Dzieje Wesnoth - (Mini)AAR(y)

Temat na forum 'Inne Gry AAR' rozpoczęty przez Laveris de Navarro, 1 Styczeń 2011.

?

Jak liczne armie chcesz widzieć w AARze?

  1. Każda jednostka w grze to konkretna osoba

    0 głos(y/ów)
    0,0%
  2. Każda jednostka w grze to konkretny pododdział (drużyna, sekcja etc.)

    0 głos(y/ów)
    0,0%
Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Peeguła

    Peeguła Ten, o Którym mówią Księgi

    Na prośbę LdN oceniam: Jest nieźle, ale mam nadzieję, że nie skończysz gry po paru odcinkach. Czekamy na Pelugofa w kolejnej misji!
     
  2. Laveris de Navarro

    Laveris de Navarro Ten, o Którym mówią Księgi

    [​IMG]

    [font=”Georgia”]
    Młodzieniec a Tron – Tomiszcze VI

    W trakcie podróży przyłączyło się do nas grono elfich wojowników, wydelegowanych od Chantal dla służenia mnie i mojej sprawie. Po drodze Delfador wyjaśnił mi więcej o Tronie Wesnoth. Jestem prawowitym dziedzicem, zaś królowa Ashiviere ściągnęła Ludy Północy w celu ugruntowania swojej uzurpacji i zabicia mnie. Podobno wciąż są w Wesnoth oddziały i herosi wierni prawowitemu Królowi, gotowe stawić się na wezwanie, gdy ów "Król" - czyli ja - będzie potrzebować pomocy. Ale ilu z nich wie, że przeżyłem? Na razie, zmuszony jestem opierać się na wiernych mi towarzyszach oraz garstce sił elfów. To właśnie one - okrzyknięte przez Królową "Rebeliantami" - stawiły jako pierwsze czoła tej uzurpacji tronu. Dołączyli do mnie elficcy bracia szermierze (Amang i Lómendel), a także Galar dojechał w połowie drogi.

    [​IMG]

    Podróż do Portu Czarnej Wody trwała dwadzieścia pięć dni, o ile pamięć mnie nie myli. Opady deszczu zamieniły drogę w błoto. Nie słyszeliśmy za sobą okrzyków orków czy goblinów. Już po tygodniu miałem Las Aethen za sobą. Blackwater Port był "ostatnim fortem Królestwa Wesnoth" - według słów Maga - oraz miejscem do którego dokują statki z wyspy Alduin. Miałem jednym z nich wypłynąć. Inną sprawą jest to, że Czarodziej miał ponoć sojuszników w Porcie... Dla mnie samo opuszczenie Lasu Aethen było czymś... ekscytującym. Gdyby nie okoliczności, radowałbym się z wyjazdu. Jeśli rzeczywiście mam odzyskać Tron, to czekają mnie walki przez całe Wesnoth. Ba, mnóstwo walk, bo jest ono takie wielkie... Wciąż jednak opieram się na Delfadorze, który w swoim imieniu wszystko załatwia czasem jeno mówiąc, że "wiezie Dziedzica". Często nocowaliśmy poza wioskami czy miastami, bowiem ostały się głównie ufortyfikowane, a tamtych pilnowali ludzcy bądź orkowi żołnierze Ashiviere.

    [​IMG]

    Wiedziałem, że plan jest zbyt różowy! Orkowe nadciągnęli ze wschodu, a jedynie dobre drogi w przeciągu ostatnich trzech dni uniemożliwiły im otoczenie nas. Niejaki Mokolo-Qimur (syn Qimura?) podążał naszym tropem i rozbił obóz jakieś dwie z trzecich mili od Portu Czarnej Wody. Zmuszeni zostaliśmy do zejścia ze szlaku i rozbicia swojego obozu pod lokalnym niewielkim pasmem górskim. Królowa Ashiviere najwyraźniej posiadała całe hordy orków, skoro jest w stanie im rozkazywać nawet na Krańcu Królestwa. Orkowie, trolle, gobliny i worgi. Delfador stwierdził, że przybyła dopiero przednia straż całej większej armii, której na dłuższą metę nie damy ani pokonać, ani odeprzeć. Tak blisko celu, a zarazem tak daleko... W chwilach postoju poćwiczyłem fechtunek z braćmi miecznikami, lecz to wciąż i tak grzeczna praktyka.

    [​IMG]

    Wybawienie! W Porcie Czarnej Wody rezydował garnizon sir Kaylana, który wierny był królom Wesnoth oraz był także starym przyjacielem Maga. Mężny rycerz uradował się na wieść o przybyciu Następcy Tronu (czyli mnie), jednocześnie spoważniał na wieść o nadciągających orkach. Kawalerzysta zaoferował pomoc w odparciu awangardy orków tak długo, jak tylko się da, a także zezwolił nam na podróż statkiem do Wyspy Aldiun. Dysponował on dzielnym i doświadczonym garnizonem, w tym dwoma doświadczonymi ciężkozbrojnymi miecznikami. Znał on "legendę o dziedzicu tronu" i był jej wierny... Od sir Kaylana wręcz biła odwaga i męstwo. Chciałbym być kiedyś taki jak on: nieulękliwy, rozganiający w pędzie orki i gobliny, w świetle chwały. Spędził on wiele lat na wojnach, zaś ja... ledwie miesiąc od opuszczenia Domu. Sir Kaylan nazywał siebie "lojalistą" na znak posłuszeństwa Królowi Wesnoth.

    [​IMG]

    Kolejnym z idealistów był przybyły jeździec Haldiel, który słyszał o Delfadorze zmierzającym do Portu i chcącym wykazać się w boju. Nie podobała mu się ani polityka Królowej, ani orki panoszące się po Wesnoth. Kawalerzysta uzbrojony w półzbroję, szyszak i kopię złożył mi hołd, oczekując jedynie wzięcia go pod opiekę. Mi... hołd? Nikt mnie nie pasował na rycerza, mimo to traktowano mnie jak ważnego knechta. Dobrze, że kolejny koń i oręż służy mi wiernie, choć już jestem oszołomiony oferowaną mi pomocą. Najpierw Elfy, później Sir Kaylan, Haldiel... Sprawa musi być w istocie ważna, zaś ja jako Prawowity Pretendent w ich oczach zaiste wiarygodny. W przeciwieństwie do Kawalerzysty Portu Czarnej Wody, Haldiel postanowił służyć mi osobiście, bez względu na okoliczności.

    [​IMG]

    Okazało się jednak, że statki dopłyną dopiero za dwa dni, o świcie. Mam więc czterdzieści godzin na odparcie wojsk Mokolo-Qimura lub przynajmniej utrzymanie połowy mili gościńca do Portu Czarnej Wody. Jeśli przedtem sir Kaylan zginie, stracę rzeszę zwolenników (w tym garnizon Rycerza), zaś osamotniony będę zmuszony ukrywać się po lasach po życia kres, bowiem sam Delfador wiele nie zrobi. Bez Delfadora sam sobie nie poradzę. Tym razem czas stoi po mojej stronie, lecz wodzowie orków raczej wzięli pod uwagę ostatnią klęskę w Lesie. Wiedzą że ja i moja świta stanowimy groźny cel, zaś sam garnizon Portu składa się z doborowych żołnierzy i rycerzy.

    ---------------
    [/font]

    Wprowadziłem "prolog" do drugiej misji. Dwanaście tur to niewiele, czyli wątpliwe jest, bym zrobił z tego więcej niż 5-6 odcinków. Misja wydaje się prosta: utrzymać przez 12 tur orków z dala od trójki wymienionych w warunkach misji lub... po prostu złupić ten obóz orków. Jeśli przeciwnik nie rzuci sporej ilości 2. poziomowych jednostek, a sam sir Kaylan nie wykaże - jako AI - niezmiernej głupoty taktycznej, to misja jest praktycznie wygrana. A co myślicie, by od n-tej tury Konrad... wyszedł sobie powalczyć? Na pewno parę pierwszych tur spędzi na rekrutacji wojska, z drugiej strony tak wiele nie musi posiadać, a warto zebrać trochę złota na następne misje.
     
  3. Basileus

    Basileus Ten, o Którym mówią Księgi

    Niech idzie walczyć. To nie jest trudna misja.
     
  4. Laveris de Navarro

    Laveris de Navarro Ten, o Którym mówią Księgi

    [​IMG]

    [font=”Georgia”]
    Młodzieniec a Tron – Tomiszcze VII

    Znowu przypadła mi rola zarządcy obozu i organizowania żołnierzy do walki, zaś Delfadorowi cały splendor w walce przypadnie. Na szczęście uzyskałem od niego "pozwolenie" (przecież jestem Następcą Tronu, to dlaczego ciągle mam być pod czyim rozkazem?) na wejście do walki, gdy przeciwnik zacznie przegrywać. Nasmarowałem miecz i naramienniki, wyczyściłem z kurzu i żyjątek swój aketon. Do obozu wroga równie blisko, co do Portu Czarnej Wody... Zresztą cóż to za miejscowość jest? Gdyby nie palisada i kamienny wewnętrzny zameczek, do tego rozległy port, byłaby to mieścina tylko trochę większa od bogatych wiosek.

    [​IMG]

    Rozpostarłem mapę na stole. Na te dwie doby batalii, plan był tak prosty, że nie trzeba było mazać po nim grafitem czy atramentem. Celem jest niedopuszczenie orków do Portu oraz przekroczenia przez nich szlaku. Jeśli uda się tego dokonać przez wiele godzin, o przyjazd statków z Wyspy Aldiun nie ma co się martwić. Pełno lasów, co tylko sprzyja elfom, jak i trochę wolnej przestrzeni dla kawalerii i sir Kaylana. Nie ma co rozdzielać grup. Wiadomym jest że jeźdźcy wybadają teren i przygotują pole walki pod całą naszą "armię". Kluczową wydaje się przestrzeń między dwoma wioskami na południu, na zachód od szlaku. Jeśli szybko opanować te miejscowości i lasy, orkowie nie mają jak okrążyć całego natarcia. Z kolei od strony wybrzeża garnizon Rycerza musi się wykazać walecznością i manewrowością, by nie sprawić kłopotu moim sługom.

    Od świtu zbierałem chętnych (i tych, którzy się zobowiązali) do bitwy. Obozowisko niestety nie jest zbyt rozległe, a bez żadnych pomocników, moje zdolności organizacyjne marne. Po mojej stronie stoją elfy i ochotnicy kawaleryjscy.

    [​IMG]

    Jeden z przybyłych na moje wezwanie, "przybył" (to nieco zbyt mocne słowo) dzięki pewnemu rycerzowi, który wypatrzył elfa polującego w lasach, chwycił za kołnierz (wg niektórych plotek, za długie ucho) i przytaszczył do mnie. Tenże elf zwał się Pelugof i zadeklarował, że "umie ustrzelić niedźwiedzia z ćwierci mili". Wątpię, by tak informacja okazała się rzeczywistością. Poza długim łukiem, kołczanem pełnego strzał, kurtą myśliwską oraz jataganem nie posiadał nic. Czemu o nim w ogóle wspominam? Bowiem to jedyny łucznik, który o świcie do mnie się stawił. Praktycznie każdy elf umie strzelać z łuku i go posiada (jeśli idzie na wojnę), ale Pelugof był jedynym, który - mam nadzieję - specjalizował się w łucznictwie, spośród członków mojej nowej "armii".

    [​IMG]

    Łucznik długouchy nie przez byle kogo został przywleczony. Ów rycerz przedstawił się jako "Laveris de Navarro, rycerz Wolontariatu Kawalerzystów Nieznanego Imperium", a w skrócie "kazał" mi go nazywać "Kawalerzystą NI". Co to za Nieznane Imperium? Poza Wesnoth są same bagna, góry i lasy. Rycerz miał na opończy oraz płaszczu narzucony emblemat swojej "organizacji", czarno na białym (dosłownie) pokazującym skąd "wywodzi" się tenże rycerz. Naszkicowałem w pamiętniku ten emblemat, acz ani ze mnie artysta, ani grafitu dobrego nie miałem... Oczami świadków, Kawalerzysta NI galopował po szlaku z szybkością godną elfich jeźdźców. Dzierżył w ręce włócznię, u boku pałasz, na sobie oksydowany płytowy pancerz oraz tajemniczy czarny hełm zasłaniający twarz, ale z maską jakby naśladującą kontury ludzkiej twarzy. Wierzchowiec również maści karej.

    [​IMG]

    Resztę pierwszych wojów dopełniał ochotnik Haldiel, weteran bitwy w Lesie Aethen Galar, a także elfi bracia szermierze Amang i Lómendiel. Dłuchouchy jeźdźiec był bardzo cennym żołnierzem, którego miecz, łuk i wierzchowiec były nie do zastąpienia. Amang okrzepł po zabiciu orkowego kusznika miesiąc temu i był gotów "pozabijać ich jeszcze więcej" jak sam deklarował. Jego brata powołałem głównie po to, by nie zazdrościł Zabójcy Kusznika bitki, niemniej szybki i niezwykle silny elfi miecznik nie jest personą często spotykaną. Ale kto dowodzić będzie atakiem? Najprawdopodobniej Delfador to zrobi, acz Galar w obozie czuł się bardzo pewnie, natomiast nie znam w pełni intencji Rycerza NI.

    ---------------
    [/font]

    Podsumowanie przed bitwą, następne odcinki będą już przedstawiać akcję. Konrad w pewnym momencie wyruszy, acz wątpię by to nastąpiło przed 3. turą. A "siebie" dałem... by urozmaicić po części treść (zastanawiam się nad jego wtrąceniami do "tomiszczy"), podobnie jak Pelugofa. Poczytałem nieco w Wiki o Wesnoth (nie podaję linka, bo niewiele informacji ma), że w zasadzie "wątek miłosny" w tej kampanii jest ustawiony (wiadomo jaka para będzie). Ale to tylko oficjalna wykładnia... ;)
     
  5. Peeguła

    Peeguła Ten, o Którym mówią Księgi

    "The Knights, who says NI":D
    Ciekawe, czy uda ci się w tej misji ich rozbić jeszcze przed przypłynięciem okrętów. Jeśli tak się stanie, będzie to głęboki cios dla królowej Ashiviere i jej ego :)



    Popraw.
     
  6. Bracie, widzę że nieźle cię ta gra pochłania :mrgreen:. Ogólnie to widzę, że pisanie AARów pochłania ciebie jak spragnionego butelka wody... Widziałem też twoje inne AARy, ale mówiąc o tym to podoba mi się czcionka, którą piszesz. Fajnie się to czyta (pewnie dlatego, że pisane jest w formie opowiadania ; jeszcze z perspektywy głównego bohatera w formie jego relacji zdarzeń, pamiętnika). Czyta się to trochę jak książkę. Mógłbym wypróbować tę grę, gry tego typu nie są dla mnie. Nie czuje tego. W każdym razie AAR wygląda bardzo profesjonalnie. Dobra oprawa, niezła czcionka, plus za cytowanie swoich uwag w oknie cytatu (dobrze to wygląda), aar właściwie można śledzić cały czas, a to też duży plus. Tematyka gry nie do wszystkich trafi, do mnie też nie za bardzo trafia, ale jeszcze odwiedzę tego AARa. Napracowałeś się przy nim, przy tym z Bawarią też. Rep za całokształt.
     
  7. Laveris de Navarro

    Laveris de Navarro Ten, o Którym mówią Księgi

    [​IMG]

    [font=”Georgia”]
    Młodzieniec a Tron – Tomiszcze VIII

    Z zamku w Porcie Czarnej Wody wyjechało trzech mężnych rycerzy z kopiami i błękitnymi sztandarami, na pochybel orkom. Przez lunetę zobaczyłem zbierajace się orkowych łuczników, trolli szczeniąt (ale i tak wielkie niczym worgi) oraz jednego goblińskiego jeźdźca. Pół dnia zajęło obu stronom na dotarcie do wyznaczonego miejsca. Przewaga szybkości trzech konnych mi podległych oraz trzech knechtów sir Kaylana pozwoliła praktycznie utworzyć linię obrony na szlaku. Haldiel oraz Galar działali błyskawicznie. Trzej jeźdźcy swoją drogą, zaś Delfador z Pelugofem i elfimi braćmi zbliżali się do niewielkiego zalesionego wzgórza. Było aż za dobrze...

    [​IMG]

    Do południa udało mi się namówić grupkę elfów do dołączenia do walki. Dwie druidki z obstawą dwóch łuczników oraz konnego zwiadowcy. Problemem negocjacyjnym było to, że obie musiały zostać rozdzielone, gdyż jedna miała wspomagać Delfadora i jego grupę, druga resztę swojej "drużyny", mająca obejść wspomniane wzgórze od północy i zatkać "półpierścień", wchodząc pomiędzy kawalerzystów sir Kaylana a moich ludzi. Żadna z nich nie chciała rozdzielenia. Dopiero dzięki chwytowi "bo jeśli inaczej nie zrobicie, orkowie spalą więcej lasu" udało się druidki przekonać do mojego planu. I tak w praktyce jedna z nich poszła pomiędzy moich kawalerzystów a natarcie Delfadora. Środków na utrzymanie takiej grupy mi brakowało na większą "armię", zaś trudno mówić o dowodzeniu z obozu, kiedy to wszyscy walczą pół mili stąd.

    [​IMG]

    Mijało popołudnie, kiedy Wzgórze było już w pełni kontrolowane przez moich ludzi i elfów. Pelugof szedł na awangardzie, acz zaraz musiał się cofnąć po wykryciu młodych trolli grasujących po łące. W razie niespodziewanego ataku wroga, las będzie sprzymierzeńcem trzonu moich wojsk. Wiele wskazywało jednak na to, że bitwa rozpocznie się koło zachodu słońca. A orkowie i plugastwa im podobne lubują się w niecnych atakach nocą. Wątpię, by razem z Niebieskimi Rycerzami rozbił prawie wszystkich wojowników Mokolo-Qimura. Powołał do wysłanej szóstki, jeszcze dwóch szermierzy, którzy - jeśli nie walczyli w lesie - w szranki na miecze pokonywali elfich mieczników.

    [​IMG]

    Jeźdźcy tak pognali, że Laveris oraz Galar już opanowali polanę między dwoma miejscowościami, a Haldiel wypatrzył worga z goblinem na wierzchu. W przeciwieństwie do grupy Delfadora, tutaj nie było ustalonego dowództwa. Teoretycznie największym respektem miał cieszyć się Galar, lecz każdy z konnych czuł, że nad nimi stoję tylko i wyłącznie ja. Dostrzegłem przez soczewkę lunety, że między sobą dogadują się, zwłaszcza Rycerz NI z ochotnikiem. Później dowiedziałem się, że tak długo rozważali z powodu orkowego łucznika, o strzał z łuku dalej na północ, który mógł zacząć strzelać do jednego z jeźdźców. Tak to jest, jak się ma zbieraninę osób pod sobą. Samowolka taktyczna.

    Widząc, że już w tym momencie moi ludzie (wespół z Garnizonem) mamy wyraźną przewagę liczebną, wysoczyłem z obozu i popędziłem polaną na zachód. Wygrana walki zależała już tylko od poczynań obecnych, zaś jeśli tamci polegną, to przekonanie kolejnych ochotników niewiele da. A chciałem uczestniczyć w walce. Tak, chciałem. Porzuciłem więc obóz, biorąc ze sobą moją marną zbroję i miecz. Nie byłem taki szybki jak elfy czy jeźdźcy, więc musiałem omijać las, co trochę spowolniło mój bieg.

    [​IMG]

    Haldiel najwyraźniej uznał, że moje wyjście z obozu oznacza "frontalny atak" i popędził z trzymetrową lancą na goblińskiego jeźdźca. Jego worg został mocno zraniony, lecz obaj ustali, wbrew celom Haldiela. Przeciwnik zbiegł do wioski, zaś w sukurs wszedł orkowy łucznik, przeszkadzając jak tylko się da konnemu, strzałami z łuku. Laveris pozazdrości splendoru i boju swojemu towarzyszowi broni i pięknym miotnięciem drzewca dosłownie zmiótł głowę orka, a jego truchło rozpędził na cztery strony kopytami wierzchowca. Haldiel podjął "pojedynek na zabitych wrogów" od Rycerza NI i zaszarżował na worga kryjącego się w wiosce. Jego kopia złamała się na studni (bowiem wg relacji de Navarro, trafił w studnię, kiedy worg uskoczył), zaś worg dopadł gardło wierzchowca, a następnie goblin dobił krótkim mieczem Haldiela, kłując w pachy i szyję. Koniec wielkiego... ochotnika, który wsławił się tym, że rozpoczął atak w walce. Pełen gniewu Galar pogalopował przez las i szyjąc z łuku, zranił w lewe ramię goblina.

    [​IMG]

    Grupa Delfadora przybyła w idealnym momencie, kiedy łucznicy orkowi zajmowali się (niezbyt udolnie) pierwszym Niebieskim Rycerzem. Delfador pobiegł przez trawy i kwiaty ku szczenięciu trolla i dotkliwie go przysmażył piorunami z kostura, za nim Amang czekał na dobicie mieczem. Jeden z braci elfich zabił już drugiego groźnego rywala z rzędu, nadszarpując naramienniki od łap potwora. Pelugof się wyrwał i na okrążenie strzelał do drugiego z trolli, lecz poza spowodowaniem jego upadku w jakimś naturalnym dole, niewiele wskórał. Lómendiel oraz elfi zwiadowca poczynili ze swoich krótkich łuków zdecydowanie więcej, a tylko brak przyzwyczajenia elfów do równorzędnej walki na płaskim niezalesionym terenie sprawił, ze troll miał czas na wykopanie sobie jamy i się "okopać". Dwie nadobne długouche łuczniczki przygotowały się na odwet wroga. Mi zostało biec w ich kierunku i patrzeć jak... wygrywają. Choć przybywający w oddali dwaj siepacze orków wyglądali naprawdę groźnie...

    ---------------
    [/font]

    Zgodnie z oczekiwaniami, Konrad wyszedł, choć nie wiem czy załapie się na jakąkolwiek sensowną okazję do ataku. A w starciu z Mokolo-Qimurem wolałbym go nie wystawiać (tenże ork ma 3 ataki wręcz zadające 10 obrażeń, czyli coś co w teorii może mocno osłabić Konrada w jednej turze, a spokojnie zabić w dwóch turach).

    Chciałem się czymś zająć, by był... sens przebywania na forum. Pisanie co miesiąc do Echa i pisanie w Kawiarence to jednak za mało, bym jakoś orientował się w życiu forumowym i często tu przychodził.

    Gdyby nie AAR (oraz kilka sparingów-dueli z forumowiczami), to nie grałbym w tą grę zbyt często. Tak często odcinki wychodzą, gdyż - w przeciwieństwie do PABii - nie pochłaniają kilku godzin na samo ich złożenie i napisanie (pomijając średnio 1,5-2 h na robienie i szukanie obrazkó w internecie i 0,5-1 h rozgrywania). A skoro mam czas... Zapowiadam, że w niedzielę odcinka nie będzie. Nie chcę, byście się przyzwyczajali. ;)

    Tak, to dziękować za uwagi. :)
     
  8. Laveris de Navarro

    Laveris de Navarro Ten, o Którym mówią Księgi

    [​IMG]

    [font=”Georgia”]
    Młodzieniec a Tron – Tomiszcze IX

    Pozostali z dwóch rycerzy Portu Czarnej Wody domknęli półpierścień i w galopie omal nie zabili jednego z orków. Polana na skraju lasu, oblewającego dwa (kolejne) niewielkie wzgórza, stawała się kolejnym dniem klęski sług Królowej. Słońce zachodziło, mi zostawało patrzeć przez lunetę w przerwach w biegu (biec tyle czasu przez zarośla i lasy jest naprawdę męczące), jak walka mi umyka przed oczyma! Jeśli w dalszych dniach moi podkomendni mają tak dzielnie walczyć, to prędzej zostanę biegaczem aniżeli wojownikiem. Och, moja renoma! Kim wśród żołnierzy jestem? Człowiekiem z akcesami na tron królewski, który umie co najwyżej zarządzać z namiotu? Nie takich Wesnoth potrzebuje bohaterów.

    [​IMG]

    Niestety, nie tylko orkowie i Haldiel tej doby polegli. Sfora dzikusów wykorzystała to, że Pelugof był najbliżej nich, do tego na polanie. Ranne szczenię trolla wraz z dwoma siepaczami otoczyło elfiego strzelca, który mimo że próbował bronić się swoim krótkim mieczem, to został dosłownie zasiekany. Chyba tylko ferwor walki uniemożliwił zjedzenie elfa przez trolla. Brrrr! To barbarzyńscy miecznicy zasłonili się drzewami i krzewami leśnymi przed strzałami Pelugofa, a gdy ci byli zbyt blisko, troll naskoczył na długouchego. Miesiąc temu poległa para łuczników oraz Thral. Moje poczynania kosztowały już życie pięciu istnień.

    [​IMG]

    Czarodziej szybko wypatrzył jednego z siepaczy, który przyczynił się do śmierci Pelugofa. Wbiegł w las nocą, a następnie spuscił cztery pioruny ciężko rażące orka. Ten jednak przeżył, a nawet uniknął strzał wystrzelonych przez Amanga. Dopiero oskrzydlenie przez jednego ze zwiadowców konnych, a następnie użycie przez tegoż łuku, zakończyło żywot wrogiego wojownika. Walka przenosiła się na wzgórze, a nawet sam Mokolo-Qimur uznał, że musi wyjść z obozu, gdyż jego wojacy lada minuta zostaną rozsiekani. Wszyscy byli zmęczeni intensywną walką od popołudnia, przedzieraniem się przez orki i las. Orkom najwyraźniej nie mogło to przeszkadzać, bowiem ich kondycja fizyczna - dla brązowoskórych oczywiście - była najmniejszym zmartwieniem wobec waleczności konnych sir Kaylana i elfów.

    [​IMG]

    Dwie łuczniczki zgrały się, Jedna z nich chciała ustrzelić rannego młodego trolla, lecz ten zdołał uskoczyć do jamy. Lómendiel - który wciąż zazdrościł swojemu bratu takiej waleczności - w pędzie skoczył wprost na ukrywającego się potwora, tarczą przygwoździł do ziemi i odciął łeb; przez kilka minut długouchy szermierz z dumą nosił zatknięty na kiju czerep trolla. Druga z łuczniczek minęła obu uczestników wspomnianego zajścia i ustrzeliła w oba płuca jednego z orkowych łuczników. Wrogowi zostało... dwóch wojowników? Qimur wyciągnął z obozu jakiegoś trolla, a potem sam postanowił pokazać, jak rasa orków "powinna walczyć".

    [​IMG]

    Ledwie przed północą udało mi się dotrzeć na plac bitwy, który w tym momencie był zaledwie tyłami obecnego półpierścienia. Dwie druidki dotarły w podobnym czasie co ja i przygotowały inkantacje mające w razie czego uleczyć bojowników w ich pobliżu. Zaledwie pół godziny później jeden z ochotników kawaleryjskich podjechał do mnie, zaś ja wydałem mu rozkaz okrążenia od strony wybrzeża pozostałych orków przy życiu - w razie konieczności - aby dobił orkowego łucznika czy siepacza. Laveris w podobnym czasie również podjechał do mnie i oczekiwał poleceń. Co mu miałem wydać? Uderzenie na zbliżającego się Wodza Orków, jeśli Delfador z elfami nie poradzą sobie z nim.

    Mokolo-Qimur schronił się w wiosce, by godzinę po północy zaatakować elfiego zwiadowcę swoim wielkim bułatem. Prawie udało mu się zabić długouchego, lecz wierzchowiec skauta w porę odpędził się od masywnego dzikusa i odwiózł ciężkorannego poza pole walki. Za dowódcą orkowej bandy pałętał się mały troll, lecz on był najmniejszym zmartwieniem. Szarża Niebieskich Rycerzy zmiotła i ostatniego z łuczników przeciwnika, i siepacza.

    [​IMG]
    Głowa Mokolo-Qimura, wodza orków pod Portem Czarnej Wody

    Galar popędził w galopie prosto na Mokolo-Qimura i posłał w jego kierunku dwie strzały, które jedynie zmusiły orka do wystawienia się na widoku dla Delfadora. Mag nie próżnował. Wiedział że tylko on jest w stanie szybko z nim rozprawić. Wezwał żywioł powietrza, skupił swoją energię magiczną i spuścił na orka serię błyskawic, rażąc i "świecąc" nimi Mokolo aż ten nie zamienił się w orkową "pieczeń". Galar z dumą odciął łeb herszta orków (jedyna część ciała nadająca się do pokazywania jako trofeum, z powodu wyładowań elektrycznych), a następnie wraz z nim (na kiju) przejechał po wiosce i wzgórzu, oznajmiając zwycięstwo. Ocalały przy życiu troll zbiegł... Znów nie miałem okazji machnąć mieczem na przeciwnika. Nie minął świt, a obozowisko orków zostało złupione i spalone.

    [​IMG]

    Zanim statek z Wyspy Alduin dopłynął, minęła cała doba. Cały dzień następujący po walce przeznaczony był do zabaw na część wiktorii oraz poległych. Czułem się najmniej uprawniony do świętowania, gdyż dopiero pod koniec walki właściwie towarzyszyłem swoim "poddanym" (cóż to za słowo, kiedy w walce i tak stają się równi ze mną). Dwóm łuczniczkom to nie przeszkadzało. Delfador ostrzegał mnie przed upijaniem się, acz moją uwagę zaabsorbował niekoniecznie miód pitny. Zapomniałem ich imion... Sir Kaylan zadeklarował, że będzie odpierać dalsze zakusy wojsk Królowej oraz zapewniać dopływ ochotników konnych na moje potrzeby. Ponadto wygarnął część funduszy z płytkiego skarbca garnizonowego, abym miał kogo przekonywać do walki Nie zawsze mogę przecież liczyć na czyjąś dobrowolność, zaś samo utrzymanie wojaków kosztuje. Ze zbrojowni wygarnąłem przeciętnej wielkości stalową tarczę. Przeczuwam że nie będę mieć okazji jej wypróbować, lecz przynajmniej doda mi posłuchu wśród podkomendnych.

    ---------------
    [/font]

    Druga misja zakończona, a Pelugof niestety poległ. Dokładnie sześć tur przed czasem. Obawiam się, że w następnej walce Konrad niezbyt sobie powalczy (bowiem zdradzę, że to jedna z "tych misji, gdzie lider powinien tylko siedzieć w zamku, a ruszać się tylko podczas rozpaczliwej obrony").
     
  9. Milven

    Milven Ten, o Którym mówią Księgi

    Jupi, jednego długouchego mniej! Wiwat Krasnoludy! ;)
     
  10. Laveris de Navarro

    Laveris de Navarro Ten, o Którym mówią Księgi

    Peegula niekoniecznie będzie zadowolony. ;)
     
  11. Peeguła

    Peeguła Ten, o Którym mówią Księgi

    Dlaczego akurat ja? Zawsze muszę zginąć, obojętnie gdzie! No ale cóż, takie są koleje życia.

    Milven, krasnoludy nie są tak potężne, jak ci się wydaje. Laveris ostatnio to udowodnił.

    Czekam na śmierć królowej Ashiviere i obrony grodu-jak-mu-tam przed łotrami.

    Śmierć krasnoludom!
     
  12. Milven

    Milven Ten, o Którym mówią Księgi

    Ke?

    Może i nie są tak potężne, ale my nie nie padamy po jednym antałku piwa jak wy, wy szpiczastoouche chłopcoluby ;)
     
  13. Laveris de Navarro

    Laveris de Navarro Ten, o Którym mówią Księgi

    Podczas pojedynku multiplayer, grając Rebeliantami pokonałem Sojusz Knalgański (Peegulę).

    Krasnoludy są "potężne", bo mają gryfy i arkebuzerów. Bez nich są do niczego, a tych drugich można łatwo zaabsorbować.
     
  14. Milven

    Milven Ten, o Którym mówią Księgi

    [​IMG]

    *chlip*
     
  15. Laveris de Navarro

    Laveris de Navarro Ten, o Którym mówią Księgi

    To będzie za jakieś... jeszcze 23 misje? ;D

    Nie płacz <pociesza> Faktem jest to, że w tamtej rozgrywce teren nie był zbyt wygodny dla krasnali. Gdyby graczem był Madlok, to wątpię bym swojemu adwersarzowi wybił więcej niż 3 jednostki.

    Jakieś uwagi co do AARu? :)
     
  16. McFlash

    McFlash Panzer Pony

    KRASNALI?!

    Popraw na krasnoludów, to może Twój czerep nie pozna się z moich toporem!


    PS. Co do AAR-a zwiększ tempo i ramy czasowe odcinków, bo nim dojdziesz do ostatniej misji, to się wystrzelasz z pomysłów na fabułę i konstrukcję zdań ;)
     
  17. Laveris de Navarro

    Laveris de Navarro Ten, o Którym mówią Księgi

    Krasnale to krasnoludy, jak krasnoarmiści. :D

    Co prawda piszę odcinki co 2-3 tury, ale za to prawie codziennie. Niemniej następny odcinek zawierać będzie: przerywnik między misjami, wstęp do misji oraz realizację I tury. A dalszy: mam nadzieję że co najmniej 3 tury akcji. ;) Niemnie, w czasie walk wolę nie robić molochów po 15-16k znaków najmniej, 10-12 screenów o wadze łącznej minimum 6-8 MB, pisanych przez 8,5-9 godzin (rozgrywanie, screeny, składanie odcinka, pisanie słów), niczym w Prawie alternatywnej Bawarii.

    Fabuła fabułą, kampania mnie wspiera. ;)
     
  18. Milven

    Milven Ten, o Którym mówią Księgi

    Bull****.

    A AAR... ciężko jest opisywać taką rozgrywkę. A co do stylu - ten Konrad to jakiś emo-siusiumajtek - rozpacza, bo stracił aż 5 ludzi. Świat Wesnoth cierpi na jakiś mega-uber-niż demograficzny czy co? To też w sumie udziwnia opis, bo w tej grze jednostki występuja niczym postacie, a nie grupy, przez co epicka batalia tutaj to ile? 10 jednostek? Gdyby to było 1 kraś:10 trolli to może by było epickie. Ale nie tu.

    Nie martw się, to wina gry i jej mechaniki, nie Twoja.;)
     
  19. Laveris de Navarro

    Laveris de Navarro Ten, o Którym mówią Księgi

    Bo to jest, ekhm, "emo-siusiumajtek" (przynajmniej do czasu, nim zabije swojego pierwszego przeciwnika). Wg oficjalnej storylinii, do 16. roku życia był wręcz izolowany przez Delfadora (w moim AARze lekko zelżałem poziom nieznajomości świata przez Konrada). Zresztą, ironizuję odnośnie trywialności treści kampanii. ;) Ale już powoli krzepnie. Zaczyna swoich ludzi nazywać "podkomendnymi".

    A może Wesnoth takie wielkie nie jest? Albo po prostu dobry miecz/woj/bohater jest na wagę złota? Wezmę pod uwagę to pod tym kątem, że koło jednostek kręcą się "przypupasy" robiące jedynie za wypełnienie objętości bitwy (tak jakieś 10 na każdy poziom jednostki, oprócz postaci pokroju Delfadora czy Konrada). Ewentualnie wyjaśnienie jest jest jeszcze inne: Konrada jeszcze nie stać na sporą armię, więc swoje regularne siły buduje z lepszych wojów.

    Jednakże jednostki mają swoje imiona i cechy. Niemniej, nie wyobrażam sobie takiej armii 3. poziomowców. ;)
     
  20. Peeguła

    Peeguła Ten, o Którym mówią Księgi

    Taka armia byłaby w stanie roznieść każdego wroga :D
    Bronić fortu będziesz w kolejnej lub jeszcze późniejszej bitwie. Wiem, bo grałem... jakieś dwa lata temu :)
     
  21. Laveris de Navarro

    Laveris de Navarro Ten, o Którym mówią Księgi

    [​IMG]

    Młodzieniec a Tron – Tomiszcze X

    Podczas podróży morskiej do Wyspy Alduin, czytałem pożyczoną od sir Kaylana książkę "O wojnie" Karola Felisa Klasenwitza. Delfador o tym nie wiedział. Sam dowódca armii Wesnoth sprzed kilkuset lat był znany z powiedzenia, które od czasu rejsu tkwiło w mojej głowie do końca życia:

    "Wojna jest jedynie kontynuacją polityki innymi środkami."

    ..a także z niepopularnego do moich czasów wyrażenia "sztuka wojenna". W tej książce wyczytałem, że na geniusz wojenny składa się odwaga, męstwo i wytrwałość, przenikliwość rozumu oraz przytomność i zdecydowanie umysłu. Odwaga? Ani razu nie wykazałem się odwagą, pomijając opiszczenie swojego rodzinnego domu. Męstwo i wytrwałość? Odpowiedź taka sama, choć pod Portem Czarnej Wody dobiegłem na pole bitwy. Rozum? Wstępny plan w bitwie pod Portem okazał się rozsądny, podobnie jak jego realizacja. Jednak Mag wciąż góruje nade mną pod tym względme. Umysł? Wysyłanie podkomendnych z obozu nie świadczy o przytomności umysłu i zdecydowanej postawie wg Klasenwitza... Tenże generał radzi, by rozbić armię przeciwnika, zająć jego terytorium oraz złamać jego wolę kontynuowania oporu. To przecież oczywiste. Nie rozumiem, po co Klasenwitz w ogóle o tym napisał...

    [​IMG]

    Kapitan wielkiej i pojemnej karaki mówił, że do Wyspy Alduin płynie się półtora tygodnia. Płynęliśmy dwa razy dłużej! Dwadzieścia dni. Najpierw statek musiał zmierzyć się ze sztormem, wobec czego popłynął bardziej na północ i musieliśmy nadrabiać drogi. Przez następną część rejsu wiatr ledwie wiał, zaś wioseł było zbyt mało, by poruszyć taką łajbę. Kto by zresztą pociągnął trzydziestometrowy statek pełen moich ludzi? Nawet gdybym wszystkich zaangażował w tą czynność (łącznie ze sobą), to karaka płynęłaby niewiele szybciej. Dobrze, że mieliśmy zapasy na trzy tygodnie, a wody były obfite w ryby...

    [​IMG]

    Gorzej być nie mogło. Wyspę opanowały orki! Zabiliśmy dwóch chuderlawych skautów orkowych, lecz i tak ta wielka karaka na morzu była widoczna z daleka. Delfador opowiedział mi, że to na tej wyspie zdobył wyszkolenie i wykształcenie magiczne. Na Alduin roiło się od magów (była kiedyś nawet szkoła magiczna), a teraz orki plądrowały to miejsce. Podczas rejsu, raz widzieliśmy na krawędzi koryzontu wielką czarną linię. Przez lunetę ujrzałem, że to okręty orków... Rozbiliśmy oboziowisko u podnóża lasu i dwóch wiosek pełnych ludzi, elfów i magów. Mam nadzieję, że uda mi się przekonać kryjących się po lasach, by ci wspomogli mnie w nadchodzącej walce. Pół dnia zajęło samo przygotowanie obozu.

    Rozłożyłem mapę na stół, kreśląc na niej grafitem dwa istotne malunki. Należy ominąć lustro wody pomiędzy szczytami górskimi, przejąć kontrolę nad jak największą liczbą wiosek na zachodzie oraz zaatakować orków od strony południowego lasu, dobijając ich szybkim natarciem po gościńcu. Przeciwnikowi nie można dać jakiegokolwiek luzu w podejmowaniu manewrów. Jeśli opanuje południowy las oraz zepchnie moje wojska z zachodnich wzgórzy, będę mieć bardzo trudno orzech do zgryzienia. Noc właśnie nadchodzi, lecz może to i wręcz lepiej. Pierwszy etap bitwy powinien rozpocząć się o poranku następnego dnia, jeśli nie jeszcze później. Tym razem mogę liczyć jedynie na swoich podkomendnych oraz na to, że wyciągnę z wiosek i lasów kolejnych. Niestety, będę musiał zagwarantować bezpieczeństwo całym rodzinom, jeśli wręcz im nie zapłacić.




    [​IMG]

    Trasę na zachód ma poprowadzić Delfador, do którego zebrałem weteranów z poprzedniej bitwy oraz kolejnych do uzupełnienia. Amang wraz z sześcioma szermierzami, aspiruje do rangi elfiego herosa, lecz brakuje mu jedynie kolejnego dowodu męstwa w walce. Laveris de Navarro przygarnął trójkę kawalerzystów z lancami, podobnemu jemu w sprawności prowadzenia wierzchowca oraz sile fizycznej. Siedem łuczniczek dołączyło jako wsparcie, pod komendą Gil-Gawienii, a także czterech konnych elfich zwiadowców prowadzonych przez Elána. Łącznie 22 żołnierzy oraz Delfador. To nie są wszystkie siły, lecz najprawdopodobniej do nich dołączą tylko jednostki szybkie, choćby ze względu na mało wygodny teren dla elfów oraz konieczność zajęcia sporej powierzchni terenu w krótkim czasie.

    [​IMG]

    Dwóch elfich braci musiałem rozdzielić. To wyjdzie im na dobre. Lómendel weżmie swoją szóstkę mieczników. Grupą dowodzić będzie Galar, który zorganizował wokół siebie dziewiątkę jeźdźców. Dołączyłem do nich elfią łuczniczkę Thrandē, która wsławiła się ustrzeleniem jednego z orkowych łuczników trzy tygodnie temu. Siedem łuczników, siedem mieczników, dziesięciu lekkich jeźdźców. Za mało. Większość następnych wojsk (nie dam rady przecież zorganizować całych regimentów w parę godzin, od zera) będzie stanowiła właśnie część składową oddziału Galara. Do nich dołączać będę tylko elfy, bowiem priorytetem jest walka w tamtym lesie na południu. Jeśli sam postanowię włączyć się do bitwy, to właśnie wmieszając się w szeregi tego oddziału.

    [​IMG]

    Podczas odwiedzin w jednej z wiosek na północy, Delfador odnalazł jednego z magów, Elriana, który ukrył się przed orkami. Starszy Mag przekonał drugiego czarokletę, by ten skłonił resztę magów do wyjścia z ukrycia i zbierania się w moim obozie. Dzięki temu, zyskałem wsparcie magów tej wyspy! Elrian oczywiście dołączył do oddziału Delfadora z ochotą do spalenia kilku orków swoimi czarami. Pierwszych pięciu chętnych magów zerbałem jeszcze za jasnego dnia i przydzieliłem do oddziału Galara.

    [​IMG]

    Za niecałe sześć dni orkowe okręty przybędą na Wyspę Alduin i zagwarantują orcze panowanie w tym miejscu. Do tego czasu muszę przynajmniej zabić wodza obecnego "garnizonu" dzikusów. Gdy wyspa przejdzie pod moją kontrolę, wtedy najprawdopodobniej do desantu hord barbarzyńców nie dojdzie, gdyż ponieśliby zbyt duże straty podczas możliwej inwazji.


    ---------------


    Trochę w kolejności przemieszałem, ale "przerywnik między misjami, wstęp do misji i realizacja I tury" jest. :)

    Zapraszam do głosowania w ankiecie.
     
  22. Peeguła

    Peeguła Ten, o Którym mówią Księgi

    Nie wiem dlaczego głosowałeś na pojedyncze jednostki, Laverisie. Nie wyobrażam sobie wyspy opanowanej przez 7-10 żołnierzy :D
    W tej misji AI ma zwyczaj atakować przez wschodnią (jeśli północ to góra mapy) stronę wyspy, więc tam radziłbym ci wysłać większe siły. Raz się na tym przejechałem, ale ja już tak mam w zwyczaju, że zawsze wybiorę złą drogę/rasę/mapę.
    Wygrasz! ;D
     
  23. Milven

    Milven Ten, o Którym mówią Księgi

    Czyli 36 tur? To chyba dużo, jak na tą grę?

    A tak poza tym - nie musiałeś tego zawierać w tak ścisłe ramy te ilości jednostek. Ale jeśli ci się chciało, to ok.

    Ale powiedz mi - czy te zasady będą się tyczyć wszystkich ras jednakowo? Co z krasnoludami, których było mało, ale nadrabiali jakościa? (O ile napotkasz krasnali, jeżeli będziesz grał w inne kampanie.) Co z nieumarłymi którzy słabość nadrabiali liczebnością (tu akurat, jeżeli jednostki przy awansie się zmieniają, możesz wręcz zmniejszyć liczebność, uzasadniając to tym, że najlepsi wyewoluowali, a słabsi poszli wiecznie zwiedzać nicość/posłużyli jako materiał dla nowej formy umarlaka)?
     
  24. Madlok

    Madlok Guest

    Pamiętaj, żeby opisywać jak z każdej podbitej wioski co turę (czyli co 4 godziny) przychodzi posłaniec z 2 sztukami złota. :geek:
     
  25. Laveris de Navarro

    Laveris de Navarro Ten, o Którym mówią Księgi

    34 tury dokładnie w tej misji. Takie 5 i 2/3 doby

    To będzie uzależnione od samej "strategii" grania jednostką. Wiadomo, że orkowe bazują na liczebności, wobec czego samych ich jednostek winno być trochę więcej (podobnie jak u nieumarłych). Jestem skłonny dawać pewne odstępstwa, ale nieznaczne (rzędu +/- 1-2 podkomendnych na jednostkę). Generalnie podczas rozwoju zakładam, że dowódca jednostki rozwija swój talent dowodzenia i walki, a także swoje zdolności dowodzenia większą grupą.

    Samo to rozwiązanie zależy od was w Ankiecie. (uznam ją za zamkniętą w momencie zakończenia ostatniego odcinka o tej misji). Na razie nie zagłosowałem.

    Wojsko to wojsko. Ilość żołnierzy w rotach/drużynach/kapralstwach już w późnym średniowieczu (u nas) była z grubsza jednakowa.

    Gdzie tam, lepiej opisywać jak to tylko jeden wojak mieści się w wiosce. ;D

    Nie głosowałem jeszcze. O ile sam wiesz z dueli MP, to nawet na małych mapach da się spokojnie (jednocześnie) zrobić front z 8-11 jednostek w obrębie jednej tury. A na większych, do tego w trybie gry pojedynczej (gdzie aż tak trup się nie ściele, pomijając przypadku rzezi wojsk gracza na wojsku AI), spokojnie powstają "teatry wojenne" bazujące na ponad 15 jednostkach, a na całej planszy do 30 najmniej.

    Rozegrałem do czwartej tury. Tragedia. Bynajmniej z powodu ogromu liczności przeciwnika... Ale tak pokierowałem działaniami, że wątpię by AI skupiło się głównie na wschodzie. Zawsze może Konrad wejść. ;D
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie