Prześcignąć Karola - AAR Cesarstwem Karolińskim

Temat na forum 'EU III - AARy' rozpoczęty przez vantikir, 14 Kwiecień 2013.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. vantikir

    vantikir Ten, o Którym mówią Księgi

    IMPERIUM I ŚWIAT W II POŁOWIE XVIII WIEKU

    [​IMG]

    Świat w początkach panowania Wilhelma II.

    [​IMG]

    Granice Imperium, które Wilhelm odziedziczył.​

    Europa zachodnia:
    Dwoma potęgami, które warto wyszczególnić w tym rejonie są Francja oraz Hiszpania. Na tronie pierwszej z potęg zasiada Joachim I Kapet. Jego rywalem jest Baltazar Karol II Sandoval, potomek rodziny hiszpańskich magnatów, która objęła panowanie w kraju po śmierci ostatniego Kapetynga Hiszpańskiego. Wspomniane państwa od lat pozostają w sporze: Joachim wciąż zgłasza swoje pretensje do tronu sąsiada – Francja nie jest w stanie równać się z czerpiącym ogromne zyski z posiadłości kolonialnych sąsiadem. W wyniku zgłaszanych przez Kapetyngów roszczeń, doszło do szeregu wojen francusko-hiszpańskich, które obnażyły zacofanie ojczyzny Karolingów: Hiszpanie nie tylko od lat opierają ataki kapetyńskich żołnierzy: na ich rzecz Joachim utracił część włości – między innymi Bordeaux oraz Foix. Mimo tych zatargów, sytuacja jest raczej stabilna.
    Okolice Niderlandów od wieków pozostają pod panowaniem brytyjskim. Od czasu wojny flandryjskiej, nie podejmowano wielu prób zmiany tego stanu rzeczy. Francuzi, sprzymierzeni z Badeńczykami, próbowali dokonać korekt w tym rejonie jedynie raz: straszliwa i hańbiąca porażka pod Utrechtem oraz postanowienia traktatu podpisanego w Geldrii, ostatecznie wybiły z głowy królów francuskich marzenie o odzyskaniu dawnych księstw Flandrii-Holandii.

    Europa środkowa oraz Ruś:
    Sytuacja w tym regionie ukształtowana została w wyniku niedawnej wojny Cesarstwa Karolińskiego oraz Cesarstwa Skandynawii. Państwa, które liczą się w tym regionie to: Cesarstwo Karolińskie, Cesarstwo Skandynawii, Wielkie Księstwo Badenii, Królestwo Węgier oraz Wielkie Księstwo Riazania. Połączenia dynastyczne i zobowiązania sojusznicze pomiędzy państwami bloku anty-skandynawskiego i osamotnienie wspomnianego Imperium, zachowują względną równowagę w regionie. W Skandynawii panuje obecnie Karol IV z dynastii Stenkila, owładnięty marzeniami o odbudowie potęgi swego kraju, upokorzonego przez Karolingów. Otoczony jest on przez państwa karolińskie: Wilhelm II władca Cesarstwem, Władysław VII koronowany został niedawno na króla Węgier. Tron badeński objął zaś Karol I, po tajemniczej śmierci swego brata – Ludwika Filipa. Jedynie państwo Rusinów pozostaje poza układami: Wasyl Zwycięski pozbawiony został karolińskiego poparcia, co doprowadziło do jego zguby: został obalony przez bojarów, a ci osadzili na tronie jednego spośród siebie: Fiodora II Potiomkina.

    Afryka:
    Pomijając wpływy karolińskie, istnieją tylko dwa państwa liczące się w regionie: najsilniejsze z nich to królestwo Mali-Segou, zjednoczone osobą władcy od stuleci: obecnie włada nim Bakr III Solomonid. Sprawy afrykańskie są od lat zaniedbywane przez władców obu koron, skupionych na kolonizacji. Drugim z państw Afryki jest królestwo Nubii, rządzone przez osadzoną w tym miejscu przez cesarzy niemieckich dynastię von Adwa. Niemieccy zdobywcy zasymilowali się z ludnością podbitą: władca obecnie Abd al-Quadir, pierwszy tegoż imienia. Oba afrykańskie królestwa oddzielone są od siebie posiadłościami karolińskimi, do tego łączy je wspólne wyznanie, (kalwinizm) więc region ten należy do spokojnych.

    Wyspy brytyjskie:
    Od lat stabilna sytuacja: potężniejsze królestwo Wielkiej Brytanii kontroluje niemal całe wyspy, królestwo Irlandii zajmuje jedynie południe Zielonej Wyspy. Oba państwa łączą bardzo dobre stosunki z Karolingami, co utrzymuje między nimi pokój. W Irlandii rządzi Turlough IV Karoling, Wielką Brytanią włada Henryk X York.

    Ameryki:
    Podzielone pomiędzy cztery państwa: Hiszpanię, Francję, Węgry oraz Wielką Brytanię. Największą potęgą kolonialną pozostaje Hiszpania.

    Indie:
    Indie przez lata pozostawały podzielone. Kiedy królestwo Delhi zyskało przewagę nad pozostałymi państwami, do rozgrywki dołączyły się państwa kolonialne, zajmując całe południe kraju. Węgierscy i francuscy kolonizatorzy przynieśli nie tylko podział kraju, ale również swe wierzenia, myśli, filozofie i technologie. Władcy Delhi postanowili wykorzystać zachodni postęp przeciwko tym, którzy pragnęli stanąć na drodze do zjednoczenia Indii pod ich panowaniem: połączone siły francusko-węgierskie poniosły druzgocącą porażkę pod Madrasem, która umożliwiła władcom Delhi wygnanie obcych. (Francuzi zatrzymali jedynie Malediwy) Na tronie królestwa Delhi zasiada obecnie Saikander I z dynastii khmerskiej. W przyszłości zapewne będzie się on starał obwołać się władcą Hindustanu.

    Chiny, Japonia oraz Indie Wschodnie:
    Zarówno Japonia jak i Chiny przezwyciężyły trudności i zjednoczyły się: Cesarstwo Japonii zjednoczył sprawny władca z dynastii Fushimi, któremu udało się zakończyć trwającą od stuleci wojnę trzech cesarzy i nie tylko koronować się na cesarza Japonii, ale także zorganizować udaną wyprawę, dzięki której zyskała ona posiadłości w Kambodży. Obecnie na japońskim tronie zasiada Sakuramachi I. Chiny uporać musiały się z secesją wielu terytoriów: tylko dzięki determinacji cesarzy z dynastii Sima, niegdyś potężne Cesarstwo mogło się odrodzić: nie tylko pokonało samozwańczych cesarzy na południu, ale również wchłonęło Koreę, Mandżurię oraz chanaty na zachodzie, czym zapewniło sobie wspólną granicę z Cesarstwem Karolingów. Obecnym władcą Chin jest cesarz Hongguang ze wspomnianej dynastii Sima. Jeśli chodzi o Indie Wschodnie: państwom kolonizującym oparło się jedynie jedno królestwo rdzenne dla tych terenów: Malezja. Ta władana jest przez sułtana Iskandera II z rodu Muzzafadinów. Jest to jedyne państwo na świecie uznające islam za swoją religię państwową.

    OD AUTORA: Oto i obiecany opis świata. Jeśli życzycie sobie jakiś odcinków specjalnych: piszcie. Jeśli nie będzie będzie takiej potrzeby: następnym w kolejności jest opis rządów Wilhelma II.
     
    Ostatnia edycja: 28 Luty 2015
  2. vantikir

    vantikir Ten, o Którym mówią Księgi

    ODC XIX – „Sprostać oczekiwaniom”

    Wilhelm II Młody

    [​IMG]

    Cesarz Karoliński 1781 – 1789​

    Wilhelm był władcą niezmiernie uzdolnionym: nie miały przed nim tajemnic ani sztuka administracji, ani dworskie intrygi i protokół dyplomatyczny ani tajniki taktyki. Wiele osób, które zdołały poznać go osobiście, uważały go za równego Karolowi Wielkiemu: człowiekowi, który zdoła dorównać wielkiemu przodkowi i imiennikowi, który poskromił skandynawską potęgę.

    [​IMG]

    Wilhelm konsekwentnie odrzucał wszelkie propozycje mariażu. Światem karolińskim wstrząsnęła więc wieść o jego ożenku z księżniczką skandynawską – Krystyną.

    WILHELM, CESARZ KAROLIŃSKI

    Ferrara.
    Najbardziej skandynawskie miasto mojego Imperium. Miasto pozostające pod wpływem północnego Cesarstwa przez setki lat: pełne ducha dawno zapomnianych zdobywców. Lwia część dorobku jego skandynawskich mieszkańców została strawiona przez ogień podczas Rebelii Sforzy: kiedy żądny wikińskiej krwi motłoch opanował całe miasto i wybił do nogi wierny Stenkilom garnizon. W trakcie tegoż haniebnego czynu, tłuszcza puściła z dymem najpiękniejsze obiekty architektoniczne w domenie moich przodków…
    Dopiero mój imiennik przekonał cesarzy Północy do zrezygnowania z roszczeń do miasta.
    Uśmiechnąłem się lekko. Brat Monitor byłby zadowolony: jego uczeń wciąż pamiętał opowieści sędziwego zakonnika. Przyśpieszyłem kroku i wkrótce znalazłem się na terenie posiadłości.
    Mimo całej mej sympatii dla tego miasta, nie przybyłem tu by na własne oczy oglądać pozostałości po skandynawskiej architekturze: miałem zgoła inny, godny cesarza, cel.
    Właśnie tutaj, w Pałacu Botulfa - jak nazywano ogromną posiadłość, należącą do cesarzy z dynastii Stenkila – czekała na mnie moja przyszłość.
    Na tę myśl, przyśpieszyłem kroku. Towarzyszyła mi cała gamma sprzecznych uczuć: euforia gnała mnie do przodu, wtórowała jej radość. Tylko kilka chwil dzieliło mnie od ponownego spotkania… Jedynie nikłe podszepty niepokoju studziły mój entuzjazm, wątpliwości krążyły w podświadomości. W sytuacji, w której się znalazłem, byłem odsłonięty. Mój los zależał całkowicie od decyzji innego człowieka, od jego życzliwości. Jeden jego kaprys mógł przekreślić moje szczęście…
    - Mój panie! – rozejrzałem się, nieco zdezorientowany.
    W swoim pośpiechu, nie zwróciłem uwagi na jednego z żołnierzy, którzy dbali o bezpieczeństwo posiadłości. Rosły mężczyzna skłonił się zgrabnie, okazując swemu władcy należne honory.
    - Powiadomcie księżniczkę o moim przybyciu! – rozkazałem krótko, zbyt przejęty, by wydusić z siebie więcej.
    Mężczyzna jedynie skinął głową i odszedł, kierując się ku wnętrzu posiadłości. Dopiero kiedy mnie opuścił, zdałem sobie sprawę z tego, jak się zachowałem.
    Nie po cesarsku…
    Skrzywiłem się nieznacznie. Nie byłem na to przygotowany. Zaledwie w miesiąc po osiągnięciu wieku męskiego, przyszło mi obciążyć swoje skronie koroną. I całą odpowiedzialnością, jaka się z tym wiązała. Widziałem, jak patrzą na mnie możni. Słyszałem szepty. Czytałem w ich twarzach niby w książkach: ich uczucia kreśliły jedynie powieści o niepewności, braku szacunku, wręcz pogardzie. Mieli mnie wciąż za chłopca – niedojrzałego, niezdolnego do podejmowania własnych decyzji, słabego.
    Może i kiedyś tak było. Ale ten dzień jest inny!
    Nim zdążyłem skierować swe myśli w jakimkolwiek innym kierunku: z wnętrza posiadłości wyszedł żołnierz, z którym wcześniej rozmawiałem. Nie był jednak sam, towarzyszyła mu bowiem…
    ONA.
    Krystyna. Siostra jedynego człowieka, który był na tyle potężny by mi się przeciwstawić, jedynego, który mógł rzucić mi wyzwanie. Tego, którego obawiali się moi doradcy.
    Ale ja widziałem w niej więcej niż jedynie księżniczkę skandynawską.
    Widziałem w niej kobietę, którą pokochałem.
    Wyszedłem na spotkanie żołnierzowi i córce skandynawskiego cesarza. Mój poprzedni rozmówca zatrzymał się w pewnej odległości, pozwalając Krystynie mnie powitać. Protokół dworski wymuszał na nas zachowanie pełne rezerwy, dopełnienie sztywno określonego i wyzutego z uczuć ceremoniału, ale w jej oczach widziałem wszystko to, czego słowa nie mogły mi przekazać.
    - Zgodził się. Mój brat przyjął twoją propozycję! – powiedziała w końcu. Musiała dostrzec pytanie w moich oczach.
    Nie było słów, które sprawić by mi mogły większą radość. Przybyłem do tego pałacu jako młodzieniec, którego obarczono koroną, a opuścić go miałem jako mężczyzna, cesarz, który potrafi podejmować własne decyzje…
    A u mego boku kroczyć będzie Krystyna, cesarzowa skandynawska.

    [​IMG]

    Dziedzicem korony Karolingów został Pepin.

    KRYSTYNA, CESARZOWA ZE SKANDYNAWI

    Jednak nie różnimy się tak bardzo.
    Wuj Christian opowiedział mi niegdyś o wojnie, która spustoszyła Ruś, dawne ziemie królestwa polskiego, najdalsze rubieże naszego cesarstwa. Godzinami potrafił snuć opowieści o dawnej chwale, którą osnuli się skandynawscy żołnierze, dzielnie odpierając karolińską nawałę. W jego głosie pobrzmiewały na przemian: melancholia i tęsknota, jakby żałował, iż nie mógł bronić Korony przed najeźdźcami. Przekazywał mi to, co jemu niegdyś wpoili uczestnicy tej batalii: nienawiść do Karolingów.
    Uczono nas, że tylko dalekie Imperium stoi nam na drodze, demonizowano zarówno Wilhelma jak i ludzi, nad którymi panował. Zapominano o staraniach, jakie podjął Ludwik X w celu normalizacji stosunków między naszymi krajami: wypominano mu zdradę Rusinów, nie zagłębiając się w szczegóły, historię pisano pod dyktando Gylenstierny i jego stronnictwa anty-karolińskiego.
    Gdybym nie spotkała Wilhelma, wtedy, w Sztokholmie, również miałabym ich za dumnych i wyniosłych oszustów, pozbawionych honoru, żądnych jedynie władzy i snujących plany narzucenia innym swojego panowania.
    Wilhelm całą swą osobą odzwierciedlał zakłamanie tego obrazu. Nieśmiały, zagubiony młodzieniec, z głową w chmurach, z podekscytowaniem opisujący górnolotne frazy poetów o wolności i równości. Nienawidzący arystokracji, która wyniosła go na tron, brzydzący się metod tajnej służby, która na tronie go utrzymywała i sympatyzujący z poddanymi, którzy nie mogli zrozumieć jego planów i reform, które zamierzał zapoczątkować.
    A jednak, kochałam go. Było w nim coś ujmującego, nieuchwytnego, jakby romantyczne wizje, do których dążył…
    Tknięta myślą o mężu, opuściłam swoją komnatę i skierowałam się ku sali balowej pałacu Botulfa. To właśnie tutaj przyszedł na świat Pepin, w miejscu najmilszym jego matce, z dala od osnutego siecią intryg Rzymu, z dala od przepychu Konstantynopola.
    I z dala od domu, od Sztokholmu…
    Wilhelma nie znalazłam w największej z sal pałacu. Nie było go również w jego gabinecie. Odnalazłam go dopiero w komnacie, którą przeznaczono na pokój cesarzewicza. Stanęłam w progu, obserwując Wilhelma, trzymającego w ramionach przyszłego dziedzica karolińskiej korony.
    Nasz syn. Pepin Karol Christian, w którego żyłach płynęła krew Karola Wielkiego i dawnych wikingów.
    Wilhelm mówił coś do małego Pepina, chłopczyk zaś gaworzył wesoło, dotykając malutką rączką zarostu ojca. Uśmiechnęłam się szeroko, obserwując tę scenę. Najciszej jak potrafiłam, przekroczyłam próg i podeszłam do dwóch najważniejszych mężczyzn w moim życiu.
    - Moja pani! – Wilhelm uniósł głowę, przenosząc spojrzenie swoich ciemnych oczu z syna na żonę.
    Pepin ma jego oczy, pomyślałam.
    Wróciłam myślami do dzieciństwa spędzonego w Sztokholmie, do dnia, w którym urodził się mój najmłodszy brat, Gustaw. Przypomniałam sobie ojca, trzymającego na rękach nowonarodzonego syna, jego spojrzenie i radość, jaka z niego biła…
    - Czy wszystko w porządku, najdroższa? – radość w oczach Wilhelma zastąpiła troska.
    Odegnałam od siebie wspomnienia, zbliżyłam się, odbierając od męża Pepina. Spojrzałam na syna, trzymanego w ramionach, w jego ciemne oczy, tak podobne do oczu jego ojca.
    - Tak… - odpowiedziałam krótko – Nigdy nie czułam się lepiej.
    Jednak nie różnimy się tak bardzo.

    [​IMG]

    Ciekawą wieścią dla Wilhelma była wiadomość, iż jego daleki krewny – Edward, czwarty książę Somerset – mianowany został następcą króla Henryka X.

    EDWARD, DALEKI KREWNY

    „Pamiętaj o pochodzeniu”
    Ta fraza, niczym echo, wciąż do mnie powracała, coraz bardziej natarczywie o sobie przypominając. Ostatnie słowa ojca, jego ostatnia wola, wisiały nade mną niczym mityczny miecz Damoklesa, jakby ostatnie życzenie Edwarda, trzeciego księcia Somerset, miało nawiedzać mnie jak starożytne fatum, dopóty, dopóki nie spełnię polecenia, jakie starzec wydał mi na łożu śmierci.
    I tak oto, miast towarzyszyć matce na królewskim dworze, podróżowałem po Europie, gnając za nieistotną przeszłością, ignorując ważką teraźniejszość, na życzenie człowieka, który wydał ostatnie tchnienie i przestał się liczyć w grze zwanej życiem. Wiedziałem jednak, jak zareaguje matka, jeśli odmówię wykonania polecenia. Nikt, nigdy nie sprzeciwiał się Małgorzacie York. Nawet mój dziad, Henryk, będący wszakże królem.
    Tym bardziej, nie mógł się jej sprzeciwić syn, będący jedynie księciem Somerset, dowódcą królewskiej floty oraz następcą tronu.
    Ta szaleńcza eskapada nie miała dla mnie żadnego sensu. Ojciec chciał, bym zrozumiał, jak ważnym jest nasz ród. „Jesteś potomkiem Karola Wielkiego, synu. W twych żyłach płynie szlachetniejsza krew niż ta, którą szczycą się Yorkowie” – mawiał. Starzec nie potrafił zrozumieć, że to nie nazwisko, które dla angielskich lordów nie znaczyło dużo, a pochodzenie matki, zapewniło nam wywyższenie. Wywodziliśmy się z bocznej gałęzi karolińskiego rodu, odnogi nie znaczącej niemal nic. Udało mi się jedynie ustalić, iż w przeszłości, przed przybyciem do Albionu, moi przodkowie służyli cesarzom jako szambelani i niegdyś przysługiwał im tytuł książęcy w dalekiej Mołdawii, o której istnieniu do niedawna nie miałem pojęcia.
    Jedyne, co uznałem za dobre strony tej podróży, to dalekie strony, jakie przyjdzie mi zobaczyć.
    Byłem również ciekawy, jaki jest mój cesarski krewniak.
    Wiele mówiło się o Wilhelmie, a ja…
    Ja za kilka tygodni dowiem się, jaki jest naprawdę, wypełniając jednocześnie niedorzeczne przyrzeczenie, jakie wymusił na mnie ojciec.

    [​IMG]

    Albowiem duch Stachanowa silnym jest w poddanych karolińskiego cesarza!

    KRYSTYNA II

    Gustaw bardzo się zmienił. Kiedy opuszczałam Sztokholm: był jedynie młodzieńcem. Cichym, stroniącym od towarzystwa, przedkładającym księgi i dawne dzieje nad skomplikowane niuanse dworu. Teraz, gdy spotkał się ze mną w cesarskich ogrodach, ujrzałam jego nowe oblicze.
    Chłopca, którego wcześniej znałam, już nie było. Stał przede mną mężczyzna, skandynawski książę.
    Wysoki i smukły, był przeciwieństwem swych starszych braci. Zarówno Fryderyk jak i Knud, mieli w sobie siłę nordyckich przodków, ale również ich hardość, prostotę – byli jak stal. Najmłodszy z braci przywodził na myśl bardziej miedź: błyszczącą, ale słabą. Jedynym, co dzielił z braćmi, były jasne włosy i niebieskie oczy: cechy każdego Stenkila.
    - Siostro… - przemówił młodzieniec, uśmiechając się ciepło – Miło mi cię widzieć!
    Uśmiech nie objął jednak oczu. Wiedziałam, że nie każdy zaakceptował moje małżeństwo z Wilhelmem: widocznie Gustaw również go nie popierał.
    - Bracie! – odpowiedziałam, nie odwzajemniając fałszywego uśmiechu – Jak czuje się Fryderyk?
    Nie odpowiedział od razu. Podszedł do mnie i zniżając głos do konspiracyjnego szeptu, rzekł:
    - Fryderyk wysłał mnie tu nie bez powodu – jego słowa potwierdziły moje przypuszczenia – Ma dla ciebie polecenia.
    Oczywiście. Wciąż uważali Wilhelma za wroga, uważali, że powinnam być lojalna przede wszystkim względem rodziny. Sądzili, że będę ich sojuszniczką, wywrę na męża odpowiedni wpływ i będę go kontrolować…
    - Słucham. – odpowiedziałam krótko, bez okazywania jakichkolwiek emocji.
    Nim Gustaw zdążył coś powiedzieć, podszedł do nas jeden z gwardzistów. Skłonił się przede mną i rzekł:
    - Wasza Wysokość! – Gustaw odsunął się odruchowo, obdarzając żołnierza niezbyt przychylnym spojrzeniem – Gubernator de Veaux prosi o audiencję.
    Ach, manufaktura. Świetny pretekst by odsunąć od siebie Gustawa!
    - Przyprowadź go do mnie! – rozkazałam, uśmiechając się szeroko.
    Gustaw ma mnie jedynie za bezwolnego pionka, podobnie Fryderyk, mój cesarski brat… Niech tak myślą, mając mnie za bezwolną marionetkę, realizującą ich plan.
    Ale, kiedy rozgrywka się rozpocznie…
    Bardzo mocno ich rozczaruję!

    [​IMG]

    Patriotyzmem również Imperium stało!

    KAROL DE VIENNE, OFICER TAJNEJ SŁUŻBY

    Wszystko jest tylko iluzją.
    Jedynie ten, kto jest na tyle świadomy, by przejrzeć otaczającą go mgłę, zdobywa prawdziwą władzę. Niektórzy mogli spierać się, że to cesarz stoi na czele Imperium, nie ma potężniejszego niż Wilhelm Karoling czy Fryderyk Skandynawski… Tych nazwę tylko potulnymi baranami, którzy budują wizję, zbudowaną na kompromisie ludzi słabych i krótkowzrocznych.
    To właśnie my, ludzie w cieniu, skupialiśmy w swoich rękach całą władzę.
    Zdjąłem kaptur z głowy i przyśpieszyłem kroku. Rzym spał, jedynie nieliczne patrole straży miejskiej przemykały się jego ulicami. Stróże prawa byli jednak wybiórczy, przymykali oko na wiele szczegółów, większa część nocnej aktywności miasta uchodziła ich uwadze.
    Nie żeby mi to przeszkadzało.
    Wkrótce skręciłem w jedną z bocznych uliczek. Zatrzymałem się, obracając plecami do jej wylotu. Pozostawało mi jedynie czekać, mój rozmówca powinien wkrótce się pojawić.
    - Kapitanie? – po kilku minutach usłyszałem znajomy głos.
    Nie obracałem się, wsłuchany w równy krok przemawiającego. Stanąłem z nim twarzą w twarz dopiero, kiedy kroki ustały.
    - Witaj, Filipie! – uśmiechnąłem się do młodego gwardzisty, ten odpowiedział mi podobnym gestem – Prowadź.
    Rytuał po raz kolejny się powtarzał. Gwardzista bez słowa prowadził mnie do jednej z licznych kryjówek tajnych służb, rozsianych po całych przedmieściach Wiecznego Miasta. Tym razem, był to dom jednego z bogatszych kupców Rzymu, który współpracował z nami od kilku lat. Wkrótce zarówno ja jak i Filip, zajęliśmy miejsca przy ogromnym stole: u jego szczytu zasiadał pułkownik, pozostali usadowieni zostali ze względu na panującą w naszych szeregach hierarchię.
    - Filipie, Karolu… - odezwał się Amadeusz d’Eu, najpotężniejszy człowiek cesarstwa – Ufam, iż obaj macie nam coś do powiedzenia?
    Wymieniłem z młodym gwardzistą spojrzenie pełne zaskoczenia. Nie miałem pojęcia, iż również on posiadał informacje. Jego reakcja uświadomiła mi również, iż on także nie wiedział o mojej roli, którą pełniłem w szeregach Służby. Skinąłem lekko głową, pozwalając młodzieńcowi mówić.
    - Tak, jak przypuszczaliśmy… - odezwał się Filip. Mówił niepewnie, nieustannie zerkając na pułkownika – Skandynawowie próbują odbudować swoje wpływy. Po śmierci Monitora, zniszczyliśmy ich siatkę, wyłapaliśmy szpiegów… Fryderyk wysłał swego brata, by ten wpłynął na cesarzową.
    W dalszym słowach, zachęcony przez Amadeusza, młodzieniec przedstawił swoje zdanie na temat ruchu Skandynawów i opisał zalecaną taktykę, jaką powinniśmy przyjąć. Zalecono mu obserwację cesarzowej, podjęcie próby zdobycia jej zaufania i wybadania jej lojalności.
    Całkiem poważne zadanie, jak na takiego młodzika, pomyślałem.
    Niemniej, mimo niepewności wynikającej z braku doświadczenia i wieku, wywód Filipa był rzeczowy, a rozwiązania, które zaproponował – rozsądne i ostrożne.
    Młodzieniec daleko zajdzie, jeśli odpowiednio oceni sytuację i będzie lojalny…
    Lojalny względem zwycięzców.
    - Karolu? – d’Eu przerwał moje rozmyślania – Twoja kolej.
    Odetchnąłem głęboko. Wieści, które musiałem im przekazać, nie były dla nas korzystne.
    - Markiz de Treux kontynuuje swoją działalność… – rozpocząłem.
    Amadeusz uniósł dłoń, przerywając mi.
    - Nasz drogi Wiktor… - odezwał się pułkownik, mając na myśli markiza – Został dziś rano oskarżony o zdradę, pozbawiony majątku i tytułu. Jeśli cesarz nie okaże mu łaski, zostanie stracony.
    Uśmiechnąłem się. Służba działała prężnie, eliminując każde zagrożenie dla cesarskiej władzy, jakie pojawiło się na horyzoncie.
    - Magnaci handlu niewolnikami stali się poważnym zagrożeniem – kontynuował pułkownik – By je wyeliminować, musimy w nich uderzyć.
    Nie było to łatwe zadanie. Handel niewolnikami był zajęciem niezwykle zyskownym i ci, którzy się nim parali, bardzo szybko stawali się ludźmi majętnymi i wpływowymi.
    - Musimy jakoś wpłynąć na cesarza – powiedziałem po chwili namysłu – Jest młody, łatwo będzie nim pokierować.
    Młody umysł łacno przyswaja sobie górnolotne i patetyczne idee…
    Trzeba nim tylko pokierować!

    [​IMG]

    W 1788 roku wydał cesarz Wilhelm akt o zniesieniu niewolnictwa – Cesarstwo stało się pierwszym państwem, które się na to zdecydowało.

    WILHELM II

    Nareszcie!
    Ktoś myślący podobnie jak ja. Potrafiący zrozumieć moje ideały, nie zamykający się w poglądzie, narzuconym mu przez rodzinę, tradycję, stan społeczny. Potrafiący swoim poznaniem wykroczyć poza ustalone ramy: dostrzegający to, co trawi ten świat, toczy go, niby choroba i tłamsi podobnie wolne umysły.
    Ująłem pióro, zastanawiając się nad odpowiedzią, jakiej powinienem udzielić. Kiedy kreśliłem pierwsze zdania, do mojego gabinetu weszła Krystyna. Cesarzowa zatrzymała się jednak w progu, obserwując mnie z pewnej odległości.
    - Wejdź! – mruknąłem, nie odrywając wzroku od papieru.
    Podeszła, zatrzymując się przede mną.
    - To coś ważnego? – zapytała, przyglądając mi się uważnie.
    Nie odpowiedziałem od razu, zbyt skupiony na treści listu, który pisałem. Dopiero, gdy zakończyłem pisane zdanie, uniosłem głowę i spojrzałem na ukochaną.
    - Bardzo, moja droga… - odpowiedziałem. Miast kolejnych słów, podałem jej list, który otrzymałem dziś rano.
    Obserwowałem ją, gdy zapoznawała się z jego treścią. Przez chwilę milczała, aż w końcu, rzekła:
    - August van Barr? – przytaknąłem, uśmiechając się szeroko – Nie wiedziałam, że korespondujesz z uczonymi.
    Nie wiedziała. Nie zdawała sobie sprawy, kim naprawdę był ten człowiek. Jego myśl, to, co stworzył, czemu nadał wyraz w pisanym słowie: jego nauka była przyszłością.
    - Zwą go piewcą wolności… - powiedziałem z ożywieniem – To wielki człowiek!
    Krystyna uśmiechnęła się delikatnie: nie podzielała mojego entuzjazmu, ale ten niepewny i delikatny uśmiech znaczył jedno – mimo tego, będzie dla mnie wsparciem.
    - O czym korespondujecie? – zapytała, zerkając na list, który właśnie powstawał na moim biurku.
    Skrzywiłem się lekko. Niewolnictwo. Problem, z którym nie zmierzył się dotąd żaden z moich przodków, a niektórzy wręcz otwarcie aprobowali ten niecny proceder. Jedyna skaza na pięknym klejnocie mojego Imperium.
    - Wkrótce się przekonasz! – odpowiedziałem tylko, uśmiechając się i ujmując jej dłoń.
    Niewolnictwo musiało zniknąć…
    Dobrze, że van Barr otworzył mi oczy!

    [​IMG]

    Niezwykle uzdolniony władca, nadzieja rodu Karola Wielkiego, umiera niespodziewanie rok później. Tron przypada siedmioletniemu Pepinowi, w którego imieniu regencję sprawuje matka – Krystyna.

    EDWARD II

    Wieczne Miasto!
    Słyszałem wiele opowieści o stolicy mojego krewniaka. Mówiło się, iż tylko Sztokholm i Konstantynopol mogą dorównać wspaniałości dawnej siedziby papieży. Jakież więc było moje zaskoczenie, gdy wreszcie – po wielu dniach podróży – dane mi było przejść jego ulicami. Miasto było ciche, ludzie, którzy przemieszczali się jego ulicami: ponurzy i pogrążeni w zadumie. Miasto wydawało się pogrążone w…
    Tknięty nagłą myślą, wstrzymałem wierzchowca. Czyżby? Cała moja podróż, eskapada w poszukiwaniu krewnych – na marne!?
    Nim zdążyłem przemyśleć następne działania, które powinienem podjąć, w oddali odezwał się kościelny dzwon. Ludzie wylegli na ulice, powoli zmierzając ku centrum miasta. Był to doprawdy zadziwiający widok: ludzie szli w milczeniu, tworząc różnobarwną falę, która leniwie płynęła ulicami Wiecznego Miasta. Wszyscy zachowywali milczenie, jedynie w oddali słychać było cichy zaśpiew: nie mogłem rozróżnić poszczególnych słów, ale byłem pewni, iż to kapłani uświetniają wydarzenie modlitwą.
    Powoli, pod wpływem chwili, zsiadłem z wierzchowca. Pojawił się obok mnie wysoki mężczyzna w liberii rodu Karola Wielkiego, który za moim przyzwoleniem, ujął uzdę wierzchowca i poprowadził go tak, by nie zawadzał ludzkiemu potokowi. Zafascynowany atmosferą, jaka panowała wokół, bez słowa dołączyłem się do wolno poruszających się ludzi. Rzym był ogromny, a my poruszaliśmy się powolnie, ale moja niecierpliwa natura została stłamszona przez ciekawość. Gdzie zmierzała ta ludzka fala? Dlaczego wokół panowała taka atmosfera? Jak mam się dostać do cesarskiego pałacu, otoczony taką ciżbą?
    Uznałem, iż wkrótce poznam odpowiedź. Gawiedź postanowiła się w końcu zatrzymać, ustawiając się w kilku rzędach. By zapewnić sobie lepszy widok, przepchnąłem się wśród towarzyszących mi mieszczan i wysforowałem się na przód osobliwego pochodu.
    Ludzka fala zatrzymała się, zalewając kilka głównych ulic Rzymu. Jedna z nich, zdawałoby się, biegnąca przez centrum miasta, pozostała jednak pusta. Wkrótce Edward, następca tronu Wielkiej Brytanii, miał przekonać się, dlaczego.
    Na Via del Corso wkroczył osobliwy orszak. Na jego przedzie kroczyło kilkunastu mężczyzn, podtrzymujących bogato zdobioną…
    Czy to…?
    Oniemiałem. Mężczyźni wolnym krokiem przeszli ulicą, zaś zgromadzeni w jej okolicach mieszkańcy Rzymu składali ostatni hołd swemu władcy. Wszyscy w milczeniu obserwowaliśmy pochód cesarskiego orszaku, na czele z cesarzową-wdową oraz Pepinem, nowym cesarzem karolińskim, który tym ostatnim gestem żegnał Wilhelma, drugiego noszącego to imię.
    Ojcze… Chyba cię zawiodłem.
     
  3. vantikir

    vantikir Ten, o Którym mówią Księgi

    OD AUTORA: Jako, że odcinek o regencji jest niejako przedłużeniem historii Wilhelma II, pozwoliłem sobie przedstawić go z punktu widzenia postaci, które występowały wcześniej, miast tworzyć nowe.

    ODC XX – „Regencja skandynawska?”

    Krystyna Skandynawska

    [​IMG]

    Regentka Cesarstwa 1789 – 1796​

    Po śmierci Wilhelma, w Rzymie zebrała się Rada Regencyjna pod przywództwem cesarzowej-wdowy. Należeli do niej najznamienitsi przedstawiciele każdego z dworskich stronnictw: rzecz by można, iż zjednoczyli się oni by pomóc nieletniemu cesarzowi utrzymać władztwo w ryzach, ale prawda była prostsza: każda z koterii wypatrywała w tych okolicznościach zyskania większego wpływu na dworze.

    [​IMG]

    Stronnictwo skupione wokół cesarzowej przeforsowało zaręczyny Pepina z Ulryką Eleonorą, córką Wielkiego Księcia, Karola, następcy tronu skandynawskiego.

    KAROL II

    Bądź blisko niej. Rozwiąż jej problemy. Zaoferuj wsparcie, gdy inni się odwrócą. Stań się niezbędny i pociągaj za sznurki, tak, by była święcie przekonana, iż to ona rozdaje karty.
    Słowa pułkownika wciąż uporczywie dźwięczały w mojej podświadomości, słyszałem je za każdym razem, gdy moje myśli kierowały się ku zadaniu, które miałem wykonać.
    Być może najważniejszym w mojej karierze…
    Spojrzałem na list, który kreśliłem. W trakcie tej operacji, nie byłem Karolem de Vienne. Gabinet, w którym się teraz znajdowałem, herb, który wyszyto na mojej piersi, pieczęć, którą trzymałem w prawej dłoni, nic z tych rzeczy nie należało do oficera tajnej służby. To wszystko należało do hrabiego Hugo d’Aven…
    Ciekawe, czy taki hrabia kiedykolwiek istniał.
    - Hrabio? – uniosłem głowę i spojrzałem w kierunku, z którego dochodził szept.
    Natychmiast wstałem i skłoniłem głowę.
    - Miłościwa pani… - na znak dany przez Krystynę, ponownie zająłem miejsce za burkiem.
    Skandynawska księżniczka, którą kiedyś nazywaliśmy cesarzową, zmieniła się. Rozpacz i żal odcisnęły na niej swe niewybaczalne piętno: wciąż była piękną kobietą, jednak zdawało się, iż śmierć męża bezpowrotnie zabrała jej młodzieńczy wdzięk – jej rysy stały się ostre, oczy straciły blask, a usta wykrzywiał jedynie bolesny grymas. Nieodzowną towarzyszką Krystyny stała się żałoba i symbolizująca ją czerń: ze względu na jej wygląd, jej przeciwnicy nazywali ją Czarną Damą.
    - Czy wykonałeś moje polecenie? – zapytała wdowa, kierując na mnie swoje martwe oczy.
    Jedynym, co jej pozostało, był jej syn. Dlatego sięgnęła po władzę. Coś, czego nie pragnęła, źródło kłopotów, łez i potu. Sięgnęła po przywództwo w najgorszym dla siebie i swego syna momencie – zgodziła się przewodzić ludziom, którzy darzą ją tylko pogardą i nienawiścią, którzy widzą w niej jedynie blokadę dla własnej, skrępowanej jedynie jej skandynawską żądzą władzy, ambicji.
    - Wielki Książę zaakceptował propozycję, pani – odpowiedziałem. Teraz mniej dobre wieści… - Niemniej, napotkała ona na stanowczy opór w łonie Rady Regencyjnej.
    Kobieta ciężko westchnęła. W Radzie występowały dwa stronnictwa: jedno skupione wokół jej osoby oraz drugie, przeciwne wszystkiemu, co Krystyna sobą reprezentowała. Na nieszczęście dla wdowy, druga z koterii była bardziej liczna i blokowała wszelkie przedsięwzięcia, które córa Stenkila próbowała przeforsować.
    - Jeśli mogę coś zasugerować, Wasza Miłość… - zacząłem nieśmiało.
    Teraz. „Bądź blisko niej. Rozwiąż jej problemy. Zaoferuj wsparcie, gdy inni się odwrócą. Stań się niezbędny i pociągaj za sznurki, tak, by była święcie przekonana, iż to ona rozdaje karty” – czas na działanie!
    - Mów! – Czarna Dama przyjrzała mi się uważniej.
    Wiedziałem, że Służba udzieli mi pomocy, której potrzebowałem. Oni wiedzieli, jak naginać wpływowych ludzi tego kraju do posłuszeństwa. Wiedzieli, kogo zastraszyć, kogo przekupić, kogo skompromitować – gdzie nacisnąć, by złamać.
    - Pozwól mi przemówić szanownym lordom do rozsądku, pani – rzekłem, uśmiechając się – Ręczę, iż będę w stanie do nich dotrzeć.
    Coś zmieniło się w postawie Krystyny. Było to na tyle ulotne, iż nie mogłem poprawnie tego zakwalifikować.
    - Czego oczekujesz w zamian? – zapytała przytomnie.
    Złapała przynętę. Pierwszy krok zrealizowany. Teraz muszę ugruntować swą pozycję zausznika cesarzowej-wdowy.
    - By zrównoważyć zapędy tej zgrai, moja pani – przemówiłem, udając pogardę dla przeciwników Krystyny – Potrzebować będziesz zręcznego i lojalnego sekretarza.
    Krystyna bardzo szybko podjęła decyzję: widziałem to w jej spojrzeniu i delikatnym uśmiechu, jakimi mnie obdarzyła.
    - Przekonaj ich do tego mariażu – rzuciła na odchodne – A dostaniesz swoje stanowisko!
    Voila, tak oto hrabia Hugo d’Aven stał się nieformalnym regentem cesarza Pepina I.
    Uwielbiam kroczyć wśród cieni.

    [​IMG]

    Rada Regencyjna zmierzyć się musiała z konsekwencjami edyktu, który przed śmiercią wydał cesarz Wilhelm.

    [​IMG]

    W miejsce niewolników, ambitni kupcy znaleźli równie cenny towar – kość słoniową.

    KRYSTYNA II

    Kiedy to się wreszcie skończy?
    Zebrania Rady zawsze wyglądały tak samo: przedstawiano na nich mnóstwo spraw nieistotnych, piętrzono przede mną sztucznie wykreowane problemy, magnaci Cesarstwa robili wszystko by zminimalizować mój wpływ na sprawy państwowe, zwiększając przy tym własny. Widzieli we mnie jedynie księżniczkę z dalekiego i wrogiego Cesarstwa, która próbuje przejąć schedę – nie tyle należną Karolingom – co bardziej odpowiednią dla arystokraty pochodzącego z rodzimego Imperium rodu.
    Ale ja… Musiałam to zrobić. Musiałam przewodzić żmijom i wilkom w ludzkich skórach by ci nie próbowali odebrać memu synowi tego, co należne mu było z racji krwi, płynącej w jego żyłach.
    - Edykt cesarza doprowadził niemal do całkowitego załamania handlu na terenie tegoż gubernatorstwa – mówił jeden z członków rady – Odcięto kupców od głównego towaru…
    O czym on…? Ach, niewolnictwo. Ostatnie dzieło Wilhelma, ucieleśnienie jego marzeń o wolności, unowocześnieniu państwa w myśl poglądów najprzedniejszych myślicieli…
    - Czy to wszytko? – przerwałam przemawiającemu.
    Ten spojrzał na mnie, wyraźnie zdezorientowany. Podobnie uczynili pozostali zebrani, łącznie z moim sekretarzem. Spojrzałam na niego i ten w lot zrozumiał, co kryło się za tym pytaniem.
    - Tak, Wasza Miłość! – oznajmił hrabia Hugo, wstając – Zebranie Rady Regencyjnej uznaje się za zakończone.
    Wśród zebranych przebiegł szmer. Jednak kiedy potwierdziłam jego słowa prostym skinięciem głowy, mężczyźni zaczęli kolejno wstawać i – oddając mi należny szacunek – oddalali się, powracając do swoich ważkich bądź całkiem błahych spraw.
    - Hrabio? – zwróciłam się do Hugona – Pamię…
    - Wasza Miłość? – nim zdołałam dokończyć zdanie, zbliżył się do nas mężczyzna, który wcześniej przemawiał.
    Dopiero po chwili go rozpoznałam. Jan ibn Hasan, wpływowy kupiec północnoafrykański, reprezentujący w Radzie nie tylko kupców Cesarstwa, ale również interesy magnatów handlu niewolnikami.
    - Moja pani… - kontynuował kupiec, ignorując zupełnie hrabiego, stojącego obok niego – Ten edykt nie był przemyślany. Proponuję…
    - Będę zmuszona odrzucić tę propozycję – ucięłam niemal od razu – Jestem pewna, że wiele innych spraw wymaga pana uwagi.
    Jan zacisnął usta. Wyraz jego twarzy mówił mi wszystko: złość i słowa, które nie padły, łatwo dały się wyczytać z jego mimiki. Ale dlaczego miałam się uginać pod naciskiem jednego, bogatego kupca? Jak mogłam pozwolić by jego chciwość zniszczyła jedno z ostatnich dzieł mego męża? Jego marzenie, które udało mu się zrealizować na krótko przed przedwczesną śmiercią?
    - Wasza Miłość… Hrabio. – Jan skłonił się przede mną, skinął głową hrabiemu i odszedł.
    Hrabia spojrzał na odchodzącego kupca.
    - Jeśli mogę coś zasugerować… - zaczął nieśmiało.
    Czyżby i mój sekretarz był przeciwko mnie? Czy i on chciał zniesienia tego edyktu?
    - Zgadzasz się z nim? Bronię czegoś, co przynosi szkody? – zapytałam, kierując na niego swoje spojrzenie.
    Hrabia pokręcił głową.
    - Chciałem to rozwiązać w inny sposób – rzekł sekretarz – Zasugerować kupcom inne towary, równie jak niewolnicy wartościowe.
    - Zrób to! – rozkazałam krótko.
    To rozwiązanie było najkorzystniejsze: kupcy znajdą inne źródła dochodu, a dzieło Wilhelma przetrwa! Obie strony będą zadowolone, a przy odrobinie szczęścia: Jan będzie bardziej przychylny mojej sprawie, gdy Hugo wynegocjuje ten kompromis.
    Hrabia d’Aven.
    Chociaż na niego mogłam liczyć…

    [​IMG]

    Cesarz objął rządy w 1796 roku. Ponieważ nie posiadał jeszcze potomków, jego następcą obwołano jego młodszego brata, Ludwika.

    KAROL III

    Czas na ostatni krok.
    Wkrótce Rada Regencyjna zostanie rozwiązana. Matka przyszłego cesarza przekaże mu władzę, zaś on sam włoży na skronie należną mu koronę. Rola wdowy po Wilhelmie, wszystkich oficjeli, którzy spierali się o wpływy na dworze, każdego członka sformowanej wraz ze śmiercią męża Krystyny Rady – skończy się.
    Ale przede mną… Jeszcze jedna scena do odegrania.
    Musiałem rozważnie wybrać miejsce: niczym ambitny aktor, chciałem zyskać scenę na wyłączność, by osiągnąć jak najlepszy efekt. Dlatego też skierowałem się do cesarskich ogrodów. Pepin, podobnie jak jego dziad i ojciec, miał w zwyczaju przechadzanie się wśród nich. Każdy z nich miał zapewne inny powód, by spędzać wieczory w ten sposób…
    - Hrabio! – głos młodego cesarza wyrwał mnie z zamyślenia – Również zmierzasz do ogrodów?
    Natychmiast skłoniłem głowę przed swym suwerenem, przeklinając w myślach swą nieuważność. Młody cesarz uśmiechał się do mnie życzliwie, odpowiadając krótkim skinieniem głowy na mój ukłon.
    - Tak, mój panie! – odpowiedziałem, odpowiadając podobnym uśmiechem, któremu jednak brakowało szczerości – Spacer wśród nich pozwala mi łatwiej zebrać myśli.
    Pepin uśmiechnął się szerzej. Był wysokim młodzieńcem, jego postura i jasne włosy zdradzały krew Północy płynącą w jego żyłach. Niemniej, rysy twarzy i czarne oczy cesarskiej linii Karolingów, czyniące go tak bardzo podobnymi do ojca, jednoznacznie wskazywały na jego karolińskie pochodzenie.
    - Zechcesz mi towarzyszyć, hrabio? – nie czekając na moją odpowiedź, młodzieniec zrównał się ze mną, ujął za ramię i wolnym krokiem, ruszył ku ogrodom, jednocześnie dopowiadając – Chciałem podziękować za wszelkie wsparcie, jakiego udzieliłeś mojej matce, jako regentce.
    Poczułem się nieswojo. Czyżbym źle ocenił Pepina? Czy przejrzał moją grę? Prowadzi własną?
    - To był mój obowiązek, Wasza Miłość! – odpowiedziałem, nie będąc pewnym, czego ode mnie oczekiwano.
    - Miłe słówka, zapewniające o lojalności! – Pepin westchnął – Ileż razy dane mi było je usłyszeć… Niemniej, hrabio, zarówno ja jak i cesarzowa-wdowa, cenimy sobie twą osobę.
    Nie podobał mi się kierunek, w którym zmierzała ta rozmowa. Coraz bardziej oddalałem się od celu, który ustaliłem. Zupełnie, jakby Pepin zdawał sobie sprawę z moich machinacji. Nie… To niemożliwe.
    - Jak się miewa regentka? – zapytałem, próbując pchnąć konwersację w kierunku bardziej mi odpowiadającym.
    Pepin lekko się skrzywił. Czyżby…?
    - Miewa się świetnie! – odpowiedział młody cesarz – Nawet za dobrze…
    Za dobrze? Więc moje źródła się nie pomyliły – Krystyna wciąż próbowała wywierać wpływ na syna. Wnioskując po jego reakcji: nie podobały mu się jej działania.
    To moja szansa!
    - Jeśli mogę służyć radą, Wasza Wysokość… - odezwałem się, udając wahanie.
    - Możesz mówić swobodnie, hrabio! – rzekł młodzieniec, próbując zastąpić poprzedni grymas przyjaznym uśmiechem.
    Milczałem przez chwilę, niczym człek zastanawiający się, jak najlepiej ująć w słowa swoją myśl. Nie musiałem tego robić, moje wytyczne były odpowiednio sformułowane: musiałem jednak ostrożnie ważyć prawdę i odgrywaną fikcję.
    - Wielmożowie cesarscy niezbyt przychylnie patrzą na działania regentki – powiedziałem w końcu – Nie w smak im wpływ księżniczki skandynawskiej na sprawy państwowe.
    Pepin pokiwał głową. Nie odezwał się, nie chcąc mi przerywać.
    - Wasza Miłość musi im pokazać… - teraz, zakończę swoją misję! – Niezależność i siłę. Stajesz, mój panie, przed podobnym dylematem jaki trapił twego ojca. Mądry władca musi podjąć czasem trudną decyzję, by zadowolić malkontentów.
    Pepin zwolnił kroku, wyraźnie zamyślony. Nie poganiałem go. Przeszliśmy przez ostatnie z korytarzy i wkroczyliśmy na teren cesarskich ogrodów. Młodzieniec w końcu się zatrzymał, w zamyśleniu podziwiając pielęgnowane przez ogrodników rośliny.
    - Wiem, jaki przekaz niosą za sobą te słowa, hrabio – powiedział w końcu młodzieniec – Rozważę tę sugestię.
    Niczego więcej mi nie trzeba, Pepinie, pomyślałem. Zasiej w nim ziarno niepewności, nieufności względem matki, obróć ją przeciwko synowi. Wyeliminuj możliwe zagrożenie ze strony skandynawskiej. Chyba wykonałem swoje zadanie, pułkowniku?
    - Musisz mi wybaczyć… - młody cesarz puścił moje ramię i postąpił krok do przodu – Muszę to przemyśleć. W samotności.
    - Wasza Wysokość… - skłoniłem głowę, obserwując cesarza, który szybkim krokiem przeszedł przez ogrody i zniknął w korytarzach prowadzących do prawego skrzydła pałacu.
    - Myślisz, że będzie można nim łatwo manipulować, Karolu? – zaskoczony, obróciłem się szybko, rozglądając się w poszukiwaniu przemawiającego do mnie mężczyzny.
    Ten siedział na jednej z ław, ustawionych wzdłuż głównej alei ogrodu. Był na tyle blisko by słyszeć naszą rozmowę, jednak w takim miejscu, iż zarówno ja jak i cesarz, nie mieliśmy szansy go zauważyć. Przemawiający odziany był w całości w czerń, jego liberię zdobił herb Karolingów, osłonił również twarz, niczym przestępca, który nie chce zostać rozpoznany. Zbliżyłem się do niego.
    - Musiałeś mnie z kimś pomylić, panie…? – gorączkowo rozważałem poszczególne scenariusze, zgrywając niewiedzę, miałem nadzieję kupić sobie czas.
    - Moje imię nie jest istotne… - mężczyzna wstał, zbliżył się do mnie, patrząc mi w oczy – Wiedz jedynie, że znam prawdę. Możesz zakończyć tę farsę.
    Odetchnąłem głęboko. Próbowałem się uspokoić. Czy to służba przysłała tego człowieka? Jeśli tak, dlaczego był tak nieostrożny? Jeśli nie, kto jest jego mocodawcą? Żadne z tych pytań nie przynosiło ze sobą odpowiedzi, a jedynie bardziej mnie konfudowało.
    - Wasza służba stała się butna, Karolu… - przemawiał dalej mężczyzna – Uważacie się za prawdziwych władców, nieprawdaż?
    Nie odpowiedziałem. Ten mężczyzna był zagadką. Nie potrafiłem określić, jakiego zdania po mnie oczekiwał.
    - Twoi przełożeni powinni zachować choć odrobinę pokory – mężczyzna postąpił krok do przodu – To będzie dla nich odpowiednie ostrzeżenie.
    Nim zdążyłem zrobić cokolwiek, w dłoni mężczyzny pojawił się sztylet. Mój tajemniczy rozmówca był szybki… O wiele za szybki. Nagła eksplozja bólu. Krzyk, zduszony w zarodku przez prawą dłoń napastnika, zasłaniającą moje usta. Mężczyzna objął mnie ramieniem i ułożył słabnące z każdą chwilą ciało na ławie.
    - Przykro mi, że spotkało to akurat ciebie, Karolu – dodał mężczyzna, unosząc sztylet do kolejnego ciosu – Żegnaj.
    Sztylet uderzył ponownie, ale tego moja świadomość nie zdołała zarejestrować.
    Umysł Karola de Vienne osunął się w ciemność.
     
  4. vantikir

    vantikir Ten, o Którym mówią Księgi

    ODC XXI – „Ostrożne rządy”

    Pepin I Wiking

    [​IMG]

    Cesarz Karoliński 1796 – 1816​

    Cesarz stracił ojca w wieku siedmiu lat. Wychowywany był od tego czasu przez matkę, sprawującą dotąd regencję, oraz wyznaczonych przez nią opiekunów. Ci nie zdołali sprawić, by był wszechstronnie wykształcony, jak jego ojciec: Pepin nie przepadał za zagadnieniami administracyjnymi oraz skomplikowanymi niuansami taktyki, posiadał jednak dryg do dworskich intryg i naturalny wdzięk, który sprawiał, iż sprawdzał się świetnie w roli dyplomaty.

    [​IMG]

    Pepin wysunął na początku swego panowania kilka roszczeń w stosunku do sąsiadów, nie będącym z nim w sojuszu, sza****ąc owe państwa (jak Księstwo Riazańskie bądź Francja) „historycznymi roszczeniami” do ich ziem.

    PEPIN, CESARZ KAROLIŃSKI

    To zadziwiające, jak bracia mogą różnić się od siebie.
    Nie miałem na myśli różnić w wyglądzie: młodzieniec siedzący przede mną również posiadał jasne włosy naszych północnych przodków i czarne oczy cesarskiej linii Karolingów. Chodziło mi o charakter: Ludwik był stworzony do stania w moim cieniu. Był cichy, sumienny, zorganizowany i uporządkowany. Nie zżerała go ambicja i żądza władzy, a honor i więzy krwi znaczyły dla niego więcej niż przywileje i bogactwa. Naiwny i ufny, przedkładający tradycję nad nowoczesne zdobycze nauki – niemal w każdej dziedzinie różnił się ode mnie. Ale Ludwik… Ludwik był również bezwzględny dla każdego, który występował przeciwko mojej władzy.
    Mój brat, mój przyjaciel, moja silna, prawa ręka i pięść mojej furii, niszcząca moich wrogów.
    Ludwik wstał i podszedł do stolika, ustawionego w kącie pomieszczenia. Nalał wina do dwóch pucharów, które zostawiła tam służba i podał mi jeden z nich.
    - Dlaczego to zrobiłeś? – zapytał, zajmując ponownie swoje miejsce i racząc się trunkiem.
    Uśmiechnąłem się szeroko. Decyzja, podjęta kilka lat temu, opłaciła się. Kiedy tylko zakończyła się rozgrywka z tajną służbą i skandynawskimi szpiegami, musiałem mianować kogoś lojalnego na stanowisko pułkownika najpotężniejszej siły wspierającej moje panowanie. Któż był lepszym kandydatem niż rodzony brat?
    Skoro wiedział, mogłem mieć pewność, że podjąłem dobrą decyzję.
    - Co przekazały ci źródła? – zapytałem, miast odpowiedzi.
    Ludwik nie odpowiedział od razu: ułożył się wygodniej na miejscu, przełożył puchar z winem do lewej dłoni, obserwując mnie uważnie.
    - Nasi ambasadorowie mieli ostatnio sporo roboty – powiedział, przerywając na chwilę by napić się wina – Ciekawy ruch. Do czego zmierzają twoje działania?
    Markiz d’Este oraz wicehrabia Montegreno nie byli zachwyceni poleceniami, które otrzymali. Przedłożyli moje roszczenia królowi Francji oraz Wielkiemu Księciu Riazania, narażając się na gniew obu władców, dla szalonego – w ich mniemaniu – planu, który uknułem.
    - W tych czasach… - zacząłem powoli, pogrążając się w zamyśleniu – Każdy liczący się gracz opowiedział się po jednej ze stron. Wybór jest prosty: z nami albo przeciw nam.
    Ludwik kiwnął głową, nie przerwał mi jednak i cierpliwie czekał na konkluzję, popijając wino.
    - Francja jest osamotniona. Zagrożona ze strony Hiszpanii i Brytyjczyków – podsumowałem sytuację królestwa Kapetów – Podnosząc nasze roszczenia do korony, sza****ę ich. Nie mogą sobie pozwolić na samotną walkę.
    Ludwik otworzył usta by coś powiedzieć. Kiwnąłem głową, zachęcając go do podzielenia się wątpliwościami.
    - Pchasz ich w objęcia Skandynawii – mruknął mój młodszy brat – Albo sojuszu z Hiszpanami.
    Roześmiałem się głośno.
    - Skandynawię związaliśmy ze sobą krwią – przeczesałem prawą dłonią włosy – Jedną wojnę z nami przegrali. Drugiej nie zaryzykują, nawet z pomocą Francji. A Hiszpanów Kapetyngowie nienawidzą nawet bardziej niż nas, co jest imponującym osiągnięciem.
    Ludwik zaśmiał się, uniósł swój puchar – niczym do toastu.
    - Przyznam, bracie, dobrze znasz mechanizmy… - powiedział wesoło – Za Pepina I, niech nam długo żyje!
    Zamaszyście machnąłem pucharem, w parodii toastu, rozlewając wino, co spowodowało wybuch śmiechu.
    - Zaraz… - kiedy zdołaliśmy opanować wesołość, Ludwik ponownie spojrzał mi w oczy – Co z roszczeniami względem Rusinów?
    Momentalnie spoważniałem. To pytanie jasno implikowało, iż Ludwik nie wiedział, co dla niego zaplanowałem.
    - Rusini są odosobnieni przez działania naszych przodków – mruknąłem, nie do końca będąc pewnym, jak przekazać bratu nowiny – Dryfują pomiędzy nami a Stenkilem. I tutaj rozpoczyna się twoja rola…
    Ludwik milczał, ale w jego oczach widziałem zaskoczenie. Szybko jednak zgasło, zastąpione przez ciekawość.
    - Pamiętasz ten dzień… Kiedy dowiedzieliśmy się, że mam poślubić skandynawską księżniczkę? – zapytałem, wracając myślami do dawnych czasów.
    Ludwik parsknął. Opróżnił swój puchar i dopiero wtedy przemówił.
    - Pierwszy i jedyny raz… - mruknął, uśmiechając się – Kiedy sprzeciwiłem się matce.
    - I pierwszy raz, gdy stanąłeś po mojej stronie! – dodałem.
    Byliśmy wtedy tacy naiwni! Uważaliśmy, że jako potomkowie cesarza sami możemy kształtować swój los. Że kiedy tylko dorośniemy, będziemy mieli wpływ na własne życie. Przyrzekliśmy to sobie, a teraz ja…
    Musiałem poprosić brata o to, by pozwolił mi złamać tę obietnicę.
    - Chcesz bym poślubił córkę księcia, prawda? – odezwał się Ludwik, kiedy przez dłuższy czas trwaliśmy w milczeniu.
    - Tak… - odpowiedziałem w końcu, unikając jego spojrzenia.
    Ludwik odłożył swój puchar, wstał i podszedł do mnie. Położył mi rękę na ramieniu.
    - Spójrz na mnie, Pep. – kiedy wykonałem jego polecenie, kontynuował – Zawsze stoję po twojej stronie. Swoją rolę zaakceptowałem, gdy zostałeś koronowany. I zrobię wszystko, czego wymaga ode mnie pozycja i mój cesarz.
    Odebrał ode mnie puchar, podszedł do stolika i napełnił go winem, podobnie uczynił ze swoim naczyniem. Podał mi pełny kielich.
    - Za moją przyszłą żonę, Katarzynę! – wzniósł toast Ludwik.
    Wiedział. Wiedział o planie, którzy przygotowałem. Od początku zdawał sobie sprawę, do czego zmierza ta rozmowa. Mimo tego, przyjął to z pokorą i zapewnił mi wsparcie, którego potrzebowałem.
    - Za najlepszego brata na świecie! – dodałem, upijając łyk wina.
    Moja silna, prawa ręka. I najlepszy przyjaciel, jakiego posiadam.

    [​IMG]

    Pepin dążył również do naprawienia błędu poprzedników i ocieplenia stosunków z Rusinami. W tym celu, zaproponował ożenek swego następcy i brata, Ludwika, z córką księcia Riazańskiego, Katarzyną Potiomkiną. Obecnie rządzący Wielki Książę Fiodor II Potiomkin był potomkiem Wasyla Szujskiego po kądzieli, przejął schedę po sławnym powstańcu w chwili wymarcia Szujskich w linii męskiej.

    LUDWIK, BRAT I NASTĘPCA CESARZA

    Ciekawe czy tak to sobie wyobrażała?
    To wszystko wyglądało całkiem zabawnie: szlachetny pan wjeżdżał na dziedziniec zamku przyszłego teścia w otoczeniu swego orszaku by po raz pierwszy ujrzeć swoją wybrankę, czekającą na niego z utęsknieniem. I chociaż nie mogłem się powstrzymać w tym opisie od ironii, naprawdę tak było. Fiodor oraz jego dwór, zapragnęli przywitać nas na dziedzińcu jego ulubionego zamku. Ogarnąłem stojących przede mną ludzi szybkim spojrzeniem. Bojarowie, ich następcy, rodzina książęca, gwardia i służba. Na czele całej tej ciżby: Fiodor. Po jego lewej stronie: Oleg, jego najstarszy syn i następca. Po prawej zaś: Katarzyna.
    Moja przyszła żona.
    Niestety, w jej oczach nie wiedziałem tęsknoty i ciekawości, jedynie rozczarowanie. Nie mogłem się jej dziwić. Nie przybywała ze mną potęga karolińskiego dworu, zostawiłem za sobą cuda Rzymu i przyjemności Konstantynopola: towarzyszyło mi tylko dwóch zaufanych ludzi, zaś ja sam również nie prezentowałem się okazale: wziąć mnie można było za zwykłego oficera kawalerii cesarskiej.
    - Ludwik Karoling, książę Neapolu, następca tronu Cesarstwa Karolińskiego! – zaanonsował mnie herold, również obecny wśród zebranych.
    Zeskoczyłem z siodła, oddając wodze stojącemu w pobliżu służącemu w książęcej liberii. Powoli, ostrożnie stawiając kroki, ruszyłem w kierunku orszaku książęcego i swojego przeznaczenia. Kiedy tylko się zbliżyłem, Fiodor przemówił:
    - Ludwiku! – mężczyzna uściskał mnie serdecznie – To zaszczyt, gościć cesarskiego krewniaka.
    Przywołałem na twarz sztuczny uśmiech, godny rzymskiego dworaka, zaprawionego w intrygach.
    - Zawsze chciałem odwiedzić Ruś! – skłamałem gładko – Zobaczyć jej wspaniałe krajobrazy…
    Fiodor cofnął się, pozwalając Olegowi przywitać się ze mną. Młodzieniec podał mi dłoń.
    - Miło mi poznać mojego przyszłego brata! – powiedział Oleg, gdy uścisnąłem jego dłoń.
    Skinąłem głową, nie odpowiadając. Obróciłem się ku dziewczynie, która z woli mego brata miała zostać moją żoną. Uśmiechała się, ale był to uśmiech pozbawiony szczerości: niemal identyczny z tym, który ja zaprezentowałem jej ojcu i bratu.
    - Książę… - odezwała się Katarzyna, podając mi dłoń – Wiele o tobie słyszałam.
    - Pani… - odpowiedziałem, składając delikatny pocałunek na podanej dłoni – Opowieści o twej piękności nie były przesadzone!
    Nie zdążyłem powiedzieć niczego więcej, nim stałem się ofiarą sławetnej, słowiańskiej uprzejmości. Na mą cześć wydano okazały bankiet: jako gość honorowy i przyszły zięć księcia, usadzony zostałem po jego prawicy – wraz z moją przyszłą małżonką.
    - Pozwól, że doleję ci wina! – powiedziałem, kiedy tylko zauważyłem, że puchar Katarzyny jest pusty.
    - Mogę to zrobić sama… - rzuciła, napełniając swoje naczynie i obdarzając mnie nieprzychylnym spojrzeniem w zamian za moją uprzejmość – Mój książę.
    Nie potrafiłem do końca jej ocenić. Gdy byliśmy na dziedzińcu, osłoniła się maską dworskiego protokołu. Teraz, zdawała się trzymać mnie na dystans – budować wokół siebie ścianę, której nie wolno mi było przekroczyć.
    Albo sam się zwodzę?
    Nadchodzące dni będą należeć do ciekawych!

    [​IMG]

    Zaiste, dobrym był rocznik 1803!

    PEPIN II

    Spotkania rodzinne…
    Ludzie, którzy siedzieli blisko mnie, byli najbliższymi w całym moim życiu. Powinni mnie wspierać, znać na wylot, wspominać dawne dzieje, śmiać się z moich błędów, chwalić za to, co zdołałem osiągnąć. Powinniśmy być jak jedno ciało, a jednak…
    Z całej tej trójki, tylko na brata mogłem liczyć.
    Sięgnąłem po puchar, napełniony winem. Moje spojrzenie skierowałem ku cesarzowej, siedzącej po mojej prawej stronie.
    Ulryka Eleonora.
    Księżniczka skandynawska. Córka jednego z potężniejszych ludzi tego świata. Żona tego, którego uważano za najbardziej wpływowego. Wyglądała pięknie tego wieczoru. W szykownej sukni, godnej cesarzowej. Z burzą złotych loków, opadających kaskadą na plecy. Z pięknym uśmiechem. Założyła nawet naszyjnik, który jej podarowałem.
    Ale jej piękne oczy podobne niebu w pogodny i bezchmurny dzień, przypominały mi o wszystkim, co razem przeżyliśmy i o tym, co nas dzieli.
    Nie tak to miało wyglądać, pomyślałem, upijając kolejny łyk wybornego wina. Cały ten mariaż był jedną, wielką pomyłką. Jeżeli istnieją jacyś bogowie, pewnie teraz śmieją się z własnego dowcipu… Poznaliśmy się jako dzieci, spełniające wolę starszych od siebie, tych, którzy powinni być mądrzejsi. Zaakceptowaliśmy swój los, bo tego oczekuje się od cesarskich dzieci. Nie było w tym dużo miłości, nie było zrozumienia, ale był szacunek. Z biegiem czasu, nasza frustracja rosła. Chciałem dziedzica, syna, który w przyszłości zostanie dziedzicem mojej korony i uczyni mnie dumnym. Ona chciała miłości, której nie mogłem jej dać. Próbowałem…
    Starałem się. Starałem się sprostać jej oczekiwaniom, zmienić się. Udawałem kogoś, kim nie jestem.
    Nie można budować szczerego uczucia na kłamstwie. Graliśmy role, niczym w teatrze, czyniąc się nieszczęśliwymi. Ona znalazła ukojenie w winie i ramionach innych, ja w zarządzaniu imperium mego ojca.
    Dopiłem swoje wino. To ono powodowało te wszystkie myśli. Poruszyłem dłonią, natrafiając nią na dłoń Ulryki. Spojrzała na mnie, a kiedy nasze palce się splotły, ujrzałem na jej twarzy uśmiech, jakiego nie widziałem od dawna.
    - Wyborne wino! – głos Katarzyny wyrwał mnie z zamyślenia.
    Spojrzałem w kierunku nowej bratowej i Ludwika. Siedzieli naprzeciwko nas, a jednak: daleko od siebie. Nie dziwiłem im się. Nie zdążyli się jeszcze poznać, być może bali się tego, co miało nadejść. Nie podobało mi się to, że ktoś zdecydował za nich. Oni byli… Zupełnie jak ja i Ulryka.
    Nie, poprawiłem się w myślach, dla nich wciąż była nadzieja.
    Czy dla nas też?
    - Znawcy wina zachwalają ten rocznik! – odezwała się Ulryka z uśmiechem.
    Wciąż trzymała mnie za rękę.
    - Jak znajdujesz Rzym, moja pani? – zapytałem, obserwując Ludwika i jego małżonkę uważnie.
    Byłem tak skupiony na swoich przemyśleniach, iż nie zwróciłem uwagi na milczenie Ludwika. Z jakiegoś powodu, nie odzywał się, trzymał się z daleka od Katarzyny, jakby otoczyła się murem, którego on nie mógł przebić.
    - To piękne miasto! – powiedziała tylko Katarzyna.
    Nie podobała jej się stolica Imperium. Nie podobała się jej sytuacja, w jakiej się znalazła.
    - Ale? – zapytała Ulryka, uprzedzając moje słowa.
    - „Żegnaj mi, drogi Nowogrodzie!” – zacytowała Katarzyna, unosząc głowę i patrząc mi w oczy – „Ja w sercu będę miała ciebie!”
    Ludwik nagle się ożywił. Uniósł głowę, spojrzał najpierw na mnie, a później na riazańską księżniczkę.
    - „Przypomną mi spalone grodzie…” – powiedział cicho książę Neapolu – „Żeś zapomniany był w potrzebie”
    Katarzyna zamarła na chwilę, obracając się ku swemu mężowi.
    - Znasz…? – zapytała, ignorując zupełnie zaskoczone spojrzenia cesarzowej oraz mój uśmiech.
    - Iwan Romanow… - odpowiedział Ludwik, patrząc jej w oczy – „Pożegnanie” Wiersz, który poeta napisał w dzień zdobycia Nowogrodu przez Skandynawów.
    Katarzyna nagle wstała.
    - Wasza Wysokość! – powiedziała, zwracając się do mnie – Źle się poczułam. Wrócę do swoich komnat!
    Skinąłem głową. Odpowiedziała ukłonem i – spoglądając po raz kolejny na Ludwika – opuściła pomieszczenie.
    - Idź za nią! – powiedziała Ulryka, tonem nieznoszącym sprzeciwu.
    Ludwik skinął głową i opuścił pomieszczenie równie szybko jak jego małżonka. Obróciłem głowę ku mojej cesarzowej. Uśmiechała się.
    - Myślisz, że jest dla nich nadzieja? – zapytałem.
    Nie odpowiedziała. Zbliżyła się do mnie, jej usta znalazły się nagle blisko moich.
    - Ważniejszym jest… - wyszeptała – Czy trochę tej nadziei znajdzie się dla nas?
    Spojrzałem w jej piękne oczy. W ich olśniewającym błękicie nie było już chmur przeszłości.
    - Tak… - odpowiedziałem, pozwalając naszym ustom złączyć się w pocałunku.
    Zaiste, dobrym był rocznik 1803!

    [​IMG]

    W roku 1811 cesarz wydał przywilej edukacyjny, tworzący w południowym Tyrolu Cesarski Uniwersytet pod przewodnictwem Augusta van Barra.

    LUDWIK II

    Cesarskie ogrody.
    Wiedziałem, że tutaj ją znajdę. Zabawne: sam zaszywałem się w ogrodach, gdy potrzebowałem chwili samotności. Miały coś w sobie, pozwalały się wyciszyć i odciąć od problemów codziennego dnia. Kojarzyły mi się z dawnymi czasami, kiedy jeszcze odpowiedzialność nie ciążyła ani na mnie ani na moim bracie. Przechodziłem tędy niezliczoną ilość razy – czy to w towarzystwie matki czy Pepina, obserwując pracę cesarskich ogrodników. Uśmiechnąłem się do wspomnień.
    Siedziała na jednej z ław. Ułożyła się wygodnie, zamknęła oczy. Czarne włosy miała rozpuszczone. Mały symbol, delikatne zaznaczenie niezależności, którą tak sobie cieniła. Ubrała suknię w barwach riazańskiego księstwa, jej ulubioną: mimo, iż była moją żoną, obcym był jej ród Karola Wielkiego. W przeciwieństwie do cesarzowej, nie przepadała za biżuterią i zbytnim przepychem, wybierając skromne i bardziej praktyczne stroje.
    - Moja pani… - przemówiłem, zajmując miejsce obok niej.
    Nie otworzyła nawet oczu.
    - Skąd wiedziałeś, że tu będę? – zapytała tylko.
    Uśmiechnąłem się.
    - Jeśli nie tutaj… - odpowiedziałem – To na pewno w pałacowej bibliotece!
    Jeśli moja wiedza ją zaskoczyła, nie dała tego po sobie poznać.
    - Czego miałabym tam szukać? – zapytała po chwili zgodnego milczenia.
    Również ułożyłem się wygodnie, obserwując rośliny.
    - Opisów Powstania Szujskiego… - odpowiedziałem – Albo prac poetów powstańczych. Moi rodacy skrzętnie dokumentowali dzieje Rusinów.
    Otworzyła oczy. Obróciłem głowę by spojrzeć w ich szmaragdową głębię.
    - Co jeszcze wiesz? – zapytała. W jej oczach przez chwilę nie było wrogości, jedynie ciekawość.
    Wzruszyłem ramionami.
    - Zadaj mi pytanie… - powiedziałem tylko – A otrzymasz na nie odpowiedź.
    Zamyśliła się.
    - Mój ulubiony kolor? – zapytała, obserwując mnie uważnie.
    Zaśmiałem się cicho.
    - Proste! – odpowiedziałem, uśmiechając się – Błękit!
    Przez chwilę widziałem zaskoczenie w jej spojrzeniu, ale bardzo szybko zgasło.
    - Nosisz czerwień i biel swego rodu, bo czujesz się tutaj obco – mówiłem dalej – Bo Rzym to nie twoje miasto. Tęsknisz za Riazaniem.
    Otworzyła usta by coś powiedzieć, ale nie dałem sobie przerwać.
    - Nie zaprzeczaj. Nie mogę przenieść się do Riazania… - obróciłem głowę, kierując spojrzenie ku roślinom – Mówiłaś, że podoba ci się Neapol. Rozmawiałem z Pepinem. Niedługo opuścimy stolicę.
    - Ale… Przecież… - Katarzyna poruszyła się, położyła mi dłoń na ramieniu – Pepin będzie cię potrzebował!
    Obróciłem głowę, po raz kolejny patrząc jej w oczy.
    - To nie mój brat mnie potrzebuje… - uśmiech zniknął z mojej twarzy, zastąpiony przez powagę – Tylko ty.
    - Ludwiku… - wpadłem jej w słowo, nim zdołała dokończyć.
    „Ludwiku” – zawsze miała mnie tylko za karolińskiego księcia albo męża, do którego poślubienia ją zmuszono. Czyżby coś się zmieniło?
    - Wiem, że cenisz sobie niezależność i nie jesteś zadowolona – powiedziałem cicho – Nie jestem mężczyzną, jakiego pragnęłaś. Ale los postanowił nas złączyć, dlatego zrobię wszystko, by uczynić cię szczęśliwą.
    Delikatnie zdjąłem jej dłoń ze swojego ramienia i wstałem. Nie patrzyłem na nią, postępując krok do przodu.
    - Jutro wyjeżdżam do Tyrolu. – powiedziałem jeszcze – To ostatni raz, kiedy reprezentuję mojego brata. Po moim powrocie, zamieszkamy w Neapolu.
    Również wstała i zbliżyła się do mnie.
    - Byłam szczęśliwa, wtedy, w Neapolu… - odezwała się cicho.
    Obróciłem się ku niej. Coś się zmieniło. W jej postawie, w jej spojrzeniu.
    - Wyglądałaś wtedy pięknie. Uśmiechnięta, z różą wpiętą we włosy. – uśmiechnąłem się, wracając myślami do wspomnień.
    I na jej twarzy pojawił się uśmiech. Podeszła jeszcze bliżej.
    - Chociaż… - zawiesiłem na chwilę głos – Teraz już wiem, że wolisz orchidee!
    Zaśmiała się. Miałem wrażenie, że po raz pierwszy od dawna, mur, którym się otaczała, runął.
    - Musisz wyjeżdżać już jutro? – zapytała, patrząc mi w oczy.
    Nim zdążyłem odpowiedzieć, zaskoczyła mnie, opierając głowę na mojej piersi. Otoczyłem ją delikatnie ramionami.
    - Otwarcie nowego uniwersytetu może zaczekać! – zaśmiałem się – Mamy sporo do nadrobienia.
    Dostałem swoją szansę. Nie zamierzałem jej marnować.

    [​IMG]

    Cesarz poległ, prowadząc do boju swoją armię przeciw wystąpieniu tesalskich wielmożów. Ponieważ nie posiadał potomków, na tron wstąpił Ludwik, znany odtąd jako Ludwik XI. Następcą tego ostatniego został jego nowonarodzony syn – Wilhelm.

    KATARZYNA, NOWA CESARZOWA

    Coś musiało się stać.
    Najpierw: zostajemy wezwani do stolicy. Później: Ludwik znika w cesarskim pałacu i nie wraca. Na początku mnie to nie martwiło – Pepin i książę Neapolu mieli sporo do nadrobienia, po tych wszystkich latach naszej nieobecności wśród sieci intryg cesarskiego dworu. Ale teraz, kiedy kroczyłam wśród korytarzy cesarskiego pałacu, czułam, że coś jest nie tak. To miejsce było stanowczo zbyt ciche…
    Moje podejrzenia się potwierdziły, kiedy weszłam do komnat cesarzowej.
    Ulryka nie była w najlepszym stanie. Siedziała w swoim ulubionym fotelu, w lewej dłoni dzierżyła puchar, zapewne napełniony winem. Jej włosy były w nieładzie, a gdy się zbliżyłam, zobaczyłam na jej twarzy ślady łez. Cesarzowa miała na sobie czarną suknię, bez ozdób. Nie nosiła również klejnotów, które tak chętnie wcześniej zakładała. Niegdyś była dumna i piękna, teraz wydawała się złamaną.
    - Co się stało? – zapytałam, podchodząc do Ulryki.
    Kobieta zaśmiała się histerycznie. Spojrzała na mnie, niezbyt przytomnie.
    - On… - wyszeptała, w jej twarzy dostrzec można było, jak wielki ból sprawiają jej te słowa – Odszedł…
    Zamarłam. Odszedł? To dlatego wezwano nas do pałacu. To dlatego Ludwik zniknął. I dlatego cesarzowa, która została wdową, zapijała teraz smutki w winie…
    I właśnie dlatego, musiałam teraz znaleźć Ludwika!
    Wiedziałam, że Ulryka jest teraz w złym stanie: pogrążona w żalu po stracie swego męża. Współczułam jej, była dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałam. Ale wiedziałam również, jak Ludwik zareaguje na wieść o śmierci brata… Musiałam przy nim być.
    - Gdzie jest Ludwik? – zapytałam cicho, patrząc na pogrążoną w smutku wdowę.
    Ulryka zwiesiła głowę, napiła się wina.
    - Cesarz jest w swoim gabinecie… - powiedziała.
    Cesarz. Dopiero teraz uderzyło mnie znaczenie tego, co się stało. Tytuł Pepina, ten, który Ludwik miał za nieosiągalny: należał teraz do niego. Bez słowa, opuściłam komnaty dawnej cesarzowej, pozwalając jej kontynuować żałobę.
    Będę cesarzową…
    Czy zależało mi na tym tytule? Dawniej zapewne byłby on ważniejszy niż wszyscy Karolingowie: wiązałby się z wpływami, potęgą i niezależnością nieosiągalną dla księżnej Neapolu. Ale ostatnie lata wszystko zmieniły. Odnalazłam swoje miejsce, mariaż, który miałam za bezużyteczny, przyniósł mi radość i sens.
    Ludwika znalazłam w dawnym gabinecie Pepina. Siedział przy biurku, oglądając dokumenty tam pozostawione. Uniósł głowę i spojrzał na mnie. W jego czarnych oczach widziałam jedynie smutek.
    - Umarł przeze mnie… - powiedział Ludwik, głosem załamującym się od emocji.
    Zbliżyłam się do niego, kładąc mu dłonie na ramionach i pozwalając by się we mnie wtulił.
    - To nie jest twoja wina… - wyszeptałam, gładząc go po włosach.
    Milczał przez chwilę.
    - Chciałbym by to była prawda… - szepnął – Ale to ja miałem go chronić. Osłaniać przed spiskami, walką, zdradą. Ale ja wybrałem miłość… I teraz… On…
    Nie powiedział nic więcej.
    - Nie możesz się obwiniać, Ludwiku! – powiedziałam stanowczo – Nie mogłeś wiecznie stać w jego cieniu, poświęcając swoje szczęście.
    Moje słowa go nie przekonały, wciąż milczał.
    - On by tego nie chciał, Ludwiku! – dotknąłem jego policzka – Kto lepiej od ciebie będzie kontynuował jego dzieło?
    Uniósł głowę i spojrzał na mnie, dotykając mojej dłoni.
    - Jego dzieło… - wyszeptał – Tak. Trzeba wprowadzić plan w życie!
    Nie miałam pojęcia, o co mu chodziło. Ale w jego oczach ujrzałam błysk determinacji. Nagle, Ludwik pocałował mnie namiętnie.
    - Marzenie mojego brata! – powiedział, gdy nasze usta się rozłączyły – Wciąż mogę je spełnić…
    Na jego twarz powrócił uśmiech. I chociaż nie wiedziałam, co dokładnie ma na myśli, cieszyła mnie nagła zmiana, jaka w nim zaszła.
    - Katarzyno… - uśmiechnął się do mnie, widziałam miłość w jego oczach – Będziesz moją cesarzową?
    Pocałowałam go delikatnie.
    - Znasz odpowiedź! – wyszeptałam.
    - Rzym będzie niedługo potrzebował cesarzowej… - powiedział Ludwik, uśmiechając się tajemniczo.
    Rzym. Nie Cesarstwo?
    Wtedy jeszcze nie wiedziałam, co znaczą te słowa.
    Nie interesowało mnie to. Nie zwracałam uwagi na jego tajemniczą uwagę czy determinację by osiągnąć cel, o którym nie mówił za wiele. Uznałam to za wypadkową straty, jakiej doświadczył w tym czasie. I choć śmierć Pepina nieco zmieniła Ludwika…
    Ważnym było to, iż wciąż potrafiliśmy być szczęśliwi.
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie