Dzieje Wesnoth - (Mini)AAR(y)

Temat na forum 'Inne Gry AAR' rozpoczęty przez Laveris de Navarro, 1 Styczeń 2011.

?

Jak liczne armie chcesz widzieć w AARze?

  1. Każda jednostka w grze to konkretna osoba

    0 głos(y/ów)
    0,0%
  2. Każda jednostka w grze to konkretny pododdział (drużyna, sekcja etc.)

    0 głos(y/ów)
    0,0%
Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Artafrates

    Artafrates Ten, o Którym mówią Księgi

    W swojej pierwszej części Wesnoth nie miałeś jako przeciwników takich maszkaronków.
    Dlatego też przegrasz :D
     
  2. Laveris de Navarro

    Laveris de Navarro Ten, o Którym mówią Księgi

    Zgodzę się. Aczkolwiek może dzięki temu szybciej awansują na 2. poziom, wtedy będąc naprawdę sporą siłą w V Batalionie.

    Jest w Prologu, niemniej w następnym odcinku dam mapkę, zaktualizowaną.

    Maszkarony to maszkarony (raczej nie wychodzą poza pewne obszary), zresztą wystarczy nie wtopić się w wodę/w jaskinię, by z nimi sobie poradzić. Aczkolwiek na tej planszy ponoć grasuje smoczydło... Co do innych przeciwników, skoro jakiś Warlord to Północne Hordy, wszyskie nie-maszkarony to Północna Horda. :D
     
  3. Laveris de Navarro

    Laveris de Navarro Ten, o Którym mówią Księgi



    [​IMG]

    Podbój Waltawii - Tomiszcze III

    [​IMG]

    Orkowie i gobliny broniły się jak tylko mogły. Z dzid, oszczepów i łuków posłały kilka macek na dno jeziora, lecz to było za mało. Dwie chmary podwodnych dziwadeł wciągnęły wszystkich pozostałych przy życiu dzikusów. Ci, którzy nie dali się złapać, mieli zgruchotane kręgosłupy... Wolę nawet nie wiedzieć, co stałoby się, gdyby barbarzyńcy swoim poświeceniem niezaabsorbowali prawie połowy z tych potworów. Odniosłem wrażenie, że rany na mackach zabliźniały się, a niektóre z pokonanych macek wynurzyły się z powrotem, choć słabo doleczone.

    [​IMG]

    Trzeba było jak najwięcej macek zasiekać z dalszej odległości. Chwyciłem swą kuszę, rozkazałem łucznikom strzelać innego zbiorowiska macek. Celnymi strzałami przeciąłem kilka macek, a salwy łuczników omal nie przygwoździły na wieczność swojego przeciwnika. Jest noc, co nam przeszkodziło w skutecznym namierzaniu przeciwników. Księżyc daje niewiele światła, nawet odbijajac się od tafli jeziora... Włócznicy w pędzie weszli po kolana w wodzie i machnęli swoimi oszczepami, by mi pomóc. Bezskutecznie. To był ich wielki błąd.

    [​IMG]

    Gdy słońce w połowie schowało się za horyzontem, wielki skorpion w końcu zaatakował. Jego szczypce okazały się bardzo groźne, lecz w dżungli częściej trafiał w drzewa niż w zwinnych szermierzy. Kapralstwo Monryra stracilo tylko trzech ludzi, drugie tyle było rannych. Skorpion poharatał się od krzewów, spadających - z jego powodu - drzew oraz paru płytkich pchnięć rapierów.

    Aethibry wezwał do brawurowej szarży. Dwudziestka kawalerzystów z impetem objechała ciepły las i o zmroku pocieła kilka fragmentów pancerza potwora. Brawura ta była trochę lekkomyślna. Prawie cały oddział został trafiony niezwykle szerokim zamachem żądła, co drugi z jeźdźców zaczął źle się czuć po otrzymaniu rany. To trucizna! Nie chciałbym wiedzieć co by się stało z jeźdźcami, gdyby skorpion umiał częściej i sprawniej machać swoim żądłem...


    [​IMG]

    1) Macki ominęły mnie. Może byłem dla nich zbyt mało licznym celem, lecz tym potworom wyrządziłem większe szkody niż którykolwiek z łuczników pojedynczo. Dwie pokiereszowane chmary potworów z głębin zaczęły wabić odgłosami łuczników. Prawie cały pododdział Moddry'ego podszedł do brzegu. Połowę łuczników zostało wciągniętych do jeziora, reszta dzielnie broniła się. Ciosy krótkimi mieczami pozwoliły jedynie na ścięcie dwóch czy trzech macek oraz uratowanie dowódcy i kilku żołnierzy. Z dwudziestki uratowało się tylko ośmiu żołnierzy.

    2)Gorszy los spotkał włóczników Aetheodda. Ich ciosy włóczniami i tarczami były skuteczne, lecz macki i tak pochłaniały czy gruchotały kapralstwo. Grupa została zdziesiątkowana. Poza samym - lekko rannym - dowódcą, ostało się tylko pięciu ludzi z 24. Wszyscy lżej lub ciężej ranni... 3)Ciężka konnicy przeprawiająca się przez bród również została zaatakowana. Rycerz Vaeddyn zdołał zawrzeć szyki kawalerii na tyle szybko, że z szesnastu konnych knechtów tylko jeden został strącony w czarne odmęty jeziora.


    [​IMG]

    Zarządziłem taktyczny odwrót połowy II Kompanii o północy. Spostrzegłem, że cała grupa mackowatych stworów wypełzła na drewniany most. Zaszarżowałem na te stwory. W zmroku nie wiedziałem w co dokładnie ciąłem; czułem na mieczu, tarczy i zbroi tylko to, że trafiałem w przeciwnika. Cała chmara została przeze mnie rozsiekana, a ja na wpół oblany czernisto-błękitną posoką.

    Osiemnastu magów osłoniło odwrót włóczników i łuczników. Podbiegli na odpowiedni dystans i zaczęli inkantować zaklęcia. Magiczne pociski wychodzące z ich kosturów pięknie odbijały się od tafli jeziora skrytego nocą... Równie pięknie zabijały macki; kolejna chmara wiecznie będzie pić wodę.


    [​IMG]

    Wielki skorpion zaszył się w lesie i postanowił tylko się bronić. Tymczasem kolejni kawalerzyści zaczęli umierać od trucizny. Aethirby zarządził odwrót do pobliskiej wioski. Wtem łucznicy z kapralstwa Roca zaczęli ostrzeliwać salwami las w którym skryło się monstrum. Potwór tylko parokrotnie zaklekotał z bólu. Pozwoliło to namierzyć lekkiej piechocie przeciwnika. Skorpion dzielnie się bronił za drzewami i krzewami, tylko parę rapierów dosięgło jego pancerza. Kilku kawalerzystów z wioski wyruszyło na kolejną nocną szarżę, bezskutecznie.

    [​IMG]

    Vaeddyn wydał rozkaz objechania swoich monstrów i zagalopowania na nich od strony suchego lądu. Szarża średnio się powiodła. Od ciosów kopii i koncerzy zginęło wiele macek, lecz również i czterech żołnierzy.

    Jest późna noc, lada godzina słońce powinno wzejśc. Jeśli przetrzymamy ten czas, II Kompanii uda się pokonać macki z głębin jeziora. Rycerze są bliscy temu, by zostać odcięci od drogi którą dotarli. Kto wie, czy będę musiał przejść przez drewniany most. Muszę mieć na uwadze to, że na wschód dalej znajduje się lokalny watażka z goblinami i orkami. Ich przybycie bardzo napsułoby krwi mojemu batalionowi...



    Stan I Kompanii: 67/80 żołnierzy; poległo 3 szermierzy i 8 średniozbrojnych kawalerzystów.
    Stan II Kompanii: 43/78 żołnierzy; poległo 19 włóczników, 16 łuczników i 5 rycerzy.

    Dzisiejsza noc była prawdziwym sprawdzianem V Samodzielnego Batalionu. Jednocześnie okazało się, że wojska alemburskie niezbyt dobrze nadają się do walki z dziwadłami jakie można napotkać w drodze do Wesnoth. Kto wie, ilu by mężów zgineło, gdyby cały regiment posłać do Jeziora i pokonać tamte stwory nie zważając na straty... Gdyby nie moje męstwo i skuteczność magów, trzeba byłoby cały batalion prędko zaangażować do walk, co byłoby praktycznie niemożliwe w przeciągu mniej niż doby.

    Na szczęście ciężkozbrojni piesi nadchodzą na pomoc. Mam jednak nadzieję, że ta pomoc okaże się jedynie kurtuazją.




    Trochę zlamiłem, ale jak na porę nocną (najgorszą dla praworządnych jednostek), nie wyszło źle. Tylko przeczekać tę turę przeciwnika i może być tylko lepiej; o ile Jeźdźcy na południu przeżyją (Laveris i magowie na pewno przeżyją ataki). Skorpion cudem przeżył, a i tak jedynie konnica jest przez nich zagrożona. Nawet jak zaatakuje, to na ponad 80% zginie za swoim atakiem.

    Zachęcam do komentowania i repowania. :)
     
  4. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi

    Nawet fajne, ale wyłapałem kilka literówek. Jakoś nie mogę się do tej gry przekonać, ale twój aar jest naprawdę dobry.
     
  5. Milven

    Milven Ten, o Którym mówią Księgi

    No i fajno jest!:) Czekam tylko na bale i piękne szlachcianki:)
     
  6. Laveris de Navarro

    Laveris de Navarro Ten, o Którym mówią Księgi

    Hm... chyba scenariusz w grze tego nie przewiduje. Zostaje dodawać to jako element czysto fabularny. ;) Przełęcz Waltawii to głównie zrujnowane zamki i niebezpieczne pieczary, trudno tu o cokolwiek bardziej zurbanizowanego niż pojedyncze wioski.
     
  7. Laveris de Navarro

    Laveris de Navarro Ten, o Którym mówią Księgi



    [​IMG]

    Podbój Waltawii - Tomiszcze IV

    [​IMG]

    Dwie godziny po północy, wodne macki zaatakowały nas. Magowie pod kosturem Dirrac'a dzielnie wybronili się, a jeno trzech z nich utraciło żywot. Mnie tylko jeden z potworów uderzył, a ściąłem kolejnych czterech. Rycerze na południu nie mieli tyle szczęścia: kolejni mężowie odziani w płycie padali z wierzchowców, mimo iż Vaeddyn dwoił się w ścinaniu oślizgłych przeciwników. Gdyby częśc z macek nie odrastała, pewnie o świcie byłoby po walce...

    [​IMG]

    1) Nastał świt, a Vaeddyn uskoczył przez rzeczkę na mieliznę i w brawurowej szarży zasiekał wraz ze swoimi przybocznymi wszystkich swoich przeciwników. Niestety, konie zaplątały się w macki, a kolejni ludzie topili się w odmętach jeziora. Kiedy słońce wyjrzało, odsłoniło przerażającą prawdę: z chorągwii ostał się tylko Vaeddyn i jego adiutant.

    2) Wraz z nowym dniem, czarodziejom nie wychodziły czary ofensywne. Nie wszyskie okropieństwa z wodnej chmary zostały przez nich zestrzelone. Co więcej, ofiarne podbiegnięcie czwórki łuczników na niewiele się zdało. 3) Za to rad jestem, że samodzielnie usiekałem swoje monstra. Krwi swojej nie dostrzegłem; może zakryta atramentową mazią, jaką byłem w całości pokryty? Po opadnięciu emocji, lewe ramię zaczęło mi doskwierać jak dawno dotąd. Niezależnie od sytuacji, powinienem zmierzać do obozu.


    [​IMG]

    Na północy, skorpion próbował się wydostać z lasu i uciec ku jaskiniom. Gdy zachodził świt, Monryr dostrzegł manewr wykrwawiającego się potwora i kazał go ubić. Potwór w swym ostatnim tchnieniu swym żądłem ściął dziewiątkę najemników, a truciznę rozsiał na pozostałych ośmiu zwadźców. Ani dowódca, ani ktokolwiek z pozostałych przy życiu lekkich piechurów ubił potwora. Gigantyczny skorpion zmarł z wykrwawienia. A nim Monryr o poranku zastąpił straż kawalerii Aethibry'ego w pobliskiej wiosce, kolejnych sześciu jego ludzi padło na ścieżce przez las.

    [​IMG]

    Błąd łuczników Moddry'ego kosztował ich życie. Nie mieli nawet sił, by zrobić cokolwiek więcej niż bezładnie machnąć swoimi krótkimi mieczykami. Za to ów kapral miał na tyle dużo sił, by uciec daleko poza pole walki. "Doskonale". Mam swojego pierwszego dezertera.

    Ciężka piechota przybyła o kilka godzin za późno. O poranku wydałem rozkaz magom, by weszli na most i stamtąd ciskali w stwory. Moje bitewne okrzyki najwyraźniej podziałały na magów Dirrac'a jak zaklęcie: dwoma salwami czarokleci zabarwili ujście z jeziora do rzeczki na granatowo. To był koniec tego starcia.


    [​IMG]

    Monryr z powodu "ubicia potwora" (acz ja i wszyscy dowódcy doskonale wiedzieliśmy, że to nie on zadal ostatni cios skorpionowi; niestety, po tamtym starciu zyskal duże poparcie w Batalionie) ogłosił się nieformalnym przywódcą I Kompanii. To nic, że dowodził jedynie jednym najemnikiem, a o poranku zbierał ludzi z wioski do kapralstwa. Ważne, że wydał rozkazy.

    Łucznicy Roc'a wkroczyli do jaskinii. Zwiedzili kamienną, antyczną twierdzę, być może zapomnianą siedzibę krasnoludów lub mrocznych paskudztw, jakie ponoć nawiedzają Wesnoth. Scieżka przez ogromną jaskinię z obu stron oblana lawą. Swoistym "lasem" były licznie rosnące grzyby... Strzelcom udało się opanować boczną pieczarę pełną ludzi, którzy od paru pokoleń kryli się przed potworami i watażkami Watawii... Mam zapisac sobie, by zganić Monryra za to, że lekkomyślnie wysłał dwudziestkę łuczników bez ochrony w miejsce, gdzie może czyhać znacznie więcej potworów niż ten jeden skorpion.

    Kawalerzyści i ciężcy piechurzy wyruszyli na zwiad. Natknęli się na kolejne jezioro do którego spływały okoliczne strumienie i rzeczki, a w oddali - długi, kamienny most ze starożytnych czasów. Obaj dowódcy kapralstw mieli na tyle rozumu, by nie zapuszczać się daleko, przynajmniej dopóki szermierze lub łucznicy nie przybędą na ich stanowiska.


    [​IMG]

    Mimo wygranej batalii, trudno było mówić o strategicznym sukcesie. Poza magami i ciężką piechotą, reszta oddziału była w taktycznym odwrocie. Vaeddyn czekał na posiłki, Aetheodd z sukcesem uzupełniał swoje kapralstwo wśród okolicznych chłopów (wiele z uzbrojenia zabitych włóczników zostało zniesionych przez jezioro na brzeg). Nadchodzące przewidziane uzupełnienia nie będą należeć do małych. Co z tego, skoro jedna kompania na północy jest przetrzebiona, a druga - zdziesiątkowana? Moje lewe ramię będzie goić się przez kolejną dobę.

    Gdyby nie przybycie czarodzieja Dirraca i jego uczniów, najprawdopodobniej byłbym jednym z nielicznych, którzy ostaliby się po walkach nad jeziorem. Samodzielnie rozsiekałem dwie chmary wodnych potworów. Waltawia nie jest dla alemburskiego zaciężnego...


    ***


    10 tura w grze, po pierwszych walkach. Jak na razie, dwie jednostki nie są dalekie od awansu (Magowie, Szermierze), ale z takim postępem walk długo im zajmie awans na 2. poziom, o ile dożyją go. A złota mam na tyle dużo, by - jak pan Hauptmann dojdzie do obozu, zmontować trzecią kompanię. Zielony Przeciwnik tuż za jeziorem.
     
  8. Milven

    Milven Ten, o Którym mówią Księgi

    Nom, nom, ciekawe, ynteresujące... ino to ciągłe gadanie o kapralstwach. Weź jakieś luźniejsze formacje, no :p
     
  9. Laveris de Navarro

    Laveris de Navarro Ten, o Którym mówią Księgi

    Kapralstwo, pododdział, grupa, chorągiew (taka maluteńka), drużyna...

    Mógłbyś zaproponować jakieś zamienniki. Oby nie "pluton" (współczesna nazwa kapralstwa, bardzo mocno upraszczając). ;) Czasem mogłaby pasować rota, ale również byłaby to malutka rota. ;) Nie chciałbym także stosować współczesnych określeń jak "ekipa".
     
  10. maks44444

    maks44444 Zbanowany

    Fajny docinek.

    Zielony jest chyba zajęty północnymi hordami. Pewnie samego dowódce zastaniecie w twierdzy.

    Jestem ciekawy jak rozwiążesz sprawę z ewentualnym awansem. Dozbrojenie i pełne uzupełnienie na linii frontu... dowiem się o tym zapewne w kolejnych odcinkach.
     
  11. Laveris de Navarro

    Laveris de Navarro Ten, o Którym mówią Księgi



    [​IMG]

    Podbój Waltawii - Tomiszcze V

    [​IMG]

    Ziemia zadrzała pod kopytami wierzchowców, pancernymi butami piechociarzy. Coś niesamowicie wielkiego wskoczyło do jeziora, a później niczym ryba w wodzie płynęło ku Pierwszej Kompanii. Fale podmyły brzeg i okoliczne lęgowiska ptaków. Było to tuż przed wejściem słońca na zenit nieba. Nie minęło wiele czasu, a z wody wyrzała przerażająca, koścista istota. Był to nieumarły, trupi smok. Opowieści z rodzinnych stron wspominały o jednym powołanym do nie-żywota smoku, lecz to były echa sprzed czterech tysięcy lat. Wesnoth to dzikie miejsce. Czerwone zarzące się punkciki z oczodołów ożywionego szkieletu smoka pragnęły świeżych sił życiowych. Konnica Aethibry'ego swym hałasem w płyciźnie jeziora musiała rozbudzić potwora.

    [​IMG]

    Popołudniu nadciągnęły oczekiwane posiłki. Setka ludzi, w tym dwudziestka konno. Dałoby się z tego złożyć osobną kompanię. Czterdziestu ciężkich piechurów pod wodzą Vaenvana i Roddryna dołączę do I Kompanii - posłaniec przekazał mi, że na północy grasuje smoczy kościotrup, a tacy nie lubią wszelkiej maści obuchów. Łucznicy, średniozbrojni piechurzy z włóczniami i oszczepami oraz średniozbrojna kawaleria zostanie wysłana, by uzupełnić II Kompanię po dotkliwych stratach. Po uzupełnieniu stanów przez ocalałe jednostki, najprawdopodobniej będzie to naprawdę silny oddział.

    Co ze mną? Najprawdopodobniej do końca nocy zostanę w forcie i ze sztabu będę nadzorować wszelkie działania. Do rana siniaki z ramienia powinny zniknąć. Zresztą, także potrzebuję snu.


    [​IMG]

    Przed obiadową porą Monryr podjął decyzję taktycznego odwrotu przed smokiem. W końcu herszt najemników zaczyna nabywać rozsądku i uczyć się wojskowej logiki. Do zachodu słońca kawaleria i szermierze wycofali się na upatrzone pozycje po obu stronach bagna. Aethibry uznał, że warto obronić okoliczną pustynną wioskę. Ciężka piechota kaprala Carcyna ma utrzymywać pozycję w osadzie tak długo, póki kolejne kapralstwa tego samego typu przybędą mu na pomoc. Takie są prawa wojny: rapier nic nie zrobi przeciw żywemu szkieletowi, miecz kawaleryjski za lekki, a nie ma jak stratować kopytami.

    [​IMG]

    O dziwo, Cesarstwo Alemburskie nie zapomina o swoich wojskach. Wieczorem przysłali mi kolejne dwa pododdziały piechoty zakutej w płyty i ciężkie, stalowe tarcze. Podoficer Mac był najzwyczajniejszym oprychem, pół roku temu karnie przydzielonym do armii, który szybko wybił się na tle jemu podobnych. Zupełnie inaczej było ze szlachetką Marraentem: należał do rycerskiej konnicy, lecz podczas jednej z potyczek zabito mu konia i giermków, a po dniu tułaczki przez przypadek przydzielono go do ciężkiej piechoty. Wciąż nie przyzwyczaił się w pełni do nowej roli, mimo że obecnie dowodzi dwudziestką ludzi.

    Tę czterdziestkę żołnierzy przyślę na północ, na wszelki wypadek, gdyby wcześniej wysłane uzupełnienie I Kompanii nie było w stanie rozbić nieumarłego smoka. Jestem przekonany, że - nawet jeśli Carcyn polegnie, to osiemdziesięciu pancernych siłą swej szarży rozniesie przeciwnika we wszystkie strony świata.


    [​IMG]

    W tle czerwieniejącej tafli jeziora od zachodzącego słońca, nowi dowódcy II Kompanii - Addyn (ciężka piechota) i Vaeddyn (rycerstwo) - reorganizowali swój oddział w celu natarcia na wschód. Pierwsze operacje w celu utrzymania wzgórza nieopodal mają zostać zrealizowane nocą, a w przeciągu dnia oddział ma podjąć próbę przejęcia ruin antycznej cytadeli Velkmar.

    Dwóch dowódców, czyli dwie grupy bojowe w formacji. Pierwsza to kawaleryjska grupa bojowa licząca trzynastu* rycerzy w sztandarze i dwudziestu na żołdzie. Uzupełnienia oczywiście nie ominęły i walecznej błękitnej krwi... Drugą grupą bojową stanowiła cała piechota II Kompanii - 40 włóczników, 20 łuczników, 20 ciężkich piechurów, 16 magów (niestety, tylko jeden mag przybył wraz z dzisiejszymi posiłkami). Taktyką na następne pół doby będzie obejście okolicznych wzgórz i szczytów od północy i południa, przy zajęciu okolicznych wiosek.


    [​IMG]

    Wraz z zejściem słońca pod horyzont, smok zaatakował wioskę. Pierwszy atak przyniósł jedynie wypędzenie wieśniaków z jednej czwartej wioski. Gdy gwiazdy zaczęły lśnić, Carcyn podjął decyzję o kontrnatarciu na truposza, Zbiegło się to z przeprowadzanym właśnie drugim atakiem potwora. Kości i żywe kawałki kończyn leciały w powietrzu, gdy obie strony dosłownie wpadły na siebie. Sześć godzin intensywnych walk, a drużyna straciła połowę swego stanu. Smok także mocno ucierpiał, lecz - co zaskoczyło wszystkich zebranych - w trakcie walki swą paszczą kruszył kolejnych wieśniaków i żołnierzy. Przez to część z jego kości odbudowała się. Pododdział cięzkiej piechoty może nie dożyć północy...

    [​IMG]

    Kiedy kawalerzyści zbliżyli się do okolicznych wiosek na południe od wzgórz, reszta Drugiej Kompanii już późnym wieczorem niepokojona zbliżyła się do murów Velkmar. Addyn spodziewał się hordy goblinów i orków. Cóż ujrzał? Watażkę wraz z dwudziestką łuczników we wschodniej baszcie cytateli. Najprawdopodobniej reszta lokalnego tałatajstwa walczyła z Północnymi Hordami. Dlaczego tak dobra okazja do zdobycia kolejnej fortyfikacji nadarzyła się w nocy? Tak słabe siły lokalnego wodza mogą świadczyć o tym, że lada moment z głównego traktu przez Przęłęcz Waltawii mogą wyskoczyć worgi czy gorsze paskudztwa orczych barbarzyńców. Dwie doby minęły od rozpoczęcia mej ofensywy, a jeszcze nie natknąłym się na Czerwone Sztandary... Pośpiesznie sformowałem kapralstwo konnych, które przed świtem miało wyruszyć na zwiad sprawdzić, jak blisko od mojego sztabu dowodzenia może być Północna Horda.

    * - Stan po uwzględnieniu wyleczenia w Wiosce

    ***


    13. tura. :) Łucznicy w jaskini zdobywają kolejne wioski, a trochę jeszcze minie nim ta ciężka piechota dowlecze się do kościanego smoka.

    Czy odpowiada wam przeźroczyste tło dla łączonych ilustracji?
     
  12. Milven

    Milven Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek fajny, a tło pasuje.

    PS. Możesz na szybko przypomnieć, gdzie ta Waltawia jest? Bo jak zobaczyłem Carcyn, to się zdeczka zdziwiłem:p
     
  13. Laveris de Navarro

    Laveris de Navarro Ten, o Którym mówią Księgi

    Waltawia to kraina fikcyjna mojego pomysłu. Carcyn to imię jednostki. :D Tak, wiem, że jest taka miejscowość w Wesnoth...
     
  14. Laveris de Navarro

    Laveris de Navarro Ten, o Którym mówią Księgi



    [​IMG]

    Podbój Waltawii - Tomiszcze VI

    [​IMG]

    Orkowie liczyli na to, że w świetle księżyca zakradną się pod las, gdzie kryła się II Kompania. Wydawał się to dobry pomysł: niefortunnie najbliżej odpoczywali magowie. Plan dwudziestki zielonych wpadł jak kamień w wodę, gdy paru magów zrzucało flary magicznego światła na granicy lasu z polaną. Wszystkich wrogów dostrzeżono, cała grupa magów zaalarmowana zaczęła inkantować zaklęcia. Siedmiu orków zginęło od magicznych pocisków, kilku z nich puściło salwę płonących strzał. Przed północą z nieba zaczął padać lekki deszczyk, który pozwolił w porę ugasić drzewa.

    [​IMG]

    Orków w cytadeli Velkmar było niewielu, lecz mimo to tamtejszy herszt zdołał rozbudzić ze snu kolejne komando łuczników. Mieli za zadanie osłaniać samego wodza, a nie ich obozu, który bez interwencji Orczych Bóstw był nie do utrzymania. Watażka wziął swą ciężką kuszę, spiął karacenę i kilidże, efektownie wyskoczył z baszty w kierunku wschodnim. Czyżby uciekał z pola bitwy?

    [​IMG]

    Osobiście zlekceważyłem zagrożenie, jakie stanowił kościany smok z północy. Ogniem nie zionął, nie latał w przestworzach - lecz tylko tym ustępował od żywych pobratymców. Kapralstwo ciężkiej piechoty pod wodzą Carcyna traciło kolejne domki i uliczki wioski. Śmierć kolejnych zbrojnych była na nic - stwór i tak łatał swe rany przy co drugim ciosie zadanym drużynie. Tuż po zmroku nastąpił trzeci atak stwora: sześciu piechociarzy zginęło. Czwarty atak był decydujący. Podoficer z dwójką berdyszowców i jednym pawężnikiem rzucili się straceńczą szarżą na nieumarłego. Zginęli bohaterską śmiercią.

    [​IMG]

    Na wieść o zaatakowanych magach, Radocyn wraz ze swoimi konnymi oderwał się od pododdziału Vaeddyna, galopem popędził na przełaj wzgórz. Dwudziestu średniozbrojnych kawalerzystów wykorzystało przewagę wysokości, wbiło się we wpół rozporoszoną grupę orczych łuczników. Jeźdźcy nie byli jednak przyzwyczajeni do szarży po ciemku; mieczami machali po omacku. Na polanie powstał totalny chaos - mieszanina dzikusów i konnych. Nie więcej niż trzech kolejnych wrogich strzelców straciło swój żywot, padając w powstałe od deszczu błoto.

    Komando orków było między młotem i kowadłem. Pomiędzy śmiercią z rąk o wiele liczniejszych kawalerzystów - lecz pod czarnym niebem - lub magów osłanianych oświetlonymi połaciami terenu. Wybrali drugie. Cudem udało się prawie wszystkim [dziewiątce] dostać się do zakrzaczonego rowu, a następnie posłać dwie salwy płonących strzał. Sześciu z szesnastu magów spłonęło do zadanych strzał lub płonącego runa leśnego. Inni magowie mieli o wiele więcej szczęścia: wręcz zmasakrowali dobrze oświetlonych przeciwników, spuszczając najpaskudniejsze ofensywne czary jakie znali.


    [​IMG]

    II Kompania poszła za ciosem, widząc sukces magów i kawalerzystów. Nie czekając na świt, czterdziestu włóczników i dwudziestu pancernych piechoty opanowało przedpola ruin fortecy. Zajęto pobliską wioskę oraz barbakan... To co dostrzeżono z wież, było czymś o wiele bardziej przerażającym niż pomysł walki z orkami w ciemnościach i o deszczu.

    Legendy rodem z zaśnieżonych szczytów opowiadały o tajemniczych, wielkich "ludziach lodu", którzy mieli być zauważeni przez niektórych wędrowców. Kolejny raz musiałem swój rozum odwiesić na kołek: w Wesnoth każda legenda jest prawdziwa. Wielki, owłosiony yeti pojawił się daleko od zaśnieżonych gór na samym południowowschodnim krańcu Waltawii. To dlatego lokalny watażka opuścił Velkmar. Chciał stawić czoła potworowi, który najwyraźniej w wyniku ataków orków nie był w najlepszym stanie... Pech czy szczęście? Jeśli orkowie padną, będąc blisko uśmiercenia monstra, V Batalion będzie mógł w końcu czymś zaszczycić się.


    [​IMG]

    II Kompania kontynuowała ofensywę - czyli szturm na dziedziniec cytadeli. Łucznicy i ciężkozbrojni zajmowali kolejne przestrzenie fortyfikacji. Zbrojna drużyna z ciężkim, dwuręcznym i drzewcowym uzbrojeniem pokusiła się o próbę zdobycia kolejnej baszty. Grupa orczych łuczników zapobiegła dostaniu się do drugiej z bram - doskonale osłonięci prowizorycznymi barykadami na grubych murach. Liczył się każdy kawałek zajętego muru. Szczególnie, że na północy wykryto trolla, który najwyraźniej przestał uciekać od yeti.

    [​IMG]

    Resztki I Kompanii miały swój "sztab" w jednej z wiosek, daleko za mokradłami i fortyfikacjami. Monryr wskazywał kolejnym grupom piechoty, gdzie mają nacierać na kościanego smoka. Nocą wzdłuż strumienia maszerowało osiemdziesięciu piechurów odzianych w łuski, karaceny i płyty. Nikt w Pierwszej Kompanii nie wiedział, że oddział Carcyna padł. (poza Aethibrym, który skrył swoje kapralstwo konnych w pustynnej wiosce). Mimo to, podoficerowie Vaenvan, Roddryn, Mac i Marraent przekonani byli o tym, że bohatersko spieszą się na odsiecz, a nie na samodzielne stworzenie niewygodnego pola walki z potężnym truposzem.

    [​IMG]

    Przed świtem, w Velkmar powstał istny, bitewny kocioł. Salwy strzał zdziesiątkowały ciężką piechotę Addyna, która to jednocześnie odpierała niespodziewany atak trolla. Z czeluści kamiennych ruin wygrzebywał się kolejny troll. Szczęście w nieszczęściu, były to jeszcze niedostatecznie wyrośnięte trolle. Na domiar złego, watażka-kusznik wrócił na swą basztę, a za nim - yeti. Włochata lodowa małpa wywęszyła cel łatwiejszy do upolowania: trolla, który właśnie wracał na blanki po zaatakowaniu moich ludzi. Siła tego stwora ponad wszelkie niedźwiedzie alemburskich lasów: kilka machnięć i troll poćwiartowany. Kto wie, może dzięki temu piątka cięzkich piechurów jeszcze ma szanse ujrzeć wschodzące słońce tego dnia?

    [​IMG]

    O świcie zamiast efektownej kontynuacji szturmu, II Kompania efektownie dokonała taktycznego odwrotu ze zrujnowanej twierdzy. Niemalże wszyscy skryli się w okolicznym lesie, z którego wyprowadzili natarcie. Oburzony Vaeddyn popędził łąkami na południe od Velkmar, by wywabić część dzikusów.

    Oczywiście nikt nie wziął pod uwagę głupoty orków. Zieloni łucznicy wyskoczyli z murów, salwami strzał dobili uciekających ciężkich piechociarzy. Troll, który wygrzebał się po nocnym śnie z ruin, przebrnął przez rzeczkę i stratował jednego wierzchowca z rycerzem na siodle. Vaedynn szybko zmobilizował pozostałą czternastkę rycerzy przeciw potworowi. Tylko przewaga sytuacyjna trolla sprawiła, że ten nie dał się otoczyć przez rycerzy.


    [​IMG]

    Albo herszt tych orków głupi, albo orkowie nie posłuchali się go, zalęknieni śnieżną małpą. Samotnie podbiegł na północne mury, z kuszą w dłoniach by upolować yeti. Bełty sięgały celu, lecz albo ścinały kępki sierści, albo płytko tkwiły w niezwykle grubej skórze potwora. Padający od nocy lekki deszczyk wcale nie ułatwiał ostrzału, mimo że stwór z legend był dwukrotnie wyższy od największych orków, jakich w życiu widziałem.

    [​IMG]

    Przed porą śniadaniową i sformowaniem przez I Kompanię nowego szyku ataku, kościany smok wybiegł z lasów i zaatakował przybywającą grupę ciężkich zbrojnych. Niedużo dało otoczenie nieumarłego przez sześćdziesięciu moich ludzi. Jego kości niszczone były w zbyt wolnym tempie, a do tego niektóre z nich zrastały się od celnych ciosów paszczą potwora. Zaatakowana grupa piechociarzy nie dożyła zenitu słońca. Intensywna walka stwora zepchniętego do strumienia przeciągała się tak długo, że najemnicy Monryra zdołali przekraść się i odbić wioskę bronioną wiele godzin temu przez Carcyna. W szaleńczym akcie Aethibry wraz ze swoimi konnymi nieudanie zaszarżował na smoka, by nie dać mu uciec... Już ponad dwudziestu ludzi zginęło, a słońce nie sięgnęło zenitu.

    [​IMG]

    Czarokleta Dirrac ogłosił się nowym dowódcą II Kompanii, zarządził drugi szturm na ruiny Velkmar. Kawalerzyści i włócznicy wyskoczyli na flanki komanda orczych łuczników, praktycznie bez strat mordując piętnastu orków (jeden z włóczników nie przeżył godziny od poniesionych ran).

    Słyszałem wieści o aspiracjach Dirraca. Ponoć pracował nad takim utkaniem zaklęć, by w promieniach światła złączyć oświetlenie oraz moc rażącą. To on wpadł na pomysł, by granice lasu oświetlić na wypadek niespodziewanego ataku wroga. Przez omyłkę puścił w stronę orków nie ten czar, co powinien: emocje związane z walką sprawiły jednak, że czar który miał "tylko" oświetlić wrogów, zesłał na nich niezwykle ciężkie oparzenia. Wieloletnie prace czaroklety wynagrodzone zostały efektem w bitwie. Kto wie, czy dzięki temu Dirrac nie zostanie mianowany w Kolegium rangą Maga Białego?


    [​IMG]

    Nastąpił drugi szturm na cytadelę. Tym razem zabezpieczono głównie barbakan i pobliskie ruiny przed atakiem yeti, a dwudziestu włóczników przejęło południową część twierdzy - na wypadek, gdyby musieli pomóc Vaeddynowi. Kolejne wierzchowce padały od ciosów trolla, mimo to potwór stanął w obliczu rychłej śmierci. Jak dostałe poinformowany jeszcze przed kampanią wojenną, trolle w Wesnoth niestety umieją się regenerować...

    Deszcz przestał padać.


    [​IMG]

    Co ze zwiadem, który wyruszył traktem przez Przełęcz Waltawii? Kawalerzyści Owenyna napotkali się na niemrawe grupki truposzy pomiędzy piaskami a lasami. W wielu sytuacjach, pięćdziesięciu przeciwników byłoby zagrożeniem dla każdego kapralstwa. Nie tym razem. Zwiadowcy pogalopowali, by rozpędzić połowę z trupów - o dziwo udało się to, a jeno dwa konie zostały istotnie ranione przez łapy nieumarłych w wyniku tego, że zbyt niepewnie podjęły próbę stratowania przeciwnika.

    ***


    Działo się bardzo wiele, a to tylko trzy tury (do 16. tury). Przez pewien czas nie miałem czasu, by ogarnąć tę kobyłę ze screenami (zastanawiałem się wręcz, czy nie podzielić odcinka na dwoje), dopiero dzisiaj udało mi się zmobilizować do pisania. Mam nadzieję przed weekendem wydać odcinek do Anno 1602.
     
  15. Milven

    Milven Ten, o Którym mówią Księgi

    Fajnie ci idzie:D Ino jedno pytanko - ten nieżywy smok liczy się jak latający, tj. na brodzie ma 50% obrony?

    EDIT: Wejdź na mój AAR z Wesnoth, dziś był odcineczek!:D
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie