C.O.S.A. Coop Nights AARs

Temat na forum 'Inne Gry AAR' rozpoczęty przez SaS TrooP, 14 Sierpień 2010.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. SaS TrooP

    SaS TrooP Znany Wszystkim

    Dość po ostatnich wydarzeniach problematyczne pytanie, ponieważ na wskutek wcześniejszych akcji tego typu Argorden (przynajmniej na razie) z nami nie zagra. Są to jednak sprawy wewnętrzne, więc tylko tyle wystarczy wam wiedzieć ;)

    Widoczność średnia 40-50 metrów nie robi różnicy między RPG a LAWem. Tak, było RPG, jednak jego wykorzystanie miało spotkać się z ograniczeniami. Law także by wydolił, a tak w ogóle to BTR wygląda tak:

    [​IMG]

    Więc nawet zwykły karabin wy wydolił.
    Problemem jest fakt, że to symulator. Tutaj nie można zabrać RPG i po prostu strzelić, tylko musisz np.:
    1. Przygotować go do strzału. Wada broni jednorazowej (ale nie niesiesz ammo).
    2. Im więcej masz na sobie tym bardziej zmęczony jesteś. Strzał z biegu może być chybiony, a ty BARDZO nie chcesz mieć obok nicku na czerwono K.I.A.
    3. Balistyka. LAW ma dobrą podziałkę, ale menda jeździła. Przy takiej pogodzie to nie jest proste.
    4. Blowback. Nie możesz strzelać przy swoim teamie, bo ciśnienie zabije tych za tobą. Musisz się więc wysunąć i ponowić punkt 2 (zająć pozycję).
    5. PrzemoC był na zaporowym, wtedy strzał jest trudny, zwłaszcza na bliski dystans.

    Osobiście widziałem BTRa przez około 10 sekund i miałem przygotowane LAWa. Jechał za szybko. Dochodzi jeszcze czynnik dymu od PrzemoCa, silników pojazdów i broni małokalibrowej.
    Nie wiem czy czytałeś AARa z pierwszej części operacji Czerwony Krzyż (na Everonie). By trafić tego BTRa-40, bo to ja go sprzątnąłem, musiałem dać przystrzelać moich towarzyszy z 14,5mm przez jakieś 20 sekund. Do tego strzał był prosty, bo jakkolwiek odległość wynosiła jedynie ok. 60-70 metrów, to dysponowałem lasem, do którego mogłem zwiać i drużyną, która odganiała piechotę.
    To nie jest takie proste :p
    Finalnie, bojownicy (bo już za max. 3 tygodnie będzie zabawa, bowiem wrócimy w chwale na Everon) mają jedynie lekkie pojazdy więc zwykle niesiemy odłamkowe głowice. Ciężki sprzęt Ppanc. jest zdeczka bezużyteczny. LAWów używamy do eliminacji umocnień i skupisk piechoty. Ostatni czynnik to chęć życia. Symulujemy prawdziwą wojną. Wygodniej było zwiać i dopaść gnoja innym razem niż szachować życiem ludzi szturmujących BTRa. Nie ma respawnów, a wszyscy chcieli przeżyć.
     
  2. SaS TrooP

    SaS TrooP Znany Wszystkim

    [​IMG]

    ArmA 2
    Combat Operations Specialists Attachment
    After Action Report - Odcinek 9? (pogubiłem się)

    "Lost Convoy"


    Uczestnicy:
    C.O.S.A. Alpha:
    COSA Squad Leader - PrzemoC
    COSA Team Leader - John/Python
    COSA RPG - SaS TrooP (W.I.A.)
    COSA Automatic Rifleman - Freezen360
    COSA Medic - KubX

    C.O.S.A. Yankee (UH-1 Iroquis)
    COSA Pilot - Tenk
    COSA Gunner - GibsoN

    Server: GibsoN
    Data: 20101105


    Strażnik takistański w FOBie Scythe - jak miał w zwyczaju - ponownie czytał gazetę w budce przy wejściu. Oparł nogi o mały stołek a sam usadowił się na wyższym. Broń ponownie spoczywała oparta o dyktową ściankę. Po ostatnim mało przyjemnym kontakcie z szutrem przygotował się odpowiednio: zakupił na targu w Rasmanie specjalny krem mający chronić jego cerę przed denerwującym kurze i uniemożliwić ubrudzenie się.
    Nagle syrena w bazie zawyła. Pudełko z tłustą substancją wypadło z rąk żołnierza i wylądowało na posadzce, naturalnie szutrowej. Strażnik zaklął głośno po arabsku i z całej siły uderzył w budkę, uszkadzając jej ścianę. "Niech mi chociaż ktoś wyjaśni o co chodzi, bo nie daruję i dam cholernemu operatorowi tej tuby popalić!", pomyślał podnosząc karabin i zajmując pozycję. Syrena wyła tylko wtedy, gdy miało nastąpić jakieś nagle, alarmowe wezwanie lub FOB był atakowany. Na to drugie raczej się nie zanosiło. Odbiorca komunikatu, który miał zostać wygłoszony za chwilę zainteresował jednak ciemnego takistańczyka, który spojrzał na słup z syreną z wyczekiwaniem.

    Gdy megafon został wyłączony, w bazie wcale nie zrobiło się ciszej. Wręcz przeciwnie, operatorzy COSA zaczęli biegać w kółko i dobierać dodatkowy ekwipunek. Helikopter Iroquis włączył silnik. Masywne łopaty zaczęły przecinać powietrze i wznosić tumany kurzu.
    "Jak zwykle mnie to nie dotyczy. Niech to szlag!", pomyślał strażnik, usiadł i zaczął zbierać krem z ziemi licząc jeszcze na jego chociaż minimalną użytkowość.

    [​IMG]
    Szybko dobieramy sprzęt

    Helikopter został obsadzony przez pięcioosobowy zespół szybkiego reagowania, jednego pomocnika z ramienia Takistanu, strzelca i pilota. Po szybkiej, pobieżnej wręcz wymianie komunikatów celem przetestowania łączności maszyna wzbiła się w powietrze.
    - Informacje z ostatniej chwili! - trzeszczały krótkofalówki. - Konwój ONZtu wiozący leki dla miejscowości w sektorze wojsk Południowego Sahrani został zaatakowany przez bojowników przy pomocy IED oraz broni ciężkiej jak karabiny maszynowe i granatniki pancerne. Siły RACS nie są w stanie reagować, ich stan osobowy jest zachwiany z powodu otwierania bazy na Lingorze. Dowódca konwoju poprosił o wsparcie załogę FOBu Scythe. Wasza grupa jest jedyną jednostką, jaką jesteśmy w tej chwili wysłać, negocjujemy z amerykanami. Ciężarówki były osłaniane przez Czarnorusinów i Czechów, otrzymaliśmy informacje o trzech pracownikach cywilnych. To wszystko co na ten moment wiemy. Dotrzyjcie na miejsce konwoju i zaplanujcie jego ewakuację, bez odbioru.

    [​IMG]
    W drodze...

    PrzemoC, dowódca tej zmiany sił szybkiego reagowania rozkazał zwiększyć ciąg i lecieć na pełnej prędkości. Nieznana liczebność nieprzyjaciela wzbudzała mieszane uczucia, a nawet niepewność. Dodatkowo strach przed stanowiskami AA w górach. Informacja o improwizowanych ładunkach wybuchowych ze względów bezpieczeństwa uniemożliwiła użycie LandRoverów.
    Po trwającej niecałe 10 minut podróży dowódca nakazał lądowanie w górach na północ od konwoju. Wysiadka przebiegła bez przeszkód (i ostrzału). Szybki zwiad wykluczył patrole wroga w okolicy. Iroquis ponownie uniósł się w powietrze i od tej chwili pełnił funkcję zwiadowczą. Piloci natychmiast złożyli raport dotyczący stanu ciężarówek: słychać było wymianę ognia o średnim natężeniu, przede wszystkim Kałasznikowy i jego odmiany, rzadziej strzały z PKMów, brak RPG. Niestety, maszyna zwróciła na siebie uwagę i po dosłownie połowie minuty około dwadzieścia karabinów wypróżniało magazynki w kierunku weterana Wietnamu.

    [​IMG]
    Nostalgiczne spojrzenie za odlatującym Yankee...

    Mając podstawowe rozeznanie w sile nieprzyjaciela, a także statusie konwoju - który został unieruchomiony i utracił część personelu, jednak wciąż dzielnie odpierał ataki takibów - PrzemoC zdecydował, że ruszy przed siebie i dotrze górami do celu. Nie było to trudne, ponieważ grupa COSA desantowała się za granią.
    Faktyczny stan sił bojowników nie pozostawił jednak złudzeń. Należało się wycofać, bowiem zaraz po przejściu przez grań drużyna dostała się pod ostrzał broni małokalibrowej, maszynowej i snajperskiej z okolicznych dolinek. Były to grupy takibów szykujące się do uderzenia w kierunku ONZtu, w sile ponad trzydziestu ludzi. Lider rozkazał odwrót, który - na szczęście! - zakończył się bez strat i rannych po stronie COSy.
    Gdy już skutecznie zerwano kontakt, nowy plan PrzemoCa zakładał wsparcie dla konwoju w postaci krążącego helikoptera. Grupa zaś miała zejść największą doliną do najbliższej wioski o nazwie Kuszab, za którą utknął konwój. Wykluczano aktywność milicji wroga w zabudowaniach, więc COSA ruszyła ile sił w nogach (i trzydziesto kilowe oporządzenie Freezena pozwoliło) do wioski, w międzyczasie rozglądając się za ewentualnym zapasowym środkiem transportu. Dzięki obecności PrzemoCa fuks postawił cywilnego LandRovera (półciężarówkę, mieszczącą 10 osób) na samych obrzeżach Kuszabu. Pojazd wyglądał na nienaruszony, otoczony jedynie przez domki i śmieci. Podczas gdy grupa pilnowała niemal zemdlonego automatic riflemana dowódca razem z SaS TrooPem pobiegli po samochód.
    Wtedy zdarzyło się coś zdecydowanie nieoczekiwanego: w workach obok drogi i wozu znajdowały się ładunki wybuchowe. Ich moc nie jest jeszcze znana, ale była to petarda lub niewypał. Siłę eksplozji można porównać do granatu, jednak bez śmiercionośnych odłamków. Eksplozja nawet nie drasnęła stojących raptem cztery do pięciu metrów dalej operatorów, a także LandRovera. Zszokowani i przestraszeni, żołnierze załadowali się jednak do pojazdu i pojechali po resztę zespołu.

    [​IMG]
    Przed eksplozją. PrzemoC naprawdę miał szczęście...

    Kolejna minuta polegała na przekraczaniu Kuszabu. Operatorzy poruszali się powoli, bacząc na ewentualne IED czy rebeliantów w budynkach. Poza cywilami - wyraźnie spanikowanymi z powodu strzałów i eksplozji około dwieście metrów dalej - nikogo nie znaleziono. Rover został bezpiecznie porzucony i drużyna ruszyła na piechotę.
    W międzyczasie helikopter skutecznie powstrzymywał ofensywne zapędy takibów i ochraniał konwój, ale amunicja była na wyczerpaniu, zaś ostrzał uniemożliwiał pełne wykorzystanie potencjału karabinu FN MAG, w który uzbrojona była maszyna. Dwukrotny powrót do bazy celem uzupełnienia amunicji i paliwa na wiele się nie zdał. Lotnictwo miało odegrać w tej operacji rolę dość ograniczoną.

    [​IMG]
    Tuż obok konwoju

    Ostatecznie, po około 25 minutach od alarmu w FOBie komandosi nawiązali kontakt z konwojem. Ten zaś powoli upadał: Sam atak IED i ostrzał na początku zabiły jednego cywila, Czarnorusina i Czecha. Od momentu organizowania posiłków padły kolejne dwa błękitne hełmy oraz już drugi Czech. Wciąż działała jednak siła przewodnia kawalkady: czeski LandRover z granatnikiem (identyczny jak w silach COSA), który przy współpracy z pilotami blokował postępy nieprzyjaciela. Operatorzy zajęli pozycje na tyłach konwoju, a KubX dostarczył pomoc medyczną każdemu potrzebującemu. Po krótkiej naradzie PrzemoC przejął kontrolę nad pojazdami. Niestety, dokładnie w tym momencie runęło główne natarcie takibów, prowadzone przez oddziały z rozpoznanej wcześniej doliny.

    [​IMG]
    Obserwacja z kiszłaka

    [​IMG]
    John na pozycji strzeleckiej na dachu osłania konwój, w tle szczątki ciężarówek

    Walki trwały ponad piętnaście minut. Poległ kolejny Czarnorusin i Czech, który obsługując granatnik AGS-17 unieszkodliwił jedyny wrogi pojazd w tym natarciu: LandRovera z karabinem M2. Problem jednak był z cywilami. Zupełnie spanikowani, zaczęli biec... w stronę atakujących. SaS TrooP i Freezen skutecznie blokowali postępy wroga w dolince, jednak teraz dwóch mężczyzn z Czerwonego Krzyża znalazło się na linii strzału. W połączeniu z manewrem flankującym i natarciem piechoty wzdłuż drogi (z tego samego kierunku co pojazd takibów) rebelianci zdołali się przebić i zagrażali teraz konwojowi. Ponadto SaS TrooP został dwukrotnie ranny, najpierw draśnięty w tułów rykoszetem, a następnie postrzelony w głowę, także bardzo szczęśliwie (jedynie draśnięcie). Szybka interwencja sanitariusza pozwoliła wrócić operatorowi do walki, który odpalił dwa granaty ze swego RPG-7. Pozwoliły one przybić do ziemi kolejną falę.
    Ciężko by opisywać anarchię i chaos, jaki panował na polu walki. PrzemoC jednak skupił się jedynie na ewakuacji, cywile zostali zawróceni. Wszyscy zostali załadowani do ciężarówki Ural w barwach ONZ i przygotowani do ewakuacji. Zdarzyła się niestety jeszcze jedna śmierć: ostatni Czech otrzymał postrzał w czaszkę już siedząc w pojeździe, nie dało się go uratować. Finalnie, po paru minutach konwojenci zostali ewakuowani, a siły COSA wycofały się porzucając niezdatne do walki lub jazdy samochody.
    Po powrocie do wioski Kuszab nastąpiła parunastu minutowa przerwa, która skupiała się przede wszystkim na reorganizacji zszokowanych Czarnorusinów i Europejczyków, jednak wszyscy wycofani z walki byli cali i zdrowi, medyk nie miał nic do roboty. Helikopter otrzymał rozkaz krążenia na trasie Kuszab-Mulladost i informowania o ewentualnych zagrożeniach.

    [​IMG]
    Kuszab po walce i zasłużony odpoczynek

    [​IMG]
    Ostatni look-around przed wyjazdem

    Ten odcinek został pokonany bez przeszkód, ominięto jedynie podejrzanie wyglądający pojazd na poboczu. Po dotarciu do Mulladost zorganizowano postój związany z paroma strzałami gdzieś w górach. Na szczęście miasto okazało się być pod kontrolą wojsk rządowych. Gdy pojazdy miały ponownie wyjechać na trasę uwagę kierowców przykuło dziwne zachowanie cywilnego samochodu typu Skoda, który - widząc wojskowe ciężarówki - natychmiast zjechał z drogi i ruszył powoli w góry ścinając parę krzaków. Incydent uznano za strach cywila przed wypadkiem.
    Podróż powrotna do miasta Nagara nastąpiła bez komplikacji, poza krótkim postojem w Gospandi, gdzie drużyna natknęła się na patrol Nowej Armii Takistańskiej, wyraźnie zaalarmowanej. Okazało się, że lokalne siły porządkowe natknęły się na bojówki takibów i w tej chwili biorą udział w operacji czyszczącej. COSA zdecydowała się nie wziąć udziału w tej akcji z powodów ważniejszych.

    [​IMG]
    Przerwa w Gospandi, przed kontaktem z wojskami NTA

    Tuż za Nagarą grupa znalazła ciało rebelianta. Okazał się on ofiarą wymiany ognia między NTA i takibami. Kolejne sto metrów dalej zabezpieczono kolejne zwłoki, prawdopodobnie o podobnej etymologii do wcześniejszych. COSA nie skomentowała traktowania ciał poległych wrogów przez żołnierzy rządowych. W tym momencie ktoś zwrócił uwagę na Skodę wjeżdżającą do miasta. I znów, samochód natychmiast skrył się za budynkami, a gdy konwój miał ponownie wyruszyć, wyjechał z miasta i ponownie metry przed Uralem zjechał z drogi. To zachowanie operatorzy uznali za podejrzane i ostrzelali koła czeskiego auta. Ku zdziwieniu wszystkich, z samochodu wysiadł... rebeliant z karabinem. Nie pytając grupa otworzyła ogień i wyeliminowała nowy cel. Po sprawdzeniu zawartości "gabloty" i stanu zdrowia nieprzyjaciela (był martwy) drużyna wznowiła podróż i bez przeszkód kontynuowała ją aż do FOBu Scythe, gdzie operacja została zakończona.

    [​IMG]
    Tuż po walce z partyzantem, widoczna Skoda

    [​IMG]
    Po powrocie do FOBa, misja zakończona sukcesem!

    Nagranie 25 minut z misji, pozycja sanitariusz (nasz zawodowy filmowiec :p)

    [video=youtube;66R6CgaOazo]http://www.youtube.com/watch?v=66R6CgaOazo&feature=related[/video]
    [video=youtube;Lc2ze5HSwLk]http://www.youtube.com/watch?v=Lc2ze5HSwLk[/video]


    Lost Convoy: Misja wykonana pomyślnie
    Straty własne: Brak strat osobowych, jeden ranny (SaS TrooP, dwukrotnie). Straty konwoju przed operacją: 1x Czech, 1x Czarnorusin, 1x Cywil. Straty w trakcie docierania na miejsce zdarzenia i ewakuacji: 3x Czech, 2x Czarnorusin.
    Straty przeciwnika: Potwierdzone eliminacje około 35-40 bojowników (konwój), 1x LandRover z WKM M2. Ogólne straty w rejonie Kuszabu nieznane, około 50 takibów. Kolejna eliminacja i dwa ciała w drodze powrotnej, brak potwierdzonych strat wśród Nowej Takistańskiej Armii.
    Siły wroga na mapie: Około 70-110 wrogów, max 3 lekkie pojazdy jak LandRover.
     
  3. Elas

    Elas Genialdo

    Fajnie się czyta, ale czy jest ew. możliwość dołączenia do takiej ekipy? <Wpierw bym musiał kupić ArmA2, ale zwiad można zrobić, co nie? :D>
     
  4. SaS TrooP

    SaS TrooP Znany Wszystkim

    Ekipa jest otwarta dla memberów (członków COSA) i wszystkich, którzy mają dodatki i potrafią się zachować :p
    Info na stronce:
    http://www.cosapl.webd.pl/cosa/
     
  5. SaS TrooP

    SaS TrooP Znany Wszystkim

    Ostatnie dni spędziliśmy na testach paru fajnych rzeczy. Lądowanie na Everonie zostanie pominięte (jest nas za mało na taką operację), ale w piątek zapowiada się ciekawa misja. Jeśli nic nie nawali ze strony technicznej AAR murowany. Dojdzie parę fajnych rzeczy, z których dla nas najważniejszą jest mod Advanced Combat Radio Enviroment (ACRE).
    ACRE symuluje prawdziwy system radiowy:
    - Plugin do TS i Mod do Army 2 w jednym
    - Od momentu odpalenia misji gracze mówiąc na TS słyszą się w dźwięku przestrzennym 3D (rozmowę słyszą wszyscy, nawet wróg)
    - Specjalnym klawiszem nadajemy przez radio. Otoczenie 3D słyszy nas tak jak mówimy, zaś w radiu zawsze tak samo (możemy szeptać do radia. Odbiorca usłyszy nas dobrze, wróg w pobliżu już nie)
    - Realistyczny system częstotliwości. Dostępnych jest ponad 100 kanałów
    - Paręnaście rodzajów radia, m. in. PRC-343, PRC-480, PRC-140, PRC-77, PRC-119. Radia duże i małe mają osobne panele (czyt. PRC-199 ma milion funkcji, które trzeba dostosować)
    - Realistyczny zasięg i komplikacje spowodowane pogodą i terenem. Dźwięk ulega zniekształceniu
    - Możliwość wykrycia częstotliwości wroga i nasłuchiwania jego komunikatów
    - W przyszłości wozy radiolokacyjne i pociski SEAD, uszkadzające/zrywające łączność
    - Wiele innych

    Jako że dawno nic nie było, to króciutka kompilacja najgłupszych momentów w ostatnich 2 tygodniach:
    [video=youtube;pnHdGi6eVNA]http://www.youtube.com/watch?v=pnHdGi6eVNA[/video]


    Stronka znów się zmieniła, miejmy nadzieję, że zostanie już taka na stałe:
    http://cosa.xaa.pl/ (WIP)
     
  6. Milven

    Milven Ten, o Którym mówią Księgi

    I to mi się podoba;) Jeden z najlepszych AARów jakie widziałem.

    A muzycka po 2:55 przypomina mi te piękne chwile spędzone z "Sarnim Żniwem, czyli pokusą..."... Ech;)
     
  7. SaS TrooP

    SaS TrooP Znany Wszystkim

    No dobra... złe wieści.
    AARa nie będzie. Z tej operacji i prawdopodobnie przyszłego piątku. Chciałbym przeprosić ew. oczekujących, ale mamy małe problemy w grupie. Liczyliśmy, że pozbyliśmy się ich już jakiś czas temu, ale nadal występują.
    Tłumacząc: kwestia poziomu trudności AI. Grupa się poszerza (z małej grupki SF bez problemu wystawiamy drużynę piechoty zmechanizowanej, a w porywach ciężki zmech + wsparcie), dlatego musimy zrewidować AI. Jak zapewne widzieliście, ich umiejętności nas nie zadowalają. Strzeleckie, bo wykonywaliśmy większość zadań bez strat lub z bardzo małymi stratami, przy okazji wychodząc z sytuacji wręcz cudownych.
    RealOps z 7BSR, przypominam filmik: grupa 5 komandosów dokonuje zasadzki na około 6 razy liczniejsze siły wroga i przez 10 minut zabija paru nie tracąc nikogo po swojej steonie, chociaż walą do nas 3 karabiny M249 naraz i reszta ekipy wroga. Dodatkowo wykonujemy zadanie.
    Zrewidowaliśmy umiejętności AI, teraz są naprawdę dobrzy. Jest jednak jeden problem: stosowaliśmy ostatnimi czasy nadal wyraźne siły wroga na mapie.
    Nic więc dziwnego, że wczorajszy atak zmechanizowanymi + BMP-2 na kompanię piechoty, bunkry i parę czołgów T-55 i wozów BMD-1 czy BRDM-2 zakończył się kompletną klapą, nad którą nie ma co si rozpisywać.
    Kampania na Everonie zostaje zawieszona, będziemy się zastanawiać nad liczebnością wrogich sił. Niestety, do takiej gry konieczny jest około pluton (24 osoby). Nie wiem w co zagramy w najbliższy piątek, dam znać czy będzie z tego AAR.
    Stay tuned.
     
  8. finker

    finker Ten, o Którym mówią Księgi

    Roger that.
     
  9. SaS TrooP

    SaS TrooP Znany Wszystkim

    [​IMG]

    ArmA 2
    Combat Operations Specialists Attachment


    Operacja "Blade Dancer"
    Front: Quesh Kibrul
    Data: 20101203
    Sugerowany dowódca: Tenk

    [​IMG]
    Szejk Abu Sahib Kareem Mistikull ibn Faruq'ian aal-Kirbrulan
    Data urodzenia: 11 dzień miesiąca Muhharan 1397 roku (czerwiec 1976 w kalendarzu gregoriańskim - przyp. tłum.)
    Miejsce Urodzenia: Quesh Kibrul (miasto), Quesh Kibrul
    Rodzina: Ojciec Faruq, matka Aisha, syn Sahib, córka Asmara, córka Samani

    Quesh Kibrul do niedawna pozostawał jeszcze królestwem, jeśli tak można nazwać to malutkie, lecz bajecznie bogate państewko na Morzu Zielonym, w pobliżu Takistanu i Czernarusi. Król Fahid, po uzyskaniu przez wyspę niepodległości w 1987 roku nadal trzymał się blisko ze swoimi wcześniejszymi okupantami, Brytyjczykami. Im też pozostał wierny i nie wpuścił amerykańskiego lotnictwa na wyspę (2003) oraz amerykańskich korporacji naftowych (1999), umożliwiając wydobycie części złóż firmie British Petroleum. Dominującą firmą należącą do wyspy jest zaś Kibrulan National Oil Producers (KNOP).
    Gdy Pułkownik Aziz przejął władzę na Takistanie, nieoczekiwanie król nie przyjął uchodźców z tego kraju. Powody mogą być wielorakie. Widziano wśród nich strach przed zemstą Aziza (operacja US Army nie była wtedy nawet w fazie planowania). Niedawno wyciekłe dokumenty z amerykańskich ambasad określają decyzję Fahida jako "Chęć wyraźnego odcięcia się od amerykanów i ich działań w Takistanie". Powód wydaje się być właśnie taki - wyraźny sygnał na nie.
    Było tak do sierpnia. 8 sierpnia 2010 roku miał miejsce zamach stanu, w którym (wg. naszych źródeł) asystowali zbiegli oficerowie takistańskiej armii. Tendencje anty-amerykańskie spowodowane były kulturą - jak większość krajów arabskich Quesh Kibrul sprzeciwił się wszystkim interwencjom USA, a - będąc w mniejszości - nawet irackiej, z powodu której nie udostępnił USAFowi lotniska. Przez 7 lat król nie wykazał jednak specjalnej aktywności, co wyraźnie nie zadowalało aktywistów nacjonalistycznych, którzy dążyli m. in. do zaciśnięcia kontaktów z Takistanem i Karzegistanem. Koniec tego pierwszego państwa przelał szalę goryczy.
    8 sierpnia powstańcy zatrzymali króla Fahida w jego rezydencji i poddali aresztowi domowemu. Niewielkie siły kibrulskie zablokowały lotnisko, rafinerię oraz zajęły pozycje na wzgórzach po wschodniej stronie przesmyku, by obserwować wybrzeże i uniemożliwić ucieczkę komukolwiek z rodziny królewskiej. Dopiero dzień później wydało się, że na czele spisku właśnie szejk Kareem, sympatyzujący z skrajną prawicą oraz jeden z członków zarządu Kibrulan National Oil Producers.
    Nowy rząd potępił działania amerykanów oraz udzielił schronienia pokonanym w Zagrabadzie republikanom. W kierunku Londynu posypały się pewne groźby, wojsko zatrzymało także na ponad 3 tygodnie dwóch obywateli brytyjskich. Ze względu jednak na silnik napędowy jakim jest funt zrezygnowano z samobójczej akcji "wypowiedzenia" lojalności Wielkiej Brytanii.
    Działania prawicy zaczęły się radykalizować, gdy do Takistanu wkroczył kontyngent czarnoruski. Wrogi obcokrajowcom szejk zbojkotował to wydarzenie (mimo iż misja Novigradu prowadzona jest z ramienia ONZ) i zagroził "poważnymi konsekwencjami". Groźby przybierały na sile i o to pod koniec listopada znajdujemy się w kryzysie dyplomatycznym między Republiką Czarnorusi a Quesh Kibrulem. Ufni w swą siłę i zmniejszenie garnizonu USA na Takistanie muzułmanie objawili światu istnienie dwóch wyrzutni SCUD z bronią biologiczną. Kareem zapowiedział, że jeśli anty-mahometanie zza morza "nie zaprzestaną wrogich naszej religii i ludziom działań, zareagujemy szybko i boleśnie".
    Skuteczność armii kibrulskiej jest wątpliwa, jednak jeśli na wyspie rzeczywiście znajduje się broń biologiczna, Czarnoruś może czuć się zagrożona. Kraj ten, poza Polską, Czechami i Niemcami jest jednym z naszych podstawowych partnerów, dlatego też siły COSA wezmą udział w desancie, w ramach inicjatywy międzynarodowej. W operacji udziału nie wezmą amerykanie z paru powodów:
    a. US Army nie jest w stanie w tej chwili zorganizować kolejnej operacji
    b. Kolejna wojna, w którą wplącze się Waszyngton zupełnie podkopie jego autorytet.
    c. Supremacyjne dążenia USA mogą zmniejszyć wpływy nasze i najbliższych nam sojuszników na ziemi "wywalczonej" własną krwią, mówimy przede wszystkim o złożach ropy.
    d. Po strategicznej porażce na Everonie lotnisko tylko i wyłącznie pod kontrolą COSA i Czarnorusinów zapewnia niezależność sojusznikom USA od USA.
    Operacja Blade Dancer jest więc połączonym projektem sztabów COSA i Novigradu, mający na celu usunięcie lokalnego zagrożenia w sposób szybki i skuteczny. Dodatkowo, odbudowana po wojnie domowej czarnoruska armia pragnie dowieść swojej wartości bojowej, zwłaszcza, że zakończyła się asymilacja bojowników frakcji NAPA do CDFu.


    SIŁY ZBROJNE QUESH KIBRUL:
    Król, zdając sobie sprawę z wątpliwych szans na obronę i chęci nawiązania pozytywnych stosunków z nowo powstałą Federacją Rosyjską, pozyskał ekwipunek przede wszystkim od tego kraju. Armia została utworzona w roku 1993. Stan:
    1 kompania piechoty zmotoryzowanej, główne pojazdy to: BTR-60, BTR-40A i BRDM-2(zwiadowcze). Jest to około 120 ludzi, uzbrojonych przede wszystkim w AK-47, RPK, PKMy i RPG-7 z możliwą domieszką sprzętu zachodniego jak M16A2 czy FN-FAL. Żołnierze ubrani w dwa rodzaje uniformów, wschodnio-niemiecki Rain Pattern (brązowy) oraz takistański Olive Drab. Oba uniformy charakteryzuje wysoka skuteczność kamuflażu.
    Siły stacjonują głównie na tzw. "Military Island", tj. wyspa na południu, pełniąca funkcję poligonu (jeden pluton). Wzmocniony pluton ochrania wschodnią część wyspy, zaś pluton elitarny sam Quesh Kibrul. Reszta sił regularnych i pewne - niestety nam nie znane - siły milicji wybrzeże.
    1 wzmocniony pluton pancerny, który ma na stanie 6 czołgów: 3 czołgi T-55 i 3 T-72 w różnych wersjach. Wiemy także o pewnej obronie przeciwlotniczej, prawdopodobnie dwie Szyłki, które wspierają pluton.
    Siły powietrzne to jeden śmigłowiec UH-1H Iroquis oraz samolot wsparcia powietrznego L-39. Oba stacjonują na lotnisku w centrum miasta Quesh Kibrul.
    Marynarka nie istnieje, niepotwierdzone dwie łodzie patrolowe RHIB.

    Operatorzy COSA otrzymają dokładne rozkazy 20101201. Klauzula Ściśle Tajne.
     
  10. SaS TrooP

    SaS TrooP Znany Wszystkim

    Rozkaz BDC01/20101201
    Od: Sztab COSA
    Do: Żniwiarz 1

    Misja
    Operatorzy COSA (Callsign Żniwiarz 1) przy pomocy łodzi desantowych Zodiac zostaną przerzuceni na Military Island celem eliminacji dwóch mobilnych wyrzutni pocisków SCUD z głowicami biologicznymi. Wyrzutnie te są jedyną realną siłą państwa Quesh Kibrul, ich eliminacja spowoduje utratę chwilowej pozycji na arenie międzynarodowej oraz de facto uratuje Czarnoruś. W kraju tym wprowadzono w nocy stan wojenny, ludności na wybrzeżu rozdaje się maski i antybiotyki.

    Teren
    Quesh Kibrul jest zurbanizowana w ponad 40%. Główne miasto dzieli się na Wschodnie i Zachodnie. Na południu znajduje się port, który jednak od dawna nie pracuje - jego remont okazał się zupełnie nie opłacalny. Nasze AO to Military Island. Wyspa jest otwarta, nie ma za bardzo gdzie się schować. Dominują małe pagórki zawierające zwykle minimalne ilości roślinności. Bazy wroga są nie ufortyfikowane, dostęp do nich jest niemal wolny. Wyspa łączy się z resztą lądu przesmykiem (Punkt Pentan). Inne drogi lądowe nie istnieją.

    Siły sojusznicze i ekwipunek
    10 operatorów sił COSA. Sprzęt do dyspozycji dowódcy. Konieczne 2 ładunki 9,5kg do wykonania zadania.

    Siły nieprzyjaciela

    Pluton lub wzmocniony pluton piechoty zmotoryzowanej na ciężarówkach, ale także możliwe BTRy-60 lub BRDMy-2. Wywiad posiada niepotwierdzone informacje o jednym czołgu. Model nieznany. Nieznana także liczebność broni statycznych, granatników RPG-7 czy karabinów wyborowych lub snajperskich. Siły Quesh Kibrul są wbrew pozorom dobrze wyposażone personalnie - każdy żołnierz posiada noktowizor.

    Pentan - przesmyk, prawdopodobnie obstawiony
    Butan 1 - pierwszy SCUD
    Butan 2 - drugi SCUD, lokacja niepotwierdzona
    Metan- Radiostacja. Jej ewentualne zniszczenie może zapobiec przysłaniu posiłków.


    Wykonanie
    Żniwiarz 1 wyląduje w dowolnym miejscu na wyspie. Drużyna przeprowadzi zwiad i zaplanuje atak na wyrzutnie SCUD. Sugeruje się podejście bez alarmu, bowiem drużyna może łatwo zostać oflankowana i wyeliminowana.
    W skład Żniwiarza 1 wchodzi także przeszkolony saper, specjalista od broni chemicznej i biologicznej. SCUDy pod żadnym pozorem nie mogą zostać zniszczone nim w odpowiedni sposób nie zostanie wyeliminowany ładunek. Saper powinien rozbroić obie wyrzutnie i przetransportować głowice z bakterią do specjalnego magazynu w pobliżu. Tam ładunek ulegnie samorozpadowi, więc przestanie być zagrożeniem i będzie można wyeliminować wyrzutnie. W sytuacji najmniejszego rozniesienia się bakterii np. poprzez przedwczesne zniszczenie SCUDa lub rozbrojonej głowicy dojdzie do skażenia terenu. W takiej styuacji misja natychmiast zakończy się niepowodzeniem, zaś desant sił BLUFOR zostanie anulowany. Operatorzy przeżyją tę sytuację tylko jeśli użyją masek przeciwgazowych.

    Czas Wykonania
    Zielone Światło do rozpoczęcia operacji o godz. 0055. Czas do godz. 0400, w krytycznym przypadku do 0615. SCUDy muszą zostać wyeliminowane do 0400.

    Chain of Command
    Żniwiarz 1 - drużyna operatorów sił specjalnych COSA

    ZAŁĄCZNIKI:
    1. Wyspa Quesh Kibrul, mapa terenu
    [​IMG]

    2. Rozkład Sił
    [​IMG]

    3. Wyrzutnia SCUD - zdjęcie wykonane aparatem parę tygodni temu
    [​IMG]

    4. Wojska Quesh Kibrul. Zdjęcie wykonane aparatem średniej jakości przez cywila. Źródło: www.facebook.com
    [​IMG]

    5. Zwiad dokonany przez UAV 20101130
    [​IMG]
    [​IMG]
     
  11. Elas

    Elas Genialdo

    Będzie ciekawie :3
     
  12. SaS TrooP

    SaS TrooP Znany Wszystkim

    [​IMG]

    ArmA 2
    Combat Operations Specialists Attachment
    After Action Report - Odcinek 10(?)

    "Blade Dancer 01"


    Uczestnicy:
    Żniwiarz 1 (stan z początku misji):

    Fireteam Alpha:
    COSA Squad Leader - Tenk
    COSA Automatic Rifleman - Freezen360
    COSA Marksman - GROM
    COSA Medic - KubX
    COSA Rifleman/AT - PrzemoC

    Fireteam Bravo:
    COSA TL/AT - SaS TrooP K.I.A.
    COSA Engineer - Kiełek K.I.A.
    COSA Grenadier - Matrix K.I.A.
    COSA Bio-Chem Weaponry Specialist - Szlamek (konieczny do wykonania zadania)
    COSA Rifleman - Skurcz W.I.A.

    Server: KubX
    Data: 20101203

    Na czarnoruskim lotnisku wojskowym Balota całą noc trwał gorączkowy ruch. Helikoptery Mi-8 oraz należące do COSy Iroquisy latały w te i we wte, jakby miały nadpobudliwość psychoruchową. Dowództwo sił czarnoruskich okupujące wieżę kontrolną co chwilę opuszczało budynek i wypalało tony papierosów i cygar.
    Około godziny 3.30 rano nareszcie dotarł komunikat z śmigłowca CDFu, który podjął Żniwiarza 1. Wieść rozeszła się z prędkością światła. Choć zwykli żołnierze nie mieli pojęcia, czym owy Żniwiarz 1 był, euforia, która ogarnęła lotnisko nie pozwalała stwierdzić inaczej niż wybawieniem.
    Piętnaście minut później owy Żniwiarz 1 wylądował tuż przy budynku wieży kontrolnej. Opuścił go cały oddział sił specjalnych CDFu oraz operatorzy COSA. Ich uniformy były brudne, podarte lub mokre, a zwykle brudne, podarte i mokre. Nie wyglądali też na specjalnie szczęśliwych, jednak gdy tylko dotarli do dowództwa, lider oddziału zaczął od prostego "Udało się. Macie zielone światło".
    Bieganina.
    Żołnierze CDFu i COSy obsadzają helikoptery. Wzmocniony pluton gotowych do walki śmigłowców transportowych startuje. Za dwie godziny lotu dołączą do nich dwa Mi-24, a o 6.00 rano rajdem wylądują na płycie lotniska Quesh Kibrul i wyleją do miasta.

    Operatorzy sił specjalnych COSA także zajęli miejsca w śmigłowcach, po jednym na maszynę. Zdecydowali, że ich obecność doda kurażu nowej i wciąż słabo wyszkolonej armii czarnoruskiej. Ta, jakkolwiek wciąż zmagała się z czedakami, odnosiła ostatnio liczne zwycięstwa i aktywność rebeliantów spadła. Pozwoliło to na zmniejszenie etatów oraz profesjonalizację sił zbrojnych. Operacja Blade Dancer miała być testem zdolności czarnoruskiej armii.
    PrzemoC leciał w helikopterze wypełnionym doświadczonymi wojownikami. Byli nimi bojownicy NAPA, którzy stawiali przez długi czas opór Rosjanom oraz powstańcom z ChDKZ bez wsparcia rządu. Na szczęście po odzyskaniu kontroli nad północną częścią Południowej Zagorii rządowi w Novigradzie udało się pozytywnie rozwiązać problem tej nacjonalistycznej grupy. NAPA została wcielona do CDFu na specjalnych warunkach. Wielu bojowników utworzyło także specjalne formacje specjalizujące się w walce partyzanckiej - na wszelki wypadek.
    - Jak się nazywasz? - do komandosa zagadał nagle jeden z żołnierzy.
    - PrzemoC. - odparł tamten.
    - Nasz język jest podobny do waszego. Przemoc to "violence" w angielskim, nie?
    - Dokładnie.
    - Heh, to ciekawe! Na mnie też tak mówią i nawet podobnie piszą! PrzemoC, do usług! - żołnierz uśmiechnął się i podał rękę operatorowi.
    - Miło mi! - odrzekł PrzemoC z COSy. - Dlaczego cię tak nazywają?
    - Walczyłem na Utesi w czasie Powstania. Dostałem medal. - dumnie wyjaśnił czarnorusin.
    - O! To ciekawe? Za co? - zainteresowany spytał PrzemoC.
    - No bo najpierw p**********liśmy Urala z działkiem przeciwlotniczym, a potem ostrzelaliśmy z niego bazę czedaków. To ja byłem strzelcem. Zginęło ich chyba ze trzydziestu.
    - Ostro kolego! Potraficie walczyć. To musi być koszmar jednak zdobywać ciągle broń na wrogu.
    - Da się przeżyć. Acz czasem są z tego niezłe jaja. Mieliśmy w oddziale DsHKMa, ciągle się gnój zacinał. W sumie to jego rozpad zmusił nas do ataku na tą ciężarówkę, hehe!
    - Moje gratulacje! - podsumował komandos. - O Utesi słyszałem, cholernie dobra robota!
    - No właśnie! - zmienił temat bojownik. - Co tam u was dziś w nocy. Jakoś... mało was wróciło. Coś poszło nie tak?
    PrzemoC przeciągnął się i wziął głęboki oddech.
    - To było tak...

    Zaczęliśmy w środku nocy. Trzema łodziami Zodiac - to chyba mogę mówić, trzymanie tajemnicy nie ma sensu! - dotarliśmy na Military Island, Quesh Kibrul. Zreorganizowaliśmy się, podzieliliśmy się na fireteamy Alpha i Bravo, po pięć osób każdy. Mieliśmy w Bravo biochemika. Z tymi SCUDami to tak łatwo nie było. Wywiad schrzanił, na szczęście mniej niż zwykle. Najpierw wyruszyliśmy na północ, w stronę przesmyku. Tenk miał cholera dobry plan, acz wydał mi się z początku dziwny. Już paręnaście kroków od plaży ******* zabudowania. Wiesz, jakieś dwa-trzy domy. Na szczęście były puste. Cywile nie mieszkają na Military Island, patrolu też nie było. I dobrze, bo z tej odległości dało się usłyszeć silniki naszych łodzi! Ale dla pewności oflankowaliśmy to ******e, wzięliśmy z dwóch stron. No, jak mówiłem, czysto.
    W pobliżu była górka, taka dość wyraźna jak na taką płaską wyspę, którą obsadziliśmy. Dobrze, że mieliśmy lornetki i noktowizory, acz noce na Quesh Kibrul są tak jasne, że noktowizor de facto nie jest konieczny.
    No to skałtujemy. Zrozumiałem plan Tenka. Przyznam, że źle oceniłem odległość, bo do SCUDów nie mieliśmy więcej niż te - nie wiem - 250-300 metrów. Małe to to że nie wiem co! Poleżeliśmy jeszcze parę minut. Z tego co pamiętam, to bodaj tylko trzech pilnowało SCUDa, nad nim był bunkier, chyba obsadzony. Właśnie za cholerę nie dało się sprawdzić. Kolejny bunkier był na środku wyspy, na drugim wzgórzu, ale w to w inną stronę. Pod tamtą górką siedział jakiś gość, to chyba był blokpost no i zauważyliśmy patrol przy torach kolejowych. Acz szczerze, to nie widziałem pociągów, tylko ich wraki. Linia kolejowy chyba tutaj nie funkcjonuje.

    [​IMG]

    [​IMG]


    - No dobra! - przerwał PrzemoC z Czarnorusi. - Tam jest chyba tylko pustynia, nie namierzyli was?
    - Nie...

    Na szczeście nie, bo to nie taka pustynia, raczej step. Piasek jest w innej części wyspy, na Military Island dominują trawy na jakieś pół metra. Acz dobrze zauważyłeś. Armia Quesh Kibrul miała noktowizory, co potem utrudniło nam życie. Bardzo.
    Co postanowił Tenk? Puścił Bravo przodem, przez mikro strumyczek, a Alpha, gdzie był strzelec wyborowy i automatic zostawił na wzgórzu, na wszelki wypadek. No to Bravo przeszło niezauważone na drugą stronę. Ah, bo w ogóle zapomniałem. Zobaczyliśmy tego SCUDa, ale był tylko jeden. Liczyliśmy w przyszłości na sensowniejszy zwiad np. przy pomocy HuntIRa, jednak trzeba było podejść bliżej. Więc, jak powiedziałem, Bravo ruszyli się na południe, chcąc oflankować faktorię z głowicami.

    [​IMG]

    [​IMG]

    - Niech zgadnę. Komplikacje? - zauważył czarnorusin.
    - Zgadza się...

    Nagle SaS, który dowodził fireteamem Bravo, kazał wszystkim zatrzymać się. Ich oczom ukazało się statyczne ZSU, to samo z którego ty strzelałeś na Utesi i jeden żołnierz. Nie wiedząc co zrobić, SaS naradził się z Tenkiem i dostał zielone światło do ataku. No ale to chwile trwało, zwłaszcza, że potem Bravo ustawiało się do zasadzki. I kiedy tak deliberowali i biegali usłyszał ich strażnik. Na szczęście TL miał go na oku i sprzątnął gnoja z tłumika, ale ten zdążył wystrzelić. To chyba zresztą był strzał pośmiertny. Działko zaczęło się od razu odwracać, na szczęście i to zagrożenie zostało unieszkodliwione. Bravo natychmiast założyło okrężną wokół, a biochemik stał się artylerzystą, bo w razie czego miał obsadzić statyczną.
    Na szczęście strzał został potraktowany jako przypadkowy, acz obstawa SCUDa zainteresowała się źródłem dźwięku i teraz baczniej obserwowała tamten kierunek. W tej sytuacji Bravo zmyło się za górkę, ale w kierunku fabryki. Zeszli z oczu warcie, a ich miejsce w ramach obserwacji zajęła Alpha.

    - I nie strzelali do was?
    - Na szczęście nie...

    Jeśli nawet domyślili się czegoś, to postanowili trwać na stanowisku. Tenk obawiał się jednak, że jak załoga nie odpowie przez radio, to wyjdzie w tamtym kierunku patrol. Dlatego Alpha skierowała się niemal pod SCUDy, żeby w razie czego wystrzelać obstawę i od razu przystąpić do rozbrajania głowicy. Do tego w stronę działka skierował się patrol, ale zatrzymał nad rzeką. Gdy po 15 minutach frajerzy nadal tam stali, spasowaliśmy i Bravo się wycofało na północ. W pobliżu była stacja radiowa. Jej wyłączenie miało nam rzekomo jakoś pomóc. Tenk nie chciał podejmować się tak ryzykownej akcji, jednak teraz nie miał wyjścia. Skierował więc ponownie Bravo w kierunku stacji, a Alpha pilnowała wyrzutni.

    - No i co się w tej radiostacji działo? - przerwał nagle żołnierz z drugiego końca helikoptera.
    PrzemoC dopiero teraz zauważył, że panuje zupełna cisza i cała drużyna czarnorusinów przysłuchuje mu się w napięciu.
    - No trochę się podziało...

    Jak Bravo podchodziło pod radiostację, to niemal zostali zauważeni przez patrol wroga. Sama radiostacja jednak wyglądała na nieobsadzoną. Niestety jej nie widziałem, ale z komunikatów pamiętam, że chyba potwierdzono tylko tą dwójkę. SaS, chcąc chronić biochemika wybrał do tej roboty tylko siebie i Kiełka. Podczołgali się pod głaz, cały był zarośnięty. No i SaS rozkazał, obawiając się tego, że ich zauważyli wcześniej: "Kiełek, na trzy wstajemy i walimy do wszystkiego co się rusza!". Na to Kiełek "A gdzie oni są?", wtedy SaS odparł "A **** to wie! Chodzili wokół radia.". Potem tylko krótkie "Przygotuj się", a potem od razu "Trzy". Obaj wstali i zaatakowali patrol odwrócony do nich tyłem. Pierwszy dostał kulkę podobno od razu, ale drogi nie był w ciemię bity i od razu rzucił się pędem do radiostacji. Schował się za murkiem i wystrzelił parę razy z Kałasza. Tutaj objawia się cudowne szczęście SaSa, a dokładniej całego jego oddziału. Skurcz oberwał i padł na ziemię. Matrix i Szlamek, biochemik, od razu zaczęli go ratować. W tym czasie reszta Bravo sprzątnęła głośnego delikwenta i wkroczyła do radiostacji. W czasie szturmu na budynek ranny został SaS TrooP, postrzelił go oficer łącznikowy w klatę. Kamizelka na szczęście zebrała nabój i skończyło się na złamanym dolnym żebrze. Mógł nadal chodzić i walczyć, było OK.
    Potem wyłączył jeszcze stację lokacyjną i było po sprawie.

    - A ci przy wyrzutni nic? - dopytywał się PrzemoC z Czarnorusi.
    - Na szczęście nie. Dobrze wiesz, że Kałach niesie max do 250 metrów. Było za daleko...

    Ale Tenk kazał skierować Bravo na północ. Ich zadaniem było przechwycenie bunkra i atak na SCUDa, przy wsparciu ogniowym całej Alphy. W międzyczasie Skurcz doszedł do siebie, miał sporo szczęścia. Po trwającej parę minut przerwie wszystko do ataku było gotowe. SaS, nie mogąc bezpiecznie flankować bunkra, chciał dopaść go sprintem, bo nikogo tam nie zauważono, a potem ruszyć na fabrykę. Jak powiedzieli tak zrobili. Bravo dopadło bunkier, SaS wkroczył do środka.

    [​IMG]

    I zrobił się burdel. Na górze siedział jeden koleś. Jak mu banda *********ch komandosów na parter wparowała zaczął krzyczeć i strzelać przez posadzkę. Ekipa odpowiedziała tym samym to gość dostał, ale zrobiło się... głośno. Kiedy akurat walka o bunkier się skończyła i sekcja SaS TrooPa reorganizowała się, zauważyliśmy całą obstawę SCUDa flankujących ich od lewej. Potem słyszałem jak SaS skierował Matrixa i Kiełka na flankę, żeby zablokować atakujących, ale było już za późno. BUrdel, tak to można opisać. Każdy strzelał gdzie się dało. Kiełek dostał kulkę od razu, acz chyba kogoś tam sprzątnął. Wrogowie mieli PKMa i dobrze go użyli. Przystrzelali całą sekcję. Matrix oberwał, ostatnim wysiłkiem doleciał za bunkier i padł. SaS wypadł i puścił na ślepo serię z 417, chyba ktoś dostał. Gdy było jasne, że Bravo jest otoczone, lider zbił wszystkich w kupkę w bunkrze.
    W tym czasie my mordowaliśmy patrol przy rzece, bo na tę strzelaninę zwrócił już uwagę. Jak skończyliśmy to wsparliśmy Bravo. No i w końcu wytłukliśmy całą obstawę.
    Szybkie sprawdzenie rannych nie pozostawiło wątpliwości: obaj komandosi nie żyli. Matrix musiał się chyba wykrwawić w czasie walki, ale ni jak dało się go wciągnąć do środka. Najważniejsze jednak, że biochemik żył.
    Zabezpieczyliśmy SCUDa i Szlamek przystąpił do pracy. Po paru minutach głowica z bakterią znajdowała się w jego rekach. Założyliśmy maski gazowe i zrobiliśmy co trzeba.

    [​IMG]

    - To znaczy? - przerwał jeden z żołnierzy.
    - Sorry, ale tego powiedzieć ci nie mogę...
    - Spoko, przepraszam. - wyraźnie zawstydzony czarnorusin zamilkł.
    - Tak więc...

    Zrobiliśmy coś, co fajne nie było. SaS i Skurcz przenieśli ciała kumpli pod SCUDa, a następnie założyłem ładunek. Wiesz, przy takich operacjach trzeba ukrywać ślady. Następnie wycofaliśmy się za most i pojawił się problem...

    - Hehe, gdzie drugi SCUD? - zauważył, słusznie zresztą, żołnierz NAPy.
    - Dokładnie!

    Wystrzeliliśmy dwa HuntIRy, ale ***** nam to dało. Tenk zarządził marsz na najwyższe wzgórze. To była może już druga nad ranem, mieliśmy jeszcze dwie godziny na poszukiwania. W czasie marszu prawie nie wpadliśmy na ten jeden bunkier. Gnój był dobrze zakamuflowany i mógł namieszać. Na szczęście łączność była przerwana, więc nikt nie poinformował załogi o wydarzeniach przy SCUDzie. Chyba zresztą nikt nie wiedział o co chodzi, dezinformacja totalna. Wleźliśmy na wzgórze, w międzyczasie ja zostałem przyłączony do Bravo. Obserwowaliśmy całą okolicę, ale nijak tu SCUDa dało się znaleźć. W końcu Tenk bodaj zakrzyknął, że widzi "Kawałek rakiety w wiosce na południu". Po dłuższej obserwacji byliśmy pewni. Nie wiedzieć czemu, goście przesunęli wyrzutnię do takiej wiochy, w sumie tylko 300 metrów na zachód od fabryki.

    [​IMG]

    Widzieliśmy jednego żołnierza w mieścinie. Niestety, wydawał się zaniepokojony czymś, i to bardzo. Siedział przy murku i coś krzyczał, wymachiwał łapami, no wiecie.
    W każdym razie, Bravo znów prowadziło. Ta mikro rzeczka była tak płytka, że w sumie przeszliśmy spacerowo. SaS chciał podejść do miasta od północnego-zachodu, gdzie nikogo nie zauważyliśmy, a najlepiej załatwić SCUDa bez strzelania. Gdy byliśmy blisko zabudować wysłała menda jedna MNIE na zwiad. Czytaj "Biegnij tam, jak nie oberwiesz, to my też nie!". No to poleciałem do tych budynków i nie oberwałem. Potem reszta Żniwiarza się dowlekła. SaS dzielnie poprosił i przekazanie mu jeszcze jednej osoby, żeby utworzyć sekcję do MOUTa. Komandos zaczął dzielnie się organizować. *****, sorry, że się z niego nabijam, ale dostał kulkę o szeregowca w czasie tworzenia formacji. To musiała być zasadzka, jeden celny strzał, przygotowany dużo wcześniej.

    [​IMG]

    [​IMG]

    Ekipa natychmiast się rozbiegła. Obrzuciliśmy się dymem, ale oflankowali nas z drugiej strony, jakiś PKM i chyba SKS z lokalnej milicji. Gdy to wyszło na jaw, Tenk zaryzykował i wycofał drużynę nad rzekę. Prawie ich ten kaem nie wybił, KubX został ranny, na szczęście lekko. Bandaż załatwił sprawę. Któryś z naszych zaryzykował, włączył laser IR mimo, że tamci mieli noktowizory załatwił tego PKMa.
    Wybrzeżem reszta przemaszerowała i zaatakowali od innej strony. SCUD był broniony nie lepiej niż ten wcześniejszy. Załatwiłem zabójcę SaS TrooPa, a potem ktoś sprzątnął jeszcze jednego frajera. Tylko ten SKS gdzieś się ukrywał. Przewidując najgorsze, Szlamek natychmiast zaczął rozbrajać głowicę w tym SCUDzie, a reszta go osłaniała. Zwalił się jeszcze jeden Kałach, ale bodaj GROM go sprzątnął. No i rozbroiliśmy...

    [​IMG]

    - A co z tym ostatnim, z SKSem? - przerwał bojownik NAPy. - Ah, moja ulubiona broń!
    - Dobre pytanie...

    Gość chyba pobiegł po pomoc czy coś, bo potem go już nie widzieliśmy. Głowicę też załatwiliśmy jak trzeba. Potem czekała nas mało przyjemna część. Chcieliśmy się wynieść stamtąd jak najszybciej, ale do pontonów mieliśmy dobry kilometr. Bez ********nia, pobiegliśmy tam plażą. Po dobrych 10 minutach obsadziliśmy te ******* pontony. No i odpłynęliśmy.

    - Co z ciałem dowódcy Bravo?
    - Ah, no tak...

    W SCUDzie. Tamtego też wysadziliśmy w powietrze, razem z SaSem. Ciało to ciało, reszta mało mnie obchodzi. Tak więc to w sumie koniec. Odpłynęliśmy i koło 3 rano złapał nas wasz helikopter straży przybrzeżnej. Potem dolecieliśmy tutaj, a teraz jestem z wali

    - Nieprawdopodobne. Cholernie dobra robota panowie! Dla całej Czarnorusi. Chwała zabitym, ale zwycięzcom większa! - krzyknął ktoś z tyłu, okolic ogona.
    - To prawda. Chwała!
    - Chwała Czarnorusi i wam, bo jesteśmy waszymi dłużnikami!

    Tymczasem wkraczano w przestrzeń powietrzną Quesh Kibrul...

    Blade Dancer 01 - eliminacja wyrzutni SCUD: Misja wykonana pomyślnie, bakteria wyeliminowana, główna karta przetargowa Quesh Kibrul nie istnieje.
    Straty własne: 3 zabitych operatorów COSA, jeden lekko ranny, jeden ranny.
    Straty przeciwnika: Około 17-20 zabitych żołnierzy, 2 wyrzutnie SCUD.
    Siły wroga na mapie: Pluton, około 30-40 ludzi, 2 SCUDy, 1 czołg T-55A, cywilów brak.


    _________________
    Przepraszam za brak filmiku. Niestety, teraz hostem bywa główny filmowiec i nie zawsze możemy sobie na to pozwolić. Graliśmy także bez ACRE, ponieważ piątku omal nie spieprzyła zima. Następnym razem postaramy się więc wrzucić coś na YT.
     
  13. Elas

    Elas Genialdo

    Genialnie opisana misja ;) Możesz podać gg? Miałbym kilka pytań.
     
  14. SaS TrooP

    SaS TrooP Znany Wszystkim

    [​IMG]

    ArmA 2
    Combat Operations Specialists Attachment
    After Action Report - Odcinek Specjalny 2

    "Czerwony Październik" - AAR autorstwa PrzemoCa


    BLUFOR Wróbel

    BLUFOR Alpha:
    Team Leader - Matrix
    Marksman - PrzemoC
    PKP Operator – Freezen360
    Grenadier – Skurcz (W.I.A.)

    BLUFOR Bravo:
    Squad Leader - Tenk
    Medic - KubX
    Rifleman - Genialdo
    Rifleman - Kofeina

    BLUFOR Yankee (BRDM-2)
    Strzelec - GROM
    Kierowca - Szlamek

    Server: KubX
    Data: 20101217

    Quesh Kibrul, 20101220
    Panie Pułkowniku,

    Dosłownie parę minut temu otrzymałem od pewnego człowieka dokumenty pochodzące z Everonu. Tożsamość tej jednostki nie powinna pod żadnym pozorem zostać zdradzona, a treść dokumentów opublikowana, bowiem uderza w interesy naszych sojuszników. Raport powinien trafić bezpośrednio do sztabu COSA, wszelkie inne miejsca destynacji nie wchodzą w grę. Papiery dotyczą jednej z operacji przeciwpartyzanckich przeprowadzonych przez PAE/LAE (People's Army of Everon/Lidova Armada Everonu).

    Z poważaniem: PrzemoC

    Do raportu dołączam:
    1. Oryginał dokumentu
    2. Kilka zdjęć, które były w teczce
    <tekst> - przyp. tłum.
    Ważne: Raport ma swoje źródła w PAE. Pojęcia BLUFOR/OPFOR są ambiwalentne w stosunku do naszych raportów

    W dniu 20101004 na południu Everonu przełamano linie frontu, jednak znaczna część sił BLUFOR znalazła się w okrążeniu. Ich dowódca w stopniu porucznika <nazwisko nieczytelne> wybrał kilku doborowych żołnierzy do drużyny Wróbel, resztę rozesłał na patrole. Przechwyciliśmy mapę z dokładnym rozstawieniem sił wroga:

    [​IMG]
    Mapa dowódcy "Wróbla"

    Skład drużyny Wróbel - 10 Żołnierzy i 2 załogantów, 1x BRDM-2, 1x UAZ.
    Wyposażenie specjalne - 3xRPO-M, 3x RPG-18, 1xM47Dragon (zdobyczny), 1xKSVK.
    Jak się okazało, jeden z członków Wróbla robił zdjęcia aparatem. Został mu odebrany, a jemu samemu sprzedano bure po misji. Liczebność oddziałów OPFOR szacowano na ok. 50 ludzi, wiadomo, że siły BLUFOR były o około 1/4 mniej liczne.
    Potwierdzenie rozkazu doborowi otrzymali o godz. 0655. Po dozbrojeniu się ruszyli do wioski Durras, która zajęta została przez partyzantów współpracujących z niedobitkami sił rządowych. W wiosce potwierdzono obecność kilku żołnierzy, jednego, starusieńkiego T-34, oraz kilku partyzantów na północ od wioski.

    [​IMG]
    Wróbel na wzgórzach przez Durras

    Dowódca wysłał "Alphę" do drzew w pobliże mieściny. Czterech wojaków dotarło tam niespostrzeżenie. Marksman (O pseudonimie podobnym do mojego, co dziwne... Coraz więcej mamy "Przemoców") pozostał wśród drzew by osłaniać swoich kolegów. Gdy dowódca trafił rakietą kierowaną T-34, do akcji wkroczył sześcioosobowy patrol sojuszniczy, o którym Wróbel nie wiedział. Ich atak zakończył się niepowodzeniem i destrukcją, ale odwrócił uwagę wroga od doborowych, co pozwoliło im na wtargnięcie
    do zabudowań od tyłu i eliminację kontaktów bez strat własnych.

    [​IMG]
    Poległy dowódca milicji w Durras

    Jednemu członkowi patrolu udało się udzielić pomocy, jednak w panice odczołgał się do lasu. Nigdy już go nie widziano. Tych 6 żołnierzy to jedyne odnotowane straty bezpowrotne u BLUFORu tego dnia. W wiosce zabezpieczono sprawny nadal czołg, oraz skrzynkę ze starą bronią używaną przez milicję.
    Załadowano ją do BRDM'a po czym ruszono dalej na północ. Miasteczko zabezpieczyła grupa piechoty z wioski Vernon.

    [​IMG]
    Jeden z członków Wróbla sprawdza przejęty czołg

    Droga na Levie nie trwała długo, gdyż milicjanci zdążyli zaminować drogę. Piechota poruszała się przed pojazdem, obchodząc drogę od strony gór. Przed dotarciem do konwoju udało się zlokalizować jeszcze kilka min, w tym przeciwpiechotne POMZ-2
    okryte w trawie. Morale żołnierzy spadło, gdy zlokalizowano konwój. Biedacy próbowali wydostać się z okrążenia, niestety, po oględzinach ciał nikt nie przeżył.

    [​IMG]
    Konwój w celowniku Pechenega, daru od przyjaciół z Moskwy

    [​IMG]
    Dowódca Wróbla dokonuje oględzin konwoju

    Nie wykryto żadnej aktywności wroga, co wskazuje na skoordynowane działanie, jedynie krótki błysk w oddali zaniepokoił doborowych. Prawo Muprhy'ego głosi, że jeśli wszystko idzie zgodnie z planem, to pakujemy się z zasadzkę. Tak też się stało. Drużyna skierowała się na odsłonięte wzgórze w kierunku bazy, gdy UAZ dostał się pod ogień. Wszyscy natychmiast opuścili transport i założyli obronę okrężna. Z lasu na NW wyszedł czteroosobowy patrol sił rządowych z G3, ze wschodu strzelał snajper, którego wcześniej na szczęście wypatrzono, od SE wyskoczyło
    kilku milicjantów. Ich pistolety maszynowe nie podołały działku 14,5mm. Rządowi szybko zostali przystrzelani, a szybki szturm zakończył ich egzystencje.

    [​IMG]
    Doborowi chowający się za BRDMem

    [​IMG]

    Szczególną uwagę przyciągnęła spisana osobno wypowiedź marksmana, pełna wulgaryzmów. Aby sprzątnąć snajpera milicji, potrzebował całego magazynka ze swojego SWD. Najpierw prawie oberwał przez zmieniający się wiatr. Potem dwa razy trafił cel punktowy, ale dzielny milicjant, prawdopodobnie z wyborowym Kar 98k przeżył trafienie i tylko na chwile stracił przytomność...
    Niestety, niejaki Mirek dostał po nogach z 7,62. Nie mógł chodzić, więc zamienił się miejscem ze strzelcem w BRDM. Po szybkim przegrupowaniu piechota pod osłona pojazdu ruszyła przez las do bazy. Dowódca był zmuszony
    zmienić plan, gdyż wykryto kolejny wrogi czołg. Tym razem był to T-55AM2PB.Po-NRD'owski, silnie zmodyfikowany. Po naradzie z marksmanem (tylko Ci dwaj mieli jednorazowe wyrzutnie, w których użytkowaniu nie byli przeszkoleni)
    ruszyli na czołg pod osłoną reszty oddziału. nawet odległość 20m nie pomogła - żadna z rakiet nie trafiła. Wybuchła ogólna panika, ale czołg nie reagował. Jak się okazało, rządowi uciekali na północ. Zostawiali wszystko, co tylko się dało. Marksman i jego kolega przejęli pojazd. W samej bazie było dwóch ludzi i skrzynka.
    Zabrano z niej co tylko się dało, a resztę wysadzono.

    [​IMG]
    T-55AM2PB

    Dowódca zarządził szturm na Levie, do którego był ok. 500m. Czołg jechał przodem. Załoga, mimo iż nie potrafiła obsłużyć termowizora, ostrzelała kolejny patrol sił rządowych. W wiosce nikt nie przeżył. W jej centrum czołg wjechał na dwie miny. Załoga wyszła poobijana, ale 18kg TNT zmiotło wszystko w promieniu 20m. Doborowi zaminowali wrak oraz kolejne dwie skrzynki.

    [​IMG]
    Czołg wpadający na minę

    Drużyna postanowiła postawić na szybkość, ruszyła więc do Laruns. 500m przed celem piechota opuściła swoje pojazdu i z dwóch stron zaatakowała. Ku zdziwieniu żołnierzy miasto było puste. Nie tracąc czasu, postanowiono obejść Chotain od wschodu. Po wyeliminowaniu dwóch milicjantów nadano komunikat do HQ. Posiłki już zmierzały do zabezpieczonych punktów. W drodze powrotnej pomylono szosy i przez przypadek wykryto składowisko amunicji i moździerzy.

    [​IMG]
    Stacja naprawcza w Laruns

    "Wróbel" nie sprawdził jednak ruin zamku - być może partyzanci nadal tam stacjonują.
    należy mieć to na uwadze przy naszym powrocie na Everon.

    KONIEC RAPORTU


    Jak się okazuje, OPFOR dysponuje nie tylko sprzętem wschodnim, ale także w niewielkiej ilości wyspecjalizowanym sprzętem i wyszkolonym specjalistycznie personelem. Zmienia to nasze podejście do wrogich sił i wyjaśnia, dla czego tak często nas zaskakiwali. Głównymi problemami w siłach OPFOR wydaje się być brak radia na stałym wyposażeniu każdego żołnierza, scentralizowane dowodzenie, ograniczona inicjatywa podoficerów. Dowódca w St Pierre podjął możliwie najlepszą decyzję w okrążeniu - uznał zdobyty teren za swój po czym doprowadził do odcięcia części sił przeciwnika i eliminacji ich, a resztę związał bojami spotkaniowymi. Świetnie Wykorzystano przewagę techniczną i liczebną.
    Jednak brak u wroga wielu specjalistów, jak combat medic. Widać wpływ przestarzałych doktryn. Mimo to, przy braku nadzoru z góry, dowódcy potrafią wykazać się inicjatywą własną, przez co są groźniejsi niż w trakcie koordynowanych operacji.

    Czerwony Październik: Misja wykonana pomyślnie
    Straty własne: 6 zabitych żołnierzy PAE, 1 ranny
    Straty przeciwnika: Szacowane straty to 30-35 zabitych partyzantów oraz resztek demokratycznych wojsk rządowych, 1x T-34/85, 1x T-55AM2PB, parędziesiąt sztuk broni i amunicji przejęte.
    Siły wroga na mapie: Wzmocniony pluton, około 40 ludzi, dwa czołgi
     
  15. Elas

    Elas Genialdo

    Nowy odcinek :D nie dość, że fajny, to jeszcze w nim jestem!
    :3
     
  16. adammos

    adammos Guest

    Zarąbiaszcze logo, a odcinek też niczego sobie.
     
  17. SaS TrooP

    SaS TrooP Znany Wszystkim

    [​IMG]

    ArmA 2
    Combat Operations Specialists Attachment
    After Action Report - Odcinek 11

    "Hunt"



    Lód 1:

    Lód Alpha:
    COSA SL - PrzemoC
    COSA Combat Air Controller - SaS TrooP
    COSA Automatic Rifleman - Tenk
    COSA Marksman - Matrix W.I.A.

    Lód Bravo:
    COSA Demolition Expert - Kofeina
    COSA Rifleman (SD) - GROM
    COSA Rifleman (SD) - Genialdo
    COSA Rifleman (SD) - Szlamek

    Ogień 1:
    Pilot - Tenk (przeszedł z AR przed nalotem)

    Server: SaS TrooP
    Data: 20101223

    [​IMG]
    Lingor

    Lingor to mała wyspa w akwenie Morza Zielonego około 800km od Duali. Położenie na równiku robi z niej de facto raj na ziemi. Hotele, palmy, 30 stopni, ładne plaże i strumyki. Do tego górskie wycieczki, wędrówki po dżungli, lokalny folklor...
    Niestety, nie wszystko jest takie proste: Jakkolwiek turystów nie brakuje, zdarzają się porwania. Jak w Meksyku. Część gości potem nie wraca do kraju. Bo znika. Na zawsze.
    Lingorzem rządzi w tej chwili dyktator Ramon Sanchez, który przejął władzę w wyniku puczu w 2004 roku. Cieszy się on jednak dużą popularnością wśród lingorczyków, między innymi dzięki kompletnej nietolerancji wobec rebeliantów.
    Właśnie. Rebelianci. A dokładniej Armadas Revolucionarias de Lingor (ARL). ARL to frakcja innego skorumpowanego byłego pułkownika, Almadovara Sanjuro, który nie popierał pomysłu Sancheza i postawił się przeciw puczowi. Rebelianci więc teoretycznie reprezentują demokratyczne wartości - praktycznie: Sanjuro nie chciał rządzić w podziale władzy między oficerami. Teraz to on dąży do puczu i koło się zamyka.
    Lingor nie posiada de facto żadnych złóż, ale jak przystało na strefę równikową hoduje się wszelkiego rodzaju narkotyki jak marihuanę, z której wytwarza się kokainę. Korzystają na tym nie związani ani z GAL (Government Army of Lingor) ani ARL, eksportując zbiory za granicę i wykorzystując zyski z tego procederu do tworzenia własnych, prywatnych armii.
    Ostatnią kwestią jest ludność cywilna: rebelianci kontrolują południe i południowy zachód, razem z tamtejszym lotniskiem, które jednak często stoi puste (w obawie przed nalotem). Rząd utrzymuje przede wszystkim stolicę - Maruko i lotnisko, a także sieć miast, główne centrum turystyczne Lingoru. Populacja jest podzielona. Z jednej strony oddanie się pod skrzydła rządu zapewnia bezpieczeństwo, a także ewentualny zarobek poprzez pracę np. w hotelu, który jednak do najwyższych nie należy. Z drugiej zaś strony ci, którzy stają się rebeliantami zarabiają krocie na exporcie koki, tylko że nie mają jak wydać swoich pieniędzy - burdele i sklepy kontroluje... Sanchez. Żołnierze ARL muszą więc zagryźć zęby i siedzieć w mokrej dżungli, o której swoją drogą krążą słuchy o jakichś istotach...

    Lingor to kolejny (po Czarnorusi i Takistanie) obszar działań wojsk COSA. Problem polega jednak na tym, że ONZ nie wydało pozwolenia na działanie sił COSA na tej wyspie (brak mandatu). Mimo iż Sanchez posiada generalne poparcie państw NATO i UE, wsparcie militarne dla dyktatora stoi chwilowo pod znakiem zapytania. Odmienić może to tylko sukces sił GAL. Sukces, na który nie można sobie pozwolić.

    W zamian za ustępstwa polityczne, możliwość wolnego wykorzystywania lotniska i naturalnie zniżki dla żołnierzy i obywateli (czyli żołnierzy...) COSA decyduje się działać. Nadal jednak problemem jest kwestia legalności. Na Lingor przybywa więc grupa komandosów i jeden samolot Eurofighter Typhoon z bombami LGB (Laser Guided Bomb) w liczbie sześciu, po tysiąc funtów każda. W ten dzień (23 grudnia) z lotniska usunięto większość personelu, tak samo jak z koryta rzeki niemal wszelkie patrole. Cel misji: eliminacja zasobów paliwa dla ARL, które jest wykorzystywane w awionetkach rebeliantów exportujących narkotyki i przywożących broń. Problem polega jednak na czymś innym: wojska COSA nie mogą być rozpoznane, wszelcy świadkowie naszej działalności muszą zginąć, a samolot musi zrzucić bomby z granicy słyszalności. Generalnie, całość ma wyglądać jak samozapłon paliwa, bez udziału jakichkolwiek sił GAL, a tym bardziej COSA!

    0545 23 Grudnia 2010r.
    Mgła unosi się nad rzeką. Widoczność nie jest większa niż 200 metrów. Komandosi - kryptonim Lód 1 - płyną dwoma łodziami Zodiac pod prąd, w samo serce wyspy, krainy kontrolowanej przez ARL. Misja może zostaw wykonana w następujący sposób:
    Porażka - cokolwiek, skład paliwa nie został wykryty i zniszczony
    Zwycięstwo słabe - skład zniszczony, ale wróg doskonale zdaje sobie sprawe, że nie walczy przeciwko armii Lingoru, ale jakimś zagranicznym siłom specjalnym; jesteśmy zdemaskowani.
    Zwycięstwo bardzo dobre - skład zniszczony, ale wiadomo, że samolot zrzucił bomby lub zostaliśmy wykryci, jednak nieprzyjacielowi ciężko jest określić naszą tożsamość.
    Zwycięstwo perfekcyjne - wszystko wygląda jak wypadek, nie zostaliśmy wykryci.

    [​IMG]
    W drodze na Zodiakach

    Nie wiemy gdzie znajduje się skład paliwa, ale w mieście Puncho czeka na nas informator, który poda nam położenie celu. Bez większych komplikacji docieramy do celu. Zostawiamy Zodiaki na plaży i wkraczamy do wioski. Na szczęście jest pusta, czeka na nas tylko informator. "Wszyscy cywile uciekli albo przyłączyli się do ARL. Ale to wy macie siłę, z wami należy trzymać!", mówi. Na pytanie o skład paliwa odpowiada nieco zmieszany: "Niestety nie wiem gdzie dokładnie, ale sądzę, że w połowie drogi miedzy bazą rebeliantów na południo a górskim lotniskiem w sercu dżungli.".

    [​IMG]
    Zaraz porozmawiamy z informatorem

    Dziękujemy i wycofujemy się do pontonów. Informator oddala się w swoim kierunku, ale obserwujemy go, czy przypadkiem nie jest zdrajcą i nie biegnie do rebeliantów. PrzemoC decyduje się na najbezpieczniejszy manewr: obejść dżunglę od południa i wkroczyć do strefy operacji od AO (Area of Operations), a następnie zająć pozycję obserwacyjną na wzgórzu i wykryć skład.
    Cofamy się pontonami i skręcamy w inną odnogę rzeki. 5 minut drogi i znów wysiadka. Marsz przez dżunglę. Wszystko wygląda na spokojne. Musimy jednak przekroczyć znów inny strumień, tym razem na piechotę. "SaS, przekraczasz strumień jako zwiad i czekasz na nas po drugiej stronie. Ruszaj!". No to biegnę najszybciej jak potrafią przez przejście. Na szczęście nikt nie strzelał. Niestety, jak się ma przed operacją sprzeczkę z dowódcą to zwykle tak to wygląda...

    [​IMG]
    W drodze

    Oddział dołącza i kontynuujemy w kierunku AO, mając je za teraz już rzeką, z prawej strony. Wykorzystując osłonę mgły mijamy bazę wroga bardzo blisko i docieramy na bagna. Tam ponownie ja - jako pointman, niezwykle wspaniała funkcja - przekraczam kolejne przejście i sprawdzam wioskę. Panuje spokój, wszyscy są w bazie, okolica wyludniona. To dobrze dla nas. Jakiś niesamowicie fuksiarskim cudem podchodzimy kompletnie nieprzemyślaną drogą i znów wpadamy w dżunglę, chcąc flankować i wejść w serce AO.

    [​IMG]
    W drodze...

    A tu niespodzianka! Najpierw napotykamy na jednym ze wzgórz przy drodze jakąś umocnioną pozycje. Niestety, mgła uniemożliwia dalszą identyfikację, ale szybko wykrywamy także dwa stanowiska DsHKM. PrzemoC rozkazuje dalszy marsz w górę. Nie jest on jednak konieczny, gdyż dosłownie paręnaście metrów dalej zauważamy za okopami zbiorniki z paliwem. Natychmiast zatrzymujemy się. Ja, dowódca i marksman idziemy wyżej, reszta czeka. Tak, to nasz cel! Widzimy więcej zbiorników,cysterny, a nawet UAZa z działem bezodrzutowym. Ja, jako Combat Air Controller nawiązuję łączność z Ogniem 1, czyli Eurofighterem. "Ogień 1, tu Lód 1, namierzyliśmy wrogą infrastrukturę. Proszę o zbombardowanie celu naświetlanego laserowo!", po czym wyciągam namiernik GLTD II SOFLAM i oznaczam jeden ze zbiorników. "Lód 1, tu Ogień 1, Wsparcie udzielone, ETA 3 minuty!", słyszę w odpowiedzi. Leżymy w bezruchu przez cały ten czas, nagle znów głos w radiu: "Tu Ogień 1, Bomby poszły, misja wykonana, potwierdź trafienie!". Czekam. Nie słyszałem samolotu. Bomby mogą spadać z tysiąca metrów, jeśli pilot szybował, lub trzech - dziesięciu tysięcy, jeśli leciał.

    [​IMG]
    Blisko składu paliwa...

    Nie jestem pewny ile ich walnęło, bo pierdolnięcie było tak kosmiczne, że nie wiedziałem gdzie jestem. Po paru sekundach doszedłem do siebie. W miejscu, gdzie przed chwilą znajdował się skład szalał ogień, a kłęby dymu unosiły się setki metrów w górę. Musiały spaść co najmniej dwie. Głos w radiu: "Ogień 1, tu Lód 1, zgłoś się i potwierdź trafienie!". Już czuję się nieźle. "Tu Lód 1, bomby trafiły cel, misja wykonana Ogień 1, wracaj do bazy!", odpowiadam. Krótkie potwierdzenie i czas się zwijać. Nagle strzał! I kolejny! To Kałasznikow. Padło dość blisko, ale z samej granicy mgły. Zostaliśmy wykryci. Marksman strzelił do kogoś i zaczął uciekać, ale w tym momencie został postrzelony - na szczęście niegroźnie! - w rękę. Pomogłem mu wstać i znikamy w zapadlinie. Nie za bardzo widzimy oddział. Warunkiem powodzenia misji jest zdecydowanie brak demaskacji. Nic dziwnego, że Lód 1 wieje w podskokach. Teraz już wszyscy nadają przez radio wolno i bez problemów. PrzemoC mówi coś o zielonym dymie, ale przerywa. **** happens, na szczęście znajdujemy go bez problemów. Klękam obok drzewa i patrzę, jak do nas strzelają. Za daleko, ale też nie wiedzą kto jest celem. Dobrze! Obracam się. *****! Drużyny znowu nie ma, zdążyli zwiać. Uciekam w kierunku przejścia bagnami, dekuję się w domu, który mijaliśmy idąc w tę stronę. Nawiązuję kontakt z PrzemoCem, teraz na szczęście wychodzi. Okazało się, że są 200 metrów ode mnie, ale to oni muszą iść w moim kierunku, a nie odwrotnie. Czekam i osłaniam. Strzały. Potem słyszę pojazd, ale słusznie zakładam, że to ukradziony przez Lód 1. Najpierw przejeżdża Szlamek... traktorem. Następnie sam dowódca z dwoma bodaj osobami jedzie 15 na godzinę Skodą, która ledwo dycha, a na końcu dobrze radzi sobie cywilny LandRover. Co w tym dziwnego, to przecież Rover! Zbiórka ostatecznie następuje w wiosce na bagnach. Zapewne biegnie na nas co najmniej pluton. Przesiadamy się wszyscy do terenówki i odjeżdżamy na południe: chcemy wrócić do pontonów środkiem drogi. Prawie nie utykamy w strumyku, mamy minutowe opóźnienie, nadal słychać strzały. Udaje się jednak wyjechać i już dwie minuty później skutecznie zrywamy kontakt. Godzinę później jesteśmy na lotnisku.


    Hunt: Misja wykonana pomyślnie, wynik bardzo dobry. Rebelianci niestety wiedzą, że była to operacja militarna, ale szybkość ewakuacji, brak strat i mgła uniemożliwiły rozpoznanie naszej jednostki
    Straty własne: brak, jeden niegroźnie ranny
    Straty przeciwnika: Brak
    Siły wroga na mapie: Około 80-150 ludzi


    Przepraszam za AAR nieco słabszej jakości :p
    Misja ciekawa, ale nie było de facto strzelania, więc i opisywać ciężko.
    Wesołych świąt i polecam zajrzeć do działu niżej i rzucić okiem na proponowaną przeze mnie (i PrzemoCa) grę forumową - When Diplomacy Fails
     
  18. SaS TrooP

    SaS TrooP Znany Wszystkim

  19. SaS TrooP

    SaS TrooP Znany Wszystkim

    [​IMG]

    ArmA 2
    Combat Operations Specialists Attachment
    After Action Report - Odcinek 12

    "Thunderbolt"



    Assault Team

    HQ:
    COSA SL - Szlamek K.I.A.
    COSA Medic - KubX K.I.A.

    Alpha (szturmowa):
    COSA TL - Matrix W.I.A.
    COSA Demolition Expert - Genialdo W.I.A.
    COSA Grenadier - Kofeina
    COSA Assault Rifleman - GROM

    Bravo (osłona)
    COSA TL/AT - SaS TrooP W.I.A.
    COSA Automatic Rifleman - Freezen360 W.I.A.
    COSA Marksman - Vinci_PL K.I.A.

    Yankee 1 (Eurofighter w konfiguracji CAS-L2)
    Pilot - Tenk

    Yankee 2 (C-130 Herkules)
    Pilot - PrzemoC

    Server: SaS TrooP
    Data: 20101228


    27 Grudnia 2010r. godz. 19:00

    Mówi Christian Antonny, witam w wieczornym wydaniu wiadomości AAN News!

    Wieści ze świata: Zaostrza się polsko-rosyjski kryzys o Kaliningrad. Jak wiemy, rosyjską odpowiedzią na rozmieszczenie w Polsce amerykańskich rakiet Patriot jest przerzut głowic dalekiego zasięgu i wyrzutni SCUD. Nic jednak nie wskazuje na pojednanie obu narodów. Najpierw głowice krótkiego zasięgu, dziś jednak około południa rosyjskie Ministerstwo Poinformowało o instalacji baterii S-300 w bezpośredniej bliskości miasta, a także zapowiedziało dalszą militaryzację tego regionu między innymi przy pomocy nowoczesnych pojazdów lądowych jak T-90 czy BMP-3 w malowaniu wojsk powietrznodesantowych. Dodatkowo nasz zaufany informator ostrzegł nas przed ewentualną aktywnością najnowszych rosyjskich S-400, które rozpoczęły przebazowanie z granicy Ukrainy w nieznanym kierunku.

    Zaraz... uwaga, przepraszam, przerywamy program, by nadać specjalny komunikat! Wg. informacji podanych przez łącznika ze sztabem COSA, samolot w barwach tejże organizacji został - uwaga! - porwany godzinę po wylocie z lotniska Rasman na Takistanie. Wiemy na razie jedynie tyle, że samolot zmierzał do Maruko Aeoroporto Internationale na Lingorze.
    Ah, właśnie otrzymałem kolejne informacje! Musze z przykrością poinformować, iż w samolocie znajduje się nasz korespondent wojenny Harris Press. Razem ze swoim czteroosobowym sztabek podróżował istotnie na Lingor, przy relacjonować trwający tam konflikt. Samolot powinien 10 minut temu wylądować w... uwaga! Przepraszam, na Molatia International Airport, północna Duala. Natychmiast AAN News tworzy sztab zajmujący się jedynie tym zagadnieniem! Zapraszamy tuż po wiadomościach.

    Tymczasem kontyngent sahrański na Takistanie ponosi coraz większe straty. Jak twierdzi rzecznik prasowy RACS, Antonio de la Vega, spowodowane jest to zbyt przestarzałym sprzętem zmotoryzowanym...

    27 Grudnia 2010r. godz. 19:32

    Otwieramy specjalny kanał poświęcony lotowi Rasman - Maruko, numer 139. Otrzymaliśmy następujące informacje: samolot został porwany na międzynarodowej przestrzeni powietrznej dziś o 16:13. Był to niewielki Dornier Do-28 przewożący naszego korespondenta, jego kamerzystę, dwóch pomocników oraz prywatnego lekarza. Nie mamy jeszcze pojęcia w jaki sposób przebiegł sam proces przejmowania kontroli nad samolotem, jednak rozmawiamy w tej sprawie z szefem kontroli lotów US Air Force na Takistanie, Johnem Dewittem. Podzielimy się naturalnie wszelkimi informacjami jakie posiadamy...

    27 Grudnia 2010r. godz. 20:00

    Szef kontroli lotów USAF, John Dewitt odmówił komentarza w sprawie Lotu 139. Jak powiedział, czeka na pozwolenie od swoich przełożonych. Prawdopodobnie chodzi o szefa całego USAF na Takistanie. Wiadomo nam jednak, iż jest on na przepustce w swoim domu na Florydzie.
    Przypomnijmy osobę Harrisa Pressa. Skończył on Oxford w 2001 roku na wydziale dziennikarstwa. Jego kariera zaczęła się w tym samym roku, gdy pojechał razem z amerykańskimi wojskami do Afganistanu. Wydarzenia w tym kraju relacjonował non stop przez 9 lat, odmawiając zmiany teatru na Irak. Dopiero w 2010 roku podłączył się do sił US Army dokonujących inwazję na Takistan. Nie został jednak długo z amerykanami. Gdy doszły go słuchy, że nowa, nieznana wcześniej jednostka, COSA dotarła na Takistan i skutecznie wyeliminowała ukrywającego się pułkownika Aziza dołączył do nich. Wprowadził te siły na arenę międzynarodową rozmawiając z żołnierzami na temat patrolu Takistani-North-West, który zakończył się de facto rozbiciem sił wroga w tej części kraju. Dziś wybrał się na Lingor, by i tam przyglądać się zmaganiom COSy...

    27 Grudnia 2010r. godz. 20:34

    Szczęśliwym trafem okazało się, że szefem międzynarodowej kontroli lotów na lotnisku Rasman jest... Polak. Prosił o zachowanie anonimowości, jednak poinformował nas, iż w samolocie leciała także grupa żołnierzy Nowej Takistańskiej Armii, która miała obserwować armię Lingoru w ramach wymiany oficerów. Podejrzewamy, iż owi oficerowie planowali zamach od dość długiego czasu. Ich motywy są nieznane...

    27 Grudnia 2010r. godz. 22:16

    Niestety, dopiero teraz otrzymaliśmy pewne informacje. Jesteśmy pewni, że samolot z lotu 139 wylądował na lotnisku w Molatii. Potwierdził to rzecznik dyktatora Notlima Etobo. Muzułmański Etobo pochwalił akcję porywaczy, a także zapewnił im niezbędne wsparcie. Prawdopodobnie tą samą drogą poznamy żądania takistanczyków...

    27 Grudnia 2010r. godz. 23:30

    Mamy żądania porywaczy! Są one jednak bardzo srogie, naszemu korespondentowi grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. Takistańczycy chcą uwolnienia dziesięciu oficerów byłej takistańskiej armii republikańskiej, a także wycofania sił COSy z terytorium Takistanu. Pierwszy warunek ma zostać spełniony do północy 29 grudnia, czyli za nieco więcej niż dobę. Drugi zaś - w przeciągu tygodnia. Jeśli COSA nie spełni wymagań, trzej zakładnicy, doktor i pomocnicy, zostaną zamordowani, zaś nagranie z morderstwa trafi na liveleak.
    Niestety nie znamy jeszcze odpowiedzi sztabu COSA.

    28 Grudnia 2010r. godz. 00:14

    Nowe informacje: Sztab COSA negocjuje przedłużenie limitu czasowego pierwszego warunku o dobę. W tej sytuacji więźniowie musieliby zostać wypuszczeni do 29 grudnia. Odpowiedź terrorystów jak na razie nieznana. AAN News dołącza się do negocjacji...

    28 Grudnia 2010r. godz. 00:46

    Jest wstępne porozumienie! Porywacze przystali na ten układ, jednak nie nastąpią kolejne przedłużenia, zaś siły COSA muszą ewakuować się z Takistanu według żądań...

    28 Grudnia 2010r. godz. 12:02

    Wydarzenia nie pędzą już tak jak wcześniej. Co na razie wiemy: Harris Press razem z czterema swoimi pomocnikami został porwany wczoraj około godz. 16:00. Znajdują się teraz na międzynarodowym lotnisku Molatii, której przywódca - Notlim Etobo - wyraził poparcie dla porywaczy i zapewnia im schronienie, nie bierze jednak udziału w negocjacjach osobiście.

    28 Grudnia 2010r. godz. 13:02

    Właśnie dotarły do nas informacje o samolocie Herkules, który wyleciał w kierunku Molatii. Jest to cywilny samolot, który wiezie negocjatorów AAN News i COSy, z przewagą tych drugich. W samolocie znajduje się Anders Wellington, negocjator firmy ARMEX. Jego zadaniem będzie utrzymanie ciągłego kontaktu z porywaczami.

    28 Grudnia 2010r. godz. 16:27

    Proszę państwa, podaję kompletnie niepotwierdzone informacje z ostatniej chwili. Czekamy w tym momencie na jakiś oficjalny komentarz lub telefon od negocjatora ARMEXu. Mogę jednak powiedzieć, że z przecieków wynika, iż siły COSA przeprowadziły najprawdopodobniej udaną, powtarzam, udaną operację antyterrorystyczną. Nic więcej nam nie wiadomo. Informacje otrzymaliśmy na sprawą naszych kontaktów w bojówkach demokratycznych na Molatii. Partyzanci potwierdzają huk, eksplozje i silną strzelaninę! Podzielimy się wszelkimi informacjami gdy tylko je otrzymamy!

    28 Grudnia 2010r. godz. 17:03

    Sztab COSy oraz Anders Wellington nareszcie udzielili informacji. Wg. sztabu sił specjalnych operacja zakończyła się sukcesem, jednak - uwaga! - zginął jeden z zakładników oraz pewna grupa operatorów COSA, liczba ofiar jest na razie nieznana.
    Informacje pochodzące od negocjatora są chwilowo nieco... niespójne i trudne do rozszyfrowania...
    Chwileczkę...
    Otrzymałem pozwolenie, łączymy się z panem Wellingtonem:

    Uh, yhhh... to... to... to była chyba relacja z całej operacji. Nie pozostaje nam nic innego jak czekać na przylot samolotu, niestety nie wiemy na które lotnisko. Ale... ale poinformujemy jak tylko się dowiemy.


    Harris Press powoli podniósł się, rozciągnął i jednocześnie wziął szeroki oddech...
    - Szkoda Roberta. Nie zasługiwał na to. - rzucił.
    - Wielu nie zasługuje. My też. - komandos pokazał na resztki swojego dowódcy w foliowym worku.
    - Heh, to prawda. Ale cóż... jestem wam to wiien. Ten gest chyba ***** da, ale... - wyciągnął rękę. - Harris Press, korespondent AAN News.
    Komandos zdjął hełm i gogle. Jego umorusana twarz nieco rozjaśniła się.
    - My się już znamy. Team Leader, Takistani-North-West.
    Harris Press parsknął śmiechem. I z szoku stracił przytomność. Teraz zaśmiali się komandosi, przełamując grobowy nastrój. Jest wojna, są straty...


    Oto zdjęcia wysłane na maila redakcji. Prawdopodobnie pochodzą od jednego z komandosów, dokładniej z jego head cama:

    [​IMG]
    [​IMG]
    [​IMG]
    [​IMG]


    Thunderbolt: Misja wykonana pomyślnie, jeden zakładnik zabity, wszyscy porywacze nie żyją, jednak straty u COSy zauważalne
    Straty własne: 3 zabitych, w tym dowódca i planista całej operacji. Thunderbolta mimo jego śmierci w początkowej fazie przeprowadzono tak jak chciał i - jak widać - udało się. 1 zakładnik zginął.
    Straty przeciwnika: 4 porywaczy, około 40 żołnierzy Molatii (większość garnizonu), 32 ofiary od nalotu, 1x ZSU Szyłka, 3x statyczne ZSU 23mm, 7 czołgów T-55A i 1 T-34/85 jadące z odsieczą zmasakrowane przez Eurofightera. Zniszczono cztery samoloty wroga (2x L-39 Albatros, 2x Su-25). Wieża kontrolna zburzona, lotnisko nie funkcjonalne.
    Siły wroga na mapie: Około 45-50 ludzi na lotnisku razem z jednym T-55A, około 30 w odsieczy razem z 7 czołgami.
     
  20. Milven

    Milven Ten, o Którym mówią Księgi

    Woah! Powiem tylko jedno - to materiał na niezły film!
     
  21. SaS TrooP

    SaS TrooP Znany Wszystkim

    Film się robi, acz napotkaliśmy małe bugi (jak uber-lag na samiutkim końcu, tym razem jednak nie będziemy za dużo ciąć), więc część rzeczy może nie wyglądać pięknie. Jednak sama akcja - majstersztyk :D
    A zresztą, chyba ze 3 filmy o tym były :p
     
  22. SaS TrooP

    SaS TrooP Znany Wszystkim

    ZBYT WIELE SKRINÓW, BEZ LOGA TYM RAZEM!

    ArmA 2
    Combat Operations Specialists Attachment
    After Action Report - Odcinek 13

    "Drug War"


    HQ:
    COSA SL - SaS TrooP
    COSA Medic - KubX

    Alpha (Pointmeni):
    COSA TL/Marksman - PrzemoC
    COSA Support Gunner - GROM W.I.A.
    COSA Grenadier - Zaridian

    Bravo (Szturmowcy):
    COSA TL - Tenk
    COSA Automatic Rifleman - Freezen
    COSA Marksman/AT - Genialdo

    Charlie (Wsparcie):
    COSA TL - Matrix
    COSA Machinegunner - Szlamek
    COSA RPG Operator - Kofeina

    Server: KubX
    Data: 20110107


    W obozie sił COSA na lotnisku międzynarodowym Maruko wrzało. Wojska Lingoru usuwały się z drogi operatorom, którzy wędrowali po całej okolicy, nosili sprzęt, przesuwali pojazdy. Nie było w tym nic nadzwyczajnego - SaS TrooP przykłada zawsze dużą wagę do przygotowania przedoperacyjnego.

    [​IMG]
    SaS TrooP przykłada zawsze dużą wagę do przygotowania przedoperacyjnego

    Pośpiech był jednak wskazany. Godzina 1700 to nie najlepszy czas na rozpoczynanie długiej operacji. Chcąc uniknąć walki nocą, znacznie w końcu trudniejszej.
    Cel operacji: patrol lub rajd skutkujący odnalezieniem trzech laboratoriów narkotykowych lokalnych watażków. Urobek z tych laboratoriów jest następnie wysyłany za granicę, zwykle do Europy, na Czarnoruś czy Pantherę. Watażkowie utrzymują dobre stosunki z lokalną ludnością (z której rekrutuje się wielu bojowników), a także rebeliantami ARL ignorującymi działalność handlarzy w zamian za swój procent i schronienie.
    SaS TrooP wybrał rajd, a dokładniej ich serię. Jak się później okazało - słusznie.
    Około 1740 dwa Iroquisy wystartowały z lotniska Maruko i skierowały się w stronę polowego pasa startowego przy Los Peligron. Lądowisko - stosowane wcześniej przez ARL - na wskutek wcześniejszych mniej lub bardziej udanych operacji COSy zostało opuszczone. Co do tego wywiad nie miał najmniejszych wątpliwości. Wybrano je więc także jako bazę wypadową.

    [​IMG]
    Około 1740 dwa Iroquisy wystartowały z lotniska Maruko i skierowały się w stronę polowego pasa startowego przy Los Peligron

    Hueye uformowały szyk, a następnie, nad zatoką Los Ibeda rozdzieliły się. W pierwszym śmigłowcu, który wylądował na Aeroporto Peligron siedziała sekcja dowodzenia oraz sekcja uderzeniowa, która natychmiast zaszturmowała i zabezpieczyła wieżę kontrolną. Nie można było przecież wykluczyć sił nieprzyjaciela w tym rejonie mimo danych wywiadu. Dwie minuty później w zachodniej części lotniska usiadł drugi śmigłowiec i wyrzucił sekcję pointmanów (zwiadowców, którzy prowadzą marsz w dżungli) oraz wsparcia, z karabinem maszynowym M240 i granatnikiem RPG-7.

    [​IMG]
    Sekcja uderzeniowa, która natychmiast zaszturmowała i zabezpieczyła wieżę kontrolną

    [​IMG]
    Dwie minuty później w zachodniej części lotniska usiadł drugi śmigłowiec

    Lotnisko okazało się być czyste. Krótka przerwa na organizację oraz zwiad. Peligron nie mógłby być miejscem lepszym do tego typu akcji: znajduje się na płaskowyżu, ponad 100 metrów nad średnią wysokością na Lingorze. Obserwacja nic jednak nie wykazała. W gruncie rzeczy to dobrze, ponieważ znaczyło to tyle, iż w pobliżu nie ma nikogo, kto mógłby widzieć desant, a więc niepokoić komandosów.
    Po wyładowaniu dodatkowej amunicji i leków, określono cel pierwszego rajdu: południowo wschodnia część centralnej wyspy. SaS i reszta dowódców wykluczyła bliskie położenie paru faktorii narkotykowych. Założono raczej ich - być może równomierne - rozmieszczenie. Podzielono więc AO na sektory, które zdecydowano się przeszukać. Na pierwszy ogień poszła właśnie ta wyspa, z porzuconymi niedawno outpostami Miguel i Sanchez.

    [​IMG]
    Po wyładowaniu dodatkowej amunicji i leków

    RAJD 1
    Sekcje uformowały kolumnę z 30-to metrowymi odstępami i ruszyły w dół. Ominęły miasteczko w pobliżu, Los Peligron i skierowały się najpierw na północ, kolejnym płaskowyżem, by zajść podejrzewaną faktorię od góry. Było to względnie oczywiste podejście, jednak - gdy szybko przeprowadzone - uniemożliwiłoby nieprzyjacielowi reakcję.

    [​IMG]
    Ominęły miasteczko w pobliżu, Los Peligron i skierowały się na północ

    Niestety, sekcja pointmanów nieco zawiodła, być może to rozkazy zostały także niewłaściwie przekazane. Doprowadzili oni bowiem grupę dosłownie 50 metrów od celu, oddzieleni tylko górką. Nie zauważając jakichkolwiek patroli, pointmeni ruszyli i... nikogo nie było. Miejsce okazało się nietrafione. W tej sytuacji grupy samoistnie rozmieściły się na wzgórzach dolinki i zagłębienia, by poprowadzić obserwację.
    Przełom.
    Zwiadowcy wykryli jakieś obozowisko paręset metrów na południe, w kierunku bagien i miasteczka Barro, bogatego w torfowiska. Po krótkiej obserwacji grupa wykryła karabin DshKM, wyrzutnię rakietową Strieła (!) i paru żołnierzy patrolu.

    [​IMG]
    Po krótkiej obserwacji grupa wykryła karabin DshKM, wyrzutnię rakietową Strieła...

    [​IMG]
    ...a także paru żołnierzy patrolu [i Ufo]

    SaS TrooP zebrał dowódców i przedstawił plan:
    - Słuchajcie. - zaczął. - Mamy ich tutaj na widoku, ale patrzenie tunelowe odpada. Pointmeni razem ze mną pójdą najpierw dolinką na lewo i wyjdziemy na ich flankę. Wsparcie osłoni szturmowych, którzy najpierw pójdą po cichu frontem, a następnie skryją się za kolejnym, tym niższym - wskazał na pagórek przed nimi. - wzniesieniem. Za nim jest mały lasek. Wykorzystają go do podejścia do bezpośredniej bliskości obozu i jego szybkiego zajęcia. W tak zwanym międzyczasie wsparcie przesunie się frontem do przodu. Odpowiadają za eliminację tego karabinu i ogólną osłonę dla szturmowców. Ja ze zwiadowcami będę górował i osłaniał was przed ewentualnymi posiłkami nieprzyjaciela.
    Plan ruszył. Zwiad zszedł do dolinki, razem z nim sekcja dowodzenia. I - jak zwykle -momentalnie nastąpiły komplikacje. Właśnie na tę grupę uderzeniową wyszedł z dolinki patrol ARL. SaS TrooP zdążył jedynie krzyknąć i zastrzelić jednego z żołnierzy. W momencie odpalania granatnika podlufowego został raniony i wyłączony z walki. Jak się później okazało - było to draśnięcie, jednak pozbawiło go przytomności. Zwiadowcy, mając jednak przewagę terenową, szybko wyeliminowali rebeliantów i - przeświadczeni o śmierci dowódcy- rozpoczęli realizację planu. Szturmowcy ruszyli błyskawicznie, niestety nawiązano walkę zbyt daleko od obozu, przez co skuteczność ognia komandosów zmalała. Na szczęście jednak wkm w obozie został zniszczony, a szturmowcy bezpiecznie przeskoczyli na miejsce. Zwiadowcy, nieco zdezorientowani, nie poprowadzili jednak ataku na lewą flankę. Ich bezczynność zakończyła się ocknięciem dowódcy, który ruszył PrzemoCa i ekipę w miejsce destynacji.
    W międzyczasie większość obstawy obozu została wybita do nogi. Walący długimi seriami M240 robił piorunujące wrażenie, a także przy pomocy smugaczy wskazywał cele. Krzyki rannych i nawoływania żołnierzy wypełniły całą przestrzeń, zwłaszcza gdy pointmeni i HQ zajęli pozycję na wzgórzu, skąd rozciągał się wspaniały widok na okolicę, zaś sekcja szturmowa uderzyła zaporowym z lasu, a następnie wkroczyła do obozu. Na tym etapie, poza lekką raną SaS TrooPa, nikt nie został nawet draśnięty. Czas dramatu miał dopiero nadejść...

    [​IMG]
    Sekcja szturmowa uderzyła zaporowym z lasu, a następnie wkroczyła do obozu

    Z okolicy zbiegły się zaalarmowane patrole. Ruszyły - jak zakładało HQ - z południa i z gór. Ich impet uderzenia skupił się więc na zwiadowcach i właśnie HQ. PrzemoC jednak miał w sekcji uniwersalny karabin maszynowy Mk48 (FN Minimi przekalibrowany na 7,62x51 NATO), który skutecznie zatrzymał marsz nieprzyjaciela. Ten zaś, niezdolny do przeprowadzenia zsynchronizowanej operacji, schował się za pobliskim wzniesieniem i ostrzeliwał się, przede wszystkim z FN FALów i AK-47. Gdy pociski zaczęły spadać niebezpiecznie blisko SaS TrooPa i jego towarzyszy, ci oddali inicjatywę. Nieprzyjaciel wykorzystał to i rozpoczął próbę uchwycenia góry, nieskutecznie. Fakt do tego skomplikował zachód słońca, zmuszając żołnierzy COSA do przejścia na noktowizję. Jako iż nieprzyjaciel noktowizorów nie posiadał... No cóż... nasz zysk...
    Gdy uspokoiło się nieco sekcja HQ zeszła do obozu i spotkała się z szturmowcami, a wsparcie podeszło bliżej. Po krótkim sprawdzeniu nie było już wątpliwości: to szukana przez nas faktoria. Przez błąd dowódcy nikt nie dysponował ładunkami wybuchowymi. COSA użyła więc granatników przeciwpancernych do zrównania obozowiska z ziemią.

    [​IMG]
    Po krótkim sprawdzeniu nie było już wątpliwości: to szukana przez nas faktoria

    [​IMG]
    COSA użyła granatników przeciwpancernych do zrównania obozowiska z ziemią

    SITREP: Większość amunicji wystrzelana, jeden lekko ranny, około 15-20 wyeliminowanych wrogów. SaS TrooP zarządził więc ewakuację na Aeoroprto Peligron, która nastąpiła w zasadzie szybko i bez problemów. No, prawie. W połowie drogi wykryto wrogiego UAZa z karabinem maszynowym, jednak prawdopodobnie na wskutek uszkodzenia nie posiadał on strzelca, jedynie mechanika w pobliżu. Zwiadowcy szybko załatwili sprawę, mechanik (a po nim UAZ) daleko już nie poszli/pojechali. Około godziny 1900 COSA wróciła do helikopterów, gdzie zarządzono 15 minut przerwy. Należało ustalić położenie kolejnej skrzyni, a następnie ją wyeliminować. SaS TrooP zakładał - nie bez powodu - że tak łatwo wróg już nie wpadnie. Miało być dokładnie odwrotnie. Zaczynał się rajd numer 2.

    [​IMG]
    W połowie drogi wykryto wrogiego UAZa z karabinem maszynowym

    [​IMG]
    Około godziny 1900 COSA wróciła do helikopterów, gdzie zarządzono 15 minut przerwy

    Rajd 2

    Iroquisy leciały powoli, około 100km/h. Trzymanie formacji w nocy o dziwo wychodziło im lepiej niż w dzień. Nic dziwnego, że bez żadnych komplikacji COSA wylądowała na południe od kościoła Santa Maria. Obiekt ten znajdował się około 4 kilometry od Los Peligron. Kolejne wejście miało nastąpić od zupełnego zachodu.
    Jako potencjalny punkt położenia drugiej faktorii uznano pole przy polnej drodze. Biorąc pod uwagę, że teren kontrolowali partyzanci, transport narkotyków ulicami miasteczek mógł absolutnie wchodzić w grę. Plan zakładał marsz dżunglą w kierunku wzgórza 84 w bezpośredniej bliskości do podejrzewanej lokacji. Stamtąd można było obserwować także okolicę, czyli lotnisko Calamar, znajdujące się w rękach rebeliantów.
    Plan musiał jednak ulec błyskawicznej zmianie. W pewnym momencie, gdy operatorzy zbliżali się do wzgórza pole okazało się być widoczne przez drzewa. I dokładnie na nim znajdował się obóz. Do tego wiele ciężarówek i kontenerów. Był większy niż ten wcześniejszy.
    Po natychmiastowym wstrzymaniu formacji, SaS TrooP wysłał jednak pointmenów na wzgórze 84. Ci dotarli tam bez przeszkód po 5 minutach. Potwierdzili istnienie obozu, do tego jeszcze kolejny karabin maszynowy i - o zgrozo! - BRDMa. Wszystko wskazywało jednak na to, że obóz ma nikłą obsadę, nie więcej niż 10 ludzi w patrolach. Obawiano się jednak okolicy, ponieważ w obozie znajdowały się także dwa baraki, które mogły pomieścić nawet 30 osób. Ich mieszkańcy mogli czaić się w pobliżu. W środku, tak jak ostatnio, znajdowała się budka, prawdopodobnie z instrumentami chemicznymi oraz kontenery, gdzie ładowano wytworzony towar.
    Łączność z zwiadowcami była fatalna, dlatego opisywanie planu nieco trwało. SaS dokonał także przetasowania w drużynach: Genialdo trafił do sekcji wsparcia, w zamian za Kofeinę, którego RPG-7 był konieczny do eliminacji BRDMa. Sekcja zwiadowcza miała osłaniać szturmowców i HQ z góry, a także ponownie odcinać nieprzyjacielskie posiłki, jeśli takowe nadejdą. Grupa szturmowa miała znów podejść jak najbliżej obozu i wyeliminować go szybkim szturmem. Ostatnia sekcja, wsparcia, otrzymała nietypowe zadanie: Genialdo i Szlamek współpracowali w bliskim buddyteamie. Ten pierwszy niósł bowiem karabin G3 z optyką nocną, a drugi - zabójcze M240. Ich bezpośrednim zadaniem była eliminacja karabinu maszynowego, który tym razem znajdował się w małym bunkrze. Na szczęście komandosi uderzali od tyłu, perfekcyjnie odsłaniając sylwetkę strzelca. W sytuacji, gdyby marksman spudłował zawsze karabin maszynowy mógł zalać bunkier około połową tysiąca nabojów.
    SaS TrooP i Tenk połączyli się w grupę szturmową, która powoli ruszyła lasem, następnie z niego wyszła. Na gołym polu wyszli bezpośrednio na patrol, który nieoczekiwanie zawrócił, zaś zwiadowcy nie mogli go przez to dostrzec.
    - Gleba! - krzyknęli w zasadzie naraz SaS i Tenk.
    Wszyscy rzucili się na ziemię i tkwili w bezruchu. Na nasze szczęście, pozbawieni noktowizji handlarze przeszli nie więcej niż 20 metrów od szturmowych, nie zauważając ich w krzakach. Lasery IR pracowały jak szalone, skanując każde podejrzane miejsce. Gdy wrogi patrol ponownie zniknął z oczu szturmowcom, ci odczekali paręnaście sekund (zakładając, że wróg okrąża obóz powinni być po jego drugiej stronie, a o to właśnie chodziło). Niezauważeni dotarli do krzaków. De facto metry dzieliły komandosów od nieprzyjaciół. I wtedy zauważyli bezodrzutową wyrzutnię SPG-9 w bezpośredniej bliskości od siebie, max. 20 metrów. SaS TrooP wydał przez radio niezwykle złożony rozkaz:
    - Teraz. Brać ich.
    Pierwszy wystrzelił Genialdo, sekundę po nim serię wypuścił Szlamek. Szturmowcy wykończyli załogę wyrzutni po czym rzucili się pod kontenery, najlepsze miejsce do ukrycia się. Wykorzystano przy tym wręcz perfekcyjnie doktrynę siły ognia. Broń wsparcia waliła jak szalona, granatniki podlufowe niemal płonęły. Dosłownie w przeciągu może 30 sekund w obozie walnęło jakieś 20-25 granatów wszelkiego rodzaju. Ogień i błyski rozjaśniły okolicę do tego stopnia, że noktowizory okazały się bezużyteczne, zaś żołnierze - oślepieni. Walka trwała nadal, a jej szczyt to zniszczenie BRDMa przez Tenka, co jednak nie było najmądrzejsze - tuż za nim stał gotowy do strzału Kofeina, który został natychmiast ogłuszony. KubX pozostał przy komandosie. Okazało się, że nie odniósł żadnych obrażeń. Nikt jednak nie miał pojęcia, kiedy ten łaskawie się ocknie.
    Walka trwała nadal. Zupełnie spanikowani i zdezorientowani milicjanci nie stawiali oporu, dali się wystrzelać jak kaczki. Karabin maszynowy został zmasakrowany, tak jak 100% obstawy obozu. Szturm zakończył się po trzech minutach jednym nieprzytomnym po naszej stronie. U wroga straty sięgnęły około 10-13 osób. SaS, tym razem przygotowany, podłożył C4 pod ciężarówki. Ładunek miał tylko 500 gramów, jednak zerwał osie pojazdów. KubX podłożył zaś jedyne 9,5kg pod laboratorium. Pozostała już tylko formalność...

    [​IMG]
    Walka trwała nadal

    [​IMG]
    Ładunek miał tylko 500 gramów, jednak zerwał osie pojazdów

    [​IMG]
    Pozostała już tylko formalność...

    - KubX detonuje swój ładunek za trzy... dwa... jeden...
    Eksplozja nie wpłynęła w żaden sposób na jasność otoczenia: paliło się już wszystko, po prostu osiągnięto limit. Odwrót nastąpił po około 5 minutach okupacji na wzgórze 84, gdzie komandosi nawiązali kontakt z pointmenami. Wcześniej doszedł do siebie także Kofeina, która, poza małymi zawrotami głowy, czuł się dobrze. Na wzgórzu, z dala od czyichkolwiek oczu, opracowano plan ataku na trzecie laboratorium. Jego pozycja została określona na wschodzie, niedaleko wzgórza Asormo. Samo jednak wzgórze zostało uznane za umocnione stanowisko wroga, ze względu na jego strategiczne położenie. Problem był z desantem: nie istniały dobre LZ. Piloci zapewnili jednak, że dadzą radę posadzić śmigłowce blisko plaży. *****ny ze strachu SaS TrooP w końcu zgodził się.

    Rajd 3

    - Ja nie ufam pilotom, ja to zawsze powtarzam. Nie rozwal nas, nie rozwal. Jak ktoś mnie chociaż trochę przestraszy to zastrzelę, serio! - lamentował dowódca gdy UH-1H Iroquisy były w połowie nocnego lotu 5 metrów nad taflą morza w kierunku wyznaczonych stref lądowania. Nie było to tajemnicą, że SaS istotnie obawiał się pilotów, zaś lotników samolotów uważał za najgorsze *****. Transportowi wychodzili w rozrachunku lepiej, bo tylko jako służący.

    [​IMG]
    Ja nie ufam pilotom, ja to zawsze powtarzam

    Przed lądowaniem helikoptery obróciły się bokami do spodziewanego kontaktu, by w razie czego strzelcy (Iroquis w konfiguracji COSA ma 2x FN MAGi. Generalnie nie używamy M240, jednak ze względu na podobieństwo tak nazywamy te karabiny) mogli osłonić śmigłowce. Pierwszy UH-1H usiadł bezpiecznie w niecce, zmieścił się idealnie, choć podejście było trudne. Drugiemu niestety nie poszło tak dobrze: w czasie podejścia złamał płozę i przechylił się w bok. Dosłownie centymetry dzieliły śmigło od dotknięcia ziemi, co równało się z nagłym głośnym dźwiękiem kosiarki i połamaniem płat na tysiące ostrych jak brzytwa kawałków lecących paręset na godzinę w każdą stronę, naturalnie siekających komandosów w odsłoniętych kabinach obu jednostek.
    Helikopter ledwo osiadł na ziemi, jednak silnik uległ uszkodzeniu. Dodatkowo, pierwszy śmigłowiec zbyt szybko zgasił silnik, co spowodowało charakterystyczne ostrzegawcze pikanie. Dźwięk bardzo zbliżony do ostrzeżenia o... namierzającej rakiecie.
    Na wskutek niezrozumienia komandosi w panice wybiegli/wyskoczyli z śmigłowców i rozbiegli się w we wszystkie strony. Dopiero po paru minutach SaS zdołał opanować sytuację i zebrać oddziały. Panika zresztą była słuszna: laboratorium znajdowało się bliżej niż HQ sądziło. desant nastąpił nie więcej niż 150 metrów od niego. Teraz w obozie wrzało, handlarze biegali w kółko nie wiedząc co myśleć. Kolejny DsHKM z osłony wycelował w stronę komandosów. Oczywiste było, że desant został zauważony, jednak z powodu nocy wróg nie był w stanie dostrzec co naprawdę się dzieje. Operatorów uratowało także ciemne, zachmurzone niebo. Uniknęli wykrycia poprzez wystawienie sylwetek, gdy następowała reorganizacja.
    Plan był podobny: Elas i Szlamek stworzyli grupę, która miała wykończyć karabin statyczny. Zwiadowcy mieli udać się za pobliski pagórek, a potem na niego i także założyć osłonę dla grupy szturmowej, która - znów w połączeniu z HQ - miała uderzyć na obóz wykorzystując pobliskie zarośla.

    [​IMG]
    Uniknęli wykrycia poprzez wystawienie sylwetek, gdy następowała reorganizacja

    Dopiero na tym etapie ktoś ze zwiadowców spostrzegł Zariego, a dokładniej jego brak. Okazało się, że stracił przytomność w czasie lądowania śmigłowca. Czym prędzej szturmowcy wydobyli go z wraku i udzielili pierwszej pomocy. Znów szczęśliwie wyszło, iż było to omdlenie i parę siniaków. Nawet bandaże nie były konieczne. Zari dołączył szczęśliwie do grupy szturmowej.
    Znów, prosta komenda i po dwóch sekundach DsHKM już nie istniał. Szturmowcy i sekcja dowódcza ruszyli przez krzaki. SaS dyktował szybkie, bezlitosne tempo. Wyszła także skuteczność nowatorskiej taktyki: szturmu z użyciem granatników. Co około 20 metrów każdy grenadier wystrzeliwał jeden M433. Większość była celna i laboratorium szybko zamieniło się w pokaz świetlny - zupełnie jak wcześniejsze przy Santa Maria. Wróg tym razem postawił pewien opór, jednak nieskuteczny.
    Komplikacje nastąpiły, gdy ktoś poinformował o nieprzyjacielu w pobliskim lesie.

    [​IMG]
    SaS dyktował szybkie, bezlitosne tempo

    Połowa ochoczych wojaków zakrzyknęła:
    - Rzucam granat!
    I w owym lesie granatów wylądowało co najmniej pięć. Dopiero gdy z lasu sprintem wypadł człowiek z dziwnie wyglądającym, znajomym radiem...
    - To nasi, to nasi! Nie strzelać! - wrzeszczał SaS na całe gardło (i radio).
    Rozkaz został na szczęście natychmiast wykonany. Ponownie wyszło niezrozumienie między HQ i pointmenami: zamiast zająć pobliskie wzgórze PrzemoC zupełnie inaczej zinterpretował rozkaz i oflankował wzgórzem obóz. Niedociągnięciem SaS TrooPa było znów niesprawdzenie statusu wszystkich sekcji przed atakiem. Zrządzeniem losu nikt nie zginął, jednak GROM został postrzelony w nogi. Otrzymał natychmiast pierwszą pomoc, jednak minie parę dni nim będzie w stanie chodzić. Dlatego po sprawdzeniu i wysadzeniu laboratoria, najmniejszego ze wszystkich trzech, SaS przeprowadził SITREP przy punkcie lądowania. Na szczęście ta rana okazała się jedyną w grupie. Problem pojawił się z transportem: Iroquis był zupełnie niezdatny do lotu. Nie dało się przeprowadzić napraw polowych. Należało się więc oprzeć na jednej jednostce. Tu kolejny problem: UH-1H mieści pilota, dwóch strzelców i 6 ludzi w transporcie. Zwiadowcy zdecydowali się więc pozostać i polecieć drugim kursem. Pierwszym zabrali się wszyscy inni.

    [​IMG]
    Po sprawdzeniu i wysadzeniu laboratoria

    Lot przebiegł bez przeszkód (poza lamentując SaS TrooPem, widzącym centymetry pod sobą dżunglę). Po powrocie na lotnisko w Maruko zostali wszyscy poza pilotem, Szlamkiem i samym dowódcą, który odmówił pozostawienia swoich ludzi, choć z początku wszystko na to wskazywało.
    Drugi kurs także odbył się bez przeszkód. Załadowali się wszyscy i zakończono ewakuację o 2123.

    Operacja zakończyła się pełnym sukcesem. COSA nie poniosła strat własnych nie do odzyskania, wyeliminowano wrogie laboratoria i zadano nieprzyjacielowi straty w ludziach i sprzęcie. Iroquis niestety musiał zostać porzucony, jego los jest nieznany. Z punku widzenia jednak finansowego handlarze stracili być może nawet 2 miliardy dolarów w "prochach". To coś więcej niż 1 helikopter z Wietnamu...

    [​IMG]
    COSA nie poniosła strat własnych nie do odzyskania

    Drug War: Misja wykonana pomyślnie, wynik celujący. Z minimalnymi stratami wyeliminowaliśmy wszystie 3 laboratoria
    Straty własne: brak, jeden ranny, jeden UH-1H Iroquis porzucony
    Straty przeciwnika: 34 potwierdzone trafienia, prawdopodobnie 36-37, BRDM-2, UAZ z DsHKM, niecały tuzin ciężarówek i innych pojazdów cywilnych służących do transportu narkotyków, 5 kontenerów 10-cio tonowych wypełnionych narkotykami, 3 laboratoria
    Siły wroga na mapie: Około 50-150 ludzi, umocnione punkty oporu


    ____________________________
    To było chyba moje najlepsze dowodzenie :p
    Nie znałem lokalizacji tych obozów, a jednak we współpracy z innymi dowódcami ustaliliśmy trzy razy niemal idealnie ich położenie. Efekt logicznego myślenia :p
    Poziom trudności nie uległ zmianie w porównaniu z innymi misjami, dlatego brak strat może dziwić. Do tego obie zadane przez własne siły, nieprzyjaciel nikogo nawet nie drasnął.
    A teraz pytanie do was: czy podoba wam się taka forma AARa? Czy powinienem pisać opowiadania, jak to, czy może łączyć formy, jak wcześniejsze, czy może ogólnie jest do ****? :p
    Jeśli ktoś to czyta - sugestie i wskazanie błędów mile widziane ;)
     
  23. adammos

    adammos Guest

    Mi jak najbardziej pasi.
     
  24. Milven

    Milven Ten, o Którym mówią Księgi

    Zawsze było wspaniale, ot co. ;)
     
  25. SaS TrooP

    SaS TrooP Znany Wszystkim

    Hmmm, na razie mamy zaplanowaną grę na minimum 2 tygodnie, potem może znów się zorganizuje coś specjalnego. W następnym odcinku postaram się jednak ująć pewne bardziej "promocyjne" aspekty tej gry, które oprę na bazie AARa. Jeśli macie jakieś pytania dot. grupy lub samej gry, napiszcie postaram się wyjaśnić w odcinku najlepiej jak umiem (jeśli naturalnie nie będzie faila, tzn. z nieudanych operacji także piszę, ale nie kiedy ginie 90% czy więcej sił COSy, co jednak czasem się zdarza :p)
    W tak zwanym międzyczasie wypadałoby w końcu napisać odcinek o UE, bo dawno mam rozegrany :E
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie