeciwnych sposobowi sprawowania władzy przez rządzącą nieprzerwanie od 1926 roku sanację…

    [​IMG]

    Od ostatniego odcinka minął ponad miesiąc więc zamykam aar. W razie chęci kontynuowania skontaktuj się z którymś z moderatorów działu.
    Pozdrawiam, N.
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie