USA Kaiserreich

Temat na forum 'HoI II - AARy' rozpoczęty przez PIAJR, 25 Grudzień 2010.

?

Odcinki, jakie mają być?

Poll closed 29 Grudzień 2010.
  1. Krótkie, bardziej ogólne, obejmujące 3 - 4 miesiące

    0 głos(y/ów)
    0,0%
  2. Dłuższe, bardziej szczegółowe, fabularne obejmujące 1 miesiac

    0 głos(y/ów)
    0,0%
Status Tematu:
Zamknięty.
  1. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi

    Prolog

    [​IMG]

    Grudzień 1935, Luizjana

    Nowy Orlean był dużym miastem, jednak każdego dnia na ulicach dochodziło do mniej lub bardziej otwartych starć pomiędzy związkowcami, a policją. Niemal w każdym domu słychać było rozmowy dotyczące najbliższej przyszłości Stanów, zwłaszcza, że wielkimi krokami zbliżały się wybory prezydenckie w roku 1936, które mogły całkiem poważnie zamieszać na scenie politycznej. Ludzie obiecywali sobie dużo po nowym roku, jak również po nowym prezydencie, który miałby stać się panaceum na wszystkie trapiące naród problemy. Jednym z wielu wyznawców tej koncepcji był niski brunet stojący przed wystawą sklepu obuwniczego. Ubrany w skórzany czarny płaszcz świdrował wzrokiem brązową parę trzewików. Po chwili podszedł do niego inny mężczyzna – średniego wzrostu blondyn w styranej cyklistówce na głowie.
    - Widzę, że czekasz na mnie pomimo mojego spóźnienia – rzucił na powitanie.
    - W przeciwieństwie do ciebie, czerwoni są punktualni. Spójrz dyskretnie na tamtą kawiarnię. Cała pieprzona śmietanka towarzyska. Czekają na nie wiadomo co.
    - Rzeczywiście, jest tam chyba nawet Jack Reed – blondyn uśmiechnął się pod nosem – ach, gdyby tak mieć choć jednego colta.
    - Spokojnie, John, spokojnie – brunet spojrzał na kompana i uśmiechnął się – jeszcze przyjdzie taki dzień, że będziemy brukować nimi drogi. Uwierz mi.
    - Wybacz, Peter, ale nie mogę się doczekać gdy to nastąpi.
    - Zawsze byłeś niecierpliwy. To bardzo duża wada. Zwłaszcza w naszej robocie. Mam nadzieję, że to rozumiesz. Nasz kandydat w najbliższych wyborach musi odnieść zwycięstwo. Inaczej, to wszystko – brunet zatoczył ręką koło w powietrzu – wezmą diabli. Demokracja dopuszczająca do istnienia komuny i dająca prawa czarnym jest zła. Nie o taką Amerykę walczyli nasi dziadowie.
    Blondyn nie zdążył odpowiedzieć, gdyż w tej samej chwili od stolika w kawiarni po drugiej stronie ulicy wstało kilku mężczyzn.
    - No, cóż. Koniec spotkania – brunet sięgnął do kieszeni i wydobył paczkę Lucky Strike’ów – Zostań tu i obserwuj knajpę. Zapamiętaj kto wychodził i w którą stronę poszedł. Rozumiesz?
    - Oczywiście.

    Baza US Navy, Norfolk,

    [​IMG]

    Komandor podporucznik Raab, siedział na korytarzu prowadzącym do biura szefa bazy, komandora Portala. Raab jako dowódca jednego z najnowszych amerykańskich okrętów podwodnych cechował się dużym opanowaniem i nawet wizja poważnej awantury z nielubianym przełożonym nie pozbawiała go dobrego nastroju. Po prostu jako podwodniak nauczył się nie okazywać swojego zdenerwowania. Przechodzący przez korytarz oficerowie i marynarze nie domyślali się nawet, że Raab, za kilka minut może stracić dowództwo nad okrętem… Sprawa była bowiem dość skomplikowana. Na początku grudnia komandor otrzymał rozkaz przeprowadzenia pozorowanego ataku na statek – cel. Jego idący w zanurzeniu okręt zboczył nieco z kursu i zamiast w spodziewanym miejscu wynurzył się kilkanaście mil morskich dalej, dezorganizując połów ryb, prowadzony przez jedno z największych przedsiębiorstw prywatnych w Nowym Jorku. Problem polegał na tym, że rybacy dokonywali połowów na akwenach, zależnych oficjalnie od Marynarki Wojennej, na co nie posiadali odpowiednich zezwoleń. Komandor zdecydował się powiadomić o całym procederze dowództwo i policję, następnie zaś, gdy złapani na gorącym uczynku rybacy podjęli próbę ucieczki, najpierw ostrzelał kuter z działka, następnie zaś storpedował go, używając do tego celu torped z głowicami bojowymi. Właściciel firmy zatrudniającej nieuczciwych rybaków, oskarżył go o piractwo, pechowo zaś dowódca marynarki wojennej w Norfolk okazał się być jego bliskim znajomym, dlatego też sprawa komandora trafiła do szefa bazy. Raab, a dokładniej Stephen Jeremiah Raab podpadł już kilka razy swojemu bezpośredniemu przełożonemu, głównie w sytuacjach gdy sprzeciwiał się jego niezgodnym z regulaminem posunięciom. Liczył więc, na przeniesienie lub skierowanie całej sprawy do sądu wojskowego. Wreszcie otworzyły się drzwi gabinetu komandora Portala i Raab z mieszanymi uczuciami wszedł do „paszczy lwa”.
    - Witam panie komandorze – na twarzy Portala malował się wyraz niezadowolenia z faktu, że ktoś taki jak Raab w ogóle żyje – Nie mam zbyt wiele czasu, więc przejdę do rzeczy. Mister Jacobson, proponuje panu rozwiązanie polubowne. Na czym miało by ono polegać… otóż jako dowódca okrętu podwodnego dokonał pan sporego wykroczenia, niszcząc bezpodstawnie mienie prywatne, ponadto użył pan do tego celu własności rządu Stanów Zjednoczonych, co w obecnej trudnej sytuacji, jest dodatkowym obciążeniem dla pana. Musimy podjąć zdecydowane działania, aby uspokoić społeczeństwo, które obawia się o swoje mienie, tak długo, jak komandor Raab, pływa w tym regionie na patrole.
    - Działałem za zgodą Straży Przybrzeżnej Stanów Zjednoczonych…
    - Oczywiście wzięliśmy to pod uwagę przy rozpatrywaniu pana sytuacji. Proszę mi wierzyć, że postaramy się, aby nie został pan skrzywdzony, przecież pańska krzywda nie leży w moim interesie. Utrata dobrego dowódcy to jak obcięcie ręki całej jednostce, mam nadzieję, że pan to rozumie?
    - Oczywiście – twarz Raaba okrył grymas niechęci – Doskonale pana rozumiem.
    - Bardzo mnie to cieszy, zwłaszcza, że nie mogę dłużej tolerować pańskiej niesubordynacji Kara musi być – dodał jakby na usprawiedliwienie Portal – zostanie pan przeniesiony do innej bazy. Przez najbliższych kilka dni, będzie pan miał trochę czasu dla siebie, na zakończenie rozpoczętych spraw w Norfolk. Rozumiem, że to bardzo mało czasu, ale…
    - Kiedy poznam swój następny przydział służbowy?
    - Proszę przyjść za dwa dni o tej porze…
    - Dziękuję sir.
    Raab wstał z miejsca i bez słowa ruszył do drzwi. Czuł, że na twarzy Portala pojawił się szyderczy uśmieszek. „Jeszcze o mnie usłyszysz, parszywy gadzie” – pomyślał Raab i zamknął za sobą drzwi…

    Chicago, Hotel „Windsor”

    Al siedział w barze i palił cygaro. Niebieskawe kłęby dymu szczelnie otoczyły jego twarz i siedzącemu po drugiej stronie stolika księgowemu przez chwilę wydawało się, że przesłaniają twarz Włocha.
    - A więc, sir., jesteśmy zmuszeni zamknąć tamtą pralnię. Przynosi nam średnio dwadzieścia tysięcy strat miesięcznie.
    - Nie ma mowy. W tej pralni pracuje pięćdziesiąt osób. Głównie Włochów. Rozumiesz to? Człowieku, jak ja im spojrzę w oczy? – Al zawsze używał retoryki dobrego wujka, który staje w obronie ulubionego siostrzeńca – Masz pojęcie, co to znaczy dla tych ludzi? Masz pojęcie co musiałem robić, żeby ten bałagan się utrzymał? Opłacanie chłopaków od Marcco, darmowy bimber dla Giovanniego… To wszystko kosztuje – ale te pieniądze nie idą z twojej kieszeni, tylko z mojej. Rozumiesz?
    - Ależ panie Castello…
    - Nie ma mowy. Zakończyłem już rozmowę na ten temat jasne?
    - Rozumiem. Postaram się znaleźć jakieś inne wyjście z tej sytuacji.
    - Widzisz Oskar, właśnie za to cię lubię. A teraz możesz już odejść.
    Księgowy wstał z fotela szybko zgarnął wszystkie swoje dokumenty do teczki i lekko skłonił się Castellemu, który uśmiechnął się obłudnie. Jako następca wielkiego Ala, czuł się kimś lepszym, niż setki emigrantów z Włoskiej Republiki Socjalnej, gdzie anarchiści i syndykaliści rozpętali prawdziwy, anty mafijny terror. Oczywiście Castelli z całego serca nienawidził czerwonych, ale tutaj w Ameryce panowały inne zasady. Zwłaszcza, że władze syndykalistów płaciły całkiem nieźle. Do stolika Castellego podszedł ochroniarz. Lekko nachylił się nad swoim szefem i powiedział cicho:
    - Panie Castelli, mr. Reed do pana.
    - Niech tu przyjdzie. Nie zwykłem przyjmować gości w kiblu.
    Ochroniarz skinął głową i szybko odszedł. Po kilku minutach do baru wszedł jeden z najważniejszych ludzi w amerykańskim ruchu syndykalistycznym – Jack Reed. Castelli spojrzał na tego „parszywca” i uśmiechnął się pod nosem. Gdyby byli teraz na Sycylii, to Reed dostałby zapewne kulkę z obrzyna w bebechy, a następnego dnia znaleźli by go członkowie policji politycznej.
    - Słyszałem, że ma pan do mnie interes, towarzyszu Reed.
    - Dobrze, że pan tak do tego podchodzi – na twarzy dziennikarza pojawił się szeroki uśmiech – Widzę, że w kwestiach biznesowych jest pan zwolennikiem rozmów ponad podziałami klasowymi?
    - Nie będę się z panem wdawał w politykowanie, mister Reed – na twarzy Włocha pojawił się cwany uśmieszek – jakoś nie wygląda mi pan na gościa, któremu powierzyłbym opiekę nad kotem, a co dopiero nad własnym krajem, ale skoro ma pan tylko gotówkę, to możemy rozmawiać. Czego pan potrzebuje.
    - Chciałbym, aby pańscy ludzie spacyfikowali kilka naszych strajków, oraz sprzedali nam trochę broni. Wiem, że niektóre jednostki dostarczają panu setek tysięcy sztuk pistoletów maszynowych i karabinów, trzymanych w magazynach na wypadek wojny.
    - Ile pan jest mi za to skłonny dać – Castelli zapalił kolejne cygaro – mówię od razu, że cena, którą panu podam będzie uzależniona od tego, czy spodoba mi się pana pierwsza oferta. Rozumiemy się?
    - Ofcourse, ludzie interesu zawsze umieją zawrzeć korzystne porozumienie – na twarzy lewackiego dziennikarza pojawił się szeroki uśmieszek – proponuję dwieście tysięcy.
    - To za same strajki – Castelli nalał sobie whisky do kieliszka – pozostałe usługi, o których pan myśli są zdecydowanie droższe. I nie będą kosztować dwustu tysięcy…

    Waszyngton, Biały Dom

    [​IMG]

    Hoover usiadł na swoim ulubionym fotelu i spojrzał na zawalone papierami biurko. Ostrożnie otworzył jedną z dolnych szuflad i wydobył z niej kolejną butelkę whisky. Stary dobry Johnny Walker, zawsze go rozumiał, i wiedział jak nawiązać z nim bliższy kontakt. Po chwili obok butelki „Johnn’ego” pojawiła się mała szklaneczka, do której szybko zaczął płynąć brązowawy płyn. Po chwili bez pytania, do gabinetu prezydenta Stanów Zjednoczonych wszedł ubrany w znoszony garnitur sekretarz spraw zagranicznych, Henry L. Stimson.
    - Widzę, że pan prezydent przygotowuje się do rozpoczęcia pracy?
    - Jasne Henry. Trzeba jakoś zacząć dzień!
    - Panie, prezydencie mam nadzieję, że będzie pan w stanie udzielić mi kilku wskazówek odnośnie naszych planów w polityce zagranicznej na nadchodzący rok?
    - Cóż, od czego zaczniemy?
    - Po pierwsze interesuje mnie sytuacja Kanady oraz Meksyku. Oba państwa to nasi najbliżsi sąsiedzi i musimy podjąć zdecydowane kroki w celu wprowadzenia ich na „naszą” ścieżkę.
    Hoover dopił swoją porcję i szybko wyciągnął drugi kieliszek. Widząc jednak, że jego gość nie ma ochoty na „wodę ognistą” uśmiechnął się głupawo.
    - Nie interesują mnie stosunki z Kanadyjczykami. Tak naprawdę, to musimy utrzymać ich z dala od naszych spraw wewnętrznych. Zwłaszcza, że ostatnimi czasy rząd w Ottawie, coraz częściej chce zajrzeć nam do kieszeni. Myślę, że chcą wrócić do Londynu za nasze pieniądze, ale zaręczam Ci Herny, tak długo jak, ja jestem prezydentem to im się nie uda.
    - Rozumiem, sir. A co z Meksykiem?
    - To parszywe państewko jest zdominowane przez syndykalistów i lewicę. Może stanowić dla nas poważne zagrożenie. Co gorsza jedynym rywalem zdolnym do zagrożenia Republice jesteśmy my sami.
    - W takim wypadku, powinniśmy przeprowadzić ćwiczenia na pograniczu. Dało by to im jakiś obraz naszej potęgi militarnej. Z drugiej strony, dysponujemy tylko kilkoma dywizjami, utrzymywanymi w stanie gotowości.
    - Pokazy siły, nigdy nie kończą się dobrze – Hover opadł na oparcie fotela i lekko przymknął oczy – Zazwyczaj kończą się wojnami, a przy naszym obecnym stanie gospodarki, wystarczy banda szympansów uzbrojonych w banany, aby doprowadzić do poważnych zamieszek. Oczywiście moi dzielni chłopcy z Secret Sernice, robią co mogą, ale zbyt długo nie będą w stanie pacyfikować bojowych nastrojów wśród robotników. Mój rząd musi wreszcie zacząć działać…
    - Cóż, wyniki pańskiego rządu, zależą w dużej mierze od pana, sir. – Stimson uśmiechnął się pod nosem. Musiał jakoś popchnąć tego stetryczałego pijaka do działania, działania korzystnego dla niego, sekretarza spraw zagranicznych Stimsona – Myślę, że dobrym rozwiązaniem było by uderzenie w ten błogostan i zmuszenie pańskich ludzi do pracy.
    - Łatwo powiedzieć – mruknął Hover – większość z nich jest zbyt często zajęta ratowaniem własnych tyłków niż właściwą robotą.
    - Tak, na przykład taki generał Rickenbacher…
    - Mówisz o dowódcy lotnictwa Henry?
    - Oczywiście sir. To co dzieje się w lotnictwie wojskowym, to po prostu obłęd. Jest tylko trzech pełnoprawnych dowódców w całych siłach powietrznych, zdolnych do dowodzenia większymi jednostkami. Pozostali zmieniają się co kilka tygodni. Da pan wiarę, że mój bratanek służy jako pilot w jednej z naszych elitarnych jednostek myśliwskich i od kilku dni nie ma żadnego przełożonego. Nikt poza panem Rickenbacherem nie interesuje się tym co dzieje się w jego jednostce. Dochodzi do sytuacji tak śmiesznych, że wprost niewiarygodnych…
    - Ależ Ed to jeden z naszych najlepszych oficerów lotnictwa…
    - Nie przeczę, miał naprawdę niezłe osiągnięcia podczas Wielkiej Wojny, ale czy to wystarczy? Doświadczenia w zarządzaniu nie zdobywa się w kokpicie myśliwca…

    Nowy Orlean, Luizjana

    [​IMG]

    Gubernator Long wszedł do salonu, gdzie czekało już na niego kilkunastu ludzi w wojskowych mundurach. Byli to przywódcy miejscowych komórek Minute Man’a, przygotowani do prowadzenia szkoleń dla młodzieży i sympatyków ruchu America Fist.
    - Witam panów. Proszę, abyście nie wstawali, nie mamy teraz czasu na oddawanie sobie honorów – Long od razu przeszedł do rzeczy – W ciągu ostatnich kilku tygodni, na terenie naszego stanu pojawił się kilkakrotnie przywódca syndykalistyczny, Jack Reed. To bardzo ważna informacja, zwłaszcza, że pan Reed prowadził tu spotkania z lokalnymi działaczami syndykalistycznmi. Jeżeli nie podejmiemy odpowiednich kroków zaradczych, to już wkrótce możemy mieć, tu pod bokiem, całą zgraję komunistycznych napaleńców wymachujących „Manifestem” Marksa. Proszę więc panów o wprowadzenie w życie planu „Colorado”, który opracowaliśmy podczas ostatniego spotkania. Jak panowie, zapewne wiedzą, jego założenia są następujące – zlikwidowanie komórek Połączonych Syndykatów i Związków na terenie Luizjany. Pytania?
    - Panie gubernatorze, co na to policja? Udzielą nam wsparcia?
    - Tak. Policja stanowa i niektóre jednostki federalne będą pomagać grupom „Minute Man’a” w prowadzeniu działań przewidzianych w ramach operacji „Colorado”…


    Mój nowy "projekt". Niestety dwa poprzednie, poza Polską, diabli wzięli, ale obiecuję, że w najbliższym czasie postaram się "nareperować" jak mawiał Czesiu, tamte save'y. Swoją rozgrywkę USA opisuję równolegle na założonym w tym celu blogu: http://piajr.blog.interia.pl/ na którym w miarę możliwości równolegle będą pojawiały się kolejne odcinki oraz transkrypcje artykułów z Kaiserwiki, którą w miarę możliwości będę się posługiwać, aby oddać realia świata zdominowanego przez Niemcy. Z najlepszymi życzeniami PIAJR.
     
  2. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek 1

    [​IMG]

    „Mafia escalation”

    1 stycznia 1936 roku, Panama, Lotnisko wojskowe „San Miguel”

    [​IMG]

    Komandor podporucznik Raab wysiadł z rozklekotanego samolotu transportowego i ruszył w stronę czekających na podróżnych żołnierzy. Jeden z oczekujących trzymał dużą tablicę z napisem „Komandor Raab”.
    - Pan czeka na mnie.
    - Komandor Raab?
    - Zgadza się.
    - W takim razie proszę ze mną do samochodu. Podrzucę pana do bazy, a potem pojadę do miasta po resztę oficerów. Poprzedni dowódca zarządził popijawę.
    - Widzę, że niezbyt cieszy się pan wizją takiej przejażdżki. Czy na okręcie pozostali jeszcze jacyś oficerowie, podoficerowie?
    - Nie..
    - Kto w takim razie dowodzi okrętem?
    - Tak po prawdzie, to nikt. Dowództwo Floty Karaibów wprowadziło specjalne regulacje, ale teraz nikt się nimi nie przejmuje – na twarzy młodego bosmana pojawił się wyraz niezadowolenia – po prostu ludziom się w tyłkach poprzewracało. Przychodzi grupa nowych marynarzy i nie można ich nijak zdyscyplinować. Większość to komuniści – starają się jakoś wkręcić na wyższe stopnie dzięki znajomościom – bosman zatrzymał się przed styranym jeep’em i wrzucił do samochodu walizkę komandora – jeszcze weselej jest gdy na patrol wychodzą dwa okręty, i na jednym jest załoga pochodząca w większości z Południa. Wtedy dochodzi po prostu do regularnej wojny pomiędzy syndykalistami i południowcami.
    - Widzę, że w Norfolk jest zdecydowanie spokojniej.
    - Panie komandorze, większość tych ludzi trafiła tu karnie. Praktycznie każdy z nich musiał narazić się przełożonym. Ja trafiłem tu za hazard. Wcześniej byłem w stopniu podporucznika marynarki, a teraz po degradacji i krótkim procesie znowu jestem bosmanem.
    - Służy pan w komendanturze?
    - Nie, jestem pańskim oficerem broni podwodnej, na USS „Shark”. Nazywam się Michael Tomphson, ale wszyscy mówią na mnie „Bełt”.
    - Rozumiem – Raab skinął głową – dość chwytliwa ksywka.
    - Taa, dostałem ją po tym jak poprzedni dowódca zaczął prowadzić przemyt. W ramach wynagrodzenia dostał kiedyś zabytkową kuszę. Pechowo zaczął testować ją na załodze. Byłem pierwszym, który dostał.
    - Dziwi mnie tylko, że taki dowódca dostał przeniesienie do Norfolk.
    - Cóż, na układy nie ma rady – Bełt puścił oko do komandora i przekręcił kluczyk w stacyjce. Samochód powoli ruszył z miejsca wydając z siebie przeraźliwe dźwięki, spowodowane zbyt silnym, równoczesnym wciskaniem pedału sprzęgła i gazu jednocześnie. Bełt jechał spokojnie, starał się nie przekraczać dozwolonej prędkości. Droga do bazy prowadziła przez dość gęsty las. Tu i ówdzie na poboczu pojawiali się miejscowi lub amerykanie. Czasami mijała ich jakaś wojskowa ciężarówka, lub poobijany cywilny samochód. Raab wyjął z kieszeni marynarki swój notatnik i zaczął szybko zapisywać własne spostrzeżenia dotyczące lokalnego krajobrazu, stroju mieszkańców, pogody i stanu drogi. Bełt spojrzał ukradkiem na przełożonego i z niechęcią pokręcił głową. Takiego cymbała jeszcze tu nie było – przeszło przez myśl bosmanowi, zaraz jednak poprawił się – To nie cymbał, to zupełny idiota. Tymczasem wojskowy łazik zatrzymał się przed bramą bazy. Do Bełta podszedł kapral z opaską Military Police na ramieniu. Spojrzał na Bełta, po czym przez chwilę mierzył wzrokiem Raaba.
    - Bosman Tomphson, przywiozłem nowego dowódcę USS „Shark”.
    - Spoko Bełt – na twarzy kaprala pojawił się uśmiech – zasuwajcie.
    Raab zamknął okładki notatnika i spojrzał na swojego kierowcę.
    - Widzę, że jest pan tu znany, co Bełt?
    - Można tak powiedzieć sir. Kapral Patrick, lubi od czasu do czasu pograć w oczko, a ja nie lubię odmawiać takim ludziom jak Patrick.
    - Hazard?
    - Nie, skąd. Zwykłe przyjacielskie partyjki – uśmiechnął się bosman – gdybym chciał pograć na pieniądze, to nie robił bym tego z ludźmi z bazy. Nigdy nie popełnia się dwa razy tego samego błędu, prawda komandorze?
    Tymczasem dojechali do doku okrętów podwodnych. „Shark” okazał się jednym z tych starych V-bootów, które już dawno powinny zostać skierowane na generalny remont do suchego doku. Raab dowiedział się jeszcze przed rozpoczęciem lotu, że w najbliższym czasie jego okręt zostanie skierowany do Corpus Christi, na przegląd maszyn, jednak teraz w głowie młodego komandora pojawiły się wątpliwości, czy jednostka będzie w stanie w ogóle dotrzeć na miejsce przeznaczenia…

    4 stycznia, Nowy Jork, Central Park

    [​IMG]

    Przywódca Republiki Irlandii Michael Collins był przystojnym młodym mężczyzną w mundurze republiki. Praktycznie przez cały czas przy jego grubym wojskowym pasie znajdowała się kabura z rewolwerem Colta, co niektórym nowojorczykom, przypominało nieco kowboja z Dzikiego Zachodu. Jego całkowitym przeciwieństwem był minister spraw zagranicznych republiki, Eamon de Valera, którego spotkanie z sekretarzem ds. gospodarki Robertem D. Chapinem, stało się jednym z najważniejszych wydarzeń stycznia. Politycy przez kilka minut pozowali do zdjęć, po czym wśród ogólnej wrzawy udzielili kilku odpowiedzi na pytania wszędobylskich dziennikarzy. Następnie cała trójka ruszyła na krótki spacer.
    - A więc panie prezydencie, przybył pan do Nowego Jorku – na twarzy Chapina pojawił się przyjazny uśmiech – Jak się panu podoba Ameryka?
    - Nawet nieźle – odparł spokojnie Collins – Szkoda tylko, że cały wasz kraj opiera się na irlandzkich emigrantach, którzy toczyli tu ciężkie walki z emigrantami z innych państw i miejscowymi gangami.
    - Pański szef nie jest zbyt dobrym dyplomatą – sekretarz wciąż starał się zachować uśmiech – A co pan powie, o naszym kraju mr. de Valera?
    - Muszę niestety zgodzić się z panem generałem – na twarzy Irlandczyka pojawił się wyraz niechęci do Amerykanina, który zamiast przejść do rzeczy marnował ich cenny czas na zadawanie głupich pytań – Kraj piękny, ale powstał głównie dzięki naszym rodakom.
    - Proszę pamiętać, że Irlandia jako niepodległe państwo istnieje dopiero od niedawna – Chapin zdecydował się odbić piłeczkę – Do niedawna o sprawach Irlandczyków należało rozmawiać z przedstawicielami rządu jego królewskiej mości.
    - Sądzi pan, że to dobre rozwiązanie? – Collins zatrzymał się na małym mostku przerzuconym nad niewielkim stawem – żyjemy w cieniu tego co dzieje się w Wielkiej Brytanii. A tam jak, zapewne pan wie, u władzy pozostają czerwoni. Jeżeli coś im się poprzestawia w głowach, to będziemy wrogiem numer jeden, syndykalizm potrzebuje wroga aby funkcjonować.
    - Mam nadzieję, że sytuacja międzynarodowa nie jest podstawowym tematem naszego spotkania – Amerykanin spojrzał na kaczki leniwie przesuwające się po tafli wody.

    [​IMG]

    Irlandzka delgacja​


    - Ależ oczywiście, że nie. Chcielibyśmy kupić czterdzieści tysięcy samochodów osobowych, najchętniej marki Ford.
    - Dla wojska?
    - Nie dla produkcji cywilnej – odparł szybko Collins – A jeśli dla wojska, to czy te pieniądze były by gorsze? Macie poważne problemy gospodarcze. Nie jesteście nawet w stanie dokończyć budowy USS „Ranger”, a co dopiero stworzyć podstawy dla silnych sił zbrojnych.
    - Zawieszenie prac nad USS „Ranger” jest spowodowane problemami innego rodzaju… Ten głupi zastój wynika ze strajku robotników stoczniowych na Zachodnim Wybrzeżu…
    - Mniejsza z tym. Jest to możliwe, czy też mamy zwrócić się bezpośrednio do szefostwa koncernu?
    - A co ja z tego będę miał – Chapin uśmiechnął się tryumfalnie – Za darmo nie dam wam niczego.
    - Ależ niech się pan nie obawia – Collins uśmiechnął się pod nosem – umiemy płacić za zobowiązania…

    10 stycznia, Chicago, Hotel „Windsor”

    W hotelowej restauracji przy barze siedział niski brunet. Tuż obok niego na blacie leżała złożona czarna skórzana kurtka. Przed Peterem stał duży kufel piwa, które wolno sączył oczekując na pojawienie się Alfredo „Ala” Castelliego. Szef włoskiej mafii w „mieście wichrów” pojawił się na sali kilka minut po trzeciej. Peter uśmiechnął się pod nosem, Italianiec podszedł do niego i wyciągnął rękę.
    - Nazywam się Castelli i jestem…
    - Peter Brown, wiem kim pan jest.
    - W takim razie możemy od razu przejść do interesów, to bardzo dobrze – Włoch usiadł obok gościa i odsunął na bok jego kurtkę.
    - Również cieszę się, że możemy porozmawiać o pańskiej współpracy z panem Reedem.
    - Ma pan na myśli tego szurniętego przywódcę związków i syndykalistów? – na twarzy Castelliego pojawił się szeroki uśmiech – sprzedałbym go za paczkę papierosów.
    - W takim razie mamy duże szanse na porozumienie w pewnych, że tak powiem… elementarnych kwestiach…

    20 stycznia, Waszyngton, Biały Dom

    [​IMG]

    Prezydent Hoover zajął miejsce przy telefonie i szybkim ruchem podniósł słuchawkę telefonu.
    - Witam panie generale, mówi prezydent Hoover.
    - Guten Tag, herr Hoover, na linii Goering – prezydent USA uśmiechnął się pod nosem, długo czekał na tą rozmowę.
    - Cieszę, się że pana słyszę. Paru moich oficerów sztabowych wspominało, że był pan świetnym lotnikiem…
    - Ma pan na myśli kogoś konkretnego?
    - Na przykład pańskiego starego znajomego Richebachera – Hoover zdecydował się zakończyć już tą gadkę i przejść do konkretów – Wracając jednak do spraw ważnych, to chciałbym pana zapytać, czemu jak do tej pory odmawiacie panowie, tam w Afryce Środkowej, uznania dla amerykańskich firm przetwórczych?
    - Panie prezydencie, a dlaczego wy zmuszacie nas do ograniczania produkcji broni. Rozumiem, że większość tych karabinów trafia na rynek w Liberii, ale to nie moja sprawa…
    - Panie generale, mam nadzieję, że dobrze pana rozumiem – Hoover zdjął okulary i położył je na blacie biurka – Uważa pan, że ograniczenia handlu z Mittelafriką są spowodowane waszą produkcją zbrojeniową?
    - Jestem o tym święcie przekonany – Goering lekko zakaszlał – Przepraszam panie prezydencie, ale jesteśmy zmuszeni do podjęcia jakiś działań. Niemcy nie będą wiecznie skupować tanich karabinów, a Amerykanie blokują nam dostęp do wielkiego rynku. Nawet Narodowa Republika Francuska, marszałka Petiana nie robi nam takich problemów. Jesteśmy tylko zwykłymi biznesmanami i takie traktowanie ze strony Waszyngtonu trochę nas… denerwuje.
    - Spokojnie, postaram się wyjaśnić całą sprawę, jednak embargo na handel bronią musi być anulowane przez kongres, mam nadzieję, że pan to rozumie…
    - Oczywiście mr. Hoover. Wy zdejmiecie embargo, a co my mamy zrobić w zamian?
    - Cóż, Demokraci poprą ten projekt pod warunkiem zmian w ustawodawstwie lokalnym. Moglibyście zliberalizować nieco przepisy dotyczące czarnych, co pan na to?
    - Nie jestem w stanie osobiście podjąć decyzji w tej kwestii, zwłaszcza, że oczekuję na nadanie mi tytułu książęcego i również jestem uzależniony od sytuacji panującej w parlamencie, ale postaram się dostosować do pańskich życzeń.
    - Cóż mam nadzieję, że w najbliższej przyszłości będziemy mogli spotkać się twarzą w twarz – Hoover zdecydował się powoli kończyć rozmowę.
    - Również mam taką nadzieję, panie prezydencie.
    - W takim razie nie pozostaje mi nic innego, jak tylko życzyć panu dobrej nocy i wracać do pracy.
    - Dziękuję, rzeczywiście w Dar – es – Salaam, jest teraz druga w nocy, mimo to dziękuję i również życzę powodzenia pańskiej partii w nadchodzących wyborach…

    Statthalter odłożył słuchawkę telefonu i spojrzał na siedzącego po drugiej stronie biurka sekretarza ds. stosunków z Niemcami, Joachima von Ribbentropa.
    - I jak?
    - Myślę, że spisał się pan doskonale, herr Statthalter.

    [​IMG]

    Prezydent odsunął od siebie telefon i spojrzał na sekretarza do spraw zagranicznych.
    - Jak mi poszło?
    - Władze kolonialne będą się miały z pyszna, gdy zmienią przepisy, a my zaostrzymy jeszcze embargo – uśmiechnął się przebiegle Stimson.

    23 stycznia, Luizjana, Nowy Orlean, siedziba gubernatora Huey’a Longa

    Gubernator spojrzał na siedzącego w jego gabinecie mężczyznę i uśmiechnął się. Tak szybki powrót Petera mógł oznaczać tylko jedno, misja zakończyła się powodzeniem, i America First zdobyła zaufanie Włochów.
    - Witaj Peter!
    - Dzień dobry panie gubernatorze – odparł chłopak i wstał z miejsca – Dziękuję za cygaro, naprawdę bardzo dobre.
    - Nie ma sprawy, powiedz lepiej jak poszło Ci z tymi parszywymi Włochami.
    - Cóż panie Long, obiecali mi, że w dogodnym momencie pomogą trochę syndykalistom przenieść się do lepszego świata. Za kilka tygodni dojdzie do strajku w zakładzie Forda i właśnie wtedy ruszy na nich grupa chłopców Castelliego.
    - A poza tym?
    - Poza tym, mamy Włochów w garści. To takie skurczybyki, których można prosić o wszystko pod warunkiem, że ma się odpowiednią ilość gotówki.
    - Widzę, że przypadli Ci do gustu co?
    - Można tak powiedzieć panie gubernatorze, można tak powiedzieć.

    Fragment artykułu „Mafia escalation” z „New York Times’a” z 30 I stycznia 1936 roku,

    [​IMG]

    … Wraz z problemami ekonomicznymi w Stanach Zjednoczonych pojawiła się również przestępczość zorganizowana, która ostatnimi czasy staje się coraz większym zagrożeniem dla delikatnej sytuacji politycznej w kraju. Wraz z powstaniem dwóch nowych skrajnych partii, staje się jasne, że ich liderzy, będą chcieli doprowadzić do wciągnięcia w orbitę swoich wpływów przywódców lokalnego świata przestępczego, którzy będą wykonywali dla nich zadania, których powierzenie szeregowym członkom partii mogło by okazać się niebezpieczne. Policja zanotowała od początku tego roku ponad 30% więcej przestępstw na tle politycznym, niż w podobnym okresie w zeszłym roku. Oczywiście może to być spowodowane zbliżającą się kampanią wyborczą, oraz zawirowaniami pomiędzy Demokratami i Republikanami, ale o tym, że coś jest na rzeczy wiadomo nie od dziś. Kilka tygodni temu całe Stany Zjednoczone obiegła fotografia wykonana przez nieznanego informatora, na której uwieczniony został Jack Reed, popularny lider związkowy, w towarzystwie znanego włoskiego mafioso, Alfredo Castelliego. Czy oznacza to, że chłopcy „Drugiego Wielkiego Ala” działają na korzyść związkowców z Połączonych Syndykatów i Związków? Trudno powiedzieć, wiemy jednak, że poglądów tych nie podzielają współpracownicy samego Castelliego, którzy stwierdzili iż nie jest możliwe, by włoskie organizacje niepodległościowe, a przypomnijmy, że szefem takiej organizacji noszącej nazwę „Familia”, jest Castelli, popierali syndykalistyczny reżim, który opanował południe Włoch.

    Wydarzenia ze świata:
    4.I.1936 – miejsce zamordowanego przez nieznanego sprawcę Aleksandra Kiereńskiego, zajmuje generalissimus Anton Denikin, nieznane są jeszcze jego plany odnośnie obsadzenia innych najważniejszych urzędów w państwie.
    8.I.1936 – wykorzystując zawirowania spowodowane zmianami na najwyższym szczeblu w Rosji, do głosu dochodzi silny nacjonalizm mongolski. Mongolscy politycy będą zapewne dążyć do stworzenia Wielkiej Mongolii, obejmującej również część dzisiejszej Rosji, co ze zrozumiałych względów nie może podobać się władzom rosyjskim. Być może w najbliższej przyszłości dojdzie do konfliktu w Azji, który wobec słabości wojska rosyjskiego, musi zakończyć się porażką Rosji.
    18.I.1936 – poznajemy pierwsze decyzje personalne nowego rosyjskiego przywódcy, pełniącego obecnie funkcję Naczelnika Państwa, Antona Denikina, który desygnował na stanowisko premiera człowieka uznawanego powszechnie za twardogłowego przedstawiciela polityki prowadzonej przez Kiereńskiego, Pawła Mikulina, dotychczasowego premiera. Czy będzie to oznaczać dalszą liberalizację i samoograniczenie się Denikina?
    20.I.1936 – w Ottawie umiera Król Wielkiej Brytanii, Jerzy V Windsor. Jego śmierć oznacza przejęcie tronu przez starszego z dwóch braci, księcia Edwarda, nazywanego niekiedy „Księciem Ludu”. Nie wiadomo jeszcze czy nowy monarcha zdecyduje się na szybką koronację i przeprowadzenie głębokich reform, czy też pozostanie pod wpływem dotychczasowych władz, wywodzących się jeszcze z przedrewolucyjnej Wielkiej Brytanii.
    21.I.1936 – Astrologowie z Imperium Quinnów ogłosili nowy, 1936 rok rokiem szczura, który według chińskiej mitologii ma zapewnić pomyślność dla wszelkiego typu działań odnawiających, przynoszących rozwój w wielu nowych dziedzinach. Zdaniem Chińczyków, nowy rok ma przynieść nowe nadzieje i obfitość. Miejmy nadzieję, że tak będzie.



    W związku z brakiem komentarzy, idę za ciosem i publikuję kolejny odcinek ;) Może to was rozrusza?
     
  3. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek specjalny nr. 1 "Realia Kaisera"

    [​IMG]

    Rosja

    [​IMG]

    Weltkrieg

    Rosja włączyła się do Wielkiej Wojny jako sojuszniczka Serbii, i prowadziła działania zbrojne na trzech frontach, odcięta od innych sojuszników. Rosja, nie pragnęła wojny, była ona jednak jedyną alternatywą wobec wizji dominacji Niemiec w Europie. Co prawda rosyjska armia była daleka od porażki w 1916, jednakże porażki w kolejnych bitwach, straty w ludziach oraz opowieści o korupcji, a nawet zawirowaniach na najwyższych szczeblach władzy doprowadziły do wybuchu Rewolucji Rosyjskiej w 1917 roku.

    [​IMG]

    Rewolucje i wojna domowa​


    Przez prowincję przetoczyła się seria buntów i powstań organizowanych przez robotników i chłopów, oraz żołnierzy armii rosyjskiej, którzy w większości wywodzili się z warstwy chłopskiej. Wiele powstań było zorganizowanych i kierowanych przez wybierane drogą demokratyczną rady, nazywane sowietami. Rewolucja Lutowa odsunęła rosyjską monarchię, której miejsce zajęły słabe koalicje partii politycznych, które ogłosiły się Rządem Tymczasowym. Rząd Tymczasowy okazał się niezdolny do rozwiązania wielu ważnych problemów, które doprowadziły do wybuchu Rewolucji Lutowej, co zaowocowało wybuchem kolejnej rewolucji w październiku 1917 roku. Na czele drugiej rewolucji stanął Włodzimierz Ilicz Lenin. Rewolucja Październikowa stała się początkiem Wojny Domowej, podczas której przeciwko sobie stanęli Bolszewicy i Biali. Bolszewicy podpisali w Brześciu Litewskim pakt z Niemcami, na mocy którego Rosja miała utracić na rzecz Państw Centralnych: Ukrainę, Polskę, ziemie nadbałtyckie, oraz Finlandię.

    [​IMG]

    Żołnierz "Białcyh" oficer Kozaków​

    Podczas Kongresu w Omsku w kwietniu 1919 roku, generałowie Białych, zgodzili się na stworzenie zjednoczonego politycznego frontu, kierowanego przez Aleksandra Kiereńskiego, oraz pozostałych sił reprezentujących Rząd Tymczasowy. Połączone siły Białych, do których dołączyło Królestwo Finlandii, poczyniły pewne postępy, jednak przewaga wciąż pozostawała w rękach bolszewików i ich Armii Czerwonej, która kontrolowała większość infrastruktury i przemysłu. Wkrótce jednak Cesarstwo Niemieckie, w obawie przed sukcesami stanowiącej zagrożenie dla Niemiec komunistycznej ideologii, zdecydowało się interweniować w zamian za uznanie przez Białych Traktatu z Brześcia Kujawskiego.
    We wrześniu 1921 roku, Moskwa i St. Petersburg skapitulowały przed siłami białych, co doprowadziło do proklamowania nowej republiki rosyjskiej, 12 października w Moskwie, z Kiereńskim jako prezydentem.

    Demokratyczna Rosja

    [​IMG]

    Kiereński i admirał Kołczak (biały mundur)​

    Nowonarodzona Federacja Rosyjska, musiała stawić czoła wielu problemom, miała jednak szansę aby przetrwać pierwszy trudny okres. Dzięki niemieckim mediatorom udało się zakończyć konflikt w Karelii Wschodniej, poprzez podpisanie tzw. Traktatu w Taru, na mocy którego okręg Pestamo przypadał Finlandii, w zamian za rezygnację z pretensji do Karelii Wschodniej, która w całości pozostawała pod rosyjskim panowaniem. Dzięki zdolnościom dyplomatycznym Kiereńskiego, Rosji udało się stworzyć dobre relacje z większością nowych państw europejskich, powstałych w wyniku Rosyjskiej Wojny Domowej, poza uznaną w 1922 roku przez Cesarstwo Japonii, Republiką Zaamurską.

    W 1924 roku, nad Rosją zebrały się przerażające widma kolejnej wojny domowej, gdy próbę zamachu stanu podjął dotychczasowy minister obrony narodowej, Aleksander Kołczak. Jednakże przewrót ten nie udał się, i zakończył się aresztowaniem, lub zlikwidowaniem większości spiskowców. Części jednak udało się uciec z Rosji, w tym również przywódcy całego spisku, Kołczakowi. Od tego czasu, rząd zdecydował się na wprowadzenie polityki „zamordyzmu”, oraz podjęcie prób odbudowy zniszczonego w czasie wojny przemysłu. Od ponad piętnastu lat Socjaliści – Rewolucjoniści i Kadeci, rządzą, pozostając w niełatwej koalicji pod przywództwem Kiereńskiego, utrzymującego się przy władzy, przy pomocy oszustw wyborczych, oraz kryzysowi wynikającemu z braku poważnej opozycji. Jednakże w przypadku zawirowań ekonomicznych, radykalizacji nastrojów społecznych, lub pojawieniu się nowej siły politycznej, reżim Kiereńskiego zostanie szybko usunięty.

    Partie Polityczne

    Socjaliści – Rewolucjoniści byli jedną z najpotężniejszych frakcji podczas Wojny Domowej. Pomimo upływu lat wciąż pozostają jedną z najważniejszych sił politycznych w Rosji, co wyraża się choćby poprzez ich przewagę w Dumie. Istniejące w łonie partii podziały szczególnie widoczne są w kwestiach ekonomicznych, gdzie istnieją dwa skrzydła – lewicowe kierowane przez Wiktora Czernowa i prawicowe, prowadzone przez Aleksandra Kiereńskiego.
    Mniejszewicy są najbardziej radykalną partią w Dumie, w chwili obecnej w skład partii wchodzą głównie członkowie, którzy „jeszcze” nie uciekli do komunistycznej Gruzji. Najczęściej podejmują współpracę z lewym skrzydłem Socjalistów – Rewolucjonistów. Wśród posłów mniejszewickich, w dumie jest pięciu dawnych bolszewików, wśród których największą rolę odgrywa Nikołaj Bucharin.
    Konstytucyjni Demokraci, lub po prostu Kadeci, są liberalną partią skłaniającą się ku ideałom wolnego rynku. Ich przywódcą politycznym jest premier Paweł Miljukow, zaś sama partia posiada najmniejszą reprezentację w Dumie.
    Oprócz tego istnieje jeszcze frakcja nastawionej rewizjonistycznie arystokracji, wspieranej przez Kościół Prawosławny, oraz pomniejszych posiadaczy ziemskich. Co prawda nie posiadają zbyt wielkich wpływów w Dumie, kontrolują jednak Senat, co w przypadku nagłego wypadku uniemożliwiającego sprawowanie władzy prezydentowi, pozwala im na wybór własnego kandydata na ten urząd.

    Wojsko

    Rosyjska Armia jest słaba, zaś w sztabie generalnym wciąż pokutują przestarzałe koncepcje prowadzenia działań zbrojnych, rodem z czasów Wielkiej Wojny. Ponadto wśród dowódców wciąż dochodzi do starć pomiędzy „Białymi”, a „Czerwonymi”, co w przyszłości może doprowadzić do znacznych podziałów w rosyjskiej armii, lub nawet do wybuchu buntu. Uzbrojenie wykorzystywane w wojsku pamięta czasy Wielkiej Wojny, lub konfliktu japońsko – rosyjskiego w 1905 roku, wyjątkiem są siły powietrzne wyposażone w dość nowoczesne myśliwce i bombowce z końca lat dwudziestych.


    Hm... bardzo mi przykro z powodu faktu, że będę zmuszony rozczarować głosujących na krótkie odcinki - mam napisanych już sześć sztuk, więc chyba pozostaniemy przy formie pierwszego odcinka. Wybaczcie.
     
  4. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek 2

    [​IMG]

    „Operacja Colorado”

    6 luty, Morze Karaibskie, USS „Shark”

    [​IMG]

    Komandor Raab stał na pomoście bojowym i obserwował jak jego ludzie przygotowują się do zmiany wachty. Fale lekko muskały stalowy kadłub okrętu i pozostającemu na pokładzie oficerowi wydawało się, że jest jedynym człowiekiem na świecie, który widzi ten zachód słońca. Właśnie dlatego zapisał się do marynarki wojennej – dla zachodów słońca i wesołego lekkiego życia zawodowego żołnierza. Jego ojciec również był marynarzem, jednak służba w flocie wojennej to nie to samo. Raaba z jego zadumy wyrwał dopiero Bełt, który wyszedł z centrali bojowej i podał kapitanowi kubek z kawą.
    - Słyszał pan najnowsze wieści z Waszyngtonu?
    - Nie skądże.
    - Podobno dziś do stolicy przyjeżdżają przywódcy syndykalistów, rozmawiać z prezydentem o spodziewanej wizycie innych szych z Londynu.
    - I?
    - Przyznam się szczerze, że nie podoba mi się to, ani trochę.
    - Doprawdy?
    - Widzę, że pan coś dzisiaj nie rozmowny – Bełt oparł się o obudowę peryskopu i spojrzał na Raaba, który machinalnie podniósł kubek z kawą do ust – przypomina mi pan mojego przełożonego z czasów, gdy służyłem w bazie w San Diego.
    - To komplement Bełt, czy szukasz odpowiedniego sposobu, żeby pojechać mi po ambicji? – komandor uśmiechnął się do oficera broni podwodnej i odstawił kubek na metalową półkę – Widzę, że starasz się mnie rozśmieszyć, co?
    - Powiedzmy sir.
    - W takim razie poinformuj maszynownię, że za pół godziny mają skończyć ładowanie akumulatorów. Chcę sprawdzić jak zachowuje się nasz „Shark” na osiemdziesięciu procentach baterii.
    - Yes sir.
    - Bełt! – Raab sięgnął jeszcze raz po kubek z kawą – Tak między nami, to mi też śmierdzi to układanie się z syndykalistami. Nic dobrego z tego nie będzie.

    8 luty, Waszyngton, Biały Dom

    [​IMG]

    Prezydent Herbert Hoover wydawał się nieco zdenerwowany, zwłaszcza że już za chwilę miał spotkać się z dość popularnym w Stanach Zjednoczonych przywódcą brytyjskich syndykalistów, Arturem Hornerem. Przybysze z Wielkiej Brytanii, a raczej Unii Brytyjskiej, okazali się bardzo sympatycznymi młodymi mężczyznami, no może poza Komisarzem do spraw polityki zagranicznej, Thomasem Evanem Nicolasem, znanym także jako Nicolas y Glais, którego nawet przy najszczerszych chęciach nie można było określić mianem młodego. Po chwili otworzyły się drzwi gabinetu i Hoover zobaczył po raz pierwszy w życiu Hornera, obok którego dreptał nieco zdenerwowany, lub co bardziej prawdopodobne zaskoczony tak ciepłym przyjęciem Nicolas.

    [​IMG]

    - Witam panów w Stanach Zjednoczonych – powiedział Hoover, który nawet w najśmielszych snach nie spodziewał się, że słowa te podziałają na Nicolasa jak czerwona płachta na byka.
    - Po pierwsze nie panów, ale przedstawicieli angielskiego, walijskiego i szkockiego proletariatu! – warknął mężczyzna poprawiając wąs.
    - Spokojnie towarzyszu komisarzu! – natychmiast odezwał się Horner – Nie jesteśmy na zebraniu, żeby się tak wymądrzać – po czym zwracając się do Hoovera dodał – Dziękujemy za ułatwienie nam podróży.
    - Cała przyjemność po mojej stronie – prezydent wskazał miejsce na sporej kanapie – Mam nadzieję, że nie macie panowie żadnych przykrych wrażeń z waszego dotychczasowego pobytu w Stanach?
    - Skądże znowu – teraz do głosu doszedł komisarz Nicolas – Jak na razie wszystko wydaje się nam nieco inne, nowe. Proszę o wybaczenie, za niezbyt… wyszukaną dygresję, ale nigdy nie widziałem na własne oczy Stanów Zjednoczonych, i teraz staram się znaleźć jakieś cechy wspólne z tym co widziałem w Wielkiej Brytanii przed rewolucją.
    - Cóż, mam nadzieję, że nasz kraj nie zostanie dotknięty tak szybkimi przemianami politycznymi, zwłaszcza, że jednym z kandydatów do fotelu prezydenta jest przedstawiciel partii syndykalistycznej.
    - Pytanie tylko, kto zostanie jej przedstawicielem – do głosu doszedł Horner – Mam wrażenie, że będzie to młody pan Reed, zwłaszcza, że przewodniczący CSA jest w dość sędziwym wieku…
    - Cóż, nie da się ukryć, że prędzej czy później ktoś będzie musiał zastąpić każdego z nas – Hoover zdecydował się szybko zmienić temat dyskusji – Słyszałem, że chcielibyście panowie rozpocząć rozmowy z departamentem gospodarki, na temat nawiązania współpracy gospodarczej ze Stanami Zjednoczonymi.
    - Zgadza się. W waszych fabrykach i zakładach rzemieślniczych wytwarzanych jest wiele przydatnych półfabrykatów, które będziemy chcieli kupić, lub wymienić na surowce naturalne, takie jak węgiel – Horner uśmiechnął się lekko – Oczywiście jesteśmy zainteresowani również zakupem linii technologicznych.
    - Trudno powiedzieć mi coś więcej na ten temat – Hoover spojrzał na stojącego z boku doradcę – Tu powinien być raczej, ktoś z departamentu gospodarki…
    - Cóż, chcielibyśmy poruszyć jeszcze kwestię zaproszenia do Hollywood dla osób zajmujących kierownicze stanowiska w naszym kraju…

    9 luty, Waszyngton, Szpital Kongresu

    [​IMG]

    Sala operacyjna znajdowała się na końcu długiego wyłożonego płytkami korytarza, tuż przed drzwiami prowadzącymi do środka znajdowała się mała poczekalnia, na którą składało się kilkanaście ławek i krzeseł, na których siedzieli teraz przedstawiciele administracji państwowej. Trudno się dziwić – wszyscy oczekiwali na informacje o stanie wiceprezydenta Curtissa, który wczesnym rankiem został zabrany z Białego Domu na blok operacyjny z podejrzeniem zawału. Operacja zaczynała się już przeciągać, gdy nagle przez drzwi przeszedł młody chirurg w towarzystwie kilku pielęgniarzy.
    - Przepraszam pana – odezwał się jeden z współpracowników Curtissa – Jak wygląda sytuacja?
    - Cóż, pan wiceprezydent ma bardzo poważne komplikacje po zawałowe, jednak mam nadzieję, że dojdzie do siebie. Na razie potrzebuje jednak spokoju.
    Chirurg ruszył w swoją stronę i nie zwracał już uwagi na gwar jaki podniósł się w poczekalni po jego wypowiedzi. Współpracownicy Hoovera zdali sobie sprawę, że w ten oto sposób stracili możliwość wykorzystania sporej popularności Curtissa, zaś jego podwładni zastanawiali się już, co będą musieli zrobić, aby w miarę spokojnie przetrwać trudny okres, zanim ich bezpośredni przełożony wróci do zdrowia. W całym tym zamieszaniu, nikt nie zwrócił uwagi na dziennikarza New York Times’a, który starał się zapamiętać i zanotować jak najwięcej wypowiedzi zgromadzonych w poczekalni ludzi. Jego uwagę przykuł zwłaszcza jeden człowiek, ubrany w nienagannie skrojony garnitur, który na wieść o długim okresie rekonwalescencji wiceprezydenta wydał z siebie dziki okrzyk radości, następnie zaś szybko podszedł do wiszącego na ścianie telefonu i po wykręceniu numeru zaczął niemalże wrzeszczeć do słuchawki.
    - Tim! Ten stary skurkowaniec mało się nie przekręcił! Rozumiesz! Tak, tak… do jasnej cholery, właśnie o tym mówię… Propo! Podobno będzie bardzo długo wracał do zdrowia. No… jasne. W takim razie już wiesz co masz robić. Rozumiemy się?
    Dziennikarz ostrożnie zbliżył się do mężczyzny i nie mógł uwierzyć własnym oczom – rozentuzjazmowanym facetem w garniturze, okazał się być generał Douglas MacArthur, dowódca sił lądowych… Gdy niezbyt popularny „Doug” odszedł od telefonu, korespondent Times’a szybko połączył się z redakcją.
    - John? Posłuchaj, potrzebuję informacji. Wiem, że z jakiegoś powodu, dowódca sił lądowych bardzo ucieszył się na wieść o zawale wiceprezydenta. Muszę wiedzieć dlaczego.
    - Na kiedy? – głos po drugiej stronie słuchawki był pełen krytycyzmu wobec całej tej sytuacji i wizji dodatkowej pracy w weekend.
    - Najlepiej na wczoraj!

    10 luty, Nowy Jork, siedziba FBI

    [​IMG]

    Generał Mac Arthur wstał z fotela i podszedł do stojącej w kącie gabinetu biblioteczki. Sięgnął po atlas geograficzny i otworzył go na mapie politycznej Ameryki Łacińskiej. Po chwili do pomieszczenia weszło kilku oficerów w mundurach armii Zjednoczonych Prowincji Ameryki Środkowej. Wśród nich znajdował się prezydent tego kraju, Juan Bautista Sacasa.
    - Witam w Nowym Jorku – Mac Arthur wskazał prezydentowi na wygodny klubowy fotel – zechce pan spocząć.
    - Dziękuję, to bardzo miłe z pana strony.
    - Cóż, proszę nie zapominać, że obu nam zależy na owocnej współpracy – Amerykanin usiadł po drugiej stronie biurka i sięgnął po pudełko cygar – zapali pan?
    - Nie, mam mało czasu, zanim CIA dowie się o tym, że opuściłem swój pokój w hotelu Hilton…
    - W takim razie chciałby pan zapewne abyśmy od razu przeszli do rzeczy, co? – Doug uśmiechnął się przyjaźnie – Dobrze, proszę powiedzieć mi jakie są pana aspiracje polityczne?
    - Cóż, chciałbym zostać prezydentem Ameryki Środkowej – odparł spokojnie Sacasa – To chyba zupełnie zrozumiałe. Jeśli pańskie jednostki zapewnią nam odpowiednie wsparcie, Panama zgodzi się na inkorporację do istniejącego już tworu państwowego, zaś jej armia będzie stanowiła cenne wsparcie dla naszego sztabu generalnego.
    - Dobrze wiem, co ma pan na myśli – uśmiechnął się Mac Arthur – Chciałby pan stworzyć coś w rodzaju Stanów Zjednoczonych Ameryki Środkowej, co?
    - Można to tak nazwać, panie generale. Nie powinniśmy jednak zapominać, że to panu, i mnie zależy na ograniczeniu pozycji lewicowych działaczy na naszym kontynencie – Sacasa uderzył w czułą nutę. Mac Arthur od początku lat trzydziestych dążył do całkowitego zlikwidowania CSA, oraz innych organizacji lewicowych, które w jego mniemaniu osłabiały pozycję Stanów Zjednoczonych.

    [​IMG]

    - Widzę, że chce przekonać mnie pan do poparcia pańskiej działalności w imię wyznawanych przeze mnie poglądów – Mac Arthur spojrzał na mapę Zjednoczonych Prowincji – Panama, to bardzo mały kraj i jego przejęcie przez lewackie ugrupowania polityczne mogłoby stać się źródłem poważnych problemów, nie tylko dla społeczności lokalnych, ale również dla naszych wojsk w tym regionie. Powiedzmy, że jeśli na moje konto w szwajcarskim banku wpłynie dziesięć milionów marek niemieckich, to wydam odpowiednie rozkazy…
    - Myślę, że jestem w stanie przekazać panu taką sumę, w imię… wzajemnej przyjaźni.
    - W takim razie może pan być zupełnie spokojny o sytuację w Panamie…

    12 luty, Michigan, Zakłady Forda

    [​IMG]

    Grupa przywódców strajku stała na betonowej kładce wiszącej jakieś półtora metra nad ziemią i spokojnie pozowała do zdjęć. W jednym z załomów fabrycznego muru całą scenę obserwowało kilkunastu mężczyzn, którzy powoli przygotowywali się by wkroczyć do akcji. Niektórzy z nich mieli przy sobie pałki i kastety, inni ściskali w dłoniach zimne kolby pistoletów. Przywódcą grupy był wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna w jasnym garniturze. Widząc, że czterech liderów strajku robotniczego szczerzy się w nieszczerych uśmiechach do lekko podpitych fotografów uśmiechnął się pod nosem i spokojnie przeładował pistolet. Zdecydował się poczekać jeszcze kilka minut, aż tłum pismaków zada pytania i skończy robić zdjęcia… No nareszcie. Jego ludzie pewnie wyszli z zaułka i ruszyli w stronę tego parszywego zbiegowiska. Razem z pozostałymi posiadaczami pistoletów ruszył w stronę przerażonych dziennikarzy, którzy na widok zrzucanych z kładki przywódców stracili poczucie pewności siebie.
    - Rzucić to *****! – wrzasnął i celnym strzałem rozbił jeden z wymierzonych w niego aparatów. Strzał był znakiem dla pozostałych oprychów, którzy tymczasem zdołali zrzucić z kładki i poturbować całą czwórkę. Teraz agresja bandziorów przelała się na tłum dziennikarzy, którzy zostali najpierw otoczeni, a następnie pozbawieni całego sprzętu fotograficznego. Jeden z bandytów zebrał również notatki z wywiadu, które rzucił na dużą kupkę razem z zarekwirowanymi aparatami fotograficznymi i filmami. Przywódca grupy podał swojego colta jednemu z przybocznych, po czym podszedł do sterty łupów. Ostrożnie wyjął zza pazuchy butelkę jakiejś podłej wódki – bezbarwny płyn zaczął szybko spływać na aparaty, notatniki i filmy. Po chwili w jego ręku pojawiła się paczka zapałek.
    - Potraktujcie to jako ostrzeżenie – zwrócił się do grupy przerażonych dziennikarzy – W tym mieście, ludźmi pracy zajmuje się pan Castelli. Czy to jasne?

    [
    [​IMG]

    12 luty, Hollywood, Kino Imperial

    [​IMG]

    Gospodarz wieczoru oczekiwał już na zaproszonych gości. Stojący obok Chaplina przedstawiciel CSA na Zachodnie Wybrzeże i Los Angeles zdawał się być dobrej myśli. Co prawda kilka godzin temu cała ekipa filmowa została poinformowana o trudnych warunkach atmosferycznych, które mogą uniemożliwić przybycie zagranicznym delegacjom, wszyscy jednak liczyli, że goście dotrą na uroczystą projekcję. Zegar wskazywał już godzinę dwudziestą pierwszą, co oznaczało, że zagraniczne delegacje powinny być na miejscu od ponad czterdziestu minut, gdy do udekorowanego hallu wszedł telefonista z US Mail.
    - Mr. Charlie Chaplin?
    - Tak to ja! – odezwał się aktor.
    - Otrzymał pan telegram z Nowego Jorku.
    Chaplin chciwie wyciągnął rękę w stronę młodego pocztyliona, który podał mu kartkę papieru. Przez chwilę oczekiwał napiwku, widząc jednak, że „wielki artysta” nie zamierza zniżać się do poziomu byle gościa hotelowego splunął na czerwony dywan i ruszył w stronę drzwi dla obsługi głośno wyrażając swoje zdanie na temat aktora, jego nowego filmu i „całego tego popieprzonego towarzystwa”.
    Tymczasem Chaplin czytał mruczał pod nosem niezbyt parlamentarne słowa dotyczące pogody, umiejętności amerykańskich pilotów pracujących na liniach krajowych, oraz coś na temat tego całego przeklętego bałaganu. Po chwili niezbyt zadowolony podał telegram swojemu sekretarzowi i wszedł na mównicę przygotowaną zawczasu dla delegacji Unii Brytyjskiej i Komuny Francuskiej.
    - Szanowni Państwo! Jestem zmuszony poinformować państwa, że na naszą skromną projekcję mojego najnowszego filmu, „Czasy Najnowsze” nie przybędą oczekiwani przez nas wszystkich goście z Europy. Zatrzymała ich dość paskudna pogoda, oraz fronty burzowe nad Górami Skalistymi, które uniemożliwiają loty z lotniska w Nowym Jorku. W związku z tym, iż nie dane im będzie zabrać głosu, chciałbym powiedzieć kilka słów na temat dzisiejszych zajść w fabryce Forda – Chaplin zatrzymał się na chwilę i przyjrzał się zebranym – Drodzy państwo, po raz kolejny jesteśmy świadkami, zdecydowanych aktów agresji, wymierzonych przeciwko społeczeństwu. Jest to wynik zmowy, właścicieli wielkich koncernów motoryzacyjnych i nie tylko, oraz czynnika rządowego i mafijnego… Nie możemy dłużej żyć złudzeniami, nasz kraj jest rządzony przez mafię i wielkich bogaczy, którzy do pomocy wynajmują sobie mafię. Ktoś może stwierdzić, że jestem nastawiony na propagowanie syndykalizmu, jednak w obecnej sytuacji, jest to droga jaką powinien kroczyć każdy szanujący się obywatel… Nie jestem bowiem po stronie tych bogatych, którzy ludziom takim jak Ci, których pobito dziś pod zakładem Forda, odmawiają poprawy warunków bytowych, ale całym sercem opowiadam się za… - głos aktora zagłuszyło buczenie dziennikarzy z Południa i oklaski dziennikarzy z gazet związkowych….

    [​IMG]

    Wydarzenia ze świata

    3.II – Koronacja Edwarda VIII. Nowym władcą Imperium Brytyjskiego oraz Królestwa Kanady został Edward VIII najstarszy syn zmarłego przed niespełna dwoma tygodniami Jerzego V. Nowy król jest bardzo popularny, zwłaszcza wśród uboższych warstw społeczeństwa, co wiąże się z nadaniem mu nieformalnego tytułu, „Księcia Ludu”.
    4.II – Czarny poniedziałek na giełdzie papierów wartościowych w Berlinie. Postępujący szybko spadek wartości akcji wielu spółek doprowadził do nerwowej sytuacji, na której najbardziej ucierpią kraje rozwijające się, wchodzące w skład Kaiserreichu – niemieckiej strefy wpływów. Krach może mieć także negatywne następstwa ekonomiczne dla Stanów Zjednoczonych, będzie to jednak odczuwalne w perspektywie długoterminowej.
    16.II – Rozmowy Mongolsko – Tybetańskie zakończone wielkim sukcesem dyplomacji mongolskiej! Podpisanie sojuszu pomiędzy Mongolią, a Tybetem jest raczej zabezpieczeniem dla tej pierwszej, niż znaczącym wzmocnieniem dla Tybetu, na którym będzie musiał spocząć ciężar wojny prowadzonej na południu. Walki na dachu świata mogą stanowić czynnik stabilizujący dla napiętej sytuacji w Chinach, gdzie niemieckie władze kolonialne stają się obiektem ataków miejscowych.
    21.II – Krach na giełdzie w Berlinie odbija się na sytuacji polskiego przemysłu. Rząd polski jest zmuszony do nagłych cięć budżetowych co negatywnie odbiło się na nastrojach społecznych. Władze Królestwa w celu zabezpieczenia płynności finansowej ogłosiły przymusową militaryzację niektórych urzędów takich jak policja, których funkcjonariusze będą otrzymywać wszystkie artykuły dla siebie oraz rodzin, jako przydziały, poza obrotem rynkowym. Podobną status mają uzyskać listonosze oraz kolejarze. Jednocześnie w celu pobudzenia gospodarki planowane są masowe roboty publiczne na dużą skalę.
    - Do Waszyngtonu przybył premier Konfederacji Australijskiej, Billy Huges, prawdopodobnie dojdzie do spotkania premiera Australii z prezydentem Hooverem, oraz gubernatorem Luizjany, Huey’em Longiem, kandydującym na urząd prezydenta USA, z ramienia partii America First.

     
  5. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek 3

    [​IMG]

    „Rozmowy, rozmowy, rozmowy”

    7 marca 1936 roku, Waszyngton, Biały Dom

    [​IMG]

    Japoński minister spraw zagranicznych w środku​

    Sekretarz stanu ds. polityki zagranicznej, Henry Stimson spojrzał na siedzącego po drugiej stronie jego pięknego dębowego biurka japończyka w nienagannie skrojonym europejskim garniturze. Twarz gościa z Azji wyrażała duże skupienie i spokój, o którym trudno było mówić w przypadku jego gospodarza, który dosłownie trząsł się jak osika. Mimo to minister spraw zagranicznych Cesarstwa Japonii, starał się nie zauważać zdenerwowania swojego gospodarza i swobodnie opowiadał o sytuacji panującej w Azji. Oczywiście Yoskizawa Kenkichi doskonale znał powody dla których, Stimson nie potrafił opanować nerwowego drżenia rąk. Kilka dni wcześniej został oskarżony przez prezydenta Hoovera o doprowadzenie do skandalu, który mógł dać kilka punktów poparcia syndykalistom – chodziło oczywiście o płomienne wystąpienie znanego aktora komediowego Charliego Chaplina, który otwarcie opowiedział się po stronie CSA. Nie było by w tym nic zdrożnego, gdyby nie zablokowanie lotu przywódców państw syndykalistycznych, przebywających z nieoficjalną wizytą w USA, „załatwione” przez Stimsona. Teraz w związku z podwójną wizytą przedstawiciela rządu Cesarstwa Japonii i Sułtanatu Egiptu, amerykański sekretarz był jedną z najbardziej podminowanych osób w całym Białym Domu. Można powiedzieć, że cały resort czuł, że Stimson może nie utrzymać swojej ciepłej posadki do wyborów, co dla podstarzałego polityka partii demokratycznej oznaczało przyśpieszoną emeryturę, której za wszelką cenę chciał uniknąć.
    - A więc, panie Stimson, rząd jego Cesarskiej Mości chciałby poznać stanowisko Stanów Zjednoczonych w tej kwestii…
    - Myślę, że będziemy mogli jeszcze wrócić do tego wątku, podczas kolacji…
    - Wolałbym poznać pańskie stanowisko w tej chwili – Japończyk zdecydował się pognębić nieco Amerykanina, który zdecydowanie nie budził jego sympatii – Zobowiązałem się do poinformowania rządu jego cesarskiej mości o przebiegu naszego spotkania natychmiast po jego zakończeniu.
    - Cóż, możemy zgodzić się na drobne ustępstwa, ale pewne zasadnicze kwestie pozostają niezmienne – Stimson nabrał powietrza w płuca – Mam nadzieję, że nie będzie miał mi pan za złe, jeśli stwierdzę, że japońska flota musi czym prędzej opuścić Koreę i przenieść się w całości do Władywostoku jeśli chcecie abyśmy podjęli działania przeciwko piratom?
    - Oczywiście, że nie. Powinien pan jednak pamiętać o fakcie iż port we Władywostoku nie podlega Flocie Cesarskiej, a jedynie marynarce wojennej Republiki Zaamurskiej.
    - Tak, ma pan rację… Cóż, mogę panu obiecać, że będziemy starać się szukać jakiegoś konsensusu w tej sprawie – Stimson wstał z miejsca i odprowadził swojego gościa do drzwi gabinetu, gdzie na Japończyka czekali już pracownicy ambasady japońskiej w Waszyngtonie. Po krótkim, acz wylewnym pożegnaniu Stimson ruszył w stronę swojego biurka. Przez chwilę siedział w fotelu, następnie pośpiesznie złapał za telefon i wykręcił numer swojego osobistego sekretarza.
    - John? Możesz tu natychmiast przyjść. Jestem w wyjątkowo parszywym stanie…
    Kilka minut później na pierwszym piętrze białego domu pojawił się niski młody człowiek, który bez ceregieli wszedł do gabinetu Stimsona. Sekretarz stanu ds. polityki zagranicznej siedział przy biurku i z trudem utrzymywał w dłoni filiżankę z herbatą.
    - John, mógłbyś poprosić kogoś innego o… przyjęcie egipskiego ambasadora?
    - Panie Stimson…
    - John, proszę cię, to bardzo ważne. Nie jestem w stanie… utrzymać filiżanki herbaty, a co dopiero przyjąć gościa z zagranicy…
    - Dobrze panie sekretarzu. Zrobię co w mojej mocy – John lekko ukłonił się swojemu przełożonemu i ruszył w stronę wyjścia. Gdy znalazł się już na korytarzu przyszło mu na myśl, że jego szef nie będzie już długo zajmował swojego odpowiedzialnego stanowiska. Ostatnich kilka tygodni naprawdę go wykończyło. Zresztą, czy ktoś miał lepiej?

    11 marca 1936 roku, Waszyngton, Biały Dom

    [​IMG]

    "Wynalazek w służbie dyplomacji​

    Od zakończenia podwójnej, japońsko – egipskiej wizyty prace całego resortu zależały od dobrej dyspozycji Johna, który nawiasem mówiąc coraz lepiej czuł się na swoim stanowisku pierwszego zastępcy Stimsona. Poprawa jego statusu była widoczna głównie na polu towarzyskim, coraz częściej udawało mu się zostać po godzinach z młodziutką sekretarką tego starego grzyba, Henrego L. Stimsona, Marry, która swoją drogą okazała się całkiem niezłą kochanką. Dziś zapowiadał się całkiem spokojny dzień, zwłaszcza, że jego jedyną pracą było ułożenie jakiegoś prostego telegramu do władz Ordy Ałajskiej, jednego z tych dziwnych państw, powstałych w wyniku rozpadu Imperium Carów. John usiadł przy aparacie Huges’a i po kilku minutach uporczywego wywoływania amerykańskiej centralki dyplomatycznej w Moskwie nawiązał połączenie. Na pasku pojawiły się szybko słowa przesłane do niego przez łącznościowca z Moskwy.
    Witamy Waszyngton! Tu Moskwa, możecie nadawać.
    John sięgnął po leżącą tuż obok niego paczkę Lucky Strike’ów i wklepał w klawiaturę:
    Waszyngton pozdrawia Moskwę. Będziecie mnie poprawiać. Piszę w zastępstwie sekretarza stanu do spraw polityki zagranicznej.
    Nie ma sprawy D.C. jedziesz z tym koksem.
    Do rządu Republiki Ordy Alajskiej. W dniu 11 marca 1936 roku, urząd konsula generalnego, przy rządzie Republiki obejmie porucznik Joshua Green. Proszę o przygotowanie odpowiedniego budynku i zorganizowanie dla niego ochrony, w związku z nieprzychylnymi nastrojami wobec obcokrajowców.

    [​IMG]

    Yyyy… D.C. jesteś pewien, że chcesz im to wysłać?
    Myślę, że tak…
    D.C. napisz im wprost, co do nich masz inaczej będą się rzucać. Uwierz mi trochę ich już znam.
    Proszę o zapewnienie godnych warunków bytowych nowemu amerykańskiemu konsulowi generalnemu przy rządzie Republiki Alajskiej, porucznikowi Joshui Greenowi. Wszelkie nadużycia w stosunku do konsula Stanów Zjednoczonych, będą traktowane jako prowokacje ze strony rządu Republiki.
    Od razu lepiej D.C. Powiedz, jesteś nowy w tej robocie?
    Tak, nie da się ukryć.
    No to powodzenia D.C. Trzymaj się ciepło i nie daj się wpieprzyć do tego pieprzonego wygwizdówka.
    Dzięki Moskwa. Również życzę powodzenia.

    John wyłączył aparat i spojrzał na zegarek. Poszło mu szybciej niż się spodziewał. Swoją drogą, czy Marry poszła już do domu?

    17 marca 1936 roku, Rzym, Bazylika Świętego Piotra

    [​IMG]

    Konsul Thomas Gordon uśmiechnął się na widok niskiego księdza Jonatana, który był odpowiedzialny za stosunki Północnych Włoch ze Stanami Zjednoczonymi. Ojciec Jonatan był miłym staruszkiem, z którym naprawdę dobrze się rozmawiało nawet o najtrudniejszych sprawach. A taką właśnie sprawą była kwestia rozgłośni radiowej prowadzonej przez katolickiego księdza Charlesa Coughlin’a.
    - Witaj Thomas – na twarzy księdza pojawił się uśmiech – Jak tam Meggie?
    - Dziękuję księże, z żoną wszystko w porządku. Tutejsze powietrze najwyraźniej jej służy – Amerykanin uśmiechnął się przyjaźnie – A co dobrego u księdza?
    - Nic, wszystko po staremu. Domyślasz się zapewne dlaczego poprosiłem Cię o to spotkanie.
    - Cóż, sądzę, że chodzi księdzu o kwestię ojca Coughlin’a?
    - Tak Tom, właśnie to jest nasz problem… Ojciec Charles, jest antysemitą, a to dość poważnie szkodzi naszej sytuacji. I wizerunkowi kościoła katolickiego w Stanach Zjednoczonych – ksiądz Jonatan spojrzał błagalnie na swojego znajomego i szybko dodał – Oczywiście rozumiem, że nie jesteś w stanie nic zrobić w tej kwestii. Nawet jako katolik musisz przestrzegać amerykańskiego prawa. Zgadza się?
    - Właśnie to miałem księdzu powiedzieć – Gordon wyczuł, że ksiądz Jonatan nie jest zbyt przekonany do planów kurii rzymskiej odnośnie programów Coughlin’a. Swoją drogą Gordon doskonale rozumiał swojego znajomego. Sam był uznawany za nastawionego antyżydowsko, co pomogło mu w wybiciu się na lokalnym gruncie i pewnym stopniu zapewniło mu przydział na dość spokojną placówkę dyplomatyczną. Teraz jednak w Stanach wiele spraw zaczęło stawać na głowie i istniało niebezpieczeństwo, że jeśli do władzy dojdą syndykaliści, to może dojść do naprawdę nerwowej sytuacji.

    [​IMG]

    - Ech, nie pomagasz mi synu. Ojciec biskup nie będzie zadowolony. Może jednak będziesz mógł uraczyć mnie jakąś mądrą maksymą, którą będę mógł mu mydlić oczy przez kilka najbliższych dni?
    - Księże…
    - No, co? Taka prawda – zaśmiał się Jonatan – musimy umieć radzić sobie z różnymi przeciwnościami losu. A jedną z nich jest odmowa mojego ulubionego konsula.
    - Naprawdę mi ksiądz pochlebia – Gordon spojrzał na księdza i dodał – proszę powiedzieć jego eminencji, że pierwsza poprawka, traktująca o wolności mediów w Stanach Zjednoczonych odnosi się również do radia. Niestety nic nie mogę zrobić…

    [​IMG]

    Dzień później przez południowe stany przetoczyła się potężna powódź, która zniszczyła większość miast leżących nad Zatoką Meksykańską. W kurii rzymskiej potraktowano to jako karę boską, która spadała na Stany Zjednoczone, które niechętnie odniosły się, do prośby biskupów o usunięcie programu księdza Coughlin’a. Sam ojciec Coughlin stwierdził, że całkowitą winę za powódź ponoszą nowojorscy żydzi, którzy najprawdopodobniej przekupili robotników pracujących przy budowie wałów, by ci zbudowali je o dwadzieścia metrów niższe. Oczywiście o wiele bardziej chwytliwa stała się wersja Coughlin’a.

    20 marca 1936 roku, Morze Karaibskie, pokład USS „Shark”

    [​IMG]

    Bełt siedział w przedziale torpedowym i przeglądał wyniki przeglądów technicznych torped. Oczywiście na papierze wszystkie były w doskonałym stanie, jednak w praktyce co drugą należało by wyrzucić za burtę, aby nie zawadzała na pokładzie. Największym problemem były tradycyjnie zapalniki i nędze silniki elektryczne montowane w torpedach, które po prostu gasły po osiągnięciu połowy maksymalnego zasięgu. Oznaczało to, że oddawanie strzału z wyrzutni w 50% wypadków jest jedynie marnowaniem czasu, jednak mimo to dowództwo przykładało dużą wagę do regularnego przeprowadzania ćwiczeni z używania broni podwodnej, co dla ludzi pokroju Bełta, było zwykłym wyrzucaniem pieniędzy w błoto. Oczywiście istniała szansa, że ich okręt ma same dobre torpedy, lub, że większość załadowanych na „Shakra” metalowych cygar kalibru 533 mm, jest zupełnie dobrych, była ona jednak na tyle nikła, że nikt przy zdrowych zmysłach nie brał jej na serio. Dziesięć minut przed zakończeniem przeglądu do przedziału wszedł komandor Raab i bez słowa usiadł na torpedzie ćwiczebnej. Przez chwilę obserwował Bełta, po czym wyciągnął z kieszeni bluzy paczkę papierosów i poczęstował nimi swojego oficera.
    - Jak tam Bełt? Będziemy dziś strzelać?
    - Tym gównem? Tym gównem, to możemy co najwyżej porzucać – mruknął torpedysta i zapalił papierosa – Zapalnikami można szyby wybijać. Jak się zaiskrzą to cud. Silniki w torpedach nie nadają się nawet do napędzania zegarka w kambuzie, a co dopiero do wykorzystania w pocisku, który ma niszczyć wrogą żeglugę. Wszystko to jest ***** warte.
    - Cóż, to nie twoja wina. Większą odpowiedzialność ponosi za to nasz rząd, co?
    - Zgadza się. Prawdę powiedziawszy to nie wiem, co bym zrobił, gdyby okazało się, że w kraju doszło do zamachu stanu – Bełt zaciągnął się dymem i oparł o gródź wodoszczelną – ale jedno panu powiem, wiem, że pan mnie nie podkabluje… Rządu to bym nie poparł. Ani demokratów, ani republikanów.
    - Uuu, to w takim razie kogo?
    - *****, chyba tylko tego całego Longa. On przynajmniej potrafi powiedzieć to co myślimy od dawna. No niech pan sam powie. Kogo tak naprawdę obchodzą te wszystkie zawirowania pomiędzy słoniami i osłami*. Tak w gruncie rzeczy, to każdemu z nas chodzi tylko o to, żeby mieć pracę, co zjeść i co wciągnąć na grzbiet.
    - Prawda. Przyznam Ci się, szczerze, że kilka dni temu, przed wyjściem na patrol, dostałem kartkę od znajomego. Pochodzi z Nowego Orleanu i pisze mi, że gdybym chciał wykorzystać najbliższy urlop w kraju, to może zaprowadzić mnie na spotkanie formacji „Minute Man”. Chciałby, żebym opowiedział im coś na temat działań okrętów podwodnych we flocie Stanów Zjednoczonych.
    - Cóż, propozycja nie do odrzucenia – Bełt wciągnął dym papierosowy do płuc i po kilku sekundach wypuścił go z powrotem do atmosfery – I co pan mu odpowiedział.
    - Zapytałem, czy mogę przyprowadzić znajomego bosmana…

    28 marca 1936 roku, Texas, Detroit

    [​IMG]

    Mike leżał na stanowisku i ściskał swojego Sprigenfileda z lunetką. Ostrożnie przeładował i włożył nowy pocisk do komory amunicyjnej. Wstrzymał oddech i przyłożył karabin do ramienia. Przez chwilę obserwował tarczę celniczą przez lunetkę, po czym pociągnął za spust. Niemal natychmiast podszedł do niego oficer techniczny.
    - Brawo sierżancie Howard. Trzy dziesiątki jedna za drugą.
    Howard odłożył karabin i sięgnął po stojącą tuż obok niego manierkę. Odkręcił metalowy korek i szybko pociągnął łyk gorzały.
    - Doprawdy? Myślałem, że były cztery.
    Po chwili do stanowiska Mike’a podszedł cywilny pracownik strzelnicy.
    - Cztery dychy! – zawołał podając sierżantowi podziurawioną tarczę – Pierwsza kula zrobiła dziurę przez którą przeszedł drugi pocisk.
    - A nie mówiłem? – zapytał Howard i pociągnął kilka łyków.

    Wydarzenia ze świata

    7.III – trudności gospodarcze z którymi boryka się Narodowa Francja, spadkobierczyni III Republiki Francuskiej, na czele której stoi marszałek Phelipe Petian, zaowocowały podjęciem decyzji o przeprowadzeniu dokładnego spisu powszechnego, który ma przynieść poprawę sytuacji gospodarczej państwa.
    10.III – zamachy bombowe w Warszawie, dokonywane zapewne przez KPP, odbiły się szerokim echem w świecie. Prawdopodobnie w ciągu kilku najbliższych tygodni zostaną przeprowadzone pierwsze aresztowania osób powiązanych z zamachami. Nadchodzą ciężkie czasy dla polskich syndykalistów.
    Wojna Haitańsko – Dominikańska, spowodowana czystkami etnicznymi na Dominikanie. Na froncie panuje impas, obie strony nie są zdolne do pokonania armii przeciwnika i zajęcia choćby jednego ważniejszego miasta strony przeciwnej.
    14.III – Irlandia zagrożona przez flotę Unii Brytyjskiej, zdecydowała się prosić Niemcy o pomoc. Premier von Pappen zapowiedział przebazowanie do Dublina dywizjonu niemieckich niszczycieli, oraz pięciu okrętów podwodnych, które w przypadku angielskiego ataku mają wspomóc obronę Irlandii do czasu nadejścia pomocy ze strony Cesarskiej Marynarki Wojennej.



    @ Czesiu: Chciałeś to masz ;)
    @Demonie ognia, mam kaisera z dowlandu EUFI, gra w wersji z łatką 1.3 Beta 2

    Zasady znasz . Jeżeli chcesz go kontynuować to również wiesz do kogo pisać :).
    Pozdrawiam M.
     
  6. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek 4

    [​IMG]

    „Plan alfa”

    4 marca 1936 roku, Luizjania, Nowy Orlean

    [​IMG]

    Gubernator Long spojrzał na oczekującego na niego strażnika i uśmiechnął się. Chłopcy z Minute Man’a dobrze przygotowali jego ochronę. Tymczasem inny strażnik otworzył metalowe drzwi ukryte za szafką z książkami i wprowadził gubernatora do ciemnego korytarza prowadzącego do małego pokoju w którym za dębowym stołem pokrytym zdjęciami i planami miasta siedział ubrany na czarno młody mężczyzna.
    - Agent Sylwester Booth jak mniemam – gubernator wyciągnął dłoń w geście powitania.
    - Zgadza się, sir. – odparł mężczyzna w garniturze – Prosił mnie pan o przygotowanie raportu o przebiegu operacji Colorado w naszym stanie. Wszystko ułożyło się bardzo dobrze. Większa część działaczy związkowych została aresztowana, lub osądzona za posiadanie nielegalnych materiałów propagandowych, wykonywanie nielegalnych kopii „Czasów Współczesnych”, lub posiadanie nie zalegalizowanej broni.
    - Doskonale, panie Booth. Ja ze swojej strony obiecałem, że szepnę na pana temat dobre słówko moim znajomym w Waszyngtonie. W najbliższym czasie może się pan spodziewać drobnego awansu.
    Agent federalny uśmiechnął się. Dobrze mieć takich znajomych jak gubernator Long, na którego trafił zupełnie przypadkiem podczas jednego ze spotkań bojówek Minute Man’a, która miał obserwować. Szybko zdał sobie sprawę, że tak naprawdę nienawidzi komunistów i syndykalistów, zdołał więc dotrzeć do przywódcy całej grupy i poinformować go o swoim zawodzie i przydzielonych mu zadaniach. Lokalny dowódca komórki bojowej „H2” przekazał z kolei informację dalej, aż trafiła do Longa. Po chwili do pomieszczenia wszedł niski brunet.
    - Peter, poznaj pana Booth’a.
    - Peter Brown, miło mi – brunet uśmiechnął się do federalnego i szybko wyciągnął z kieszeni kurtki brązową papierośnicę, z której z namaszczeniem wyjął Lucky Strike’a – Palisz Booth?
    - Wolę gdy znajomi mówią do mnie Sylwester, albo Sly – odparł agent – Ale możesz mnie poczęstować papierosem, nie odmawiam.
    - Dobrze, w takim razie przejdźmy od razu do rzeczy – Brown zaciągnął się dymem i spojrzał na zebranych – Dzięki informacjom od agenta Booth’a udało mi się ustalić, że w najbliższym czasie do magazynów wojskowych w Tampa dotrze transport pistoletów maszynowych Thompson. Dzięki znajomemu dowódcy okrętu podwodnego, wiem, że transport ten będzie złożony z dwunastu skrzyń.
    - Czy ten towar dotrze do Tampy w tym miesiącu?
    - Nie, najprędzej na początku maja – dodał szybko Sly – Zależy im na zachowaniu pełnej tajemnicy, dlatego wyznaczyli do tego zadania komandora Raaba, który jak się okazuje również zdecydował się współpracować z naszymi.
    Brown zaciągnął się papierosem i spojrzał na agenta. Przez chwilę w jego oczach widać było zdecydowaną niechęć, jednak potem dało się w nich zauważyć nutkę sympatii, do dobrze poinformowanego i co zdążył stwierdzić sam Brown, pracowitego gościa.
    - A więc, nie musimy się martwić o transport. Znacznie gorzej jest z ukryciem tego towaru. Magazyn w domku pana gubernatora nie pomieści dwunastu skrzyń.
    - Komandor Raab zaoferował, że może przewieść naszą zdobycz do opuszczonego magazynu marynarki wojennej w Corpus Christi, gdzie jego okręt będzie przechodził poważny remont silników spalinowych – odparł Brown spoglądając na swojego przedmówcę, agenta Sly’a.
    - Panowie – Long uśmiechnął się i przygładził włosy, co robił za każdym razem, gdy czuł się podenerwowany – Uważam, że jesteśmy dobrze przygotowani do wyborów prezydenckich, jednak jeśli chcemy być pewni zwycięstwa, to oddziały Minute Man’a powinny nawiązać współpracę z działaczami innych partii na Zachodnim Wybrzeżu. Nie chciałbym delegować do tego zadania pana Brown’a, który dopiero co wrócił z Chicago, gdzie odwalił dla nas kawał dobrej roboty, jednak…
    - Jednak ktoś musi to zrobić, i tym kimś będę ja panie gubernatorze – odezwał się Sly – Skoro wspominał pan o drobnym awansie, to zostanę zapewne przeniesiony na zachód, gdyż zajmuję się głównie zwalczaniem przemytników, a jak panom zapewne wiadomo w San Diego, działa wielka szajka przemytnicza, która czerpie znaczne zyski z handlu alkoholem sprowadzanym do Stanów z Rosji. Niejako przy okazji mogę spróbować wysondować lokalnych działaczy, którzy muszą przecież coś wiedzieć i poinformować o tym panów.
    - Dobrze, podoba mi się ta opcja – przytaknął szybko Peter – Przy okazji, będziemy mogli nawiązać jakieś kontakty z grupami przerzucającymi broń i ludzi. Na pewno mają jakieś ośrodki przejściowe, gdzie można by nająć paru ludzi od mokrej roboty, choćby po to, żeby stuknęli naszego drogiego demokratę.
    - Rozumiem, że mówi pan o sędzi federalnym Denhoffie? – zapytał Long.
    - Jeżeli chcecie mu coś odstrzelić, to całkiem dobrym pomysłem było by podłożenie bomby w jego samochodzie. Co rano udaje się do jednego z mniej znanych ekskluzywnych burdeli w Nowym Orleanie, gdzie spędza jakieś, trzy, może cztery godziny – Sly sięgnął po mapę miasta i palcem wskazał róg dwóch ulic – To gdzieś tu, pomiędzy Pensylwania i California Street.
    - Zajmę się tą akcją – mruknął Brown i po raz kolejny zaciągnął się papierosem – Mam z panem sędzią osobiste porachunki…

    11 kwietnia 1936 roku, Texas, Rezerwat Apaczów

    [​IMG]

    Galopujący Koń usiadł na drewnianej ławeczce w „Tawernie Ben’a” i niechętnym wzrokiem spojrzał na siedzących przy stoliku nakrytym białym obrusem, dwóch żołnierzy. Galopujący Koń, albo Jim Smith (jak stało w papierach) był oczywiście uzbrojony i w razie jakiegoś naruszenia regulaminu ze strony dwóch piechurów mógł użyć broni, ale mimo to wolał uniknąć zwady z bladymi twarzami. Jako wojownik, najął się u jednego z lokalnych ranczerów, który dał mu przyjemną, aczkolwiek niezbyt dobrze płatną posadę kowboja, co na tych terenach stanowiło podstawę utrzymania dla młodych mężczyzn lubiących przygody. Oczywiście Texas był już stanem do którego dotarła cywilizacja, jednak na ulicach wciąż dochodziło do strzelanin i pościgów za bandami przestępców. Zmiana jaka zaszła w Teksasie dotyczyła jednak czegoś zupełnie innego – zamiast koni, coraz częściej w roli dzielnych wierzchowców występowały samochody.
    - Co podać – zapytał brodaty barman, Ben.
    - To co zwykle Benie – odparł Jim i splunął na podłogę – mam nadzieję, że kredyt wciąż mnie dotyczy.
    - Jasne! Kogo jak kogo, ale ciebie zawsze – zaśmiał się barman i zniknął na chwilę na zapleczu, by po kilku minutach wyłonić się z butelką whisky w dłoni – Słyszałeś, za godzinę podadzą wyniki głosowania.
    - Jakiego znowu głosowania? – Indianin spojrzał na barmana i popukał się palcem w głowę – Rozumiem, że wy Polacy uwielbiacie politykę, ale za cholerę nie umiem pojąć jak ty to wszystko ogarniasz.
    - Po prostu mam uszy dookoła głowy – zaśmiał się barman i spojrzał na Jim’a – Słuchaj, zawsze mam problem jak się do Ciebie zwracać. Mówić do Ciebie Jim, panie Smith, czy per „Galopujący Koniu”.
    Smith uśmiechnął się i odkręcił butelkę. Przez chwilę przyglądał się etykietce z rysunkiem jakiegoś kowboja czy innego szeryfa i z wyrzutem spojrzał na barmana.
    - Jak Ci wygodniej. W urzędach mówią do mnie panie Smith, w robocie Jim, w domu „Galopujący Koniu”, a w papierach, które stwierdzają, że mam prawo mieszkać w rezerwacie, tak jak moi przodkowie, chodzić na polowania i robić inne rzeczy, tak jak moi przodkowie, mam wpisane Jim Smith „Galopujący Koń”.
    Barman na chwilę zniknął, za przepierzeniem skąd do gości w barze dobiegały dźwięki wydawane przez aparat radiowy, nastawiony zapewne na jedną ze stacji serwujących wiadomości. Po chwili za barem pojawił się rozpromieniony Bill.
    - No, cóż… Wypadałoby chyba postawić ci kolejkę na koszt zakładu – uśmiechnął się właściciel „Tawerny u Billa”.
    - Dlaczego?
    - W Senacie uchwalili Indian Citizenship Act. Od dzisiaj jesteś pełnoprawnym obywatelem Stanów Zjednoczonych Jim…
    - ***** – mruknął pod nosem „Galopujący Koń” – nie mogli mnie od razu zastrzelić?

    12 kwietnia 1936 roku, Luizjana, Nowy Orlean

    Biuro szefa departamentu personalnego FBI w Luizjanie było małą klitką na pierwszym piętrze otoczonym przez kilka znacznie większych i bardziej gustownie urządzonych pomieszczeń biurowych zajmowanych przez bardziej eksponowanych szefów departamentów. Mimo to wszyscy oni byli w praktyce całkowicie zależni od człowieka sprawującego władzę, za tymi niezbyt zresztą ładnymi drewnianymi drzwiami, gdyż to właśnie on opiniował o przeniesieniach i awansach. Biorąc pod uwagę zaufanie jakim darzyli go przełożeni, oraz jego możliwości było zupełnie jasne, że może on zrobić co będzie chciał z każdym agentem. Po biurach zajmowanych przez oddział FBI w Nowym Orleanie krążyły opowieści o młodym agencie federalnym, który spieprzył całą swoją dobrze zapowiadającą się karierę, niepotrzebną awanturą z ulubieńcem szefa departamentu personalnego, co dawało pewien pogląd o możliwościach tego nobliwego, starszego jegomościa, który żył w swoim świecie, z rzadka odzyskując możliwość krytycznego i samodzielnego myślenia. Dziś był zupełnie spokojny, przejrzał teczkę młodego agenta, który zgodnie z jego planem miał trafić na Zachodnie Wybrzeże, by odciągnąć go choć na chwilę od spraw w Luizjanie.
    Sylwester Booth zgasił papierosa i spokojnie podszedł do drzwi gabinetu. Grzecznie zapukał i po usłyszeniu mrukliwego „proszę”. Otworzył drzwi i wszedł do pokoju.

    [​IMG]

    "Personalny" w czasie I wojny światowej​

    - Ah, pan Booth, bardzo mi miło – personalny uśmiechnął się pod nosem – Proszę, niech pan usiądzie.
    - Dziękuję panie dyrektorze.
    - A więc jest pan już agentem federalnym do specjalnych pouczeń – dyrektor podał Sly’owi teczkę oznaczoną napisem „awans” i rozkaz przeniesienia do Los Angeles – Ma pan jeszcze kilka dni na załatwienie własnych spraw przed przeniesieniem.
    - Dziękuję – Sly złożył dokumenty na pół i wsadził je w kieszeń swojej marynarki – Za kilka dni będę na miejscu…

    20 kwietnia 1936 roku, Luizjana, Nowy Orlean

    [​IMG]

    Peter siedział w swojej brązowej półciężarówce i palił papierosa. W skrytce na dokumenty leżał jego pistolet. Obserwował spacerującego przed domem strażnika. Dobrze wiedział, że sędzia spodziewa się bliskiego spotkania z zamachowcem z jednej z partii radykalnych, które obecnie starały się o przejęcie władzy w Stanach Zjednoczonych. Ekipa Longa, podjęła decyzję o obserwacji i regularnym sprawdzaniu sytuacji w posiadłości sędziego federalnego. Huey spodziewał się, że w przeciągu kilku dni dojdzie do jakiegoś zamachu przeprowadzonego przez komunistów, którzy wysłali mu kilkanaście anonimów z pogróżkami. Oczywiście jako pierwsi o działania tego typu zostali oskarżeni członkowie America First Party. Teraz należało zapewnić sędziemu odpowiednią ochronę, aby w odpowiednim momencie można było skasować go osobiście.
    Pod posiadłość podjechały dwa czarne Fordy. Strażnik patrolujący przed domem nachylił się nad samochodem i po chwili upadł na ziemię – Peter uśmiechnął się pod nosem – syndykaliści strzelali z pistoletów z tłumikami. Po kilku sekundach z obu wozów wysiadło pięciu mężczyzn z pistoletami maszynowymi i rewolwerami. Pewni swego ruszyli do posiadłości. Brown tylko na to czekał. Szybko wyciągnął swojego sześciostrzałowa ze schowka na dokumenty i również pobiegł w stronę posiadłości. Szybko przebiegł przez holl, w którym na kanapie leżało pięciu podziurawionych kulami mężczyzn. Tymczasem na pierwszym piętrze trwała strzelanina.
    Brown stanął na półpiętrze i wycelował do stojącego przy poręczy krępego murzyna z pistoletem maszynowym. Bez zastanowienia wycelował w głowę napastnika i pociągnął za spust. Ciało Murzyna z hukiem upadło na ziemię. Niemal natychmiast w stronę Browna odwrócił się wysoki siwy mężczyzna z coltem. Brown przysunął się do ściany i strzelił. Kula przeszła przez gardło syndykalisty, który przed śmiercią zdążył jeszcze nacisnąć język spustowy. Brown wbiegł na piętro i wymierzył do trzeciego nieprzyjaciela, który przygotowywał właśnie świecę dymną. Brown strzelił – pocisk przeszedł przez ramię syndykalisty, dwaj pozostali obrócili się w miejscu i skierowali pistolety maszynowe w stronę Browna - w tej samej chwili z pomieszczenia na końcu korytarza padły dwa strzały. Postrzeleni syndykaliści upadli na ziemię. Peter miał teraz chwilę dla siebie, szybko ruszył na dół. Zatrzymał się tylko przy małym stoliku do kawy stojącym w salonie i rzucił na stół kartkę pokrytym równym pismem:

    Pozdrowienia od gubernatora Huey’a Longa. Zamachowcy nie są moimi ludźmi, jednak facet, który się za nich zabrał jest moim najlepszym człowiekiem. Pozdrawiam Long.

    Wydarzenia ze świata

    4.IV – Panama wchodzi w sojusz wojskowym z Zjednoczonymi Prowincjami Ameryki Środkowej. Oba kraje poważnie obawiają się supremacji radykalnej lewicy, dlatego też sojusz ten nie powinien dziwić nikogo kto zna sytuację polityczną panującą w Ameryce łacińskiej.
    22.IV – Mongolia została zaatakowana przez Xibei San Ma. Wojna zapewne zakończy się zwycięstwem Mongolii, która jest przygotowana do prowadzenia długich działań zbrojnych na wszystkich frontach.
    30.IV – zamach na prezydenta Panamy zakończony niepowodzeniem. Próba likwidacji popularnego prawicowego polityka może oznaczać wzrost antagonizmów pomiędzy przywódcami lewicowymi i prawicowymi w Panamie.

     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie