Ostatni Rzymianie - AAR sparteński

Temat na forum 'EU III - AARy' rozpoczęty przez Zoor, 30 Kwiecień 2013.

  1. Lordek Lucasso

    Lordek Lucasso Aktywny User

    Kraków stronk! Czy też bierze on udział w pomniejszej wojence?
     
  2. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Nai, z Krakowem nie mam żadnych zatargów - i raczej nie będę ich miał także w przyszłości.
     
  3. Sevgart

    Sevgart Targowica

    Nie pamiętam już mapy z EU3, to Kraków zdobył Ruś podkarpacką czy stracił Kraków?
     
  4. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Kraków swoja stolicę ciągle trzyma, więc tutaj po prostu dość ciekawie się rozrasta.
     
  5. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Odcinek XXXIX - Demetriusz V (1526-1548) - część czwarta

    [​IMG]

    Ostatni Rzymianie
    AAR sparteński

    Odcinek XXXIX
    Demetriusz V (1526-1548)

    część IV

    [​IMG]
    Jego Cesarska Wysokość z nami po raz ostatni.


    Podporządkowanie cesarstwu Genui wraz z otaczającymi ja ziemiami bezproblemowo odbyło się tylko na papierze – genueńczycy, ceniący sobie niezależność i bogactwo, jakie zdobyli na śródziemnomorskim handlu spoglądali na nową władzę z mieszanką niepokoju i niechęci – powszechna wśród mieszkańców miasta była wówczas opinia, iż Spartenia zamierza przekształcić Ligurię w jeden wielki obóz wojskowy – i chociaż wśród doradców Demetriusza V pojawiały się i takie głosy, plan ten nie miał szans na realizację. Ulica domagała się jednak coraz częściej potwierdzenia autonomii niegdysiejszej republiki i poszanowania dla praw i obyczajów dotychczas w niej stosowanych. Żądania te w dużej mierze opierały się na racjonalnych podstawach – prawa sparteńskie i system administracyjny zunifikowany w całym imperium znacząco odbiegał od włoskich rozwiązań, będąc przy tym dużo bardziej restrykcyjny w stosunku do poddanych. Na wieść o rychłym przybyciu zaimportowanego z Tunisu namiestnika niektóre radykalne stanowiska zareagowały otwartym buntem – dotychczasowa gwardia miejska, wspomagana przez kilka tysięcy ochotników (nawet w tak dużym mieście była to liczba wręcz astronomiczna) i dowodzona przez niejakiego Barnabę Veneroso przejęła na krótko władzę nad niemalże całą Genuą – w rękach cesarskiej załogi pozostawał jedynie port wojenny.
    Sama rebelia nie stanowiła dla państwa i porządków przez nie zaprowadzanych żadnego niebezpieczeństwa – obawy w stolicy budziło szerokie zainteresowanie sprawą w Europie i poparcie deklarowane dla genueńczyków przez rozmaite dwory – ów kryzys polityczny, podsycany nawet przez defetystów obecnych na dworze autokratora stać się mógł jednym z najpoważniejszych wyzwań dla ówczesnej Spartenii – historia miała się jednak potoczyć inaczej – Demetriusz stanowczo przekazał swojej radzie, że dobra reputacja, jaką cieszy się monarchia w świecie nie może zostać zniweczona przez poddanie się garstce obdartusów. Postanowił sam stanąć na czele ekspedycji mające ja celu utemperowanie rebelianckich zapędów. Dwanaście tysięcy Sparteńczyków ruszyło więc za morze i po kilku dniach żeglugi dotarli do oblężonego genueńskiego portu. Walki uliczne trwały przez kilka dni, lecz ostatecznie udało się, pomimo wysokich strat po obu stronach, pojmać przywódców buntu i stracić ich. Władzę nad miastem przejął wojskowy gubernator, któremu za cel postawiono zachowanie znaczenia lokalnego ośrodka handlowego – miał dokonać tego wszelkimi możliwymi sposobami. Genueńczycy nie przegrali zupełnie – reformy administracyjne zostały bowiem odsunięte w czasie – niektórzy mieli nawet nadzieję, że nigdy do nich nie dojdzie. O sancta simplicitas...

    [​IMG]
    Ramzes umarł, kryzys rządzi do dziś.

    Likwidacja genueńskiej odrębności administracyjnej została przez Demetriusza V wpleciona w szerszy plan centralizacji władzy w cesarstwie. Tym razem jego trzonem nie było jednak dalsze ujednolicenie systemu rządów w prowincjach, czy też podporządkowanie kolejnych obszarów działalności aparatu urzędniczego bezpośrednio Tunisowi. Reforma, którą zdecydował się przeprowadzić cesarz dotyczyła przede wszystkim spraw kościelnych. Cerkiew w ostatnich kilkudziesięciu latach zdobyła pozycję nieporównywalnie silniejszą, niż wynikałoby to z jej duchowego posłannictwa. Duchowni nie tylko wpływali coraz mocniej na decyzje podejmowane na wszystkich w zasadzie szczeblach władzy, ale również uzurpowali sobie prawo do publicznego podważania kierunku polityki, jaki obrała Spartenia. Ten stan rzeczy należało zmienić jak najszybciej.
    Zmiany, jakich dokonał autokrator w strukturze kościelnej de facto podporządkowywały wszelka działalność religijną państwu – choć pozorna autonomia została zachowana i nikt nie zamierzał bezpośrednio uciszać niepokornych, czy zabraniać im posługi. Dotychczasowe szeregi duchowieństwa potraktowane miały zostać jako zło konieczne, przynajmniej w pierwszej fazie. Przemodelowaniu ulec miał przede wszystkim proces inwestytury – od tej pory każdy kandydat na stanowisko kościelne musiał zostać zaakceptowany przez powołany specjalnie w tym celu Świątobliwy Synod, skupiający przedstawicieli kleru, jak i administracji państwowej. Ostateczną decyzję podejmować miał sam monarcha, dysponujący prawem weta wobec synodalnych uchwał. Procedura ta dotyczyć miała wszystkich wyższych duchownych – od przełożonych klasztorów, poprzez biskupów aż po samego patriarchę, który otrzymać miał, niejako w ramach rekompensaty, stałe miejsce w cesarskiej radzie.
    Drugim etapem zmian stać się miało wprowadzenie jednolitego obrządku w całym cesarstwie – odpowiednia komisja opracować miała zunifikowane księgi liturgiczne i wykładnię teologiczną obowiązujące na terenie całego państwa. Odstępstwa doktrynalne, jeżeli nie nosiły znamion herezji i nie godziły w stabilność władzy państwowej, miały być tolerowane w granicach rozsądku.

    [​IMG]
    Tyle szumu o wynalezienie książeczki do nabożeństwa...

    Rok 7054 (1545) to data założenia pierwszych stałych osiedli w Elizjum – grupy kolonistów, zainteresowane bogactwami nieznanego lądu uzyskały w Tunisie odpowiednie patenty i z błogosławieństwem cesarza wyruszyły za ocean. Z czterech ekspedycji wysłanych do nowego świata trzem udało się ustanowić stałą obecność na elizejskich wybrzeżach, gdzie dość szybko nawiązali kontakty z zamieszkującymi interior tubylcami. Początkowo komunikacja z owymi dziwnie wyglądającymi ludźmi przebiegała problematycznie – pojawiały się wśród mieszkańców opinie, zgodnie z którymi ci inni mieli być demonami tylko przypominającymi ludzi, jednak ostatecznie zwyciężyła opcja spokojnego i pokojowego zbliżenia. Podejmowano przede wszystkim próby handlu z czerwonoskórymi – ci początkowo nieufnie podchodzili do nieporadnych prób zaoferowania im afrykańskich wyrobów, jednak ostatecznie ciekawość wzięła górę nad ostrożnością. Przedsiębiorczy Sparteńczycy wymieniali przysłowiowe wręcz paciorki na lokalne ciekawostki – broń, skóry zwierząt żyjących w dżungli, a w końcu, po kilkunastu tygodniach, dorobili się pierwszych niewolników. Elizjum miało stać się kolejnym obszarem, gdzie korzystanie z siły roboczej niewolnych przynosi krociowe zyski. Co prawda, pierwsi słudzy białych pochodzący z leśnych plemion nie wytrzymywali długo, trzebieni przede wszystkim przez przywleczone ze starego świata choroby.
    Pomimo wysiłków podejmowanych przez kolonizatorów, rozwój nowych osiedli przebiegał bardzo powoli. Praktycznie wszystkie niezbędne do życia sprzęty importować należało z Afryki, uprawa roślin różniła się znacznie od tego, co znali w ojczyźnie, a między samymi osadnikami raz po raz wybuchały waśnie mogące zagrozić istnieniu niewielkich społeczności. Ów pierwszy eksperyment z zasiedlaniem nieznanych terenów miał przynieść dobre skutki w przyszłości, jednak jeszcze przez wiele lat kolonie elizejskie borykać się miały z rozlicznymi trudnościami.

    [​IMG]
    Niezbyt imponujące na razie te kolonie.

    Jednym z głównych problemów Demetriusza V przez prawie cały okres jego rządów był brak potomstwa – pomimo licznych prób zaradzenia tej niekorzystnej sytuacji, odwoływania się do metod od medyków po pielgrzymki do świętych miejsc, nie było rady na cesarskie nieszczęście. Monarcha pogodził się w końcu z faktami, na następcę szykując swojego brata Mateusza. Ten jednak, pomimo stosunkowo jeszcze młodego wieku wyzionął ducha po długiej i ciężkiej chorobie. Cesarz był tymi wiadomościami zdruzgotany – przetrwanie dynastii zależało obecnie od chorowitego i niezbyt rozgarniętego bratanka władcy. Demetriusz spędził wiele czasu w zaciszu swej prywatnej kaplicy, próbując od Boga uzyskać wyjaśnienie całej tej sytuacji. Pytaniom towarzyszyła jednak tylko głucha cisza. Pocieszenia próżno szukać było u filozofów, przyjaciół, czy nawet samej cesarzowej, którą powszechnie zresztą (i zapewne nie bez powodu) obwiniano o brak dziedzica. Pozostawała jeszcze metoda znana od stuleci wśród wysokich rodów – zalegalizowanie któregoś z bękartów sprowadzonych na świat przez nieuwagę – jednak bękartów władca również spłodzić nie zdołał. Na dworze po cichu podważano z nawet przez to jego męskość, jednak nikt nie ośmieliłby się powiedzieć tego wprost. Zarzuty te wysnuwane były całkowicie oszczerczo – znane były przygody autokratora z dziewkami służebnymi – wśród arystokracji tego typu kontakty z gminem były wówczas powszechne. Zgorszenie zaczynało się w momencie, gdy ktoś pozwalał sobie na pozamałżeńskie kontakty z pochodzącymi ze szlachetnych domów pannami usługującymi bezpośrednio najwyższym dostojnikom. Jak się miało wkrótce okazać, jedna z nich zaszła w ciążę z samym Demetriuszem – autokrator, nie mogąc znaleźć pocieszenia w ramionach Boga, odnalazł je w ramionach kobiety. Owocem tego romansu był syn, którego sparteńska dynastia tak desperacko potrzebowała – uznanie go za prawowitego dziedzica nastąpiło praktycznie od razu, choć atmosfera skandalu utrzymywała się na dworze jeszcze przez długi czas.

    [​IMG]
    Nie ma ryzyka, nie ma zabawy.

    Imperator miał wreszcie dziedzica, lecz nie było mu dane długo cieszyć się tym faktem. 20 lutego 7057 (1548) dosięgnęła go boska sprawiedliwość – podczas jednej z licznych uczt organizowanych w Tunisie do pucharu monarchy nalano zatrutego wina. Demetriusz nawet nie zdążył zareagować – trucizna obezwładniła go w przeciągu kilkunastu sekund. Dwie godziny później nad miastem rozległ się dźwięk wszystkich znajdujących się w nim dzwonów. Kto stał za zamachem – nie wiadomo. Jedna z popularniejszych teorii głosi, iż to zazdrosna cesarzowa przygotowała spisek na życie męża w zemście za zdradę, inni z kolei doszukują się raczej udziału rodziny matki cesarskiego bękarta. Niezależnie jednak od tego, kto pociągał za sznurki, Spartenię czekało prawie piętnaście lat rządów regenta – na stanowisko to wrócił Chryzant Salim.



    ======================================================================
    Niedługo na świecie zaczną się dziać ciekawe rzeczy, więc o samej Spartenii będzie nieco mniej w następnych odcinkach (chyba ;)). Stay tuned.
     
  6. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Nie jest to odcinek, bo i odcinka w tym tygodniu nie będzie - musiałem w trybie pilnym pojechać do Polski i chociaż jestem już z powrotem w domu, to nawał pracy, jaki czeka mnie w przyszłym tygodniu skutecznie mnie zniechęca do czegokolwiek.
     
  7. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Odcinek XL - Chryzant Salim (1548–1562)

    [​IMG]

    Ostatni Rzymianie
    AAR sparteński

    Odcinek XL
    Chryzant Salim (1548–1562)



    [​IMG]


    Czternastoletni okres drugiej regencji Chryzanta Salima zaczął się od wydarzenie dla Spartenii zdecydowanie niekorzystnego, lecz zarazem nieuchronnego. Od kilkunastu lat aleksandryjczycy, którzy zbudowali bogactwo swojego miasta na licznych kupcach, zmierzających doń ze wszystkich stron Lewantu, a także Etiopii i ziem leżących u źródeł Nilu, obserwowali stopniowe zamieranie handlu u stóp wielkiej latarni morskiej. Proces ten był z początku w zasadzie niezauważalny, a zmniejszenie ilości handlarzy zbiegło się ze zwiększeniem zysków na głowę – luka została wypełniona sprawnie. Z biegiem czasu jednak ci z kupców, którzy sprowadzali większe ilości dóbr, również ograniczali swą działalność – nie pomagało w utrzymaniu dotychczasowego poziomu ani nadawanie przywilejów, ani też próby znalezienia nowych rynków zbytu – te przejmowało Bizancjum i Tunis, a na towary z Egiptu i okolic skończyła się po prostu moda.
    Sama Aleksandria zaczęła się powoli wyludniać – niegdyś tętniące życiem place i ulice dziś świeciły pustkami, a grupki flirtujących z herezją mnichów poszukiwała wiedzy w miejscu, gdzie niegdyś znajdowały się ruiny słynnej biblioteki. Chociaż odnaleźć już niczego tam nie mogli, przez długie miesiące działali nie niepokojeni przez kogokolwiek. Jedynie płomień na szczycie latarni przypominał o dawnej chwale handlowej stolicy wschodniego świata, lecz większość statków, które prowadził do portu należała w tych czasach do wojska, które coraz bardziej dawało się we znaki kapitanom próbującym ubić w mieście interes – jeszcze dziesięć lat wcześniej, gdy wody roiły się wręcz od mniejszych i większych jednostek, ryzyko kontroli i konieczności wręczenia stosownych łapówek było stosunkowo niewielkie, lecz teraz należało się z nim liczyć przy każdym rejsie. W końcu i żołnierze odpuścili sobie nękanie marynarzy – nie było już po prostu kogo nękać. Aleksandria jako centrum handlu dłużej już nie istniała, a zbudowana wokół niej społeczność rozpierzchła się na wszystkie cztery strony świata. Ponoć po dziś dzień w portowych karczmach można usłyszeć jeszcze opowieści o mieście, które zwabiało ludzi z czterech stron świata...

    [​IMG]
    Niby to naturalny cykl, ale jednak jakoś szkoda...

    Zmiany w handlu lewantyńskim zaczynały być rekompensowane przez pierwsze zyski napływające do tuniskiego skarbca z kolonii – kilkonastoletnie wysiłki wkładane w rozwój Pernambuko sprawiły, że główne ośrodki miejskie za oceanem nie tylko wytworzyły podstawy gospodarcze na tyle silne, iż mogły utrzymać się bez dotacji z zewnątrz, ale również rozrosły się osad liczących kilkuset mieszkańców w kilkutysięczne społeczności. Sparteńczycy uwierzyli w lepszy los czekający ich na krańcach świata i ochoczo podejmowali się kilkutygodniowych morskich podróży, by znaleźć bogactwa i szczęście w koloniach. Dzięki temu do Afryki i Europy zaczęły napływać towary, o których jeszcze wiek temu nikomu się nie śniło – wyrabiany z trzciny cukier, wysoce ceniony przez służących na dworach kucharzy, a przez niektórych szarlatanów zachwalany jako afrodyzjak; tytoń, stający się wśród bogatszych warstw społeczeństwa popularnym sposobem na ból istnienia do tego stopnia, iż pałac cesarski w Tunisie spowity był wręcz dymem w czasie większych zgromadzeń. Koloniści sprowadzili również rzemieślników i szkutników, którzy wykorzystując lokalne gatunki drewna naprawiali i ulepszali statki i okręty pochodzące ze starego świata. Dzięki temu lokalni awanturnicy, którym nie wystarczało spokojne życie w dynamicznie rozwijającym się kolonialnym mieście, mogli pożeglować wzdłuż elizejskich wybrzeży, by zbadać cuda czekające na południe od sparteńskiego terytorium. Wielu z nich nigdy nie wróciło do domów, lecz kilu przywiozło nie tylko opowieści, ale również mapy, które w znacznym stopniu przyczyniły się do zwiększenia wiedzy Rzymian o świecie.
    Wykorzystując dobrą koniunkturę kilku przedsiębiorczych Sycylijczyków postanowiło założyć nową osadę na afrykańskim wybrzeżu. Miasto to, od początku ochraniane przez zbrojny oddział, powstało niedaleko miejsca, gdzie ponoć znajdowało się bogate królestwo Bakongo. Osadnicy liczyli na szybkie nawiązanie relacji handlowych z miejscową ludnością – mniejsze, niż w nowym świecie były bariery lingwistyczne i kulturowe, lokalna flora i fauna nie nastawiała się na eksterminację wszystkiego, co porusza się na dwóch nogach, a nieliczni eksploratorzy, którzy dotarli do kongijskiej stolicy nie przywozili gratis nieznanych dotąd chorób wenerycznych. Przed Luanda, bo tak nazwano nową osadę, rysowała się świetlana przyszłość.

    [​IMG]
    Luanda - jedno z najdroższych miast na świecie, a początki takie skromne.

    Chryzant Salim podczas swoich rządów, choć postawiony przed licznymi problemami wewnętrznymi, potrafił wykorzystać jednocześnie koniunkturę polityczna stworzoną przez reformy Demetriusza V oraz jego poprzedników. Centralizacja państwa i ujednolicenie systemu administracyjnego w prowincjach wpłynęły na dalsze zwiększenie dochodów z podatków. Była to wiadomość niewątpliwie pomyślna, jednak regent zastanawiał się, czy nie zaszły jakieś dodatkowe okoliczności, które mogłyby wpłynąć na wzrost wpływów do skarbca. Zarządzona z tego powodu kontrola miała ujawnić albo mrówczą pracę części urzędników, albo nieprawidłowości, które udało się, oby nie przejściowo, wyeliminować. Wyniki zdumiały jednak większość wysoko postawionych person w cesarstwie – za wzrostem stał bowiem w zasadzie jeden tylko człowiek – zarządca dóbr cesarskich, Aleksander Basileus. Przedsiębiorczy ów mąż nie tylko przejawiał talenta wszelakie potrzebne w jego pracy, ale również stał się swego rodzaju samozwańczym strażnikiem porządku publicznego. Podczas inspekcji, jakie przeprowadzał w monarszych włościach rozsianych po kraju, zaglądał również do siedzib lokalnej administracji, przeglądając księgi oraz wypatrując nadużyć i prywaty. Tunis był hasłem otwierającym wszystkie drzwi, a wyrzuty, których słuchać musieli nieuczciwi urzędnicy spowodowały, że już plotka o wizycie Basileusa wystarczała do poprawy wydajności. Chryzant Salim właśnie takiego człowieka potrzebował – wkrótce cała Spartenia poznała metody niepozornego zarządcy i tylko malwersanci zgrzytali zębami na samą myśl o nim. Prosty lud potraktował go jak swego bohatera w walce przeciwko wszechwładnym ludziom z ciasnych i spowitych w półmroku gabinetów i celnych komór.
    Dodatkową korzyścią dla regenta w pierwszych latach jego rządów była ogólnie poprawiająca się koniunktura i klimat gospodarczy. Szczególnie wyraźnie było to widoczne w roku 7061 (1552), kiedy to zbiory okazały się nadzwyczaj udane, kupcy handlowali z takim zacięciem, jakby chcieli odrobić straty związane z wypadnięciem Aleksandrii z obiegu, a z kolonii napływać zaczęły kolejne nieznane dotąd bogactwa. Złota w skarbcu nie brakowało nigdy, teraz jednak nie było go już gdzie pomieścić. Ludność bogaciła się, państwo unikało społecznych niepokojów, a na ulicach zaczęto mówić o wspaniałej epoce chryzantyńskiej...

    [​IMG]
    Nic nie może pójść źle, prawda?

    Dzięki światłym rządom Chryzanta Salima Spartenia stała się państwem ze wszech miar niezwyciężonym i niedoścignionym – a tak przynajmniej chcieli myśleć jej mieszkańcy. Na horyzoncie majaczyły jednak już pierwsze oznaki chudych lat, na które kraj musiał być przygotowany. Pierwsze oznaki osłabienia pojawiły się w roku 7067 (1558), kiedy to na dwór w Tunisie przybyła delegacja z Etiopii, której królem, przynajmniej w teorii, był sparteński cesarz. Chociaż Rzymianie od czasu do czasu wysyłali do swojego afrykańskiego sąsiada poselstwa, kontrola nad nim pozostawała w najlepszym wypadku iluzoryczna. Zmienić to się mogło dzięki grupie, która właśnie zawitała do stolicy – jej członkowie przedstawiali się jako arystokraci, którzy mogliby pozyskać etiopskie ziemie dla cesarstwa. Regent powątpiewał w realność tych planów, jednak nieudzielenie choćby szczątkowego wsparcia byłoby źle odebrane przez elity – wszak Spartenia jako naczelny gracz w tym rejonie świata musiała wtrącić swoje trzy grosze. Mocarstwu inaczej się nie godzi...
    Przesadne zadowolenie było również widoczne wśród wojskowych – klasa urzędnicza, która ukształtowała się wokół armii, niepomna na utratę Iberii zaledwie kilkadziesiąt lat wcześniej, twierdzić nagle zaczęła, iż rzymskim żołnierzom nie jest w stanie dorównać nikt i z tego też powodu całkowicie zbędne staje się dalsze udoskonalanie wojennej doktryny. Co gorsza, poglądy te podzielać zaczęli również dowódcy poszczególnych armii – jakiekolwiek porażki, które ponieśli Sparteńczycy złożyć należało na karb niesprzyjających warunków pogodowych, czy też niehonorowego zachowania przeciwnika. Strategia i taktyka stały się pojęciami niepożądanymi i wręcz zwalczanymi – tylko dzięki wyjątkowemu szczęściu Spartenia nie uczestniczyła wówczas w żadnej wojnie – intelektualna niemoc kadry dowódczej doprowadziłaby do szybkiego upokorzenia – przez pogodę, rzecz jasna.
    Nasiona zepsucia, z których wyrosnąć miały prawdziwe kwiaty grzechu, dotarły również do trzonu cesarstwa, którym był aparat biurokratyczny. Urzędnicy, na których spoczywał właściwy ciężar utrzymania Spartenii w ryzach, coraz częściej wykorzystywali swój, niewielki często zakres władzy do nabijania własnych kieszeni. Interwencje osób takich jak Aleksander Basileus należały do rzadkości, pomimo rozgłosu, jakimi się cieszyły i na prowincji niepisanym prawem stało się korumpowanie biurokratów przy próbie przeprowadzenia jakiejkolwiek sprawy. W rezultacie kraj odczuwał skutki decyzji niewłaściwych ludzi na niewłaściwym miejscu jeszcze przez długie lata – wpływy z podatków, zamiast nadal się zwiększać, wyraźnie spadły, jednak nawet najważniejsze osoby w państwie nie czuły się na tyle potężne, by zwalczać system, który sami pomagali stworzyć.

    [​IMG]
    Jah nie jest zachwycony.

    O ile w Spartenii największym problemem stało się przeświadczenie o własnej wielkości i bufonada prezentowana przez szczyty władzy, o tyle na terenach Europy pojawił się problem o wiele bardziej poważny. Stary Kontynent czekał okres zamętu religijnego i wojen o właściwą interpretację chrześcijańskiej wiary. Nie było tajemnicą, że autorytet papiestwa mocno podupadł w przeciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Kościół stanowił cień samego siebie, a lokalne duchowieństwo coraz częściej ignorował po prostu wytyczne z Lubeki, propagując herezje i wynaturzenia. Dogmaty powszechnie miano za nic, kwestionowano wszystko, a w niektórych częściach świata kobiety stawały się kapłanami i przejmowały władzę nad ludem Bożym. Widząc ten rozkład wielu podejmowało się krytyki papieża, który nań dozwalał – ten jednak nie przyjmował jej do wiadomości, nierzadko ekskomunikując niepokornych i niezależnych teologów. Jednym z najbardziej znanych krytyków katolickiej hierarchii był wówczas Tadeusz Czarniecki, polski mnich na usługach księcia Sazlburga, który odmówił uznania wykluczenia go z Kościoła za stosowne i odesłał bullę Ojcu Świętemu. 19 maja Roku Pańskiego 1550 – od stworzenia świata 7059 – na drzwiach katedry salzburskiej zawisło 95 tez, które przeciwko namiestnikowi Chrystusa kierował Polak. Co ważniejsze jednak, obwieszczeniu temu towarzyszyło wypowiedzenie posłuszeństwa Lubece przez lokalne możnowładztwo. Wieści o tak śmiałym posunięciu rozprzestrzeniły się lotem błyskawicy i wkrótce także inne miasta i państwa zrywały więzy z katolicyzmem. Rozpoczął się czas wielkiej reformacji.

    [​IMG]
    Let the games begin!



    ====================================================================================
    Przeleciało ponad sto lat rozgrywki, w następnym odcinku raport o stanie znanego świata w roku 1550.
     
  8. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Intermezzo V - Świat w roku 1550

    [​IMG]

    Ostatni Rzymianie
    AAR sparteński

    Intermezzo V
    Świat w roku 1550


    [​IMG]


    W przeciągu ostatnich stu lat Europa wraz z okolicami przeszła kolejną serię zmian na mapie politycznej, które, choć nie wywróciły do góry nogami starego porządku, wprowadziły jednak na dziejową arenę nowych graczy, przejmujących jednak role odwiecznie wyznaczone przez Historię. Przyjrzyjmy się więc pokrótce temu obrazowi.

    W roku 1450 na Wyspach Brytyjskich dominowało Królestwo Irlandii, które zdołało podporządkować sobie Szkocję oraz część ziem celtyckich na południu - obecnie jego znaczenie zmalało ze względu na niekorzystnie zawierane sojusze i liczne wojny toczone z Anglikami - napaści na słabszych w teorii sąsiadów kończyły się zazwyczaj zaborem części irlandzkiego terytorium - stąd też silna obecność francuska w Walii, a przede wszystkim - hegemoniczna pozycja Księstwa Lannister Lancaster, pod którego rządami znalazła się większość Wielkiej Brytanii. Nawet na samej Zielonej Wyspie na części zamkowych wież powiewa dumnie żółty sztandar z trzema różami. Wedle obiegowej opinii, książę lancasterski paktuje z papieżem w celu zyskania korony królewskiej, jednak sukces w tych pertraktacjach może drogo kosztować...
    Jeżeli już o Ojcu Świętym wspomniałem, należy także nadmienić, iż sprawuje on dalej władzę nad Hebrydami i nie zamierza się tych wysp pozbywać, zwłaszcza w sytuacji, gdy do jego drzwi pukają co chwilę angielskie poselstwa.

    Francja powoli przypominać zaczyna królestwo, którym zawsze miała być - Chartres udało się podporządkować część niezależnych państewek wbijających się klinem w monarsze domeny. Ceną za to jest utrata południowej Anglii na rzecz Lancastreru, jednak te buntujące się ciągle ziemie stanowiły jedynie kulę u nogi spadkobierców Kapetyngów. W chwili obecnej najpoważniejszym zadaniem stojącym przed Francuzami jest dalsze zjednoczenie kraju - trudno jednak powiedzieć, czy takowe w ogóle nastąpi przez skomplikowany system wzajemnych zależności, jakie wytworzyły się na galijskiej ziemi.

    Święte Cesarstwo Rzymskie stanowi w dalszym ciągu zlepek niezależnych państw pod nominalną jedynie kontrola cesarza -jednak cesarzem nie jest już, jak jeszcze było to sto lat temu, papież, lecz władca świecki - w chwili obecnej parlament cesarski zdominowany jest przez zwolenników władców Bawarii i Utrechtu i to między tymi dwoma państwami cyrkuluje imperatorska korona. Znamienny jest tu upadek głównych pretendentów do tronu, czyli Wenecjan, od których uniezależnili się czescy Przemyślidzi, a samo miasto św. Marka nie mogło poradzić sobie z utrzymaniem terytoriów najeżdżanych co chwila przez żądnych podbojów sąsiadów. Obecny król wenecki jest już starcem, lecz nigdy nie dochował się potomstwa - jeden Bóg raczy wiedzieć, co stanie się w Wenecją po jego śmierci.

    Europa Środkowa zdominowana jest przez Wielkie Księstwo Krakowskie, któremu udało się ostatecznie rozbić muzułmańskie Królestwo Polskie i zagarnąć większość należących niegdyś do Piastów ziem. W chili obecnej Krakowianie prowadzą spokojną, choć systematyczna ekspansję na Węgry, lecz sami muszą uważać na dynamicznie rozwijająca się Kurlandię - kraj ludny i wysoko rozwinięty, którego żołnierze cieszą się sławą niezwyciężonych nawet na afrykańskich wybrzeżach. Z Kurlandią związać postanowiły się Prusy oraz Zakon Kawalerów Mieczowych - ta egzotyczna nieco koalicja państw bałtyckich może jeszcze wyraźnie namieszać w historii środkowej i wschodniej Europy. Nie można też nie zauważyć zjednoczonej Skandynawii, której władcy chlubią się potrójną koroną - jest to państwo wielkie terytorialnie, jednak niestabilne wewnętrznie - wolnościowe dążenia narodów zamieszkujących północne krańce kontynentu jeszcze nieraz przyprawią monarchów o siwiznę.

    Ziemie znajdujące się na wschód od Krakowa to w zasadzie dzikie pustkowia Starego Kontynentu - słabo zaludnione przez rozliczne grupy etniczne i rozbite politycznie ziemie ruskie czekają na wykrzesanie przez ich mieszkańców idei zjednoczeniowej - na pomysł z tego gatunku wpadł swego czasu wielki książę moskiewski, który ogłosił się, z błogosławieństwem papieża, królem wszystkich ziem zamieszkałych przez wschodnich Słowian. Rusja, bo tak od łacińskiej nazwy kraju zostało nazwane nowe królestwo, jest jednak organizmem słabym i pełnym żądnych władzy bojarskich stronnictw. I chociaż władcy rządzący z Sankt Petersburga podejmują wytężone wysiłki w celu uzdrowienia sytuacji, niewiele wskazuje na to, by miała się ona w przewidywalnej przyszłości poprawić. Na południu ekspansję prowadzi natomiast Bizancjum, które uczyniło z Krymu swoją silną bazę wypadową.

    Na Bałkanach zmienia się w zasadzie niewiele (choć zarazem zmienia się wszystko) - jest to region tak samo podzielony, jak sto lat wcześniej - Węgrzy, Chorwaci, Serbowie, Bułgarzy, potomkowie Pieczyngów i seldżuckich Turków - wszyscy wojują między sobą, niszcząc i powołując do życia kolejne księstwa, królestwa, szlacheckie republiki i teokracje. Owo rozdrobnienie jest z kolei bardzo na rękę z jednej stron y bizantyjskim Grekom, z drugiej zaś - Krakowianom. Jeżeli którejś z lokalnych dynastii nie uda się stworzyć zjednoczonego państwa, mieszance bałkańskich ludów zostanie wkrótce narzucona władza z zewnątrz.

    Półwysep Apeniński stał się w minionym stuleciu sceną niekończącej się politycznej opowieści o wzlotach i upadkach. Początkowo rosnąca w silę Mantua, podporządkowująca sobie większą część dorzecza Padu została rozbita przez interwencję sparteńską, lecz na jej gruzach zaczyna wyrastać mniejsze, choć równie ambitne Księstwo Mediolanu. Prawosławne mocarstwo z Afryki jest jednak w stanie kontrolować sytuację we Włoszech poprzez obecność w Ligurii, a także zajęciu Rzymu.

    Sukcesom Spartenii w Italii towarzyszyły porażki w Iberii, gdzie po udanym powstaniu wyzwoliło się Królestwo Andaluzji, natomiast położone na północnym zachodzie prowincje przekształcone zostały w de facto niezależne egzarchaty - Asturia, Galisja i Portogalia, choć nominalnie zależne od Tunisu, de facto kształtują same swoje losy. Jedynie dawne Królestwo Aragonii w dalszym ciągu bezpośrednio kontrolowane jest przez cesarza, który z sobie tylko znanych powodów nie za bardzo ufa "Katalończykom".

    Bizancjum i Lewant prezentują się podobnie, jak wiek wcześniej - jedyną w zasadzie zmianą jest ekspansja jerozolimska - obrońcy Grobu Świętego zdołali zapewnić względne bezpieczeństwo swej stolicy, jednakże wzrost potęgi muzułmańskiej Persji stawia pod znakiem zapytania te wysiłki.

    [​IMG]

    Mapa religijna Europy w połowie XVII stulecia przypomina tę sprzed stu lat. Nie doszło do upadku żadnego z głównych wyznań, chociaż katolicyzm chwieje się w posadach. Powoli zmniejsza się zasięg islamu, choć u podnóża Pirenejów wiara ta posiada dość krótką historię - na pojawienie się w rejonie tym wyznawców Proroka miało jednak zapewne wpływ ponowne schrystianizowanie Szkocji i części Irlandii. W Polsce enklawy muzułmańskie istnieją w dalszym ciągu, podobnie jak i na Bałkanach, jednakże działalność misyjna każe powątpiewać, czy za kilka dziesięcioleci ktokolwiek na tych terenach będzie jeszcze zwracał twarz w stronę Mekki.
    Triumfy święci prawosławie - poza ostatecznym jego upadkiem na Rusi - posłuszeństwo biskupowi Lubeki wypowiedziała w zasadzie cała ludność madziarska, a i sam Rzym nawrócił się na właściwą wersję Chrystusowej nauki. W swoich wysiłkach nie ustaje również duchowieństwo bizantyjskie i jerozolimskie, które zanosi Królestwo Boże do Tatarów i Arabów.


    ==============================================================================
    No i tak z grubsza wygląda znany świat w 1550 - kolonie sobie tym razem odpuściłem, bo zaledwie kilka prowincji nie jest warte uwagi.
     
  9. Drakensang

    Drakensang Ten, o Którym mówią Księgi

    Ladny kociolek sie wytworzyl na Balkanach.
     
  10. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Ładny kociołek to się dopiero tworzy w Chinach od czasu do czasu - ale na omówienie całego świata czas przyjdzie za jakieś sto lat ;)
     
  11. Lordek Lucasso

    Lordek Lucasso Aktywny User

    Rozbrajający jest ten sunnizm w Gdańsku i w Poznaniu. A na bałkański kociołek można swobodnie poczekać - prędzej czy później sam się wytworzy :).
     
  12. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Z Bałkanami może ułożyć się tutaj trochę inaczej, niż w rzeczywistości, głównie ze względu na religię południowych Słowian.
     
  13. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Nie jest to jeszcze odcinek, jak zresztą widać (chociaż do jutra powinienem go skończyć), ale wkrótce Spartenię czeka dość istotna zmiana, więc potrzebne będzie odświeżenie herbu. Tak to wygląda:

    [​IMG]
     
  14. R3fr3Sh

    R3fr3Sh Znany Wszystkim

    SPQR na dole. Czyżby cesarstwo powstało znowu?
     
  15. Drakensang

    Drakensang Ten, o Którym mówią Księgi

    Czyżby kawałek Francji miał zostać przyłączony do Spartenii. Mógłbyś podać pełny tytuł cesarza? Z Bożej Łaski Cesarz Spartenii, król...?
     
  16. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    R3fr3Sh: Cesarstwo powstało znowu już jakieś sto lat temu (a dokładniej - w 1460). SPQR w tarczy odnosi się do bardziej Rzymu jako części cesarstwa, a poza tym, potrzebowałem w tym przypadku wypełniacza w dolnej części tarczy ;)

    Drakensang: Francji przyłączać nie zamierzam, tyle mogę zdradzić. Co do pełnego tytułu cesarza, to brzmiałby on mniej więcej następująco: "X, z Bożej łaski cesarz i samowładca Rzymian, król Tunezji, Afryki, Neapolu, Egiptu, Mauretanii, Kastylii, Aragonii, Leonu i Portugalii, książę Kairuanu, Tunisu i Kampanii etc, władca Elizjum i ziem południowych, pan Tunisu, Aleksandrii, Neapolu, Palermo, Malty etc, suweren Ordrderu Złotego Runa etc, etc, etc.
     
  17. Sevgart

    Sevgart Targowica

    Zboczenie "grafika". W czym majstrowales herb?

    Wysłane z mojego Quadra 7 UltraSlim przy użyciu Tapatalka
     
  18. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Inkscape.
    {wypełniacz do 10 znaków w wiadomości}
     
  19. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Odcinek XLI - Arkadiusz III (1548-1576) - część pierwsza

    [​IMG]

    Ostatni Rzymianie
    AAR sparteński

    Odcinek XLI
    Arkadiusz III (1548-1576)

    część I

    [​IMG]
    Trafił się nam pobożny cesarz.


    Gdy w Tunisie na cesarza koronowany był młody Arkadiusz III, cała chrześcijańska Europa przeżywała okres zamętu, w którym niektórzy upatrywali zapowiedzi rychłego koń ca świata. Z pół w tajemniczy sposób znikali pańszczyźniani chłopi, planety wykonywały na niebie przedziwny taniec, Księżyc oślepiał ludzi swą krwistoczerwoną barwą, a w kościołach wierni zamalowywali obrazy i niszczyli rzeźby. Krótko mówiąc, reformacja, którą zapoczątkował kilkanaście lat wcześniej Tadeusz Czarniecki, wchodziła w swoją szczytową fazę. Już nie tylko zwolennicy polskiego mnicha buntowali się przeciw papieżowi – za nimi podążyły grupy dużo bardziej radykalne, w swoim nauczaniu nawiązujące do średniowiecznych herezji waldensów i katarów. Dla swojej religii pozyskali oni nawet króla Francji, którego poprzednicy szczycili się tytułem obrońców wiary apostolskiej. Teraz jednak, Chartres odmówiło posłuszeństwa Lubece, ustanawiając osobny Kościół narodowy. Z czasem Frankowie, dzięki rozsądnej polityce i tolerancji religijnej, mieli w większości przyjąć nową wiarę, jednak na razie większość sprzyjała wciąż katolickiej doktrynie. Na masowe konwersje, które miały miejsce w całej Europie Ojciec Święty przygotować musiał odpowiednią odpowiedź.

    [​IMG]
    Paryż wart jest mszy? Wolne żarty!

    Walka z heretykami przebiegać miała dwojako – z jednej strony lubecki biskup postanowił wykorzystać siłę militarna swojego państwa, by ukrócić ambicje sąsiadów, co szczególnie wyraźne stało się w wojnie ze Skandynawią, która pod naporem papieskich armii utraciła całą Danię oraz wszystkie liczące się ziemie w Norwegii. Nie wszędzie sięgały jednak poświęcone kule i szable – w oddalonych od centrum katolicyzmu państwach należało skupić się przede wszystkim na reformie samych struktur kościelnych. Sobór obradujący w roku 7073 (1564) w niemieckiej Kolonii, oprócz zupełnie pozbawionych z punktu widzenia prawosławia sensu dywagacji teologicznych przyniósł także reformy organizacyjne w zachodnim (czy też już może północnym) Kościele. Od sporów o transsubstancjację i miejsce śpiewów w liturgii ważniejsze okazały się wytyczne skierowane do biskupów, w których wzywano ich do życia w ubóstwie, pokorze i posłuszeństwie następcom świętego Piotra (co zakrawało na kpinę, jak że na Piotrowej stolicy od stu lat zasiadał hierarcha ortodoksyjny). Owe wskazówki oznaczały ugięcie się pod presją żądań części protestantów, jednak na jedność katolicyzmu nie wpłynęły w tak wielkim stopniu, jak nowo powołane zakony, wyspecjalizowane w postępowaniach inkwizycyjnych – dominikanie zostali odstawieni na boczny tor, a główną siłą w walce z wszelaką herezją stać miało się Towarzystwo Jezusowe – zgromadzenie nowego typu, skupiające w swych szeregach zarówno księży, jak i świeckich. Za kilkaset lat jezuici stać mieli się jednym ze środowisk wydających wielkich myślicieli, na początku jednak przysługiwali się Królestwu Bożemu przez wnikliwe obserwacje zbaczających z drogi sprawiedliwych owieczek lubeckiego pasterza. Kilka państw katolickich przyjęło wkrótce zasady wypracowane na soborze kolońskim – kontrrewolucja kontreformacja, jak nazwano ten ruch, okazał się bardziej skuteczny, niż siła wojskowa. Jeszcze raz pióro, szczególnie dzierżone przez spisującego donosy jezuitę, miało okazać się silniejsze od miecza.

    [​IMG]
    Z kontrreformacją się nie rozmawia. Do kontrreformacji się strzela.

    W roku 7076 (1567) Spartenię czekała kolejna wojna. Tym razem jednak to nie Rzymianie mieli bronic swoich granic. Konflikt, w który wplątane zostało cesarstwo, rozgorzał na wschodzie za sprawą Jeruzalemitów, od dłuższego czasu ścierających się na Półwyspie Arabskim z grupami beduinów z Hidżazu. Ich państwo było stosunkowo niewielkie i słabo zaludnione – jerozolimska karna ekspedycja nie powinna mieć problemów ze spacyfikowaniem go. Jerozolimie umknął jednak jeden szczegół: za swoją strefę wpływów cały muzułmański bliski Wschód uważała Persja, dla której panoszenie się chrześcijan było osobistą wręcz zniewagą. Wkrótce po skierowaniu żołnierzy przeciwko koczownikom z pustyni, Jeruzalemici stanąć musieli do walki ze wschodnimi siłami – nie pozostało im więc nic innego, jak wezwanie na pomoc potężnego sojusznika.
    Już pierwsze miesiące kampanii perskiej ujawnić miały przepaść, jaka zaistniała w sztuce prowadzenia wojny po oby stronach Synaju – lewantyńskie armie składały się głównie z wieśniaków uzbrojonych w dzidy i łuki oraz rekrutującej się z szeregów arystokracji jazdy, przypominającej jednak bardziej pochód karnawałowy, niż prawdziwe wojsko. Sparteńczycy tymczasem stanowili zdyscyplinowany organizm, uzbrojony w broń palną, która, choć wciąż prymitywna, okazywała się zabójcza na polach bitew od Atlantyku po Zatokę Perską. Co prawda, w niektórych oddziałach znajdowali się zagraniczni wojownicy kultywujący tradycję wikińskich berserkerów, jednak ten rodzaj wojaczki odchodził pomału w niepamięć. Dominowali lekko opancerzeni i przystosowani do surowego klimatu piechociarze wspomagani przez niezwykle mobilną jazdę, wykorzystującą nie tylko konie, ale również wielbłądy. Pierwsze starcie, w którym rzymskie armie starły się z Persami, miało miejsce na Zajordaniu, pod miastem nazywanym przez miejscowych Hawran. Starcie to w zasadzie złe określenie na to, co się wydarzyło – na sześciuset poległych chrześcijan przypadło przeszło jedenaście tysięcy muzułmanów. Sępy z całego Lewantu ucztowały tam miesiącami, a wśród niewiernych przez lata utrzymywała się legenda o zaginionej armii, przemierzającej nikomu nieznane wcześniej krainy.

    [​IMG]
    Krew dla boga krwi, czaszki na tron czaszek.

    Rozsądny władca, doświadczając tak wielkiej porażki, z miejsca wyprawiłby poselstwo z prośbą o pokój. Szachinszachowi niebiosa jednakże rozsądku poskąpiły i ciągle miał nadzieję na zadanie przeciwnikowi decydującego ciosu. Zanim jednak miało do tego dojść, rozproszył swe oddziały, które podgryzały przemierzające pustkowia siły sparteńskie, przygotowujące się do zdobycia twierdz w Mezopotamii. Żołnierze znali opowieści o bogactwach Bagdadu i Basry i z niecierpliwością wyczekiwali momentu, gdy otworzy się przed nimi droga do wszelkiego rodzaju łupów. Ich zapał podgrzewał dodatkowo fakt objęcia osobistego dowodzenia przez Najjaśniejszego Pana.
    Przez trzy lata tej wojny siły perskie zwyciężyły jedynie w kilku pomniejszych potyczkach. Kilka razy Sparteńczycy rozgramiali je do ostatniego żołnierza, nie dając ujść nawet posłańcom. Persowie, co prawda, odnosili sukcesy w walce przeciwko arabskim sojusznikom Jeruzalemitów, jednak likwidacja ich plemiennych państewek była wszystkim, na co mogli sobie pozwolić. Nawet w Afryce ich twierdze zdobywały prymitywnie wyposażone, lecz dzielne wojska etiopskie. Koniec końców, w Jerozolimie podpisano traktat pokojowy, który odbierał muzułmańskiemu imperium wszystkie zdobycze w Arabii, a państwa znajdujące się na półwyspie wyjmował spod parasola ochronnego Isfahanu. Chrześcijanie zyskiwali tym samym przestrzeń do dalszej ekspansji, a Irańczycy od tej pory mieć się musieli podwójnie na baczności. Nie wiedzieli jednak, że prawdziwy cios spadnie na ich ojczyznę z zupełnie innej strony.

    [​IMG]
    Pokój. Nuda.

    W czasie rządów Arkadiusza III cesarstwo dbało w dalszym ciągu o rozwój swoich zamorskich posiadłości - Elizjum rozwijało się pomyślnie, a jego mieszkańcy w coraz mniejszym stopniu zależni byli od importu zza oceanu. Niektórym z osadników przychodziło nawet do głowy organizowanie uroczystości, festynów, odpustów i innych hucznych karnawałów, które mogłyby zwabić miejscowych, którzy wciąż nie darzyli przybyszów zaufaniem, wiążąc ich głównie z niewolnictwem i nieznanymi dotąd chorobami, które dziesiątkowały odizolowane dotąd od cywilizacji plemiona. Pomysł ten mógłby przynieść długofalowe korzyści, jednak na jego realizację potrzebne byłyby środki pochodzące z podatków – a na to zgodę wyrazić musiała stolica. Odpowiedź, jaka przyszła z Tunisu, zawierała się w trzech słowach: „Nie ma mowy”. Złoto potrzebne było na dużo ważniejsze inwestycje, niż świecidełka dla czerwonoskórych – planowano bowiem założenie kilku kolejnych osad na odległych wybrzeżach. Pierwsza z nich powstać miała w Elizjum – dotychczasowe przedsięwzięcia w nowym świecie przynosić zaczęły wreszcie zyski, a zapuszczający się coraz dalej eksploratorzy donosili o kolejnych egzotycznych bogactwach czekających tylko na zagarnięcie. O owych bogactwach wiedzieli niestety również osobnicy podejrzanej proweniencji, którzy coraz śmielej pozwalali sobie na pobieranie własnych opłat celnych lub po prostu łupili statki należące zarówno do kupców, jak i do instytucji państwowych. Z piractwem należy walczyć, a jak mówi ludowe porzekadło – ogień najlepiej zwalczać ogniem. Egzarchowie kolonialni uzyskali więc prawo wydawania patentów kapitanom, którzy zwalczaliby nielegalnie operujących morskich rzezimieszków. Certyfikowani korsarze powstrzymać się mieli od szkodzenia statkom pod sparteńską banderą – co natomiast robili z innymi jednostkami – to już cesarstwa nie interesowało. System outsoucingu w bezpieczeństwie w wydaniu szesnastowiecznym spisywał się doskonale, tym bardziej, że inne kraje nie kwapiły się do zakładania kolonii, więc wszystko funkcjonowało na razie w dość prosty sposób.

    [​IMG]
    Walka z piractwem przed emigracją asasynów.

    Żyzne, niemalże bezludne ziemie, rozległe tereny pod osadnictwo, klimat sprzyjający uprawie i hodowli – wszystko to można było odnaleźć nie tylko po drugiej stronie Atlantyku, ale również w samej Afryce. O ile sawanny graniczące z muzułmańskimi królestwami na południe od Sahary nie stanowiły atrakcyjnych ziem dla potencjalnych kolonistów, o tyle w okolicach Przylądka Dobrej Nadziei wszystkiego było aż za dużo – była to wówczas ziemia, na której biedak z Tunisu mógł stać się wielkim posiadaczem z dnia na dzień. Nikt nikogo nie kontrolował, na pustkowiach można było żyć spokojnie, toteż nowa kolonia przyciągała przede wszystkim banitów rożnego rodzaju. To Dzikie Południe zaczęto nazywać od położenia geograficznego Australią – była to nazwa prosta i elegancka, choć wśród osadników pojawiały się również inne, z reguły nawiązujące do wolności, jaką można było tam zyskać. Kilkaset lat później, podczas okresu wielkiego zamętu, jaki dotknąć miał nie tylko Spartenię, ale w zasadzie cały cywilizowany świat, to właśnie patrioci z Wolnego Państwa pierwsi pospieszyli z pomocą ojczyźnie swoich przodków. Na razie jednak ich głowy zaprzątały bardziej przyziemne problemy – trzeba było stawiać domy, zajmować się rolnictwem, handlem itd. W niektórych co bardziej przedsiębiorczych umysłach rodziły się już plany pójścia jeszcze dalej i sięgnięcia po nieznane za kolejnym przestworem oceanu.

    [​IMG]
    Tak, to jest Australia.

     
  20. Kentucky

    Kentucky Ten, o Którym mówią Księgi

    Byłoby miło w przyszłości zobaczyć linię kolejową od Tunisu po Przylądek Dobrej Nadziei (tj. jeśli będzie kontynuować w Vic2) :>
     
  21. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Kontynuacja jest w planach - na razie przygotowuję pomału konwersję save - jest to trochę bardziej skomplikowane, niż zakładałem. Czy linię kolejową przez Afrykę uda mi się zbudować - zobaczymy. Może po prostu moje imperium rozpadnie się na milion kawałków ;)
     
  22. R3fr3Sh

    R3fr3Sh Znany Wszystkim

    A myślałem że będziesz kontynuować już na Victorii 3
     
  23. Drakensang

    Drakensang Ten, o Którym mówią Księgi

    Kiedy kolejnego odcinka można się spodziewać?

    Wysłane z mojego GT-P5210 przy użyciu Tapatalka
     
  24. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Niedługo - AAR nie jest porzucony (prędzej umrę, niż zaprzestanę pisania go - chociaż z moim tempem to faktycznie chyba najpierw umrę ;)), po prostu przez ostatni czas miałem od cholery pracy i innych zajęć.
     

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie