Filmy które widzieliście, godne polecenia lub niewarte obejrzenia

Temat na forum 'Hyde Park' rozpoczęty przez Opole, 9 Lipiec 2009.

  1. tomesik

    tomesik Nowy

    Ja zdecydowanie polecam fil Snajper - ogladalem go juz dwa razy i jest zaje....y :)
     
  2. Capricorn

    Capricorn 6 kwietnia

    Kto oglądał Mad Max: Na drodze gniewu?
    Ostatnio oglądałem Terminator:Gnisys Który był po prostu tragicznym odcinaniem kuponu od popularnego tytułu. Po tak ciężkim seansie jakoś mi przeszła ochota na oglądanie kontynuacji/remakeów sławnych tytułów. Przyszedł jednak taki moment w pracy, że akurat nie miałem żadnego innego filmu dostępnego. Trudno, zrobiłem mocną kawę, włączyłem film i ta kawa chyba jeszcze stoi na biurku. Czapki z głów dla ludzi, którzy pracowali nad odpicowaniem przedstawionego świata post apo i scenariusza oraz dla charakteryzatorów. Daaawno nie widziałem tak dobrego i ekscytującego filmu, a tak dobrego filmu akcji chyba nigdy. Świetnie zachowano balans między szalonymi pomysłami twórców, a tym, co choćby teoretycznie jest możliwe. I tak, nikt nic w tym filmie nie będzie tłumaczył, opowiadał genezy, co się wydarzyło kiedyś i teraz przez to wydarzyło się coś innego... bleh... w filmie po 5 minutach zaczyna się akcja i tak zostaje na 2 godziny - przybierając jedynie na intensywności. Film przemocarny. Czy tylko mi się tak spodobał? Czy to raczej powszechna opinia?

    "I live, i die, i live again!!" :nuked:
     
  3. de Mont Salvy

    de Mont Salvy Ten, o Którym mówią Księgi

    Marsjanin (The Martian).

    Całkiem zgrabny film - skrzyżowanie Grawitacji z MacGyverem. Utwierdził mnie w podejrzeniu, że największym dobrodziejstwem ludzkości jest taśma klejąca. No, jeszcze plandeka może się z nią równać. Zupełnie natomiast nie rozumiem zachwytów związanych z oddaniem w filmie procedur NASA, problemów z życiem na Marsie, obliczeń trajektorii lotu, itd., itp. Co w tym takiego odkrywczego? Chyba najbardziej wymagające było zastosowanie ASCII do Tropiciela. Może w książce Weira coś szerzej było na temat zagadnień technicznych ale film szczęśliwie oszczędza widzowi szczegółów. Można się trochę uśmiechnąć w trakcie seansu, np. z niebezpieczeństw czyhających na producentów wody na Marsie, konieczności odpowiedniego zaczopowania otworów nosowych przy działalności rolniczej, czy katuszach psychicznych związanych z Glorią Gaynor i ABBĄ. Matt Damon trzyma poziom, reszta obsady również. Trzeba też przyznać, że Polacy może i nie potrafią robić filmów ale z pewnością potrafią robić zdjęcia do filmów. Wolski świetnie przerobił Wadi Rum na Marsa. Ridley Scott nie zawalił sprawy jak to uczynił z Prometeuszem i filmu nie ogląda się z poczuciem nudy i domieszką zażenowania. Choć oczywiście nie jest to arcydzieło. Reasumując film warty obejrzenia w skali do 10, dostaje solidną 8.
     
  4. davere

    davere Ten, o Którym mówią Księgi

    Z ciekawości naszła mnie ochota, żeby dowiedzieć się, co tam słychać w polskiej kinematografii i padło na "Warsaw by night".

    Już tytuł nie zachęcał, a pierwsze nazwisko, które zobaczyłem na ekranie (Ilona Łepkowska), również nie wróżyło niczego dobrego, więc stwierdziłem, że obejrzę to na podgladzie. I tak też zrobiłem z pierwszą połową filmu czyli z dwiema historiami (film podzielony na 4 historie bohaterek, których losy spotykają się w tytułowym klubie/restauracji), aż trafiłem na historię z Romą Gąsiorowską, która wciagnęła i sprawiła, że obejrzałem film do końca i teraz mam postanowienie, aby nadrobić początek.

    Widać, że scenariusza i dialogów nie pisała pani Ł., historie są nawet zaskakujące, a dialogi bliskie temu, co się słyszy. Dobre aktorstwo (m.in. Kuna, Celińska, Kulesza, Dziędziel), ale jednak nadal standardowo drętwo w rolach epizodycznych. Obraz (wycinka? całości?) polskiego społeczeństwa w relacjach damsko-męskich.

    Dla mnie spore zaskoczenie, więc dlatego mocne 7/10.

    Sent from stolen Nokia3310
     
  5. lysy

    lysy Panzer Legion

    Idąc na ten film do kina, wcześniej trafiłem na parę artykułów w stylu, "czy utrzyma formę?", "czy wytrzyma konkurencję podobnych filmów?", "czy Widmo rozwieje się nad nim?". Fakt, że temu "serialowi" dawno stuknęła pięćdziesiątka mógł nasuwać parę znaków zapytania. Jednak już pierwsze minuty rozwiały obawy a wraz z upływem czasu był tak jak powinno być. Był pościg ulicami miasta, był pościg w górach, było obkładanie się po twarzyczkach w pociągu, była intryga, były kobiety, było super tajne miejsce super złoczyńcy. Można rzecz 100% kanonu w 148 minutach filmu. Jeśli ktoś po wyjściu z kina poczuje rozczarowanie, to chyba nie obejrzał wcześniejszych 23 odsłon. Filmów szpiegosko-sensacyjnych może być wiele, ale i tak standard w tym gatunku wytycza James. James Bond:D

    Spectre
    Subiektywne 10/10 i nawet niezbyt udany utwór przewodni tego nie mąci:p
     
  6. manuelcastro

    manuelcastro Ten, o Którym mówią Księgi

    Oglądałem zdecydowaną większość "Bondów", miałem wielkie oczekiwania po "Spectre", zwłaszcza po bardzo dobrym "Skyfall" i... szczerze mówiąc trochę się zawiodłem. Nie jest to na pewno zły film, ba całkiem niezły "Bond" z tym co w serii najlepsze - czyli z pościgami, samochodami i całym tym bondowskim klimatem. Fajnie że wrócili do elementów bardziej humorystycznych, jak w starszych bondach. Niestety fabuła dość nudna i przewidywalna, widać że chyba zabrakło im trochę pomysłu jak tę mini serię zakończyć. Jak dla mnie takie 7/10, ale nie chcę spolerować więc:
    Te 3 minuty dla Bellucci przy całym reklamowaniu jej udziału było wręcz śmieszne, zła organizacja jakoś tak mało złowieszcza - niby jest, a jakby jej nie było. Pomysł że super zły jest akurat zupełnie przypadkiem przyszywanym bratem Bonda, jak i sama rola pana Waltza taka sobie. Do tego jeszcze sztampowy konflikt stary dobry szef trzymający się wypróbowanych metod vs. młody bubek który pragnie udowodnić wszystkim swoją wyższość. Największy minus filmu to według mnie to sztuczna "wielka miłość" miedzy Bondem i tą laską, dla której miałby chcieć porzucić szpiegostwo (taka Vesper v2 tylko szybciej i gorzej przeprowadzona). No ale wszystko ratuje bondowski klimat, sam Craig, pościgi, strzelaniny i fakt że w "Bondzie" nie chodzi o fabułę :D
     
  7. davere

    davere Ten, o Którym mówią Księgi

    "Bondy" widywałem, ale wielkim fanem nigdy nie byłem, bo jakoś tak u mnie wychodzi, że 'bajkowość' niektórych tytułów na dłuższą metę mnie od nich odrzuca (dlatego nie jestem fanem Star Wars i innych Indiana Jonesów, choć Szklanymi Pułapkami nie gardzę ;) ). Zdarzyć się może i często się zdarza, że parodie danych tytułów sprawiają, że mam jednak jakąś sympatię do oryginałów (Kosmiczne Jaja i Austin Powers :) ) i z tego też względu oglądałem ostatnie "Bondy" (świetne Casino Royale i trochę gorsze Quantum of Solace; Skyfall nie widziałem) po zmianie na Daniela Craiga i właśnie ten ich zwiększony realizm mnie niejako kupił.

    Miałem ostatnio trochę wolnego czasu będąc w Warszawie i Spectre obejrzałem w IMAXie (pominę tutaj moje zniesmaczenie kreowaniem potrzeb i później wciskaniem produktu konsumentom jako coś, co im jest niezbędne w życiu, ale po prostu to był najbliższy czasowo seans :p ) i być może ten dużo za duży ekran sprawił, że zwracałem większą uwagę na szczegóły i niestety widziałem wystające uszy królika z kapelusza magika w momencie, w którym pokazuje on, że ów kapelusz jest pusty. Chodzi o pierwszą scenę i spacer po dachu: te wszystkie schodki tak ewidentnie poustawiane, żeby nasz Dżejms nie spocił się musząc skoczyć zamiast zrobić krok były już dla mnie złym prognostykiem, a lądowanie na kanapie sprawiło, że wiedziałem - niestety - co będzie dalej.

    Dla mnie to powrót do czasów z Piercem Brosnanem i przejażdżką czołgiem po ulicach w Goldeneye, czyli do części, które oglądałem jednym okiem bez większych emocji. Sztampowe, typowo "Bondowe" budowanie czarnego charakteru oraz jego manier i zachowań, które zostały już nie raz wyśmiane* plus przewidywalne zakończenia wszelkich pościgów i bójek. Typowy film akcji w starym (dla mnie niekoniecznie oznacza to "dobrym") stylu, zgrana klisza, tyle że z Bondem. Po Samie Mendesie spodziewałem się więcej.

    6,5/10

    *
     
  8. sle75

    sle75 User

    Daniel Craig z tym "realizmem" jest dla mnie najlepszym z Bondów. CS to chyba najlepszy z Bondów, a obejrzałem wszystkie. Jutro obejrzę Spectre. Mam nadzieję, że dla Craiga to nie jest ostatni film tej serii.

    Wysłane z mojego GT-I9105P przy użyciu Tapatalka
     
  9. de Mont Salvy

    de Mont Salvy Ten, o Którym mówią Księgi

    [​IMG]

    Zacznę od zniechęcania. Otóż w pierwszej kolejności chciałbym zniechęcić do oglądania tego obrazu w kinie ludzi wygłodniałych i spragnionych. Już lepiej pójść do odpowiednich placówek gastronomicznych serwujących krakersy i colę - szczęśliwie są one położone zazwyczaj w pobliżu sal kinowych. W drugiej kolejności chciałbym zniechęcić pary, które odczuwają silną potrzebę wymiany informacji na temat swojego życia towarzyskiego, problemów emocjonalnych i życiowych. Zdecydowanie sala kinowa, tudzież emitowane dźwięki filmowe muszą utrudniać komunikację w tym względzie. Dalej chciałbym zniechęcić tych co nie czytają recenzji przed pójściem na seans i średnio orientują się czego dotyczy film na który kupują bilet. Być może nawet spodziewają się czegoś na kształt drugiego Bravehearta - w końcu z czym może się kojarzyć średniowieczna Szkocja jeśli nie z nawalanką? W każdym bądź razie trud ten opłaciłby im się wymiernie - oszczędzonym czasem i pieniędzmi. Za wychodzenie z sali w trakcie seansu kino wszak nie zwraca pieniędzy. I last but not least chciałbym serdecznie zniechęcić do oglądania tego filmu wielbicieli różnorakich komedii, którzy odczuwają przymus śmiania się w sposób histeryczny i to bynajmniej nie po jakimś gagu. Niestety film nie zawiera wątków humorystycznych godnych salw śmiechu.

    Jest to bowiem adaptacja (dość wierna) tragedii Williama Shakespeare’a. Tak więc wymaga skupienia bo aktorzy raczej deklamują niż wypowiadają swe kwestie. Jeśli ktoś lubi teatr i klasyczny repertuar to nie powinien mieć z odbiorem problemu. Nie jest to jednak teatr telewizji. O nie! Wręcz przeciwnie. Trudno czasem skupić się na tekście bo warstwa wizualna filmu to prawdziwy majstersztyk. Adam Arkapaw odwalił tu kawał solidnej roboty. Podobnie muzyka Jeda Kurzela doskonale oddaje aurę niepokoju, koszmaru sennego czy też obłędu. Cały film ale w szczególności początek utrzymany jest w tej swoistej onirycznej atmosferze. Zwłaszcza scena batalistyczna i pojawienie się czterech wiedźm (to nie błąd) robi wrażenie. I w tym właśnie klimacie filmu upatruje największej jego zalety. Michael Fassbender jako Makbet trzyma poziom, Marion Cotillard jako Lady Makbet mniej mnie przekonała ale to raczej rezultat interpretacji funkcji tej postaci przez reżysera. Dla mnie powinna być bardziej mroczna a w filmie jest... ludzka.

    Justin Kurzel jako reżyser podołał więc trudnemu zadaniu - zekranizować Makbeta, nawet dokonując w nim pewnych przeróbek (np. autorski pomysł na "zbliżanie się" lasu birnamskiego do Dunsinane, skróty, itd.) to nie lada sztuka. Postawienie na oniryzm sprawdziło się. Problem w tym, że żeby dobrze wczuć się w film potrzeba ciszy i skupienia a nie gawędzącej parki 10 miejsc dalej, gościa na godzinie 10 szukającego ostatniego krakersa w chwili gdy Makbet wygłasza swoją kwestię o życiu jako o powieści idioty czy zabawowej panny okraszającej co jakiś czas monologi Makbeta swym soczystym śmiechem.


    Tak mi się skojarzyło:



    [​IMG]

    Tu będzie krócej: klisze, klisze i jeszcze raz klisze. Przez cały film towarzyszyło mi dojmujące uczucie, że gdzieś to już widziałem. I widziałem. Nazywało się to wtedy Nową Nadzieją. Ale Przebudzenie Mocy zżyna (i to mało twórczo) również z pozostałych części cyklu (narzucają się analogie z Imperium kontratakuje). Dotyczy to nie tylko fabuły ale i samych scen czy nawet lokacji (scena z Hanem Solo i Kylo Renem czy pojedynek tego ostatniego z Rey). Zabawne, bo czytając recenzje wiedziałem że J.J. Abrams "puszcza oko" do fanów oryginalnej trylogii ale nie sądziłem, że to puszczanie polega na ordynarnym zżynaniu. Zastanawiam się też czemu główna bohaterka tak bardzo mi przypomina Katniss Everdeen - czekałem tylko aż gwizdnie Chewbacce kuszę (z braku laku, tj. łuku). Czy wszyscy superłotrzy muszą też wyglądać jak Lord Voldemort? Nowa trójca bohaterów jakoś specjalnie mnie aktorsko nie powaliła. Nie widzę tu talentu na miarę Harrisona Forda. Dotyczy to zresztą całej obsady. Gorzej, że nie ma tu również kandydata na czarny charakter, drugiego Darth Vadera. Vader był intrygujący, ciekawy. Imperator uosabiał zło czyste. Nowi superłotrzy odarci są z nimbu tajemnicy (Kylo Ren) i zwyczajnie nudni (Snoke). Jak tu się identyfikować z Renem? Przecież to jakiś niestabilny młokos z laserem. Pomijam już takie drobiazgi jak fakt, że Ruch Oporu (tragiczna nazwa!) nie potrafił zlokalizować głównej inwestycji Najwyższego Porządku (Novus Ordo Seclorum bleee) - tak jakby chodziło tu o jakiś drobiazg. No ale wiadomo - poszukiwania Luka mają najwyższy priorytet.

    Zastanawia mnie po tym wszystkim skąd takie pochlebne recenzje Przebudzenia Mocy? Siła sentymentu? Mogę się zgodzić, że najnowsza część cyklu to nie Mroczne Widmo ale przeca poniżej dna zejść nie sposób!

    Są jednak pozytywy! Nie ma bohatera jarjaropodobnego. Co samo w sobie musiało stanowić duże ustępstwo ze strony Disneya. Jest co prawda BB-8 ale muszę bronić tego zacnego robota. To nie jest kopia C-3PO czy R2-D2! O nie! Zachowuje się wszak jak pies.

    Mam jednak nomen omen nową nadzieję, że po splagiatowaniu wszystkich co ciekawszych motywów z oryginalnej trylogii pan Abrams w kolejnych częściach wykaże się większą samodzielnością i inwencją. Wyjścia specjalnego nie ma.

     
    Ostatnia edycja: 8 Styczeń 2016
    moskal lubi to.
  10. tjord

    tjord Nowy

    Mam w zwyczaju przez okres poświateczny nadrabiać zaległości w konie aktorskim, a ze tym razem obejrzałem parę naprawdę fajnych kawałków pozwolę sobie podzielić sobie swoją oceną.

    1. Nowe Star Warsy - internet podzielony na dwa obozy, ja należę do tych, którym się raczej podobało. Zacznę od wad z których wyróżnię dwa elementy. A) Nieco olewacki stosunek do nawet filmowego lore Star Wars - co prawda następna część może całkowicie wymazać ten problem, ale pewien dyskomfort przy oglądaniu miałem. B) Powtarzalność względem Nowej Nadzieji - akurat byłbym gotów toto olać, bowiem lepsze kopiowanie najlepszych niż wymyślanie historii na sile a'la mroczne Widmo, ale cholera, cholera, ile razy można niszczyć Gwiazde Śmierci? Trochę kreatywności JJ, plz.

    A teraz co mi się podobało. Gra aktorska super, szczególnie Daisy Ridley przypadła mi do gustu. Kylo Ren jako inny rodzaj antagonisty niż Darth Vader jest bardzo interesujący, szczególnie podobało mi się jego backstory - mam duże oczekiwania względem tego elementu w następnej części. Ale największy plus nowe SW dostają u mnie za kwestie techniczne - i to nie tyle efekty, co zdjęcia i editing (oskar należy się jak nic). Naprawdę widać, że film kręcono "fizycznie", praca kamery jest wyborna, nie ma trzęsącej się kamery ani ciągłych cięć - to lubię. I jeszcze dobre tempo całego filmu, bez niepotrzebnych przestojow. Moja ocena: 8/10 z potencjałem na 9 w kombinacji z częścią VIII.

    2. Edge of Tomorrow - dużo nasluchałem się dobrego o tym filmie i, kurca, nie zawiodłem się. Solidne kino akcji (czego akurat gwarantem jest Tom Cruise) z intrygująca fabułą, znakomita rolą Emily Blunt (jest kobita wszechstronna, trza jej to oddać) i dobrze wykorzystaną ideą skakania w czasie a'la Dzień Świstaka. Najlepszy element filmu - znakomicie zabalansowane tempo, co jest krytycznie ważne przy takiej fabule. EoT równiez otrzymuje ode mnie 8/10 i czekam na jakieś anime tym guście - w końcu oryginalna historia pochodzi z japońskiej light novel :D

    3. Lucy - nie mam awersji do przepakowanych bohaterów i to co dla wielu krytyków było największą wada filmu mi akurat się podobało. Problem z Lucy polega na tym, ze Luc Besson, przecież reżyser tak kreatywny, na dobrą sprawę nie wiedział co ze swoją ideą zrobić - ani to dobry film akcji ("ci źli" są zdecydowanie za słabi, nawet nie biorąc pod uwagę przepakowanej bohaterki) ani, hm, moralitet? Wyszło takie niewiadomo co, przyjemne, ale zostawiające widzą z poczuciem nienasycenia. In + świetna Skarleta Johansson. 5/10

    Bonus:

    4. Tale of Princess Kaguya - więc mówicie, ze przedostatni film Studia Ghibli przegrał wyścig o Oscara z kolejnym pixarowym średniakiem (na dobrą sprawę od Up! i trzeciego Toy Story to średnio masowo produkuje cieniznę)? Ale głupi ci rzy... amerykanie. Ale jak się poczyta jak członkowie akademii głosują w tej kategorii to można zastanowić się nad sensem jej istnienia.
    Sam film fabularnie trudny dla zachodniego widza i powolny, ale animacja i muzyka same w sobie czynią go swoistym dziełem sztuki - a do tego mimo że przez półtorej godziny niby nic się nie dzieje przy zakończeniu nagle zaczyna się czuć niesamowitą więź z postaciami i wywiera ono ogromne emocjonalne piętno na oglądającym. Mocne 9/10.
     
    casanunda lubi to.
  11. moskal

    moskal Опричник

    NIE POLECAM

    Bogdan Khmelnitsky (2006)
    Taras Bulba (2009)

    Filmy ukraińskie o walkach z Polakami z czasów kozaczyzny. Konsultacje naukowe i historyczne przeprowadzone chyba z dziesięciolatkiem (typu "Wiśniowiecki a'la Francuz", wyrywanie kopię szarżującemu husarzowi gołymi rękami, palony żywcem osoba może wygłaszać długie mowy). Poza tym przepełnione tak propagandą o ucisku "polskich panów", że aż zęby bolą. Jakość nagrania jakby byli kilkadziesiąt lat temu, aktorstwo mizerne, gesty teatralne przy zwykłych mowach. Poza tym głupota i błędy.

    0/10 dla obu filmów.
     
    Szowek i casanunda lubią to.
  12. tjord

    tjord Nowy

    [​IMG]
    Kto zasługuje na miano najlepszego reżysera anime? Legendarny Osamu Tezuka? Słynny Hayao Miyazaki? Coraz częściej doceniany Satoshi Kon? Moim skromnym zdaniem, całą ta trojkę w tyle zostawia w ostatnich latach Mamoru Hosoda, wypuszczając perłę za perłą. Po oryginalnym debiucie (Dziewczyna skacząca przez czas), wspanialej elegii na cześć rodziny (Summer Wars), i arcygenialnemu hymnowi ku czci macierzyństwa (Wilcze Dzieci, mój najulubieńszy film ever) tym razem Hosoda-san popełnił kolejne arcydzieło, tym razem - nietrudno się domyśleć - biorąc za motyw ojcostwo.
    Bakemono no Ko (Chłopiec i Bestia) ma w sobie wszystkie przymioty, jakimi charakteryzują się filmy Hosody - perfekcyjne tempo, znakomicie narysowane, "lubialne" postaci, umiejętnie połączone wiele wątków, które subtelnie łączą się podczas finału, wreszcie - płynną, przyjemna dla oka animację. Jeśli jednak miałbym wskazać cechę, jaka wyróżnia Hosodę od innych reżyserów, jest nią naturalna umiejętność oddziaływania na emocje widza. Choć w tym aspekcie Bakemono no Ko nie dorównuje może niedoścignionym Wilczym Dzieciom, nie da się ukryć, że kończyłem oglądanie tego filmu wzruszony i szczerze zżyty z postaciami - co ostatnio rzadko się udaje nawet dłuższym serialom.
    9/10 i polecam wszystkim zaznajomienie się z twórczością japońskiego reżysera - jeśli Miyazaki i Ghibli to mistrzowie animacji familijnej, to Hosoda i jego studio Chizu to bogowie kina młodzieżowego.
     
    sir Raleigh lubi to.
  13. de Mont Salvy

    de Mont Salvy Ten, o Którym mówią Księgi

    X-Men: Apocalypse

    [​IMG]

    W przypadku tego filmu oczekuje wystąpienia ministra kultury prof. Piotra Glińskiego w sprawie akcji dyfamacyjnej kierowanej przez wiadome siły umiejscowione w Hollywood a której to akcji ofiarą padła Najjaśniejsza Rzeczpospolita. Mamy więc tu wszystkie stereotypy o Polsce i Polakach: głupi Polaczkowie, przemysł ciężki, dużo lasów, kurpiowskie czy też łowickie wycinanki. Brakowało tylko przysłowiowej furmanki. Marnym pocieszeniem jest okoliczność pojawienia się "pierwszego polskiego mutanta".

    A tak na serio to zdolności wokalno-językowe Michaela Fassbendera są niestety mierne a polskie wątki, wbrew zamierzeniom twórców, wręcz komediowe. Ogólnie wadą serii jest oparcie wszystkiego na sporze między Magneto a Prof. X. Niestety ten pierwszy sprawia wrażenie nieustabilizowanego emocjonalnie, podatnego na manipulacje. A manipulatorem jest nowy wróg: En Sabah Nur. Niestety skojarzeń z Gwiezdnymi Wrotami nie dało się uniknąć a szkoda. Na usprawiedliwienie mogę tylko podać, że postać tego superłotra powstała na długo przed filmem Emmericha. W każdym razie Apocalypse wraz z Czterema Jeźdźcami chce podporządkować sobie świat a dzielni mutanci muszą go powstrzymać.

    Film jest średni aczkolwiek bardziej strawny niż X-men: Przeszłość, która nadejdzie. Mniej tu moralizatorstwa a i akcja bardziej poukładana. Pojawiają się bowiem stare wątki ale nowy widz nie musi się w nich orientować by zrozumieć o co chodzi. Przewija się wiele postaci (np. młoda Ororo w wersji punk - bardzo fajny wygląd i bliski komiksowemu oryginałowi w odróżnieniu od Psylocke, która nie jest tak ponętna jak powinna) ale większość z nich ma niewiele do gadania. W sumie tak jak to w komiksach bywało. Liczą się główni adwersarze. Niestety zgodzę się z tym, że Apocalypse jest mało przekonujący jako superłotr. Być może wynika to z tego, że jednak mało przypomina człowieka. Może w następnym filmie przeciwnikiem będzie Hellfire Club? Sebastian Shaw i White Queen to byłoby coś.

    Pod względem aktorskim film jest przeciętny - ani nie ma co się znęcać nad Jennifer Lawrence (Mystique) ani co ekscytować Sophie Turner (Jean Grey) jak to niektórzy czynią. Gorzej że efekty specjalne nie prezentują się najlepiej: sztampowa komputerowa robota. Coś co zachwycało w latach 90-tych teraz nudzi. A to dość istotny zarzut przy apokalipsie serwowanej przez En Sabah Nura.

    Ogólnie ocena to tylko 6/10. Mogło być lepiej.

    P.S.

    Wielu bawią popisy Quicksilvera a mnie bardziej przypadł do gustu trajler kolejnego filmu o X-Men w którym wspaniali mutanci zmierzą się z...

     
    moskal lubi to.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie