Jakie anime ostatnio obejrzałeś?

Temat na forum 'Hyde Park' rozpoczęty przez viader, 19 Grudzień 2009.

  1. Sangsen

    Sangsen User

    Lol, moja inteligencja :p Przecież można skopiować tekst po prostu:

    People=****, czyli moja recenzja Elfen Lied

    Nie jestem i chyba nigdy nie będę wybitnym znawcą anime. Za dzieciaka katowałem Dragon Balla Z, Slayersów- Magicznych Wojowników, Pokemony i Digimony. No i obowiązkowo Tekknomana! Niby dochodzą mnie słuchy o jakichś Naruto, Hellsingach, Death Note'ach, ale szczerze mówiąc nie rusza mnie to zbytnio. Jednak bardzo dobrze pamiętam, kiedy po raz pierwszy dowiedziałem się o Elfen Lied. "Polecam anime Elfen Lied. To anime opowiada nam o dziewczynie imieniem Lucy, która krzywdzona przez wszystkich wokół, postanawia pozabijać swoich prześladowców"- tak (mniej więcej) brzmiał list do redakcji CD-Action sprzed kilku ładnych lat. Czemu akurat ten fragment utkwił mi pamięci? Pojęcia nie mam. Może dlatego, że kiedy zobaczyłem zdanie "krzywdzona przez wszystkich wokół" wyobraziłem sobie poniżanie, bicie, molestowanie seksualne i większość syfu tego świata. Jednym słowem- tematyka nijak pasująca do nieco cukierkowego świata anime. A już na pewno dla kogoś kto za wzór anime stawiał sobie DBZ i Slayers. Od przeczytania tamtego listu minęło coś około 4 lat. Dopiero niedawno dowiedziałem się, jak bardzo Elfen Lied różni się od wszystkiego co oglądałem. Nie będę kłamał: mało który film i mało która gra dostarczyły mi tylu emocji co 13 odcinków Elfiej Pieśni. Właściwie to nawet legendarny dla mnie Final Fantasy 7 nie dotknął mnie tak głęboko jak anime autorstwa Lynn'a Okamoto. Ale zanim popadnę w zachwyt, sypnę trochę suchymi faktami.

    Jeżeli drogi czytelniku/czytelniczko czytasz tą recenzję, to na 90% oglądałeś/aś Elfen Lied, więc oszczędzę sobie fabularnego zarysu ogólnego i zacznę od wrażeń. Od openingu. Dźwięk uderzenia dzwonu i rozlega się "Lilium". Otwierająca pieśń robi wspaniałe wrażenie. Jest podniosła, mroczna, niesie w sobie trochę tajemniczości i smutku. Choć z drugiej strony za Chiny nie mogę sobie przypomnieć żadnego motywu muzycznego oprócz trzech wersji Lilium. Z jednej strony to dobrze, bo "Lilium" i przeróbki "Lilium" są genialne. Z drugiej strony mógłbym się czepiać, że twórcom nie chciało się nagrać porządnych kawałków i zrobili tylko jeden, co prawda wspaniały, ale tylko jeden. Jeśli chodzi o warstwę muzyczną, Elfen Lied oceniam 5/10. "Lilium" należy się 10/10, ale dobrych motywów mogłoby być więcej. Ogólnie motywów muzycznych mogłoby być więcej.

    Po epickim openingu przechodzimy do sedna. Nasz główna bohaterka Lucy w złowrogim hełmie ucieka z laboratorium i przy okazji zażyna co się napatoczy. Taak, o brutalności Elfen Lied słyszałem legendy, toteż przygotowałem się mentalnie na ostrą siekę. Ale to nie hektolitry krwi (wg. Elfiej Pieśni, każdy człowiek ma w sobie 10-20 litrów krwi... Ergo fontanna czerwonej cieczy tryskająca ze ściętych głów) decydują o ciężkostrawności Elfena. Szczerze mówiąc, kiedy oglądałem ucinane kończyny, dekapitowane głowy i cholera wie co jeszcze, miałem na twarzy coś w rodzaju "Me Gusta". Nie żeby mi się to podobało, ale myślałem że ta przemoc zrobi na mnie większe wrażenie.

    Jednakże, chyba można stwierdzić, że niczym w życiu, przemoc w Elfen Lied podzielono na dwa rodzaje: fizyczną i psychiczną. Jak już wspomniałem, przerysowane śmierci strażników nie zrobiły na mnie docelowego wrażenia. Ale gdy psychopatyczny komandos trzasnął absolutnie niewinną sekretarkę w twarz; no wtedy się zagotowałem. Właśnie takie takie scenki są siłą napędową Elfena. Nikt obdarzony śladowymi ilościami empatii nie pozostanie obojętny na historię Mayumi, czy na wydarzenia rozgrywające się sierocińcu. Niby można się wysilić i oglądać Elfen Lieda na zimno, bez emocji, ale szczerze mówiąc to byłoby trochę takie uprawianie seksu bez miłości. Niby jest jakaś przyjemność z tego, ale nie do końca o to chodzi, nieprawdaż? Kończąc definitywnie temat przemocy, chciałbym podzielić się pewną teorią. Tak sobie myślałem, co może znaczyć ogromnie przesadzona ilość krwi i wydedukowałem: może Lynn Okamoto chciał nam przekazać, że brutalne rzezie nie są najgorszym czymś, co mogą sobie uczynić ludzie? Że przemoc fizyczna nie może równać się z psychicznym bólem? Człowiek/Diclonius zdegenerowany jest gorszy od martwego? Właśnie tak uważam, bo jak już mówiłem dekapitacje i hektolitry posoki nie poruszyły mnie, tak jak inne momenty Elfiej Pieśni.

    Ale jedziemy dalej. Lucy dostaje strzał w głowę z karabinu przeciwpancernego (!) i wpada do morza. Następnie poznajemy kolejnych bohaterów- Koutę i jego kuzynkę Yukę, którzy akurat przebywają na plaży. Z morza wyłania się nie kto inny tylko nasza krwiożercza i bezlitosna Lucy. Najwidoczniej strzał w głowę spowodował niezłe komplikacje, gdyż Lucy zachowuje się jak 3 letnie dziecko, potrafiąc wymówić tylko jedno słowo. W tym momencie wypływa chyba największa wada Pieśni Elfów. Pewien rodzaj debilności scenariusza. Co zrobił by normalny człowiek, gdyby zobaczył nagą, zakrwawioną dziewczynę wychodzącą z morza? Zapewne wezwałby pogotowie, ratowników, cokolwiek. Ale, for god's sake, na pewno nie zabrałby jej do siebie do domu! "Chyba że w wiadomych celach erotycznych"- moja pierwsza, nie mniej debilna od scenariusza myśl. Na szczęście w miarę jedzenia rośnie apetyt i po kilku odcinkach przestałem dopatrywać się rys na Elfim diamencie. Historia rozkręca się brawurowo i zwyczajnie przymyka się oczy na kwiatki typu wyświetlanie slajdów oślepionemu żołnierzowi. Mógłbym się czepiać, że w każdym odcinku Lucy musi walnąć się w głowę, albo ktoś wychodzi z domostwa Kouty i Yuki i nie wraca... Ale bez przesady. Fabuła rozwala wszystko, psychiczne wstawki również (pierwsze ukazanie nam postaci Nany, głosy w głowie Lucy, historia opowiedziana w bonusowym odcinku). Fabuła i historia opowiedziana w EL to miazga, żadna skala ocen nie odda moich odczuć. Powiedzmy 11/10. Albo 1000/100. Poważnie, nie ma takiej skali.

    Postacie... Jeśli chodzi o to, to chyba zaryzykuję tezę, że Elfen Lied to teatr jednego aktora... z rozdwojeniem jaźni. Lucy, nasza protagonistka jest bezbłędna. Krwiożercza maszyna do zabijania, rzadko kiedy okazująca litość. Naturalnie nic nie jest takie jakie się wydaje i z kolejnym odcinkiem okazuje się, że ten Diclonius ma powody by robić to co robi. Wystarczy jednak uraz głowy i nasza rzeźniczka Lucy zmienia się... Niebrzydkie oczęta Lucy ulegają powiększeniu i na scenę wkracza Nyu. Upośledzone alter-ego naszej bohaterki o wielgachnych oczach zdolnych rozwalić (nie dosłownie) każdego twardziela. To się nazywa mistrzowskie ukazanie dualizmu ludzkiej duszy. Nyu, słodziak o oczach wielkich jak ocean i Lucy, damski Kuba Rozpruwacz. Dwie kwintesencje- niewinności i czegoś odwrotnego. Momentami wraz z głównymi bohaterami zadawałem sobie naiwne pytanie: "jak to możliwe że Nyu może robić takie okropne rzeczy?". Nyu nie da się nie lubić, Lucy... Cóż, Lucy trzeba zrozumieć. Zapuściłem żurawia na inne recenzje Elfen Lied i z zadowoleniem raportuję, że oceny Lucy są skrajne (czyż arcygenialne postacie nie powinny budzić emocji?). Ja wstrzymam się od potępiania, tudzież gloryfikowania naszej heroiny. Powiem tylko, że nie mam problemów by ją zrozumieć. W anime występują o wiele gorsze demony od niej, zależy tylko kto i co jest dla nas gorsze. Czy rzeźnik i seryjny morderca, czy... Kto oglądał, ten zrozumie co autor ma na myśli.

    A reszta postaci? Cóż, tutaj wystarczy kilka słów niestety na każdego. Z drugiej strony, gdyby każdy był tak złożony jak Lucy... Co za dużo to niezdrowo. A więc tak: Kouta- męski bishojo, nie pamiętający swojego dzieciństwa. Kouta podkochuje się w Nyu/Lucy, z kolei w nim podkochuje się jego kuzynka Yuka (no nieźle, motyw incestu). Mayumi- trzynastoletnia dziewczynka o traumatycznej historii. Bando- psychopatyczny komandos o psychopatycznym sposobie bycia. Nie oszczędza kobiet, ani dzieci, po trupach dąży do celu. Gdyby zachowania Lucy nie można byłoby usprawiedliwić, czy zrozumieć- stanowiliby z Bando ładną parkę. Dyrektor Kurama i jego brat, umoczeni w całą sprawę z Dicloniusami. Dyrektor Kurama to zaraz po Lucy druga najciekawsza postać, której nie opiszę, trochę z lenistwa, a trochę dlatego, że warto osobiście zapoznać się z jego historią. Dicloniusy, czyli Nana i Mariko dobitnie pokazują, że nie jesteśmy z góry ukształtowani (Nana, Diclonius o bardzo pacyfistycznym nastawieniu, łaknący jedynie miłości ze strony ojca. A ponoć wszystkie Dicloniusy to maszyny do zabijania ludzi), a do opanowania największego zła (Mariko) wystarczy odrobina ciepła i miłości. Niezapomniana jest dla mnie scena, w której Mariko masakruje Nanę i Lucy, ale rozkleja się jak dziecko (którym koniec końców jest) na widok swojego ojca. Przeważnie do powstrzymania największego zła nie potrzeba oddziałów szturmowych, przygniatającej siły ognia czy karabinu przeciwpancernego. Wystarczy odrobina zrozumienia i okazanie miłosierdzia. Kolejny morał, który wyciągnąłem z tej przepięknej, malowanej krwią i łzą siedmiogodzinnej opowieści.

    Na zakończenie napiszę o... zakończeniu. W tym momencie chciałbym przeprosić za to co będzie napisane. Elfen Lieda oglądałem jakieś 3 tygodnie temu, recenzja miała być fachowa, wyważona, pisana na zimno, bez emocji. Cały mój misterny plan poszedł w przysłowiowe "****", zupełnie jak podczas oglądania ostatnich odcinków Elfiej Pieśni. "OK"- myślę sobie- "historia bombowa, ale nie mogę się rozklejać". Motyw pocałunku i reminisciencji był piękny. Ale nie dość dobry, by mną wzruszyć niczym śmierć Aeris z Final Fantasy VII. Jeżeli ktoś uważa, że przeżywanie Katharsis jest nie męskie, dzielenie się wrażeniami o tym jeszcze bardziej i w ogóle facet powinien mieć 2m w bicepsie i dłubać kołkiem w zębach, to niech łaskawie przekręci scroll od myszki kilka razy. You have been warned. I tak ostatni pocałunek i pożegnanie jakoś przepękałem. Natomiast, gdy zobaczyłem na końcu czwórkę głównych bohaterów przy stole... Wyłem. Nie płakałem, wyłem. NIC nie wstrząsnęło mną NIGDY tak, jak zrobiły to ostatnie minuty Elfen Lied. Nawet pisząc teraz, mam szklanki w oczach na wspomnienie tego momentu, hehe. O 3 w nocy przestały lecieć napisy końcowe Elfiej Pieśni. A ja, choć było to totalnie irracjonalne, musiałem wyjść z domu. Zapalić papierosa. Kiedy tak zaciągałem dawkę uspokajającej nikotyny, płakałem i myślałem o biednej dziewczynce, okrutnie skrzywdzonej przez niemal wszystkich ludzi, która wpadła w przeklęty krąg przemocy, z którego można wyrwać się tylko w jeden sposób... I o tym ile naprawdę może być takich Lucy wśród nas? I czy może każdy z nas zawiera w sobie pierwiastek Lucy i Nyu, czekający tylko na odpowiedni katalizator? Po której stronie każdy z nas stanąłby, będąc z Lucy w jednym sierocińcu? Czy stanąłbym w jej obronie? Czy może przyłączył się do makabrycznej zabawy? W końcu nikt nie rodzi się ani dobry, ani zły. Każdy z nas ma jedynie zadatki na wybawcę uciśnionych, lub diabelski pomiot. Albo na diabelskiego wybawcę i pomiatającego uciśnionymi. Czy mamy wpływ na to, jacy jesteśmy i co robimy, czy też kształtują nas czynniki na które nie mamy wpływu? Lub które są nie do okiełznania dla normalnego człowieka. Albo Dicloniusa.

    Elfen Lied to dla mnie arcydzieło, miażdżące Finala VII, Leona Zawodowca, Wielką Rybę i Wiedźmina jednocześnie. Jak dla mnie definicja arcydzieła jest następująca: to książka/gra/anime/film/dzieło sztuki/cokolwiek, u którego większość elementów jest słabsza niż u konkurencji. Ale swoim najlepszym elementem, arcydzieło rozwala konkurencję w drobny mak. Sceny akcji. Oh, come on. Walka Lucy z Bando, czy z Naną nie ma porównania z pierwszą lepszą walką w Dragon Ball Z, czy Slayers. Oprawa audio-wizualna? Są lepsze. Ale historia opowiedziana... To właśnie ten element roznoszący konkurencję. Dodać do tego ogromną dawkę emocji jaka mi towarzyszyła i zapewne będzie towarzyszyć podczas oglądania Elfen Lieda... Masterpiece. Co prawda na forum jest mnóstwo tematów o Elfen Lied, samo anime jest dosyć wiekowe, ale nie byłbym sobą, gdybym spuścił zasłonę milczenia na dzieło Lynn'a Okamoto. Pewno nigdy nie spotkam autora tego świetnego anime i nie uścisnę mu dłoni. Pewno nie wybuduję ołtarzyka poświęconego Elfiej Pieśni w moim pokoju. Więc chociaż napisałem tą recenzję. A nuż kogoś nią zachęcę/przekonam do zapoznania się z EL?
    Jak to mówili w reklamie Plus GSM: "Hołd się należy!"

    Przepraszam za błędy stylistyczne/rzeczowe, których nie chciało mi się poprawić :p
     
  2. Andrzej2

    Andrzej2 Znany Wszystkim

    Obejrzałem sobie Haruhi. Serial nie jest jakiś wybitny moim zdaniem. Za to film jest bardzo dobry.
     
  3. Medievista

    Medievista Ten, o Którym mówią Księgi

    [​IMG]

    Za namową Tjorda wziąłem się za serie Blood + . Anime zawiera 50 odcinków i musze przyznac , że jest tak skonstruowane że po zakończeniu odcinka chce się wlaczyc kolejny. Z tego co czytałem seria powstawała rok i widac pewną niekonsekwencje twórców w fabule i "mechanice świata" . W sumie do 25 odcinka to za bardzo nie wiadomo co sie dzieje , wiec akcja rozkreca się powoli. Odniosłem wrażenie , że seria miała właśnie się na 25 odcinku zakonczyc...ale nagle wpadł producent i powiedział , że bedzie jeszcze drugie tyle i dzieki temu mamy tutaj dziwny zwrot akcji . Konstrukcja postaci jest ciekawa ( no moze poza pewnymi wyjątkami w postaci bohaterek pobocznych ) i wielopłaszczyznowa. Kreska jest nierówna i widac było , że jeden z współtwórców wybijał się umiejętnościami nad innymi - przez co obok genialnych scen walki mieliśmy takie zwyczajne .... i nagle w 50 odcinku wszystko sie urywa - tak ni z gruszki ni z pietruszki...jakby producent wpadł im i powiedział : Panowie w tym odcinku wszystko ma sie zakończyc .W sumie zasmuciło mnie to , bo chętnie obejrzałbym dalsze losy bohaterki ( a twórcy zostawili sobie taka furtkę , że fabuły starczyłoby na kolejne 50 odcinków) . Podsumowujac : fajne anime , ale brakowało mu "dopieszczenia".
    7/10
     
  4. tjord

    tjord Nowy

    Tjorda tradycyjne podsumowanie sezonu - i rzut okiem na ten nadchodzący :)

    [​IMG][​IMG][​IMG]

    Ogólnie zima 2012 nie była zła, w tle leciała kontynuacja dobrych serii pokroju Mirai Nikki czy Bakumana (anime jest znakomite, ale manga boska, u mnie 10/10, GORĄCO polecam), jednak niewątpliwym numerao uno (przynajmniej jesli chodzi o - zasłużoną - popularność) było Nisemonogotari, kontynuacja fantastycznego Bakemonogatari; opowieść o uczniu liceum na odwyku z wampiryzmu. W części pierwszej mieliśmy kolekcjonowanie haremu, Nisemonogatari skupia się na relacjach rodzinnych bohatera. Wyśmienita seria dla tych, którzy po anime oczekują nie akcji i strzelanin, ale wyrafinowanych gier, rozbudowanych dialogów, świetnie nakreślonych i oryginalnych osobowości bohaterów. Do tego fnastastyczne openingi i gra seiyuu. 8/10 u mnie, po małej dewaluacji skali :)

    Kontrowersje wzbudziło Papa no Iukoto wo Kikinasai!, a wieć historia studenta, który zbiegem losu kończy w jednopokojowej klitce wraz z trójką przyrodniego siostrzeńca. Już samo to założenie jest ryzykowne i seria wielokrotnie ociera się o fail, ale moim zdaniem - potrafi się wybronić. In + fajne postaci i kreska, in -to, ze jednak balansuje nie tylko na granicy absurdu, ale też i powtarzalności. 6/10 od mnie.

    Niespodzianką sezonu okrzykniętą Danshi Koukousei no Nichijou MOCNO oryginalną komedie o życiu licealistów. Problem z nią jest ten, że po pierwszym odcinku boli przepona, po drugim ciekną łzy ze śmiechu, po piątym szeroko się uśmiechamy, na dziesiątym zaczynamy myśleć o przewinięciu. Po prostu humor, który na początku zaskakuje, pod koniec zaczyna nieco nużyć. Niemniej niektóre motywy (romans na brzegu rzeki, buhahaha!) wywoływały u mnie rechot aż do końca. Na dodatkowy + bardzo fajny omake po każdym odcinku. Generalnie seria nie dla feministek :) 7/10


    A co w następnym sezonie?

    [​IMG][​IMG][​IMG]

    Kontynuacja Fate/Zero. Kto obejrzał sezon pierwszy pewnie wyczekuje z rozślinionym jęzorem, wiec nawet nie będę się rozpisywał :)

    Ciekawie zapowiada się Upotte!, a wiec losy szkoły, której uczniowie są... bronią palną! Oryginalne założenie, jestem ciekaw czy seria pójdzie za ciosem, czy popadnie w schematy. Warto zobaczyć.

    Interesująco zapowiada się kontynuacja bardzo udanej Eureki Seven : Astral Ocean. Oryginalna seria była epicką, może nieco niestabilną pod względem jakości, ale bardzo satysfakcjonującą opowieścią z ciekawym podejściem do mechów. Problem jest taki, że miała zamknięte zakończenie, a casus Last Exile niezbyt dobrze wróży podobnemu odcinaniu kuponów od znanych tytułów. Z drugiej strony, studio Bones to nie te łazęgi z Gonzo i może im akurat wyjdzie coś porządnego.

    Potencjalnym hitem może być Accel World, ekranizacja powieści autora znakomitego Sword Art Online. Tejże nowelki jeszcze nie czytałem, ale oryginalny pomysł (OTYŁY i KURDUPLOWATY protagonista w anime? WOW!) i kunszt pisarza nakazują mi wierzyć, że z ta produkcja może być silent killerem wiosny.

    Na koniec nieco cicha i pomijana produkcja, oparta na fantastycznej, oryginalnej mandze - Mysterious Girlfriend X. To bardzo specyficzny romans między niezbyt rozgarniętym chłopakiem a bardzo... specyficzną dziewczyną, który zaczyna się od... skosztowania śliny jednego przez drugie. Manga jest dla mnie jedną z skrytych perełek i jeśli anime jej dorówna, to nawet niski budżet nie przeszkodzi jej stać się wartościową produkcją.
     
  5. Sangsen

    Sangsen User

    Kolega tak mi marudził, żebym zabrał się za Naruto, że siłą rzeczy musiałem ulec. Niedawno obejrzałem całą pierwszą serię. W olbrzymim skrócie:
    -Pierwsza połowa serii (do momentu pojawienia się Itachiego i Kisame) jest bezbłędna, wchodzi jak woda. Mamy świetne motywy (Haku & Zabuza, egzaminy na Chouninna, "sojusznicy" z Wioski Piasku), ciągle coś się dzieje co przykuwa do ekranu; jest dobrze. Pierwszy odcinek nastroił mnie bardzo optymistycznie, może oklepany ale ciekawy motyw samotności głównego bohatera. Często lecący motyw "Sadness and Sorrow" to kolejna zaleta.
    -Druga połowa... Nie wiem czemu, ale po pojawieniu się Uchiha Itachiego i jego kolegi Kisame mój entuzjazm co do Naruto poleciał na łeb na szyję. Musiałem nieźle się zmusić, żeby dobrnąć do odcinka w którym Shikamaru zbierał skład na misję. Od momentu pościgu do finałowej walki - było nieźle.
    Ogólnie uważam, że Naruto ma w sobie potencjał (i dlatego od razu przesiadłem się na Shippuudena). Dużo postaci, które mają lub prawdopodobnie będą miały ciekawe motywy, bardzo dobra muzyka (choć szkoda że w Shippuu nie usłyszę "Sadness and Sorrow"), fabuła i niektóre powodujące opad szczeny akcje. Choć to tasiemiec na potęgę, potrafi wciągnąć.
    Za wady uważam mimo wszystko średnie walki (nie ma porównania do takiego DBZ; spodziewałem się większej dynamiki po Naruto) i momentami nadmiar retrospekcji. Retrospekcje okej, ale czasem jest ich po prostu za dużo. Nie podoba mi się idea przez pół odcinka x oglądać co było w odcinku y. W Naruto jest też dużo fillerów, ale o nich się nie wypowiadam, bo przeskakiwałem wszystkie.
     
  6. Andrzej2

    Andrzej2 Znany Wszystkim

    [​IMG]


    Blue Gender

    Dobre anime sf. Ciężko po oglądnięciu jednego odcinka oprzeć się pokusie sięgnięcia po następny. Co prawda pod koniec jest już mniej ciekawe, a zakończenie emocji nie wywołuje ale i tak myślę, że warto obejrzeć.
     
  7. tjord

    tjord Nowy

    [​IMG]

    No i mamy przetłumaczone kolejne arcydzieło mady by Studio Ghibli, a więc Kokurikozaka Kara (Z makowego wzgórza). Reżyseria - nie Miyazaki Hayao, ale jego syn Goro, zjechany straszliwie przez krytyków za jego wersję Ziemiomorza - moim zdaniem niesłusznie, choć może to kwestia tego, iż nie czytałem orygniału.
    Na ten film oczekiwałem szczególnie, bowiem wydawał mi się - jak się okazało, słusznie - najbardziej podobny do mojego ulubionego anime Ghibli, a więc Whisper of the Heart. Ogólnie powiem tak: choć Goro jeszcze nie dorównuje ojcu, to niewątpliwie odziedziczył po nim talent do tworzenia atmosfery. Mało kto jak panowie Miyazaki potrafi w tak fascynujący i naturalny przedstawić kwitnący między młodymi ludźmi romans. Do tego fajowe postacie (co ciekawe, praktycznie brak tutaj negatywnych!) i genialna, zalatująca jazzem ścieżka dźwiękowa. No i nie ma staromiyazakowego, nachalnego ekologizmu :p
    Wady? Słaby wątek główny (w sumie tylko tlo do romansu), jeden ważny a tani chwyt rodem z kiepskich melodramatów i... Hm. Czy mi się wydaje, czy od 10 lat Ghibli nie poczyniło znaczących postępów w Animacji? Czyżby Arriety tyle funduszy zabrała starszemu z Miyazakich, że dla syna nic się nie ostało? :)
    Ogólnie 8/10. Gorąco polecam tym, którzy lubią dzieła studia Ghibli, a szczególnie ich wcześniejsze produkcje.


    A teraz czas na... tadam, tradycyjne podsumowanie sezonu i zapowiedź nowego! by naczelny animemaniak WoW
    Za nami sezon wiosenny, który był, generalnie mówiąc, najlepszym chyba od kilku lat. Niestety nadchodzący zapowiada się wyjątkowo krucho.

    [​IMG]
    [​IMG][​IMG]

    Nie zawiodła druga cześć Fate/Zero, bez dwóch zdań najlepszego anime telewizyjnego ostatnich lat. Trudno tutaj ową produkcję opisywać bez spoilowania części pierwszej/oryginału, więc powiem tylko: fantastyczna adaptacja świetnej light novel, wbijająca w ziemie animacja (BERSERKER NA F-15 !!!) i genialny soundtrack by (ALL HAIL GODDESS!) Yuki Kajiura. Czegóż chcieć więcej? 9+/10
    Pozytywnym zaskoczeniem okazała się Sankarea. Zaskoczeniem, bowiem oryginalna manga tworzona jest przez faceta, który dotąd produkował raczej cieniutkie produkcje ecchi pokroju Umishou!. A tu otrzymaliśmy anime z wyrazistą i oryginalną fabułą, ciekawymi postaciami (imouto FTW), nienachalnym fanserwisem, dobrą reżyserią i solidną animacją. Co prawda w niektórych zabiegach widać, że autor jeszcze nie wyzbył się wszystkich szpetnych nawyków, ale ogólnie jest to anime warte polecenia. Ogólnie jest to historia młodzieńca zbzikowanego na punkcie zombie który A) napotyka na receptę na miksturę "wskrzeszania" B) poznaje nieszczęśliwą ze swego życia dziewczynę. Nietrudno się domyśleć co będzie dalej :p 8/10
    Na koniec Nazo no Kanojo X. Połowa widowni wybyła po pierwszych dwóch odcinkach przerażona SSSŚLINĄĄĄ, druga połowa pozostała, by śledzić bardzo dobry, zabawny i dość oryginalny romans. Ogolnie wyszła dobra animacja rewelacyjnej mangi - trochę mi zabrakło lekko pokręconego klimatu oryginału i za często pokazywali oczy Urabe :p Wielki plus jednak za błyskotliwy wybór aktorki głoswej dla niej - ogólnie w kategorii "gra seiyuu" NnKX miażdży w tym sezonie konkurencję. 7/10

    A teraz rzut oka na zbliżający się sezon letni... niestety, bida z nyndzą. Dzięki bogu, że w tle kontynuowane są niezły Accel World i rozwijająca się powoli Hyouka

    [​IMG]

    Jeśli jakieś anime jest w stanie uratować to lato, to jest to Sword Art Online. Powiem szczerze, nigdy jeszcze nie byłem tak napalony na jakoweś anime jak na produkcję studia A-1. Oryginał jest fenomenalną książką, jedna z najlepszych jakie miałem w życiu okazję czytać; co jest o tyle zadziwiajcie, ze autor z premedytacją wykorzystuje ograne do bólu schematy, do tego dodaje wyidealizowane, jednowymiarowe postaci - a całość wychodzi lepiej niźli niejedno "arcydzieło literatury" . Trailery prezentują sie bombastycznie, animacja wygląda piękie, do tego w tle - znów muzyka by (ALL HAIL GODDESS) Yuki Kajiura. Kto nie będzie śledził historii 10 000 graczy uwiężionych w grze MMORPG, ten kiep!

    Co tam jeszcze moze zaciekawić? Thomasy czekają z utęsknieniem na Muv Luv Alternative, ale kolejne "biuściaste laski w wielkich mchach" jakoś mnie nie ruszają. Ciekawa może być druga seria Moyashimon - oryginał był bardzo nietypową i śmieszną, choć miejscami ryzykowną slice-of-life'ówką (prozażyciówką?). Fanów Keiona zainteresuje pewnie Kokoro Connect, który wygląda na totalną kalkę hitu KyoAni. Fani haremówek czekają pewnie na Kono Naka ni Hitori, Imouto ga Iru!, jednak wątpię, by anime to wyszło ponad przeciętność.

    Tak więc - byle do 7 lipca, gdy swoją premierą będzie miało SAO. Mein gott, już nie mogę się doczekać :D
     
  8. Andrzej2

    Andrzej2 Znany Wszystkim

    Kokurikozaka Kara świetne. Też na to czekałem z tego samego co Tjord powodu. Z tego sezonu obejrzałem też Sakamichi no Apollon - dosyć ciekawy serial obyczajowy/muzyczny. Wciągnął mnie mimo, że za jazzem nie przepadam.
     
  9. Andre

    Andre Ten, o Którym mówią Księgi

    Taa, proza życia, pomijając fakt że protagonista widzi gołym okiem mikroby :p Świetne postaci, subtelny humor, który nie woła O TU SIĘ ŚMIEJ TO JEST ŚMIESZNE, nieprzedramatyzowana fabuła i wszystko w scenerii uniwersyteckiej (tak, uniwersyteckiej, nie średnioszkolnej!). Nie czuję tego hajpa na SAO, więc jak dla mnie drugi sezon Moyashimona będzie najciekawszą serią lata.

    Ty uważaj, bo ktoś w to jeszcze uwierzy :p Podobieństwa między seriami kończą się na kresce. Kokoro to genderswapowa komedia ma być, nie cute girls doing cute things. Do tej kategorii bardziej pasuje Tari Tari, też ze ślamazarną akcją zresztą.
     
  10. tjord

    tjord Nowy

    Ponieważ nie mam już ochoty na podsumowywanie sezonów dla wszystkich dwóch czytelnikow, coś w konwencji westernowej za druga połowę 2012.

    Złe anime

    [​IMG]

    Chuunibyou demo Koi ga ****ai! ląduje w tej kategorii nie dlatego, że jest słabe, ale dlatego, że nie jest dobre. A powinno. Po KyoAni oczekuję zawsze najlepszego, tymczasem mam wrażenie, że za Chu2 odpowiadała jakaś drugoligowa ekipa. Gdybym miał streścić moje wrażenia z Chu2, opisałbym je wykresem
    [​IMG]
    Mówiąc krótko - Przeciętny początek, wciągające rozwinięcie, intrygująca końcówka i fatalny finisz. Zabawne jest to, że anime to ma to, czego zabrakło innej tegorocznej produkcji Kyoto Animation, Hyouce, a więc fajną i oryginalną fabułę, za to nawaliło tam, gdzie Hyouka lśniła - a wiec w kategorii postaci i kompozycji.

    Dobre anime

    [​IMG]

    Hanasaku Iroha, moje małe odkrycie. Jak normalnie nie ruszam raczej silce'ówek kijem, tak Hi pokochałem od początku. Przecudna opowieść o trzech pokoleniach rodziny z perspektywy najmłodszej latorośli, podlana licznymi ciekawymi wątkami pobocznymi. Świetni bohaterowie (na czele z protagonistką i jej babką), przyjemna, spokojna atmosfera, cudowna kompozycja i przyjemna kreska. Do tego satysfakcjonujące zakończenie, nie zamykające przy tym drogi kinówce, na którą czekam z niecierpliwością. Szczerze polecam.

    Anime brzydkie (czytaj: mieszane uczucia)

    [​IMG]

    Ło matko, nigdy nie byłam tak zhype'owany na anime jak na Sword Art Online. Jestem bowiem szczerze zakochany w literackim oryginale i choć jego magia polegał głównie na kunszcie literackim autora, miałem wielkie nadzieje co do anime, które jeszcze umocnił genialny pierwszy odcinek.
    Wyszło, niestety... nie aż tak genialnie. To znaczy SAO to kawał świetnego anime, ale niestety nie z tych względów, z których tak uwielbiam powieści. produkcja ta ma trzy grzechy: marną kompozycję (żeby dojść do czekoladek trzeba przecierpieć pierwsze 5-6 odcinków), przeciętnie przedstawione postaci i fanserwis (zwłaszcza w drugiej połowie). W drugiej połowie twórcy chyba zresztą skapli się, że coś idzie nie tak, więc poszli na całego i...
    No właśnie. Anime SAO ma dwie zalety które sprawiają, że wyrasta ona wysoko ponad konkurencję Absolutnie GENIALNE I EPICKIE pojedynki (szczególnie w drugiej połowie, ach), do tego ilustrowane ABSOLUTNIE GENIALNĄ i EPICKĄ muzyką (ALL HAIL!) Yuki Kajiury. Orgazm przez uszy i oczy.
    Ogólnie polecam przeczytanie oryginalnej nowelki i zaznajomienie się z animizacją dopiero po lekturze.
     
  11. tjord

    tjord Nowy

    Evangelion 1.0: Zwyczajny remake pierwszych epizodów z serialu. Nie powalał, ale tez niespecjalnie rozczarował
    Evangelion 2.0: Fantastyczny film, znakomite, niespodziewane zmiany, cudna animacja i niesamowity cliffnager
    Evangelion 3.0: GAINAX

    Muzyka i animacja 10/10
    Fabuła: God my oh
    Mistrzostwo świata w trollingu
    O ile jakimś cudem nie zrobią z 4tego filmu cuda kinowa Eva zostaje najpewniejszym kandydatem do Nobla wszechczasów za trolling.
     
  12. Andrzej2

    Andrzej2 Znany Wszystkim

    Obejrzałem Evangelion 3.0. Poprzednie części były rewelacyjne, wspaniała muzyka i grafika, fabuła całkiem w porządku, interesująca i trzymająca w napięciu. Ale niestety najnowsza część jest bardzo słaba. Zmieniono styl graficzny ( jak ta Asuka teraz wygląda!), widać animację komputerową ( zwłaszcza w trakcie walk) czego w anime nienawidzę. Postaci zachowują się inaczej niż w poprzednich częściach (Misato zupełnie obca a Asuka kilka razy tak jak dawniej nazwał Schinjego idiotą i tyle z dawnego charakteru), chociaż główny bohater jest jeszcze większym emo niż poprzednio. Fabuła zupełnie naciągana i niezrozumiała. Ogólnie wszystko spieprzono oprócz muzyki.
     
  13. ers

    ers Ten, o Którym mówią Księgi

    [​IMG]

    "Dragon Ball Z: Battle of Gods"

    Bardzo dobra kreska, przyzwoita fabuła. Akira postarał się i stanął na wysokości zadania. Mam jednak wrażenie, że powstanie kolejny film ponieważ:
    a) Lord Bills nie został pokonany,
    b) Tworzenie SSJG przypomina wzmacnianie Goku w GT, w trakcie walki z Syn Shenron.

    Vegeta śpiewa!!!!!!!
     
    Ostatnia edycja: 19 Wrzesień 2013
  14. tjord

    tjord Nowy

    [​IMG]

    Attack on Titan!

    Pierwsze 25+odcinkowe anime od paru lat, które połknąłem w jeden dzień.
    Historia niby ciotkę już ograna i do pewnego momentu przewidywalna, ale autorzy widzą jedną rzecz: jak budować w widzu napięcie. Począwszy od pełnej beznadziejności wizji świata, po tendencję do wybijania bohaterów niemal dorównującą GRRM, na odpowiednim dawkowaniu nadziei kończąc. To anime powinno sie pokazywać w szkołach filmowych jako wzór tychże elementów
    Od strony technicznej Attack on Titan! to majstersztyk reżyserii. Choć nie powala budżetem na miarę Evangelionów, kapitalne3 ujęcia, dynamizm i unikalna kreska czynią z tej produkcji bez wątpienia najbardziej efektowne anime byc może nawet w historii. Czy to pojedynki tytanów, czy masywne, jednostronne pojedynki ludzi z olbrzymami powalają an kolana.
    Do tego epicki, genialny soundtrack oraz bez wątpienia najlepszy opening roku.
    U mnie mocne 9/10 i gorąca rekomendacja dla każdego bez wyjątku.
     
  15. McFlash

    McFlash Panzer Pony

    Najlepszy opening? Który? :p Dla mnie oba są świetne, a pierwszy po prostu zdążył już na dobre zadomowić się w sercach i umysłach animaniaków, za to drugi ma utwór tak idealnie dopasowany do fabuły, że chyba to ona powstała pod niego. Samo anime jest świetne i to, co najbardziej mi się podoba, to właśnie ta z góry przegrana walka z Tytanami i niemal rozpaczliwe próby zrobienia w niewielkich sukcesów wielkich wiktorii w walce z nimi. Do tego elitarne jednostki to nadal ludzie, którzy nie mają nadludzkich mocy i giną jak muchy, kiedy przychodzi zmierzyć im się z czymś mocniejszym.
    Szkoda tylko, że fabuła poszła w takim kierunku. Na początku oczekiwałem czegoś przygodowego z mocnym akcentem katastroficznym, a tutaj trochę za dużo spisków, chociaż ostatnio w mandze parę rzeczy zaczęło się już prostować. Nie miałbym nic przeciwko kontynuacji obecnego scenariusza oraz równolegle zrobienia czegoś według moich wyobrażeń :)
    PS Jak mogli w ostatnim odcinku pominąć wątek Muru Sina?!
    PPS I dlaczego główny bohater musiał przeżyć? Gdyby zginął i fabuła skupiła się na mazgajowatym Arminie (+ Mikasie), to chyba bym osobiście pogratulowałbym takiego wyboru Isayamie :D
     
  16. tjord

    tjord Nowy

    [​IMG]
    Ookami Kodomo no Ame to Yuki

    10/10

    Po prostu nie mam słów, po prostu czapki z głów. Być może najlepszy film jaki w życiu widziałem. Przepiękna, genialna we wszystkich aspektach historia, druga po Clannadzie po której pojawiły sie w mych oczach łzy. Arcydzieło!
     
  17. Andrzej2

    Andrzej2 Znany Wszystkim

    Ookami Kodomo no Ame to Yuki

    Jak tylko zobaczyłem, że to film twórcy świetnej Dziewczyny skaczącej przez czas to musiałem obejrzeć. Nie zawiodłem się. Bardzo dobra historia. Jest pokazana dobra matka wychowująca swe dzieci i trochę życia na wsi. Piękne.

    Attack on Tittan

    Podobnie jak Tjord - jest to pierwsze anime od czasu Code Geass i Death Note, które obejrzałem w tak szybkim tempie. Aż 21 odcinków pod rząd to chyba nawet przy wspominanych wyżej tytułach mi się nie zdarzyło. Obejrzałbym więcej ale musiałem na resztę czekać cierpliwie i otrzymywać jeden na tydzień. Ciekawa fabuła i wspaniały klimat apokaliptyczny (poczucie bezsilności ludzkości i ścielące się gęsto trupy). Muzyka przy walce z tytanami potrafi wywołać ciarki na plecach i maksymalnie podręcić emocje. Słuchałem jej też osobno w czasie biegania (konkretnie utworów - Attack on Titan, XL TT i Vogel im Kafig). Z niecierpliwości przeczytałem dalej kawałek mangi i muszę z przykrością powiedzieć, że fabuła robi się coraz słabsza no ale głównymi zaletami samego anime są klimat i widowiskowość więc nie będę narzekał.

    Sword Art Online

    Dobre anime, oryginalne umiejscowienie akcji w świecie gry MMORPG. Nie byłem tak zachwycony jak Tjord ale podobało mi się.


    Obejrzałem jeszcze wiele innych anime, może o nich wspomnę później.

    Ps. Tylko wymienię jeden tytuł, który jeszcze ostatnio mnie zachwycił - Kemono no Souja Erin. Jak komuś się podobało 12 królestw czy Seirei no Moribito to polecam bo to podobna liga. Dużym plusem jest to, że losy bohaterki śledzimy od lat dziecięcych, dzięki temu naprawdę się do niej przywiązałem i bardziej przeżywałem jej przygody. Największym minusem są dwie niepoważne postacie, które jak przeczytałem w jednej z recenzji, nie występują w książce. I to niestety widać - nie pasują do raczej poważnego klimatu całości, ich żarty są nieśmieszne i tylko irytują.
     
  18. tjord

    tjord Nowy

    Niestety, SnK jest publikowany w "Shounen Jump"-ie, najbardziej tasemcowym z magazynów i autor dostał prikaz by rozciągnąć mangę na maksa - ponoć nawet zarzucił oryginalny epilog, który miał byc mocno pesymistyczny

    Bo SAO to bardziej ilustracja do cudownej ksiązki niż samodzielne dzieło.
    nawiasem, zapowiedzieli drugi sezon, który obejmujmować ma moje ulubione części serii - będą spluwy i miecze świetlne :D

    Erin to IMO świetne anime, tylko ze skopaną strukturą - 40 odcinków prologu i 10 właściwej fabuły. Ale mimo wszystko godne obejrzenia.
     
  19. tjord

    tjord Nowy

    Sezon letni 2014 za nami, jeden z najlepszych w ostatnich latach

    Gekkan Shoujo Nozaki-kun - 7.5/10
    [​IMG]

    Świetna komedia, jedna z tych, która zamiast szukać kompletnie nowych rozwiązań albo ogrywac stare schematy wybiera droge pośrodku - bierzemy ograne środki i bawimy się nimi do absurdu. Kapitalne postaci i ich interakcje, do tego niesztampowe pokazane ogranego motywu (pisanie komiksów)

    Barakamon - 8/10
    [​IMG]

    IMO najlepsze slice-of-life pod dawna. I kaligrafii w Anime jeszcze nigdy nie widziałem w anime, za co duży plus. A Naru jest kawaii :D

    Nobunaga Concerto - 7.5/10
    [​IMG]

    Serii inspirowanych Nobunagą i okresem Sengoku było przez ostatnie lata na zatrzęsienie, ale ten wybija sie zdecydowanie ponad cały ten syf. Jest to swego rodzaju lekko podany podręcznik historii, do tego ze specyficzna, nastrojowa jak dla mnie animacją i najlepszym endingiem sezonu.


    Mahouka Koukou no Rettousei - 9999/10 ALL HAIL ONII-SAMA
    [​IMG]

    Seria z tak przepakowanym głównym bohaterem, że trudno traktowac ją od pewnego momentu inaczej niż żałośnie śmieszne power fantasy autora. Oryginał jeszcze ukrywa to pod lawiną technobabble (czyli nawału technicznych pierdół), a anime tak się nie da. #OneTrueTatsuya


    A do tego sezon jesienny zapowiada sie jeszcze

    Fate/stay night: Unlimited Blade Works - UFOTABLE + najlepsza ścieżka najlepszej gry ever = gwarantowany hicior nad hiciory
    Grisaia no Kajitsu - inna adaptacja LN, również znakomitej, ze interesującym, niesztampowym haremem (!!!) i bohaterem jakby spoza haremów. A i intryga ciekawa, choc nie wieadomo ile materiału seria przerobi.
    Kiseijuu - manga to stara, ale wciąż lśniące ukryta perełka. Sci-Fi/Horror/psychologia w najlepszym wydaniu.
    Log Horizon 2 - świat online dla tych, którzy nie lubią Sword Art Online. Z najlepszym openingiem najlepszych lat, który powraca z mocą. DATABASE
    Girl Friend BETA - czy haremówka z 100+ dziewczętami może zadziałać? :D
     
    Raferti lubi to.
  20. de Ptysz

    de Ptysz Ten, o Którym mówią Księgi

    Fate/Zero - absolutna rewelacja, 10/10. Wyraziści, niejednoznaczni i rozwijający się bohaterowie, historia nie jest kiczowata (na co moim zdaniem cierpi zbyt wiele anime), nawet mangowy humor (którego osobiście nie cierpię) był odpowiednio wyważony. Zresztą fabuła traktuje sama siebie bardzo poważnie, a najbardziej szokujące wcale nie są sceny zawierające flaki i krew, choć takich nie brakuje. Zresztą sama opowieść momentami jest punktem wyjścia do wcale głębokich dygresji na różne tematy - wartości honoru, istocie bycia królem itp.
     
  21. ers

    ers Ten, o Którym mówią Księgi

    Ja ostatnio oglądam Fairy Tail. Recenzje dam jak dobrnę do końca.
     
  22. Master of Puppets

    Master of Puppets Ten, o Którym mówią Księgi

    No game, no life
    Ocena: 8.5/10

    Seria, którą zacząłem pod koniec sezonu wakacyjnego. Nie uśmiechało mi się oglądanie po raz kolejny głupawej haremówki ecchi, ale przekonały mnie pochwały innych. Obejrzałem pierwszy odcinek i... Cóż... Największe pozytywne zaskoczenie minionego sezonu. Dobra akcja, niezły humor, wyraziści protagoniści, niezłe "rozkminy". Rozbijając na części pierwsze dałbym 7, ale naprawdę świetnie się bawiłem przy tym, choć zdaje sobie sprawę, że nie jest to rozrywka najwyższych lotów. Stąd ocena.

    Tokyo Ghoul
    7,5/10

    Jedno z większych dla mnie rozczarowań, ale to z powodu przerostu oczekiwań i ucięcia serializacji w najgłupszym momencie jaki widziałem od lat. Największą słabością serii są same ghoule, które są mocno nijakie jak dla mnie - bez określonego celu, planu, filozofii życia, a dodatkowo jasno podzieleni na tych dobrych i złych. Jednak to zapewne wrażenie mylące, albo chociaż niepełne, bo mangi nie czytałem, a finał obiecuje dużo. I właśnie finał paradoksalnie robi naprawdę sporo by jednak nie skreślać tego anime. Ostatni odcinek był naprawdę przejmujący i gdyby nie to, że to był ostatni odcinek to ta seria dostałaby o wiele wyższą ocenę.

    Gokukoku no Brynhildr
    3,5/10

    Jedno z najbardziej dennych i rozczarowujących anime wiosny. Liczyłem na wartką akcję, trochę romansu, wiele krwi i rozterek moralnych, a dostałem jedynie sporo bezsensownej jatki i słabą haremówkę.

    D-Frag
    9/10

    No, to z kolei, które było idealne w swej klasie. Autentycznie śmieszne (choć nie jest to jakiś wysublimowany humor) anime z dobrymi bohaterami. Polecam.

    Buddy Complex
    8/10

    Porządne anime tym razem z mechami. Wielkie zaskoczenie dla mnie, bo to pierwsze takie anime, które mi się podobało i obejrzałem do końca. Jednak chyba nie dostali drugiego sezonu i dorobili tylko dwa odcinki OVA, które niejako zamykają historię. Widać, że miało być inaczej, ale szacun za to, że jednak skończyli.

    Nisekoi
    9,5/10

    Studio odpowiedzialne za serię Monogatari i najbardziej dziwna komedia romantyczna ostatnich lat? To musiał być przebój i był. Naprawdę mocno porąbane z mocno porąbaną grafiką czyli typowy SHAFT. Jak najbardziej warte obejrzenia.
     
  23. tjord

    tjord Nowy

    [​IMG]
    Wiecie, są takie pomysly, które nie mają racji zadziałać. Dziewczynki prowadzące pojedynki w drugowojennych czołgach? Serial Girls und Panzer udowodniła, ze nawet tak nonsensowny pomysl, odpowiedno potraktowany potrafi dać znakomite efekty, ale film. Co może dodać film oprócz porcji fanserwisu? Z tej racji choć GuP bardzo mi się podobało jako serial, do filmu podchcodzilem dość sceptycznie. Z drugiej strony, na wyobraźnie działały zaskakująco pozytywne recenzje, a nade wszystko fakt, że tak niszowa produkcja jest obecnie trzecim najbardziej dochodowym filmem z kategorii tzw. "late night anime" (za Evangelionami), a w tygodniu otwarcia o mały włos nie zdominowała japońskiego box office'u (!)
    Jakby na to nie patrzeć, poszczególne elementy (moze poza fenomenalną muzyką [marsze!] i dźwiękiem) Dziewczyn i Czołgów nie powalają na kolana. Postaci? Przyjemne, lubialne, ale widz się z nimi szczegolnie nie zżywa. Fabuła? Nonsensowna i sztampowa. Czołgi? Nerdgasm z jednej strony, ale drugiej purystów mogą razić drifty i inne podobne manewery rodem z military fantasy.

    Tylko, tylko, dlaczego dwie godziny po obejrzeniu tego filmu dalej mam potężnego banana na twarzy???

    Tak, Girls und Panzer: der film to dwie godziny nieustalającego fanserwisu. Ale to fanserwis najwyższej wody. Umówmy się, kto obejrzał serial wyrzucił już zapewne swój sceptycyzm za okno i rózne nonsensy fabularne czy... fizyczne na niego nie zadziałają. A poza nimi, GuP:M nie ma wad. To od początku do końca czystej wody radocha, czysty fun, nieco bezmyslna, odprężająca zabawa. Film bowiem nie sili się na żadne sensacyjne zwroty akcji, dramaty, etc. Doprawdy, reżysera filmu trzeba naprawdę pochwalić, nie tylko za dobranie historii względem targetu, ale także znakomite tempo i innowacyjne zabiegi animacyjne. Jest to jedna z tych produkcji, które wyznaczają trend w animacji, w tym przypadku integracji 3D z 2D - choć w kilku scenach jeszcze widać niedostatki techniczne, niektóre ujęcia i płynność animacji naprawde zachwycają.

    A czy wspomniałem już o muzyce? Mein gott, te wesołe aranżacje marszów!

    Jak popatrzyłem na agregatory ocen w internecie, ten film na nieproporcjonalną ilość dziewiątek (w skali 1-10) względem innych ocen - i to doskonale oddaje istotę GuP: der film. Arcydzieło? Meh. Ideał? Gdzie tam. Dostarczyciel radochy? Niezrównany. Tak wiec i ode mnie - 9/10. Kto obejrzał serial, na filmie sie nie zawiedziecie.
     
    ers i Raferti lubią to.
  24. Kentucky

    Kentucky Ten, o Którym mówią Księgi

    Sakamoto desu ga?
    Osobiście ciężko mi przypisać konkretne tagi temu anime. Głównym bohaterem jest tytułowy Sakamoto to uczeń liceum, który posiada ponadprzeciętne zdolności, a wszystkie rzeczy wykonuje z niezwykłym stylem. Rzecz jasna wszystkie dziewczyny za nim szaleją, a chłopaki zazdroszczą jego powodzenia. Wszystko sprowadza się do tego, że swoimi umiejętnościami pomaga osobom z szkolnego otoczenia, często w dość niekonwencjonalny sposób.

    Monster Musume no Iru Nichijou
    komedia romantyczna, zdecydowanie dla dorosłych
    Jeżeli twoje fetysze wymagają czegoś więcej niż pokojówki z kocimi uszkami, to dobrze trafiłeś. Prosta sprawa - w wyniku wymiany kulturowej pomiędzy ludźmi a nieludźmi główny bohater zostaje gospodarzem dla kolejno pojawiających się potwornych dziewczyn, które oczywiście zakochują się w nim (a on sam jako wstydliwa dziewica broni się przed napastowaniem). Mnóstwo śmiechu i jeszcze więcej cycków (a wszystko odpowiednio ocenzurowane, żeby nie było).
     
    Artafrates i tjord lubią to.
  25. Raferti

    Raferti Raf Członek Załogi Administrator

    Tak sobie przeglądam te Wasze propozycje i się dziwię, że znawcy tematu nie wymienili anime Gintama, które jest specyficzną parodią wszystkiego co związane z japońską popkulturą, oraz pod płaszczykiem fabuły o najeździe kosmitów i wpływu ich technologi, w formie przerysowanej pokazujące ścieranie się w Japonii tradycjonalizmu i wpływów zewnętrznych cywilizacji zachodnich.
    Do tego wszystko w tym anime jest okraszone specyficznym poczuciem humoru - częstokroć niezrozumiałym dla nas jako przedstawicieli cywilizacji zachodnich (niejednokrotnie oglądając jakiś odcinek stwierdzałem, że twórcy odcinka mają nieźle zryty łeb).

    Ogólnie seria ta jest czymś w rodzaju japońskiego Miasteczka South Park - czyli pod płaszczykiem absurdalnego i specyficznego poczucia humoru, porusza wbrew pozorom istotne kwestie, oraz pokazuje dane społeczności w krzywym zwierciadle... i podobnie jak Miasteczko SP, wymaga od widza sporej dozy tolerancji przy oglądaniu.
     
    Sidorf i Kentucky lubią to.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie