Kataklizm XX wieku - II wojna Światowa AAR

Temat na forum 'HoI II - AARy' rozpoczęty przez Mandeel, 6 Sierpień 2007.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    Oczami świadków:​


    [​IMG]

    Witold Urbanowicz - oficer polskiego lotnictwa

    Witold Urbanowicz opisuje w swoich wspomnieniach urlop w Austrii tuż po wcieleniu jej w granice Nowej, Tysiącletniej Rzeszy:​


    Źródło: Witold Urbanowicz, "Świt zwycięstwa"

    [​IMG]

    [​IMG]
    Nowa rzeczywistość niemieckiej Marchii Wschodniej, niegdyś Austrii​

    Od autora: Jest to pierwszy z cyklu dodatków "Oczami Świadków" i nie ukrywam ma charakter testowy. Jeżeli coś takiego spodoba się czytelnikom to pozostanie jako nieodłączna część AAR'a, a jeżeli nie to pomyślę co z nią jeszcze zrobić:) Tak, więc piszcie czy podoba Wam się coś takiego w ramach wzbogacenia klimatu AAR'a czy też jest to tylko zbędny fajerwerk lub zimny ogień:) Czekam na Wasze zdania. A powstało to ze względu na to, że miała to być część poprzedniej części AAR'a, ale jej rozmiar dosłownie rozdęłaby odcinek do niestosownych rozmiarów. Pozostaje mi również zazwyczaj parę zdjęć niewykorzystanych, więc część fajniejszych upchnąłem tutaj.

    Pozdrawiam, Mandeel
     
  2. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    Część dwudziesta: „Nadzieja”
    Republika Hiszpanii

    [​IMG]

    Styczeń – czerwiec 1938


    Początek nowego, drugiego roku wojny domowej Hiszpanii upłynął pod znakiem morderczej batalii o miejscowość Teruel w południowej Aragonii, która skoncentrowała do walki po obu stronach wielkie siły. Armia republikańska, która od grudnia poprzedniego roku była na tym odcinku frontu w ofensywie za cenę wielkich strat, stopniowo wypierała żołnierzy nacjonalistycznych z miasta, walcząc zaciekle o każdy dom i każdą ulicę. Ostatecznie 7 stycznia 1938 roku, dowódca resztek sił Franco w Teruel, pułkownik Rey d'Harcourt poddał się wojskom republikańskim. Jego półtora tysiąca żołnierzy wyczerpanych fizycznie i psychiczne wielotygodniową walką, zebranych w kilku, zamienionych w twierdzę budynków rządowych, odcięci od dostaw żywności i wody dostali się do niewoli. Sukces Republikanów okazał się jednak niezwykle krótkotrwały. Już dziesięć dni po kapitulacji garnizonu w Teruel do kontrofensywy przystąpiły wojska nacjonalistyczne, które przez ten czas skoncentrowały w rejonie miasta prawie 100 baterii oraz 400 samolotów. Dowodzący kontruderzeniem pułkownik Aranda i generał Varela zamierzali przy pomocy wsparcia artyleryjskiego i lotniczego ostatecznie wykrwawić gros sił republikańskich walczących pod Teruel i utorować sobie drogę do Katalonii, której upadek, oznaczałby ostateczną klęskę przeciwnika. Krwawa bitwa szalała przez miesiąc. Przez ten czas niektóre jednostki republikańskie poniosły straty sięgające 90% stanu początkowego. Nacjonaliści wspierani przez jednostki lądowe Legionu Kondor, ostatecznie odbili Teruel 20 lutego i odrzucili nieprzyjaciela na kilkanaście kilometrów od miasta. Wówczas to Franco wydał zbrodniczy rozkaz wymordowania ocalałej populacji miasta, która zgodnie z relacjami korespondentów zagranicznych, witało w wojska republikańskie jak wyzwolicieli. W wyniku tego rozstrzelano kilka tysięcy cudem ocalałych z kilkumiesięcznych walk cywili…

    [​IMG] [​IMG]

    [​IMG]
    Podczas walk o Teruel obie strony odniosły zarówno porażające klęski jak i świetne zwycięstwa. Ostatecznie, zwyciężyli jednak Nacjonaliści​

    Straty obu stron w tej bitwie były potworne. Republikanie stracili 15 tysięcy zabitych i 20 tysięcy rannych oraz około 20 tysięcy wziętych do niewoli. Straty sił Franco były podobne: 14 tysięcy zabitych, 15 tysięcy rannych i 10 tysięcy wziętych do niewoli. Różnica polegała jednak na tym, że o ile Nacjonaliści dzięki pomocy Włoch i Niemiec były w stanie uzupełnić te dotkliwe straty to wojska republikańskie wykrwawiły w tej bitwie swe najlepsze, a i tak już szczupłe siły nie osiągając w zasadzie niczego.
    Inicjatywę przejęła za to armia Franco, która na początku marca przeszła do ofensywy w południowej Aragonii, celem otwarcia sobie drogi na Katalonię i dalej Barcelonę, która stała się już celem bombardowań niemieckiego i włoskiego lotnictwa. Włosi nie zawahali się nawet użyć gazu bojowego przeciw mieszkańcom miasta. Wywołało to szok wśród europejskiej i światowej opinii publicznej, która w pamięci wciąż miała okropności Wielkiej Wojny i użycia wówczas tej straszliwej broni. Najbardziej zdecydowanie wystąpił premier Francji Leon Blum, który na wieść o zbombardowaniu Barcelony bronią gazową ogłosił częściową mobilizację armii francuskiej i przesuwając kilka wielkich jednostek nad granicę z Hiszpanią.

    [​IMG] [​IMG]
    [​IMG] [​IMG]
    Ofiary i zniszczenia zbrodniczych nalotów na Barcelonę z kwietnia i maja 1938 roku oraz sprawcy - niemieccy lotnicy z Legionu Kondor​

    Tymczasem ofensywa wojsk nacjonalistycznych w Aragonii nie napotykała większych przeszkód ze strony wciąż nie mogącej dojść do siebie po klęsce pod Teruel armii republikańskiej (10 marca zdobyto miasto Belchite, 15 marca Alcaniz, 26 marca Fragę, a 29 marca Barbastro). Na początku kwietnia zajęto Leridę, co przeniosło działania wojenne niebezpiecznie blisko Barcelony. 6 kwietnia Nacjonaliści pewni rychłego wkroczenia do Katalonii wydali manifest, w którym zapewnili mieszkańców regionu o autonomii jaka zostanie im nadana po zwycięstwie w wojnie domowej. Było to działanie propagandowe, nastawione jedynie na skłócenie chylącej się ku upadkowi Republiki oraz podsycenie działań separatystycznych w samej Barcelonie. Znamienne, że w momencie wydawania tej odezwy, w Burgos rozstrzelano przywódcę Katolickiej Partii Katalonii, Manuela Carrasc i Formiguera.
    15 kwietnia 1938 roku wojska faszystowskie zajęły miejscowość Vinaroz, osiągając tym samym brzegi Morza Śródziemnego i rozdzielając terytorium kontrolowane przez Republikanów na dwie części: tzw. główną z Madrytem i Walencją oraz katalońską z Barceloną. Odcięty od reszty kraju region poddawany był nieustającym bombardowaniom lotnictwa włoskiego i niemieckiego, a wobec szczupłości zgromadzonego tam zaopatrzenia kapitulacja wydawała się być jedynie kwestią czasu.

    Wobec wydawało się nieuchronnej klęski Republikanów faszystowski rząd Franco w Burgos został w kwietniu i maju uznany za oficjalną reprezentację Hiszpanii przez szereg krajów, m.in. Turcję, Watykan oraz Portugalię. Natomiast wciąż wsparcie rządowi republikańskiemu okazywały rządy Francji, Stanów Zjednoczonych, a także częściowo Wielkiej Brytanii.
    Co ciekawe pomimo szeregu krwawych niepowodzeń i wyniszczających klęsk dowództwo armii republikańskiej nie porzuciło pomysłu o kontrofensywie w skali większej niż tylko niewielkie lokalne kontrataki. Sztab generalny nadal wierzył w możliwość odmiany sytuacji na froncie i zadaniu armii Franco klęski, która mogłaby dać tak potrzebny moment oddechu i reorganizacji sił koniecznych do obrony. Niestety i tak skąpa pomoc ze strony Związku Radzieckiego była i tak hamowana przez Kreml w wyniku wyrachowanej walki politycznej, nastawionej na całkowite podporządkowanie sobie rządu republikańskiego. Tak było w przypadku ministra obrony w rządzie Juana Negrina, Indalecio Prieto – działacza centrowego Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej, który przez komunistów uważany był za wroga. Od osoby Prieto, dodatkowo skompromitowanej w wyniku klęski pod Teruel, Moskwa uzależniła w marcu 1938 roku dalsze dostawy broni i amunicji do Hiszpanii, co było nie tylko brutalnym szantażem, ale i otwartą ingerencją w sprawy wewnętrzne niezależnego państwa. Wobec niezwykle trudnej sytuacji na froncie minister Indalecio Prieto ostatecznie ustąpił ze stanowiska.

    [​IMG]
    Sytuacja w Hiszpanii w kwietniu 1938 roku​

    Front Południowo-aragoński, kwiecień 1938 roku.

    Wiosna tego roku była wyjątkowo kapryśna i deszczowa. Krótkie lecz intensywne i częste opady stopniowo zamieniały nie utwardzone drogi aragońskie w błotniste trakty, dodatkowo dosłownie przeorywane przez tysiące butów i końskich kopyt. Budząca się do życia po zimowym śnie przyroda jaskrawo kontrastowała z bezwzględnym i krwawym otoczeniem, w którym pełno był śmierci, goryczy i bólu. W ciągu zaledwie dwóch tygodni walk odwrotowych i opóźniających pierwszy pluton z drugiej kompanii batalionu im. Jarosława Dąbrowskiego, dowodzonego teraz przez Hiszpana José Martineza stopniał do stanu zaledwie dziesięciu osób. Reszta poległa w beznadziejnych potyczkach z nacierającymi z całą mocą Nacjonalistami, w wyniku ran została odesłana na tyłu lub dostała się do niewoli, co w praktyce równało się śmierci. Obie walczące strony już dawno przestały brać pojedynczych jeńców…
    Mirek miał szczęście. Udało mu się przeżyć ostatnie dwa tygodnie, często dzięki zwykłym przypadkom i dziwnym zrządzeniom losu. „Wojna to gra” – powtarzał sobie wówczas, gdy ocierał się o śmierć tak blisko, że niemal czuł na plecach jej oddech. Lecz z biegiem czasu, wraz z kolejnymi godzinami czy dniami obcowania z tym co go otaczało, narosła w nim obojętność. Przyzwyczaił się do strachu i stanu nieustającego napięcia w taki sposób, że nie odczuwał już ich w takiej mierze jak kiedyś. Niezniszczalny instynkt przystosowania się do warunków w jakich się od długiego czasu żyje w jego przypadku wypełnił się w stu procentach.
    Na nie golonej od dłuższego czasu twarzy, brudnej i wiecznie spoconej, wśród przetłuszczonych włosów i śmierdzącego oddechu psujących się zębów, próżno było szukać człowieka, który jeszcze latem zeszłego roku pełen nadziei, idei oraz wiary przekraczał Pireneje. Hasło „za wolność naszą i waszą” – okazało się być pustym frazesem.
    Wobec całkowitych strat jakie pluton poniósł w walce, dowodzący nim sierżant już dawno przestał dzielić go na drużyny. Nie miało to sensu. Pluton działał jako całość, choć jego stan nie odpowiadał nawet stanowi drużyny.
    - Padnij ! – nagła komenda dowódcy brutalnie przerwała kojącą ciszę, spadając na żołnierzy niczym grom z jasnego nieba.
    Wszyscy wykonali rozkaz niemal automatycznie padając z obrzydliwym pluskiem w miękkie błoto. Dopiero teraz Mirek poczuł w nogach te wszystkie kilometry, które przebył w ciągu kilkunastu godzin ciągłego marszu. Miękka choć śmierdząca maź wydawała się taka wygodna i miła dla obolałego ciała, że pragnął pozostać tak w bezruchu do końca.
    - Przed nami zabudowania jakiejś wsi. Trzeba je rozpoznać, żebyśmy nie wdepnęli w większe gówno niż to, w którym siedzimy… - mówił sierżant, mając zapewne na myśli fakt, iż kilka dni temu oddział został odcięty od reszty kompanii i zmuszony do przebijania się przez linie nacjonalistów. Teoretycznie mu się to udało, lecz w toku ofensywy jednej ze stron linia frontu przestaje być ciągłą linią i niekiedy można było wpaść w zasadzkę na bezpiecznych przecież tyłach. – Kto idzie ? – spytał po chwili.
    Cisza. Nie było to dla sierżanta wielkim zaskoczeniem toteż nie wahając się długo wyznaczył dwóch „ochotników” do rozpoznania zabudowań. Jednym z nich okazał się być Mirek, który klnąc w duszy niezgrabnie podniósł się z wygodnego, miękkiego posłania z błota.
    Ruszyli wolno skuleni, z bronią gotową do strzału, w każdej chwili spodziewając się ostrzelania ze strony wioski. Mimo spotęgowanego chwilą postoju zmęczenia, Mirek przypominał napiętą strunę, z wszystkimi zmysłami maksymalnie wyostrzonymi. Niczym polujące zwierzę omiatał uważnym wzrokiem otoczenie jednocześnie starając się posuwać do przodu możliwie najciszej. Chaty wydawały się być opuszczone. Kiedy już podeszli tak blisko, że byli niemal pewni, iż nikogo nie ma w pobliżu, obaj wyprostowali się, choć nadal trzymali broń w pogotowiu. Mirek spojrzał na idącego obok żołnierza w wybłoconym i poszarpanym mundurze. Ołeksandr, „Olek” był Ukraińcem, świetnie mówiącym po polsku. Właściwie nikt nie wiedział co robił wcześniej i skąd nagle wziął się Hiszpanii, a i on sam raczej milczał na temat swojej przeszłości. Cichy, małomówny, zamknięty w sobie, wykonywał każdy rozkaz bez jakiekolwiek komentarza.
    - Mam już dość. – rzucił niespodziewanie Mirek. – To wszystko powoli traci jakikolwiek sens.
    „Olek” nie odezwał się. Rzucił mu tylko badawcze spojrzenie, po czym znów odwrócił wzrok w stronę zabudowań.
    - Spieprzam stąd póki jeszcze mogę. – dodał gdy byli już pomiędzy chatami i znikli tym samym z pola widzenia reszty plutonu.
    - Za dezercje jest kula. – odparł lakonicznie Ukrainiec, demonstracyjnie zwracając karabin w stronę Mirka.
    - Co może ty mnie zastrzelisz ? Idź zamelduj naszemu oficerowi politycznemu, że dezerteruje. A jeżeli w ogóle go spotkasz to możesz mu przekazać, że mam go serdecznie w dupie. Może uczyni ci ten zaszczyt i włączy cię to plutonu egzekucyjnego…
    Mirek zarzucił karabin na ramie i szybkim krokiem ruszył w stronę niedalekiego lasku. Zatrzymał się, gdy usłyszał, że „Olek” przeładowuje swoją broń. Rzeczywiście gdy odwrócił się dostrzegł, że Ukrainiec stoi wyprostowany mierząc w niego. Było jasne, że nie zamierza bawić się w żadne meldunki tylko osobiście wykonać i tak pewny w tej sprawie wyrok śmierci. Przeraziło go to, ale za wszelką cenę nie dał tego po sobie poznać. Uśmiechnął się tylko wymuszenie, po czym powiedział spokojnie:
    - Zastrzelisz mnie zostanie was dziewięciu. Nie będziecie mieli jakichkolwiek szans na przedarcie się do naszych, którzy pewnie spieprzyli już pod samą Barcelonę. Z resztą w dziesięciu też nie mieliśmy na to zbyt dużej nadziei.
    - Jeżeli uciekniesz to i tak zostanie nas dziewięciu mistrzu. – odparł „Olek” nie opuszczając broni. – Także bez różnicy czy cię zastrzelę czy sam pryśniesz. Ale za dezercję jest kula.
    - Chyba, że idziesz ze mną.
    - Nie bądź śmieszny.
    - Jak na razie to jedyną śmieszną osobą jesteś ty. Liczysz, że co ? Że Republika przetrwa ? Odrodzi się niczym feniks z popiołów i spod Barcelony i Madrytu odeprze brunatnych najeźdźców odnosząc wspaniałe zwycięstwo tak ? To jest śmieszne.
    - Przynajmniej nie uciekam jak szczur z tonącego okrętu… - parsknął pogardliwie „Olek”.
    - No to zostań bohaterze i walcz o swoją sprawę ! Bo moja to już nie jest na pewno ! Przyjechałem tu zabijać faszystów a nie trockistów czy anarchistów ! Mam gdzieś tę wojnę i nie zamierzam tu zdychać ! W imię czego ?! Spieprzam póki jeszcze nie odcięli nas od granicy z Francją, ty rób jak uważasz. – Mirek ponownie odwrócił się i skierował w stronę lasku. Teraz w zasadzie było mu wszystko jedno co się stanie. Spodziewał się strzału, choć gdzieś w głębi wiedział, że nie padnie. Nie mógł. Zamiast broni usłyszał nieco skruszony, ale wciąż pozorujący siłę głos „Olka”.
    - Stój baranie !
    Zatrzymał się.
    - Pójdę z tobą, ale pod kilkoma warunkami.
    - Nie muszę przystawać na żadne warunki. – udał oburzenie Mirek.
    - Zamknij się i słuchaj. Pryskamy, ale nie teraz. Uciekniemy podczas nocnej warty, wiedząc, że mamy co najmniej godzinę zanim się połapią w czym rzecz. Musimy tylko razem się na nią zgłosić. Tak około pierwszej, drugiej, by wszyscy już zdążyli pozasypiać. Inna sprawa… - zawahał się. – Bierzemy kogoś jeszcze ?
    - Pewnie. Możesz zadzwonić do sztabu pułku i zapytać czy ktoś jeszcze z nami spieprza do Francji. Jestem pewny, że chętnych nie zabraknie. – odpowiedział Polak drwiąco.
    - Wiesz o co chodzi. Mówimy któremuś z chłopaków ? Bo nie wiem czy damy radę we dwóch…
    - Pluton mam gdzieś. Chodzi mi tylko o mnie. Nic mnie tam nie trzyma. A jak puścimy parę z gęby to już na bank dostaniemy kulę. Sierżant to fanatyk i przy tym kawał sku….. Na własne oczy widziałem jak rozstrzelał chłopaka za „sympatie trockistowskie”, więc albo robimy to sami albo ja robie to sam.
    Zapadła chwila ciszy, podczas której obaj patrzyli na siebie badającym wzrokiem, jakby usiłowali się poznać przed wyprawą podczas której życie jednego będzie zależało od drugiego. Stali tak przez kilka sekund w pomnikowych pozach, po czym pierwszy ruszył się „Olek”.
    - Zgoda. Idę pokazać sierżantowi, że teren czysty. – powiedział cicho, ale Mirek i tak usłyszał co miał usłyszeć.
    Ściągnął karabin z ramienia i runął całym ciężarem ciała na błotnistą ziemię. Nogi, zwłaszcza piszczele i pięty bolały go niemiłosiernie, ale świadomość tego, że zdobył się na tyle odwagi, by podjąć ryzyko jakie planował od dawna, poprawiała humor. Poczuł się jakby lżejszy od ciężaru, który stopniowo narastał w nim przez kilka miesięcy, a podczas ostatnich dwóch tygodni stawał się już nie do udźwignięcia.

    Od autora: Uskrzydlony pochlebnymi komentarzami mam przyjemność zaprezentować Wam kolejną (okrągłą) część AAR'a, poświęconą wydarzeniom w Hiszpanii w pierwszej połowie roku 1938. Jako, iż działań na froncie było niewiele (obie strony szykowały się do ostatecznego rozstrzygnięcia wojny) stworzyłem dosyć znaczną warstwę fabularną. Mam nadzieję, że nie jest ona gorsza od poprzednich.
    Pozdrawiam, Mandeel
     
  3. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    Oczami świadków:

    [​IMG]

    Maria Xirau – mieszkanka Barcelony
    Maria Xirau, która w 1938 roku miała zaledwie 22 lata opisuje w swoich wspomnieniach brutalne bombardowanie Barcelony w marcu 1938 roku:​

    Źródło: Maria Xirau, „Barcelona mojego dzieciństwa”

    [​IMG]
    Barcelona widziana z pokładu włoskiego bombowca...

    [​IMG]
    ... i z ziemi​
     
  4. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    Część dwudziesta pierwsza „Ostatni zryw pokoju”

    [​IMG]


    Latem 1938 roku, kiedy cały świat z niepokojem przyglądał się przebiegowi wydarzeń politycznych, które zdawały się nieuchronnie prowadzić do kolejnej wielkiej wojny światowej miały się odbyć trzecie w historii Mistrzostwa Świata w piłce nożnej. Przez cały czerwiec setki tysięcy ludzi na całym świecie z niesłabnącym zainteresowaniem zamiast wiadomości politycznych wyczekiwali na informacje o meczach, odbywających się na francuskich stadionach. Każde kolejne dni przynosiły niekończące się dyskusje, prognozy, zakłady czy komentarze dotyczące każdego meczu i każdej reprezentacji, biorącej udział w turnieju. W chwili, gdy nad Europą zbierały się coraz ciemniejsze chmury, a perspektywa wojny przestała być tylko nic nie znaczącą mrzonką w stolicach większości państw, zwykli ludzie potrafili choć na chwilę oderwać się od tego i skupić na czymś zupełnie innym. Na sportowej, czystej rywalizacji, służącej jako fundament piłki nożnej, która z biegiem lat stała się najbardziej popularną dyscypliną sportu na świecie.

    Do turnieju finałowego, który miał odbyć się na jedenastu stadionach Francji awansowało 16 zespołów:
    Włochy – jako mistrz świata 1934 roku.
    Francja – jako gospodarz turnieju.
    Niemcy – po zwycięstwie w eliminacyjnej grupie pierwszej (zwycięstwa nad Finlandią 0:2 i Estonią 4:1 oraz 5:0)
    Szwecja – po zajęciu drugiego miejsca w eliminacyjnej grupie pierwszej (zwycięstwa nad Finlandią 4:0 i Estonią 7:2)
    Norwegia – po pokonaniu Irlandii (3:2 i 3:3)
    Polska – po sensacyjnym wyeliminowaniu Jugosławii (4:0 i 0:1)
    Rumunia – po wycofaniu się reprezentacji Egiptu z eliminacji.
    Szwajcaria – po zwycięstwie w meczu z Portugalią (2:1)
    Węgry – po rozgromieniu Grecji (11:1)
    Czechosłowacja – po wyeliminowaniu Bułgarii (1:1, 6:0)
    Austria – po pokonaniu Łotwy (2:1) Jednak wskutek Anschlussu reprezentacja austriacka została wycofana z rozgrywek. W jej miejsce udział w turnieju zaproponowano Anglii, lecz ta odmówiła.
    Holandia – po zajęciu pierwszego miejsca w eliminacyjnej grupie dziewiątej (zwycięstwo w meczu z reprezentacją Luksemburga (4:0) oraz remis z reprezentacją Belgii (1:1))
    Belgia – po zajęciu drugiego miejsca w eliminacyjnej grupie dziewiątej (zwycięstwo nad Luksemburgiem (2:3) oraz remisie z reprezentacją Holandii (1:1))
    Brazylia – po wycofaniu się z eliminacji Argentyny
    Kuba – po wycofaniu się z eliminacji reprezentacji Stanów Zjednoczonych,
    Holenderskich Indii Wschodnich – po wycofaniu się z eliminacji reprezentacji Japonii.

    1/8 Finału


    Pierwszym meczem Finałów Mistrzostw Świata 1938 roku, był mecz reprezentacji Niemiec (do której dołączyli piłkarze austriaccy) ze Szwajcarią. Spotkanie na Parc de Princes w Paryżu, które oglądało 30 tysięcy widzów zakończyło się niespodziewanym remisem 1:1 po golach Gauchela dla Niemiec (w 29 minucie) oraz Abegglena dla Szwajcarii (43 minuta). Belgijski sędzia Jan Langenus dodatkowo ukarał czerwoną kartką reprezentanta Niemiec Pessera w doliczonym czasie gry. Jako, że dogrywka nie wyłoniła zwycięzcy mecz przełożono na kolejny termin. Zakończył się on sensacyjnym zwycięstwem Szwajcarów 4:2. Niemcy, których po fuzji ze świetną drużyną austriacką wielu upatrywało jako faworytów do zwycięstwa turnieju musieli wracać do domu już po pierwszej rundzie rozgrywek.

    Niemcy – SZWAJCARIA
    1:1 i 2:4


    [​IMG]
    Przywitanie kapitanów reprezentacji Szwajcarii i Niemiec przed meczem.​

    5 czerwca Węgry zmierzyły się z reprezentacją Indii Holenderskich i nie miały większego kłopotu w rozbiciu egzotycznych przybyszów aż 6:0. Jedyna azjatycka drużyna, biorąca udział w turnieju zakończyła go już na 1/8 finału i wracała do domu nie strzeliwszy nawet gola.

    WĘGRY – Indie Holenderskie
    6:0​

    Prawo gry w następnej rundzie wywalczyła sobie Szwecja, która w losowaniu trafiła na wycofaną drużynę Austrii.

    SZWECJA – Austria
    walkower dla Szwecji​

    Wielką sensacją zakończył się pojedynek Rumunii ze skazaną na pożarcie Kubą, który odbył się 5 czerwca na Stade Chapou w Tuluzie. Mecz, który obserwowało zaledwie 6 tysięcy widzów okazał się jednym z lepszych w całych mistrzostwach. Pierwsze spotkanie zakończyło się remisem 3:3, co już było nie lada sensacją, przy czym dogrywka nie dała rozstrzygnięcia kto powinien awansować. Mecz przełożono na inny dzień, w którym Kuba niespodziewanie pokonała Rumunów 2:1. Przez wielu pozbawiona szans na awans reprezentacja Kuby zgotowała tym samym jedną z największych sensacji w młodej historii Mistrzostw Świata. Upokorzeni Rumuni wracali do domu po meczu, który miał okazać się dla nich spokojnym spacerkiem...

    KUBA – Rumunia
    3:3 i 2:1​

    Pierwszy mecz gospodarzy turnieju – Francji przebiegł pod znakiem łatwego pokonania reprezentacji Belgii 3:1. Pierwszą bramkę dla „Kogutów” zdobył już w pierwszej minucie Veinante, co ostatecznie ustawiło mecz pod dyktando gospodarzy. Jedyną bramkę dla Belgów na 2:1 zdobył w 38 minucie Isemborghs.

    FRANCJA – Belgia
    3:1​


    [​IMG]
    Kapitan gospodarzy turnieju w przyjacielskim powitaniu kapitana reprezentacji Belgii​

    Mistrzowie Świata z 1934 roku oraz mistrzowie olimpijscy z Berlina 1936, Włosi w pierwszym meczu mieli zmierzyć się z rewelacją ostatnich Igrzysk – Norwegią. Był to dla nich niezwykle trudny mecz o czym świadczy fakt, że zwycięskiego gola dla Włochów zdobył Piola w 94 minucie gry, czyli podczas dogrywki. Norwegom zabrakło już sił do odrobienia strat i ostatecznie ulegli Włochom 2:1.

    WŁOCHY – Norwegia
    2:1​

    Debiutującym na tej wielkiej imprezie piłkarzom reprezentacji Polski los przydzielił niezwykle trudnego przeciwnika. Brazylijczycy byli jedynymi reprezentantami Ameryki Południowej i przez wielu byli wskazywani na jednych z głównych faworytów do zwycięstwa w turnieju. Jednak jak się okazało mecz ze słabiutką Polską miał być jednym z najcięższych meczy w historii Canarinios. 5 czerwca na Stade de la Meinau w Strasburgu zasiadło 15 tysięcy kibiców spodziewających się pewnego zwycięstwa reprezentantów Brazylii. Już w 18 minucie ich przypuszczenia zostały podbudowana w wyniku bramki, którą strzelił Leonidas. Jednakże ku ogólnemu zdziwieniu Polakom nie podcięło to skrzydeł. Niecałe pięć minut później Ernest Wilimowski – piłkarz Ruchu Wielkie Hajduki (Ruch Chorzów) w fenomenalny sposób ograł brazylijskich obrońców i dopiero faulem został powstrzymany w polu karnym. Szwedzki sędzia Ivan Eklind, prowadzący to spotkanie nie miał najmniejszych wątpliwości co do decyzji. Od razu wskazał na rzut karny. Na wyrównującą bramkę, która miała być pierwszą bramką zdobytą przez Polaków na Mistrzostwach Świata zamienił ją Fryderyk Scherfke – napastnik Warty Poznań. Canarinios, których wyraźnie podrażniła strata gola rzucili się do natychmiastowych ataków i dwukrotnie (w 25 minucie Romeu i w 44 minucie Peracio) pokonali bramkarza Polski Edwarda Madejskiego. Pierwsza połowa zakończyła się więc wynikiem 3:1 dla Brazylii.
    W tej sytuacji drugie czterdzieści pięć minut miało już być tylko formalnością. Polacy, cofnięci do defensywy skupili się tylko na odpieraniu kolejnych groźnych akcji reprezentantów Kraju Kawy. Zbawienny dla biało-czerwonych okazał się deszcz, których rozpadał się kilka minut po wznowieniu gry. Brazylijczycy mieli wielkie trudności z opanowaniem piłki na śliskiej murawie, co postanowili wykorzystać Polacy. W 53 i 59 minucie bramkarza Canarinios pokonał rewelacyjny tego dnia Wilimowski, doprowadzając do remisu.
    Kiedy jednak deszcz ustał inicjatywa powróciła w ręce Brazylijczyków. W 71 minucie gola na 4:3 zdobył Peracio. To miał być ostateczny cios, dający zwycięstwo i awans do następnej rundy piłkarzom z Ameryki Południowej. Jednak na minutę przed końcem czasu gry na listę strzelców ponownie wpisał się Wilimowski, doprowadzając ponownie do remisu i dogrywki. Po 90 minutach spotkanie zakończyło się wynikiem 4:4, co było nie lada sensacją.
    W pierwszej części dogrywki zdecydowanie dominowali Canarinios. Napastnik Leonidas zdołał dwukrotnie pokonać Edwarda Majewskiego w 93 i 104 minucie. Nadzieję Polakom przywrócił niesamowity Wilimowski strzelając kontaktowego gola w 118 minucie, doprowadzając do wyniku 6:5. Wówczas to Brazylijczycy rozpoczęli desperacką obronę swojej bramki. Polacy mimo dwóch wspaniałych okazji (minimalnie niecelny strzał z rzutu wolnego i poprzeczka) nie zdołali już doprowadzić do remisu. Brazylia odniosła zwycięstwo, ale i biało-czerwoni mogli wracać do domu z podniesionymi głowami. Skazani na pożarcie udowodnili swoją klasę, co przyznawali sami przeciwnicy.
    Jeżeli usłyszę kiedyś od kogoś, że Polacy nie umieją grać w piłkę nożną, plunę mu w twarz – miał po tym meczu powiedzieć Maritin – pomocnik reprezentacji Brazylii.

    BRAZYLIA – Polska
    6:5​


    [​IMG]

    [​IMG]
    Dwie gwiazdy meczu Brazylia - Polska: napastnicy Leonidas oraz Ernest Wilimowski​

    Do ćwierćfinałów imprezy awansowała za to reprezentacja Czechosłowacji, która po wyrównanym meczu pokonała, choć dopiero w dogrywce Holandię 3:0. Na listę strzelców wpisali się Koštálek (93 minuta), Nejedlý (111 minuta) i Zeman (118 minuta). Spotkanie nie stało na wysokim poziomie za sprawą postawy Holendrów, którzy przyjęli taktykę defensywną. Ostatecznie jednak zabrakło im sił w dogrywce i w ciągu kilku minut stracili trzy bramki oraz szansę na awans do następnej rundy.

    CZECHOSŁOWACJA – Holandia
    3:0​

    Ćwierćfinał​

    Mecze ćwierćfinałowe odbyły się 12 czerwca. Osiem drużyn spotkało się na czterech stadionach francuskich: w Lille, Antibes, Bordeaux i Paryżu. Niespodzianek w konfrontacjach podobnych do tych z poprzedniej rundy raczej nie było. Wygrali wszyscy faworyci.

    Węgrzy po łatwym zwycięstwie z Indiami Holenderskimi uporali się ze Szwajcarami ponownie zachowując czyste konto. Dwie bramki dla drużyny znad Balatonu zdobyli Sarosi (w 40 minucie) oraz Zsengeller (w 89 minucie). Szwajcarzy, którzy wcześniej sensacyjnie pokonali Niemców przez wielu uznawani byli za zdolnych do sprawienia niespodzianki. Ostatecznie jednak okazali się dla Węgrów łatwym przeciwnikiem.

    WĘGRY – Szwajcaria
    2:0​

    Prawdziwy pogrom rewelacji 1/8 Finału – Kubie sprawili Szwedzi, którzy dosłownie rozjechali egzotycznych przybyszów zza oceanu. Już w pierwszej połowie Skandynawowie zdobyli cztery bramki całkowicie miażdżąc zaskakująco bojaźliwie grającą defensywę Kuby. W drugich czterdziestu pięciu minutach dołożyli kolejne cztery bramki, ostatecznie zwyciężając aż 8:0, odbijając sobie z nawiązką pauzę w poprzedniej rundzie.

    Kuba – SZWECJA
    0:8​

    Ćwierćfinał okazał się szczytem możliwości dla gospodarzy, którym los przydzielił za rywali obrońców tytułu z 1934 roku Włochów. Mecz na Stade Olympique de Colombes w Paryżu, który oglądało prawie 60 tysięcy kibiców miał niezwykle dynamiczny charakter. Pierwszą bramkę zdobyli Włosi już 9 minut po pierwszym gwizdku sędziego. Na odpowiedź Francuzów nie trzeba było długo czekać, bo już sześćdziesiąt sekund później Aldo Olivieri musiał wyjmować piłkę z siatki po strzale Heisserer’a. Wynik nie zmienił się do przerwy. W drugiej połowie mimo bardzo wyrównanej gry Włosi przeprowadzili dwie udane akcje, które dały im dwie bramki oraz ostatecznie zwycięstwo w meczu. Oba gole zdobył dla reprezentantów Italii Silvio Piola, ostatecznie przypieczętowując awans do półfinału.

    Francja – WŁOCHY
    1:3​

    Brazylijczycy, którzy w poprzedniej rundzie imprezy uporali się po ciężkiej grze z Polską trafili na kolejną reprezentacje ze środkowej Europy, na Czechosłowację. O ile batalia z Polakami mogła zostać zapamiętana jako jeden z najciekawszych meczów mistrzostw to walka z Czechami zdecydowanie przeszła do historii jako najbrutalniejsze spotkanie imprezy. Sędzia Pal von Hertzka z Węgier zmuszony został wyrzucić z boiska trzech piłkarzy, dwóch Brazylijczyków i Czecha, z powodu zbyt brutalnej gry. Pierwszy mecz zakończył się remisem 1:1, więc rozstrzygnięcie miało zapaść dopiero 14 czerwca. Powtórzony mecz rozpoczął się pomyślnie dla reprezentantów Czechosłowacji, którzy pierwsi strzelili bramkę i utrzymali prowadzenie do końca pierwszej części meczu. Po przerwie jednak gole strzelali już tylko Canarinios wygrywając ostatecznie 2:1 i odsyłając Czechów do domu.

    BRAZYLIA – Czechosłowacja
    2:1​

    Półfinał​

    Do półfinału mistrzostw awansowały więc reprezentacje Węgier, Brazylii, Szwecji i Włoch. Teoretycznie najsłabszą drużyną z grona półfinalistów była Szwecja, która zgodnie z przewidywaniami nie była w stanie zagrozić rewelacyjnie grającym na imprezie Węgrom łatwo ulegając im aż 5:1.

    WĘGRY – Szwecja
    5:1​

    Dużo ciekawiej zapowiadał się mecz Brazylii z Włochami, którzy okrzyknięto mianem przedwczesnego finału. Ostatecznie po zaciętej batalii do finału awansowali Włosi pokonując Canarinios 2:1 i eliminując z walki o złoto. W finale mieli spotkać się z Węgrami, którzy pierwszą bramkę na imprezie stracili dopiero w półfinale.

    WŁOCHY – Brazylia
    2:1​

    Mecz o trzecie miejsce​

    Zawiedzonym porażką z Włochami Brazylijczykom nie pozostało nic innego jak tylko pokonanie Szwedów i zadowolenie się trzecim miejscem na imprezie, co i tak było nie lada osiągnięciem dla tego południowoamerykańskiego kraju. Plan ten Brazylijczycy wykonali wzorowo łatwo zwyciężając rozbitych po meczu z Węgrami Szwedów 4:2.

    BRAZYLIA – Szwecja
    4:2​

    FINAŁ​

    Do finału awans wywalczyli sobie Włosi, którzy udowodnili swoją wyższość w niezwykle trudnych meczach z Francuzami oraz Brazylijczykami oraz Węgrzy, którzy zawdzięczali tak wysokie miejsce także szczęściu w losowaniach kolejnych etapów. Nikt jednak nie miał wątpliwości, że doskonale spisująca się w defensywie ekipa z Węgier będzie dla Mistrzów Świata trudnym orzechem do zgryzienia. Mecz o złoto odbył się 19 czerwca na Stade Olympique de Colombes w Paryżu i oglądało go 60 tysięcy kibiców, którzy na pewno nie żałowali pieniędzy na bilety. Włosi wyraźnie kontrolowali grę od początku do końca i ostatecznie pokonali Węgrów 4:2 dzięki będącemu w rewelacyjnej formie Pioli. Mistrzowie Świata z 1934 roku utrzymali tytuł zapisując się na trwałe w historii włoskiej piłki nożnej jako „złota jedenastka”.

    WŁOCHY – Węgry
    4:2​


    [​IMG]

    [​IMG]
    Włoska "złota jedenastka" po finałowym meczu z Węgrami​

    Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej 1938 we Francji w skrócie:

    I miejsce – Włochy
    II miejsce – Węgry
    III miejsce – Brazylia

    Strzelone gole: 84 (4,67 na mecz)
    Liczba kibiców: 483 000 (26833 na mecz)
    Król strzelców: Leonidas (Brazylia) 7 goli

    Od autora:Witam po nieco dłuższej przerwie i przedstawiam obiecany specjalny odcinek stworzony pod wpływem naszego awansu do Euro 2008 oraz przyznania nam Euro 2012 i losowania grup eliminacyjnych Mistrzostw Świata 2010. Coś specjalnie dla fanów piłki nożnej.
    Pozdrawiam, Mandeel
     
  5. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    Część dwudziesta druga: „Traktat hańby”

    -Winston Churchill


    [​IMG]

    Marzec – październik 1938​


    Kiedy 12 marca 1938 roku wojska niemieckie triumfalnie przekraczały granicę Austrii, wcielając w życie idee Anschlussu, we wszystkich europejskich stolicach stało się jasne, że jest to zaledwie początek do dalszych tego typu działań. Hitler poczuł się na tyle pewnie, by móc z powrotem skierować Niemcy na tory wielkomocarstwowej polityki prowadzonej z pozycji siły. Nikt nie miał też złudzeń co będzie następnym celem Führera.

    Czechosłowacja niepodległość względem upadającej monarchii Austro-Węgier proklamowała już 28 października 1918 roku. Miała w tym względzie całkowite poparcie państw Ententy, które widziały w niej najbardziej stabilne nowopowstałe państwo w Europie Środkowej. Również Niemcy szybko zaakceptowały nowy stan rzeczy u swoich wschodnich granic, oficjalnie uznając rząd czechosłowacki już cztery dni po proklamacji niepodległości. Mając pełne poparcie Paryża, Londynu i Rzymu oraz akceptacje ze strony Berlina, Czesi podczas Konferencji Pokojowej w Wersalu odnieśli zdecydowany sukces rozstrzygając większość sporów z sąsiadami na swoją korzyść. Sytuacja geopolityczna lat dwudziestych również była dla Pragi dosyć sprzyjająca. Stosunki z Republiką Weimarską układały się poprawnie, nie licząc kwestii mniejszości niemieckiej w Sudetach. Jedynym zagrożeniem dla Czechosłowacji mogły być rewizjonistyczne pomysły ze strony Wiednia i Budapesztu, które jednak były szybko duszone w zarodku wobec braku wsparcia mocarstw zachodnich oraz braku realnej siły militarnej do ich wyegzekwowania. Sprawa Śląska Cieszyńskiego na trwałe zepsuła stosunki dyplomatyczne z Polską, lecz porozumienia czeskiej dyplomacji z rządami w Belgradzie i Bukareszcie w ramach tzw. Małej Ententy zdawały się równoważyć wrogość części sąsiadów. Za znaczny sukces należy uznać także podpisanie układu sojuszniczego z Francją, który zdawał się gwarantować bezpieczeństwo terytorialne kraju. Pozycja międzynarodowa Czechosłowacji była więc solidna i bezpieczna.

    [​IMG]
    Czechosłowacja w 1938 roku​

    Sytuację znacząco pogorszyło dojście do władzy w Niemczech Adolfa Hitlera, który w swoim programie jasno określił, że Nowe Niemcy mają być krajem obejmującym wszystkie terytoria zamieszkiwane przez Niemców, co rokowało przyszłe konflikty w kwestii Sudetów. Na domiar złego Hitler nie ukrywał też wsparcia dla rewizjonistycznych dążeń Węgier względem części Słowacji, będącej w przeszłości rdzennym terytorium Korony św. Stefana. Jesienią 1933 roku swoją działalność w Sudetach rozpoczął Sudeckoniemiecki Front Ojczyźniany pod wodzą charyzmatycznego Konrada Henleina, a dla rządu w Pradze nie było tajemnicą, że powstał on z inicjatywy Berlina i stamtąd będzie kierowany. Mimo to kolejne rządy czeskie łudziły się, że nie prowokowanie konfliktów z Niemcami uchroni kraj od podziału.
    Rzeczywistość była zgoła inna. Pierwsze plany operacyjne zakładające interwencje przeciw Czechosłowacji zostały opracowane już w 1935 roku dokładnie w czasie kiedy Sudetendeutsche Partei Henleina (SdP) zdobył w wyborach do czechosłowackiego parlamentu poparcie 80% Niemców sudeckich. Wraz z kolejnymi działaniami Hitlera oraz brakiem należytej reakcji ze strony mocarstw zachodnich było tylko gorzej. Zajęcie Nadrenii w marcu 1936 roku poza tym, że bardzo utrudniło ewentualną interwencję francuską w wypadku agresji Niemiec na kraje Europy Wschodniej, doprowadziło w konsekwencji do zbliżenia niemiecko-włoskiego. Przypieczętowało to los Austrii, a w dalszej części doprowadziło do izolowania i okrążenia Czechosłowacji. W tej sytuacji układ sojuszniczy zawarty ze Związkiem Radzieckim miał znaczenie raczej nikłe zwłaszcza, że dodatkowo zawierał klauzule zakładającą pomoc ze strony ZSRR tylko w wypadku udzielenia wcześniej rządowi Pradze pomocy przez Francję.

    Jednocześnie Niemcy rozpoczęli szeroko zakrojoną akcję propagandową zwróconą przeciw Czechosłowacji. Za sprawą Henleina i jego wizyty w Anglii, podczas której przedstawił rzekomo dramatyczną sytuację Niemców w Sudetach, wykrystalizowały się w społeczeństwie brytyjskim nastroje antyczeskie. Polska i Węgry były od początku wrogo nastawione do rządu w Pradze, więc nad ich stanowiskami Niemcy nie musieli długo pracować. Najdotkliwszy cios spadł jednak na Czechosłowację ze strony Rumunii i Jugosławii, z którymi stosunki wskutek niemieckich intryg i nacisków uległy znacznemu ochłodzeniu. Podjęto także rozmowy ze słowacką opozycją księdza Andreja Hlinki oraz innymi mniejszościami narodowymi. Praga wobec tych działań nie pozostawała bierna. Postanowiła przekonać zachodnie mocarstwa do interwencji. Zanim będzie za późno…

    Londyn, placówka nasłuchowa Ministerstwa Spraw Zagranicznych, maj 1938 roku

    Arthur kątem oka dostrzegł jak zapala się czerwone światełko na potężnej aparaturze, zajmującej znaczną część jego biurka. W ciągu paru sekund odłożył na bok The Daily Telegraph, który z nudów czytał i założył na uszy słuchawki. Chwycił także ołówek i w pełnym skupieniu oczekiwał na początek rejestrowanej rozmowy.
    Miała się ona rozgrywać między Janem Masarykiem, ambasadorem czechosłowackim w Londynie oraz Edwardem Benesem, prezydentem republiki.
    - Ten złośliwy, stary pedał stęsknił się za lizaniem dupy Adolfa. – rzucił na początek Masaryk, wprawiając Arthura w zakłopotanie. Doskonale wiedział bowiem, że ambasador mówi o premierze Chamberlainie. – Już nawet wystawił język !
    - To wepchnij mu go z powrotem. – odpowiedział Benes. – Postaraj się przywrócić mu zmysły.
    - Ta stara bestia postradała już zmysły, z wyjątkiem węchu, którym wyczuwa nazistowskie gówno i kręci się dokoła tego.
    - To pogadaj z Wilsonem. – zaproponował Benes, mając na myśli zaufanego współpracownika premiera. – Poproś go, żeby ostrzegł premiera, że Anglia znajdzie się także w niebezpieczeństwie, jeżeli nie staniemy twardo. Czy możesz doprowadzić do tego, że to zrozumie ?
    - Jak można rozmawiać z Wilsonem ? – parsknął Masaryk. – Przecież to tylko szakal.
    - Próbuj, próbuj. Od tego czy przekonasz ich do interwencji zależy wszystko, ich los, nasz los. Im szybciej to zrozumieją tym lepiej.
    W tym momencie rozmowa zakończyła się, a Arthur chwilę później zdjął z uszu słuchawki i otarł z czoła drobne krople potu. Spojrzał na kartkę papieru na której zapisał słowa w języku czeskim, których znaczenia nie do końca rozumiał. Mimo to miał dosyć dokładny obraz rozmowy jaką przeprowadzili ze sobą Czesi.
    Kiedy przekazał dokładną treść rozmowy swojemu przełożonemu kapitanowi Caldwellowi ten zdębiał. Według regulaminu miał tą wiadomość przekazać dalej tak, by dotarła do samego zainteresowanego – premiera Chamberlaina. Jednak była ona tak obraźliwa, że nie miał odwagi tego uczynić. Zakwalifikował ją jako nie mającą większego znaczenia i złożył do archiwum.
    Mimo tego treść tej rozmowy dotarła do rąk premiera ze strony Niemców, którzy również ją przechwycili i za pośrednictwem Theo Kordt’a, pierwszego sekretarza ambasady Niemiec w Londynie przekazali Anglikom. Chamberlain, co zrozumiałe, był wściekły. Jego złość potęgował dodatkowo sposób w jaki się o tym dowiedział.
    - To jakiś skrajny przykład niekompetencji ! – grzmiał do oficerów odpowiedzialnych za to uchybienie. – Premier Zjednoczonego Imperium stał się za panów sprawą pośmiewiskiem w Berlinie, zapewne i w Rzymie, Paryżu i Moskwie !! Dopuściliście nie do ośmieszenia mojej osoby, lecz całej Wielkiej Brytanii !! To skandal !!

    [​IMG]

    [​IMG]
    Rządy Wielkiej Brytanii i Francji we wrześniu 1938 roku. W Wielkiej Brytanii widać zmianę na stanowisku ministra spraw zagranicznych. W lutym do dymisji w geście protestu przeciw zbyt ugodowej polityce premiera Chamberaina podał się Anthony Eden. We Francji Camilla Chautemps'a na stanowisku premiera zastąpił Edouard Daladier.​

    Zapis tej rozmowy dużo więcej kłopotów sprawił jednak samym Czechom, którym na pewno nie pomógł w staraniach o pomoc mocarstw zachodnich. Co prawda stanowisko Francji i jej nowego premiera Eduarda Daladiera było przychylne i gotów on był udzielić gwarancji nienaruszalności czechosłowackich granic, lecz premier Chamberlain zapowiedział, że Wielka Brytania nie poprze tego typu inicjatywy francuskiej i w wypadku wybuchu wojny z Niemcami ogłosi neutralność. Zamiast tego zaproponował wywarcie wspólnego nacisku na rząd w Pradze, by zmusić go do ustępstw na rzecz Hitlera. Francja niechętnie przystała na te propozycje.
    Stanowisko rządu brytyjskiego w tej kwestii miało pewne podstawy. Anglia nie była gotowa do wojny i miała zamiaru jej ryzykować dopóki się do niej odpowiednio nie przygotuje. Wobec tego czas jaki tym samym kupowała od Hitlera, kierując jego uwagę na drugi koniec kontynentu był bezcenny. To, że gra toczyła się kosztem Czechosłowacji brytyjskich polityków niewiele obchodziło. Najlepiej obrazuje ten pogląd fragment tajnego raportu wywiadu, który opatrzony trafnym tytułem „Co powinniśmy zrobić ” w maju znalazł się na biurku premiera Chamberlaina. Zawierał on dokładną analizę sytuacji geopolitycznej w Europie Środkowo-Wschodniej, a wśród końcowych wniosków można było przeczytać:



    Coraz większą inicjatywę polityczną przejawiał także Henlein i jego partia SdP. W kwietniu 1938 roku w Karlovych Varach (Karlsbadzie) odbył się kongres partii Niemców sudeckich. Sformułowano tam osiem żądań po adresem rządu czechosłowackiego, które zakładały uznanie mniejszości niemieckiej za osobę prawną i przyznania jej szeroko idącej autonomii. Na te warunki premier Milan Hodża nie mógł się zgodzić mimo nacisków rządów Anglii i Francji. W zamian za to wystąpił z własną inicjatywą względem mniejszości niemieckiej, proponując przyznanie jej specjalnego „statutu narodowościowego”. Tą propozycje odrzucił z kolei Henlein i powtórzył wcześniejsze żądania z Karlovych Var. Rząd Czechosłowacji ostatecznie nie zgodził się na niemieckie warunki.
    Sytuacja pogorszyła się w maju, kiedy to miały odbyć się wybory do samorządu w Sudetach. Uzbrojone bojówki SdP szerzyły terror starając się zmusić do głosowania na partię Henleina jak największą liczbę mieszkańców. Wiele mówiło się także o możliwości wywołania w Sudetach antyczechosłowackiego powstania oraz nieuniknionym w tej sytuacji wkroczeniu armii niemieckiej. W odpowiedzi Praga zdecydowała się wysłać dodatkowe oddziały wojskowe do obsadzenia fortyfikacji granicznych oraz ogłosiła częściową mobilizację armii.
    Wydawało się, że wojna jest tylko kwestią dni lub co najwyżej tygodni…

    [​IMG]
    Bojówki SdP w Sudetach​

    Ołomuniec, 11 maja 1938

    Vaclav jeszcze raz mocno przytulił dziewczynę, zatapiając dłoń w jej bujnych kruczoczarnych włosach. Czuł na karku jej niespokojny oddech i łzy. Sam z wielkim trudem powstrzymywał się od płaczu, nerwowo pocierając palcem o nos. On nie mógł płakać. Musiał być dla niej ostoją, filarem, o który mogłaby się spokojnie oprzeć w każdej sytuacji. Stał tak jeszcze przez chwilę, zbierając się na odwagę oraz w myślach układając to co za chwilę będzie musiał powiedzieć. Choć sam nie bardzo w to wierzył, nie mógł dać tego po sobie poznać. Tak jest przed każdą wojną od najdawniejszych czasów…
    - Aniu… - powiedział czule, gdy wreszcie oderwał się od niej, choć dalej trzymał ją w ramionach. – Nie bój się. Zabierają nas nad granice, byśmy tam poparadowali przez dwa, trzy tygodnie, a później nas puszczą. Niemcy nie zaczną wojny, uwierz mi. – otarł z jej delikatnych policzków łzę i uśmiechnął się szczerze. – Nawet się nie spostrzeżesz kiedy będę z powrotem w Ołomuńcu.
    Dziewczyna nie odpowiedziała. Patrzyła tylko na niego wzrokiem, który zdolny był skruszyć kamień.
    - Będę pisał każdego dnia, aż ci zbrzydnie czytanie tego, że u mnie nic nowego, że tylko siedzimy po schronach i opalamy się przed nimi, zobaczysz. Kocham cię. – szepnął i namiętnie ją pocałował. – Jedynie co mnie może tam zabić to tęsknota…
    Puścił ją i kucnął przed siedzącym grzecznie na chodniku psie, a dokładniej czarnej suczce rasy flat, która przyglądała się każdemu jego ruchowi.
    - Saba staruszko… - zaśmiał się delikatnie głaszcząc ją za uszami i podbródku. – Opiekuj się Anią – dodał pozwalając jej polizać się po policzku.
    Pożegnanie przyśpieszył oficer armii czechosłowackiej w randze porucznika, który dyskretnie zbliżył się żegnającej pary i cicho oznajmił, że pociąg odjeżdża za minutę. Ania jeszcze raz mocno rzuciła mu się na szyję, a on nie miał odwagi jej od siebie odepchnąć. Muskał ją tylko lekko wargami po szyi, słysząc jak dziewczyna nie kryjąc już niczego pogrąża się w rozpaczy.
    - Aniu wrócę obiecuje… - zdołał tylko z siebie wykrztusić, bo złość i bezradność ściskały mu gardło.
    Wreszcie po chwili zebrał się w sobie i delikatnie oderwał się od niej i chwytając bagaż podręczny ruszył w stronę wagonu pociągu, ozdobionego nieraz niewybrednymi komentarzami pod adresem Niemców, Hitlera i całej tej sytuacji. Co parę kroków odwracał się na kilka sekund, jakby chcąc jak najdokładniej zapamiętać jej wygląd. Dopiero teraz oczy zaszły mu mgłą, a po policzkach spłynęły wolno wielkie krople. Kiedy wsiadł do wagonu, któryś z podobnych jemu dziesiątek rezerwistów zaintonował jakąś melancholijną piosenkę o miłości i rozstaniu. Szybko podchwycili inni rezerwiści oraz niektórzy z żegnających. Przy jej akompaniamencie pociąg wolno potoczył się w stronę Ostrawy.

    Wieść o częściowej nawet czeskiej mobilizacji wywołała wielkie poruszenie w stolicach europejskich. Gwałtowne noty protestacyjne popłynęły do Pragi z Berlina, Warszawy i Budapesztu oraz Londynu i Paryża. Zdając sobie sprawę, że Europa jest o krok od wojny niemiecko-czechosłowackiej, premier Chamberlain zdecydował się przejąć inicjatywę. 20 lipca 1938 roku poseł brytyjski w Pradze, Newton wręczył prezydentowi Benesowi notę, w której rząd Wielkiej Brytanii proponował przyjęcie roli pośrednika w niemiecko-czechosłowackim sporze. Mediatorem miał być lord Walter Runcinman, a jego zadanie znane bardziej jako „misja Runcinman'a” rozpoczęła się 3 sierpnia. Stanowisko angielskiego mediatora od początku było proniemieckie. Z zadziwiającą łatwością uwierzył on w informacje o rzekomym prześladowaniu mniejszości niemieckiej w Sudetach i polecił prezydentowi Benesowi przyjąć niemieckie propozycje.
    Równocześnie upadły próby podjęcia współpracy rządu w Pradze ze Słowakami oraz państwami Małej Ententy. To jasny znak, że Czechosłowacja pozostała kompletnie sama i znikąd nie może oczekiwać pomocy. Wobec takiego rozwoju sytuacji minister spraw zagranicznych Kamil Krofta przedstawił dyplomatom Anglii i Francji projekt tzw. „IV Planu”, w którym Praga godziła się na warunki SdP. Jednak porozumienie na ówczesnych warunkach nie leżało już w interesie Hitlera, który zrozumiał, że może wywalczyć znacznie więcej. Na początku września z Berlina do bojówek SdP nadszedł rozkaz rozpoczęcia działań o charakterze dywersyjnym, do których te skrupulatnie przystąpiły. 7 września doszło do incydentu w Ostrawie w wyniku, którego poszkodowani zostali posłowie niemieckiej partii. Posłużyło to Heneilowi za pretekst do zerwania stosunków z rządem czechosłowackim.
    Jednak prawdziwą iskrą na beczce prochu był inny incydent jaki miał miejsce parę dni później w miejscowości Cheb (niem. Eger). Tam czescy policjanci realizując sądowy nakaz rewizji w miejscowej siedzibie SdP, mieszczącej się w Hotelu Vitoria, zostali ostrzelani przez niemieckie bojówki. Dwóch z nich zginęło. Dopiero z pomocą wozu pancernego Czechom udało się złamać opór bojówkarzy Henleina. Poległo ich ośmiu, a jeden przeżył i uciekł przekazując wieść o masakrze dalej. Największy szok wywołała ona w Londynie, który odebrał to jako potwierdzenie wcześniejszych słów Henleina o rzeziach wśród niemieckich mieszkańców regionu. Gdy SdP zażądała 15 września całkowitego odłączenia Sudetenlandu od Czechosłowacji premier Chamberlain był już w Monachium, z wizytą u kanclerza Hitlera. Przed odlotem nie pozostawił najmniejszych złudzeń dziennikarzom o co leci walczyć:

    [​IMG]
    Chamberlain z wizytą u Hitlera​

    Na lotnisku w Salzburgu gości z Wielkiej Brytanii z wielką pompą przywitał minister spraw zagranicznych III Rzeszy, Joachim von Ribbentrop. Po wstępnej wymianie uprzejmości kawalkada samochodów ruszyła w stronę Berchtesgaden. Tam oczekiwał już na Chamberlaina Hitler, któremu z zaskakującą łatwością udało się przekonać premiera do swoich poglądów w kwestii samostanowienia narodu niemieckiego w Sudetenlandzie. Po trwającym parę godzin spotkaniu, które odbywało się w dość przyjacielskiej atmosferze, Chamberlain powrócił do Anglii, gdzie polecił rozpocząć prace nad rozwiązaniem problemu czechosłowackiego w sposób zadowalający dla Hitlera. Plan, który opracowywali Brytyjczycy zakładał wyodrębnienie z terytorium Czechosłowacji okręgi zamieszkiwane przez więcej niż 50% Niemców. W wyniku wielkich nacisków na rząd w Pradze, Czesi przyjęli projekt rozwiązania Chamberlaina i 21 września ogłosili, że „z goryczą akceptują francusko-angielskie propozycje”. Dzień później z funkcji premiera zrezygnował Milan Hodża, którego miejsce zajął generał Jan Syrovy.

    [​IMG]
    [​IMG]
    Gabinet Milana Hodży oraz jego następcy generała Jana Syrovego​

    Zadowolony z przebiegu wypadków premier Wielkiej Brytanii wyruszył na kolejne spotkanie z Hitlerem, do Bad Godesberg. Święcie przekonany, że pokój został uratowany Chamberlain został jednak zszokowany postawą Führera, który odmówił przyjęcia brytyjskiego rozwiązania. Teraz stanowczo żądał przyłączenia Sudetenlandu do Niemiec i to możliwie najszybciej. Sytuacje skomplikowała dodatkowo jeszcze informacja o ogłoszeniu przez prezydenta Benesa powszechnej mobilizacji armii czechosłowackiej. To oznaczało tylko jedno: wojnę ! Wojnę, w której nie było pewnego zwycięzcy. Armia czechosłowacka, która po mobilizacji mogła wystawić do walki 34 dywizje piechoty wspartych przez około 600 nowoczesnych czołgów, mogła w oparciu o fortyfikacje graniczne stawić twardy i zacięty opór wojskom niemieckim przez kilka tygodni. Gdyby do walki włączyły się Anglia i Francja sytuacja Hitlera stałaby się beznadziejna. Stało się jedna zupełnie inaczej…

    [​IMG]
    [​IMG]
    Silna i nowoczesna armia czechosłowacka mogła być nie lada orzechem do zgryzienia dla Wehrmachtu​

    Od autora:Witam wszystkich serdecznie i składam życzenia zdrowych, spokojnych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia. A ramach odpoczynku po dwunastu potrawach wigilijnych zachęcam do przeczytania kolejnego odcinka mojego AAR'a:) Jak zwykle liczę na wszelkie komentarze i sugestie oraz zapewniam, że ciąg dalszy pojawi się jeszcze w tym roku.
    Pozdrawiam, Mandeel
     
  6. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    Część dwudziesta trzecia: „Traktat hańby II”

    – gen. Jan Syrovy o Układzie Monachijskim

    [​IMG]

    Marzec – październik 1938​

    W chwili, gdy prezydenta Benes ogłosił powszechną mobilizację armii czechosłowackiej, a fotel premiera przejął gen. Jan Syrovy, zdecydowany przeciwnik postawy kapitulanckiej, Wehrmacht był już w końcowym etapie przygotowań do tzw. „Plany Zielonego”, określającemu skalę i kierunki ataku na terytorium Czechosłowacji. Zgodnie z jego założeniami główną ofensywę miała przeprowadzić 10 Armia, przez zachodnie Czechy ku Pradze, przy pomocniczych działaniach wojsk niemieckich na Śląsku oraz w Austrii. Kiedy wydawało się, że wojnie nie da się już zapobiec, niespodziewany pomysł rozwiązania kryzysu nadszedł z Rzymu, gdzie Benito Mussolini zaproponował zwołanie międzynarodowej konferencji, zdolnej rozwiązać problem czechosłowacki. Zarówno Niemcy jak i Francja i Anglia bez dłuższego namysłu przyjęły tą propozycję. Rząd w Pradze nikt nie zamierzał pytać o zdanie.

    [​IMG]
    gen. Jan Syrovy - premier rządu czechosłowackiego​

    Izba Gmin, 28 września 1938 roku, godz. 16:12

    Neville Chamberlain stanął przed deputowanymi niższej izby brytyjskiego parlamentu, by zreferować im przybierającą dramatyczne formy sytuacje polityczną w Europie Środkowej, która w każdej chwili groziła wybuchem wojny czechosłowacko-niemieckiej. Na sali panowało duże poruszenie, tylko kilku deputowanych, w tym Winston Churchill siedziało spokojnie i oczekiwało na słowa premiera. Podobną, nerwową atmosferę dało się czuć w całym Londynie i całej Anglii. Nawet dziś przed gmachem Izby Gmin w Pałacu Westminsterskim zebrał się tłum londyńczyków, którzy w milczeniu czekali na przemówienie Chamberlaina. Premier czuł na sobie tą presję i ubóstwiał ją. Właśnie o takiej chwili marzył od dziecka, wreszcie miał okazję stać się mężem opatrznościowym kraju. To napawało go dumą i dodawało nowych sił.
    Rozpoczął spokojnie. Mówił wolno, niemal monotonnie, zwarcie opisując sytuacje z poprzednich dni, które doprowadziły do tej napiętej sytuacji. Nagle niespodziewanie podszedł do niego sir John Simon i w milczeniu wręczył kartkę, po czym wrócił z powrotem na miejsce. Chamberlain omiótł ją wzrokiem i uśmiechnął się triumfalnie.
    - Pan Hitler… - przemówił pewnym siebie głosem. – Właśnie zgodził się odłożyć mobilizację niemieckiej armii o dwadzieścia cztery godziny i wyraził zgodę na spotkanie ze mną, panem Mussolinim i panem premierem Daladierem.
    Przerwał mowę i sprężystym krokiem ruszył przez środek sali, w stronę wyjścia. Z początku wśród deputowanych zaległa całkowita cisza. Jednak już chwilę później rozpętała się burza oklasków. Wszyscy wstali z miejsc i na stojąco oklaskiwali premiera, który zatrzymał się i kilka razy ukłonił. Wstał również Winston Churchill, z tym tylko, że nie by oklaskiwać Chamberlaina, lecz by skierować się ku wyjściu.

    Biuro Spraw Zagranicznych Wielkiej Brytanii, Whitehall, 28 września 1938

    - Jak to ?! To jest konferencja, na której będzie omawiana przyszłość mojego narodu, a my nie jesteśmy na nią zaproszeni ?! – nie krył wielkiego oburzenia Jan Masaryk, ambasador Czechosłowacji w Londynie.
    - To jest konferencja wielkich, europejskich mocarstw. – odparł zimno lord Halifax, brytyjski minister spraw zagranicznych, podnosząc się z fotela.
    - Wobec tego rozumiem, że Związek Radziecki również został zaproszony na tę konferencję. Związek Radziecki jest w świetle traktatów sojusznikiem mojego kraju więc…
    - Związek Radziecki nie został zaproszony na konferencje. – przerwał Masarykowi minister. – Nie było na to czasu… Nie wiemy jak na obecność przedstawicieli Rosji Sowieckiej zareagowałby Adolf Hitler i czy cała idea międzynarodowej konferencji rozjemczej nie obróciłaby się przeciw nam. Sprawa jest delikatna… - dodał szybko Halifax, uniemożliwiając dojście do głosu Masarykowi. – W grę wchodzi przecież pokój.
    Czeski ambasador wstał i skierował się do wyjścia. Nim jednak wyszedł, zatrzymał się i spojrzał Anglikowi głęboko w oczy.
    - Jeżeli poświęcicie mój naród w imię zachowania pokoju, będę pierwszy, który wyrazi wam swą wdzięczność. Ale jeżeli nie… Niech Bóg ma w opiece wasze dusze. – powiedział cicho, po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł.

    [​IMG]
    Budynek brytyjskiego Foreign Office

    29 września w Monachium spotkali się premier Wielkiej Brytanii, Neville Chamberlain oraz jego zastępca Horace Wilson, premier Francji Eduard Daladier oraz minister spraw zagranicznych Gerges Bonnet, kanclerz III Rzeszy, Adolf Hitler, minister spraw zagranicznych Joachim von Ribbentrop, Hermann Göring i dyktator Włoch, Benito Mussolini wraz z ministrem spraw zagranicznych hrabią Galeazzo Ciano. Celem konferencji miało być rozwiązanie problemu czechosłowackiego i uniknięcie kolejnej wojny. W rzeczywistości chodziło jedynie o uprawomocnienie terytorialnych żądań Hitlera zgodnie z polityką appeasmentu. W obronie Czechosłowacji, której przedstawicieli jako zainteresowanych w ogóle nie zaproszono występował tylko nieśmiało premier Daladier choć i tak była to tylko gra pozorów. Ostatecznie już 30 września podpisano układ, w którym zgadzano się na wszystkie niemieckie postulaty oraz podzielono obszar Sudetenlandu na strefy, które miały być zajmowane przez niemiecką armię między 1 a 10 października. Tego samego dnia premier Chamberlain zmusił do zaakceptowania tych postanowień przybyłych posłów czechosłowackich: Wojtacha Mastnego – posła w Berlinie oraz doktora Huberta Masaryka – przedstawiciela MSZ-tu. Czesi choć przybyli na konferencję nie zostali wpuszczeni na sale obrad. W jednej z przerw pomiędzy negocjacjami, Horace Wilson wyszedł do nich i na mapie wskazał tereny jakie brytyjski premier zamierzał oddać Niemcom. Czesi byli wstrząśnięci i załamani. Hitler, który w Monachium złożył zapewnienie, że Sudety są jego ostatnim terytorialnym żądaniem w Europie oraz na życzenie Chamberlaina podpisał dokument, w którym wyrzekał się stosowania agresji mógł triumfować.

    [​IMG]
    [​IMG] [​IMG]
    Konferencja w Monachium 29-30 września 1938​

    Rejon Ostrawy, 30 września 1938 roku

    W niewielkim pomieszczeniu radiowym, w którym w normalnych warunkach mieściło się nie więcej niż pięciu ludzi panował niesamowity tłok. Kilkunastu żołnierzy ściśniętych na niewielkiej przestrzeni z niecierpliwością oczekiwało na spodziewane przemówienie premiera rządu na temat sytuacji politycznej kraju. Czas czekania wypełniała gorąca dyskusja na temat ewentualnej wojny i możliwości jej wybuchu. W ciągu poprzednich dni napięcie z nią związane urosło do takich rozmiarów, że wydawała się ona nieunikniona i żadna pokojowa konferencja nie jest w stanie jej zapobiec. Vaclav siedział tuż przy pogrążonym w skupieniu radiotelegrafiście, uważnie słuchającym Radia Praga. Bacznie obserwował każdy jego gest i mimikę twarzy starając się wyczytać z nich cokolwiek. Nagle radiotelegrafista podniósł dłoń, dając tym samym znak, że oczekiwana audycja zaczyna się.
    - Cisza !!! – wrzasnął Vaclav uciszając wszelkie dyskusje.
    Radiooperator ściągnął słuchawki i położył je na odbiorniku, maksymalnie podkręcając pokrętło głośności. Mimo to aby można było cokolwiek usłyszeć w pomieszczeniu musiała zapanować całkowita cisza. Każde krząknięcie czy zbędne słowo było więc bezwzględnie uciszane przez spragnioną informacji grupę żołnierzy.
    Wreszcie orędzie rozpoczęło się. Spiker Radia Praga zapowiedział, że głos zabierze premier rządu czechosłowackiego, generał Jan Syrovy. Ten spokojnym, lecz stanowczym tonem rozpoczął:
    - Rodacy. Zwracam się do was w tej niezwykle trudnej chwili, by z wielkim bólem oznajmić wam, iż przywódcy czterech mocarstw: Niemiec, Włoch, Francji i Wielkiej Brytanii, podpisali dzisiaj w Monachium traktat, na mocy którego nasze terytorium, o które toczymy kilkumiesięczne spory z Niemcami zostały ostatecznie przyznane III Rzeszy. Wobec braku jakiegokolwiek wsparcia ze strony naszych sojuszników zmuszony zostałem, w imieniu rządy Czechosłowacji z goryczą przystać na te niesprawiedliwe warunki. Administracja oraz wojsko mają opuścić przyznane Niemcom tereny stopniowo do 10 października, kiedy to ostatecznie ziemia ta zostanie przyłączona do Rzeszy…
    - To niemożliwe… - szepnął Karel, mocno ściskając w dłoni furażerkę. – To jakiś żart…
    - Mamy się po prostu wycofać ?! Bez walki ?! – wrzasnął ktoś wzniecając fale wzburzenia i wrzasków.
    Radiooperator szybko założył na uszy słuchawki, by lepiej słyszeć dalszy ciąg orędzia, choć było widać, że z każdym następnym słowem premiera twarz czerwieniała a oczy coraz bardziej się szkliły.
    - Mówi, że wydał już armii odpowiednie rozkazy… - szepnął do wciąż słuchającego go Vaclava, wyłączając radioodbiornik.
    - W dupie mam takie rozkazy !!! – wrzasnął ktoś. – To jest hańba i zdrada !!! Zostaliśmy zdradzeni !!!
    Karel w przypływie niekontrolowanej złości chwycił metalowy kubek z herbatą i cisną nim o ścianę tak, że ten odbił się i niczym rykoszet strzelił w inny kąt pomieszczenia. Widząc to Vaclav zerwał się z miejsca i chwycił go uspokajając.
    - A skąd ty jesteś, żeby móc mnie uspokajać ?! Z Brna ?! Z Ołomuńca ?! – wydarł się nienaturalnym głosem Karel.
    - Z Ołomuńca. – odpowiedział cicho Vaclav.
    - Widzisz… A ja jestem z Koberic… To przy samej granicy… - szepnął i mocno go ścisnął kładąc głowę na ramieniu. – Przy samej granicy… - powtórzył i rozpłakał się.

    [​IMG]
    Nowe, pomonachijskie granice Czechosłowacji​

    Zajęcie przez Niemcy Sudetenlandu nie było jedyną stratą terytorialną Czechosłowacji w październiku 1938 roku. 30 września, dokładnie w momencie kiedy czescy posłowie składali podpisy zatwierdzające Układ Monachijski, rząd polski wysłał do Pragi ultimatum, żądając oddania Śląska Cieszyńskiego w ciągu dwunastu godzin. Śląsk Cieszyński pozostawał kością niezgody pomiędzy obydwoma państwami od 1919 roku, kiedy to Czesi łamiąc wcześniejsze ustalenia polskiej Rady Narodowej Księstwa Cieszyńskiego oraz Český Národní Výbor pro Szelsko zbrojnie opanowali Cieszyn oraz jego okoliczne miejscowości. Wykorzystali przy tym fakt, że Wojsko Polskie nie mogło w rejon walk wysłać większych posiłków, ponieważ skoncentrowane było na walkach z Armią Czerwoną na wschodzie.
    Ententa stanowczo potępiła rząd Czechosłowacji za ten krok i domagała przeprowadzenia plebiscytu na spornym terytorium. Jednak latem 1920 roku, kiedy Wojsko Polskie rozpoczynało z armią Tuchaczewskiego bój o Warszawę, minister spraw zagranicznych Edward Benes wymógł na polskim rządzie podział Śląska Cieszyńskiego wzdłuż rzeki Olzy. Polacy niechętnie przystali na te warunki uzyskując w zamian zapewnienie, że rząd czechosłowacki nie będzie dłużej blokował transportów broni z zachodu dla Wojska Polskiego walczącego z bolszewikami.
    W taki sposób powstało tzw. Zaolzie, składające się z części powiatów frydeckiego, frysztackiego i cieszyńskiego wraz z połową Cieszyna, zamieszkiwane przez 75-100 tys. Polaków.
    Dla Czechosłowacji obszar tzw. Zaolzia był strategicznie ważny z jednej przyczyny. Linia kolejowa z Bogumina do Koszyc była w 1919 roku jedynym czeskim połączeniem kolejowym ze Słowacją. Wobec węgierskich roszczeń oraz groźby wybuchu wojny o ziemie słowackie tylko w taki sposób Czesi mogli szybko przerzucić wojska w rejon potencjalnych walk.

    Warszawa nigdy nie pogodziła się z utratą Zaolzia. Już od 1934 roku rozważano możliwość zbrojnego rozwiązania konfliktu z Czechosłowacją (powstał tzw. Komitet Siedmiu przy Sztabie Generalnym). Okazja do odzyskania tych ziem pojawiła się wraz z niemieckimi pretensjami dotyczącymi Sudetów. W chwili, gdy konflikt czesko-niemiecki wchodził w decydującą fazę, na Wołyniu trwały wielkie manewry Wojska Polskiego, w których uczestniczył sam marszałek Edward Śmigły-Rydz. Ich zasadniczy cel polegał na rozpoznaniu możliwości działania ćwiczebnej dywizji kawalerii, sprawdzeniu w warunkach zbliżonych do bojowych działań jednostek pancerno-motorowych, użycia i dowodzenia większych sił powietrznych, a także próba oddziału spadochronowego. Manewry zakończyły się 19 września wielką defiladą w Łucku, co niosło dość czytelny sygnał pod adresem władz w Moskwie, które od maja deklarowały gotowość udzielenia pomocy Czechosłowacji. W tym samym dniu marszałek Śmigły-Rydz podjął decyzje o przerzuceniu na Śląsk z Wołynia 21 Dywizji Piechoty oraz 10 Brygady Kawalerii. Dwa dni później, utworzona została tzw. Samodzielna Grupa Operacyjna „Śląsk”, której dowódcą został gen. Władysław Bortnowski.

    [​IMG]

    Polacy prowadzili przygotowania nie tylko wojskowe. 13 września w Katowicach utworzono Komitet Walki o Prawa Polaków w Czechosłowacji. Tworzono liczne grupy dywersyjne, które w wypadku walk miały działać na tyłach wojsk czechosłowackich. W rejonie Ustronia działał tzw. Legion Zaolzie, gdzie znaleźli schronienie Polacy uciekający przed mobilizacją powszechną. 17 września wojewoda śląski Michał Grażyński opracował plan objęcia Zaolzia polską administracją.

    [​IMG]
    Sporne terytorium Zaolzia​

    1 października rząd w Pradze przyjął polskie ultimatum i następnego dnia jednostki SGO „Śląsk” przekroczyły granicę. Na mocy porozumienia z czeskimi władzami wojskowymi (reprezentowanymi przez gen. F. Hrabčika) cały obszar Zaolzia został podzielony na strefy, które miały być zajmowane przez wojska polskie do 10 października. Wszędzie gdzie tylko pojawili się polscy żołnierze miejscowa ludność przygotowywała huczne przyjęcia powitalne. Generała Bortnowskiego witano jak wyzwoliciela. Jedyny problem pojawił się w Boguminie, gdzie miejscowi Niemcy, mimo braku poparcia ze strony Berlina przygotowali miasto do obrony. Doszło nawet do starć z wkraczającymi żołnierzami polskimi. Dopiero osobista interwencja Hitlera, który stwierdził, że miasto nie leży w niemieckiej strefie wpływów, zakończyła spór. Oprócz Zaolzia, zajęli Polacy w1938 roku także niewielkie kawałki Spiszu i Orawy. Łącznie Rzeczpospolita powiększyła się o obszar 1027,5 km². III Rzesza zajęła obszar 260 tys. km², a Węgry po tzw. Pierwszym Arbitrażu Wiedeńskim w listopadzie 12 675 km², anektując obszar na całej niemal długości granicy słowackiej.

    [​IMG] [​IMG]

    [​IMG] [​IMG]
    Wojska Polskie wkraczają na Zaolzie​

    W wyniku Konferencji Monachijskiej Czechosłowacja została pozbawiona niemalże 1/3 całości terytorium na rzecz sąsiadów. Utraciła tereny arcyważne z punktu widzenia gospodarczego oraz militarnego i niemal bez walki została zepchnięta do roli państwa kadłubowego przy rosnących w sile Niemczech Adolfa Hitlera. Wielka Brytania i Francja nie zawahały się w imię pokoju pozostawić na pastwę losu potencjalnego, silnego sojusznika, którego opór mógł okazać się niezwykle cenny w walce z Niemcami. Zwyciężyła jednak polityka appeasmentu, uspokojenia i spełniania kolejnych żądań Hitlera. Premierzy Wielkiej Brytanii i Francji powrócili do swych ojczyzn w złudnym przekonaniu, iż ich działania uratowały pokój w Europie.

    [​IMG] [​IMG]
    Londyn...

    [​IMG]
    Berlin.

    [​IMG]

    [​IMG]
    Tytuły w zachodniej prasie były utrzymane w podobnym tonie... Pokój ! Pokój Uratowany !​

    W Paryżu powracającemu z Monachium premierowi Daladierowi zgotowano uroczyste powitanie. Wzdłuż trasy jego przejazdu ustawiły się tysiące ludzi wiwatując i ciesząc się z uratowanego pokoju. Daladier patrzył na nich z odrazą.
    - Głupcy… Gdyby tylko wiedzieli z czego się cieszą… - miał rzekomo powiedzieć do swojego współpracownika.
    Nie inaczej było w Londynie. Neville Chamberlain upajając się chwilą triumfu nie omieszkał odpowiadać na pytania reporterów i dziennikarzy. Z dumą pozował do zdjęć, zaciskając w dłoni dokument, który podpisał i chełpił się zapewniając, iż zapewnił „pokój swoim czasom”.
    Również Niemcy ogarnęła fala euforii. Po bezkrwawych zajęciach Nadrenii czy Austrii tym razem za zgodą mocarstw zachodnich, bez jednego wystrzału Rzesza zyskała niezwykle ważne z punktu widzenia gospodarczego, militarnego i społecznego terytoria. Adolf Hitler znalazł się tym samym u szczytu swojej potęgi.
    Tylko on wiedział jak złudne jest przekonanie Chamberlaina o „pokoju po wsze czasy”…
     
  7. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    Oczami świadków:

    [​IMG]

    generał Heinz Guderian
    generał Heinz Guderian - dowódca XVI korpusu, wspomina wkroczenie wojsk niemieckich do Sudetenlandu



    Źródło: Heinz Guderian, "Wspomnienia żołnierza"

    [​IMG]

    [​IMG]

    [​IMG]
     
  8. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    Część dwudziesta czwarta: „Zasługi”
    Związek Radziecki

    [​IMG]

    [​IMG]

    Styczeń – grudzień 1938​


    Józef Stalin błędnie założył, iż Hitler, by przywrócić Niemcom siłę co najmniej sprzed Wielkiej Wojny będzie potrzebował wielu lat. W chwili, gdy on rozpoczął zakrojone na szeroką skalę, niszczące czystki w aparacie partyjnym oraz w Armii Czerwonej, a później także w samym społeczeństwie, Niemcy Hitlera podniosły się z kolan i wkroczyły na arenę wielkiej, europejskiej polityki, jawnie łamiąc kolejne postanowienia Traktatu Wersalskiego. W marcu wojska niemieckie przekroczyły granicę austriacką i ku braku jakiejkolwiek realnej reakcji ze strony mocarstw zachodnich przyłączyły ten kraj do Rzeszy. Niemal natychmiast po tym rozgorzał konflikt z niemiecko-czechosłowacki o Sudetenland, który ostatecznie udało się Hitlerowi wywalczyć we wrześniu 1938 roku na Konferencji w Monachium. Związku Radzieckiego na to spotkanie wielkich mocarstw mimo usilnych zabiegów Czechów nie zaproszono, co stanowiło jaskrawy dowód na to jak Moskwa postrzegana jest przez zachodnich polityków. Jednak to wkrótce miało się zmienić i Stalin zdawał sobie z tego sprawę. Związek Radziecki – jedna z największych europejskich i światowych potęg gospodarczych nie mógł być długo trzymany w izolacji. Zwłaszcza w obliczu rosnącego zagrożenia ze strony Hitlera, który mimo gorących zapewnień o braku jakichkolwiek innych pretensji terytorialnych na kontynencie według opinii podejrzliwego Gruzina nie zamierzał poprzestać jedynie na Austrii i Sudetenlandzie. Europa dążyła do wojny, a jedyną niewiadomą pozostawał jedynie czas jej wybuchu. Tego nie rozumiano w Londynie i Paryżu.

    Pierwszymi oznakami zbliżającego się nieuchronnie konfliktu dla Związku Radzieckiego stały się zatargi graniczne z agresywnym Cesarstwem Japonii. Postępująca wrogość Tokio spowodowana była przez wiele czynników. 21 sierpnia 1937 roku Związek Radziecki i Chiny Chang Kai-Szeka podpisały pakt o nieagresji, na mocy którego Rosjanie zaczęli półoficjalnie wspierać walczących z inwazją japońską Chińczyków. Chang Kai-Szekowi wysyłano sprzęt wojskowy, głównie w postaci samolotów, a także specjalnych doradców i specjalistów wojskowych. Do wsparcia przez Kreml przeciwników Kraju Kwitnącej Wiśni dochodziły także nieuregulowane do końca kwestie terytorialne. 15 lipca 1938 roku japoński attaché wojskowy w Moskwie zażądał wycofania jednostek Armii Czerwonej ze wzgórz Zaoziernaja (ros. высота Заозёрная) oraz Biezimiennaja (ros. высота Безымянная), znajdujących się na zachód od jeziora Chasan. Żądanie to Sowieci stanowczo odrzucili. Wobec tej odmowy Japończycy zdecydowali się na demonstracje siły. W pobliżu granicznej rzeki Tiumeń-Uła ześrodkowali jednostki wojskowe liczebnością odpowiadające jednej, wzmocnionej dywizji piechoty (19 dywizja piechoty gen. Kamezo Suetaki) ze składu Armii Kwantuńskiej. 29 lipca wojska japońskie przekroczyły granicę i w ciągu dwóch dni opanowały oba strategicznie ważne wzgórza, odrzucając do tyłu broniących ich żołnierzy 40 Dywizji Strzeleckiej (płk W. K. Bazarow). Dowództwo radzieckiej Armii Dalekowschodniej natychmiast zareagowało, posyłając w rejon walk resztę XXXIX Korpusu Strzeleckiego (komkor Gieorgij N. Sztern), w skład którego wchodziły: 32 Dywizja Strzelecka (płk N. E. Bierzarin), 2 Brygada Zmechanizowana (płk Aleksiej P. Panfiłow), 32 samodzielny batalion czołgów (mjr Michaił W. Alimow), 40 samodzielny batalion czołgów (starszy lejtnant Sitnikow). Łącznie Armia Czerwona ześrodkował do walki z Japończykami 23 tys. żołnierzy, 600 dział, 350 czołgów oraz 200 samolotów. Siły te przystąpiły do kontruderzenia 2 sierpnia w celu odzyskania wzgórz Zaoziernaja i Biezimiennaja. Zostały jednak odparte z ciężkimi stratami. Kontratak ponowiono cztery dni później, tym razem z pozytywnym rezultatem. Oba wzgórza znalazły się z powrotem w radzieckich rękach. Wówczas z kolei do kontruderzeń przystąpiła Armia Kwantuńska, jednak Sowieci przy wsparciu okrętów Floty Oceanu Spokojnego odparli wszystkie ataki.

    [​IMG]

    [​IMG]

    [​IMG] [​IMG]
    Lokalizacja Jeziora Chasan oraz siły biorące udział w walkach​

    10 sierpnia premier Japonii przesłał do Waszyngtonu propozycje mediacji pomiędzy obiema stronami. Następnego dnia walki zakończyły się i do 14 sierpnia wojska japońskie wycofały się z terytorium Związku Radzieckiego. Te krótkie, zaledwie dwutygodniowe walki kosztowały Armię Czerwoną 989 zabitych oraz 2752 rannych, a także około 96 czołgów. Wysokie straty w wojskach pancernych wynikały z braku należytego rozpoznania rejonu walk, co spowodowało ugrzeżnięcie wielu wozów bojowych na bagnach oraz faktowi, że radzieckie czołgi weszły do walki natychmiast po przebyciu prawie stu kilometrów przy 30 stopniowym upale, co nie działało dobrze ani na maszyny ani na załogi. Większość z nich padło ofiarą japońskich żołnierzy uzbrojonych w butelki z płynem zapalającym. W mniejszym stopniu cesarskiej broni przeciwpancernej, która była dość nieliczna. Straty Armii Kwantuńskiej wyniosły natomiast 600 zabitych oraz tysiąc rannych.

    Polityczne konsekwencje bitwy nad jeziorem Chasan nie ujawniły się natychmiast po zakończeniu walk. Co prawda zwycięstwo odniosła w nich Armia Czerwona, ale za cenę dość ciężkich strat, a Japończycy wcale nie czuli się pokonani. W przyszłości podobne incydenty graniczne mogły się mnożyć, a być może mogły nawet przerodzić się w otwartą wojnę między Cesarstwem a Związkiem Radzieckim. Stalin jeszcze tego nie dostrzegał. Krwawa bitwa na Dalekim Wschodzie póki co dostarczyła mu świetny pretekst do pozbycia się kolejnego, niewygodnego człowieka w armii.

    [​IMG]
    Żołnierze Armii Czerwonej podczas walk nad Jeziorem Chasan, sierpień 1938​

    Kreml, Moskwa, 19 sierpnia 1938 roku

    Józef Stalin wolnym niemal spacerowym krokiem przemierzał swój rozległy gabinet, spokojnie paląc fajkę. Ubrany był w prosty mundur wojskowy bez oznak stopni oraz wysokie, lśniące buty z cholewami. Przez całą trasę jego „spaceru” towarzyszył mu wzrok kilku oficerów Armii Czerwonej, wezwanych do Moskwy w trybie natychmiastowym, aby omówić niedawno zakończone, incydentalne walki z Armią Kwantuńską na Dalekim Wschodzie. Obecni byli: dowódca Armii Dalekowschodniej – marszałek Wasilij Konstantynowicz Blücher, dowódca biorącego udział w bitwie nad jeziorem Chasan XXXIX Korpusu Strzeleckiego – komkor Gieorgij Sztern, dowódca 2 Brygady Zmechanizowanej – pułkownik Aleksiej Panfiłow, a także dowódcy 32 i 40 Dywizji Strzeleckiej – pułkownicy Bierzanin i Bazarow. Oprócz nich w gabinecie znajdowali się także marszałek Kliment Jefriemowicz Woroszyłow – Ludowy Komisarz Obrony, generał Borys Michajłowicz Szaposznikow – szef Sztabu Generalnego, a także zastępca Woroszyłowa oraz Nikołaj Jeżow – Ludowy Komisarz Spraw Wewnętrznych.
    Marszałek Wasilij Blücher, stojąc przy wielkiej mapie Dalekiego Wschodu oraz przyczepionymi do niej mniejszymi mapkami rejonu walk z Japończykami, wskaźnikiem pokazywał pozostałym oficerom ruchy poszczególnych jednostek Armii Czerwonej, które brały udział w bitwie. Pomocne w zobrazowaniu sytuacji okazały się także wielkie kolorowe strzałki, nakreślone na mapach czerwonym i niebieskim ołówkiem. Dowódca Armii Dalekowschodniej szczegółowo argumentował i uzasadniał przyczyny poszczególnych decyzji, które podjął oraz zdawał relacje z dowodzenia korpusem przez komkora Szterna. Były to przeważnie słowa miażdżącej krytyki za niedostateczne rozpoznanie rejonu walk, za szafowanie życiem radzieckich żołnierzy oraz ogólne błędy taktyczne jakich dopuścił się komkor.
    Stalin słuchał ich w milczeniu nie przestając chodzić w kółko. Zdawał się być spokojny i opanowany. Jego nastrój zmienił się całkowicie kiedy marszałek przeszedł do referowania strat XXXIX Korpusu Strzeleckiego poniesionych w toku dwutygodniowych walk. Kiedy Pierwszy Sekretarz usłyszał o utracie prawie stu czołgów, głównie w wyniku wysłania ich w niedogodny, bagienny teren walk momentalnie zatrzymał się, a jego twarz wykrzywiła się w grymasie złości.
    - Jak to możliwe, że wobec braku dostatecznej ilości broni przeciwpancernej w armii japońskiej, nasze wojska pancerne poniosły tak ciężkie straty ?! – spytał groźnie, wyciągając z ust fajkę.
    - Tak jak powiedziałem wynika to głównie z błędów popełnionych przez dowództwo korpusu. Nasze czołgi weszły do walki do marszu po przebyciu stu kilometrów. Walczyły na terenie nierozpoznanym bez wsparcia lotniczego, artyleryjskiego czy choćby piechoty. Jak się okazało rzucono je na bagienny teren, który siłą rzeczy nie nadaje się do użycia broni pancernej w wyniku czego były niszczone przez pojedynczych japońskich żołnierzy za pomocą butelek z benzyną. – odpowiedział jednym tchem Blücher
    Siedzący tuż obok Nikołaja Jeżowa komkor Sztern słysząc te słowa, drżącą ręką wyciągnął z kieszeni munduru chusteczkę i otarł z czoła wielkie krople potu. Wypowiedź marszałka nie pozostawała złudzeń kto winny jest wysokich strat wśród jednostek biorących udział w walce. A to oznaczało tylko pewny wyrok śmierci w najlepszym wypadku więzienie.
    Stalin nie zwrócił na to uwagi. Koncentrował przenikliwy i mrożący krew w żyłach wzrok na Blücherze, całkowicie ignorując innych oficerów.
    - Kto więc w waszej ocenie jest winny uchybieniom, które doprowadziły do tak poważnych strat Armii Dalekowschodniej ? – spytał Stalin tajemniczo, z powrotem wkładając fajkę do ust i zaciągając się tytoniowym dymem.
    - Z przykrością muszę stwierdzić, że uchybieniom tym winny jest towarzysz Sztern, dowódca XXXIX Korpusu Strzelców.
    W pomieszczeniu zapadła złowroga cisza. Komkor Sztern nieudolnie starając się ukryć paraliżujący go strach siedział wyprostowany, blady jak kreda ze wzrokiem utkwionym w sobie tylko znany fragment ściany. Bał się spojrzeć w stronę Jeżowa, którego widok przerażonego oficera wyraźnie bawił.
    - Widzicie Blücher... – zaczął spokojnie Stalin urywając na chwilę – Z jaką łatwością przychodzi zrzucanie swojej winy na innych...
    Wyraźnie zaskoczony tymi słowami marszałek wyprostował się jakby po jego ciele przeszła silna wiązka prądu.
    - Ale towarzyszu Stalin... – rzucił, lecz gniewny wzrok i uciszający gest dłoni Pierwszego Sekretarza zmusił go do milczenia.
    - Prawdą jest, że XXXIX Korpus Strzelców podlega Dowództwu Armii Dalekowschodniej, którą wy dowodzicie. Prawdą jest także, że jednostki pancerne, które następnie poniosły tak znaczące straty w jak sami zauważyliście niesprzyjającym terenie dla nich przydzielono korpusowi na wasz wniosek. Prawdą jest, że za działania wszystkich związków taktycznych, także XXXIX Korpusu, które wchodzą w skład waszej armii przed Biurem Politycznym odpowiedzialni jesteście wy. Nie towarzysz Sztren, towarzysz Woroszyłow czy towarzysz Stalin.
    - Ale towarzyszu Stalin ! – odparł wyraźnie podenerwowany Blücher – Wydałem rozkazy, które jak przed chwilą udowodniłem były słuszne z punktu widzenia sztuki wojennej. Ich wykonanie, za które odpowiedzialny był towarzysz Sztern było jednak wysoce nieudolne i spowodowało niepotrzebne straty wśród podległych mi jednostek. Nie mogę być winiony za błędy i niekompetencje dowódcy korpusu.
    - Jeżeli mieliście jakieś wątpliwości co do kompetencji towarzysza Szterna, jeżeli uważaliście, że nie powinien dowodzić korpusem to dlaczego nie zgłosiliście swych obiekcji towarzyszowi Woroszyłowowi albo towarzyszowi Szaposznikowowi ?
    Blücher zamilknął. Nerwowo przełknął jedynie ślinę i zmrużył zaszklone oczy. Jakakolwiek linia obrony wobec tego zarzutu była skazana na porażkę. Bezwzględna, stalinowska logika obróciła się przeciw niemu, kompletnie nieprzygotowanemu na taki obrót sprawy. Bezradny, podpierając się na wskaźniku usiadł na drewnianym krześle.
    - W tej sytuacji nie będzie dla was niespodzianką, jeżeli zakomunikuję wam w imieniu Biura Politycznego, że zdecydowano odwołać was z funkcji dowódcy Armii Dalekowschodniej. – mówił dalej Stalin. – Ale... Uznano, iż wasze talenty, mimo iż nie sprawdziły się w ogniu walki z Japończykami wciąż mogą przynieść wiele korzyści Armii Czerwonej. Jesteście przecież jednym z pięciu pierwszych marszałków Związku Radzieckiego !
    - Towarzysz Szaposznikow ma już dla was propozycje objęcia pewnego stanowiska w strukturach Armii Czerwonej. – uzupełnił Woroszyłow, wskazując na siedzącego obok siebie generała. Ten nie mówiąc nic potwierdzająco skinął głową.
    - Widzicie ? Mimo fali krytyki nikt nie może zaprzeczyć waszym zasługom dla Armii Czerwonej. – rzekł Stalin przyjaźnie - Wszyscy popełniamy błędy, mniejsze lub większe, ale trzeba się umieć do nich przyznać. Rozumiecie mnie Blücher ?
    - Tak jest towarzyszu Stalin... - odpowiedział łamanym głosem marszałek.
    Była to jednak tylko gra pozorów. Zdymisjonowany marszałek został aresztowany przez NKWD 22 października 1938 roku pod zarzutem współpracy z wywiadem japońskim i szpiegostwem na rzecz Tokio. Donos na niego złożył szef sztabu Armii Dalekowschodniej w obawie przed własnym aresztowaniem. Marszałek mimo brutalnego śledztwa nie przyznał się do winy i wkrótce później został zakatowany na śmierć w więzieniu Lefortowo w Moskwie.

    [​IMG]

    Jednak był to już czas kiedy Józef Stalin zaczął dostrzegać, że sytuacja międzynarodowa w Europie grozi wybuchem wojny znacznie wcześniej niż się spodziewał. Zdecydował się zatrzymać rozpędzony przez Jeżowa aparat terroru i czym prędzej rozpocząć przygotowania do zbliżającego się wielkimi krokami konfliktu. Wierny i całkowicie posłuszny „krwawy karzeł” przestał być Stalinowi potrzebny tym bardziej, że sam przestawał panować nad krwawym terrorem jaki rozpętał na rozkaz Pierwszego Sekretarza. Pętla wokół niego zaczęła zaciskać się już znacznie wcześniej…

    W lipcu 1938 roku do Moskwy z Gruzji przyjechał Ławrientij Beria, szukając ratunku u samego Stalina pod wpływem powoli formujących się zarzutów o jego udział w „wojskowo-faszystowskim” spisku. Rozkaz zbierania dowodów przeciw Berii wydał Nikołaj Jeżow, jakby dostrzegając grożące mu z jego strony niebezpieczeństwo. Jednak sytuacja potoczyła się zupełnie inaczej. Ławrientij Beria został przez Stalina mianowany zastępcą Ludowego Komisarza Spraw Wewnętrznych i tym samym ocalony od pewnej śmierci w trybach morderczej machiny NKWD. W tym samym czasie powstała też specjalna komisja badająca nadużycia władzy popełnione przez aparat bezpieczeństwa, w której skład weszli m.in. Gieorgij Malenkow, Wiaczesław Mołotow, Andriej Wyszynski oraz także… Beria. 150 lokalnych komisji w całym Związku Radzieckim bez większego trudu znalazło wystarczającą ilość zarzutów o nieprawidłowości w działaniu Ludowego Komisariatu Spraw Wewnętrznych. Los „krwawego karła” został więc ostatecznie przypieczętowany…

    23 listopada 1938 roku Jeżow sam zwrócił się do Stalina z prośbą o zwolnienie z pełnionej przez siebie funkcji. Jego prośba została rozpatrzona pozytywnie 8 grudnia, a nowym Komisarzem Spraw Wewnętrznych został Ławrientij Beria.

    Mimo pewności dalszego losu Nikołaj Jeżow nie został od razu aresztowany i osądzony za gigantyczne nadużycia w kierowanym przez siebie aparacie bezpieczeństwa. Nadal pełnił funkcję publiczne, gdyż od kwietnia 1938 roku był także komisarzem żeglugi. Kilkakrotnie pojawiał się nawet w bliskim otoczeniu samego Pierwszego Sekretarza. W tym samym czasie czystki objęły samo NKWD, w którym Beria krwawo rozprawił się z ludźmi Jeżowa. Oficerowie, którzy mordowali tysiące ludzi strzałem w tył głowy, zamęczali na śmierć podczas brutalnych śledztw teraz ginęli w ten sam sposób. Wielka Czystka objęła także aparat bezpieczeństwa, który sam ją rozpoczął…

    Wojna chińsko – japońska styczeń-grudzień 1938

    O ile w Europie widmo wojny zostało odżegnane za sprawą Konferencji w Monachium to na Dalekim Wschodzie wciąż trwały zacięte walki chińsko-japońskie. Wstrząśnięty pod wpływem relacji z Nankinu, świat wciąż nie był w stanie podjąć żadnych kroków mogących w rzeczywisty sposób ograniczyć konflikt, nie mówiąc już o jego zakończeniu. Liga Narodów była bezsilna i mogła jedynie potępiać władze w Tokio na kolejnych obradach. Tymczasem wojska japońskie wciąż parły na przód spychając na południe pobite dywizje Chang Kai-Szeka. Jednak jak w miarę tego jak armie japońskie parły do przodu tężał opór Chińczyków, którym w kilku lokalnych bitwach (Taierzhuang 24 marca – 7 kwietnia 1938, Lanfeng maj 1938, Wanjialing 1-11 października 1938 ) udało się powstrzymać ofensywę żołnierzy Kraju Kwitnącej Wiśni. Generalnie jednak sytuacja na froncie chińskim była dla Kuomintangu niezwykle trudna. Japońska marynarka wojenna rozpoczęła blokadę portów wciąż będących w rękach armii Chang Kai-Szeka, czym drastycznie ograniczyła dostawy dla walczących Chińczyków. Lotnictwo cesarskie począwszy od lutego rozpoczęło niszczycielskie naloty na większe miasta, w tym głównie Chongqingu, który od upadku Nankinu pełnił funkcję stolicy kraju. Największa bitwa tej fazy kampanii – bitwa o Wuhan, trwająca od czerwca do końca października, która skoncentrowała gros sił Kuomintangu zakończyła się jego klęską choć Japończycy nie byli w stanie ostatecznie zniszczyć armii Chang Kai-Szeka. Tym samym ponownie obróciły się w perzynę plany władz w Tokio na zadanie Chińczykom ostatecznej klęski w Wuhan i wywalczenie korzystnego dla Cesarstwa pokoju. Zamiast tego wojska Kraju Kwitnącej Wiśni straciły 140 tysięcy zabitych i rannych oraz znaczną ilość sprzętu wojennego.

    [​IMG]

    [​IMG] [​IMG]
    Front wojny chińsko-japońskiej we wrześniu 1938 roku oraz posuwające się do przodu wojska japońskie​

    Dodatkowo armia Kuomintangu nauczona klęskami w bitwach o Szanghaj oraz Wuhan diametralnie zmieniła taktykę prowadzenia wojny. Chińscy generałowie zrozumieli, że walne bitwy z regularnymi siłami japońskimi, wspartymi przez czołgi i lotnictwo, a także silną artylerię, nawet przy miażdżącej przewadze liczebnej własnych wojsk prowadzą do klęski i ciężkich strat. Zdecydowano się więc unikać wielkich bitew, skupiając się jedynie na obronie własnych pozycji oraz na lokalnych kontratakach. Tym samym wojna chińsko-japońska stała się ostatecznie wojną na wyniszczenie, w której dodatkowym atutem dla Chińczyków była liczna i krystalizująca się armia partyzancka za linią frontu. Katalizatorem jej powstania była w głównej mierze zbrodnicza polityka okupacyjna na podbitych terenach. Zajęte prowincje zostawały poddawane bezlitosnym działaniom grabieżczym oraz terroryzowane przez specjalne siły przeznaczone do walki z oporem nieregularnych siły chińskich. To wszystko zamiast zapobiegać rodzeniu się partyzantki jedynie przyśpieszało i determinowało jej powstanie. Już w najbliższej przyszłości Japończycy mieli się przekonać jak błędna była to polityka i jakich sił będzie wymagać ustabilizowanie sytuacji na teoretycznie „bezpiecznych” terenach.

    Od autora: I tak oto zgodnie z obietnicą przedstawiam kolejny odcinek AAR'u Kataklizm XX wieku II wojna światowa AAR. Przy okazji jego publikacji chciałbym gorąco podziękować wszystkim, którzy oddali głos na tą pracę i umożliwili mu zajęcie wysokiej, drugiej pozycji w konkursie. Z mojej strony mogę obiecać, że AAR będzie ewoluował i co najważniejsze będzie kontynuowany, bo ostatni konkurs dodał mi niesamowitą motywację do dalszej pracy. Tak czy inaczej dziękuję i zapraszam do czytania.
    Pozdrawiam, Mandeel
     
  9. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    Część dwudziesta piąta „Wspaniałomyślna propozycja”
    Rzeczpospolita Polska

    [​IMG]

    [​IMG]

    Styczeń – grudzień 1938​

    Polska w nowy, tysiąc dziewięćset trzydziesty ósmy rok weszła zdecydowanie silniejsza aniżeli była jeszcze dwa lata wcześniej. Sytuacja gospodarcza kraju wciąż daleka była od ideału, ale reformy wicepremiera Kwiatkowskiego, w tym głównie wciąż nie zakończony, tzw. Plan Czteroletni wydatnie przyczyniały się do poprawy jej stanu. W wyniku czteroletniego planu rozwoju gospodarczego i inwestycyjnego w południowo centralnej Polsce powstał Centralny Okręg Przemysłowy, który miał zwiększyć potencjał ekonomiczny kraju poprzez rozbudowę przemysłu ciężkiego i zbrojeniowego, a także zmniejszyć bezrobocie wywołane skutkami Wielkiego Kryzysu. COP obejmował obszary czterech województw: kieleckiego, krakowskiego, lubelskiego i lwowskiego i podzielony był na trzy regiony:

    1 – surowcowy kielecki,
    2 – aprowizacyjny lubelski,
    3 – przemysłu przetwórczego sandomierski.​

    Zgodnie z koniecznością wzmocnienia obronności kraju COP zakładał zbudowanie (kosztem 1,8 mln zł, ostatecznie 2,4 mln zł) bądź modernizację istniejących zakładów zbrojeniowych. Lokalizacja okręgu, w widłach Sanu i Wisły nie była przypadkowa. Tereny były określane mianem „trójkątu bezpieczeństwa” i były wystarczająco oddalone od granic Niemiec i Związku Radzieckiego. Na obszarze COP-u, liczącym ok. 60 tys. km2 mieszkało prawie 6 mln ludzi, głównie na ubogich, przeludnionych wsiach. Powstawanie nowych zakładów, co wiązało się ze zwiększeniem miejsc pracy, bardzo poprawiło ich sytuację.
    W ślad za nowymi inwestycjami przemysłowymi szła elektryfikacja i rozbudowa infrastruktury. Powstały nowe hydroelektrownie: w Porąbce na Sole i w Rożnowie na Dunajcu. Pod Rozwadowem niemal od podstaw narodziło się nowe miasto, powstałe jako miejsce zamieszkania dla pracowników nowo powstałej huty i zakładów zbrojeniowych. Nazwano je niezwykle wymownie: Stalowa Wola. W Dębicy zbudowano fabrykę kauczuku syntetycznego, a ponad to fabryki opon i farb. W Mielcu powstały Państwowe Zakłady Lotnicze, w Rzeszowie fabryka silników lotniczych i sprzętu artyleryjskiego. W Niedomicach pod Tarnowem zbudowano fabrykę celulozy. W Dębie Wytwórnię Amunicji nr 3. W 1937 roku rozpoczęto prace nad budową Zakładów Chemicznych w Nowej Sarzynie. A był to dopiero początek. Plan Czteroletni zgodnie z założeniami miał zakończyć się w czerwcu 1940 roku, natomiast pełne uruchomienie nowo powstających zakładów planowano na rok następny.

    [​IMG]

    Innym niezwykle potężnym jak na możliwości tak młodego państwa była budowa portu i samego miasta w Gdyni. Decyzja o jego powstaniu zapadła już w październiku 1920 roku pod wpływem niekorzystnych dla Polski postanowień Traktatu Wersalskiego w sprawie Gdańska. Już trzy lata później do nowo budowanego portu zawitał pierwszy statek pod obcą banderą – francuski parowy statek pasażerski Kentucki. W 1926 roku Gdynia uzyskała prawa miejskie, rok później otworzono uroczyście pierwszą trasę komunikacji miejskiej. Miasto rozwijało się w niesamowicie szybkim tempie głównie za sprawą inwestycji zagranicznych oraz Polsko-Francuskiego Konsorcjum, które stopniowo rozbudowywało port. W 1928 roku rozpoczęto budowę linii kolejowej z Gdyni na Śląsk. Dwa lata później otwarto pierwszą regularną linię pasażerską do Nowego Jorku. Dynamiczny rozwój miasta, które szybko stało się przedmiotem dumy całego narodu, drastycznie ograniczało rolę Gdańska nad Morzem Bałtyckim godząc w jego interesy. Władze Wolnego Miasta były jednak bezsilne, ponieważ Liga Narodów nie mogła zabronić Polsce budowy innego portu na swoim terytorium. Tym samym Gdynia szybko doganiała sąsiedni Gdańsk i coraz częściej wygrywała z nim wyścig o przyjmowanie do swego portu zagranicznych armatorów.
    1 maja 1935 roku uroczyście otwarto w Gdyni port lotniczy, a w 1938 roku położono stępkę pod SS Olzę – pierwszy budowany w Polsce okręt pełnomorski.
    Powstanie portu i rozwój niewielkiej wioski rybackiej w prawie 120 tysięczne miasto było jak na możliwości odrodzonego państwa polskiego wielkim sukcesem. Rozwój COP-u rokował również w przyszłości rozbudowę Gdyni, która powoli stawała się nie tylko najważniejszym polskim portem nad Bałtykiem, ale w ogóle jednym z ważniejszych portów w basenie Morza Bałtyckiego, naturalnie kosztem Gdańska...

    [​IMG]

    [​IMG]
    Pierwszy pełnomorski okręt budowany w Stoczni Gdyńskiej, SS Olza w doku.

    [​IMG]

    [​IMG] [​IMG]
    Panorama przedwojennej Gdyni.​

    W cieniu wielkich inwestycji Centralnego Okręgu Przemysłowego czy Gdyni pozostawał, również dynamicznie rozwijający się w wyniku założeń Planu Czteroletniego Warszawski Okręg Przemysłowy nastawiony głównie na produkcję elektromaszynową.

    Rok 1938 przyniósł także wielki, choć z naturalnych przyczyn utajniony sukces polskiego wywiadu. Od początku lat dwudziestych niemieckie siły zbrojne oraz niektóre ministerstwa używały do kodowania tajnych informacji specjalnej maszyny szyfrującej, której nadano nazwę Enigma (z gr. Zagadka). W środowisku niemieckich krypto logów urządzenie to było uważane za nie możliwe do rozpracowania. Zdawały się to potwierdzać początkowe próby złamania kodu Enigmy przez kryptologów angielskich, francuskich i polskich. Dopiero w 1929 roku Biuro Szyfrów Oddziału II Sztabu Głównego Wojska Polskiego zdecydowało się zwrócić o pomoc do najlepszych matematyków Uniwersytetu Poznańskiego, którzy biegle władali językiem niemieckim: Mariana Rejewskiego, Jerzego Różyckiego oraz Henryka Zygalskiego.
    Efekty ciężkiej pracy polskich kryptologów pojawiły się już w grudniu 1932 roku, kiedy to Rejewskiemu udało się po raz pierwszy odczytać niemiecką wiadomość zaszyfrowaną przez Enigmę. Duży udział w złamaniu kodu miał wywiad francuski, który przekazał Polakom plany budowy Enigmy, uważając je za bezwartościowe i nie wierząc w możliwość jej rozpracowania. W lutym 1933 Polacy rozpoczęli pracę nad budową kopii maszyny szyfrującej Enigma. Nie był to jednak trwały sukces, bowiem Niemcy cały czas udoskonalali tak samą maszynę jak i sposoby szyfrowania. Około października 1938 roku Rejewski opracował kolejne urządzenie umożliwiające odczytywanie coraz bardziej skomplikowanych niemieckich szyfrów, tzw. Bombę kryptologiczną, którego zadaniem było automatyczne łamanie kodów w oparciu o opracowaną wcześniej teorię cykli. To rewolucyjne urządzenie sprawiło, iż Polacy znów mieli znaczny wgląd w największe tajemnice III Rzeszy, aż do połowy 1939 roku, kiedy to Niemcy po raz kolejny udoskonalili sposoby kodowania.

    [​IMG]

    O ile sytuacja gospodarcza kraju znacząco się poprawiała to sytuacja geopolityczna Polski w Europie Środkowej zaczęła się z miesiąca na miesiąc komplikować...

    W marcu 1938 roku nieoczekiwanie wybuchł narastający stopniowo od wielu lat konflikt polsko-litewski. Wczesnym rankiem 11 marca w wyniku incydentalnej strzelaniny na granicy Rzeczypospolitej z Republiką Litewską w pobliżu wsi Trasnykaia zastrzelony został żołnierz Korpusu Ochrony Pogranicza. Jego śmierć została wykorzystana przez polską propagandę, która dodatkowo spotęgowała nastroje antylitewskie w społeczeństwie. W wielu polskich miastach odbyły się demonstracje wzywające rząd do zdecydowanych działań wobec Litwy, która od włączenia w granice Rzeczypospolitej tzw. Litwy Środkowej z Wilnem, w 1923 roku, nie utrzymywała z Warszawą stosunków dyplomatycznych. Przypadkową śmierć polskiego żołnierza wykorzystał minister spraw zagranicznych Józef Beck, który 17 marca wystosował do rządu w Kownie ultimatum, w którym domagał się bezwarunkowego nawiązania kontaktów dyplomatycznych. Na odpowiedź pozostawiono Litwinom 48 godzin, a w razie jej braku zastrzeżono sobie możliwość „upomnienia się o własne interesy wszelkimi dostępnymi środkami”. Kiedy jeszcze tego samego dnia nad granicą z Litwą demonstracyjnie pojawiły się nowe polskie jednostki, nikt nie miał złudzeń na czym owe „dostępne środki” mają polegać.

    [​IMG]
    Rząd Litwy w 1938 roku

    [​IMG]

    Wydawało się, że wojna polsko-litewska zawisła na włosku, a jej wynik nie był trudny do przewidzenia. Niewielka, słaba armia litewska nie miała żadnej możliwości stawienia oporu Wojsku Polskiemu, które najprawdopodobniej w ciągu kilku dni zdobyłoby Kowno. O czym powszechnie było wiadomo, Polacy wstrzymywali się z interwencją nie będąc pewnym reakcji Związku Radzieckiego na taki obrót spraw w regionie. Z pewnością także interwencja na Litwie pogorszyłaby stosunki Warszawy z Paryżem i Londynem, za wszelką cenę pragnącymi uniknąć w nabuzowanej Europie konfliktu, którym mógłby doprowadzić ją na skraj nowej wojny. Mimo tych okoliczności Litwini przyjęli polskie ultimatum i już 19 marca wymieniono noty dyplomatyczne, zapowiadające powstanie poselstw w Warszawie i Kownie. Polsko-litewski konflikt o sporne terytoria Wileńszczyzny, ciągnący się od 1919 roku nie zakończył się jednak. Stosunki dyplomatyczne nadal były chłodne i naznaczone wzajemną niechęcią.
    Choć w Polsce rozwiązanie kwestii litewskiej przyjęto jako wielki sukces ministra spraw zagranicznych Józefa Becka oraz całego rządu gen. Felicjana Sławoj-Składkowskiego to w Europie taki sposób nawiązania stosunków dyplomatycznych przez Warszawę budził sprzeciw i oburzenie. Utrwalił on tylko w umysłach zachodu przeświadczenie, iż Polska jest krajem awanturniczym i burzącym delikatną równowagę w regionie poprzez mocarstwowe ambicje. Wydarzenia kolejnych miesięcy miały ten obraz jeszcze pogłębić.

    [​IMG]
    Mała i słabo uzbrojona armia litewska nie byłaby w stanie stawić realnego oporu Wojsku Polskiemu​

    Kryzys czechosłowacki, wywołany sporem granicznym pomiędzy Czechosłowacją a Niemcami o tzw. Sudetenland stał się ministra spraw zagranicznych Józefa Becka idealnym momentem do działania w celu odzyskania spornego terytorium tzw. Zaolzia, podstępnie opanowanego przez Czechów w 1919 roku. Pozbawiona pomocy Francji i Anglii Praga została zmuszona do zaakceptowania postanowień Konferencji w Monachium 30 września 1938, które nakazywały jej odstąpienie całego rejonu Sudetenlandu Niemcom. Wykorzystując ten fakt, polski MSZ wysłał do rządu czechosłowackiego ultimatum, żądając zwrócenia terenu Śląska Cieszyńskiego. Wcześniej Polacy bezskutecznie próbowali zainteresować sprawą roszczeń terytorialnych przedstawicieli mocarstw zebranych w Monachium. Wobec tego Warszawa postanowiła sama rozstrzygnąć spór z pozycji siły.
    Rząd w Pradze zgodził się na przedstawione ultimatum i od 2 do 10 października cały obszar Zaolzia stopniowo zajęły oddziały polskie. Niemal równocześnie do podobnych działań przystąpili Węgrzy, zajmując tereny południowej Słowacji i przypieczętowując I rozbiór państwa czechosłowackiego.
    Choć z geopolitycznego punktu widzenia decyzja ministra Becka o udziale w rozbiorze Czechosłowacji miała spore uzasadnienie to ponownie na zachodzie wywołała ona niezadowolenie graniczące niemal z potępieniem działań polskich. W Paryżu i Londynie nie rozumiano, że akcja zajęcia Zaolzia, zamieszkiwanego w znacznej większości przez obywateli polskich, miała na celu uprzedzić przejścia tych ziem w posiadanie Niemców oraz wytrącenie im zawczasu argumentu ewentualnej wymiany terytorialnej Zaolzia za Gdańsk. Zamiast tego, zaczęto podejrzewać Warszawę o sympatię proniemieckie oraz możliwość porozumienia się tych dwóch państw w ramach Paktu Antykominternowskiego. Zwłaszcza, że do siedziby wywiadów Anglii i Francji zaczęły spływać niepokojące meldunki o rozpoczęciu przez stronę niemiecką wstępnych negocjacji politycznych z Polakami.
    Dla Wielkiej Brytanii utrata potencjalnego sojusznika w Europie Wschodniej przy ewentualnym starciu z III Rzeszą wiązałaby się z katastrofą i utratą wywierania na Berlin presji wojny na dwa fronty.
    Również Stalin zaczął zdawać sobie sprawę, że możliwe porozumienie na osi Berlin-Warszawa będzie wymierzone głównie w Związek Radziecki i zdecydował się na stopniowe ocieplenie stosunków z Polską, znacznie pogorszonych Kryzysem Czechosłowackim. Wówczas to Moskwa, którą łączył z Czechosłowacją układ sojuszniczy zagroziła, iż w przypadku zajęcia przez Polskę terytorium Zaolzia, wypowie podpisany w 1932 roku pakt o nieagresji. Z kolei na pytanie zagranicznego dziennikarza w jaki sposób Związek Radziecki zamierza pomóc Czechom, skoro nie ma z nimi wspólnej granicy, ludowy komisarz spraw zagranicznych Maksim Litwinow odpowiedział:

    Rząd w Warszawie odebrał tą wypowiedź jako jawną groźbę i zażądał wyjaśnień. Równocześnie na Wołyniu zorganizowano wielkie manewry wojskowe z udziałem Marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego, które miały stanowić jasny sygnał, że zgoda na przejście przez terytorium polski Armii Czerwonej jest niemożliwa.
    Jednak kiedy 2 października 1938 roku Wojsko Polskie przekroczyło granicę czechosłowacką na Olzie i wkroczyło na Śląsk Cieszyński, Związek Radziecki nie zareagował. Natomiast już pod koniec miesiąca Sowieci półoficjalnymi kanałami zaproponowali Polsce rozpoczęcie negocjacji handlowych, w celu „dania odporu niemieckim faszystom”. Tym samym niespodziewanie uwaga wielkiej europejskiej polityki skupiła się na Warszawie, która dla każdej ze stron wydawała się być cennym partnerem. Taki obrót sprawy musiał również poważnie zaskoczyć Józefa Becka, który przecież wcale nie zamierzał rezygnować z konsekwentnie prowadzonej przez wiele lat polityki równowagi wobec Niemiec i Związku Radzieckiego. Nie zamierzał jednak nie korzystać z okazji wywarcia pewnej presji na ubiegające się o pozyskanie Polski strony...

    [​IMG]

    Berchtesgaden, 24 października 1938 roku

    Józef Lipski, ambasador rządu polskiego w Berlinie odłożył na biały talerzyk, niewielką porcelanową filiżankę z kawą i spojrzał enigmatycznie na ministra spraw zagranicznych Rzeszy, Joachima von Ribbentropa, który uśmiechnął się nieznacznie. Dotychczasowa rozmowa przebiegała w dość przyjaznej atmosferze, lecz obaj zdawali sobie sprawę, iż była to zwykła kurtuazja, typowa dla międzynarodowej dyplomacji. Ribbentrop dostrzegając pewne zniecierpliwienie na twarzy polskiego ambasadora pod wpływem wyraźnie przedłużającego się wstępu do faktycznego celu spotkania, zdecydował się przejść do sedna sprawy:
    - Nadszedł czas osiągnięcia porozumienia we wszystkich możliwych sprawach, które powodują rozdźwięki między Polską a Niemcami. – zaczął. – Führer jest zdania, iż dalsze spory terytorialne, zwłaszcza w kwestii Gdańska nie leżą w interesie Rzeszy. Tym bardziej, iż Kanclerz dąży ostatnio do złagodzenia wszelkich konfliktów wynikających ze pretensji terytorialnych. Mimo, iż Führer jest Austriakiem ustąpił w sprawie Południowego Tyrolu, mając na względzie poprawę stosunków z Włochami. Obecnie projekt podobnego porozumienia jest negocjowany z dyplomacją francuską w sprawie Alzacji i Lotaryngii. Kanclerz wierzy, iż porozumienie na wzór włoskiego jest także możliwe z Polską w sprawie Gdańska.
    Lipski przysłuchiwał się tym słowom w milczeniu, nie chcąc przerywać Ribbentropowi długo oczekiwanej wypowiedzi. Sygnały, zwiastujące chęć poprawy stosunków polsko-niemieckich płynęły do Warszawy od końca Konferencji w Monachium oraz od aneksji do Rzeczpospolitej Śląska Cieszyńskiego. Adolf Hitler, który 10 października zwiedzał opuszczone czechosłowackie umocnienia na dawnej granicy z Niemcami, w pobliżu miasteczka Ceskie Velenice, wygłosił tam podczas przerwy na posiłek spontaniczną przemowę, w której posunął się do oceny poszczególnych narodowości i sposobu prowadzenia przez nie polityki. Nie szczędził obraźliwych słów pod adresem Anglików, których nazwał „słabymi dekadentami, prowadzonymi przez zdegenerowaną arystokrację” oraz Francuzów, wobec których użył określenia „łacińskie kundle i wazeliniarze”. Gdy doszedł do Polaków, diametralnie zmienił ton:
    - Podziwiam Polaków. Nie dają się zastraszyć. Mogę być przyjacielem Polaków i powiadomię mojego dobrego przyjaciela Lipskiego, że może na mnie liczyć !
    To był wyraźny gest pod adresem Warszawy, który dawał do zrozumienia, iż Niemcy gotowi są ocieplić stosunki dyplomatyczne ze swoim wschodnim sąsiadem. Bezpośrednim skutkiem tej wypowiedzi była obecna rozmowa ambasadora Lipskiego z ministrem Ribbentropem w kameralnej restauracji hotelu Grand w Berchtesgaden.
    - Propozycje Führera w kwestii Gdańska są wyważone i możliwe do zaakceptowania przez rząd pana kraju. Koncentrują się wokół polskiej zgody na włączenie tego miasta do Rzeszy oraz przeprowadzenia przez „polski korytarz” eksterytorialnej autostrady i linii kolejowej do Prus Wschodnich. Wówczas Kanclerz nie widziałby problemu w powstaniu podobnej linii kolejowej przez terytorium Gdańska oraz zagwarantowałby wolny port w mieście oraz rynek zbytu na polskie produkty. – Ribbentrop zatrzymał się, by wybadać reakcję ambasadora Lipskiego. Ten jednak był zbyt doświadczonym dyplomatą, by móc dać po sobie poznać jakie wrażenie zrobiła na nim niemiecka propozycja. Po chwili więc niemiecki minister kontynuował – Führer uważa także, że polskie i niemieckie stanowisko wobec Związku Radzieckiego jest niezwykle zbieżne, nie widzi więc powodu dla którego Polska nie mogłaby nie przystąpić do Paktu Antykominternowskiego jaki Rzesza podpisała z Włochami i Japonią.
    Ta deklaracja już wyraźnie zaskoczyła Lipskiego, choć i tym razem nie dał tego po sobie poznać, zachowując pokerowy wyraz twarzy. Była to bowiem niezwykła propozycja, gdyż w istocie stawiała Polskę na równi z największymi mocarstwami sprzymierzonymi z Niemcami – Włochami Mussoliniego oraz agresywnym Cesarstwem Japonii, szybko powiększającym strefę swych wpływów w Azji. A nie był to jeszcze koniec tej „wspaniałomyślnej” oferty...
    - Oczywiście przystąpienie Polski do Paktu byłoby równoznaczne z przedłużeniem podpisanego w 1934 roku układu o nieagresji na 25 lat. Kwestia granic również zostałaby ostatecznie uregulowana. Ponadto Rzesza zostałaby zobowiązana do popierania stanowiska Polski w wielu kwestiach nie godzących w interesy Niemiec, także w sprawach o sporne terytoria. Na przykład kwestia przynależności terytorialnej Ruthenii będzie rozwiązana zgodnie z interesami państwa polskiego.
    Lipski wciąż milczał. Kiedy dostrzegł, że minister Ribbentrop przekazał już wszystko co ma do powiedzenia, odpowiedział spokojnym, wyważonym tonem, starannie dobierając każde słowo:
    - Oferta, którą mi pan przedstawił jest niezwykle interesująca i mogę panu obiecać, że minister Beck ustosunkuje się do niej w ciągu kilku najbliższych dni.
    Nie powiedział nic więcej. Zresztą niemiecki minister spraw zagranicznych nie oczekiwał tego. Była to faktyczna oferta sojuszu niemiecko-polskiego, a decyzji o nim nie miał prawda podejmować samodzielnie ambasador. Obaj zeszli jeszcze na kilka „lekkich” tematów luźno zahaczając o problemy polityczne Europy. Po około godzinie, ambasador Lipski powrócił do Berlina, gdzie natychmiast skontaktował się z Warszawą przekazując jej niemieckie propozycje.
    Minister Beck nie był jednak jedyną osobą, która niemal natychmiast dowiedziała się o przebiegu rozmowy w Berchtesgaden. Już 26 października wiedział o niej oraz o niemieckich propozycjach brytyjski premier Neville Chamberlain. Droga jaką się o tym dowiedział biegła najprawdopodobniej od Theo Kordta, pierwszego sekretarza ambasady niemieckiej w Londynie i działacza opozycji antyhitlerowskiej, który powiadomił o niej sir Roberta Vansittartema, głównego doradcę dyplomatycznego rządu Chamberlaina. Tym samym dokładny wgląd w polityczną grę ministra Becka zyskali Anglicy, których treści oferty niemieckiej utwierdziły w przekonaniu, że Polska może stać się sojusznikiem Hitlera.
    Wielka Brytania rozpoczęła intensywne zabiegi mające na celu uniemożliwienie zawarcia porozumienia polsko-niemieckiego. Jednak nawet i bez nich propozycje przedstawione przez Ribbentropa zostałyby przez ministra Becka odrzucone, co faktycznie miało miejsce w listopadzie 1938 roku. Podstawą polskiej polityki zagranicznej od czasów odzyskania niepodległości i utrwalenia granic państwowych była bowiem „polityka równowagi” między Berlinem a Moskwą oraz nie wchodzenie w sojusz z jednym mocarstwem przeciw drugiemu, by nie prowokować żadnego do wojny. Gwarancją bezpieczeństwa miał być natomiast podpisany w 1921 roku sojusz z Francją.
    W listopadzie doszło także do pewnego ocieplenia stosunków polsko-radzieckich, co nie przeszło bez echa w Niemczech. Równocześnie minister Beck przyjął niemiecką propozycję osobistego spotkania z Hitlerem w Berchtesgaden w styczniu 1939 roku, kiedy to będzie powracał do kraju z noworocznego urlopu w Monte Carlo.
    Tak, więc polska polityka zagraniczna choć nadal opierała się na zasadach równowagi, rozpoczęła „lawirowanie” na zmianę pomiędzy Berlinem, Moskwą a Paryżem i Londynem. Była to niebezpieczna gra, choć mogła przynieść Polsce wielkie korzyści. Minister Beck zdecydował się ją podjąć i kontynuować także w nadchodzącym, 1939 roku. Nie podejrzewał, że rozwój sytuacji może potoczyć się w kierunku najmniej przewidywalnym...
     
  10. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    Oczami Świadków:

    [​IMG]

    Józef Kamieńczyk
    Józef Kamieńczyk – mieszkaniec przedwojennej Warszawy, później żołnierz Armii Krajowej, wspomina stolicę swojej młodości


    Źródło: Józef Kamieńczyk

    [​IMG]

    [​IMG] [​IMG]

    [​IMG]
    Ulice Warszawy lat trzydziestych: Rynek, ulica Marszałkowska, Krakowskie Przedmieście i Aleje Jerozolimskie​
     
  11. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    Część dwudziesta szósta „Pogrom”

    [​IMG]

    [​IMG]

    III Rzesza

    Wrzesień – grudzień 1938​



    Po Anschlussie Austrii oraz przyłączeniu do Rzeszy Sudetenlandu kanclerz Adolf Hitler znalazł się u szczytu swojej dotychczasowej sławy. Wielu porównywało go do „Żelaznego Kanclerza” Otto von Bismarcka lub Fryderyka Wielkiego – twórców potęgi państwa pruskiego. Upokorzeni Traktatem Wersalskim Niemcy ponownie uwierzyli w potęgę własnego państwa i rzeczywistą możliwość nie tylko samostanowienia o własnym losie, ale i kształtowania losu innych, ościennych państw.
    Po tych aneksjach Rzesza stała się największym, poza oczywiście Związkiem Radzieckim, terytorialnie krajem Europy. Ale co ważniejsze po zajęciu Austrii znacznie powiększyła się baza surowcowa dla rozpędzonej niemieckiej gospodarki oraz przemysłu zbrojeniowego. Rzesza powoli stawała się potęgą gospodarczą, choć do pełnej niezależności, do której dążył Hitler wciąż było daleko. Jednak gra pozorów i umiejętna polityka zagraniczna doprowadziły do tego, iż Niemcy przez Anglię i Francję już zostały uznane za mocarstwo.

    Obok sukcesów w polityce zagranicznej naziści odnosili także wielkie sukcesy w polityce wewnętrznej, głównie dzięki skutecznej propagandzie oraz sprawnym działaniom sił policyjnych. Ludność Rzeszy, czy to we Wiedniu, Berlinie czy Breslau była niemal jednakowo pozytywnie nastawiona do rządów NSDAP w państwie. Kraj rozwijał się. Rozbudowywano zakłady przemysłowe oraz infrastrukturę. Inwestycje zagraniczne napędzały jeszcze bardziej i tak już pędzącą gospodarkę III Rzeszy. Jednakże, opozycja przeciwko działaniom Hitlera, które niemal prostą drogą prowadziły do wojny światowej, choć dość słaba istniała. I to w newralgicznych punktach państwa niemieckiego…

    [​IMG]
    Stan gospodarki III Rzeszy w grudniu 1938 roku

    [​IMG] [​IMG]
    Wielki zjazd partii w Norymberdze w 1938 roku, połączony z defiladą Wehrmachtu był demonstracją siły i jedności narodu niemieckiego z Fuhrerem​

    Berlin, październik 1938 roku

    Lekko podstarzały mężczyzna z charakterystyczną siwizną na głowie runął na niewielką, drewnianą ławę ciężko oddychając. Pot lejący się z czoła i karku, a także wydzielany przez korpus błyszczał delikatnie w świetle lamp sali krytego kortu tenisowego. Po chwili podszedł do niego inny mężczyzna, wyraźnie młodszy, choć nie mniej zmęczony niż on i kucnął tuż przed ławą. Obaj wymienili zastrzeżenia co do wspólnej gry oraz pośmiali się z nieudanych zagrań. Po chwili pojawił się ordynans w mundurze porucznika Wehrmachtu, który dał, wręczając dwa, białe ręczniki do otarcia potu.
    - To była świetna gra Carl. Jestem pewny, że jeszcze parę setów i pokonałbyś mnie przez wyczerpanie mojego organizmu. – uśmiechnął się starszy mężczyzna i podpierając na rakiecie tenisowej podniósł się niezgrabnie.
    Był to admirał Wilhelm Canaris, od 1935 roku szef niemieckiego wywiadu wojskowego, Abwehry oraz jednocześnie przywódca opozycji antyhitlerowskiej, zrzeszającej przeciwników Nazizmu w strukturach wojskowych i cywilnych. Działania podejmowane od 1936 roku przez niego i jego współpracowników miały na celu obalenie Adolfa Hitlera oraz zapobiegnięcie wojnie, do której ten otwarcie parł; wojny, której Niemcy wygrać w ocenie Canarisa nie mogły, a klęska oznaczałaby znacznie większy kryzys polityczno-gospodarczy niż to miało miejsce w 1918 roku.
    - Jakieś wieści od T. ?
    T. było pierwszą literą fałszywego nazwiska niemieckiego agenta wysłanego w 1937 roku do Anglii, w celu nawiązania kontaktu z brytyjskim wywiadem. Kapitan Wilhelm Treeck, bo o nim mowa miał być niemieckim arystokratą urodzonym na Łotwie, który podczas Wielkiej Wojny walczył w kawalerii, a po jej zakończeniu w wyniku ekspansji komunizmu został pozbawiony majątku i zmuszony do opuszczenia rodzinnych dóbr na Łotwie. Nie przeszkadzało mu to jednak żyć wystawnie w Anglii, gdzie wynajął dom Luckington Manor, bezpośrednio w sąsiedztwie Stewarda Menziesa, zastępcy adm. Hugha Sinclaira szefa Secret Intelligence Service (nazywanego dalej MI6). Brytyjski wywiad nie miał większych trudności z rozpracowaniem go. Jednak szybko zdano sobie sprawę, iż prawdziwym zadaniem kapitana Treecka nie jest szpiegostwo, a nawiązanie stałej łączności. Nie był jedynym.

    [​IMG]

    W kwietniu 1936 roku kontakt z czechosłowackim wywiadem nawiązał szpieg o kryptonimie „Franta”, który oferował sprzedaż najtajniejszych materiałów Abwehry. Brytyjczycy nie zdecydowali się na współpracę z nimi, zbyt bardzo obawiając się pułapki na ich agentów. W delikatnej grze wywiadów nic nie było takim jakim się wydawało i niemal zawsze miało dwa lub więcej den.
    - Niestety. – odparł drugi mężczyzna. – Nie ufają nam.
    - Wolą ufać Hitlerowi i jego zapewnieniom o pokoju… - westchnął ciężko Canaris, choć jego oddech ustabilizował się już po znacznym wysiłku. – Nie przestawajcie próbować. Kiedyś wreszcie przejrzą na oczy.
    Tamten tylko skinął potakująco głową.
    - Byleby nie za późno… - dodał jakby mówiąc do siebie admirał.
    Nie martwił się o siebie, gdyż jego pozycja była bezpieczna. Ewentualne oskarżenia o zdradę mógł łatwo odeprzeć twierdzą, iż w rzeczywistości prowadzi grę z brytyjskim wywiadem, w którym ujawnienie niekiedy autentycznych informacji było niezbędną koniecznością dla pozyskania zaufania przeciwnika. Daleki jednak był od bagatelizowania niebezpieczeństwa ze strony Służby Bezpieczeństwa (SD – Sicherheitsdienst), jego największego wroga w tej grze. Jej szef, Reinhard Heydrich był śmiertelnym zagrożeniem.

    [​IMG]
    Wilhelm Canaris i Reinhard Heydrich - dwaj śmiertelni wrogowie w delikatnej grze niemieckiego wywiadu i służby bezpieczeństwa​

    Paryż, 7 listopada 1938 roku

    Młody, niski mężczyzna ubrany w nieco zniszczoną już marynarkę i materiałowe spodnie, pewnym krokiem przekroczył próg niemieckiej ambasady w Paryżu, mieszczącej się przy 78 Rue de Lille. Na zegarze w środku budynku widniała godzina 9:43. Mężczyzna podszedł do recepcji i mówiąc płynnie językiem niemieckim, przedstawił się jako obywatel Niemiec, który w sprawie osobistej pragnie spotkać się z ambasadorem. Z racji swojego młodego wieku nie wzbudził żadnych podejrzeń ze strony recepcjonisty, który nawet nie prosząc o okazanie dokumentów skierował go do gabinetu sekretarza ambasady, Ernsta von Ratha, zazwyczaj zajmującego się problemami obywateli niemieckich, mieszkających na stałe we Francji.
    Zachowując kamienny wyraz twarzy tajemniczy przybysz podziękował i szybkim krokiem ruszył w kierunku miejsca wskazanego mu przez recepcjonistę. Chociaż minął kilku ludzi, odpowiedzialnych za bezpieczeństwo personelu placówki dyplomatycznej, żadnemu z nich nie wydał się szczególnie podejrzany.
    Chwilę później znalazł się tuż przed drzwiami gabinetu sekretarza, do których zapukał. Słysząc francuskie pozwolenie wejścia otworzył je i wszedł do środka. Sekretarz siedział za biurkiem przepisując coś z jakiś dokumentów. Nawet nie podniósł wzroku znad stosu kartek papieru tylko nadal po francusku polecił przedstawić problem, który sprowadzał do jego gabinetu zwykłego z pozoru człowieka, których miał tego dnia przyjąć jeszcze wielu. W odpowiedzi usłyszał coś co sprawiło, że jego serce zamarło z przerażenia:
    - Ty pieprzony szkopie ! Robię to w imieniu dwunastu tysięcy Żydów !
    Kiedy sekretarz spojrzał w stronę mężczyzny ten mierzył do niego z rewolweru. Nie zdążył zdobyć się na żadną reakcję. Broń wypaliła. Trzy z pięciu wystrzelonych kul dosięgły klatki piersiowej Niemca, który upadł wraz z krzesłem do tyłu. Zapanowała złowroga cisza, którą przerwały dopiero odgłosy butów na schodach. Już po kilkunastu sekundach do gabinetu wpadło czterech mężczyzn i błyskawicznie obezwładniło mężczyznę, wyrywając mu z ręki broń. Ten nie stawiał oporu i dobrowolnie oddał się w ich ręce, pozwalając się przewrócić na podłogę i skuć kajdankami. Po paru minutach na miejsce przybyła francuska policja oraz lekarze, którzy zabrali ciężko rannego sekretarza do szpitala. Młody zamachowiec został aresztowany...

    Był nim siedemnastoletni Herschel Grynszpan, polski Żyd, którego rodzina w 1911 roku wyemigrowała do Niemiec i zamieszkała w Hanoverze. W 1936 roku nielegalnie przedostał się do Francji, gdzie żył w małej ortodoksyjnej społeczności żydowskich emigrantów z Polski aż do sierpnia 1938 roku, kiedy to władze francuskie nakazały mu opuścić kraj.
    W tym samym czasie rodzina Grynszpanów, mieszkająca w Hanoverze została poddana szykanom i dyskryminacji, wynikającym z tzw. Ustaw Norymberskich, przyjętych w 1935 roku i dzielących mieszkańców Niemiec na Aryjczyków i Niearyjczyków. Dodatkowo władze niemieckie zażądały od wszystkich Żydów z polskim obywatelstwem opuszczenia terytorium Rzeszy do 26 października. Po upływie tego terminu Gestapo aresztowało około 12 tysięcy osób i przewiozło je w rejon miejscowości granicznej Bentschen, gdzie miano ich przekazać stronie polskiej. Polacy jednak odmówili przyjęcia emigrantów i przez wiele dni koczowali oni w strefie granicznej między Polską a Niemcami. Stamtąd siostra Herschela, Esther wysłała mu list opisując sytuację w jakiej znalazła się rodzina oraz prosząc o zorganizowanie wyjazdu do Ameryki.

    [​IMG]
    Herschel Grynszpan po aresztowaniu przez francuską policję​

    Herschel naturalnie nie był w stanie spełnić tej prośby, zdecydował się więc na desperacki krok. Podczas przeszukania znaleziono przy nim list do rodziny:



    Herschel Grynszpan został aresztowany i osądzony we Francji, mimo usilnych zabiegów władz niemieckich, które domagały się jego ekstradycji. Jako, iż nie byłe jednak obywatelem tego kraju francuski wymiar sprawiedliwości skrupulatnie odrzucał niemieckie żądania. Postawiono mu zarzut zabójstwa zagranicznego dyplomaty, gdyż Ernst von Rath zmarł dwa dni po zamachu w wyniku odniesionych ran. Jego proces zamienił się w wielki spektakl medialny, pełen wzniosłych mów obrony, którym przez długi czas ekscytowały się francuskie gazety.

    W Niemczech reakcje były diametralnie inne...

    Propaganda nazistowska na wieść o śmierci Ernsta von Ratha okrzyknęła zamach na niego mianem „ataku międzynarodowego żydostwa na Rzeszę Niemiecką”, nawiązując przy tym do podobnego zamachu na szwajcarskiego nazistę Wilhelma Gustloffa, który został zastrzelony 4 lutego 1936 roku przez studenta żydowskiego pochodzenia, Dawida Frankfurtera. Zebrane w Monachium partyjne kierownictwo NSDAP, które kultywowało kolejną rocznicę nieudanego puczu z 1923 roku zareagowało dość szybko. Już 8 listopada Josepf Goebbels, minister propagandy Rzeszy w dzienniku Völkischer Beobachter zapowiedział, że naród niemiecki zamierza wyciągnie odpowiednie wnioski w związku ze śmiercią niemieckiego dyplomaty.

    Machina ruszyła dzień później kiedy to członkowie NSDAP i „weterani” puczu, spotkali się na wieczorze koleżeńskim w gmachu monachijskiego ratusza. O godzinie 21:00 uroczystości opuścił Hitler, któremu najprawdopodobniej przekazano wiadomość o śmierci von Ratha. Pałeczkę pierwszeństwa przejął Goebbels, który wygłosił mowę o zagadnieniu antysemickim, po czym dodał:
    - Ludność prowincji Kurhessen i Magdeburg-Anhalt rozpoczęła organizowanie spontanicznych wieców antyżydowskich. Führer jest zdania, że partia nie powinna brać czynnego udziału w organizacji takich wieców, ale też nie powinna im przeciwdziałać.
    To był jasny sygnał, że NSDAP powinna przejąć kontrolę nad spontanicznie rodzącymi się rozruchami antysemickimi i skierować je na odpowiednie tory. Zrozumieli to wszyscy obecni na spotkaniu funkcjonariusze partii. Jednakże powinna to uczynić w taki sposób, by cały czas pozostawać w cieniu i utrwalać wrażenie, iż nie jest to kierowana odgórnie akcja.

    W nocy z 9 na 10 listopada w wielu niemieckich miastach rozpoczęły się rozruchy antyżydowskie. Policja Państwowa otrzymała zakaz interweniowania a jedynie ochrony mienia ludności aryjskiej. W ciągu jednej nocy, która do historii przeszła pod nazwą Nocy Kryształowej, od milionów okruchów szkła z rozbitych wystaw sklepów żydowskich doszło w Niemczech do największego pogromu żydowskiego w historii. Mimo, że były rzekomo spontaniczne, czynnie uczestniczyło w nich SA a nawet SS. W wyniku ich działań zginęło 91 osób wyznania mojżeszowego, uszkodzono bądź spalono prawie 1000 synagog, zniszczono 7,5 tys. sklepów oraz 29 domów towarowych należących do Żydów, zdemolowano 171 domów mieszkalnych, zniszczone zostały niemal wszystkie cmentarze żydowskie, a także aresztowano około 20 tysięcy Żydów, których wysłano do obozów koncentracyjnych.

    [​IMG]

    [​IMG] [​IMG]
    Kristallnacht

    Agencje ubezpieczeniowe odmawiały uznania tych strat ludności żydowskiej. Dodatkowo na wniosek Hermanna Göringa wprowadzono zarządzenie, by ludność wyznania mojżeszowego zebrała 1 milion marek jako odszkodowanie na rzecz państwa niemieckiego. Była to część zaplanowanej strategii mającej na celu zmuszenie ludności żydowskiej do opuszczenia Rzeszy oraz przejęcie w ten sposób jej majątków. Wkrótce później doszły do tego zarządzenia zabraniające im przebywania w kinach oraz uczestnictwa w spotkaniach publicznych. Zabrano prawa jazdy, a lekarzom i adwokatom zabroniono wykonywana zawodu.

    Świat, choć o Nocy Kryształowej pisały niemal wszystkie większe zagraniczne dzienniki pozostał bierny. Wspólnota żydowska w wielu krajach ograniczyła się tylko do niemrawych protestów przeciwko antysemickiej polityce władz Rzeszy, lecz nie zdołała wpłynąć na rządy, by te zajęły znacznie bardziej radykalne stanowisko. W Londynie i Paryżu uznano to za wewnętrzne sprawy Niemiec. Natomiast dla skrajnych prawicowców w innych krajach europejskich plan zorganizowania podobnej akcji przeciw Żydom we własnych państwach stał się marzeniem i celem do realizacji.
     
  12. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    Część dwudziesta siódma: Paz, piedad y perdon – Pokój, litość, przebaczenie”
    Republika Hiszpanii

    [​IMG]

    Lipiec – grudzień 1938


    Druga połowa 1938 roku oznaczała dla osłabionych wcześniejszymi przegranymi walkami Republikanów dalszy ciąg porażek i niepowodzeń, które wkrótce doprowadziły do załamania dotychczasowego stylu prowadzenia polityki państw zachodnich wobec konfliktu w Hiszpanii. Anglia i Francja powoli zaczynały rozumieć, że polityka izolacji hiszpańskiej wojny domowej wobec działań Portugalii, Włoch i Niemiec zaczyna tracić rację bytu i oba kraje muszą opowiedzieć się po którejś ze stron. Pewnym kandydatem wydawał się w tej sytuacji tylko generał Franco, którego wojska szykowały się do zadania ostatniego ciosu konającej Republice.
    6 lipca premier Francji Eduard Daladier zdecydował się zamrozić hiszpańskie rezerwy złota znajdujące się w Paryżu. Był to dotkliwy cios dla Republikanów, którym drastycznie zmniejszyło to i tak już ograniczoną możliwość zakupu broni i zaopatrzenia dla walczących wojsk. Premier chciał w ten sposób położyć kamień węgielny pod dobre stosunki Francji z najbardziej prawdopodobnym zwycięzcą wojny domowej, generałem Franco. W obliczu niemal „otoczenia” Francji przez państwa faszystowskie takie działanie miało realne uzasadnienie. Niewielu zdawało się pamiętać, że jeden z poprzedników Daladiera, Leon Blum został zmuszony do odejścia m.in. pod wpływem krytyki środowisk lewicowych jego polityki „nieinterwencji” wobec konfliktu w Hiszpanii. Sytuacja polityczna zmieniła się jednak diametralnie od tego czasu i chęć ocieplenia stosunków na linii Paryż – Burgos spotkała się ze zrozumieniem francuskiej opinii publicznej. W podobnym kierunku zwrócił tory swej polityki premier Wielkiej Brytanii Neville Chamberlain, który choć sam nie odwiedził terytoriów kontrolowanych przez Nacjonalistów również czynił pod ich adresem drobne ukłony. We wrześniu Burgos odwiedziła z kurtuazyjną wizytą jego siostra i choć brytyjski MSZ zaznaczył, że nie ma to żadnego związku z polityką rządu Jego Królewskiej Mości trudno było odmówić tej wizycie wymowności.
    Podjęto również działania w ramach Komitetu Nieinterwencji mające na celu wycofanie z frontu jednostek zagranicznych biorących udział w walkach: republikańskich Brygad Międzynarodowych oraz niemieckich i włoskich korpusów ochotniczych.

    18 lipca w drugą rocznicę wybuchu wojny, prezydent Republiki Hiszpanii Manuel Azana wygłosił wzniosłą mowę, w której odniósł się do konieczności zakończenia walk tak szybko jak to możliwe i nawiązania dialogu pomiędzy obiema walczącymi frakcjami. Obiecał „pokój, litość i przebaczenie” tym, którzy rozpętali wojnę, lecz zdecydują się w końcu ją przerwać i zakończyć niepotrzebny rozlew krwi.
    W podobnym przemówieniu generała Franco nie było mowy o pokoju a jedynie o walce do „totalnego, militarnego zwycięstwa”.

    [​IMG]
    Prezydent Republiki Hiszpanii - Manuel Azana​

    Kilka dni później ruszyła „ofensywa ostatniej szansy”, do której upadający Republikanie rzucili wszystkie pozostające w dyspozycji siły. Jej zadanie miało polegać na uniemożliwieniu rozdzieleniu kontrolowanego przez Republikę terytorium na izolowane obszary oraz zmniejszyć nacisk wojsk nacjonalistycznych na Walencję i Madryt. Polem tej bitwy miała stać się dolina rzeki Ebro.

    Bitwa nad rzeką Ebro

    Do natarcia na pozycje Nacjonalistów wyznaczono 3 korpusy, liczące 9 dywizji, czyli łącznie około 50 tysięcy żołnierzy, wspartych dodatkowo przez kilkadziesiąt czołgów, samolotów oraz liczną artylerię. Tzw. Armia Ebro dowodzona przez gen. Modesto, w nocy z 24 na 25 lipca przekroczyła rzekę, łamiąc słaby opór wojsk faszystowskich i utworzyła szeroki na 48 km i głęboki na 25 km przyczółek w okolicach miasta Gandesa. Tutaj jednak ofensywa Republikanów stopniowo zwolniła, by w końcu zatrzymać się całkowicie. Inicjatywa przeszła w ręce gen. Franco, który osobiście przejął dowodzenie wojskami w rejonie Ebro. Równocześnie lotnictwo faszystowskie spotęgowało naloty bombowe na główne miasta pozostające pod kontrolą władz republikańskich. Celami dla lotnictwa stały się oprócz Walencji, Barcelony i Madrytu także mniejsze miasta na głębokich tyłach frontu.
    3 sierpnia do kontrofensywy nad Ebro przystąpili Faszyści, którzy korzystając z wielkiego wsparcia własnego lotnictwa zaczęli powoli spychać żołnierzy republikańskich z ich wysuniętych pozycji. Ciężkie i krwawe walki toczyły się o miejscowości Mequinenza, Alto Guadalaviar and Mora de Ebro. Do końca sierpnia, który minął pod znakiem lokalnych ataków i kontrataków obu stron całkowite panowanie w powietrzu zapewnili sobie Nacjonaliści, co znacząco przechyliło szalę zwycięstwa na ich stronę. Lecz dywizje republikańskie wsparte przez niemal fanatycznie walczące Brygady Międzynarodowe walczyły niezwykle zacięcie o każdą pięć ziemi zdobytą w lipcu. Mordercze walki przeciągnęły się na cały wrzesień 1938 roku i żadna ze stron nie była w stanie zadać ostatecznego ciosu drugiej. Republikanie po zatrzymaniu ich ofensywy zażarcie się bronili na zdobytych pozycjach natomiast Nacjonaliści nie byli jeszcze wystarczająco silni, by ich odeprzeć.

    [​IMG] [​IMG]

    [​IMG] [​IMG]
    Żołnierze republikańscy przekraczają rzekę Ebro i wchodzą do walki z siłami nacjonalistycznymi. Na ostatnim zdjęciu gen. Juan Modesto, dowódca "Armii Ebro"​

    W krytycznym momencie bitwy, kiedy wciąż jeszcze ważyły się jej losy rząd w Walencji otrzymał dwa dotkliwe ciosy, które właściwie przesądziły o jego klęsce w wojnie domowej. Na początku października w wyniku wyczerpania rezerw złota ewakuowanych do Związku Radzieckiego, Moskwa zaprzestała wysyłania transportów z uzbrojeniem i zaopatrzeniem dla republikańskiej armii. To oznaczało, iż władze republikańskie zostały niemal całkowicie pozbawione pomocy militarnej, dzięki której możliwe było prowadzenie wojny. Od tej pory musiały się opierać wyłącznie na własnych zapasach, które kurczyły się w zastraszającym tempie. Drugim ciosem był nacisk Ligi Narodów oraz Komitetu Nieinterwencji na wycofanie z linii frontu jednostek zagranicznych. Chodziło głównie o Brygady Międzynarodowe, które z racji swojego poświęcenia i nieustępliwości ponosiły w walkach gigantyczne straty. Premier Negri został zmuszony do zaakceptowania tych warunków. Tym samym armia republikańska została pozbawiona jednych z najbardziej wartościowych, zaprawionych w bojach jednostek walczących na froncie…
    28 października w Barcelonie odbyła się pożegnalna defilada jednostek Brygad Międzynarodowych wycofanych z linii walk. Według danych propagandy republikańskiej w Barcelonie prawie 300 tysięcy ludzi żegnało „międzynarodowych bohaterów”, którzy tak ochoczo przelewali krew i oddawali życie w imię idei walki z faszyzmem. Ponad dwa tygodnie później front nad Ebro załamuje się całkowicie. Wojska gen. Franco dzięki przytłaczającemu wsparciu z powietrza przełamują pozycje republikańskie i zmuszają do odwrotu wykrwawione dywizje Amii Ebro, zadając im równocześnie ciężkie straty. Siły rządowe zostają wyparte za rzekę, a front powraca do swojego kształtu z końca lipca.

    Londyn, wrzesień 1938 roku

    Alfonso Miera z widocznym zdenerwowaniem wszedł do swojego pokoju hotelowego w Hotelu Grand na Trafalgar Square w Londynie. Nie zwracając uwagi na reakcję mężczyzny siedzącego w wygodnym, obitym czerwoną skórą fotelu, mocno rzucił na biurko czarną, skórzaną teczkę i obiema rękami zaparł się o jego blat. Jego płonący wzrok utkwił w sielskiej rzeczywistości angielskiej wsi przedstawionej na wiszącym na ścianie obrazie. Po chwili odwrócił się do wciąż siedzącego w fotelu zdziwionego całym zachowaniem mężczyzny.
    - Zerwali negocjacje… - powiedział cicho. Widziałem się z dziś z księciem Alby i przekazał mi, że stanowisko jego rządu wyklucza w tej chwili jakiekolwiek porozumienie.
    - Trzeba zawiadomić Walencję. – powiedział tamten z nieskrywanym przejęciem.
    - Franco dostrzegł swoją szansę. – kontynuował Alfonso nie zwracając uwagi na słowa mężczyzny – My jesteśmy o krok od klęski i on o tym wie. Tylko głupiec kończyłby wojnę, gdy jest tak blisko całkowitego zwycięstwa…
    Mówił o tajnych negocjacjach pomiędzy rządem Republiki Hiszpańskiej a władzami Nacjonalistów, które toczyły za cichym pośrednictwem dyplomacji brytyjskiej. Premier Republiki Juan Negrin dostrzegając katastrofalną sytuację na froncie po klęskach na północy przedstawił w kwietniu 1938 roku swój nowy program polityczny, tzw. 13 punktów, który był swego rodzaju ofertą propozycji pokojowej. Od tamtego czasu w Londynie trwały tajne negocjacje pomiędzy wysłannikiem premiera a ambasadorem gen. Franco w Wielkiej Brytanii – ks. Alby. Porozumienie niemal od samego początku było wykluczone, więc rozmowy co chwila utykały w martwym punkcie. Nacjonaliści, którzy zaczynali odnosić rozstrzygające sukcesy na froncie, co zrozumiałe, nie byli zainteresowani negocjowaniem pokoju. Mimo tego premier Negrin wierzył, iż uda mu się doprowadzić do zakończenia konfliktu lub chociaż do zawarcia rozejmu, który dałby bezcenny czas armii republikańskiej na reorganizację i uzupełnienie strat. Jego złudne nadzieje rozwiał ostatecznie gen. Franco, który 31 sierpnia na łamach prasy zagranicznej ostatecznie odrzucił jakąkolwiek formę porozumienia oprócz całkowitego, militarnego zwycięstwa jednej ze stron. Było jasne, o której stronie mówi. Mimo, iż wciąż trwała nierozstrzygnięta bitwa nad Ebro, to właśnie Nacjonaliści, dzięki pomocy Niemiec i Włoch uzyskiwali stopniową przewagę i szala zwycięstwa przechylała się na ich stronę. W przypadku klęski Republikanów nad Ebro droga na Barcelonę lub Madryt i Walencję stanęłaby przed Franco otworem. Siły rządowe nie miałyby już czym powstrzymać zwycięskiego marszu Nacjonalistów ku Morzu Śródziemnemu.
    Jedynym ratunkiem dla upadającego rządu w Walencji mogła być tylko wojna w Europie, która zmusiłaby Niemcy i Włochy do wycofania wsparcia dla gen. Franco. Lecz ta mimo napiętej atmosfery nie wybuchła w wyniku działań premierów Anglii i Francji, którzy doprowadzili do Konferencji w Monachium.
    - Przegrywamy nie tylko na froncie… - rzucił nagle mężczyzna pokazując Alfonso jedną z angielskich gazet, która w dziale wydarzeń zagranicznych pisała o „klęskach republikańskiej hołoty i zwycięskich walkach armii gen. Franco nad Ebro”.
    - Pakuj się. Ja skontaktuje się z Walencją i przekażę im najnowsze wiadomości. Choć pewnie nie będzie to dla nich zaskoczenie… - odpowiedział Alfonso biorąc do ręki gazetę.

    W chwili załamania tej ostatniej ofensywy republikańskiej losy wojny są już w zasadzie przesądzone a jej zakończenie kwestią niezbyt długiego czasu. Rząd w Walencji pozbawiony jakiejkolwiek pomocy, rozpaczliwie tracący międzynarodowe poparcie (we wrześniu gen. Franco jako legalny rząd hiszpański uznała śladem innych państw Holandia) z wykrwawioną ciężkimi bojami armią może tylko czekać na ostateczny cios. Tajne rozmowy pokojowe prowadzone jeszcze we wrześniu zostały zerwane. Gen. Franco nie chce słyszeć o rozejmie bądź pokoju, który nie przekazuje mu pełni władzy w państwie i nie oznacza bezwarunkowej kapitulacji Republikanów.
    23 grudnia 1938 roku rozpoczyna się opóźniona w wyniku walk nad Ebro ofensywa Nacjonalistów na Katalonię. 350 tysięcy żołnierzy, wspartych przez liczne czołgi, artylerię i lotnictwo, dowodzonych przez generałów Munoza Grandesa, Garcie Valino, Moscardo i Gambarę z łatwością przełamuje słabe pozycje obronne republikanów i zalewa Katalonię. 25 grudnia pada Castelldans i mimo złych warunków pogodowych ofensywa nie zatrzymuje się. Celem jest zajęcie Barcelony i ostatecznie zniszczenie sił republikańskich w północno-wschodniej Hiszpanii.

    [​IMG]

    [​IMG] [​IMG]

    [​IMG]
    Główne miasta Hiszpanii, pozostające pod kontrolą Republikanów w dalszym ciągu były celami dla faszystowskiego lotnictwa bombowego​

    Okolice miasteczka Castelldans, grudzień 1938 roku

    Kilku żołnierzy, owiniętych długimi płaszczami i szalami przyglądało zasępionym wzrokiem na porozrzucane w groteskowych pozach ciała, w których zastygły w momencie, gdy trafiły je pociski bądź odłamki. Były to ofiary nalotu bombowego na drogę, którą za pewne wycofywała się kolumna republikańskiego wojska. Świadczyły o tym zepchnięte na pobocze zniszczone wozy, zesztywniałe martwe konie oraz kilka większych lejów w ziemi jakie mogą uczynić tylko bomby lotnicze.
    Nagle jeden z nich niespodziewanie doskoczył do leżącego w pobliżu ciała i drżącym z podniecenia głosem zawołał do reszty:
    - Niech mnie cholera ! Gość, który rabował tego kolesia był chyba ślepy !! – wskazał na złoty ząb, ledwo widoczny z na wpół otwartej buzi.
    Nie zrażając się smrodem rozkładającego się ciała, który ograniczył zasłaniając twarz wełnianym szalem wyciągnął z kabury zdobycznego Naganta i trzymając go za lufę rączką wybił zęby zabitego w tym upragniony złoty. Podniósł go w triumfalnym geście pokazując innym żołnierzom.
    - To już czternasty. – rzucił jakby mówił sam do siebie, choć wystarczająco głośno, by słyszeli go wszyscy, po czym schował do specjalnego woreczka, który nosił w kaburze pistoletu.
    Puścił zwłoki, które ohydnym bulgotem zatopiły się z powrotem w błoto. Dopiero teraz dostrzegł, że ciało to ma niemal całkowicie roztrzaskaną kość potyliczną, a z tyłu głowy zieje dziura, w którą można by bez problemu włożyć pięść.
    - Ten to miał pecha. – rzucił ktoś z tyłu.
    - Zamknij się szczeniaku. A co ten, któremu wyrwało bebechy miał szczęście ?! – padła szybka uciszająca odpowiedź.
    Raul Terciez stał z boku i przyglądał się całej scenie z całkowitą obojętnością. Od dawna zezwalał swoim podkomendnym na rabowanie ciał, choć było to oficjalne zabronione i zagrożone nawet karą śmierci. Takie były prawa wojny i żadne przepisy nie mogły tego zmienić. Od najdawniejszych czasów pokonani stawali się obiektem rabunku zwycięzców czy to żywi czy martwi…
    Poprawił przewieszonego przez ramie Thompsona z okrągłym magazynkiem, który kuł kolbą w obolałe plecy. Głośny i przenikliwy gwizd dał znak drużynie, że czas wznowić marsz w kierunku serca Katalonii. Kiedy ruszyli, jego dłoń odruchowo skierowała się ku cicho pobrzękującej torbie na maskę przeciwgazową. Jego łup, niemal tuzin działających zegarków był na miejscu. Uspokoiwszy tą irracjonalną obawę o ich nagłe zniknięcie podążył dalej ze swoimi ludźmi.
     
  13. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    PODSUMOWANIE WYDARZEŃ POLITYCZNYCH W 1938 ROKU​


    Wielka Brytania

    Rok 1938, w którym niemal całkowicie wygasły kontrowersje związane z abdykacją Edwarda VIII przyniósł Zjednoczonemu Królestwu nowe, może nawet poważniejsze konflikty polityczne. W lutym ze stanowiska ministra spraw zagranicznych ustąpił Anthony Eden, który złożył dymisję w geście protestu przeciw zbyt ugodowej polityce premiera Chamberlaina wobec Niemiec i Włoch. Zastąpił go uznawany za proniemieckiego, zwolennik współpracy z Hitlerem Lord Halifax, za urzędowania którego Wielka Brytania milcząco zaakceptowała Anchsluss Austrii, co było jawnym pogwałceniem postanowień Traktatu Wersalskiego, a także w znacznym stopniu przyczyniła się do rozbiorów Czechosłowacji w październiku i listopadzie 1938 roku. Polityka tzw. appeasementu, czyli uspokojenia napiętej sytuacji w Europie poprzez ustępstwa na rzecz Berlina, którą tak aktywnie prowadzili Chamberlain i Halifax wywołała sprzeciw części brytyjskich środowisk politycznych. Do roli głównego przeciwnika ustępstw urósł Winston Churchill, którego kariera polityczna wydawała się być ostatecznie zakończona w 1936 roku, kiedy to w sporze Edwarda VIII z premierem Baldwinem poparł króla. W kuluarach mówiło się wówczas, iż w obliczu rezygnacji Stanleya Baldwina ze stanowiska premiera, czym wówczas zagroził, jego następcą będzie właśnie Churchill. Jednak nic takiego nie nastąpiło, bowiem w sporze ustąpił ostatecznie Edward VIII, który abdykował. Churchill znalazł się w niemal całkowitej politycznej izolacji, lecz nowa sytuacja 1938 roku sprawiła, iż zaczął stopniowo odbudowywać swoją pozycję w Partii Konserwatywnej.
    Szybko stał się jasne, iż konflikt pomiędzy zwolennikami a przeciwnikami polityki appeasementu wypełni brytyjską scenę polityczną na długie miesiące po Konferencji w Monachium, którą stronnicy premiera Chamberlaina i ministra Halifaxa uznali za wielki sukces Wielkiej Brytanii, a stronnicy Winstona Churchilla za jedną z największych hańb w najnowszej historii Imperium. Świadczyły o tym aż nadto słowa Churchilla, który w odpowiedzi na zapewnienia premiera Chamberlaina o pokoju jaki przywiózł naszym czasom, powiedział:
    Mieliśmy do wyboru hańbę albo wojnę. Wybraliśmy hańbę i będziemy mieć wojnę…

    [​IMG]
    Winston Churchill stał się największym krytykiem stylu prowadzenia polityki zagranicznej przez premiera Chamberlaina i ministra spraw zagranicznych Lorda Halifaxa​

    Francja

    III Republika Francuska proklamowana 4 września 1870 roku, od początku swego istnienia kroczyła od jednego politycznego kryzysu do drugiego. Nie inaczej było w 1938 roku, kiedy to 10 kwietnia z funkcji premiera zrezygnował Camill Chautemps, a jego miejsce zajął Eduard Daladier, były minister wojny w koalicyjnym rządzie Frontu Ludowego Leona Bluma, który podał się do dymisji w 1937 roku. Nie była to co prawda rewolucyjna zmiana, gdyż obaj politycy byli związani z radykalnym socjalistami, lecz znacząco podkreślała brak tak potrzebnej Republice politycznej stabilizacji. Premier Daladier podobnie jak niemal wszyscy jego poprzednicy przyjął brytyjski punkt widzenia na sytuacje w Europie i wspólnie z premierem Wielkiej Brytanii Neville Chamberlainem kontynuował politykę „uspokojenia”, której szczyt przypadł na Konferencję w Monachium. Francja, którą z Czechosłowacją wiązał traktat sojuszniczy podjęła się ograniczonej próby obrony tego środkowoeuropejskiego państwa, lecz wobec braku poparcia nawet ze strony Anglików szybko zarzuciła ten pomysł.
    Podobnie jak w polityce zagranicznej tak i doktrynach wojennych Francuzi zwrócili się całkowicie w stronę defensywy. Najlepszym na to dowodem był pas umocnień stałych, budowanych od 1925 roku, a później systematycznie wzmacnianych na całej długości granicy francusko-niemieckiej. Linia Maginota, nazwana tak od nazwiska francuskiego ministra wojny Andre Maginota, miała być w zamyśle konstruktorów przeszkodą nie do pokonania dla potencjalnego agresora. Budowa tej gigantycznej linii obrony pochłonęła 3 mld. franków i trwała aż do 1936 roku, kiedy to kryzys gospodarczy gwałtownie ograniczył środki budżetowe dla armii. W rezultacie tego rozwiązano Komisję Organizacyjną do Spraw Rejonów Umocnionych (fr. CORF - Commision d'Organisation des Regions Fortifes), działającą od września 1929 roku i ostatecznie zakończono planowe wznoszenie nowych umocnień.
    Doskonałym wyrazem ufności wobec potęgi Linii Maginota było hasło z godle załóg fortecznych. On Ne Passe Pas – Nie Przejdzie Nikt.
    Francuskie Naczelne Dowództwo wyrosłe na wnioskach krwawych bitew pozycyjnych Wielkiej Wojny bez zastrzeżeń przyjęło doktrynę defensywną wobec przyszłych konfliktów. Z inicjatywy bohatera ostatniej wojny marszałka Philippa Petaina, zauroczonego potężnymi fortami Verdun stworzono Linię Maginota. Od 1936 roku rozwijano także system umocnień zwany „Małą Linią Maginota” na granicy z Włochami. Rok później zgodnie z wnioskiem ministra wojny Eduarda Daladiera ruszyły prace fortyfikacyjne na granicy z Belgią i Luksemburgiem. To przedłużenie fortyfikacji z granicy z Niemcami miało nosić nazwę Nowych Fortów.
    Francja zamykała się za linią potężnych umocnień co oprócz znaczenia militarnego miało także wielkie znaczenie polityczne. Armia, która odrzucała ofensywny styl prowadzenia wojny, nie mogła być gwarantem utrzymania pokoju w Europie. Jednak w 1938 roku nikt nie chciał tego dostrzec…

    [​IMG]

    [​IMG]
    Za potężnymi umocnieniami Linii Maginota Francja czuła się bezpieczna. Obranie defensywnej taktyki przez wojskowych rzutowało jednak także na inne aspekty funkcjonowania francuskiej polityki zagranicznej​

    III Rzesza

    Dla III Rzeszy Adolfa Hitlera rok 1938 był bez wątpienia rokiem decydującego przełomu. Minął czas przygotowań Niemiec na skierowanie się w stronę bardziej agresywnej polityki zagranicznej. Już w pierwszych miesiącach nowego roku Hitler poprzez intrygi pozbył się z najwyższych stanowisk państwowych ludzi, którzy sprzeciwiali się nowemu kursowi politycznemu. Feldmarszałek Walter von Blomberg, generał Werner von Fritsch, generał Ludwik Beck oraz minister spraw zagranicznych Konstantin von Neurath zostali odsunięci od władzy i zastąpieni przez stronników Führera. 12 marca Wehrmacht przekroczył granicę Austrii i dokonał aneksji tego kraju. Świat nie zareagował. Niemal równocześnie z Anschlussem rozgorzał niemiecko-czechosłowacki konflikt o Sudetenland, który o mały włos nie doprowadził do wojny pomiędzy obydwoma państwami. Przeciwnicy Hitlera z admirałem Canarisem, szefem Abwehry na czele byli wstrząśnięci tak nowym kursem niemieckiej polityki jak działaniami podejmowanymi przez rządy Anglii i Francji, które nie robiły nic, by powstrzymać agresywne zapędy Kanclerza. 30 września 1938 roku w Monachium zwołano konferencję, która miała rozwiązać spory terytorialne pomiędzy Rzeszą a Czechosłowacją. Przedstawiciele czterech największych mocarstw Europy: Niemiec, Włoch, Anglii i Francji (delegacji Związku Radzieckiego mimo usilnych próśb Czechów nie zaproszono) ustalili, iż niemal cały region czeskich Sudetów, potężnie umocnionych fortyfikacjami stałymi ma zostać przekazany Niemcom z racji zakończenia ucisków niemieckiej mniejszości na tym obszarze. Były to dni największego triumfu Adolfa Hitlera, który w zamian za zapewnienie, iż Sudetenland będzie jego ostatnim żądaniem terytorialnym zyskał region wysoce rozwinięty i ważny z ekonomicznego punktu widzenia. Dla Czechosłowacji miał to być początek końca młodej niepodległości…
    Po tym niewątpliwym dyplomatycznym sukcesie Hitler wbrew swoim poprzednim zapewnieniom zwrócił się w kierunku Polski i mającego status wolnego miasta Gdańska. Zamierzał pokojowo rozwiązać ten spór, lecz warunki porozumienia jakie przedstawiono rządowi w Warszawie w pierwszej turze negocjacji zostały zakwestionowane. Polacy mimo, iż powiedzieli „nie” niemieckim propozycjom chcieli je negocjować, co mogło rokować pewne nadzieje na przyszłość. Hitler wierzył, że hojność połączona z naciskiem, agresją i demonstracją siły zda egzamin i w tym przypadku, podobnie jak sprawdziła się wobec Austrii i Czechosłowacji. Wiele nadziei wiązano z planowaną na styczeń 1939 roku wizytą polskiego ministra spraw zagranicznych Józefa Becka w wilii Hitlera w Berchtesgaden. Nowy rok miał przynieść wyjaśnienie tej niepewnej dla Berlina sytuacji i ostateczne ustosunkowanie się Polski do włączenia Gdańska do Rzeszy.

    [​IMG]
    Popularność Hitlera po wielkich sukcesach na arenie międzynarodowej w 1938 roku znacząco wzrosła z i tak już wysokiego poziomu​

    Czechosłowacja

    W Czechosłowacji po wymuszeniu na niej zgody na zaakceptowanie Traktatu Monachijskiego oraz polskiego ultimatum w sprawie Zaolzia doszło do prawdziwego, politycznej trzęsienia ziemi. Jeszcze przed samą konferencją do dymisji podał swój rząd Milan Hodża wobec oporu części czeskich polityków na przeprowadzenie zmiany politycznego statusu Słowacji w ramach państwa Czechosłowackiego. 5 października z funkcji prezydenta zrezygnował Edward Benes. Obowiązki głowy państwa przejął tymczasowo generał Jan Syrovy, który 17 października podjął się także zadania sformowania nowego gabinetu. To właśnie przed rządem generała Syrovego stanęło trudne zadanie zaakceptowania upokarzających postanowień Konferencji Monachijskiej oraz tzw. Pierwszego Arbitrażu Wiedeńskiego z 2 listopada 1938 roku, który oddawał Węgrom południowe rejony Słowacji i Rusi Zakarpackiej. Rząd nie był w stanie przetrwać tych dwóch politycznych ciosów i poddawany gigantycznej krytyce podał się do dymisji pod koniec listopada. Niemal w tym samym czasie co nowym prezydentem został Emil Hacha, misję stworzenia rządu powierzono Rudolfowi Beranowi. Problemy z jakimi miał się zmierzyć nowy premier były gigantyczne. Rosnący w siłę separatyzm słowacki, problemy gospodarcze wynikające z utraty niezwykle cennych z punktu widzenia ekonomicznego terytoriów, postępujące niezadowolenie społeczne oraz wciąż znaczące widmo postępującego uzależnienia od Niemiec. To wszystko sprawiało, iż nowy 1939 roku zapowiadał się nie mniej burzliwie niż druga połowa mijającego…

    Belgia

    Belgia w maju 1938 roku przeżyła zmianę rządu. Partia Liberalna sprawująca władzę od poprzedniego roku oraz premier Paul-Emile Janson zmuszeni zostali oddać ster polityki państwa socjalistom. Nowym premierem został Paul-Henri Spaak, były minister spraw zagranicznych w rządzie Paula van Zeelanda. Znacząco też spadało poparcie dla faszyzującego ugrupowania REX Leona Degrelle’a. Wynikało to z wycofania poparcia jakie dotychczas udzielał reksistom belgijski Kościół Katolicki. Zwolenników nie przyciągał również fakt, iż partia REX zawiązała ścisłą współpracę z Flamandzkim Związkiem Narodowym, w czym widziano zagrożenie dla jedności kraju. Wobec zaostrzającej się sytuacji międzynarodowej, która ponownie zaczęła grozić europejskim konfliktem Belgia pozostawała neutralna, zgodnie z duchem zmian z marca 1936 roku. Rozbiory Czechosłowacji przyjęto z obojętnością jako wydarzenie zbyt odległe, by mogło mieć wpływ na sytuację polityczną bezpośrednio dotyczącą Brukseli.

    [​IMG]

    [​IMG]
    Nowy rząd belgijski w 1938 roku oraz portret charyzmatycznego premiera, Paula-Henri Spaaka​


    Estonia

    W Estonii ostatecznie w 1938 roku ugruntowały się rządy autorytarne. Konstantin Pats, zwany przez wielu „estońskim Piłsudskim”, który w latach 1932-1934 pełnił funkcję premiera, wobec rosnącej w siłę radykalnej prawicy oraz ruchów faszystowskich, zdecydował się rozwiązać partie polityczne oraz przejąć pełnię władzy. W 1937 roku został wybrany prezydentem elektem, a estoński parlament - Riigikogu został opanowany przez stronników Patsa z byłego Związku Ludowego. Rozpoczęły się prace nad Nową Konsytuacją, która weszła w życie 1 stycznia 1938 roku. Pięć miesięcy później premierem został mianowany były minister spraw zagranicznych i bliski współpracownik prezydenta Konstantina Patsa, Kaarel Eenpalu. Mała bałtycka republika przekształciła się ostatecznie w państwo autorytarne, czego zdawała się wymagać sytuacja geopolityczna. Sąsiedztwo potężnego Związku Radzieckiego sprawiło, iż politycy estońscy szukali zbliżenia z rządami Finlandii oraz państwami tzw. Ententy Bałtyckiej, czyli Łotwy i Litwy, które były nie mniej zagrożone ewentualną ekspansją sowiecką.

    [​IMG]

    [​IMG]
    Konstantin Pats - "estoński Piłsudski" i ojciec niepodległości Estonii​

    Węgry

    W polityce zagranicznej Węgry nadal utrzymywały kurs wyznaczony przez charyzmatycznego premiera Gyula Gömbösa, który latach 1932-1936 dążył do rewizji hańbiących postanowień Traktatu Wersalskiego. Doprowadziło to do zbliżenia z Niemcami Adolfa Hitlera, które również odrzucały nowy, europejski ład stworzony po zakończeniu Wielkiej Wojny. Gyula Gömbös dążył do przekształcenia Węgier w faszystowską dyktaturę na wzór Włoch Mussoliniego. W wyborach w 1936 roku faszystowska partia Nemzeti Egység Praja (Narodowa Partia Jedności) odniosła zdecydowane zwycięstwo i opanowała większą część parlamentu. Wiele mówiło się o planach zamachu stanu jaki planuje przeprowadzić premier, lecz plany te nie doszły do skutku w wyniku jego nagłej śmierci w październiku. Stery władzy przejął Kálmán Darni, który nie podzielał wizji prawicowego zamachu stanu, lecz w pełni utrzymał kurs polityki zagranicznej swego poprzednika. Kiedy Adolf Hitler zwrócił się w stronę Czechosłowacji, rząd w Budapeszcie okazał się być jego najważniejszym sojusznikiem. Sojusznikiem nagrodzonym, bowiem w wyniku tzw. Pierwszego Arbitrażu Wiedeńskiego w listopadzie 1938 roku przy wsparciu III Rzeszy Węgrzy wkroczyli na południowe tereny Słowacji i Rusi Zakarpackiej, zyskując 11 927 km², zamieszkanych przez 852 000 osób. Nie zaspokoiło to jednak ambicji tak premiera Darniego jak i jego następcy Béli Imrédiego, którzy domagali się przyłączenia do Węgier całej Słowacji jako rdzennych ziem Korony Świętego Stefana. Okrojona w Monachium Czechosłowacja nadal musiała więc bacznie strzec swych południowych granic przez agresywną polityką władz w Budapeszcie.

    Polska

    Dla Polski mijający rok był rokiem szczególnym tak w gospodarce jak i w polityce. Kraj powoli odżywa po dotkliwych skutkach krachu ekonomicznego początku lat trzydziestych. Rozważna polityka gospodarcza i długofalowe planowanie, będące domeną ministra Eugeniusza Kwiatkowskiego przynoszą pierwsze efekty. Kraj rozwijał się i choć do pełnego przezwyciężenia skutków kryzysu było jeszcze daleko to wszystko było na najlepszej drodze do osiągnięcia tego celu.
    Niestety stabilizacja gospodarcza nie szła w parze ze stabilizacją polityczną tak wewnętrzną jak i zagraniczną. W kraju, a także poza jego granica wciąż silna była opozycja antysanacyjna, która sprzeciwiała się takiej formie sprawowania rządów przez środowisko piłsudczyków. Stronnictwo Ludowe w dalszym ciągu pozostające w opozycji do rządów sanacji nadal groziło masowymi strajkami chłopskimi oraz domagało się powrotu z emigracji w Czechosłowacji Wincentego Witosa, jednego ze skazanych w procesie brzeskim. Również Stronnictwo Narodowe pozostawało realnym zagrożeniem dla rządów piłsudczyków. Posiadające największe poparcie w zachodniej i centralnej Polsce oraz we Lwowie i Wilnie ugrupowanie polityczne nie zarzuciło planu przejęcia władzy w państwie. Dodatkowo stery partii w 1935 roku przejęli „młodzi”, z wizją polityczną zbliżoną do wizji Obozu Wielkiej Polski. Ryzyko prawicowego zamachu stanu było niewielkie, lecz nie można go było marginalizować w przyszłości.
    W polityce zagranicznej Polski, której architektem był minister Józef Beck sytuacja również była dosyć skomplikowana. Z jednej strony Warszawa była związana traktatem sojuszniczym z Francją, którą uznawała za głównego gwaranta swojej niepodległości. Z drugiej jednak strony polska dyplomacja wdała się w zaskakujący dla polityków zachodnich „romans” z nazistowskimi Niemcami, których oferty co prawda odrzucała, lecz chciała też negocjować. To wprawiło też w zaniepokojenie Kreml, który również starał się uniemożliwić porozumienie niemiecko-polskie, słusznie upatrując w nim ostrze skierowane na wschód. Zamysł ministra Becka, by widmo porozumienia niemiecko-polskiego zmusiło do konkretniejszych działań Paryż i Londyn począł się realizować. Wielka Brytania i Francja pozbawione wschodniego sojusznika, który szachowałby Niemcy przy próbie ataku na zachód zostały niejako zmuszone do działania. Rozstrzygnięcie tej skomplikowanej politycznej gry, w której każdy był zależny od każdego miał przynieść nowy, 1939 rok. Wojnie udało się co prawda zapobiec, lecz wciąż pozostawał problem statusu Wolnego Miasta Gdańska, który mógł na nowo zepchnąć Europę na krawędź wielkiego konfliktu zbrojnego.

    Związek Radziecki

    Rozwój sytuacji międzynarodowej w drugiej połowie 1938 roku zaskoczył Stalina. Nie podejrzewał on, że Hitler, którego nie docenił zdoła, w tak krótkim czasie odbudować potęgę Niemiec i sprawić, by zachodnie demokracje były w stanie pójść na tak daleko posunięte ustępstwa jak w Monachium. On nie wierzył w zapewnienia Führera jakoby Sudetenland był jego ostatnim terytorialnym żądaniem w Europie. Po osłabieniu Czechosłowacji następnym celem mogła być tylko Polska, nad którą wisiał jak miecz Damoklesa problem Wolnego Miasta Gdańska. Stalin był pewny, że w przypadku Warszawy nie może być mowy o drugim Monachium. Polacy gotowi byli zaryzykować wojnę aniżeli ustąpić, a to oznaczało, że europejski konflikt, którego zażegnaniem chełpił się Chamberlain miał powrócić niczym bumerang; konflikt na który Związek Radziecki nie był przygotowany. W wojsku wciąż szalała wielka czystka, a Armia Czerwona na długie miesiące utraciła jakąkolwiek możliwość skutecznego działania, udowodnił to najlepiej konflikt graniczny z Japonią, w którym niemal zupełnie pozbawione kadr jednostki poniosły ciężkie straty w starcie z teoretycznie słabszym przeciwnikiem. Dla Związku Radzieckiego nadszedł czas stopniowego zakończenia morderczych czystek i rozpoczęcia przygotowań do zbliżającej się nieuchronnie nowej wojny; wojny która w zamysłach Kremla miała umożliwić zastopowaną w 1920 roku pod Warszawą ekspansję doktryny komunistycznej na resztę Europy. Okres „budowania socjalizmu w jednym państwie” dobiegał końca.

    [​IMG]
    W Szwajcarii urząd Prezydenta Konfederacji w 1938 roku sprawował Johannes Baumann​

    Kalendarium zdarzeń na świecie 1938 rok

    Styczeń

    1 stycznia – w Estonii zaczyna obowiązywać Nowa Konstytucja, zgodnie z którą niemal pełnia władzy skupia się w ręku prezydenta.

    Luty

    4 lutego – Adolf Hitler tworzy Oberkommando der Wehrmacht, które daje mu całkowitą kontrolę nad niemieckim wojskiem. Wyżsi dowódcy, którzy wcześniej wyrazili swoje obiekcje wobec planów przyszłej ekspansji są pozbawiani stanowisk.

    10 lutego – W Rumunii wobec rosnących wpływów skrajnie prawicowej, nacjonalistycznej Żelaznej Gwardii, król Karol II przyjmuje władzę dyktatorską i delegalizuje ugrupowanie odpowiedzialne m.in. za zabójstwo premiera Rumunii Iona Duci w 1933 roku. Przywódcy Żelaznej Gwardii zostają aresztowani i zamordowani w więzieniach.

    20 lutego – z funkcji brytyjskiego ministra spraw zagranicznych ustępuje Anthony Eden. Jest to gest protestu przeciw jego zdaniem zbyt łagodnej polityce premiera Chamberlaina względem Włoch i Niemiec. Jego miejsce zajmuje proniemiecki Lord Halifax.

    Marzec

    12 marca – Niemcy anektują Austrię. Powstaje III Rzesza, w późniejszym referendum za przyłączeniem do Niemiec opowiada się 99% Austriaków.

    Kwiecień

    10 kwietnia – Eduard Daladier zostaje nowym premierem Francji.

    24 kwietnia – Konstantin Pats oficjalnie zostaje zaprzysiężony na prezydenta Estonii.

    Maj

    5 maja – Watykan uznaje rząd gen. Franco za legalny rząd hiszpański.

    9 maja – Kaarel Eeapalu zostaje premierem Estonii.

    14 maja – Chile występuje z Ligi Narodów.

    20 maja – Czechosłowacja ogłasza częściową mobilizację armii w wyniku działań niemieckich w Sudetach.

    Czerwiec

    25 czerwca – Douglas Hyde zostaje wybrany pierwszym prezydentem Wolnego Państwa Irlandzkiego.

    Lipiec

    28 lipca – stłumienie rewolty przeciw autorytarnym rządom Ioannisa Metaxasa w drugim co do wielkości mieście Krety – Chani.

    Wrzesień

    29-30 września – Konferencja w Monachium. Przedstawiciele Niemiec, Włoch, Wielkiej Brytanii i Francji decydują o konieczności odstąpienia przez Czechosłowację Rzeszy regionu Sudetów.

    Październik

    1 października – wojska niemieckie wkraczają do Sudetenlandu

    2 października – Wojsko Polskie wkracza na będące dotychczas w granicach Czechosłowacji Zaolzie.

    5 października – prezydent Czechosłowacji Edward Benes rezygnuje ze stanowiska.

    Listopad

    2 listopada – Pierwszy Arbitraż Wiedeński – południowe tereny Słowacji i Rusi Zakarpackiej zostają przyznane Węgrom.

    9 listopada – Kristallnacht w Niemczech. Największy w historii tego kraju pogrom antyżydowski.

    10 listopada – umiera Mustafa Kemal Atatürk, Ojciec Turków, twórca Republiki Tureckiej i jeden z przywódców rewolucji młodotureckiej.

    [​IMG] [​IMG]
    Rząd Republiki Tureckiej po śmierci "Ojca Turków"​

    30 listopada – nowym prezydentem Czechosłowacji zostaje Emil Hacha.

    Grudzień

    11 grudnia – wybory parlamentarne w Jugosławii zdecydowanie wygrywa rządząca Jugosłowiańska Unia Radykalna Milana Stojadinovica, zyskując 306 na 373 miejsca w jugosłowiańskim parlamencie.

    Człowiekiem roku 1937 według amerykańskiego tygodnika "Time" zostało małżeństwo:
    Chang Kai-Szek i Song Meiling (pierwsza para uhonorowana tytułem "Człowieka Roku"

    [​IMG]
     
  14. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    Część dwudziesta ósma: „Upadek Czechosłowacji”

    [​IMG]

    Styczeń – marzec 1939


    Mimo zaakceptowania przez rząd czechosłowacki Traktatu Monachijskiego oraz przystania na upokarzające warunki Pierwszego Arbitrażu Wiedeńskiego, stosunki niemiecko-czechosłowackie wciąż pozostawały napięte. Hitler nie miał zamiaru zadowolić się Sudetenlandem, który udało mu się wywalczyć w Monachium. Dążył do rozbicia i wchłonięcia całej Czechosłowacji, a Konferencja z końca września 1938 roku była jedynie etapem do osiągnięcia tego celu. Jak płonne były nadzieje zachodnich dyplomatów na zapewnienie pokoju swoim pokoleniom okazało się w połowie marca 1939 roku, kiedy to Kanclerz III Rzeszy ponownie przeszedł do politycznej ofensywy.

    14 marca z niewątpliwej inspiracji Berlina, słowaccy nacjonaliści z ks. Jozefem Tisą oraz Vojtechem Tuką ogłosili niepodległość Słowacji, mimo iż w ramach Pierwszego Arbitrażu Wiedeńskiego kraj ten otrzymał znaczną autonomię w ramach Czechosłowacji. Jeszcze tego samego dnia do stolicy Rzeszy zostali wezwani prezydent Emil Hacha i minister spraw zagranicznych Frantisek Chvalkovsky. Przybyli oni do Berlina o godzinie 22:40 i niemal natychmiast udali się do apartamentów Hotelu Aldon. Okazało się bowiem, że Führer jest bardzo zajęty i goście z Pragi będą musieli poczekać na audiencję. W rzeczywistości Hitler oglądał w tym czasie film „Ein Hoffnungsloser” („Beznadziejna sprawa”) i nie zamierzał przerywać seansu. Już w tym czasie wojska niemieckie zaczęły przekraczanie granicy czechosłowackiej w rejonie Witkowic i Morawskiej Ostrawy.

    Dopiero o godzinie 1:00 w nocy Hitler wyraził wreszcie zgodę na audiencję dla przedstawicieli rządu w Pradze. Niezwłocznie przewieziono ich do nowej, ukończonej zaledwie dwa miesiące wcześniej Kancelarii Rzeszy. Monumentalny budynek, zbudowany według projektu Alberta Speera zrobił na prezydencie i premierze oszałamiające wrażenie.

    [​IMG]
    Emil Hacha wraz z ministrem spraw zagranicznych Frantiskiem Chvalkovskym na schodach Kancelarii Rzeszy​

    Berlin, Kancelaria Rzeszy, godz. 1:20 15 marca 1939 roku

    Czarny mercedes zatrzymał się przed wejściem do Kancelarii Rzeszy na niemal kompletnie opustoszałej berlińskiej ulicy przy Voßstraße 6. SS-mani z Gwardii Przybocznej Führera wyprężyli się na baczność, a jeden z oficerów szybko otworzył tylne drzwi samochodu. Na zewnątrz było chłodno. Mroźny wiatr z drobinkami śniegu niemal natychmiast zaatakował twarze wysiadających prezydenta Hachy oraz ministra Chvalkovskyego. Nie zważając na to zatrzymali się oni tuż przed schodami prowadzącymi do wielkich drzwi wejściowych. Zdumionym wzrokiem spoglądali na gigantycznego, kamiennego orła z szeroko rozpostartymi skrzydłami, który w szponach trzymał swastykę, dumnie wieńcząc kilkumetrowe, grube kolumny przy wejściu.
    - Proszę tędy. – zwrócił się do nich elegancki oficer SS, przerywając im krótką chwilę zadumy i wskazując wejście do Kancelarii.
    Wchodząc do środka goście znaleźli się w wielkim hallu, tzw. Mosaiksaal, bogato wyłożonego złota i szarą mozaiką. Przechodząc dalej schodami oczom prezydenta i ministra ukazała się wspaniała Marmurowa Galeria o długości 146 metrów. Była dwukrotnie dłuższa niż słynna wersalska Lustrzana Sala i urządzona z podobnym przepychem i bogactwem. Przez Galerię droga prowadziła do Sali Recepcyjnej (Grossem Empfang) o wymiarach 24 na 16 metrów, gdzie ręcznie tkane dywany pokrywały dębowy parkiet, a z sufitu zwisały dwa gigantyczne kryształowe żyrandole. Odczekując tam krótką chwilę poproszono ich w końcu do gabinetu Hitlera, do którego droga prowadziła przez pięciometrowe drzwi, nad którymi wyryto w marmurze jego inicjały.
    Sam gabinet Wodza prezentował się nie mniej okazale niż cała Kancelaria. Wielki na 27 i 14 metrów z pięcioma sześciometrowymi oknami wychodzącymi na ogród, miał cztery wejścia, nad którymi umieszczono pozłacane wizerunki czterech cnót: sprawiedliwości, rozwagi, mądrości i waleczności.
    Hitler siedział przy swoim biurku, na którego blacie mozaika przedstawiała miecz do połowy wyciągnięty z pochwy. Na widok gości ściągnął okulary i odłożył plik dokumentów, nad którym zdecydował się jeszcze poświęcić chwilę czasu. Wskazał oniemiałym z wrażenia Czechom miejsca w wygodnych fotelach przy stoliku do kawy, po czym sam rozsiadł się wygodnie zakładając nogę na nogę. Emil Hacha rozpoczął oficjalną część spotkania od kurtuazyjnej i pełnej pokory mowy, którą Hitler zupełnie przemilczał. Gdy prezydent Czechosłowacji skończył mówić, Kanclerz zerwał się z miejsca i butnym tonem oznajmił:
    - Armia niemiecka już dzisiaj przekroczyła granicę i siłą złamała stawiany opór ze strony wojsk czechosłowackich. O godzinie szóstej rano Wehrmacht ze wszystkich stron wkroczy do Czechosłowacji, kierując się na Pragę, a Luftwaffe zajmie wszystkie lotniska wojskowe i cywilne. Jeżeli napotkamy opór zostanie on brutalnie złamany ! – wrzasnął na koniec wprawiając w osłupienie delegacje czeską.
    - Siedemset bombowców jest gotowych do akcji. – włączył się do rozmowy Hermann Göring. Jeżeli stawicie opór otrzymają one rozkaz zbombardowania Pragi.
    - Tylko pokojowe wkroczenie armii niemieckiej umożliwi nadanie pewnej autonomii i pozostawienie części swobód. – kontynuował już spokojnie Hitler – Od pana, panie prezydencie zależy czy operacja ta zakończy się w sposób pokojowy czy niepotrzebnym rozlewem krwi. Uważam, że w pana sytuacji jedynym możliwym rozwiązaniem jest zatelefonowanie do Pragi i wydanie polecenia ministrowi wojny, by armia nie stawiała oporu.
    Emil Hacha milczał, podobnie jak minister spraw zagranicznych Frantisek Chvalkovsky. Okazało się, że prezydent zasłabł i niezbędna jest interwencja lekarza. Kiedy ta została udzielona i Emil Hacha odzyskał część sił, niezwłocznie zadzwonił do Pragi i zreferował premierowi Rudolfowi Beranowi przebieg rozmów z Kanclerzem Rzeszy. Wspólnie ustalili, iż jedynym wyjściem jest przyjęcie ultimatum Hitlera i przekazanie armii rozkazu o nie stawianiu oporu wkraczającemu Wehrmachtowi.

    O godzinie 3:50 podpisano oficjalną deklarację, która głosiła:

    [​IMG]

    Ołomuniec, godzina 5:30 rano, 15 marca 1939 roku

    - Vaclav wstawaj ! Wstawaj szybko ! – głos matki był jak kubeł zimnej wody, który brutalnie przerywa błogi i nieświadomy stan snu.
    - Rany… Mamo… Miałaś mnie obudzić o siódmej, pociąg mam dopiero na dziewiątą… Jest środek nocy… - odpowiedział zaspanym głosem chłopak naciągając kołdrę na głowę.
    - Wstawaj i posłuchaj co mówi Radio Praga ! – rzuciła podniesionym głosem matka i wyszła z pokoju zostawiając otwarte na oścież drzwi.
    Vaclav niemrawo wstał z łóżka i przetarł zapuchnięte oczy. Przeciągnął się ziewając i po chwili wstał zakładając spodnie od munduru wiszące na krześle. Chwiejnym krokiem ruszył w stronę kuchni, gdzie dostrzegł całą rodzinę skupioną wokół radia stojącego na stole.
    - Dostanę szklankę wody ? – spytał, lecz w odpowiedzi zobaczył uciszający gest dłoni matki.
    Ojciec maksymalnie przekręcił pokrętło od radia w stronę głośności.
    - … Niemiecka piechota i samoloty rozpoczynają okupację terytorium Republiki o godzinie 6:00. Najmniejszy opór spowoduje trudne do przewidzenia konsekwencje i sprawi, że interwencja stanie się brutalna. Wszyscy dowódcy muszą przestrzegać rozkazów wydanych przez okupacyjną armię. Różne oddziały armii czeskiej są rozbrajane. Wojskowe i cywilne samoloty muszą pozostać na lotniskach i żadnemu nie wolno podjąć próby wystartowania. Praga będzie okupowana od godziny 6:30…
    - To już koniec… - szepnął ojciec i ukrył głowę w ramionach.
    Matka też się rozpłakała. Tylko Vaclav stał jak wryty jakby nie rozumiejąc wagi słów jakie właśnie usłyszał.
    - Musze wracać do jednostki… - wydusił z siebie w końcu i rzucił się biegiem do swojego pokoju.
    Błyskawicznie ubrał koszulę, buty i kurtkę od munduru, zapiął pas, chwycił w ręce czapkę i plecak i wybiegł z domu. Kiedy usłyszał wołającą za nim z progu matkę odwrócił się i zdołał krzyknąć tylko, że ją kocha i, że musi iść.
    Półtorej godziny później na drodze minęły go niemieckie kolumny pancerne i zmotoryzowane. Żołnierze niemieccy machali do niego i śmiali się, niektórzy nawet robili mu zdjęcia. On mógł tylko bezradnie patrzeć jak czołgi, samochody pancerne i ciężarówki z wojskiem zalewają jego rodzinne strony. Poczucie bezsilności wycisnęło mu z oczy łzy…

    [​IMG] [​IMG]
    Wojska niemieckie zajmują Zamek na Hradczanach​

    Lotnisko Horní Měcholupy pod Pragą, baza 40 eskadry myśliwskiej, godzina 9:22, 15 marca 1939 roku

    Plutonowy Jaromir Smyrny niezdarnie zapalił papierosa i momentalnie zakrztusił się dymem. Inni piloci oraz obsługa naziemna patrzyli na niego z obojętnością. Nikt nie zaśmiał się, choć przy innej okazji byłby to temat żartów na długie tygodnie. Wszyscy posępnie czekali na zapowiedziany przyjazd niemieckiego oficera, który miał przejąć i zabezpieczyć lotnisko. Samoloty Avia B-534 stały w równym rzędzie w hangarze, czule „dopieszczone” przez mechaników i gotowe do akcji, lecz nie mogły wznieść się w górę. Ich widok przygnębiał wszystkich.
    - Co za paranoja ! – krzyknął nagle plutonowy Josef František, rzucając na ziemie skórzane rękawice pilota.
    - Spokój. – rzucił władczo porucznik Michalik. – Wykonujemy rozkazy Pragi. Ani ja ani major Jiránek nie wpadliśmy na ten pomysł pierwsi. Gdyby to ode mnie zależało… - urwał na chwilę, lecz widząc zaciekawienie wśród swoich podwładnych dokończył – Już byśmy walczyli. Zostaniecie zwolnieni z wojska. Pomyślcie nad urlopem w Polsce. Oni tam będą potrzebować pilotów i obsługi naziemnej. – dodał ku ich wielkiemu zdziwieniu.
    Nikt nie zdążył nic powiedzieć, bo oto przy wjeździe na lotnisko pojawiły się niemieckie motocykle, wojskowy samochód osobowy oraz na samym końcu ciężarówka z żołnierzami. Wszystkie te pojazdy przejechały nad podniesionym szlabanem i wolno wtoczyły się na płytę lotniska. Z ciężarówki natychmiast wyskoczyli żołnierze, którzy rozbiegli się w różnych kierunkach ponaglani przez jakiegoś Feldwebla. Z samochodu wysiadł elegancki oficer w mundurze kapitana Luftwaffe i skierował się w stronę stojących w grupce czeskich lotników.
    - Kapitan Otto Frick z niemieckich sił powietrznych. – przedstawił się, gdy na jego widok wszyscy stanęli na baczność.
    Oddał salut porucznikowi Michalikowi, po czym uścisnął jego dłoń.
    - Porucznik David Michalik. Pełnie funkcję dowódcy 40 eskadry myśliwskiej, gdyż majora Jiráneka zatrzymały w Pradze ważne obowiązki.
    - Ważne obowiązki ? – uśmiechnął się z wyższością kapitan. – Cóż może być ważniejszego od kapitulacji ?
    - Melduje pełen stan jednostki. Dziesięciu pilotów, dwudziestu członków obsługi naziemnej plus personel administracyjny bazy. – dodał po chwili nie zważając na uszczypliwość ze strony Niemca porucznik Michalik.
    - Pełen stan ? Naprawdę ? – ironizował dalej kapitan. – Nikt nie podjął próby ucieczki ? Nikt się nie zastrzelił ? Widzę, że dla Czechów rozkaz czy raczej nakaz jest świętością. Miejmy nadzieje, że tak zostanie i w dalszej części naszej współpracy. My Niemcy lubimy posłusznych podwładnych.
    - Panie kapitanie… - nie wytrzymał porucznik – Jesteśmy żołnierzami jak pan i podobnie jak pan wykonujemy rozkazy dowództwa. Prosiłbym zatem, by nie obrażał pan czeskich żołnierzy i oficerów w ten sposób.
    - Spokojnie poruczniku… - uśmiechnął się szczerze oficer Luftwaffe odsłaniając białe jak śnieg zęby – Tak tylko sobie żartuje. No niech mi pan pokaże wasze samoloty.
    - Najchętniej bym sukinsyna udusił… - wycedził przez zęby František, kiedy oficerowie odeszli w stronę hangarów - Widzieliście jak się szczerzył ?
    - Bez walki zajęli całą Czechosłowację. Nie cieszyłbyś się na jego miejscu ? – odpowiedział ktoś.
    - Porucznik ma racje. – rzucił nagle Jaromir – Trzeba spieprzać do Polski, nic tu po nas. – dodał rzucając na ziemie niedopałek papierosa, którego praktycznie w ogóle nie palił, jedynie trzymał w dłoni.
    W milczeniu przyglądali się jak niemiecki kapitan z wielkim zainteresowaniem ogląda sprzęt czeskiego lotnictwa po czym rozkazuje dwóm żołnierzom zasunąć drzwi hangaru i zamknąć je na kłódkę. Gdy to upokarzające widowisko dobiegło końca bez słowa rozeszli się w różnych kierunkach. Piloci do koszar a obsługa naziemna do budynku warsztatowego. Nie widzieli już momentu, w którym flagę Czechosłowacji na maszcie zastąpiła czerwona flaga ze swastyką, wciągnięta tam na rozkaz kapitana Fricka…

    [​IMG]
    Samolot myśliwski Avia B-534. Takim sprzętem dysponowało w 1939 roku czechosłowackie lotnictwo​

    O godzinie 9:00 15 marca kolumny zmotoryzowane niemieckiej 3 Armii, dowodzonej przez gen. Johannesa Blaskowitza pojawiły się na przedmieściach Pragi. W ciągu pół godziny strategiczne punkty miasta zostały obsadzone przez żołnierzy niemieckich. Generał Blaskowitz dumnie przechadzając się po opustoszałych ulicach, swoją kwaterę główną zdecydował się urządzić w Hotelu „Alcron”, by tam oczekiwać na przybycia Führera. Hitler przybył do Pragi 16 marca w godzinach wieczornych w asyście Hermanna Göringa, Heinricha Himmlera, Reinharda Heydricha oraz Joachima von Ribbentropa. Cała nazistowska świta zamieszkała na ten krótki okres w Zamku na Hradczanach, który urzekł Kanclerza swoim architektonicznym pięknem. Kiedy upojony tym sukcesem spoglądał przez okno jednej z sal zamku chełpił się, że oto u jego stóp spoczęła nie tylko sama Praga, ale i cała Czechosłowacja. Nie mylił się.

    [​IMG]
    Wojska niemieckie wkraczające do Pragi 15 marca 1939 roku

    [​IMG] [​IMG]

    [​IMG]

    Defilada jednostek 3 Armii gen. Blaskowitza w Pradze oraz powitanie Adolfa Hitlera​

    Reakcja premiera Chamberlaina na tak jawne złamanie postanowień konferencji monachijskiej była co najmniej dziwna. Starał się on marginalizować fakt zajęcia Czech przez Hitlera, argumentując to brakiem oporu ze strony czeskich władz przed wchłonięciem przez Rzeszę.
    - Państwo, którego nienaruszalność granic Wielka Brytania gwarantowała w przypadku nie sprowokowanej agresji, przestało istnieć. W tych warunkach gwarancje brytyjskie przestały obowiązywać. – miał powiedzieć na posiedzeniu gabinetu, podsumowując sytuacje w Europie Środkowej po zajęciu Czech i ogłoszeniu niepodległości Słowacji.
    Jednak sytuacja stawała się niebezpieczna. Hitler wcale nie miał zamiaru poprzestać na Czechach, z których utworzono tzw. Protektorat Czech i Moraw, twór autonomiczny w ramach Rzeszy Niemieckiej. 17 marca rumuński ambasador w Londynie, Viorgila Tilej przekazał brytyjskiemu Ministerstwu Spraw Zagranicznych wiadomość, że Niemcy postawili Rumunii ultimatum w sprawie układu handlowego. Okazało się to nieprawdą, ale Berlin rzeczywiście wywierał nacisk na Bukareszt w sprawie podpisania korzystnego układu handlowego, który w jakiś sposób zabezpieczyłby gospodarkę Niemiec przed wybuchem wojny. Pozostawało pytanie jak realne było to zagrożenie wojną ?

    [​IMG]
    W Anglii zdawano się nie dostrzegać zagrożenia wynikającego z zajęcia przez Hitlera Czech. Jeszcze 15 marca tak sytuację w Europie widzi jeden z karykaturzystów brytyjskiej gazety: Wojna to był tylko zły sen

    Niepodległość Słowacji

    [​IMG]

    14 marca 1939 roku w Bratysławie przedstawiciele autonomii słowackiej ogłosili niepodległość Republiki Słowackiej względem Czechosłowacji. Kilkanaście godzin później z podobną deklaracją wystąpili przedstawiciele autonomii Rusi Zakarpackiej, którzy również ogłosili powstanie państwa Karpato-Ukrainy i dzień później uchwalili nową konstytucję. Żadne z państw na świecie nie uznało tego faktu, co zdecydowanie ułatwiło akcję likwidacyjną nowego tworu państwowego przez agresywnego sąsiada – Węgry. Już 14 marca oddziały węgierskie przekroczyły granicę i zaatakowały Zakarpacie. Walki były zacięte, lecz w ciągu czterech dni Węgrzy opanowali ostatecznie całą Ruś Zakarpacką i skutecznie zdławili tamtejsze dążenia niepodległościowe, choć walki partyzanckie trwały na Rusi jeszcze na początku kwietnia.
    22 marca zawarto niemiecko-słowacki pakt o ochronie, który miał zagwarantować niepodległość i bezpieczeństwo nowo powstałemu państwu. Nie uchroniło to jednak Słowaków przed działaniami rewizjonistycznymi ze strony Węgier, które otrzymując pozwolenie z Berlina na ograniczoną akcję wojskową, niezwłocznie przystąpiły do działania.

    [​IMG]
    [​IMG]
    Rząd i terytorium niepodległej Słowacji​

    Tego samego dnia jednostki węgierskich 7,8 i 24 brygady piechoty, wsparte przez 1 i 2 brygadę kawalerii oraz 2 brygadę zmotoryzowaną, które do niedawna walczyły na Zakarpaciu przekroczyły granicę słowacką. Dowodzący całą operacją gen. András Littay otrzymał rozkaz „posunięcia się na zachód tak daleko jak to tylko możliwe”. Rozkaz ten skrupulatnie wypełnił pokonując do 24 marca odległość 15 km.
    Atak węgierski całkowicie zaskoczył Słowaków, których armia znajdowała się jeszcze w stanie organizacji, a stacjonujące na wschodzie kraju 11, 12 i 17 dywizja piechoty VI Korpusu Piechoty, dowodzonego przez gen. Malára, dysponowały ułamkiem stanów osobowych. Nowo tworzona armia napotkała na problemy w postaci braku zawodowych oficerów i podoficerów, którzy w wojsku czechosłowackim stanowili odpowiednio 3,4% i 4,9%. Dodatkowo nie wszyscy żołnierze pochodzenia słowackiego zostali jeszcze zdemobilizowani z rozwiązywanej armii czechosłowackiej, toteż przybywali oni stopniowo do jednostek słowackich już w czasie trwania konfliktu. Dopiero 23 marca oddziały słowackie w sile sześciu batalionów piechoty oraz dwóch baterii artylerii podjęły próby zorganizowanego oporu w miejscowościach Stakčína, Michaloviec i Prešova i tam też ustabilizowała się linia frontu. Słowacy korzystając z zatrzymania węgierskiego natarcia przystąpili do koncentracji sił z zamiarem wyprowadzenia kontrataku. Udało im ściągnąć z rejonu środkowej Słowacji trzy pułki piechoty wsparte przez pułk artylerii górksiej, dziesięć samochodów pancernych OA wz. 30 oraz trzy czołgi LT wz. 35, pozostawione przez Czechów. Łącznie siły słowackie liczyły ok. 15 tysięcy żołnierzy. Stojące po drugiej stronie frontu wojska węgierskie były dużo liczniejsze, zdecydowanie lepiej zorganizowane oraz wyposażone w broń przeciwpancerną, która niwelowała przewagę Słowaków w postaci broni pancernej. Mimo to w nocy z 24 na 25 marca armia słowacka przystąpiła do kontruderzenia, lecz zostało ono odparte z ciężkimi stratami. Walki powoli wygasały wskutek podpisanego 24 marca zawieszenia broni, choć miejscami ciągnęły się jeszcze do końca miesiąca.
    Mimo braków kadrowych i sprzętowych dużą rolę w walkach odegrało naprędce zorganizowane lotnictwo słowackie, które podjęło zadania rozpoznawcze, a nawet bombowe. Planowano w odpowiedzi na zbombardowanie przez Węgrów Spiskiej Nowej Wsi zorganizować nocny nalot na Budapeszt, lecz plany te udaremniło zawieszenie broni. Działanie lotnictwa węgierskiego ograniczyło się tylko do przeciwdziałania i zwalczania działań słowackich. Węgrzy odnieśli w tym zakresie kilka znaczących sukcesów w pojedynkach powietrznych z niedoświadczonymi pilotami latającymi często na nieuzbrojonych samolotach.
    Ogółem straty obu walczących stron w toku walk wyniosły:
    Węgrzy: 23 zabitych i 55 rannych oraz jeden samolot Fiat CR.32.
    Słowacy: 22 zabitych żołnierzy i 36 cywilów (wskutek nalotu lotnictwa węgierskiego na Spiską Nową Wieś) oraz 360 żołnierzy słowackich i 311 czeskich wziętych do niewoli. Ponadto lotnictwo słowackie utraciło 9 Avii B-534 i 4 Letovy S-328.

    Traktat pokojowy zawarty w Budapeszcie 4 kwietnia 1939 roku przewidywał odstąpienie Węgrom pasa ziem wokół Stakčína i Sobranec o powierzchni 1697 km² z 69.930 mieszkańcami i 78 miejscowościami. Taka była cena uznania niepodległości Słowacji przez Węgrów...

    Od autora: W odcinku wykorzystałem opisy Nowej Kancelarii Rzeszy zawarte w książce Bogusława Wołoszańskiego Ten Okrutny Wiek Część Druga, a do stworzenia fabuły wydarzeń na lotnisku zainspirował mnie czeski film Ciemnoniebieski Świat, który przy tej okazji chce polecić do obejrzenia każdemu miłośnikowi historii XX wieku.

    Pozdrawiam, Mandeel
     
  15. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    Część dwudziesta dziewiąta: „Jasna deklaracja”

    Rzeczpospolita Polska

    [​IMG]

    [​IMG]

    Styczeń – marzec 1939



    Berchtesgaden, 5 stycznia 1939 roku

    Polski minister spraw zagranicznych Józef Beck, szef gabinetu książę Michał Łubieński i ambasador w Berlinie Józef Lipski wysiedli wraz z małżonkami z czarnych mercedesów, których drzwi jak to zwykle bywało otworzyli eleganccy oficerowie SS w ciemnych mundurach i białych pasach i rękawiczkach. Na kamiennych schodach willi gości oczekiwali Adolf Hitler, minister spraw zagranicznych Rzeszy Joachim von Ribbentrop oraz ambasador w Warszawie Hans Adolf von Moltke. Powitanie było nad wyraz miłe i serdeczne. Führer szarmancko ucałował dłonie Polek po czym uścisnął ręce dyplomatów uśmiechając się szczerze. Podobnie uczynili von Ribbentrop oraz von Moltke. Po tym kurtuazyjnym przywitaniu wszyscy skierowali się poprzez masywne dębowe drzwi do wielkiego salonu rezydencji, wyścielonego czerwonym, delikatnym dywanem. Tam oczom gości ukazało się gigantyczne okno, z którego rozciągał się bajkowy widok na panoramę Alp. Wśród małżonek polskich dyplomatów dało się usłyszeć cichy głos zachwytu nad zapierającym dech w piersiach widokiem. Także na nich wspaniały krajobraz ośnieżonych szczytów zrobił niesamowite wrażenie.
    - Prawdziwie piękna panorama Alp, która chwyta za serce roztacza się tutaj wczesną wiosną. – powiedział Hitler dostrzegając zachwyt Polaków, a jego osobisty tłumacz Paul Schmidt niezwłocznie przetłumaczył to na język polski z charakterystycznym niemieckim akcentem.
    Beck nie odpowiedział. Sprawiał wrażenie wyraźnie stremowanego wizytą u samego Kanclerza III Rzeszy. Kiedy w połowie grudnia zasygnalizował Ribbentropowi plany spędzenia Świąt Bożego Narodzenia w Monte Carlo oraz możliwość zatrzymania się w Berlinie liczył, że negocjacje będzie prowadził sam minister. Wiadomość, że Hitler zaprasza go do swojej willi w Berchtesgaden całkowicie go zaskoczyła.
    Wkrótce później wszyscy usiedli przy okrągłym stole oczekując na podanie herbaty. Dopiero wówczas odezwał się minister Beck:
    - Dla Polski utrzymanie dobrosąsiedzkich stosunków z Niemcami jest bezwarunkowym priorytetem polityki zagranicznej. – odczekał chwilę, aż Paul Schmidt przetłumaczy jego wypowiedź Hitlerowi – Jestem przekonany, że każdą sprawę, która ciąży na polsko-niemieckich stosunkach będziemy w stanie rozwiązać poprzez negocjacje i dialog tak jak choćby przy problemie Czechosłowacji i Zaolzia.
    Hitler wysłuchał go w milczeniu, po czym jakby ignorując tą wcześniejszą mglistą i ogólnikową wypowiedź, przeszedł do sedna sprawy, jawnie nawiązując do niemieckich propozycji z października 1938 roku:
    - Rosja tak carska jak i bolszewicka zawsze wymuszała na niemieckiej polityce zagranicznej najdalej idącą ostrożność. Dla Niemiec istnienie silnej polskiej armii oznacza niezwykłe poprawienie sytuacji geopolitycznej. Każda polska dywizja na wschodnich granicach kraju oszczędza wiele niemieckich wydatków wojskowych, czyniąc je zbędnymi. – teraz to on odczekał aż ambasador Lipski przetłumaczy jego słowa Beckowi, a kiedy to się stało kontynuował – Nie interesuje mnie Ukraina. Cały ten hałas światowej prasy, że Niemcy prą na wschód, w kierunku Ukrainy jest napędzany przez jakieś bujdy, nie mające odbicia w rzeczywistości. W tym rejonie nikt nie może mieć jakichkolwiek obaw o swoje interesy. Jest mi zwyczajnie obojętne jakie państwa są zainteresowane tymi ziemiami.
    To już była konkretna obietnica nagrody przy ewentualnym podziale łupów po zwycięskiej wojnie ze Związkiem Radzieckim. Obietnica niezwykle hojna, lecz i oddalona w przyszłości, w której jeszcze wiele mogło się stać. Beck dostrzegał to i nie zamierzał traktować tej deklaracji zupełnie poważnie, to była raczej marchewka, która miała przekonać Polaków do wspólnego sojuszu antyradzieckiego jaki próbował stworzyć Hitler. Niemcy sygnalizowali gotowość do oddania Polsce szerokich połaci ziemi na wschodzie, lecz nie za darmo. Przyszła kolej na niemieckie żądania:
    - Gdańsk był i jest niemieckim miastem. Jedyne o co mi chodzi to oddanie go niemieckiej społeczności przy całkowitym poszanowaniu polskich interesów handlowych. Całkowitym absurdem byłoby pozbawienie Polski dostępu do morza i nie jest to cel moich działań. Polska bez dostępu do Bałtyku zostałaby „zakorkowana”, a wzrost napięcia z tym związany sprawiłby, że cała ta sytuacja przypominałaby beczkę prochu z zapalonym lontem. Na taką sytuację Niemcy pozwolić sobie nie mogą. – Hitler mówił dalej o problemie żydowskiej społeczności w Polsce i w Niemczech i o możliwościach ich migracji do którejś z kolonii afrykańskich. – Lecz Anglia i Francja nie rozumieją jak bardzo Niemcy potrzebują kolonii, by zaspokoić potrzeby szybko rozwijającej się populacji. – zakończył.
    Następnie rozmowa skierowała się w stronę Rusi Zakarpackiej, która choć miała stała status autonomiczny w ramach Czechosłowacji nadal była źródłem niepokojów w regionie. Wynikało to głównie z działań polskich i węgierskich grup dywersyjnych, które skutecznie paraliżowały działania administracji Rusi Zakarpackiej, konsekwentnie dążącej do czegoś więcej aniżeli tylko autonomia.
    - Naturalnie Polska w kwestii Ruthenii ma pełne poparcie Niemiec. – podsumował Hitler, powtarzając zapewnienie Ribbentropa z października.
    - Polska nie jest zainteresowana tym biednym i zacofanym regionem. – odparł stanowczo i zdecydowanie Beck. – Jesteśmy zdecydowani poprzeć roszczenia węgierskie odnośnie tego obszaru w wypadku dalszego rozpadu Czechosłowacji. – dodał.
    Minister zamierzał w ten sposób wykonać pierwszy krok w kierunku budowy wielkiego sojuszu środkowoeuropejskiego obejmującego Litwę, Węgry, Rumunię, Bułgarię i Jugosławię. Dominująca rola przywódcy sojuszu przypadłaby naturalnie Polsce, która w ten sposób zyskałaby gwarancje bezpieczeństwa pewniejsze niż zapewnienia polityków francuskich. Taki sojusz byłby w stanie oprzeć się naciskom zarówno ze strony Rzeszy jak i Związku Radzieckiego, a dodatkowo podkreślałby status Polski jako hegemona tego regionu Europy.
    Następnie jeszcze raz powrócono do kwestii Gdańska, którego zmianę statusu minister Beck obiecał Hitlerowi „przemyśleć”. Wkrótce później spotkanie dobiegło końca. Führer jak przystało na gospodarza odprowadził gości przed rezydencję i długo przyglądał się odjeżdżającym samochodom. Kiedy te znikły wreszcie z pola widzenia w milczeniu powrócił do salonu. Miał świadomość, że nie udało mu się osiągnąć żadnego z zakładanych celów…

    [​IMG]
    Adolf Hitler w rozmowie z polskim ministrem spraw zagranicznych Józefem Beckiem​

    Jednak nie był to koniec polsko-niemieckich negocjacji. Już 6 stycznia do Hotelu Vier Jahreszeiten w Monachium, gdzie zatrzymał się minister Beck ze współpracownikami w drodze powrotnej do Warszawy przybył Joachim von Ribbentrop, by wreszcie zmusić polskiego ministra spraw zagranicznych do jasnego określenia stanowiska Polski wobec niemieckiej propozycji. Rozmowa trwała półtorej godziny i nie przyniosła żadnego rezultatu poza zaproszeniem ministra Ribbentropa do Warszawy. Niemiecka dyplomacja przystała na ten pomysł, nalegając jednak na jak najszybszy termin. Beck zrozumiał, że czas uników i ogólnikowych odpowiedzi dobiegł końca i że w najbliższej przyszłości Polska będzie musiała jasno ustosunkować się do niemieckich ofert. Ich odrzucenie groziło drastycznym pogorszeniem się stosunków polsko-niemieckich, co mogło doprowadzić nawet do wojny. Ich akceptacja oznaczała taką samą ewentualność w odniesieniu do Związku Radzieckiego oraz utratę poparcia Francji. Polityczna gra w kotka i myszkę, w którą bawił się minister Beck zdawała się obracać przeciw niemu, a wciąż nie udało się skłonić Anglii i Francji do konkretniejszego wsparcia Polski w jej sporze z Hitlerem o Gdańsk.

    Ribbentrop przybył z oficjalną wizytą do Warszawy 25 stycznia. Jego przybycie poza znaczeniem propagandowym niewiele dało. Beck stanowczo odrzucił niemieckie propozycje w sprawie Gdańska i przystąpienia Polski do Paktu Antykominternowskiego. Hitlerowi nie udało się pozyskać Warszawy dla swoich planów polityki wschodniej. Dodatkową porażką niemieckiej wizyty była tzw. „Sprawa Schnurrego”, która odbiła się dosyć szerokim echem w zachodniej prasie.
    Karl Schnurre był czterdziestoletnim pracownikiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Jego koneksje rodzinne z samym ministrem Ribbentropem oraz ambasadorem w Moskwie von der Schulenburgiem w połączeniu z wykształceniem prawniczym otwierały przed nim na oścież wrota kariery w niemieckiej dyplomacji. W grudniu 1938 roku otrzymał polecenie nawiązania rozmów ze Związkiem Radzieckim, w celu zwiększenia wymiany handlowej pomiędzy obydwoma państwami. Niezwłocznie zaproponował stronie radzieckiej zawarcie porozumienia handlowego, na mocy którego niemiecki eksport do ZSRR miałby wzrosnąć w ciągu 24 miesięcy o 100 mln marek, a import osiągnąłby ten pułap już w ciągu 12 miesięcy i obejmował materiały niezwykle ważne dla Niemiec. To była bardzo korzystna propozycja dla Kremla, który przystał na nią niemal natychmiast. Ustalono, iż podpisanie układu nastąpi 25 stycznia, niejako w cieniu wizyty ministra Ribbentropa w Warszawie. Był to bardzo sprytny manewr niemieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Schnurre, który był członkiem delegacji Ribbentropa miał w Warszawie spotkać się ze swoim wujem ambasadorem von der Schulenburgiem i na jego prywatne zaproszenie udać się do Moskwy, gdzie oczekiwali go już Sowieci z układem gotowym do podpisu. To wykluczało zainteresowanie prasy światowej, która najprawdopodobniej przeoczyłaby tą niewiele znaczącą wizytę wobec odwiedzin stolicy Polski przez niemieckiego ministra spraw zagranicznych. Jednak nie było możliwe, by którykolwiek z dyplomatów Rzeszy mógł wyjechać z Polski bez wiedzy jej władz.
    26 stycznia kiedy Schnurre i von der Schulenburg zamierzali wsiąść do samolotu lecącego do Moskwy londyński dziennik „Daily Mail” zamieścił artykuł o niemieckiej delegacji zmierzającej prosto z Warszawy do Moskwy, by tam podpisać nowy układ o wymianie handlowej. Wtórowały mu inne dzienniki angielskie oraz francuskie. Sprawa stała się głośna i przykuła uwagę zachodniej prasy, czego Niemcy nie chcieli. Wkrótce stało się jasne, że za „kontrolowanym przeciekiem” tej informacji do prasy stali Polacy, którzy nie chcieli dopuścić do porozumienia niemiecko-radzieckiego na płaszczyźnie handlowej. Ribbentrop szalał ze wściekłości. Misję Schnurrego odwołano. W celu dalszych negocjacji obie strony wystawiły delegacje na niższym szczeblu, co bardzo przedłużyło osiągnięcie porozumienia.
    W polityce europejskiej powoli kończył się „czas Polski” jako państwa kluczowego dla układu sił. Zaczynał się „czas Związku Radzieckiego”, o którego niepodważalnym znaczeniu zaczęły sobie zdawać sprawę dyplomacje niemiecka, angielska i francuska.

    [​IMG]
    Kompania Reprezentacyjna Wojska Polskiego wita przybyłego 25 stycznia do Warszawy Joachima von Ribbentropa​

    Tymczasem w samej Polsce wciąż dawało się odczuć pozytywny wpływ rozpędzającej się gospodarki. Zakłady zbrojeniowe rozpoczynały produkcję nowoczesnego sprzętu, który miał stać się podstawą zmodernizowanego do 1942 roku Wojska Polskiego. Lekkie czołgi 7TP (siedmiotonowy polski), będące rozwinięciem angielskiej konstrukcji czołgu Vickers E, produkowanych w kraju na licencji, okazały się świetnymi maszynami bojowymi o dobrym uzbrojeniu (w wersji jednowieżowej działo kal. 37mm Bofors wz.37 z zapasem 80 pocisków oraz karabin maszynowy wz.30 kal. 7.92mm lub w wersji dwuwieżowej dwa karabiny maszynowe Browning wz.30 kal. 7.92mm) i opancerzeniu (17mm z przodu, 9,5mm z tyłu, 13mm po bokach). W konstrukcji czołgu zastosowano wiele ulepszeń, które dawały mu przewagę nad potencjalnym przeciwnikiem, były to m.in. silnik wysokoprężny, który był znacznie bezpieczniejszy od powszechnie stosowanych w tym czasie silników benzynowych, a także peryskop odwracalny konstrukcji Rudolfa Gundlacha. Innowacje te nie miały zastosowania w innych wozach pancernych końca lat trzydziestych na świecie. Do momentu zakończenia modernizacji armii czołg 7TP miał stać się podstawą nowoczesnych jednostek pancernych Wojska Polskiego, choć już pracowano nad jego cięższą wersją tzw. 9TP. W zaawansowanym stadium testów znajdował się czołg 10TP oraz lekki 4TP mający w przyszłości być następcą tankietek TKS TK-3. Równolegle opracowywano projekt czołgu 14TP, lecz w wyniku braku możliwości zakupu mocniejszego silnika dla tego pojazdu, plany konstrukcji prototypu wciąż się opóźniały.

    [​IMG]

    [​IMG]

    [​IMG]
    Polskie czołgi w halach montażowych i fabrycznych nowych zakładów zbrojeniowych, powstałych w ramach COP-u​

    Rozbudowywała się także Polska Marynarka Wojenna, której na początku roku 1939 przybył nowoczesny okręt podwodny ORP Orzeł zbudowany w holenderskiej stoczni Vlissingen, w znacznym stopniu z pieniędzy zebranych w ramach Funduszu Obrony Narodowej. W ciągu kilku miesięcy spodziewano się przybycia także bliźniaczego okrętu podwodnego ORP Sęp, również budowanego w stoczni holenderskiej (Rotterdamsche Droogdok Maatschappij). Razem z okrętami podwodnymi typu Wilk, zbudowanymi w stoczniach francuskich na początku lat trzydziestych (ORP Ryś, ORP Żbik i ORP Wilk) stanowić miały flotyllę podwodną Polskiej Marynarki Wojennej. Obok okrętów podwodnych Polacy posiadali także w miarę nowoczesne niszczyciele ORP Wicher, ORP Burza, ORP Błyskawica, ORP Grom oraz stawiacz min ORP Gryf. Wsparciem dla nich miało być sześć trałowców typu Jaskółka (ORP Jaskółka, ORP Mewa, ORP Rybitwa, ORP Czajka, ORP Czapla i ORP Żuraw), a także dwie kanonierki: ORP Generał Haller i ORP Komendant Piłsudski.

    [​IMG]
    Jeden z dwóch najnowocześniejszych okrętów podwodnych Polskiej Marynarki Wojennej - ORP Orzeł​

    Nieco gorzej sytuacja wyglądała w lotnictwie, które dysponowało sprzętem coraz bardziej odstającym od nowoczesnego uzbrojenia armii zachodnich. Myśliwce PZL P.7 i PZL P.11, które były podstawą sił myśliwskich Polskiego Lotnictwa Wojskowego, na początku lat trzydziestych uznawano za jedne z nowocześniejszych na świecie, lecz pod koniec lat trzydziestych były już wyraźnie przestarzałe i nie były w stanie sprostać nowoczesnym konstrukcjom zachodnim, głównie niemieckim. Zdając sobie z tego sprawę Polskie Zakłady Lotnicze przystąpiły do projektowania samolotów mogących zastąpić te wysłużone myśliwce. Skupiono się głównie na konstrukcjach pościgowego samolotu PZL.38 Wilk oraz myśliwca PZL.50 Jastrząb. Niestety niepowodzenia konstrukcji polskiego silnika rzędowego PZL Foka oraz niezadowalające osiągi prototypu sprawiły zahamowanie projektu Wilka. Na podobne problemy napotkał prototyp myśliwca PZL.50 Jastrząb, którego oblatano dopiero w lutym 1939 roku. Wyniki były niezadowalające. Jastrząb nie był w stanie w wyniku zbyt słabej mocy silnika, konstrukcji i profilu skrzydła oraz obciążenia powierzchni, „wejść na ogon” nieobciążonym polskim bombowcom PZL.37 Łoś. To sprawiło, że konieczność poprawienia tych elementów miała znacząco opóźnić wprowadzenie tych maszyn do służby.
    Lepiej przedstawiała się sytuacja w lotnictwie bombowym, które dysponowało nowoczesnymi średnimi bombowcami typu PZL.37 Łoś oraz lekkimi bombowcami PZL.23 Karaś. Łosie były najnowocześniejszymi samolotami służącymi w Polskim Lotnictwie Wojskowym. Ich osiągi stawiały je niemal na równi z najlepszymi średnimi bombowcami w Europie. Natomiast Karasie, choć już lekko przestarzałe nadal idealnie nadawały się do roli maszyn rozpoznawczych. W zawansowanych testach prototypowych znajdował się już następca Karasia, PZL.46 Sum, którego jedynie drobne mankamenty dzieliły od wprowadzenia do produkcji seryjnej.
    Na początku 1939 roku doszło do zmiany na stanowisku dowódcy Polskiego Lotnictwa Wojskowego. 14 stycznia 1939 roku w geście protestu wobec ograniczaniu swoich kompetencji, odrzucenia jego planu zwiększenia funduszy na rozbudowę lotnictwa oraz stwarzaniu coraz to nowych barier przez biurokrację do dymisji podał się generał Ludomił Rayski. Jego dymisja została przyjęta. W marcu nowym Naczelnym Dowódcą Lotnictwa i Obrony Przeciwlotniczej został generał Józef Ludwik Zając.

    [​IMG] [​IMG]
    [​IMG]
    Najnowocześniejsze samoloty Polskiego Lotnictwa Wojskowego - średnie bombowce PZL.37 łoś​

    Wojsko Polskie rozwijało także nowatorskie i eksperymentalne jednostki wojskowe. Jednymi z nich byli bez wątpienia spadochroniarze, których wykorzystaniem na polu nowoczesnej bitwy zajęli się w latach trzydziestych głównie stratedzy niemieccy, włoscy i radzieccy, odnosząc w tej dziedzinie spore, zachęcające sukcesy. W Polsce już w roku 1936 rzucono hasło: „Polska młodzież na spadochrony”, a nowa inicjatywa bardzo szybko zyskała poparcie władz centralnych oraz wojskowych, zwłaszcza Instytutu Badań Lotniczo-Lekarskich. Jak grzyby pod deszczu powstawały nowe wieże spadochronowe. Pierwsza zbudowana w Warszawie cieszyła się wielką popularnością, dziennie oddawano z niej 200-300 skoków, a jedynym warunkiem jaki musieli spełnić śmiałkowie była waga ciała poniżej 80 kg oraz wpłata kwoty wynoszącej 50 gr. W 1937 roku wybudowano kolejne wieże: w Warszawie, Bielsku, Łodzi, Poznaniu, Toruniu, Lublinie, Lwowie, Białymstoku, Radomiu, Kowlu, Katowicach. Najwyższa była ta ostatnia liczyła 50m. Nieco niższe były wieże w Bielsku i Poznaniu (40 i 30m). Pozostałe miały po około 20m wysokości. W tym samym roku rozpoczęło się szkolenie instruktorów. Od tej pory w Legionowie regularnie urządzano kursy spadochronowe dla oficerów i podchorążych.
    Debiut nowego rodzaju sił zbrojnych w ramach regularnego Wojska Polskiego odbył się podczas wielkich manewrów wojskowych na Wołyniu we wrześniu 1938 roku kiedy oddział spadochroniarzy liczący 25 żołnierzy, skaczący ze specjalnie przystosowanych w tym celu samolotów transportowych Fokker F.VII zrealizował w pełni rozkazy o charakterze dywersyjnym. Cała akcja niezwykle spektakularna została przez oficerów Wojska Polskiego oceniona wysoko, co zadecydowało o dalszym rozwoju tej formacji. W maju 1939 roku powołano do życia Wojskowy Ośrodek Spadochronowy w Bydgoszczy, działający przy 4 pułku lotnictwa. Niemal natychmiast rozpoczęto szkolenie kadr dla mającego powstać już w lutym 1940 roku pierwszego batalionu spadochronowego Wojska Polskiego. Zadaniem tej jednostki miała być działalność o charakterze dywersyjnym w Prusach Wschodnich w razie ewentualnego konfliktu zbrojnego z III Rzeszą. Komendantem Wojskowego Ośrodka Spadochronowego został major pilot Władysław Tuchułka.

    [​IMG]

    Szkoła Podchorążych Marynarki Wojennej, Bydgoszcz 16 lutego 1939 roku

    - Cześć Rudy ! Wiadomo coś o przepustkach na przyszły tydzień ? – głos podchorążego Tomasza Jadźwińskiego był nieodmiennie pogodny i wesoły.
    - Przypominam ci, że radiotelefon nie jest twoim prywatnym urządzeniem, lecz własnością szkoły i jego zastosowanie jest ściśle określone przez regulamin. - padła wyczerpująca odpowiedź z drugiej strony.
    - Nie nudź. Stary pozwolił. Sprawdzam łączność.
    - Jak zapewne słyszysz łączność działa bez zarzutu.
    - Rudy ! Jak cię kopnę w dupę… Jakoś mniej oficjalny byłeś jak dwa tygodnie temu wyskoczyliśmy do Magnolii oblać egzamin z elektrotechniki okrętowej. – udał rozdrażnienie Tomek przy wybuchu śmiechu dwóch swoich kolegów podchorążych – Gdyby nie ja to byś zacumował na posterunku policji tyle w siebie wlałeś. – dodał po chwili.
    - Głupie żarty. Myślisz, że nie wiem kto mi wódki do piwa dolewał jak szedłem tańczyć ? Poczekaj kozaku, zemsta będzie słodka.
    Tomek roześmiał się głośno niemal do łez na wspomnienie tego pamiętnego wieczoru, kiedy to grupa podchorążych ze Szkoły Marynarki Wojennej będąc na przepustkach spiła się niemal do nieprzytomności w bydgoskim klubie Magnolia. Największy ubaw był z podchorążego Romana Lecha, na co dzień prymusa, który omal nie wywołał bójki z kilkoma miejscowymi o wdzięki pięknej dziewczyny. Na miejscu zdarzenia musiała interweniować policja, lecz podchorążowie zdążyli do tego czasu zniknąć z Magnolii i podążyli dalej biorąc kurs na inny bar.
    - Przepustek nie będzie w przyszłym tygodniu. – spokojny ton głosu kapitana Władysława Jurcika wprawił w osłupienie Tomka i jego kolegów, którzy natychmiast zerwali się z krzeseł i stanęli na baczność. – Nie przypominam sobie także, bym polecał sprawdzić łączność, ale cenie sobie inicjatywę podchorążych. – kontynuował dalej – Dlatego jestem zadowolony, że oto zgłosiło się do mnie trzech ochotników na dodatkowe poza planem zajęcia z musztry. Mam rację ?
    - Tak jest panie kapitanie ! – odparli chórem podchorążowie.
    - Świetnie. Zgłosicie się więc jutro do porucznika Derwicha. – zakończył łagodnym głosem i uśmiechając się wyszedł z pomieszczenia radiowego.
    - Psia krew… Ale mamy pieprzonego pecha… - zaklął cicho Tomek. – Czemu nie mówiłeś, że w drzwiach stoi Jurcik ? Chcesz żebym zszedł na zawał ? – zwrócił się do jednego z kolegów.
    - Jak Boga kocham, nie miałem pojęcia, że stoi za nami ! – bronił się tamten.
    - Panowie… Tak czy inaczej…Siedzimy w gównie po uszy… - skomentował drugi.
    I w tej chwili wszyscy trzej usłyszeli w słuchawce radiotelefonu szyderczy i triumfujący śmiech podchorążego Romana Lecha.
    - Zabiję drania… - wycedził przez zęby Tomek, odkładając słuchawkę.


     
  16. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    Część trzydziesta: „Kłajpeda”

    [​IMG]

    Marzec 1939​




    Swinemünde, 21 marca 1939 roku

    Adolf Hitler w długim, skórzanym, ciemnym płaszczu dostojnym krokiem wszedł na pokład dumy niemieckiej Kriegsmarine – pancernika kieszonkowego Deutschland, oczekiwało już na niego kilku wyprostowanych marynarzy i oficerów z rękoma uniesionymi w charakterystycznym geście nazistowskiego pozdrowienia. Führer jak to miał w zwyczaju uniósł prawą rękę do połowy, odpowiadając na to powitanie i niemal natychmiast skierował się w stronę stojącego nieco dalej Generaladmirala Ericha Raedera, który na jego widok głośno strzelił obcasami oficerskich butów.
    - Mein Führer, mam zaszczyt powitać pana na pokładzie pancernika Deutschland. Wszystkie jednostki w pełnej gotowości. Jesteśmy gotowi wyruszyć w drogę. – mówił o potężnej eskadrze trzech niemieckich pancerników: Deutschland, Admiral Scheer i Admiral Graf Spee, trzech krążowników: Nürnberg, Leipzig i Köln wspartych przez 17 niszczycieli, 9 okrętów podwodnych, 5 eskortowców, 12 kutrów pomocniczych oraz 13 trałowców, która od kilku dni koncentrowała się w bałtyckim porcie Swinemünde na osobiste polecenie Kanclerza.
    - Świetnie. – odparł lakonicznie Hitler – W takim razie proszę wydać rozkaz wyjścia w morze.
    Celem tej wielkiej floty miał być litewski port w Kłajpedzie, w języku niemieckim określany mianem Memel. Historycznie ziemie wokół miasta niemal od zawsze należały do Niemiec. W 1252 roku Zakon Krzyżacki wzniósł tam zamek Memelburg, będący dosyć ważnym ogniwem obronnym przeciw najazdom litewskim na ten obszar. W roku 1466 wraz z resztą Prus ziemie te stały się lennem Polski. W latach 1629-1635 Memel był okupowany przez wojska szwedzkie, toczące wojnę o dominację nad Bałtykiem z Rzeczpospolitą Obojga Narodów, podczas wojny siedmioletniej miasto okupowali Rosjanie, ostatecznie do Prus Memel powrócił w 1762 roku. Podczas wojny prusko-francuskiej z lat 1806-1807 pełnił nawet funkcję stolicy kraju, gdyż tam schronił się król Fryderyk Wilhelm III po zajęciu niemal całych Prus przez wojska Napoleona. Od roku 1871 cały ten obszar znalazł się w granicach Cesarstwa Niemieckiego i tak też było do końca Wielkiej Wojny…

    [​IMG] [​IMG]
    Hitler na pokładzie pancernika Deutschland

    16 listopada 1918 roku powstała Narodowa Rada Litwinów w Prusach, na czele której stanęli Vilius Gaigalaitis oraz Martynas Jankus. Już cztery dni później na jej obradach zapadła decyzja o połączeniu obszaru tzw. Małej Litwy (północna części rejencji gąbińskiej) z Litwą Wielką, obejmującą Kowieńszczyznę i Wileńszczyznę. Rząd litewski szybko poparł inicjatywę swych rodaków z Prus domagając się włączenia tego obszaru do nowo powstałego państwa litewskiego. Postulaty te były nie do zaakceptowania dla komisji alianckiej, obradującej nad kształtem przyszłych granic w Europie, ze względu na fakt, iż Litwini stanowili zaledwie 20% całej ludności na tym obszarze. Niespodziewanie jednak stanowisko rządu litewskiego poparła polska delegacja z Romanem Dmowskim i Ignacym Paderewskim na czele. Było to poparte wciąż żywą nadzieją na federację z Litwą oraz ewentualnymi koncesjami na port w Kłajpedzie. To właśnie dzięki wsparciu Polski, na wniosek Francuzów wydzielono z Niemiec obszar na północ od Niemna i powołano do życia tzw. Okręg Kłajpedy.
    Prawną podstawą jego istnienia był 99 art. Traktatu Wersalskiego, w którym Rzesza Niemiecka zrzekała się okręgu na północ od rzeki Niemen na rzecz zwycięskich mocarstw. Okręg Kłajpedy przekazano pod jurysdykcję Ligi Narodów, a mandat na te ziemie otrzymali Francuzi. 13 lutego 1920 roku do Kłajpedy wkroczył 21. Samodzielny Batalion Strzelców Pieszych gen. Dominiqua Odry'ego. Generał Odry został też pierwszym Komisarzem Ligi Narodów na tym obszarze.
    Okręg Kłajpedy liczył 1860 km² i 151 tys. mieszkańców, z czego 71 tys. posługiwało się językiem niemieckim, a 67 tys. litewskim. To właśnie ta drobna przewaga ludności niemieckiej sprawiła, iż niezwykłą popularność zyskała koncepcja tzw. Wolnego Państwa Kłajpedzkiego (Freistaat Memmel), będącego jednostką administracyjną podobną do Wolnego Miasta Gdańska. Z racji przewagi ludności niemieckiej w sferze kulturalnej i gospodarczej to właśnie ona miałaby odgrywać najważniejszą rolę w strukturach Wolnego Państwa. Zdecydowany sprzeciw wobec takim zamiarom zgłosili Francuzi oraz Polacy, co spowodowało, iż rząd Republiki Weimarskiej został zmuszony do zaprzestania udzielania wsparcie tej inicjatywie. Obawiając się wpływów polskich i francuskich w regionie, Berlin po cichu wsparł projekt zajęcia obszaru przez Litwinów, co miało miejsce w 1923 roku…

    10 stycznia 1923 roku w Okręgu Kłajpedzkim wybuchło powstanie, niewątpliwie inspirowane przez rząd w Kownie. W ciągu kilku dni armia litewska przekroczyła granicę, celu „udzielenia ochrony rodakom”. Po długich i niezwykle ciężkich negocjacjach mocarstwa zachodnie uznały ten fakt 15 lutego 1923 roku, lecz za cenę wprowadzenia samorządu i ochrony ludności niemieckiej. Rezultatem tego działania rządu litewskiego była niekorzystna decyzja Anglii i Francji w sprawie okręgu Wileńszczyzny, którą ostatecznie uznano za terytorium polskie.
    W marcu 1939 roku nadszedł czas, by Memel powrócił ostatecznie do Rzeszy…

    19 marca 1939 roku minister spraw zagranicznych Litwy Juozas Urbśys na specjalną prośbę Joachima von Ribbentropa zatrzymał się w Berlinie, powracając z uroczystości koronacyjnych nowego papieża Piusa XII w Rzymie. Jako powód spotkania ogólnikowo podano konieczność wyjaśnienia pewnych niejasności w stosunkach pomiędzy obydwoma państwami. Litwin nie miał pojęcia, że w Swinemünde, w ciągu trzech dni ma osiągnąć pełną gotowość bojową niemiecki korpus ekspedycyjny, który w wypadku odmowy rządu litewskiego na ultimatum Berlina, miał siłą wyegzekwować jego postanowienia. Hitler nie spodziewał się długiego oporu. Armia litewska liczyła zaledwie 40 tysięcy żołnierzy, dla których bardzo ograniczonych wsparciem mogło być 50 tankietek oraz 40 dział różnych kalibrów. Lotnictwo wojskowe nie istniało, podobnie jak marynarka wojenna. W tej sytuacji niemiecka machina wojenna nie miałaby wielkiego problemu w zdławieniu oporu tych śmiesznie małych sił.
    Plan zajęcia całej Litwy bądź jej części został opracowany nieco ponad rok wcześniej pod wpływem niezwykle napiętej sytuacji na linii Kowno-Warszawa, która groziła nawet wybuchem wojny polsko-litewskiej. Wówczas to, także w marcu w wyniku incydentu granicznego rząd w Warszawie wystosował do Litwinów ultimatum, w którym domagał się nawiązania stosunków dyplomatycznych oraz ocieplenia wzajemnych stosunków, w których kością niezgody pozostawała wciąż sprawa Wilna. Równocześnie do tego ultimatum jednostki polskiego III Korpusu przystąpiły do niepokojących działań przy granicy litewskiej.
    Wojna, której wynik łatwy był do przewidzenia czy nawet ograniczona interwencja polska na Litwie gwałtownie skomplikowałaby sytuacje Niemiec w tym niezwykle ważnym strategicznie regionie. Dla Hitlera zajęcie Kłajpedy, przez którą przechodziło 80% handlu zagranicznego Litwy oznaczało uzależnienie tego państwa od Rzeszy. Niemieckie garnizony czy to w rejonie Kłajpedy czy całego kraju mogłyby skutecznie osłaniać skrzydło wojsk niemieckich wyruszające przeciwko Polsce bądź Związkowi Radzieckiemu. W przypadku zajęcia portu przez Polaków niemal kompletnie otoczone zostałyby Prusy Wschodnie, których konieczność obrony zmusiłaby do przerzucenia tam kilkunastu dywizji; dywizji, które były niezwykle potrzebne gdzie indziej…

    [​IMG]
    Rząd Republiki Litewskiej w marcu 1939 roku​

    Berlin, Ministerstwo Spraw Zagranicznych, dwa dni wcześniej.

    Jouzas Urbśys, niewysoki, krótko ostrzyżony mężczyzna o owalnej i gładkiej twarzy usiadł spokojnie na krześle przed biurkiem Joachima von Ribbentropa, które ten wcześniej mu wskazał. Niemiec zaś wyraźnie rozluźniony wciąż siedząc za stosem górą dokumentów odstawił na bok filiżankę herbaty z mlekiem, którą polubił niezmiernie podczas swojej pracy jako ambasador w Londynie.
    - Panie ministrze… - zaczął po dłuższej chwili tonem zniecierpliwionego do petenta urzędnika – Wezwałem pana w związku z sprawą Memelu i jego przyszłości.
    - Miał pan na myśli Kłajpedę ? – spytał ironicznie Urbśys.
    - Historycznie to miasto, które prawa miejskie otrzymało w 1254 roku nazywa się Memelburg, a historiografii niemieckiej rejon je otaczający funkcjonuje od dawna jako Memel.
    - W chwili obecnej to miasto jest miastem litewskim i nosi nazwę Kłajpeda.
    Ribbentrop zagryzł mocno wargi i odetchnął głęboko starając się uspokoić swój gniew pod wpływem arogancji litewskiego ministra spraw zagranicznych.
    - Memel jest i był niemiecki i musi natychmiast powrócić do Rzeszy. – powiedział po chwili bez owijania w bawełnę – Linia do Kowna jest wolna i bezpieczna. Proszę porozmawiać ze swoimi zwierzchnikami. – wskazał na stojący na biurku telefon.
    Urbśys przez chwilę wydawał się zaskoczony tak wprost rzuconym żądaniem niemieckim. Siedział bez ruchu wpatrując się w Ribbentropa. Po kilkunastu sekundach spuścił wzrok i pokręcił przecząco głową.
    - To sprawa zbyt wielkiej wagi państwowej, by móc załatwić ją telefonicznie. – odparł – Muszę wrócić do Kowna.
    Niemiec wyprostował się na swoim krześle i pięścią podparł podbródek.
    - W porządku. Ale w ciągu trzech dni ma pan być z powrotem w Berlinie. I proszę nawet nie próbować informować o tym obcych rządów. Dowiemy się o tym zapewniam pana. Jeśli wystąpicie do pomoc do któregokolwiek europejskiego kraju albo nie powróci pan w ciągu trzech dni, wojska niemieckie będą zmuszone użyć siły i interwencja niepotrzebnie stanie się brutalna. Czy pana rząd jest w stanie przyjąć na swoje barki odpowiedzialność za niepotrzebny rozlew krwi… Nie oszukujmy się głównie litewskiej krwi ?
    Litwin zerwał się z krzesła i szybkim krokiem ruszył w stronę wyjścia z gabinetu ministra. Kiedy wychodził usłyszał jeszcze za swoimi plecami przypomnienie Ribbentropa:
    - Trzy dni ! Trzy dni panie ministrze !
    Jouzas Urbśys nie miał najmniejszego zamiaru stosować się do szantażu Ribbentropa. Kiedy tylko opuścił gmach Ministerstwa Spraw Zagranicznych, udał się do litewskiej ambasady, z której nadał depesze z prośbami o pomoc do attaches wojskowych ambasad Wielkiej Brytanii, Francji i Polski. Celowo adresował je do attaches wojskowych, obawiając się, że wysłanie ich wprost do ambasadorów zwróci niepotrzebną uwagę Niemców, a ponadto niektórzy z nich mogliby nawet przedstawić je jako dowód wrogiego działania Litwy.
    W poczuciu dobrze spełnionego obowiązku i nadziei, że uda mu się zaalarmować świat kolejną próbą niemieckiej agresji, litewski minister spraw zagranicznych powrócił do Kowna. Niestety na rozpaczliwy apel o pomoc małego nadbałtyckiego kraju nie zrobił żadnego wrażenia na rządach w Paryżu, Londynie czy Warszawie. 22 marca na lotnisku w Kownie wylądował pasażerski Junkers Ju-52, z czarnymi swastykami na skrzydłach, który miał zabrać Urbśysia z powrotem do Berlina. Kompletnie załamany minister wsiadł na jego pokład.

    [​IMG]

    W stolicy Rzeszy powitał go Ernst von Weizasäcker, sekretarz stanu, który ogólnikowo tłumaczył, że minister spraw zagranicznych Joachim von Ribbentrop jest zajęty. Była to taktyka jaka sprawdziła się już w przypadku delegacji czechosłowackiej. Długie, niekiedy wielogodzinne oczekiwanie przed gabinetem ministra czy kanclerza załamywało i męczyło gości, którzy przybywali do Berlina z nadzieją na negocjacje. O żadnych negocjacjach nie mogło być jednak mowy. W grę wchodziło tylko bezwarunkowe poddanie się woli władz Rzeszy.
    Wreszcie piętnaście minut po północy Ribbentrop zgodził się przyjąć litewskiego ministra. Gdy tylko ten przekroczył próg jego gabinetu Niemiec twardo, niemal krzycząc na niego oznajmił wymachując jakąś kartką papieru:
    - Flotylla niemieckich pancerników i krążowników znajduje się na redzie portu w Memel. Jeżeli nie podpisze pan tego dokumentu otrzymają rozkaz przebicia się do portu i opanowania go siłą, nie zważając na straty wśród ludności cywilnej ! Na lotniskach w Prusach Wschodnich stoją już samoloty w gotowości bojowej oczekując polecenia zbombardowania Kowna !
    Zastraszony i załamany brakiem pomocy z zewnątrz Urbśys nie miał innego wyboru jak tylko podpisać dokument, w którym w imieniu rządu Republiki Litewskiej zrzekał się praw do okręgu Kłajpedy na rzecz Rzeszy.
    Następnego dnia, 23 marca 1939 roku niemieckie okręty wojenne triumfalnie przybiły do brzegu w porcie Memel. Niemcy zyskały bez walki terytorium o niezwykłej wadze strategicznej o powierzchni 2417 km kwadratowych. Niemal natychmiast do miasta wjechał Hitler, który z ulgą zszedł na ląd po kilkudniowych męczarniach spowodowanych chorobą morską.

    [​IMG] [​IMG]
    Nowa sytuacja terytorialna po zgodzie na przyłączenie Okręgu Kłajpedy do Rzeszy​

    Ponownie, tak jak to miało miejsce w Wiedniu czy w Sudetach wzdłuż ulic, którymi przejeżdżał Führer III Rzeszy ustawiło się tysiące ludzi, którzy kwiatami witali swych wyzwolicieli. Całe miasto zostało udekorowane czerwonymi flagami ze swastyką i transparentami z nazistowskimi hasłami. Niemal natychmiast rozpoczęło się zacieranie wszelkich śladów po administracji litewskiej. W ciągu kilku godzin na głównych arteriach miasta zamalowano, bądź ściągnięto tabliczki z litewskimi nazwami ulic. Urzędy, na których widniały jeszcze symbole poprzedniej przynależności państwowej stały się celami aktów wandalizmu i agresji. Tak zamieszkujący ten region Niemcy witali nowy czas dla swojej małej ojczyzny…

    Relacja Victora Kittela, urodzonego w 1923 roku w niemieckiej rodzinie zamieszkującej Okręg Kłajpedy:

    Reakcja zachodu tak jak i wschodu na ten kolejny przykład agresji Hitlera oraz jawne pogwałcenie deklaracji monachijskiej była słaba i niewiele znacząca. Jednakże premier Chamberlain zdał sobie ostatecznie sprawę, iż jego wizja polityki zagranicznej ostatecznie legła w gruzach i konieczna jest nowa, dużo bardziej zdecydowana, choć nadal mająca za cel zapobiegnięcie bądź opóźnienie wybuchu wojny na zachodzie. Tak Anglia jak i Francja nie były do niej przygotowane. Wielka Brytania, która na skutek kryzysu gospodarczego lat trzydziestych systematycznie obniżała budżet sił zbrojnych nie mogła poza działaniami na morzu wziąć aktywniejszego udziału w spodziewanym konflikcie. Lotnictwo, nie mówiąc już o wojskach lądowych było w porównaniu z potęga Rzeszy śmiesznie małe i potencjalna konfrontacja na kontynencie mogła skończyć się tylko w jeden sposób: całkowitą klęską. Francja choć była podobno największą potęgą lądową w Europie borykała się z podobnymi problemami gospodarczymi co Wielka Brytania. Jej armia w latach pokoju niemal cały czas zmniejszana wskutek ograniczania budżetu na wojsko, który dodatkowo niemal w całości pochłaniała potężna Linia Maginota, potrzebowała czasu, by się zmobilizować i doprowadzić do pełnej wartości bojowej. To mogło zająć kilka miesięcy, a brytyjski premier dostrzegał niebezpieczeństwo, że mocarstwom zachodnim może tego czasu zabraknąć. Trzeba, więc było zrobić wszystko, by jeżeli nie uniemożliwić to przynajmniej opóźnić atak Hitlera na zachód. A można było to zrobić tylko w jeden sposób… Zwrócić jego uwagę w innym kierunku…
     
  17. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    Oczami świadków:

    [​IMG]

    Alvidas Milonas

    Alvidas Milonas – Litwin mieszkający w Kłajpedzie opisuje zajęcie miasta przez wojska niemieckie




    Źródło: Alvidas Milonas Byłem tam wtedy - Kłajpeda 1939

    [​IMG]

    [​IMG] [​IMG]
     
  18. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    Część trzydziesta pierwsza: „Gwarancje”
    Wielka Brytania

    [​IMG]

    [​IMG]


    Styczeń – kwiecień 1939​




    Londyn, brytyjska Izba Gmin, 31 marca 1939 roku

    Premier Neville Chamberlain wyprostował się i chwycił dłońmi za klapy swojej marynarki jak to wielokrotnie miał w zwyczaju robić. Odczekał chwilę aż na sali zapanuje całkowita cisza, by nikt nie mógł choć w najmniejszym stopniu zagłuszyć słów jakie chciał wypowiedzieć, słów kluczowych dla dalszego przebiegu wypadków politycznych w Europie, które toczyły się już lawinowo, zdawałoby się nieuchronnie prowadząc do wojny. Wreszcie, gdy w szeregi parlamentarzystów wkradło się pewnie zniecierpliwienie przemówił pewnym i donośnym głosem, starannie ważąc każde słowo:
    - Jak już powiedziałem dzisiaj dziś rano, Rząd Jego Królewskiej Mości nie otrzymał oficjalnego potwierdzenia o planach ataku, wobec czego Rząd Jego Królewskiej Mości nie może ich uznać za odpowiadających prawdzie. Z przyjemnością korzystam z tej sposobności, by ponownie określić ogólne zasady polityki Rządu Jego Królewskiej Mości. Bronił on stale zasady regulowania wszelkich nieporozumień, jakie by mogły powstać między stronami, w drodze swobodnych negocjacji. Rząd w dalszym ciągu uważa, że jest to naturalny i właściwy sposób regulowania istniejących nieporozumień. Jego zdaniem nie ma żadnej kwestii nie dającej się rozstrzygnąć w sposób pokojowy, toteż nie widzi usprawiedliwienia, dla zastąpienia metody negocjacji przez siłę lub groźbę jej użycia. Jak Izbie wiadomo, obecnie są w toku pewne konsultacje z innymi rządami. – tutaj przerwał na chwilę, jakby przygotowując parlamentarzystów na prawdziwe deklaracje, do których tak ogólnikowo zmierzał, niczym reżyser potrafił stopniować napięcie, a gdy osiągało ono zenitu, wygłaszał słowa, które nieodzownie robiły na słuchaczach niesamowite wrażenie. Ta znana niemal wszystkim oratorom sztuczka sprawiała mu najwięcej przyjemności i satysfakcji – Pragnąc jak najlepiej wyjaśnić stanowisko Rządu Jego Królewskiej Mości w czasie, zanim konsultacje będą zakończone, muszę poinformować Izbę, że w ciągu tego okresu na wypadek jakichkolwiek działań wojennych mogących wyraźnie zagrozić niepodległości Polski i które by Rząd Polski uznał zatem za konieczne odeprzeć przy użyciu swych narodowych sił zbrojnych, Rząd Jego Królewskiej Mości będzie się czuł zobowiązany do udzielenia Rządowi Polskiemu natychmiastowego poparcia, będącego w jego mocy. Dał też Rządowi Polskiemu zapewnienie pod tym względem. Mogę dodać, że Rząd Francuski upoważnił mnie do wyjaśnienia, że jego stanowisko w tej sprawie jest takie samo, jak stanowisko Rządu Jego Królewskiej Mości. – to były zaskakujące słowa, dobitnie podkreślające odejście do polityki „uspokojenia” wobec Hitlera.

    Dla wielu brytyjskich polityków tak deklaracja była gigantycznym zaskoczeniem, a nawet szokiem. Wywołała ona wiele kontrowersji w angielskim środowisku politycznym. Lord Duff Cooper napisał wówczas: Nigdy dotychczas nie daliśmy drugorzędnemu państwu prawa do decydowania o tym, czy Wielka Brytania ma przystąpić do wojny, czy też nie. Ryzyko wybuchu wojny było niezwykle duże, a gwarancje dla państwa będącego pewnym, kolejnym celem ekspansji Hitlera, gwałtownie zbliżały do tego konfliktu Wielką Brytanię. Wielu wydawało się niezrozumiałym jak premier Chamberlain zamierza uniknąć wojny poprzez takie deklaracje. Lecz w postępowaniu premiera był sens, którego nie dostrzegali…

    [​IMG]
    Minister Spraw Zagranicznych Polski Józef Beck, witany w Londynie przez Lorda Halifaxa​

    Minęło nieco ponad tydzień od wkroczenia wojsk niemieckich do litewskiej Kłajpedy. Dla wszystkich uczestników wielkiej europejskiej polityki stało się jasne, że wobec ostatecznego odrzucenia niemieckich propozycji i fiaska sztucznie przedłużanych negocjacji polsko-niemieckich, następnym celem agresywnej polityki Hitlera stanie się Polska, a pretekstem sprawa Wolnego Miasta Gdańska i tzw. Korytarza, czyli pasa ziemi oddzielającego Rzeszę od Prus Wschodnich. Rząd w Warszawie jasno dawał do zrozumienia, że nie zamierza w tej sprawie ustąpić, lecz jego stanowisko mogło ulec zmianie pod wpływem gwałtownych nacisków niemieckich. Brytyjski korespondent gazety „News Chronicle” w Rzeszy twierdził, że Niemcy przystąpili do koncentrowania w ostatnich dniach marca znacznych sił na Pomorzu, co miało służyć zmiękczeniu polskiego stanowiska. Premier Chamberlain nie miał gwarancji, że polski rząd nie ulegnie pod groźbą użycia siły jak to miało miejsce w przypadku Czechosłowacji i Litwy. Taki obrót spraw byłby dla Imperium niezwykle niekorzystny. Utrata sojusznika na wschodzie, wiązałaby się brakiem możliwości opóźnienia ataku Wehrmachtu na zachód Europy, na kompletnie nie przygotowane do wojny Anglię i Francję. Należało działać i możliwie najbardziej wspierać Polaków w mniemaniu, iż w swym uporze mają poparcie Londynu i Paryża. Taki cel miała właśnie ta deklaracja w brytyjskiej Izbie Gmin, miała być sygnałem głównie dla Warszawy, iż nie może ulec naciskom niemieckim i w swym stanowisku ma pełne poparcie rządu brytyjskiego i francuskiego. Polskiemu ministrowi spraw zagranicznych Józefowi Beckowi całkowicie to wystarczyło, gdyż było zrealizowaniem jego politycznego planu zmuszenia mocarstw zachodnich do działania.
    3 kwietnia Beck przybył do Wielkiej Brytanii i wraz z brytyjskim ministrem spraw zagranicznych Lordem Halifaxem złożył podpis na jedenastopunktowej wstępnej umowie o wzajemnej pomocy, której punkt pierwszy brzmiał:

    Podobnie brzmiał punkt trzeci:

    Punkt czwarty z kolei brzmiał:



    [​IMG] [​IMG]

    Dla Chamberlaina oznaczało to koniec możliwych zakulisowych negocjacji polsko-niemieckich. Zyskiwał wgląd w trybiki maszyny polskiej dyplomacji wobec Rzeszy i jednocześnie otrzymywał gwarancję, która uniemożliwiała porozumienie na linii Warszawa-Berlin, którego tak się obawiał.

    Gdy wiadomość o zawarciu polsko-brytyjskiego porozumienia, gwarantującego wzajemną nienaruszalność granic dotarła do Berlina Hitler wpadł we wściekłość. Już 1 kwietnia przemawiając przy okazji wodowania pancernika Tirpitz, bez pardonu zaatakował rząd brytyjski, oskarżając go o ingerencję w sprawy Europy Środkowej, która pozostaje strefą żywotnych interesów niemieckich. Kanclerz III Rzeszy zyskał pewność, że pierwszą fazę agresji należy skierować na wschód, w kierunku Polski. Nie miał wątpliwości, że gdyby zdecydował się uderzyć najpierw na Francję, słabo uzbrojona, lecz liczna i bitna polska armia zrealizowałaby zobowiązania sojusznicze i uderzyła na Niemcy i Prusy Wschodnie. Spełniłby się wówczas odwieczny koszmar Niemiec: walka na dwa fronty, która już raz doprowadziła Rzeszę na skraj zagłady. W przypadku realizacji zobowiązań sojuszniczych Anglii i Francji był pewien, że te nie nastąpią.
    Wielka Brytania poza Royal Navy nie miała realnego wpływu na przebieg ewentualnej wojny. Było wielce nieprawdopodobne, że Pierwszy Lord Admiralicji zdecyduje się wysłać choć eskadrę okrętów na Bałtyk, by wesprzeć w starciu z Kriegsmarine Polską Marynarkę Wojenną. To byłoby samobójstwo. Brytyjskie okręty zostałyby wystawione na ataki niemieckiego lotnictwa operującego z lotnisk Pomorza, a same pozostawałaby poza „parasolem ochronnych” własnych samolotów. Niechybnie spoczęłyby na dnie morza zanim choćby zbliżyłyby się do Cieśnin Duńskich… Realną ewentualnością pozostawała naturalnie blokada portów niemieckich, lecz znacząco straciła ona na znaczeniu od czasów Wielkiej Wojny. Hitler już wówczas brutalnym naciskiem zapewnił sobie korzystne układy ekonomiczne z Rumunią, która stała się głównym dostawcą ropy dla niemieckiego przemysłu. Gesty polityków Związku Radzieckiego, które zmierzały do sfinalizowania porozumienia handlowego także sprawiały, iż rząd w Berlinie nie obawiał się morskiej blokady swych portów. Zaopatrzenie w niezbędne do prowadzenia wojny surowce, zdołał sobie zapewnić drogą lądową.
    Jedynym zagrożeniem dla Rzeszy była więc Francja ze swoją potężną armią lądową. Lecz perspektywa, że wyjdzie ona poza bezpieczną linię umocnień i zaatakuje Niemcy od zachodu, była równie nieprawdopodobna jak Royal Navy płynąca na Bałtyk. Francuscy generałowie, w tym głównodowodzący generał Maurice Gamelin cierpieli na „kompleks Wielkiej Wojny”, który najprościej wyrażał się w doktrynie „kto atakuje, ten przegrywa”. Hitler wiedział, że nie mają oni zamiaru posłać swych żołnierzy poza bezpieczne bunkry Linii Maginota, na które w latach trzydziestych przeznaczono z budżetu sił zbrojnych miliony franków.
    11 kwietnia Führer zatwierdził plan ataku na Polskę pod kryptonimem Plan Biały (Fall Weiss).

    [​IMG] [​IMG]
    Mimo coraz bardziej realnej groźby wojny, życie w Paryżu i Londynie toczyło się swym normalnym trybem​

    Minister Beck zdawał się nie dostrzegać słabości sojuszników, bądź łudził się, iż samo poparcie dyplomacji francuskiej i angielskiej w konflikcie z Niemcami o Gdańsk zmusi Hitlera do złagodzenia stanowiska i ocieplenia stosunków na linii Berlin-Warszawa.
    6 kwietnia opublikowano polsko-brytyjski komunikat o wizycie w Londynie polskiego ministra spraw zagranicznych, który podsumowywał wyniki negocjacji i postanowienia porozumienia:



    Okolice Modlina, manewry kadetów Centrum Wyszkolenia Broni Pancernej, 28 kwietnia 1939 roku

    Czołg Vickers E zatrzymał się na leśnej, piaszczystej drodze, którą po bokach osłaniały rosłe dęby. Było ciepło i przyjemnie. Wiosna już ostatecznie zawitała w okolice, co przejawiało się przez kwitnięcie wszelkiej maści roślinności, która budziła się po długim zimowym śnie. Kiedy powoli, pojedynczo zgasły silniki poszczególnych maszyn kolumny zmotoryzowanej dało się słyszeć błogi śpiew ptaków, które najwyraźniej bardzo upodobały sobie to miejsce.
    Z charakterystycznym pyknięciem otworzyły się włazy dwóch wież Vickersa, z których wyłonili się czołgiści w hełmofonach zawadiacko opuszczonych na tył głowy.
    - Co jest ?! – spytał niecierpliwie chorąży Marek Walendziak, dowódca czołgu.
    - Kapitan Blok wydał polecenie zatrzymania kolumny panie chorąży. Podobno są jakieś problemy na drodze z czołgami z pierwszego plutonu. – odpowiedział służbiście żołnierz z aparatem fotograficznym zawieszonym na szyi.
    - Chłopaki z pierwszego plutonu… - machnął pogardliwie ręką podchorąży Adamski i zwinnie wysunął z wieżyczki – We wszystkim chcą być najlepsi a tu proszę. Tydzień temu dostali z nami jak graliśmy w piłę cztery dwa… Teraz jakieś problemy z maszynami…
    - Się cudzymi wynikami nie chwal, bo to głównie przez ciebie straciliśmy te dwie bramki. – padło nagle z wnętrza czołgu.
    Chorąży Walendziak również wyszedł z wieżyczki i zeskoczył na ziemie. Oparł się o przedni pancerz czołgu i wyciągnął papierosy, co stanowiło jasny znak, iż oto nastała chwile przerwy na papierosa.
    - Duszno jak cholera… - parsknął podchorąży Nowak wyłaniając się z czołgu. – Padać chyba będzie… - dodał spoglądając w niebo, jakby w układzie chmur szukając potwierdzenia swoich słów.
    - Nie kracz. Obiecałem Asi, że na majówkę przyjadę do domu. – odparł podchorąży Adamski opierając się o boczny pancerz.
    - No to będziesz musiał przemyśleć te plany jeszcze raz. – rzucił jakby od niechcenia żołnierz z aparatem podchodząc do Vickersa i częstując się papierosem od chorążego.
    - Jak to ? – zdziwili się wszyscy.
    Żołnierz z aparatem zapalił papierosa i parę sekund machał zapałką nawet wówczas, gdy zniknął już z niej płomień, przyglądając się im z zaciekawieniem.
    - A co ? Wy nic nie wiecie ?
    - O czym ?
    - Dzisiaj rano Hitler zerwał pakt o nieagresji z Polską. Cały czas o tym trąbią w radiu. Przepustki wstrzymane, wprowadzili pogotowie bojowe, dlatego pewnie lada chwila otrzymamy rozkazy powrotu do domu i przygotowania maszyn do działań bojowych. – odpowiedział jednym tchem po czym zaciągnął się łakomie papierosowym dymem.
    - Niech to szlag… - zaklął podchorąży Nowak, wyrażając tym samym nastroje całej załogi.
    - Będzie wojna… - dodał niespodziewanie żołnierz z aparatem.
    - A będzie… Jak na majówkę do domu nie zjadę. Przecież Aśka mnie powiesi. Już czwarty tydzień obiecuje, że przyjadę. – odpowiedział Adamski.
    Wszyscy pogrążyli się głęboko we własnych myślach, niemal zastygając w bezruchu. Jedynie chorąży Walendziak wydawał się skupiony jedynie na swoim papierosie. Kiedy już go wypalił i niedbale przydeptał niedopałek rzucony na ziemie, spojrzał na żołnierza i uśmiechnął się:
    - A tobie po co aparat na manewrach ?
    - Dostałem pozwolenie, by zrobić parę zdjęć do kroniki. – odparł z nieskrywaną dumą tamten. – Chcecie mogę wam zrobić jedną.
    Załoga niespecjalnie entuzjastycznie zareagowała na ten pomysł, o czym dobitnie świadczyły wyrazy ich min i pełne rozdrażnienia spojrzenia. Wiadomość o anulowaniu przepustek zawsze jest jednym z największych i najbardziej irytujących ciosów dla żołnierza. Tak też było i tym razem.
    - No dalej... Rozchmurzcie się. To zdjęcie przetrwa dla potomnych ! – rzucił podnieconym głosem i cofnął się o parę kroków, by ująć wszystkich w okienku aparatu.
    Po chwili opuścił go i uśmiechnął się szeroko.
    - Jak będziecie chcieli odbitki dajcie mi znać !
    - Nie wiem kto mnie bardziej wkurza... Hitler ze swoim wyczuciem czasu czy ten tępak ze swoim aparatem... – parsknął sarkastycznie podchorąży Adamski i wspiął się z powrotem do wieży czołgu.

    [​IMG]

    28 kwietnia i zerwanie paktu o nieagresji z Polską podpisanego w 1934 roku, było kolejnym wydarzeniem nieuchronnie kierującym Europę nad krawędź wielkiego konfliktu. Choć przez część polityków polskich zostało to ocenione jako „gest propagandowy”, podkreślający jedynie bezsilność Hitlera wobec położenia podstaw pod sojusz brytyjsko-polski, w istocie była to uwertura do wojny, o której decyzja zapadła ostatecznie w Berlinie siedemnaście dni wcześniej.
    Lecz o tym nie zdawano sobie sprawy ani w Londynie ani w Paryżu ani w Warszawie...

    Od autora: Tempo rzeczywiście, które mnie nawet zaskoczyło, będzie musiał niestety nieco zwolnić. Następny odcinek pojawi się nie wcześniej niż za dwa tygodnie z tego prostego względu, iż zmuszony byłem powrócić do nauki na drugi semestr:). Mam już mniej więcej rozplanowane o czym chce pisać w kilku następnych częściach, przybliżających nas ostatecznie do II wojny światowej, jednocześnie jednak dostrzegłem w AARze kilka mankamentów, które chciałbym poprawić do zakończenia Pierwszego Rozdziału (jak, np. brak prologu) i na tym się tymczasowo skupie. A w następnym odcinku powrócimy do długo nieomawianych Włoch, z którymi nadrobimy ten stracony czas i przybliżymy kulisy zajęcia przez ten kraj Albanii w kwietniu 1939 roku.

    Serdecznie zapraszam i pozdrawiam, Mandeel
     
  19. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    Część trzydziesta druga: „Inwazja na Albanię”
    Królestwo Włoch

    [​IMG]

    [​IMG]

    Czerwiec 1936 – Czerwiec 1939​


    Benito Mussolini, od 1922 roku premier i dyktator Królestwa Włoch konsekwentnie od przejęcia władzy a państwie dążył do przemiany Italii w wielkie europejskie mocarstwo. Służyła temu agresywna polityka zagraniczna i kolonialna, która w 1935 roku doprowadziła do inwazji i podbicia Abisynii i wcieleniu jej do tzw. Włoskiej Afryki Wschodniej, rozległej kolonii, która miała być pierwszym krokiem do „restauracji Imperium Rzymskiego”. W polityce europejskiej Włoch, zwłaszcza w 1936 roku nastąpiło ocieplenie stosunków z Niemcami Adolfa Hitlera, które również otwarcie dążyły do obalenia Wersalskiego Ładu. Rozczarowane mizernymi wynikami zwycięstwa w Wielkiej Wojnie Włochy oraz zhańbione Niemcy szybko dostrzegły, iż ich interesy są niezwykle zbieżne.

    W chwili gdy Liga Narodów zajmowała się krytyką zaborczej wojny włosko-abisyńskiej oba państwa podpisały 26 października 1936 roku traktat o wzajemnej przyjaźni, który Mussolini określił mianem Osi Berlin-Rzym. Stanowiło to jaskrawy dowód, iż dyplomacja włoska oficjalnie zmieniła tory i zamiast szukać zbliżenia z państwami zachodnimi, zdecydowała się na współdziałanie z coraz bardziej agresywnym Kanclerzem Niemiec. Było to jednak tylko formalne potwierdzenie utrzymującego się od dawna stanu rzeczy, który dodatkowo poza wojną w Abisynii podbudowała wojna domowa w Hiszpanii, w którą po stronie faszystowskiej rebelii gen. Franco zaangażował się zarówno Rzym jak i Berlin, wydatnie wpływając swoim wsparciem materialnym na przebieg konfliktu. Po drugiej stronie barykady znalazły się znów mocarstwa zachodnie, które zawiązując tzw. Komitet Nieinterwencji starały się możliwie izolować Hiszpanię i zapobiec rozszerzeniu się wojny na inne kraje europejskie. Dla włoskiej gospodarki, realizującej skrupulatnie cele polityki samowystarczalnej pomoc materialna dla Nacjonalistów w Hiszpanii była dosyć znacznym obciążeniem. Plany rozwoju bazy surowcowej i produkcji zbrojeniowej oraz ograniczenia importu przy jednoczesnym wzroście eksportu zostały lekko zahamowane, lecz ostatecznie udało się jej przezwyciężyć te niedogodności. Włochy pod wodzą Faszystów rozwijały się dynamicznie, a dowodem na to mogła być jedna z największych inwestycji tamtego okresu, mianowicie osuszenie Bagien Pontyjskich, które rozpoczęło się w 1932, a ostatecznie zakończyło w 1937 roku. Wielkie prace na tym odległym o zaledwie 80 km na południe od Rzymu terenie przyczyniły się do zredukowania bezrobocia, a władzom pozwoliły założyć 5 nowych gmin. Ostatecznie liczba ludności tego regionu zwiększyła się z 5 do 28 tysięcy mieszkańców. W północnych Włoszech, na terenach wokół silnie uprzemysłowionego Turynu czy Mediolanu budowano nowe fabryki zbrojeniowe, które pracowały na potrzeby wojska, dynamicznie modernizowanego w pierwszej połowie lat trzydziestych. Wzrost gospodarczy, rozbudowa sił zbrojnych oraz zdecydowana, agresywna polityka zagraniczna sprawiła, iż Włochy Benito Mussoliniego zarówno w Paryżu i Londynie jak i w Berlinie zaczęto traktować jako element niezbędny przy zawieraniu wszelkich kluczowych dla Kontynentu decyzji.

    6 listopada 1937 roku, Włochy zbliżyły się jeszcze bardziej do Niemiec poprzez dołączenie do tzw. Paktu Antykominternowskiego, który rok wcześniej Hitler zawarł z Japonią. Jego głównym celem miało być zwalczanie wpływów Kominternu oraz wspólna walka na polu ideologicznym i politycznym przeciwko komunizmowi. Było jednak oczywiste, że ten pakt stanowi w zasadzie podwaliny pod przyszły sojusz wojskowy między mocarstwami, które kwestionowały oraz otwarcie odrzucały Ład Wersalski wraz z decyzjami organu, który miał stać na jego straży: Ligi Narodów. Cesarstwo Japońskie poprzez aneksje Mandżurii oraz rozpoczęcie wojny w Chinach, Niemcy poprzez odbudowę sił zbrojnych, a także remilitaryzację Nadrenii, natomiast Włochy poprzez agresywne próby stworzenia kolonialnego imperium w Afryce Wschodniej i Północnej. Ewentualna wojna światowa wydawała się jednak zbyt odległa i nierealna, by móc w jej sferze rozważać postanowienia Paktu.

    [​IMG]

    Społeczeństwo włoskie, poddane wielkim naciskom propagandowym, lecz jednocześnie rozpieszczane zdobyczami rozwoju gospodarczego oraz wyjątkowo rozbudowaną polityką socjalną w przygniatającej większości opowiadało się za rządami faszystowskimi. Młodzież indoktrynowano już od najmłodszych lat za pomocą specjalnej dziecięcej organizacji Balilla. Charakteryzowała się ona wojskową dyscypliną oraz umundurowaniem, a także ćwiczeniami niewiele różniącymi się od zwykłego przeszkolenia wojskowego. Dzieci uczyły się musztry dzięki specjalnie w tym celu stworzonym małym karabinom, ćwiczyły równy, paradny krok i długie przemarsze.
    Władze starały się prowadzić także politykę jak najbardziej przyjazną rodzinie. W 1925 roku powstała pierwsza na świecie Organizacja Opieki nad Matką i Dzieckiem. Otwierano poradnie i żłobki, jadłodajnie i specjalne ośrodki dla matek samotnych. Zaaprobowano plan rozdawnictwa mleka. Jak grzyby po deszczu powstawały nowe przedszkola. Jeżeli kobieta z dowolnej części Włoch chciała urodzić swe dziecko w stolicy, państwo pokrywało jej koszty podróży w obie strony koleją. Wszystko zgodnie z hasłem Mussoliniego: „Rozmnażajcie się i wzbogacajcie nasz kraj !”
    Wielką rolę przywiązywano do edukacji kobiet, przyszłych matek faszystowskich, których zadaniem było rodzić jak najwięcej dzieci. W tym celu utworzono żeńską akademię w Orvietto, której młode Włoszki uczyły się gospodarności oraz rozwijały swoje umiejętności fizyczne.
    Nauka wyższa została opanowana przez Faszyzm jeszcze w pierwszej połowie lat trzydziestych, kiedy to wszyscy profesorowie i wykładowcy uniwersyteccy zostali zobowiązani do złożenia przysięgi na wierność władzom. Ci którzy odmówili utracili prace. Rozwijano kult dawnej, antycznej historii Rzymu oraz Garibaldiego, który ponownie zjednoczył Italię w drugiej połowie XIX wieku. Zgodnie z hasłem Viva la Morte czczono wojnę jako możliwość ostatecznego testu dla siły ludzkiego charakteru. Za wszelką cenę chciano zmazać hańbę klęski armii włoskiej pod Aduą w 1896 roku, kiedy to wojska etiopskie rozbiły wielokrotnie mniejsze, lecz doskonale uzbrojone siły ekspedycyjne wysłane przez Rzym na podbój kraju. Armia jako zbrojne ramię narodu, który domagał się uznania jego mocarstwowej pozycji była gloryfikowana, a służba w niej postrzegana jako duma i obowiązek.
    Tak indoktrynowane włoskie społeczeństwo bez jakiegokolwiek sprzeciwu przyjmowało wszelkie decyzje swojego Il Duce tak w sferze polityki mocarstwowej polityki zagranicznej jak i wewnętrznej.

    W 1938 roku, w chwili gdy wojna niemiecko-czechosłowacka zawisła na włosku to właśnie zgodnie z propozycją Mussoliniego w duchu niegdysiejszego, niedoszłego porozumienia Czterech Mocarstw zwołano w Monachium konferencję rozjemczą, aby rozwiązać tzw. Problem sudecki. Dyktator Benito Mussolini i minister spraw zagranicznych Włoch hrabia Galeziano Ciano udzielili w tej sprawie zdecydowanego poparcia żądaniom Hitlera. Był to kolejny po przyzwoleniu na zajęcie Austrii w marcu 1938 roku przejaw wspólnego pojmowania własnych interesów przez Berlin i Rzym. Mimo, iż w dyplomacji angielskiej i francuskiej nadal istniały silne ugrupowania domagające się ściślejszej współpracy z Włochami, aby w ten sposób postawić tamę agresywnej polityce niemieckiej, to Il Duce nie zamierzał odchodzić od współpracy z III Rzeszą na polu tak politycznym jak i ekonomicznym. Oba państwa interesował tylko nowy porządek europejski, który miał zastąpić niesprawiedliwy i haniebny Ład Wersalski, na straży którego stały właśnie Anglia i Francja. Tendencji postępującego zbliżenia pomiędzy Królestwem Włoch a Niemcami Hitlera nie były nawet w stanie zakłócić kolejne bezkrwawe agresje dyktatora III Rzeszy w Czechach i na Litwie w 1939 roku. Choć wywołały reakcję Rzymu, w wyniku ich nie zapowiedzenia rządowi włoskiemu który poczuł się jedynie członkiem drugiej kategorii a nie równorzędnym partnerem.

    Problem Albanii

    Albania uzyskała niepodległość w 1913 roku w ramach postanowień Konferencji Londyńskiej, czym ostatecznie położono kres planom podzielenia kraju między Serbię i Grecję. Na władcę wybrano niemieckiego arystokratę i oficera Wilhelma von Wied, który przybył do Albanii w 1914 roku, lecz po kilku miesiącach zmuszony był ją opuścić w wyniku ciągłych buntów i rebelii celowo podsycanych przez rządy Włoch i Grecji. W tym samym roku wybuchła Wielka Wojna i terytorium kraju w jej toku było okupowane przez Serbów, Austriaków i Włochów, dążących do podziału lub całkowitego podporządkowania sobie Albanii.
    Po zakończeniu Wielkiej Wojny potwierdzono niepodległość tego niewielkiego bałkańskiego państwa, głównie za wstawiennictwem prezydenta Stanów Zjednoczonych Woodrowa Wilsona. Zdetronizowano księcia Wilhelma i w 1920 roku proklamowano republikę.
    Niemal od początku swego istnienia Albania była silnie związana z Włochami, którzy od połowy lat dwudziestych inwestowali w tym kraju. Rząd w Tiranie wyraził zgodę na eksploatację złóż naturalnych i osadnictwo włoskie. W roku 1927 oba państwa zawarły sojusz obronny, w ramach którego armia albańska miała być szkolona przez instruktorów z Italii i wyposażona we włoski sprzęt wojskowy.

    [​IMG]
    Budowa drogi przez włoskich inżynierów i albańskich robotników w okolicy Tirany​

    Sytuacja uległa zmianie po tym jak premier Ahmed Zogu koronował się na króla i przyjął imię Zoga I. Nie był on zwolennikiem tak ścisłej współpracy z Włochami, co udowodnił w 1931 roku kiedy zawetował projekt odnowienia sojuszu z tym państwem. Przejawem większej niezależności kraju było także podpisanie umów handlowych z Jugosławią i Grecją, co dosyć mocno uderzyło w przedsiębiorców włoskich nastawionych na handel z Albanią. Od tego czasu stosunki między Tiraną a Rzymem zaczęły się lekko psuć, choć nadal pozostawały w miarę dobre.

    [​IMG]
    Król Albanii Zog I z małżonką w towarzystwie kobiecej "gwardii przybocznej"​

    Jednak to wydarzenia odległe o setki kilometrów od basenu Morza Śródziemnego zadecydowały o przyszłości Albanii. W marcu 1939 roku Adolf Hitler wbrew postanowieniom Konferencji Monachijskiej przekroczył granicę okrojonej wcześniej Czechosłowacji i zajął Pragę. Słowacja ogłosiła niepodległość, a tak zwana Ruś Zakarpacka została włączona do Węgier. Ten niezwykle ważny ruch dyplomatyczny na jaki zdecydował się Kanclerz III Rzeszy nie został wcześniej jednak przedyskutowany z sojusznikiem włoskim, który poczuł się lekko zdegustowany poczynaniami Berlina. Kiedy w tym samym miesiącu Hitler zajął litewską Kłajpedę ponownie nie konsultując tego kroku z Rzymem władze włoskie poczuły się zepchnięte do roli sojusznika niższej kategorii. Benito Mussolini, który skrupulatnie od dojścia do władzy budował obraz Włoch jako mocarstwa europejskiego i kolonialnego równego Anglii i Francji poczuł się upokorzony. By podkreślić swoją niezależność od potężnego sojusznika niemieckiego zdecydował się na równie zaskakujący i agresywny krok w polityce zagranicznej co Adolf Hitler. Wybór mógł być tylko jeden – Albania.

    [​IMG] [​IMG]
    Armia albańska była zbyt słaba i nieliczna, by dać odpór jakiemukolwiek agresorowi zewnętrznemu​

    Albania miała dla państwa Mussoliniego wielkie znaczenie nie tylko ekonomiczne ale i strategiczne. Port w mieście Vlora i wyspa Sazan dawały panowanie nad Zatoką Vlorë, a tym samym nad wejściem na Adriatyk, co było szczególnie ważne dla włoskiej floty wojennej. Teren tego państwa mógł być też świetną bazą wypadową na Bałkany, które Benito Mussolini uznawał za strefę wpływów Italii w Europie. Jego opanowanie umożliwiało dalsze działania w kierunku Grecji lub Dalmacji, co do której od końca Wielkiej Wojny wysuwali pretensje Włosi.


    25 marca rządowi w Tiranie zostało przekazane tajne ultimatum, zawierające żądanie zgody władz albańskich na zajęcie kluczowych regionów kraju przez armię włoską, na rozszerzenie osadnictwa włoskiego oraz unię celną pomiędzy obydwoma krajami. 5 kwietnia rząd albański przedstawił kontrpropozycję w złudnej wierze, iż uda się jeszcze nawiązać negocjacje. Niestety machina wojenna w tamtej chwili była już rozpędzona. Dodatkowym czynnikiem przyśpieszającym działania strony włoskiej były narodziny syna Zoga I – Leki, prawowitego następcy tronu, co przekreślało możliwość zainstalowania na tronie albańskich króla Włoch Wiktora Emanuela III.
    Wojska włoskie przygotowane do inwazji Albanii zostały zebrane w tzw. Korpusie Ekspedycyjnym O.M.T., dowodzonego przez generała Alfredo Guzzoniego, weterana wojny etiopskiej (w której dowodził 21 dywizją grenadierów) i gubernatora Erytrei w latach 1936-1937. Żołnierze Korpusu Ekspedycyjnego mieli wylądować 7 kwietnia w miejscowościach San Giovanni di Medua, Durres, Vlora i Saranda.
    Niewielka armia albańska mogła przeciwstawić agresorowi: 12 batalionów piechoty, 6 batalionów królewskiej straży granicznej, gwardię królewską, dwa szwadrony zmotoryzowane (uzbrojonych w kilka włoskich tankietek CV 33), 22 baterie artylerii (liczące 54 działa różnych typów), 3 baterie artylerii przeciwlotniczej, baterię artylerii nabrzeżnej w Durres, 9 kompanii saperów oraz 4 lekkie okręty patrolowe produkcji włoskiej. Siły lotnicze były dopiero w trakcie tworzenia i nie posiadały samolotów.
    Tylko część tych i tak skromnych sił zdecydowało się podjąć opór 7 kwietnia 1939 roku, kiedy to wojska włoskie rozpoczęły lądowanie na terenie kraju. Największy opór stawił oddział żandarmerii polowej w porcie Durres, lecz został on złamany do wieczora.

    [​IMG]

    [​IMG]

    [​IMG]
    Wiadomość o wojnie lotem błyskawicy obiegła cały świat​

    Durres, Albania 7 kwietnia 1939 roku

    Włoscy żołnierze powoli zbliżali się do masywnego budynku z czerwonej cegły tuż przy wyjściu z portu. Skuleni, szli w ślad za dwoma niewielkimi tankietkami CV 33, które ogniem swych karabinów maszynowych skutecznie zmuszały broniących się albańskich żandarmów do zejścia z pozycji strzeleckich przy roztrzaskanych oknach. Reszta kompanii skryta za murem ogradzającym budynek również prowadziła ostrzał, wspierając atak niewielkiej grupy z tankietkami. Od kilku godzin ta pozycja obronna była całkowicie okrążona, lecz Włosi chyba w wyniku braku materiałów wybuchowych nie zdecydowali się na atak od tyłu, lecz z godnym podziwu uporem starali się złamać opór obrońców od frontu od zniszczonej bramy wejściowej.
    Major Abaz Kupi, dowodzący tym izolowanym punktem albańskiego oporu w mieście w mundurze brudnym od pyłu wzniecanego przez wcześniejszy ostrzał z lekkiego działka, z bandażem niedbale zawiniętym na prawej dłoni z pełną zrezygnowania miną ślęczał w duszącym dymie prowizorycznego ogniska rozpalonego na podłodze jednej z sal i palił dokumenty. Towarzyszyło mu kilku niższych stopniem oficerów, którzy z równie posępnymi wyrazami twarzy przyglądali się temu przygnębiającemu widokowi. Panowała niemal kompletna cisza, przerywana jedynie sporadycznymi odgłosami dalekich rykoszetów oraz charakterystycznym „skrzypieniem” płomieni trawiących kartki papieru.
    Niespodziewanie do pomieszczenia wpadł jeden z żołnierzy żandarmerii albańskiej. Nie stając nawet na baczność, a jedynie przykładając niedbale dłoń do brudnego czoła zameldował:
    - Panie majorze… Amunicja na wyczerpaniu. Nie mamy jak odpowiadać na ostrzał z karabinów maszynowych. Nie jesteśmy w stanie przeszkodzić nieprzyjacielowi w wejściu do budynku…
    Major spojrzał na niego zgaszonym wzrokiem. Stawało się jasne, że to już koniec. Dalsza walka traciła jakikolwiek sens i mogła jedynie prowadzić do wzrostu strat, które i tak były już znaczne. Nie było nadziei na odsiecz. Placówka obronna była otoczona, a reszta ugrupowania włoskiego najpewniej bez walki ruszyła w kierunku Tirany.
    - Kapitanie proszę się zająć wywieszeniem białej flagi. – zwrócił się ledwo słyszalnym głosem do jednego z oficerów stojących obok.
    Krwawa, kilkugodzinna bitwa dobiegła końca.
    Włoscy żołnierze na widok białej flagi zareagowali wiwatami i triumfalnymi okrzykami. W górę poszybowały furażerki, a nawet hełmy. Po chwili tuż przed wejściem do zdewastowanego ostrzałem karabinów maszynowych i działa budynku pojawiło się dwóch oficerów w asyście kilku żołnierzy. Wszyscy ubrani w eleganckie włoskie mundury, do hełmów mieli przyczepione czarne, kogucie pióra, malowniczo falujące przy każdym ruchu głową. Naprzeciw nim wyszedł zrezygnowany major Kupi, któremu towarzyszyło trzech oficerów, w tym jeden trzymający białą niegdyś szmatę.
    - Major Orsini, X batalion Bersalierów. – rozpoczął Włoch przykładając dłoń do hełmu.
    - Major Abaz Kupi, mieszana grupa żandarmerii królewskiej. – padła szybka odpowiedź w języku włoskim.
    - Pańscy żołnierze majorze mają złożyć broń na dziedzińcu, w miejscu wskazanym przez oficerów armii włoskiej. Później mają się ustawić w dwuszeregu, w kolumnie ustawionej czołem w kierunku bramy wejściowej, gdzie będą oczekiwać na nasz rozkaz opuszczenia terenu portu.
    - Co z rannymi ?
    - Rannym żołnierzom zostanie udzielona pomoc medyczna i zostaną oni przetransportowani do szpitali w mieście.
    Major Kupi spojrzał w kierunku masztu, z którego kilku żołnierzy włoskich ściągało czerwono-czarną flagę królestwa Albanii.
    - Dobrze więc. Sytuacja zmusiła mnie do poddania się, lecz jednocześnie jestem zadowolony, iż kapitulacja ta przebiegać będzie w honorowych warunkach. – powiedział major salutując włoskiemu oficerowi. – Jestem do pana dyspozycji. – dodał.
    Kilkanaście minut później dziedziniec zapełnił się kilkudziesięcioma przestarzałymi karabinami, głównie włoskiej produkcji oraz bronią osobistą nielicznych oficerów. Około czterdziestu funkcjonariuszy albańskiej Królewskiej Żandarmerii, równym krokiem przemaszerowało przez ulice miasta do przejściowego obozu jenieckiego. W milczeniu przyglądali im się mieszkańcy Durres, którzy wyszli na ulice wzdłuż trasy ich przemarszu. Wielu z nich nie kryło łez.

    [​IMG] [​IMG]
    Wyładunek wyposażenia armii włoskiej w albańskim porcie​

    Postępy wojsk włoskich, które niemal nie napotykały oporu na swojej drodze były niezwykle szybkie. Już 8 kwietnia zajęto Tiranę. Dzień później Włosi wkroczyli do Szkodry i Gjirokastry. Do 10 kwietnia niemal całe terytorium Albanii zostało opanowane przez Korpus Ekspedycyjny O.M.T. gen. Guzzoniego. Król Zog I uciekł do Grecji, a stamtąd przedostał się do Londynu, gdzie zabiegał o poparcie dyplomatyczne rządów Anglii i Francji dla sprawy albańskiej i jej bezpodstawnej okupacji. Niestety. Premierzy Chamberlain i Daladier nie mieli zamiaru zaogniać bardziej stosunków z Mussolinim, wciąż licząc na możliwość przekonania go do odejścia od zamiaru sojuszu z Hitlerem. Oba państwa uznały aneksje Albanii, a w ślad za nimi poszły następne.
    Straty wojsk włoskich w toku tej krótkiej, trzydniowej operacji wyniosły 12 zabitych i 53 rannych.
    12 kwietnia 1939 roku okrojony parlament albański, obradując pod zwierzchnictwem Włochów ogłosił detronizację króla Zoga I, powierzając koronę królowi włoskiemu Wiktorowi Emanuelowi III. Bezprawna aneksja Albanii stała się faktem, uznanym na całym świecie.

    [​IMG]

    [​IMG]

    W maju 1939 roku dyplomacja włoska zdecydowała się na rozszerzenie porozumienia Osi Berlin-Rzym, podpisanej w 1936 roku. 22 maja do stolicy III Rzeszy przybył minister spraw zagranicznych Galeziano Ciano, który w imieniu strony włoskiej podpisał z ministrem Joachimem von Ribbentropem porozumienie o sojuszu i przyjaźni, nazwane przez Mussoliniego Paktem Stalowym. Sojusz ten wymierzony był głównie przeciwko mocarstwom zachodnim oraz Związkowi Radzieckiemu, decydował o uznaniu przez Niemcy basenu Morza Śródziemnego za strefę interesów Rzymu w zamian za bezwarunkowe poparcie Włoch na arenie polityki międzynarodowej. W przypadku wybuchu wojny oba państwa miały bezzwłocznie udzielić sobie wszelkiej pomocy wojskowej oraz nie zawierać odrębnych układów z innymi państwami. Pakt Stalowy miał obowiązywać przez 10 lat.

    [​IMG]
    Podpisanie Paktu Stalowego w Berlinie, 22 maj 1939 roku​

    Ten krok ostatecznie przekreślił plany angielskie i francuskie przeciągnięcia Mussoliniego na stronę Aliantów w ewentualnym konflikcie z III Rzeszą. Powoli zaczął krystalizować się w Europie pewien układ państw trochę podobny do tego, który wykształcił się w końcu XIX wieku. Sytuacja zaostrzała się, a widmo wojny stawało się coraz bardziej realne.

    Od autora: Przedstawiam z przyjemnością kolejny odcinek Kataklizmu XX wieku, mając nadzieję, że zostanie on przyjęty ciepło przez stałych i niestałych czytelników. Kosztował mnie on nie mało wysiłku, bowiem paradoksalnie choć okres czasu dość spory pisać za wiele nie było o czym. Nie o tym chciałem jednak pisać w rubryce poświęconej moim własnym komentarzom do nowego odcinka.
    Otóż zainstalowałem ostatnimi czasy bardzo dobrego 33 Mod, który natchnął mnie do rozszerzenia ram czasowych AAR'a do tych trzech lat przed opisywanymi w pierwszym odcinku wydarzeniami. Wszystkich, którzy w tej chwili wstrzymali oddech uspokajam: prace nie zaczną się od razu. AAR'a tego chce cały czas udoskonalać wraz z poszerzającym się moim stanem wiedzy na temat dwudziestolecia międzywojennego, więc podobnych inicjatyw może być w przyszłości więcej, lecz nie w tym rzecz. Chciałbym poczekać aż ten niezwykle ciekawy i barwny mod zostanie dokładnie spolszczony tak, by nie robić z Kataklizmu lingwistycznego kataklizmu. Dopóki nie zmaterializuje się to moje oczekiwanie Ci, którzy wcześniej wstrzymali oddech mogą odetchnąć z ulgą. AAR będzie kontynuowany w dotychczasowych ramach czasowych, czyli 1936-1953.
    Proszę się, więc nie dziwić jeżeli pewne odcinki zmienią się nieco bądź sporo. Stanowić to będzie znak, iż zgłębiłem lepiej opisywane w odcinku wydarzenia i udoskonalam czy prostuje przedstawione fakty tak, by jak najwierniej oddawały one historyczną prawdę. Tymczasem zapraszam do czytania i także komentowania bieżącego odcinka. Następny najprawdopodobniej również za dwa tygodnie.

    Pozdrawiam, Mandeel
     
  20. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    Część trzydziesta trzecia: „Upadek Republiki”
    Hiszpania

    [​IMG]

    [​IMG]

    - gen. Franco, 1 kwietnia 1939 roku

    Styczeń – kwiecień 1939​


    Katastrofalna klęska armii republikańskiej w ostatnim zrywie zaczepnym nad rzeką Ebro, który miał doprowadzić do przejęcia inicjatywy oraz czasowego zatrzymania wojsk gen. Franco prących na Madryt, Walencję i Barcelonę, sprawiła iż Republika Hiszpanii znalazła się na skraju zagłady. Przestały istnieć jedyne siły z pomocą których można było myśleć o ustabilizowaniu linii frontu i oczekiwania wybuchu spodziewanej wojny, mogącej w znacznym stopniu poprawić sytuacje wojsk rządowych. Dla polityków koniecznym stało się zdobycie pomocy z zewnątrz, która ustała wraz z wycofaniem się z wojny wspierającego Republikanów Związku Radzieckiego. 1 stycznia 1939 roku premier Negrin w przemowie noworocznej niemalże błagał Stany Zjednoczone, by wzięły udział w wojnie i uratowały od pewnej klęski upadający rząd hiszpański. Niestety. Było już za późno na jakąkolwiek pomoc. Upadek Republikanów pozostał już tylko kwestią nawet nie miesięcy a tygodni.

    13 stycznia przechodząca do zdecydowanej ofensywy w Katalonii armia gen. Franco zdobyła Tortosę niemal nie napotykając oporu ze strony dywizji republikańskich, które w bezładzie cofały się w stronę Barcelony. Już dzień później rząd kataloński ogłosił powszechną mobilizację wszystkich zdolnych do noszenia broni mężczyzn w wieku od 17 do 55 lat. Miano z nich sformować dywizje, które zatrzymałyby pochód Nacjonalistów w głąb kraju. Jednakże niedostatki w broni i amunicji przekreślały możliwość realizacji tego planu. 15 stycznia Nacjonaliści zdobyli Tarragonę, znajdującą się zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od Barcelony… W mieście wybuchła panika. Wszelkie organy administracji centralnej i lokalnej rozpoczęły ewakuację, wzniecając tym samym chaos i zamieszanie pogłębiane konsekwentnie przez lotnictwo włoskie i niemieckie. Jakiekolwiek próby zorganizowania obrony miasta zostały udaremnione, a resztki armii republikańskiej wycofały się. 26 stycznia do Barcelony wkroczyły bez walki wojska gen. Franco.

    [​IMG] [​IMG]
    Defilada wojsk Nacjonalistów w Barcelonie​

    W wyniku niezwykłej sytuacji na południu, rząd francuski zdecydował się otworzyć granicę i przyjąć uchodźców z Katalonii. Byli wśród nich zarówno cywile hiszpańscy jak i obcokrajowcy, a także niedobitki rozbitych w walce jednostek republikańskich. Według ostrożnych szacunków francuskich do końca działań wojennych w Katalonii, granicę przekroczyło około pół miliona uciekinierów. Lotnictwo Nacjonalistów bezlitośnie bombardowało wypełnione uchodźcami drogi prowadzące ku granicy, powodując porażające straty wśród ludności cywilnej oraz potęgując wrażenie klęski. 4 lutego w ręce faszystów dostała się Gerona, w której również nie napotkano większego oporu. Dokładnie dwa dni później, 6 lutego 1939 roku prezydent Republiki Hiszpańskiej Manuel Azana, premier Negrin oraz prezydent Katalonii Companys przekraczyli granicę Francji. Kilka dni później, po opanowaniu Figueras armia nacjonalistyczna całkowicie opanowała terytorium przygraniczne uniemożliwiając ucieczkę tysiącom cywilów i żołnierzy armii republikańskiej. Katalonia zamieniła się tym samym w gigantyczny kocioł, z dnia na dzień zmniejszający się, będący śmiertelną pułapką dla niedobitków sił rządowych.

    Okolice Figueras, granica hiszpańsko-francuska, luty 1939 roku

    Gigantyczny tłum wszelkiej maści uchodźców z ogarniętej wojną Hiszpanii napierał coraz bardziej na kordon bezpieczeństwa złożony z francuskich żandarmów, żołnierzy oraz funkcjonariuszy straży granicznej, którzy starali się zapanować nad całym zamieszaniem. Odprawa paszportowa straciła jakikolwiek sens, ponieważ wszyscy niemal od razu prosili o azyl polityczny ze względu na trudną sytuację w kraju. Co jakiś czas na niebie pojawiał się włoski lub niemiecki samolot wywołując falę paniki i pogłębiając chaos. Cywile i żołnierze rozbitych jednostek opowiadali Francuzom o tym jak wcześniej byli bombardowani przez lotnictwo nacjonalistów podczas marszu ku granicy, o tysiącach zabitych i rannych oraz o całkowitej anarchii jaka ogarnia Katalonię po ewakuacji administracji rządowej. Każda historia wydawała się coraz bardziej fantastyczna od poprzedniej. Francuscy celnicy rozbrajali żołnierzy rozgromionych jednostek. W pobliżu granicy założono specjalne obozy dla uchodźców starając się możliwie najdokładniej zweryfikować ich tożsamość. W tłumie cywilów znaleźli się także Mirek i Ołeksandr – dezerterzy z polskiego batalionu im. Jarosława Dąbrowskiego, którzy przez kilka miesięcy przedzierali się przez Katalonię w kierunku granicy hiszpańsko-francuskiej. W końcu znaleźli się u upragnionego celu, lecz mieli świadomość, że od zajęcia tego skrawka terytorium Republiki przez wojska Franco dzieliło ich bardzo niewiele czasu. Początkowo byli cierpliwi, starając się możliwie bez agresji przedostać się w kierunku przejścia granicznego. Jednakże z biegiem czasu nastrój paniki udzielił się także im. Powoli rozpoczynał się ostatni rozdział morderczej walki o przetrwanie w bezlitosnym falującym to do przodu to do tyłu tłumie. Stopniowo umierały w nich ludzkie odruchy wobec cierpienia, strachu i bólu otaczających ich ludzi. Wykorzystywali je bez żadnych zahamowań byleby tylko przedrzeć się metr, albo dwa do przodu. Wśród nawoływań bliskich, płaczu dzieci, okrzyków bólu i rozpaczy, urwanych poleceń czy skarg oni niewzruszenie przesuwali się do przodu. Nie mieli bagażu co umożliwiało im łatwiejsze poruszanie się. Wielu ludzi przywiozło ze sobą cały swój dobytek zawierający się w kilku walizkach czy wózkach. Stopniowo pokrywały one szczelnie całą drogę w kierunku przejścia, bowiem ludzie w nadziei szybszego przedostania się wyrzucali zbędny balast. Pierwszy w pobliże francuskiego żandarma, który przepuszczał po kolei każdego uciekiniera przedarł się Mirek, który będąc jeszcze daleko od niego krzyczał, że jest obywatelem francuskim.
    - Jak się pan nazywa ?! – odkrzyknął żandarm starając się nie dać zagłuszyć płaczom i piskom dzikiego tłumu.
    - Mirosław Gryski !
    - Żołnierz ?!
    - Tak !!
    Żandarm dosłownie wyłowił zmęczonego Mirka z tłumu i odciągnął na bok, gdzie zajął się nim stojący z boku wysoki oficer ze starannie przyciętymi wąsami, spokojnie paląc fajkę. Obok niego jakiś kapral z wyraźnym zainteresowaniem robił zdjęcia tego niecodziennego widowiska.
    - Ma pan szczęście. – zwrócił się do Mirka francuski oficer – Ich nie przekonałyby pana zapewnienia, iż jest pan obywatelem Francji. Ma pan jakieś dokumenty ?
    Kilka godzin później na horyzoncie pojawiły się ciężarówki z żołnierzami, którzy wysypali się po okolicy wzbudzając gigantyczną panikę wśród ludzi znajdujących się na samym końcu. Zaczęli oni wyciągać z tłumu żołnierzy w republikańskich mundurach, których później na oczach francuskich celników i żołnierzy rozstrzeliwali. Któryś z nich dostał w swoje ręce republikański sztandar, natychmiast go podpalając. Wszystko to sprawiało wrażenie, iż patrzy się nie na rzeczywistość, ale obraz piekła Dantego. Nacjonaliści, których wciąż przybywało rozpędzili ludzi, którzy nie zdołali przekroczyć granicy we wszystkie strony. Wśród okrzyków „Niech żyje Franco !” i „Niech żyje Wolna Hiszpania” kontynuowali egzekucje jeńców i brutalne kontrole cywilów. Na maszcie dawnego punktu granicznego Republiki zaczęła powiewać flaga Nacjonalistów.

    [​IMG] [​IMG]
    Uchodźcy z Hiszpanii na granicy francuskiej

    [​IMG] [​IMG]

    [​IMG]
    Sprzęt rozbitej armii republikańskiej przejęty przez Francuzów na granicy​

    W wyniku całkowitej klęski na północy kraju, utraty Barcelony i ucieczki rządu do Francji, Naczelne Dowództwo Armii Republikańskiej podczas tajnej konferencji 11 lutego dyskutowało o możliwościach i sensie dalszego oporu. Rozproszenie i zniszczenie wojsk stacjonujących w Katalonii, gwałtowanie pogorszyły sytuację. Utracono ostatni ważny, region przemysłowy kraju, a także wielkie porty, mogące przyjmować spodziewaną pomoc. Zagładzie uległo wiele jednostek armii, która w całkowitym chaosie i panice pośpiesznie wycofała się w kierunku Francji, porzucając myśl o stworzeniu linii obrony wokół Barcelony. Jednocześnie z zaangażowania na północy zwolnione zostały znaczne siły nacjonalistyczne i tylko kwestią dni pozostawało ich uderzenie na południu, w kierunku Madrytu lub Walencji. Możliwości ich powstrzymania były dosyć wątpliwe. Mimo to za dalszą walką opowiedzieli się generałowie Miaja i Rojo, którzy swoje stanowisko argumentowali nieuchronnością wybuchu konfliktu w Europie oraz koniecznością uniknięcia represji jakie niewątpliwie spadną na południową Hiszpanię po zwycięstwie gen. Franco i faszystów. Przeciw dalszej walce i zarazem za negocjacjami pokojowymi opowiedział się pułkownik Casado, nie widzący jakichkolwiek możliwości stawienia dłuższego oporu armii nacjonalistycznej przez rozbite i zdziesiątkowane dywizje republikańskie. Twierdził on, iż bez wsparcia z zewnątrz, które najpewniej nie nadejdzie nigdy oraz bez ważnych przemysłowych regionów kraju dalsza walka jest jedynie przedłużaniem i tak już długiego rozlewu bratniej krwi hiszpańskiej.
    Ostatecznie jednak zdecydowano się kontynuować walkę.

    [​IMG]
    Terytorium zajmowane przez Republikę po zajęciu przez Nacjonalistów Katalonii​

    Tymczasem za prawowitą władzę hiszpańską u schyłku wojny domowej, w lutym 1939 roku uznało reżim gen. Franco kilka kolejnych krajów, m.in. Szwajcaria (14 lutego) oraz Anglia i Francja (27 lutego). Brak poparcia ze strony mocarstw zachodnich zmusił do rezygnacji prezydenta Republiki Manuela Azanę, który od połowy miesiąca przebywał już poza granicami kraju, w hiszpańskiej ambasadzie w Paryżu.
    Niemoc w polityce zagranicznej, miażdżące klęski na froncie oraz rozkazy stawiania „oporu za wszelką cenę” nie pozostawały bez wpływu na armię, która zaczęła wątpić w sens dalszej walki. Część wyższych oficerów domagała się od premiera Negrina, który powrócił samolotem do Hiszpanii 10 lutego, by rozpoczął negocjacje pokojowe z Nacjonalistami w ciągu 96 godzin. Pułkownik Casado na własną rękę zdołał nawiązać tajny kontakt z przedstawicielami gen. Franco, który jednak uparcie żądał bezwarunkowej kapitulacji całości armii i rządu republikańskiego. Wielka Brytania wyraziła gotowość do pośredniczenia w oficjalnych negocjacjach, gdyby te miały mieć miejsce jednocześnie naciskając na obie strony by zasiadły do stołu rokowań. Niestety. Premier Negrin odrzucił ofertę brytyjską i pozostał głuchy na żądanie części wojskowych. Zamierzał nadal kontynuować walkę mimo braku perspektyw na możliwość obrony terytorium zajmowanego przez Republikanów. W tym celu rozpoczął „czystki” wśród wyższego dowództwa zastępując „niepewnych” oficerów dowodzących na froncie twardymi komunistami oraz zwolennikami dalszej walki. Czystka ta była impulsem do działania oficerów nie widzących sensu dalszej walki. Na początku marca w mieście Cartagena wybuchły walki uliczne pomiędzy samymi dowódcami republikańskimi opowiadającymi się za premierem Negrinem i dalszym oporem oraz przeciwnikami tak premiera jak i oporu. Starający się wykorzystać to zamieszanie Nacjonaliści wywołali w Cartagenie również faszystowskie powstanie starając się opanować strategicznie ważne punkty miasta i czekać na przybycie regularnych wojsk gen. Franco. Udało im się zdobyć stacje radiową w porcie, dzięki której nadali wiadomość do Cadizu, w której zapewniali, iż Cartagena znajduje się w ich rękach i potrzebują wsparcia. W odpowiedzi na ten apel z portu w Cadiz wyszła eskadra okrętów faszystowskich, biorąc kurs na ogarnięte chaosem miasto. Stacjonujące w porcie republikańskie okręty wojenne na wieść o zbliżaniu się statków Nacjonalistów pośpiesznie wyszły w morze i skierowały się w stronę francuskiej Afryki Północnej, gdzie w Bizercie i Tunisie zostały internowane.
    Sytuacje w Cartagenie uspokoił ostatecznie oddział wojskowy gen. Artemio Precioso, który wkroczył do miasta 6 marca i zdusił faszystowską rebelię. Schwytani powstańcy zostali natychmiast rozstrzelani.

    Dzień wcześniej m.in. pod wpływem wydarzeń z Cartageny rozpoczął się pucz wojskowy, dowodzony przez pułkownika Casado, domagającego się od rządu poddania Nacjonalistom. Utworzono Komitet Narodowej Obrony, który szybko zyskał wsparcie Anarchistów i Socjalistów. Po stronie rebeliantów opowiedziało się także wielu wyższych wojskowych w tym generał Aranguren, dowódca wojsk stacjonujących w Walencji oraz generał Miaja, dowódca wojsk stacjonujących w Madrycie. Komuniści wspierający rząd premiera Negrina zostali aresztowani i uwięzieni, a pułkownik Casado rozpoczął oficjalne rozmowy kapitulacyjne z gen. Franco. W odpowiedzi na to do Madrytu wkroczyły jednostki dowodzone przez pułkownika Barcelo wierne rządowi, które otrzymały rozkaz aresztowania rebeliantów z Komitetu Narodowej Obrony i zdławienia puczu. W mieście wybuchły zacięte i krwawe walki. Premier Negrin, załamany rozwojem sytuacji i buntem w szeregach armii republikańskiej ponownie opuścił Hiszpanię, uciekając do francuskiego Dakaru.
    13 marca dobiegły końca krwawe walki o Madryt. Jednostki pułkownika Barcelo zostały rozbite w wyniku bitwy na ulicach miasta, a on sam dostał się do niewoli. Swoją ślepą wierność rozkazom premiera Negrina musiał przypłacić życiem, bowiem w ciągu kilkunastu godzin od schwytania został rozstrzelany jako zdrajca. Władzę w Republice przejęła junta wojskowa, której przewodził pułkownik Casado. 28 marca 1939 roku do Madrytu bez walki wkroczyły wojska nacjonalistyczne. To był koniec. Armia republikańska na większości odcinków frontu złożyła broń. Do 31 marca niemal całe kontrolowane dotychczas przez rząd republikański terytorium zostało opanowane przez armię gen. Franco.

    [​IMG]

    [​IMG]
    Kapitulacja armii republikańskiej...

    [​IMG]

    Sztab Główny Generała Franco, 31 marca 1939 roku

    - Przejście ! Przejście ! – krzyczał na żołnierzy i oficerów sztabu, młody porucznik o zadziornym spojrzeniu i charakterystycznym szyderczym uśmieszku. Kilku wyższych stopniem oficerów próbowało zareagować na ten jawny brak szacunku szybko jednak zrezygnowali pod wpływem widoku trzech innych żołnierzy z bronią gotową do strzału, którzy podążali śladem porucznika.
    Na drodze do gabinetu generała stanął jego adiutant, który stanowczo sprzeciwił się próbie wejścia do środka.
    - Wódz ma grypę i nie może panów przyjąć w tej chwili. Najpewniej odpoczywa.
    - Gówno mnie to obchodzi. Mam do przekazania wiadomość wagi państwowej i wypełnię ten rozkaz choćbym musiał przejść po zwłokach pana kapitana. – odparł pewnie porucznik.
    - Uważajcie na język albo oddam was pod Sąd Wojenny !
    - Możesz mnie nawet rozstrzelać tylko rusz tyłem spod tych cholernych drzwi i daj mi wykonać rozkaz !
    - Jeszcze raz podniesiecie głos na wyższego stopniem a wyjdziecie na wolność przy okazji milenium !!!
    Niespodziewanie drzwi gabinetu generała Franco otworzyły się i stanął w nich sam przywódca Nacjonalistów. Wszyscy na korytarzu momentalnie wyprostowali się i stanęli na baczność. Franco w rozpiętej białej koszuli i spodniach od munduru ze spuszczonymi szelkami, trzymając przy czole wilgotny ręcznik zmierzył ich zgaszonym i zamglonym wzrokiem.
    - Co się dzieje ? – spytał cicho.
    - Ci żołnierze za wszelką cenę starali się dostać do pana gabinetu twierdząc, iż mają wiadomość wagi państwowej. Ja jednak wykonywałem rozkaz pana generała zakazujący przyjmowania kogokolwiek. – odpowiedział szybko kapitan.
    - Panie generale mogę prosić o głos ? – zwrócił się do Franco porucznik.
    - Mówcie.
    - Porucznik Jimenez ze sztabu 8 dywizji. Otrzymałem rozkaz przekazania panu generałowi wiadomości o zakończeniu działań wojennych na całej długości linii frontu. Poddały się ostatnie czerwone reduty.
    Franco spojrzał na niego i uśmiechnął się szczerze, choć zaraz na jego twarz powrócił grymas spowodowany dotkliwym bólem głowy.
    - To koniec wojny. – dodał porucznik jakby chciał przekonać wszystkich o wadze swojego zadania.
    - Bardzo dobrze. Dziękuje. – odpowiedział Franco i zamknął drzwi swojego gabinetu, powracając do łóżka.
    Chociaż wiele razy zastanawiał się jak będzie wyglądał moment ostatecznego zwycięstwa w najgorszych przewidywaniach nie spodziewał się, że wieść o największym sukcesie spotka go w łóżku, podczas przechodzenia grypy. Najpotężniejszy człowiek w Hiszpanii, zwycięzca wyniszczającej, trzyletniej wojny domowej, przywódca i dyktator państwa nacjonalistycznego w chwili swojego największego triumfu zamiast pić szampana i odbierać gratulacje od swych współpracowników musiał wrócić pod ciepły koc i usiłować zasnąć, by w ten sposób choć na chwilę pozbyć się nieznośnego bólu głowy i uczucia zapchanego nosa.

    [​IMG]

    Premier Negrin nie zamierzał jednak się poddawać. Przebywając we Francji, a później w Wielkiej Brytanii stanął na czele rządu emigracyjnego Hiszpanii, pozbawionego jednak jakiegokolwiek poparcia zagranicznego. Za prawowitą władzę w kraju uznano bowiem powszechnie jednego z przywódców rebelii z lipca 1936 roku – Francisco Franco.

    Trzyletni konflikt oprócz wyniszczenia gospodarczego kraju kosztował życie 90 000 żołnierzy po stronie Nacjonalistów oraz 110 000 po stronie Republikanów. Około 400 000 cywilów zmarło z głodu, ran i chorób w toku walk, które ogarnęły całą Hiszpanię. Pół miliona obywateli musiało udać się na emigrację w obawie o własne zdrowie i życie w trakcie wojny, a także po jej zakończeniu. Osłabiona wojną domową Hiszpania przez miała na długie miesiące osunąć się w cień wobec nadchodzących kluczowych wydarzeń w historii Europy i świata.
     
  21. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    Część trzydziesta czwarta: „Honor i intryga”

    [​IMG]



    - Józef Beck o swoim przemówieniu z 5 maja 1939 roku

    Kwiecień – czerwiec 1939​


    Niemiecka reakcja na ogłoszenie polsko-brytyjskiego porozumienia, które jaskrawo torpedowało zamiary Berlina, dążące do izolowania Polski była natychmiastowa. Poza czynnikiem propagandowym, jakie stanowiło teatralne zerwanie paktu o nieagresji ze swym wschodnim sąsiadem oraz niemiecko-angielskiego traktatu w sprawie flot, a także rozpoczęciem niemal histerycznej antypolskiej kampanii, niemieckie siły zbrojne rozpoczęły koncentrację, zgodnie z wytycznymi planu Fall Weis, wzdłuż granicy. Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Dobitnie świadczyły o tym wydarzenia w Wolnym Mieście Gdańsku, gdzie nazistowskie bojówki niemalże jawnie występowały już przeciw przejawom władzy polskiej. Co dzień niemiecka prasa donosiła o kolejnych przypadkach prześladowania mniejszości niemieckiej, co miało dziać się za jawną zgodą rządu w Warszawie. W tonie gróźb i demonstracji siły formułowano kolejne żądania wobec Polski.
    W takiej właśnie atmosferze zagrożenia święto 3 maja okazało się być doskonałą okazją do zademonstrowania narodowego patriotyzmu i nieugiętości całego narodu. W największych miastach Polski odbyły się tego dnia uroczyste pochody oraz defilady, w których tłumnie wyrażano gotowość do stawienia czoła niemieckim naciskom. Społeczeństwo ufało zapewnieniom władz o własnej sile i słabości przeciwnika. Dodatkowym czynnikiem umiejętnie podkreślanym przez polską propagandę były układy sojusznicze z Anglią i Francją, które odbierano jako gwarancje bezpieczeństwa kraju. To wszystko sprawiało, że również polska polityka wsparta przez Paryż i Londyn nabrała jeszcze większej stanowczości wobec Berlina. Doskonałym tego przejawem było przemówienie ministra spraw zagranicznych Józefa Becka w Sejmie 5 maja 1939, które idealnie wpasowało się w nastrój gotowości i pewności społeczeństwa polskiego.

    [​IMG] [​IMG]

    [​IMG]
    Defilady z okazji święta 3 maja​

    Warszawa, 5 maja 1939 roku

    Józef Beck wspiął się po schodach prowadzących na sejmową mównicę. Ułożył starannie kartki papieru ze swoim przemówieniem na blacie i rzucił szybkie spojrzenie bacznie obserwującym go posłom OZN-u i mniejszości narodowych. Później spojrzał w kierunku marszałka Sejmu VI kadencji – Wacława Makowskiego. Po krótkiej chwili niemal doskonałej ciszy w sali posiedzeń jednej z izb polskiego parlamentu rozbrzmiał charakterystyczny, nieco zachrypły głos ministra spraw zagranicznych.
    - Wysoka Izbo ! Ażeby sytuację należycie ocenić, trzeba przede wszystkim postawić pytanie, o co właściwie chodzi ? Bez tego pytania i naszej na nie odpowiedzi nie możemy właściwie ocenić istoty oświadczeń niemieckich w stosunku do spraw Polskę obchodzących. O naszym stosunku do Zachodu mówiłem już poprzednio. Powstaje zagadnienie propozycji niemieckiej co do przyszłości Wolnego Miasta Gdańska, komunikacji Rzeszy z Prusami Wschodnimi przez nasze województwo pomorskie i dodatkowych tematów poruszonych jako sprawy, interesujące wspólnie Polskę i Niemcy. – mówił tu o niemieckich propozycjach dotyczących włączenia Gdańska do Rzeszy, a przez polskie Pomorze przeprowadzenie eksterytorialnej linii kolejowej i autostrady do Prus Wschodnich. W Rzesza miała przedłużyć obowiązujący od 1934 do kwietnia 1939 roku Pakt o Nieagresji z Polską na 25 lat. - Zbadajmy tedy te zagadnienia po kolei. – dodał po chwili przerywając, by uporządkować kartki papieru z tekstem swojego przemówienia. - Jeśli chodzi o Gdańsk, to najpierw kilka uwag ogólnych. Wolne Miasto Gdańsk nie zostało wymyślone w Traktacie Wersalskim. Jest zjawiskiem istniejącym od wielu wieków, i jako wynik, właściwie biorąc, jeśli się czynnik emocjonalny odrzuci, pozytywnego skrzyżowania spraw polskich i niemieckich. Niemieccy kupcy w Gdańsku zapewnili rozwój i dobrobyt tego miasta, dzięki handlowi zamorskiemu Polski. Nie tylko rozwój, ale i racja bytu tego miasta wynikały z tego, że leży ono u ujścia jedynej wielkiej naszej rzeki , co w przeszłości decydowało, a na głównym szlaku wodnym i kolejowym, łączącym nas dziś z Bałtykiem. To jest prawda, której żadne nowe formuły zatrzeć nie zdołają. Ludność Gdańska jest obecnie w swej dominującej większości niemiecka, jej egzystencja i dobrobyt zależą natomiast od potencjału ekonomicznego Polski. – wśród posłów dało się po tych zdaniach słyszeć pewne pomruki aprobaty dla tych słów. Również obecny na sali obrad premier, gen. Felicjan Sławoj-Składkowski zwrócił się do siedzącego obok wicepremiera Kwiatkowskiego i mówiąc coś cicho po czym obaj potwierdzająco pokiwali głowami. - Jakież z tego wyciągnęliśmy konsekwencje ? Staliśmy i stoimy zdecydowanie na platformie interesów naszego morskiego handlu i naszej morskiej polityki w Gdańsku. Szukając rozwiązań rozsądnych i pojednawczych, świadomie nie usiłowaliśmy wywierać żadnego nacisku na swobodny rozwój narodowy, ideowy i kulturalny niemieckiej ludności w Wolnym Mieście. – mówił dalej Beck nie podnosząc wzroku - Nie będę przedłużał mego przemówienia cytowaniem przykładów. Są one dostatecznie znane wszystkim, co się tą sprawą w jakikolwiek sposób zajmowali. Ale z chwilą, kiedy po tylokrotnych wypowiedzeniach się niemieckich mężów stanu, którzy respektowali nasze stanowisko i wyrażali opinię, że to "prowincjonalne miasto nie będzie przedmiotem sporu między Polską a Niemcami" - słyszę żądanie aneksji Gdańska do Rzeszy, z chwilą, kiedy na naszą propozycję, złożoną dn. 26 marca wspólnego gwarantowania istnienia i praw Wolnego Miasta nie otrzymuję odpowiedzi, a natomiast dowiaduje się następnie, że została ona uznana za odrzucenie rokowań - to muszę sobie postawić pytanie, o co właściwie chodzi ? Czy o swobodę ludności niemieckiej Gdańska, która nie jest zagrożona, czy o sprawy prestiżowe, czy też o odepchnięcie Polski od Bałtyku, od którego Polska odepchnąć się nie da ! – zakończył nad wyraz ostro, wzbudzając tym samym burze oklasków i okrzyków „Brawo !” na sali. Po kilkunastu sekundach braw posłowie ponownie zamilkli i pozwolili ministrowi kontynuować - Te same rozważania odnoszą się do komunikacji przez nasze województwo pomorskie. Nalegam na to słowo "województwo pomorskie". Słowo "korytarz" jest sztucznym wymysłem, gdyż chodzi tu bowiem o odwieczną polską ziemię, mającą znikomy procent osadników niemieckich. Daliśmy Rzeszy Niemieckiej wszelkie ułatwienia w komunikacji kolejowej, pozwoliliśmy obywatelom tego państwa przejeżdżać bez trudności celnych czy paszportowych z Rzeszy do Prus Wschodnich. Zaproponowaliśmy rozważenie analogicznych ułatwień w komunikacji samochodowej. I tu znowu zjawia się pytanie, o co właściwie chodzi ? Nie mamy żadnego interesu szkodzić obywatelom Rzeszy w komunikacji z ich wschodnią prowincją. Nie mamy natomiast żadnego powodu umniejszania naszej suwerenności na naszym własnym terytorium. – celowo ostatnie zdanie wypowiedział z dobitnym naciskiem, ponownie wzbudzając wśród posłów pomruki aprobaty. - W pierwszej i drugiej sprawie, to jest w sprawie przyszłości Gdańska i komunikacji przez Pomorze, chodzi ciągle o koncesje jednostronne, których Rząd Rzeszy wydaje się od nas domagać. Szanujące się państwo nie czyni koncesji jednostronnych. Gdzież jest zatem ta wzajemność ? W propozycjach niemieckich wygląda to dość mglisto. Pan kanclerz Rzeszy w swej mowie wspominał o potrójnym kondominium w Słowacji. Zmuszony jestem stwierdzić, że tę propozycję usłyszałem po raz pierwszy w mowie pana kanclerza z dn. 28 kwietnia. W niektórych poprzednich rozmowach czynione były tylko aluzje, że w razie dojścia do ogólnego układu sprawa Słowacji mogłaby być omówiona. Nie szukaliśmy pogłębienia tego rodzaju rozmów, ponieważ nie mamy zwyczaju handlować cudzymi interesami. Podobnie propozycja przedłużenia paktu o nieagresji na 25 lat nie była nam w ostatnich rozmowach w żadnej konkretnej formie przedstawiona. Tu także były nieoficjalne aluzje, pochodzące zresztą od wybitnych przedstawicieli Rządu Rzeszy. Ale, proszę panów, w takich rozmowach bywały także różne inne aluzje, sięgające dużo dalej i szerzej niż omawiane tematy. Rezerwuję sobie prawo w razie potrzeby do powrócenia do tego tematu. W mowie swej pan kanclerz Rzeszy jako koncesje ze swej strony proponuje uznanie i przyjęcie definitywne istniejącej miedzy Polską a Niemcami granicy. Muszę skonstatować, że chodziłoby tu o uznanie naszej de jure i de facto bezspornej własności, więc co za tym idzie, ta propozycja również nie może zmienić mojej tezy, że dezyderaty niemieckie w sprawie Gdańska i autostrady pozostają żądaniami jednostronnymi. W świetle tych wyjaśnień Wysoka Izba oczekuje za pewnie ode mnie, i słusznie, odpowiedzi na ostatni passus niemieckiego memorandum, który mówi: "Gdyby Rząd Polski przywiązywał do tego wagę, by doszło do nowego umownego uregulowania stosunków polsko - niemieckich, to Rząd Niemiecki jest do tego gotów". Wydaje mi się, że merytorycznie określiłem już nasze stanowisko. – tutaj przerwał na chwilę i uniósł wzrok, rozglądając się po twarzach posłów, którzy niemal w całości stawili się w tym dniu obrad na sali. - Dla porządku zrobię resumé. – dodał, opuszczając wzrok z powrotem ku kartkom. - Motywem dla zawarcia takiego układu byłoby słowo "pokój", które pan kanclerz Rzeszy z naciskiem w swym przemówieniu wymieniał. Pokój jest na pewno celem ciężkiej i wytężonej pracy dyplomacji polskiej. Po to, aby to słowo miało realną wartość, potrzebne są dwa warunki : pokojowe zamiary i pokojowe metody postępowania. Jeżeli tymi dwoma warunkami Rząd Rzeszy istotnie się kieruje w stosunku do naszego kraju, wszelkie rozmowy, respektujące oczywiście wymienione przeze mnie uprzednio zasady, są możliwe. Gdyby do takich rozmów doszło - to Rząd Polski swoim zwyczajem traktować będzie zagadnienie rzeczowo, licząc się z doświadczeniami ostatnich czasów, lecz nie odmawiając swej najlepszej woli. Pokój jest rzeczą cenną i pożądaną. Nasza generacja, skrwawiona w wojnach, na pewno na pokój zasługuje. Ale pokój, jak prawie wszystkie sprawy tego świata ma swoją cenę, wysoką, ale wymierną. – jedno z ostatnich, kluczowych zdań swojego przemówienia Beck wygłosił podniesionym głosem, starannie wymawiając każdy wyraz - My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę ! – ponownie posłowie zerwali się z miejsc, a całą salę wypełniło echo ogłuszających braw. Beck jednak nie schodził z mównicy, dając tym samym znak, iż ma jeszcze coś do powiedzenia. - Jest tylko jedna rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenną. Tą rzeczą jest honor ! – dodał i wśród kolejnej fali huraganowych oklasków zszedł z mównicy, odbierając po drodze gratulacje od posłów, którzy pośpieszyli ku niemu. Beck nie wydawał się jednak zadowolony tym niezwykłym entuzjazmem jaki udzielił się Izbie. Przechodząc obok jednego z posłów, który z gratulacjami ściskał mu dłoń, mówiąc o wspaniałym przemówieniu i wygranej bitwie w Sejmie, minister spojrzał na niego i wyszeptał ledwo słyszalnie – Wygrałem w Sejmie... Ale przegrałem Polskę.

    [​IMG]
    Józef Beck na trybunie sejmowej 5 maja 1939 roku...

    [​IMG]
    Rząd premiera Felicjana Sławoj-Składkowskiego​

    Stanowcze i demonstracyjnie silne przemówienie Becka w Sejmie wywołało w całym kraju falę powszechnego poparcia wyrażającego się głównie w demonstracjach patriotycznych. W Poznaniu, Warszawie, Krakowie i wielu innych polskich miastach tłumy ludzi przemaszerowało głównymi arteriami pod hasłami: „Najlepsza polityka to silna armia” czy „Silni, zwarci, gotowi”.
    Niestety podobnego zdecydowania brakowało wśród społeczeństw zachodu, wciąż ufających w możliwość pokojowego zakończenia konfliktu niemiecko-polskiego. 4 maja, dzień przed płomiennym przemówieniem ministra Becka we francuskim dzienniku J’Oevre ukazał się artykuł autorstwa Marcela Deat’a pod tytułem Umrzeć za Gdańsk ? (Mourir pour Danzig ?), w którym francuski filozof poddał wątpliwościom dotychczasową politykę Francji względem Niemiec. Pod podobnym hasłem odbyła się w Wielkiej Brytanii pacyfistyczna demonstracja „Odmawiam powołania”, w której setki młodych Brytyjczyków skandowało: „Nie chcemy umierać za Gdańsk !” Kwestia odległego konfliktu polsko-niemieckiego nie mogła znaleźć odpowiedniego uzasadnienia wśród społeczeństw zachodnich. Przyzwyczajeni do polityki uspokojenia praktykowanej przez swoje rządy Brytyjczycy i Francuzi zdawali się nie dostrzegać zagrożenia płynącego z coraz bardziej agresywnej polityki Hitlera. Jeszcze w połowie kwietnia 1939 roku z pokojowym apelem i propozycją zwołania międzynarodowej konferencji rozjemczej zwrócił się prezydent Stanów Zjednoczonych Franklin Delano Roosevelt. Jednakże jego apel został stanowczo odrzucony przez Führera III Rzeszy.

    [​IMG]
    Patriotyczny marsz studentów Politechniki popierający twarde stanowisko polskiego rządu wobec niemieckich żądań​

    W kwietniu i maju dało się już poznać pewien zwrot w dotychczasowo wrogich stosunkach niemiecko-radzieckich. Już 17 kwietnia dokładnie w chwili, gdy ludowy komisarz spraw zagranicznych ZSRR Maxim Litwinow badał możliwość stworzenia trójstronnego sojuszu z Anglią i Francją przeciwko Niemcom, radziecki ambasador w Berlinie, Mieriekałow po raz pierwszy od chwili objęcia swojej funkcji, czyli od prawie roku złożył wizytę sekretarzowi stanu Ernstowi von Weizsäckerowi. Podczas ich rozmowy padły słowa, które stanowiły znaczącą uwerturę do przygotowywanego ocieplenia wzajemnych stosunków. Dyplomata radziecki miał powiedzieć Weizsäckerowi:



    To były kluczowe słowa. Dodatkowo niemiecki sekretarz stanu zdawał sobie sprawę, iż Mieriekałow nie zdobyłby się samodzielnie na tak dalece idącą deklarację. Był to człowiek całkowicie podległy rozkazom płynącym z Moskwy, co dawało jasno do zrozumienia, iż takimi oto słowami zwracał się do Niemiec Kreml.

    [​IMG]
    Radzieckie czołgi T-26 na Placu Czerwonym na defiladzie z okazji 1 maja 1939 roku​

    Na kolejny bardziej praktyczny czyn, świadczący o dobrej woli Stalina nie przyszło długo czekać. W środę 3 maja ze stanowiska ludowego komisarza spraw zagranicznych ZSRR zostaje zdjęty Maxim Litwinow, zwolennik porozumienia z Anglią i Francją oraz twardego kursu polityki wobec Niemiec oraz co może miało w tym względzie największe znaczenie – Żyd. Jego następcą zostaje Wiaczesław Mołotow.
    Zmiana na tak kluczowym stanowisku politycznym w Związku Radzieckim nie przechodzi bez echa w świecie. Zdecydowanie najwięcej miejsca poświęciły jej jednak gazety w Niemczech, które szeroko rozpisywały się o „zwycięskiej próbie uwalniania się Związku Radzieckiego od wpływów światowego żydostwa.”
    W polityce niemiecko-radzieckiej rozpoczęła się gra podchodów i wzajemnych drobnych gestów przyjaźni, które w zamierzeniu mają stanowić przygotowanie do zdecydowane zbliżenia.
    Nie przeszkadza to Stalinowi prowadzić polityki pozorów wobec zachodu. 7 maja 1939 roku Wiaczesław Mołotow w rozmowie z polskim ambasadorem w Moskwie Wacławem Grzybowskim pogratulował zdecydowanej postawy wobec niemieckich nacisków oraz zapewnił, iż ZSRR jest gotowe wojskowo poprzeć Polskę w ewentualnym konflikcie w zamian za rezygnację z antyradzieckiego sojuszu z Rumunią. Grzybowski, nie odpowiedział od razu powołując się na konieczność konsultacji z Warszawą. Wieczorem ze stolicy Polski nadchodzi odpowiedź, która nie pozostawia wszelkich złudzeń:



    [​IMG]

    [​IMG]
    Zmiana na kluczowym stanowisku Ludowego Komisarza Spraw Zagranicznych ZSRR​

    Dwa dni później francuski ambasador w Berlinie, Robert Coulondre w rozmowie telegraficznej z ministrem spraw zagranicznych Francji Georgesem Bonnetem wspomina o pogłoskach, krążących po Berlinie jakoby Niemcy przygotowywały porozumienie ze Związkiem Radzieckim, którego jednym z celów miałby być podział Polski. Podczas konferencji sztabowej w Paryżu 14 maja 1939 roku z udziałem polskiego ministra wojny gen. Tadeusza Kasprzyckiego oraz zastępcy szefa Sztabu Generalnego płk. Jaglicza, której celem były rozmowy na temat układu wojskowego z Francją tematu tych pogłosek jednak nie poruszono… Kilka dni później gen. Kasprzycki i szef francuskiego sztabu generalnego gen. Gamelin podpisują umowę wojskową, która przewiduje rozpoczęcie działań zaczepnych przeciw Niemcom przez stronę francuską w czasie dwóch tygodni od ogłoszenia powszechnej mobilizacji.

    [​IMG] [​IMG]
    Prezydent Ignacy Mościcki w towarzystwie wyższych oficerów Wojska Polskiego oraz członkowie polskiej misji wojskowej w rozmowie z gen. Gamelinem w maju 1939 roku​

    W tym samym czasie pełną parą idą także niemieckie przygotowania do agresji przeciwko Polsce. 22 maja w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA) zostaje powołany Ośrodek IIP (P-Polen, Polska), którego zadaniem jest gromadzenie danych na temat osób, organizacji i instytucji na terytorium państwa polskiego, które w przyszłości mają zostać poddane likwidacji przez Służbę Bezpieczeństwa (SD). Dzień później Adolf Hitler w rozmowie z wyższymi oficerami Wehrmachtu wyjaśnia, iż

    Hitler daje tym samym do zrozumienia, że wszelkie negocjacje z państwami zachodnimi podejmowane obecnie jak i w przyszłości mają za cel skłócenie i rozbicie sojuszu polsko-francusko-brytyjskiego i izolowanie Polski, a w konsekwencji jej likwidacja.

    Czerwiec podobnie jak maj przyniósł dalsze wzmocnienie pozycji Związku Radzieckiego na europejskiej scenie politycznej. Już na początku miesiąca w chwili, gdy nowy ambasador w Warszawie Nikołaj Szaronow przedstawiał swój list uwierzytelniający prezydentowi Ignacemu Mościckiemu, w Moskwie rozpoczęły się rozmowy pomiędzy Mołotowem a ambasadorami Anglii i Francji sir Williamem Sedesem i Paulem-Emilem Naggiarem, mające na celu przygotowanie porozumienia ZSRR z mocarstwami zachodnimi. 12 czerwca na Kreml przybył sir William Strang – nadzwyczajny pełnomocnik Foreign Office, by maksymalnie przyśpieszyć tok rozmów. Wielka Brytania osiągając porozumienie z Polską nie zamierzała poprzestać na jednym wschodnim sojuszniku i gdy tylko pojawiła się możliwość porozumienia ze Związkiem Radzieckim natychmiast rozpoczęła działania. W zamierzeniu Foreign Office, a także samego premiera Chamberlaina utworzenie wielkiego sojuszu Anglii, Francji, Polski i ZSRR, który dokładnie otaczałby Niemcy wystarczy czynnik ostatecznie powstrzymujący agresywne działania Hitlera i uratuje pokój w Europie. Jednakże dokładnie w tym samym czasie trwały ożywione kontakty dyplomatyczne na linii Berlin-Moskwa, głównie z pośrednictwem bułgarskiego posła w stolicy Rzeszy Parana Draganowa o czym premier Chamberlain nie mógł wiedzieć.
    Ta gra na dwa fronty była dla Stalina niezwykle korzystna. Doskonale wiedział on, iż kluczowe znaczenie w europejskiej rozgrywce politycznej przypadło jemu, dotychczas niedocenianemu, a nawet lekceważonemu wodzowi wielkiego narodu. Od jego decyzji zależało czy Europa pogrąży się w wojnie czy utrzyma kruchy status quo. A on po prostu cierpliwie czekał na konkretne propozycje korzyści, jakie miało odnieść ZSRR w zamian za swoje poparcie. A szala zwycięstwa w tej rozgrywce coraz bardziej przechylała się na stronę Niemiec. One były w stanie zaoferować Stalinowi znacznie więcej aniżeli mocarstwa zachodnie. Nadchodzące tygodnie miały się okazać kluczowe tak dla negocjacji niemiecko-radzieckich jak i radziecko-alianckich….

    AAR zamknięty i oczyszczony.
    Thomas_PL
     
  22. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    Witam wszystkich sympatyków Kataklizmu XX wieku !

    Mam przyjemność ogłosić, iż AAR wznawia działalność a ja z głową pełną świeżych pomysłów zabrałem się za pisanie kolejnych części. Na początku streszczenie wydarzeń z lipca i połowy sierpnia 1939 roku. Według mojego planu jaki sobie zdążyłem opracować od wybuchu tytułowej wojny dzielą nas zaledwie dwa odcinki. O jakiej tematyce i z jakimi motywami przewodnimi będziecie mieli (mam nadzieję) przyjemność zaznajomić się już w nadchodzącym tygodniu. Tyle tytułem wstępu. Zapraszam do przeczytania kolejnej, opracowanej jeszcze przed przerwą części. Miłej lektury !:)

    Część trzydziesta piąta: „Złudzenia”

    [​IMG]


    - marszałek Edward Rydz-Śmigły

    Lipiec - sierpień 1939​


    Trwające od kwietnia 1939 roku zabiegi tak Niemiec jak i mocarstw zachodnich o porozumienie ze Związkiem Radzieckim w lipcu weszły w ostateczną fazę. Poprzez kilka kanałów nieoficjalnych m.in. za pośrednictwem bułgarskiego posła w Berlinie Parvana Draganowa trwały rozmowy niemiecko-radzieckie na temat normalizacji stosunków dyplomatycznych oraz możliwości zawarcia układu dyplomatycznego gwarantującego neutralność ZSRR w wypadku spodziewanego konfliktu niemiecko-polskiego. Z kolei w Moskwie odbywały się oficjalne negocjacje anglo-francusko-radzieckie, które miały za zadanie pozyskać Związek Radziecki dla idei wielkiego sojuszu wymierzonego w Niemcy, gdyby te zdecydowały się rozpocząć wojnę. Rozmowy aliancko-radzieckie toczyły się zdecydowanie wolniej, wobec wielkiej nieufności Stalina wobec demokracji zachodnich oraz perspektywy braku ewentualnych korzyści dla ZSRR w przypadku porozumienia. Takie korzyści zdawały się dać Kremlowi Niemcy, planujące wojnę z Polską oraz przyjmujące możliwość podziału stref wpływów w Europy Środkowej i Wschodniej pomiędzy Berlin a Moskwę.

    Już 29 czerwca 1939 roku moskiewska gazeta Prawda, skrupulatnie realizująca polecenia „z góry” opublikowała obszerny artykuł, w którym otwarcie przyznała, iż rozmowy Anglii, Francji i ZSRR są jedynie „wodzeniem się”. Kilka dni później Ludowy Komisarz Spraw Zagranicznych, Wiaczesław Mołotow w rozmowie z delegatami mocarstw zachodnich przekazał żądanie wyrażenia zgody na swobodny przemarsz wojsk radzieckich przez terytoria Polski i Rumunii. Jednak tak Warszawa jak i Bukareszt w ogóle nie brały pod uwagę możliwości wpuszczenia na swoje terytoria Armii Czerwonej. Polski minister spraw zagranicznych w rozmowie z francuskim ambasadorem stawia sprawę jasno:

    Stanowisko Polski i Rumunii w tej sprawie wydawało się barierą nie do pokonania dla negocjatorów, ponieważ dalsze powodzenie rozmów Kreml uzależniał właśnie od zgody na przemarsz Armii Czerwonej przez terytoria tych krajów. Mimo to Mołotow 20 lipca 1939 roku zaproponował ambasadorom Anglii i Francji natychmiastowe rozpoczęcie rozmów wojskowych, chociaż negocjacje polityczne na dobrą sprawę nie dotarły nawet do półmetka. Zaskoczeni politycy zachodni przystają na tą ofertę, nadal nie tracąc nadziei na możliwość porozumienia z ZSRR.

    Pozycji Moskwy w rokowaniach czy to tajnych z III Rzeszą czy jawnych z mocarstwami zachodnimi nie był w stanie osłabić nawet fakt wywiązania się kolejnej potyczki granicznej z Japonią na Dalekim Wschodzie. Nad rzeką Chałchyn-Goł walki pomiędzy jednostkami Armii Kwantuńskiej oraz oddziałami radziecko-mongolskimi rozpoczęły się już w połowie maja 1939 roku jednak dopiero na początku lipca przybrały one na sile. 2 lipca japońskie wojska liczące ok. 40 tys. żołnierzy wsparte dodatkowo przez 300 dział, 150 czołgów i 200 samolotów przekroczyły rzekę kierując się w stronę góry Baian-Cagan. Tam doszło do zaciekłej bitwy z Armią Czerwoną oraz wspierającą ją armią mongolską, w wyniku której siły japońskie zostały zatrzymane ponosząc znaczne straty. Tydzień później Japończycy ponownie zaatakowali pozycje radzieckie, lecz i tym razem zostali odparci z dotkliwymi stratami. Wobec braku powodzenia ofensywy sztab Armii Kwantuńskiej zdecydował się wzmocnić wojska biorące udział w walkach. Sformowano 6 Armię pod dowództwem gen. Michitarō Komatsubara, która miała liczyć ponad 75 tys. żołnierzy i prawie 200 czołgów. Również Sowieci nie oczekiwali bezczynnie na kolejny atak i powiększyli swoje siły do 60 tys. żołnierzy oraz 500 czołgów i dział. Nieformalne dowództwo nad tym zgrupowaniem nazwanym Pierwszą Grupą Armii objął dotychczasowy zastępca dowódcy Zachodniego Okręgu Wojskowego Gieorgij Żukow. Tak wzmocnione wojska radzieckie rozpoczęły przygotowania do kontrofensywy i w konsekwencji zniszczenia 6 Armii.
    W sierpniu jednak losy bitwy nad rzeką Chałchyn-Goł wciąż pozostawały nierozstrzygnięte.

    [​IMG]
    [​IMG]
    Zniszczony radziecki samochód pancerny BA-10 po walkach nad Chałchyn-Goł

    [​IMG]
    Japońskie samoloty KI-27 nad polem bitwy​

    Tymczasem rząd Polski pod wpływem pogarszających się z tygodnia na tydzień stosunków z Niemcami, bardzo mocno starał się zacieśnić współpracę z zachodnimi mocarstwami. 17 lipca do Warszawy przybył szef brytyjskiego Sztabu Imperialnego, gen. Edmund Ironside, by podczas kilku spotkań (z szefem Sztabu Głownego, gen. Wacławem Stachiewiczem, z Generalnym Inspektorem Sił Zbrojnych, marszałkiem Rydzem-Śmigłym oraz ministrem spraw zagranicznych, Józefem Beckiem) spróbować doprecyzować szczegóły wojskowe polsko-brytyjskiego porozumienia.
    Nie była to jedyna wizyta alianckich oficerów w Polsce w lipcu 1939 roku.

    [​IMG]
    gen. Ironside i gen. Stachiewicz podczas spotkania w Warszawie w lipcu 1939 roku​

    Miejscowość Pyry, okolice Warszawy, 25 lipca 1939 roku

    Kawalkada luksusowych samochodów niemalże z piskiem opon zatrzymała się przed niewielkim posterunkiem wojskowym, położonym w malowniczym otoczeniu wysokich topoli. Z niewielkiej budki wyszedł jej naprzeciw żołnierz z karabinem przewieszonym przez ramię i szybko skierował się w stronę pierwszego samochodu. Nie czekając na jego podejście siedzący w środku oficer Wojska Polskiego opuścił szybę i wystawił za okno przepustki oraz niezbędne dokumenty.
    - Kapitan Adam Lijewski z rozkazem szefa Oddziału II Sztabu Generalnego, pułkownika Józefa Smolińskiego. – usłyszał żołnierz, zanim zdążył choćby otworzyć dokumenty. – Wiozę spodziewanych gości.
    Mimo to szeregowiec regulaminowo przeglądnął wszystkie papiery oraz starannie porównał oficera w samochodzie z jego zdjęciem w książeczce wojskowej. Trwało to kilkanaście sekund, po których odwrócił się w kierunku szlabanu i dał znak innemu żołnierzowi, by przepuścił samochody. Zanim pojazdy ruszyły zdążył jeszcze stanąć na baczność i zasalutować kapitanowi.
    Spodziewani goście, o których mówił kapitan Lijewski byli w rzeczywistości agentami wywiadów Anglii i Francji, którzy na specjalne zaproszenie przybyli do Polski. Oddział II Sztabu Generalnego, czyli polski wywiad miał dla nich zaskakujący prezent.
    Alianci nie wiedzieli, że od 1932 roku pracownikowi Biura Szyfrów Sztabu Głównego Wojska Polskiego Marianowi Rajewskiemu udało się łamać szyfr Enigmy. W lutym 1933 roku udało się skonstruować kopie niemieckiej maszyny szyfrującej. Był to gigantyczny sukces biorąc pod uwagę fakt, że wiadomości przekazywane za pośrednictwem Enigmy były uważane za niemożliwe do odczytania zarówno przez Niemców jak i przez kryptologów angielskich i francuskich. Do września 1938 roku dzięki teoriom kombinatorycznym cykli transpozycji, a także specjalnie skonstruowanym urządzeniom takim jak cyklometr polscy kryptolodzy byli w stanie w ciągu godziny rozszyfrować treść niemieckich wiadomości. We wrześniu 1938 roku nastąpiła zmiana kodowania, lecz i ona nie była w stanie powstrzymać polskich kryptologów. W październiku Rajewski opracował projekt tzw. bomby kryptologicznej, której zadanie polegało na automatycznym łamaniu szyfrów w oparciu o teorię cyklów. Bomby kryptologiczne dekodowały jednak podwójnie szyfrowane klucze dzienne. Do odczytywania treści samych depesz stworzono tzw. Płachty Zygalskiego.
    Na początku 1939 roku Niemcy ponownie zmienili sposób kodowania co dla polskiego wywiadu wiązało się kolejnymi kosztami budowy nowych bomb kryptologicznych i niezwykle czasochłonnych Płacht Zygalskiego. W związku z tym zapadła decyzja, aby wynikami swoich prac podzielić się z sojusznikami, którzy ze względu na nieporównywalnie wyższy budżet służb kryptologicznych mogliby kontynuować dzieło rozpoczęte przez Biuro Szyfrów.
    Tak też się stało. 25 lipca 1939 roku w miejscowości Pyry pod Warszawą przedstawiciele angielskiego i francuskiego wywiadu otrzymali od Polaków dwa działające egzemplarze maszyny kodującej Enigma. O tym jak bezcenny był to dar nie trzeba było nikogo przekonywać. Zaskoczenie wśród sojuszników było gigantyczne. Żaden z nich nie spodziewał się bowiem, iż szyfry uznawane przez wielu za nie do złamania były rozpracowywane przez polski wywiad już od paru lat. Od tamtej pory miał to być jedna z największych i najpilniej strzeżonych tajemnic alianckiego wywiadu…

    [​IMG]
    Polska replika maszyny szyfrującej Enigma

    Sytuacja międzynarodowa w lipcu, podobnie jak w poprzednich miesiącach rozwijała się w niebagatelnym tempie. Nadal mimo braku zgody rządów Polski i Rumunii na ewentualny przemarsz Armii Czerwonej przez ich terytoria toczyły się rozmowy brytyjsko-radzieckie. Ostatniego dnia lipca 1939 premier Chamberlain ogłosił w Izbie Gmin plan natychmiastowego wysłania specjalnych negocjatorów do Moskwy. Premier Francji Edouard Daladier w rozmowie z szefem francuskiej misji wojskowej gen. Josephem Doumenc’iem miał powiedzieć nawet:

    Determinacja na pomyślne zakończenie negocjacji ze Związkiem Radzieckim wśród mocarstw zachodnich wydaje się być duża, jednak dalej usiłuje się grać na czas. Misja wojskowa aliantów zamiast samolotem wyrusza do Moskwy przestarzałym parowcem City of Exeter. Przygotowanie okrętu do podróży zajmuje kolejne, cenne dni.
    Tymczasem Niemcy w tajnych rokowaniach w sprawie układu z Kremlem są dużo bardziej konkretni. Na początku sierpnia z Berlina pada zapewnienie, iż Rzesza jest w stanie uznać radzieckie interesy w rejonie Morza Bałtyckiego i w Polsce. W zamian oczekuje jednak nie mieszania się w swoje wewnętrzne sprawy oraz zaprzestania akcji godzących w żywotne interesy Niemiec. Nie jest to zbyt wygórowana cena za uznanie de facto aneksji państw bałtyckich oraz części Polski.
    Hitler musiał działać szybko, bowiem konflikt na linii Warszawa – Berlin zaostrzał się dosłownie z dnia na dzień. Na początku sierpnia spór w kwestii uprawnień polskich inspektorów celnych w Gdańsku przeradza się niemal w otwarty konflikt pomiędzy Senatem Wolnego Miasta a dyplomatycznym przedstawicielstwem Polski w Gdańsku. W całej sprawie głos zabrał minister Józef Beck, który wystosował do ambasadora niemieckiego w Warszawie hrabiego Hansa Adolfa von Moltkego notę dyplomatyczną sformułowaną w niesamowicie ostrym tonie. Kanclerz III Rzeszy działał błyskawicznie. Gauleiter Gdańska Albert Forster został wezwany do Obersalzbergu i otrzymał polecenie kategorycznego unikania prób zwiększenia napięcia w Wolnym Mieście z polskimi władzami. Hitler nie mógł ryzykować, by wojna zaczęła się wcześniej niż zapadną niezbędne dla Niemiec polityczne uzgodnienia. Stąd tak daleko posunięta ostrożność.
    5 sierpnia 1939 roku z portu w Tilbury wyruszył w końcu parowiec City of Exeter, mający na pokładzie 26-osobową aliancką misję wojskową pod dowództwem admirała i naczelnego adiutanta króla sir Reginalda Draxa. Zarówno prędkość jednostki (13 węzłów) jak i brak znanych nazwisk wśród oficerów misji wzbudza na świcie powszechne zdziwienie. Do celu dopłynęli oni dopiero 11 sierpnia. Dzień później w dawnym pałacu Spirydowka rozpoczyna się pierwsze posiedzenie obu delegacji. Związek Radziecki reprezentowali Ludowy Komisarz Obrony, marszałek Kliment Woroszyłow, szef sztabu generalnego gen. Borys Szaposznikow oraz Ludowy Komisarz Sił Morskich, Nikołaj Kuzniecow. Negocjacje natychmiast natrafiają na przeszkody w postaci braku odpowiednich pełnomocnictw delegacji alianckiej.

    12 sierpnia podczas wizyty włoskiego ministra spraw zagranicznych w Obersalzbergu Hitler przedstawia hrabiemu Ciano swoje najbliższe plany. Włoch jest kompletnie zaskoczony i przerażony wobec braku odpowiednich przygotowań wojennych Rzymu. Całkowitą niespodzianką jest również fakt, iż sprawa nie dotyczy niemal w ogóle Gdańska czy korytarza, lecz po prostu wojny. Hrabia Ciano po tej wizycie stwierdził w rozmowie z współpracownikiem:

    Niejako w cieniu konfliktu polsko-niemiecko znalazł się inny konflikt graniczny poważnie grożący wybuchem wojny w Europie. Węgry już od czasów nacjonalistycznego premiera Gyula Gömbösa ulegały coraz silniejszym wpływom rewizjonistycznym. Dotkliwie upokorzone przez postanowienia Traktatu z Trianon od połowy lat 30 w swym kursie polityki zagranicznej zbliżyły się do hitlerowskich Niemiec. To przyniosło pewne korzyści terytorialne w postaci ziem południowej Słowacji, a także Rusi Zakarpackiej, które zostały przyłączone do Węgier w wyniku rozbiorów Czechosłowacji. Jednak najwięcej ziem dawnej Korony Świętego Stefana przejęła na mocy układów z 1918 roku Rumunia. Niemal cały Siedmiogród znalazł się w jej granicach, a kraina ta zamieszkiwana była wówczas w większości przez ludność Węgierską. To natychmiast zrodziło spór między sąsiadami i doprowadziło do tego, iż w 1939 roku rząd w Budapeszcie zaczął coraz głośniej domagać się rewizji granic z Rumunią.
    Wojna zawisła na włosku latem 1939 roku, kiedy to armia węgierska przesunęła nad wschodnią kilka większych jednostek. Bukareszt jednoznacznie odebrał to jako koncentrację wojska przed spodziewanym uderzeniem i ogłosił powszechną mobilizację. Sytuację rozładowali Niemcy, którzy nie chcieli doprowadzić do otwartej walki pomiędzy dwoma państwami, które stopniowo dominowali. Rumuni bowiem od 1938 roku byli poddawani coraz ostrzejszym naciskom w kwestii wymiany handlowej i w ciągu kilku miesięcy zmuszeni zostali podpisać kilka traktatów handlowych, które gwarantowały pierwszeństwo niemieckiej gospodarce w dostawach rumuńskiej ropy. Ograniczone poparcie dla postulatów węgierskich było jedynie środkiem nacisku na rząd w Bukareszcie, lecz wojna niezwykle komplikowałaby sytuację w regionie. Tym bardziej, iż w kwietniu 1939 roku Rumunia otrzymała gwarancje niepodległości ze strony Anglii i Francji, których politycy liczyli, iż ta demonstracja skutecznie odstraszy Hitlera od podejmowania dalszych radykalnych działań na Bałkanach.
    Rumuński król Karol II zdawał sobie jednak sprawę, że po upadku Czechosłowacji kraj jest niemal całkowicie otoczony przez wrogów. Jedynie Polska i Jugosławia można było zaliczyć do przyjaznych sąsiadów, jednak na Polakami wisiał konflikt z III Rzeszą o Gdańsk i korytarz, a Jugosławia powoli wraz z rozpadem Małej Ententy popadała w coraz większą izolację. Okres tzw. Wielkiej Rumunii, który rozpoczął się wraz z zakończeniem Wielkiej Wojny niechybnie dobiegał końca.

    [​IMG] [​IMG]
    Rządy Rumunii i Węgier w sierpniu 1939 roku

    [​IMG]
    Sytuacja na pograniczu węgiersko-rumuńskim​

    Przez cały lipiec i pierwszą połowę sierpnia kryzys polsko-niemiecki nieustannie narastał, powoli zbliżając się do momentu szczytowego. Wojna jeśli jeszcze możliwa do uniknięcia zależała wówczas tylko i wyłącznie od decyzji Kremla w sprawie proponowanych zarówno przez III Rzeszę jak i mocarstwa zachodnie sojuszy. Dyktator Związku Radzieckiego z postaci drugoplanowej jeszcze przed rokiem stał się nagle głównym rozgrywającym. Niezwykle zręcznie prowadząc podwójną grę zamierzał jednak wciąż zaczekać na rozwój wypadków kolejnych upalnych sierpniowych dni…
     
  23. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    Część trzydziesta szósta: „Pakt z diabłem”

    [​IMG]


    - gen. Karl Bodenschatz w rozmowie z ambasadorem francuskim w Berlinie

    Sierpień 1939​

    Druga połowa sierpnia 1939 roku miał ostatecznie rozwiązać niezwykle skomplikowaną sytuację polityczną Europy, która ponownie znalazła się na krawędzi wojny. Tym razem jednak widmo konfliktu stało się dużo bardziej realne niż przy okazji kryzysu sudeckiego sprzed roku. Niemieckie działania w Europie Środkowej na początku, które doprowadziły do rozbicia i aneksji Czechosłowacji, a także odebranie Litwie Kłajpedy było jawnym zaprzeczeniem podpisanych pod koniec września porozumień monachijskich. Dyplomacje Anglii i Francji poniosły dotkliwą porażkę stosując wobec Berlina politykę ustępstw i negocjacji. Gdy następnymi celami Hitlera stały się Polska i Rumunia brytyjskie ministerstwo spraw zagranicznych natychmiast udzieliło tym państwom gwarancji bezpieczeństwa. Podobnie uczyniło MSZ Francji. W założeniu miała to być zdecydowana demonstracja, po której spodziewano się, iż skutecznie zniechęci Niemców do dalszej agresywnej polityki. Ani premier Wielkiej Brytanii Neville Chamberlain ani Francji Edouard Daladier nie podejrzewali, iż ryzyko wojny nie jest dla Niemiec czynnikiem odstraszającym. III Rzesza rozpoczęła przygotowania do wojny znacznie wcześniej niż mocarstwa zachodnie. Już w kwietniu rozpoczęto przygotowywanie planu ataku na Polskę o kryptonimie Fall Weiss. Wehrmacht od początku lata stopniowo koncentrował się przy wschodniej granicy Niemiec. Wojska Rzeszy wkroczyły również na Słowację. Rozpoczęto analizę możliwych scenariuszy rozwoju wypadków. Wojna była punktem odniesienia niemal we wszystkich…

    Dyplomacje w Paryżu, Londynie i Berlinie niemal równocześnie zdały sobie sprawę ze znaczenia w całej sytuacji dotychczas niedocenianego Kremla. Związek Radziecki stał się kluczowym obiektem zabiegów o porozumienie zarówno ze strony mocarstw zachodnich jak i Niemiec. Jako pierwsi możliwość negocjacji ze Stalinem dostrzegli Niemcy, którzy już od początku 1939 roku rozpoczęli proces stopniowego ocieplania wzajemnych stosunków. Dwaj wydawać by się mogło najwięksi wrogowie ideologiczni rozpoczęli tym samym pracę nad ujednoliceniem części swych interesów.
    Zdecydowanie najbardziej czytelnym sygnałem zmiany kierunku radzieckiej polityki zagranicznej była dymisja dotychczasowego komisarza spraw zagranicznych Maksima Litwinowa, zdecydowanego zwolennika porozumienia z mocarstwami zachodnimi , którego żydowskie pochodzenie nie było dla nikogo tajemnicą. Jego miejsce zajął Wiaczesław Mołotow, o którym można było powiedzieć wszystko tylko nie to, iż zdolny jest wyjść z własną inicjatywą. Ta jedna z najwierniejszych person ze ścisłego otoczenia Stalina była posłusznym wykonawcą poleceń płynących z najważniejszego gabinetu na Kremlu.

    Początkowo pretekstem do niemiecko-radzieckiego zbliżenia stały się rozmowy handlowe, które rozpoczęto w maju 1939 roku. Minister Ribbentrop w instrukcjach do ambasadora w Moskwie hr. Schulenburga polecił uzależnić wynik owych rozmów o normalizacji stosunków politycznych. Sowieci, którzy kilka dni wcześniej rozpoczęli negocjacje z przedstawicielami Anglii i Francji skwapliwie podjęli dialog tym bardziej, iż sami od pewnego czasu szukali możliwości nawiązania kontaktu z Niemcami. W czerwcu jednak nieoczekiwanie negocjacje na linii Berlin – Moskwa utknęły w martwym punkcie, głównie za sprawką chytrego charakteru Stalina, który przyjmując postawę wyczekiwania starał się wzmocnić swoją pozycję. Jednocześnie rozmowy aliancko-radzieckie również natrafiły na dość poważną przeszkodę w postaci braku zgody Polski i Rumunii na przemarsz przez swoje terytorium Armii Czerwonej w obliczu możliwego konfliktu. Również aliancka misja wojskowa, która przybyła do Moskwy w połowie sierpnia nie była w stanie przełamać impasu rozmów. Stanowisko rządu polskiego mimo coraz większych nacisków, głównie ze strony Francji wciąż pozostawało nieugięte. Negocjatorzy angielscy i francuscy zupełnie nie rozumiejąc intencji Stalina postulowali za podpisaniem wspólnej umowy, która udzielałaby gwarancji Estonii, Litwie, Łotwie, Polsce, Rumunii, Grecji, Turcji, a nawet Belgii. Radzieckiemu dyktatorowi jednak nie zamierzał przyczyniać się do utrwalenia europejskiego porządku. Wręcz przeciwnie. Rozumieli to Niemcy, którzy prowadzili rozmowy zupełnie w innym tonie.

    Winiarnia Juliusa Ewesta, Behrenstraβe 26, Berlin 27 lipca 1939 roku

    Wielki stół stojący przy wygaszonym kominku niemalże uginał się pod ciężarem wystawnych potraw, deserów i butelek najlepszego wina jakie tylko mógł tego dnia zaoferować właściciel. Trzej mężczyźni siedzący przy nim na przemian śmiali się, jedli i palili cygara już od dobrych dwóch godzin. Oprócz nich w winiarni nie było innych klientów. Przy niewielkim stoliku w kącie pomieszczenia siedziało tylko dwóch schludnie ubranych oficerów Abwehry, którzy czuwali nad bezpieczeństwem arcyważnych gości. Przed budynkiem na Behrenstraβe w samochodzie siedziało dwóch innych starannie obserwując ludzi kręcących się w pobliżu winiarni. Byli to jedni z najlepszych ludzi Canarisa, którzy otrzymali zadanie ochrony przełomowych negocjacji niemiecko-radzieckich. Dwaj goście hucznie bawiący się w winiarni Ewesta, mówiący płynnie po niemiecku, lecz z wyraźnym rosyjskim akcentem nazywali się Astachow i Babarin. Pierwszy z nich był chargè d’affaires radzieckiej ambasady w Berlinie. Drugi pełnił funkcję kierownika misji handlowej. Ich rozmówcą był Julius Schnurr, pracownik ministerstwa spraw zagranicznych Rzeszy i bliski współpracownik Joachima von Ribbentropa. Widok ich wspólnej pogawędki w jednej z najlepszych berlińskich winiarni mógł sprawiać wrażenie, iż wykonawcy poleceń „góry” odpoczywają wspólnie w przerwie między negocjacjami. Nic bardziej mylnego. Prawdziwe negocjacje bowiem dopiero się rozpoczęły.
    - Rzesza i Związek Radziecki mimo całej ideologicznej zasłony dymnej nie mają wcale sprzecznych interesów. Wręcz przeciwnie. Wiele ich łączy i kwestią czasu jest tylko wypracowanie płaszczyzny porozumienia. – rozpoczął Schnuur sprowadzając nagle rozmowę na poważne tory.
    Astachow spojrzał wymownie na Babarina, który w tym momencie gasił papierosa w kryształowej popielniczce wypuszczając dym kącikiem ust.
    - Kwestią dyskusyjną jest tylko czy reszta Niemców podziela pana zdanie. – odpowiedział po dłuższym namyśle Astachow, bacznie przyglądając się reakcji dyplomaty na te słowa.
    - Mogę pana jedynie zapewnić, iż w swoim zdaniu nie jestem odosobniony. Pomysł porozumienia na linii Berlin – Moskwa wzbudza bardzo pozytywne emocje w ministerstwie spraw zagranicznych. Gdyby negocjacje zakończyły się niepowodzeniem obie strony poniosłyby przy tym wielkie straty.
    Schurre skrupulatnie realizował instrukcję Joachima von Ribbentropa, zakładającą „pełną szczerość i otwartość”, a także „demonstrowanie chęci porozumienia”. Dawał również przy tym do zrozumienia, iż nie przedstawia na tym spotkaniu swoich prywatnych opinii, lecz stanowisko najwyższych władz Rzeszy.
    Dwaj Rosjanie szybko to dostrzegli, jednak nie wikłali się w tego rodzaju gry. Nie do nich należała inicjatywa w tej kwestii. Ich zadaniem, które z resztą spełnili, było odebranie sygnału chęci ponownego zdynamizowania rozmów przez Niemców. Na tym ich misja tego wieczoru się kończyła. Wiedział też o tym Schnurre, który nie oczekiwał z ich strony żadnych deklaracji czy obietnic. Byli jedynie swego rodzaju mikrofonem przez który niemieckie ministerstwo spraw zagranicznych przemawiało do samego Stalina. Hitlerowi powoli kończył się czas na negocjacje. Inwazja na Polskę, której plany przygotowywano od kwietnia 1939 roku została zaplanowana na 26 sierpnia, a więc zaledwie miesiąc pozostał Niemcom na zapewnienie sobie neutralności ZSRR wobec spodziewanego konfliktu z Polską. Nie było to dużo czasu, zwłaszcza biorąc pod uwagę wcześniejsze tempo rozmów. Trzeba było zrobić wszystko, by odwieść Kreml od porozumienia z mocarstwami zachodnimi i przekonać do podpisania stosownych układów z Rzeszą.

    [​IMG]
    Berlin w przededniu wojny​

    Spotkanie w winiarni Ewesta spełniło swoje zadanie. Stało się impulsem do ponownego zdynamizowania rozmów. Na początku sierpnia ambasadorowie i ministrowie spraw zagranicznych wracają do negocjacji na najwyższym szczeblu. Warunki Sowietów zawierają poszanowanie ich żywotnych interesów we wschodniej Polsce, a także w rejonie Morza Bałtyckiego. Pod tą ogólnikową formułą poszanowania interesów kryje się jednak akceptacja na działania o charakterze agresywnym czyli, de facto uznanie tych rejonów za strefę wpływów ZSRR. Rzesza stawia sprawę podobnie: Związek Radziecki wyrzeknie się mieszania we wewnętrzne sprawy niemieckie i zrezygnuje z działań mogących zaszkodzić interesom Niemiec. Niemal równocześnie naszkicowany został podział Środkowej i Wschodniej Europy strefy wpływów Berlina i Moskwy. 14 sierpnia, gdy większość spraw formalnych zostaje już sprecyzowana minister von Ribbentrop w rozmowie z niemieckich ambasadorem w Moskwie poleca zaznaczyć, iż jest gotów o każdej porze dnia i nocy przylecieć do stolicy Związku Radzieckiego i sfinalizować negocjacje. Mołotow dowiedziawszy się o tym wyraził gotowość przyjęcia Ribbentropa na Kremlu jednak natychmiast zaznaczył, iż taka wizyta powinna zostać poprzedzona skrupulatnymi przygotowaniami.

    Niemal w tym samym czasie przychodzi największy kryzys w rozmowach radziecko-alianckich. Kontynuowanie negocjacji rozbija się o brak zgody Polski i Rumunii na przemarsz przez swoje terytorium jednostek Armii Czerwonej, na co usilnie zabiega Marszałem Woroszyłow. Podczas rozmów 14 sierpnia 1939 roku z ust adm. Draxa, szefa alianckiej misji wojskowej miało paść nawet stwierdzenie: „Obawiam się, że nasza misja jest zakończona”. Jednocześnie rządy w Paryżu i Londynie zwiększają nacisk na Polskę w sprawie akceptacji tego warunku porozumienia. Minister Beck z żelazną konsekwencją wciąż jednak odmawia.

    Przełom w rozmowach z Sowietami, oprócz wielkiego optymizmu jaki wlał w przywódców Rzeszy przyśpieszył także przygotowania do spodziewanej lada tydzień wojny. W połowie sierpnia w morze wyszły okręty podwodne, których rejon operowania obejmował Atlantyk. 21 sierpnia port w Wilhelmshaven opuścił pancerni kieszonkowy „Admiral Graf Spee”, a dowodzący nim komandor Langsdorff obrał kurs na południowy Atlantyk. Po wcześniejszą datą francuski ambasador w Berlinie, Coulondre zapisał:

    Fakt koncentracji wojsk niemieckich na pozycjach wyjściowych do akcji zaczepnych nie umknął także Brytyjczykom, których dodatkowo niepokoiło opuszczenie portów przez niektóre okręty Kriegsmarine. Widmo coraz bardziej pewnej wojny podziałało pobudzająco na przywódców Anglii i Francji. W Paryżu premier Daladier w telegrafie do przewodniczącego misji francuskiej gen. Doumenca poleca mu jak najszybciej podpisać porozumienie ze Związkiem Radzieckim nie zważając dłużej na stanowisko Polski. Wyposażony w te pełnomocnictwa gen. Doumenc natychmiast kontaktuje się z marszałkiem Woroszyłowem, w celu poinformowania go o gotowości podpisania układu. Jest już jednak za późno. Jeszcze tego samego dnia o godzinie 23:30 Radio Berlin podaje informacje o porozumieniu niemiecko-radzieckim w sprawie paktu o nieagresji i spodziewanej w ciągu dwóch dni wizycie ministra von Ribbentropa na Kremlu. To kluczowy zwrot w sytuacji europejskiej ostatnich miesięcy…

    Hitler nalegał na jak najszybszy przyjazd Ribbentropa do Moskwy już od połowy sierpnia, kiedy ustalono wszystkie szczegóły planowanego porozumienia. Stalin po kilku dniach zwłoki zgodził się na przylot ministra Ribbentropa na 22 sierpnia. Zaledwie cztery dni przed rozpoczęciem zaplanowanego ataku na Polskę… Tego właśnie dnia, późnym wieczorem minister spraw zagranicznych Rzeszy wraz z najbliższymi współpracownikami wsiada na pokład samolotu FW-200 Condor i odlatuje w kierunku Königsberga, który jest pierwszym etapem w drodze do Moskwy.
    Zanim echa niespodziewanej wiadomości Radia Berlin milkną Joachim von Ribbentrop pojawia się w Moskwie…

    Moskwa, 23 sierpnia 1939 roku godz. 15:30

    Joachim von Ribbentrop ubrany w elegancki czarny garnitur w odznaką NSDAP na lewej klapie w towarzystwie ambasadora von der Schulenburga i radcy ambasady Gustava Hilgera szybko wspiął się po szerokich schodach wyścielonych czerwonym dywanem, prowadzących do gabinetu, w którym miano podpisać układ. Był niezwykle podekscytowany faktem niezwykłej wagi swojej misji. Cały czas uśmiechał się i żywo gestykulował wymieniając krótkie zdania ze swoimi współpracownikami. Kiedy otworzono przed nim drzwi do wielkiego pomieszczenia, gdzie oczekiwał już na niego Mołotow niespodziewanie stanął jak wryty. Obok ludowego komisarza spraw zagranicznych stał bowiem Józef Stalin, w galowym, śnieżnobiałym mundurze bez dystynkcji i w wysokich, połyskujących w świetle butach z cholewami. Niemców co prawda poinformowano o spodziewanej obecności Pierwszego Sekretarza, lecz miał on dołączyć już po rozpoczęciu ostatniej fazy rozmów, toteż jego zaskakująca obecność niemal zamurowała Ribbentropa.
    Po niezwykle życzliwym przywitaniu niemieckiej delegacji Stalin natychmiast przeszedł do rzeczy, rozmawiając z niemieckich ministrem w cztery oczy.
    - Dla Związku Radzieckiego i jego interesów w basenie Morza Bałtyckiego sprawą kluczową jest objęcie stosowną ochroną portów łotewskich, głównie Lipawy i Windawy.
    Ribbentrop całkowicie zaskoczony tymi słowami poprosił o krótką chwilę na konsultację z Berlinem w tej sprawie. Chwile później w rozmowie telefonicznej z Hitlerem szczegółowo przedstawił stanowisko Stalina.
    - Niech pan da mi czas na stosowne przeanalizowanie tej sprawy. - odpowiedział Hitler będący wówczas w Obersalzbergu.

    Obersalzberg, 23 sierpnia 1939 roku godz. 20:00

    Führer odwrócił wzrok od wielkiej mapy Europy wiszącej na stojaku i ściągnął okulary. Czerwonymi okręgami zaznaczono na jego polecenie dwa łotewskie porty Lipawę i Windawę. Lipawa założona przez Zakon Kawalerów Mieczowych w 1263 roku. 1625 roku książę kurlandzki Fryderyk Kettler nadał jej prawa miejskie potwierdzone później przez polskiego króla Zygmunta III Wazę. Po III rozbiorze Polski miasto znalazło się w granicach Cesarstwa Rosyjskiego aż do 1918 roku kiedy tymczasowo zajęli je Niemcy. W chaosie powojennej Europy pełniła nawet rolę łotewskiej stolicy zanim rząd ostatecznie przeniósł się do Rygi. Niemal identycznie przedstawiała się historia Windawy. Hitler nie znał ich historii, nie interesowała go ona. Do dzisiaj były jedynie bałtyckimi, łotewskimi portami, lecz dzisiaj upomniał się o nie Stalin.
    - Jeżeli wyrazimy zgodę na to żądanie Stalina przyłożymy rękę do znaczącego wzmocnienia się Związku Radzieckiego nad Bałtykiem. – rzekł po dłuższej chwili zamyślenia do gen. Jodla. – Natomiast jeśli się nie zgodzimy, Kreml zrobi wszystko, by pokrzyżować nam plany wobec Polski. Może nawet zawrze sojusz z Anglią i Francją. – Hitler odwrócił się w stronę wielkiego okna, z którego rozpościerał się zapierający dech w piersiach widok gór. – Nie możemy na to pozwolić. Nie możemy sami dać wpędzić się w izolację ! Stoimy u progu epokowych zmian. Niemcy wreszcie gotowe są upomnieć się o swoje miejsce na świecie. Wolę dzisiaj ulec, by nazajutrz zwyciężyć ! – zamilkł skupiając nieobecny wzrok w oddali.
    - Proszę zająć się przekazaniem naszej zgody ministrowi Ribbentropowi. – rzekł nagle ściszonym głosem.

    Zgoda Hitlera na radzieckie postulaty wobec Łotwy umożliwiła dalszą turę rozmów, które ostatecznie zakończyły się grubo po północy. Uroczyście podpisano Pakt o Nieagresji na okres 25 lat oraz tajną klauzulę, dzielącą Europę Środkową i Wschodnią na dwie strefy wpływów sygnatariuszy paktu.
    Kiedy ministrowie spraw zagranicznych złożyli podpisy na umowie strzeliły korki od szampanów, a ubrani na biało kelnerzy podali kawior i najlepszą rosyjską szynkę. Jako pierwszy jak przystało na gospodarza wzniósł toast Stalin, który zadedykował go Hitlerowi.
    - Chciałbym wznieść toast za Adolfa Hitlera, ponieważ wiem jak bardzo naród niemiecki kocha swojego wodza. – powiedział wznosząc kieliszek z szampanem ku górze.
    Kiedy ponownie kelnerzy napełnili kieliszki uczestników spotkania znów do toastu wyrwał się Stalin, który ku wielkiemu zakłopotaniu Ribbentropa rzekł:
    - Za nowego sygnatariusza Paktu Antykominternowskiego: Związek Radziecki ! – czym wywołał rozbawienie Mołotowa i Borysa Szaposznikowa obecnego tam przedstawiciela Sztabu Generalnego Armii Czerwonej.
    Niemcy uśmiechnęli się tylko kurtuazyjnie przemilczając ten niewielki pstryczek, na który zdobył się Pierwszy Sekretarz. Dalsza atmosfera niemal całkowicie przyjacielska nasunęła Ribbentropowi porównanie do spotkania starych towarzyszy z NSDAP na Parteitagu.

    [​IMG]
    [​IMG]
    Mapa podziału stref wpływów w Europie Środkowej i Wschodniej

    [​IMG]
    Moment podpisywania Paktu​


    Podpisując traktat o nieagresji z III Rzeszą Józef Stalin uzyskał równocześnie najważniejsze strategiczne pozycje nad Morzem Bałtyckim, czyli osiągnął to o co car Piotr Wielki toczył krwawą niemal dwudziestoletnią wojnę 250 lat wcześniej. Jemu udało się to bez choćby jednego wystrzału i tylko na drodze twardych negocjacji…

    Reakcją świata na podpisanie Paktu Ribbentrop-Mołotow jak zwykło się go nazywać od nazwisk sygnatariuszy był głównie szok i zdumienie. W Japonii, będącej członkiem Paktu Antykominternowskiego oraz toczącej nieoficjalną wojnę ze Związkiem Radzieckim na pograniczu Mandżukuo odebrano to jako zdradę. Rząd proniemieckiego premiera Ki'ichirō Hiranumy upadł, a ambasador Imperium Wschodzącego Słońca w Berlinie Hiroshi Oshima został natychmiast odwołany. Wiadomość o układzie ze Związkiem Radzieckim wywołała także konsternację w przyjaznych Niemcom stolicach państw, m.in. Madrycie, Budapeszcie czy Bratysławie. Zupełnie zaskoczone tym zwrotem w dotychczasowych stosunkach niemiecko-radzieckich były mocarstwa zachodnie i Stany Zjednoczone. Uprzedzonym zawczasu Włochom również trudno było przyjąć ten fakt do wiadomości.
    Wydawać by się mogło, że największe zainteresowanie powinien wzbudzić w państwie, które dotychczas oddzielało oba na nowo zaprzyjaźnione mocarstwa: Polskę. Jednakże polski MSZ wyciągnął całkowicie błędną opinię z tego wydarzenia. Bazując na opinii ambasadora polskiego w Moskwie Wacława Grzybowskiego, który twierdził, iż pakt ma ograniczone znaczenie polityczne i że dla obu stron był efektem zabiegów natury techniczne, minister Beck zbagatelizował zagrożenie jakie niosło ze sobą porozumienie Hitlera ze Stalinem. Na zmianę stanowiska Warszawy w tej kwestii nie był w stanie wpłynąć nawet fakt, iż pakt o nieagresji podpisały państwa nie mające wspólnej granicy.
    Tymczasem mimo klauzuli tajności protokołu, w którym oba mocarstwa podzieliły między sobą wpływy w Europie Środkowej i Wschodniej jego postanowienia niemal natychmiast dotarły na zachód. Ambasador Stanów Zjednoczonych Laurence Steinhardt już następnego dnia depeszował do Waszyngtonu:

    [​IMG] [​IMG]
    Reakcje Paryża i Londynu na wieści z Moskwy i polska karykatura polityczna w czasopiśmie "Mucha"

    [​IMG]
    Mimo, iż widmo wojny stawało się coraz bardziej realne to i tak przegrywało z wiadomościami sportowymi...

    [​IMG]
    Polacy wierzyli w siłę swej armii wspartej dodatkowo przez potężnych sojuszników​

    Również rządy Anglii i Francji natychmiast zyskały wgląd w postanowienia „tajnego protokołu” za sprawą sekretarza niemieckiej ambasady w Moskwie, Hansa von Herwartha, który był za pewne również źródłem informacji Amerykanina. Von Herwarth podjął się niezwykle ryzykownego działania w imię zapobiegnięcia wybuchowi wojny, która wraz z podpisaniem Paktu Ribbentrop-Mołotow stała się niemal pewna.
    Za sprawą tego porozumienia Hitler zyskał wolną rękę w kwestii polskiej. Sam Führer postawił sprawę jasno niemieckiej generalicji:

    Po 23 sierpnia 1939 roku moment na rozpoczęcie wojny z Polską stał się niemalże idealny…
     
  24. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    Część trzydziesta siódma: „Zarzewie konfliktu”

    [​IMG]


    - Napoleon Bonaparte



    Wolne Miasto Gdańsk powstało w listopadzie 1920 roku na podstawie artykułów 100-108 Traktatu Wersalskiego. Był to wynik burzliwego sporu o przynależność państwową miasta po Wielkiej Wojnie, toczonego przez rządy Polski i Republiki Weimarskiej. Argumenty za przyłączeniem Gdańska do odradzającej się Rzeczpospolitej koncentrowały się głównie wokół Orędzia Prezydenta Stanów Zjednoczony z 8 stycznia 1918 roku, w którym oficjalnie zapowiedział on powstanie państwa polskiego z dostępem do Bałtyku. Ów dostęp bez żadnego, większego portu byłby jedynie czystą iluzją, a tylko Gdańsk z racji przeszłości historycznej był w stanie zapewnić Polsce godną pozycję na wybrzeżu Morza Bałtyckiego. W odpowiedzi na to Niemcy wskazywali na argument etnograficzny, zgodnie z którym ludność zamieszkująca miasto była w przygniatającej większości pochodzenia niemieckiego, a polska mniejszość wynosiła zaledwie kilka procent. Problem Gdańska podzielił również Ententę. Stanowisko Warszawy gorąco popierała Francja, dążąca do jak największego osłabienia gospodarczego i terytorialnego Niemiec. Z kolei za Niemcami opowiadali się Brytyjczycy, którzy nie mogli odmówić słuszności argumentów etnograficznych, którym przecież kierowano się wyznaczając nowe granice. Ostateczną decyzję podjął dopiero prezydent Stanów Zjednoczonych Wodrow Wilson, który zapowiedział powstanie wolnego miasta pod kontrolą międzynarodową, połączonego unią celną z Polską. Rozwiązanie to wydawało się idealne, lecz już w niedalekiej przyszłości przyniosło ze sobą całą masę sporów i konfliktów polsko-niemieckich…

    Terytorium Wolnego Miasta Gdańska obejmowało 1893 km² i administracyjnie dzieliło się na dwa miasta: Gdańsk i Sopot, oraz trzy powiaty wiejskie: Gdańskie Wyżyny, Gdańskie Niziny i Wielkie Żuławy. Na początku lat 20 zamieszkiwało je niewiele ponad 350 tys. mieszkańców, z czego ok. 18 tys. (tj. 4,65%) było narodowości polskiej. Sytuacja zmieniła się nieco na początku następnego dziesięciolecia, kiedy to liczba mieszkańców wolnego miasta zwiększyła się do 407 tys., a Polaków do 36 tys.
    Zgodnie z postanowieniami Traktatu Wersalskiego Gdańsk pozostawał pod zwierzchnictwem Ligi Narodów, którą reprezentował w mieście Wysoki Komisarz. Według konstytucji natomiast władzę ustawodawczą sprawował jednoizbowy parlament tzw. Volkstag, a wykonawczą Senat.
    Bardzo rozległe uprawnienia w sprawie Wolnego Miasta posiadała Polska, do których należało prowadzenie spraw zagranicznych i ochronę interesów jego obywateli za granicą, kontrolę umów międzynarodowych oraz rejestru statków pływających pod gdańską banderą. Zgodnie z decyzją prezydenta Stanów Zjednoczonych Terytorium Wolnego Miasta włączono do polskiego obszaru celnego. Polska otrzymała też prawo do eksportu i importu towarów przez port gdański oraz utrzymywania własnej służby pocztowej, telefonicznej i telegraficznej. Dodatkowo w 1924 roku Liga Narodów wyraziła zgodę na utworzenie Polskiej Składnicy Tranzytowej na półwyspie Westerplatte, której bezpieczeństwo mieli zapewniać żołnierze polscy.
    Przedstawicielem rządu Rzeczpospolitej w Gdańsku był Komisarz Generalny, którego zadanie polegało na oficjalnym reprezentowaniu władzy polskiej w Wolnym Mieście. Stosunki Wolnego Miasta z potężnym sąsiadem były bardzo napięte czego przejawem były powtarzające się kryzysy na linii Warszawa-Gdańsk, w których wielokrotnie musiała interweniować Liga Narodów. Oprócz sporów o przyznanie obywatelstwa gdańskiego Polakom czy działalność Poczty Polskiej w mieście do najgroźniejszego kryzysu doszło w 1932 roku. Wówczas to Senat Wolnego Miasta wypowiedział umowę zezwalającą polskim okrętom wojennym swobodne wpływanie do portu gdańskiego. Dodatkowo sytuację zaostrzał fakt, iż miało to miejsce tuż przed spodziewaną wizytą w Wolnym Mieście eskadry Royal Navy. Rząd polski zareagował zdecydowanie wysyłając do Gdańska niszczyciel ORP Wicher, który wymusił zgodę na ponowne otwarcie portu dla polskich okrętów. Upokorzone władze miejskie starały się znaleźć poparcie w Republice Weimarskiej, lecz nie przyniosło to żadnych rezultatów. Berlin był wówczas zbyt słaby, by zdobyć się na choćby gest niezadowolenia wobec postępowania swojego wschodniego sąsiada.

    [​IMG]
    Terytorium Wolnego Miasta​

    W roku 1933 do władzy w Niemczech doszli Narodowi Socjaliści z NSDAP Adolfa Hitlera, którzy zbudowali swój program polityczny na całkowitym odrzuceniu postanowień Traktatu Wersalskiego. Gdańsk i jego powrót w granice Niemiec zajmował w nim niezwykle istotne miejsce.
    W Wolnym Mieście NSDAP bardzo szybko zaskarbiła sobie poparcie ludności niemieckiej, co dawało jej szefowi gauleiterowi Albertowi Försterowi niezwykle wielkie wpływy. Umożliwiło to niemal bezkarne działanie nazistowskich bojówek, które za cel agresji wzięły sobie Polaków i Żydów mieszkających w Gdańsku. Dopiero interwencja władz w Berlinie nieco uspokoiła sytuację, bowiem Hitler panował normalizację i ocieplenie stosunków z Polską przed podpisaniem Paktu o Nieagresji, co miało miejsce w 1934 roku.

    [​IMG]

    [​IMG]


    [​IMG]
    Gdańsk w pierwszej połowie XX wieku​

    Do 1938 roku sprawa Gdańska nie stanowiła dla strony polskiej i niemieckiej przeszkody w porozumieniach, głównie za sprawą polityki Berlina, który unikał możliwych zadrażnień we wzajemnych stosunkach. W samym mieście nadal co prawda dochodziło do licznych incydentów o charakterze antypolskim, jednak rozwiązano je na linii Warszawa-Gdańsk bez interwencji Hitlera. Jednym z takich konfliktów był konflikt „pocztowy”, który wybuchł w 1938 roku, gdy polskie Ministerstwo Poczt i Telegrafów wydało serię znaczków z motywami gdańskimi, rozprowadzanych również przez Pocztę Polską w Gdańsku. Senat Wolnego Miasta (zdominowany przez gdańską NSDAP) uznał, że przypominając związki Gdańska z Rzeczpospolitą, obrażają one uczucia ludności niemieckiej. Wkrótce władze gdańskie oprotestowały inny polski znaczek z wizerunkami królowej Jadwigi i Władysława Jagiełły oraz leżącymi u ich stóp szyszakiem i dwoma mieczami – symbolami krzyżackiej klęski pod Grunwaldem. W odwecie Wolne Miasto Gdańsk wypuściło serię znaczków o wymowie antypolskiej, m.in. przedstawiających "wyzwolenie" miasta z rąk Francuzów w 1814 roku oraz porażkę wojsk Stefana Batorego pod Wisłoujściem w 1577 roku. Cicha wojna na znaczki zakończyła się latem 1939 roku, gdy władze polskie wycofały z obiegu znaczek z symbolami krzyżackimi, a Gdańsk uczynił to samo z serią "odwetową". Dopiero rozbiór Czechosłowacji pomiędzy Rzeszę, Polskę i Węgry przywrócił kwestię Wolnego Miasta jako temat negocjacji najwyższego szczebla w dyplomacji Polski i Niemiec. Dość kontrowersyjna aneksja Zaolzia dokonana przez polskie władze w październiku 1938 roku w zamyśle ministra spraw zagranicznych Józefa Becka miała być działaniem prewencyjnym przeciwko zajęciu tego obszaru przez Niemców i dążenia do możliwej wymiany terytorialnej Gdańsk - Zaolzie. W rzeczywistości jednak uwikłała Warszawę w niezręczną sytuację między narodową oraz uruchomiła niemieckie naciski w sprawie Wolnego Miasta.

    Trwające do wiosny 1939 roku tajne negocjacje zakończyły się ostatecznym niepowodzeniem i odrzuceniem przez rząd polski propozycji niemieckich. W marcu 1939 roku Polska zawarła wstępne porozumienie z Wielką Brytanią w sprawie wzajemnych gwarancji suwerenności. To był dla Hitlera jednoznaczny sygnał, iż nie uda mu się pozyskać Polski jako swojego sojusznika. Stosunki na linii Warszawa-Berlin uległy gwałtownemu pogorszeniu, a od maja sytuacja groziła już otwartym konfliktem. Wojna o Gdańsk i „korytarz” przez polskie Pomorze stawała się coraz bardziej prawdopodobna…

    Zgodnie z poleceniami najwyższych władz III Rzeszy w Wolnym Mieście organizowano siły zbrojne, które w razie ataku na Polskę miały opanować miasto. Dowództwo nad tworzonymi jednostkami powierzono gen. Friedrichowi Georgowi Eberhardtowi. W czerwcu po wizycie w Wolnym Mieście Heinricha Himmlera potajemnie przerzucono do Gdańska III batalion 4. pułku SS-Ostmark, który wzmocniono miejscowymi ochotnikami i przemianowano na SS-Heimwehr-Danzig. Jednostka ta dysponowała m.in. samochodami pancernymi ściągniętymi z Wiednia. W lipcu 1939 roku zmobilizowano dwa pułki Landespolizei (Policji Krajowej). Jako formację policji pomocniczej stworzono SS Wachsturmbann E, dowodzony przez Kurta Reimanna Z Niemiec cały czas przemycano broń dla oddziałów SA i SS. Głównymi celami ataku w Gdańsku miały być dwa obiekty i symbole obecności na tym terenie państwowości polskiej – Poczta Polska oraz Składnica Tranzytowa na Półwyspie Westerplatte. Plan ataku na budynek poczty mieszczącą się przy ulicy Heweliusza został opracowany już na początku lipca przez Polizei Obermeistra (aspiranta) Ericha Goertza z II Rewiru Policyjnego. Zgodnie z jego planem błyskawiczne natarcie powinno przedrzeć się do środka Komisariatu Policji Gdańskiej i Krajowego Urzędu Pracy, mieszczących się w przylegającym do poczty skrzydle dawnego szpitala garnizonowego. Łącznie w akcji miało wziąć udział ok. 200 osób z oddziałów Policji Gdańskiej oraz pododdziałów SS Wachsturmbann E i SS Heimwehr-Danzig.

    [​IMG]
    Siły niemieckie w Wolnym Mieście​

    Także Polacy wzmacniali potajemnie swoje siły w Wolnym Mieście przed spodziewanym puczem, mającym na celu przyłączenie Gdańska do Rzeszy. Już podczas kryzysu wywołanego aneksją litewskiej Kłajpedy Szef Sztabu Głównego Wojska Polskiego gen. zarządził sformowanie w okręgach nr IX i IV dodatkowych jednostek m.in. 26 i 9 Dywizji Piechoty. 13 sierpnia podjęto decyzję o utworzeniu Korpusu Interwencyjnego, którym miałby wkroczyć na terytorium Wolnego Miasta w przypadku niemieckich rozruchów czy prób siłowych anektowania Gdańska. W dniach 14-16 sierpnia 1939 zmobilizowano 13 i 27 Dywizję Piechoty, które natychmiast przerzucono na północ, do Bydgoszczy. Wsparciem artyleryjskim dla obu dywizji miał być I dywizjon 2 Pułku Artylerii Ciężkiej a pancernym 1 Batalion Czołgów Lekkich majora Adama Kubina wyposażony w nowoczesne czołgi 7-TP. Sztab Korpusu został ulokowany 28 sierpnia 1939 roku w Inowrocławiu, a dowódcą zgrupowania Naczelny Wódz mianował gen. Stanisława Skwarczyńskiego.

    [​IMG]
    Polski Korpus Interwencyjny​

    Jednak już dwa dni później w związku z rozwojem sytuacji międzynarodowej podjęto decyzję o wstrzymaniu ewentualnej interwencji i rozwiązano Korpus. 31 sierpnia 1939 roku o godzinie 8:50 rano płk. Ignacy Izdebski, oficer Inspektoratu Armii w Toruniu, czyli Szef Sztabu Armii „Pomorze” odebrał od Naczelnego Wodza następującą wiadomość:

    Rozkaz ten w przypadku niemieckiej interwencji w Gdańsku skazywał na samotną walkę polskie placówki w Wolnym Mieście: Składnicę Tranzytową na Westerplatte oraz załogę Poczty Polskiej. Oba te miejsca starano się jednocześnie maksymalnie wzmocnić, często łamiąc przy tym umowy międzynarodowe. Na Westerplatte, którego załoga liczyła niewiele ponad 200 osób udało się przemycić m.in. armatę polową wz.1902 kal. 75 mm wraz z 330 nabojami. Oprócz niej polska kompania liczyła dwa działka przeciwpancerne wz.36 kal. 37mm z 400 pociskami, cztery moździerze typu Brandt kal. 81 mm z 860 pociskami, 16 ciężkich karabinów maszynowych, 17 ręcznych karabinów maszynowych oraz 6 lekkich karabinów maszynowych. Oprócz także 160 karabinów strzeleckich, 40 pistoletów, a także ok. tysiąca granatów (z czego ok. 560 zaczepnych).

    Nieco gorzej przedstawiała się sytuacja z Pocztą Polską w Gdańsku, gdyż jej pracownicy byli pracownikami cywilnymi i nie mogli być uzbrojeni. Mimo tego Polakom udało się zorganizować tzw. grupy pogotowia obywatelskiego, zrzeszające pocztowców po przeszkoleniu wojskowym lub członków Związku Strzeleckiego, których przygotowywano do obrony na specjalnych kursach w Polsce.
    Dowódcą Samoobrony pracowników poczty był Alfons Flisykowski, podreferendarz w Dyrekcji Okręgu Poczt i Telegrafów oraz weteran wojny polsko-radzieckiej 1920 roku. W wyniku zaostrzenia się sytuacji międzynarodowej na wiosnę 1939 roku Oddział II Sztabu Głównego wysłał do Gdańska podporucznika Konrada Guderskiego (ps. Konrad), który rozpoczął potajemne przygotowywanie budynku Poczty do obrony oraz przeszkalanie jego załogi. W połowie sierpnia pocztowcy polscy w Wolnym Mieście otrzymali wsparcie w postaci 10 pracowników oddelegowanych z urzędów Gdyni i Bydgoszczy. W rzeczywistości byli to zakamuflowani podoficerowie rezerwy. Udało się również przemycić dla załogi broń: 3 rkmy, ok. 40 pistoletów oraz trzy skrzynki granatów. Miało to umożliwić opór przez sześć godzin, po tym czasie spodziewano się interwencji w Gdańsku Wojska Polskiego.

    [​IMG]
    Budynek Poczty Polskiej w Gdańsku​

    Pod koniec sierpnia 1939 roku napięcie na linii Warszawa-Berlin w sprawie Gdańska i „korytarza” przez polskie Pomorze osiągnęło apogeum. Teren Wolnego Miasta co dzień stawał się areną coraz śmielszych prowokacji ze strony nazistowskich bojówek. Demolowano polskie skrzynki na listy, atakowano listonoszy Poczty Polskiej, napadano na polską i żydowską ludność Gdańska. 25 sierpnia około godziny 16:00 do gdańskiego kanału portowego przybył niemiecki okręt wojenny, pancernik szkolny Scheswig-Holstein, co dla miejscowej ludności niemieckiej stanowiło doskonałą okazję do manifestacji politycznych, domagających się przyłączenia do Rzeszy. Oficjalnie pancernik przybył do Wolnego Miasta z kurtuazyjną wizytą, aby złożyć hołd załodze krążownika Magdeburg, który zatonął niespełna 25 lat wcześniej. W rzeczywistości okręt zajął pozycję do spodziewanego na następny ranek atak przeciwko polskim placówkom w Wolnym Mieście. W jego ładowni znajdowała się uderzeniowa grupa Hennigsen, której zadanie w następnym dniu polegało na zdobyciu Składnicy Tranzytowej na Westerplatte. Zaledwie kilka godzin dzieliło Europę od wybuchu nowej wojny. Minęło niewiele ponad dwadzieścia lat od momentu, gdy niemal we wszystkich stolicach państw biorących udział w Wielkiej Wojnie echo dudniło górnolotnym hasłem „Nigdy więcej wojny”

    [​IMG]
    Schleswig-Holstein wpływający do portu gdańskiego

    [​IMG]
    Ulica Wolnego Miasta, rok 1939​

    Marynarz Johan Vogel z pancernika Schleswig-Holstein wspomina wizytę okrętu w Gdańsku 25 sierpnia 1939 roku.



    Johan Vogel, wspomnienia.
     
  25. Mandeel

    Mandeel Ten, o Którym mówią Księgi

    Część trzydziesta ósma: Prowokacja I
    Rzeczpospolita Polska

    [​IMG]

    [​IMG]

    Sierpień 1939


    Berlin, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Rzeszy, 10 sierpnia 1939 roku

    Przystojny mężczyzna o zaokrąglonych rysach twarzy oraz starannie uczesanych włosach stanął przed biurkiem i uśmiechnął się do siedzącej za nim sekretarki. Ta odwzajemniła uśmiech i opuściła wzrok z powrotem ku jakimś dokumentom, których pokaźne ilości zakrywały blat biurka. Nagle zupełnie dla niej niespodziewanie tuż przed twarzą pojawił się niewielki bukiet czerwonych róż. Całkowicie zaskoczona, odruchowo odsunęła się i skierował zdziwiony wzrok ku mężczyźnie.
    - Proszę je przyjąć. Spędziłem dużo czasu starając się wybrać te najpiękniejsze, by choć w części mogły dorównać pani urodą.
    Kobieta zmieszała się i zaczerwieniła. Nieśmiało jednak wyciągnęła ręce i wzięła bukiet.
    - Dziękuje Herr Sturmbannführer… Jest pan taki szarmancki…
    - Bycie szarmanckim wobec kobiet to niezwykle miły obowiązek każdego oficera SS. – odpowiedział tamten wykonując przy tym charakterystyczny gest głową, kiwając nią jakby w podzięce za dobre słowa.
    - Herr Obergruppenführer oczekuje na pana w swym gabinecie. – wskazała na uchylone lekko drzwi do gabinetu.
    Nie zdążyła nic więcej dodać, bowiem niespodziewanie pojawił się w nich kierownik Sipo (Sicherheitpolizei), policji bezpieczeństwa Reinhard Heydrich. Ten odgarnął niedbale kosmyk blond włosów z czoła i wolnym krokiem skierował się w stronę biurka swojej sekretarki.
    - Znowu czarujesz moje pracownice Naujocks. – rzucił z udawaną złością - Jesteś niepoprawnym dżentelmenem i efekciarzem.
    SS Sturmbannführer Alfred Naujocks na widok Heydricha wyprostował się i uniósł dłoń w nazistowskim pozdrowieniu. Zawsze imponował idealnie skrojonym mundurem, na którym nie miała racji bytu żadna niedoskonałość. Wysokie, czarne buty połyskiwały dostojnie, świadcząc o żmudnej pracy jaką włożono w ich pastowanie. „Naujocks wyglądał jakby zawsze był gotowy udać się na oficjalne przyjęcie do Führera” – powiedział ktoś kiedyś i było w tym wiele prawdy. Oczywiście w związku z jego elegancją i wrodzonym urokiem osobistym na zainteresowanie swoją osobą kobiet nie mógł narzekać, czemu dowód dawały niemal wszystkie jego kontakty z płcią piękną.
    - Proszę do mojego gabinetu. – gestem dłoni Heydrich wskazał otwarte drzwi – Frau Minge, niech nikt nam nie przeszkadza.
    - Oczywiście Herr Obergruppenführer.
    Po chwili obaj oficerowie znajdowali się już w gabinecie kierownika Sipo. Heydrich cicho zamknął i drzwi i ruszył w kierunku swojego biurka, głośno stukając butami o drewnianą podłogę.
    - Bardzo się cieszę, że przybył pan tak szybko. – zaczął nieco kurtuazyjnie. Naujocks chciał najwyraźniej coś odpowiedzieć, lecz Heydrich dłonią dał znak, iż nie życzy sobie by mu przerywać. – Parę dni temu miałem okazję rozmawiać z Reichsführerem Heinrichem Himmlerem. Zdradził mi, iż wojna przeciwko Polsce jest już tylko kwestią najbliższych dni. W związku z tym została powierzona mi jako szefowi SD i Sipo niezwykle ważna i delikatna misja.
    Naujocks patrzył na niego dokładnie ukrywając wszelkie reakcje jakie wywoływały w nim słowa Heydricha.
    - Potrzebujemy dowodu na atak Polaków, który możemy przedstawić zarówno naszej jak i zagranicznej prasie. Führer chce mieć cassus belli do tego ataku. Zbierze pan grupę pięciu, sześciu ludzi i natychmiast uda się do Gleiwitz. Przygotuje pan plan akcji zajęcia radiostacji na czas, w którym jeden z pana ludzi, mówiący po polsku wygłosi przemówienie. Powinno ono zawierać stwierdzenie, że oto nadszedł czas na rozprawę z Niemcami i ataku na Rzeszę. Czy ma pan jakieś pytania ?
    Naujocks pokręcił przecząco głową.
    - Świetnie. Szczegóły dotyczące akcji oraz dobór ludzi pozostawiam panu. A i jeszcze jedno. Nie pan nie da sobie wejść na głowę Müllerowi, który jest w tej chwili na Śląsku. To my przeprowadzamy tą akcję, nie Gestapo. Czy to wszystko jest jasne ?
    - Tak jest Herr Obergruppenführer. – wyprężył się Naujocks.
    - Nie muszę panu przypominać jak wiele zależy od pomyślnego zakończenia tej misji. Liczę na pana i pana umiejętności. – dodał Heydrich. – To wszystko. Może pan odejść.
    Naujocks zasalutował w hitlerowskim pozdrowieniu, odwrócił się na pięcie i wyszedł. Po chwili do uszu Obergruppenführera dobiegł odgłos ściszonego śmiechu swojej sekretarki. Nie było dla niego niespodzianką, że Sturmabannführer powrócił do czarowania Frau Minge. Uśmiechnął się tylko pod nosem i powrócił do pracy, wyciągając z szuflady biurka jaką teczkę.
    Sturmbannführer Naujocks wraz z sześcioosobowym oddziałem wyruszył do Gliwic, gdzie prawie dwa tygodnie oczekiwał na sygnał do ataku na rozgłośnie radiową. Lecz tego nie było. Sytuacja polityczna w Europie wykonała kolejny zwrot…

    [​IMG]
    Radiostacja w Gliwicach​

    [​IMG]
    Heydrich i Naujocks podczas rozmowy

    [​IMG]
    W Europie Pakt Ribbentrop-Mołotow wywołał wielkie poruszenie i szybko wtargnął na czołówki gazet​

    Po podpisaniu zaskakującego dla niemal wszystkich obserwatorów rozwoju sytuacji w Europie paktu o nieagresji ze Związkiem Radzieckim, Hitler był niemalże pewny, iż Wielka Brytania i Francja wycofają swoje poparcie dla postawy Polski lub nie zdecydują się na dalsze kroki mające na celu jej wsparcie. Miało to zapewnić wojnie polsko-niemieckiej status lokalnej, niemal bez większych konsekwencji politycznych. Ku jego wielkiemu zdziwieniu w przeddzień zaplanowanego ataku na Polskę, 25 sierpnia w Londynie brytyjski minister spraw zagranicznych Lord Halifax oraz ambasador Polski Edward Raczyński podpisali układ sojuszniczy, będący rozwinięciem wzajemnych gwarancji z marca 1939 roku. Sojusz polsko-angielski w połączeniu z sojuszem polsko-francuskim praktycznie uniemożliwia realizację planu sprowadzenia wojny Rzeszy ze wschodnim sąsiadem do roli konfliktu lokalnego. Na domiar złego tego samego dnia o godzinie 18:00 w Kancelarii Rzeszy ambasador włoski Bernardo Attolico przekazał Hitlerowi notę od Mussoliniego, w której ten informował Führera, iż udział Włoch w wojnie na tym etapie jest niemożliwy z gospodarczego punktu widzenia.
    Zaraz po tym spotkaniu Hitler w rozmowie z ministrem Ribbentropem oraz gen. Keitlem wydaje polecenie, aby natychmiast wstrzymać przygotowania do interwencji zbrojnej w Polsce. „Natychmiast wszystko zatrzymać ! Potrzebuję czasu na negocjacje !” – rozkazuje. Niemal natychmiast z gabinetu gwałtownie wybiega gen. Keitel, który podniesionym głosem, niemal krzyczy do swojego adiutanta: „Rozkaz o wkroczeniu musi być natychmiast odwołany !”
    Mimo natychmiastowego przekazania tego rozkazu dalej, do jednostek niemieckich, wychodzących właśnie na pozycje wyjściowe do ataku, kilka z nich zostaje ostrzeżona dokładnie w ostatniej chwili lub nawet wcale. Jeden z pułków zmotoryzowanych we wschodniej Słowacji powstrzymała przed przekroczeniem granicy interwencja oficera łącznikowego, który samolotem Fieseler Storch wylądował w pobliżu czoła kolumny. Na Przełęczy Jabłonowskiej jedna z jednostek niemieckiego batalionu Brandenburg przejściowo wzięła do niewoli polskich żołnierzy. Na granicy Polski z Prusami Wschodnimi rozpoczynają się liczne strzelaniny, które jednak milknął w miarę otrzymywania przez jednostki Wehrmachtu rozkazu o anulowaniu ataku. Warszawa wszelkie te działania odnotowała jako prowokacje ze strony niemieckiej, po czym przyjęła wyrazy ubolewania i przeprosiny ze strony Berlina z powodu tych incydentów.
    Rozpoczął się ostatni akt dramatycznej wojny nerwów toczącej się od początku sierpnia. Rolę negocjatorów w sporze polsko-niemieckim przyjęli dwaj mężczyźni: brytyjski ambasador w Berlinie Neville Henderson oraz nieco mniej oficjalną szwedzki przemysłowiec Birger Dahlerus. Cel Hitlera jest jasny: rozsadzenie sojuszu Anglii z Polską i ponowne polityczne izolowanie Warszawy. W tym celu przedkłada ambasadorowi Hendersonowi „szeroką i szczodrą” ofertę, w której Kanclerz III Rzeszy zobowiązuje się do udzielenia Imperium Brytyjskiemu gwarancji nienaruszalności terytorialnej oraz swoistego podziału wpływów w Europie. W kwestii polskiej natomiast domaga się natomiast zgody na przyłączenie Gdańska do Rzeszy oraz plebiscytu w „polskim korytarzu”, który miałby ostatecznie zadecydować o przyszłej przynależności terytorialnej tego obszaru. Hitler przewiduje, że propozycje te zostaną zaakceptowane przez Wielką Brytanię a odrzucone przez Polskę co skłóci oba państwa i umożliwi mu spokojną rozprawę ze wschodnim sąsiadem.
    Podobne instrukcje otrzymuje Dahlerus z tym, że są one uzupełnione zapewnieniami, iż to Polacy otrzymają możliwość korzystania z portu w Gdańsku i Gdyni po zajęciu korytarza, a także gwarancję Berlina nienaruszalności nowych granic.
    Kolejne zamieszanie w Kancelarii Rzeszy wywołały natomiast sensacyjne informacje szwajcarskiego dziennika Neue Zücher Zeitung jakoby z rejonu przygranicznego z Polską Związek Radziecki miał rozpocząć wycofywanie blisko 250 tys. żołnierzy. W obliczu niemieckich prób izolowania Polski oraz maksymalnego zaciśnięcia wokół niej pętli ta wiadomość – jeśli okazałaby się prawdziwa – miała znaczenie kolosalne. Niemcy niemal natychmiast za pośrednictwem swojego ambasadora w Moskwie zaczęli domagać się stosownych wyjaśnień. Ludowy Komisarz Spraw Zagranicznych Mołotow stanowczo zaprzeczył tym sensacjom, lecz nie zgodził się na otwarte dementi na łamach sowieckiej prasy.
    Tymczasem 26 sierpnia ambasador brytyjski w Londynie Henderson przedłożył w Londynie ofertę pokojową Hitlera, która spotkała się z chłodnym przyjęciem premiera Chamberlaina. Premier Wielkiej Brytanii był wyraźnie nieufny wobec obietnic Kanclerza III Rzeszy, stanowczo odrzucał także gwarancje nienaruszalności terytorialnej Imperium Brytyjskiego jakie miałby mu rzekomo zapewnić Hitler. Równocześnie Kancelaria Rzeszy w Berlinie wydaje oficjalne oświadczenie, w którym uznaje neutralność Belgii, Holandii, Danii, Luksemburga i Szwajcarii. Na dramatyczne apele o pokój przedstawicieli monarchii Belgii i Holandii, a także prezydenta Stanów Zjednoczonych nie odpowiada.
    28 sierpnia 1939 roku doszło do kolejnych incydentów na granicach polsko-niemieckich w rejonach miejscowości Małe Półko (Pomorze), Wilczej Dolnej czy Skoroszowa. Celami ataków niewielkich oddziałów niemieckich były polskie posterunki graniczne oraz żołnierze straży granicznej.
    We wczesnych godzinach rannych Radio Bratysława nadała także orędzie prezydenta ks. Tiso:

    Oprócz tego słowackie radio poleciło mieszkańcom serdecznie powitać wkraczające niemieckie oddziały oraz szykować się do rozprawy ze wspólnym wrogiem – Polską. Dla władz wojskowych w Warszawie była to bardzo zła wiadomość. W praktyce oznaczała, iż terytorium polskie zostało okrążone także od południa, co niosło ze sobą wzmocnienie obrony południowej granicy.
    Jeszcze tego samego dnia rozpoczyna się seria dywersyjnych ataków niemieckich na terytorium Rzeczypospolitej. Tuż przed południem potężna eksplozja niszczy znaczną część budynku dworca kolejowego w Tarnowie. W wyniku tego ataku ginie 18 cywilów, a 32 zostaje rannych. Policja po błyskawicznym śledztwie doprowadziła do ujęcia dwóch podejrzanych o ten zamach: to dwaj Niemcy, jeden z obywatelstwem polskim, a drugi posługujący się paszportem III Rzeszy.
    Około godziny 14:00 w Białej w wyniku podobnej eksplozji zniszczeniu ulega część kamienicy przy ulicy Sukienniczej 2. Natychmiast aresztowany przez policję zostaje właściciel mieszkania, w którym doszło do wybuchu, niejaki Albert König – Niemiec z polskim obywatelstwem. W wyniku przesłuchania zdradził on, iż walizki z materiałem wybuchowym pozostawił u niego inny Niemiec Herbert Frendel oraz wyjawił adres pod jakim ten ukrył się w Katowicach. Błyskawiczna akcja śląskiej policji doprowadziła do ujęcia także i jego. Również on na przesłuchaniu przyznał się do stawianych mu zarzutów. Wyjawił, iż bomby przywiózł w Wrocławia, gdzie jest studentem filozofii na tamtejszym uniwersytecie. Do jego zadań należało wysadzenie w powietrze budynków publicznych w Bielsku i Białej…
    Innej tragedii udało się zapobiec dzięki czujności polskich pracowników kolei państwowych, którzy odkryli ładunki wybuchowe podłożone pod torami na odcinku Kraków – Kłaj. Podobnych prowokacji ze strony mniejszości niemieckiej w Polsce oraz w tajemnicy przerzuconych do kraju dywersantów w następnych dniach było znacznie więcej.
    Późnym wieczorem do Berlina powraca z Londynu brytyjski ambasador, który miał wręczyć Hitlerowi odpowiedź angielskiego rządu w sprawie żądań wobec Polski. Kanclerz III Rzeszy wydawał się wyraźnie niezadowolony ogólnikową i pełną wymijających odpowiedzi notą brytyjską, z której na dobrą sprawę wynika jedynie, iż Polacy są skłonni do negocjacji i to w rozmowach bezpośrednich. W odpowiedzi Hitler zmienia swoje stanowisko. Nie domaga się już plebiscytu w korytarzu, lecz jego bezpośredniego włączenia do Rzeszy, a także niezbędnych korekt granicznych na Śląsku. Mimo tych nowych żądań ambasador Henderson opuszcza Kancelarię pełen optymizmu w możliwe pokojowe zakończenie konfliktu na drodze negocjacji.
    Dzień później polski minister spraw zagranicznych Józef Beck informuje Paryż i Londyn o gotowości podjęcia bezpośrednich rozmów z Niemcami, jednak aby zabezpieczyć się przed ewentualnym niepowodzeniem rozmów zapowiada ogłoszenie w ciągu kilku godzin mobilizacji powszechnej. Ambasadorowie Anglii i Francji w Warszawie działają błyskawicznie, obawiając się, że taki krok może sprowokować agresje Niemiec. Z wielkim trudem udaje im się uzyskać zapewnienie o opóźnieniu mobilizacji Wojska Polskiego o dwadzieścia cztery godziny.
    Wieczorem brytyjski ambasador Henderson ponownie zostaje wezwany do Kancelarii Rzeszy, gdzie otrzymuje oficjalną odpowiedź na notę jaką przedstawił dzień wcześniej. Niemcy potwierdzili swoje pretensję wobec Gdańska i korytarza i zgodzili się na bezpośrednie rozmowy w tej sprawie z Polską, której przedstawiciel obdarzony specjalnymi pełnomocnictwami miałby się znaleźć w Berlinie w ciągu dwudziestu czterech godzin.

    [​IMG]
    Tak jedna z amerykańskich gazet wyjaśniała sytuację polityczną w Europie na dzień 28 sierpnia 1939 roku​

    Tymczasem Polska rozpoczyna zaplanowane na szeroką skalę przygotowania do możliwego konfliktu z Niemcami. 30 sierpnia 1939 roku polskie niszczyciele ORP Burza, Błyskawica i Grom otrzymują rozkaz natychmiastowego wyjścia w morze i skierowanie się ku portom angielskim, by dołączyć do Royal Navy. Tak rozpoczyna się realizacja planu Pekin, który zakładał ewakuację części okrętów Polskiej Marynarki Wojennej, aby uchronić je od możliwego zniszczenia w trakcie działań wojennych na Bałtyku. Jednocześnie powoli rusza mobilizacja powszechna, która jest kontynuacją ogłoszonej w tajemnicy 24 sierpnia mobilizacji częściowej. Specjalnymi środkami ochrony objęto także ludność cywilną, a ulice polskich miast wypełniają się dziesiątkami kilometrów rowów przeciwlotniczych.

    [​IMG]

    [​IMG]
    Operacja Pekin widok z niszczyciela ORP Burza na ORP Grom i ORP Błyskawica​

    Warszawa ul. Rakowiecka Kwatera Główna Naczelnego Wodza, 29 sierpnia 1939 roku

    Marszałek Edward Rydz-Śmigły rozsiadł się wygodnie w obitym skórą fotelu i z nieskrywaną ulgą wyprostował zdrętwiałe nogi. Niedbałym ruchem rozpiął najwyższy guzik munduru i poluzował kołnierz. Mógł sobie pozwolić na to dopiero, kiedy wszyscy oficerowie opuścili już salę, w której debatowano o położeniu strategicznym kraju. Szybkim wzrokiem omiótł pomieszczenie, w którym centralne miejsce zajmował długi i masywny stół, przy którym siedzieli przedstawiciele Sztabu. Wciąż znajdowały się na nim filiżanki kaw i herbat, jakimi raczono się podczas żywiołowej dyskusji. Stały dumnie na niewielkich białych spodeczkach, przypominając trochę kwiaty lilii w oczku wodnym. Zza uchylonego okna dobiegał gwar żyjącej pełnią życia stolicy. Leciutki wiaterek delikatnie falował białą, koronkową firanką, która co rusz podwiewała w głąb sali.
    Jego oczy niemal bezwolnie skierowały się w stronę dużej mapy Polski wiszącej na drewnianym stojaku, na której kolorowymi ołówkami zaznaczono pozycje sześciu armii Wojska Polskiego. Nawet laik był w stanie dostrzec nienaturalne rozciągnięcie tych sił wzdłuż całej granicy z Rzeszą i Słowacją. Czerwona linia symbolizująca jednostki polskie była bardzo cienka i wydawało się, że przy silniejszym uderzeniu na którymś odcinku pęknie. Zawsze naturalnie pozostawały rezerwy, lecz one potrzebowały czasu na ześrodkowanie.
    Śmigły oparł plecy o miękki tył fotela i podparł brodę pięścią. Skupił się na północnym odcinku z granicy. Od granicy z Prusami Wschodnimi do Warszawy było bliżej aniżeli z Poznania. Nieprzyjaciel będzie się starał zapewne doprowadzić do jak najszybszych rozstrzygnięć, a zajęcie stolicy bez wątpienia stanowiło podstawowy cel realizacji tego zadania. Dodatkowo te meldunki Marynarki Wojennej o wzmożonym ruchu transportowym do Prus Wschodnich…
    Jedynie na wschodniej granicy nie było ciągłej czerwonej linii tak jak w przypadku granicy z Niemcami. Marszałek otrzymywał co prawda alarmujące dane wywiadu KOP o koncentracji wojsk oraz o planowanym na drugi tydzień wojny uderzeniu sowieckim na Polskę, lecz nie dawał temu wiary. Tym bardziej, że na drodze dyplomatycznej padła nawet propozycja dostaw broni do Polski ze Związku Radzieckiego. Moskwa nie chciała wojny, w każdym razie nie teraz. Jak najbardziej w jej interesie leżała długa obrona zachodniego sąsiada.
    Ten ciąg rozmyślań przerwał adiutant Marszałka, pułkownik Tadeusz Münnich, który pojawił się w drzwiach z jakimś żołnierzem Naczelnego Dowództwa, który drżącymi rękami niósł dwie filiżanki herbaty.
    - Ech… Malinowski kelnerem w Bristolu to ty nie będziesz… - komentował od wejścia. – Nad czym pan tak duma, panie marszałku ? – spytał po chwili, kiedy żołnierz położył filiżanki na stole i wyszedł.
    - O naszej sytuacji strategicznej. – odparł lakonicznie Śmigły nie odrywając wzroku od mapy.
    - Marszałek Gamelin stwierdził niedawno, że powinniśmy bez problemu wytrzymać pół roku.
    - Marszałek Gamelin to dobry taktyk, ale nie ma bladego pojęcia o naszej sytuacji. Pół roku… Oby nie chcieli zweryfikować jego słów czynami. – parsknął Śmigły. – Doradzał nam byśmy oparli obronę o linie wielkich rzek, które jesienią i zimą powinny być naturalną barierą dla napastników. A jaką mamy pewność, że Niemcy będą chcieli je forsować ? Może zadowolą się tylko Pomorzem i Śląskiem no i Wielkopolską, a potem zasygnalizują chęć negocjacji. Jaką mamy pewność, że Chamberlain i Daladier nie zgodzą się na drugie Monachium ? – zapytał retorycznie.

    [​IMG]
    Śmigły-Rydz z generałem Gamelinem podczas wizyty we Francji w 1936 roku​

    - Noèl wymusił na Becku opóźnienie mobilizacji powszechnej o 24 godziny. – rzucił niespodziewanie Münnich.
    - Słyszałem… - machnął pogardliwie Śmigły - Sam widzisz. Z jednej strony twierdzą, że bez problemu powinniśmy wytrzymać pół roku, a z drugiej celowo nas osłabiają.
    - Twierdzą, że potrzebują czasu na negocjacje i że ogłoszenie naszej mobilizacji mogłoby sprowokować Hitlera.
    - Bzdura… - Marszałek podniósł się z fotela i skierował w stronę uchylnego okna. – Czas negocjacji dawno się skończył.

    C.D.N
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie