Wojna. Wojna nigdy się nie zmienia. - Fallout AAR

Temat na forum 'Inne Gry AAR' rozpoczęty przez Nuke, 7 Kwiecień 2011.

?

Czy nie masz nic przeciwko dwóm różnym zakończeniom?

  1. Tak, nie mam nic przeciwko

    0 głos(y/ów)
    0,0%
  2. Nie, nie mam nic przeciwko

    0 głos(y/ów)
    0,0%
Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Nuke

    Nuke [heinkel intensifies]

    Wojna. Wojna nigdy się nie zmienia. - Fallout AAR

    Odcinek I


    Wojna. Wojna nigdy się nie zmienia. Koniec świata nastąpił niemal dokładnie według przewidywań. Zbyt liczna populacja, za mało miejsca i surowców naturalnych. Szczegóły nie są istotne. Powody - jak zwykle, typowo ludzkie. Niemal całe życie na Ziemi zostało unicestwione. Niszczycielska siła atomowej iskry skrzesanej przez ludzkie ręce szybko wymknęła się spod kontroli. Kolumny radioaktywnego ognia przetoczyły się przez świat. Kontynenty zostały spowite przez płomienie i połknięte przez wrzące oceany. Ludzie wyginęli niemal całkowicie, a ich duchy stopiły się z falą promieniowania, która pokryła całą Ziemię. Cisza i mrok opanowały planetę, rządząc niepodzielnie przez wiele lat. Tylko nieliczni przetrwali zagładę. Niektórzy zdołali znaleźć schronienie w wielkich podziemnych kryptach. Gdy wielkie ciemności przeminęły, drzwi krypty zostały otwarte, a ich mieszkańcy wrócili na powierzchnię, by rozpocząć nowe życie. Jedna z takich krypt znajdowała się pod dawną rezydencją mojego pradziadka, Fuhrera Wielkiej Rzeszy Niemieckiej Adolfa Hitlera. Gdy wielka ciemność przeminęła, drzwi krypty zostały otwarte, a jej mieszkańcy wrócili na powierzchnię, by rozpocząć nowe życie. Odbudowali dawny Berghof i pobliski Berchtesgaden. To dom. Mój dom. Ale blizny pozostawione przez wojnę jeszcze się nie zagoiły. A Ziemia nadal nie zapomniała...

    - Wejdź mój wnuku, musimy porozmawiać.
    Wszedłem do skromnie umeblowanego pokoiku. Łóżko, mały kominek, na którym stało kilka zdjęć i sporych rozmiarów portret jegomościa z charakterystycznym wąsikiem. Zupełnie jak u ciotki Germanii. Obie były bardzo zżyte.
    - Zapewne domyślasz się po co po ciebie posłałam?
    - Tak, pułkownik Stauffenberg zakończył już moje szkolenie.
    - A więc nastał czas żeby udzielić ci kilku... informacji.
    - Słucham.
    - Jak wiesz nasza społeczność powoli się rozrasta, a to powoduje pewne... napięcia z okolicznymi... z braku lepszego słowa nazwę ich ludźmi. Chociaż te dzikusy nie zasługują na takie miano...
    - Przecież to nie ich wina, że nie pochodzą z kr...
    - Nie przerywaj mi! - babka nagle się ożywiła, a w jej zdrowym oku zapłonął ogień, jakiego jeszcze nie widziałem - Jesteś zupełnie takim sam jak mój ojciec! On też uważał, że podludziom trzeba dać szansę! I zobacz do czego to doprowadziło!
    Tak, pradziadek Adolf dałby tym dzikusom szansę. Najpierw negocjowałby z nimi i próbował wykorzystać, a dopiero później zniszczyłby ich. Tylko raz dopuścił do tego by dorównali siłą naszej rasie. Przez ten jeden błąd urodziłem się w krypcie, przez ten jeden błąd straciłem rodziców...
    - Pójdziesz teraz do sierżanta Eberbacha. Da ci broń, mundur i trochę zapasów na drogę. Przy bramie będzie na ciebie czekał stary kapral Harpe. Zaprowadzi cię do Berchtesgaden, do mojej siostry Germanii. Ona powie ci co masz zrobić.
    - Dobrze, babciu.
    - I nie rób takiej obrażonej miny. Gdy byłam w twoim wieku też się buntowałem. Nawet nie wiesz ile razy matka musiała sprać mi skórę za moje wybryki. - cicho zachichotała - Czas już na ciebie. Powodzenia, Adolfie.
    - Dziękuję, babciu.

    [​IMG]
    Moja babka, Walkiria Hitler

    Zszedłem po schodach do holu, a potem do piwnic. W podziemiach rezydencji znajdował się magazyn z zapasami. Po przemierzeniu labiryntu korytarzy dotarłem wreszcie do biura kwatermistrza.
    - Heil Hitler!
    - Heil Hitler! Wreszcie jesteś. Mam dla ciebie parę drobiazgów.
    Sierżant Eberbach był mężczyzną w średnim wieku. Jego dziadek był generałem Wehrmachtu, walczył pod Stalingradem, gdzie został lekko ranny. Uszkodzona ręka nie pozwoliła już mu wrócić na front i do końca służby pracował w sztabie. Ojciec sierżanta był dowódcą niewielkiego garnizonu w Berchtesgaden, dzięki czemu wraz z rodziną znalazł się w krypcie.
    - Zacznijmy od broni. Może nie jest najnowocześniejsza, ale podczas II Wojny Światowej sprawdzała się świetnie. To Sturmgewehr 44, karabinek automatyczny kaliber 7,92 mm. Magazynek na 30 naboi. Lekki, celny i szybkostrzelny. Uważaj na niego, to delikatna broń. Musisz go regularnie czyścić i oliwić - Stauffenberg chyba pokazał ci jak to robić?
    - Tak.
    - Świetnie. Masz tu trochę naboi i kilka zapasowych części. Teraz mundur, mundur... masz stopień szeregowca, ale lepiej żebyś miał na sobie coś lepszego. Niech te dzikusy wiedzą, że nie wysłaliśmy do nich byle kogo.
    - Dlaczego cały czas nazywacie ich dzikusami? Przecież równie dobrze to my moglibyśmy nie trafić do krypty.
    - Sam zobaczysz dlaczego ich tak nazywamy. I co, zapomniałeś kto zabił twoich rodziców i okaleczył twoją babkę?
    - Nie zapomniałem.
    - Więc przestań opowiadać głupoty i przymierz mundur.
    Poszedłem za parawan przebrać się i po kilku minutach pokazałem się sierżantowi.
    - No, pasuje jak ulał. Masz tu trochę konserw, sucharów i wody. Powinno wystarczyć na jakieś dwa tygodnie. To już chyba wszystko, idź do stróżówki przy bramie, tam już czeka na ciebie Harpe. No i powodzenia, mam nadzieję, że uda ci się zmusić tych dzikusów do współpracy. Heil Hitler!
    - Dziękuję, sierżancie. Heil Hitler!
    - Cholera, poczekaj. Zapomniałem o broni osobistej.
    Sierżant zaczął grzebać w dużej stalowej szafie i po chwili wyciągnął z niej pistolet w kaburze.
    - To pistolet Walther P 38, kaliber 9 mm. Magazynek na 8 naboi. Należał do twojego pradziadka.

    [​IMG]
    Stg44 - całkiem niezła broń, tylko dlaczego to cholerstwo tyle waży?

    Wyszedłem z rezydencji i ruszyłem do bramy. W połowie drogi stała mała budka z namalowaną na ścianie czarnym orłem. Przy dzwiach siedział starzec w wieku babki Walkirii, ubrany w identyczny mundur jak mój.
    - Heil Hitler!
    - Ach to ty, mały nicponiu. Zastanawiałem się jak długo jeszcze będzie trzymał cię Eberbach w tych swoich katakumbach.
    Kapral Harpe był starszym człowiekiem, urodzonym jeszcze w czasie II Wojny Światowej. Wstąpił do wojska w połowie lat 60. i podobnie jak ojciec sierżanta Eberbacha służył w garnizonie Berchtesgaden. Był moim ulubionym żołnierzem spośród pełniących służbę w Berghofie. Kiedy byłem jeszcze mały mówiłem do niego per dziadku. Do dziś bardzo się lubiliśmy.
    - Do twarzy ci w mundurze. Twój ojciec byłby z ciebie dumny.
    - Dziękuję, kapralu.
    - Daj spokój Adolf. Mów mi po prostu Erich, kiedy jesteśmy sami możemy darować sobie tą etykietę. Widzę, że Eberbach dał ci już wszystko, czego potrzebujesz? Stary głupiec, przecież mogłeś wziąć sprzęt w Berchtesgaden. No nic, przynajmniej przyzwyczaisz się do dźwigania plecaka i karabinu.
    - Erich... Mogę cię o coś zapytać?
    - Śmiało.
    - Jak to naprawdę było ze śmiercią moich rodziców?
    - Po co chcesz do tego wracać? Przecież babka pewnie już wszystko ci opowiedziała.
    - Chciałbym poznać twoją wersję.
    - Cóż, chyba nie powiem ci nic nowego. Kilkanaście lat temu uznaliśmy, że można bezpiecznie opuścić kryptę. Kilku zwiadowców, których wcześniej wysłaliśmy potwierdziło, że na powierzchni panują odpowiednie warunki. Rezydencja twojego pradziadka była lekko nadgryziona, ale można było się do niej wprowadzić. Więc pewnego dnia wyszliśmy wszyscy z krypty. Był mglisty poranek, przez kilkanaście minut cieszyliśmy się w miarę świeżym powietrzem, gdy nagle z mgły wyłoniły się stado tych dzikusów. Większość żołnierzy miała przy sobie tylko broń osobistą, ale udało nam się odeprzeć atak. Niestety twoi rodzice zginęli. Twoja babka zasłoniła własnym ciałem twój wózeczek, gdy jeden z tych świrów próbował cię zabić. Tak właśnie straciła oko. Później na zewnątrz wychodzili tylko ciężko uzbrojeni żołnierze. Rozstawiliśmy warty, zbudowaliśmy trochę umocnień wokół rezydencji. Dopiero wówczas cywile mogli bezpiecznie opuszczać kryptę.
    - Co się stało z tym człowiekiem, który okaleczył babcię?
    - Udało mu się uciec, chociaż zdążyłem go zranić w nogę. Niestety zwiał zanim go dobiłem.
    - A później? Ci ludzie znowu nas atakowali?
    - Już nie. Może przestraszyli się broni palnej, może zrozumieli, że jesteśmy od nich silniejsi. W każdym razie ograniczyli się do paru nieudanych prób podprowadzenia nam zapasów.
    Przez godzinę w milczeniu szliśmy do Berchtesgaden. Gdy minęliśmy drogowskaz, z którego odczytałem, że jesteśmy blisko celu, postanowiłem zapytać Ericha o jeszcze jedną rzecz.
    - Możesz mi opowiedzieć o ostatniej wojnie?
    - Ech... ostatnia wojna...
    Erich zamilkł. Po kilku minutach ponownie przemówił.
    - Wojna nigdy się nie zmienia. Powtarzałem ci to od dziecka. Rzymianie prowadzili wojny dla niewolników i bogactw. Hiszpanie zbudowali imperium, bo pożądali złota i terytoriów. Twój pradziadek zmienił sponiewierane Niemcy w najpotężniejsze państwo w historii, ale wojna nigdy się nie zmieniła. Po jego śmierci nowym Fuhrerem został Joseph Goebbels. Był dobrym człowiekiem, dobrym wodzem. Zrobił co mógł, by powstrzymać wojnę, albo chociaż ją wygrać. Ale błędy twojego pradziadka postawiły nas na straconej pozycji.
    Znów przerwał na kilka chwil.
    - Przywódca Chin był człowiekiem zachłannym. Był taki sam jak Rzymianie czy Hiszpanie - ciągle żądał więcej, ciągle było mu mało, nie wiedział, kiedy się zatrzymać. Dopóki trwała wojna twój pradziadek pozwalał mu na wszystko. Liczył na jego lojalność, w końcu w dużej mierze to pomoc Wielkiej Rzeszy pozwoliła Czangowi na pokonanie Japonii. Ale Czang poczuł się zbyt pewnie. Chciał dorównać Fuhrerowi. Rozumiesz? Taki untermenschen chciał dorównać twojemu pradziadkowi, jednemu z największych ludzi w historii. Jednak Fuhrer był pobłażliwy. Dopiero gdy skończyła się wojna postawił się Czangowi. Ale wtedy było już za późno, żeby go powstrzymać...
    - Szczegóły nie są istotne. Chiny w końcu dorównały nam niemal pod każdym względem. Ten szaleniec rozpoczął wojnę, która przeobraziła się w koniec świata. Dalszą historię dobrze znasz. Musieliśmy ukryć się w kryptach. Mieliśmy zgromadzone zapasy na pięćdziesiąt lat. Pięćdziesiąt lata wpieprzania ciągle tych samych konserw i sucharów. Pięćdziesiąt lat picia tej samej wody. Na szczęście wyszliśmy z krypty już po dwudziestu paru latach.
    Doszliśmy do Berchtesgaden. Erich zatrzymał się i rzekł:
    - Jesteś bardzo podobny do swojego pradziadka.
    - Znałeś go?
    - Nie, ale twoja babka wiele mi o nim opowiadała. Tylko czekać, aż zaczną się twoje wybuchy złości. Pamiętam jak byłeś nastolatkiem... - Erich uśmiechnął się krzywo.
    Do bramy podszedł wartownik.
    - Przyszliście z Berghofu?
    - Tak, eskortowałem młodego Adolfa Hitlera.
    - Eskortowałeś? Myślałem, że masz tylko mnie odprowadzić?
    - Wybacz, nie chciałem cię straszyć na samym początku. Droga pomiędzy Berghofem i Berchtesgaden nie jest bezpieczna. Dlatego dostałeś broń już u Eberbacha.
    - Świetnie, nie sądziłem, że moja babka nadal będzie uważać, że potrzebna jest mi niańka.
    - Nie gniewaj się, po prostu boi się o ciebie. Straciła już syna, nie chce stracić też wnuka.
    - Dobrze, mniejsza o to. Podobno ciotka Germania chciała mnie pilnie widzieć.
    - Tak, idź do niej. I Adolf...
    - Tak?
    - Uważaj na siebie. Od tego co zrobisz zależy naprawdę wiele.
    - Wiem... wiem. Postaram się was nie zawieść. I... dziękuje za wszytko.
    - Tak... Jak to mówią? Heil Hitler!
    - Heil Hitler!
    Brama do Berchtesgaden otworzyła się. Minąłem wartownika i po raz ostatni spojrzałem na odchodzącego Ericha. Czas na spotkanie z ciotką Germanią...

    [​IMG]
    Kapral Erich Harpe w paradnym mundurze, który dostał od Eberbacha na sześćdziesiąte urodziny

    -----------
    Cóż, długo nie wytrzymałem bez pisania aara. Ten jest niejako kontynuacją fabuły poprzedniego - więc jeśli ktoś go nie czytał może nie załapać wszystkich easter eggów. Tymczasem zapraszam do czytania;)
     
  2. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Ciekawe to, nie powiem... zastanawiam się, jak uda ci się połączyć Fallouta z odbudowywaniem potęgi Rzeszy, ale mniejsza o to ;)
    Sam się kiedyś zastanawiałem, czy nie napisać z FO AAR-u, więc masz u mnie dużego plusa.
     
  3. Hamnis

    Hamnis Nowy

    Świetny pomysł z kontynuacją, poprzedni aar śledziłem z zainteresowaniem, z pewnością i ten będę czytał.

    Cóż, pozostaje życzyć powodzenia w konwertowaniu fabuły na potrzeby ruin cywilizacji wielkoniemieckiej.
     
  4. Dynamic

    Dynamic Ten, o Którym mówią Księgi

    Nuke już wrócił - nie zdążyłem się stęsknić :p
     
  5. anomaly

    anomaly Znany Wszystkim

    Rozumiem że ci podludzie którzy tak grasują to Chińczycy ewentualnie Rosjanie a nie Polacy tak? :D
     
  6. Nuke

    Nuke [heinkel intensifies]

    Nie. To po prostu Niemcy, dla których właz krypty zamknął się zbyt wcześnie;)
     
  7. Hamnis

    Hamnis Nowy

    Tak w ogóle byłem pewien na początku, że mając na myśli kontynuacja weźmiesz mod falloutowy na hoi2 i zagrasz jakimś państwem-kryptą pozostałym ze stref okupacyjnych na wzór enklawy.
     
  8. Nuke

    Nuke [heinkel intensifies]

    Miałem taki pomysł, ale raz, że FoDD jest niedopracowany, dwa, że musiałbym zrobić masę nowych państw, trzy, że musiałbym przenieść to wszystko na mapę Niemiec, cztery, że etc... Więc zrobiłem to po prostu w oparciu o Fallout. Pomysły będę czerpał głównie z F2, ale i z pozostałych wycisnę co się da;)
     
  9. anomaly

    anomaly Znany Wszystkim

    Ja tylko mam nadzieje że Polacy jakoś się u nich zjawią, albo przynajmniej będzie wzmianka które miasta polskie poszły w rozpiździec...
     
  10. Hamnis

    Hamnis Nowy

    Hm, pomyślmy, jeśli to klimat fallouta, to powinny mniej więcej wszystkie w mniejszym lub większym stopniu :p. A czego nie załatwiły bomby, wojna załatwił czas.
     
  11. Hrabo

    Hrabo Nowy

    Świetnie, najbardziej ciekawi mnie jaką to fabułę nam szykujesz :D powodzenia
     
  12. Nuke

    Nuke [heinkel intensifies]

    Odcinek II

    - Jesteś wreszcie!
    Ciotka Germania zawsze była apodyktyczna i zrzędliwa. Odkąd pamiętam dyrygowała wszystkimi w Berghofie i Berchtesgaden. Głównie to dzięki niej udało nam się odbudować rezydencję i wioskę. Teraz, w wieku sześćdziesięciu ośmiu lat nadal była żywiołową kobietą i nadal rządziła naszą społecznością. To ona obmyśliła plan podporządkowania tych ludzi z doliny.
    - Siadaj, mamy mnóstwo spraw do omówienia.
    Pokój ciotki Germanii był bardzo podobny do pokoju mojej babki. Takie same łóżko, te same zdjęcia na półce... Oprócz jednego...
    - Walkiria pewnie przedstawiła ci już ogólny obraz sytuacji. Te dzikusy w dolinie nam zagrażają, poza tym mają małe pole obsiane zbożem i warzywami. Jest nas coraz więcej, a zapasy z krypty niestety się kurczą. Nadążasz?
    - Oczywiście.
    - Doskonale. Chcę żebyś poszedł do ich wioski i zorientował się w sytuacji. Zostań tam kilka dni, poznaj ich, dowiedz się co planują. Przydałoby się znaleźć jakieś słabe punkty w ich obronie.
    - Po co? Przecież mieliśmy z nimi negocjować, a nie walczyć.
    - Ech, Adolfie. Moja siostra ma rację - jesteś taki sam jak nasz ojciec. On też wolał negocjować z podludźmi.
    - To też są ludzie. To przecież Niemcy!
    - Wojna ich zmieniła. Od czterdziestu lat żyją jak jaskiniowcy, ledwie co potrafią mówić w naszym języku. Chyba żaden z nich nie potrafi pisać ani czytać. To już nie są ludzie.
    - A gdyby to oni byli w krypcie zamiast nas? Równie dobrze mogliby to samo sądzić o nas.
    - Ale NIE BYLI w krypcie zamiast nas. Nie filozofuj tylko słuchaj dalej.
    Zamilkłem, choć nadal miałem ochotę kłócić się z ciotką.
    - Nie możesz iść w naszym mundurze, bo od razu cię zabiją. Juergen da ci jakieś stare cywilne ubranie. Zostaw plecak i karabin. Weźmiesz ze sobą tylko pistolet i nóż w razie gdybyś musiał któregoś z nich zabić.
    - Mam nadzieję, że nie będę musiał.
    - A ja mam nadzieję, że jednak kogoś zabijesz. Będzie jednego dzikusa mniej.
    Ciotka otworzyła okno i zawołała:
    - Juergen! Przyjdź do mnie, proszę.
    Po kilku minutach do pokoju ciotki wszedł młody mężczyzna ubrany w mundur.
    - Heil Hitler! Czego pani sobie życzy?
    - Przynieś to specjalne ubranie dla Adolfa.
    - Ja wohl!
    Korzystając z okazji zapytałem ciotkę o zdjęcie, którego nie widziałem u babki Walkirii.
    - Co to za zdjęcie ciociu? Tom na którym jest mój pradziadek.
    - Ach, to. To zdjęcie z naszych wakacji w Wenecji. To było tuż po wojnie, latem 1950 r. Mama uczyła mnie wtedy robić zdjęcia. Dzień później Walkiria o mało się nie utopiła. Zawsze wpadała w jakieś tarapaty. Ach, Juergen, jesteś już.
    Juergen wszedł trzymając zwinięte w tobołek ubrania.
    - Tu masz stare dżinsowe spodnie i skórzaną kurtkę. Do tego jakieś trampki, te wojskowe buty, które masz na sobie zabraliby ci razem ze stopami. Pistolet schowaj do kieszenie kurtki, żebyś miał go pod ręką. Idź do sąsiedniego pokoju i przebierz się. Możesz zostawić tam plecak, mundur i karabin. Odbierzesz je po powrocie.
    Zrobiłem to, co kazał mi Juergen i po chwili wróciłem do pokoju ciotki.
    - No, teraz wyglądasz jak prawdziwy dzikus, świetnie, świetnie - pochwaliła mnie ciotka.
    - To chyba wszystko. Wyruszysz jutro o świcie, przydzielę któregoś z moich chłopaków, żeby pokazał ci drogę. Zobaczymy się rano, tylko żebyś mi nie zaspał!
    - Spokojnie Juergen, już ja dopilnuję, żeby się nie spóźnił - ciotka uśmiechnęła się pod nosem.
    Juergen zerknął na zegarek.
    - Czas na kolację. Mam kazać rozstawić stoły w ogrodzie? Jest dziś dość ciepło.
    - Nie, zjemy w jadalni. Ostatnio często dokuczają mi komary.
    - Dobrze, powiem służbie by podała kolację za kwadrans. Zobaczymy się na dole.
    Juergen wyszedł z pokoju, a ciotka zwróciła się do mnie.
    - Muszę ci jeszcze o czymś powiedzieć. Twoja babka sądzi, że to jest bezpieczna misja, ale wcale tak nie jest. Tak naprawdę nic nie wiemy o tych dzikusach, nie wiem jak się zachowają. Pamiętaj jedno - twoje życie jest ważniejsze niż ta misja. Jeśli uznasz, że robi się za gorąco - uciekaj. Jesteś ostatni z rodu Hitlerów. Nie mogę pozwolić, żebyś zginął, ale jesteś jedynym człowiekiem, na którym możemy w pełni polegać.
    Ciotka Germania spojrzała mi w oczy.
    - Mam nadzieję, że dorównasz swojemu pradziadkowi. Chodźmy na kolację, pewnie jesteś już głodny. I przebierz się z powrotem w mundur, chyba, że chcesz wszystkich przestraszyć swoim wyglądem.

    [​IMG]
    Mój pradziadek i moja babka na wakacjach w Wenecji

    Zeszliśmy na dół, do jadalni. Przy długich dębowych stołach siedzieli już żołnierze wraz z rodzinami. Ciotka zaprowadziła mnie do stolika na samym końcu pomieszczenia i kazała mi usiąść. Sama wzięła nóż i zastukała w kieliszek. Gwar ucichł, a ciotka przemówiła.
    - Chciałabym przedstawić wam wnuka mojej siostry, Adolfa. Gościmy go dziś w Berchtesgaden, gdyż jutro wyruszy do wioski tych dzikusów. Wypijmy za powodzenie jego misji i szczęśliwy powrót tego młodzieńca!
    Wszyscy wznieśli swoje szklanki geście toastu.
    - No, nie będę wam więcej przeszkadzać. Smacznego!
    Wszyscy wrócili do swoich talerzy i rozmów. Gdy podano deser do ciotki podszedł jeden z wartowników.
    - Frau Hitler, przyszli żołnierze z Berghofu. Mają do przekazania jakąś ważną wiadomość od pani siostry.
    - Zaprowadź ich do holu, zaraz tam przyjdę. Adolfie, pomóż mi wstać.
    Poszliśmy do holu. Czekało tam już dwóch żołnierzy.
    - Heil Hitler!
    - Heil Hitler! O co chodzi? Coś się stało moje siostrze?
    - Niezupełnie, Frau Hitler. Chodzi o kaprala Harpego. Nie wrócił jeszcze do Berghofu, a jest już wieczór. Może wy wiecie coś na ten temat.
    - Do Berchtesgaden doszliśmy bez problemów, pożegnaliśmy się przy bramie i więcej nie widziałem Ericha...
    - Mamy powody by przypuszczać, że został porwany lub zabity przez dzikusów w drodze powrotnej.
    - Ciociu, musimy go szukać, odbić, nie wiem... Wyślij żołnierzy do tej wioski!
    - Nie, nie mamy pewności czy to na pewno oni. Zresztą wtedy twoją misję szlag trafi. Jutro pójdziesz do ich wioski i rozejrzysz się tam. Jeśli będzie tam Erich dam ci tylu żołnierzy ilu potrzebujesz i odbijecie go. Wy wracajcie do Berghofu. Powiedzcie mojej siostrze, że zajmę się poszukiwaniami kaprala Harpego i żeby niczym się nie martwiła. Heil Hitler!
    - Heil Hitler!
    Żołnierze wyszli, a ciotka zwróciła się do mnie.
    - Idź już spać. Jutro musisz wcześnie wstać. Przygotowałam ci pokój gościnny.
    - Dobrze ciociu, dobranoc.
    - Dobranoc. Pójdę do ogrodu, muszę przemyśleć parę rzeczy.
    Poszedłem na górę do swojego pokoju i położyłem się do łóżka.

    [​IMG]
    Siostra mojej babki, Germania Hitler

    Może to przez obfitą kolację, a może przez pełen wrażeń dzień długo nie mogłem zasnąć. Ciągle wyobrażałem sobie, co mogą zrobić z Erichem te dzikusy. Gdy w końcu udało mi się zasnąć prześladowały mnie koszmary pełne płaczu dziecka i czarnych orłów.
    Świt nastąpił zbyt szybko po północy.
    - Wstawaj Adolf, Juergen już czeka na ciebie na dole!
    Zrzędliwy głos ciotki szybko wyrwał mnie ze snu. Na stołku obok łóżka leżało moje "robocze" ubranie, a na szafce nocnej stał talerz z kilkoma sucharami i szklanka wody.
    - No już, nie ociągaj się. Zjedz śniadanie, ubieraj się i zejdź na dół.
    Po kwadransie zszedłem do holu. Czekał tam na mnie już Juergen z jeszcze jednym młodym żołnierzem i ciotką Germanią.
    - Jesteś wreszcie. To jest starszy szeregowy Heinz Miese, pokaże ci drogę do wioski dzikusów. Ruszajcie.
    - Powodzenia Adolfie - rzekła ciotka Germania - Heil Hitler!
    - Heil Hitler!

    Ruszyłem razem ze swoim przewodnikiem na północ, do doliny pod Berghofem. Heinz był młodym żołnierzem, niewiele starszym ode mnie. Podobnie jak ja urodził się jeszcze w krypcie. Jakoś nigdy specjalnie się nie lubiliśmy - uchodził za odludka, zawsze siedział z nosem w książkach. Przez całą drogę niewiele się odzywał. W końcu doszliśmy do wąskiej ścieżki między skałami.

    - To już tutaj. Ta ścieżka prowadzi do wioski dzikusów. Powodzenia.
    - A co z tobą?
    - Ja? Ja wracam do Berchtesgaden. Nie mam zamiaru wchodzić do tego gniazda os. Heil Hitler!
    - Heil Hitler!
    Heinz ruszył z powrotem pod górę, a ja ruszyłem ścieżką, licząc, że znajdę tam Ericha...

    [​IMG]
    Starszy szeregowy Heinz Miese. Nawet na zdjęciu wygląda jakby połknął kij.

     
  13. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Z Sendlerową to przegiąłeś.
     
  14. Nuke

    Nuke [heinkel intensifies]

    Ale o co chodzi? O zdjęcie tej staruszki? Pierwsze lepsze z google, nawet nie czytałem opisu kto to jest.

    Dobra, zmieniłem.
     
  15. Kentucky

    Kentucky Ten, o Którym mówią Księgi

    WWWEEEEEEEEE!
    Kontynuacja aara! ;D
    Sorka za spam :p
     
  16. Darne

    Darne Ten, o Którym mówią Księgi

    Chwila, ale czy Adolf nie miał samych córek? I młody Adolfik nie powinien nosić w takim wypadku innego nazwiska?
     
  17. Nuke

    Nuke [heinkel intensifies]

    Miał, ale trudno żeby Walkiria nosiła nazwisko męża. Wiesz, prestiż etc. Zresztą wątek rodzinny jeszcze będę rozwijał, więc opiszę to dokładniej.
     
  18. Nuke

    Nuke [heinkel intensifies]

    Odcinek III

    Na końcu ścieżki stał półnagi mężczyzna uzbrojony we włócznię. Gdy tylko mnie spostrzegł zawołał kilku swoich współplemieńców. Podniosłem ręce do góry by nie prowokować ich i podszedłem bliżej.
    - Halt!
    - Spokojnie, nic wam nie...
    - Komm, komm - krzyknął jeden z nich. Sprawiali wrażenie jakby umieli wypowiadać tylko pojedyńcze słowa.
    - Co ty tu robić? Co chcieć?
    - Ja... zabłądziłem.
    - Zabłą... co?
    - Zabłądził, głąbie. To znaczy, że zgubił drogę i jest głodny - rzekł ten wyglądający na inteligentniejszego od reszty - prawda, eleganciku?
    - Tak, ja... chętnie zjadłbym coś...
    - Dobra, wpuście go. Zaprowadzimy go do Sulika, zobaczymy co powie.

    [​IMG]
    Wioska dzikusów. Ot, parę chat i banda idiotów ciągle drapiących się po głowach.

    Całe szczęście, że mnie nie obszukali. Weszliśmy do namiotu ich przywódcy. Teraz w pełni pojąłem dlaczego wszyscy nazywali ich dzikusami. Przede mną stał człowiek na oko czterdziestoparoletni ubrany tylko w skórzane spodnie. Tors, ręce i głowę miał pokryte tatuażami. W uszach i nosie miał... kości. Wyglądały na ludzkie, przynajmniej niektóre.
    - Czego?
    - Ten człowiek twierdzi, że się zgubił. Nie wiem jak udało mu się znaleźć drogę do wioski. Mamy nim nakarmić dzieciaki?
    - Nie... jeszcze nie. Zostawcie nas, porozmawiam sobie z naszym... gościem.
    Wszyscy wyszli i zostałem w namiocie sam z tym dzikusem.
    - Wyglądasz mi na całkiem dobrze odżywionego. Moje dzieci mogłyby nieźle podpaść się na twoim mięsku. - zaśmiał się ponuro. - A teraz śpiewaj, skąd przyszedłeś i czego tu szukasz?
    - Ja... przybywam z północy. Babka powiedziała mi, że kiedyś w tej okolicy mieszkaliśmy. Chciałem odwiedzić rodzinne strony, ale zgubiłem się - wyrecytowałem zmyśloną naprędce bajeczkę.
    - Rodzinne strony, tak? Hehe, no to dobrze trafiłeś, u nas jest bardzo rodzinna atmosfera. Chodź, pokażę ci parę tutejszych atrakcji.
    Wyszliśmy z namiotu. Dopiero teraz mogłem przyjrzeć się wiosce bliżej. Wszędzie biegały brudne i nagie dzieci. W centrum wioski stał ogromny miedziany kocioł. Dookoła nędzne szałasy i podziurawione namioty. Ogólnie niezły burdel.
    - I jak, podoba ci się u nas? - zapytał Sulik.
    - Tak, jest całkiem...
    - Tak, tak. Pewnie wychowałeś się w jakimś frymuśnym miasteczku, podobnym do tego, które jest tam, wyżej. - wskazał w stronę Berchtesgaden. - Wczoraj złapaliśmy jednego z ichnich oficerków, chcesz go zobaczyć?
    - Tak, chodźmy do niego!
    - A co ty taki napalony na jego widok?
    - Nie, nic... nieważne.
    Ruszyliśmy na drugi koniec wioski. Po drodze zobaczyłem pole i niewielki ogród. Pracowało tam kilka kobiet. W końcu doszliśmy do miejsca, gdzie stało kilka drewnianych klatek.
    - O, to ten stary w szarym mundurze. Próbował się wyrywać, ale nie z nami te numery. Widać to ktoś ważny, chociaż nie wiem czemu puścili go samego. W każdym razie za kilka dni będzie pełnia księżyca. Zawsze wtedy ucztujemy, a ten dziadek będzie daniem głównym. - zarechotał.
    Przez chwilą patrzyłem na Ericha. Ten jednak nie dał po sobie poznać, że mnie zauważył.

    [​IMG]
    A to przywódca tej bandy. Pasuje do całego towarzystwa jak ulał.

    - A tu mamy kolejną atrakcję. Nasz mały potworek.
    Podeszliśmy do kolejnej klatki. Było w niej paskudztwo jakiego jeszcze nigdy nie widziałem.
    - Co to jest!?
    - Nasza maskotka. - Sulik znów zarechotał - Kiedyś wyglądał trochę lepiej. Miał trochę więcej skóry i kępkę włosów. No i przynajmniej umiał rozmawiać. Potem coś mu zaczęło **********ć, więc zamknęliśmy go w klatce. Ojciec mówił mi, że dawno, dawno temu, kiedy jeszcze byłem dzieckiem ten koleś wyglądał zupełnie jak my. Potem zaczęła odpadać mu skóra, wyłysiał, oczy wylazły mu na wierzch... Łapiesz? Ten koleś nie ma skóry!
    - Tak, trudno nie zauważyć...
    Odwróciłem wzrok od tej kreatury. Żołnierze opowiadali mi o chorobie popromiennej, której wielu doświadczyło po walkach w Ameryce, ale nie spodziewałem się, że mutacje mogą dojść do takiego stopnia. Zacząłem zastanawiać się co jeszcze może pokazać mi Sulik, gdy podeszła do nas jakaś kobieta w wieku Sulika.
    - Znowu się opieprzasz darmozjadzie! Siedzisz cały dzień w tym swoim namiocie albo *******sz tego potwora! Zobaczysz, kiedyś on wydostanie się z tej klatki i nas pozabija! A ten śmieć to kto? - wskazała na mnie.
    - Zamknij się głupia suko, bo znowu dostaniesz w gębę. To nasz gość, wykształcony i inteligentny człowiek, rozumiesz? Nie to co ci idioci, z którymi się ostatnio zadajesz.
    - Może i są idiotami, ale przynajmniej pomagają nam w polu. Ty też mógłbyś ruszyć **** i mi pomóc!
    Zauważyłem na jej szyi wisiorek. Taki sam, który miałem pod kurtką. Taki sam, które nosiły moja babka i moja ciotka. Ten sam symbol, który widniał na budce strażniczej przy bramie Berghofu. Czarny orzeł, Reichsadler. Godło Wielkiej Rzeszy. Tylko Hitlerowie i Goebbelsowie mogli nosić na sobie ten symbol.
    - Skąd masz ten wisiorek?
    - A co cię to do cholery obchodzi?
    - Nie pyskuj idiotko, tylko grzecznie odpowiedz - warknął Sulik.
    - O czym tu opowiadać. Jakieś dwadzieścia lat temu zabiłam jedną sukę, od tamtych z góry. Zerwałam go z jej truchła.
    - Taaak, to było coś - rozmarzył się Sulik - kiedyś często zachodziliśmy do tego domu na górze. Pewnego dnia spod ziemi wyszli ci stamtąd - znów wskazał na Berchtesgaden - więc ich zaatakowaliśmy. Gdzieś w środku ich grupy stała taka parka z wózkiem. Rzuciliśmy się na nich. Poderżnąłem temu gnojkowi gardło, a ona zajęła się jego paniusią. Potem chciałem zabić jeszcze tego gówniarza w wózku, ale jakaś babka rzuciła się na mnie, więc wydłubałem jej oko - Sulik znów zarechotał. - Potem zrobiło ciężko, bo ci na górze mieli te swoje huczące gnaty. Zaczęliśmy wiać, po drodze jeszcze dostałem w nogę, o tutaj, popatrz...
    Sulik podwinął nogawkę i pokazał mi starą bliznę. Nie miałem wątpliwości. Blizna po ranie postrzałowej. Więc Erich mówił prawdę. Poczułem jakby ktoś rozpalił we mnie ogień. Ręka sama powędrowała do kieszeni, ale gdy zacisnąłem palce na zimnym Waltherze pomyślałem co zrobiłby mój pradziadek. Nie śpieszyłby się. Poczekałby na odpowiedni moment. Zaatakowałby z zaskoczenia. Wyjąłem rękę z kieszeni.
    - Cóż, ciekawa historia. Może pokażesz mi resztę wioski?

    [​IMG]
    Ulubiona maskotka Sulika. Urocza, prawda?

    Do wieczora zwiedzałem z Sulikiem wioskę. Gdy zapadł zmrok wszyscy usiedli wokół kotła. Kobiety zaczęły podawać jedzenie w glinianych miskach. Nie jadłem mięsa, bałem się, że może być ludzkie. Poprzestałem na spożyciu kilku lekko nadgniłych warzyw. Po kolacji Sulik zaproponował mi miejsce w swoim namiocie. Odmówiłem, powiedziałem mu, że wolę spać na dworze. Położyłem się pod uschniętym drzewem, co jakiś czas zerkając na zegarek. Gdy minęła północ po cichu wstałem i ruszyłem w kierunku wyjścia z wioski. Zatrzymałem się kilka metrów przed nim. No tak, strażnik, nie są aż tacy głupi. Cóż, nie miałem wyboru. Życie Ericha było dla mnie cenniejsze. Wyjąłem z nóż i podkradłem się do strażnika. Złapałem go za głowę, zasłaniając usta, a drugą ręką poderżnąłem mu gardło. Zupełnie jak na manekinach podczas szkolenia u pułkownika Stauffenberga. Ciotka Germania pewnie będzie ze mnie dumna.

    Ukryłem ciało w pobliskich krzakach. Zresztą to i tak nie miało znaczenia czy je znajdą czy nie. Ale kilkuletnie wpajanie mi zasad przez Stauffenberga zrobiło swoje. Ruszyłem prawie że biegiem. Szybko dotarłem do miejsca, w którym rano rozstałem się z Heinzem. Teraz pod górę... Gdy zaczęło świtać byłem już w Berchtesgaden.

     
  19. Marcex

    Marcex Znany Wszystkim

    Super! Genialne! Trzymasz poziom i formę. Pisz dalej :)
     
  20. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi

    Gut, gut. Podoba mi się i czekam na więcej. Dłuższe odcinki proszę
     
  21. adammos

    adammos Guest

    Całkiem strawne :p
     
  22. Kentucky

    Kentucky Ten, o Którym mówią Księgi

    Czekam na bunt maskotki :Devil:
     
  23. Marcex

    Marcex Znany Wszystkim

    Na razie bardziej stawiasz na fabułę. Gra to tylko pretekst dla niej czy potem przejdziesz bardziej w relację z gry?
     
  24. Nuke

    Nuke [heinkel intensifies]

    Rzecz w tym, że nie gram. To jest po prostu kontynuacja fabuły z poprzedniego aara oparta na Falloutach. Trochę muszę rozegrać siłą rzeczy żeby porobić sobie screeny, poszukać weny etc, ale generalnie rzecz biorąc nie jest to typowy aar z gry;)
     
  25. Kentucky

    Kentucky Ten, o Którym mówią Księgi

    Nurtuje mnie jedno, ale ważne pytanie - jak (poza tym że skończyło się na grzybach) potoczyła się 3wś? :>
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie