OCENA: 9,5/10
Zalety: Miodność | Fizyka | Oprawa dźwiękowa | Wciąga!
Wady: Takie tam drobne techniczne zgrzyty

Fani taktycznych gier turowych nie są rozpieszczani przez los. Ostatnią przed 2012 rokiem porządną grą z tego gatunku był Silent Storm, zaś czasy świetności serii Jagged Alliance wydają się być ledwie odległym wspomnieniem. Szczęśliwie, okres posuchy dobiegł końca. Moi drodzy, XCOM: Enemy Unknown jest nie tylko godnym następcą zasłużonej serii, jest prawdziwą perełką w panteonie najlepszych gier komputerowych, która być może spowoduje ożywienie w sektorze gier taktycznych.

Kto pamięta jeszcze starego UFO: Enemy Unknown z 1994 roku poczuje się tu jak w domu. Schemat opowieści i rozgrywki został zachowany. Oto nasza kochana ziemia stała się obiektem napaści nieznanych najeźdźców, zaś naszą rolą, jako dowódcy specjalnego oddziału Narodów Zjednoczonych jest poprowadzić najlepszych z najlepszych do zwycięstwa nad zieloną zarazą(acz ufoki występuj tu w wielu kolorach ).

Rozgrywka zasadniczo podzielona jest na dwa segmenty. W pierwszym z nich musimy stać się menadżerem podziemnej bazy, gdzie gromadzone są zasoby i informacje niezbędne do walki z obcymi. Na gracza spada obowiązek ustalania kolejności badań, dysponowania skąpymi środkami podczas procesu produkcji broni i pancerzy, zarządzania zasobami ludzkimi i wreszcie relacjami z państwami, które mogą poczuć się w końcu obrażone ignorowaniem ich potrzeb i wycofać się z projektu XCOM – co oznacza mniej tak potrzebnej mamony i utratę potencjalnych bonusów.

W trybie drugim wcielamy się w dowódce polowego. Przed naszym oddziałem (od 4 do 6 żołnierzy… lub ich substytutów) podczas inwazji postawionych szereg wymagających zadań, od eliminacji obcych w rejonie czy przejęcia zestrzelonego UFO, poprzez ratowanie cywili z zaatakowanych miasty, poprzez misje ratunkowe VIP-ów z rady narodów. Sukcesy na ziemi przynoszą nam cenne dane i zasoby, niezbędne do badań i produkcji, te zaś z kolei pozwalają lepiej przygotować naszych żołnierzy do walki z kosmicznymi paskudami – koło się zamyka.

XCOM cechuje prostota i ergonomia interfejsu, połączona ze swoistą lekkością rozgrywki. Poruszanie się po naszej bazie jest proste i intuicyjne; podziwiać trzeba twórców, ze w tak niewielu w sumie opcjach zawarli ogromną ilość treści. Również na polu bitwy, przynajmniej do momentu pojawienia się futurystycznych broni i umiejętności króluje prostota. Wygrywa ten, kto maksymalnie wykorzysta dostępne zasoby, a nie ten, kto wyciągnie największą lufę.

Przeciwnicy są bardzo urozmaiceni – od typowo “alienowatego” mięsa armatniego aż po potężnych psioników – co sprawia, że nie sposób wypracować idealnego składu drużyny i idealnej strategii na każą okazję. Czasami wymagane jest posiadanie w drużynie kilku grenadierów, którzy są w stanie poradzić sobie z całymi chmarami przeciwników, czasami niezbędny jest wypad szturmowca, bowiem ufok przejął kontrolę nad chłopakiem z bazuką i jeśli go szybko nie uśpimy z naszej drużyny zostaną strzępy. Do tego sytuację komplikują często cele misji: niejednokrotnie przed graczem stanie dylemat, czy użyć granatu w miejscu, gdzie oberwać nim może cywil – czy też może zaryzykować życiem cennego być może członka oddziału? Ci bowiem, szczególnie na początku padają pod strzałami ufoków jak muchy. To nie Jagged Alliance, gdzie jedna czy dwie rana żołnierza nie były tragedią. W XCOM: EU, przynajmniej przed pojawieniem się lepszych pancerzy, często jedno trafienie oznacza śmierć pechowca.

Od strony technicznej XCOM prezentuje się co najmniej dobrze. Mapy taktyczne wyglądają schludnie i przejrzyście, zaś fizyka i “zniszczalność” obiektów zachwyca, szczególnie w porównaniu z nieliczną konkurencją. Od czasu do czasu zdarzają się jednak niestety graficzne bugi, pokroju przenikania przeciwników przez ściany czy niewłaściwych animacji (jedną można zobaczyć w gameplayu). Raz zdarzyło mi się też, że przeciwnicy po wczytaniu save’a zwyczajnie teleportowali się z pomieszczenia do pomieszczania. Za to pochwalić muszę warstwę dźwiękową’ muzyka, choć początkowo wydaje się być mało porywająco, znakomicie wpasowuje się w tło, zaś odgłosy pola walki robią wrażenie.

Cóż więcej mogę powiedzieć: XCOM: Enemy Unknown to spełnienie snów taktyków, marzących o godnym następcy Jagged Alliance, Silent Storm i czy oryginalnego XCOM-a\. Polecam go jednak wszystkim, niezależnie od preferowanego gatunku. To zdecydowanie jedna z najlepszych gier ostatnich lat.
Tylko uwaga – ta gra uzależnia!

GAMEPLAY: