Frankijska Zguba

Temat na forum 'CK II - AARy' rozpoczęty przez vantikir, 4 Luty 2016.

  1. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Chyba po raz pierwszy widzę suomenusko jako religię zreformowaną przez AI. Nieźle, przydałyby się jakieś mapy z zasięgiem poszczególnych wierzeń.
     
  2. vantikir

    vantikir Ten, o Którym mówią Księgi

    ers - niestety, trochę się zagalopowałem z rozgrywką. Całościowy opis świata będzie za (licząc od dzisiejszego) dwa odcinki. Sytuacja najbliższych terenów w czasie opisywanym ostatnio wyglądała tak, że zdobyłem Gaskonię, zaś Akwitania straciła księstwa Poitou i Akwitanii na rzecz Kalifatu. Czyli zmiany kosmetyczne w moim rejonie.

    Co do konwersji... Szczerze mówiąc, niechętnie. Nie mam jeszcze wszystkich DLC do EU IV, moje osiągnięcia w tej grze są wybitnie średnie... Wolałbym skupić się na innych projektach, które mi chodzą po głowie - na przykład AARze z moda Gry o Tron do CK II. Albo Warhammera. Ale... Jeśli Czytelnicy wyrażą wolę kontynuacji, rozważę to.

    Zoor - też mnie to zdziwiło. Trochę poszperałem. Dynastia Laanemaa jest tutaj winna. Podzieliła się na dwie linie - mordwińską i ugro-bałtyjską. Ta pierwsza opanowała Litwę, ta druga Finlandię. Później doszło do połączenia obu pod jednym berłem (niejaki Meigo Niedźwiedź tego dokonał) i voila, reformacja. W ogóle, plemiona mordwińskie całkowicie wyparły plemiona ruskie. Na wschodzie rządzą mordwińskie Ruś i Perm. Mapę wrzucę razem z opisem świata.

    ODC XV – „Oswobodzenie Akwitanii”

    Jakub II

    [​IMG]

    Król Franków 1156 –1160
    Książę Bretanii 1156 – 1160

    [​IMG]

    Król Jakub – twardy żołnierz, człek dobrze zbudowany, ufny i uczciwy. Do tego również leniwy, chutliwy i odważny.

    [​IMG]

    Celem króla było oswobodzenie spod panowania Kalifa Akwitanii.​

    [​IMG]

    Wojna potoczyła się błyskawicznie. Nim armia Kalifa zdołała dotrzeć do Akwitanii, Frankowie zdołali zająć wszystkie twierdze i rozbić lokalne oddziały. Kalif szybko wysłał posłów do Paryża, oferując pokój.

    ROZSĄDNY KALIF

    Przeklęci niewierni!
    Moi przodkowie popełnili poważny błąd. Podbicie chrześcijańskich królestw należących do zwaśnionych braci, przyporządkowanie sobie emirów w Afryce, rywalizacja z Tulunidami, wojny z szyitami… To wszystko wydawało się dziecinną igraszką, wtedy, gdy byliśmy u szczytu potęgi. Wciąż żywa była pamięć o czynach mojego dziada i ojca, którzy odnosili wspaniałe zwycięstwa nad władcami Akwitanii…
    Ale nie potrafiliśmy docenić chrześcijan.
    I teraz płaciliśmy bardzo wygórowaną cenę. Nigdy nie powinniśmy przekraczać Pirenejów, a na pewno nie wtedy, kiedy nie byliśmy przygotowani. Byliśmy potężni, to prawda. Mogliśmy zgnieść każde z chrześcijańskich królestw na naszej północnej granicy. Jedno po drugim. Ale nie teraz, nie w momencie, w którym ja i moi bracia toczyliśmy walkę o władzę. Frankowie wybrali idealny moment na atak.
    Do głupców szczęście zawsze się uśmiecha.
    Potrzebowałem tylko chwili oddechu, tygodnia, może dwóch. Wierne mi oddziały zdołały rozbić buntowników Abbasa. Wielki Wezyr musiał jedynie zdobyć Tangier – po upadku tej twierdzy, będziemy gotowi stawić czoła Frankom. Jeśli Allah pozwoli – nie tylko obronię Koronę, ale również wyrzucę najeźdźców z ziemi zdobytej przez mego ojca…
    - Mój panie! – do mojej komnaty wkroczył sługa i skłonił się nisko – Posłaniec od Wielkiego Wezyra.
    Nie miałem ochoty do wdawania się w rozmowę ze sługą. Poruszyłem delikatnie dłonią, dając mu znak by wpuścił posłańca do komnaty.
    - Mój panie! – twarz przybyłego pokryta była zaschniętą krwią, on sam z trudem się skłonił – Mam złe wieści…
    Obróciłem się w jego stronę. Mężczyzna nie wyglądał najlepiej. Jego twarz wykrzywiona była w grymasie pełnym bólu. Krew nie pokrywała jedynie jego twarzy, zlepiła również jego włosy – zauważyłem ranę na skroni posłańca. Z trudem utrzymywał równowagę, zauważyłem również, iż zakrywał bok jedną z dłoni.
    - Siły Wielkiego Wezyra zostały rozbite, mój panie… - posłaniec z trudem cedził słowa – Pod Tangierem…
    Uniosłem dłoń, uciszając go.
    - Przyprowadźcie medyka! – rozkazałem krótko – Niech opatrzy posłańca.
    Spojrzałem na żołnierza, który przyniósł mi tę wiadomość.
    - Nie przepadam za takimi wieściami… - mruknąłem – Ale spełniłeś swój obowiązek, żołnierzu. Czeka cię nagroda.
    Tak musiałem teraz postępować. Nagradzać lojalność, zaskarbiać sobie wdzięczność, pokazać, że jestem hojniejszym władcą niż mój brat. Musiałem być ostrożny. Zdawałem sobie sprawę z tego, że prowadzenie wojny na dwa fronty się nie sprawdzi. Kiedy skupię się na Frankach, dam czas Abbasowi na wykorzystanie jego zwycięstwa, umocnienie swojej pozycji. Jeśli uderzę na Abbasa – stracę Poitiers.
    Musiałem wybierać – ziemia daleko na północy czy tron?
    Wybór był oczywisty.

    [​IMG]

    Młody książę Szampanii, Piotr Welf, zgromadził poparcie dla swej sprawy wśród książąt Królestwa. Król Jakub nie zgodził się na zwiększenie uprawnień rady. Rozpoczęła się wojna domowa.

    [​IMG]

    Król osobiście poprowadził swoich ludzi do boju – mimo przewagi liczebnej, buntownicy odnieśli porażkę.​

    [​IMG]

    Trwająca dwa lata wojna domowa zakończyła się zwycięstwem sił lojalnych względem Korony.​

    „Problemem króla Jakuba zawsze była opozycja – to ona w znacznej mierze sprowadziła na niego upadek. Kiedy król zdecydował, iż pragnie zmazać hańbę przegranej Krucjaty Akwitańskiej i zwyciężył w wojnie z Kalifem, zajmując część ziem utraconych przez królestwo Akwitanii, potężni książęta podnieśli głowy, zaniepokojeni wzrostem pozycji samego monarchy. Rozpoczęli oni naciski na króla – przypomnieli o ustępstwach, które ich przodkowie wymusili na królu Henryku. Pod wpływem ich działań, Jakub II podjął decyzję o nadaniu zdobycznych ziem swemu synowi, ponownie jednak spotkał się ze zdecydowanym sprzeciwem swej własnej rady - nadał więc zdobyte w wyniku wojny tereny jednemu ze swoich zaufanych ludzi i dowódców… Jednak i to nie wystarczyło ambitnym możnym. Tak, jak przed laty ich poprzednicy, zgromadzili się oni wokół księcia Szampanii, Piotra. Książęta otwarcie wystąpili przeciwko królowi, domagając się nadania im większych przywilejów. Król nie zaakceptował ich żądań i kraj pogrążył się w wojnie domowej. Zwolennicy króla, wspomagani przez opłaconych z monarszej kiesy najemników, pokonali wojska książąt w polu. Po odniesionym zwycięstwie, najemnicy rozpierzchli się poddomenach buntowników, łupiąc i paląc, pod pretekstem walki z tymi, którzy wystąpili przeciwko własnemu seniorowi. Konflikt trwał dwa lata – jego rezultaty były opłakane, zwłaszcza dla rejonu Szampanii: porażka całkowicie złamała potęgę frankijskich Welfów, do dziś historycy spierają się, jak wielkie straty odniósł niegdyś najbogatszy region królestwa…Co do samego prowodyra rebelii… Jakub pragnął stracić Piotra i tym samym skazać frankijską linię niegdyś dumnego rodu na wymarcie, jednak ponownie spotkał się ze sprzeciwem ze strony szlachty – nie tylko tych, którzy popierali księcia Szampanii, ale również lojalistów, a nawet własnego syna i następcy tronu, Juliana Jakub nie był gotowy na kolejną wojnę, postanowił zatem posłuchać rad swoich popleczników. Król zadowolił się zatem upokorzeniem przywódcy buntu i konfiskatą części jego majątku. Jak pokazała historia późniejsza – Jakub popełnił poważny błąd. Po zakończeniu wojny domowej, zwolennicy księcia Szampanii wciąż chowali urazę do władcy, spiskując przeciwko niemu. Jedna z takich intryg zakończyła się dla monarchy tragicznie – biskup Amadeusz, jeden z najbardziej zaufanych zauszników księcia Piotra, zawiązał spisek na życie znienawidzonego króla. I tak, w roku 1160, król Jakub został zamordowany…”

    „Bunty szlachty w królestwie frankijskim” pióra Maurycego van Henegeowen.

    [​IMG]

    Możni pokonani przez króla zawiązali wymierzony w jego osobę spisek. Król został zamordowany w 1160 roku.​

    [​IMG]

    Tron odziedziczył wnuk króla, Julian. W jego imieniu rządy sprawować miała rada regencyjna pod przewodnictwem jego dalekiego krewnego, Piotra.​

    Pierwszą żoną króla została hrabina Perigord, Agnieszka. Para doczekała się sześciorga potomstwa:
    - Agnieszki, która poślubiła wpływowego burgundzkiego hrabiego, Feliksa.
    - Henryka, który odziedziczył tytuł po matce. Został on zamordowany przez księżną Filomenę, zaś jego ziemię wcielono do księstwa Majorki.
    - Juliana Starszego, który zwrócił się ku karierze kościelnej i został biskupem Biasca.
    - Andrzeja, który poślubił księżną Sardynii.
    - Dolce, która poślubiła dalekiego krewnego, Jana.
    - Stefanii, która poślubiła hrabiego Parmy, Wawrzyńca.
    Po zamordowaniu jego małżonki przez księżną Filomenę, król poślubił córkę księżnej Holandii, Katarzynę. Para doczekała się dwójki dzieci:
    - Parnelli, która poślubiła dożę Benewentu imieniem Zachariasz.
    - Henryka, który pozostawał pod opieką regenta.
    Po śmierci Katarzyny, król poślubił Astę, księżniczkę duńską. Nie mieli dzieci.
     
    Piterdaw lubi to.
  3. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Król Julian... o matko...
     
    Piterdaw lubi to.
  4. ers

    ers Ten, o Którym mówią Księgi

    Powinien u.rzec wycinając śmiało ciało. Dancing Plague jest do tego najlepsza.
     
  5. vantikir

    vantikir Ten, o Którym mówią Księgi

    Nie miałem wpływu na to, jakie imiona otrzymały dzieci z pierwszego małżeństwa króla. Stąd Julian :p

    ODC XVI – „Kolejna regencja”

    Julian I Niewierny

    [​IMG]

    Król Franków 1160 –1223
    Książę Bretanii 1160 –1223

    [​IMG]

    Rada Regencyjna króla Juliana I.

    [​IMG]

    Wykorzystując słabość korony, książęta ponownie próbowali wpłynąć na regenta – tym razem, pragnęli wprowadzenia elekcyjności tronu. Regent sprzeciwił się ich żądaniom.

    PIOTR I

    Chroń mojego wnuka, Piotrze.
    To były ostatnie słowa, które zdołał wyszeptać umierający król. Na początku nie rozumiałem, dlaczego to właśnie mnie wybrał na regenta dla swojego wnuka. Nasz ród zrodził odważniejszych mężów, ludzi znacznie zdolniejszych, przenikliwszych ode mnie. Wśród wielu z naszych krewniaków byli tacy, którym bliższe były zawiłości dworskiej polityki, zagadnienia związane z zarządzaniem, dyplomacją… Byli wśród potomków Hasteina również znacznie możniejsi ode mnie, ludzie poważani, za którymi wielu podążało. A jednak, to ja dostąpiłem tego zaszczytu – daleki krewny, wywodzący się z linii, o której dawno zapomniano – czwarty syn czwartego syna.
    Dopiero wtedy, gdy zasiadłem przy jednym stole z księciem Gaskonii, zrozumiałem, dlaczego to mnie umierający król wybrał na regenta.
    Geirr był ucieleśnieniem tego, czym kiedyś byli nasi przodkowie. Mówił w języku frankijskim, ale nosił się niczym przybysz z Północy. Jego ród był jednym z niewielu, który zachowywał stare tradycje, mimo przyjęcia chrztu przez przodków. Niektóre rody szczyciły się tym – nadawały dzieciom nordyckie imiona, nosiły się niczym wikingowie, próbowały kultywować język, którym niegdyś posługiwali się towarzysze Hasteina. Ich… Odmienność – była dla nich powodem do dumy.
    Chociaż w moim odczuciu byli jedynie marnym cieniem swoich przodków.
    - Czemu zawdzięczam wizytę diuka Gaskonii? – zapytałem.
    - Jarla… - poprawił bez nacisku młodzieniec – Moi poddani zwą mnie jarlem.
    I chociaż w jego tonie nie było przygany, widziałem ją w jego oczach. Zdążył mnie już ocenić – jego spojrzenie zdawało się mówić jasno… „Jesteś Frankiem. Stałeś się jednym z tych, których nasi przodkowie pragnęli podbić”.
    - Czego ode mnie oczekuje jarl Gaskonii? – poprawiłem się, nie chcąc wdawać się w zbędne dysputy o tytulaturze.
    Delikatny uśmiech pojawił się na jego twarzy, kiedy tylko się poprawiłem. Ludzie tacy jak on, byli przewidywalni. Czasami zachowywali się jak dzieci – chcieli za wszelką cenę, by wszystko toczyło się po ich myśli.
    - Jesteś regentem… - zaczął młodzieniec – Nikt ci się nie sprzeciwi. Tylko twojego poparcia nam brakuje?
    - Nam? – przerwałem mu.
    - Popiera mnie większość książąt… - ciągnął Geirr, niezrażony tym, że mu przerwałem – Uważamy, że twój ród stał się słaby. Pragniemy wrócić do sukcesji z czasów Karolingów.
    - I prosicie mnie o wsparcie waszej sprawy? – ostatkiem sił powstrzymałem się od wybuchnięcia śmiechem – Krewnego króla?
    Spojrzenie młodego księcia stało się zimne.
    - Nie prosimy… - rzekł cicho – Żądamy. Jeśli się nie ugniesz…
    Tym razem to moje spojrzenie stało się zimne.
    - Grozisz regentowi? – wstałem, podchodząc do młodzieńca – Audiencja skończona.
    Geirr również wstał. Podszedł do mnie, bardzo blisko.
    - To oznacza wojnę, starcze… - wyszeptał.
    Obrócił się na pięcie i wyszedł z komnaty.
    To dlatego mnie wybrano na regenta. Wszystko, co osiągnąłem – zawdzięczałem mojemu rodowi. Król wiedział, że zrobię wszystko, by obronić młodego Juliana. Nie dam się łatwo przekupić, nie skusi mnie obietnica większej władzy. A nawet jeśli byłbym skłonny dać się zwieść słodkim obietnicom bogactwa i wpływu…
    Jedynym, czego pragnąłem po rozmowie z księciem Gaskonii, było starcie tego uśmieszku z jego północnej gęby.

    [​IMG]

    Siły buntowników ponownie odniosły porażkę.​

    [​IMG]

    Wojna domowa zakończyła się po trzech latach zwycięstwem sił wiernych królowi.​

    [​IMG]

    Korzystając ze słabości frankijskich sąsiadów, Kalif Mundir wypowiedział wojnę radzie regencyjnej, pragnąc odzyskać Gaskonię.​

    [​IMG]

    Pierwszy atak niewiernych został odparty.​

    [​IMG]

    Najeźdźcy zostali zepchnięci do defensywy.

    JULIAN I

    Działo się coś ważnego.
    Łatwo było dostrzec poruszenie wśród dworzan. Ludzi przemykających korytarzami, w wyraźnym pośpiechu. Członków rady, który nagle zjechali do Paryża, chociaż nie mieli obowiązku przebywać w stolicy bez wezwania ze strony regenta. Historie, które wymyślali o nagłej potrzebie, która zagnała ich do Paryża, nie były przekonywujące. Widziałem również większą ilość gwardzistów i żołnierzy w okolicy. I chociaż próbowali to przede mną ukryć…
    Coś się działo. Czułem to.
    Najlepszym na to dowodem były częste wizyty Piotra w lochu. Mówił, że jedynie sprawdza warunki, w jakich trzymani są pokonani buntownicy, ale było w tym coś więcej. Jeden z więziennych strażników poinformował mnie, że regent bardzo wiele czasu spędza w celi księcia Gaskonii, wypytując go o wiele spraw, związanych z jego ziemią. Byłem zmęczony tą maskaradą. To prawda, nie osiągnąłem jeszcze wieku męskiego i regent za mnie odpowiadał. Ale sposób, w jaki próbował ustrzec mnie od trudów rządzenia, irytował mnie.
    Miał przygotować mnie do objęcia tronu, a nie robić wszystko za mnie!
    Dlatego wyszedłem na dziedziniec. Miałem nadzieję skonfrontować go, wymusić na nim odsłonięcie kart – porzucenie tych tajemnic. Piotr rozmawiał z jednym jeźdźcem, prawdopodobnie posłańcem. Nikogo innego nie było w pobliżu. Poczekałem, aż mężczyźni skończą rozmowę, a gdy posłaniec dał koniowi ostrogę i odjechał, podszedłem do regenta.
    - Wyjaśnisz mi o co chodzi? – zacząłem, od razu przechodząc do rzeczy.
    Mężczyzna obrócił się ku mnie, wyraźnie zaskoczony.
    - Wasza Wysokość! – skłonił się – Co dokładnie masz na myśli, mój panie?
    Na jego twarzy znów pojawił się ten dobroduszny uśmiech. Pojawiał się zawsze, gdy regent nie chciał mnie mieszać do „spraw Korony” – jak to nazywał. Piotr umyślnie próbował odseparować mnie od intryg dworu… Chciał dla mnie jak najlepiej, ale to musiało się skończyć. Musiałem mu udowodnić, że potrafię być stanowczy.
    - To wszystko! – zatoczyłem koło lewą dłonią – Pośpiech. Zamieszanie. Członków rady. Twoje rozmowy z księciem Gaskonii. Wytłumacz się!
    Położyłem duży nacisk na ostatnie dwa słowa. Mężczyzna to wyczuł. Spojrzał na mnie, a potem westchnął ciężko.
    - Jesteś podobny do swego dziada… - rzucił po chwili – Za późno to zauważyłem.
    Przemilczałem tę uwagę. Skąd miałem to widzieć? Dziadek odszedł, gdy byłem mały. Jedyne, co mi po nim zostało, to mgliste wspomnienia. Czy był dobrym człowiekiem i sprawiedliwym królem? Nie wiedziałem tego. Ale w ustach Piotra, słowa, które wyrzekł brzmiały jak komplement.
    - Szykujemy się na wojnę… - powiedział w końcu regent – Kalif wyruszył na Gaskonię.
    W pierwszej chwili poczułem gniew. Ukrywanie przede mną czegoś takiego… Ale w następnej pozostała tylko determinacja – teraz mogłem się wykazać. Udowodnić, że traktowano mnie jak nieopierzonego młodzika niesłusznie.
    - Zwołaj spotkanie rady… - rozkazałem – Chcę wiedzieć wszystko.
    Chciał zaprotestować, ale moje jedno, stanowcze spojrzenie, ukróciło jego protesty. Spuścił wzrok i skinął głową, chociaż wiedziałem, że robi to niechętnie.
    Czas przypomnieć im wszystkim, kto jest ich królem.

    [​IMG]

    Wojna zakończyła się zwycięstwem Franków – ponieśli oni jednak duże straty. Ostrza Saracenów powaliły dwóch najbieglejszych dowódców młodego króla.​

    [​IMG]

    W 1170 roku król Julian osiąga pełnoletność – rada regencyjna przemienia się w radę królewską.​
     
    Zoor i Piterdaw lubią to.
  6. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    W imieniu króla zmieniła się litera, a kalif posyła wypowiedzenie wojny okcytańskiemu robakowi. W którą stronę poszła zmiana kultury Juliana?
     
    vantikir lubi to.
  7. vantikir

    vantikir Ten, o Którym mówią Księgi

    Słuszna uwaga. I dobre oko zarazem. Zmiany kulturowe zaczęły się przy synach króla Jakuba. Jego dwóch najstarszych synów - Henryk i Julian - wychowanych zostało w kulturze swej matki, a więc oksytańskiej. Młodszy - Andrzej - został Włochem. Dopiero najmłodszy - Henryk - wychowany został w Paryżu, na przykładnego Franka. Co się tyczy zaś króla Juliana, zaczynał z kulturą oksytańską, jak jego ojciec i stryj. W pierwszych latach panowania uległ jednak frankizacji.
     
  8. vantikir

    vantikir Ten, o Którym mówią Księgi

    ODC XVII – „Akwitańskie ambicje”

    Julian I Niewierny​

    [​IMG]

    Król Franków 1160 -1223
    Książę Bretanii 1160 – 1223

    [​IMG]

    Król Julian – charyzmatyczny negocjator, człowiek pobożny i odważny. Posiadacz świętej relikwii.

    [​IMG]

    Król spędzał wiele czasu z poszczególnymi członkami swego rodu – nade wszystko pragnął poczuć ciepło rodzinne, którego mu odmówiono.

    [​IMG]

    Król poślubił córkę chazarskiego chana. Jej szybkie zajście w ciążę wywołało jego podejrzenia…

    [​IMG]

    Podejrzenia zgasły, gdy królowa urodziła Juliana, następcę tronu.

    PIOTR II

    Mogłem odpocząć.
    Wykonałem swoje zadanie. Wypełniłem co do joty przyrzeczenie, którego złożenie wymógł na mnie umierający król. Opiekowałem się jego wnukiem, nie tylko chroniąc go od spisków i bagna dworskich intryg, ale również ucząc go stanowczości, pewności siebie i przyzwyczajając go do władzy, jaka wiąże się z jego pozycją. Byłem jego regentem, mentorem, guwernantem, przyjacielem. Młody Julian był dla mnie jak syn, którego nigdy nie miałem.
    Ale moja rola się skończyła. Zszedłem ze sceny.
    Po oddaniu władzy w ręce króla, wielu członków dawnej rady regencyjnej stało przy jego boku jako doradcy. Zajmowali stanowiska, które przed nimi piastowali również ich przodkowie. Rodziny de Braga, Karolingów, Nibelungów… Oni wszyscy od lat sprawowali władzę, od lat towarzyszyli królom z krwi Hasteina. Ja do nich nie pasowałem. Nie posiadałem bogactwa, władzy, moja pokrewieństwo względem władcy było dalekie. Po prawdzie, zostałem na dworze tylko, by przez jakiś czas obserwować poczynania Juliana.
    Chciałem odejść, gdy zauważę, że młodzieniec jest szczęśliwy. Wtedy moje przyrzeczenie zostanie ostatecznie wypełnione.
    I dziś był ten dzień.
    Narodził się następca tronu. Julian, któremu zawsze brakowało rodzinnego ciepła, sam stał się mężem i ojcem. Po tych wszystkich latach, w których nie mógł myśleć o własnym szczęściu, a jedynie kurczowo trzymać się władzy… Dobrze było znów zobaczyć uśmiech na jego twarzy… Gdy go zobaczyłem, wiedziałem, że mogę odejść. Król już mnie nie potrzebował.
    Musiałem mu to tylko uświadomić.
    - Piotrze! – młodzieniec uśmiechnął się i podszedł do mnie, gdy tylko wszedłem do komnaty tronowej – Dobrze cię widzieć!
    Nim zdążyłem odpowiedzieć na słowa króla, Julian uściskał mnie serdecznie. Wręcz emanował radością i optymizmem.
    - Chciałem po ciebie posłać od razu, ale… Sam wiesz! – wskazał dłonią na korytarz prowadzący do komnat królowej – Syn… Będę ojcem!
    Uśmiechnął się szeroko. Ale kiedy skierował spojrzenie ponownie na mnie, spoważniał.
    - To nie tylko syn, ale i następca tronu… - powiedział poważnie – Dlatego muszę myśleć o jego przyszłości.
    Spojrzałem na Juliana, nie kryjąc zaskoczenia. O co mu mogło chodzić? Młody królewicz dopiero się narodził…
    - Rok temu zginął król Burgundii… - Julian objął mnie ramieniem i ruszyliśmy korytarzem prowadzącego do królewskich komnat –Osierocił jedyną córkę.
    Skinąłem głową.
    - Jej regent zapraszał mnie wtedy na pogrzeb króla… - dodałem.
    - Dlatego… Chciałem cię o coś poprosić! – król zatrzymał się i spojrzał na mnie.
    Czego mógł ode mnie oczekiwać?
    - Tylko tobie ufam… - kontynuował Julian – I bywałeś w Burgundii…
    Nie przerywałem, cierpliwie czekając, aż król przejdzie do sedna.
    - Chcę byś przedstawił regentowi królowej ofertę… - kiedy wypowiedział te słowa, domyśliłem się, o co chce mnie poprosić – Zaręczyny Juliana Młodszego i królowej Zofii umocnią obie Korony.
    Więc taki plan chodził po królewskiej głowie. Burgundia i kraj Franków, połączone najsilniejszym z więzów…
    Chyba będę musiał nieco przełożyć dzień odejścia z królewskiej służby.

    [​IMG]

    Młodego następcę tronu zaręczono z Zofią, królową Burgundii.​

    [​IMG]

    Licząc na uzyskanie dla swego rodu Burgundii, król Julian wspomógł swą przyszłą synową w wojnie domowej.

    JULIAN II

    Buta. Arogancja. Pycha.
    Burgundzka delegacja wręcz emanowała nadmierną pewnością siebie i brakiem pokory. Wszystko wskazywało na to, że mam do czynienia z książątkami, którym nikt jeszcze nie pokazał, gdzie jest ich miejsce. Ich ubiór był ekstrawagancki, nosili się niczym bizantyjscy cesarze: najdroższe tkaniny, droga biżuteria, kunsztownie wykonane miecze. Starali się kroczyć pewnie, tak zadufani w sobie, że nie potrafili spostrzec, iż ich chód nie jest władczy, a bliżej mu do karykatur królów – żywcem wyjętych z oksytońskich sztuk. Gdy mi się kłaniali, robili to niechętnie i w sposób, który naruszał dworskie reguły – ich przywódca ledwie skinął głową, jakby ten akt szacunku był okazaniem wielkiej wspaniałomyślności.
    - Witaj, panie… - przemówił dziwnie egzaltowanie przywódca delegacji – Jestem Amadeusz, książę Prowansji. Moi towarzysze to hrabia Sieny oraz…
    Nie mogłem dłużej słuchać przemowy tego fircyka. Rzuciłem mu krótkie spojrzenie, jednak to go nie uciszyło. Stałem więc z tronu i wszedłem mu w słowo:
    - Wiem, dlaczego tu jesteście… - uciąłem jego przemowę – Przejdź do sedna.
    Wiedziałem, czego chcą burgundzcy możni. Wiedziałem, kim są stojący przede mną włodarze. Każdy z nich zasiadał w radzie regencyjnej królowej Zofii. Ościenne królestwo ostatnimi czasy pogrążone było w chaosie – znaczniejsi feudałowie podzielili się na dwa obozy. Pierwszy z nich stał murem za królową i tymi, którzy ją popierali. Drugi z kolei – złakniony władzy i nadań, popierał pretendentów do burgundzkiej korony.
    - Ja… - fircyk nieomal się zachłysnął i wydatnie poczerwieniał – Tak… Królowa Zofia żąda frankijskiego wsparcia. Na mocy zawartego sojuszu…
    Uśmiechnąłem się. Nie był to radosny uśmiech.
    - To tylko zaręczyny… - odruchowo potarłem brodę, udając zamyślonego – Nie mam obowiązku…
    Delegaci burgundzcy wymienili spojrzenia. Nie takiego obrotu sprawy się spodziewali. Książę Prowansji cofnął się o krok, by naradzić się z pozostałymi towarzyszami. Po chwili, znów wyszedł na czoło delegacji.
    - Zgodziliśmy się na zaręczyny… - przemówił fircyk, odzyskawszy rezon – Ze względu na pozycję kraju Franków. Jeśli jego król jest zbyt słaby by nam pomóc… Zawsze może dojść do ich zerwania.
    Mój uśmiech stał się szerszy.
    - Ależ oczywiście… - zgodziłem się z księciem – Jest tylko jeden problem.
    Obóz przeciwny radzie regencyjnej skupiał się wokół hrabiego Jana, kuzyna królowej. Wielu uważało, że jest lepszym kandydatem na króla niż młoda niewiasta, w której imieniu rządzą książęta, zwiększając jedynie swoje bogactwo i wpływy. Na szczęście, dla Burgundii istniała jeszcze jedna opcja…
    To ja nią byłem.
    - Jaki? – zapytał książę Prowansji.
    Czyżby nie zdawał sobie z tego sprawy? Burgundia była łakomym kąskiem. Roszczenia do jej ziem wysnuwał Kalif. Jej korony pragnął władca Akwitanii. Sytuację w kraju ościennym śledził również włoski monarcha, Gabriel. Jedynym, co powstrzymywało sąsiadów od rozerwania Burgundii na strzępy…
    Były zaręczyny królowej Zofii z księciem frankijskim.
    - Jeśli zerwiesz zaręczyny… - zacząłem – Zwolennicy Jana was obalą. A później kraj padnie łupem Włochów, Saracenów… I moim.
    Fircyk otworzył usta by coś powiedzieć, ale jeden z jego towarzyszy położył mu dłoń na ramieniu, powstrzymując go.
    - Po prawdzie… Nie potrzebuję burgundzkiej korony. Nie potrzebuję was… - książę Prowansji zbladł zauważalnie – Ale wy potrzebujecie mnie.
    Książę Prowansji znów się cofnął i zamienił kilka szybkich zdań ze swoimi towarzyszami.
    - Wasza Wysokość… - jego ton się zmienił, stał się służalczy – Prosimy… Błagamy o twoje wsparcie. Nie zostawiaj lojalnych sług w potrzebie!
    Właśnie o to mi chodziło. Czy to było dla nich takie trudne?
    Pragnąłem tylko odrobiny pokory.

    [​IMG]

    Dzięki wsparciu Franków, bunt możnych burgundzkich upadł, królowa Zofia zachowała tron.​

    [​IMG]

    W 1179 roku zakończono rozbudowę paryskiego szpitala. Była to jedna z najnowocześniejszych lecznic w Europie.​

    [​IMG]

    Korzystając z osłabienia Kalifatu po wojnie z Włochami, król uderzył na niewiernych by wydrzeć im Akwitanię.​

    [​IMG]

    Kalifat stracił ostatnie włości w Akwitanii w 1187 roku.

    PIOTR III

    Musiało istnieć jakieś wytłumaczenie.
    Nigdy wcześniej z czymś takim się nie spotkałem. Na początku myślałem, że to relikwia i doznałem objawienia, ale… Na tych kościach wyryto dziwne znaki, których nie potrafiłem rozpoznać. Nie była to łacina ani żaden z języków Zachodu, tego byłem pewien. Właściwie… Z podobnymi znakami spotkałem się tylko w jednym miejscu…
    I tylko tutaj – w książęcej bibliotece w Rennes – mogłem znaleźć odpowiedź na dręczące mnie pytania.
    - Sam regent! To dla mnie prawdziwy zaszczyt! – młody mnich, który opiekował się zgromadzonymi przez moich przodków woluminami, ucieszył się wyraźnie na mój widok – Czym mogę służyć?
    Nie wiedziałem, jak dokładnie mam odpowiedzieć na jego pytanie. Zgodnie z prawdą? Brzmiała na tyle absurdalnie by uznać mnie za wariata, ba, mógłbym zostać oskarżony o herezję. Oto przy moim pasie, w płóciennym woreczku, znajdowały się pogańskie runy. Pogańskie runy, które, gdy tylko się ich dotknęło, ukazywały obrazy. Czasem sam obraz był zbyt niewyraźny, ale dało się wyczuć emocje, towarzyszące przekazowi. To było… bardzo dziwne uczucie.
    - Pogańskie zwyczaje… - zacząłem niepewnie – Czy jakieś księgi je opisują?
    Mnich nie krył zaskoczenia. Przyglądał mi się przez chwilę, zaciekawiony. Po chwili odchrząknął i przemówił:
    - Zachowały się księgi biskupa Alana i kilku pogańskich kapłanów… - odruchowo rozejrzał się po pomieszczeniu, szukając wzrokiem odpowiednich woluminów – Zapiski biskupa opisują krwawe i bezbożne rytuały, jakie praktykowali wojowie jarla Hasteina…
    To był fałszywy trop. Kości nie wymagały ofiary, jedynie ukazywały niedaleką przyszłość, nie żądając nic w zamian.
    - Czy w zbiorach znajdują się traktaty o magii lub poszukiwaniu wiedzy? – zapytałem, nie wiedząc, jak lepiej ująć to, czego poszukiwałem.
    Mnich uniósł brew. Po wyrazie jego twarzy widziałem, że nie podoba mu się kierunek, w jakim zmierzała rozmowa. Przez chwilę bił się z myślami, w końcu jednak zdecydował się odpowiedzieć:
    - Wątek poszukiwania wiedzy podkreśla postać jednego z bogów, Odyna… - mnich potarł brodę, pokrytą kilkudniowym zarostem – Za wodę ze źródła mądrości, bóg oddał własne oko. Motyw ofiary jest częsty w wierzeniach pogan.
    Czy… Czy powinienem tego spróbować? To wydawało mi się absurdalne i szalone. Ale… Jeśli tego nie zrobię, pytanie, na które nie znajdę odpowiedzi, będzie mnie prześladować.
    - Dziękuję! – skinąłem odruchowo głową – Możesz odejść.
    Mnich również skinął głową i po chwili wyszedł z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Minąłem pulpity, na których ustawiono księgi, które przepisywali mnisi i podszedłem do niewielkiego stołu, stojącego w głębi pomieszczenia. Ująłem w dłonie woreczek i wysypałem kości na blat.
    - Ofiara… - szepnąłem do siebie.
    Sięgnąłem do pasa, kładąc dłoń na rękojeści miecza. Dobyłem go w jednym, szybkim ruchu. Bardzo powoli i ostrożnie, wciąż niezdecydowany, zbliżyłem ostrze do prawej dłoni. Wzdrygnąłem się, gdy poczułem chłód stali na skórze. Obróciłem dłoń i ustawiłem ją nad runami. Jeden ruch i klinga nacięła skórę. Chociaż wiele myśli kłębiło się w mojej głowie, obserwowałem w milczeniu, jak karmazynowa strużka wypływa z rany by chwilę później zmienić się w krople, padające na kości.
    - Co ja najlepszego robię? – mruknąłem pod nosem, sięgając po runy zranioną dłonią.
    Rycerze z czarnymi krzyżami na płaszczach. Wysoki mężczyzna, odziany w skóry, składający ofiarę pośród drzew. Kobieta, której ściągnięto z głowy koronę. Młodzieniec, którego trawiła choroba. Mężczyzna w kwiecie wieku, kulący się w kącie pogrążonej w mroku celi. Setki… Tysiące wojowników zmierzające na północ z pieśnią na ustach.
    Zagrożenie z południa.
    Wszystkie te obrazy, tak żywe, tak wyraźne, tak intensywne! Te uczucia, które każda z pojawiających się scen wywoływała. To było całkiem inne od tych zamglonych i niemal niewidocznych, trudnych do odczytania przebłysków.
    Teraz to wszystko zrozumiałem.

    [​IMG]

    Król Danii – Edward – nadał ziemie nowopowstałemu Zakonowi Krzyżackiemu. Tym sposobem chciał uchronić się od pogańskich najazdów.​
     
    Piterdaw lubi to.
  9. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Czyżby runy traciły swoją moc wraz z utratą wyznawców skandynawskich bogów? O ile pamiętam, poprzedni właściciele tych magicznych kamulców nie musieli uciekać się do tak drastycznych praktyk w celu wywołania jasnych wizji.
     
  10. vantikir

    vantikir Ten, o Którym mówią Księgi

    Racja, poprzednicy nie musieli uciekać się do takich metod. Na pytanie nie odpowiem tak szybko, bo to by zepsuło zabawę - ale wymienione zjawisko ma wpływ na runy. (nie jest jednak czynnikiem decydującym)

    [​IMG]

    Po śmierci swojego przyjaciela – Piotra, diuka Szampanii – król otoczył opieką jego syna, młodego księcia Fulko.

    JULIAN III

    Pan potrafi zabawnie spleść ludzkie losy.
    Oto ja – wnuk króla Jakuba, pogromcy książąt Szampanii – stałem teraz w centrum rodzinnej krypty Welfów, składając ostatni wyraz szacunku Piotrowi, temu odważnemu władyce, który ośmielił się w swej pysze wystąpić przeciwko swemu seniorowi, zasiadającemu w Paryżu. Nic nie mogło bardziej wyrazić mojego smutku niż otaczające mnie sarkofagi, w których pochowano najwaleczniejszych z frankijskich książąt: w swoich dniach, ci ludzie widzieli upadające imperia, dynastie tracące trony, zyskiwali potęgę kosztem innych, walczyli i umierali za to, co uważali za słuszne. Dziad Piotra zapoczątkował w Szampanii złoty wiek… Złoty wiek, który przekreślili jego syn i wnuk – strata przyjaciela bolała tym bardziej, że jego śmierć zakończyła złotą kartę w historii kraju Franków.
    Potęga Welfów była już tylko pieśnią przeszłości.
    W krypcie zostałem już tylko ja i Fulko – najstarszy syn zmarłego księcia Szampanii. Młodzieniec – bardzo podobny do ojca i posiadający wszelkie cechy, którymi odznaczali się Welfowie – klęczał przed sarkofagiem, w którym złożono jego ojca, oddając mu ostatni hołd. Czekałem w milczeniu, obserwując go. Piotr, na krótko przed śmiercią, miał do mnie pewną prośbę – chciał bym zaopiekował się jego synem, w imię przyjaźni, która nas łączyła. Chciałem spełnić ostatnią wolę zmarłego księcia, ale… Nie znałem jego syna. Nie wiedziałem, jak może zareagować na moje słowa, jak jest nastawiony do mojej osoby i mojego rodu – czy uniesie się dumą czy uszanuje ostatnie słowa swojego ojca?
    - Twój ojciec był mi drogim przyjacielem… - postanowiłem się odezwać, cichym szeptem – Jednym z niewielu.
    Młody książę położył lewą dłoń na sarkofagu i wstał. Nie obrócił się do mnie, wciąż wpatrując się w miejsce spoczynku ojca, ale wiedziałem, że mnie słuchał.
    - Twój ojciec poprosił mnie… - zacząłem, zastanawiając się, jak ująć tę prośbę w słowa – Bym się tobą zaopiekował.
    Młodzieniec obrócił się ku mnie. Wciąż milczał.
    - Wiedz zatem… - zakończyłem – Że książęta Szampanii mają przyjaźń Korony.
    Fulko ponownie spojrzał na sarkofag, a potem raz jeszcze na mnie.
    - Jeśli taka jest wola mego ojca… - zdjął dłoń z sarkofagu – A także mego seniora… Welfowie zapomną o dawnych urazach.
    Młodzieniec wyciągnął ku mnie dłoń, którą niemal od razu uścisnąłem. Tak oto Welfowie i potomkowie Hasteina osiągnęli porozumienie. Przynajmniej na jedno pokolenie zakończyliśmy rywalizację. To był kolejny sukces, który cieszył mnie niezmiernie…
    Szkoda, że potrzeba było śmierci, by osiągnąć porozumienie.

    [​IMG]

    Młodzieniec odniósł się życzliwie względem króla.

    [​IMG]

    W 1197 roku doszło do zerwania sojuszu frankijsko-burgundzkiego. Król nie przywiązał do tego wagi – w przyszłości, jego wnuk, Julian, zjednoczy obie Korony.

    [​IMG]

    W miesiąc później, Julian Starszy umiera na grypę. Następcą tronu zostaje oficjalnie wnuk króla.

    [​IMG]

    Król zdecydował o konieczności osłabienia akwitańskiego sąsiada. Powołując się na roszczenia hrabiego Lusigan, zaatakował sąsiednie królestwo.

    FULKO I

    Moje zadanie było proste.
    Główne siły miały związać armię akwitańską. To na barkach pozostałych dowódców i samego króla spoczywał los całej wojny. Nasze siły, stanowiące odwód, miały wspierać rycerzy króla Juliana – zabezpieczać flankę i zdobyć Narbonne. Miałem to za złe monarsze – trzymał mnie z dala od poważnej walki, próbując mnie chronić. Ale…
    Miałem teraz okazję udowodnić, że może mi ufać.
    Całe popołudnie spędziłem w swoim namiocie, wysłuchując cierpliwie raportów zwiadowców, a także uwag moich najwierniejszych doradców – wuja, Zygfryda Nibelunga oraz starego rycerza imieniem Michał, który służył jeszcze memu ojcu. Im dłużej wysłuchiwałem ich bezowocnego sporu, tym bardziej żałowałem, że król Julian nie zabrał mnie ze sobą. Stokroć bardziej wolałem mierzyć się z Akwitańczykami niż tonąć w bezowocnej kłótni na temat strategii, rozlokowania wojsk, kierunku ataku…
    - Dość tego! – podniesiony głos i uniesiona dłoń zdusiły kolejną, rodzącą się, kłótnię – Wuju… Wyruszamy na Narbonne. Przygotuj żołnierzy.
    Postawny mężczyzna skinął głową i opuścił namiot. Dwaj doradczy byli starsi i bardziej doświadczeni, ale to ja władałem Szampanią – i nawet, gdy mieli wątpliwości, moje decyzje były ich zdaniem niesłuszne, musieli postępować wedle mojego osądu. Tego wymagały od nich tak więzy krwi, jak i poddaństwa, którymi byli ze mną związani.
    Posłuszeństwo wobec seniora jest najważniejsze…
    - Mój panie… - w głos starego rycerza, który wciąż znajdował się w namiocie, wkradło się zmęczenie – Czy jesteś tego pewien?
    Z trudem powstrzymałem się od wymownego westchnięcia. Michałowi nie chodziło o taktykę czy rozkaz, który wydałem wujowi. Do tematu, który zamierzał teraz poruszyć, powracaliśmy za każdym razem, ilekroć tylko zostawaliśmy sami. Miałem dość uprzedzeń starego rycerza, które wynikały ze starych zatargów, o których nikt już nie pamiętał: rozumiałem jego wątpliwości i wiedziałem, że chce on jedynie mnie chronić, ale…
    Przeszłość powinniśmy zostawić księgom. Liczyło się to, co jest teraz.
    - Jestem tego pewien… - przytaknąłem po raz kolejny – Welfowie stali się przyjaciółmi Korony.
    - Ale twój ojciec… - próbował zaprotestować stary rycerz.
    - Mój ojciec sprzeciwiał się Jakubowi, nie Julianowi… - przerwałem mu szybko – Julian był jego przyjacielem. A mnie traktuje jak jednego z synów.
    Dlatego właśnie musiałem wypaść jak najlepiej. By odpłacić seniorowi za jego dobroć. By pokazać, że może mi ufać i, że jestem po jego stronie. W końcu…
    Posłuszeństwo wobec seniora jest najważniejsze.

    [​IMG]

    Zaledwie rok później hrabia Lusigan stał się diukiem Bourbon.​

    [​IMG]

    Zaangażowanie króla w Akwitanii wykorzystał Kalif, zgłaszając pretensje do hrabstwa Urgell. Król dostał się do niewoli, gdy jego wojska zostały pokonane przez najeźdźców.

    JULIAN IV

    Traktowano mnie dobrze.
    Na pewno lepiej niż się tego spodziewałem… Na początku wtrącono mnie do ciasnej ciemnicy, jednak wkrótce, po interwencji jednego z dygnitarzy – ulokowano mnie w przestronnej komnacie. Kiedy tylko tego chciałem, pojawiała się służba, gotowa na każde me skinienie. Właściwie jedynym faktem, który przypominał mi o tym, że jestem więźniem, była obecność strażników przy drzwiach komnaty. Ani słudzy ani żołnierze Kalifa nie odzywali się do mnie ani słowem, w ciszy wykonując swoje obowiązki. W miarę mijania czasu, coraz częściej zerkałem z niecierpliwością na drzwi, oczekując rozmowy z przedstawicielami Kalifa.
    - W końcu się spotykamy… - do pomieszczenia wszedł jeden z dworaków Kalifa, odziany w najdelikatniejsze jedwabie – Witaj w Toledo, sułtanie Franków.
    Mężczyzna mówił z ciężkim akcentem, jednak jego frankijski był zrozumiały. Przyjrzałem mu się uważnie – był wysoki, czarnowłosy i czarnooki, w kwiecie wieku. Nie mógł to być Kalif, ale jego odzienie i sposób, w jaki przemawiał, jasno dawał do zrozumienia, że jest ważną osobą wśród tych, którzy mnie pojmali.
    - Nazywam się Jakub, syn Abbasa… - przedstawił się mężczyzna, kłaniając się na sposób frankijski – To mnie powierzono szlachetne zadanie opieki nad tobą.
    Sposób, w jaki się wysławiał, był bardzo specyficzny. Egzaltowany i niezwykle metaforyczny – jego intonacja, eufemizmy, które wplatał i kwiecistość całego wywodu, tylko potęgowały takie wrażenie. Nie tego spodziewałem się po najeźdźcach z Południa, których większość Franków miała za barbarzyńskich innowierców.
    - Co mogę zrobić… - przeszedłem od razu do rzeczy – By odzyskać wolność?
    Delikatny grymas pojawił się na twarzy Jakuba, syna Abbasa. Jednak, tak szybko jak się pojawił, zniknął.
    - To zaszczyt gościć tak znamienitą personę… - mężczyzna położył specyficzny nacisk na słowo „gościć” – Zasmucają mnie wielce słowa szlachetnego sułtana…
    Czekałem cierpliwie, aż Jakub wypowie wszelkie słowa, które były w tej rozmowie absolutnie zbędne i przejdzie do rzeczy. Byłem przygotowany na kwiecistą przemowę, jednak – ku mojemu zaskoczeniu – dygnitarz Kalifa przeszedł do rzeczy bardzo szybko:
    - Ceną za wolności jest Urgell i waga sułtana w złocie… - przedstawił swoją cenę Jakub – Taka jest wola najświętszego Kalifa.
    Nie była to bardzo wygórowana cena. Złoto? Istniało przynajmniej kilka skutecznych sposobów, dzięki którym mogłem szybko napełnić skarbiec. Urgell? Małe hrabstwo, oddalone od głównych ziem Korony, otoczone przez innowierców. Jedyną osobą, która będzie za nim tęsknić, będzie jego władca. Bardziej od ceny, którą musiałem zapłacić, bolała gorzka porażka, którą odniosłem. Pokonany przez niewiernych – tych, których tak srogo gromił mój dziad…
    Ale dam im jeszcze nauczkę…
    Niech tylko odzyskam wolność!
     
  11. vantikir

    vantikir Ten, o Którym mówią Księgi

    [​IMG]

    Od czasu porażki, król kipiał żądzą zemsty. Dlatego stanął po stronie Akwitanii w konflikcie z Kalifatem.

    [​IMG]

    Po siedmiu latach ciężkich walk, najeźdźcy zostają odparci.

    JULIAN V

    Piotr nie był zachwycony.
    Nie mogłem go za to winić. Biorąc pod uwagę wydarzenia ubiegłych lat… Świta króla Franków, pojawiająca się na dziedzińcu jego ulubionej posiadłości – na pewno nie była to niespodzianka, której pragnął. Król Akwitanii zniósł nasz widok lepiej, niż myślałem. Kiedy tylko otrząsnął się z zaskoczenia, zaprosił mnie i moich dworzan na ucztę. Kilka chwil później zdarzyło się coś, czego żaden z nas się nie spodziewał – Frankowie zasiedli przy jednym stole z Akwitańczykami.
    Miałem tylko nadzieję, że Piotr nie postanowi nas otruć.
    - Co cię tu sprowadza, Julianie? – zapytał akwitański król, gdy służba napełniała nasze puchary winem.
    Piotr usadził nas naprzeciw siebie, jak dwóch równych sobie. On otoczony był przez swoich zbrojnych, dworaków, towarzyszyła mu także królowa i jego najstarszy syn i dziedzic. Ja zaś zasiadałem wśród moich dworzan, mając wiernego Fulka po prawicy. Mogłem przybyć na ziemie akwitańskie w towarzystwie najznamienitszych książąt frankijskich, zabrać ze sobą moją królową czy swego dziedzica, księcia Bretanii… Nie widziałem jednak takiej potrzeby. Miałem nadzieję ruszyć niedługo na wojnę, a w trakcie walki…
    To Fulka chciałem mieć przy sobie.
    - Troska o dobro prawdziwej wiary, Piotrze… - odpowiedziałem, sięgając po puchar – Doszły nas słuchy o najazdach Saracenów na twe ziemie.
    Grymas niezadowolenia wykwitł na twarzy mojego gospodarza.
    - Kiedyś Frankowie, teraz Saraceni… - przemówił, nie omieszkał również wspomnieć o naszych zaszłościach – Odeprzemy ich.
    - Równie skutecznie jak siły księcia Hugona? – zapytałem, wspominając nowego diuka Bourbon.
    Wcześniej był to tylko grymas niezadowolenia, jednak dzięki wspomnieniu o dawnym władcy Lusigan, twarz Piotra przybrała barwę królewskiej purpury.
    - Czy przybyłeś tu by mnie obrażać? – zapytał chłodno akwitański król.
    Udało się. Zdobyłem jego uwagę.
    - Właściwie… - zacząłem, przeciągając ten moment – Przybyłem tu by zaoferować wsparcie.
    Odwróciłem wzrok, nie patrząc na króla. Moje spojrzenie padło na jego dworzan – wiedziałem bowiem, że to ich reakcja powie mi, jak bardzo dały się we znaki Akwitanii saraceńskie najazdy. Piotr nie mógł dać po sobie poznać, że przegrywa – choćby dla swoich najbliższych, którzy zasiadali obok niego, musiał udawać spokojnego. Ale jego dworzanie… Nie musieli ukrywać swoich emocji.
    Ich twarze mieniły się niczym osobliwa mozaika, wyrażająca głównie radość i ulgę, ale też złość i urażoną dumę.
    - Obecny tutaj, książę Fulko… - mówiłem dalej, korzystając z chwili ciszy – Wyruszy na czele naszych wojsk. Będzie moim reprezentantem. O ile przyjmiesz moją pomoc.
    Król Akwitanii potarł brodę w zamyśleniu.
    - Czego oczekujesz w zamian? – zapytał podejrzliwie.
    Nie mogłem powstrzymać drapieżnego uśmiechu.
    - Chcę zemsty! – warknąłem przez zaciśnięte zęby – Chcę porażki Kalifa.
    Piotr milczał przez dłuższą chwilę, oceniając słowa, które padły i moje intencje. Spojrzał na swego pierworodnego, później wymienił kilka spojrzeń z siedzącymi obok dworakami, zaś na samym końcu obdarzył jednym również swoją królową.
    - Frankowie odpłacą tym za zagarnięcie mojej ziemi… - rzekł mocnym głosem Piotr Akwitański – Uczciwy układ!
    Świetnie! Wszystko szło po mojej myśli…

    [​IMG]

    Julian wykorzystał również bunt włoskich możnych by odebrać księciu Majorki hrabstwo należące do jego babki.

    [​IMG]

    Kektimus Prime XDDD (czyt. egipscy szyici, mający problemy z Bizantyjczykami, deklarują dżihad na Franków, bo czemu nie?)

    [​IMG]

    Smutnyvantikir.jpg​

    [​IMG]

    Do walnej bitwy doszło pod Pau.

    [​IMG]

    Bitwa pod Pau zakończyła się porażką, ale najęci przez króla najemnicy zdołali pokonać Kalifa w kolejnej z bitew.​

    [​IMG]

    Wojna z Kalifem została wygrana, (dzięki ci głupoto AI) został jeszcze nierozstrzygnięty dżihad szyitów.

    FULKO III

    Musieliśmy utrzymać zwarty szyk.
    Nie dlatego, że zależały od tego losy bitwy. Nie dlatego, że wróg miał przewagę. Nie dlatego, że taki dostaliśmy rozkaz. W dzisiejszej bitwie miałem zaszczyt prowadzić gwardię królewską do boju, a rycerze z królewskiej gwardii… Zawsze byli zwarci i gotowi, stanowili najbardziej bitnych i honorowych ze wszystkich Franków. Sam ich widok napełniać winien serca ich przeciwników strachem.
    Rycerze z królewskiej gwardii nigdy się nie cofali.
    Saraceni uderzyli szybko i strasznie. Pod ich naporem cofała się cała lewa flanka – ku rozpaczy i zaskoczeniu swego dowódcy, księcia Bourbon. Panował tam chaos, krew lała się strumieniami, nad całym polem królowała Śmierć. Właśnie dlatego tam nas posłano – by odwrócić los tego zwarcia, by pole zasłane zostało ciałami niewiernych. I tak się stało, ale przyszło nam zapłacić za to straszną cenę – ja sam straciłem w walce ulubionego wierzchowca, z mego ramienia wystawała saraceńska strzała.
    Ważniejszym było to, że zatrzymaliśmy natarcie sił Kalifa.
    - Do mnie, Gwardia! – krzyknąłem, próbując przebić się przez zgiełk.
    Nim moi rycerze zdołali zrównać się z dowódcą, mój okrzyk ściągnął na mnie uwagę przeciwników. Pierwszy z nich wpadł na mnie, tnąc od ucha. Odruchowo, polegając bardziej na instynkcie, uniosłem dłoń i klingi zwarły się ze szczękiem. Wojownik, z którym się ścierałem, nosił bogato zdobioną zbroję, jego twarz osłaniał hełm. Klinga, którą dzierżył, była zakrzywiona, zaś rękojeść broni inkrustowana drogimi kamieniami. Musiałem pojedynkować się z jednym z dowódców armii Kalifa.
    - Zginiesz, niewierny! – warknąłem.
    - To się jeszcze okaże, emirze… - odezwał się przeciwnik, a wtedy poznałem w nim Ahmeda, syna Abbasa.
    Saracen odskoczył, pozwalając naszym klingom się rozłączyć. Stając w odpowiedniej pozycji, czekałem na jego atak. Ten nastąpił szybciej niż się tego spodziewałem – Saracen zamarkował proste uderzenie od ucha, identyczne z poprzednim. Gdy miałem je zablokować, Ahmed przerzucił ciężar ciała na drugą nogę i zmienił kierunek uderzenia. W ostatniej chwili zdołałem uchylić się przed jego atakiem – klinga o włos minęła mój bok.
    - Dobry z ciebie szermierz, Ahmedzie… - pochwaliłem jego technikę – Żałuję, że spotykamy się na tym polu.
    Chociaż tego nie widziałem, mógłbym przysiąc, że mężczyzna uśmiecha się – z jego ust nie padły jednak żadne słowa. Krążyliśmy teraz, cierpliwie czekając na atak. To była chwila, w której mierzyły się nie nasze ramiona, ale cierpliwość i wola. Który pierwszy zaatakuje? Da się ponieść bojowej furii i popełni błąd? Wystarczyło jedno potknięcie, zbyt gwałtowny atak, spóźniony blok… Najmniejszy szczegół mógł przesądzić o zwycięzcy.
    - Niech się dzieje wola Allaha! – przemówił Abbas i skoczył, skracając dystans między nami.
    W następnej chwili, kilka rzeczy wydarzyło się niemal równocześnie. Przebijając się przez bitewny zgiełk i szereg Saracenów, dołączyli do mnie moi rycerze. Gdy tylko zablokowałem potężne uderzenie Ahmeda, dostrzegłem błysk sztyletu w jego drugiej dłoni. Wiedziałem, że nie zdążę zablokować drugiego uderzenia…
    Drugie uderzenie nigdy nie sięgnęło celu.
    Jeden z moich przybocznych odrąbał mojemu przeciwnikowi rękę na wysokości łokcia, zaś drugi wbił swoje ostrze w bok zaskoczonego Saracena. Patrzyłem jak jeden z najbardziej honorowych wojowników, jakiego dane mi było poznać, pada na kolana, zabity w niehonorowy sposób.
    - Nic ci nie jest, książę? – zapytał jeden z rycerzy, wyszarpując klingę z padającego ciała Ahmeda.
    Pokręciłem przecząco głową, niezdolny do wyrażenia swoich uczuć w słowach. Ahmed był Saracenem, ale to była moja walka i nie zasługiwał na taki jej wynik… To właśnie wtedy dowiedziałem się, że…
    W walce na śmierć i życie brak miejsca na honor.

    [​IMG]

    Dżihad szyicki zakończył się w roku 1222.​

    [​IMG]

    Król umiera rok później, zostawiając tron swojemu wnukowi, Julianowi.​

    Król poślubił córkę chazarskiego chana – Peksen. Para doczekała się ósemki potomków:
    - Juliana, wieloletniego dziedzica królestwa. Julian poślubił królową burgundzką, Zofię.
    -> Ich synem jest obecny król, Julian II. Utracił on koronę Burgundii, zachował jednak tytularny tytuł księcia Prowansji.
    - Piotra zwanego Świętym, biskupa Egmond.
    - Marii, która poślubiła króla Sasany. (Anglii)
    - Idy, która poślubiła Sogana Sprawiedliwego, króla Irlandii.
    - Katarzyny, która poślubiła jednego z chazarskich chanów.
    - Jakuba, który poślubił księżną Burgundii.
    - Jana, który poślubił księżną Sycylii.
    - Stefanii, przyobiecanej diukowi Moraw.
    Z kobietą z gminu imieniem Meluzyna, król doczekał się syna:
    - Juliana de Soissons, poważanego rycerza.

    Następny obiecany opis świata!
     
    Zoor lubi to.
  12. vantikir

    vantikir Ten, o Którym mówią Księgi

    OPIS ŚWIATA W ROKU 1223

    ALBION

    [​IMG]

    Minęło dwieście lat, ale na terenie Albionu niewiele się zmieniło. Wciąż silne było królestwo irlandzkie, którego koronę nosił na skroniach Sogan, zapamiętany przez kronikarzy jako Sprawiedliwy. Jego największym sukcesem było zdobycie hrabstw Warwick oraz Oksfordu. Na południu wciąż utrzymywały się wpływy duńskie – król Danii, Hjalmar II zwany Żabą – zdobył tron niedawno, dzięki poparciu albiońskich książąt, którym nie w smak była polityka poprzednich królów. Mawiało się, że to wyspiarscy książęta wybierali monarchę, mając wydatny wpływ na politykę w królestwie po odsunięciu od władzy potomków Sigurda Wężowego Oka, niejako maszcząc się za wszelkie upokorzenia i krzywdy, których doznali od dynastii Knythlingów. Z domenami Duńczyków sąsiadowało królestwo angielskie, opanowane przez ród Got – irlandzkich hrabiów, wygnanych niegdyś przez królów Szmaragdowej Wyspy. Dynastia ta osiągnęła wysoką pozycję – nawet mimo utraty Oksfordu i Warwicku, a także Lancaster i Lincoln, ich władza była na tyle ugruntowana, by jeszcze długo władać w środkowej części wyspy. Największe zmiany nastąpiły na północy – oto król Szkocji – Michał Lwie Serce – poślubił ostatnią władczynię lotaryńską z dynastii Welfów, Biankę Okrutną, łącząc obie korony. Unia obu królestw wydatnie poprawiła sytuację królów Szkocji, którzy coraz częściej patrzą na kraje południa… W najgorszym położeniu znajduje się jarl Nothumbrii – Gerda Odważna, potomkini żeglarza, który przed wiekami podbił ten skrawek ziemi, bronić się musiała tak przed Irlandczykami z południa jak i Szkotami z północy.

    FRANCJA ORAZ IBERIA

    [​IMG]
    Sytuacja we Francji oraz na półwyspie iberyjskim uległa znacznym zmianom. Wzmocniło się królestwo francuskie pod wodzą dynastii Hasteina: korzystając z utarczek pomiędzy sąsiednimi królestwami, a niewiernymi, udało się królom francuskim wyrwać z ich rąk znaczną część Akwitanii. Korzystając na chaosie sukcesyjnym, próbowali również oni uzyskać koronę burgundzką, ale ta ostatecznie dostała się w ręce Karolingów. Królestwo Akwitanii nie mogło poradzić sobie z najazdami niewiernych oraz zakusami sąsiadów, zaś jego królowie obserwowali, jak ich domena jest im wydzierana, kawałek po kawałku. Król Piotr zwany Okropnym nie ustawał jednak w wysiłkach by odzyskać dawne ziemie – poprosił on o zwołanie krucjaty, by wyrwać niewiernym ostatni skrawek akwitańskiej ziemi. Królestwo Burgundii również miewało się lepiej – śmierć królowej Zofii wprowadziła zamieszanie. Jej następcą powinien zostać Julian, jej syn i następca tronu francuskiego, jednak tron zagarnął awanturnik z dalekiej północy. Po jego śmierci, możni królestwa wybrali na jego następcę nie prawowitego króla, ale jednego spośród siebie, Gerarda Karolinga zwanego Sokolnikiem. Co się zaś tyczy Saracenów – za czasów Ismaila Błogosławionego koronowali się oni na Padyszachów całej Iberii. Obecnie, kalif Abbas zwany Oprawcą zmaga się z siłami krucjaty, która pustoszy jego ziemie.

    PÓŁNOCNA AFRYKA​

    [​IMG]
    Dwieście lat odcisnęło swe piętno również na północnej Afryce. Pogańskie królestwo Mali pod wodzą mansy Tiba III poniosło porażkę w wojnie z wojskami Kalifa i straciło na rzecz Saracenów cały obszar Ghany. Marrakesz i Fez wciąż pozostają w granicach państwa Saracenów. Wyraźna zmiana nastąpiła we wschodniej części Afryki – siły Kalifa z dynastii Abbasydów zdołały przywrócić do władzy dynastię Aghlabidów, oddając władzę Umarowi, który w zamian złożył hołd lenny Kalifowi. Ciekawostką są również zdobycze włoskie w Trypolitanii, oddzielające od siebie dwóch lenników Abbasydów – sułtanaty Afryki i Egiptu.

    BLISKI WSCHÓD I PERSJA

    [​IMG]
    Abbasydzi powoli odbudowują swoją dawną potęgę. Kalif Behrad II zdołał przyporządkować sobie szyickich Tulunidów oraz afrykańskich Aghlabidów. Jedynymi państwami, które stawiają mu opór są sułtanat Mahridiów, (w którym panuje jeden z najlepszych strategów w historii, sułtan Alim III) sułtanat Saffarydów, (pod wodzą szacha Siny II) a także władca Estafanu, Ali Okrutny. W niedawnym czasie inwazję potężnego Kalifatu odparło również Cesarstwo Bizantyjskie, jednak łupem ekspansywnego imperium padły Azerbejdżan i Kartli, dawne zdobycze bizantyjskie po śmierci gruzińskiego monarchy. Wspomniany wcześniej sułtanat Mahridów był niegdyś władztwem zasłużonego rodu Ghazewidów, jednak przez ich postępującą dekadencję, ród został odsunięty od władzy – rywalizowali o nią Alim I z obecnie panującej dynastii oraz Nizam zwany Sprawiedliwym. Spór rozstrzygnąć miał jakoby sułtan Egiptu, wspomagając tego pierwszego i tym samym rozpoczynając historię najbardziej wojowniczego rodu w historii islamu.

    DAWNE DOMENY KAROLIŃSKIE​

    [​IMG]

    Niektóre z królestw, które niegdyś mieniły się karolińskimi, powróciły do tej nazwy. W wyniku kryzysu sukcesyjnego, Karolingowie powrócili na tron burgundzki. Dalej panowali oni w królestwie niemieckim, które podupadało i traciło na znaczeniu (rządził tam Dytryk Gruby) oraz w rozkwitającym królestwie Bawarii, (na tronie zasiadał Arnulf V Rzeźnik) udało się również uzyskać potomkom Karola Wielkiego Fryzję, po śmierci Godfryda I Welfa na tamtejszy tron wyniesiono Karolinga, zaś jego potomek – Godfryd II Sprawiedliwy – zasiadał na tronie po dziś dzień. Jedynym królestwem, którego tronu nie zajmowali Karolingowie, było to najpotężniejsze, królestwo włoskie. Tam wciąż panowali królowie elekcyjni, poprzez 200 lat żaden z nich nie zdołał przekazać władzy swoim potomkom. Udało się to dopiero królom z dynastii di Agledo. Król Sebastian Mądry zdołał zapewnić następstwo tronu swemu synowi, Wiktorowi. Ten wsławił się, pokonując Duńczyków na północy i Wenecjan na południu i mówiło się, że jego syn – Leon – ma szansę na zostanie królem po śmierci ojca. Król włoski zdołał nawet rozszerzyć wpływy swego państwa na królestwa Przemyślidów na wschodzie – Polskę i Czechy, zbrojnie nie dopuszczając do ich połączenia pod berłem jednego króla. (obecnie władają nimi królowie Gerhard i Mojmir, dalecy kuzyni)

    SKANDYNAWIA I RUŚ

    [​IMG]
    Na półwyspie dominującą pozycję uzyskuje powoli królestwo Szwecji, którym rządzi obecnie król Haldon II z dynastii orkadiańskiej. Nie tylko zdołał on odeprzeć zakusy króla duńskiego – Hjalmara II Żaby – ale również pokonał w polu mordwińskie plemiona. Królestwo duńskie zmaga się z pasmem porażek – po śmierci Halvora Młota koronę uzyskał jeden z pretendentów, którego pozycja nie jest ugruntowana. Kryzys sukcesyjny wykorzystali Włosi i Szwedzi, pokonując Duńczyków i stopując ich ekspansję. Na wschodzie doszło do rozłamu monarchii dynastii Laaneema – zachowali oni władzę nad Finlandią, tracąc wiele z dawnych terytoriów. Na Rusi władzę zdobyła mordwińska dynastia Korhoen, znacznie rozszerzając swoją domenę, kosztem niestabilnych sąsiadów. Ziemie, które kiedyś należały do dynastii Laaneema, podzielili między siebie Krzyżacy, katoliccy Krywiczowie, (ci opanowali królestwo Litwy) a także stepowi watażkowie.

    BIZANCJUM I STEPY​

    [​IMG]
    Wiele zmian dotknęło również Cesarstwo Bizantyjskie – w wyniku buntu możnych i Gwardii Wareskiej, od władzy odsunięto dynastię macedońską, której ostatni przedstawiciel utracił ziemie gruzińskie. Na nowego cesarza wybrano Wawrzyńca, zwanego Lordem Adrianopolis, który bardzo szybko wykazał się jako władca – przyporządkowując sobie awarskie księstwa, a także gromiąc Chazarów. Obecnym cesarzem jest Andronik, syn Wawrzyńca, który odparł atak Saracenów, dzięki czemu został zapamiętany jako Młot. Gorzej przedstawia się sytuacja na stepach – do władzy doszedł jeden z chanów wyznających islam, co spotkało się z radykalną reakcją jego poddanych. Wielu z nich odrzuciło jego zwierzchność, co doprowadziło do rozpadu chazarskiego imperium – osamotnieni watażkowie padli szybko ofiarą Bizancjum, katolików czy pogan z północy.
     
    Piterdaw i Sidorf lubią to.
  13. vantikir

    vantikir Ten, o Którym mówią Księgi

    ODC XVIII – „Utrwalanie potęgi”

    Julian II Prawodawca

    [​IMG]

    Król Franków 1223 – 1256
    Król Burgundii 1203 – 1205
    Książę Bretanii 1223 – 1256
    Król Akwitanii 1232 – 1256

    [​IMG]

    Król Julian II – budowniczy fortun, krzyżowiec, poeta. Osoba niezwykle łatwowierna, a także arbitralna w swoich sądach.

    [​IMG]

    Na samym początku swego panowania, król podjął decyzję o wzięciu udziału w krucjacie.

    FULKO IV

    Miałem pewne obawy.
    Służyłem wiernie królowi Julianowi, ale jego syn… Nie było mi dane dobrze go poznać. Książę, od kilku dniu noszący koronę swego poprzednika i tytułujący się królem Franków, nie był zbyt często obecny na frankijskim dworze. Zawsze trzymał się na uboczu, najczęściej po prostu rezydując w księstwie bretońskim, nie biorąc zbyt często udziału w spotkaniach królewskiej rady. Często rozmawiałem o tym z królem – Julian jednak zawsze ucinał temat, uważając, że nie angażując swoich dzieci, chroni je przed swoimi przeciwnikami.
    - Król może cię teraz przyjąć, książę… - moje rozmyślania przerwał sługa w liberii królewskiego rodu, który wyszedł z sali tronowej – Proszę za mną.
    Pozwoliłem się poprowadzić drogą, którą niezliczone ilości razy dane mi było przemierzać samodzielnie. Wszechobecni słudzy, którzy pośredniczyli pomiędzy królem, a jego wasalami, byli niejako znakiem nowego monarchy – nie byłem w stanie jeszcze stwierdzić czy była to oznaka braku zaufania względem paryskiego dworu czy jedynie obyczaj bretoński. Zamierzałem to zignorować – byłem pewien, że Julian potrzebuje chwili by przyzwyczaić się do nowych obowiązków i odpowiedzialności, jaka się z nimi wiąże.
    - Fulko, książę Szampanii! – zapowiedział mnie sługa.
    Sługa skłonił się swojemu władcy i wyszedł z komnaty. Ja zaś, wolnym krokiem podszedłem do jego tronu i zgiąłem przed nim kolano, w ten sposób wyrażając mój szacunek względem seniora. Młody król zmieszał się wyraźnie na widok tak zaakcentowanego oddania – natychmiast wstał z tronu i podszedł do mnie.
    - Wstań, przyjacielu! – mówił cicho, acz w jego tonie dało się słyszeć stanowczą nutę – Chcę od ciebie rady, a nie oznaki oddania.
    Kiedy wstawałem, mogłem się dokładniej przyjrzeć młodemu monarsze. Od ostatniej chwili, w której go widziałem, nie zmienił się zanadto. Wciąż nosił się na sposób bretoński, jednak także bardzo skromnie – nie zdobił tradycyjnego stroju drogimi kamieniami, przy jego boku brak było kunsztownie wykonanej broni. Jedyną ozdobą, jaką nosił, była korona swoich przodków, która spoczywała na jego skroni. Od naszego ostatniego spotkania zmężniał i coraz bardziej zdawał się przypominać swego dziada – zwłaszcza przenikliwe spojrzenie jego ciemnych oczu przypominało mi dawnego seniora.
    - Rady, mój panie? – zapytałem, pragnąć by monarcha uchylił nieco rąbka tajemnicy.
    Julian nie marnował czasu, od razu przeszedł do rzeczy.
    - Zwrócił się do mnie sam Ojciec Święty… - król nawet na mnie nie patrzył, pogrążony we własnych myślach – Jego Świętobliwość planuje zwołanie krucjaty. Prosił o moją pomoc.
    Skinąłem głową.
    - Zbiorę rycerzy, mój królu! – odpowiedziałem usłużnie.
    Kiedy chciałem się odwrócić i odejść, młody monarcha złapał mnie za ramię, zatrzymując mnie.
    - Czy taką decyzją podjąłby mój dziad? – zapytał – Znałeś go lepiej ode mnie…
    Ach, więc to tego rodzaju rady potrzebował nowy monarcha. To dlatego to mnie, a nie innych wezwano do stolicy. Gdy tylko padły te słowa króla, rozwiały się moje wątpliwości i wszystko stało się jasne.
    - Poprzedni monarcha zawsze gromił Saracenów… - powiedziałem powoli i ostrożnie – Wykorzystałby każdą okazję by osłabić niewiernych.
    Młody monarcha dumał chwilę nad moimi słowami. W końcu, skinął głową.
    - Zbierz rycerzy, książę… - uśmiechnął się – A kiedy to uczynisz… Zostań w pałacu, porozmawiamy.
    To była moja szansa. Wiernie trwałem przy poprzednim królu i moja postawa się opłaciła – miałem okazję zyskać wpływ na jego następcę. A jeśli Julian będzie słabszy od swojego imiennika…
    To ode mnie będzie zależeć przyszłość Franków.

    [​IMG]

    Krucjata zakończyła się sukcesem. Krzyżowcy zdołali opanować również ziemie w okolicy Barcelony. Oddano je w zarząd króla Akwitanii.

    [​IMG]

    Zaangażowanie króla na południu próbowali wykorzystać jego wasale. Król nie zgodził się na ich żądania.

    [​IMG]

    Buntownicy zostali szybko pokonani, dzięki wsparciu hufca najemnego.

    [​IMG]

    Wojna domowa zakończyła się w roku 1226 zwycięstwem lojalistów.

    [​IMG]

    Chcąc umocnić swoją pozycję względem sąsiadów, król Julian zaatakował królestwo Akwitanii.

    MAURYCY I

    Stawałem przed obliczem króla pokonany.
    Monarcha przyjął mnie w swojej letniej rezydencji. Dwóch służących w liberiach z herbem naszego rodu poprowadziło mnie długim korytarzem, wskazało mi miejsce przy szerokim stole. Wkrótce podano wieczerzę i wino. Sam monarcha, iście królewskim zwyczajem, kazał na siebie czekać. Taki stan rzeczy mi odpowiadał – miałem jeszcze chwilę czasu by dokładnie przemyśleć to, co mu powiem. A dokładniej – jak przekazać mu wieści o moim niepowodzeniu w taki sposób, by w konsekwencji nie utracić stanowiska?
    - Przeklęci Akwitańczycy! – warknąłem pod nosem.
    Rozkazy monarchy były jasne. Zaoferować złoto i tytuły naszym akwitańskim krewniakom, przekonać ich do wsparcia naszych wojsk. Spędziłem kilka tygodni, goszcząc w Tuluzie i okolicznych zamkach. Oferowałem złoto i wielkie godności, nawet tytuł książęcy i królewską protekcję. Kiedy zawiodły przekupstwo i obietnica wpływów, posunąłem się nawet do gróźb. Żaden z nich nie zdecydował się na zmianę frontu – Julian, hrabia Tuluzy, daleki krewny króla, wyśmiał mnie otwarcie.
    Kiedy myślałem o władcy Tuluzy, fiasko mojej misji nie wydawało się takie złe – wiedziałem, że dzięki niemu, Jan zostanie zgnieciony pod butem potężnego monarchy.
    - Maurycy! Drogi krewniaku! – do komnaty wszedł król – Opowiadaj. Czy podróż do Akwitanii była owocna?
    Niemal natychmiast się podniosłem, chcąc oddać monarsze należny mu hołd, ale Julian machnął ręką, bagatelizując zbędne formalności. Uśmiechał się, tryskał energią, wydawało się, że nic nie będzie w stanie zepsuć jego humoru. Wlało to nieco nadziei w moje serce – wieści, które za chwilę ode mnie otrzyma, wystawią jego nastrój na ciężką próbę…
    - Żaden z nich nie chciał się ugiąć… - powiedziałem cicho – Nie pomogły dary ani groźby.
    Uśmiech spełzł z twarzy króla. Dotknął twarzy i potarł brodę, pogrążony w zamyśleniu. Trwał w tej pozie kilka chwil, w trakcie których nie śmiałem się odezwać. Miałem nadzieję, że monarcha spojrzy łaskawym okiem na moje starania, nawet mimo odniesionej porażki.
    - Więc przedkładają obcego króla nad krewniaka… - przemówił w końcu monarcha, w jego oczach błysnął gniew – To oznacza zdradę. Nie seniora, a własnej krwi, a więc zdradę stokroć gorszą.
    Nie przerywałem, potulnie słuchając jego przemowy. Zamierzałem wtrącić się tylko, gdy ciężar winy w królewskich oczach przejdzie z jego dalekich krewniaków na osobę krewniaka trochę bliższego, który teraz przed nim stał.
    - Poślij po księcia Szampanii, wielki kanclerzu! – rozkazał król władczym tonem – Niech poprowadzi rycerzy w moim imieniu.
    Skłoniłem się, bez słowa przychylając się do monarszej prośby. Ten rozkaz skierował moje myśli na nieco inny tor – Fulko, książę Szampanii… Jego pozycja na dworze wciąż była silna, nawet po śmierci starego władcy. Przez te wszystkie lata zaskarbił sobie przyjaźń wielu możnych, ale zyskał też grono wpływowych wrogów. Prędzej czy później trzeba będzie podjąć decyzję…
    Poprzeć księcia czy przyczynić się do jego upadku?

    [​IMG]

    Tuluza została wydarta królestwu Akwitanii w 1232 roku.​
     
    Piterdaw lubi to.
  14. Piterdaw

    Piterdaw Ten, o Którym mówią Księgi

    Widzę że już wkrótce sięgniesz po koronę Akwitanii. Powoli zaczynasz blobować. Jaki kierunek ekspansji będzie następny? Hiszpania, czy może Burgundia i dalej Włochy? Fajnie by było gdybyś próbował podporządkować sobie papiestwo. Taka mała niewola awiniońska :)
     
  15. vantikir

    vantikir Ten, o Którym mówią Księgi

    Piterdaw - owszem, w tym fragmencie odcinka, który za chwilę wrzucę. Z blobowaniem też tak sobie, Akwitanii kontroluję 50% de iure i znacznie mniej de facto. (do domeny króla Piotra należała jeszcze Barcelona na przykład) Jeśli chodzi o ekspansję - Burgundia wydaje się dobrą opcją, Hiszpania również. Nad tymi dwoma się zastanawiam. Włochy... Cóż. Zapraszam do lektury odcinka.

    [​IMG]

    W miesiąc po tym wydarzeniu, król dodał koronę akwitańską do listy swoich tytułów.

    FULKO V

    Ta uczta była nużąca…
    - Zdrowie nowego króla Akwitanii! – stary biskup wzniósł swój puchar i zmusił nas wszystkich do ponownego wzniesienia chóralnych wiwatów na rzecz monarchy.
    Do toastu przyłączyliśmy się wszyscy, chociaż ciągłe wiwaty, do których zmuszał nas stary kościelny hierarcha, stały się wymuszone i nużące. Chociaż – nie mogłem się mu dziwić. Lata temu, starego biskupa – imieniem Bernard – odsunięto od akwitańskiego dworu. Pozbawiono go jego pozycji, dóbr, wpływu na władcę: stracił wszystko to, co najbardziej się dla niego liczyło. Więc teraz, gdy przybyły obce wojska, siłą zmuszając hardą szlachtę Akwitanii do posłuszeństwa, pokonując w polu króla Piotra i zmuszając go do hańbiącej ucieczki, Bernard skorzystał z okazji, przynosząc najeźdźcy to, czego najbardziej pragnął – dawną koronę akwitańskich królów. Nikt nie wiedział, jak stary biskup wszedł w jej posiadanie i czy była ona prawdziwa, ważnym był sam akt: Julian przyjął koronę z rąk biskupa, dodając kolejny tytuł do swej tytulatury. Bernard był zdrajcą, ale przyniósł królowi to, czego monarcha potrzebował – i za to spotkała go nagroda.
    Dla mnie był bardziej podobny robakowi, którego powinno się zgnieść.
    Uosabiał sobą wszelkie cechy, których szczerze nienawidziłem. I mimo tego, że był osobą duchowną, w pełni zasłużył sobie na moją pogardę. Mimo piastowanego urzędu, posługi, którą powinien pełnić… Lata życia z dala od królewskiego dworu niewiele go nauczyły – nie wyzbył się chciwości, nie nauczył pokory, nie nabrał szacunku tak do innych ludzi jak i do Boga. Nie wiedział, czym są honor czy lojalność, gotów w każdej chwili zdradzić, po to tylko, by osiągnąć osobiste korzyści.
    To, że z jego dłoni król przyjął koronę, uważałem za karygodne.
    Przedstawiłem swoje wątpliwości królowi, jednak monarcha – przy całym szacunku, jaki żywił dla mojej rady i zaufaniu, które pokładał w moim osiądzie – zignorował moje uwagi. Wiedział, jakiego rodzaju człowiekiem jest stary Bernard, zdawał sobie sprawę również z tego, że musi utrzymać w ryzach wszystkich możnych, którzy zgięli przed nim kolano. Nie chciał słuchać ostrzeżeń, ani moich ani Maurycego, ufając, że będzie w stanie poradzić sobie z ambicją jednych i niechęcią drugich.
    A kim ja jestem by kwestionować zdanie króla?
    - Dobrze się bawisz, książę? – obróciłem głowę ku Maurycemu, królewskiemu kanclerzowi i dalekiemu krewniakowi króla.
    - Cieszy mnie zwycięstwo króla… - odpowiedziałem, spoglądając na mężczyznę – Martwi mnie to, co uczynią jego krewniacy i zwolennicy Piotra.
    Nie wszyscy możni Akwitanii popierali króla Juliana. Garnęli się do niego zdrajcy, oportuniści, ci, którzy popadli w niełaskę na dworze Piotra. Ale wciąż byli tacy, którzy gotowi byli poprzeć poprzedniego monarchę. Również dalecy krewniacy Juliana, wywodzący się z linii Jana, hrabiego Tuluzy, niechętnie spoglądali na frankijskiego krewnego, który przyniósł ich ziemiom jedynie ogień i miecz.
    - Przyjdzie jeszcze czas na rozprawę z malkontentami… - Maurycy machnął ręką – Na razie ucztujmy!
    Skinąłem głową, sięgając po złoty puchar, napełniony winem. Może wielki kanclerz miał rację i za bardzo się martwiłem?
    Staję się zgryźliwym starcem.

    [​IMG]

    W 1241 roku radosna wieść trafia na dwór w Paryżu – oto dalecy krewni króla, książęta Sardynii, stają się królami włoskimi.

    MAURYCY II

    Nareszcie dobre wieści!
    W ostatnich tygodniach, z polecenia króla Juliana, przebywałem na włoskim dworze. Monarcha – nauczony przykładem akwitańskim – chciał dotrzeć do swoich krewniaków i zawrzeć z nimi sojusz, nim ci zdecydują się wystąpić przeciw niemu. Niosąc jego posłannictwo odwiedziłem zamek w Piemoncie, daleką Sardynię, a nawet zależną od cesarza bizantyjskiego Sycylię – wszędzie tam panowali mniej lub bardziej dalecy krewni króla Franków. Ostatnim przystankiem na mej drodze była Siena…
    - Przybył królewski orszak! – poinformował mnie Wiktor, który sprawował stanowisko szambelana w Sienie.
    Znajdowaliśmy się teraz w majątku króla, który ten zyskał, nosząc jeszcze na skroniach koronę burgundzką. To tutaj udał się na wygnanie, gdy uzurpator pozbawił go należącego mu się z racji urodzenia statusu. Przez wiele lat występował jako hrabia Sieny, niezależny władca w swoim własnym imieniu. Dopiero później stał się księciem Bretanii i następcą frankijskiego tronu…
    - Jego Wysokość… - sługa, idący na przedzie pochodu, wymienił wszelkie tytuły przybyłego króla.
    Wstałem z miejsca, które dotąd zajmowałem i padłem na kolana. Do głównej komnaty zamku w Sienie wkroczył monarcha, otoczony mrowiem sług i dworzan. Cała ta chmara wkrótce oblazła ogromny stół, przy którym wcześniej zasiadałem, niczym szarańcza, pochłaniająca zbiory. Sam król podszedł do mnie, kładąc mi dłoń na ramieniu.
    - Wstań, kanclerzu! – przemówił łagodnie – Napij się ze mną wina.
    Król pozwolił mi zasiąść za stołem, po swojej prawicy. Słudzy wkrótce podali złote puchary.
    - Jak znajdujesz Sienę, kanclerzu? – zapytał król, podając mi jeden z kielichów.
    Uśmiechnąłem się.
    - Teraz rozumiem dlaczego Wasza Królewska Mość tak lubi tu przebywać! – odpowiedziałem.
    Król odpowiedział uśmiechem.
    - Przejdźmy do rzeczy, kanclerzu… - uśmiech zniknął z jego twarzy – Jak przebiegły twoje rozmowy?
    To była moja chwila. Moment, w którym chwalę się swoim sukcesem i zaskarbiam sobie wdzięczność władcy. Nie potężny książę Szampanii. Nie pozostali władycy z całego królestwa. Nawet nie zdradziecki biskup imieniem Bernard. Ale ja, Maurycy, wielki kanclerz korony frankijskiej!
    - W Piemoncie odbywa się właśnie wybór nowego króla… - zacząłem powoli – Złoto, obietnice, groźby. Moje działania przyniosły efekt.
    Król ruchem dłoni zachęcił mnie bym kontynuował.
    - Największe szanse na wybór ma hrabia Piemontu, Sieghard… - dokończyłem swoją myśl – Ten hrabia, który odniósł się do mnie z taką życzliwością, twój daleki krewniak, mój panie…
    Król uśmiechnął się. W bardzo oszczędny sposób wyrażał aprobatę, ale wiedziałem, że w końcu, po tych wszystkich latach…
    Zostanę doceniony.

    [​IMG]

    Król dokonał w 1242 roku ważnej zmiany w dziedziczeniu – odsunął od niego wszystkie kobiety, wprowadzając primogeniturę agnatyczną, uzupełniając zapisy Karty Bretońskiej. Wciąż miał nadzieję, że doczeka narodzin upragnionego syna.

    [​IMG]

    Rok później królowa rodzi męskiego potomka. Książę otrzymuje na chrzcie imię Jan, po dawnym królu z dynastii Karolingów.​
     
    Piterdaw lubi to.
  16. vantikir

    vantikir Ten, o Którym mówią Księgi

    [​IMG]

    Wraz z upływem lat, króla zaczęła fascynować natura śmierci i zagadnienia przedłużenia ziemskiego życia. Wezwał on swoją radę by ta debatowała nad różnymi tezami i praktykami dotyczącymi nieśmiertelności.

    FULKO VI

    Coś wisiało w powietrzu.
    W ostatnim czasie, członkowie królewskiej rady rzadko przebywali w Paryżu. Każdy z nas otrzymał określone zadania, które wypełnialiśmy – i tak, wielki kanclerz podróżował po europejskich dworach, szukając wsparcia dla ambicji naszego króla. Diuk Payen zajmował się szkoleniem żołnierzy i nadzorowaniem rozbudowy dóbr królewskich. Ja dbałem o spokój na granicy z Kalifatem – co i rusz rozbijając zbójeckie bandy, które przekradały się do Gaskonii… Król nie odrywał nas od wyznaczonych zadań, ufając naszemu osądowi, wierząc w nasze umiejętności. Wszystko zmieniło się w ostatnim miesiącu, gdy członkowie rady otrzymali identyczny list, opatrzony królewską pieczęcią – wiadomość, która zawierała jedno polecenie: by jak najszybciej udać się do stolicy.
    I tak oto, zasiadaliśmy w jednej z komnat paryskiej posiadłości monarchy, spoglądając na siebie nawzajem.
    Niecierpliwy wielki kanclerz, wciąż i wciąż bębniący palcami lewej dłoni w blat stołu, szukający spojrzeniem głównego dowódcy wojsk frankijskich, księcia Payena. Ten pogrążony był w rozmowie z biskupem Saint Denis. Zdawać by się mogło, że duchowny i najprzedniejszy rycerz królestwa różnić się będą od siebie i znajdą mało tematów do rozmowy – a jednak, Payenowi bliżej było pod względem charakteru do starego biskupa niż innych książąt. Obaj mężczyźni byli spokojni, toczyli rozmowę szeptem, nie chcąc przeszkadzać innym zebranym…
    Ktoś uporczywie się we mnie wpatrywał.
    Uniosłem głowę, spoglądając wprost w jasne niczym niebo oczy Piotra, księcia Akwitanii. Rola, jaką owemu możnemu wyznaczył monarcha, nie była dla nas jasna. Władyka nie wykonywał w imieniu króla żadnych obowiązków, nie służył mu także radą. Był jednak obecny na każdym zebraniu monarszych doradców, w milczeniu słuchając naszych propozycji i ustaleń. Wiele legend opowiadano na jego temat – plebs określał go szumnym mianem „Piotra Heretyka” – ze względu na wiarę, którą wyznawał. Mówiło się, że Julian trzyma księcia w Paryżu, bo woli mieć swego wroga blisko siebie, w stolicy.
    - Wybaczcie mi zwłokę! – porzuciłem rozważania, kierując spojrzenie ku Julianowi, który wkroczył do pomieszczenia i od razu zajął miejsce u szczytu stołu – Zatrzymały mnie ważne sprawy.
    Członkowie rady zdążyli jedynie pokiwać ze zrozumieniem głowami, jednak król nie pozwalał sobie w żaden sposób przerwać i kontynuował:
    - Teraz jednak… - król skinął na sługę, który stał w pewnym oddaleniu od nas wszystkich – Zajmiemy się sprawą większej wagi.
    Sługa podszedł do monarchy i wręczył mu… Mały, płócienny woreczek. Monarcha ujął go delikatnie i odprawił mężczyznę jednym, władczym gestem.
    - To, co wam powiem… - monarcha obdarzył krótkim spojrzeniem każdego z nas – Zachować macie w sekrecie.
    Po chwili zamaszystym ruchem wyrzucił zawartość worka na stół. Zebrani mężczyźni pochylili się, zaciekawieni. W milczeniu obserwowaliśmy wytaczające się z bezpiecznego schronienia tkaniny… Kości, ozdobione znakami, których nie zdołałem rozpoznać.
    - Nordyckie runy… - wyszeptał biskup Saint Denis, pochodzący z Gaskonii i wychowany w kulturze dawnych najeźdźców – Skąd…?
    Pytanie zawisło w powietrzu, żaden z zebranych mężczyzn go nie podjął. Król odchrząknął.
    - Widziałem własną śmierć… - oświadczył, nie odnosząc się do słów biskupa – Zebrałem was tutaj byście… Pomogli mi jej uniknąć.
    Mężczyźni spojrzeli po sobie. Niektórzy na twarzach mieli wypisane zdziwienie, w oku Maurycego widziałem nieładny błysk – ta szalona prośba była dla niego kolejnym krokiem, częścią planu, który zakładał owinięcie sobie króla wokół palca. Jedynie w niebieskich oczach księcia Akwitanii dostrzec mogłem odbicie myśli, która pojawiła się w mojej głowie.
    Stało się. Król oszalał.

    [​IMG]

    Król zwrócił się do swego krewnego, Maurycego, by ten użył swoich wpływów i koneksji by znaleźć tych, którzy również interesują się zagadnieniami dotyczącymi życia i śmierci.

    [​IMG]

    Maurycy zdołał zainteresować kilka osób swoimi poszukiwaniami, jednak potrzebował pieniędzy do ich kontynuowania – wielu uważało historię o studiach króla za wątpliwą.

    [​IMG]

    Nawet mimo otrzymania dodatkowych funduszy, daleki krewniak zawiódł króla i nie wykonał powierzonej mu misji.

    [​IMG]

    Król – przerażony wizją bliskiej śmierci – zdecydował o zaakceptowaniu nauk przybyłej z daleka, dziwnej dziewczynki.

    TAJEMNICZY MĘDRZEC

    Byli jak dzieci we mgle.
    Do tego, dzieci, które się boją. Zawsze śmieszył mnie ich strach, to, jak potrafili okłamywać nawet samych siebie. Ślepo wierzyli w to, że są lepsi od tych, którzy żyli przed nimi, że nie popełniają ich błędów, nie popadają w więzy, które ich pętały, nie posiadają ich słabości, nie poddają się ich namiętnością. A mimo wszystko, każdy z nich lgnął do pułapek codziennej przyziemności: strachu przed utratą, zżerającej serca ambicji czy dumy, osłabiającego kończyny lenistwa i otępiającego samozadowolenia… Zarzekając się, że czas na odkrywanie nowego, wciąż powtarzali stare schematy, trzymając się dawno wydeptanych ścieżek. Przez zamknięcie w nakładających się na siebie schematach, nie potrafili dostrzec prawdziwej Odpowiedzi: a tą była Wiedza.
    Król jej poszukiwał. Był stary i schorowany, powodował nim strach przed tym, co mi nie było znane. Mógł zapewnić memu wcieleniu komfort egzystencji, a w zamian… Jedynie okruchy Wiedzy? To brzmiało jak korzystny układ.
    Na drodze stał mi tylko książę krainy zwanej Szampanią.
    Wszyscy, którzy mnie otaczali, byli łatwi do owinięcia wokół palca. Byli dla mnie jak lutnia – wiedziałem, których strun dotknąć by wydobyć piękny dźwięk. Na przykład - Maurycy, ten, którego nazywali kanclerzem, był wrogo do mnie nastawiony, ale lekceważył wpływ, jaki mam na króla, uważał, że jest drogi monarsze, który traktował go jak jednego z pośród wielu sług. Wystarczyło sączyć mu do ucha odpowiednie słowa, a z zagrożenia stawał się jedynie delikatną przeszkodą. Ale Fulko… Książę Szampanii był niczym wierny chart – stary i na wpół ślepy, ale wciąż gotów podążać za swym panem i spełniać każde jego polecenie. Wiele przeżyłem żywotów, ale rzadko spotykałem się z tak wielką lojalnością.
    - Co tutaj robisz? – głos koronnego kanclerza brzmiał niemal karcąco.
    Obróciłem się ku niemu, zdejmując dłonie ze starego woluminu i wbiłem w niego swoje spojrzenie. Chociaż musiałem zadzierać głowę by w ogóle dostrzec jego twarz, mężczyzna szybko się speszył i odwrócił wzrok. Nie mogłem go za to winić – to wcielenie… Nie tylko było jeszcze nie w pełni rozwinięte, ale także…
    - A na co to wygląda? – odparłem zaczepnie, uśmiechając się.
    Taka odpowiedź z ust „dziwnej dziewczynki” – jak lubił mnie nazywać kanclerz, kiedy myślał, że go nie słyszę – sprawiła, że na jego twarzy wykwitł grymas pełen niesmaku. Maurycy nie posiadał dzieci, nie wiedział, jak się do nich odnosić. A to, które miał przed sobą, było tak niezwykłe, że nie był pewien, jak powinien je traktować. To było jego ograniczenie – dwa, przeciwstawne schematy, mędrca i dziecka, zazębiające się ze sobą, to było dla niego za dużo.
    - Król cię oczekuje… Pani! – kanclerz obrócił się na pięcie i odszedł, nie chcąc marnować więcej czasu na rozmowę z kimś mniej godnym.
    Uśmiechnąłem się, gdy walcząc z samym sobą, wypowiedział tytuł. Z satysfakcją obserwowałem, jak mężczyzna się oddala. Kanclerz był już zgubiony – omamiłem go, wystarczy tylko umiejętnie nim kierować. Podpuścić go do ataku na księcia Szampanii i obserwować, jak dwaj wpływowi dworacy niszczą się wzajemnie. Jaka to była zasada? Divide et impera? Stanowczo zbyt wiele lat upłynęło od mojego rzymskiego wcielenia…
    Dziwne, miałem wrażenie, że ktoś mnie obserwuje…

    [​IMG]

    Nauki nowej mistrzyni nie zawsze były łatwe – król podążył za swą naturą i wspomógł nędzarza, o którym opowiadała mu Kituka.​

    [​IMG]

    Nauki poganki z dalekich krain nie uratowały króla. Zmarł on w roku 1256, zostawiając – zgodnie z testamentem – tron swemu jedynemu synowi, który znany był jako Jan II.

    MAURYCY III

    Coś się tu nie zgadzało.
    Byłem przekonany, że moim przeciwnikiem w walce o wpływy był stary Fulko – to mi odpowiadało, znałem jego zalety i słabości, wiedziałem, w jaki sposób wpływa na króla, którzy z dworzan go popierają, kto nim gardzi, kto mu nie ufa, kto go nienawidzi. Wiedziałem, jak zastawić odpowiednią pułapkę, zaaranżować sytuację, która sprawi, że stary książę popadnie w niełaskę i wróci z podkulonym ogonem do Szampanii. Ale…
    Fulko był wytrawnym graczem. Dlaczego więc się nie bronił?
    Nie reagował na moje działania w żaden sposób, chociaż były mu znane. W każdej chwili mógł wykorzystać swój wpływ na starego monarchę, zasiać w nim wątpliwość, zapewniać o mojej nielojalności. W dworskiej rozgrywce byliśmy sobie równi – nasze starcie musiało być zatem gwałtowne i krwawe, nie mogliśmy okazać cienia litości względem siebie czy naszych popleczników, żaden z nas nie mógł pozwolić sobie na luksus czekania.
    Długo zastanawiałem się, dlaczego Fulko postanowił czekać.
    Ten fakt zaniepokoił mnie na tyle, by odłożyć w czasie wykonanie mojego planu. Powróciłem do zwyczajowych zajęć koronnego kanclerza, bacznie obserwując dworzan i świtę króla – a ci… Jakby zamarli, pogrążyli się w letargu. Zwyczajowe życie dworskie znacznie przycichło, jakby się uspokoiło. Coraz rzadziej można było dostrzec członków rodziny królewskiej – co wydawało się na początku zrozumiałe: swe starsze córki monarcha wydał za dalekich królów i książąt, nie przebywały już w Paryżu. Królowa czuwała nad swoimi córkami, doglądając ich wychowania, zaś księcia Bretanii oddano na wychowanie Payenowi, memu drogiemu przyjacielowi. Ale sam król…
    Mawiano, że choroba przykuła go do łoża, ale ja w to nie wierzyłem.
    To przerażające dziecko, które król trzymał przy sobie… Właściwie nikt nie wiedział, jak dokładnie dziewczynka pojawiła się na dworze. Bardzo szybko stała się ulubienicą króla i zawsze trwała u jego boku. Na początku nie zwracałem na nią uwagi – ot, ciekawostka, egzotyczny błazen u boku monarchy. Ale… Po naszym spotkaniu w bibliotece, przestałem ją lekceważyć. Było w niej coś… Mrocznego. Dziecko nie wypowiadało się w takim sposób, ta dziewczynka…
    Jej oczy przypominały oczy wiekowego mędrca, nie zaś dziecka, ciekawego świata.
    Właśnie dlatego kierowałem się teraz do królewskich komnat. Musiałem się upewnić, że moje obawy to tylko błahostki, przewidzenia, wyolbrzymione urojenia człowieka, którego owładnęła paranoja. Tego sygnału nie mogłem zignorować, nie po słowach króla, które padły na pamiętnym zebraniu królewskiej rady. Ale całym sercem pragnąłem tylko jednego – usłyszeć, że się mylę.
    Zapukałem do drzwi królewskiej sypialni, a gdy nie uzyskałem żadnej odpowiedzi, otworzyłem je.
    Obraz, który dostrzegłem, potwierdził moje obawy.
    Monarcha był odwrócony do mnie plecami, zasiadał na swoim ulubionym krześle. Jego głowa była zwieszona, wyglądał jak pogrążony w głębokim śnie. Dziewczynka stała obok niego, trzymając obie dłonie na skroniach starca. Nie dostrzegła mnie od razu, skupiona całkowicie na osobie monarchy – słyszałem, jak śpiewa cicho w nieznanym mi języku: słowa brzmiały jak modlitwa bądź klątwa.
    - Co tu się dzieje? – zapytałem, robiąc kilka kroków do przodu.
    Dziewczynka odruchowo obróciła się ku mnie, zabierając dłonie ze skroni króla.
    - Czy on…? – ostatnie słowo nie mogło mi przejść przez gardło.
    Dziewczynka skinęła głową i wbiła we mnie spojrzenie swoich przerażających oczu.
    - Nie przetrwał Prób… - odezwało się dziecko – Stary głupiec.
    Nie miałem pojęcia o czym mówi. Chciałem coś powiedzieć, ale dziewczynka delikatnie poruszyła dłonią i słowa uwięzły mi w gardle.
    - Nie doceniłem cię, przyznaję… - odezwała się ponownie, podchodząc do mnie – Przełamałeś schemat. Rzadko się to zdarza.
    Dziecko sięgnęło do jednej z kieszeni swej długiej szaty i wkrótce w jego dłoni pojawił się sztylet. Chciałem się poruszyć, ale jakaś tajemnicza siła sprawiła, że nie byłem w stanie. Obserwowałem jedynie, całkowicie bezsilny, jak ostrze szkieletu zbliża się do mojego brzucha.
    - Stałeś się zbyt niebezpieczny! – dziewczynka uśmiechnęła się upiornie – Gotowyś przeszkodzić mi w ucieczce. Żegnaj, kancl…
    Nagle, przez drzwi, którymi uprzednio wszedłem do komnaty, wpadł… Piotr de Pilmer, książę Akwitanii. Nim dziewczynka zdołała zareagować, mężczyzna uderzył ją urękawicznioną dłonią, pozbawiając piekielne dziecko świadomości. Tajemnicza siła, trzymająca mnie w swojej władzy, momentalnie znikła.
    - Jesteś cały? – zapytał książę Akwitanii, kładąc rękę na moim ramieniu, a gdy skinąłem głową, dodał – Miesiącami czekałem na okazję by dopaść tę wiedźmę…
    Heretyk na tropie wiedźmy, przemknęło mi przez myśl. Historia godna opiewania w wielu balladach. Miałem tylko nadzieję, że artyści nie będą skąpić mnie, a także możnemu z Akwitanii pochwał. W końcu zatrzymaliśmy zbrodniczą wiedźmę, która winna była królobójstwa, a także…
    Zapewniliśmy Paryżowi rozrywkę – przynajmniej jeden stos.

    Król poślubił księżniczkę burgundzką z rodu Karolingów, Julianę. Doczekali się oni pięciu córek:
    - Kloryndy, która pozostawała długo następczynią tronu. Poślubiła ona Svena Ulfssona, jednego z rycerzy swego ojca.
    - Micaeli, która poślubiła następcę duńskiego tronu, Edwarda Młota.
    - Julianny, która poślubiła księcia bawarskiego, Arnulfa.
    - Adeli, która postanowiła oddać się Bogu i zostać zakonnicą.
    - Marii, która poślubiła księcia Frankonii, Amalryka.
    Po śmierci swojej pierwszej żony, król poślubił księżniczkę bizantyjską, Teklę. Ta urodziła mu trójkę dzieci:
    - Adelajdę, którą zaręczono z Lwem Mądrym, władcą Litwy.
    - Annę, którą zaręczono z następcą tronu lotaryńskiego.
    - Jana, którego po śmierci ojca koronowano na Jana II.
     
    michelp i Piterdaw lubią to.
  17. vantikir

    vantikir Ten, o Którym mówią Księgi

    ODC XIX – „Regencja, regencja”

    Jan II Lwie Serce

    [​IMG]

    Król Franków 1256 – 1307
    Król Akwitanii 1256 – 1307
    Książę Bretanii 1246 – 1307

    [​IMG]

    Rada Regencyjna młodego króla, pod przewodnictwem Jana, hrabiego Charolais.

    [​IMG]

    W rok później, hrabiego odsunięto od władzy. Możni, nie mogąc wybrać jednego spośród siebie, zbudowali kruchy kompromis – regentem obrano Muhammada, szanowanego dworzanina, potomka dawnego emira Akwitanii. Był to pierwszy innowierca, który doszedł do tak znacznej pozycji w królestwie.​

    „Burzliwy okres rozwoju terytorialnego królestwa frankijskiego u schyłku wieku XII, który trwał również przez cały pierwszą połowę wieku następnego, był idealną pożywką zarówno dla wszelkiej maści beletrystyki, ale również i dla wielu prac naukowych, które wniosły wiele w rozwój frankijskiej historiografii. Wspomniane prace historyków nie skupiały się jedynie na zjawiskach związanych z nagłym zwiększeniem terytorium królestwa i związanymi z tym problemami, przed którymi stawała administracja monarsza. Duża ich część dotyczy także działań, które podejmowała rada królewska, a nawet poszczególnych jej członków i wpływu, który posiadali na kolejnych królów – nierzadko bowiem wpływ ten przekuwali na reformy udoskonalające sprawnie działający mechanizm administracyjny państwa frankijskiego. Jeden z takich wpływowych dworzan, Muhammad z rodu Jafarydów, a także decyzje, które podejmował jako regent króla Jana II, był w centrum ożywionego dyskursu wśród naukowych środowisk Rennes. I ja, wchodząc niejako z środowiskiem tym w polemikę, ustosunkuję się do osoby owej, wpływowej w drugiej połowie XII wieku, persony, nieco rozjaśniając Czytelnikowi okoliczności, które pozwoliły wyznawcy Allaha na osiągnięcie tak znacznej pozycji w państwie, którego największym wrogiem w tamtym okresie był Kalifat. Pierwszym pytaniem, które nasuwa się na myśl, a które często moi szacowni koledzy pomijają, jest: w jaki sposób potomek rodu Jafarydów znalazł się na frankijskim dworze? Wiązało się to ze wspomnianym wcześniej rozwojem terytorialnym królestwa frankijskiego – jego królowie podbili tereny Akwitanii, wcześniej pozostające w rękach Saracenów z południa. Tym samym, pod panowanie frankijskie dostało się wielu osadników andaluzyjskich, innego wszak wyznania i pochodzenia. Zdobyte ziemie bardzo szybko oddano lojalnym i zasłużonym poplecznikom urzędujących monarchów, jednak lennicy owi mieli bardzo dużo problemów tak z nawracaniem jak i asymilacją ludności podbitej. Wśród andaluzyjskich poddanych króla frankijskiego znaleźli się i tacy, który w jego osobie nie dopatrywali się najeźdźcy i okrutnika, a jedynie kolejnego pana, którego przychylność można zyskać – wśród nich znajdowali się potomkowie władców Bordeaux, a w czasie panowania frankijskiego wpływowi posiadacze ziemscy, Jafarydowie. Przodek regenta Muhammada, Abdul-Hazm, zdołał zdobyć szacunek innowierców i znaczne wpływy w królestwie, ale to dopiero jego synowie, Ayyub i Muhammad, zdołali przekuć ojcowiznę w wymierne korzyści, sięgając po najwyższe urzędy w państwie frankijskim…”

    Fragment felietonu „Regent-innowierca, czyli o historii Muhammada Jafaryda” pióra profesora Gerarda Savoux.

    [​IMG]

    Regent zdawał sobie sprawę z zagrożenia, jakie stanowił Kalifat. Wysłał więc emisariuszy, by zawiązali oni sojusz z pobliskim królestwem Lotaryngii.

    [​IMG]

    Obawy regenta okazały się słuszne. Nowy sojusznik wplątał królestwo w wojnę z szyickimi najeźdźcami.

    [​IMG]

    Kiedy wojska króla wybierały się na innowierców, część książąt wystąpiła przeciwko młodemu monarsze.

    [​IMG]

    Buntownicy zostali szybko pokonani przez wojska, które zawróciły spod lotaryńskiej granicy.

    [​IMG]

    W walkach z rebeliantami poległ regent Muhammad, zastąpiła go wdowa po poprzednim władcy. W roku 1262 oddała ona władzę swemu synowi.

    WDOWA

    Rządy nad Frankami były jego przeznaczeniem.
    Nikt nie mógł tego zmienić. Ani buntownicy w dalekiej Akwitanii ani Fulko i jego szampańscy rycerze – wszystkich, którzy ośmielili się zakwestionować prawa jedynego, królewskiego syna, czeka zasłużona, sprawiedliwa i okrutna, kara. Wszyscy oni byli głupcami – czyż nie widzieli znaków od samego Pana? Wszyscy powinni kłaniać się przed urodzonym w purpurze – w którego żyłach płynęła krew zdobywców z Północy i możnych cesarzy, pogromców niewiernych! Z tego związku, dwóch potężnych rodów, narodził się syn, którego nawet innowiercy bronili – strwożeni łaską, którą obdarzył go Pan.
    Jakże dumna byłam z niego tego dnia, gdy przyjął z rąk biskupów koronę. Żadne słowa nie mogły opisać mojej dumy.
    Ten naiwny głupiec, Fulko, myślał, że jest w stanie złamać naszego ducha, gdy jego psy oblegały Paryż! Jego pycha będzie jego zgubą, bowiem wyruszał na niego dowódca, który nie mógł zostać zwyciężony. Z okna swojej komnaty obserwowałam rycerzy, zebranych na dziedzińcu – postawni młodzieńcy, odziani w najprzedniejsze zbroje, otaczali swego króla, górującego nad każdym z nich. Ten uniósł głowę i mogłabym przysiąc, że spojrzał prosto na mnie, a na jego twarzy pojawił się uśmiech, który sprawiał, że tak bardzo przypominał swego ojca…
    - Moja pani! – służka weszła do mojej komnaty i pokłoniła się – Jego Królewska Mość pragnie się pożegnać. Czy zechcesz go przyjąć?
    Mój słodki książę! Zawsze był pełen pokory i skromności, mimo całego bogactwa, całej władzy, która go otaczała. Zawsze pamiętał o swojej biednej matce, przedkładając pożegnanie z nią ponad czekające go bitwy i kampanie…
    - Zechcę, możesz mu to przekazać… - odpowiedziałam, nawet się nie odwracając.
    Odpowiedzią była cisza – służka zapewne się skłoniła i oddaliła się, wykonać moje polecenie. Po chwili dostrzegłam ją na dziedzińcu, król zszedł zręcznie z siodła i pochylił się, by wysłuchać tego, co dziewczyna ma do powiedzenia. Wkrótce obrócił się do rycerzy, wydając im jakieś rozkazy i udał się do pałacu. Gdy do niego wkroczył, zniknął mi z oczu – wsłuchiwałam się zatem, by wśród ciszy, usłyszeć jego donośne kroki. Wkrótce stanął przed drzwiami komnaty.
    - Wejdź, mój synu! – zawołałam.
    Usłyszałam, jak otwiera drzwi i wchodzi do pomieszczenia, z chrzęstem zbroi.
    - Pani matko! – obróciłam się, stając ze swoim synem i królem twarzą w twarz.
    - Wasza Wysokość! – skłoniłam się lekko, oddając mu należny szacunek.
    Wyraźnie się zmieszał, więc podeszłam do niego i położyłam mu dłoń na policzku.
    - Jesteś teraz królem, Janie… - wyszeptałam – Nawet ja winna ci jestem szacunek.
    Wyprostował się i nakrył moją dłoń swoją, w żelaznej rękawicy.
    - Niedługo wyruszam naprzeciw zbuntowanym możnym… - wyszeptał – Boję się, matko.
    Mimo moich starań, wciąż wątpił, wątpił w swoją wielkość, w to, że jest mu przeznaczone osiągnięcie wielkich rzeczy… Nie mogłam go o to winić, zniechęcały go okoliczności, możni, z którymi musiał się spierać… Strach był naturalny, wszak dorastał karmiony przez Muhammada opowieściami o potyczkach z buntownikami.
    - Zwyciężysz… Jak twój dziad zwyciężył niewiernych! – uśmiechnęłam się – Idź, synu. Będę się za ciebie modlić.
    Jan skinął głową, uściskał mnie i wyszedł z komnaty. Obróciłam się ku oknu i obserwowałam jego rycerzy, a później i samego króla, gdy pojawił się pośród nich. Wojsko wyruszało na buntowników, dowodzone przez samego monarchę…
    A ja wierzyłam, że Jan odniesie pierwsze, wielkie zwycięstwo.
    Rolą matki było wierzyć.
     
    moskal i Piterdaw lubią to.
  18. vantikir

    vantikir Ten, o Którym mówią Księgi

    ODC XX – „Król o lwim sercu”

    [​IMG]

    Król Jan w całej okazałości – całkiem niezły dowódca, który potrafił zainspirować swoich rycerzy. Człowiek cyniczny, okrutny, chutliwy, do tego pogrążony w depresji paranoik. Wstępnie zaręczony z księżniczką szwedzką, Helgą.

    [​IMG]

    W pierwszych miesiącach samodzielnego panowania młodego króla, odszedł do Pana Maurycy, wieloletni kanclerz koronny.

    [​IMG]

    Bunt możnych obalił wkrótce dziada Hafrid, sam Ake udał się na wygnanie, pozbawiony wpływu i ziemi. Król frankijski zdecydował się zerwać zaręczyny ze Szwedką.

    JAN I

    Ciało koronnego kanclerza nie spoczęło w rodzinnej krypcie.
    Właściwie, nie musiałem uświetniać tej uroczystości swoją osobą. Mogłem nie podróżować do Normandii, małego majątku, który należał do Maurycego, zanim jeszcze ten zdołał uzyskać stanowisko w królewskiej radzie i zmuszony był udać się do Paryża, by efektywnie sprawować swoje obowiązki. Mogłem odmówić prośbie Elżbiety – wywodzącej się przecież z linii rodu, która straciła niemal znaczenie, której pokrewieństwo było dalekie od rodziny królewskiej, której przedstawiciele byli znani jako heretycy – ale po prawdzie, potrzebowałem chwili wytchnienia. Wojska buntowników były rozbite, ich przywódca dostał się do niewoli. Byłem zmęczony obozowaniem z żołnierzami, układaniem strategii, użeraniem się z dowódcami, z których każdy chętnie służył młodemu monarsze radą, przelewaniem krwi. Prośba Elżbiety była zatem idealną okazją ku temu, by nieco odpocząć. Normandzkie krajobrazy były piękne o tej potrze roku…
    A i sama Elżbieta, chociaż w żałobie, prezentowała się wspaniale.
    Daleka krewniaczka zdołała mi zaimponować. Wykazała się pewnością siebie, odwagą i determinacją, przybywając do obozu sił królewskich i – mimo protestów moich sług i dowódców – stając twarzą w twarz ze swoim monarchą. Jakże wtedy wyglądała – w jej dużych, niebieskich oczach lśnił ogień determinacji, kosmyki długich, czarnych włosów wydostały się spod nakrycia głowy i..… Poczułem nagle delikatny dotyk, ktoś nieśmiało zbliżył się do mnie. Obróciłem głowę, poirytowany śmiałością tej osoby, jednak irytacja natychmiast ustąpiła, gdy dostrzegłem twarz matki. Dawna księżniczka bizantyjska i wdowa po frankijskim królu, uśmiechała się smutno.
    - Maurycy dobrze służył twemu ojcu… - powiedziała, lustrując spojrzeniem cały szpaler żałobników, którzy ustawili się by oddać ostatni hołd zmarłemu – Cieszę się, że zdecydowałeś się tutaj przybyć.
    Nie podzieliłem się z nią prawdziwym powodem mojej wizyty w Normandii. Matka… Była nieco naiwna, postrzegała świat nie takim, jakim był w rzeczywistości, a raczej przez pryzmat swoich przekonań, wiary i oczekiwań względem niego. To sprawiało, że mimo swych wielu zalet, żyła w pewnym oderwaniu od rzeczywistości. Nie chciałem psuć złotej klatki, w której się zamykała, bowiem – tak, jak ona kochała bezgranicznie ojca, a później i mnie – ja również, zdając sobie sprawę ze wszystkich jej wad, nie mogłem nie darzyć jej miłością. Pozwalałem jej zatem wierzyć, że jej syn nie ma skazy, pilnując by nie dotarła do niej żadna z plotek.
    - Mam złe wieści… - powiedziała nagle – Król Ake został pozbawiony tronu i wygnany. Jego córka, księżniczka Hafrid, jest teraz tylko Hafrid…
    Ach, tak. Sprawa małżeństwa, które moja matka zaaranżowała, gdy byłem jeszcze chłopcem. Miałem poślubić jakąś księżniczkę z Północy, gdy tylko osiągniemy odpowiedni wiek. Dziewczynę, której nigdy nie widziałem, ale która – jak określiła to Tekla – zapewni mi koneksje, wsparcie potężnego teścia i będzie dobrą żoną. To był jeden z ciężarów, z którymi musiałem sobie poradzić, scheda, którą otrzymałem po moich regentach. Ta dziewczyna, jej problemy, problemy jej ojca – nie obchodziło mnie to wszystko. Już dawno ogłosiłbym zerwanie zaręczyn, ale musiałem być ostrożny – była to wszak decyzja matki, jej plan. Ale jeśli nawet ona dostrzegała jego wady, łatwiej będzie ją przekonać do mojej racji.
    - Jaki posag może mi zapewnić król bez ziemi? Ile mieczy w przypadku wojny? – zapytałem dla formalności – Co może mi zaoferować księżniczka na wygnaniu?
    Wdowa po poprzednim władcy milczała przez chwilę.
    - Nie powinniśmy zakłócać tej ceremonii takimi rozważaniami… - powiedziała w końcu – Czas złożyć nasze uszanowanie rodzinie zmarłego.
    Słowa na to nie wskazywały, ale widziałem odpowiedź w jej oczach: da mi się przekonać. Nie będzie to łatwe, spróbuje mnie odwieść od decyzji, którą dawno już podjąłem, ale w końcu postawię na swoim i zerwę zaręczyny. W końcu, matce zawsze chodziło przede wszystkim o dobro jej syna – a ile dobrego przynieść może poślubienie dziewczyny bez pozycji, o której prawa trzeba by walczyć na dalekiej Północy?
    Nawet Elżbieta byłaby lepszą partią od Hafrid! I jest tak blisko… Ciekawe czy…
    Nie, takie myśli nie przystały królowi. Nie na pogrzebie.

    [​IMG]

    Po kilku latach walk, buntownicy zostali ostatecznie pokonani, a ich przywódcy wtrąceni do królewskiego lochu. Jan obszedł się z nimi nader łagodnie – pozwolił im wykupić się z niewoli.

    [​IMG]

    Ku zaskoczeniu swych poddanych, król udał się na czele swych wojsk na pomoc lotaryńskiemu sojusznikowi.

    JAN II

    Większość z nich była szumowinami, ale nie spodziewałem się, że znajdę wśród nich tchórzy.
    Siedzieli teraz przede mną, dookoła wielkiego stołu. Zaledwie kilka dni temu, pomagali mi w zdobyciu tego zamku, nie dalej jak wczoraj, pili wino i zajadali się przednimi potrawami na uczcie, którą wyprawiono z okazji naszego zwycięstwa – tutaj, w zamku w Reims, ognisku rebelii, którą wymierzono w moje rządy. Ci sami ludzie, którzy w tamtych dniach chcieli oddać za mnie życie i oferowali mi lojalność aż do śmierci, teraz unikali mojego spojrzenia, pogrążeni w kolektywnym milczeniu.
    - Z nastaniem świtu wyruszymy do Lotaryngii… - powtórzyłem – Połączymy się z siłami naszego sojusznika.
    Widziałem spojrzenia, które wymienili między sobą. To była tylko kwestia czasu, aż któryś z nich spróbuje odwieść mnie od podjętej decyzji. Czekałem na to z niecierpliwością. Chciałem się przekonać, którzy z nich okażą się na tyle odważni, by zakwestionować królewską wolę, by wystąpić naprzeciw mnie. Może mieli mnie za młodego głupca, nie dbałem o to – mój ojciec był dla nich zbyt pobłażliwy. Pozwalał im gnuśnieć w ich posiadłościach, spiskować przeciwko sobie nawzajem i królowi: to sprawiło, że stali się zuchwali i pyszni. A ja… Musiałem naprawić jego błąd i ustawić ich do pionu. Przypomnieć im, kto w naszym gronie nosi koronę.
    - Wasza Królewska Mość… - tym, który przemawiał, był Michał, książę Orleanu – Czy warto angażować się w wojnę, która nas nie dotyczy?
    Uśmiechnąłem się szeroko. Konfrontacja, wreszcie! Przez chwilę gotów byłem myśleć, że nie będą próbowali sprzeciwić się mojej woli.
    - Czy nie jesteśmy sojusznikami? – zapytałem, nie patrząc na sędziwego księcia – Czy posłowie lotaryńscy nie prosili o naszą pomoc?
    Książę również na mnie nie patrzył. Jego oczy błądziły po siedzących najbliżej towarzyszach, to ich aprobaty szukał. Było na to za wcześnie – wszyscy milczeli, przysłuchując się naszej wymianie zdań. Większość z obecnych w pomieszczeniu była oportunistami: poprą tego, który zwycięży w dyskusji.
    - Oczywiście, mój panie… - starzec wyraźnie zaczął się denerwować – Ale moi rycerze są zmęczeni wojną. Ja również. Kolejna…
    Uniosłem dłoń we władczym geście, uciszając go.
    - Sprzeciwiasz się woli swego króla, książę? – przerwałem mu chłodno i zaraz dodałem – Czy nie jest to zdrada?
    Książę zbladł zauważalnie. Wielu siedzących obok niego możnych patrzyło na mnie z niedowierzaniem. I po raz pierwszy dostrzegłem w ich spojrzeniach to, czego poszukiwałem tam od dawna, czego chciałem: strach. Byłem przekonany, że spiskują za moimi plecami, byle tylko uzyskać jak najwięcej wpływów, bogactwa, przywilejów. Ten mały pokaz miał być dla nich czytelny – bądźcie lojalni lub żyjcie w strachu, niepewni własnego losu i jutra.
    - Z… Zdrada? – zająknął się książę Orleanu – Nie, mój panie. Zapewniam, że…
    - Co sądzisz, książęcy kuzynie? – zapytałem Jakuba, księcia Burgundii, oficjalnego następcę frankijskiego tronu, mego kuzyna – Czy to zdrada?
    Młody mężczyzna, który zasiadł na samym końcu stołu, daleko od mojego miejsca, uniósł głowę i spojrzał na mnie. Milczał przez chwilę, jakby zastanawiając się nad sensem pytanie, aż w końcu odpowiedział:
    - Uważam, że książę sam powinien dowieść swej lojalności… - przemówił spokojnie młodzieniec – Niech poprowadzi awangardę. To przecież wielki zaszczyt.
    Wśród zebranych przebrzmiał pomruk aprobaty. Skinąłem głową, przychylając się do propozycji kuzyna. Był młody, popularny wśród innych możnych, jego włości były bogate, a prywatny poczet liczny. Jeśli ktokolwiek byłby w stanie zagrozić mojej władzy, to właśnie on – Jakub, książę Burgundii.
    Musiałem na niego uważać.

    [​IMG]

    Wsparcie frankijskie odwróciło bieg całej wojny.

    [​IMG]

    W tym samym czasie, straszne wieści dotarły do Paryża z dalekiego Egiptu – oto Czarna Śmierć uderzyła ponownie, zbierając straszne żniwo w Kairze.

    [​IMG]

    Król długo szukał odpowiedniej dla siebie małżonki. Znalazł ją w osobie królowej burgundzkiej, z którą się zaręczył.​
     
    Piterdaw lubi to.
  19. vantikir

    vantikir Ten, o Którym mówią Księgi

    [​IMG]

    Epidemia Czarnej Śmierci w ojczyźnie, a także porażka odniesiona w walce z Frankami, zmusiły kalifa do uznania swej porażki.

    [​IMG]

    Król miał wielu wrogów i rywali. W trakcie pojedynku z jednym z nich, Jakubem, księciem Burgundii, stracił on rękę.

    JAN III

    Zapłaci mi za tę obrazę!
    Byłem gotowy. Odziany w najprzedniejszą zbroję, trzymający dłoń na rękojeści kunsztownie wykonanego miecza. Prezentujący się w sposób godny potężnego monarchy, którym byłem. Ale w mojej postawie nie chodziło tylko o stal, w którą mnie zakuto. Tę zapewnić może złoto, a dostęp do kruszcu zyskać może ktoś, kto nędzniejszego jest statusu od władcy Franków i Akwitańczyków, złączonego wiecznym węzłem z pierwszą z córek ziemi burgundzkiej. Byłem pewny swego, szedłem z uniesioną głową, prowadził mnie słuszny gniew.
    Jakub nie miał prawa tego zrobić. Nie mógł zabrać mi Elżbiety, nie w taki sposób.
    Wypadłem na dziedziniec – to w jego centrum wszystko miało się rozstrzygnąć. Dworzanie zgromadzili się tłumnie na placu, w milczeniu obserwując trzech mężczyzn, którzy krzątali się w jego centrum. Kiedy pojawiłem się w polu ich widzenia, pozdrowiono mnie wiwatami, oddano mi należny szacunek. W tamtej chwili nie interesowali mnie fałszywi pochlebcy – od razu ruszyłem w kierunku koronnego kanclerza, księcia Burgundii i marszałka: pragnąłem jak najszybciej zakończyć tę sprawę, zmiażdżyć Jakuba, udowodnić swoim poddanym, że ich król nie jest tchórzem i zawsze odpowiada na wyzwania. A poza tym… Potrzebowałem tego pojedynku. Musiałem znaleźć ujście dla gniewu i nienawiści, którymi zatruł moje serce mój książęcy kuzyn. Dopóki nasze ostrza się nie skrzyżują, nie będę od nich wolny.
    - Stój! – nim zdążyłem przejść do centrum dziedzińca, wpadła na mnie królowa-matka – Zatrzymaj się.
    Próbując mnie zatrzymać, położyła dłoń na płycie pancerza, która osłaniała moją pierś i naparła na mnie z całej siły, bym przystanął.
    - Przerwij to szaleństwo! – syknęła wściekle bizantyjska szlachcianka, gdy przystanąłem – Bratobójcza walka? Przez kilka gorzkich słów?
    Głupia kobieta! Niczego nie rozumiała. Od pewnego czasu była tylko niepotrzebnym ciężarem, próbowała narzucić mi swoją wolę w najgorszy z możliwych sposobów. Jej naiwność stała się cierniem w moim boku. Miałem dość narzekania, wybuchów gniewu i płaczu, licznych scen – odepchnąłem ją lewą ręką, brutalnie usuwając ją z mojej drogi.
    - Zejdź mi z drogi, matko! – syknąłem wściekle – Jestem twoim królem i wymagam twojego posłuchu.
    Tę ostatnią uwagę chciałem ująć w bardziej ostrych słowach, dobitnie ją podkreślić, jedynie szacunek, jaki żywiłem względem niej sprawił, że się powstrzymałem. Zaskoczona kobieta wpatrywała się we mnie bez słowa, nie wiedząc, jak powinna zareagować na taki wybuch syna. To zdarzenie było dla niej szokiem, w jej oczach widziałem nawet cień strachu – nigdy dotąd nie widziała mnie w takim stanie. Osiągnąłem swój cel – nie próbowała mnie ponownie zatrzymywać. Wkrótce stanąłem przed moim przeciwnikiem, gotów na wymierzenie mu kary.
    Byłem gotowy. Nastała godzina, w której Jakub, książę Burgundii, zazna gorzkiego smaku porażki.
    Za Elżbietę.

    [​IMG]

    Przeszło sześć lat przyszło królowi czekać na poślubienie małżonki – tym większa była radość Paryża, gdy doszło do tej unii.

    [​IMG]

    Zaledwie kilkunastu miesięcy potrzebowali młodzi małżonkowie by niezmiernie uradować dwory burgundzki i frankijski – narodził się w tym czasie ich dziedzic, Wilhelm.​

    [​IMG]

    Szczęśliwe, trwające około dziesięciu lat małżeństwo, zakończyła choroba i śmierć królowej. Na jej następcę szlachta burgundzka obrała pierworodnego syna królewskiej pary, Wilhelma.

    [​IMG]

    W ostatnich latach swego panowania, król zdecydował się zaatakować Kalifat, pragnąc złamać potęgę jedynego przeciwnika, który mógł mu zagrozić.

    [​IMG]

    Działania wojenne toczyły się ze zmiennym szczęściem, do czasu odniesienia przez króla zwycięstwa pod Saisaac.​

    „Synu,

    Osoba nasza sprawę sobie zdaje, że własne masz sprawunki i obowiązki, głowę Twoją, która wszakże koroną królewską obciążona, zaprzątające. Przez lata obserwowaliśmy Cię bacznie, gdy matkę swą, tak drogą sercu naszemu, zastępowałeś godnie, przewodząc ludowi wywodzącemu się od zamierzchłego plemienia Burgundów, serce nasze przepełniała duma, gdy o zwycięstwach i osiągnięciach Twych – licznych przecie – wieści słuchaliśmy. List ten okazją jest ostatnią, by dumę tę wyrazić i o miłości, którą osoba nasza do Ciebie zawsze żywiła, po raz kolejny zapewnić. Przez myśl pewnie Ci przeszło – dlaczegóż w ton taki, do którego nie nawykliśmy, popadamy? Powiadają, że człowiek sędziwy, kędy śmierć po niego przybyć zamiaruje, wyczuwa oddech jej na swoim karku i wie, kędy sprawy, które go trapią, dokończyć. I ja czuję teraz, że jest ona gdzieś blisko, tedy zamiaruję w liście owym, rad kilka Ci ostawić. Nie wątpi nasza osoba w Twe kompetencyje, te bowiem są liczne, sam żeś wiele lat władzę królewską nad ludem licznym sprawował – korony połączone Franków i Akwitańczyków jednak inszego wymagają na siebie sposobu – oto, nie tylko panów możnych musisz w karbach swej potęgi trzymać nieustannie, ale z wrogiem, który nie z ziemi własnej przybywa: tak, jak ja i przodkowie nasi przed Tobą, tak i Ty w imieniu krwi, co w żyłach Twoich płynie, zewrzeć się musisz w boju z Saracenem i klęskę mu zadać, bowiem nie zaznają spokoju poddani Twoi ani Ty sam, dopóki Kalifat na południu kwitnie, a potęga jego nie jest złamana. Tedy, oddając Ci całą potęgę, którą osoba nasza dla Ciebie, jako pierworodnego syna mego, zebrała, tak w złocie, rycerstwie, ludziach lojalnych, jak i sojuszach, które przez lata powstawały – a z nią, jedyne przykazanie Ci zostawiam: pokonaj innowierców z Południa, a zapamiętają Cię potomni jako tego, który wywalczył dla nich pokój. Nie było bowiem czasów spokojniejszych jak te, kędy ród nasz dopiero do potęgi dochodził, a na straży granic południowych stał król krainy zwanej Asturias, która szybko przez Saracenów została podbita, poprzez zaniedbanie władców inszych. Jeśli słowu naszemu nie ufasz i w zagrożenie z Południa wątpisz, pomnij na spaloną Prowansję, której miasta Kalif z ziemią zrównał w roku poprzednim...”

    Fragment listu Jana do jego syna, Wilhelma Okrutnego, który ten napisał na krótko przed śmiercią.

    [​IMG]

    Monarcha nie nacieszył się długo swoim triumfem. Zmarł w zaledwie miesiąc po odniesieniu wiktorii nad niewiernymi.​

    Pierwszą małżonką króla została władczyni Burgundii, Denise Wierna. Para doczekała się pięciorga dzieci:

    - Wilhelma, zwanego Wilhelmem III (I) Okrutnym, króla Franków, Akwitanii i Burgundii.
    - Marii, która poślubiła Jana, następcę tronu lotaryńskiego.
    - Anny, która poślubiła diuka śląskiego, Włodzimierza.
    - Odona, który ogłoszony został następcą tronu frankijskiego.
    - Adelajdy, która poślubiła Franciszka, króla bawarskiego.
    Po śmierci swojej pierwszej żony, król poślubił damę jej dworu i wnuczkę króla bawarskiego i królowej czeskiej, Marię d’Aulnay. Urodziła mu ona trójkę dzieci:
    - Henryka, przybocznego jego królewskiego brata i szambelana na dworze bretońskim.
    - Jana, któremu w swym testamencie ojciec obiecał Sienę.
    - Katarzynę, której rękę obiecano Edwardowi, diukowi Burgundii.
    Po śmierci Marii, król poślubił księżniczkę włoską ze swego rodu, Kloryndę. Para nie doczekała się dzieci.
     
  20. vantikir

    vantikir Ten, o Którym mówią Księgi

    ODC XXI – „Próby rekonkwisty”

    Wilhelm III (I) Okrutny

    [​IMG]

    Król Franków 1307 – 1321
    Król Akwitanii 1307 – 1321
    Książę Bretanii 1278 – 1286
    Król Burgundii 1260 – 1321

    [​IMG]
    Król Wilhelm III Okrutny – człowiek o ponadprzeciętnych zdolnościach administracyjnych, lubujący się jednak w torturach, do tego człek umiarkowany i pracowity. Podobnie jak ojciec, był okrutnym paranoikiem, do tego trudność sprawiała mu szczerość.

    [​IMG]

    Wojna rozpoczęta przez jego ojca, rozwijała się po myśli dowódców frankijskich.

    [​IMG]

    Korona Burgundii uwikłana była w wojnę na innym froncie – król Wilhelm sprzymierzył się z Wenecjanami przeciwko królowi włoskiemu.

    [​IMG]

    Połączone wojska burgundzko-frankijskie ruszyły na żołnierzy Kalifa – zostały jednak zaskoczone pod Gironą przez armię włoską, odnosząc hańbiącą porażkę. Wenecjanie ogłosili kapitulację w kilka dni po porażce ich największego sojusznika.​

    „Z błogosławieństwem biskupa Michała, z możnego wielce rodu La Carre się wywodzącego, człeka o ogromnej pobożności i sprawiedliwości, któren tylko rzeczy cnotliwe w długim swem żywocie popełnił, przez co wielce miły Panu Naszemu pozostawał, słowa te kreślę, by w pamięci potomnych tragiczne dzieje rodu wielkiego utrwalić. Niem jednak o nieszczęściach, które w dniach ostatnich spadły na jego zacnych potomków, mówić zacznę, szlachetny rodowód rodziny, która tylu mężów odważnych i niewiast cnotliwych przez lata wydała, wspomnieć się godzi. Pierwszym, który przyjął nazwisko La Carre był człowiek, zwany Piotrem, którego zapamiętano jako Bękarta, z związku zakazanego bowiem, księcia z rodu Welfów i niewiasty z linii Karola Wielkiego, pochodzący. Wielu czynów szlachetnych ów rycerz dokonał by zmazać piętno, które nie z jego winy przecie, spoczęło na nim, życie jego całe naznaczając. Służył tedy wiernie królowi frankijskiemu i na Saracenów po wielokroć się wyprawiał, wielu odsyłając do ich fałszywego boga. Przy tym, wszelkie łupy na świątynie przeznaczał i by braci zakonnych, u których boku wojenną zawieruchę znosił, wspomagać, samemu sobie luksusów odmawiając. I dostrzegł możność i pobożność jego sam król frankijski, którego przodek rodu możnego w bitwie, z rąk Saracenów wyrwał i życie ocalił. Nadał tedy herb dzielnemu Piotrowi, tarczę szeroką, która na dwa pola dzielone była – w lewym złotem wypełniona, w innem zaś błękitem. I za uratowanie życia szczodrze monarcha odwdzięczył się swemu wybawcy, nie tylko skazę pochodzenia zmazując, ale wywyższając go niepomiernie – stał się bowiem Piotr pierwszym diukiem Poitou z linii rodu La Carre. Wielu potomków po nim na ziemi wydartej Saracenom urzędowało – byli wśród nich i Jordan, książę potężny, który buntowników gromił w imię króla swego, a także syn jego, Szczepan, z niezwykłej znany pobożności, która przydomek Święty, wśród ludu prostego mu zapewniła, a z krwi jego również Agnieszka, przeorysza błogosławiona pochodziła. Dnia, w którym słowa te spisuję, dwóch znacznych synów opiekę nad Poiters sprawuje – biskup Michał, w którego pieczy również st. Denis się znajduje… A także książę wielkiej odwagi i sprawności, Fulko. Przymiotami tegoż ostatniego są sprawiedliwość i odwaga wielka, bowiem zdecydował się wystąpić przeciw tyranowi… (…) Wielkie cierpienie wyrządził on na ziemi burgundzkiej, poddanych swych ciemiężąc by wojny, które nieustannie za panowania jego trwały, mógł prowadzić. Kędy zwrócił się do niego książę Sabaudii, w obronie rycerzy i chłopów na ziemi swojej, o obniżenie daniny, osądzony został niczym zdrajca najpodlejszy i powieszony na dziedzińcu zamku w Lyonie. Co gorsza, monarcha ten okrutny, przeciw familii własnej, z bezbożnym dożą weneckim, imieniem Zachariasz, wszedł był w konszachty. I wielką karę Pan nasz zesłał na króla-tyrana i okrutnika, za krzywdy, które poddanym wyrządził, karząc go okrutnie. Oto, kędy tylko ducha wyzionął stary monarcha frankijski, co z Saracenami w imię Chrystusa, Pana naszego, wojował, wysłał sługi swe podłe król Wilhelm, by posłuch mężów frankijskich i akwitańskich groźbami i złotem zyskali. Nim wieści od sługusów jego do armii frankijskiej, która pod Gironą stała, dotrzeć zdołały, rycerze włoscy z polecenia suwerena swego, na Franków, co oblegali twierdzę saraceńską, uderzyli. Sroga to była klęska, dla ziemi frankijskiej wielce dotkliwa, wielu jej synów zacnych bowiem na polu girońskim się ostało, jako strawa dla kruków i wron wszelakich. I tak oto, konszachty króla okrutnego, święty wysiłek ojca jego obróciły wniwecz, za co będzie na wieki wieków potępiony król Wilhelm, któren Srogim przez wielu był zwany…”


    Fragment „Kroniki Akwitańskiej” pióra Karola de Lusigan.

    [​IMG]

    Bitwa pod Gironą złamała ducha walki frankijskiego rycerstwa, król wysłał emisariuszy do Kalifa, prosząc o pokój.

    [​IMG]

    Na dalekich ziemiach, które niegdyś podbili waleczni królowie Burgundii – na Morawach – wybuchł bunt czeskich posiadaczy ziemskich.​

    „Udał się tedy samotrzeć królewicz polski, Wojciech, z rodu Przemyślidów - któren do dóbr wuja swego, pana na Domazlicach, był się kierował – wpierw do zamku cieszyńskiego, by do peregrynacyji swojej należycie się przygotować. Tamoj dni trzy spędziliśmy, dając koniom naszym odpocząć, sam królewicz zasię na zamku księcia Włodzimierza, dux Silesiae się mieniącego, w uczcie wielkiej wziął udział. Kędy posłyszał mąż ten zacny o celu naszej podróży, sługom swoim przykazał by dano nam tego, co w niej będzie potrzebne. Księżna, z którą kilka słów mogłem zamienić, wielce światłą okazała się niewiastą – wiele historyi o krainach dalekich, z których lud jej pochodzi, przytoczyła nam przy uczcie. Posłyszeliśmy tedy legendy niby z sag północnych – o przodkach jej, którzy Franków mieczem ujarzmili, a później, światłem naszego Pana oświeceni, miejsce w Paryżu znaleźli, królując nad krainą, której przynieśli tyle nieszczęścia. (…) Przeszliśmy tedy przez ziemie włoskie, wkraczając do dziedziny królów bawarskich i wielkiego miasta, które kiedyś nazywano Pragą, w latach dawnych, kędy przodkowie nasi nim władali, w miejsce monarchów karolińskich. Tam też zastali nas posłowie króla Teodryka, którzy – od księcia śląskiego się wywiedziawszy, iże królewicz czeski przez bawarskie księstwa podróżować będzie – należycie zapragnął peregrynów z sąsiedniego królestwa przywitać. I ponownie wielkie uczty wydano by imię księcia Wojciecha uczcić, a i sam rex Bavariae był do nas dołączył, wieści radosne dla rodu swego nam przytaczając – jeślim zawiłości spraw politycznych i intryg nie przeinaczył przez mierność umysłu swego, oto wnuk Teodryka, któren światłym człekiem, acz wieku sędziwego, pozostawał, na władcę Greków został wybrany i z pomocą matki swej nad nimi władał. I tak, juści kolejne dni mitrężyliśmy, nie chcąc uczynić afrontu gospodarzowi, z jego dobrotliwości szczodrze korzystając. Królewicz, który pozostawał pod naszą opieką, dni spędzał na rozmowach z królem bawarskim i jego dworakami, a także na modlitwie gorliwej, młodzieniec to bowiem wielkiej pobożności, bogobojny i sprawiedliwy, który podąża ścieżkami Pana. Do nas, przybocznych i opiekunów jego, troski powszednie należały. Zaopatrzyliśmy się zawżdy w zapasy wszelakie, co trzy dziesiątki talarów nas kosztowało – nie było bowiem droższego miasta na południe od królestwa polskiego niż Praga, która zdawała się ustępować w tym względzie jedynie krainom Greków. Nie było u nas także możności, by gdzie indziej zyskać rzeczy nam potrzebne, miecz i ogień królowały bowiem na ziemiach Burgundów, oto powstali czescy panowie przeciw niegodziwości króla okrutnego…”

    „Dyariusz peregrynacyji królewicza Wojciecha, piórem perceptora jego opisany” autorstwa biskupa sądeckiego, Brzetysława.

    [​IMG]

    Na domiar złego, króla zmorzyła choroba.​
     
    Piterdaw i Artafrates lubią to.
  21. vantikir

    vantikir Ten, o Którym mówią Księgi

    [​IMG]

    Do dworu w Paryżu dotarły plotki o Joannie z Thouars, młodej kobiecie, która ponoć usłyszała głos samego Boga.

    JOANNA I

    Musieli mnie przepuścić.
    Dwóch strażników zablokowało mi drogę, krzyżując halabardy, które dzierżyli. Wysocy i postawni mężczyźni, którzy tworzyli straż przyboczną rodu panującego, patrzyli na mnie – w ich oczach dostrzec mogłam osobliwą mieszankę wyższości i pogardy. Ten po lewej, starszy, wykrzywił usta w grymasie niesmaku, jednak nie zniżył się do rozmowy z prostą kobietą: nawet taką, która nosiła zbroję i miała miecz przy boku. Jego towarzysz, widocznie bardziej życzliwy, rzucił tylko krótkie:
    - Proszę odejść! – jego słowa ułożyły się w wyuczoną i powtarzaną po wielokroć formułę.
    Musisz ich minąć. Od tego wszystko zależy.
    Takie były słowa Głosu. Jak dotąd – nie pomylił się. Wiedział o nieszczęściach, jakie spadną na ziemie Franków, wiedział o śmierci starego króla, o jego burgundzkim synu, o okrucieństwie wojen, które ten rozpęta w swoim imieniu. Przewidział porażkę pod Gironą, przewidział bunt morawskich możnych. Według niego, tylko ja mogłam zapobiec wszystkim nieszczęściom, które spadły na naszą ziemię. Tylko ja miałam w sobie tyle siły i oddania Panu, by przywrócić dziedzictwo Karola Wielkiego do dawnej potęgi. Czy dwójka strażników potrafiła zatrzymać posłańca, po którego stronie stał sam Bóg?
    - Mam ważne wieści! – odparłam stanowczo, patrząc w oczy starszemu z gwardzistów – Król musi o nich usłyszeć.
    Ten parsknął tylko, wyraźnie rozbawiony i spojrzał na swojego towarzysza. Ten jedynie wzruszył ramionami, nic nie mówiąc. Żaden z mężczyzn nie uniósł swej broni, wciąż zagradzali mi dalszą drogę.
    - Nawet nie wiesz… - odezwał się ten młodszy, widocznie bardziej rozmowny – Jak często słyszymy podobne brednie, dziewko.
    Ich upór zaczynał mnie irytować. Mieli podstawy by w nim trwać, to prawda. Ale oni nie słyszeli Głosu, nie widzieli światła, nie czuli dobra, które od niego płynęło. Gdyby tylko spróbowali zrozumieć, natychmiast pozwolili by mi wejść do zamku i porozmawiać z monarchą. Żadne moje słowa nie mogły otworzyć ich oczu, skupiali się bowiem na tym, co ziemskie. Jak mogłam ich oświecić, kiedy nie potrafili otworzyć swoich serc? Panie, błagam, daj mi siłę lub chociaż jakiś znak…
    - Co tu się dzieje? – spokojny i głęboki męski głos sprawił, że odruchowo się obróciłam.
    Przemawiającym był postawny mężczyzna. Zapewne jeden z możnych, jego strój był wykonany z drogiej tkaniny, nie nosił się jak mężowie mało znaczącego statusu, jego ubiór zapewne był zgodnym z modą, panującą na paryskim dworze. W dalej kolejności zwróciłam uwagę na jego długie, ciemne włosy i podobnie kędzierzawą, splątaną brodę. Sam przemawiający obrzucił mnie spojrzeniem swoich ciemnych oczu i na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
    - Książę! – zawołał jeden ze strażników, natychmiast się prostując i kłaniając mężczyźnie.
    Drugi szybko podążył w jego ślady. Biorąc z nich przykład, dygnęłam niezdarnie, nie chcąc uchybić ważnemu diukowi. Ten stracił zainteresowanie moją osobą, przyglądając się gwardzistom w milczeniu, wciąż oczekując wyjaśnień.
    - Książę Bretanii zadał ci pytanie, gwardzisto! – upomniał łagodnie starszego ze strażników.
    Dopiero, kiedy przebrzmiały te słowa, zorientowałam się, iż stał przede mną nie kro inny, jak sam Odo, książę Bretanii i następca tronu. To wyjaśniało nerwową reakcję strażników…
    - Ta dziewka chce się dostać do środka, mój panie… - powiedział szybko starszy gwardzista – Mówi, że ma ważne wieści. Nie chcieliśmy…
    Odo uniósł dłoń, przerywając mu w pół słowa. Wystarczył jeden, władczy gest – od księcia biły wręcz pewność siebie, siła i charyzma.
    - Ta dama uda się ze mną… - powiedział spokojnie – Mój brat sam oceni jej wieści.
    Mężczyzna podał mi ramię, które ujęłam. Ruszyliśmy powoli, wkraczając do królewskiego zamku. Czułam się nieswojo: bliskość księcia mnie onieśmielała, jego władcza aura bywała przytłaczająca. Ale jednak… Dawała pewne poczucie bezpieczeństwa.
    - Jak cię zwą, moja pani? – zapytał Odo, kiedy zmierzaliśmy do sali tronowej.
    Zawahałam się.
    - Nie jestem żadną szlachetną panią, książę… - nie potrafiłam ukryć rumieńca – Joanna. Joanna z Thouars.
    Kobieta, którą posłał Pan. Kobieta, której przyświecał prosty cel.
    Uratować krainę Franków.

    [​IMG]

    Osoba Joanny wzbudzała kontrowersje, jej obecność na dworze w Paryżu nie podobała się szlachcie.

    [​IMG]

    Relacje króla i Joanny pozostawały niejasne. Wielu dworzan spierało się czy król naprawdę wierzy dziewczynie. Popularną stała się plotka, iż dziewka zwyczajnie uwiodła monarchę.

    [​IMG]

    Król – zirytowany niekompetencją swoich dowódców spod GIrony – postanowił ukarać szlachtę frankijską. Pasował on Joannę na rycerza.

    [​IMG]

    W następnym roku, padła ostatnia twierdza burgundzka na Morawach. Król nie zebrał wystarczających sił by odebrać dalekie ziemie buntownikom – Morawy oficjalnie stały się wolne.

    [​IMG]

    Król postanowił poślubić Joannę – wbrew opiniom tak swej królewskiej rady, jak i większości szlachty i biskupów. Jedynie lud murem stał za nową królową.

    JOANNA II

    Wydawał się zmartwiony.
    Nie poruszyłam się, by nie zorientował się, że jego ruch mnie obudził. Obserwowałam go spod półprzymkniętych powiek. Wilhelm siedział na samym skraju łoża, trzymając w dłoni zwitek pergaminu. Na jego twarzy odbijało się zmartwienie – ostatnimi czasy król mierzył się z przeciwnościami losu, które mogły z łatwością złamać człowieka o mniej żelaznej woli niż władca Franków. Posłano mnie by zniszczyć jego wrogów i uratować kraj Franków, tego chciał ode mnie Głos – chciał, bym osiągnęła to wszelkimi, dostępnymi środkami. Miałam być blisko monarchy, wkupić się w jego łaski, zaproponować mu pomoc, której przecież tak bardzo potrzebował. Ale Wilhelm okazał się człowiekiem ostrożnym, nieufnym, który nie lubił polegać na innych: ufał jedynie własnemu osądowi. Gdybym zaoferowała mu pomoc, bez namysłu by ją odrzucił, podejrzewając mnie o oferowanie jej w złej wierze czy posądzając mnie o oskarżenie go o okazanie słabości. Król Franków był surowym człowiekiem, a przynajmniej tę jego stronę widzieli najczęściej jego poddani – dlatego nie cieszył się wielkim poważaniem wśród możnych czy prostego ludu. Na początku, również pochopnie go oceniłam.
    Okrutny paranoik, niegodny władzy, którą posiada. Dlaczego miałam ratować kogoś takiego?
    Dopiero, kiedy król stanął w mojej obronie, osłaniając mnie przed oskarżeniami różnej maści dworaków i możnych, kiedy odsłonił przede mną swoje prawdziwe oblicze, zrozumiałam, że nie jest tylko okrutnym tyranem, za jakiego mieli go ci, którzy go otaczali. Moja obecność na dworze w Paryżu była dla niego szansą, okazją, by odsunąć od siebie niekompetentnych dowódców, który przegrali bitwę na girońskim polu. Od tamtej chwili, nasze losy się splotły, zależeliśmy od siebie, istnieliśmy w związku tak mocnym…
    Tak mocnym, że przerodził się w miłość.
    - Obudziłaś się… - stwierdził król, kierując spojrzenie ze zwitka pergaminu na mnie – Królowo.
    Uśmiechnęłam się i otworzyłam oczy. Uniosłam dłoń, sięgając ku prawej dłoni Wilhelma, w której nie trzymał wiadomości. Dopiero, kiedy nasze palce się złączyły, powiedziałam:
    - Tak, mój królu.. – drugą dłonią sięgnęłam ku zwitkowi pergaminu, by ją przeczytać, co na nim zapisano, ale Wilhelm mi na to nie pozwolił, zabierając ją szybkim ruchem – Co to za wiadomość?
    Milczał przez chwilę. Znałam ten wyraz twarzy: zastanawiał się, czy powinien powiedzieć mi prawdę. Ale nie była to zwykła nieufność, którą się charakteryzował wobec otoczenia. Odkąd postanowiłam zignorować polecenia Głosu, sprzeciwiłam się mu otwarcie, wiele się zmieniło. Zdołałam dotrzeć do króla, poznać jego dobrą stronę. Wcześniej chciałam jedynie wykorzystać wpływy monarchy, ale, gdy zobaczyłam go takim, jaki był naprawdę – gdy ujrzałam w nim zagubionego człowieka, który był niewolnikiem urodzenia i oczekiwań – nie mogłam pozostać wobec niego obojętna. I tak, z kobiety posłanej, by ratować ziemię Franków, stałam się kobietą, która zdecydowała, że woli być ratunkiem dla jednego człowieka.
    - Ród La Carre chce wystąpić przeciwko mnie… - powiedział w końcu Wilhelm, bezbarwnym głosem.
    - Fulko? – zapytałam, zaskoczona przez tę wieść – Przecież…
    Król pokręcił głową.
    - Jego kuzyn, Payen… - było coś, czego mi nie mówił, widziałam to w jego oczach – Podburza możnych przeciwko mnie. Przeciwko nam.
    Nasza relacja nie podobała się możnym. Od samego początku uważali mnie za zagrożenie, kogoś z zewnątrz, kto swoim wpływem na króla przekreśli ich szansę na zdobycie władzy. Do tego, kobieta z gminu, która znalazła posłuch wśród dworzan króla, była dla nich czymś niepojętnym, obrazą dla całego ich stanu. Co gorsza – monarcha nie tylko uczynił prostą dziewkę rycerzem, ale także ją poślubił. Stała się królową, której musieli się kłaniać.
    - Poradzimy sobie z tym zagrożeniem… Razem! – mocniej zacisnęłam palce na jego dłoni, dodając mu otuchy.
    Nie walczyłam już o ocalenie ziemi Franków. Ta mogła spłonąć…
    Ważnym było nasze szczęście.

    [​IMG]

    Decyzja ta okazała się tak niepopularna, że przeciw królowi otwarcie wystąpiła znaczna część szlachty.

    [​IMG]

    Siły buntowników były jednak podzielone – co pozwoliło rojalistom dość szybko rozbić awangardę ich sił.

    [​IMG]

    Król Wilhelm umiera w roku 1321. Tron pozostawia swemu bratu, Odonowi. Ten koronuje się na pierwszego tego imienia króla Franków, Akwitanii i Burgundii.​

    Wilhelm poślubił księżniczkę angielską, Katarzynę, gdy tylko osiągnął wiek męski. Urodziła mu ona dwie córki:
    - Denise, która poślubiła Konana, króla Lotaryngii.
    - Matyldę, która poślubiła Teoderyka Złego, króla Bawarii.
    Po jej śmierci, król poślubił słynną Joannę d’Arc, nie mieli jednak dzieci.
     
    Piterdaw lubi to.
  22. Piterdaw

    Piterdaw Ten, o Którym mówią Księgi

    Czy Joanna jest Joanną i przyjmuje nazwisko d'Arc tylko wtedy gdy gra się jako król Francji?
     
  23. vantikir

    vantikir Ten, o Którym mówią Księgi

    Wydaje mi się, że wyznacznikiem jest kultura frankijska, ale mogę się mylić*. Kilka razy ten event mi wyskoczył, kiedy grałem innymi władcami i zwykle Joanną jest kobieta o losowym imieniu właściwym dla danej kultury, a miano, jakie przyjmuje po pasowaniu to "Gladius Christi".

    *jeśli tak jest, niech ktoś bardziej obeznany mnie skoryguje.
     
  24. ers

    ers Ten, o Którym mówią Księgi

    Konan z Lotaryngii, dobre, choć szkoda, że nie z Cymerii ;)
     
  25. vantikir

    vantikir Ten, o Którym mówią Księgi

    ODC XXII – „Niespokojne czasy”

    Odo I Mądry/Szalony

    [​IMG]

    Król Franków 1321 – 1349
    Król Akwitanii 1321 – 1349
    Król Burgundii 1321 – 1349
    Książę Bretanii 1286 – 1349

    [​IMG]
    Król Odo – szara eminencja, człowiek hojny, pracowity i cnotliwy, który wykazywał się sporą cierpliwością. Po objęciu panowania po śmierci swojego starszego brata, stał się mężczyzną lubującym się w rozkoszach stołu, a wielu podejrzewało go o szaleństwo. Do tego, posiadał świętą relikwię oraz spory dług u żydowskich kupców.

    [​IMG]

    Bunt możnych stłumiono szybko i krwawo. Jego przywódców ścięto na zamku w Sienie – głowę uniosła jedynie księżna Katarzyna z dynastii Welfów, za którą ujęła się sama królowa.

    JOANNA III

    Odo był niespokojny.
    To był… Niecodzienny widok. Na ogół niezwykle spokojny królewski brat, oszczędny w wyrażaniu emocji, raczej chłodny i rozważny, pełen opanowania i ogłady, których czasami brakowało Wilhelmowi, nie krył zaniepokojenia. Udzieliło mu się poruszenie, panujące wśród jego dworu: obserwowałam w milczeniu, jak król wydaje rozkazy swoim urzędnikom i członkom rady, jak odbiera raporty od posłańców, których do stolicy przygnał rozkaz dowódców, walczących z siłami próbującymi obalić monarchę.
    - Wieści od biskupa Andrzeja, panie! – do komnaty wpadł kolejny z posłańców, zatrzymał się przed Odonem i podał mu zapieczętowany list.
    Dworacy, dotąd otaczający mężczyznę, rozstąpili się, z ciekawością przyglądając się nowoprzybyłemu. Posłaniec z całą pewnością nie szczędził wierzchowca ani własnej osoby – jego kaftan pokrywały kurz i zaschnięta krew, na prawym ramieniu nosił przesiąknięty karmazynową cieczą opatrunek. Wieść, którą przyniósł Odonowi, musiała być bardzo ważna. Na tyle, że biskup gotów był poświęcić zdrowie jednego ze swoich przybocznych.
    - Zostawcie nas… - rzucił Odo do otaczających go dworzan, gdy zobaczył, że i ja chcę wyjść z komnaty, dodał – Możesz zostać, Joanno.
    Podeszłam bliżej, stając za plecami posłańca. Odo, nie czekając aż ostatni dworacy opuszczą pomieszczenie, złamał pieczęć i rozwinął list od biskupa. Przez chwilę milczał, przebiegając spojrzeniem po skreślonych przez świętego męża słowach. W końcu, skierował spojrzenie na posłańca.
    - Dobrze się spisałeś, żołnierzu! – pochwalił go – Udaj się teraz do lazaretu. Twoje rany zostaną opatrzone, dostaniesz jadła i napitku.
    Mężczyzna skłonił się z trudem.
    - Dziękuję, mój panie! – zawahał się i ponownie spojrzał na Odona – Mogę odejść?
    Brat Wilhelma skinął głową i wkrótce zostaliśmy sami w komnacie. Czekałam w milczeniu. Wiedziałam, że wkrótce Odo wyjawi mi, cóż takiego napisano w liście, który otrzymał.
    - Buntownicy odnieśli porażkę! – oznajmił Odo – Pojmano ich przywódcę.
    Wyraz zmartwienia i niepokoju, który tak często ostatnimi czasy gościł na jego twarzy, ustąpił miejsca wielkiej uldze. Obserwowałam go uważnie od kilku miesięcy, od… Od śmierci Wilhelma. Brat nie pozostawił po sobie żadnego syna, więc to do Odona zwrócili się zwolennicy królewscy. Na jego barki zrzucono ciężar, na który nie był przygotowany – doradzać królewskiemu bratu i zarządzać jego bretońskimi włościami było łatwo, ale prowadzić wojska do boju ze zbuntowanymi książętami? To była znacznie większa odpowiedzialność od tej, do której Odo był przyzwyczajony.
    Miałam wrażenie, że w ostatnich miesiącach nie byłam jedyną, która źle sypia.
    - Co powinienem zrobić? – zapytał Odo, dość niepewnym tonem – Co zamierzał uczynić mój brat?
    Podeszłam do niego i uśmiechnęłam się słabo, dotykając delikatnie jego dłoni w pocieszającym geście. W kilka dni po śmierci swego męża, gotowa byłam całkowicie zatracić się w żałobie, zrzucając wszystkie jej skutki na Odona. Byłam bliska zignorowania prostego faktu, który wtedy wydawał mi się nieistotny – Odo również cierpiał, także stracił osobę bliską jego sercu. Zbyt dużo czasu zmitrężyłam, skupiając się tylko na własnym cierpieniu.
    Musiałam być silna. Dla Odona. Dla Franków.
    - Chciał przykładnie ukarać buntowników… - odpowiedziałam zgodnie z prawdą – Dotkliwie. By bali się ponownie sprzeciwić woli suwerena.
    Odo ujął moją dłoń i uśmiechnął się delikatnie. Moja odpowiedź pomogła mu w podjęciu decyzji, zdjęła odpowiedzialność z jego barków.
    - Tak się stanie! – stwierdził głośno – Wypełnię wolę brata.
    Skinęłam głową, aprobując jego pomysł. Nie chciałam niepotrzebnego rozlewu krwi, ale… Czy faktycznie nie był potrzebny? I czy jego brak nie spowoduje jeszcze większego cierpienia, gdy książęta ponownie sprzeciwią się swemu królowi?
    - Mądra decyzja, Wasza Wysokość! – dodałam cicho.
    Cień przemknął przez twarz Odona.
    - Ten tytuł nie brzmi właściwie… - stwierdził z pewną dozą goryczy w głosie – Nie zostałem jeszcze koronowany.
    - Będziesz świetnym królem, Odonie… - zapewniłam go cicho – Spraw, by twój brat był z ciebie dumny.
    Zrobię co w mojej mocy, by tak właśnie było.
    Jeśli nie dla ciebie, Odonie, to dla Wilhelma.

    [​IMG]

    Wojowniczy ród Mikalidów obalił dynastię Abbasydów. Były to dobre wieści dla Odona – Kalifat na terenie Iberii stracił największego ze swoich sojuszników.

    [​IMG]

    W 1325 roku umiera najstarszy syn króla – Wilhelm. Księciem Bretanii mianowany zostaje drugi z synów, Odo.

    [​IMG]

    W 1330 roku umiera król włoski, Sieghard. Przeżył on wszystkich swoich synów, stając się tym samym ostatnim potomkiem Hasteina na włoskim tronie oraz ostatnim przedstawicielem włoskiej linii rodu. Na następcę starego króla wybrano księcia Apulii.

    [​IMG]

    Księżna Katarzyna, która uniknęła losu innych buntowników, gdy zduszono powstanie księcia Poitou, podburzyła przeciw królowi burgundzkich możnych.

    [​IMG]

    Pierwszą bitwę z buntownikami, zakończoną zwycięstwem wojsk królewskich, stoczono pod Angers.

    [​IMG]

    Buntowniczą księżną skazano na wygnanie.

    [​IMG]

    Syn straconego księcia Payena wystąpił przeciwko królowi, chcąc pomścić śmierć swego ojca.

    [​IMG]

    Podobnie jak ich poprzednicy, buntownicy ponieśli dotkliwą porażkę.

    [​IMG]

    W 1334 roku cesarz bizantyjski, Teodryk Młodszy, odziedziczył koronę Bawarii po swym dziadku. Natychmiast wysunął roszczenia do kilku tytułów, wykorzystując osłabienie sąsiadów.​

    „Nie może zatem dziwić fakt, iż to za panowania szalonego króla Odona, królestwo frankijskie zmagało się tak z szeregiem wojen domowych, jak i innych konfliktów, które wszczynali ościenni monarchowie. Profesor Jan d’Auvigny, badający dzieje dynastii normańskiej na tronie frankijskim wysnuwa tezę o dekadencji rodu panującego jako głównej przyczynie postępującego chaosu w samym królestwie Franków. Szczególnie mocno zaznacza on tę teorię w swoim ostatnim dziele, (Dynastia normańska w XIV wieku – portret królów frankijskich na podstawie kronik bretońskich, przyp. aut.) które nakreśla dość sugestywne portrety królów frankijskich badanego przez niego okresu, a zwłaszcza króla Odona, którego losy są przedmiotem moich własnych rozważań. Opierając się na subiektywnych źródłach, w sposób selektywny dobierając relacje, które potwierdzają jego tezę, zupełnie zaś ignorując te, które jej zaprzeczają, badacz ów maluje przed czytelnikiem obraz króla nie tylko nie przygotowanego do objęcia rządów, ale też łatwo ulegającego wpływom. – przykładem podanym przez d’Auvigny’ego jest wdowa po zmarłym królu Wilhelmie, Joanna – a następnie powoli pogrążającego się w postępującym obłędzie, który kosztował jego poddanych i samo królestwo wiele cierpień. Praca ta nie ma na celu obrony decyzji, które podejmował król Odo – te bowiem w wielu przypadkach dyktowane były postępującą chorobą i brak im jakichkolwiek podwalin racjonalności – jej celem jest raczej wskazanie na nieprawidłowy i jednostronny obraz tegoż monarchy w nauce frankijskiej. Ocena owego monarchy zostaje przedstawiona w taki, a nie inny sposób, ze względu na schyłek jego życia i szaleństwo, w którym się pogrążył – w jego ocenie całkowicie pomija się lata jego młodości, w której efektywnie zarządzał on bretońskimi posiadłościami swego brata, a także początek jego panowania, kiedy - mierząc się ze szlachtą, którą do buntu pchnęły działania Wilhelma – zdołał odpowiednio szybko zdusić w zarodku rebelię, która mogła pozbawić go tronu. W zasadzie, problemem wielu historyków, którzy próbują podjąć się oceny okresu panowania króla Odona, jest postrzeganie tych lat jedynie przez pryzmat samych Franków – całkowicie ignoruje się inne procesy, które zachodziły w owym czasie w państwach ościennych. Za przykład służyć może wojna, którą Odo toczył z cesarzem bizantyjskim – konflikt ten nie był przecież wynikiem agresywnych działań króla Franków, a jedynie wynikiem procesu konsolidacji domen przez Teodryka Karolinga, cesarza bizantyjskiego, wybranego przez bawarskich panów na ich króla… ”

    „O Odonie Szalonym” fragment artykułu pióra profesora Hugona de Rennes

    [​IMG]

    Powodem wojny były niewielkie włości Hugona de Pilmer, które ten kupił niegdyś od bawarskiego barona. Wobec trwającej wojny domowej, król Odo zgodził się by tereny te zajęli Bizantyjczycy.​
     

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie