W obronie konstytucji - Empire Total War AAR

Temat na forum 'Total War AARy' rozpoczęty przez tjord, 7 Luty 2013.

Status Tematu:
Zamknięty.
  1. tjord

    tjord Nowy

    WIELKIE POLSKIE NACJOLOLO
    ~"Parkstein" [2012]


    W OBRONIE KONSTYTUCJI
    Rzeczpospolitej Majowej historia... mniej tragiczna


    Sankt Petersburg, 15 października 1831 roku

    Nowo rozpalona pochodnia z trudem oświetlała korytarz lochu, którym szedł kapitan von Oberstein w towarzystwie dwóch postawnych żołnierzy. Zapuszczony budynek na obrzeżach carskiej stolicy od kilkunastu lat służył jako miejsce, gdzie osadzano więźniów zbyt niebezpiecznych, by o ich istnieniu wiedział świat. Większość była oficjalnie już uznana za martwa, co pozwalało oficerom pokroju von Obersteina czynić z nimi co dusza zapragnie.
    - To ten? - kapitan zapytał jednego z dryblasów, zatrzymawszy się przed jedną z cel. Otrzymawszy potakujące skinienie, nonszalancko nacisnął klamkę u drzwi. Te uchyliły się z łatwością, wpuszczając trochę światła do niemal zupełnie pustego pomieszczenia.
    W jego kącie siedziała skulona istota, która niegdyś zapewne była dorodnym mężem, jednak kilkanaście lat spędzonych na wikcie cara uczyniły z niej złamane zwierzę, niegodne miana człowieka. Kapitan von Oberstein nie mógł się powstrzymać przed zaprezentowaniem delikatnego, szyderczego uśmiechu na widok chaotycznych ruchów bestii, która bezskutecznie usiłowała ochronić się przed światłem z korytarza.
    - Jenerał Herbert - kapitan zwrócił się do więźnia. Ten, usłyszawszy swe nazwisko, uspokoił się, być może wskrzesiwszy w sobie ostatnią iskrę człowieczej godności, którą tłamszono w nim przez ostatnią dekadę.
    - Cssssssego - wyślimtał więzień po Polsku
    - Och, widzę macie w sobie jeszcze resztki oporu. Pan Puszkin byłby niepocieszony, gdyby dowiedział się, że nawet nasze wspaniałe metody perswazji nie potrafiły wam wpoić, że zwracamy się do oficero tutaj w pięknej ruskiej mowie, a nie tym waszym podłym szwargocie.
    - Russsskie psssy....
    Von Oberstein, widząc, że marnuje czas, zrezygnował z kontynuowania tej konwersacji, gestem nakazując swym dryblasom, by doprowadzili więźnia do jako-takiego stanu. Oczywiście nie ma tu mowy o kąpieli i nowych szatach, ale kilkunastu kopniakach w korpus i uderzeniach po twarzy. I tym razem przeważająca rosyjska szkoła zdała egzamin, jesli pominąć strużkę krwi, która poleciała z nosa więźnia. byłego jenerała wojsk litewskich.
    - No, skoro wreszcie możemy zacząć rozmowę, pora przejść do meritum - rzekł kapitan na widok świadomości powracającej do oczu byłego jenerała wojsk litewskich.
    - Nic nowego... ode mnie... nie wydobędziesz - odrzekł ten, z trudem składając słowa
    - Nie martwcie się o to jenerale, dziś jesteśmy tu w sprawie powszechnie znanej. Do diabła, na dowód dobrej woli nagrodzę was z góry przyjemną wiadomością. Na pewno wspomni pan nazwisko: Kościucki.
    Błysk w oku więźnia wystarczył kapitanowi jako przytaknięcie.
    - Więc... wiedzcie więc, że wasz były przełożony wyzionął wczorajszego dnia ducha w Warszawie, pod czułą opieką dobrze wam znanego kapitana... to znaczy, teraz lejtanta Patrycziewa.
    Ku niezadowoleniu von Obersteina Herbert nie zareagował w żadne widoczny sposób na tą wiadomość. Kapitan zrozumiał, że liczne pogawędki z kapitanem Patrycziewem nauczyły go nie ufać carskim oficerom.
    - Widzicie panie jenerale, jestem tu dziś w celach wybitnie kronikarskich. Pan profesor Truniht, to jest nasz nadworny historyk wyraził chęć dokonania... kompilacji wszystkich dokonań waszego byłego przełożonego i jego cesarska mość zlecił mi, bym wsparł profesora... wszystkimi dostępnymi środkami.
    Obleśny uśmiech, jaki wkradł się na twarz więźnia nie spodobał się nic a nic kapitanowi, jednak ponieważ carski dozorca powziął już decyzję o przyszłej likwidacji jenerała, pozwolił on mu na odzyskanie odrobinki dumy. Tak dla dobra wspaniałej rosyjskiej nauki.
    - mam nadzieję, że mielibyście nic przeciwko, gdybyśmy zaczęli od razu? Chyba, że macie coś zaplanowanego, w takim razie możemy przełożyć - kapitan nie mógł odmówić sobie tej ciutki ironii, gestem wskazując jednemu ze swoich dryblasowi, by przynieśli mu coś do siedzenia.


    ***

    Nigdy nie zapomnę dnia, w którym po raz pierwszy spotkałem Karola Koschützki. Było to dokładnie 3 września roku pańskiego tysiąc siedemset dziewięćdziesiątego pierwszego. Atmosfera w Rzeczpospolitej nie zdążyła jeszcze ostygnąć po ogłoszeniu ustawy z trzeciego maja, jednak co tęższe głowy z niepokojem zaczynały z niepokojem spoglądać na wschód. Dogasały już płomienie wojny Moskwy z Portą i w Warszawie nerwowo odliczano tygodnie do zawarcia pokoju.
    Co prawda sejm wielki ustalił stan wojska na sto tysięcy, jednak słabość administracyjne i ogólny burdel panujący w rządzie jego królewskiej mości uniemożliwiały osiągniecie wyznaczonych limitów w krótkim czasie. Co prawda wielu wskazywało na sojusz z królem Pruskim, który miał przyjść nam z pomocą w razie wojny, jednak, przynajmniej w moim otoczeniu, wiara w uczynność Berlina była niewielka. Było dla nas jasne, że Prusacy pożądają tylko jednej rzeczy - Gdańska, a tego im sejm w Maju odmówił. Niestety, Fryderyk Wilhelm nie należał do filantropów i najbliższa przyszłość dobitnie nam to uświadomiła.
    Ale może trochę do rzeczy. Byłem wówczas jednym z nielicznych zawodowych wojskowych na Litwie, którzy wiedzieli o wojnie coś więcej, że się tam strzela i że kula w tyłek boli jak cholera. Nad sobą mieliśmy plejadę albo niekompetentnych oficerów jak hetman wielki Ogiński, albo zwyczajnych sprzedawczyków, jak hetman polny Kossakowski czy ten, któremu ostatecznie przypadło rzeczywiste dowództwo - książę Wirtemberski Ludwik. Niedostatki kadrowe były tak znaczne, że sam król Ciołek musiał pisać po obcych dworach is prowadzać różnych oficerów. Tak udało rzeczpospolitej przywrócić takich ludzi jak bratanek króla Józef, jak jenerałowie Dąbrowski i Wielhorski czy wreszcie Karol Koschützki.
    Koschützki był synem pruskiego szlachcica, z rodziny która swe szlachectwo wywodziła jeszcze z czasów hen! rozbicia dzielnicowego. "Oficer pruski" - te miano budziło w Rzeplitej wówczas respekt, acz szybki rzut oka na pochodzenie naszego bohatera pozbawiało większości złudzeń. Choć jego rodzina była poważana na Śląsku, więcej w niej było leniwych posiadaczy ziemskich i duchownych, niźli żołnierzy; sam Karol w wielu 25 lat doczekał się rangi ledwie lejtanta, co może byłoby sukcesem dla zwykłego szlachetki, ale nie dla syna jednego z najbogatszych śląskich rodów. Nic więc dziwnego, że po tygodniu brylowania na Warszawskich salonach został wysłany do Wilna, jako porucznik w dopiero formowanej chorągwi ziemi nieświeskiej. Utalentowanych ludzi kierowano do Korony, zaś książę Wirtemberski dbał, by w szeregi armii litewskiej trafiały największe łamagi.
    Cóż, może nie powinienem być tak krytyczny wobec Kościuckiego, bowiem w tym samym wieku doczekałem się ledwie stopnia podrotmistrza. Dopiero wiosną przyszła nowa nominacja i awans na porucznika, podczas gdy Koschützki został jako wicebrygadier moim przełożonym. Tak szybki awans był wynikiem nie tylko gwałtownej ekspansji armii, ale także wysiłków samego Kościuckiego, który wszedł wówczas w szczególną kamraderię z księciem Ludwikiem, który wyraźnie faworyzował swoich niemieckich pobratymców.
    Szybko okazało się jednak, że Koschützki nie jest ulepiony z tej samej gliny, co reszta nowych oficerów. W chorągwi żartowano bowiem, że musi być impotentem, bowiem gdy reszta oficerów spędzała czas wizytując alkowy lokalnych dam, p[an porucznik z uporem wędrował po litewskich wioskach, szukając stosownego rekruta celem uzupełnienia niepełnych stanów chorągwi. To zresztą pasowało do jego charakteru... ale osobowość mojego przełożonego zostawmy może na inną okazję.

    [​IMG]
    Co może robić Niemiecki książę, gdy jego ambicje duże, zas ksiestwo i jego armia mała? Oczywiście szukać szczęścia w wojskach innych krajach. Gdy najczęściej wybieranymi kierunkami były Austria, Prusy, Dnia i Rosja, książę Ludwik Wirtemberski za miejsce robienia kariery wybrał się Rzeczpospolitą Obojga Narodów, gdzie ożenił się z Marią Czartoryską i po otrzymaniu indygenatu został jednym z najważniejszych dowódców armii litewskiej. Skoligacony z dworami państw rozbiorowych okazał się jednak fatalnym kandydatem na głównodowodzącego na Litwie - unikając obowiązków poważnie zaszkodził organizacji powierzonego mu korpusu w czasie wojny. Cudowne ozdrowienie przyszło, gdy udało się przejąc jego korespondencję z dworem Pruskim, jednak było wtedy już za późno. Zdymisjonowany, musiał wyjechać z kraju i przyznać rozwód żonie, która nie chciał mieć nic do czynienia ze zdrajcą.


    Minęła zima, Rosjanie zawarli pokój z Turkiem, przyszła wiosna, a wraz z nią zakończył się ten nerwowy okres oczekiwania, jaki panował już niemal od roku. Na początku maja grupa zdrajców pod przywództwem pana Potockiego i pana Kossakowskiego ogłosiła powołanie konfederacji pod protektoratem najjaśniejszej cesarzowej Katarzyny, co de facto równało się wybuchowi wojny. Naszą chorągiew poddano księciu Ludwikowi, który objął dowództwo na całej Litwie. Miał pod sobą prawie osiemnaście tysięcy żołnierzy i słowo daję, robił co w jego mocy by tą liczbę maksymalnie pomniejszyć. Dla porównania, siły Rosyjskie, którymi dowodził sławny jenerał Kreczetnikow, liczyły prawie dwa razy tyle ludzi, do tego lepiej wyćwiczonych i często doświadczonych po wojnie z Bisurmanem.

    Fatalnym, acz na pewno nie przypadkowym zbiegiem okoliczności nasza chorągiew znalazła się wraz z dwoma pułkami piechoty buławy polnej niedaleko miejsca, gdzie 22 maja korpus rosyjski pod dowództwem jenerala-lejtanta Fersena, liczący około sześć tysięcy żołnierzy. Nasze siły na papierze powinny liczyć jakieś dziesięć tysięcy, jednak w praktyce mieliśmy pod komendą trzy tysiące regularnych żołdaków, plus dwa i pół tysiąca nieprzeszkolonych rekrutów lub lokalnych oddziałów złożonych ze szlachty i hajduków. Morale siadło z dnia na dzień, a nie pomagały mu problemy kadrowe. Nasz pułkownik w dniu wybuchu wojny znajdował się jeszcze w Wilnie, trzymany przez dowódcę; najwyższy rangą w polu brygadier, pan Koźmian był zwyczajnie kreaturą hetmana Kossakowskiego i jeśli na pierwszy sygnał nie dał nogi do Rosji to tylko dlatego, że większe szkody mógł wyrządzić na miejscu - i w ten sposób wkupić się w łaski najjaśniejszej.

    [​IMG]

    Wszyscy trzeźwo myślący w obozie oficerowi byli jednego zdania - że trzeba się wycofać połączyć z głównymi siłami Litewskimi, nawet jeśli nie było stosownego upoważnienia od głównodowodzącego. Fersen był od nas o dwa, może trzy dni marszu, toteż decyzję trzeba było podjąć szybko - tymczasem Koźmian opóźniał ile szło, ostro przy tym gardłując ze swoimi podkomendnymi, w tym z moją skromną osobą. Mieliśmy wtedy Koschützkiego za zdrajcę i klienta Rosji, bowiem wraz z kilkoma innymi wysokimi szarżą milczeniem swym pozwalał brygadierowi mataczyć. Nie pomogły nawet groźby młodego Tyzenhauza, na którego włościach się opatrywaliśmy i którego klienci wchodzili w skład naszych, nazwijmy je tak, wojsk nieregularnych.

    [​IMG]

    Nocą 24 na 25 maja nasza jazda weszła w utarczkę z Kozakami niedaleko Pastaw, największego w okolicy ośrodka miejskiego. Jasnym stało się, że decyzję trzeba było podjąć decyzję, jednak Koźmian, którego inercja zaczęła denerwować nawet szeregowego żołnierza wciąż rżnął głupa. Co prawda udało się nam doprowadzić wojsko do stanu gotowości bojowej, ale żaden z nas nie miał odwagi postawić się dowódcy. Mówiąc szczerze, modliliśmy się wtedy o cud, o nagłe nawrócenie, o interwencję bożą. Nie potrzebowaliśmy jej jednak. Wystarczył Koschützki.
    Tak jak wcześniej wyklinaliśmy Ślązaka za jego postawę wobec brygadiera, tak teraz wiwatowaliśmy na widok znienawidzonego oficera, wleczonego po obozie w w samej koszuli i portkach. Były pruski oficer wykazał więcej odwagi i zręczności niż my, zwyczajnie przeprowadzając mały coup d'etat w krytycznym momencie i obejmując de facto dowództwo nad chorągwią. W samą porę, bowiem w naszym obozie zaczęło przybywać lokalnej ludności, która szukała tu schronienia przed Kozakami.

    Niewątpliwie Koschützki poważnie rozważał próbę szybkiego wycofania się za Miadziołkę i połączenia z oddziałami księcia Ludwika, jednak ostatecznie zarzucił ten pomysł i zaczął sposobić nas do bitwy. Wpływ na to miało zapewne pojawienie się jazdy rosyjskiej już an horyzoncie, jednak potem dowiedziałem się od samego Kościuckiego, że wiedział on doskonale o poglądach naszego głównodowodzącego i nie pokładał zbytniej nadziei w połączonej armii litewskiej. Lepiej było spróbować szczęścia tutaj, gdy przewaga wroga byłą jedynie w jakości, nie ilości wojsk.

    Fersen musiał być mocno zawiedziony, zastawszy nas w w pełni gotowości bojowej i klasycznym ustawieniu, z oddziałami nieregularnymi na lewym skrzydle i jazdą na prawym. jego plan niewątpliwie zakładał wzięcie nas nieprzygotowanych - zapewne porozumiewał się z Koźmianem - o czym świadczył pewien nieład panujący w szeregach armii rosyjskiej. Wciąż jednak posiadali oni dużą przewagę, przede wszystkim w piechocie i artylerii, która dziko ostrzeliwała naszą lewą flankę. Szczęśliwie, mistrzowskie dowodzenie Koschützkiego pozwoliło nam uniknąć poważnych strat na samym początku bitwy.

    [​IMG]

    Za to nasza artyleria przygotowała prawdziwą - niemal dosłownie - bombę. Fersen, zapewne usiłując szybko zmusić nas do zaprzestania oporu, wysłał swoich Kozaków by dokonali dzikiej szarży na nasze centrum, celem rozerwania naszej formacji. Tymczasem ledwo nieprzyjacielska kawaleria wyrwała się z linii spadł na nią deszcz celnych kartaczy i kul. Dwie salwy zabrały prawie czwartą część szarżujących. Jeden z rosyjskich pułków oberwał tak mocno, że zmuszony był szybko wycofać się do własnych szeregów, nie dając nawet dzielnym litewskim żołnierzom szansy na wykazanie się.

    [​IMG]

    Siły, które dotarły do naszych szeregów natrafiły na opór kwiatu białoruskiej piechoty. Dwie celne salwy sprawiły, że kozacka szarża załamała się przed nawiązaniem kontaktu z piechurami. W sprawę szybko wmieszali się tez nasi ułani, którzy zmusili Kozaków do przegrupowania się na tyłach.

    [​IMG]

    Uparty Fersen jednak nie rezygnował, posyłając do walki to, co miał najlepszego - piechotę. Dwa pułki piechoty starły ruszyły w klasycznym szyku liniowym na nasze szeregi, wspierane na flance przez wolnych strzelców, który najbardziej się obawialiśmy. Pierwsza wymiana ognia między naszymi a Rosjanami wykazała boleśnie różnice w jakości.

    [​IMG]

    Tu jednak swym talentem wykazał się Koschützki, który śmiałym manewrem wytworzył przewagę na prawej flance, zaś manewrami kawalerii musiał wytworzyć poczucie paranoi u Fersena, który wycofał swoich strzelców, obawiając się ataku od flanki. To wystarczyło, by nasza piechota złamała opór jednej z wrogich jednostek.

    [​IMG]

    Zaczęliśmy zdobywać teren, co groziło integralności całej formacji rosyjskiej. Fersen usiłował ratować sytuację kolejną szarża kawalerii, jednak ta dostała się w ogień krzyżowy i po straceniu większości swej wartości bojowej zmuszona została do opuszczenia pola bitwy. Był to moment w którym zyskaliśmy wiarę, ze jesteśmy w stanie naprawdę zwyciężyć w tej bitwie. Rosjanom nadal jednak nie w głowie był odwrót i mimo zagrożenia kontynuowali oni atak na nasze lewe skrzydło, które wciąż jednak dzielnie się trzymało.

    [​IMG]

    Decydującym manewrem okazała się szybko szarża kawalerii na pozycje wrogiej artylerii, która pozbawiona ochrony kozaków stała się łatwym łupem dla naszych ułanów. Choć nie spisała się ona w tej bitwie, wciąż pozostawała groźną bronią w arsenale Fersena, stanowiąc poważne zagrożenie dla atakującej piechoty.

    [​IMG]

    Utrata dział ostatecznie uświadomiła Moskalom, że nie mają oni szans na osiągniecie w w tej batalii korzystnego rezultatu. Desperacka próba utrzymania szyku przez dragonów zakończyła się tylko połowicznym sukcesem; z pola bitwy udało się zbiec części wrogiej piechoty, jednak pozostały na nim resztki Kozaków, którzy po krótkiej potyczce poddali się naszym ułanom.

    [​IMG]

    Bitwa trwała zaledwie pięć godzin, jednak straty Rosyjskie były więcej niż znaczne. Korpus Fersena praktycznie przestał się liczyć jako znacząca siłą bojowa, straciwszy połowę stanu osobowego w czasie samej bitwy i kolejne kilka setek wyniku akcji naszej kawalerii po bitwie. Sytuacja na froncie uniemożliwiła nam jednak na pełne wykorzystanie tego zwycięstwa (i celebracje). Nie ważąc się na podobne ryzyko z innym Rosyjskim dowódcą, Koschützki zadecydował o podjęciu próby przedostania się do głównych sił litewskich, zgrupowanych na południe od Wilna.

    [​IMG]

    * * *
    OD AUTORA

    Witam w "duchowym następcy" Rzeczpospolitej Wielkich Nadziei! :) Miałem co prawda w planach megakampanię, jednak myslę teraz poczekać, ąż magik Wiz doprowadzi CK2 do pożądanego przeze mnie stanu. Tymczasem bracik w jakiś sposób uzyskał Empire Total War i przyszła mi do głowy taka myśl - by napisać taki nietypowy powieścioAAR z tej gry.
    Gram oczywiście randomowe bitwy, trochę tak symulując liniowa kampanię. To moje pierwsze kroki zarówno z E:TW, jak i AARami z tej gry, toteż wybaczcie moje błędy zarówno IG, jak i w AARze (naprawdę się staram, by tych interfejsowych wskaźników/podświetleń nie było na screenach, ale holender, jakimś cudem połowa screenów z nimi wychodzi).
    W każdym razie, mam nadzieję, że lektura tej kobyły (jak na AAR) uprzyjemni wam długie zimowe wieczory. A wiec - enjoy!
     
  2. tjord

    tjord Nowy

    Bitwa druga: MIR
    11 czerwca 1792

    Sankt Petersburg, 16 października 1831 roku

    Lata więzienia rozregulowały wewnętrzny zegar Litwina, który dnia zaczął liczyć podawanymi mu posiłkami; nie była to jednak zbyt pewna metoda, bowiem kolejni nadzorcy budynku mieli odmienne podejście względem gastronomii. Drzwi więziennej celi otwierały się jednak tylko przy szczególnych okazjach - najwięcej świeżo po schwytaniu, następnie coraz mnie, by po roku więzień popadał w zapomnienie. Człowiek skazany na samotność w ciemności musiał radzić sobie jednak z poważniejszym przeciwnikiem niż poczucie czasu; była nim przerażająca nuda. O ile pierwszy rok czy dwa da się przeżyć na ćwiczeniach fizycznych, wspomnieniach czy zabawie własnym ciałem, po latach dziesięciu umysł nie reaguje już na żadne dostępne bodźce.
    Kapitan von Oberstein nawet nie zdawał się sprawy, jak ogromną przyjemność sprawiła jenerałowi Herbertowi jego wizyta, nawet jeśli wyszedł on z niej z pokaleczonym ciałem. Możliwość obcowania z innym człowiekiem była nieopisanym luksusem, bodźcem, który pobudził zmurszały mechanizm do regeneracji.
    Więzienne doświadczenie nauczyło jednak Herberta, że okazywanie emocji to najgorsza rzecz, jaką można zrobić w stosunku do oprawcy. Nic więc dziwnego, że gdy nadeszła chwila kolejnego przesłuchania, zachowywał się on dokładnie tak, jak dnia pierwszego. Tym razem było to jednak obliczone na uzyskanie tego samego efektu.
    I takowy uzyskał, jeśli zamienić strzaskany nos na złamane żebro. Ale żebro nie przeszkadzało w opowieści.
    - No, do rzeczy - rzekł wreszcie von Oberstein, gdy jego osiłkowie zakończyli kolejną sesję na skazańcu - Profesor Truniht co prawda nie wyraził tego wprost, ale nasze wczorajsze postępy były... niezadowalające.
    - Haaaa.... - odparł tylko Herbert, co miało znaczyć "a czego się spodziewasz po mnie w takim stanie". Oczywiscie ta wiadomość nie dotarła do carskiego oficera.
    Za to może zrozumiał ja jeden z dryblasów, który dostarczył jenerałowi szybko przyjemności kupniaka w goleń.
    - Dosyć - skarcił za to gwardzistę von Oberstein - Jeszcze trochę, i będziemy musieli odwołać dzisiejsza sesję, a na to pozwolić sobie nie możemy. Tak, wy też panie jenerale, toteż radzę wam, byście gibko składali słowa; inaczej możecie skończyć o wiele gorzej niż z kilkoma siniakami.


    ***

    Nasze zwycięstwo pod Pastawami wzbudziło ponoć euforię w stolicy, mimo tego, że w pierwszym tygodniu wojny kilka naszych pułków zostało zmiecionych przez nacierających Rosjan. Kraj potrzebował jednak wczesnego sukcesu celem podbudowania morale i tym, przynajmniej dla Litwinów była nasza wiktoria.
    W polu jednak, gdy wygasł pierwotny entuzjazm, bardziej martwiliśmy się o sprawę naszego buntu przeciwko brygadierowi Koźmianowi, który jako więzień wciąż znajdował się w naszych rękach. Dopiero po przybyciu do obozu głównego armii litewskiej dowiedzieliśmy się, że księcia Ludwika przyłapano na konszachtach z wrogiem i został on zastąpiony generałem Józefem Judyckim. To, w poręczeniu z naszą nowo nabytą reputacją pozwoliło wyjść Koschützkiemu i jego wspólnikom z tej przygody bez szwanku - wot, Koźmiana uznano (skądinąd chyba słusznie) za pomagiera księcia Ludwika i wysłano do Warszawy, gdzie nie mógł bruździć bardziej niż na Litwie.
    Jeden problem mieliśmy wiec z głowy, za to pojawił się drugi. Nasz nowy głównodowodzący, jenerał Judycki był co prawda wojskowym odważnym i lojalnym, ale zdolności wojskowych nie znalazłbyś u niego za grosz. Był to jeden z tych "sarmackich rycerzy", którzy godzili zarząd dobrami z karierą w rodzimym wojsku. Co oznaczało przestarzałą doktrynę, brak doświadczania w polu i brak zaufania do młodych oficerów, których przecież roiło się w nowej armii. To nie rokowało dobrze na przyszłość.

    [​IMG]
    Stanisław Kostka Potocki - reformator, przywódca polityczny, wybitny przedstawiciel polskiego oświecenia, no i niestety generał artylerii koronnej. Do jego największych osiągnięć na polu bitwy należą "zgubienie się" pod Mirem i pozostawienie artylerii koronnej w rękach profesjonalistów.

    W tym czasie wiedzieliśmy już, zagrażały nam dwa główne korpusy armii rosyjskiej; jeden pod osobistym dowództwem Kretecznikowa, który maszerował wprost na Wilno, oraz siły jenerała Mellina, którego pierwotnym celem był Mińsk. Tam też początkowo doszło do koncentracji naszych sił, ale wspomniane zawirowania oraz brak pewności siebie Judyckiego wymusiły na nas wycofanie się w kierunku Nowogródka.
    Niestety, manewrowość naszych sił była, w porównaniu do Rosjan, więcej niż mizerna i 7 czerwca jasnym się stało już, że dalsze wycofywanie się stawiało nas w jeszcze gorszej sytuacji, niż ewentualne przyjęcie bitwy z Mellinem; na arenę wrócił bowiem częściowo odbudowany korpus Fersena, któremu nie można było za wszelką cenę pozwolić na połączenie się z Mellinem. Kluczowym tutaj był zamek w Mirze, znakomita pozycja między Nowogródkiem i Niemnem,jedna z kluczowych twierdz (o ile tak można było ją nazwać) centralnej Litwy. Tutaj też jenerał Judycki zdecydował się ostatecznie stawić opór nadciągającym Rosjanom.

    [​IMG]

    Nasze siły liczyły wówczas ponad osiem tysięcy żołnierzy, z czego półtora tysiąca stało pod Koschützkim, awansowanym za Pastawy do stopnia pełnego brygadiera. Rosjanie mieli pod bronią jakichś 10 000 żołnierzy, głównie piechoty. Podobnie wyglądała za to sytacja w artylerii - jedenaście dział polowych naszych do trzynastu rosyjskich. To, czym nie mogliśmy się równać to dowodzenie i doświadczenie, o czym boleśnie uświadomiły nam manewry przed bitwą.
    Oto bowiem pan jenerał Stanisław Potocki, umysł niewątpliwie nieprzeciętny, ale wojak wyjątkowo marny napotkał w czasie swojego półtoratysięcznego podjazdu silne siły Rosyjskie, które zmusiły go do ucieczki w stronę Załuża, a więc daleko od głownych sił. To nie tylko osłabiło nas juz na początku, ale także pozwolilo Moskalom "wymacać" nasze pozycje. Jenerał Mellin zdecydował się wtedy na przeprowadzenie klasycznego manewru wysyłając dwie kolumny piechoty pod jenerałami Benningsenem i Buxhövdenem, by wzięły Judyckiego w kleszcze.
    Szczęśliwie, kiepska komunikacja i intuicja Koschützkiego pozwoliły nam uniknąć najgorszego. Śmiały manewr chorągwi nieświeskiej wystraszył Benningsena, który zdecydował się na powrót do głównym sił; udało nam się również nawiązać kontakt z jednostką Potockiego. Niestety, nasza pozycja była zbyt oddalona od pola bitwy, byśmy mogli zdążyć przed rozwinięciem natarcia Rosyjskiego. Mimo to Koschützki nakazał nam marsz ile sił w piętach ku Judyckiemu.

    [​IMG]

    Niestety, gdy dymy pola bitwy pojawił się na horyzoncie, pozycja Armii Litewskiej nie należała już do najlepszych. Nasza piechota nie była w stanie przemóc naporu Rosjan, którzy z morderczym uporem atakowali flankę Judyckiego, nie pozwalając mu rozwinąć formacji. Swoje dołączyli też Kozacy, uniemożliwiając wszelkie próby przeciwdziałania tej sytuacji podejmowane przez kawalerię.

    [​IMG]

    Jedynym pozytywem była udana szarża kawalerii pod dowództwem jenerała Bielaka, której udało się przerwać szeregi Moskali i dopaść do ich artylerii. Ten niewątpliwy sukces został jednak zmarnowany przez pasywną postawę Judyckiego, który nie wsparł dzielnych ułanów rezerwą i pozwolił kozakom odrzucić ich z powrotem na pozycje.

    [​IMG]

    Koschützki szybko zrozumiał, że największe zagrożenie dla Armii Litewskiej stanowią teraz kolumny Benningsena i Buxhövdena, które nacierały teraz na prawą flankę Judyckiego. Chłopcy z Nieświeża, zmuszeni do sprintu zdołali jednak pokrzyżować te plany i zmusić awangardę Buxhövdena do odwrotu, zajmując kluczową pozycję na jednym z pagórków.

    [​IMG]

    Niestety, nie wpłynęło to na centrum batalii, gdzie Rosjanie systematycznie spychali Judyckiego z linii obronnych. Jenerał Benningsen otrzymał wówczas polecenie zajęcia się naszą jednostką, co oznaczało, że znaleźliśmy się nagle w sytuacji zagrożenia oskrzydleniem przez przeważające siły wroga.

    [​IMG]

    Nie wiedzieliśmy wtedy jeszcze, że gdy nasi piechurzy wymieniali pierwsze salwy z moskiewskimi strzelcami, udany atak Kozaków dosięgnął samego Judyckiego, który mimo prób stawiania oporu został usieczon. Drabinka dowodzenia armii Litewskiej padła i zaczęła ona bezwładny początkowo odwrót na zachód.

    [​IMG]

    W międzyczasie nasze siły uwikłane były w zażartą wymianę ognia z Rosjanami, którzy swą masą zdołali nas zepchnąć z bronionego pagórka.

    [​IMG]

    Sytuację zmieniła brawurowa szarżą ułanów płk. Tebinki, która uderzyła na pułk Muromskich muszkieterów. Pozwoliło to naszym siłom na przegrupowanie się i skoncentrowanie ognia.

    [​IMG]

    Zachęcony powodzeniem Tebinki, Koschützki uruchomił rezerwy i pozwolił na jeszcze jedną szarżę. Pozwoliła ona złamać opór Moskali na prawym skrzydle i zredukować stan liczebny Muromczyków o połowę.

    [​IMG]

    Niestety, z każą chwilą szeregi Benningsena rosły, wzmacniane przez jednostki z centrum, gdzie bitwa już dogasała. Zmusiło to naszych piechurów do opuszczenia korzystnych pozycji i przyjęcia postawy defensywnej.

    [​IMG]

    Wyczerpał się też impet naszej kawalerii, która zmęczona nieustannymi szarżami i zagrożona teraz przez Kozaków, mimo jeszcze kilku sukcesów została wycofana przez Koschützkiego na tyły. Było już wtedy jasnym, że bitwa jest przegrana i należy myśleć o odwrocie.

    [​IMG]

    Szczęśliwie, celny ogień naszej piechoty wprowadził odrobinę zamętu w szeregi Moskiweskie, co pozwoliło naszym na ponowne przegrupowanie się i rozpoczęcie zorganizowanego odwrotu.

    [​IMG]

    Okazało się, że piechur litewski pod śmiałym dowództwem jest w stanie nawiązać równą walkę z piechurem moskiewskim. Jednak przy odwrocie najbardziej pomógł ogień artylerii, która z bliskiej odległości zadawała po kolei mordercze ciosy swoimi kartaczami.

    [​IMG]

    Jako ostatni z pola bitwy wycofał się VIII pułk pułkownika Rytwańskiego, który w toku bitwy stracił połowę stanu osobowego. Jego odwaga pozwoliła jednak naszym jednostkom na pomyślne wycofanie się.

    [​IMG]

    Mir był klęską, poważną, ale nie decydującą. Nawet zwycięstwo nie uchroniłoby Wilna przed upadkiem, tymczasem opór jednostek pod dowództwem Koschützkiego pozwolił Armii Litewskiej na spokojne wycofanie i uchronił ją przed ewentualną masakrą. Strategicznie nasza pozycja była jednak nie do pozazdroszczenia; prawie całe Wielkie Księstwo znajdowało się już w rękach wroga. Naszą ostatnią linią obrony była linia Bugu, której byliśmy gotowi bronić do ostatniej kropli krwi.

    [​IMG]
    [W randomowych bitwach nie ma możliwości odwrotu, a więc IG moje wojska walczyły jeszcze z kolejnymi falami Rosyjskiej piechoty, co niezbyt pasowało do AAra. Jakby ktoś był ciekawy, ingejmowy rezultat tutaj]


    * * *
    Od Autora
    Rozegranie tej bitwy zajęło mi osiem podejść - cztery razy nie łąpało screenów, trzy razy zaś... wygrałem, czego nie było w planach :p.
    Odpowiadając na pytania - z modów mam jakiś unitpack, ale z niewiadomych mi powodów gra go "nie czyta", a szkoda. Casa, z chęcią powitam konkurencję, no chyba że tez chciałeś pisać o wojnie w obronie konstytucji :]
     
  3. tjord

    tjord Nowy

    Bitwa trzecia: ZELWA
    5 lipca 1792

    Wielu po bitwie pod Mirem spisało Litwę na straty. Przewaga wroga wynosiła trzy do jednego, niemal bez oporu padły Mińsk, Wilno i Nowogródek; jedynie Podlasie wciąż pozostawało pod kontrolą rzeczpospolitej. Fatalnie wyglądała sytuacja w sztabie wojsk; pierwszy dowódca okazał się zdrajcą, niekompetentny drugi zakończył swe życie pod Mirem, wreszcie dostaliśmy trzeciego. Był nim Michał Zabiełło, zaledwie 32-letni inflantczyk, z doświadczeniem w armii francuskiej. Niewątpliwie swoimi zdolnościami przewyższał Judyckiego, szybko okazało się jednak, że brakuje mu cech charakteru potrzebnych do odmiany sytuacji na froncie.
    Szczęśliwie, bardziej pozytywne wieści dochodziły nas z Ukrainy, gdzie 18 czerwca książę Józef Poniatowski pobił Moskali pod Zieleńcami i pomyślnie przeprowadził koroniarzy ku Małopolsce. Nie zmieniało to jednak ogólnej sytuacji; połowa kraju znajdowała się już w rękach Rosjan i ich sługusów z Targowicy. Coraz bardziej niepokojące wiadomości zaczęły do nas dochodzić ze stolicy, gdzie król Ciołek coraz poważniej rozważał kapitulację i przystąpienie do zdradzieckiej konfederacji.
    Nie mieliśmy jednak w chorągwi nieświeskiej zbyt wiele czasu na rozmyślanie o polityce, korpus Mellina naciskał nam bowiem na pięty, a Bug i Wisła zbliżały się nieubłaganie. 4 lipca, podczas przeprawy przez Zelewankę oddział majora Wedelstedta nawiązał krótką walkę z Rosjanami, którzy najwyraźniej zaskoczeni naszym oporem, wycofali się. Wielu dowódców, w tym nasz brygadier domagało się od Zabiełły by spróbował wymusić na przeciwniku bitwę w tej przyjaznej sytuacji, jednak głównodowodzący zachował się asekuracyjnie i nakazał Wedelstedtowi wycofanie się do obozu. Decyzja wówczas wydawała się rozsądna, Wobec zbliżającej się burzy i silnej pozycji, jednak sytuacja rozwinęła się zupełnie nie po myśli Zabiełly.

    [​IMG]

    Rankiem 5 lipca okazało się, iż mimo ulewy Rosjanom udało się przeprawić przez rzekę i znajdowali się teraz niemal o rzut kamieniem od naszego obozu. Nasza armia została zmuszona do walki, w której, mimo uparcie lejącego deszczu, przewagę szybko zdobył Moskwicin. Choć z biegiem czasu zaczęło się wydawać, iż Moskali jest mniej niż sądziliśmy i są szanse na złamanie ich natarcia, Zabiełło nakazał odwrót, co niestty było manewrem trudnym do wykonania.
    Krytycznym momentem było załamanie się linii oporu dywizji husarskiej, którzy wbrew ich dawnej sławie (nawet, jeśli z dawnych husarzy mieli tylko nazwę) zwyczajnie dali nogę z pola bitwy, czyniąc wyrwę w formacji. Naszej armii zaczęło grozić coś więcej, niż przegranie tej potyczki. Potrzebna była poważna akcja i takową podjął jenerał Józef Bielak, który na czele swoich kawalerzystów przeprowadził szarże, która pozwoliła się naszym przegrupować i rozpocząć odwrót. Przynajmniej tak to wyglądało w oczach Zabiełły.
    Bielak poniósł bowiem większe straty niż przewidywał i brygadier Koschützki zdecydował się pozostać na polu bitwy, by umożliwić jeździe pomyślne wycofanie się. Wraz z nami pozostał pułk jenerała Potockiego, który już dawno znajdował się w stolicy, zaś zastępujący go kapitan Lubczykowski po bitwie pod Mirem darzył naszego dowódce wielką estymą. Udanymi manewrami udało nam się rozerwać kawalerię i szeregi przeciwnika, jednak zbyt pośpieszny odwrót piechoty i postępujące opady sprawiły, iż nasza droga odwrotu została zablokowana. W okolu 4 000 zmęczonych żołnierzy musieliśmy stawić czoła prawie siedmiotysięcznemu korpusowi rosyjskiemu.

    [​IMG]

    Około godziny piętnastej Rosjanie dokonali przegrupowania, przygotowując się do gwałtownego ataku na nasze pozycje. Przodem jenerał Mellin puścił swoje lekkie jednostki i kozaków, którzy zapewne mieli przygotować grunt pod atak piechoty. Szybko jednak okazało się, że był to poważny błąd ze strony Rosjan. Nie zdawali oni sobie sprawy z szybkości, z jaką nasza piechota zdolna była do przegrupowania. A nade wszystko, nie doceniali jeszcze Koschützkiego.

    [​IMG]

    Ponieważ jeźdźcy Bielaka nie byli jeszcze gotowi do ponownej akcji, Koschützki na czele naszej rezerwy osobiście poprowadził szarże, która wymusiła na kozakach wycofanie się i zaprzestanie działań zaczepnych.Uwolniło to naszą prawą flankę i przygotowało grunt pod poważniejszą akcję, która narzuciła rytm batalii.

    [​IMG]

    Rejterada Kozaków zachwiała równowagą formacji rosyjskiej, gdzie na jej prawej flance, zajmowanej przez lekkich strzelców z Estonii, wytworzyła się poważna luka. Znakomicie wyczuwając chwilę, Koschützki uruchomił szarżę kawalerzystów Bielaka, która złamała opór Estlandczyków i zmusiła ich do opuszczenia pola bitwy.

    [​IMG]

    Mellin próbował załatać tą dziurę wysyłając na miejsce resztę swej jazdy, jednak szybka kapitulacja piechurów z Inflant uczyniła z Kozaków obiekt kontrszarży naszych Huzarów. W walce, która się wywiązała górę wzięli ludzie Bielaka. Niespodziewanie cała lewa flanka znalazła się w naszej mocy.

    [​IMG]

    W międzyczasie doszło do wymiany ognia między naszymi piechurami a moskiewskimi muszkieterami. Dominująca pozycja i zamęt na skrzydle pozwolił chłopcom z Nieświeża na zdominowanie Moskali, których centrum musiało przejść do ofensywy.

    [​IMG]

    Jenerał Mellin był w stanie przewidzieć gwałtowną szarżę z flanki, jednak nie miał środków, by jej skutecznie przeciwdziałać. Gwałtowny atak ludzi Bielaka nadszczerbił pozycję Moskali i tylko osobista interwencja gwardii generała pozwoliła mu przywrócić chwilowo równowagę.

    [​IMG]

    Nie zmieniło to jednak faktu, iż nasza piechota przeszła w tej bitwie samą siebie, skutecznie przetrzebiając szeregi wrogich strzelców.

    [​IMG]

    Ostatnią kartą w rękawie Mellina była próba ataku na nasze prawe skrzydło, jednak Koschützki ze swymi jeźdźcami był na posterunku. Udana szarża spowodowała załamanie się rosyjskiego ataku.

    [​IMG]

    W centrum jenerałowi Bialkowi udało się zmonitować jeszcze jedną szarże, która ugodziła Moskali prosto w plecy. Wzięci w dwa ognia zaczęli tracić efektywność i wolę do walki. Ich sytuacja zaczęła się gwałtownie pogarszać.

    [​IMG]

    Ledwie Moskalom udało się odeprzeć jazdę Bielaka, dobił ich brawurowy atak na bagnety przeprowadzony przez naszą piechotę.

    [​IMG]

    Niedobitki Kozaków usiłowały umożliwić swojej piechocie odwrót desperacką szarża, która załamała się jednak pod ogniem czworoboku naszej piechoty.

    [​IMG]
    Wkrótce zresztą Kozaków dopadła nasza jazda i ponownie zmusiła do ucieczki, tym razem już ostatecznie.

    [​IMG]

    Od tego momentu batalia zamieniła się w chaotyczną rzeź Rosjan, którzy dziesiątkami wpadali do naszej niewoli. Niewielu udało się wyjść z okrążenia.

    [​IMG]

    Końcowym akordem bitwy było pojmanie samego jenerała Mellina, który na czele swych gwardzistów usiłował przebić się przez nasze szeregi.

    [​IMG]
    Odwrót Armii Litewskiej przerodził się w kluczowe zwycięstwo. Lwia część korpusu Mellina została rozbita, zaś jego dowódca znalazł się w niewoli. Wytworzyło to poważne vacuum na froncie, który Rosjanie musieli łatać osłabiając napór na wojska koronne. To z kolei, w połączeniu z rosnącą pozycją Koschützkiego doprowadziło do poważnych zawirowań w przyszłości.

     
  4. tjord

    tjord Nowy

    Bitwa czwarta: SZTURM BRZEŚCIA
    22 lipca 1792

    Nasze zwycięstwo pod Zelwą poważnie zaburzyło równowagą na froncie. Choć Rosjanie utrzymywali poważną przewagę liczebną, wytworzyła się niebezpieczna wyrwa między frontami białoruskim i mołdawskim, którą załatano tworząc z resztek sił Mellina i świeżych posiłków z południa nowy korpus, pod dowództwem jenerała Fiodora Engelhardta, dość młodego oficera z doświadczeniem w kawalerii.
    Choć Armia Rzeczpospolitej dalej znajdowała się w permanentnym odwrocie, kolejne potyczki dawały nam coraz większą nadzieję na potencjalne zwycięstwo. Po sukcesie pod Zieleńcami koroniarze dokonali wreszcie 18 czerwca rzeczy niebywałej. Korpus pod dowództwem Tadeusza Kościuszki, okopany niedaleko Dubienki na Bugu po krwawych bojach odparł atak całej armii Rosyjskiej, zadając Moskalom prawie pięć tysięcy strat. Po raz pierwszy Rosjanin został zatrzymany, a zamiar ustanowienia linii obrony na Wiśle przestał być jedynie mrzonką, a realnym celem. Problemem jednak wciąż była Litwa.
    No i Warszawa.
    Mówiąc szczerze, bardziej niż Moskali baliśmy się wtedy każdej wieści ze stolicy. Im bliżej bagnetom moskiewskim było do Zamku Królewskiego, tym bardziej w siłę rosła partia targowiczan i defetystów, która zdołała sobie zaskarbić takie persony jak pan Kołłątaj. Król jednak wciąż się wahał, a to jego była w tej materii decydująca. Każdy dzień mógł być naszym ostatnim w tej wojnie, toteż staraliśmy się wykorzystać maksymalnie każdą nadarzającą się okazję.
    Niestety, pośród tych "my" nie było naszego dowódcy. Jenerał Zabiełło nie był złym żołnierzem, nie brakowało mu odwagi i umiejętności, natomiast nie posiadał chyba cech charakteru potrzebnych w takiej chwili. Po bitwie pod Zelwą otwarcie wyrażał swa wrogość (powodowaną zapewne zazdrością) wobec Koschutzkiego, który wyrastał na bohatera narodowego. Awans na jenerała-majora i order Virtuti Militari czyniły go pierwszorzędną postacią w wojsku litewskim, czego Zabiełło znieść nie mógł i szukał dogodnej okazji do rozstania się z naszym dowódcą.
    Oczywiście, nasz nowy głównodowodzący nie był księciem Wirtemberskim i nie zamierzał tego robić przez utratę najbardziej wartościowego regimentu. Natomiast gdy tylko nadarzyła się pierwsza okazja, wysłał Koschutzkiego i nas razem z nim na misję, która wydawała się być bez szansy na przyniesienie chwały.
    Po klęsce pod Dubienką Rosjanie zaczęli obmacywanie linii Bugu, usiłując znaleźć słaby punkt w naszej linii obronnej. Istniało takie miejsce - były nim okolice Brześcia Litewskiego. Miasto to miało stare, dość zaniedbane fortyfikacje, dogodne położenie względem ataku an Warszawę i co najważniejsze - próba jego obrony groziła nadmiernym rozciągnięciem sił Litewskich. Nie było bowiem mowy o pomocy ze strony Koroniarzy, których siły zaangażowane był na południu.

    [​IMG]

    Tak więc wylądowaliśmy na miejscu z chorągwią nieświeską, jednostką dragonów i dwoma tysiącami milicji miejskiej, mając naprzeciwko pięć tysięcy ludzi korpusu jenerała Engelhardta, głodnego sukcesów i chwały na polu bitwy. Szybkie przechwycenie Brześcia pozwoliłoby Rosjanom na oskrzydlenie Koroniarzy i doprowadzenie do rozstrzygającej bitwy na ich warunkach.

    [​IMG]

    Minęła już era długich oblężeń kurników takich jak Brześć. Choć przewaga liczebna Moskali nie była duża, nasza milicja nie mogła się równać w walce z grenadierami i innymi weteranami wojny tureckiej, zaś artyleria Rosjan przewyższała nasze pukawki na murach. Nic więc dziwnego iż Rosjanie ruszyli do ataku niemalże od razu po przybyciu pod miasto.

    [​IMG]

    Pierwsze uderzenie było celne. Pułk włodzimierskich muszkieterów znalazł słabo bronione miejsce w rogu fortyfikacji. Rozciągnięta linia milicji nie była w stanie odeprzeć gwałtownego ataku, który szybko zamienił się chaotyczną szamotaninę.

    [​IMG]

    Głownie uderzenie spadło jednak wprost na główną bramę miasta, gdzie na szpicy natarcia znaleźli się carscy grenadierzy. Ich obecność wymusiła ściągniecie na miejsce pomocy z innych sektorów, co miało okazać się fatalnym błędem.

    [​IMG]

    Związane walką wojsko nie było w stanie zapobiec szybkiemu zajęciu bocznej bramy przez lekką piechotę zaporoską, która wpuściła do miasta lwią część korpusu Engelhardta. Walki szybko przeniosły się na przedmieścia, gdzie Koschutzki zgromadził wszystkie możliwe sil, zdesperowany by odbić bramę jak najszybciej.

    [​IMG]

    Rosjanie wlewali się jednak do Brześcia falami, nie dając walecznym mieszczanom chwili na odetchnięcie. Do walki włączył się nawet sam Koschutzki ze swoim sztabem, ubijając szablą ze tuzin moskali. Sytuacja wymusiła jednak wycofanie z murów części piechoty.

    [​IMG]

    Niestety, zbiegło się to ze zmasowanym atakiem w centrum umocnień, gdzie chłopcy z Nieświeża zaczęli powoli wycofywać się, robiąc miejsce kolejnym falom. Był to krytyczny moment bitwy.

    [​IMG]

    W tej decydującej chwili uderzenie dragonów z centrum miasta zepchnęło nagle oddziały moskwicinów w mieście do odległych dzielnic i pozwoliło nam odbić bramę. Nagle zielone kurtki w mieście znalazły się niebezpiecznej sytuacji; rozbite i wyizolowane grupki nie był tą siła, która wcześniej bezlitośnie biła mieszczan.

    [​IMG]

    Engelhardt usiłował ratować sytuację posyłając do boju swoje rezerwy, jednak atak Kozaków na mury nie powiódł się, odparty przez zażarty opór Nieświeskiej piechoty, która, wzmocniona oddziałami z miasta zaczęła odzyskiwać grunt na murach.

    [​IMG]

    Ostatnie oddziały Moskali w mieście poddały się po kilku godzinach walki, osaczone przez mieszczan.

    [​IMG]

    Przesunięcie oddziałów milicji na mury przypieczętowało losy Rosjan pozostających jeszcze w boju. Przyparci do śćiany, walczyli jednak jeszcze przez długi czas, ponosząc poważne straty.

    [​IMG]

    Dopiero po kilku godzinach boju ostatni Moskal opuścił uciekając w popłochu brzeskie mury.

    [​IMG]

    Szturm Brześcia zakończył się poważną klęską rosyjskiego korpusu, który stracił prawie czwartą część swoich sił, przy stosunkowo niewielkich stratach obrońców. Zwycięstwo to oznaczała zakończenie budowy linii obrony na Bugu, co dawało nadzieje na przeciągniecie tej wojny - a to mogło pozwolić na przybycie Pruskiego sojusznika i mobilizację nowych oddziałów. Zdający sobie z tego sprawę Rosjanie zaczęli wnet szybko eksploatować dwie stojące przed nimi możliwości - zmasowany szturm na polsko-litewskie pozycje... lub naciski na króla Ciołka.


    ****
    Kącik Autorski

    Opieram się na danych historycznych

    Granie na dwóch typach map na okrągło byłoby nudne, nie? :]

    Prędzej czy poźniej na scenę wejdzie Poniatowski :p
     
  5. tjord

    tjord Nowy

    Bitwa piąta: OSTRÓW
    6 sierpnia 1792

    Sankt Petersburg, 17 października 1831 roku

    Skulony w kącie swej celi więzień z mieszaniną zdumienia i niedowierzania spoglądał na krzątających się już od paru dłuższych chwil żołnierzy, którzy przenieśli do jego pustelni rzecz, o której generał zdążył już zapomnieć: cywilizację. Trzy drewniane krzesła i kinkiet oznaczały, że stopa życiowa w celi wzrosła o jakiś nieskończony procent, w stosunku do poprzedniego wyposażenia (a więc czterech gołych ścian, sufitu i podłogi).
    - Potraktujcie to jako nagrodę za wczorajszą owocną rozmowę - powitał jenerała kapitan von Oberstein, zasiadając na jednym z krzeseł. Litwin spodziewałs się, że dryblasy usadowią go na jednym z pozostałych dwóch, ale zajęli oni zwyczajnie miejsca po obu stronach kapitana. Zawiedziony więzień miał ochotę obrócić się do nich plecami, jednak od paru dni odczuwał poważny głód światła; kinkiet był dlań dobrą przynętą.
    - Rozumiem, że nudną partię mamy już za sobą? - rzekł po chwili kapitan, rozsiadając się wygodnie - Rozumiem, ze dla was, jako czystej krwi wojskowego te wszystkie niewielkie potyczki i oblężenia stanowią fascynujący materiał... ale wolałbym, byście wmieszali w to trochę polityki. Wiecie, może lud uwielbia słuchać o militarnych wiktoriach, ale ja cenie sobie bardziej Steckelenberga niźli Suworowa - dokończył, szelmowsko się uśmiechając. Podmuch z korytarza zatańczył z płomykiem świecy na kinkiecie.



    * * *

    Po udanej obronie Brześcia wydawało się nam, że wreszcie Rusin został powstrzymany. Na południu wzmocniona armia koronna solidnie strzegła przejść na Bugu, zaś nasza pozycja po otrzymaniu posiłków wydawała się równie silna jak ta broniona przez pana Kościuszkę. Jedynym słabym punktem w naszej obronie było Podlasie, gdzie dziesięć tysięcy Armii litewskiej miało przeciw sobie piętnaście tysięcy Moskali pod dowództwem samego Kreczetnikowa. Wciąż jednak była przestrzeń za ich plecami.
    Naszym największym problemem była jednak, jak już wielokrotnie wspominałem, stolica. Jenerał-major każdego dnia nerwowo oczekiwał poczty z Warszawy; każdy list mógł zawierać informację o kapitulacji. Słyszeliśmy różne plotki; żę ambasador rosyjski znów ponosi się po mieście niczym monarcha; że Straż Praw stoi podzielona w sprawie Targowicy; że król Ciolek paktuje z panem Chreptowiczem, by jak najlepiej wyjść na przyłączeniu się do Targowicy.
    Były też wieści o tajnych stowarzyszeniach,s piskach i tego podobnych inicjatywach patriotycznych, które ślubowały walkę do końca. Na pewno były plany porwania króla, jak za Konfederacji barskiej; wiem to, bowiem byłem z jenerałem-majorem, gdy przybył do niego jakiś warchoł z propozycją udziału w takim, jak on to ujął, "patriotycznym przedsięwzięciu". Koschutzki widział jednak, że podobny krok zabił by sprawę Polską za granica, a przyjazne Prusy mogły być dla nas wówczas ostatnią deską ratunku.
    Naszą ostatnia nadzieją było powstrzymanie ewentualnego generalnego natarcia Rosjan na Bug. Poważne zwycięstwo, nie takie jak Zieleńce czy Zelwa byłoby w stanie nie tylko ostudzić głowy w Warszawie, ale także odwrócić sytuację strategiczną na naszą korzyść. Wyraźnie widać było już zmęczenie wśród Rosjan trwającymi już prawie 5 lat zmaganiami - większość z nich przecież wkroczyła na Ukrainę ze strony Imperium Osmańskiego, zaczęli tez Moskale odczuwać problemy z zaopatrzeniem.
    Niestety, stało się to, co się stało.
    2 sierpnia Armia Litewska stała się obiektem zażartego natarcia Rosjan, którzy dążyli do oskrzydlenia naszej pozycji w Brześciu. Nie wiem, co kierowało wówczas jenerałem Zabiełlą - podejrzewam, że strach, iż każdy krok w tył może przeważyć szale w umyśle królewskim - jednak podjął on zgubną decyzję o przyjęciu bitwy z przeważajaćym przeciwnikiem. Żołnierz Litewski walczył dzielnie, sam Zabiełło dowodził ponoć całkiem zgrabnie, ale pod Tykocniem skończyła się droga Armii Litewskiej, która została zmuszona do ucieczki w pośpiechu na Zachód. Całe Podlasie stało otworem przed wrogiem.
    W tym krytycznym momencie cały kraj oszalał. Dowiedziałem się później, że książę Józef rozważał marsz na Warszawę i uniemożliwienie królowi kapitulacji; mieszczanie stolicy zaczęli rekrutację milicji i fortyfikowanie miasta. Kraj nie chciał się poddawać i byc może to pozwoliło nam działać jeszcze przez kilka dni.
    Koschtzki szybko zrozumiał sytuacje. Choć Brześc stanowił krytyczny punkt na linii frontu, trzymanie go w tych warunkach było nonsensem. Dziura na północy musiała być załatana za wszelką cenę, nawet oddania lnii Bugu. Rankiem 3 sipernia całe nasze siły - chorągiew nieświeska, pułk kawalerii koronnej płk. Byszowskiego, trochę kawalerii litewskiej plk. Tebinki i przysłany przez Zabiełłę batalion strzelców z pułku buławy polnej, łącznie około 6 tysięcy ludzi. W twierdzy została tylko milicja miejska, która zresztą dwa dni później poddała twierdzę Engelhardtowi i Fersenowi.

    [​IMG]

    Początkowo celem naszego marszu był Białystok, jednak 4 sierpnia otrzymaliśmy wieść, że miasto Branickich zostało już zajęte przez Moskali, którzych główne siły skierowały się na południe, najwyraźniej celem marszu na Warszawę. Był to najgorszy z możliwych scenariuszy.
    Wbrew radom wielu oficerów, Koschutzki zdecydował się postawić wszystko na jedna kartę. Choć przewaga armii Kerczetnikowa wynosiła prawie dwa do jednego, każdy dzień zwłoki przyśpieszał tylko moment królewskiej kapitulacji. Gdy zagrodziliśmy Moskalom drogę pod miejscowością Ostrów byliśmy przygotowani na najgorsze.

    [​IMG]

    Nasza obecność w regionie okazała się być zaskoczeniem dla przeciwnika, który zapewne nie spodziewał się, że Koschutzki zdecyduje się na opuszczenie Brześcia. Kerczetnikow musiał nie posiadać dokładnych informacji o naszych siłach, albo wziąć nas za niedobitki Armii Litewskiej, bowiem na początku bitwy wyraźnie zlekceważył nasze siły wysyłajać przeciw nim pułk Kozaków Dońskich.

    [​IMG]

    Rosyjskiej kawalerii udało się zrazu odnieść sukces, dopadając niedoświadczonych piechurów z pułku buławy polnej i wprowadzając chaos w ich szeregach, jednak pomocą kolegom szybko pośpieszyła chorągiew nieświeska, celnymi salwami zmuszając Dońców do chwilowego wycofania się.

    [​IMG]

    Wzmocnieni posiłkami Kozacy wkrótce jednak ponowili natarcie, tym razem za cel wybierając sobie właśnie naszą regularną piechotę. Choć gwałtowna szarża Kozaków na nasz czworobok zdołała rozerwać naszą formację, Moskale nie posiadali w okolicy posiłków zdolnych wykorzystać ten sukces. Z kolei uparta obrona naszych piechurów pozwoliła im zadać tak poważne straty Kozakom, że musieli oni ponownie się wycofać.

    [​IMG]

    W tym momencie Koschutzki uwolnił na nich naszą rezerwę kawaleryjską, która w połączeniu z ogniem piechoty dosłownie wdeptała w ziemię nieprzyjaciela.

    [​IMG]

    Nie udało nam się jednak do końca wykorzystać tego sukcesu, bowiem na pole wstąpiły szeregi wrogiej piechoty. Rozpoczęła się gwałtowna wymiana ognia, w której nasi piechurzy musieli stawić czoła wielokrotnie liczniejszemu przeciwnikowi.

    [​IMG]

    Moskale zrazu usiłowali doprowadzić do rozerwania naszej linii gwałtowną szarża na Bagnetu, jednak chłopcy z Nieświeża dostali pola i utrzymali formację, zadając przy tym moskwicinowi ciężkie straty.

    [​IMG]

    Widząc niesprzyjający przebieg bitwy, Kreczetnikow usiłował wprowadzić na lewej flance swoje rezerwy. Naszej piechocie groziło to oskrzydleniem, jednak skuteczny atak kawalerii pułkownika Tebinki odrzucił Rosjan z dala od pola walki.

    [​IMG]

    W centrum trwała intensywna wymiana ognia, w której Litwini nie zamierzali ustępować ani o krok. Szczęśliwie, reorganizację po ataku Kozakow zakończyli lekcy strzelcy z pułku buławy, którzy dołączyli do bitwy na prawym skrzydle, skutecznie rażąc szeregi nieprzyjaciela.

    [​IMG]

    Decydującym momentem bitwy była potężna szarża kawaleryjska, uruchomiona z lewego skrzydła przez Koschutzkiego. Choć miała ona okazać się kosztowna, kompletnie złamała ona szeregi dwóch pułków rosyjskich, a przez to całą formację wroga.

    [​IMG]

    Niestety, wykorzystanie w niej wszystkich dostępnych rezerw pozwoliło nieprzyjacielskim Kirasjerom dokonać niespodziewanego wypadu z drugiej strony, która unieszkodliwiła naszą artylerię. Szczęśliwie, Moskale nie mieli czasu na przygwożdżenie naszych dział, co poważnie nadszarpnęłoby naszym potencjałem wojennym.

    [​IMG]

    Klęska na lewej flance zachwiała morale reszty piechoty przeciwnika, która rozpoczęła powolny odwrót, wbrew gniewnym komendom swojego dowódcy. Kombinacja ognia regularnej piechoty i strzelców lekkich czyniła prawdziwe spustoszenie w szeregach Rosjan.

    [​IMG]

    Sytuację usiłował ratować elitarny pułk grenadierów, jednak jego liczebność była zbyt małą, by zapobiec totalnej klęsce.

    [​IMG]

    Chaotyczny odwrót sprawił, że w ręce Litwinów nieomal dostał się sam Kreczetnikow; ostatecznie udało mu się jednak umknąć z pola bitwy. W nasze ręce dostałą się za to cała artyleria rosyjska,o niemal potroiło nasz stan posiadania w tej materii.

    [​IMG]

    Bitwa pod Ostrowem była pierwszą tak wielką wiktorią Koschutzkiego. Jej skala zwróciła na niego oczy całej Europy; rząd Francuski przyznał mu honorowe obywatelstwo "za obronę wartości republikańskich", a gazetach Pruskich i Angielskich Ostrow zajął czołówki. W skali strategicznej efekty porażki pod Tykoinem zostały więcej niż odwrócone. W toku bitwy i następującego po niej pościgu Rosjanie stracili niemal 6 tysięcy ludzi; kolejne cztery tysiące znalazły się w matni między Koschutzkim i resztkami sił Zabiełły. Front Białoruski stracił więc więcej niż połowę swoich żołnierzy. Sytuacja dojrzała do kontrataku.


    Niestety, do takowego nie doszło.
    Gdy ostatni żołnierz rosyjski opuszczał w popłochu pole bitwy, w Warszawie król Ciołek składał podpis pd aktem przystąpienia do Konfederacji Targowickiej.
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie