Wilki Dönitza - Silent Hunter III od 1939 roku

Temat na forum 'Inne Gry AAR' rozpoczęty przez Severian, 6 Styczeń 2011.

?

Na jakich U-Bootach mam dalej pływać?

  1. Typu VII

    0 głos(y/ów)
    0,0%
  2. Typu IX

    0 głos(y/ów)
    0,0%
Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Severian

    Severian Doctore

    Jasne, że przegram, chyba że.. wygram innym sposobem ;) W SH3 Commanderze jest opcja historycznej długości kariery na podstawie średniej liczby patroli kapitanów w U-Bootwaffe. Każdorazowo test przy włączaniu gry oceniałby czy już czas na przydział na lądzie czy nie - wtedy mam szanse przetrwać :)
     
  2. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Nie skierują cię na ląd - będzie to wyglądać tak:
    Do Doenitza przyjdzie depesza od Hitlera: "Admirale, nie wolno panu przenieść Severiana na ląd. Bez niego nie wygramy tej wojny"
    Doenitz odpisze coś w stylu "Ależ mein Fuhrer, już nikt inny nie jest w stanie wyszkolić nowych załóg U-Bootów."
    Skończy się to tak: pójdzie do BdU druga depesza: "Ost za komentowanie decyzji moderatora. Pozdrawiam, Hitler" xD

    Nie rób nam tego i nie schodź na ląd - ja chcę cię zobaczyć na typie XXI ;)
     
  3. Severian

    Severian Doctore

    Czy aż tyle wytrwam, to bardzo wątpię ;) Pojawiają się dopiero pod koniec 1944 :)
     
  4. casanunda

    casanunda Ten, o Którym mówią Księgi

    aghr aghr chce wiecej danych o tym krazowniku!!

    ogolnie miodzio :)
     
  5. Severian

    Severian Doctore

    Wedle życzenia :)
    Zatopiona jednostka:
    Kwadrat AM 29
    HMS Dunvegan Castle (Krążownik pomocniczy)
    13850 ton
    Cargo: Mail/Packages
    Crew: 181
    Crew lost: 29

    Wpis z SH3 Commandera. A sam krążownik - twarda bestia. Wyrwałem mu dwie dziury tak wielkie, że Maus by każdą z nich wjechał do środka bez zarysowania lakieru, a on się trzymał. Do tego cwaniaczek zaczął tonąć niemal w tym momencie, gdy ja przechodziłem - integralność kadłuba spadła mi do 69% wskutek podwodnych eksplozji na nim. 20-30 sekund później, a byłby na dnie razem z nim :)
     
  6. finker

    finker Ten, o Którym mówią Księgi

    Bardzo lubię czytać AARy, w których graczowi nie wychodzi :) Chcemy więcej takich momentów Sev!
     
  7. Severian

    Severian Doctore

    Wilki Dönitza

    [​IMG]

    Przeklęte torpedy
    Odcinek 8



    Atlantyk, 17 grudnia 1939
    Po ostatnim ataku nie zauważyłem wzmożonej aktywności wrogich sił przeciwpodwodnych. Powiedziałbym wręcz, że nadal panuje sielankowa sytuacja po drugiej stronie. Nie rozumiem jakim cudem ta wielka Royal Navy, wzór dla niemieckiej marynarki wojennej jeszcze sprzed okresu Wielkiej Wojny, może być tak słabo przygotowany do zagrożenia podwodnego, którego bolesne ciosy poznali dwadzieścia lat temu? Czyżby angielscy admirałowie tak bardzo zaufali, że odcięcie Niemiec od rozwijania tego rodzaju okrętów utrzyma się na zawsze i nawet nie brali pod uwagę, że inny kraj może również budować wiele U-Bootów? Przecież Kriegsmarine zdołało w niecałe pięć lat zbudować kilkadziesiąt okrętów podwodnych. Jestem w stanie zrozumieć, że zła pogoda utrudnia polowanie, jednakże to nie usprawiedliwia poziomu aktywności wroga podczas okresów ładnej pogodny. Jeśli sytuacja się utrzyma, to Konteradmiral Dönitz ma szanse na wygranie wojny o tonaż. Oczywiście z wydatnym udziałem U-46.

    [​IMG]
    Wędliny i banany wiszące w centrali dowodzenia – zapasy są wszędzie



    Atlantyk, ranek 23 grudnia 1939
    Od sześciu dni nie udało się nawiązać ani jednego kontaktu bojowego. Do momentu komunikatu BdU podjąłem pościg za kilkoma jednostkami, jednakże ani razu nie dostrzegliśmy wroga wśród bardzo wzburzonego oceanu. Cały czas panuje paskudny sztorm, a widoczność sięga najwyżej kilkuset metrów. Mam nadzieję, że tym razem uda się znaleźć cel dla naszych dwóch ostatnich torped. Bardzo żałuję, że nie mogę przeładować jeszcze dwóch rybek z magazynów zewnętrznych.

    [​IMG]
    Kurs na przechwycenie



    Pierwsze podejście było nie do końca dokładne. Okazało się, że trafiłem jakieś tysiąc metrów za konwojem i musiałem w wynurzeniu ścigać wrogie jednostki. Hydroakustyk zameldował, że wroga osłona jest daleko, więc mogłem sobie pozwolić na taki ruch. Po półgodzinie udało mi się wyjść na pozycję bojową. Zaczaiłem się w zanurzeniu mniej więcej trzysta metrów od wyznaczonej na stole nakresowym hipotetycznej linii, po której powinna poruszać się pierwsza kolumna. Rzeczywiście, jako pierwszy pokazał się dorodny frachtowiec. Pozycja do strzału była idealna, kąt w odpowiednim zakresie. Pewien zdobyczy rozkazałem wystrzelić torpedę. Gdy minął wyliczony czas, nie stało się nic... Po raz kolejny nie mam pojęcia co się stało...

    [​IMG]
    Odbita od burty torpeda tonie bez wybuchu



    Kapitan Kastner nie miał pojęcia, że chociaż wystrzelił pod prawidłowym kątem, to znów zawiódł zapalnik torpedy. Podwodny pocisk uderzył w burtę statku i odbił się bez efektu. Torpeda ustawiła się po odbiciu niemal równolegle do kursu statku, jednakże nie eksplodowała. Kastner nie zamierzał odpuścić. W rufowej wyrzutni znajdowała się jeszcze jedna torpeda. Uparł się, że przeznaczy ją właśnie na ten okręt. U-46 ruszył do przodu wykonując wielki łuk mający wyprowadzić go na nową pozycją strzelecką. W trakcie tego manewru U-46 przeszedł przed dziobem frachtowca jakieś pięćdziesiąt metrów i o dziwo nikt na jego pokładzie nie zauważył czającego się tak blisko niebezpieczeństwa!

    [​IMG]
    Frachtowiec tak blisko swego przeciwnika



    I tym razem zawiodła torpeda, chociaż teraz usterka leżała w innym systemie – rybka poszła zbyt głęboko i zamiast uderzyć w pionowy fragment burty przyłożyła w skos i ześlizgnęła się bez eksplozji. Frachtowiec miał wyjątkowo dużo szczęścia. Udało mu się wykpić z dwóch bezpośrednich trafień torpedowych bez żadnych uszkodzeń. Szanse na to były niemal równe sytuacji, gdy rzucona moneta zamiast na orła lub reszkę zatrzyma się na kancie. Sfrustrowany tym Kastner nie miał wyjścia – odszedł od konwoju i wiele kilometrów dalej już na powierzchni nadał komunikat, w którym poinformował o swojej sytuacji BdU. Dwie godziny później otrzymał rozkaz powrotu do Kilonii.

    [​IMG]
    Rybka tonie, U-Boot wycofuje się



    U wejścia do Kilonii, 31 grudnia 1939
    Powrót cały czas odbywał się w kiepskich warunkach pogodowych. Załoga miała tego szczerze dosyć mimo stosunkowo krótkiego pobytu na morzu – port opuścili przecież 7 grudnia. Warunki na Atlantyku na przełomie jesieni i zimy były po prostu paskudne. Ziąb przenikał aż do szpiku kości. Zimna morska woda skutecznie przedzierała się przez warstwy wodoodpornych ubrań zawsze odnajdując jakiś sposób na dostanie się głębiej. Wachtowi z kiosku schodzi przemarznięci i mokrzy. W środku okrętu nie było wcale lepiej. Temperatura wewnątrz utrzymywała się na poziomie siedmiu – ośmiu stopni Celsjusza. Wszędzie była paskudna wilgoć, która nie dawała możliwości przesuszenia się. Jak wybawienia czekali marynarze momentu, gdy wreszcie zawiną do portu zwłaszcza, iż kapitan obiecał całej załodze, że postara się dotrzeć przed zabawą sylwestrową na tyle wcześniej, aby mogli zejść na ląd, ogolić się, założyć czyste mundury i ruszyć w miasto. Swej obietnicy kapitan dokonał – U-46 zacumował do nabrzeża o 11:27 31 grudnia. Uroczystości na nabrzeżu trwały półtorej godziny, po którym to okresie wszyscy marynarze dostali dwutygodniowe przepustki. Trzeba był widzieć te radosne twarze młodych mężczyzn, którzy jeszcze dzisiaj mieli świętować koniec roku 1939!


    [table]Nazwa|Rodzaj|Tonaż|Ładunek|Załoga|Zginęło
    SS Dunston|M10X|5173 ton|Foodstuffs|48|11
    MV Peder Bogen|Tankowiec T3|7717 ton|Crude Oil|78|26
    HMS Dunvegan Castle|Krążownik pomocniczy|13850 ton|Mail/Packages|181|29
    SS Maro|Tankowiec T2|8088 ton|Gasoline|67|1
    SS Empire Norseman|Tankowiec T3|7716 ton|Aviation Fuel|36|27[/table]​

    W trzecim patrolu łupem U-46 padło pięć jednostek, w tym jeden okręt. Zatopiony tonaż wynosił 42.544 BRT. Łącznie na koncie kapitana Kastnera znajdują się dwadzieścia trzy statki i okręty o łącznym tonażu 132.536 BRT. U-46 do tej pory w morzu podczas trzech patroli spędził 71 dni.






    =============================================
    Krótszy odcinek po pewnym czasie, jednakże nie było sensu pisać wiele o niczym, bo faktycznie nic godnego uwagi się w tym okresie nie stało. Następne odcinki w miarę czasu i postępu w rozgrywce – obecnie nie mam w zapasie ani jednego patrolu. Mogę tylko podać wskazówkę – następne wyjście w morze dopiero 3 marca 1940 roku w związku z normalną przerwą między patrolami plus pracami na okręcie.
     
  8. Szycha

    Szycha Nadszyszkownik

    Już się doczekać nie mogłem. Bardzo ładny choć krótki odcinek ;)
     
  9. Artafrates

    Artafrates Ten, o Którym mówią Księgi

    Nie mogę gwiazdki dać :(
    Te twoje torpedy z pewnością nie są niemieckie. Oj nie. Takiego szajsu by Niemcy nie wyprodukowali. To pewnie jakieś ***** z importu, którego w ramach cięć kosztów mają używać podwodniacy. I jak przy takich zaniedbaniach niszczyć konwoje? :(
    To jakiś spisek, żebyś przegrał ;D
     
  10. Severian

    Severian Doctore

    Niemieckie G7e do 1941 roku wykazywały paskudne usterki związane z awariami zapalników oraz stablizatorów - schodziły poniżej wyznaczonej głębokości. Stąd wielu kapitanów strzelało je po powierzchni rezygnując kompletnie z zanurzania ich ;) Wynikało to z różnicy warunków w ośrodkach treningowych i badawczych na Bałtyku, spokojnym zwykle morzu, a Morzem Północnym czy Atlantykiem, na których sztormy nie były rzadkością.
     
  11. Artafrates

    Artafrates Ten, o Którym mówią Księgi

    W każdym razie życzę, aby ten szajs, zamienić na coś lepszego czym będziesz mógł pognębić konwoje. :Devil:
     
  12. Knecht

    Knecht Ten, o Którym mówią Księgi

    Z tego co pamiętam, były nawet jakieś wyroki śmierci, w związku z wadliwymi torpedami.
     
  13. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Spisek, czy nie - Sev i tak świetnie radzi sobie na tym morzu - kolejny krążownik pomocniczy ubity, parę statków do tego - a przecież patrol trwał krócej, niż zwykle.
    Ale i tak przegrasz - po prostu zatopisz tyle żelastwa, że po wojnie Alianci osądzą cię i powieszą :p
     
  14. Severian

    Severian Doctore

    Knecht - możliwe, ale nie mam pod ręką nic, co by to potwierdzało.

    Zoor - patrol wcale nie trwał krócej ;) Pierwszy patrol, to 19 dni na morzu, drugi - 27, a trzeci - 25 dni :) Po prostu tutaj większość torped zużyłem na rozwalenie pierwszego spotkanego konwoju, a potem miałem 7 dni, a w trakcie których nie zdołałem nawiązać ani jednego kontaktu. Pogoda była tak paskudna, że chociaż ścigałem jednostki, które pojawiały mi się na mapie, to nie byłem w stanie żadnej zobaczyć. W warunkach najwyższej fali przechwytywanie musi być bardzo precyzyjne, bo wystarczy 500 metrów błędu i cel może przejść obok niezauważony. W sumie od ataków na konwój z tankowcami i krążownikiem do przybycia do Kilonii minęło piętnaście dni :)
    A cały ceremoniał z wieszaniem może pomińmy - raczej U-46 lub też inna jednostka, której dowodzenie może objąć Leutnant zur See Kastner, spocznie na dnie morza rozpruta przez celną serię alianckich bomb głębinowych ;)

    Ech, usiadłem dzisiaj chwilę przy SH3, żeby rozpocząć patrol, a odpocząć od nauki - ładnie szło, zaatakowały mnie w sumie 4 samoloty, a ja dorwałem jeden statek, którego zatopienie godne byłoby wielkiego opisu, jednakże... opisane nie będzie. Po zatopieniu wywaliło mi się pół systemu z AQQ, Firefoxem i Silent Hunterem - nie wiem dlaczego. W każdym razie statek przyjął trzy torpedy i ok. 60 pocisków z działa pokładowego, nim raczył zatonąć. Prawą burtę miał zrytą potwornie. Poniżej macie próbkę jak wyglądał po trafieniu trzema torpedami:
    [​IMG]

    W każdym razie cholernie mnie zirytowało, jak się wszystko wywaliło, bo nie miałem zapisu innego, niż ten w porcie, także patrol będę musiał zacząć od początku :(

    PS. Większość patrolu rozegrana. Casa - ucieszysz się :Devil:
     
  15. Severian

    Severian Doctore

    Wilki Dönitza
    [​IMG]

    Pierwsze straty
    Odcinek 9




    Kilonia, 1 stycznia 1940
    Miałem wyjechać do Augsburga do rodziny popołudniowym pociągiem, jednakże wszystkie moje plany posypały się. Zanim zdążyłem się spakować, do drzwi mojej kwatery oficerskiej w Kilonii zapukało dwóch żandarmów - Oberfeldwebel Böhmer i Stabsgefreiter Eichinger. Oberfeldwebel grzecznie upewnił się, że jestem Georg Kastner, Leutnant zur See i dowódca U-46. Następnie powiedział słowa, których nikt nigdy usłyszeć nie chce:
    - Herr Leutnant, uda się Pan z nami – jego mina wyraźnie mówiła, że nie zamierza znosić odmowy, jednakże musiałem wiedzieć o co chodzi.
    - Oberfeldwebel, w jakim celu?
    - Herr Leutnant, takie mam rozkazy od Hauptmanna Herscha. Ma się Pan u niego stawić i nie precyzował celu. Czy stawi się Pan dobrowolnie Herr Leutnant? - pytanie zawisło w powietrzu. Kastner uznał, że nie ma nic na sumieniu, co mogłoby uzasadnić ewentualne aresztowanie, więc uległ.
    - Dobrze Oberfeldwebel, udam się z Panami do Hauptmanna. I oby to była naprawdę ważna sprawa, gdyż dopiero wróciłem z długiego rejsu i zaczynam przepustkę – napięcie wyraźnie zelżało.

    Obaj żandarmi doprowadzili Kastnera do posterunku, gdzie natychmiast wszedł do gabinetu dowódcy, Hauptmanna Herscha.
    - Guten tag Herr Leutnant, proszę usiąść – kapitan wskazał krzesło przed swym biurkiem
    - Guten tag Herr Hauptmann – Kastner usiadł
    - Może papierosa? - Hersch wyciągnął rękę z papierośnicą
    - Dziękuję, chętnie – Georg wziął papierosa, odpalił i zaciągnął się dymem.
    - Herr Leutnant, bardzo mi przykro, iż przerwałem Panu początek przepustki. Rozumiem, że po rejsie należy się Panu odpoczynek, jednakże sprawa, która wynikła, wymaga pańskiej obecności – mina kapitana była autentycznie zmartwiona. Kastnerowi zakiełkowała myśl, że chyba jednak nic mu nie grozi, jednak wolał się upewnić.
    - Co się stało?
    - Herr Leutnant, czy w pańskiej załodze znajduje się Matrose Helmuth Kals?
    - Owszem, znajduje się. Co przeskrobał Kals? Grozi mu areszt? - Kastner zaniepokoił się. Znał Kalsa, dobry marynarz z dziobowego przedziału torpedowego. Nigdy nie sprawiał kłopotów – Co musiało w niego wstąpić, że aż żandarmeria musiała interweniować? - zastanawiał się porucznik.
    - Nie, areszt mu nie grozi. Zdecydowanie.
    - W takim razie o co chodzi Herr Hauptmann? Czemu mnie Pan wezwał?
    - Sądzę, iż zna Pan swoich marynarzy. Chciałbym, żeby Pan rozpoznał Kalsa – Kastner zaniepokoił się. Rozpoznał?
    - Przecież powinien Pan mieć jego dokumenty, a sam Kals umie się przedstawić zgodnie z regulaminem.
    - Już się nie przedstawi Herr Leutnant, Matrose Kals, a może raczej: osoba, co do której sądzimy, że jest marynarzem Kalsem, nie żyje... - kapitan zawiesił głos obserwując siedzącego przed nim porucznika, który chwilę zaniemówił.
    - Jak to „nie żyje”? - wreszcie wykrztusił zupełnie zapominając o trzymanym w ręce papierosie. Wałek popiołu oderwał się od końcówki i spadł na drewnianą podłogę.
    - Marynarz Kals został zasztyletowany w barze około godziny drugiej w nocy. Świadkowie twierdzą, iż poszło o kobietę, niejaką Gertrudę Gressmann. Kals bawił się razem z nią w sylwestrową noc. Frau Gressmann spodobała się również starszemu marynarzowi Fritzowi Kolbergowi, który najwyraźniej wypił zbyt wiele sznapsa*. Bezceremonialnie próbował odbić Frau Gressmann, co nie spodobało się Kalsowi. Doszło do sprzeczki, poszły w ruch pięści, tarzali się na podłodze. W którymś momencie Kals znieruchomiał, a gdy Kolberg z niego zszedł, z szyi Kalsa wystawała rękojeść finki. Marynarz Kals nie dawał znaku życia. Kolberg został aresztowany przez patrol żandarmerii, zaś od Pana chciałbym identyfikacji zwłok – Kastner słuchał krótkiej historii z zapartym tchem. Do diabła, jedyny marynarz stracony do tej pory i to jeszcze na lądzie przez pijanego głupca...
    - Oczywiście, przeprowadzę identyfikację marynarza Kalsa – obaj oficerowi wstali z zajmowanych miejsc i wyszli z gabinetu do samochodu przez budynkiem, aby pojechać do kostnicy...

    [​IMG]
    Matrose Kals, pierwszy od lewej. Zdjęcie wykonane tuż po powrocie z rejsu



    Kilonia, 4 stycznia 1940
    Wszystkie przepustki z U-46 zostały cofnięte, załoga znów się zbiera. Uszkodzenia kadłuba okazały się nie być zbyt poważne, więc Lew postanowił wysłać okręt jak najszybciej w morze, póki brytyjska obrona nie okrzepnie. Po tym patrolu admirał obiecał, że będziemy mieli na pewno trzy tygodnie wolnego. Marynarze nie są zachwyceni, że ich przepustki ograniczyły się do raptem czterech dni, ale karnie wracają na okręt.

    Kilonia, noc z 6 na 7 stycznia 1940
    Czterdzieści minut po północy pod osłoną ciemności U-46 opuścił swój bunkier w Kilonii. Celem jest kwadrat AM97 – bardzo blisko brzegów Walii i Kornwalii u południowego wylotu Kanału Świętego Jerzego. Ruch w tym rejonie powinien być bardzo gęsty, więc celów nie może braknąć. Jedynie pogoda może być przeszkodą w efektywnych łowach, ale zdecydowanie ograniczy również aktywność samolotów.

    Morze Północne, 10 stycznia 1940
    Przed zapadnięciem zmroku wachtowi wypatrzyli dym na horyzoncie. Na podstawie przypuszczalnego kursu jednostki postanowiłem dokonać przechwycenia. Pościg zajął cztery godziny, nim byłem pewien, że mam do czynienia z wrogim statkiem. Jako iż pogoda była znośna, postanowiłem strzelać z działa pokładowego i nie marnować torpedy. Celem był czterotysięcznik zmierzający do Norwegii. Wystarczyło kilkanaście pocisków, by od rufy po dziób pojawiły się liczne pożary. Podejrzewam, że ładunek frachtowca musiał być łatwopalny, gdyż inaczej nie bylibyśmy w stanie dokonać takich zniszczeń tak szybko. O 22:14 statek poszedł na dno.

    [​IMG]
    Frachtowiec przełamuje się i tonie



    Na północ od Szkocji, 12 stycznia 1940
    O 20:56 udało się złapać kontakt z niedaleko przepływającą angielską jednostką. Z dystansu 2700 metrów udało się ją zidentyfikować jako łódź rybacką. Stan morza nie pozwalał na wykorzystanie działa pokładowego ani działka przeciwlotniczego, zaś marnowanie torpedy na cel nie mający nawet stu ton wyporności było bez sensu. Rozkazałem kontynuowanie rejsu wedle wyznaczonego kursu. Łódź rybacka nie zorientowała się, iż znajdujemy się blisko niej.

    [​IMG]
    Tej łódce się upiekło



    Kwadrat AM52, noc z 14 na 15 stycznia 1940
    O 23:33 14 stycznia nawiązaliśmy kontakt z frachtowcem zmierzającym do któregoś z północnych portów Wielkiej Brytanii. Niezwłocznie przystąpiliśmy do ataku, który został przeprowadzony wręcz podręcznikowo. Do ostatniej chwili statek nie miał pojęcia o naszej obecności. Jedno trafienie torpedą na wysokości maszynowni spowodowało wielkie szkody na pokładzie wrogiej jednostki. Jej maszyny zostały zatrzymane, zaś zanurzenie i przechył wzrastały. Po kilkunastu minutach zauważyłem, że załoga opuszcza statek coraz silniej kładący się na fali. Około dwudziestu marynarzy zeszło z pokładu frachtowca – po wynurzeniu się U-46 poinformowali nas, że jest to SS Balmoralwood z ładunkiem pszenicy, zaś wyporność statku wynosiła 3848BRT. Po uzyskaniu tych informacji oddaliliśmy się na południe w kierunku wyznaczonego sektora patrolowania.

    [​IMG]
    Wystarczyła jedna torpeda



    Atlantyk, 15 stycznia 1940
    Oberkommando der Kriegsmarine w oficjalnym komunikacie poinformowało, iż znów dla wszystkich okrętów otwarty jest port w Danzig. Bardzo wątpię, abym musiał tam zawitać w najbliższej przyszłości – chyba że zostanę przeniesiony do flotylli szkolnej, czego bym nie zniósł.

    Godzina 16:12 – dostrzegliśmy frachtowiec na dystansie 4500 metrów. Najwyraźniej nas nie zauważył, gdyż nie rozpoczął zygzakowania. Wyznaczyłem kurs równoległy do kursu celu, który powinien wyprowadzić nas trzynaście kilometrów dalej, gdzie powinniśmy zaatakować pod osłoną ciemności.

    Godzina 18:07 – frachtowiec znów jest widoczny, zanurzyliśmy się na peryskopową. W zanurzeniu hydroakustyk nawiązał kontakt z okrętem. Dystans ocenił na dwadzieścia kilometrów, więc postanowiłem kontynuować atak.

    [​IMG]
    Stół nakresowy



    Cel zbliżał się z prędkością pięciu węzłów i stałym kursem. Widocznie nadal samotnie idące statki nie miały wymogu stałego zygzakowania, co utrudniłoby podejście do celu. Bardzo wielka niefrasobliwość ze strony Brytyjczyków, bardzo wielka. Pozwoliłem przeciwnikowi na podejście na dystans pięciuset metrów, nim odpaliłem pierwszą torpedę. Miała uderzyć pod kątem 80 stopni tak, żeby szansa na niezadziałanie zapalnika była minimalna. Torpeda uderzyła w cel zgodnie z przewidywaniami, jednakże nie zdołała go zatopić. Nie chciałem ryzykować, że wymknie mi się statek o wyporności sześciu tysięcy ton, więc odpaliłem kolejną rybkę, tym razem z wyrzutni numer dwa, celując pod przednimi nadbudówkami. Po dwudziestu dziewięciu sekundach efekt przerósł moje oczekiwania – głowica eksplodowała, zaś frachtowiec w miejscu uderzenia przełamał się i zaczął tonąć ogarnięty licznymi pożarami. Widząc skutki ataku oddaliłem się i poza zasięgiem wzroku rozbitków wynurzyłem na powierzchnię dalej podążając w rejon patrolowania.

    [​IMG]
    SS Baltistan nie miał szans



    Atlantyk, 16 stycznia 1940
    - Alarm! Alarm! - dźwięk dzwonków przeszył powietrze wewnątrz U-Boota. Wachtowi wpadali do środka okrętu niczym bile do łuz kierowane przez mistrza w snookera. U-46 nie czekając na nikogo zanurzał się. Ostatni wachtowy zmagał się z włazem, przez który zaczęła się już przelewać woda, gdy oficer meldował kapitanowi.
    - Herr Kaleu, Zerstörer** w namiarze 353 na dystansie czterech tysięcy metrów!
    - Herr Carlewitz, czy zauważył nas?
    - Nic na to nie wskazuje Herr Kaleu. Jestem niemal całkowicie pewien, że wykryliśmy go pierwsi – kapitan uśmiechnął się na te słowa i ruszył do kabiny radiowej. Siedzący przy hydrofonach marynarz najwyraźniej złapał już kontakt z niszczycielem.
    - Trzyma kurs i prędkość?
    - Jawohl Herr Kaleu. Chyba ukryliśmy się na czas – na twarz kapiana wypłynął szatański usmiech
    - W takim razie zmieniamy zasady gry. Panie Pierwszy, zwrot o dziewięćdziesiąt stopni na lewą burtę, prędkość trzy węzły. Peryskop w górę – Kastner podszedł do szkieł i spróbował odnaleźć wroga, jednakże wysokie grzywacze mu to uniemożliwiały. Na podstawie znanego kursu ustalił, gdzie znajdzie się niszczyciel w ciągu najbliższych paru minut. Po schowaniu peryskopu jedynie hydroakustyk mógł śledzić pozycję wroga.

    [​IMG]
    Praktycznie na kursie kolizyjnym



    Na okręcie dało się wyczuć wielkie napięcie. Gdyby zuchwały atak kapitana się nie powiódł i na domiar złego gdyby jeszcze niszczyciel zorientował się co się dzieje mając zachowaną pełną zdolność bojową, to mogłoby być dla U-Boota bardzo nieprzyjemnie. Głębia pod kilem wynosiła zaledwie około stu metrów, gdyż był to już szelf kontynentalny, a nie oceaniczne przepaści. Minuty płynęły niczym godziny. Gdy niszczyciel powinien znajdować się jakieś tysiąc dwieście metrów od ukrytego U-46, Kastner rozkazał wysunąć peryskop. Rzeczywiście, wróg tam był i zdecydowanie nie miał pojęcia, jak blisko znajduje się podwodne zagrożenie. Kapitan rozkazał ustawić torpedę w wyrzutni numer dwa na metr pod powierzchnią tak, aby czasem nie przepłynęła pod niszczycielem, gdyby ten akurat znajdował się na grzbiecie fali. Gdy kąt kursowy przekroczył siedemdziesiąt stopni, Kastner rozkazał odpalić rybkę. Elektryczna torpeda nie zostawiała na powierzchni śladu z bąbelków powietrza, jednakże przy wzburzonym morzu co jakiś czas wyskakiwała ponad powierzchnię wody prując śrubą powietrze. To, że żaden z wachtowych na niszczycielu nie zorientował się co się dzieje, to cud. Po przepłynięciu czterystu metrów torpeda raz jeszcze wyskoczyła z wody, lecz nie było jej dane już w niej się schować. Głowica uderzyła w burtę okrętu wysoko nad linią wodną, zgnieciony uderzeniem zapalnik uruchomił reakcję łańcuchową, której skutkiem była potężna eksplozja. Na HMCS Ottawa, gdyż to był właśnie ten kanadyjski niszczyciel, została rozerwana cała burta od stępki po podstawy dziobowych wież artyleryjskich.

    [​IMG]
    HMCS Ottawa w ogniu wybuchu



    Rozpruty tak potwornie niszczyciel ledwie się trzymał. Cudem chyba tylko nie doszło do zapalenia się ładunków w przednim magazynie amunicyjnym leżącym tuż za strefą zniszczeń. Widocznie wybuch torpedy nad wodą zmniejszył skalę zniszczeń, jednakże nie oszczędził ich zupełnie. Dziura, przez którą przejechałaby duża ciężarówka, szybko stała się przyczyną niestabilności jednostki. Kilkaset ton wody w dziobie jednostki, której ogólna wyporność wynosiła raptem niecałe 1400 ton, spowodowało przeważenie jednostki. Ottawa zaczęła iść dziobem na dno. Zamknięte drzwiami wodoszczelnymi pozostałe sekcje kadłuba nie były w stanie zapewnić wystarczającej pływalności. Niszczyciel zniknął pod falami z większością swej załogi.

    [​IMG]
    Lewy górny róg: strefa zniszczeń; Środek: rufa tonącej Ottawy, widoczne śruby




    =============================================
    * Sznaps – wódka, kieliszek wódki
    ** Zerstörer (niem.) - niszczyciel
     
  16. Kentucky

    Kentucky Ten, o Którym mówią Księgi

    Tak, na zabawy łódkami to masz czas, ale na francuzów to już nie? :p
    Tak się zgrywam. Dobry odcinek :eek:k:
     
  17. Milven

    Milven Ten, o Którym mówią Księgi

    Jest taka opcja w ogóle?:D

    A tak poza tym - wszystko sehr gut, Herr Kaleu!
     
  18. Severian

    Severian Doctore

    Jeśli zaznaczyłbym historyczne ograniczenie długości kariery, to właściwie - tak. W pewnym sensie oczywiście ;)
     
  19. Milven

    Milven Ten, o Którym mówią Księgi

    Szkoda, już widziałem oczyma duszy mojej, jak uczysz młodych majtków.

    - Panie kapitanie?
    - Tak?
    - Widzi pan ten statek?
    - Jaki?
    - No ten pancernik.
    - OKRĘT, NIE STATEK!

    *ŁUP*

    Człowiek za burtą!

    :D
     
  20. McFlash

    McFlash Panzer Pony

    Mój marynarz zginął w dużo ciekawszych okolicznościach. Bójka w barze... Jaki kapitan, taka załoga :p
     
  21. Severian

    Severian Doctore

    Wilki Dönitza
    [​IMG]
    Myśliwy i myśliwi
    Odcinek 10




    Na południe od Irlandii, 17 stycznia 1940
    Nazajutrz rano bystroocy obserwatorzy z kiosku U-Boota zauważyli w lewej przedniej ćwiartce dym z dość szybko poruszającej się jednostki. Bliższe przyjrzenie się celowi pozwoliło na zidentyfikowanie go jako niszczyciel starego typu V&W, którego rodowód sięgał jeszcze czasów Wielkiej Wojny. Dowództwo Kriegsmarine wiedziało, że wiele z tych starych jednostek postanowiono przebudować na szybkie eskortowce wobec wyczerpania się ich zdolności bojowych jako normalnych liniowych niszczycieli. W każdym starciu z nowymi jednostkami młodszymi o dwadzieścia lat, mniej wyeksploatowanymi, szybszymi i lepiej uzbrojonymi były na z góry straconej pozycji, jednakże nawet nowoczesne U-Booty nie mogły się w otwartej walce zmierzyć z nimi jak równy z równym. Niszczyciele V&W posiadały niewielkie opancerzenie i zdecydowanie lepszą artylerię. Jedna armata 8.8cm nie mogła konkurować z czterema czterocalówkami. Również prędkością te niszczyciele mogły zagonić każdy okręt podwodny w kozi róg, a przy niskiej prędkości podwodnej U-Bootów mogły z nimi wyczyniać co im się tylko zamarzyło, lecz... Kapitan Kastner nie zamierzał odpuścić. Zatopienie Ottawy rozbudziło jego apetyt na destrukcję, a ten niszczyciel był łakomym kąskiem. Chociaż U-46 szybko zszedł na peryskopową, to poruszający się stałym kursem na dystansie prawie 3000 metrów kontrtorpedowiec* miał wielkie szanse na bycie dopisanym na konto ambitnego oficera. Dystans strzału był bardzo daleki, ryzykowny. Nominalnie elektryczna torpeda G7e mogła przepłynąć trzy kilometry, więc uderzenie nastąpiłoby na krańcu jej przebiegu, jednakże nie można wykluczyć faktu, iż akumulatory wskutek różnych przyczyn mogły mieć trochę mniejszy poziom załadowania lub całkowitej pojemności, niż wynikało to ze specyfikacji technicznej. Nie zważając na to kapitan Kastner postanowił odpalić torpedę. Nastawiona na dwa metry rybka popłynęła na spotkanie z celem, które miało nastąpić po około 210 sekundach. Wskazówki na stoperze tykały, czas wlókł się niemiłosiernie wolno. Napięcie na pokładzie U-46 rosło, a tymczasem w peryskopie zmieniał się jedyne kąt kursowy celu. Wreszcie minęły 3 minuty i 30 sekund, torpeda mogła uderzyć w każdej chwili. Po następnych trzydziestu sekundach jasnym się stało, że polowanie nie udało się. Kastner zaklął pod nosem rozczarowany. Nie mógł wiedzieć, że zabrakło około 150 metrów, żeby niszczyciel został zatopiony. W takiej odległości przed celem rybce skończyła się energia zmagazynowana w akumulatorach, śruba zamarła i pocisk zatonął. Teoretycznie była zdolna przepłynąć jeszcze 400-500 metrów, jednakże nie zdołała.

    [​IMG]
    Niewiele brakowało



    Piętnaście minut po nieudanym ataku na niszczyciel nad zanurzonym okrętem podwodnym przeleciał samolot patrolowy, jednakże nie zauważył nic niepokojącego ku uldze niemieckich marynarzy.

    Wieczorem, po zapadnięciu zmroku, wachta zauważyła wolno płynący transportowiec na dystansie ponad trzech tysięcy metrów. Kastner niezwłocznie rozkazał wykonać zwrot w kierunku celu. Początkowo U-46 poruszał się w wynurzeniu, jednakże około tysiąca pięciuset metrów od frachtowca zanurzył się na peryskopową. Kapitan rozkazał odpalić najpierw jedną rybkę, lecz nie zdołała ona doprowadzić do zatopienia przeciwnika. Nie chcąc dopuścić, żeby łup zwiał jedynie uszkodzony, Kastner posłał w jego kierunku drugą torpedę, która położyła kres istnieniu statku. Załoga celu jak w ukropie uwijała się przy przeciekach spowodowanych wybuchem pierwszego pocisku, gdy uderzył drugi. W jednej chwili prawie połowa z ludzi zginęła, zaś większość reszty została uwięziona pod pokładem. Jedynie jedenastu ludzi zdołało opuścić pokład tonącej jednostki, z których czterech następnych zmarło z wychłodzenia i ran.

    [​IMG]
    SS Cristales wstrząsany eksplozjami



    Na południe od Irlandii, 18 stycznia 1940
    Jeszcze tej samej nocy po raz kolejny los uśmiechnął się do niemieckich podwodniaków. Wyładowany wyprodukowanymi w Kanadzie ciężarówkami frachtowiec SS Kanbe o wyporności ponad sześciu tysięcy ton rejestrowych przeciął kurs U-46. Polowanie było banalnie łatwe. Dwie celne torpedy spowodowały potężne zniszczenia na rufie transportowca, który począł się zanurzać w niespokojnym morzu.

    [​IMG]
    Kolejne zwycięstwo



    Kręcąc się niedaleko zatopionej jednostki Kastner po kilku godzinach napotkał niszczyciel znanego już mu typu V&W, który najspokojniej w świecie patrolował swój sektor! Jego zachowanie w żaden sposób nie wskazywało, że zdaje sobie sprawę z obecności U-Boota w tym rejonie. Najwyraźniej torpedy, które trafiły frachtowiec, w pierwszej kolejności wyeliminowały kabinę radiooperatora, więc nie poszły w eter sygnały SSS SSS SSS**. Kastner nie mógł przepuścić takiej okazji. Natychmiast rozkazał zejście na peryskopową i całą naprzód ryzykując wykrycie przez hydrofony przeciwnika. Postanowił wyczekać z przejściem na cichą prędkość do momentu, gdy muśnie zakres największej czułości nasłuchu wroga.

    [​IMG]
    Droga podejścia



    Torpeda poszła z dystansu poniżej tysiąca metrów – odległości, która powinna zapewnić trafienie bez ryzyka wyczerpania się energii w akumulatorach tak, jak poprzednim razem. W razie pudła nie było szans na powtórkę. Przednie magazyny torpedowe były puste tak samo, jak wszystkie rury wyrzutni dziobowych. To był strzał z gatunku „trafienie – pudło”, gdyż w razie celnego uderzenia niszczyciel nie powinien mieć większych szans. Kastner bardzo dokładnie celował tak, aby zadać jak największe zniszczenia. Uznał, że zapewni takowe wstrzelenie się pod przednie wieże okrętu, gdzie powinny znajdować się magazyny amunicyjne dla dziobowych czterocalówek. Doświadczenie go nie zawiodło. Trafił idealnie, a efekt przerósł wszelkie oczekiwania. Początkowo w powietrze wzniósł się jedynie słup wody, lecz w kilka sekund po nim potężna eksplozja zamieniła cały dziób niszczyciela w rozszalałe piekło płomieni. Wybuch torpedy rozpruł burtę okrętu od kilu po podstawę wieży B otwierając kadłub niczym gigantycznym nożem do konserw.

    [​IMG]
    Chmura ognia nad niszczycielem



    Zniszczenia na pokładzie okrętu były potężne. Faktycznie tylko przez kilkadziesiąt sekund niszczyciel unosił się na wodzie jeszcze w miarę stabilnie, by nagle zacząć szybko zanurzać się dziobem. Hydroakustyk na pokładzie U-46 słyszał jak z trzaskiem pękają kolejne grodzie wodoszczelne niezdolne do zniesienia ogromnego ciśnienia wody, a dodatkowo osłabione strukturalnie przez samą eksplozję głowicy torpedy i magazynu amunicyjnego wież A i B.

    [​IMG]
    Doskonale widoczna wyrwa w burcie



    Na południe od Irlandii, 19 stycznia 1940
    W nocy z 18 na 19 stycznia wachta chyba lekko się zagapiła – ciężko powiedzieć. Pogoda na morzu nie była sprzyjająca, wysoka fala, mgła... W każdym razie sylwetkę niszczyciela HMAS Waterhen dostrzegli dopiero z dwustu metrów. Ryk dzwonków alarmowych rozległ się na U-Boocie, na którym mimo środka nocy nadal czuwało wielu marynarzy. Jeszcze nie zdążyła cała wachta wpaść do wnętrza okrętu, gdy dziobowe stery poszły w dół, rufowe w górę, zaś zbiorniki balastowe zaczęły być zalewane. Kastner wypadł zaspany ze swojej malutkiej kajuty i natychmiast zażądał informacji. Dowódca wachty przytomnie udzielił potrzebnych wiadomości na tyle szybko, że kapitan rozkazał pełne wychylenie sterów kierunkowych prawo na burt i podniesienie peryskopu. O dziwo na niszczycielu nikt nie zorientował się jak blisko jest wróg! Kapitan przytomnie postanowił to wykorzystać.

    [​IMG]
    Bliskie spotkanie (niemal) trzeciego stopnia



    Zanim U-Boot wykonał pełen zwrot już otwarta i zalana była wyrzutnia rufowa. Płytko nastawiona torpeda czekała jedynie na naciśnięcie przycisku na mostku. Kastner jeszcze się wstrzymywał, jeszcze czekał. Chciał uzyskać przede wszystkim dystans minimum 250 metrów tak, aby zdołała się uzbroić głowica bojowa. Wreszcie wiedząc, że lepszych warunków nie uzyska, odpalił...

    [video=youtube;a-4TaLn9KLA]http://www.youtube.com/watch?v=a-4TaLn9KLA&hd=1[/video]​
    (Wskazane obejrzeć w 720 HD :) )


    Efekt był rewelacyjny, chociaż i zaskakujący. Przez pierwsze sekundy Kastnerowi wydawało się, że niszczyciel przetrwa uderzenie. Już widział omiatające powierzchnię wody reflektory szukające peryskopu, gdy nagle na śródokręciu buchnęły w powietrze płomienie. Najpierw tak jakby nieśmiało, by wreszcie jęzory ognia wzniosły się powyżej masztów czyniąc z okrętu wielką ruchomą świecę. Za rufą rozlała się plama płonącej ropy. Waterhen jeszcze usiłował płynąć, lecz pożar trawił go niemiłosiernie. Cudem doprawdy był fakt, iż z tego piekła ocalała połowa załogi.

    [​IMG]
    HMAS Waterhen ze swym ognistym śladem na wodzie



    Zatopienie tego niszczyciela wyczerpało zapasy torped U-46, więc Kastner zdecydował się zameldować o tym BdU. Zadowolone dowództwo pozwolił U-Bootowi wrócić z patrolu. W drodze powrotnej spotkał on jeszcze dwa frachtowce, lecz nie mógł im nic zrobić. Zła pogoda uniemożliwiała wykorzystanie działa pokładowego.


    [table]Jednostka|Typ|Tonaż|Ładunek|Załoga|Zabici
    SS Carrier Dove|Frachtowiec C2|4111 BRT|Siarka|53|42
    SS Balmoralwood|M38B|3848 BRT|Zboże|38|19
    SS Baltistan|M04B|5940 BRT|Boksyty|67|38
    HMCS Ottawa|Niszczyciel C Class|1375 BRT|Brak|171|114
    SS Cristales|M39B|3236 BRT|Tekstylia|41|34
    SS Kanbe|M20X|6159 BRT|Trucks|74|28
    HMS Vanoc|Niszczyciel V&W|1188 BRT|Brak|101|79
    HMAS Waterhen|Niszczyciel V&W|1188 BRT|Brak|116|62[/table]​

    Dzięki kolejnemu udanemu patrolowi Leutnant zur See Georg Kastner otrzymał Krzyż Żelazny pierwszej klasy oraz odznakę bojową U-Bootów.

    [​IMG]



    =============================================
    * Kontrtorpedowiec – polskie historyczne już określenie niszczyciela wynikające z jego pierwotnej funkcji jako okrętu stworzonego do przeciwdziałania wrogim torpedowcom.
    ** SSS – standardowy sygnał oznaczający, że jednostka została zaatakowana przez okręt podwodny. Regulaminowo podawało się w sygnale również nazwę statku/okrętu oraz jego pozycję.


    Trochę dawno odcinka nie było, więc trzeba odkurzyć wyrzutnie torpedowe i coś zatopić żebyście czasem nie pomyśleli, że postanowiłem dokonać samozatopienia AAR-a ;)
     
  22. Tobi

    Tobi Ten, o Którym mówią Księgi

    No, całkiem fajnie. Nigdy grając w SH3 nie mogłem wyrobić z flagi, która mimo tonięcia okrętu falowała na wietrze pod wodą. U ciebie dobrze to widać na 6 screenie. ;)
    Rep leci.
     
  23. adammos

    adammos Guest

    3 czerwone proporczyki, pieeeęknie ;)
     
  24. Severian

    Severian Doctore

    Tobi - taki urok właśnie SH# :)

    Adammos - tonaż wprawdzie mały w tym patrolu, ale trzy czerwone to już coś :)
     
  25. Severian

    Severian Doctore

    Wilki Dönitza

    [​IMG]

    Pechowcy
    Odcinek 11




    Kilonia, 21 lutego 1940
    Rankiem 21 lutego U-46 wyruszył ze swojego bunkra w Kilonii na kolejny rejs. Tym razem na kiosku Leutnant zur See Georg Kastner błyszczał swym Krzyżem Żelaznym pierwszej klasy zdobytym za poprzednie wyczyny. Drugim kawalerem tego odznaczenia na pokładzie był porucznik Otto Totenhagen. Porucznikowie Witte, Carlewitz i Hartenstein cieszyli się Krzyżami Żelaznymi drugiej klasy. Doprawdy, to był U-Boot z jedną z najhojniej obdarzonych odznaczeniami załóg do tej pory. Marynarze między sobą robili zakłady kiedy Stary dostanie swój Krzyż Rycerski. W końcu nie było większego Asa U-Bootwaffe ponad niego, zaś oni służąc pod nim cieszyli się jego splendorem jako załoga „tego” U-46, Die Schwarzes Drakkar.

    Celem nowego patrolu był kwadrat BE 23 leżący wprawdzie na trasach podejść atlantyckich konwojów, jednakże nieco na zachód, gdzie dominują konwoje kanadyjskie oraz amerykańskie. Te drugie z zasady są nie do ruszenia – Hitler wyraźnie wydał rozkazy zakazujące atakowania amerykańskich jednostek nie chcąc prowokować USA kolejnym incydentem Lusitanii. Oznacza to, że podczas piątego patrolu załoga U-46 musi bardzo uważać, żeby nie zatopić neutralnego statku.

    [​IMG]
    Trasa U-46



    Na północ od Scapa Flow, 25 lutego 1940
    O 13:07 wachtowy na kiosku zakrzyknął:
    - Dym na horyzoncie! Namiar zero!
    Kapitan wyszedł na pokład i wziął do ręki niezrównanej jakości silne zeissowskie szkła morskie. Krótkie spojrzenie we wskazanym kierunku potwierdziło obserwację marynarza.
    - Utrzymać kurs i prędkość. Zameldować, gdy cel zbliży się na dystans siedmiu tysięcy metrów.

    [​IMG]
    Spotkanie na pełnym morzu



    Po półgodzinie odległość między jednostkami zmniejszyła się do zadanej przez kapitana. Kastner postanowił, ku nieutulonemu żalowi torpedystów z przedniej sekcji, najpierw pozbyć się torpedy z wyrzutni rufowej. Nie zanosiło się, żeby na dziobie zwolniły się dodatkowe koje blokowane obecnie przez zmagazynowane na zaczepach zapasowe rybki. U-46 zszedł na głębokość peryskopową. Zaczajony pięćset metrów od przewidywanego kursu frachtowca U-Boot cierpliwie wyczekiwał na swoją ofiarę, która najwyraźniej nie spodziewała się żadnego zagrożenia, gdyż nie zygzakowała. Pierwsza rybka trafiła bez problemów, jednak jej efekt daleki był od oczekiwanego...

    [​IMG]
    Trafienie pierwszej torpedy



    Uszkodzony frachtowiec zastopował maszyny, lecz przed pełnym zatrzymaniem jego sternik jeszcze zdołał wyłożyć ster maksymalnie prawo na burt. SS Hartlebury, pięciotysięcznik przewożący stal, zatrzymał się pod lekkim skosem w stosunku do U-Boota. Kapitan Kastner skorygował tę różnicę minimalnie poruszając się do przodu. Następnie czekał w zanurzeniu na to, co się stanie, ale... nie działo się nic. Transportowiec ciągle stał w miejscu dymiąc jedynie silnie z komina. Najwyraźniej był pod parą, jednakże nie miał możliwości przekazania mocy maszyn na wał napędowy, a z wału na śruby. Po półtorej godzinie, w trakcie której nie stało się nic, Kastner stracił cierpliwość. Niestety pogoda nie pozwalała na wynurzenie i dobicie celu za pomocą pokładowej osiemdziesiątkiósemki, więc musiał zmarnować jeszcze jedną torpedę. Po raz kolejny postanowił zaatakować z wyrzutni rufowej pozbywając się tym samym wszystkich torped z tego przedziału. Żal dziobowej sekcji był jeszcze większy, niż przy poprzedniej. Dwie torpedy akurat zwolniłyby wystarczająco miejsca do rozłożenia dodatkowych koi. Druga rybka uderzyła w Hartlebury, jednak znów nie działo się nic. Nie chcąc wystawiać się na ryzyko zaatakowania przez lotnictwo z pobliskiej bazy Royal Navy w Scapa Flow Kastner działał szybko – obrócił okręt dziobem w kierunku celu i odpalił rybkę z jedynki. Tym razem nadwyrężona konstrukcja frachtowca nie wytrzymała. Trzecie uderzenie w rufę spowodowało reakcję łańcuchową. Coraz większa ilość wody łamała kolejne grodzie, przez co większa ilość wody wpływała do wnętrza kadłuba z niszczycielską siłą. Hartlebury począł przegłębiać się na rufę i schodzić pod wodę znacząc miejsce swego grobu smugą czarnego dymu z ciągle pracujących kotłów...

    [​IMG]
    Trzy rybki na jeden cel – nienajlepiej



    Na północ od Scapa Flow, 26 lutego 1940
    Dzień później Kastner znalazł się w podobnej sytuacji, gdy z dużej odległości udało się wypatrzyć kolejny frachtowiec. U-46 miał wystarczająco czasu, żeby się schować pod wodę i zaczaić na kursie przeciwnika. Ostatni raz w tym rejsie miała działać rufowa wyrzutnia, gdyż z magazynu zewnętrznego marynarze przenieśli ostatnią rybkę dla niej przeznaczoną. Wymagało to ponad godziny wysilonej pracy z żurawikami wspomaganymi siłą ludzkich mięśni na chyboczącym się i śliskim od wody pokładzie. W każdym razie dzięki temu piątka mogła odpalić raz jeszcze swój śmiercionośny ładunek w kierunku angielskiego statku. Kastner wycelował w maszynownię, a zarazem pod mostek frachtowca chcąc upiec dwie pieczenie na jednym ogniu – zniszczyć maszyny napędowe i kabinę radzika*. Generalnie plan się udał, ale nie objął najważniejszego – zatopienia. Radzik zginął, sprzęt łącznościowy poszedł w drobny mak, szlag trafił wały napędowe, ale widocznie dwadzieścia metrów kwadratowych dziury w burcie to za mało. Zdenerwowany tym faktem Kastner rozkazał odwrócić się dziobem w kierunku przeciwnika.

    [​IMG]
    Ostatnie odpalenie z piątki



    Tym razem strzał miał przynieść radość sekcji dziobowej, gdyż oto z magazynu do wyrzutni przeszłaby druga torpeda zwalniając koje. Odpalona miała zostać rybka z wyrzutni numer dwa. Jej głowica miała zdetonować się dokładnie pod przednią nadbudówką. Nieruchomy cel zdecydowanie zadanie ułatwił, ale znów nie tonął!
    - Verdamnt! - wściekle krzyknął Kastner. Już piątą torpedę zużył na drugi dopiero frachtowiec, a zanosiło się, że będzie musiał użyć jeszcze jednej. Średnia trzech torped na cel to kiepska średnia zwłaszcza biorąc pod uwagę niezbyt wielkie rozmiary zaatakowanych celów. Po godzinie kapitan rozkazał odpalić jeszcze jedną rybkę. Wycelował ją między poprzednimi trafieniami tak, aby zadać znów maksymalne zniszczenia. Nie miał szans na spudłowanie, ale... statek ciągle trzymał się na powierzchni! Rozgniewany Kastner aż rzucił swoją białą kapitańską czapkę na pokład. Załoga dawno nie widziała tak wściekłego kapitana. Kastner zdołał się opanować i znów cierpliwie przystąpił do obserwacji, tym razem już na kiosku wynurzonego U-Boota. Kolejny dziesięć minut zajęło, nim pojedynczy długi jęk protestującej stali rozległ się od strony frachtowca. Dołączył do niego odgłos dartej blachy i powoli, majestatycznie statek zaczął osuwać się w głębiny morskie. Do symfonii metalicznych dźwięków dołączył jeszcze syk ulatniającej się pary wodnej, gdy morze gasiło szalejące na pokładzie pożary.

    [​IMG]
    Na burcie widoczne zniszczenia po wybuchach dwóch torped



    Na pokładzie U-46 pozostało osiem torped do wyrzutni dziobowych. Z ogólnego zapasu czternastu podwodnych pocisków sześć zostało zużytych na zatopienie dwóch celów, kiepski wynik. Nadchodzące dni miały nie dać okazji do zrehabilitowania się w materii sukcesów mimo ustabilizowania się pogody. Dopiero po dwóch tygodniach zniechęcających poszukiwań udało się trafić na trop kolejnej zdobyczy...

    Na południowy-zachód od Irlandii, 10 marca 1940
    U-46 całą noc ścigał wymykający mu się transportowiec. Wyładowany frachtem statek zmierzał pewnie do wybrzeży Kornwalii. Tym razem korzystając z morza spokojnego niczym wiosenny alpejski poranek Kastner przerzucił ciężar działania na pokładową acht-koma-acht. Znów dała o sobie znać jakaś niebywała odporność celów podczas tego patrolu – zatopienie małego statku o wyporności 3500 ton wymagał władowania w niego prawie pięćdziesięciu pocisków!

    [​IMG]
    Cel widoczny w okularze celownika działa



    Na południowy-zachód od Irlandii, noc z 10 na 11 marca 1940
    Kilkanaście godzin po zatopieniu poprzedniego frachtowca U-46 wpadł na trop bardzo dorodnej zdobyczy, która mogłaby przekreślić dotychczasowe pechowe wydarzenia. Samotnie płynący dziesięciotysięcznik i do tego tankowiec poprawiłby humor każdemu niemieckiemu podwodniakowi. Kapitan Kastner przystąpił do sekwencji ataku podwodnego przygotowując tym razem dwutorpedową salwę z małym stopniem rozrzutu

    [video=youtube;9jmkTtuaVwY]http://www.youtube.com/watch?v=9jmkTtuaVwY&hd=1[/video]




    I znów dwie torpedy nie wystarczyły. Kastner odczekał trochę, żeby upewnić czy tankowiec nadal się porusza – ruszał się. Sześć węzłów. Wystarczająco, żeby zwiać. Kapitan odpalił kolejną torpedę. Tankowiec niemal nie zwolnił tak, jakby nie odczuł eksplozji pięciuset kilogramów ładunków wybuchowych. Solidna konstrukcja i naturalny podział na wiele wodoszczelnych przedziałów dawał o sobie znać. Zirytowanemu Kastnerowi nagle przerwał radzik.
    - Herr Kaleu...
    - Czego tam, alarm bojowy jest!
    - Herr Kaleu, depesza z BdU.
    - Daj ją – Kastner pohamował się i wziął z ręki marynarza skrawek papieru. Chwilę wodził po nim wzrokiem – Wspaniale, w tę stronę płynie konwój, a my mamy pięć torped i użeramy się z tym przeklętym tankowcem. Pierwszy, odpal czwórkę i zatop wreszcie tego ********a.
    Uderzenie ostatniej torpedy wreszcie zadało statkowi cios miłosierdzia, jednak drogo kosztowało to zatopienie... U-46 skierował się pod osłoną ciemności na polowanie na konwój...




    =============================================
    * Radzik – slangowe określenie radiooperatora
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie