Wojna. Wojna nigdy się nie zmienia. - Fallout AAR

Temat na forum 'Inne Gry AAR' rozpoczęty przez Nuke, 7 Kwiecień 2011.

?

Czy nie masz nic przeciwko dwóm różnym zakończeniom?

  1. Tak, nie mam nic przeciwko

    0 głos(y/ów)
    0,0%
  2. Nie, nie mam nic przeciwko

    0 głos(y/ów)
    0,0%
Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Marcex

    Marcex Znany Wszystkim

    Panowie, proszę, KONIEC rozważań co dalej. Spamujecie, przeszkadzacie autorowi i psujecie innym radość z czytania przez układanie waszych domniemanych historyjek. Proszę, dajcie spokój :)
     
  2. Tobi

    Tobi Ten, o Którym mówią Księgi

    Kłamiecie i tyle. :p
     
  3. Milven

    Milven Ten, o Którym mówią Księgi

    Tobi, Kentucky, panom już dziękujemy!

    A tak na poważnie - to z tych wszystkich pomysłów najfajniuśniejszy to jest ten z porodem. To dopiero dałoby kopa Adiemu, szczególnie, jeśli byłoby to z winy Himmlera/Enklawy.
     
  4. Kentucky

    Kentucky Ten, o Którym mówią Księgi

    Uśmiercanie bohaterów drugiego planu jeszcze przetrawię, ale już mordowania głównych to będzie szczyt i złamie serca czytelnikom! :mad:
     
  5. Nuke

    Nuke [heinkel intensifies]

    A tam, ja zawsze uważałem, że sztuczne nabijanie tematu robi dobrze aarowi i autorowi aara:p I na pewno któraś z głównych postaci zaliczy zgon (chociaż może nie w alternatywnym zakończeniu :Devil:).
     
  6. Tobi

    Tobi Ten, o Którym mówią Księgi

    Nuke przecież to zawodowy heartbreaker, więc czego się tu dziwić. :p
     
  7. Kentucky

    Kentucky Ten, o Którym mówią Księgi

    Jak to zrobi to posypie się czerwony rep! :p (żart! po prostu będzie... głupio jak któreś z nich zginie. ale to tylko moje 2 grosze w tym portfelu).
     
  8. Tobi

    Tobi Ten, o Którym mówią Księgi

    Ale to już decyzja Nuke. (Pewnie teraz skacze z radości że my się tu po piętach bijemy bo tak bardzo chcemy wiedzieć co będzie dalej a on odcinka nie daje. :p)
     
  9. Artafrates

    Artafrates Ten, o Którym mówią Księgi

    Specjalnie zostanę sponsorem by ujemnego repa wrzucić Nukowi jak coś takiego zrobi :p
     
  10. Nuke

    Nuke [heinkel intensifies]

    Ken! No wiesz co! Ja myślałem, że nasz rep-race to uczciwa rywalizacja, a Ty tu takie nieczyste zagrywki chcesz stosować?;D
     
  11. Kentucky

    Kentucky Ten, o Którym mówią Księgi

    Trudno sprawiedliwie się ścigać w rep-race kiedy jest się od niego niemal odizolowany, niczym narkoman w więzieniu :p
     
  12. Nuke

    Nuke [heinkel intensifies]

    Trzeba było nie wyjeżdżać na wakacje:p
     
  13. Kentucky

    Kentucky Ten, o Którym mówią Księgi

    No to żeś mnie teraz zgasił. Lepiej siedzieć przed kompem cały Boży dzień w mieście zamiast siedzieć parę godzin przed kompem na wsi o_O
     
  14. Nuke

    Nuke [heinkel intensifies]

    Albo repy, albo wakacje:p Zresztą i tak przez 2 tygodnie nie wrzucałem odcinka, so...
     
  15. Nuke

    Nuke [heinkel intensifies]

    Odcinek XXI

    [video=youtube;dZnOIyc3OkU]http://www.youtube.com/watch?v=dZnOIyc3OkU[/video]

    Gdy rano wróciliśmy do krypty garaże wyglądały jak pobojowisko. Wszędzie leżeli nieprzytomni ludzie, ghule i supermutanci, tak przemieszani, że trudno było zorientować się kto jest kim. W kłębowisku ciał zauważyłem gałąź z głowy Harolda. Po przesunięciu paru żołnierzy dotarłem do reszty ghula. Potrząsnąłem nim, ale ten tylko coś wybełkotał i zwymiotował na siebie. Razem z Evą uznaliśmy, że do południa i tak z nikim się nie dogadamy, więc poszliśmy do krypty żeby się przespać. Po ponad dwóch dobach bez snu i szprycowaniu się różnymi środkami po prostu musieliśmy się porządnie wyspać.

    Obudziłem się dopiero wieczorem, strasznie głodny. Poszedłem do kuchni, gdzie siedziało kilku żołnierzy racząc się sokiem z kiszonych ogórków. Ich podpuchnięte oczy ledwo na mnie spojrzały. Wyciągnąłem z lodówki jakąś konserwę i pośpiesznie ją otworzyłem. Po chwili do kuchni weszła Eva.
    - Tutaj jesteś - powiedziała z uśmiechem. - Generał chce nas widzieć, chyba ma nam coś ważnego do powiedzenia.
    - Kolejna tajemnica Magnusa? - Mruknąłem, gdy wyszliśmy na korytarz.
    - Mam nadzieję, że nie, wczoraj dowiedzieliśmy się chyba zbyt wielu rzeczy...
    Skończyłem konserwę tuż przed drzwiami gabinetu generała.
    - Heil Hitler! - Powiedzieliśmy z Evą na progu.
    - Heil Hitler - odpowiedział generał. - Siadajcie, siadajcie.
    W środku byli już Marcus, Harold, Firtz, von Braun i von Setelsbach. Gdy zajęliśmy miejsca generał zaczął:
    - Zebraliśmy się tutaj by uczcić porozumienie zawarte między Werwolfem a mieszkańcami elektrowni nr 5 i Brauchwalde... Chociaż może uczcić to trochę za dużo powiedziane, po wczorajszej nocy chyba wszyscy mamy dosyć alkoholu...
    Marcus uśmiechnął się lekko, widząc jak Harold nieudolnie próbuje ukryć plamy rzygowin na swoim kombinezonie.
    - Porozumienie? Jakie porozumienie? - Zapytałem zaskoczony. Nie spodziewałem się, że Harold pójdzie na układy z gładkoskórkami.
    - Tak, porozumienie... Ustaliliśmy, że Werwolf, ghule i supermutanci będą ściśle współpracować na polu militarnym i handlowym. Na początek będą to wspólne patrole i wymiana leków za uran... Nasz zapas powoli się kończy, a bez reaktora krypty nie przetrwamy... W późniejszym okresie będziemy przeprowadzać manewry i odbudujemy sieć elektryczną między Dreznem i Brauchwalde... Skoro Enklawa oczyściła miasto z promieniowania to będziemy mogli je odbudować...
    Zaniemówiłem na chwilę z wrażenia.
    - To... To wspaniale... Nie spodziewałem się, że się dogadacie...
    - Obopólne korzyści mogą połączyć nawet największych wrogów - wycharczał Harold - a co dopiero sojuszników...
    - Tak... - westchnął zadowolony generał. - Przejdźmy więc do kwestii Mariposy. Myślałeś już o tym jak się tam dostać? - Zwrócił się do mnie generał.
    - Ja... eee... nie bardzo miałem kiedy...
    Fritz zachichotał, ale generał spojrzał na mnie i Evę ze zrozumieniem.
    - Ech wy młodzi - powiedział z uśmiechem. - Cóż, w każdym razie możecie odpuścić sobie drogę lądową. Musicie dostać się tam w inny sposób.
    - Co za problem - charknął von Braun. - Podrzucę ich tam swoim VertVogelem, w kwadrans będą na miejscu.
    - Jest problem - powiedział swoim grubym głosem Marcus. - Ja nie zmieszczę się do pańskiego samolotu, profesorze.
    - Ty? Chcesz lecieć z nami? - Zapytałem zaskoczony.
    - Tak. Oczywiście jeśli nie macie nic przeciwko.
    - Ja na pewno nie, a ty, Evo?
    - Ja również - odpowiedziała uśmiechając się.
    - No to witamy na pokładzie... Tylko teraz będzie problem z transportem...
    - Przecież przejęliśmy dwa samoloty Enklawy - odezwał się von Setelsbach. - Możecie polecieć jednym z nich do Mariposy. Żołnierze już usuwają wraki śmigłowców sprzed Volkshalle, jutro rano pas startowy będzie gotowy. Chcemy jak najszybciej przewieźć pierwszą partię uranu z kopalni supermutantów.
    - No to chyba rozwiązuje problem... Tylko kto będzie pilotował, może pan, profesorze?
    - Nie jestem aż tak dobrym pilotem by lecieć takim kolosem...
    - Spokojna twoja rozczochrana, Adolf - wycharczał Fritz. - Przed wojną nie takimi maszynkami się latało.
    - No to ustalone - rzekł zadowolony generał. - Jutro rano lecicie do Mariposy.

    Następnego dnia o świcie czekaliśmy już przed Volkshalle. Żołnierze ustawili samolot na pasie startowym. Fritz i von Braun studiowali mapy, a Magnus i von Setelsbach dawali nam ostatnie rozkazy.
    - ... pamiętajcie, że wystarczy zniszczyć tylko kadzie, nic więcej - mówił generał. - W samolocie znajdziecie trochę ładunków wybuchowych, powinno wystarczyć...
    - Najważniejsze to przebić się przez obronę Enklawy - powiedział ponuro Marcus, trącając nogą skrzynię, w której ukryty był jego Minikanone.
    - Zawsze możecie wezwać na pomoc von Brauna, narobi trochę hałasu, a wy prześlizgniecie się na najniższy poziom - rzekł von Setelsbach.
    - Problem w tym, pułkowniku, że ja nie jestem zbyt dobry w skradaniu się - odpowiedział z przekąsem Marcus.
    - Herr Hitler, mogę pana prosić na chwilę? - Zawołał mnie von Braun.
    Poszedłem do profesora z myślą, że chce mi pokazać miejsce lądowania, ale myliłem się. Ghul złapał mnie za łokieć i zaprowadził między wraki śmigłowców.
    - Proszę dać mi rękę - powiedział von Braun.
    - Po co?
    - Niech pan nie pyta tylko daje.
    Chwycił mocno moją dłoń. Dotyk ghula nie był zbyt przyjemny, ale po chwili spotkało mnie coś bardziej nieprzyjemnego. Von Braun przyłożył drugą rękę do mojego kciuka, a po sekundzie przez moją dłoń przebiegł prąd. Z trudem powstrzymałem okrzyk, ograniczając się do głośnego syknięcia.
    - Cholera, co mi pan zrobił!?
    - Nie drzyj się tak - warknął.
    Profesor pokazał mi co trzymał w dłoni. Było to coś wyglądającego na mały, czarny pilot z okrągłym, czerwonym guzikiem.
    - Co to jest?
    - Coś, co może panu pomóc w wykonaniu misji... Chociaż dużym kosztem...
    - Nie bardzo rozumiem...
    - Wciśnięcie tego guzika spowoduje wystrzelenie rakiety z bombą atomową.
    - Yyy... I gdzie ona uderzy?
    - W miejsce, z którego została aktywowana. Ściślej mówiąc, w miejsce, w którym pan będzie przebywał.
    - Przecież to samobójstwo!
    - Niekoniecznie. Rakieta wystartuje z dziesięciominutowym opóźnieniem. W zależności od tego gdzie będzie pan przebywał będzie pan miał nawet kwadrans na ucieczkę.
    - Ale... Promieniowanie...
    - To bomba o bardzo małej mocy. Ale wystarczająca do zniszczenia Mariposy... albo Kilonii. W każdym razie tylko pan może ją odpalić. Pobrałem pana odcisk palca. Pilot zareaguje tylko na pana dotyk.
    Von Braun wręczył mi urządzenie. Wpatrywałem się w nie przez dłuższą chwilę.
    - Lepiej niech pan go schowa, Fraulein von Manstein tu idzie...
    Wcisnąłem pilot do kieszeni na piersi. Po chwili podeszła do nas Eva.
    - O czym wy tu tak szepczecie, co?
    - A... O niczym ważnym. Samolot jest już gotowy?
    - Jeszcze chwila. Marcus ładuje do niego swój łazik. Kawałek drogi będziemy musieli przejechać.

    Wróciliśmy na pas startowy. Fritz właził po drabinie do kabiny pilota, a Marcus taszczył skrzynię z Minikanone. Przy tylnym włazie czekali na nas Magnus, von Setelsbach i Harold.
    - Już czas, Adolfie - rzekł krótko generał. - Powodzenia...
    Wszyscy trzej, nie wyłączając Harolda, zasalutowali.
    - Heil Hitler!
    - Heil Hitler! - Odpowiedziałem wraz z Evą.
    Wsiedliśmy do samolotu. W środku był już ustawiony łazik. Marcus przypinał siebie i skrzynię. Na nas czekały miejsca obok fotelu Fritza.
    - Siadajcie szybko - wycharczał.
    Zapięliśmy pasy, a Fritz uruchomił silniki. Samolot powoli ruszył...
    - Teraz najtrudniejszy moment... - szepnął ghul, powoli przyciągając do siebie drążek. Maszyna ruszyła w górę, ale przez przeszklony kokpit widziałem, że nadal jesteśmy za nisko, a ruiny budynków zbliżały się coraz bardziej...
    - Fritz, schowaj podwozie! - Krzyknąłem nagle.
    Ghul wcisnął jakiś przycisk, a po chwili samolot poderwał się w górę. A więc udało się. Gdy już opuszczaliśmy Drezno przeleciał nad nami VertVogel von Brauna.

    Podróż przebiegała spokojnie. Lecieliśmy dosyć nisko, więc mogliśmy obserwować to co dzieje się na dole. Tereny w pobliżu Drezna były całkowicie opustoszałe. Mijaliśmy ruiny miast, gdzieniegdzie pojawiały się skupiska nędznych, drewnianych szałasów, otoczonych kikutami wyschniętych drzew. Dopiero gdy byliśmy kilkadziesiąt kilometrów dalej zobaczyliśmy potężne lasy, które bardzo się rozrosły przez ostatnie czterdzieści lat...

    Mijał trzeci kwadrans lotu gdy samolot zaczął się zniżać. W oddali zauważyłem niewielkie wzniesienie z polaną - zapewne tam chciał wylądować Fritz. Po kilku minutach byliśmy już na ziemi.
    - Dobra, macie tutaj mapę z zaznaczoną trasą - wycharczał Fritz. - Łazik Marcusa powinien sobie poradzić z przejechaniem tych wertepów. Gdybyście się zgubili to rozglądajcie się za profesorem, pokręci się tu jeszcze przez jakiś czas. Ja tymczasem spadam do Drezna.
    VertVogel von Brauna krążył nad wzniesieniem. Łazik i Marcus czekali na nas w pewnej odległości od samolotu. Supermutant usiadł na fotelu kierowcy, a ja i Eva jakoś zmieściliśmy się na skrzyni z Minikanone.
    - Trzymajcie się mocno - rzekł Marcus. - Droga będzie bardzo wyboista.
    Ruszyliśmy na dół, a za nami zahuczały silniki samolotu Fritza. Po chwili już pędziliśmy krętymi, leśnymi ścieżkami. Co chwila zerkałem na mapę. Mariposa była coraz bliżej...

    Po kilku minutach Marcus nagle zatrzymał się.
    - Co się...
    Supermutant przyłożył swój gruby palec do ust, a drugą ręką wskazał na prześwit między drzewami. W odległości jakichś stu metrów dało się dostrzec kawałek porośniętego mchem muru. A więc byliśmy na miejscu.

    Wysiedliśmy z łazika. Marcus zamontował na sobie Minikanone i szybko podreptaliśmy do muru. Ruszyliśmy wzdłuż niego ciągle nadstawiając uszu. Ciszę zakłócał tylko odgłos naszych kroków i trzask łamanych gałązek. Zaniepokoiło mnie to. Brak żadnych patroli, nawet strażnice na szycie murów wyglądały na opuszczone...

    Po kwadransie dotarliśmy do bramy. Była otwarta na oścież.
    - Ostrożnie - rzekł Marcus. - To może być pułapka...
    Zajrzałem do środka. W pobliżu stało kilka namiotów z symbolem SS na ścianach, gdzieś w głębi było trochę parterowych domków, a w oddali główny budynek Mariposy. Już chciałem wejść do środka, ale Marcus mnie powstrzymał.
    - Stój - szepnął. - Widzisz te kopczyki?
    Przyjrzałem się bliżej. Na pasie ubitej ziemi dzielącej bramę od namiotów rzeczywiście było coś, czego nie powinno tam być...
    - Miny?
    - Tak sądzę. Masz ze sobą granaty?
    Wyjąłem z torby granat, odbezpieczyłem go i rzuciłem w kierunku dziwnych kopców. Po chwili siła eksplozji targnęła mnie i Evę na ziemię. Nawet Marcus lekko się zachwiał. Gdy wstałem mogłem zobaczyć skutki wybuchu. Teraz od namiotów dzielił nas blisko trzymetrowy rów, rozciągający się między murami bazy.

    [​IMG]



    Przedarliśmy się przez tą przeszkodę i ruszyliśmy do największego z namiotów. Wewnątrz niemal wszystko było poprzewracane. Na stoliku w kącie stał wyłączony komputer. Podszedłem do niego i spróbowałem go uruchomić, ale bez skutku.
    - Poczekaj, tu jest generator, może uda mi się go włączyć - powiedziała Eva.
    Eva pogrzebała chwilę przy generatorze...
    - Spróbuj teraz - powiedziała po paru minutach.
    Wcisnąłem odpowiedni przycisk, a monitor się zaświecił. Chwilę później już klepałem w klawiaturę.
    - Wszystkie dane są usunięte... Oprócz jednej wiadomości...

    - Czyżby Enklawa stąd... uciekła? - Zapytała zaskoczona Eva gdy skończyłem czytać wiadomość.
    - Nie mam pojęcia, ale wygląda na to, że tak... tylko... dlaczego?
    Wyszliśmy z namiotu i pobiegliśmy do bazy. Podobnie jak brama, wejście było otwarte. Weszliśmy do środka. Próbowałem zapalić światło, ale widocznie cała baza była odcięta od prądu. W oddali zauważyłem jednak migającą na czerwono lampkę...

    Wyjęliśmy latarki i ostrożnie ruszyliśmy w kierunku lampki. Wszędzie dookoła walały się makiety pojazdów latających - dziwnego dysku, którym uciekł Skorzeny, śmigłowców enklawy czy VertVogela von Brauna. W końcu dotarliśmy do dziwnej lampki.
    - To interkom - szepnęła Eva.
    Wcisnąłem guzik przy lampce, która nagle zaświeciła się na zielono, a z głośnika popłynął głos:


    [​IMG]

    Interkom zamilkł. Rozejrzeliśmy się szybko, jednak w pobliżu nic się nie poruszało. W rogu pomieszczenia zauważyłem windę z zepsutymi drzwiami, które wyglądały jakby ktoś otworzył je siłą. Gdy zajrzałem do środka kabiny okazało się, że zamiast podłogi jest tam tylko wielka dziura...
    - No to z przejażdżki windą nici - zauważyła Eva.
    Obok windy znajdowały się schody, którymi zbiegliśmy na niższy poziom. Od razu rzuciła mi się w oczy kolejna czerwona lampka...

    - Myślisz, że to supermutanci pogonili stąd Enklawę? - Zapytałem Marcusa.
    - Pewnie tak... - odpowiedział. - Kilku supermutantów z Brauchwalde twierdziło, że przybyło z Mariposy, ale gdy zapytałem ich dlaczego stamtąd uciekli mówili tylko "Enklawa"...
    - Dobra, mniejsza o to, idziemy dalej... Eva, co ty robisz?
    Eva zignorowała moje pytanie. Szła bezwiednie korytarzem, zupełnie jak zahipnotyzowana. Podbiegłem do niej i złapałem ją za rękę.
    - Eva, ale schody są tam! - Powiedziałem, machając wolną ręką w kierunku Marcusa.
    - Ale tam są czołgi... Maus... - wyszeptała.
    - Cholera, nie jesteśmy w muzeum, nie mamy czasu na oglądanie czołgów! - Krzyknąłem, ale Eva zupełnie nie zwróciła na to uwagi.
    Cóż, nadszedł czas radykalnych rozwiązań. Zwolniłem nieco kroku, wziąłem zamach i dałem jej potężnego klapsa w tyłek. Eva aż podskoczyła, ale w mgnieniu oka obróciła się, a jej pięść świsnęła tuż obok mojego nosa. Uchyliłem się w ostatniej chwili.
    - Co ty sobie wyobrażasz!? - Wrzasnęła.
    - To nie zachowuj się jakby podniecał cię byle czołg!
    - To nie jest byle czołg! To Maus!
    - Dajcie już spokój! - Krzyknął Marcus, choć widziałem, że nasza kłótnia nieźle go rozbawiła. - Nie mamy na to czasu...
    Zbiegliśmy po kolejnych schodach, chociaż Eva nadal była naburmuszona, że nie mogła sobie popatrzeć na Mausa. Na trzecim poziomie był kolejny interkom...

    Bez słowa zeszliśmy na ostatni poziom. Od schodów ruszyliśmy długim korytarzem. Po kilku minutach doszliśmy do rozwidlenia. Z tabliczek odczytałem, że kadzie z GEV są na lewo, a główny komputer bazy na prawo...

    [​IMG]

    Ruszyliśmy biegiem do kadzi. Im szybciej je zniszczymy tym lepiej. Otworzyliśmy szerokie drzwi na końcu. Zauważyłem, że Marcus lekko drży... Weszliśmy do ogromnej hali. Staliśmy na czymś w rodzaju balkonu, do którego z obu stron biegły schody. Poświeciliśmy latarkami w kierunku kadzi. Wydawały się być puste. Schodziliśmy coraz niżej i niżej, ale z każdym krokiem uświadamiałem sobie, że nie ma tu ani kropli GEV.
    - Wracajmy na górę, Enklawa nas uprzedziła... - powiedziałem ponuro.
    Powróciliśmy do rozwidlenia. Marcus i Eva od razu skręcili w prawo.
    - Poczekajcie, może sprawdźmy chociaż ten komputer... Może coś tam znajdziemy...
    Pomieszczenie z głównym komputerem mieściło się na końcu drugiego korytarza. O dziwo, komputer działał. Rzuciłem się do klawiatury, ale spotkał mnie zawód. Cała baza danych była usunięta. Oprócz...

    - Ale oczywiście Adolf Hitler dostanie się wszędzie - usłyszałem za plecami zimny głos.
    Do pomieszczenia wpadło kilku ludzi w czarnych mundurach. Na przedzie kroczył ponadprzeciętnie wysoki SS-man...
    - Zabawa w chowanego się skończyła, Adolfie - powiedział Skorzeny.
    Ostatnie co zarejestrowałem przed utratą przytomności to krzyk przerażenia Evy...
     
  16. Kentucky

    Kentucky Ten, o Którym mówią Księgi

    Fajnie, że Aldi już nie podróżuje tylko z Ewą ;)
    PS: Ta "radykalna metoda" Adolfa rozwaliła mnie :lol2:
     
  17. matigeo

    matigeo Ten, o Którym mówią Księgi

    Rozwaliło mnie to :D
     
  18. Artafrates

    Artafrates Ten, o Którym mówią Księgi

    Skoro w takim momencie kończysz, to pisz już następny odcinek :p
     
  19. Marcex

    Marcex Znany Wszystkim

    Święte słowa.
    Jak wszystkich dookoła podnieta Evy i radykalne metody Adolfa mnie rozbroiły.

    Rozumiem, że Skorzeny to odpowiednik Franka Horrigana?
     
  20. Nuke

    Nuke [heinkel intensifies]

    Tja, ale nie spodziewajcie się, że będzie wyglądał jak w F2;)
     
  21. Tobi

    Tobi Ten, o Którym mówią Księgi

    Odcinek jak zawsze bardzo fajny i nareszcie doszło do konfrontacji w której (jak zapewne okaże się w następnym odcinku) Adi udowodni że da się połączyć ruchy Matrixa i moce Dartha Vadera ubijając Skorzenego. :p Ale mówiąc szczerze dopatrzyłem się pewnej nieścisłości.
    W pomieszczeniu był Adolf, Eva i Marcus, tak? Tak.
    Wpadło tam kilku ludzi w mundurach SS, tak? Tak.
    Tylko pociski Minikanone mogą przebić skórę supermutanta, tak? Tak.
    A samo Minikanone jest zbyt ciężkie by niósł je Skorzeny a co za tym idzie inny SSman, tak? Tak.
    Wiec niby jak mają sobie te biedne czarnomundurowe niecnoty poradzić z Marcusem, do tego uzbrojonym w Minikanone? ;)

    A tak na marginesie to rozbroiło mnie "Spokojna twoja rozczochrana, Adolf". :D
     
  22. Nuke

    Nuke [heinkel intensifies]

    Zaskoczyli go od tyłu. Zresztą Skorzeny to chłop jak dąb, on by nie uniósł Minikanone?
     
  23. Tobi

    Tobi Ten, o Którym mówią Księgi

    No dobra, ale jak pamiętam to Marcus ma na sobie tylko ciutek przerobiony mundur SS. Więc jak wiedzieli że to nie jeden z nich zakradający się od tyłu do Adolfa? ;)

    PS; Tak, tak wiem że nie powinienem się doszukiwać logiki. :) No ale skoro dałem repa to chyba mogę :p
     
  24. Nuke

    Nuke [heinkel intensifies]

    Nie czepiaj się!:p
     
  25. Tobi

    Tobi Ten, o Którym mówią Księgi

    No dobra już dobra. :p

    A tak w ogóle to przeraża mnie twoja prędkość reakcji na moje posty.
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie