Scandinavia

Temat na forum 'HoI II - AARy' rozpoczęty przez PeKs, 23 Lipiec 2006.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. PeKs

    PeKs User

    Rozdział I : Początki


    Przełom Roku 1915/1916 Verdun

    -Dlaczego do cholery wezwaliście mnie do tego zasranego sztabu?!?!?
    Wrzeszczał, zdejmując hełm z trzema koronami, mocno zdenerwowany porucznik legionu skandynawskiego Hans Laagerback.
    -Chociaż raz stul pysk, Hans... przyszły nowe rozkazy, teraz macie prawdziwy problem.
    -Kiedy ostatni raz to od ciebie słyszałem kompania straciła 90 ludzi...
    Z Hansa uleciała złość, a jej miejsce zajął smutek
    -Jak dla mnie, to możecie sobie wracać do tej waszej Szwecji, już i tak zrobiliście dużo. Ale cóż ja tylko przekazuje rozkazy od starego. W nocy z 4 na 5 macie zaatakować homecourt. Razem z naszymi kilkoma dywizjami oczywiście.
    -boże
    Załamany porucznik nie wydobył z siebie już nic więcej. Miesiąc temu podczas szturmu na to miasto zginęło półtora tysiąca ludzi. Bez słowa ruszył do wyjścia, ściskając w ręce arkusz z planami ataku. Gdy położył rękę na klamce usłyszał:
    -Hans! Ukradłem dla ciebie list, doszedł by dopiero po bitwie
    I wręczył mu wymiętą kopertę ze szwedzką pieczątkom. Hans skinął głową i wyszedł na trzaskający mróz, w którym zresztą czuł się najlepiej.

    Całą drogę powrotną myślał o nadchodzącej bitwie. W swojej kwaterze, gdy zdejmował swój mundur natrafił ręką na list, o którym zapomniał. Usiadł na krześle i otworzył kopertę. Od razu rozpoznał pismo żony.

    • Mój najukochańszy!
      Strasznie za tobą tęsknimy, Ja, Sven, i twój drugi syn. Tak, wczoraj urodziłam silnego, zdrowego chłopczyka. Jest do ciebie bardzo podobny. (...) Sven za tobą bardzo tęskni. Wszystkim kolegom opowiada o swoim tacie walczącym o wolność na kontynencie!(...) Kochamy cię!! Wilhelmina...

    Po raz kolejny tego dnia nie mógł złapać oddechu. Sięgnął do kieszeni munduru po zdjęcie jego kochanej rodziny. Wpatrywał się w nie tak długo, wydawało mu się że widzi pośrodku jeszcze jedną postać.
    -Nie! – Pomyślał, już mi kompletnie odbija.
    I po raz drugi sięgnął po list. Przeczytał i wyszedł na dwór. Usiadł na śniegu, i patrzał w niebo. Kochał chłód, śnieg, czuł się wśród niego potrzebny, miał wtedy dziwne poczucie przynależności. Czuł się wśród niego potrzebny.
    -Jesteś wytrzymalszy niż ktokolwiek kogo znam- usłyszał głos swojego adiutanta Bjorna. – tylko ty tak możesz siedzieć w śniegu przy takiej temperaturze. Hans uśmiechnął się do niego. Bjorn miał 22lata, był wysoki i szczupły. Hans zauważył w nim potencjał. Lubił otaczać się ludźmi takimi jak on. Mądrymi, kreatywnymi ale i z młodzieńczą pasją. Sprawiało mu przyjemność obserwowanie jak się rozwijają, Jak z dnia na dzień stają się wielkimi ludźmi. Mimo że był jego przełożonym dożył go ogromną sympatią. Bjorn wyczuł że porucznik ma kłopoty, jednak nie zadawał pytań. Wziął go do swojej kwatery. Długo rozmawiali, jednak Hans nie powiedział mu ani o rozkazie oni o swoim synku. Potrzebna mu była męska rozmowa, z dodatkiem wódki, szwedzkiej wódki. Całe szczęście że oficerowie mają przywileje.

    Następnego dnia zrobił odprawę swoim ludziom. Patrzył na ich młode twarze, chętne życia, jednak nie bojące się śmierci. Wiedział że jeśli zajdzie taka potrzeba pójdą i zginą taka była mentalność skandynawów, tak byli wychowywani. Byli ochotnikami, wszyscy tak jak i on. Sam nie wiedział dlaczego to zrobił. Miał dla kogo żyć. Jednak gdy dostał propozycje nie zawahał się ani na moment. I teraz tez nie zmierzał się wahać. Te same myśli widział w twarzach jego żołnierzy.

    4 stycznia w nocy ruszyli do ataku. Wszędzie taniec błysków i ogników wzbogacany krzykiem rannych. „Co z okrutny świat, boże pomóż nam” pomyślał Hans i to była jego ostatnia myśl.

    [​IMG]
     
  2. PeKs

    PeKs User

    Rozdział II : Jarzmo


    Marzec 1916 Kristianopel

    Był piękny dzień zaczynała się szwedzka wiosna, lub raczej kończyła się zima. Mrozy ustąpiły wyjątkowo szybko. Rodzina Laagerbacków miała piękną drewnianą, willę. Pamiątkę po szlacheckiej przeszłości rodziny. Wokół willi rozciągał się ogród, w tej chwili pokryty ciężkim roztapiającym się śniegiem. W centrum ogrodu stała Lipa, wyjątkowo rozłożysta, niewrażliwa na ciężki szwedzki klimat, w jej konarach znajdowały schronienie cudowne ptaki. Był to symbol rodziny. Była to familia wyjątkowo szanowana, zawsze się liczono z ich zdaniem. Wilhelmina właśnie karmiła czteromiesięcznego synka, była coraz bardziej rozdrażniona, brakowało kogoś do pomocy, kogoś, kto by ją przytulił… Brakowało jej Hansa. Postanowiła, że imię dla niemowlaka nada dopiero po powrocie męża. Sven, starszy syn, bawił się w tej chwili na dworze. Zobaczył za ogrodzeniem idącego do nich listonosza był zresztą przyjacielem ojca ze studiów. Bywał on u nich tak często, że mały mówił do niego per wujek. Był to bardzo radosny mężczyzna, zawsze uśmiechnięty, ale nie tym razem. Był wyraźnie przygnębiony, a jego oczy były szkliste. Wszedł do ogródka, i przytulił małego Svena, bez słowa poszedł dalej. Wilhelmina od razu spostrzegła w jego ręce czarną kopertę, tą straszną kopertę, koszmar rodzin żołnierzy. Rozpłakała się nawet nie zaglądając do środka. Żyła dla trzech osób męża i dwóch synów. W tej chwili jedna trzecia jej duszy umarła. Już nigdy nie wyzwoliła się spod jarzma rozpaczy. Sven obserwował tą scenę przez uchylone drzwi, miał wtedy 10 lat, a ta chwila zapadła mu w pamięć na całe życie.
     
  3. PeKs

    PeKs User

    Rozdział III : Ja i moja sprawa

    Listopad 1926 Sztokholm


    Szwecja jest piękna o tej porze. Sven stał przy oknie patrząc na przypruszone śniegiem dachy. Ludzie spokojni, nawet za spokojni, chodzą po uliczkach. Zastuj, tutaj nic nie działo się szybko, wszędzie panował marazm. Sven usiadł przy biurku i dalej spoglądał za okno. Obserwował piękne wieże swojego uniwersytetu pamiętające lata świetności Szwecji.

    Myślał o ludziach, których dzisiaj spotkał na wykładach. Do jakiego stopnia do nich dotarł? Czy już są po jego stronie czy też się jeszcze wahają? Ilu z nich przyjdzie jutro na spotkanie? Te wszystkie myśli bardzo go dręczyły. Wszystkie rzeczy, których się podjął, ze staniem na skrzynce i wygłaszaniem swoich mów włącznie, napawały go niepewnością. Gdy widział, co się dzieje z jego krajem ogarniała go rozpacz. Musiał coś z tym zrobić. Jedno jest pewne ilość jego zwolenników stale rosła. Część jego ludzi nie opuściło ani jednego jego przemówienia. Mimo jego wieku, liczba ludzi chcących go słuchać była duża. Zastanawiał się co dalej zrobić, jaki będzie jego następny ruch. Jego rozmyślenia przerwał dzwonek do drzwi. To jeden z jego kolegów ze studiów, przyszedł oddać książkę.

    Znowu usiadł na krześle. Jego myśli pobiegły teraz w innym kierunku. Wspominał śmierć matki. Pamiętał wciąż to cierpienie, cierpienie po stracie, Najpierw Ojca, później Matki. Wstał i poszedł do łazienki wziąć kąpiel. Potem położył się do snu. Wstał w środku nocy. Pierwszy raz był pewny sukcesu, pierwszy raz był pewny, że mu się uda, nie miał racjonalnych powodów by tak sądzić a jednak był pewny. Wiedział, że zjednoczy Skandynawię.

    Następnego dnia poszedł do baru, na przemówienie. Gdy szedł przez budzący się do życia Sztokholm, wcale juz nie był taki pewny sukcesu. Ale chłodne powietrze go orzeźwiało, napawało optymizmem. Gdy doszedł do ulicy na której miała znajdować się knajpa, zaczął się zastanawiać jakia nora to będzie tym razem. Jednak, chyba po raz pierwsze się mylił. Była to zadbana duża drewniana gospoda. Wszedł do środka i zaczął się rozglądać po przybyłych ludziach. Stał i czekał na odpowiedni moment, w którym będzie mógł opanować tłum. By udowodnić im swoją charyzmę. Zawsze tak robił, czekał aż gwar będzie najgłośniejszy, a potem kilkoma głośnymi słowami uciszał całą salę. Jak zwykle mówił o sile zjednoczonej Skandynawii. O profitach, które mogło by przynieść zjednoczenie. Gdy ludzie się już zaczęli rozchodzić podszedł do niego pewien człowiek. W średnim wieku i poprosił go o prywatną rozmowę. Od razu wydał mu się wartościowy, więc bez wahania się zgodził. Usiedli zamawiając po kuflu ciemnego piwa.

    -więc, o czym pan chciał ze mną rozmawiać-rozpoczął Sven
    -Masz twarz po ojcu
    -Dziwne zdanie jak na początek, skąd pan o tym wie? - rzekł zdziwiony Sven
    -Znałem twojego Ojca, byłem jego adiutantem. Nazywam się Bjorn Christiansen. Jestem Norwegiem, jeśli to ma znaczenie. Byłem przy nim kiedy umierał. Wyciągnąłem go z tego piekła ale było już za późno.
    -Jak to się stało panie Christiansen?
    -Bjorn, dostał serią z karabinu maszynowego.
    -A więc tak zginął.
    -Był dzielnym człowiekiem, mam nadzieję że odziedziczyłeś to po nim. Muszę ci powiedzieć, że też zawsze chciał zjednoczenia Skandynawii. Najwyraźniej macie to w genach. Uśmiechnął się.
    -Jak mnie pan znalazł?
    -No cóż chłopcze, robisz dobrą robotę. Stajesz się rozpoznawalny. Wiem że kilku Norweskich generałów chciało by ci pomóc.
    -Pan raczy żartować.
    -Nigdy nie mówiłem poważniej. Zacznij myśleć o następnych krokach bo twoje szanse rosną z dnia na dzień. A ten dzień był ogromnym krokiem.
    -Boże co ja mam dalej robić?
    -Spokojnie na wszystko przyjdzie czas.
    -Mam nadzieję.
    Zamówił wódkę.
    -Twój ojciec też zawsze pił wódkę kiedy potrzebował cos przemyśleć.
     
  4. PeKs

    PeKs User

    Rozdział IV : Dorosłość

    Lipiec 1930 góra Sulitjelma


    Kurt nie znał ojca i dlatego jego brak był dla niego czymś normalnym. Po odejściu matki, został sam z bratem, brat potrafił go sobie zjednać, a kurt go naśladował. Nie znał nadopiekuńczości matki, ze Svenem mieli zasadę : „Rób co chcesz, ale za swoje czyny odpowiadasz sam...”. Był to wyjątkowo dobry układ, gdyż Kurt okazał się w miarę odpowiedzialnym chłopakiem. Chodził do Akademii Wojskowej w Goeteborgu, mieszkał w internacie. Teraz miał 17 lat, znalazł sobie wielu kolegów, między innymi swojego wielkiego przyjaciela Torstena Karlssena. Zawsze był duszą towarzystwa. Niewątpliwie pomagał mu w tym wygląd, był wysokim, niebieskookim blondynem, o mocno rysowanej szczęce.

    - Wstawał zaśmierdziały leniu -wołał Tosten zrzucając nogą Kurta z łóżka.
    - Nie drzyj mordy... –powiedział spokojnie Kurt, po czym przyłożył Torstenowi poduszką.
    - doigrałeś się – Torsten chwycił swoją poduszkę i zaczeli się nimi nawzajem bić.
    - Ktoś by pomyślał że wy tu bóg wie co robicie... cały namiot się trzęsie... uspokuj się tors, bo twoja Angelinn jeszcze sobie coś pomyśli. – stwierdziła z uśmiechem Louise Amundsen.

    [​IMG]

    Po pół godzinie obozowisko było już zebrane i ekipa ruszyła w podróż. Mieli dzisiaj wejść na Sulitjeme. Nie była to wysoka góra <1914 m.n.p.>. Pogoda była ładna, widok cudowny. Po 3 godzinach marszu musieli pokonać wyjątkowo strome zbocze, na szczęście obłożone łańcuchami. Pierwszy poszedł torsten, potem Angelinn i Louise, ma końcu wspinał się kurt. Szczyt był popularnym celem wycieczek młodzieży, na tą ciężką do zdobycia górę wiódł od wschodniej strony dość łatwy szlak,który większość ludzi mogła z lekkim tylko trudem poonać, a widok ze szczytu był cudowny, rekompensował w całości poniesiony tród.

    - Ale się grzebiesz Tors – Krzyknął Kurt w górę.
    - Kurt, mógłbyś mnie podnieść, bo nie dostaje do tamtej półki... - Louise, pochodziła z bogatej Goeteborskiej rodziny. Całe życie pod okiem swojego „wielkiego” tatusia. Była ładna, aczkolwiek do wielkiej piękności jej brakowało. Zaprzyjaźniła się z Kurtem od ich pierwszego spotkania rok temu, gdy Kurt przyjechał do Goeteborgu i spytał się jej o drogę. Potrafili rozmawiać godzinami, w swoim towarzystwie czuli się wspaniale.


    [​IMG]


    Gdy stanęli na szczycie, zobaczyli wzbierające, burzowe chmury. Nadciągające z północy. Zaczęli wręcz zbiegać w dół. Burza w tych górach pochłonęła już mnóstwo ofiar. W pewnym momencie z góry spadł kamień uderzając Torstena w głowę. Chłopiec natychmiast stracił przytomność. Z jego głowy ciekła krew, zaczęła spływać po policzkach, na szyję a potem na ziemię. Angelinn od razu się rozpłakała. Pierwszy dopadł do niego Kurt, sprawdził puls...
    -Żyje!!
    W głowie Kurta zaczęła się gonitwa myśli... Co powinien zrobić, gdzie pójść? Ostatecznie podjął decyzję, że zaniesie go do schroniska, niedaleko stąd. Kurt podniósł przyjaciela, i zaczął iść pod górę, gdyż szlak skręcający do schroniska znajdował się nad nimi. Dziewczyny, były tak rozhisteryzowane, że nie potrafiły podjąć żadnej decyzji. Ślepo szły za Kurtem. Torsten był ciężki, a jeszcze szlak wiódł pod górę. Kurt mimo swojej siły miał już dosyć, odległość wydawała się zwiększać, i zwiększać. Gdy już kompletnie opadł z sił zobaczył schronisko. Już tylko siłą woli doniósł tam swojego przyjaciela.

    -Na razie ma tylko wstrząs mózgu i chyba lekkie pęknięcie czaszki, mogło być o wiele gorzej. Jutro rano powinien odzyskać przytomność, bo na razie podaliśmy mu środki nasenne. Gdyby się teraz obudził ból byłby nie do zniesienia dla niego...
    - Mogę przy nim zostać doktorze?? – spytała zapłakana Angelinn
    - No dobrze
    -Super w takim razie zostajemy... – powiedział Kurt
    -O niee... tylko jedna osoba może zostać, ty jest lazaret, a nie hotel... Schronisko jest w tej chwili niestety zamknięte, więc wam radzę się pospieszyć, jeszcze zdążycie do obozowiska przed zmrokiem.
    - Panie doktorze – rzekł z naciskiem Kurt
    - Żadnych ale... już was tu nie ma..
    Pożegnali się z Angelinn i wyszli.


    Około 19 doszli do polanki na której obozowali poprzedniej nocy. Rozbijali namiot Louise, gdy pogoda się znowu zaczęła psuć. Po wbiciu ostatniego śledzia z nieba poleciał rzęsisty deszcz. Schowali się do tego jednego namiotu. Louise która do tej pory nic nie mówiła, nagle wybuchnęła płaczem.
    - Myślałam że on nie żyje, myślałam że jest martwy. – zanosiła się płaczem.
    Kurt ją przytulił i poszli spać, razem.



    Zamkniety i oczyszczony po miesiecznym zastoju.
    T55
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie