Si Deus nobiscum, quis contra nos?

Temat na forum 'HoI II - AARy' rozpoczęty przez Memphis, 8 Sierpień 2010.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Memphis

    Memphis Aktywny User

    Si Deus nobiscum, quis contra nos?​


    Prolog

    [​IMG]

    Polska pomimo wielu zmian terytorialnych i politycznych nigdy nie zniknęła z historii. Nawet w stosunkowo trudnym okresie, obejmującym okres od 1795 do 1918 roku, kwestia jej niepodległości co i rusz pojawiała się na łamach prasy, w wypowiedziach polityków oraz jej obywateli, którzy nigdy nie pogodzili się z jej upadkiem. Polacy samych siebie uważają, za coś w rodzaju narodu wybranego – z jednej strony uważają za swój główny cel niesienie kaganka oświaty na wschód – Litwę, Łotwę, Estonie, Ukrainę, a od czasów Zygmuntowskich, również Rosję, z drugiej strony każdy z nich ma do powiedzenia setki przykrych słów na temat swojego kraju. Niestety, lud nie potrafi docenić rzeczywistych zasług ludzi pozostających u steru, i przy każdej okazji, stara się wykazać im ich niekompetencję, brak odpowiedniej wiedzy, kultury, czy chociażby obycia towarzyskiego.
    Od czasów rozbiorowych, w kraju tym istnieje niezrozumiały dla przybysza z Anglii, czy Francji zwyczaj walki z władzą. Dla Amerykanina, jego reprezentant jest najpierw znajomym sąsiadem, czasem nawet przyjacielem, dla Polaka zaś każdy kto tylko wybił się, i doszedł do władzy w tym kraju staje się ostatnim kryminalistą i głównym wrogiem całego społeczeństwa. Wynika to z historii tego kraju – w czasach gdy społeczeństwo Anglii i Francji przechodziło przemiany wewnętrzne spowodowane tworzeniem się nowoczesnej administracji politycznej i swoistej elity gospodarczej, która kontrolowała znaczną część środków produkcji, w Polsce by trafić do elit rządzących danym obszarem należało iść na układy z zaborcom, lub wyrzec się tradycyjnych zajęć, wynikających ze swoistego etosu propagowanego przez polskiego szlachcica. Gdy w krajach ościennych, udział w tworzeniu rządu swojego państwa, mieli najwybitniejsi, tak w Polsce najwybitniejsi synowie narodu musieli poświęcać się psuciu, działalności rządu. W największym z trzech, rosyjskim zaborze wyrazem patriotycznej postawy było niepodawanie się rusyfikacji, odrzucanie od siebie wizji współpracy z „przebrzydłym Moskalem”, co doprowadziło do skumulowania środków produkcji w rękach obcych – głównie żydowskich, niemieckich i rosyjskich. Nie oznacza to jednak, że Polacy nie potrafią samodzielnie prowadzić dużych przedsiębiorstw i fabryk – czego najlepszym dowodem jest wielkie bogactwo Rzeczpospolitej w wiekach XVI i XVII, kiedy to żyzne polskie ziemie dostarczały zboża i innych surowców, dla całej Europy Zachodniej.
    W kraju tym rzuconym pomiędzy rozdarte wewnętrznie Niemcy i autorytarną Rosję wykształcił się system polityczny, który nie jest spotykany w żadnym innym państwie – pomimo przekazania faktycznej władzy w państwie w ręce opanowanego przez szlachtę sejmu, (polskiego odpowiednika Stanów Generalnych) z którego usunięto stany niższe (z zachowaniem miejsc dla duchowieństwa w senacie), o państwie mówiono jako o królestwie. Parlament nie był zaś zgromadzeniem nobilitowanych przez szlacheckie pochodzenie, lecz zgromadzeniem stanów sejmujących – króla, uosabiającego stan pierwszy, senatu i sejmu. Z czasem umiłowanie wolności i niechęć do ograniczeń, doprowadziło szlachtę zbyt daleko, co w konsekwencji zaowocowało bezładem państwa, ograniczeniem władzy królewskiej, oraz de facto uzależnieniem przekupnej szlachty od bogatych magnatów, którzy za pomocą przekupstwa blokowali niekorzystne dla siebie rezolucje prawne.

    [​IMG]

    Katarzyna II​

    Rozbiory zostały zakończone wojną trzech państw zaborczych – Prus, które po zwycięskiej wojnie nad Francją w 1871 roku, przekształciły się w Cesarstwo Niemiec, Imperium Rosyjskiego, nazywanego często kolosem na glinianych nogach, który od czasów Katarzyny II regularnie ponosił trudne do pojęcia klęski i zniszczenia, oraz Austrii, która na fali zaburzeń wywołanych niepokojami w zależnych od Wiednia, Węgrzech. Wojna, która rozpoczęła się w 1914 roku doprowadziła do całkowitego pokonania Rosji, która zachwiała się pod ciosami zadanymi przez armię niemiecką, niezadowolenie własnych obywateli, którzy dążyli do zreformowania feudalnego systemu Rosji, na drodze przemian ustrojowych. Po zamieszaniu stworzonym przez wybuch dwóch rewolucji, z których każda doprowadzała do coraz większej destabilizacji państwa i ustania jego normalnego funkcjonowania, do władzy dochodzą Bolszewicy, na czele których staje Władimir Ilicz Lenin (Włodzimierz Ilicz).

    [​IMG]

    Polski plakat propagandowy z wojny 1920 roku​

    W równie trudnej sytuacji znalazły się państwa centralne, które dobiły porażki na froncie zachodnim, oraz rewolucja niemieckich marynarzy w Kilonii. W tej sytuacji, do Polski powrócił wypuszczony z twierdzy w Magdeburgu, Józef Piłsudski, który szybko przejął władzę z rąk Rady Regencyjnej ustanowionej w Warszawie przez niemieckie władze okupacyjne.
    Niepodległą Polskę miała czekać jeszcze jedna próba sił – wojna z Bolszewikami, która po początkowych sukcesach przybrała zły obrót dla wojsk polskich, które ostatecznie powstrzymały wojska sowieckie na przedpolach Warszawy, w bitwie z 15 sierpnia 1920 roku. Pokój ryski zakończył krwawe zmagania Polski i Związku Sowieckiego. Kolejne lata przyniosły Polsce niestabilne rządy parlamentarne, przerwane zamachem majowym z maja 1926 roku, który doprowadził do przejęcia władzy w kraju przez marszałka Piłsudskiego, który aż do swojej śmierci w 1935 roku rządził Polską z „tylnego siedzenia”.
    Jest pierwszy dzień nowego 1936 roku… Jaką drogą pójdzie Polska? Jak zachowa się jej rząd wobec rewizjonistycznej polityki Hitlerowskich Niemiec, i tradycyjnych zakusów Rosji? Czas pokaże…
     
  2. Memphis

    Memphis Aktywny User

    Odcinek 1: W poszukiwaniu złotego środka



    [​IMG]

    1 stycznia tradycyjnie pozostawał dniem wolnym od pracy, jednak następujący po nim drugi stycznia, był normalnym dniem pracy. Wiedzieli o tym wszyscy – w tym również pracownicy PZInż (Państwowych Zakładów Inżynieryjnych), oraz Zakładów Azotowych Tarnów – wszyscy pracownicy działu badawczego mieli od dawna wyznaczone zadania, wynikające z realizowania państwowego zamówienia. Pracownicy ZAT-u, mieli zająć się opracowaniem sposobu wprowadzenia do polskich fabryk nowych metod produkcji, oraz nowoczesnych rozwiązań technologicznych znanych już od dawna na zachodzie Europy, gdzie nie stanowiły żadnego novum. Niestety Polska pozostawała krajem słabym gospodarczo, głównie ze względu na dość wysokie podatki, które hamowały przedsiębiorczość jej mieszkańców. Dużym problemem, stojącym na drodze w rozwoju polskiej gospodarki był również brak odpowiedniego kapitału, który można by wpompować w polski rynek – o jego chłonności przekonywały się już amerykańskie i włoskie firmy, które dostarczały do Polski samochody – Amerykanie popularne zwłaszcza w policji Chevrolety i Fordy, Włosi – wykorzystywane przez armię Fiaty.

    [​IMG]

    O ile pracownicy ZAT-u mieli przed sobą wizję wprowadzania w życie znanych już technologii, o tyle pracujący w Państwowych Zakładach Inżynieryjnych technicy stali przed znacznie trudniejszym wyzwaniem, jakim było stworzenie nowoczesnej linii produkcyjnej, dla francuskiego czołgu Renault R-35, który już niebawem miał stać się podstawą polskich sił pancernych. Konstrukcja pojazdów tego typu nie była oczywiście trudna – we Francji. Polska jako kraj młody powstały dopiero z okowów trzech zaborców nie miał doświadczenia i bazy technologicznej potrzebnej do rozbudowy i utrzymania znacznych sił pancernych. Pomimo to aspiracje generałów pozostawały, w porównaniu z możliwościami – w dość dużym rozdźwięku. Mimo to należało spełnić zamówienia armii na nowoczesny pojazd zdolny do niszczenia stanowisk przeciwnika skutecznym i celnym ogniem. Jak wiadomo, najlepszym rozwiązaniem, jest złożenie zamówienia na istniejący i, używany w linii pojazd, który można sprowadzać, lub produkować na licencji. Władze polskiej armii wybrali to drugie rozwiązanie.
    Jednocześnie zdecydowano się na rozbudowę nowych ośrodków przemysłowych, które miały w przyszłości posłużyć polskiemu wojsku, do uzupełniania strat w sprzęcie, oraz dostarczania nowego sprzętu bojowego. Szczególny nacisk położono na budowę nowej fabryki Ursusa (Warszawa), która została wpisana do planu inwestycyjnego na rok 1936 w ostatniej chwili. Pozostałe zakłady przemysłowe (Lublin i Radom) miały dostarczać amunicji (Lublin) i broni małokalibrowej (Radom).

    [​IMG]

    Po pierwszych nerwowych dniach Nowego Roku (napięcie wiązało się głównie z postępującą koncentracją oddziałów niemieckich na granicy z Korytarzem), w Rzeczpospolitej zapanował względy spokój. Sejm jak do tej pory pozostawał pod kontrolą bloku politycznego powstałego z inicjatywy marszałka Piłsudskiego, co pozwoliło rządowi na sporą samodzielność. Największym przełomem okazała się jednak nie polityka wewnętrzna – zdominowana przez sanację, ale polityka zagraniczna, gdzie do walki o Polskę, włączyły się sojusz Aliancki i kraje neutralne. Pierwszy krok wykonali Brytyjczycy. Minister spraw zagranicznych Imperium, Anthony Eden, 10 stycznia 1936 roku przybywa na pokładzie brytyjskiego statku pasażerskiego „Europa” do Gdańska, gdzie podczas spotkania z przedstawicielami polskiego magistratu, oraz ministrem Beckiem, udzielił Polsce szerokich gwarancji. Według słów brytyjskiego ministra spraw zagranicznych, jakikolwiek atak na niezależność Polski, będzie wiązał się z kontrakcją Wielkiej Brytanii, która oficjalnie uznała się za gwaranta polskiej niepodległości.


    [​IMG]

    Jednocześnie pomiędzy krajami Europy Środkowej dochodziło do wyraźnego zbliżenia. Podczas uroczystości pogrzebowych brytyjskiego władcy Jerzego V, który zmarł 21 stycznia, doszło do spotkania pomiędzy przedstawicielami Polski i Rumunii. W nowej sytuacji – koncentracja wojsk na pograniczu polsko-niemieckim i rumuńsko – sowieckim, oba kraje czuły się zagrożone przez potężnych sąsiadów.
    Wyrazem tego niepokoju okazało się spotkanie ministrów spraw zagranicznych Polski i Rumunii, do którego doszło w Warszawie 23 stycznia. Nicolae Titulescu poza rozmowami z Beckiem, spotkał się również z prezydentem Mościckim, który zapewnił go, że Polska czuje się zobowiązana do wsparcia Rumunii w przypadku agresji sowieckiej. Mościcki wykluczył jednak akcję militarną. Dla Titulescu, rezygnacja z oficjalnego wsparcia i zaatakowania armii sowieckiej oznaczała zdradę – minister zadał więc trudne pytanie; „Skoro nie zamierzacie zaatakować Sowietów, to jak chcecie nam pomóc?”. Prezydent Mościcki nie był jednak w stanie udzielić odpowiedzi.

    [​IMG]

    Do kolejnych ważnych wydarzeń na arenie międzynarodowej doszło 16 lutego, gdy minister spraw zagranicznych Józef Beck, udał się z oficjalną wizytą zagraniczną na Łotwę, gdzie spotkał się z prezydentem tego kraju, Karlisem Ulmanisem. Rozmowa z prezydentem Łotwy dotyczyła głównie spraw obronności – koncentracja na granicy niepokoiła również władze w Rydze. Beckowi udało się dowiedzieć, że minister spraw zagranicznych Łotwy, Ludwik Ctis, przygotowuje w tajemnicy przez nastawionymi wrogo do Polski Litwinami, propozycję paktu obronnego wymierzonego przeciwko Sowietom. Polski minister spraw zagranicznych zdecydował się przedłużyć swoją wizytę, o nie planowane wcześniej spotkanie z Ctisem, który zaproponował dalsze rozwinięcie rozmów polsko – łotewskich. W najbliższym czasie, zamierzano rozciągnąć polsko-łotewskie plany na Estonię, której władze były gotowe do rozpoczęcia działań zbrojnych w obronie Łotwy. Co prawda ewentualne pozyskanie takich słabych, i posiadających małe armie sojuszników nie mogło stanowić podstawowego celu polskiej dyplomacji, jednak po raz pierwszy od dawna pojawiła się szansa na stworzenie silnej unii, zdolnej do wzmocnienia Rzeczpospolitej.

    [​IMG]

    [​IMG]

    Jednocześnie do Polski docierały wieści z dalekiej Hiszpanii, gdzie wybory zakończyły się zwycięstwem Frontu Narodowego. Władzę w Hiszpanii objął Niceto Almara-Zamora, zaś jego najbliższym współpracownikiem został Manuel Portela Valladares. Porażka komunistów zaowocowała wzrostem niepokojów w miastach, oraz wśród tak zwanych elit społecznych – często nazywanych przez prawicę – „bandyckimi”. Nawiasem mówiąc całkiem słusznie.

    [​IMG]

    Niepokoje związane z niestabilną sytuacją rządu miały również miejsce w Japonii, gdzie część oddziałów stacjonujących w Tokio zdecydowało się wziąć sprawy w swoje ręce i „doprowadzić do porządku” władze. Próba przewrotu zakończyła się wkroczeniem do miasta oddziałów wiernych wobec legalnego rządu. Działania spiskowców, zostały oficjalnie potępione przez cesarza Hirohito, który uznał zamachowców, którzy zabrali się za mordowanie legalnych władz, za zdrajców. Do walk w mieście nie doszło – żołnierze zbuntowanej dywizji zdecydowali się wydać swoich oficerów, którzy pod bagnetami oddziałów wiernych rządowi, oraz swoich własnych podwładnych, zrzucili całą winę na dwóch oficerów dowodzących jednostką. Zanim odnaleziono głównych winowajców całego zamieszania, obaj oficerowie popełnili samobójstwo. 27 lutego niepokoje w Tokio, znane jako Incydent 2-26, zakończyło wystąpienie cesarza, który wezwał do uspokojenia nastrojów.

    [​IMG]

    Końca dobiegła również wojna w Abisynii. Wojska Etiopskie, kierowane przez cesarza Hajle Sellasje, zostały pokonane i dosłownie zmiecione z powierzchni ziemi przez oddziały włoskie, które do niszczenia etiopskiego oporu użyły nowoczesnych bombowców, samolotów szturmowych (dwupłatowe myśliwce Fiat przystosowane do przenoszenia bomb), gazów bojowych, samochodów pancernych oraz czołgów i ciężkich haubic, które dosłownie rozrywały pozycje Etiopczyków. Marsz na stolicę kraju, Adis Abebę, zakończył się późnym wieczorem ostatniego dnia lutego. Przez całą noc trwały zacięte walki o miasto, które nad ranem zakończył nalot włoskich bombowców. Gwardia cesarska wycofała się do Pałacu Menelika II, zaś sam cesarz na pokładzie jedynego etiopskiego samolotu (starego brytyjskiego bombowca Hart II, z wymontowanym uzbrojeniem i ledwo zipiącym silnikiem), uszedł do Konga Brytyjskiego, gdzie natychmiast został aresztowany przez brytyjskie oddziały kolonialne.

    [​IMG]

    Aneksja Etiopii spowodowała spore zamieszanie na arenie międzynarodowej – na 18 marca zapowiedziano specjalną konferencję w ramach Ligii Narodów, podczas której zamierzano doprowadzić do zakończenia nerwowej sytuacji w Afryce. Kraje środkowoeuropejskie, w tym również Polska, zamierzały podjąć zdecydowane kroki, w celu wpłynięcia na władze Niemiec. Pomimo zajęcia stolicy walki w Etiopii toczyły się nadal – niedobitki oddziałów cesarskich wycofywały się na granicę z Wielką Brytanią. Włoskie lotnictwo wojskowe w dniach od 1 do 12 marca wykonało ponad trzysta lotów bojowych – na bombardowanie kolumn uciekających oddziałów cesarza. Straty Włochów były niezbyt duże – w ciągu całej wojny o Abisynię, zginęło nieco ponad 3 tysiące Włochów, zaś 20 tysięcy odniosło rany. Pomimo to nikt na zachodzie nie zamierzał określić włoskiego zwycięstwa nad Etiopią, mianem sukcesu. Po pierwsze przerażało tępo działań – na pokonanie słabego kraiku, którego obrońcy byli uzbrojeni głównie w dzidy i łuki, armia włoska potrzebowała aż trzech miesięcy – pomimo skierowania do Abisynii czołgów i samolotów, a więc rodzajów wojsk, w których szybkości pokładano największe nadzieje.

    [​IMG]

    6 marca premier Estonii Juliusz Seljamaa spotkał się z ministrem spraw zagranicznych RP w Tallinie, gdzie odbyła się konferencja „O stosunkach polsko-estońskich”. Przedstawiciele obu krajów zdecydowali się na przeniesienie rozmów na „bardziej dogodny okres”, oraz podpisali porozumienie w sprawie przyszłego rozwijania współpracy międzynarodowej. Przedstawiciele Rzeczpospolitej zamierzali w przyszłości podjąć również współpracę wojskową – Estończycy, w razie konfliktu zbrojnego z Rzeszą, lub Związkiem Sowieckim, mieli natychmiast rozpocząć akcję werbunkową, a następnie przekazać do Polski swoje rezerwy ludzkie. W zamian Polska miała stanąć w obronie Tallina, gdyby ten został zaatakowany przez Sowietów (jedyne realne zagrożenie dla Estonii).

    [​IMG]

    W czasie gdy w Tallinie odbywały się rozmowy na dość wysokim szczeblu, w stronę zdemilitaryzowanej Nadrenii zmierzały oddziały niemieckiej piechoty. Zajęcie Nadrenii nie spotkało się z jakąkolwiek reakcją Wielkiej Brytanii. Francuzi wyrazili jedynie swoje „niezadowolenie” w związku z zaistniałą sytuacją i skierowali do Warszawy zaproszenie dla ministra Becka.

    [​IMG]

    Jednocześnie w Azji rozpoczęły się rozmowy pokojowe pomiędzy generalissimusem Czang Kai-Szekiem, a dyplomatami wysłanymi do Pekinu przez komunistycznego lidera Mao Ze Tunga. Wojna w Chinach okazała się porażką, zarówno dla wojsk Kuomintangu, jak i dla oddziałów komunistów, którzy nie byli w stanie pokonać oddziałów wiernych Czang Kai-Szekowi.

    [​IMG]

    17 marca, w przededniu konferencji Ligi Narodów w sprawie działań Włoch w Etiopii, do Paryża przybyła polska delegacja z ministrem Józefem Beckiem na czele. Beck pomimo wielu prób nie zdołał przekonać swoich francuskich partnerów (prezydenta Leburna oraz ministra spraw zagranicznych Flandina) do wyjawienia mu powodów zignorowania akcji Niemiec. Padły za to niejasne sugestie ze strony francuskiej – Leburn proponował Polakom 300 tysięcy franków na zbrojenia w zamian za wsparcie francuskiego wywiadu działającego na ternie Niemiec. Gdy Beck zdecydowanie odmówił, do licytacji przystąpił Flandin, który zaproponował Polsce 400 tysięcy franków w zamian za zakup dwóch przestarzałych krążowników. Polski minister spraw zagranicznych nie był w stanie pojąć skąd ta szczodrość, po francuskiej stronie – jak się potem okazało słusznie. Francuzi mieli poważne problemy z utrzymaniem swojej pamiętającej czasy Wielkiej Wojny flotą. Nikt nie chciał odkupić od nich okrętów, które więcej czasu spędzały w remontach niż na morzu. Próba sprzedania tego pływającego złomu Polsce spaliła na panewce.

    [​IMG]

    Jeśli zadziałało u Adolfa, to czemu nie u Ciebie Benito?*​

    Następnego dnia rozpoczęła się konferencja Ligii Narodów. Polskę reprezentował na niej minister Beck, zmęczony po trudnych rozmowach w Paryżu. Polska, wraz z innymi krajami Europy Środkowej, odmówiła poparcia dla działań, które miały na celu usunięcie Włoch z Ligii Narodów. Polacy i pozostałe narodowości wiedziały oczywiście co robią. Kilka godzin przez początkiem konferencji, w polskiej ambasadzie w Rzymie zakończyły się negocjacje polsko – włoskie. Włosi w zamian za otworzenie dla nich chłonnego polskiego rynku i zakup pewnych ilości włoskiego sprzętu, zobowiązywali się zbudować dla Polski lekki krążownik po „promocyjnej cenie”. Cena krążownika miała zależeć od zachowania polskich dyplomatów podczas konferencji – włoscy ambasadorzy przy Lidze Narodów, doskonale wiedzieli, że ostatnie wizyty Becka miały na celu uzgodnienie wspólnego frontu. Ostatecznie z frontu, „italskiego” wyłamała się jedynie Litwa, jednak blokada ograniczeń, które zamierzano nałożyć na Królestwo Włoch okazała się skuteczna. Beck pytany po powrocie do Warszawy o dlaczego podjął taką, a nie inną decyzję w kwestii włoskiej powiedział: „Drodzy państwo, w polskiej polityce zagranicznej potrzebny jest nam złoty środek. Być może owym złotym środkiem okaże się przyjaźń z Królestwem Włoch? Kto wie. Polska jest piękną panną młodą. Będzie więc nagabywana przez różnych zalotników. Wśród nich może też pojawić się groźny zboczeniec. Musimy wykorzystać nasze atuty, do tego by w przyszłości na bal na którym się pojawiamy, nie przybywali zboczeńcy”.



    *Napis nad wejściem: Liga Narodów
    Podpis: Skoro zadziałało w Reichstagu, to dlaczego nie miałoby zadziałać tutaj?
     
  3. Memphis

    Memphis Aktywny User

    Odcinek 2: Ogień, który ogarnął Azję…

    [​IMG]
    Początek kwietnia w Rzeczpospolitej upłynął na przeformowaniu armii – dokładniej zaś dowodzonej osobiście przez marszałka Rydza-Śmigłego, Armii Rezerwowej. Podział wojska dowodzonego przez marszałka, dokonał się na rozkaz prezydenta RP, Ignacego Mościckiego. Prezydent był szczególnie zatroskany o sytuację na wschodzie, gdzie koncentrowały się silne oddziały sowieckie – oficjalnie w celu ochrony pogranicza przed „imperialistycznymi zakusami”, w praktyce Armia Czerwona była przygotowana do podjęcia działań ofensywnych przeciwko krajom zachodnim, oraz republikom nadbałtyckim. Obawy przed Sowietami jakie żywili polscy przywódcy nie były całkowicie bezzasadne. Józef Stalin, wielokrotnie powtarzał, że potrzebna jest mu tylko odpowiednia okazja do rozpoczęcia wojny przeciwko krajom „imperialistycznym”. W przeciwieństwie do Lwa Trockiego, który uważał, że rewolucję należy rozpocząć jak najszybciej, Stalin stał na stanowisku opóźniania działań przeciwko krajom zachodnim. Jego celem było wkroczenie na scenę działań wojennych w chwili, gdy zachód „rzuci się sobie do gardeł”.

    [​IMG]

    Tymczasem partnerstwo polsko-włoskie nabierało nowych barw. 10 kwietnia do Gdyni na pokładzie włoskiego statku pasażerskiego, przybył włoski minister gospodarki Guido Jung, który spotkał się z Tadeuszem Kasprzyckim, Ignacym Mościckim oraz Józefem Beckiem. Rozmowa jak łatwo się domyślić dotyczyła zakupu lekkiego krążownika, który miał zostać dostarczony Polsce na początku grudnia 1936 roku. Jednocześnie Jung, zaproponował Polsce dalszą „owocną” współpracę na forum Ligi Narodów. W zamian za poparcie dla działań Mussoliniego, Polacy mieli otrzymać kilka włoskich okrętów podwodnych, oraz niszczycieli, które zdaniem włoskich oficerów nie były już przydatne dla rozrastającej się Regina Marina. W odpowiedzi, minister Beck, zaproponował by włosi przekazali Polsce kilka samolotów morskich, które – jak stwierdził polski minister spraw zagranicznych, „są najlepszym okrętem na Bałtyku”. Dla ministra Kasprzyckiego zdecydowanie ważniejsze było jednak co innego – dokładniej zaś włoskie obietnice wspierania działalności Ligi Morskiej i Kolonialnej na terenie przyłączonej do Włoch Abisynii. Podobne dążenia wykazywał również prezydent Mościcki. Wizji stworzenia dużych polskich ośrodków w dawnej Etiopii, przeciwstawił się zdecydowanie minister Beck, znany ze stwierdzenia, „że kolonie Polski, zaczynają się za Rembertowem”.

    [​IMG]

    Udział w spotkaniu na szczycie, był już ostatnim rządowym zadaniem ministra Kasprzyckiego. 3 maja, w dniu uchwalenia konstytucji Rzeczpospolitej Obojga Narodów, po zakończeniu oficjalnych państwowych obchodów, otrzymał z rąk prezydenta Mościckiego dymisję. Jego następcą na stanowisku ministra gospodarki został znany w Polsce i Europie, Eugeniusz Kwiatkowski.

    [​IMG]

    Karykatura z prasy polskiej​

    Nowy minister natychmiast przystąpił do pracy, na rzecz rozbudowy Centralnego Okręgu Przemysłowego. Jego pierwsze starcie z sejmem miało miejsce 5 maja, gdy Kwiatkowski pozytywnie zaopiniował formowanie Podlaskiej Brygady Kawalerii, która miała trafić do Armii Łódź. Ostra dyskusja w kuluarach sejmowych zakończyła się wyprowadzeniem przez straż marszałkowską kilku posłów opozycji. Oliwy do ognia dolał minister Beck, który z mównicy sejmowej stwierdził, iż „żałuję bardzo, że nie żyjemy w innym kraju, gdzie liberałów i złodziejów, pańskiego pokroju, panie pośle zamyka się w odosobnieniu”. Następnego dnia na ulicach pojawili się zwolennicy centrolewu, oraz innych partii lewicowych, do akcji musiała przystąpić policja konna, która aresztowała najbardziej agresywnych manifestantów.

    [​IMG]

    Hrabia Ciano​

    Kilka dni później 9 maja, do Warszawy przybył hrabia Ciano. Podczas spotkania z prezydentem Mościckim, obaj politycy podjęli niezwykle drażliwy temat polskich kolonii. Mościcki zaproponował przekazanie Polsce, w zamian za poparcie włoskiej polityki zagranicznej na forum Ligi Narodów, kilku obszarów w Afryce Północnej pozostających pod kontrolą Włoch. Ciano zapowiedział, że Polska może liczyć na tereny zajęte przez oddziały włoskie w razie wojny z Wielką Brytanią. Mościcki zdecydował się wysondować hrabiego Ciano, i zadał swojemu włoskiemu gościowi pytanie, które wprowadziło Włocha w lekkie zakłopotanie – „czy przewiduje pan wojnę pomiędzy Wielką Brytanią, a Królestwem Włoch?”. Hrabia nie był w stanie udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Prezydent pytał więc dalej: „czy do wzrostu napięcia pomiędzy Włochami, a Wielką Brytanią może dojść w wyniku działań włoskiej służby dyplomatycznej na forum Ligi?”. Pytanie pozostało bez odpowiedzi.

    [​IMG]

    Dwa dni później do kolejnego spotkania na szczycie doszło w Nowym Jorku. 11 maja na Manhattanie, Józef Beck, spotkał się z amerykańskim sekretarzem spraw zagranicznych Codellem Hullem. Spotkanie toczyło się w dość napiętej atmosferze – Amerykanie uważali bowiem, że Polacy zamierzają odnowić współpracę z Liberią. Beck musiał zdecydowanie odciąć się od planów zdominowania tego ubogiego afrykańskiego kraiku i zapowiedział, że jeżeli Polska uzyska jakiekolwiek kolonie, to będzie to ewenement w skali całego tysiąclecia. Nieco uspokojony Hull, zaproponował Polsce nawiązanie rozmów z amerykańskimi firmami lotniczymi, które zaoferowały Polsce kilka nowych samolotów pasażerskich dla „Lotu”. Beck zasłonił się jednak „brakiem powiązań” z Lotem i zaproponował przeniesienie rozmów o wymianie floty powietrznej na inny termin. Podróż za Ocean zakończyła się 13 maja w Waszyngtonie, gdzie minister spraw zagranicznych RP, zapowiedział pogłębianie wzajemnej współpracy.

    [​IMG]

    W drodze powrotnej minister Beck odwiedził również Lizbonę, gdzie spotkał się z premierem Salazarem, faktycznym władcą państwa. Wizyta w Portugalii okazała się o wiele bardziej owocna, gdyż władze tego kraju zdecydowanie poparły polską politykę zagraniczną – zwłaszcza zaś popieranie działalności Włoch. Niejako przy okazji władze Portugalii wyraziły zainteresowanie zakupem piętnastu polskich myśliwców PZL P.11c.

    [​IMG]

    27 maja zakończył się kontrakt Zakładów Azotowych Tarnów. Jednocześnie środki finansowe na badania zostały przeznaczone na badania nowych środków walki. Środki finansowe otrzymała nowa jednostka naukowa, powołana do życia na początku stycznia 1936 roku – Akademia Obrony Narodowej. Jej dowódcą został major Henryk Dobrzański, któremu jednocześnie proponowano objęcie dowództwa nad jedną z tworzonych Brygad Korpusu Ochrony Pogranicza. Do zadań AON-u należało szkolenie młodych podoficerów oddziałów piechoty i lotnictwa, opiniowanie o nowych rodzajach uzbrojenia, tworzenie nowych regulaminów walki, oraz co najważniejsze zbieranie danych na temat zagranicznych metod prowadzenia wojny. Major Dobrzański np. na początku roku 1936, zajął się wnikliwą lekturą różnego rodzaju pozycji wydawanych w języku francuskim i niemieckim, na temat prowadzenia działań wojennych za pomocą czołgów – bardzo prawdopodobne, że Dobrzański miał dostęp do biura niemieckiego specjalisty od broni pancernej, Heinza Guderiana. Kanały jakimi odbywała się wymiana informacji pomiędzy Niemcami, a Polską, pozostaje jednak tajemnicą.

    [​IMG]

    Kolejny kontrakt otrzymała Szkoła Artylerii w Toruniu, której zadaniem było opracowanie nowego modelu maszyny liczącej, którą zamierzano wprowadzić do służby w artylerii, lotnictwie oraz piechocie. Powstający w Toruniu sprzęt, testowany później przez wykładowców Politechniki Lwowskiej, miał jednak nie tylko militarne zastosowanie – co potwierdziły prace prowadzone przez Toruńskich inżynierów – ich dzieło „Kalkulator L23”, został bowiem wprowadzony do wszystkich urzędów statystycznych świata, jako podstawowe narzędzie do prowadzenia statystyki. Podobne urządzenie była wówczas w stanie wyprodukować jedynie amerykańska firma IBM, polski produkt przewyższał jednak amerykański wytwór prostotą i łatwością użytkowania. W maszynie firmy IBM, podstawową rolę odgrywały bowiem rolki specjalnego dziurkowanego papieru. Polacy stworzyli znacznie prostszy system, opierający się na ustawieniach przekładni, ukrytych wewnątrz urządzenia.

    [​IMG]

    Tymczasem uwaga świata skupiła się na Chinach i Azji. 10 czerwca chińscy nacjonaliści, dokonali aneksji jednego z niezależnych państewek powstałych w wyniku rozpadu Imperium Chińskiego i proklamowania Republiki na początku wieku XX.
    Następnego dnia, rząd marszałka Czang Kai-Szeka wydał rozkaz o wprowadzeniu we wszystkich podlegających mu oddziałach stanu gotowości do rozpoczęcia działań zbrojnych przeciwko armii cesarstwa Japonii. 12 czerwca, oddziały chińskie sprowokowały rozpoczęcie działań zbrojnych, atakując poselstwo japońskie w Pekinie, co spotkało się z potępieniem ze strony wszystkich krajów utrzymujących stosunki dyplomatyczne z rządem w Pekinie.

    [​IMG]

    Wobec tak zuchwałej napaści, Japończycy zażądali natychmiastowego osądzenia winnych, oraz wydania prowodyrów napaści. Rząd chiński, potraktował japoński apel jako początek „polityki podboju w Azji” i poprosił kraje zachodnie o udzielenie mu wsparcia w razie japońskiej agresji. Jednocześnie wszystkie oddziały stacjonujące nad granicami z Japonią, otrzymały rozkazy przygotowania się do ataku na japońskie posterunki graniczne. Japończycy, owszem mieli ambitne plany wobec Azji, zamierzali podporządkować sobie te tereny, ale nie w 1936, gdy Armia Kwantuńska przechodziła pośpieszną modernizację, która miała wycofać z oddziałów stacjonujących w Mandżukuo, Korei i Wschodnim Hebei (pas pomiędzy Cesarstwem Mandżukuo, a ziemiami opanowanymi przez tak zwanych „panów wojny” na terenie dawnego Cesarstwa Chin) uzbrojenie z czasów wielkiej wojny.
    13 czerwca marszałek Czang oficjalnie poinformował o wypowiedzeniu wojny Cesarstwu Japonii, oraz wszystkim krajom związanym z Japonią sojuszem wojskowym. Cesarz Hirohito wydał specjalny rozkaz „Do wszystkich oddziałów cesarstwa Japonii, stacjonujących na ternie Korei, Formozy, Wschodniego Hebei oraz Cesarstwa Mandżukuo”, w którym zaapelował o natychmiastowe zmiażdżenie chińskich wojsk.

    [​IMG]

    Jednocześnie 20 czerwca, japoński minister spraw zagranicznych Hirota Koki, rozpoczął swoje „tourne” po krajach Europy, które rozpoczął od spotkania z prezydentem Ignacym Mościckim w Warszawie. Obaj politycy podjęli ważne dla Polski i Japonii tematy – takie jak współpraca gospodarcza i wojskowa. Japończyków szczególnie zainteresowały w Toruniu maszyny liczące, oraz nowe metody szkolenia wojsk, tworzone przez zespół kierowany przez majora Dobrzańskiego, który za swoje badania został awansowany na najniższy stopień generalski.

    [​IMG]

    Dwa dni później w Stanach Zjednoczonych, Kongres przegłosował tak zwany Pitman Act, dotyczący udzielenia Chinom nisko oprocentowanej pożyczki, która miała zostać zamieniona na paliwo, amunicję oraz broń. Władze amerykańskie dały również zielone światło dla werbowania amerykańskich lotników do chińskich sił zbrojnych. Pitman Act, spotkał się z natychmiastową reakcją Japonii, której ambasador w Waszyngtonie stwierdził iż, takie zachowanie USA, może oznaczać, że Amerykanie popierają „krwiożerczego” marszałka Czang Kai-Szeka.

    Wojna w Azji:

    [​IMG]

    13 – 19 czerwca 1936 roku: Japończycy odpierają chińskie ataki na całym odcinku granicy. Oddziały chińskie zostają odparte, Chińczycy ponoszą ciężkie straty i wycofują się na pozycje wyjściowe.
    21 czerwca 1936 roku: Japończycy atakują oddziały chińskie pod Beiping, atak wspierany przez lotnictwo bombowe powoduje całkowite załamanie oddziałów wiernych Czang Kai-Szekowi.
    22 czerwca 1936 roku: Beiping zajęty przez Armię Kwantuńską, Tijanjn pada pod naporem armii japońskiej.
    25 czerwca 1936 roku: Kalgan zajęty przez wojska gen. Abe.

    [​IMG]


    Linia frontu w Azji w nocy z 30 czerwca na 1 lipca​


    Dane techniczne: HoI 2 Armagedon Beta 1.3, Skiff, CWTE wraz z grafikami. Poprawności skrótu nazwy moda nie jestem pewien.
    @Aux: Pomiędzy Fińskim Sudanem, a tym Kongiem jest spora różnica. Prywatnie uważam, że pisanie AAR-a to rozrywka, a nie poważna praca naukowa. Jeżeli jakieś wydarzenie będzie miało miejsce 30 lutego - no cóż trudno, albo idziemy ultrarealnie (mowa o głupstewkach wynikających z mechaniki), albo piszemy o tym co widzimy. Dla załagodzenia niepotrzebnego sporu o te brytyjskie terytoria w Afryce, przyjmijmy, że cesarz uciekł do najbliższego Etiopii brytyjskiego terytorium i basta.
     
  4. Memphis

    Memphis Aktywny User

    Aux, awans majora Dobrzańskiego jest bezpośrednio związany z przyjęciem przez niego stanowiska wojskowego komendanta Akademii, która jest związana ze Związkiem "Strzelców". Na mocy umowy pomiędzy GISZ-em, a komendanturą Związku, szefem akademii musi być oficer pełniący funkcję dowódcy dywizji, dlatego też awans Dobrzańskiego jest, że tak powiem "czasowy" i zostanie natychmiast cofnięty po odejściu majora z Akademii. Jest to procedura stosowana obecnie w WP, na wypadek gdyby ktoś kto nadaje się do pełnienia danej funkcji nie miał odpowiedniego stopnia. Sam major został mianowany dowódcą szkoły w uznaniu jego zasług dla polskiej hippiki, i ma stanowić coś w rodzaju wzoru do naśladowania. A, że przy okazji znany jest z dość niekonwencjonalnych zagrywek taktycznych to od czasu do czasu weźmie udział w pracach różnych mędrków od sposobu prowadzenia walki.
    Co do statków to ich użycie wynika po prostu z niechęci niektórych polityków do tego rodzaju lokomocji, lub innymi warunkami. Np. minister Jung przebywał wcześniej w Szwecji, gdzie negocjował z rządem szwedzkim rozbudowę szwedzkiej floty powietrznej o nowe samoloty myśliwskie firmy Fiat. Z kolei minister Beck udał się do Stanów Zjednoczonych łodzią latającą, trudno więc mówić o niechęci do lotnictwa.
     
  5. Maciey

    Maciey Guest

    Memphis, mam propozycję:

    http://pl.wikipedia.org/wiki/Tadeusz_Rozwadowski#Zamach_majowy

    Te propozycje, jednego z najwybitniejszych żołnierzy II RP, generała Rozwadowskiego, mogłyby zostać wprowadzone w życie w AARze. O ile oczywiście w wojsku nie stałaby tylko jedna opcja polityczna. Bo historycznie gen. Rozwadowski, jak reszta opozycji tak z czasów przewrotu, jak późniejszych był sekowany (łącznie z takimi sprawami jak pogrzeb, czy niewpuszczenie Korfantego na pogrzeb syna, nie mówiąc już o wątpliwościach odnośnie śmierci wielu osób).

    Jeszcze odniosę się do I odcinka:

    Nie zgadzam się, żeby Rzeczpospolitą obaliła leniwa, przekupna, posiadająca zbyt dużą wolność szlachta. Jest to podobne do opowieści o kawalerii szarżującej na Tygrysy w II WŚ (do takich bujd się sprowadza propaganda najpierw nazistowskich Niemiec, a postem komunistów).

    To co zrujnowało Rzeczpospolitą to w znacznej mierze sytuacja gospodarcza. Wojny połowy XVII wieku - powstanie Chmielnickiego, Potop, kilkadziesiąt lat wojen z Rosją, epidemia cholery. Płonęła Ukraina, Państwo straciło 1/4, miejscami 1/3 część ludności. Zniszczenie Potopu nie zostały odbudowane przez kilkadziesiąt lat. Przestano kupować od nas zborze. I dlatego uboższa szlachta popadała w klientele, że nie miała za co obsiać pola, bo potraciła wszytko jak ludzie w ostatniej powodzi. Z resztą to było zupełnie inaczej traktowane - "Skoro bogaty X, łożył na szkołę dla syna, mi daje prace, to jest człowiek dobry, dlaczego nie mam głosować po jego interesie? Jego interes warunkuje mój." A z resztą czy dziś jest inaczej, czy wyborcy nie głosują na X, bo obiecał taką a nie taką ulgę, taką podwyżkę, taką drogę zbudować. Czym to się rożni?

    Swoją drogą, widziałem taki plakat propagandowy USA z II WŚ. "Zwyciężymy bo jesteśmy po stronie Boga! Szeregowy Johnes" i zdjęcie chłopaka z bronią. To tak w nawiązaniu do tytułu.
     
  6. Memphis

    Memphis Aktywny User

    Maciey - ciekawe te informacje o generale Rozwadowskim, nie sądziłem, że był on takim orędownikiem wojsk szybkich. Szkoda, że zmarł w 1928 roku, bo po tym co tu przeczytałem, to z chęcią dałbym mu jakiś angaż. Co do pomijania przeciwników sanacji, przy awansach etc. to dotyczyło to głównie oficerów legionowych, a nie samego Piłsudskiego, czytałem gdzieś, że był bardzo zbulwersowany tym, że dowódca obrony mostu nie dostał po zamachu majowym żadnego awansu. Co do upadku I Rzeczpospolitej, to stawiasz ciekawe teorie, z którymi niestety nie bardzo mogę się zgodzić - szlachta po zakończeniu epoki wojen obronnych w XVII wieku zaczęła blokować wszelkie przemiany, blokować podatki etc., co doprowadziło do braków w skarbie państwowym oraz jego bezładu, co pociągnęło za sobą min. abdykację Jana Kazimierza. Michał I Korybut był królem bardzo krótko, i powiem szczerze, że po pierwszym zachwycie szlachty jego sławnym ojcem, popadł nieco w niełaskę, choć plany miał ambitne. Największym problemem Rzeczpospolitej było liberum veto - gdyby kanclerz Zamoyski, albo Zygmunt III przewalczyli głosowanie większością... Cóż to tylko nasze pobożne życzenia, więc przejdźmy do AAR-a.
    Tytuł jest dewizą I Rzeczpospolitej i oznacza: "Jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam?".
     
  7. Memphis

    Memphis Aktywny User

    Odcinek 3: Lipcowe boje

    [​IMG]

    [​IMG]

    9 lipca okazał się niezwykle ważnym dniem dla stosunków polsko francuskich. Polski ambasador w Paryżu, spotkał się z nowym francuskim premierem, wywodzącym się z kół lewicowych Blumem. Premier Francji, nie był zbyt rozmowny i ostro naciskał polskiego dyplomatę, wyrażając w ten sposób swoje niezadowolenie z nawiązania bliższych relacji, pomiędzy Rzeczpospolitą, a Królestwem Włoch. Dopiero po uzyskaniu ze strony polskiej zapewnienia, iż Polska pozostaje w bliskich relacjach z Francją i jest gotowa do rozmów na temat otwartego wsparcia dla Francji na arenie międzynarodowej, oraz bronienia jej interesów w Europie Środkowej, premier Blum nieco „spuścił z tonu”. Jednocześnie polski attache wojskowy przy ambasadzie w Paryżu, uzyskał zapewnienie iż Francja jest gotowa udzielić wsparcia militarnego krajom Europy wschodniej. Deklaracje polityczne i wojskowe, choć nie wniosły nic nowego, do relacji polsko-francuskich, uspokoiły nieco ministra Becka, który obawiał się, że lewicowe rządy zdecydują się na bliższe kontakty ze Związkiem Sowieckim. Zdecydowanie mniej powodów do radości mógł mieć polski attache morski, który poza niejasnymi deklaracjami sprzedaży Polsce dwóch kontrtorpedowców nie uzyskał żadnych realnych obietnic.

    12 lipca Londyn

    [​IMG]

    Lotnisko Hethrow było jeszcze opustoszałe, gdy pojawiły się na nim dwie czarne limuzyny z polskimi chorągiewkami na błotnikach. Dwóch oficerów w mundurach z wyłogami Krakowskiej B.K. wysiadło z pierwszego wozu i w spokoju oczekiwało na pojawienie się brytyjskiej delegacji, która razem z nimi miała przywitać ministra Becka w Londynie.
    - Ale ten nasz stary ostatnio lata – zaśmiał się jeden z oficerów – Normalnie jakby coś go w tej Warszawie parzyło.
    - Jakbyś miał dwóch psychicznych wokół siebie to też byś tak latał – mruknął drugi i wyciągnął z kieszeni munduru wymiętego papierosa – Zapalisz?
    - Nie dzięki. Po wczorajszym ledwo oddycham.
    - To trzeba było tyle nie chlać. Myślisz, że oni tu na nas nie patrzą?
    - Myślę, że za dużo gadasz.
    Tymczasem z budynku po drugiej stronie wyszło kilku brytyjskich oficerów w mundurach RAF. Bez słowa przywitali się z Polakami, po czym zaprowadzili ich do dużego pomieszczenia w którym znajdowała się mapa lotniska.
    - Gdzie rozmieściliście posterunki?
    - Wszędzie wzdłuż ogrodzenia.
    - Nie ma niebezpieczeństwa, że ktoś dokona zamachu? – zapytał Polak z papierosem w ręku – Tu jest pełno jakiś chaszczy, w tych zaroślach można by schować drużynę strzelecką z karabinem maszynowym.
    - Spokojnie. Nasi ludzie już się tym zajęli. Za ochronę „pasa poboczy” odpowiada kapitan Brown – Anglik wskazał na niskiego oficera stojącego po drugiej stronie stołu.
    - Mogę panów zapewnić, że wszystko odbędzie się tak jak trzeba.
    - Nie wątpię, Brown, nie wątpię. Ale niech pan pamięta, o tym co stało się tu, podczas transportowania cesarza Etiopii – rzucił z przekąsem drugi polski oficer – Nie możemy dopuścić aby coś podobnego wydarzyło się podczas przybycia pana ministra.
    - Proszę, się nie obawiać – Brown wskazał na mapę – Tu i tu są moi ludzie.Obstawiliśmy wszystkie trasy prowadzące na i do lotniska. Mysz się nie prześlizgnie.

    [​IMG]

    Samolot z ministrem Beckiem, lotowski Junkers F13, przybył do Londynu z lekkim opóźnieniem. Maszyna spokojnie przyziemiła na jednym z bocznych pasów lotniska i podkołowała pod halę przylotów, gdzie na przybyłą z Warszawy polską delegację, czekał już ambasador RP w Londynie, delegacja polskich oficerów, oraz minister spraw zagranicznych Zjednoczonego Królestwa, Anthony Eden. Po krótkich oficjalnych uroczystościach powitalnych, polska delegacja udała się na spotkanie z Edwardem VIII. Rozmowy dotyczyły tradycyjnie już, niebezpiecznego zdaniem aliantów zbliżenia polsko-włoskiego. Wielka Brytania, zaapelowała do polskich władz o natychmiastowe odcięcie się od kontaktów z Mussolinim, i wprowadzenie oficjalnego embarga na włoskie produkty i towary. Beck wyraził zgodę, pod warunkiem, że Brytyjczycy wprowadzą Polskę w struktury sojuszu alianckiego. Rząd brytyjski zdecydowanie odmówił – Eden miał stwierdzić, „że to Brytyjczycy, a nie Polacy dyktują warunki”. W tej sytuacji, Beck stwierdził, iż nie posiada odpowiednich pełnomocnictw do dalszych negocjacji z rządem Jego Królewskiej Mości, co spotkało się z zapewnieniem o rychłej rewizycie w Warszawie. Szczegóły miały zostać ustalone za pośrednictwem ambasady w Londynie. Tymczasem minister Beck udał się do Szkocji, na spotkanie z oficerami Royal Navy, zaś następnie wziął udział w bankiecie, który odbył się w kasynie oficerskim w bazie brytyjskiej floty w Scapa Flow. Następnie polski minister spraw zagranicznych powrócił do Londynu, gdzie przez następne dwa dni przygotowywał się do swojej podróży do Czechosłowacji.

    [​IMG]

    Wizyta ministra Becka we Czechosłowacji rozpoczęła się 16 lipca w Pradze od spotkania z ministrem gospodarki Victorem Forlancem. Rozmowa dotyczyła rozpoczęcia wymiany handlowej pomiędzy Polską a Czechosłowacją. Niestety obie strony nie były w stanie osiągnąć konsensusu w sprawie budowy międzynarodowej elektrowni wodnej w pobliżu Zakopanego. Strona czeska domagała się bowiem zintensyfikowania rozbudowy infrastruktury drogowej po stronie czeskiej, zaś strona polska wskazywała na brak realnych przesłanek do dalszego kontynuowania tego projektu. Następnym etapem wizyty było spotkanie z prezydentem Benesem, który zaprosił polskiego prezydenta, na międzynarodową konferencję krajów niezaangażowanych militarnie, która miała odbyć się na początku września w Karlovych Varach. Minister Beck zrewanżował się zaproszeniem prezydenta Benesa na „wczasy” do Jastarnii, gdzie zamierzano zorganizować spotkanie przywódców krajów Europy Środkowej (Polski, Czechosłowacji, Estonii, Łotwy, Rumunii i Węgier), podczas którego władze RP zamierzały rozpocząć prace nad stworzeniem wspólnego, anty „wojennego” lobby. Jednocześnie zamierzano powrócić do dawnej idei polityki jagiellońskiej. Minister Beck zamierzał stworzyć silny środkowoeuropejski sojusz, którego najsilniejszym ogniwem była by właśnie Polska.

    [​IMG]

    Nacjonaliści...​

    17 lipca w Hiszpanii okazał się bardzo niespokojnym dniem. Około godziny pierwszej w nocy z miasta wyprowadzono kilka pułków piechoty, dowodzonych przez niechętnych wobec władz, odbijających coraz bardziej w lewo, oficerów. Następnie doszło do włamania do dawnej siedziby królów Hiszpanii, skąd wykradziono insygnia koronacyjne. Kolejnym dziwnym wydarzeniem było wysadzenie w powietrze siedziby partii rządzącej – na szczęście nikt nie zginął. Niepokojące wieści docierały również z południa, gdzie już 16 lipca, w godzinach wieczornych u nabrzeży portowych pojawiły się okręty transportowe z Wysp Kanaryjskich, na pokładzie których znajdował się korpus generała Franco. Oficjalnie przybyły do Hiszpanii w celu przeprowadzenia manewrów wojskowych, w praktyce nikt nie posiadał informacji na temat.

    [​IMG]

    [​IMG]

    Około godziny drugiej w nocy, do polskiej ambasady w Madrycie wpadło kilkunastu zamaskowanych ludzi, którzy grożąc bronią wyprowadzili na zewnątrz kilku polskich dyplomatów – oskarżając ich o podżeganie do zaatakowania sił „lewicy”. Porwanych dyplomatów po kilku minutach odbiła hiszpańska młodzież z formacji „Falangi”, następnie zaś odprowadzono ich do kilku samochodów, którymi pracownicy ambasady zostali przewiezieni do Burgos. Około godziny 7 rano, polscy dyplomaci zostali poinformowani o proklamowaniu niepodległości przez „wolne i niepodległe państwo Hiszpańskie, którego przywódcą jest prawowity władca, król Alfons XIII”. Polski konsul w Madrycie wydał oficjalne oświadczenie, w którym stwierdził iż został porwany przez oddziały republikańskie, zaś swoją wolność zawdzięcza jedynie szybkiej akcji młodych Falangistów. Kilka godzin później polski MSZ, uznało legalność władz w Burgos.

    [​IMG]

    25 lipca w Tokio, polski attache morski, podczas oficjalnego bankietu składa gratulacje oficerom japońskiej marynarki wojennej biorącym udział w bitwie morskiej z 10 lipca, podczas której japońskie krążowniki zniszczyły cztery chińskie jednostki. Obecny na bankiecie Hirohito zaproponował, aby polscy oficerowie marynarki wojennej przybywali do Japonii na staże, odbywane na pokładach japońskich niszczycieli i krążowników, co doprowadziło by do wzrostu ich umiejętności, a przy okazji „otworzyło umysły japońskich marynarzy na innowacje, przynoszone przez naszych drogich, polskich przyjaciół”. Szczególnymi względami cieszyli się oficerowie z japońskiego krążownika Yamashiro, którzy celnym ogniem artylerii zniszczyli lekki chiński krążownik Ning-Hai.

    [​IMG]
    Dwa dni później do Polski przybył Maksym Litwinow. Wizyta sowieckiego dostojnika rozpoczęła się na lotnisku cywilnym w Wilnie, gdzie Litwinow został powitany przez ministra Becka, oraz marszałka Rydza-Śmigłego. Następnie sowiecki dyplomata i jego polscy gospodarze udali się do Warszawy, na pokładzie polskiego samolotu transportowego Fokker. Litwinow zaskoczony ciepłym przyjęciem, pominął temat zbliżenia polsko – japońskiego, które Józef Stalin uważał za szczególnie niebezpieczne dla Związku Sowieckiego. Podczas spotkania z prezydentem Mościckim, Litwinow został poinformowany o planowanym szczycie krajów środkowoeuropejskich, na który w roli sowieckiego obserwatora został zaproszony sam Józef Wissarionowicz. Litwinow oficjalnie podziękował za zaproszenie, następnie zażądał wyjaśnień w sprawie zbliżenia polsko – japońskiego. Odpowiedź zaskoczyła sowieckiego ministra w najwyższym stopniu – Beck stwierdził bowiem iż „zwycięstwo Japonii w wojnie chińskiej, utoruje drogę do władzy nastawionym pokojowo wobec krajów ościennych elementom społeczeństwa chińskiego, powiązanym ideowo z ruchem kierowanym przez pana Mao”. Litwinow odparł iż „burżuazyjne władze Polski nie powinny popierać ruchu postępowego, kierowanego przez towarzysza Mao, lecz podżegaczy wojennych spod znaku Czang Kai-Szeka”. Na takie dictum sowieckiego dyplomaty odpowiedź miał z kolei Mościcki, który stwierdził: „Polska podobnie jak Związek Sowiecki pragnie jedynie pokojowej koegzystencji wszystkich ludów i narodów, czyż nie tego pragnęli Marks i Engels, stawiając sobie cele, zawarte w Manifeście?”. Litwinow wyraził wielkie zdziwienie, wynikające z faktu „tak dobrej znajomości dzieł towarzyszy Marksa i Engelsa”, po czym zapewnił o pokojowych zamiarach Związku Sowieckiego.

    Wojna w Azji

    [​IMG]
    1 lipca – generał Ando, rozbija oddziały chińskie pod Shijazhuang,
    3 lipca – oddziały japońskie wkraczają do Baoding,
    4 lipca – generał Ando zmusza chińskich piechurów do odwrotu pod Yucheng
    5 lipca – Japończycy odpierają chińskie ataki pod Schijazhuang,

    [​IMG]

    Karykatura brytyjska wyobrażająca ogrom zaangażowania japońskiego lotnictwa​

    10 lipca – Japończycy topią lekki krążownik Ning Hai, nierozpoznany niszczyciel, oraz dwa transportowce. Zginęło 200 chińskich marynarzy, około 300 zostało podjętych przez krążownik japoński „Kongo”
    12 lipca – Prowincja Shanxi uznaje zwierzchnictwo władz w Nankinie,
    13 lipca – Japończycy niszczą oddziały chińskie pod Datong,
    16 lipca – Generał Ando nakazuje odwrót z Yucheng,
    20-23 lipca – ciężkie walki o Yucheng, Japończykom nie udaje się zająć miasta,
    - Japończycy zwyciężają pod Hohhot,
    24 lipca – oddziały Japońskie rozbijają chińczyków pod Datong.

    Hiszpańska wojna domowa

    [​IMG]

    17-20lipca – ciężkie walki o Bilbao, zakończone wyparciem nacjonalistów,
    28-30 lipca – nacjonaliści nacierają na Saragossę, zwycięstwo oddziałów dowodzonych przez Franco.


    Intensyfikacja działań na frontach obu wojen spowodowała skrócenie okresu jaki obejmuje odcinek. Oczywiście do Hiszpanii weszli Sowieci, Niemcy i Włosi. USA,WB i Francja nie udzieliły wsparcia.
    @ Ceslaus: sojusz polsko - japoński jest jak najbardziej możliwy, na tą chwilę szansa zawarcia takiego aliansu wynosi 86%, według mechaniki gry. Pytanie czy jest to realna możliwość, i co byśmy na takim sojuszu zyskali?
     
  8. Memphis

    Memphis Aktywny User

    Odcinek 4: Wedle rozkazu, panie marszałku!

    14 sierpnia w Jastarni rozpoczął się międzynarodowy szczyt dyplomatyczny zorganizowany przez polskiego prezydenta, Ignacego Mościckiego. Prezydent Mościski, zaprosił do wzięcia udziału w międzynarodowy spotkaniu delegacje: Litwy, Czechosłowacji, Węgier, Rumunii, Łotwy oraz Estonii. W charakterze obserwatora w spotkaniu miał wziąć udział również Józef Stalin, jednakże odmówił on przybycia zasłaniając się ważnymi obowiązkami w Kraju Rad. Miejsca przeznaczonego dla Stalina nie zajął nikt – Sowieci nie wykazali najmniejszego zainteresowania szczytem, skupiając się głównie na wysyłaniu kolejnych transportów broni do ogarniętej wojną domową Hiszpanii.
    Tymczasem w Jastarnii odbyła się oficjalna ceremonia otwarcia spotkania, podczas której dokonano prezentacji przybyłych delegacji. Polskę reprezentował prezydent Mościcki oraz marszałek Rydz – Śmigły.
    Litwa: prezydent Smetona oraz kilku oficerów armii litewskiej,
    Czechosłowacja: prezydent Benes oraz minister gospodarki Forlanec,
    Węgry: regent Horthy, oraz kilku oficerów armii węgierskiej,
    Łotwa i Estonia zdecydowały się na wystawienie wspólnej delegacji, w skład której weszli: Karlis Ulmanis oraz Juliusz Seljamaa,
    Rumunia: minister Titulcescu
    Program szczytu przedstawiał się następująco:
    14 sierpnia – ceremonia powitania zagranicznych delegacji,
    15 sierpnia – obchody kolejnej rocznicy zwycięstwa w bitwie warszawskiej,

    [​IMG][​IMG]

    16 sierpnia spotkanie delegacji estońsko – łotewskiej z prezydentem Mościckim,

    [​IMG]

    17 sierpnia spotkanie delegacji węgierskiej z prezydentem Mościckim,

    [​IMG]

    18 sierpnia spotkanie delegacji czeskiej z prezydentem Mościckim,

    [​IMG]

    19 sierpnia spotkanie delegacji litewskiej z prezydentem Mościckim,
    20 sierpnia spotkanie delacji Litwy, Łotwy i Estonii z przedstawicielami Węgier i Czech,

    [​IMG]

    21 sierpnia – spotkanie delegacji Rumunii z prezydentem Mościckim,
    22 sierpnia delegacja Litwy spotyka się z delegacją Łotewsko – estońską,
    23 sierpnia delegacja Węgier spotyka się z delegacją Czechosłowacji,
    24 sierpnia – oficjalne zakończenie szczytu.

    [​IMG]

    Ostatniego dnia szczytu do Jastarnii przybył minister spraw zagranicznych RP, Józef Beck. Jego zadaniem było przekucie rozmów w czasie szczytu na realny sukces polityczny. Stosunki pomiędzy Czechosłowacją, a Polską były jeszcze niezbyt poprawne, podobnie jak z Republiką Litewską. Estonia i Łotwa nie mogły nawet w „najśmielszych snach” stanowić „zagrożenia wojennego” dla armii Rzeczpospolitej, Rumunia zaś była od dawna związana bliskim sojuszem anty sowieckim z Polską. W tej sytuacji jedynym partnerem do rozmów o pakcie zabezpieczającym pokój mogły być Węgry, prowadzone na szczycie przez regenta Horthy’ego. Rozmowy o podpisaniu paktu o wyrzeczeniu się wojny we wzajemnych stosunkach. Regent wyraził zgodę na podpisanie paktu, zaprosił również ministra Becka do podjęcia dalszych rozmów na temat współpracy polsko – węgierskiej. W przyszłości zamierzano rozszerzyć współpracę o wymianę młodzieży służącej w szkołach wojskowych, takich jak Akademia Obrony Narodowej, oraz Dęblińskiej Szkoły Orląt.

    19 sierpnia, Paryż

    [​IMG]

    Major Dobrzański siedział na balkonie swojego pokoju i obserwował ruch, pod sąsiednim budynkiem w, którym mieściła się włoska ambasada. Przez całą noc gromadziły się pod nią grupy młodych ludzi. Dobrzański w Paryżu był sam. Żona została w Polsce. Major powoli wstał z miejsca i zszedł na parter.
    - Tu co dzień taki ruch?
    - Nie panie majorze – odpowiedział jeden z słuchaczy kursu podchorążych broni przeciwpancernej z Akademii Obrony Narodowej, kapral Pawlak.
    - Kurs ppanc.? – rzucił major spoglądając na naszywki na mundurze Pawlaka.
    - Zgadza się.
    Duży ścienny zegar wskazał północ. Przez chwilę na ulicy zapanowała cisza. Kilka sekund później z różnych punktów miasta rozległy się odgłosy palby karabinowej.
    - Ale chyba wiecie co to za dźwięk, co kapralu?
    - Tak jest. Lekki karabin maszynowy Cho… - kapral nie zdążył dokończyć, gdy z ulicy dobiegł dźwięk wystrzałów z pistoletów maszynowych.
    - Zbierać kompanię! Mogą próbować wejść do ambasady! – wrzasnął Dobrzański i złapał leżący na blacie biurka przy, którym siedział Pawlak pistolet – Pieprzone wczasy w Paryżu.
    Po chwili w hallu ambasady zebrało się dwudziestu pięciu umundurowanych żołnierzy.
    - Panie majorze – Pawlak wyprężył się na baczność – pozostali na przepustce w mieście.
    - Obsadzić wszystkie okna i drzwi. Pawlak! – Dobrzański spojrzał na kaprala – proszę powiadomić konsula o walkach w mieście. Panowie. Wiem, że nie jesteście przeszkoleni w prowadzeniu tego rodzaju walk. Wiem, że jesteście kursantami AON-u. Ale strzelać do diabła umiecie. Gdyby ktoś zaczął przekraczać parkan… wiecie co macie robić.

    [​IMG]
    Walki w mieście trwały do ranka. Załoga polskiej ambasady kilkakrotnie została ostrzelana przez przetaczające się przez ulicę samochody pancerne udekorowane flagami partii prawicowych i lewicowych. Dobrzański zachowywał jednak spokój. Nad ranem pod ambasadą pojawił się podziurawiony kulami samochód osobowy. Wysiadło niego dwóch francuskich oficerów.
    - Kto wy?
    - Armia Francuska – odparł jeden z nich.
    - Puść krótką serię – mruknął dobrzański do Pawlaka.
    Kapral skinął głową i nacisnął na spust Browninga. Kule przeleciały nad głowami oficerów, którzy schowali się za samochodem.
    - To żebyście wiedzieli, że nie lubię jak ktoś mi bruździ – wrzasnął Dobrzański – A teraz coście za jedni.
    - My ze sztabu marszałka Petaina! – wrzasnął któryś z Francuzów.
    - Co tu się wyrabia – zaklął pod nosem Dobrzański – Petain jest na emeryturze…
    - Cholera wie panie majorze – odparł Pawlak i przesunął lufę w stronę furtki.
    - Czego tu chcecie?
    - My do dowódcy.
    - Ja tu dowodzę – odkrzyknął Dobrzański – mówcie czego chcecie!
    - Mamy ważną wiadomość.
    - Jeden na ziemię, drugi z łapami w górę w stronę furtki – krzyknął major i schował się za workiem z piaskiem – Pawlak wyślijcie tam jednego, niech wpuści tego popaprańca. Osłaniamy go z kaemu i ogniem broni ręcznej. Rozumiesz?
    - Tak jest.
    Po kilku minutach na dole pojawił się żołnierz. Szybko podbiegł do furtki i otworzył ją kopnięciem, po czym skrył się za betonowym filarem. Francuski oficer wszedł na teren ambasady…
    Żołnierz wprowadził go do małego pokoju, gdzie czekał już major Dobrzański i ambasador Łukasiewicz.
    - Porucznik Pierre Barry Delongchamps. Sztab pana marszałka Petaina.
    - Major Dobrzański, dowódca obrony ambasady, pan ambasador Łukasiewicz – mruknął Dobrzański wskazując na swojego przełożonego – a teraz poruczniku, może zechce mi pan wyjaśnić co to za burdel? Moi ludzie zostali kilkakrotnie ostrzelani przez samochody pancerne, a przybywający z miasta żołnierze mojej kompanii informowali o walkach na ulicach.
    - Panowie, mam tu pismo do pana ambasadora, podpisane przez pana marszałka.
    - Pokaż pan – warknął Dobrzański. Przez chwilę wodził wzrokiem po kartce – Panie ambasadorze… powinien pan to zobaczyć.

    [​IMG]

    21 sierpnia, minister spraw zagranicznych RP, Józef Beck w swoim oficjalnym przemówieniu radiowym uznał legalność nowego rządu Francji, po czym złożył oficjalne gratulacje premierowi Darlanowi. Major Dobrzański został natychmiast sprowadzony do Polski, gdzie za obronę ambasady został awansowany do stopnia podpułkownika.

    Następnego dnia, premier Darlan oficjalnie ogłosił iż nową siedzibą władz francuskich, będzie małe uzdrowisko nieopodal Paryża – Vichy. Przeniesienie stolicy było spowodowane względami praktycznymi – Paryż po nocnych walkach z 19 na 20 sierpnia był w wielu miejscach zniszczony, zaś jego mieszkańców można było określić jako… niepewnych politycznie. Wielu z nich ukrywało bowiem w swoich prywatnych mieszkaniach oficerów wojska i policji, wiernych eks – premierowi Blumowi.

    [​IMG]

    23 sierpnia, Mussolini oficjalnie poinformował polskiego ambasadora w Rzymie o przedłużeniu prac nad budowanym dla Polski lekkim krążownikiem. By nie narażać polskiej cierpliwości na szwank, Duce, zdecydował o sprzedaży jednego z działających już w ramach włoskiej floty okrętów Polsce. W zamian Rzeczpospolita miała przekazać Włochom plany budowy samolotów myśliwskich PZL P.24, oraz rysunki techniczne powstającego w Polsce karabinu przeciwpancernego Ur, a także pewną ilość gotówki i surowców.

    Wojna w Azji

    [​IMG]

    Przerażający japoński Tygrys...*, karykatura z prasy amerykańskiej​

    1 sierpnia – Japończycy pokonują oddziały chińskie pod Taiyuan,
    6 sierpnia – Chińczycy udanie kontratakują pod Hohhot, dowodzi generał Hai Fuqu,
    7 sierpnia – kolejne walki pod Taiyuan,
    10 sierpnia – Japońskie oddziały rozbijają Hai Fuqu pod Hohhot,
    11 sierpnia – Japończycy zwyciężają w bitwach pod Szanghajem, Datong i Yucheng,
    13 sierpnia – Zwycięstwa japońskie pod Suzhou, gdzie toczą się ciężkie walki. Przerwa następuje dopiero 17 sierpnia
    17 sierpnia – Japończycy zwyciężają pod Yucheng,
    19 sierpnia – generał Umezu rozbija Chińczyków pod Hangzhou,

    [​IMG]

    21 sierpnia – nalot chińskich bombowców SB-2 kończy się masakrą wyprawy bombowej. Japońskie myśliwce Ki-29 „Nate” niszczą ponad 20 bombowców, 5 dalszych uszkodzonych ląduje na plażach wyspy,
    24 sierpnia – bitwa pod Handan, Japończycy zatrzymują napierających Chińczyków,
    27 sierpnia – walki pod Huangzhou, Umezu odpiera chińskie natarcie.

    [​IMG]

    Hiszpańska wojna domowa

    [​IMG]

    6 sierpnia – Republikanie tryumfują pod Guadalajarą,
    10 sierpnia – Republikanie wygrywają pod Salamanką i Saragossą,
    11 sierpnia – zwycięstwa nacjonalistów pod Huelvą i Sigurenzą,
    13 sierpnia – załamanie frontu pod Huelvą,
    15 sierpnia – flota nacjonalistów pokonana na wodach Zatoki Kadyksu,
    18 sierpnia – porażka ofensywy nacjonalistów pod Huelvą,
    25 sierpnia – Republikanie zwyciężają pod Almerią i Huelvą.



    *napis na tabliczce: Strzeż się przerażającego japońskiego tygrysa!
    napis na dole: Psst, Adolf, jak mi idzie?
     
  9. Aux_Teergois

    Aux_Teergois Ten, o Którym mówią Księgi

    Zastanawia mnie jak mogło dojść do spotkania polskiej delegacji z przedstawicielami Czechosłowacji i Litwy i to w randze głów państw, skoro Polska albo nie utrzymywała stosunków dyplomatycznych albo były one nacechowane wzajemną wrogością. Stosunki z Czechosłowacją do 1939 r. utrzymywano do rangi poselstwa, kilkakrotnie obniżając je do stanowiska charge d'affaires, natomiast do 1938 r. nie było żadnych stosunków dyplomatycznych z Litwą (później w wyniku wymuszenia kowieńskiego to się zmieniło i osiągnęło rangę poselstw). Myślę, że przedstawiciele Litwy i Czechosłowacji odmówiliby przyjazdu do Polski skoro stosunki z tym państwem są na wpół zawieszone bądź wogóle nie istnieją. Przydałoby się, abyś napisał w kolejnym odcinku co takiego się wydarzyło w stosunkach polsko-litewskich i polsko-czechosłowackich, że przedstawiciele tych krajów przyjechali na polskie terytorium. Popraw też te literówki, bo dosłownie jest coraz gorzej, Huelva zamiast Heuvela, Guadalajara zamiast Guadalajra, Taiyuan zamiast Tiyuan. Rób sobie sprawdzenie zanim zamieścisz tekst, inaczej takie babole będą coraz częstsze.

    Odcinek dobrze napisany, czytelny, kronika z wojen i screeny wojenne dobrze dopasowane, świetny pomysł z karykaturą, podobnej treści screeny zamieszczał Severian w swoim aarze, co sprawiło, że miał on to "coś", co zwielokrotniało liczbę czytelników. Jeśli zamieszczasz plakaty to próbuj je zmniejszać, rozmiar plakatu na pół strony przeważnie utrudnia odbiór w czytaniu, a i sprawia dziwne wrażenie skąpością tekstu i nadmiernym rozdmuchaniem screenów.
     
  10. Memphis

    Memphis Aktywny User

    @ Milven: Nie nie można, co uważam za szczyt idiotyzmu w HoI 2! Wszak flota RP powstała tylko dzięki ożywionej wymianie handlowej z Francją! Brak takich mechanizmów w grze, dowodzi krótkowzroczności jej autorów... Co do sojuszu - tak na potrzeby mechaniki gry. Zawarty 14, zerwany 29 sierpnia.
    @Aux, wszystko co piszesz to prawda. Z tym, że w AARze od samego początku utrzymuję dobre stosunki z Łotwa i Estonią, sądzę, że dla Smetony było by dość jednej wizyty Becka nad Bałtykiem i rozmów o polsko Estońskiej lub Łotewskiej współpracy by nieco "spuścić z tonu", co do Czechosłowacji, to Czesi obawiają się, że jeśli zaczną robić Polsce trudności, to Polacy dogadają się z Węgrami, którym uśmiecha się oderwanie Słowacji i "dokopią", że tak kolokwialnie powiem, władzom w Pradze. Ogólnie to Benes obawia się, że pakt o nieagresji pomiędzy Polską, a Węgrami jest pierwszym etapem podziału Czechosłowacji, co prawda są to obawy bez pokrycia - Polska poza Cieszynem nie chce od Czechów żadnych ziem, zaś Węgry nie mają dość wojska by w pojedynkę rozbić wojska czeskie, ale jego postawa przypomina działania Francji w latach 20., gdy kolejne rządy chciały doprowadzić do brytyjskich gwarancji dla Francji, zaś ich brak poczytywano jako plany dogadania się z Niemcami (Brytyjczycy obawiali się, że odbudowa bliskiego sojuszu doprowadzi do zaostrzenia francuskiej polityki wobec Niemiec) i tak każdy boi się każdego. Podobną sytuację ma Benes - obawia się Polski, która zaczyna dogadywać się z jego sąsiadami, a z drugiej strony widzi w niej jedyną szansę uratowania swojego państwa przed wkroczeniem Niemiec.
    Co do kroniki wojennej, to z jej powodu zrezygnowałem z odcinków 3 miesięcznych... Mam kilka pomysłów aby nieco ubarwić AAR, ale nie wiem czy miały by one rację bytu, nawet w takiej konstelacji politycznej i tak nieprzewidywalnych czasach...
     
  11. Memphis

    Memphis Aktywny User

    Odcinek 5: „Spokojny” wrzesień…

    [​IMG]

    Wrzesień w Polsce okazał się miesiącem szczególnego zainteresowania sportem. W czasie trwającej prawie dwa miesiące przerwy w rozgrywkach polskiej ligi, polskie zespoły zdecydowały się na rozegranie kilku sparingów z zagranicznymi klubami piłkarskimi, które przyciągnęły na polskie stadiony wielu spragnionych sportowych emocji kibiców. Największą furorę, zrobiła zdecydowanie drużyna ŁKS-u Łódź, która w dniach 1.IX i 6.IX rozegrała kolejno sparingi z jedną z najsilniejszych drużyn niemieckiej Gauliga Mittelrhein, Beuel 06 Bonn, zakończony bezbramkowym remisem, oraz wygrany przez łódzką drużynę 2:1 mecz z Brescią Calcio.
    Największą niespodzianką ligowej przerwy okazały się jednak mecze rozegrane przez Legię Warszawę, oraz Warszawiankę Warszawa. Legia rozegrała 7 września mecz, na którym pojawili się zagraniczni goście (brazylijski dyktator Vargas), oraz najwyższe władze państwowe. Spotkanie zakończyło się porażką legionistów (nota bene dość wysoką, gdyż Legia przegrała z reprezentacją Brazylii 6:2), nastroje warszawskich kibiców poprawili nieco zawodnicy Warszawianki, którym udało się bezbramkowo zremisować z drużyną Warty Poznań.
    Sparing Legii stanowił jednak jedynie pretekst do spotkania ministra Becka z Vargasem. Obaj przywódcy szybko zrezygnowali z dyskusji na tematy sportowe i zajęli się ocenianiem szans na zwycięstwo poszczególnych stron biorących udział w hiszpańskiej wojnie domowej. Minister Beck wtajemniczył swojego rozmówcę w polskie plany nawiązania bliższej współpracy z Nacjonalistami, którym ostatnimi czasy nie wiodło się najlepiej na froncie, z kolei strona brazylijska zaproponowała, aby Polska i Brazylia wydały wspólne oświadczenie na temat bandyckich praktyk, uprawianych przez oddziały republikanów, którzy dokonywali podpaleń Kościołów, mordów na księżach i zakonnicach, oraz masowych egzekucji ludności cywilnej, która odmówiła udzielania pomocy oddziałom republiki. Beck wyraził zdziwienie wieściami, jakie przekazał mu przywódca Brazylii i zapowiedział, „dokładne zbadanie doniesień z Hiszpanii” przez odpowiednie instytucje krajowe. Wizyta p. Vargasa zakończyła się 10 września spotkaniem z polskimi oficerami, dowodzonymi przez marszałka Rydza – Śmigłego.

    [​IMG]

    9 września cały świat obiegły przerażające doniesienia z Nankinu zajętego przez oddziały japońskie. Według doniesień amerykańskich korespondentów prasowych w mieście, Japończycy urządzili prawdziwą rzeź ludności cywilnej oraz nielicznych obrońców miasta. Zdaniem Associeted Press japońskie samoloty bombowe zrzucały na miasto „zainfekowane tyfusem” pchły, oraz inne insekty. Japończycy zdecydowanie zaprzeczyli rewelacjom prasowym, przyznając się jednocześnie do przeprowadzenia planowej likwidacji 40 tysięcy obywateli chińskich, u których stwierdzono: „broń, trucizny, materiały wybuchowe”, zdaniem japońskich dyplomatów część zabitych przez wojska japońskie, stanowili dezerterzy z wojsk Kuomintangu, którzy po załamaniu się obrony miasta wszczynali w mieście niepokoje, oraz organizowali zorganizowane bandy przestępcze, które dokonywały napadów rabunkowych oraz zorganizowanych grabieży na cywilnych mieszkańcach miasta. Japoński ambasador w Warszawie wskazał ponadto na działania chińskich oddziałów policji, które kilka godzin przed poddaniem miasta japończykom rozstrzelały dwudziestu japońskich lotników, którzy od początku konfliktu musieli przymusowo lądować na obszarach kontrolowanych przez wojska wierne marszałkowi Czang Kai-Szekowi.

    [​IMG]

    13 września, gdy echa niedawnej tragedii Nankinu nieco już przebrzmiały, zaś ludzie skupili się na swoim codziennym życiu, z wizytą w Warszawie przebywał admirał Horthy. Jego zadaniem było uzgodnienie dalszej współpracy węgiersko – polskiej, oraz dopracowanie umowy pomiędzy Państwowymi Zakładami Lotniczymi, a ich węgierskim odpowiednikiem. Umowa zawarta przez przedstawicieli PZL-u, dotyczyła zorganizowania wystawy lotniczej, połączonej z rajdem lotniczym Warszawa – Budapeszt, w którym zamierzano wystawić kilka nowych konstrukcji. Do udziału w zawodach zamierzano zaprosić drużyny z: Polski, Węgier, Niemiec, Francji, Anglii, Stanów Zjednoczonych, Japonii, Związku Sowieckiego, Czechosłowacji, Turcji, Włoch, Rumunii i Szwecji. Według planów regenta, Polska i Węgry miały wystawić wspólną drużynę, na co nie chciał zgodzić się minister Beck. Ostatecznie zadecydowano, że każdy z krajów wystawi po jednej maszynie w dwóch kategoriach – samolotów jednosilnikowych, oraz ciężkich maszyn dwu i więcej silnikowych. Przedstawiciele PZL, zgłosili do udziału w zawodach dwie maszyny: w kategorii pierwszej, powstający od maja prototypowy samolot myśliwski PZL P.50/I (planowany na następcę PZL P.11c), zaś w kategorii drugiej, prototypową konstrukcję P37/I. Horthy zapowiedział, że bierze na siebie poinformowanie o planowanych zawodach lotniczych władz Niemiec i USA, Polacy zapowiedzieli zaproszenie Związku Sowieckiego, Czechosłowacji, Turcji, Włoch, Rumunii, Szwecji, Japonii, Anglii i Francji. Wstępny termin zawodów wyznaczono na początek stycznia 1937 roku.

    [​IMG]

    Rysunek polityczny z prasy polskiej*, w odpowiedzi na akcję zorganizowaną przez Mosley'a​

    Okazja do przekazania zaproszenia władzom Wielkiej Brytanii nadarzyła się pięć dni później, gdy minister Beck został wezwany do Londynu ze względu na zamieszki wywołane przez „Czarne Koszule” Mosley’a pod polską ambasadą, podczas której członkowie ruchu faszystowskiego domagali się nadania mniejszościom (głównie zaś niemieckiej) w Polsce uprzywilejowanej pozycji. Minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii zdecydowanie potępił działalność organizacji Mosley’a następnie poinformował ministra Becka, o wzroście niechęci wobec Polski i jej władz, związanego brakiem zdecydowanej reakcji na działalność japońskiej armii podczas masakry w Nankinie, oraz utrzymywanie dobrych stosunków z Królestwem Włoch.

    [​IMG]

    Eden zapowiedział, że wobec tragicznej sytuacji we Francji, Polska musi stać się „brytyjskim zapleczem” dla Europy Wschodniej. Eden wyraził również obawę, czy władze Polski nie zamierzają wejść na drogę Francji i wprowadzić u siebie podobnego – faszystowskiego de facto ustroju. Beck zdecydowanie zaprzeczył takim planom polskiego rządu, po czym poinformował ministra Edena o chęci spotkania z przedstawicielami brytyjskich firm lotniczych. Podczas spotkania, do którego doszło 19 września, Beck poinformował o planowanym polsko-węgierskim wyścigu lotniczym. Brytyjczycy zadeklarowali wystawienie w pierwszej kategorii: prototypu nowego samolotu myśliwskiego firmy Hawker, zaś w kategorii drugiej zmodyfikowanego prototypu samolotu Handley Page Hampden.

    [​IMG]

    [​IMG]

    Tymczasem spokój zburzyły ponownie alarmujące wieści z Azji, gdzie Japończycy powołali do życia kolejne marionetkowe państewko – Mengkukuo. Na czele „kraju” stanęli japońscy figuranci – Demchugdongrub oraz De Noyan. Mongolia wewnętrzna uzyskała pełne poparcie władz japońskich, zaś stojący na czele jej rządu książę Demchugdongrub zapowiedział pokojową współpracę ze wszystkimi miłującymi pokój narodami świata. Jednocześnie przyobiecał władzom armii Kwantuńskiej wystawienie dwóch mongolskich dywizji piechoty. Mimo to nikt na świecie nie spieszy się z uznaniem nowego tworu politycznego. Jak do tej pory niepodległość Mongolii Wewnętrznej uznały – Japonia, oraz Cesarstwo Mandżukuo.

    [​IMG]

    27 września w bazie polskiej marynarki wojennej w Gdyni odbyła się uroczystość przejęcia przekazanego przez Włochów lekkiego krążownika przez PMW. Dowódcą jednostki został komandor Tadeusz Morgenstern – Podjazd, dotychczasowy dowódca Wydziału Regulaminu i Wyszkolenia Kierownictwa Marynarki Wojennej. Największa i najnowocześniejsza polska jednostka otrzymała nazwę ORP Dąbrowski. Na ceremonię podniesienia polskiej bandery przybył ambasador Włoch w Warszawie wraz z małżonką.

    Wojna w Azji

    1 września – Japończycy zwyciężają pod Kaifengiem i Nanjing,
    3 września – Chiński kontratak pod Changzhi kończy się odwrotem wojsk japońskich,
    4 września – walki o Kaifeng,
    5 września – Japończycy zajmują Nankin (Nanjing),
    6 września – Japońska armia tryumfuje pod Kaifeng,
    9 września – Japońskie oddziały zajmują Anyang, oddziały chińskie prowadzą kontrofensywę pod Wuhu,
    11-12 września – ciężkie walki pod Kaifeng i Yangzhou,
    12 września – walki pod Anyang, japońska flota wygrywa na kanale Babuyan, tonie jeden chiński niszczyciel,
    14 września – Japończycy walczą pod Kaifeng,
    15 września – ciężkie walki pod Anyang,
    18 września – porażka wojsk chińskich pod Hohhot,
    19 września – Chińczycy kontratakują pod Yangzhou i Kaifeng, porażka oddziałów chińskich pod Hohhot (kolejny kontratak),
    22 września – porażka chińczyków pod Kaifeng, Wuhu i Anyang,
    25 września – Chińczycy odpierają atak pod Yangzhou, Japończycy odpierają ataki pod Kaifeng,
    26 września – Japońskie oddziały odnoszą zwycięstwo pod Lianyungang,
    28 września – bitwa morska pod Cuszimą – japończycy zmuszają chińską flotę do ucieczki, tonie Chao-Ho (lekki krążownik), zatopiony przez Hyuga (Pancernik),
    29 września – zwycięstwo wojsk japońskich pod Kaifeng.

    [​IMG]

    Front w nocy z 30.IX na 1.X​

    Hiszpańska wojna domowa

    1 września – zwycięstwo Nacjonalistów pod Valladolid,
    5 września – Legion Condor rozbija lotnictwo Republikanów w walkach nad Valladolid,
    7 września – zwycięstwo Republikanów Valladolid,
    9 września – walki pod Huelvą, zwycięstwo armii republikanów,
    11 września – Generał Rojo Lluch zwycięża oddziały nacjonalistów pod Oviedo,
    13 września – Republikanie zwyciężają pod Huelvą,
    14 września – Republikanie zwyciężają pod Oviedo,
    17 września – walki o Oviedo, Nacjonaliści zwyciężają pod Huelvą i Siguenzą,
    22 września – Nacjonaliści wygrywają pod Oviedo, porażka oddziałów Franco pod Huelvą,
    28 września – ofensywa na Huelvą, Republikanie wkraczają na przedmieścia.

    [​IMG]

    *Hitler: Wzywam cały świat na świadka, jak Niemcy cierpią w barbarzyńskiej Polsce! Po mojej prawej stronie, siedzi zmaltretowany Niemiec z Polski, a po lewej Polak z Niemiec, któremu ja widać jest dobrze!

     
  12. Memphis

    Memphis Aktywny User

    Planów jest wiele, a tych dotyczących okresu po kampanii wrześniowej (w zależności od jej wyniku) nie zamierzam zdradzać, mam jednak kilka koncepcji na okres przedwojenny i sądzę, że ciekawą opcją było by oddanie głosu czytelnikom - podejrzewam, że większość z was zna lepiej AAR-y Polską ode mnie, który dopiero od niedawna pojawiam się na forum, dlatego przedstawię wam 3 rozważane przeze mnie opcje:
    1) Wariant północny - sojusz z Japonią, wysłanie korpusu ekspedycyjnego (2 dywizje kawalerii do Chin). Plusy tego rozwiązania: walki w Azji, możliwość uzyskania kolonii na terenie Azji (wykrojonych z Chin). Minusy: moralna odpowiedzialność za Nankin, pogorszenie stosunków z USA i Ligą Narodów, brak floty transportowej.
    2) Wariant iberyjski - tymczasowy sojusz z Franco i Alfonsem XIII, wysłanie korpusu do Hiszpanii. Plusy: walki w Hiszpanii, poprawa stosunków z GER, ITA i Franco, doświadczenie dla wojsk i dowódców biorących udział w interwencji, minusy: pogorszenie stosunków z ZSRR i krajami uznającymi rząd republiki, duże widoki na porażkę (trudna sytuacja Nacjonalistów), brak floty transportowej.
    3) Wariant kowieński - sojusz z Estonią i Łotwą, wymuszenie "poprawnych stosunków" z Litwą. Plusy:walki o Litwę, możliwa interwencja SOV, lub Niemiec w obronie Litwy. Minusy: Pogorszenie stosunków Polski z ENG, możliwy wcześniejszy upadek RP, a co za tym idzie wybuch wojny, może nie dojść do walk obronnych w '39 roku, no i interwencja SOV, która zmusi do odsłonięcia zachodnich granic.
     
  13. Memphis

    Memphis Aktywny User

    Odcinek 6: Południowe echa

    [​IMG]

    Pierwszego października pracownicy pionu technicznego Zakładów Azotowych w Tarnowie otrzymali pilne wezwanie. Ich zakład od dawna brał udział w badaniach naukowych prowadzonych z polecenia ministerstwa gospodarki lub znacznie rzadziej dla Oddziału II. Tym razem tajemniczy goście pochodzili z Ministerstwa Gospodarki. Na ich czele stał minister Eugeniusz Kwiatkowski. Przez kilka minut goście przeglądali poszczególne projekty, następnie skierował się do stanowiska inżyniera Michałowskiego, głównego projektanta w czasie prac nad ostatnim projektem. Podczas krótkiej rozmowy, minister Kwiatkowski poinformował Michałowskiego o przyznaniu mu dodatkowych dotacji – w wysokości 30 tysięcy złotych na dopracowanie poprzedniego projektu. Zgodnie z ostatnim raportem Malinowskiego we wprowadzonych przez niego poprawkach. Malinowski wspominał o nowych możliwościach – lekkich palników dla spawaczy, przenośnych agregatach prądotwórczych dla elektryków i innych udogodnieniach. Prace nad nowymi projektami i ich wprowadzeniem do zakładów miały rozpocząć się natychmiast.

    W tym samym czasie, rozpoczynał się nowy rok szkolny i akademicki w Akademii Obrony Narodowej, kierowanej przez podpułkownika Henryka Dobrzańskiego. Podpułkownik wygłosił przemowę do elewów:
    Panowie. Czas teraz niespokojny. Na zachodzie Hitler odbudowuje niemiecką armię, na wschodzie Stalin i komuniści gromadzą siły na pograniczu. Litwa i Czechosłowacja również stanowią dla nas niewiadomą. Litwini, ze względu na swoje nie zrozumiałe żądania dotyczące statusu Wilna i Kowna. W takich czasach jak te, trudno aby żołnierz był spokojny. Trudno, aby żołnierz był spokojny wobec wieści jakie docierają do nas z dalekiego Wschodu, gdzie japońska Armia Kwantuńska bije wojska marszałka Czang Kai-Szeka, a przy okazji bierze odwet na ludności cywilnej. Trudno wreszcie by żołnierz był spokojny, gdy w nie tak znowu dalekiej Hiszpanii władz uznane przez nasz rząd muszą toczyć ciężką walkę z lewicową rebelią prowadzoną przez komunistów i bolszewików. Od was i naszego rządu zależy, kto i w jaki sposób będzie służyć ojczyźnie. Gdy przyjdzie wypełnić rozkaz, wierzę, że wypełnicie go z honorem. Tak jak przystało na żołnierza wojska polskiego. Wiem, że wielu z was było wcześniej w formacjach strzelców. O was jestem spokojny. O tym co sądzić o pozostałych, okaże się z czasem. Już niebawem podobnie jak większość z was podejmie zaszczytną służbę w Podolskiej Brygadzie Kawalerii. Będę tam razem z wami.
    Burza oklasków zakończyła wystąpienie podpułkownika Dobrzańskiego, który tymczasem zszedł z podwyższenia i usiadł na sękatej ławie. Jego adiutant absolwent poprzedniego rocznika, podchorąży Wiśniewski nachylił się do podpułkownika.
    - Pan podpułkownik poważnie o tej służbie w Podolskiej?
    - Poważnie – odparł Dobrzański – Będę dowódcą pierwszego pułku kawalerii, chociaż szefostwo obiecuje dowodzenie brygadą. Podobno maj nas gdzieś posłać. Diabli wiedzą gdzie…
    Oficer odpowiedzialny za wykłady z historii wojen skończył swoją przemowę:
    -Baczność! Komendancie szkoły proszę o zgodę na rozejście się.
    - Udzielam zgody.

    [​IMG]

    Sewilla płonęła. Bombowce republikanów skończyły właśnie nalot na miasto. Nieliczne Bf-109 B, zdążyły jeszcze dogonić kilku republikanów i naszpikować pięć bombowców pociskami z broni maszynowej. Na pasie startowym przygotowanym na boku, pomiędzy zbombardowanymi budynkami fabryki pojawiło się kilkunastu robotników. Pośpiesznie zasypywali świeże leje po bombach. Po chwili nad pasem pojawił się lotowski „Junkers”. Na pokładzie maszyny znajdował się pułkownik Józef Beck, wraz z dwoma adiutantami i dwóch pilotów oraz osobista obstawa ministra – żołnierz z pistoletem Suomi. Maszyna wylądowała na pasie startowym pomiędzy budynkami. Beck pośpiesznie wysiadł i podbiegł do pomalowanej na szaro limuzyny Opel, w której czekał już na niego adiutant ministera spraw zagranicznych Alfonsa XIII Francisco de Asis Serrata y Bonastaro. Poniżej zapis stenogramu rozmowy:
    Beck: Macie tu naprawdę wesołą sytuację…
    Bonastaro: Republikanie siedzą nam na karkach, ale pod koniec tego miesiąca będziemy mieli wspaniałą sytuację. Przynajmniej o wiele lepszą sytuację niż teraz.
    Beck: Istnieje możliwość, że przekażemy wam drobną pomoc. Oczywiście wszystko zależy od dalszych ustaleń, na które nie mam wpływu.
    Bonastaro: Wojnę możemy wygrać bez pomocy z Polski. Ale jeżeli tu do Hiszpanii, bić się z komuną przyjdzie choć jedna dywizja, to nie zapomnimy o Polsce i Polakach. Nigdy…
    Kolejnym etapem wizyty ministra spraw zagranicznych Becka było spotkanie z generałem Franco, który wprowadził przybysza z Polski w sytuację frontową, oraz zaapelował o udzielnie wsparcia wojskowego. Minister zapowiedział, że osobiście wypowie się za udzieleniem wsparcia Hiszpanom. Wizyta zakończyła się tego samego dnia wieczorem. Minister wrócił do Polski natychmiast po opuszczeniu sztabu generała Franco. Już w drodze do Polski przygotował raport dotyczący sytuacji w Hiszpanii.

    Raport płk. Józefa Becka, fragmenty:

    (…) Sytuacja w Hiszpanii jest w chwili obecnej bardzo trudna. Oddziały nacjonalistów dowodzone przez generała Franco, są w szczególnie trudnej sytuacji, obecnie po długim okresie ciężkich walk o utrzymanie pozycji wyjściowych, i miejscowych odwrotach, by obecnie przystąpić do kontrofensywy, zapowiadanej przez ministra spraw zagranicznych w rządzie króla Alfonsa XIII.
    (…) Pomoc ze strony władz polskich jest szczególnie pożądana, aczkolwiek, jeśli chcemy udzielić generałowi Franco i rządom Jego Królewskiej Mości wsparcia, to Rzeczpospolita powinna się pośpieszyć – jeżeli ofensywa nacjonalistów odniesie spodziewany sukces, to będziemy mogli uzyskać znacznie mniej, co w efekcie doprowadzi do uczynienia naszych starań o wymierne korzyści, znacznie mniejszymi.

    [​IMG]

    13 października do Warszawy przybył minister spraw zagranicznych Jugosławii, Mulan Stojadinovic. Głównym punktem wizyty było spotkanie z ministrem spraw zagranicznych Beckiem i prezydentem RP Ignacym Mościckim, rozmowy dotyczyły planowanej wizyty króla i premiera Jugosławii w Warszawie. Dodatkowym tematem rozmów była wojna domowa w Hiszpanii. Szef jugosłowiańskiego MSZ zapowiedział, że jeśli Polacy zdecydują się na wysłanie do Hiszpanii korpusu własnych wojsk, to władze Jugosławii udzielą im wsparcia w postaci jednego batalionu ochotników.

    [​IMG]

    Sześć dni później (19.X) do Warszawy przybył król Rumunii Karol II. Wizyta jego królewskiej mości przebiegała spokojnie i zakończyła się dwudziestego pierwszego października w Wilnie. Podczas wizyty Król spotkał się z ministrem spraw zagranicznych Józefem Beckiem, podpułkownikiem Dobrzańskim, oraz prezydentem RP Ignacym Mościckim. Podczas rozmów nieodmiennie powracała kwestia sytuacji na wschodzie i pogarszających się relacji Polski i Rumunii ze Związkiem Sowieckim. Karol II, zapowiedział, że jeżeli Polska zostanie zaatakowana przez wojska sowieckie, to może liczyć na pomoc armii rumuńskiej. Beck zapowiedział, że Rumunia również może liczyć na Polskę w przypadku sowieckiej agresji. Przy okazji Karol, zapowiedział udział Rumunii w polsko – czeskich zawodach lotniczych. Reprezentację Rumunii miał stanowić w kategorii I: zmodyfikowany myśliwiec I.A.R 14, zaś w kategorii drugiej zmodyfikowany samolot bombowy produkcji sowieckiej SB-2.

    [​IMG]

    22 października, grupa japońskich oficerów i generałów na rozkaz cesarza aresztowała dotychczasowego premiera i kilkunastu oficerów. Stanowisko premiera w nowym rządzie otrzymał Hirota Koki, dotychczasowy minister spraw zagranicznych.

    Wojna w Azji

    [​IMG]


    Czy Polska dołączy do Zabójcy Gigantów*?​

    1 października – Chińczycy zwyciężają, oddziały chińskie dowodzone przez Zhang Tingzhena ponoszą ciężkie straty,
    4 października – Japończycy rozbijają chińskie oddziały uzupełnienia pod Lianyungang,
    6 października – wojska japońskie rozbijają oddziały Kuomintangu pod Yangzhou,
    9 października – Japońska armia zwycięża pod Lianyungang, Chińczycy zatrzymują Japończyków pod Xuzhou,
    11 października – Japończycy zwyciężają pod Kaifeng, walki toczą się do 17, gdy Chińczycy wycofują się ostatecznie z miasta,
    18 października – zwycięstwo wojsk japońskich pod Hefei,
    20 października – Japończycy odpierają kolejne ataki pod Kaifeng,
    21 października – zwycięstwo wojsk japońskich pod Hefei,
    22 października – generał Itagaki rozbija Chińczyków pod Kaifengiem, zwycięstwo wojsk cesarskich pod Hefei,
    24 października – Itagaki odpiera natarcia Chińczyków pod Kaifeng, walki toczą się z przerwami do 27 października,
    29 października – sukces chińskiej ofensywy pod Wuhu i Hangzhou, Japończycy zwyciężają pod Qingdao,
    30 października – oddziały japońskie zwyciężają pod Hefei.

    [​IMG]

    Front ostatniego dnia października​

    Wojna domowa w Hiszpanii

    [​IMG]

    3 października – Legion Condor zwycięża nad niebem Burgos,
    5 października – zwycięstwo nacjonalistów pod Huelvą, kontrtorpedowce nacjonalistów uszkadzają dwa lekkie okręty wroga na Szelfie Iberyjskim,
    8 października – zwycięstwo nacjonalistów pod Huelvą,
    10 października – nacjonaliści zajmują Siguenzę,
    12-13 października – walki o Siguenzę i Bajadoz,
    18 października – nacjonaliści zajmują Saragossę,
    19 października – walki pod Huelvą,
    21 października – zwycięstwo wojsk nacjonalistycznych pod Siguenzą,
    25 października – nacjonaliści zwyciężają pod Valladolid,
    27 października – nacjonaliści zwyciężają pod Jaen,
    30 października – wojska nacjonalistów wkraczają do Tarragony.

    [​IMG]

    Front ostatniego dnia października​


    *Napis pod obrazkiem: Japoniec - zabójca gigantów... (Jap ma podobną wymowę jak odnoszący się do Niemców Hun)

    Głosowanie w sprawie wyboru "wariantu", zakończy się dziś o godzinie 12.00. Jak do tej pory największe szanse na realizację mają wariant chiński oraz kowieński (iberyjski wobec sukcesów nacjonalistów nie będzie tak "dochodowy" jak opcja chińska lub kowieńska"). Pozdrawiam i dziękuję za głosy
     
  14. Memphis

    Memphis Aktywny User

    Odcinek 7: Ku wybrzeżom Azji!

    [​IMG]

    1 listopada, to w Polsce dzień, w którym tradycyjnie wspominani są zmarli – wszyscy święci. Dzień drugiego listopada, określany jako dzień zaduszny, jest dniem modlitwy za dusze zmarłych. Na początku listopada 1936 roku polski ambasador w Tokio, nawiązał do tej pięknej polskiej tradycji, i podczas oficjalnego spotkania z przedstawicielami japońskiej armii, złożył za pośrednictwem radia, kondolencje rodzinom wszystkich poległych podczas japońskiej interwencji w Chinach. Niejako przy okazji, ambasador Giertych poruszył również sprawę masakry w Nankinie, wyrażając „głęboki żal, rodzinom tych żołnierzy i oficerów, którzy polegli w wyniku działań komunistycznego podziemia”. W dalszej części, Giertych za zgodą premiera i ministra spraw zagranicznych, poinformował cesarza Hirohito o planach zawarcia sojuszu, pomiędzy Rzeczpospolitą, a Japonią, oraz udzielenia wojskom japońskim wsparcia na terenie Chin. Cesarz „z radością przyjął ofertę wielkich, polskich przyjaciół całego narodu japońskiego”, oraz stwierdził iż „Polacy są darem niebios, dla dzielnych japońskich wojsk walczących z barbarzyństwem w Chinach”. Jednocześnie, ambasador polski w Tokio, zapowiedział rozszerzenie współpracy pomiędzy Polską, a krajami pozostającymi w japońskiej strefie wpływów – mowa oczywiście o Mandżukuo i Mongolii Wewnętrznej. W obu tych krajach miały powstać polskie placówki dyplomatyczne w randze ambasady.

    4 listopada zakończył się czas marzeń – czas marzeń Alfa Landona, kontrkandydata Franklina D. Roosevelta w wyścigu do prezydenckiego fotela. Roosevelt wygrał, choć dla większości wyborców, zwłaszcza polonijnych, jego osoba stanowiła uosobienie niezbyt udanej walki z kryzysem. Mimo to prezydentem po raz kolejny, został Roosevelt. Swoją kolejną kadencję zainaugurował przemówieniem, podczas którego zapowiedział, że każdy kraj, który udzieli pomocy „podżegaczom wojennym” zostanie odpowiednio potraktowany przez Stany Zjednoczone. Jednocześnie Roosvelt zapowiedział, że dołoży wszelkich starań, aby unormować stosunki Stanów Zjednoczonych z Chinami i Włochami. Władze Królestwa Włoch z premierem Mussolinim na czele, wydały oświadczenie, w którym miarodajni politycy włoskiego MSZ, stwierdzają „stosunki amerykańsko – włoskie, zostały popsute nie przez nadmierne ambicje terytorialne Królestwa Włoch, lecz przez amerykańskie zapędy”.

    [​IMG]

    Kilka dni później, 9.XI, władze polski oficjalnie uznały legalność gabinetu cesarza Pu-Yi. Oficjalne spotkanie pomiędzy przedstawicielami Cesarstwa Mandżukuo, a stroną polską odbyło się w Hrabinie, w siedzibie japońskiej policji politycznej. Szefem polskiej misji dyplomatycznej w Cesarstwie został pułkownik Dąbek, zaś jego zastępcami zostali oficerowie pracujący do tej pory w polskiej ambasadzie w Tokio, zaś ich bezpośrednim przełożonym został generał brygady Ludwik Bittner, skierowany do Azji w październiku 1936 roku. Polska ambasada w Mandżukuo, od samego początku stała się obiektem ataków lokalnych komunistów. W ciągu kilku tygodni od otworzenia polskiej placówki, doszło do piętnastu ataków na siedzibę polskiego ambasadora. Odpowiedzialność za akty terroru ponosili komuniści, pozostający pod ideologicznym przywództwem Mao. Pierwszy incydent ma miejsce kilka dni po otwarciu placówki – 12 listopada, na dziedzińcu ambasady podpalony zostaje samochód konsula, nikt nie ginie.

    [​IMG]

    Sojusz...

    [​IMG]

    ... i jego konsekwencje​

    15 listopada doszło do historycznego wydarzenia. Przedstawiciele Polski, Cesarstwa Japonii, Cesarstwa Mandżukuo oraz Mongolii Wewnętrznej spotykają się w Warszawie. W uroczystości udział wzięli ze strony polskiej minister spraw zagranicznych Józef Beck, oraz prezydent RP Ignacy Mościcki. Podpisanie sojuszu zakończył okolicznościowy bankiet wydany przez kancelarię prezydenta. Jednym z zaproszonych był podpułkownik Dobrzański, oraz kilkunastu wyższych oficerów wojska polskiego. Podczas debat w kuluarach zadecydowano, że japończycy w zamian za polskie zaangażowanie w Azji, przekażą Polsce, kilka uprzemysłowionych miast na południu Chin, w pobliżu granicy z francuskimi koloniami w Indochinach, oraz brytyjskimi i portugalskimi koloniami. W zamian Polacy, mieli najszybciej jak to możliwe, wysłać do Azji, świeżo sformowaną Podolską B.K. która nie osiągnęła jeszcze pełnej gotowości bojowej.

    Brześć nad Bugiem, kwatery 1 Pułku Strzelców Konnych, Podolskiej B.K

    28 listopada 1936 roku, godzina 19.00

    Patrol złożony z dwóch ułanów kończył właśnie obchód. Niedbale przewieszone przez ramię karabiny, i opuszczone pasy świadczyły o znudzeniu i wojskowym wyrobieniu patrolujących. Było ich dwóch – pierwszy dwudziestolatek z Wilna trafił do brygady w ramach dodatkowego kursu strzeleckiego, z Akademii Obrony Narodowej, drugi Polak z Gdańska zaciągnął się na ochotnika.
    - Trochę dzisiaj przesadzili z tym patrolem – mruknął uczestnik kursu, szeregowy Tomczyk – Leje jak z cebra, a tym się, psia krew ludzi na patrol zachciewa…
    - Co? U was w Akademii tego nie ma? Jak pada, to jaśnie panowie, elewowie siedzą w kasynie i chlają – z przekąsem rzucił Wiśniewski, do niedawna obywatel WMG – byś psia krew postał trochę pod portem, albo załapał się na kuter, to byś psia krew zobaczył…
    - No niby co bym zobaczył, wsioku z Pomorza – warknął Tomczyk – u was to nawet psy dupami szczekają!
    - Tak? – mruknął Wiśniewski zatrzymując się przy magazynie amunicji – A słyszałem, że u was taka cimnota, że jak ktoś ma kołdrę i poduszki w domu, to go od burżuja wyzywają. Możesz to potwierdzić?
    Nim jednak gdańszczanin zdążył usłyszeć odpowiedź, jego wileński kolega rzucił się na niego z pięściami – Tomczyk był zaprawiony w takich bojach, dlatego też zdążył w porę uskoczyć – Wiśniewski zaś wpadł na drzwi do magazynu. Teraz inicjatywa przeszła w ręce Tomczyka, który z całej siły kopnął opartego o drzwi w podbrzusze. Elew upadł na ziemię – wprost do kałuży. W tym samym momencie bójkę przerwał porucznik Michał Uzdowski – dowódca 1 Pułku.
    - Baczność! – porucznik spojrzał z uznaniem na umorusanego i obolałego Wiśniewskiego, po czym spojrzał na nieco zdenerwowanego Tomczyka – Który zaczął?
    - Melduję, że on panie poruczniku – wycedził przez zęby Wiśniewski.
    - Łżesz jak pies, elewie popierzony – warknął Tomczyk i by dodać mocy swoim słowom, z wyraźnym obrzydzeniem na twarzy splunął Wiśniewskiemu na buty – Zliżesz, czy mam ci pomóc?
    - Spokój… A więc on zaczął tak, zgadza się szeregowy? – Uzdowski zwrócił się do Tomczyka, po czym spojrzał na tego dokera z Gdańska – Jan Tomczyk, ochotnik. No cóż, daliście radę facetowi, który przez ostatnie trzy miesiące szkolił się w walce… Podobacie mi się.
    - Tak jest panie poruczniku – odparł Tomczyk.
    - W której kompanii jesteście? – zapytał Uzdowski chowając się pod niskim daszkiem, który osłaniał wejście do magazynu przed promieniami słonecznymi i deszczem.
    - W drugiej, jako strzelec cekaemu – odparł Jan.
    - W takim razie od jutra jesteście u mnie jako zwiadowca. Pasuje wam?
    - No, ale…
    - Jak wam nie pasuje to jutro podejmujemy temat tej bójki. Chcecie postępowania dyscyplinarnego, proszę bardzo, mnie tam wszystko jedno.
    - Tak jest panie poruczniku.
    - No to świetnie – Uzdowski uśmiechnął się pod nosem i zapalił papierosa – A co do was, szeregowy Wiśniewski, to powiem wam tyle. Może i będziecie oficerem. Ale błagam was, na Boga – idźcie do artylerii. Tam się z was przynajmniej śmiać nie będą.
    Reszta patrolu upłynęła w zupełnym spokoju – oczywiście jeśli nie liczyć cichych, tłumionych przekleństw Wiśniewskiego, który co jakiś czas przecierał twarz jedwabną chusteczką stwierdzając za każdym razem, że jest cały upaprany w błocie, które z przerażeniem zauważył również na swoim mundurze i kołnierzu…

    29 listopada 1936 roku,

    Jan Tomczyk stał na baczność przed swoim nowym przełożonymi, sierżantem Mareczkiem. Oczywiście „Mareczek” miał nazwisko, ale mimo to wszyscy w brygadzie mówili na niego po prostu „Mareczek”. Sierżant doskonale zdawał sobie z tego sprawę i w pełni akceptował ten poufały stosunek, zwłaszcza, że wśród nowych rekrutów co i rusz dawało się słyszeć: „*****… wyczyść te buty jak trzeba, bo inaczej Mareczek tak przeciągnie naszą drużynę po poligonie, że palcem do **** nie trafisz”. Mareczek był średniego wzrostu, miał nieco ponad trzydzieści pięć lat, ale jego wygląd wskazywał, że jest znacznie starszy – zwłaszcza głęboka blizna na całej twarzy, która dodawała „Mareczkowi” diabolicznego wyglądu.
    - No cóż, Janek – Mareczek znany był z poufałego tonu względem podwładnych – Zlałeś tego gogusia, aż miło, cały dzień będzie mundurek czyścił, ale musisz mi powiedzieć, co potrafisz.
    - Panie sierżancie, pracowałem w Gdańsku jako doker i marynarz na kutrze rybackim. Biłem się na noże, pięści, czasami jak była większa burda to i wystrój wnętrz szedł w ruch. Z karabinu strzelam dobrze, gorzej z rewolweru, ale jakoś sobie radzę…
    - No cóż, widzę, że nie będę musiał się za Ciebie wstydzić – rzucił Mareczek i zapalił – jak z językami?
    - Niemiecki i ruski, trochę angielski i francuski, gorzej włoski.
    - Dobrze. Podobasz mi się. Idź do reszty drużyny…

    [​IMG]

    Tego samego dnia w Warszawie marszałek Rydz – Śmigły, podpisał decyzję o formowaniu pięciu kolejnych dywizji piechoty, wspartych dodatkowo bateriami haubic.

    30 listopada 1936 roku,

    [​IMG]

    [​IMG]

    Wielkiego wędkarza zabrakło w Warszawie...*​

    Do Warszawy przybywa najbliższy współpracownik Adolfa Hitlera, Rudolf Hess. Rozmowy z niemieckim politykiem prowadzi Beck – temat, dość prosty do przewidzenia, sugestie wsparcia Niemiec w wypadku wkroczenia Wermachtu do Austrii i Czechosłowacji, w zamian za wolną rękę w sprawie Litwy. Polacy nie wiedzą co sądzić, o tak… ciekawej propozycji. Rozmowy polsko – niemieckie trafnie przedstawia amerykański karykaturzysta. Kilka godzin po zakończeniu rozmowy z ministrem Beckiem, Hess na pokładzie Junkersa Ju-52 wraca do Berlina, gdzie składa raport Hitlerowi – Polacy nie powiedzieli nic. Misja nie udana, Hess traci kolejne „punkty” na rzecz kuternogi Goebbelsa. Mimo to „przynęta” - widmo agresji ze strony ZSRR kusi kolejne rybki…

    Wojna w Azji

    1 listopada – Japończycy zwyciężają pod Hangzhou,
    2 listopada – zwycięstwo wojsk japońskich w pobliżu Janin, Chińczycy zwyciężają pod Xuzhan,
    7 listopada – zwycięstwo wojsk chińskich pod Wuhu,
    9 listopada – udana ofensywa chińczyków w okolicy Qingdao,
    15 listopada – Japończycy zwyciężają pod Hefei,
    19 listopada – Japończycy zwyciężają po ciężkich walkach w okolicach Qingdao,
    23 listopada – Chińczycy wygrywają bitwę pod Wuhu.

    [​IMG]

    Front 1 grudnia 1936​

    Wojna domowa w Hiszpanii

    2 listopada – Nacjonaliści wygrywają pod Badajoz,
    5 listopada – Nacjonaliści wygrywają pod Siguenza,
    12 listopada – oddziały Franco, wyparte z Badajoz,
    17 listopada – Nacjonaliści zwyciężają pod Saragossą i Tarragoną, zwycięstwo w walkach pod Bilbao,
    19 listopada – wojska Franco udanie bronią Valladolid, taktyczny odwrót do Burgos,
    22 listopada – pada Barcelona,
    30 listopada – Nacjonaliści zajmują Badajoz.

    [​IMG]

    Front 1 grudnia 1936 roku​

    *Szzz... Zbierają się...
    Napis na przynęcie: Fałszywa rosyjska bestialskość


    UWAGA! Proszę o NIE głosowanie w ankiecie! Jej termin minął - już dawno zresztą.
     
  15. Memphis

    Memphis Aktywny User

    Odcinek 8: Przygotowania do wojny…

    [​IMG]

    5 grudnia do służby weszła Podlaska Brygada Kawalerii. Dowódcą nowej jednostki został podpułkownik Henryk Dobrzański, który jako p.o. generała brygady miał obowiązek przejęcia dowództwa nad jedną z nowo formowanych jednostek. Brygada jako pierwsza jednostka została wzmocniona trzema bateriami artylerii ciężkiej, oraz jedną baterią armat kalibru 75 mm. W skład Brygady weszły dwa pułki szwoleżerów, pułk strzelców, oraz pułk artylerii. Oprócz tego w ramach Podlaskiej B.K. działa samodzielna kompania zwiadowcza, wyposażona w trzy samochody pancerne wz.34, dziesięć przenośnych karabinów maszynowych (trakcja konna, tzw. taczanki), oraz jeden samochód pancerny typu Ford FT-B, pamiętający czasy wojny polsko – bolszewickiej.

    [​IMG]
    Jednocześnie wraz z zakończeniem formowania nowej jednostki dla wojsk lądowych Generalny Inspektorat Sił Zbrojnych zarządził generalny remont trzech okrętów podwodnych: OORP „Ryś”, „Żbik” oraz „Wilk” z których zamierzano usunąć niepotrzebne w warunkach nowoczesnej wojny urządzenia do stawiania zapór minowych, a także zwiększyć ilość zabieranych torped. Przebudowie miał ulec również system obrony przeciwlotniczej – zamiast dwóch n.k.m-ów przeciwlotniczych, okręty miały zostać wyposażone w działko przeciwlotnicze Bofors, kalibru 40 mm, w układzie 1xII.
    Kolejną inwestycją we flotę była przebudowa ORP Wilia, którą zamierzano uzbroić w dziesięć karabinów przeciwlotniczych, oraz jedno działo morskie kalibru 75mm. Okręty miały być gotowe do powrotu do służby na początku drugiej dekady lutego, na początku marca planowano skierować całość sił na wody Pacyfiku, by wesprzeć flotę japońską w walce z wojskami marszałka Czang Kai-Szeka, oraz wywalczyć obiecane przez Japończyków kolonie.

    [​IMG]

    6 grudnia, zgodnie z rozkazem generalnego inspektora, Podlaska B.K. została przydzielona do 1 Dywizji Jazdy, gdzie otrzymała nazwę wywoławczą „1 Brygada”. Jednocześnie dowodzący brygadą podpułkownik Dobrzański, otrzymał nominację na stopień pułkownika. W uzasadnieniu, dotychczasowy przełożony pułkownika Dobrzańskiego, generał Rómmel napisał iż „wysokie umiejętności dowódcze, oraz zdolność do opanowania nawet w najtrudniejszej sytuacji, które charakteryzują tego oficera już dawno powinny zapewnić mu odpowiednio wysoki stopień w hierarchii służbowej”. 1 Dywizja jazdy miała składać się domyślnie z:
    - Podlaskiej B.K.
    - Pomorskiej B.K.
    - Podolskiej B.K.
    Zaś jej obszar operacyjny miał obejmować „korytarz”, oraz wszystkie drogi prowadzące z rejonu Gdyni i Gdańska na Bydgoszcz, Toruń i Warszawę. Oczywiście wcześniej zamierzano wykorzystać dywizję w charakterze jednostki wykorzystywanej w różnych regionach zapalnych – np. Podlaską B.K zamierzano skierować do Chin, w przyszłości w przypadku, gdyby jednostka pułkownika Dobrzańskiego nie zrealizowała pokładanych w niej nadziei zamierzano wesprzeć ją Pomorską B.K.

    [​IMG]

    Jednocześnie następował szybki rozwój polskiego przemysłu – 13 grudnia swoją pracę rozpoczęła nowa fabryka wchodząca w skład firmy URSUS, powstała na terenie dzielnicy Praga, co pozwoliło na zaktywizowanie zawodowe ponad pięciu tysięcy bezrobotnych mieszkańców tej robotniczej dzielnicy, która od dawna stanowiła zarzewie rewolucyjnych nastrojów w stolicy. Nowy zakład natychmiast otrzymał zamówienie na dostarczenie 200 samochodów pancernych dla formowanej właśnie Pomorskiej B.K., którą zamierzano wyposażyć w dodatkową brygadę samochodów pancernych. Oprócz samochodów pancernych, w nowej fabryce Ursusa, znanej jako „URSUS-2” budowane będą lekkie ciągniki artyleryjskie C2P, oraz ciągniki rolnicze R-12.

    [​IMG]

    19 grudnia ministerstwo gospodarki wydało oficjalną zgodę na rozpoczęcie prac nad nowym samolotem myśliwskim, który przygotowywano do udziału w styczniowym wyścigu lotniczym na trasie Warszawa – Budapeszt. Nowy samolot otrzymał nazwę „Jastrząb”, oraz oznaczenie firmowe PZL P.50. Litera P w nazwie nowej maszyny oznaczała „pościgowy”, a nie jak sądzą niektórzy pierwszą literę najbardziej znanego konstruktora firmy PZL – Puławskiego. Nowy samolot był całkowicie metalowym dolnopłatem z podwoziem chowanym w locie. Uzbrojony w dwa karabiny maszynowe Vickers kal.7,62 mm w kadłubie, oraz cztery dalsze w skrzydłach. Największy problem pojawił się przy wyborze odpowiednie jednostki napędowej – część pracowników PZL zamierzała wstawić do „Jastrzębia” brytyjski silnik Bristol Mercury, na co nie wyrazili zgody inżynierowie kierowani przez inż. Misztala, którzy dopiero co powrócili z japońskich zakładów Nakajima, skąd przywieźli piękny prezent dla polskich konstruktorów – silnik Nakajima NK1B Sakae 12, taki sam jaki w przyszłości miał zostać założony do powstającego w zakładach Mitsubishi myśliwca A6M. Pierwsza próba cywilnego prototypu przeszła najśmielsze oczekiwania – samolot osiągnął prędkość 520 km/h na pułapie 500 metrów, a jego zachowanie wskazywało, że „nie jest to jego ostatnie słowo”.

    [​IMG]

    Wobec tak pomyślnego rozwoju sytuacji z silnikiem NK1B Sakae 12, zdecydowano się na zakup licencji na produkcję krajową – 21 grudnia w Tokio doszło do spotkania pomiędzy przedstawicielami Państwowych Zakładów Lotniczych, Ministerstwa Gospodarki oraz wykładowców Akademii Obrony Narodowej, ze stroną japońską. Rezultatem spotkania były nad wyraz owocne – w zamian za 500 rkm-ów Browning wz.28, Polacy otrzymali 100 silników lotniczych, kilkadziesiąt schematów produkcyjnych, oraz dostęp do nowych japońskich regulaminów walki piechoty.

    [​IMG]

    Tymczasem do Wielkiej Brytanii udał się polski minister spraw zagranicznych, Józef Beck – odwiedził nowego brytyjskiego monarchę, Króla Jerzego VI, który wstąpił na tron, po abdykacji swojego brata Edwarda, który nie mógł dogadać się z miarodajnymi przedstawicielami kościoła anglikańskiego, którzy nie zgadzali się na jego małżeństwo z rozwódką. Rozmowy polsko – angielskie dotyczyły planowanej polskiej interwencji w Chinach. Minister Beck zapewnił, że polska obecność w Azji jest tylko tymczasowa i zakończy się na początku grudnia 1950 roku, lub wcześniej, jeśli pojawi się odpowiedni klimat do „przekazania odpowiedzialności za zapewnienie bezpieczeństwa stronie, reprezentowanej przez marszałka Czang Kai-Szeka, lub jego legalnych sukcesorów”.

    [​IMG]

    Sowiecka karykatura, "Prawda" 21.XII.1936*​

    Spotkanie przyczyniło się do ogólnej poprawy wizerunku Polski na zachodzie, jednocześnie, Jego Królewska Mość, skrytykował ministra Edena za odmówienie zawarcia polsko-alianckiego sojuszu obronnego, co jak stwierdził nowy monarcha – wepchnęło Polskę w objęcia Japonii.

    [​IMG]

    [​IMG]

    25 grudnia, w Boże Narodzenie na ulice Hawany polała się krew… wojskowi przemocą odsunęli od władzy dotychczasowy rząd. W walkach na ulicach Hawany zginęło ponad 50 osób, wojsko otoczyło główne budynki rządowe, niektóre z nich zostały ostrzelane przez artylerię.

    [​IMG]

    30 grudnia pracownicy Fabryki Broni Radom otrzymali zlecenie na opracowanie nowego uzbrojenia i umundurowania dla dywizji kawalerii, które będą formowane od maja 1937 roku. Oddziały, które wejdą do służby przed majem 1937 roku, otrzymają nowe wyposażenie z pewnym opóźnieniem. Plany przewidują wyposażenie polskich kawalerzystów w broń snajperską (karabiny z celownikami optycznymi), specjalne lekkie przenośne karabiny maszynowe, oraz lekkie działka i haubico-armaty.

    Wojna w Azji

    2 grudnia – Japończycy zwyciężają pod Xuzhou,
    5 grudnia – oddziały Armii Cesarskiej zwyciężają w walkach pod Qingdao, walki toczą się do końca miesiąca,
    8 grudnia – flota japońska zwycięża na wodach Hajnanu, bombowce pokładowe z Akagi topią lekki krążownik Ying-Swei,
    9 grudnia - Japończycy zatrzymują chińskie natarcie pod Xuzhou,
    10 grudnia – wojska Hirohito, zwyciężają pod Jantar,
    12 grudnia – oddziały japońskie wygrywają walki pod Hangzhan,
    13 grudnia – japońskie zwycięstwo pod Xuzhou,
    16 grudnia – japończycy zwyciężają pod Hangzhou, walki toczą się do 18 grudnia,
    19 grudnia – zwycięstwo oddziałów japońskich pod Kaifeng,
    20 grudnia – porażka chińskiej ofensywy pod Hangzhou,
    21 grudnia – chińskie wojska opuszczają Ningbo,
    25 grudnia – chińczycy opuszczają Wenzhou, udana kontra Czang Kai-Szeka pod Hangzhou – Japończycy proponują 5 dniowe zawieszenie broni na całym froncie.

    [​IMG]

    Front 1.I.1937​

    Wojna domowa w Hiszpanii,

    1 grudnia – Nacjonaliści zatrzymują republikanów pod Tarragona, walki na tym odcinku będą trwać do końca miesiąca,
    3 grudnia – Nacjonaliści odzyskują panowanie nad Badajoz,
    6 grudnia – Republikanie udanie odpierają ataki na Madryt, Nacjonaliści zwyciężają pod Castelon,
    8 grudnia – Republikanie kontratakują pod Castelon,
    9 grudnia – Nacjonaliści wkraczają do Madrytu, generał Valiro zarządza „eliminację” obrońców miasta – 300 zabitych republikańskich jeńców wyrzuconych na ulice miasta,
    13 grudnia – zwycięstwo republikanów pod Bilbao,
    21 grudnia – zwycięstwo nacjonalistów pod Valladolid, 4 republikańskie dywizje wzięte do niewoli,
    28 grudnia – republikanie zajmują Siguenzę.

    [​IMG]
    *Napis głosi: Siedem bied, jedna odpowiedź!

     
  16. Memphis

    Memphis Aktywny User

    Część druga: Wielkie wojny małych ludzi…
    Odcinek I


    1-15 stycznia 1937 roku,

    6 stycznia, Warszawa

    [​IMG]

    Siedziba Sztabu Generalnego była jednym z kilkunastu odrapanych budynków stojących z dala od siedziby Generalnego Inspektoratu. Siedzący przy stole oficerowie Oddziału II, nie byli specjalnie zadowoleni, że ktoś ściągał ich tu do Warszawy w samym środku zimy, szczególnie trudnego okresu na pograniczu polsko – sowieckim, kiedy poszczególne grupy przemytników, lub uzbrojonych przez oddziały sowieckie dywersantów dość łatwo przekraczały pogranicze, pozostawiając przy tym wyraźne ślady, co stanowiło pewne ułatwienie dla patrolujących granicę żołnierzy. Po chwili w drzwiach pojawił się marszałek Rydz – Śmigły, oraz generał Pełczyński.
    - Witam panów na tym jakże ważnym spotkaniu – zagaił rozmowę marszałek – Mam nadzieję, że znajdziecie panowie, wspólny język z panem generałem Pełczyńskim, który wprowadzi was w wasze zadania…
    - Panowie oficerowie! Zdaję sobie sprawę z faktu, że zostaliście oderwani od swojej dotychczasowej pracy, na pograniczu, które pomimo zabiegów ze strony polskiego rządu nie jest tak spokojne jak byśmy tego chcieli. Pomimo to, potrzebujemy was – na twarzy Pełczyńskiego pojawiła się brzydka zmarszczka, zapowiedź zbliżania się do niezbyt przyjemnego tematu – Obawiam się, że jeden z pracowników firmy PZL został zamordowany…
    - Co? – wyrwało się porucznikowi Limanowskiemu – To przecież sprawa dla policji kryminalnej, panie generale…
    - Doskonale rozumiem panów zdenerwowanie – odparł Śmigły – Wiem jednak, że przed przeniesieniem do wywiadu pracowaliście panowie w lotnictwie wojskowym. Pan porucznik Limanowski… Krzysztof… - marszałek spojrzał do leżącej przed nim na biurku papierowej teczki – Pan Limanowski, był na przykład pilotem wojskowym, w jednym z naszych pułków myśliwskich. Do czasu, gdy okazało się, że jest poliglotą…
    - To ja panie marszałku – odezwał się porucznik.
    - Doskonale. Widzę, że nadaje się pan do tego zadania jak nikt inny – na twarzy Śmigłego pojawił się uśmiech, który nie mógł wróżyć nic dobrego – No cóż, panie generale Pełczyński, chyba najwyższy czas, by wprowadzić panów w kulisy waszego zadania…
    - Tak. To prawda. Podejmiecie panowie współpracę z policją i wojskiem. Waszym zadaniem jest stworzenie sprawnych służb kontrwywiadowczych. Oczywiście nasze działania muszą pozostać w murach tego pokoju – na twarzy generała pojawiła się kolejna zmarszczka – Panów pierwszym zadaniem będzie wytropienie niemieckiego agenta, pułkownika Hansa Grubera. Wiemy, że urodził się w Prusach Wschodnich, w regionie, który obecnie znajduje się w granicach Rzeczpospolitej. Jego przełożeni przysłali go do Polski, by przygotował grunt pod kradzież naszego najnowszego samolotu – prototypowego bombowca PZL 37 Łoś, który zamierzamy wystawić w planowanym rajdzie lotniczym na trasie Warszawa – Budapeszt.
    - Jaka w tym nasza rola – zapytał siedzący obok Limanowskiego, kapitan Suchodolski – Jesteśmy oficerami KOP-u. Nie mamy zbyt dużej wiedzy o lotnictwie, zaś porucznik Limanowski nie siedział w kokpicie samolotu od ponad dwóch lat…
    - Panowie, nie wiem jak wykonacie to zadanie – wtrącił Rydz Śmigły – Ale bez względu na wszystko musi zostać wykonane.
    - Porucznik Limanowski da sobie radę – rzucił z przekąsem Pełczyński – Zostawimy teraz panów samych, abyście mogli w spokoju przygotować się do wykonania tego zadania. Mam nadzieję, że wnioski jakie wypracujecie przydadzą się naszemu drogiemu koledze, panu porucznikowi Limanowskiemu. A teraz pozwólcie, że was opuścimy.
    Oficerowie zebrani w pomieszczeniu wstali z miejsc. Generał Pełczyński – Grzegorz i marszałek Śmigły wyszli z pokoju sztabowego. Oficerowie milczeli jeszcze przez chwilę, po czym głos zabrał najstarszy stopniem major Morawiec.
    - Panowie, jesteśmy oficerami wojska polskiego. Naszym zadaniem jest przygotowanie porucznika Limanowskiego do wykonania jego zadania. Nie będzie to łatwe, zważywszy na trudności, jakie musimy pokonać. Przedewszystkim musimy stworzyć przekonywującą historię służby dla pana porucznika, oraz zastanowić się, czy celowym nie było by przekazanie mu fałszywych dokumentów.
    - Sądzę, że to zbyteczne panie majorze – odezwał się kapitan Jóźwiak – Jestem pewien, że jeśli zaczniemy pracować nad poprawą biografii pana porucznika, to prędzej czy później popełnimy jakiś głupi błąd, który zostanie bardzo łatwo wychwycony przez Abwherę. Co do samego samolotu, to uważam, za konieczne zwrócenie się do samego zainteresowanego, czy będzie w stanie opanować nowoczesny aparat lotniczy.
    - Panie kapitanie, panie majorze – Krzysztof Limanowski wstał z miejsca – uważam, całe zadanie za bardzo trudne, aczkolwiek zupełnie wykonalne. Musimy przygotować się do powstrzymania herr Grubera jego własnymi metodami. Jeśli chodzi o moje zdolności pilotażu, to latałem do tej pory na jednosilnikowych myśliwcach Puławskiego, moja znajomość z polskim lotnictwem zakończyła się na PZL P.7. Nowocześniejszej „jedenastki” nie miałem okazji pilotować. Z tego co wiem, bombowiec „Łoś”, to maszyna dwusilnikowa, wykonana całkowicie z metalu, z podwoziem chowanym w locie… Znacznie utrudni mi to przyzwyczajenie się do samolotu, ale myślę, że jest to możliwe.
    - Doskonale panowie, to już postanowione – major Morawiec spojrzał na Limanowskiego – pozostaje jeszcze kwestia pańskiego „angażu” do ekipy przewidzianej na zawody przez szefostwo PZL-u. Jakieś pomysły?
    - To nie powinno być specjalnie trudne – wtrącił kapitan Suchodolski – Powiedzmy, że nasz drogi kolega, kapitan Limanowski jest babiarzem. Z całym szacunkiem Krzysiek. Idźmy dalej tym tropem – dowództwo jest niepokojone przez jakąś panienkę, powiedzmy córkę posła, której nasz drogi kolega zrobił dzieciaka. Powiedzmy, że kolega Limanowski nie chce się żenić, i dlatego kierujemy go do Warszawy, na szkolenie lotnicze. Po szkoleniu, kolega Limanowski zostaje zepchnięty na boczny tor z powodu… hmm konfliktu z prawem. Teraz po śmierci pilota, który miał prowadzić Łosia w czasie zawodów, ktoś przypomina sobie o koledze Limanowskim i wciąga go do ekipy przewidzianej na zawody. Jak to się panom widzi?
    - Najbardziej pokrętna droga kariery wojskowej jaką widziałem – rzucił z niechęcią kapitan Jóźwiak – Ale jak znam życie prawdopodobna, panie majorze Morawiec?
    - Zgadzam się z kapitanem Jóźwiakiem. Myślę, że to „przejdzie”. Opornie, ale przejdzie.


    Limuzyna marszałka Rydza – Śmigłego,
    Marszałek z niedowierzaniem spojrzał na dokumenty porucznika Limanowskiego – jak ten krewny tego cholernego komunisty mógł dojść w polskim wojsku tak wysoko? Co prawda pokrewieństwo było bardzo dalekie, ale czy na kuzynie znanego działacza lewicowego można było polegać? Marszałek miał na co do tego pewne wątpliwości…
    - Generale, czy to aby konieczne?
    - Panie marszałku, to jedyny oficer w KOP, który ma ukończony kurs pilotażu…
    - Nie możemy wziąć kogoś z wojsk powietrznych? Przecież Niemcy od razu zauważą, że Limanowski to pierdoła, bez pojęcia o nowoczesnym lotnictwie…
    - Obawiam się, że Gruber ma dobrych informatorów. Jeśli weźmiemy kogoś z Sił Powietrznych, to istnieje spore prawdopodobieństwo, że Gruber może ich znać…
    - Pan wybaczy, ale odnoszę wrażenie, że ten Gruber zna większość polskich oficerów, a na dodatek potrafi być wszędzie i nigdzie! Może nawet siedzi teraz tu w tym samochodzie w czapce niewidce – warknął niezadowolony marszałek po czym demonstracyjnie odwrócił się bokiem do generała i skupił się na obserwowaniu ruchu na ulicach.
    Kierowca słysząc ostatnie słowa marszałka z szelmowskim uśmiechem poprawił czapkę i mocniej nacisnął pedał gazu – gdyby marszałek wiedział, kto w tej chwili prowadzi limuzynę, nie był by taki spokojny…

    Koszary Podlaskiej B.K., kompania zwiadowcza,

    [​IMG]

    Kapral, jak to dumnie brzmi – pomyślał Tomicki i spojrzał na stojący przed nim samochód pancerny wz.34. Spokojnie zapalił papierosa i wsiadł do maszyny. Siedzący obok niego kierowca spojrzał na nowego dowódcę i lekko się uśmiechnął.
    - Widzę Janek, że wreszcie poszedłeś do wojska.
    - Co wy szeregowy? Nie wiecie jak się do starszego… *****! Skądś znam tą kaprawą mordę…
    - No, trudno łysy palancie żebyś nie znał – zaśmiał się kierowca – w trzydziestym czwartym, jak nas ze szkoły wypierdzielili, to jej posiadacz trochę skuł ci pysk. Pamiętasz?
    - Wacek? Wacek Rosiak. Ty popaprańcu…
    - Tak panie kapral?
    - Dobrze skończmy tą dysputę – zaśmiał się Tomicki i wgramolił się do wieżyczki uzbrojonej w karabin maszynowy – Długo w służbie?
    - Trzeci miesiąc. Przenieśli mnie tu z Warszawy, a Ciebie?
    - Mnie bracie z kompanii jazdy. **** mi do siodła przyrastała, ale na szczęście udało się tego uniknąć. Powiem wprost, nie jeździłem jeszcze tymi wozami, więc musisz mi trochę pomóc…
    - Spokojnie, zanim się zjawiłeś przysłali nam rozkazy – na twarzy Wacka Rosiaka pojawił się szeroki uśmiech – Jak zorientujesz się, gdzie nas ciągną daj znać, zapalimy i jedziemy.
    Tomicki poprawił się na swoim stanowisku. Spokojnie otworzył kopertę, i wyjął z niej duży arkusz papieru:

    Rozkaz dla plutonu zwiadu samochodowego:
    1. Natychmiast wyruszyć do punktu zbornego przy stacji kolejowej w Gdynii,
    2. Przeprowadzić załadunek na pociąg towarowy do Łodzi via Warszawa,
    3. Stawić się w Łodzi przed 8.I.1937

    - Jedziemy na stację kolejową – rzucił Tomicki i sprawnie przeszedł na siedzenie obok kierowcy – Przenoszą nas do Łodzi.
    - *****, chyba tylko nas - odparł niezadowolony Rosiak – Brygada zostaje. O ile pamiętam w Łodzi był punkt szkoleniowy dla wojsk szybkich, tam dowodził ten generał… Sikorski bodajże…
    - Wiesz co to oznacza? Włączają nas do innej jednostki. Może to i dobrze. Przynajmniej czegoś się nauczymy o naszych pudełkach…
    Samochody powoli wytoczyły się z placu manewrowego. Rosiak prowadził spokojnie, z wyczuciem. Starał się zachowywać spokój, ale obecność dawnego kolegi przywoływała wspomnienia. Nie zawsze bardzo pozytywne…

    9 stycznia, lotnisko PZL, Warszawa

    [​IMG]

    Łoś okazał się większy niż w wyobrażeniach kapitana Limanowskiego. Krzysztof siedział pod jednym z silników i przysłuchiwał się wykładowi mechanika, który objaśniał mu, co należy zrobić w przypadku, gdyby silnik zgasł w czasie lotu.
    - Po pierwsze ustawiasz śmigło w chorągiewkę, masz do tego celu specjalne pokrętło w kabinie. Jak silnik zgaśnie, to pod żadnym pozorem nie staraj się kontynuować obrotów śmigła – zatrzesz sobie przekładnię i na pierwszym punkcie trasowym obsługa nie zdąży wymienić Ci silnika na nowy – mechanik wytarł ręce o kombinezon – No, to chyba tyle. Resztę tłumaczyłem Ci już do znudzenia…
    - Dam radę, panie Tomaszu – powiedział spokojnie kapitan i wylazł spod skrzydła – Wciąż brakuje jeszcze radiotelegrafisty i nawigatora…
    - Jak to, ty nic nie wiesz? – zdziwił się mechanik – nawigatorem będzie ten drugi nowy, Poznański. A radiotelegrafistą, twój zastępca, Mirowski.
    - O Boże, to mam zabrać tego kiepa na pokład? – Limanowski załamał ręce w teatralnym geście – Za jakie grzechy, dobry Boże?
    - Spokojnie. Poznański to równy chłop. Będzie odpowiadał za utrzymanie kontaktu z radiotelegrafistą.
    Po chwili przy maszynie pojawił się młody porucznik w lekko znoszonej lotniczej bluzie, z oznaką pilota. Przybysz był wysokim blondynem, z lekko haczykowatym nosem, co często czyniło go obiektem drwin – niektórzy szczególnie „cwani” widzieli w nim Żyda, o czym miał świadczyć zakrzywiony, lekko garbaty nos.
    - Paweł Poznański, będę pana nawigatorem – powiedział podając rękę Limanowskiemu, który na widok przybysza lekko się uśmiechnął.
    - Doskonale. Może zobaczymy wreszcie to nasze cudo od środka?
    - Jestem za, o ile nasz drogi pan Tomasz nie ma żadnych przeciwwskazań…
    - Wsiadajcie, tylko niczego nie uszkodzić! Jak przed startem coś nawali to koniec kompromitacja na całej linii…
    Lotnicy zajęli miejsca w przestronnej kabinie Łosia. Limanowski spokojnie przyjrzał się tablicy przyrządów, po czym założył na głowę hełm lotniczy podłączony do telefonu pokładowego i laryngofonu. Po chwili usłyszał w swoich słuchawkach spokojny głos porucznika Poznańskiego.
    - Wiem jakie ma pan zadanie.
    - Obaj wiemy, jakie mam zadanie – wygrać ten wyścig i pokazać całemu światu, że mamy najlepszy samolot na świecie – rzucił spokojnie Limanowski.
    - Mówię, o sprawie Grubera.
    - Nie wiem o czym pan mówi. Jestem zwykłym pilotem – Limanowski wyczuł w głosie Poznańskiego lekkie zdenerwowanie – I podobnie jak pan mam do wykonania pewną robotę zleconą mi przez Państwowe Zakłady Lotnicze.
    - Doprawdy?
    - Doprawdy. Ponadto, nazwisko Gruber nic mi nie mówi. Jeszcze jedna, taka… prowokacja, panie Poznański, a będę musiał poinformować o tym naszych przełożonych.
    - Rób pan jak chcesz – warknął Paweł Poznański, po czym z wyraźną niechęcią rzucił słuchawki na stojak.
    „Wpadłeś ptaszku” pomyślał Limanowski.

    10 stycznia, okolice Łodzi, obóz szkoleniowy Pomorskiej B.K.

    [​IMG]

    Wszystkie samochody pancerne Pomorskiej Brygady kawalerii stały zaparkowane pod dużą wiatą. W maszynie stojącej w samym środku, siedziało trzech żołnierzy, którzy z napięciem obserwowali dowódcę plutonu samochodowego, kapitana Prądkiewicza.
    - Wyjedziecie jako pierwsi i przykryjecie ogniem te okopy. Potem dołączą do was inne samochody pancerne i kawalerzyści – Prądkiewicz puknął palcem w mapę – Tu musicie być pierwsi. Zablokowanie ich gniazd kaemów umożliwi nam przejście bez strat. Czy to jasne?
    - Panie kapitanie, mam jedno pytanie – odparł dowódca samochodu, kapral Tomicki – Jesteśmy w zasięgu ich granatów i mamy tak stać bez osłony? To przecież samobójstwo.
    - Jeżeli się boicie…
    - Nie boję się, panie kapitanie, ale jeżeli będziemy stosować taką taktykę na prawdziwej wojnie, to zakończy się to wielkimi stratami.
    Stojący obok Tomickiego kierowca odparł:
    - Panie kapitanie, ile pan służy na samochodach pancernych?
    - Tydzień…
    - Tak myślałem – rzucił trzeci z załogi, plutonowy Grzelak – Niech pan kapitan pozwoli nam to zrobić po swojemu co?
    - Ale jakże to tak?
    - No, panie kapitanie… - na twarzy Tomickiego pojawił się szeroki uśmiech – zobaczy pan będzie dobrze. Trochę zaufania dla nas… Nie obiecuję panu cudów, ale myślę, że damy sobie radę, to jak zgoda?
    - No, dobra kapralu Tomicki, ale jak coś spieprzycie i stracę więcej wozów, niż jest to przewidziane w rozkazie…
    - Spokojna pańska rozczochrana – zaśmiał się kapral – Będzie dobrze…

    Kilka godzin później, wśród śnieżnej zawiei rozpoczęły się manewry. Samochody pancerne i jedna kompania ułanów, miały przełamać silnie broniony odcinek czerwonych, przy użyciu ognia z broni maszynowej, oraz szybkiego szturmu na pozycje przeciwnika, wykonanego przy użyciu samochodów pancernych. Natarcie miał rozpocząć rajd pięciu wozów, prowadzonych przez kaprala Tomickiego. Tomicki siedział już na stanowisku dowódcy i przyglądał się pokrytej kolorowymi strzałkami mapie. Po chwili dał znak kierowcy – pojazd ruszył z miejsca. Powoli, wolniutko wtoczył się na drogę.
    - Okopy Niebieskich po prawo! – usłyszał w słuchawkach głos Grzelaka.
    - Krótkimi seriami ognia!
    Na pięciu przesuwających się drogą samochodach zaterkotały karabiny maszynowe. „Ślepaki” przydusiły obsługę dwóch kaemów do ziemi, ale gniazdo numer trzy wciąż ostrzeliwało samochody pancerne. Tomicki spojrzał na mapę, i niebieskim ołówkiem zaznaczył na niej pozycję kaemu numer trzy. Spokojnie podciągnął się do wizjera i spojrzał na okopy.
    - Wacek! Gazu! – po czym przełączając się na radiostację zawołał – drugi i trzeci zostają, reszta za mną, ognia!
    Na okopy posypał się grad pocisków. Tymczasem samochody zjechały z odśnieżonej drogi i powoli przesuwając się po zaśnieżonych wertepach znalazły się w punkcie skąd mogły razić kaem numer trzy. Strzelec Grzelak nałożył dokładną poprawkę, i celną serią „skosił” amunicyjnego, gdy do ataku ruszyli ułani. Ogień samochodów pancernych przybrał na sile, wgniatając okopanych żołnierzy wroga w ziemię. Po kilku minutach natarcie zakończyło się całkowitym zwycięstwem Czerwonych.

    11 stycznia, Warszawa lotnisko PZL,

    Limanowski usiadł w kabinie i zapuścił motor. Wsiadł jako ostatni. Wiedział już kto jest niemieckim agentem. Spokojnie otworzył skórzaną skrytkę na termos i wsunął do niej swojego osobistego Visa. Teraz pozostawało tylko czekać. Start nastąpił bez przeszkód, po wykonaniu pierwszego koła nad lotniskiem Łoś skierował się w stronę Łodzi, gdzie odbywał się pierwszy pomiar czasu. Tuż przed nimi do lotu przystąpili Brytyjczycy, na Hampdenie. Po kilkunastu minutach Limanowski zauważył maszynę Anglików kilkadziesiąt metrów przed sobą, po prawo.
    - To Anglicy – rzucił do nawigatora – Staszek! Prześlij im pozdrowienia.
    - Po polsku, czy po angielsku? – zapytał Mirowski i poprawił kombinezon.
    - Najlepiej po angielsku…
    Mijały kolejne godziny – punkt trasowy w Łodzi został już dawno wyminięty, zaś polska załoga odebrała wiadomość, że jak na razie mają najlepszy czas. Brytyjczyków wyminęli kilka kilometrów za Łodzią – Hampden nie wytrzymał zimna panującego w Polsce i jeden z silników odmówił posłuszeństwa. Dobrze spisywali się Czechosłowacy, na przerobionym SB-2, podobnie jak i Rumunii. Właściwie to obie ekipy zajmowały ex aequo trzecie miejsce, drugie zajmowali Niemcy na Heinklu He-111.
    Zegar wskazywał godzinę szesnastą, gdy Łoś znalazł się nad granicą Polski i Czechosłowacji. W tym samym momencie Limanowski poczuł jak ktoś przystawia mu rewolwer do skroni.
    - Odbij na Niemcy – rzucił Poznański.
    - Doprawdy Herr Gruber? – warknął porucznik i pchnął drążek z całej siły w stronę tablicy. Samolot ostro zanurkował, zaś Niemiec znalazł się na podłodze i stoczył się do przeszklonego dziobu maszyny. Limanowski wyrównał, zablokował ster i wyciągnął Vis-a. Spokojnie podszedł do leżącego na ziemi Poznańskiego i bezceremonialnie przeciągnął go do klapy w podłodze. Widząc, przerażenie w oczach Niemca, pośpiesznie zerwał zeń spadochron…
    - Do zobaczenia w Berlinie, Herr Gruber – zaśmiał się Limanowski i z całej siły wypchnął Niemca poza maszynę. Następnie rozwiązał ogłuszonego Mirowskiego…

    [​IMG]

    15 stycznia do Rzymu przybył minister spraw zagranicznych RP, Józef Beck. Podczas wizyty doszło do spotkania „na szczycie” pomiędzy polskim ministrem, a włoskim dyktatorem i przywódcą, Benito Mussolinim. Podczas spotkania rząd włoski, reprezentowany przez Mussoliniego, zgodził się na rozpoczęcie drugiej tury rozmów polsko – włoskich dotyczących powstania na terenie Włoch, polskiej bazy zaopatrzeniowej, w której polskie okręty płynące do Chin, mogłyby pobierać paliwo i ostrą amunicję. Druga tura rozmów ma rozpocząć się na początku lutego.
     
  17. Memphis

    Memphis Aktywny User

    Odcinek II

    16-30 stycznia 1937 roku,


    [​IMG]

    16 stycznia, Budapeszt, lotnisko wojskowe

    Kapitan Limanowski siedział na skrzydle Łosia i przeglądał mapę przedstawiającą trasę prowadzącą z Budapesztu do Warszawy. Tuż obok niego przy silniku numer dwa, siedział rozebrany do pasa mechanik. Pomimo trzaskającego mrozu pracownik Państwowych Zakładów Lotniczych pracował ubrany tylko w grube drelichowe spodnie.
    - Niech mi pan poda nasadowy, siódemkę.
    Limanowski sięgnął po leżący na naoliwionej szmatce klucz i podał go mechanikowi, który dokręcał coś w potężnym silniku lotniczym.
    - No, świetnie. Ale zapaskudził pan ten iskrownik…
    - Trochę się śpieszyliśmy – rzucił Limanowski zapalając papierosa – Da mi pan coś na to cholerne oblodzenie, czy mam sobie radzić tak jak do tej pory?
    - Panie Krzysiu – mechanik był wyraźnie znudzony, ale mimo to zachowywał pozory zainteresowania osobą pilota – Jakby pan nie leciał na pułapie trzech tysięcy metrów, to by tego gie, nie było. Niżej, pod warstwą chmur, to i powietrze nie będzie takie mroźne.
    - No, tak, ale jakoś muszę przeskoczyć przez Tatry – odparł Limanowski – Jak mi silnik się zatnie, to może mi nie starczyć ciągu i będzie pan mnie zbierać z jakiś Rysów, czy innego szpikulca.
    Mechanik uśmiechnął się pod nosem, co prawda ten Limanowski był zupełnie zielony jeśli chodzi o technikę, ale przynajmniej udało mu się wygrać zawody z połową Europy. Przynajmniej z tego powodu zasłużył sobie na coś w rodzaju szacunku. Ostrożnie przymknął pokrywę silnika, po czym zmierzył wzrokiem siedzącego na skrzydle porucznika.
    - Zbieranie pana i samolotu ze zbocza Tatr, nie należy do najprzyjemniejszych zajęć. Zwłaszcza, że biorąc pod uwagę pana prędkość przelotową, to byłbym zmuszony do posługiwania się łyżeczką – na twarzy technika pojawił się szelmowski uśmiech.
    - Cóż, zgadzam się z panem – Limanowski podrapał się w głowę, po czym dodał – To jak szefie, może dolać trochę wódki do paliwa i fru, co?
    - Mam lepszy pomysł – zaśmiał się mechanik – Niech pan chwilę poczeka, będę musiał zajrzeć do układu hydraulicznego.
    - No nic, w takim razie zacznę szykować się do lotu – Krzysztof zeskoczył ze skrzydła – Jastrząbek już leci.
    Na sąsiednim pasie startowym srebrny PZL P.50 Jastrząb powoli nabierał prędkości, po chwili pilot zręcznym ruchem oderwał maszynę od ziemi i szybko wzbił się w powietrze, bez większych trudności osiągając pułap tysiąca metrów nad poziomem morza. Samolot zajął drugie miejsce, przegrywając o ułamki sekundy z brytyjskim Spitfire’m. Po wylądowaniu w Budapeszcie stwierdzono, że wynikało to z zapchania się jednego z cylindrów. Gdyby nie to, na ostatnim odcinku istniała szansa na wyprzedzenie wytworu firmy Supermarine. Sami Brytyjczycy stwierdzili, że mieli „cholernie dużo szczęścia”, że udało im się doprowadzić maszynę przed Polakami. W drugiej kategorii polski Łoś był bezkonkurencyjny. Drugie miejsce zajęli Brytyjczycy, trzeci byli Niemcy, za nimi zaś ekipa gospodarzy.

    16 stycznia, Berlin, Kwatera Geheime Staatspolizei,

    [​IMG]

    Heinrich Himmler z wyrzutem spojrzał na siedzącego obok niego Hermana Goringa. Gruby Herman, ponownie się nie popisał, ale wina za utratę tak doświadczonego agenta jak Gruber, miała ponownie spaść na Himmlera. Oczywiście całą tą nagonkę na „wiernego Heinricha” rozpętał admirał Canaris. Tylko jego można było winić, za tą kampanię oszczerstw. Teraz Canaris siedział po drugiej stronie stołu, tuż obok Fhuera, który z wyrzutem patrzył na zebranych.
    - Więc pytam się raz jeszcze, jak to możliwe, że brytyjskie i polskie samoloty pokonały naszych niezwyciężonych lotników! Jakim cudem!
    - Mein…
    - Cisza! – wrzasnął Hitler uderzając z całej siły pięścią w stół – Jesteście bandą przeklętych idiotów! Hirohito wiedział co robi, nie udzielając mi wsparcia! Przecież z takimi kretynami, nigdy nie opanuję nawet Austrii! Czy wy uważacie, że Lebensraum, sam się znajdzie? Podejrzewam, że cała wasza parszywa banda, ma żydowskie korzenie! Chyba tylko doktor Goebbels jest coś wart! On przynajmniej jest Nordykiem!
    - Wypraszam sobie takie insynuacje – warknął pod nosem dowódca Luftwaffe – nie mamy doświadczenia w budowie samolotów. Przez ostatnich kilkanaście lat, wolno nam było budować tylko lekkie samoloty akrobacyjne, transportowe i pasażerskie. Ponadto, mein Fhurer, jeśli jeszcze raz nazwie mnie pan mieszańcem, co uczynił pan przed chwilą, to dołożę wszelkich starań, aby naród niemiecki dowiedział się, kto stoi na jego czele.
    - Jak pan śmie!
    - Jestem DRUGĄ osobą w partii, i udzielałem panu pomocy dostatecznie długo, aby zasłużyć sobie na ODROBINĘ szacunku – warknął Goring – Jeśli pan tego nie uszanuję, to będę zmuszony nauczyć pana kultury wobec współpracowników mein fhurer.
    Hitler nieco zmieszany nagłym wyskokiem towarzysza partyjnego usiadł na przygotowanym dla siebie fotelu. Przez chwilę milczał, po czym z niechęcią spojrzał na Canarisa, który zdawał się nie okazywać żadnych uczuć.
    - A pan, herr admiral, dołączy do tych głosów?
    - Nie, nie dołączę. Ale uważam, że misja Grubera była od początku skazana na niepowodzenie. Są dwa wyjścia, albo on popełnił jakiś głupi błąd, do czego był zdolny – Canaris spojrzał na blat stołu by uniknąć nienawistnego spojrzenia Himmlera – Gdyż, jak wszyscy wiemy nie przeszedł odpowiedniego szkolenia w wywiadzie wojskowym, a jedynie treningi prowadzone przez SS, a wcześniej przez SA. Polacy to szczególnie trudny przeciwnik, jeśli chodzi o walkę wywiadowczą.
    - Niech nam pan nie wmawia, że Ci Słowianie robią coś lepiej od nas - warknął Himmler – To ludzie, drugiej kategorii o czym doskonale pan wie, herr Canaris.
    - Wiem, że jeśli chodzi o zdolności wojskowe i wywiadowcze, to w chwili obecnej biją nas na głowę – odparł Canaris – Choćby na terenie Wolnego Miasta, gdzie ich oficer wywiadu, major Żychoń, jest w stanie robić co tylko zechce, podczas gdy ja napotykam nieustannie na problemy związane z trudną sytuacją finansową mojego resortu.
    - Co więc powinniśmy zrobić? – przerwał Canarisowi Hitler.
    - Uważam, że powinniśmy dogadać się z Polakami – odparł Canaris.
    - Zdaniem Luftwaffe, jesteśmy w stanie zniszczyć ich wojsko w ciągu tygodnia. Nie ma mowy o rozmowach – zawołał Goring.
    - SS wstrzymuje się od wydawania sądu, do czasu przebadania pewnych kryteriów rasowych, dotyczących narodowości polskiej – odparł Himmler, spoglądając z uwielbieniem na Hitlera – Chcemy sprawdzić sensacje pana, admirała Canarisa.
    - Nie ma wśród was zgodności, panowie – rzucił Hitler – Dlatego też nie podejmiemy na razie żadnych działań. Niech pan, herr Himmler przygotuje odpowiednie raporty.

    17 stycznia, Warszawa, siedziba Oddziału II,

    [​IMG]

    Kapitan Jóźwiak (z prawej) i porucznik Suchodolski w Tatrach, lato 1936​

    Major Morawiec wyciągnął nogi i położył je na zawalonym papierami biurku. Siedzący obok niego porucznik Suchodolski spojrzał na stertę raportów, po czym wymownym ruchem zwinął jakiś papier i z rozmachem wrzucił go do kosza na śmieci. Przez chwilę w pokoju panowała grobowa cisza, którą przerwał kapitan Jóźwiak.
    - Dwieście samolotów… Co Ci ruscy planują…
    - Może zamierzają wkroczyć do Mandżurii – rzucił nieśmiało Suchodolski – Przecież powstanie Mongolii Wewnętrznej wyraźnie zagroziło komunistycznemu rządowi w Ułan-Bator.
    - To raczej coś innego – odparł Morawiec – Gdyby chcieli wkroczyć, to po co szykowali by tyle broni z magazynów zapasowych. Niektóre transporty ściągnęli aż spod Kijowa. To jest nie normalne. Jak planujesz ofensywę, to nie posyłasz w pierwszej fali przestarzałego sprzętu.
    - A to oni mają coś nowoczesnego? – wtrącił Suchodolski zapalając papierosa – pięćdziesiąt pieprzonych myśliwców I-5, trzydzieści Sb-2…Posyłają największy złom jaki mają. No, o czołgach z początku tego dziesięciolecia nie wspomnę.
    - Nie przesadzaj – odparł Jóźwiak – My też mamy dużo starego sprzętu. Na przykład czołgi Renault. Większość z nich pamięta czasy marszałka Piłsudskiego.
    - To co innego…
    - Nie, Stefan, to, to samo – Morawiec przerwał Suchodolskiemu w pół słowa – Oni chcą to komuś dać. Tylko komu? Mao? Czang Kai-Szekowi? A może komunistycznym władzom Mongolii?
    - Nie sądziłem, że będę roztrząsał takie tematy – powiedział spokojnie Jóźwiak – ale czy zwróciliście uwagę, na nagłą zmianę tonu komunikatów prasowych, z Azji, publikowanych w „Prawdzie”? Do niedawna Czang Kai-Szek, był synem samego diabła i „przywódcą faszystowskiego lobby”, a teraz „chiński generał i marszałek Kuomintangu”. Trochę to dziwne, prawda?
    - Popieprzone ruskie – warknął Suchodolski – No nic, panowie, sądzę, że na razie musimy czekać na ruch z ich strony.
    - Zgadzam się – odparł Jóźwiak – jak dotychczas nie mamy żadnych informacji na temat ich planów operacyjnych, co bardzo mnie martwi. Jeśli nie uda nam się zdobyć tych informacji, to możemy mieć poważne trudności z ustaleniem ich planów na przyszłość.

    20 stycznia, Władywostok, baza floty sowieckiej,

    [​IMG]

    Karł Marks, był zdemolowanym statkiem handlowym pamiętającym czasy przed rewolucją. Jego dowódcą, od roku tysiącdziewięćset dwudziestego pozostawał komandor Iwan Kozłow, nieformalny współpracownik polskiego wywiadu. Okręt wychodził już na pełne morze, gdy komandor Iwan Siergiejewicz Kozłow, dał znak radiotelegrafiście, by na chwilę poszedł do kantyny po ciepłą herbatę.
    - No, dawaj, dawaj. Nie będę czekał całego dnia – rzucił za znikającym radzistą komandor po czym szybko zasiadł przy aparaturze. Spokojnie, opanowanym do perfekcji ruchem nawiązał łączność z nadajnikiem W-3, ukrytym w jednej z polskich placówek dyplomatycznych w Azji i spokojnie, z opanowaniem nadał meldunek, który po rozszyfrowaniu brzmiał:

    „Ja Orzeł Jeden STOP Wyszedłem z Władywostoku STOP Idę na Kanton STOP Ładunek 300 ton STOP Broń, amunicja STOP Przeznaczenie dla wojska STOP Odbiorca Chińczycy STOP Idę pod sowiecką banderą STOP”.

    20 stycznia, Tokio, polska ambasada

    Komandor Nikayama siedział przy stole i popijał sprowadzoną z polski wódkę. Spokojnie słuchał referatu przedstawionego przez polskiego radzistę, po czym z lekkim uśmiechem powiedział:
    - A więc, Sowiety zaopatrują Czang Kai-Szeka?
    - Na to wygląda - dodał kapitan Jankowski, attache wojskowy polskiej ambasady – Mam nadzieję, że weźmie pan to pod uwagę przy składaniu raportu Jego Cesarskiej Mości?
    - Oczywiście – Nikayama dopił swój kieliszek po czym spojrzał na Jankowskiego – Co pańskim zdaniem powinna zrobić Cesarska Marynarka Wojenna, w tej sprawie?
    - Gdyby to ode mnie zależało, przechwyciłbym Karola Marksa na chińskich wodach terytorialnych, a następnie obserwował. Po zmroku zatopiłbym gada, za pomocą torpedy lub zmasowanego nalotu samolotów pokładowych. Tyle – Jankowski zapalił papierosa – To zupełnie normalne, że nie chcecie, aby ten statek dopłynął do Kantonu. My chcemy tego samego. Niebawem wylądują tam nasze oddziały, i nie chcemy, żeby Chińczycy mieli tam zbyt duże siły – Jankowski zaciągnął się dymem papierosowym – Komandorze, chcę wiedzieć, co zrobi pan w tej sprawie.
    - Przed moją wizytą u admirała Nagumo, czy po niej?
    - Najlepiej przed – uśmiechnął się Jankowski – Lubię być dobrze poinformowany…

    21 stycznia, Morze Wschodnio Chińskie, pokład Karola Marksa

    - Wania! Mamy być w Kantonie, jutro rano, więc łaskawie rusz **** i wyciągnij więcej pary!
    - Tak jest, towarzyszu kapitanie, zrobię co w mojej mocy.
    - Bardzo dobrze Wania! A teraz znikaj – Iwan Siergiejewicz spojrzał na oficera politycznego i zaklął w duchu – Nowemu maszyniście brak komsomolskiego ducha.
    - Doprawdy? W Komsomole był przodownikiem – odparł oficer polityczny, Stiepan Kiryłowicz Azerow.
    - Towarzyszu Azerow – odparł pojednawczym tonem Kozłow – Równy z was facet, ale nie wiecie jak młody człowiek reaguje na uroki marynarskiego życia. Wycieczki do krajów burżuazyjnych, porty, które przypominają wioski potiomkinowskie… Trudno mu potem powrócić do kraju, gdzie w wyniku skoordynowanych działań agentów imperialistycznych, nasze służby mają tak odpowiedzialne zadania.
    - Racja towarzyszu – odparł spokojnie Azerow – Macie zupełną rację.

    21 stycznia, Morze Wschodnio Chińskie, pokład I-12

    [​IMG]

    I-12 wychodzi w morze​

    Okręt wyszedł właśnie na głębokość peryskopową. Komandor Nomura spokojnie przyłożył oczy do okularu. Przez chwilę przesuwał peryskop po czym rzucił do zebranych na pomoście oficerów:
    - Jest! Karol Marks!
    Rzeczywiście, sowiecki statek szedł powoli kursem na Kanton. Woda zalewała dziób statku, który przy każdej większej fali zdawał się pogrążać w głębinach morza. Japończycy odetchnęli z ulgą, bali się, że sowiecki statek umknie ich uwadze.
    - No, to robimy swoje – zaśmiał się Nomura – Proszę przygotować wyrzutnie od jeden do trzy!
    - Gotowe!
    - Prędkość celu pięć węzłów, kurs 022!
    - Przyjąłem – oficer torpedowy wprowadził dane do kalkulatora torpedowego.
    - Odległość 35!
    - Przyjąłem, 35!
    - Meldować gotowość!
    - Wyrzutnia numer jeden gotowa, dwójka gotowa! – torpedysta z zadowoleniem stwierdził, że obsługa wyrzutni działa na pełnych obrotach – Proszę o wydanie rozkazu odpalenia!
    - Odpalaj! – zakomenderował Nomura.
    Trzy stalowe cygara opuściły pokład I-12 i ruszyły w stronę sowieckiego transportowca. Minęło kilkadziesiąt sekund, gdy do zamkniętych w stalowym kadłubie I-12 marynarzy dotarły odgłosy detonacji, które rozerwały bok sowieckiego statku.
    - W sam środek! Detonacje amunicji na dziobie… - Nomura był wyraźnie zadowolony – No panowie! Wypełniliśmy swój obowiązek.

    22 stycznia, Moskwa, Kreml

    Józef Wissarionowicz odrzucił na bok kopertę oznaczoną napisem „Operacja Zet”. Spokojnie zapalił ulubionego papierosa po czym spojrzał na stojącego po drugiej stronie biurka „prezydenta” ZSRR Bucharina.
    - No, i co tam dobrego towarzyszu – zaczął spokojnie Stalin – Miałem rację, że wysyłanie broni na okrętach to głupota, ale Ci durnie wiedzieli swoje.
    - A więc „Operacja Zet” odwołana? – zapytał nerwowym głosem Bucharin.
    - Ależ skąd! – zaśmiał się „Koba” – Po prostu „Karol Marks” wszedł na chińską minę. Musimy powiadomić o tym marszałka Czang Kai – Szeka. I odliczyć wartość tego statku od pomocy jaką mu przekazujemy. Niech nie myśli sobie, faszysta, że my mu, to tak, ot, z dobrego serca. Co to, to nie!

    29 stycznia, Tokio, polska ambasada

    [​IMG]

    Jankowski wstał od stołu i podał pięknie zdobione pióro Japończykowi. Ten z namaszczeniem usiadł przy stole i złożył swój podpis pod tekstem umowy handlowej, opiewającej na 300 karabinów maszynowych Browning, oraz pięć samochodów pancernych wz.34. Jankowski uśmiechnął się pod nosem.
    - Widzę, że współpraca pomiędzy Cesarstwem, a Rzeczpospolitą układa się nad wyraz pomyślnie – powiedział do swojego partnera, gdy ten skończył podpisywanie dokumentu.
    - To zasługa polskiego i japońskiego rządu – odparł z uśmiechem Japończyk – Jego cesarska mość, jest bardzo zadowolony z naszej współpracy, więc my też jesteśmy.
    Jankowski uśmiechnął się szelmowsko i spojrzał na przedstawiciela japońskiego ministerstwa gospodarki. Trząsł portkami za każdym razem, gdy Jankowski stwierdzał, że statki z Polski mogą płynąć dłużej, albo mieć postoje w Abisynii, albo na Madagaskarze. Tu w rządzie musiał panować niezły bałagan, skoro na każde skinienie Cesarza wszyscy prężyli się na baczność.
    - My również jesteśmy bardzo zadowoleni z owocnej, polsko – japońskiej wymiany. To bardzo dobrze wróży naszym dalszym stosunkom – dodał po chwili – Mam nadzieję, że Cesarstwo nie zapomni o przekazaniu nam kontroli nad Kantonem.
    - Cesarstwo, znane jest z dotrzymywania umów – odparł spokojnie Japończyk – Polacy również.

    30 stycznia, Warszawa, ambasad Łotwy

    [​IMG]

    Minister Beck szybko wysiadł z samochodu i podszedł do czekającego już na polską delegację ambasadora. Bez słowa podał rękę gospodarzowi, rzucił kilka uprzejmych uwag na temat pogody, po czym w towarzystwie łotewskich oficerów wszedł do ambasady, gdzie na przybyłego polskiego ministra i wicepremiera czekał już przygotowany mahoniowy stół, oraz dwa komplety dokumentów. Beck spokojnie podszedł na przewidziane dla siebie miejsce, przygotował pióro, po czym złożył zamaszysty podpis. To samo uczynił łotewski ambasador. Po chwili uroczysta wymiana kompletów – Polska ogłasza, że będzie bronić niepodległości Łotwy, Łotwa obiecuje w zamian pomoc polityczną, i gospodarczą. Kilka minut później minister Beck jest już na zewnątrz. Czeka na niego tłum dziennikarzy, domagają się natychmiastowych odpowiedzi.
    - Kto wpadł na pomysł gwarancji dla Łotwy?
    - Dlaczego właśnie Łotwa?
    - Czy Polska zaangażuje się w Chinach?
    - Kto odpowiada za poparcie dla Cesarstwa Japonii, dlaczego popieramy ludzi odpowiedzialnych za Nankin?
    - Nie mam ochoty z państwem rozmawiać – odparł Beck – Decyzje o charakterze politycznym, w Polsce podejmuje prezydent, oraz rada ministrów, z premierem na czele. O Nankin proszę pytać generałów japońskich, którzy zajęli miasto. Mnie nic do tego. Nie wiem, czy jako wojskowy, w podobnej sytuacji zachowałbym się inaczej. Dziękuję państwu, to wszystko. Cyrk skończony, proszę się rozejść.
     
  18. Memphis

    Memphis Aktywny User

    Odcinek III

    Luty 1937 roku,

    [​IMG]

    3 lutego, Gdynia, Warsztaty Remontowe Marynarki Wojennej,

    Ostatni pracownicy WRMW schodzili z pokładów zmobilizowanych statków handlowych. Na nabrzeżu czekali już na nich porucznik Limanowski, kapitan Jóźwiak i major Morawiec.
    - Nie cieszę się zbytnio wizją przerzucania setek teczek personalnych w poszukiwaniu niemieckich i sowieckich agentów – mruknął pod nosem Limanowski – Nie można po prostu na każdej balii zostawić jakiegoś naszego oficera kontrwywiadu? Tak by było zdecydowanie łatwiej.
    - Naprawdę? Nie chcę Ci przypominać ilu oficerów kontrwywiadu jest w chwili obecnej w Polce, zdolnych do podjęcia służby czynnej – odparł Morawiec – Większość musi pracować po wsiach na granicy , albo szukać sowieckich szpiegów w KPP.
    - Też prawda – mruknął pod nosem Jóźwiak, po czym przesuwając się lekko w bok dodał - Może już zaczniemy? Cholernie chce mi się spać, może robota mnie rozrusza?
    Po kilku minutach cała trójka siedziała już przy stole w ciemnym biurze należącym do Kapitanatu Portu Wojennego. Morawiec siedział za długim stołem i w towarzystwie porucznika Limanowskiego porównywał zdjęcia przyszłych marynarzy z archiwum kontrwywiadu, zaś kapitan Jóźwiak wybierał teczki podejrzanych i przenosił je do drugiego pomieszczenia, gdzie znajdował się dział kadr. Tam na efekty pracy oficerów wywiadu oczekiwali – księgowa, oraz dyrektor przedsiębiorstwa żeglugowego. Godzina była już bardzo późna, gdy stos leżący przed majorem i porucznikiem wciąż przewyższał ich o głowę – trudno się dziwić, weryfikacja danych szła bardzo powoli, a trzeba było przygotować dane na temat załóg dla dziesięciu statków transportowych, które po drobnych naprawach weszły do służby w polskiej flocie wojennej, jako okręty zaopatrzeniowe.
    - Dużo jeszcze tego mamy? – zapytał zrezygnowany porucznik Limanowski – Przecież do piątku się nie wyrobimy z tym wszystkim.
    - Około tysiąca teczek – mruknął pod nosem Morawiec – Może zadzwonić po Suchodolskiego, niech Cię zastąpi?
    - Nie, dajmy sobie z tym spokój – odparł Limanowski – I tak nie ma z niego żadnego pożytku, propo, co pan sądzi o marynarzu Wiśniewskim?
    - Pokaż – Morawiec odebrał teczkę od Limanowskiego i dokładnie przyjrzał się zdjęciu, przez chwilę porównywał je z fotografiami rozpoznanych współpracowników gdańskiej komórki wywiadu wojskowego, po czym z lekkim rozbawieniem rzucił – Nie uwierzysz co znalazłem! To stenotypista z Gdańska. Cholerny pracownik prezydium policji, niejaki Hapke, pod nazwiskiem Wiśniewski chce podjąć pracę w polskiej żegludze. Rozumiesz coś z tego?
    - Nie – odparł zmęczony Limanowski – Ale można by mu, pozwolić na podjęcie tej pracy, a potem objąć gada obserwacją. Jeden fałszywy krok i fru za burtę. Rozumie pan co mam na myśli?

    13 lutego, Warszawa, Sztab PMW

    [​IMG]

    Minister Kwiatkowski uścisnął dłoń czekającemu już na niego komandorowi Hlodowickiemu.
    - Widzę, że przysłali kogoś kto zdoła mi wyperswadować, prowadzenie dyskusji na ten temat co?
    - Zgadza się panie ministrze – odparł Hlodowicki – Ale pan admirał Unrug chciałby się jednak z panem spotkać.
    - Cóż, skoro pan admirał nalega…
    Obaj mężczyźni weszli do gmachu będącego siedzibą sztabu polskiej marynarki. Szybko pokonali niskie schody, które zaprowadziły ich do windy. Kabina zawiozła ich na trzecie piętro, zajmowane przez gabinet Unruga i kilka pomniejszych biur przeznaczonych dla najbliższych współpracowników admirała. „Szwed” siedział przy swoim biurku, i spokojnie oczekiwał na przybycie Kwiatkowskiego – jedynego człowieka, który odważył się zabronić przekazania rządowych funduszy na badania naukowe Akademii Morskiej w Gdyni, nowemu tworowi, który miał zapewnić flocie dostęp nowych wykwalifikowanych oficerów.
    Kwiatkowski wszedł do gabinetu admirała w towarzystwie komandora Hlodowickiego. W dość przyjaznej atmosferze przywitał się z admirałem, po czym zajął miejsce naprzeciwko gospodarza, Hlodowicki usiadł obok swojego zwierzchnika – frontem na którym miały się spotkać siły obu przeciwników był drobny i niepozorny czarny stolik do kawy.
    - A więc, panie ministrze sprawy naszej obronności nie leżą panu na sercu – wypalił Szwed – Widzę, że chce mi pan przerwać, ale ja jednak dokończę. Potrzebujemy pieniędzy na realizację tego projektu. Nie potrwa on długo zapewniam pana! Zresztą, japończycy dostarczyli nam znakomitych planów, które musimy tylko dostosować do naszych potrzeb.
    - Ale czy na pewno, jest to konieczne właśnie teraz? Potrzebuję każdej złotówki, żeby móc wpakować ją w gospodarkę, a pan mi mówi o potrzebach floty. Spokojnie, mamy ten prezent od Włochów, dostaliśmy ostatnio jeden wrak, bo inaczej nie umiem określić tego okrętu podwodnego przekazanego nam z Ligii Narodów*, a pan mi mówi, że potrzebujemy rozwijać technologię budowy okretów…
    - Sam pan przyznał, że nie jest tak różowo – na twarzy „Szweda” pojawił się uśmiech. Unrug postanowił dobić swojego adwersarza kilkoma argumentami, które dopiero przyszły mu na myśl – Panie ministrze, musimy zrealizować te plany budowy choćby dlatego, że dzięki temu będziemy mogli w miarę łatwo reperować ewentualne uszkodzenia na „Dąbrowskim”, co do stanu polskiej floty, to jestem panu naprawdę bardzo wdzięczny za pomoc, jaką nam pan okazał, ale okręty podwodne nie załatwią sprawy. Potrzebujemy znacznie więcej jednostek, zwłaszcza, że jeśli dojdzie do wojny z Rzeszą, lub z innym państwem w Europie, to będziemy musieli przerzucić część sił do obrony naszych przyszłych zdobyczy w Azji.
    - Powiedzmy, że mnie pan przekonał – odparł spokojnie Kwiatkowski – ale następny projekt wybiorę ja, a nie flota. Myślę, że możemy się tak umówić, co?
    - Uważam, że wydał pan iście salomonowy wyrok – odparł z uśmiechem admirał Unrug – A co pan o tym sądzi, komandorze Hlodowicki?
    - Że, pan minister wreszcie uległ naszym argumentom. To bardzo dobrze…
    - Cieszę, się że mogłem być pomocny, w zacieśnianiu współpracy pomiędzy flotą, a rządem – uśmiechnął się minister finansów.

    14 luty, Piotrków Trybunalski, Sztab gen. Rómmla

    [​IMG]

    Generał Juliusz Rómmel, nie był wybitnym wojskowym. Można powiedzieć, że przejęcie przez niego dowództwa nad Armią Łódź, było swoistym dziełem przypadku. Ot, drobna kłótnia pomiędzy Generalnym Inspektorem, a generałem Sikorskim i tak Rómmel przejął dowodzenie nad jednym z najważniejszych związków taktycznych polskiej armii. Do gabinetu generała wszedł bez pukania adiutant, porucznik Muchawiec. Dobry człowiek, choć lekko znudzony pracą dla „lichego” generała, jak powszechnie określano Rómmla w nieprzychylnych mu sanacyjnych kręgach.
    - Poruczniku! Proszę przygotować dokładny raport na temat 2 Dywizji Piechoty Legionów – rzucił w ślad za wychodzącym generał – na jutro rano.
    - Tak jest panie generale – odparł Muchawiec. Spokojnie wrócił do swojego pokoiku i połączył się z dowództwem 2 Dywizji Piechoty, które właśnie zakończyło szkolenie na kresach i przybyło do swojego nowego garnizonu w Zgierzu.
    - Halo! Sztab Armii Łódź! Porucznik Muchawiec. Tak, tak – na twarzy oficera pojawił się uśmiech – adiutant starego, tak. No to, ilu macie ludzi… Aha i brygadę artylerii też, tak? Dobra, dobra. Regulaminowo, tak? Wspaniale. Gotowość bojowa? A, rozumiem jesteście jeszcze w drodze. Dobra, dzięki.
    Muchawiec odłożył słuchawkę i spojrzał na zegarek. Godzina trzynasta. Do zakończenia pracy w biurze, teoretycznie pozostało mu jeszcze około trzech godzin. W praktyce zapewne spędzi więcej, zwłaszcza, że raport o, którym mówił mu generał musiał zawierać kilka danych, które przed chwilą uzyskał, od swojego kolegi w 2DPL. Oficer sięgnął po leżącą koło biurka maszynę do pisania.

    16 lutego, Madryt, polskie poselstwo

    [​IMG]

    Polacy spokojnie obserwowali maszerujących ulicą żołnierzy generała Franco, którzy przybyli do stolicy na paradę zwycięstwa. Tu i ówdzie nad zdemolowanym przez „Katiuskas sovieticas” miastem przelatywały samoloty nacjonalistów, min. trzysilnikowe bombowce i transportowce Junkers Ju52, nazywane przez niemieckich doradców Franco, „Tante Ju”. Tymczasem przed polską placówką dyplomatyczną zatrzymał się duży czarny samochód, oznaczony godłem monarchii. Polski poseł w Madrycie, Leon Kozłowski po raz ostatni poprawił garnitur po czym wyszedł na zewnątrz.
    - Jego Wysokość, król Alfons XIII wysłał po pana posła samochód – powiedział grzecznie usłużny tłumacz przydzielony do Kozłowskiego przez króla – Zabierzemy teraz pana na paradę zwycięstwa nad bolszewizmem.
    - Bardzo się cieszę, z takiego zaproszenia – odparł Kozłowski i podał rękę tłumaczowi, a następnie uścisnął prawicę kierowcy – To zwycięstwo, to wielka Victoria nie tylko wojsk, ale również całego narodu hiszpańskiego.
    - Tak samo uważa marszałek Franco – odparł tłumacz i otworzył drzwi limuzyny. Po kilku minutach Kozłowski był już na głównym placu miasta. Miejsce Polaka znajdowało się na trybunie honorowej, tuż obok kilku bardziej zasłużonych dyplomatów, min. obok niemieckiego ambasadora. Polak był jednym z ostatnich przybyłych gości. Kilka minut po tym, jak Kozłowski zajął miejsce na ulicę wysypały się maszerujące w równych szeregach oddziały nacjonalistów, prowadzone przez swoich generałów. Po przemarszu piechoty, pojawiła się grupa kawalerzystów, bohaterów spod Badajoz, po nich na ulicę wjechały pojazdy pancerne – lekkie wozy Vittorio, oraz cięższe z „Baliada Legion Condor”. Pojazdy udekorowano flagami państwowymi i kwiatami. Po chwili miejsce czołgów zajęło lotnictwo. Lecące w równych odstępach od siebie Ju-52 i Ju-87, pomiędzy nimi pojedyncze włoskie Fiaty i niemieckie Bf-109B. Całość robiła piorunujące wrażenie. Na koniec na odkrytym samochodzie pojawił się król Alfonso XIII… Nacjonaliści zwyciężyli. I nikt miał już nie pamiętać o tym jak blisko porażki byli.

    18 lutego, Warszawa, Okęcie

    [​IMG]

    Niepozorny samolot w barwach fińskich linii lotniczych zbliżał się już do pasa startowego w Warszawie. Oczekujący na przybycie samolotu urzędnicy i dostojnicy państwowi byli zupełnie spokojni – to nie pierwsza taka wizyta w Warszawie. Na pokładzie samolotu znajdował się minister spraw zagranicznych Finlandii, Eino R. Holsti. Holsti tymczasem był lekko zdenerwowany. Była to jego pierwsza tak poważna wizyta zagraniczna i musiał spodziewać się, że niektórzy z jego współziomków nie odniosą się przychylnie do wizyty w Polsce, kraju, który dla uzyskania pewnych niepojętych dla Holstiego korzyści zdecydował się na współpracę z Japonią. Oczywiście największym przeciwnikiem Cesarstwa pozostawały Stany Zjednoczone, a Europa mało interesowała się sprawami Chin, czy Azji, oczywiście poza krajami kolonialnymi, ale fakt pozostawał faktem.
    Samolot wylądował. Po chwili z maszyny wysiadł fiński minister. Przywitał go jego polski odpowiednik minister Beck:
    - Witam pana na gościnnej, polskiej ziemi – powiedział podając rękę przybyszowi z mroźnego kraju – Jak minęła podróż?
    - Dziękuję, bardzo dobrze. Powiedziałbym nawet, że dość przyjemnie – Holsti obdarzył delegację gospodarzy szerokim uśmiechem. Dalszy etap wizyty miał odbyć się już w innej części Warszawy.

    Warszawa, Zamek Królewski

    Prezydent Mościcki powitał gościa przed wejściem do Zamku. Krótka rozmowa o pogodzie, kilka uwag na temat zakończenia wojny domowej w Hiszpanii. Po chwili Beck, Mościcki i gość z kraju tysiąca jezior, znaleźli się w sali kominkowej.
    - Rząd Finlandii wyraża zaskoczenie, polską polityką zagraniczną – zaczął nieśmiało Holsti – Trochę, zdziwił nas sojusz gospodarczy i wojskowy z Cesarstwem, przyznam szczerze, że czegoś takiego nie było jeszcze nigdy…
    - Doprawdy? – uśmiechnął się Beck – Po prostu mamy podobne ustroje, i podobne cele – walkę z komunizmem. Podobnie jak rząd jego królewskiej mości Alfonsa XIII, jesteśmy zdecydowani otwarcie stanąć po stronie prawdy, która mówi, że komunizm jest najbardziej zbrodniczym systemem na ziemi.
    - Rozumiem pana bardzo dobrze – powiedział spokojnie Holsti – Dziwię się jednak, że możemy tu tak spokojnie rozmawiać… Mówiono mi, że decyzja Polski, wywołała niezadowolenie wśród wielu środowisk, w waszym kraju…
    - To pogłoski szerzone przez niemiecki wywiad i propagandę – odparł Mościki – Cieszymy się dużym zaufaniem społeczeństwa.
    - Zwróciłem na to uwagę – odparł spokojnie Holsti – Ludzie są jakby… zadowoleni, że Polacy, będą walczyć w Azji. Szkoda, że nie wiemy, gdzie będzie mogło odbyć się nasze następne spotkanie – Holsti postanowił dowiedzieć się czegoś od Mościckiego, który wydawał mu się niepoprawnym gadułą – Może gdzieś w Azji?
    - Czemu, nie? – zaśmiał się prezydent – może w Azji, może na jakiejś wyspie na Pacyfiku?
    - Najlepiej będzie – wtrącił szybko Beck, widząc, że rozmowa schodzi na niepożądane tematy – jeśli spotkamy się w Helsinkach. Tam uzgodnimy nasz projekt partnerstwa, pomiędzy krajami Europy Środkowej i Wschodniej, w celu utrzymania pokoju w Europie.
    - Bardzo ciekawa propozycja – odparł Holsti – Muszę więc na nią przystać.
    - To wspaniale, zapraszam teraz do ministerstwa gospodarki – Beck przejął inicjatywę – minister Kwiatkowski już na pana czeka.

    19 lutego, Gdynia, okolice portu marynarki wojennej,

    [​IMG]

    Samochód pancerny dowodzony przez kaprala Tomickiego zatrzymał się przy bramie. Po chwili do samochodu podeszło dwóch żołnierzy z ochrony portu.
    - Nazwisko!
    - Kapral Jan Tomicki, z meldunkiem do dowódcy ORP Wilia.
    - Możecie wjeżdżać.
    Wrota bramy rozchyliły się, i pojazd wjechał na teren portu. Statek stał nieco w oddali, oczekujący na samochód oficerowie już z daleka zauważyli, że do burty ich statku zbliża się samochód Tomickiego. Pojazd zatrzymał się dziesięć metrów od zebranych. Kapral spokojnie otworzył boczne drzwi i wysiadł z samochodu.
    - Komandor Piórkowski?
    - To ja!
    - Mam dla pana meldunek z Pomorskiej B.K. – powiedział Tomicki i podał kopertę komandorowi – Pan generał pyta, kiedy będziecie gotowi?
    - Jutro rano oficjalnie kończymy remont – odparł Piórkowski – Praktycznie rzecz biorąc możemy wypływać choćby zaraz. A kiedy, będzie gotowa wasza brygada?
    - W praktyce już, zgodnie z rozkazem pod koniec przyszłego miesiąca. Uzupełniają tam jeszcze jedną kompanię i brakuje im oficerów liniowych.
    - No to popłyniemy – zaśmiał się Piórkowski – Proszę pozdrowić pana generała.
    - Tak jest, na pewno pozdrowię – odparł Tomicki salutując. Siedzący przy kaemie Grzelczak spojrzał na dowódcę z wyrzutem.
    - O co chodzi? – zapytał Jan po powrocie do samochodu.
    - Tak Ci się spieszy do walki? – Grzelczak był wyraźnie pacyfistycznie nastawiony – Nie szkoda życia?
    - Ty to Grzegorz jesteś taka typowa maruda – włączył się do rozmowy Rosiak – W koszarach źle, jak trasa do Gdyni źle, bo dziury, jak na wojnę, to źle, jak na przepustkę jeszcze gorzej… *****, gorzej niż stara baba…
    - Weźcie się odchrzańcie, co? – mruknął Grzegorz – Jestem po prostu uprzedzony do nagłych zmian sytuacji.
    Samochód ruszył z miejsca. Załogę kaprala Tomickiego czekała jeszcze bardzo długa droga do Łodzi.

    21 luty, Warszawa, Ministerstwo Gospodarki

    [​IMG]

    [​IMG]

    Minister Kwiatkowski spojrzał na przedstawiony mu plan produkcji na rzecz wojska w ciągu kilku najbliższych miesięcy. Wyposażenie okrętowe, tak potrzebne na remontowanej Wili, miały zastąpić teraz wydatki na sformowanie 6 brygad działek pancernych. Minister był nieco sceptycznie nastawiony do takich wydatków, uważał bowiem, że znacznie lepszym rozwiązaniem było by zbudowanie kolejnych fabryk zbrojeniowych, ale ostatecznie zaakceptował projekt. Pomysłodawca, pułkownik Dobrzański siedział teraz naprzeciwko i z szerokim uśmiechem na twarzy przekonywał Kwiatkowskiego, że zrobił bardzo dobrze przystając na jego projekt.
    - Panie pułkowniku – odparł w końcu minister – Nie wiem, wiele o broni, nie jestem wojskowym, ale byłem cały czas na stanowisku, że ważniejsze są dla nas fabryki. Skoro jednak zostałem przegłosowany, przez pańskich kolegów… Cóż, nie pierwsza to moja porażka w tym miesiącu, choć mam nadzieję, że ostatnia.
    - Porażka, która pozwoli naszym siłom zbrojnym powstrzymać broń pancerną przeciwnika – dodał szybko Dobrzański – Nawet pan nie wie, jak bardzo cieszę się z tej pańskiej porażki. O ile oczywiście można to tak nazwać. Wolałbym raczej określenie „kompromis”. Porażka kojarzy mi się z przegraną bitwą, a nie rzeczową dyskusją.
    - Niech panu będzie, że to był nasz kompromis – odparł Kwiatkowski – Ale po zakończeniu formowania Pomorskiej B.K, pozwolicie mi, jastrzębie z armii, zbudować parę fabryk co?
    - Nie ma sprawy, niech pan buduje fabryki – uśmiechnął się Dobrzański – Przecież one i tak będą produkować broń, prawda?
    - Głównie, choć niekoniecznie – zaśmiał się Kwiatkowski – Pan jest, naprawdę wspaniałym kandydatem na polityka, umie pan zrobić komuś wykład, a potem gdy przyzna już pan rację stronie przeciwnej, postawić na swoim.
    - Kwestia doświadczenia wojskowego – odparł Dobrzański.
    - Chyba jednak powinienem iść na służbę – zaśmiał się minister – Bardzo by mi to pomogło.

    22 luty, Warszawa, Gmach GISZ-u,

    [​IMG]

    Generał Pełczyński wszedł do gabinetu Naczelnego Wodza, i spokojnie oczekiwał na przybycie gospodarza. Spokojnie, gdyż decyzja generała została zaakceptowana przez ministerstwo finansów, które udzieliło dotacji na kontrwywiad wojskowy, w wysokości czterech i pół miliona złotych. Pozwalało to nie tylko na pozyskanie nowych współpracowników, czy kontrahentów dla firm będących przykrywką wywiadu, ale również na zatrudnienie nowych oficerów. Tych miał właśnie wyznaczyć Generalny Inspektor.
    Rydz – Śmigły niechętnie sięgnął po przygotowane przez swoich asystentów teczki i w hiobowym nastroju wszedł do gabinetu. Bez słowa powitania zajął swoje miejsce, po czym zwracając się do Pełczyńskiego, powiedział:
    - Proponuję panu zatrudnienie, poruczników Michała Popławskiego, Jana Kucharzewskiego oraz Wojciecha Kozłowskiego. Na więcej nie mogę się zgodzić, chyba, że sięgniemy do rezerw oficerskich marynarki wojennej i lotnictwa.
    - Wolałbym aby każdy z tych trzech oficerów pochodził z innego rodzaju sił zbrojnych – odparł Pełczyński – to by bardzo ułatwiło im pracę.
    - W takim razie z lotnictwa, proponuję porucznika Michałowskiego, z marynarki wojennej, komandora… Hulewicza.
    - Myślę, że to dobre kandydatury – odparł spokojnie Pełczyński – Widzę, że nie jest pan zbytnio zadowolony?
    - Cóż, trudno zgadzać się z czystym sercem na oddanie kilku najlepszych oficerów – odparł spokojnie Śmigły – Mimo to cieszy mnie fakt, że pozostaną pod moimi rozkazami chociaż pośrednio.

    26 luty, Tokio, polska ambasada

    [​IMG]

    Admirał Nagumo z uśmiechem na twarzy podał rękę polskiemu ambasadorowi.
    - Widzę, że urządziliście się panowie w nowym budynku – uśmiechnął się Japończyk – To bardzo dobrze.
    - Dziękuję za troskę – odparł Polak – Jakoś sobie radzimy.
    - Właśnie, ja w tej sprawie. Potrzebujemy waszych wojsk w okolicy Kantonu. Mamy poważne problemy z pokonaniem Chińczyków, choć na morzu dominuje flota Jego Cesarskiej Mości. Dlatego też, po wielu dyskusjach z admirałem Yamamoto, zdecydowaliśmy się przekazać Polsce jeden z naszych transportowców, M/S Asuka Maru.
    - Bardzo dziękuję za taki „prezent” – odparł spokojnie ambasador.
    - Oczywiście, to tylko pożyczka zaznaczył natychmiast admirał. Zaraz po zakończeniu użytkowania okrętu, chcielibyśmy mieć go z powrotem…

    *By nie kasować SSI, zdecydowałem się przemianować tą jednostkę na ORP „Jastrząb”, jak to opisałem w odcinku okręt ten został przekazany Polsce z ramienia Ligii Narodów, w celu zachowania równowagi na Bałtyku w związku z rozbudową floty wojennej Niemiec i ZSRR.
     
  19. Memphis

    Memphis Aktywny User

    Interludium I

    Marzec roku 1937, upłynął w Polsce spokojnie – praktycznie bezstresowo, zarówno dla sfer rządowych jak i dyplomatycznych. Bliski już początek polskiej kampanii w Azji, zupełnie przysłonił sprawy osobiste i polityczne, zaś minister Beck, po raz pierwszy od kilku miesięcy nie musiał nigdzie wyjeżdżać ani przyjmować gości. Miesiąc ten upłynął pod znakiem przerzutu wojsk i formowania przyszłego garnizonu Kantonu, oraz przygotowywaniu przekazanego przez Japonię statku transportowego do przewiezienia na jego pokładzie Pomorskiej B.K. Z tych powodów, nie będziemy przybliżać tu kulisów operacji transportowej, a w ramach tak zwanego pobieżnego omówienia tematu przybliżymy z grubsza pewne wydarzenia, które miały miejsce w Polsce, później zaś o ile znudzeni skrótowością i lapidarnością opisu czytelnicy nie wyjdą, rzucimy pobieżnie okiem na rejony, w których przyjdzie walczyć oddziałom Dobrzańskiego i Szyszko-Bohusza.

    [​IMG]

    4 marca zakończył się remont trzech polskich okrętów podwodnych, które zebrano w Dywizjon Okrętów Podwodnych. Dowódcą jednostki został admirał Grudziński, dobry oficer marynarki wojennej i odważny podwodniak. Tego samego dnia, minister Kwiatkowski otrzymał zgodę na budowę kolejnej fabryki zbrojeniowej, która tym razem miała powstać w Lublinie.

    [​IMG]

    17 marca nowo sformowany dywizjon wyruszył w daleką drogę do Azji, pobierając po drodze paliwo i torpedy w francuskim porcie w Breście. Tam też paliwo uzupełnić miała ORP Wilia, która tego samego dnia ruszyła do położonej na Formozie japońskiej bazy floty i lotnictwa w Kaoshing.

    [​IMG]

    Miejsce „ekipy” pułkownika Dobrzańskiego, zajęły oddziały dowodzone przez generała Szyszko – Bohusza, który objął dowództwo nad 2 Brygadą 1 Dywizji Jazdy.

    Następnego dnia, tj. 18 marca rozpoczęło się formowanie brygad wartowniczych, które w przyszłości miał stać się zalążkiem garnizonu Kantonu. Każda brygada otrzymała dodatkowe działa i haubice, które zamierzano wykorzystać jako działa ciężkiego kalibru, do obrony portów i nabrzeży.

    Pod koniec miesiąca do Gdyni przybywa przekazany przez Cesarstwo Japonii transportowiec, który zostaje natychmiast przejęty przez PMW, i pod nazwą ORP Kanton zostaje wyznaczony do działań transportowych. 28 marca, dzień po przybyciu do Gdyni, załadunek na pokład „Kantonu” rozpoczyna 2 Brygada 1 Dywizji Jazdy gen. Szyszko-Bohusza. Ładowanie sprzętu brygady trwa kilka godzin – około 20.30, okręt transportowy ORP „Kanton” wychodzi w morze – cel: Kaoshing!

    Kanton, to duże portowe miasto w południowych Chinach. Prawidłowa nazwa miasta, jest o wiele bardziej skomplikowana niż jej polski odpowiednik – Guangzhou, nie należy co prawda do największych łamaczy języka, ale dla kogoś kto czyta tą nazwę po raz pierwszy może ona stanowić spory problem. Miasto ma dość długą tradycję – zdaniem historyków pierwsze miasto w tym miejscu powstało prawdopodobnie w 214 r. p.n.e. Nazywało się prawdopodobnie Panyu. Po tym jak w 206 r. p.n.e, zostało stolicą królestwa Nanyue, przeżywało swój pierwszy okres rozkwitu. Wraz ze wzrostem dynastii Han, stolica Nanyue, znalazła się w poważnym zagrożeniu – w 111 r. p.n.e. zostało zajęte przez wojska dynastii Han, miasto zostało zdegradowane do roli stolicy prowincji. Panujący wówczas najwybitniejszy przedstawiciel dynastii Han, Han Wudi, był znany z ekspansyjnej polityki – w 128 r. p.n.e opanował Mandżurię, a w latach 109 – 106 podbił królestwa środkowej i północnej Korei. W 1711 Brytyjska Kompania Wschodnioindyjska założyła placówkę handlową w Guangzhou, nazywanym wówczas Kanton. Kanton był następnie jednym z pięciu chińskich "portów traktatowych", otwartych dla handlu z zagranicą na skutek traktatu w Nankinie z 1842, podpisanego po pierwszej wojnie opiumowej. Dzięki temu miasto stanowiło jeden z głównych ośrodków handlu z państwami zachodnimi.
    O sukcesie Kantonu jako miasta portowego, rozstrzygało jego położenie. Przepływająca przez miasto, Rzeka Perłowa, była doskonałym traktem żeglugowym, który w przyszłości mieli wykorzystać również polscy marynarze i żołnierze… Rzeka jest żeglowna na długości około 3000 km, co czyni z niej jeden z głównych szlaków śródlądowych w tej części Chin.

    Czy i kiedy Rzeka Perłowa spłynie krwią? Kiedy rozpocznie się polski rozdział w historii miasta? O tym przekonamy się już niebawem...
     
  20. Memphis

    Memphis Aktywny User

    Odcinek IV
    Kwiecień 1937 roku,

    2 kwietnia, Gdynia, Oksywie

    [​IMG]

    Port oksywski, po opuszczeniu Polski przez dywizjon okrętów podwodnych był opustoszały. Szczególnie przygnębiające wrażenie sprawiał dok okrętów podwodnych, gdzie pozostawał jedynie stary „Jastrząb”. W umysłach pracowników stoczni remontowej MW, zaczęła już dojrzewać śmiała myśl o wprowadzeniu pewnych poprawek do projektu, który zrealizowano przy remoncie trzech podwodnych stawiaczy min. Zamierzano min., powiększyć zbiorniki balastowe, przebudować przedział dziobowy i rufowy, tak aby dało się w nim umieścić więcej wyrzutni torpedowych, oraz, co wydaje się najważniejsze, zwiększyć zasięg i możliwości nowej jednostki. Autorem projektu był inżynier Michalczyk, który dopiero co zakończył pracę przy tworzeniu planów lekkiego krążownika, który miał powstać w Polsce jako okręt przeznaczony do obrony portów.
    Inżynier wysiadł z samochodu i podszedł do czekających już na niego współpracowników.
    - Wszystko gotowe panowie?
    - Tak, panie inżynierze – odparł stojący przy wejściu do kasyna oficerskiego cywil – Minister Kwiatkowski i admirał Unrug już czekają.
    - Doskonale – Michalczyk wszedł do kasyna, gdzie czekali już na niego admirał i minister finansów i gospodarki.
    - Pan inżynier Michalczyk jak sądzę… - powiedział Unrug podając rękę inżynierowi – Pan minister nie mógł się już doczekać spotkania z panem.
    - Nie mogłem się doczekać spotkania z człowiekiem, który uniemożliwi mi, rozwijanie przemysłu – odparł Kwiatkowski – Pan admirał przekonał mnie już do „poparcia” pańskiego projektu, więc prezentacja nie jest już konieczna.
    - Widzę, że nie jest pan zadowolony – odparł inżynier lekko się uśmiechając – Szkoda, ale interesuję się nie tylko wyposażeniem marynarki wojennej, ale również przemysłem i lotnictwem.
    - A więc, jest pan – na twarzy Kwiatkowskiego pojawił się szyderczy uśmiech – wynalazcą amatorem… Wspaniale, chodźmy więc, zobaczę na co pójdą pieniądze z mojego resortu.
    Inżynier zaprowadził zebranych do dużego pomieszczenia. Na stole stał duży zbiornik, wypełniony wodą. Obok wielkiego akwarium stało kilka metalowych modeli okrętów podwodnych, zaś na ścianach okalających stół widniały setki tablic z projektami. Michalczyk rozpoczął swój wykład…

    6 kwietnia, Kanał Sueski, ORP „Ryś”

    [​IMG]

    Bosman Kubik siedział wewnątrz kiosku i spokojnie ćmił papierosa. Obok niego przy rurze peryskopu stał zastępca dowódcy porucznik Mikołaj Rajewski. Kubik spojrzał na Rajewskiego i z uśmiechem malującym się na szczerbatym obliczu powiedział:
    - Odkąd stary zachorował, to pan dowodzi, co?
    - Nie widzę powodów do radości, panie oficerze torpedowy – powiedział spokojnym głosem Rajewski – jeśli stary się przekręci, to będzie naprawdę nieciekawie.
    - Spokojnie, felczer go na tamten świat nie pośle – mruknął pod nosem Kubik.
    - A ty Kubik, też jesteś niezły – warknął porucznik – Kto w Breście przeleciał żonę komendanta portu, co? I przez kogo musieliśmy później gonić cały zespół co?
    - Musiałem jakoś dogodzić kobitce – zaśmiał się Kubik – Jakby pan był na jej miejscu i żył z takim pieprzonym kastratem, to też by…
    - Dość! – zaśmiał się Rajewski – przynajmniej dostaliśmy ciekawe zadanie. Zaraz po wejściu w pobliże Formozy mamy odbić na Kanton, i przyjrzeć się naszemu przyszłemu celowi. Wiesz co to oznacza?
    - Że będzie pan prowadził swoją pierwszą operacją bojową – powiedział spokojnie bosman Kubik – No, no. Jest pan starszy ode mnie o dwa lata, kto wie, może mnie też awansują na porucznika marynarki.
    - Ciebie niedźwiedziu? – zaśmiał się Rajewski – Ciebie to powinni zrobić admirałem nad flotą w całych Chinach!
    - Dziękuję pokornie, ale tam podobno straszny brud na łajbach, a ja mam uczulenie na kurz – zarechotał Kubik. Dobry nastrój zaburzył nieco meldunek z pomostu.
    - Statek handlowy! Namiar 025, zbliża się! Odległość 30! Prędkość 2 węzły!
    - *****, to nasz tankowiec z ropą! – wrzasnął Rajewski włażąc na pomost bojowy – Szybko! Wszyscy na stanowiska! Obie maszyny mała naprzód!
    - Jest mała naprzód! – Kubik pośpiesznie przesunął wajchę z położenia „naprzód” na mała naprzód. W maszynowni rozległ się dźwięk dzwonków alarmowych, zaś na pokładzie zebrała się już grupa mechaników z drugiej wachty, którzy mieli podpiąć do okrętu dwie gumowe rury, które lada chwila mieli rzucić polskim marynarzom ich włoscy koledzy. Przyjmowanie ropy z włoskiego tankowca przebiegało nad wyraz sprawnie. Po kilkudziesięciu minutach zbiorniki „Rysia” były pełne „czarnego złota”…

    9 kwietnia, Pacyfik, pokład ORP „Wilia”

    [​IMG]

    Dobrzański usiadł w swojej kajucie i sięgnął po leżącą na podłodze mapę. Pułkownik strasznie zapuścił swoje locum. Na podłodze leżały książki, sterty map i kilka pustych naboi z pióra kulkowego. Oficer przez chwilę patrzył na dokładny plan miasta, po czym zrezygnowany sięgnął po swój prywatny notatnik.

    Dziś jest 9 kwietnia. Za trzy dni, pierwsze polskie oddziały otrzymają działka ppanc., budowane w polskich fabrykach na mocy mojego porozumienia z ministrem Kwiatkowskim. Pod koniec tego miesiąca, będziemy już na Formozie, zaś na początku maja wylądujemy pod Kantonem. Gdy patrzę na mapę miasta jestem przerażony. To duża metropolia, zaś jej obecne położenie nie sytuuje już nas tak dobrze, jak w momencie, gdy pojawiły się pierwsze plany desantu. Japończycy poczynili znaczne postępy, i obecnie są jakieś 200 – 300 kilometrów od miasta, co czyni je strefą „frontu”. Z tego co zdążyłem się dowiedzieć, od naszych Japońskich sojuszników, to określenie czegokolwiek jako „frontu” jest zdecydowanie przesadne. Chińczycy są wszędzie i nigdzie, zaś fakt, że rzucają do walki zwykle setki źle uzbrojonych i nie przeszkolonych żołnierzy w mojej trudnej, sytuacji na nic się nie zda – muszę jak najszybciej poszerzyć przyczółek, i opanować drugi najbliższy miastu port, co da mi pewną odskocznię na wypadek skoncentrowanej ofensywy wojsk Czang Kai-Szeka na miasto. Zwłaszcza, że będę musiał odesłać do Polski jeden statek transportowy, dla sprowadzenia wojsk garnizonowych, które obecnie są dopiero formowane. Nie wróżę tym żółtodziobom długiego życia, jeśli zaczną prowadzić regularne patrole. Tam przeciwko nam będzie całe miasto…

    Słysząc pukanie do drzwi, Dobrzański pośpiesznie wrzucił notatnik pod poduszkę i wyciągnął się na koi.
    - Proszę.
    Drzwi otworzył adiutant pułkownika, porucznik Dębski.
    - Panie pułkowniku, obiad.
    - Zaraz przyjdę Staszku – odparł Dobrzański i sięgnął po leżące obok koi oficerki – Będę musiał sprzątnąć ten bajzel.
    - Mam panu pomóc?
    - Nie idź, pojedz, zaraz przyjdę.
    - Tak jest panie pułkowniku.
    Dobrzański ułożył wszystkie szpargały, przy okazji wyrzucił za burtę, przez otwarty bulaj część śmieci, po czym wyszedł do kantyny.

    12 kwietnia, Kraków, koszary 6 DP

    [​IMG]

    Czterdzieści naoliwionych armatek przeciwpancernych czekało już na pokwitowanie odbioru. Artylerzyści stali po drugiej stronie dziedzińca. Obok nich, na małym stoliku leżały dokumenty. Kapitan z 6 Dywizji Piechoty podszedł do oczekującego go przedstawiciela fabryki i po krótkiej wymianie uprzejmości złożył swój podpis pod dokumentami, potwierdzającymi przejęcie działek ppanc. Artylerzyści mogli rozpocząć szkolenie na prawdziwym sprzęcie. Obserwujący tą scenę z balkonu generał Sikorski uśmiechnął się pod nosem – tymczasowy przydział do 6 DP, nie przypadł mu do gustu, podobnie jak jego nowemu adiutantowi pułkownikowi Abrahamowi, który już niebawem miał otrzymać jedną z nowo formowanych dywizji.
    - Jak pan sądzi, pułkowniku – zaczął spokojnie Sikorski – Kiedy będą gotowi, do użycia tych cacek?
    - Nie wiem, panie generale. Sądząc po ich entuzjazmie, to za trzy dni prowadziłbym ich na czołgi przeciwnika z czystym sumieniem – Abraham sięgnął po plik dokumentów technicznych – Całkiem fajne te pepancki.
    - Też tak sądzę, ale bardziej niż nam przydały by się, pana koledze, pułkownikowi Dobrzańskiemu w Kantonie.
    - Czemu pan tak sądzi?
    - Są lekkie i jak to mówią „dają kopa” – Sikorski uśmiechnął się pod nosem – Niezłe wsparcie ogniowe w walkach miejskich, prawda?

    16 kwietnia, Formoza, Kaohsiung

    [​IMG]

    Popisy ułanów na Formozie​

    Kawalerzyści przygotowywali się do zajęcia miejskich koszar, opuszczonych przez 11 Cesarski Pułk Piechoty. Konie wprowadzono do starych chińskich domostw, z których kilka dni wcześniej wysiedlono chińską biedotę. 1 Brygada 1 Dywizji Jazdy była już gotowa do rozpoczęcia operacji „Wielki Szlem”. Pułkownik Dobrzański z uśmiechem obserwował przygotowania do realizacji wytyczonych przed brygadą zadań.
    Kilka minut po zakończeniu inspekcji, w prywatnym notatniku pułkownika pojawił się kolejny krótki, lakoniczny wpis.

    16 kwietnia, Formoza

    Duch w Brygadzie bardzo dobry. Wiemy już kiedy, do garnizonu przybędą pozostałe oddziały naszej dywizji. Morale wspaniałe, żołnierze chętni do walki, nieliczne przyznane mi pojazdy samochodowe gotowe do walki w mieście, żołnierze ładują dodatkowy zapas pocisków zapalających, które w tutejszych warunkach mogą okazać się całkiem skuteczną bronią.

    24 kwietnia, Piotrków, Sztab Armii „Łódź”

    [​IMG]

    Dowodzący 16 Pomorską Dywizją Piechoty, generał Dąbek stanął na baczność przed obliczem swojego nowego zwierzchnika, generała Rómmla. Rómmel z uśmiechem wskazał swojemu gościowi by usiadł.
    - Jak tam pańscy chłopcy?
    - Dziękuję, panie generale. Dywizja jest gotowa do rozpoczęcia służby, gdy tylko pan generał wyda taki rozkaz.
    - Doskonale, bardzo mnie cieszy takie postawienie sprawy. Od Armii Łódź, będzie w przyszłości zależało bardzo wiele – powiedział spokojnym głosem Rómmel – Jestem spokojny o jej postawę bojową, gdy widzę oddziały w tak dobrym porządku jak pańska dywizja.
    - Bardzo miło mi to słyszeć, panie generale – odparł Dąbek. Trudno było mu przyzwyczaić się do nowego stopnia – Czy jesteśmy do pana przydzieleni „na stałe”?
    - Tego nie wiem – odparł Rómmel – Ale obawiam się, że będę zmuszony wysłać jedną dywizję do Chin. Pułkownik Dobrzański uważa, to za konieczne, choć między nami mówiąc, wydaje mi się, że po prostu brak mu ikry, a swoją nieudolność pragnie, że tak powiem… zamaskować prośbą o większą ilość wojska.

    25 kwietnia, wybrzeże Chin, pokład ORP „Ryś”

    [​IMG]

    Porucznik Rajewski spojrzał na zegarek. Ostatni łyk świeżego powietrza przed zanurzeniem. Oficer spojrzał na stojącego przy działku przeciwlotniczym bosmana Kubickiego, który jak zwykle zresztą korzystał z okazji i ćmił papierosa. Kubicki z nonszalancją, godną tylko bosmana, sprawdził lufę działka po czym przesuwając papieros do kącika ust przywołał do siebie jakiego marynarza, który obserwował morze za okrętem.
    - Kto odpowiada za zabezpieczenie działka pelot?
    - Ja, panie bosmanie!
    - A kto zakładał korek zabezpieczający, do lufy?
    - Ja, panie bosmanie!
    - To weźmiecie, go do swojej brudnej, zapapranej łapy – Kubicki lekko pochylił się nad marynarzem – i w s a d z i c i e, go do lufy działka, jak należy.
    - Tak jest!
    Porucznik Rajewski spojrzał na bosmana i uśmiechnął się pod nosem.
    - Bosmanie, proszę przygotować nas do zanurzenia – powiedział spokojnie Rajewski podając Kubickiemu wielką lornetę – Za pięć minut chcę być na peryskopowej, da radę?
    - Tak jest! – zameldował Kubicki, po czym zwracając się do otaczających go marynarzy wrzasnął – Zabezpieczyć działko, sprawdzić stan armaty, upewnić się, że uszczelki nie przeciekają i szorować na dół! Tępo!
    Wachta pokładowa rzuciła się do wypełniania poleceń bosmana. W tym czasie Rajewski zszedł już na dół, do centrali, gdzie pochylił się nad stołem z mapami. Przez chwilę obserwował oficera nawigacyjnego, po czym sięgnął po jego mapę.
    - Peryskopowa!
    Okręt zaczął szybko schodzić w dół. Przed remontem czas potrzebny na zanurzenie okrętu i wyrównanie na głębokości peryskopowej wynosił pięć cholernie długich minut. Teraz, po remontach i przeróbkach, „Ryś” potrafił wyjść na peryskopową w ciągu minuty trzydziestu sekund, w trybie przyśpieszonym, lub trzech minut w trybie zwykłym – wszystko zależało od prędkości z jaką poruszał się okręt w chwili rozpoczęcia manewru. Po kilku minutach „Ryś” był już na głębokości 10 metrów. Przez następne trzy godziny w centrali rozbrzmiewał tylko szum silników elektrycznych i głosy spokojnych meldunków podawanych dowódcy przez sterników siedzących przy starach głębokości i sterze głównym. Wielki ścienny zegar wskazywał godzinę dziewiętnastą trzydzieści czasu lokalnego, gdy Rajewski zakomenderował:
    - Peryskop w górę.
    Po chwili w okularze peryskopu pojawiły się zabudowania portu Kanton – kilka nabrzeży, domostwa na brzegu…
    - Cóż panowie, czysto – rzucił na głos Rajewski odsuwając się od peryskopu – Okrętów wroga nie ma w porcie.

    25 kwietnia, Dęblin, Szkoła Orląt

    [​IMG]

    Wykładowcy zajęli już miejsca w małym pokoju należącym do dowódcy placówki. W pomieszczeniu oprócz nich znajdował się również oficer z Warszawy, z dowództwa lotnictwa. Widząc, że wszystkie miejsca są już zajęte, zgasił papierosa w kryształowej popielniczce i powiedział, spokojnym przyjaznym głosem:
    - Witam panów na naszym małym wewnętrznym spotkaniu. Moje nazwisko, nie powinno panów interesować, do chwili gdy nie podam go panom, osobiście – oficer przyglądał się przez chwilę siedzącym przy stole oficerom, po czym wrócił do rozpoczętego przez siebie wątku – Przybywam do panów, jak już pewnie wiecie, z Warszawy. Otrzymaliśmy ostatnio wiele ciekawych informacji na temat sposobu prowadzenia walk nad Chinami. Dane te są, o tyle ciekawe, że stawiają w bardzo negatywnym świetle naszą dotychczasową taktykę. Na to nie możemy sobie pozwolić. Technikę walki powietrznej należy rozwijać, do panów zaś, jako najlepszych specjalistów będzie należało wypracowanie nowych metod prowadzenia boju w powietrzu. Projekt będziecie panowie realizować z najzdolniejszymi młodymi oficerami lotnictwa. Będzie to dla nich, swoista wprawka, przed rozpoczęciem samodzielnej pracy w sztabie wysokiego szczebla.
    Oficer po raz kolejny spojrzał na twarze zebranych. Nie wyrażały żadnych konkretnych uczuć – poza zaciekawieniem jakież to, doświadczenia przyjdzie im analizować.
    - Panowie, pracę rozpoczniecie od jutra. Codziennie rano, mój adiutant, będzie przyjeżdżał do dowódcy placówki, po dzienny raport z waszych prac. Nie jest to zbyt trudne zadanie i wiem, że sobie z nim poradzicie. Nie jesteście w końcu jakimiś zwykłymi oficerami sztabowymi. Dawni piloci myśliwscy i bombowi powinni poradzić sobie z taką „prostą” i przyjemną robotą. No cóż, jakieś pytania?
    - Wydaje mi się, że nie powinniśmy działać po kryjomu – odezwał się jeden z wykładowców – Dlaczego nie ujawni pan swojej tożsamości?
    - Ponieważ, oficjalnie jestem pracownikiem II Oddziału Sztabu Generalnego, zaś raporty, które panowie otrzymali są ściśle tajne. Sama moja obecność tu, w tej szkole, w dniu dzisiejszym jest sporą nieostrożnością, powiedziałbym nawet, że to spore ryzykanctwo. Czy ktoś jeszcze ma jakieś wątpliwości?
    Wszyscy milczeli.
    - W takim razie – ciągnął tajemniczy gość – zostawię panów samych. Kończcie szybko to posiedzenie i proszę zachować dobry nastrój. Jutro zaczynacie nową robotę, która może ocalić życie wielu naszym ludziom. Dziękuję panom za uwagę…
    Oficer sięgnął po leżącą na stole czapkę i natychmiast opuścił pomieszczenie. Szybko skierował się do korytarza prowadzącego do piwnicy. Szybko pokonał schody i opuścił budynek szkoły. Następnie szybkim krokiem przeszedł przez podwórze i wsiadł do zaparkowanego po drugiej stronie dziedzińca samochodu, który w chwilę później ruszył z piskiem opon.

    Rozkaz dzienny 30.IV.1937, generała Szyszko Bohusza

    Oficerowie, podoficerowie i żołnierze 2 Brygady 1 Dywizji Jazdy! Dziś 30 kwietnia 1937 roku, oddziały naszej Brygady stanęły na gościnnej japońskiej ziemi. Nie jesteśmy tu by prowadzić wojnę z narodem chińskim. Naszym wrogiem, jest będzie i był agresor, który wykorzystuje do swoich celów trudną sytuację państwa chińskiego. Wrogiem tym, jest marszałek Czang Kai-Szek, który podjął współpracę z przywódcą państwa niemieckiego, Adolfem Hitlerem, który dostarczył mu karabinów, czołgów. Sowiety, dały broń, samoloty i materiały pędne. Dwaj najwięksi wrogowie Rzeczpospolitej napędzają chiński militaryzm. Waszym zadaniem w ciągu najbliższych miesięcy będzie opanowanie części chińskiego wybrzeża, i stworzenia tam polskiej Strefy Stabilizacyjnej.
    Przez trupa chińskiego komunizmu, do wolności naszej i waszej! Ku chwale Ojczyzny!

    Podpisano, gen. Szyszko Bohusz

    Rozkaz dzienny 30.IV.1937, pułkownika Henryka Dobrzańskiego

    Żołnierze Podlaskiej Brygady Kawalerii! Przed wami zadanie, które czeka na was od dawna. Idziemy do Chin! Tam czeka na was spotkanie z wrogiem, który podstępem uderzył na Cesarstwo Japonii, którego siły lądowe, powietrzne i morskie podjęły bezpardonową walkę z napastnikiem, który został odparty. Obecnie walki toczą się na ziemiach napastnika. Waszym zadaniem będzie uchwycenie części chińskiego wybrzeża, gdzie zgodnie z decyzją naszego rządu powstanie zarządzana przez Polaków, Strefa Zdemilitaryzowana. Po pierwszym okresie wymagającym walk o utrzymanie i odpierania spodziewanych ataków komunistów i wspierających ich militarystów, przyjdzie okres stabilizacji i zapewniania spokoju. Nie idziemy do Chin podbijać, palić i mordować. Idziemy przywrócić spokój i wypełnić decyzję ministra spraw zagranicznych płk. Józefa Becka. Za wolność naszą i waszą! Wiem, że jesteście gotowi podjąć się tego wiekopomnego zadania! Polski żołnierz zawsze bił się jak bohater, wiem, że i wy będzie się tak bić.

    Ku chwale Ojczyzny, naprzód ku zwycięstwu!


    Podpisano, płk. Henryk Dobrzański

    Rozkaz dzienny 30.IV.1937, do dowódców i załóg polskiego dywizjonu okrętów podwodnych

    Oficerowie, podoficerowie i marynarze, polskich okrętów podwodnych! Dziś wychodzicie w morze, aby zapewnić ochronę naszym statkom transportowym i przebywającym na ich pokładach ułanom z Podolskiej i Pomorskiej B.K. Nasza służba, jej charakter i wynikające z niej obowiązki, są wam doskonale znane, zaś wypełnianie ich jest dla was zupełną drobnostką. Dowództwo Polskiej Marynarki Wojennej, pokłada w was wielkie nadzieje. Nie idziemy do Chin aby niszczyć siłę żywą przeciwnika, nie idziemy do Chin aby niszczyć oddziały lądowe i morskie Chin. Idziemy, do Chin, aby obronić naród chiński przed zgubnymi rządami wojskowej kliki, ogarniętej komunistycznym zapałem. Wiem, że spiszecie się na medal – wiem, że wielu z was będzie mogło służyć za wzór swoim kolegom, którzy pozostali w kraju. Wypełnicie swoje zadanie z godnością i honorem – wszyscy w Polsce patrzą na was, którzy jako pierwsi rozpoczniecie misję. Misję, której celem jest przywrócenie pokoju umęczonej chińskiej ziemi.

    Za wolność naszą i waszą! Ku chwale Ojczyzny!

    Zgodnie z regulaminem - AAR został wyczyszczony i zamknięty, w razie chęci kontynuacji proszę o kontakt z funkcyjnymi działu.

    Pozdrawiam
    Medievista
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie