Wojna. Wojna nigdy się nie zmienia. - Fallout AAR

Temat na forum 'Inne Gry AAR' rozpoczęty przez Nuke, 7 Kwiecień 2011.

?

Czy nie masz nic przeciwko dwóm różnym zakończeniom?

  1. Tak, nie mam nic przeciwko

    0 głos(y/ów)
    0,0%
  2. Nie, nie mam nic przeciwko

    0 głos(y/ów)
    0,0%
Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Nuke

    Nuke [heinkel intensifies]

    Tak, teraz o tym napiszę, a potem nie będę miał czego do odcinka wrzucić:p
     
  2. Barlow

    Barlow Znany Wszystkim

    Ja poproszę moar klimatu. Ja sam jako autor setek dwustronnych powieści pochwalam takie próby literackie, ale musisz to trochę zgłębić jednak ;)
     
  3. Milven

    Milven Ten, o Którym mówią Księgi

    Mi się o dziwo nie podoba. F2 + Nazi... nie, ja dziękuję, wysiadam.

    Choć literacko nawet ciekawe;)
     
  4. Marcex

    Marcex Znany Wszystkim

    Dwie uwagi:
    1. Czy prawnuk firera nie powinien siedzieć w sztabie i wydawać rozkazy?
    2. Jak na moje to trochę zbyt bezpośrednio i za łatwo dowiedział się, kto jest mordercą jego rodziców. Chyba, że masz tu jakiegoś niespodziewanego haka.

    Ogólnie jest świetnie, ale te dwie rzeczy wyżej mnie gryzą.
     
  5. Nuke

    Nuke [heinkel intensifies]

    1. I tak, i nie. Niby nazwisko powinno go zwolnić z ryzykowania życia, ale z drugiej strony jest za ciut za młody żeby rządzić, to raz. Dwa, że Germania woli wysłać kogoś zaufanego, o kim ma pewność, że nie skiepści sprawy. Oprócz tego misja w wiosce miała być tylko przetarciem - w F2 na początku też nie miałeś jakichś bardzo poważnych zadań (nie licząc szukania GECKa). Poza tym do kolejnych misji akurat nie będzie już dało się wysłać kogo innego:Devil:
    2. Być może, ale ani Erich ani Sulik nie powiedział wprost - ten i ten zabił twoich rodziców. Uznałem, że nie ma sensu wysyłać Adolfa na poszukiwanie mordercy gdzieś daleko, skoro pochodził on z pobliskiej wioski.
     
  6. Sitro

    Sitro Guest

    Trochu to naciągane i szkoda, że z Fallouta będą tylko screeny, ale postaram się czytać. ;)
     
  7. Nuke

    Nuke [heinkel intensifies]

    Odcinek IV

    Wreszcie w Berchtesgaden. Resztką sił dobiegłem do bramy. Wartę pełnił Heinz.
    - Już wróciłeś? Przecież miałeś zostać w ich wiosce kilka dni?
    - Znalazłem Ericha, poza tym... zresztą nieważne. Wpuścisz mnie czy nie?
    - Już, już. Frau Hitler jest w ogrodzie, zebrało jej się na poranny spacer.
    Heinz otworzył bramę, a ja szybko ruszyłem do ogrodu. Ciotka Germania drzemała na bujanym fotelu przed małą altanką.
    - Ciociu!
    Ciotka Germania otworzyła oczy i zerwała się z fotela.
    - Adolf? Co ty tu robisz? Przecież powinieneś być w wiosce dzikusów!
    - Byłem - wydyszałem - i znalazłem tam Ericha. Ciociu, oni chcą go zabić i zjeść za kilka dni!
    - Spokojnie. Chodźmy do kwatery żołnierzy, wszystko nam opowiesz i razem z Juergenem obmyślimy plan ataku na ich wioskę.

    Poszliśmy do długiego baraku, w którym spali żołnierze. Na końcu budynku był gabinet i sypialnia Juergena. Ciotka zapukała do drzwi, a po chwili otworzył nam Juergen ubrany jedynie w kalesony i podkoszulek.

    - Frau Hitler! Ja... przepraszam za mój strój, przed chwilą wstałem - zaczął usprawiedliwiać się Juergen.
    - Nie ma problemu, Juergen. Idź się ubrać, a ja i Adolf poczekamy w twoim gabinecie.
    Juergen spojrzał na mnie badawczo i poszedł do swojej sypialni. Po kilku minutach wrócił ubrany już w mundur.
    - O co chodzi, Frau Hitler? I co tu robi Adolf, przecież miał zostać w wiosce dzikusów przez kilka najbliższy dni?
    - Znalazłem Ericha - odpowiedziałem - za kilka dni dzikusy chcą go zabić i zjeść. Dokładnie w pełnię księżyca.
    - No cóż... - Juergen przez chwilę się zamyślił. - Chyba nie mamy innego wyjścia. Musimy zaatakować ich wioskę. Frau Hitler, co pani o tym sądzi?
    - W pełni się zgadzam. Musimy odbić Ericha i zniszczyć tych dzikusów raz na zawsze. Macie moją zgodę na atak.
    - Świetnie. Adolf - musisz mi opowiedzieć wszystko co zobaczyłeś. Chyba nie musimy ściągać Staffenberga? - znów zwrócił się do ciotki.
    - Nie ma takiej potrzeby. Damy sobie radę bez jego wydumanych pomysłów.
    - Dobrze, więc opowiadaj.
    - Wioska jest niewielka. Raptem kilka szałasów, parę przedziurawionych namiotów. Większość jej mieszkańców nie potrafi nawet sklecić zdania. Ich przywódca nazywa się Sulik. Równie dziki jak reszta, ale trochę bardziej inteligentny. Mają małe pole obsadzone zbożem oraz ogród. Na porządku dziennym jest u nich kanibalizm.
    - Dobrze, co z Erichem?
    - Trzymają go w klatce. Nie wiem czy dostaje coś do jedzenia, widziałem go przez krótką chwilę. Uważają go za kogoś ważnego tylko dlatego, że nosi mundur. Chcą go ugotować podczas pełni księżyca, chyba to jest jakiś ich rytuał.
    - Ilu ich jest?
    - Podczas kolacji doliczyłem się siedemnastu mężczyzn, dwudziestu kobiet i kilkorga dzieci. Trudno było je zliczyć. A, jeszcze coś...
    - Tak?
    - Szesnastu mężczyzn. Gdy wychodziłem z wioski przy wejściu stał strażnik. Musiałem go zabić.
    - Brawo, mój wnuku. Wreszcie przypominasz Hitlerów! - pochwaliła mnie ciotka.
    Pozostawiłem jej uwagę bez komentarza. Zwróciłem się do Juergena.
    - Coś jeszcze?
    - Tak. Narysuj plan wioski.
    Dał mi kartkę i ołówek. Po kilkunastu minutach plan był gotowy.
    - Talent do rysowania odziedziczyłeś chyba po pradziadku - powiedziała z sarkazmem ciotka patrząc na moje bazgroły.
    - Tu jest wejście. W dzień kręciło się przy nim kilku dzikusów - kontynuowałem swój raport po raz kolejny ignorując ciotkę. - W nocy tylko jeden. Jednak jeśli znaleźli ciało tego, którego zabiłem zapewne wzmocnią straże.
    - Jak są uzbrojeni?
    - Głównie włócznie i noże. Nie zauważyłem u nich broni palnej, zresztą Sulik nazywał ją "huczącymi gnatami". Prawdopodobnie część dzikusów przestraszy się samych strzałów.
    - Dobrze, to mi chyba wystarczy. Tu - wskazał na wylot ścieżki prowadzącej do wioski - ustawimy ckm. Na tej skarpie będzie nasz strzelec wyborowy. Musimy jak najszybciej zająć pola i ogród, żeby te dzikusy ich nie podpaliły. Ty dostaniesz kilku żołnierzy żeby odbić Ericha.
    - Jest jeszcze coś...
    - Słucham.
    - W klatce obok Ericha jest... sam nie wiem jak TO nazwać. W każdym razie kiedyś był człowiekiem, ale teraz... Podejrzewam, że to skutki promieniowania, ale nie sądziłem, że mutacja może być tak głęboka. Ten... potwór... nie ma skóry, jego ciało jest zdeformowane i zachowuje się o wiele bardziej dziko niż reszta wioski.
    - To ciekawe - rzekła ciotka. - Może uda wam się go złapać? Doktor Rainer mógłby go zbadać i ocenić co było wynikiem mutacji.
    - To zbyt niebezpieczne. Jeśli wypuści się go z klatki to zacznie atakować wszystkich dookoła. To dzika bestia, nie będzie mu robić różnicy komu rozrywa gardło.
    - Cóż, Juergen, ile czasu zajmą wam przygotowania do ataku?
    - Myślę, że jutro o świcie możemy wyruszyć. Adolf - jak rozumiem zgadzasz się na branie udziału w walce?
    - Oczywiście.
    - Jesteś jeszcze dość... świeży. Stauffenberg nauczył cię jak zabijać, ale nie chcę żebyś wymiękł podczas bitwy. Nie możesz się zawahać jeśli na muszce będziesz miał któregoś z dzikusów.
    - Nie zawaham się. O to możesz być pewny.
    - Nie musisz się o to martwić Juergen - wtrąciła się ciotka. - To w końcu Hitler, zresztą ma z nimi pewne rachunki do wyrównania, prawda, Adolf?
    - Tak... to prawda...

    [​IMG]
    Porucznik Juergen Praun

    Gdy się obudziłem było jeszcze ciemno. Włożyłem mundur, założyłem pas i kaburę z Waltherem. Wziąłem kilka zapasowych magazynków, swojego StG i zszedłem na dół. Na dworze nie było nikogo. W dali majaczyła tylko postać strażnika przy bramie. Postanowiłem przejść się po ogrodzie. Po chwili doszedłem do altanki. Usiadłem na tym samym fotelu, na którym wczoraj siedziała ciotka Germania. Coś musiało być w tym miejscu, bo szybko i mnie dopadł sen. Po kilkunastu minutach drzemki usłyszałem jakiś szelest. Zerwałem się z fotela i chwyciłem karabin. Szelest był coraz głośniejszy. Po chwili z krzaków wyłonił się jakiś człowiek.
    - Halt!

    Postać zaczęła uciekać do furtki ogrodu. Ruszyłem za nią. Po chwili usłyszałem odgłos głuchego uderzenia. Gdy dobiegłem do domu ciotki zobaczyłem wartownika spod bramy i leżącego u jego stóp człowieka.
    - Dorwałeś tego drania!
    - Tak, usłyszałem jakiś krzyk dochodzący z ogrodu i pobiegłem to sprawdzić.
    - To ja krzyczałem, myślałem, że uda mi się go zatrzymać.
    - Tak... swoją drogą kto to jest? Mam nadzieję, że nie ogłuszyłem niewinnego człowieka.
    - Daj spokój, przecież nikt z naszych nie buszowałby po nocy po ogrodzie. Zresztą, masz może latarkę?
    - Jasne.
    Żołnierz wyjął z kieszeni latarkę i zapalił ją. Gdy światło padło na leżącego człowieka ujrzeliśmy szary mundur Wehrmachtu.
    - Cholera, to ktoś z naszych - powiedział wartownik.
    - Zanieśmy go do kwatery.

    Po kilku minutach byliśmy przy kwaterach. Zastukałem do drzwi. Po chwili otworzył mi zaspany żołnierz.

    - Co się dzieeeeeeje?
    - Mamy rannego. Pomóż nam go wnieść.
    Położyliśmy go na wolnej pryczy. Wartownik zapalił świecę, obudziło się kilku żołnierzy.
    - Co jest, już mamy wyruszać do wioski?
    - Do cholery, nawet w nocy nie dadzą człowiekowi pospać!
    - Zamknijcie się i idźcie po Juergena... to znaczy po porucznika Prauna - rozkazałem.
    Po chwili ze swojego pokoju wyszedł Juergen ubrany w te same kalesony co wczoraj.
    - Co tu się dzieje, do cholery? Alarm w środku nocy?
    - Byłem w ogrodzie, gdy z krzaków wyskoczył ten człowiek. Krzyknąłem żeby się zatrzymał, ale on zaczął uciekać. Wartownik dopadł go na podwórku i lekko... pokiereszował.
    - Przecież żołnierze mają zakaz wchodzenia do ogrodu. Gerd, co ty tu robisz do cholery!? *********j pod bramę, tak jak ci kazałem!
    Wartownik szybko wybiegł z kwater. Chyba dziś nie dostanie obiadu...
    - Przyjrzyj się Juergen, on ma na sobie nasz mundur.
    - Tak... ale moment, to nie jest żaden z naszych żołnierzy!
    - Może przyszedł z Berghofu?
    - Nie, tam też wszystkich znam... Chyba. Może ty go poznajesz?
    Tym razem ja przyjrzałem się twarzy rannego. Kogoś mi przypominała...
    - Nie, nie widziałem go nigdy w Berghofie... Czekaj, to jeden z tych dzikusów! Pamiętam go, był przy wejściu do ich wioski wczoraj rano!
    - I wszystko jasne. Ocućcie tego untermenschen, zaraz nam wyśpiewa po co tu przyszedł.
    Przywiązaliśmy dzikusa do pryczy. Jeden z żołnierzy wyszedł do studni po wiaderko wody. Gdy wrócił chlusnął na twarz dzikusa.
    - Co jest, *****!?
    - To my tu zadajemy pytania, dzikusie. Skąd masz mundur żołnierza Wehrmachtu? - zapytał Juergen.
    - ***** cię to obchodzi!
    - Werner, widzę, że naszemu gościowi potrzeba zachęty. Przynieś jeszcze jedno wiadro wody - zwrócił się do żołnierza, który wcześniej poszedł do studni.
    Po chwili Werner wrócił z kolejnym wiadrem. Dwóch żołnierzy odwiązało dzikusa i chwyciło go za ręce. Juergen złapał go za kark i wsadził jego głowę do wiadra.
    - I jak, teraz będziesz gadał?
    - ******* się - wyparskał dzikus.
    Po chwili jego głowa znów zanurzyła się w wiadrze. Procedura powtarzała się przez kolejne dwa wiadra. W końcu dzikus zmiękł.
    - Dobra, przestań, będę gadał!
    - No i nie można było tak od razu? Przez ciebie zmarnowaliśmy trzy wiadra wody. A teraz mów, skąd masz mundur?
    - Zabraliśmy go temu dziadkowi, który siedzi u nas w wiosce.
    - Co z nim zrobiliście?
    - No przecież mam go na sobie.
    - Pytam o tego dziadka, idioto!
    - A... nic, daliśmy mu jakieś stare szmaty i z powrotem zamknęliśmy go w klatce.
    - Po co tu przyszedłeś?
    - Miałem trochę powęszyć... dowiedzieć się co planujecie. Po ucieczce tego pieprzonego elegancika i zabiciu jednego z naszych Sulik nieźle się wystraszył. Obawia się waszego ataku.
    - Cóż, słusznie. Co jeszcze zrobił Sulik?
    - Zagonił wszystkich mężczyzn do pilnowania wioski. Nawet mysz się nie prześlizgnie.
    - Jaką macie broń?
    - Włócznie i noże. Sulik podobno ma coś, o czym mówi "to na specjalną okazję". Nie wiem co to jest, nie możemy sobie ot tak myszkować po jego namiocie.
    - Dobrze, wystarczy. Zwiążcie go z powrotem. Ubierajcie się, za dwadzieścia minut zbiórka przy bramie.
    - Co mamy później z nim zrobić?
    - Tylko go pilnujcie, zajmiemy się nim gdy wrócimy z wioski. Powiedzcie Frau Hitler o tym co się stało. Wyślijcie też kogoś do Berghofu żeby ich ostrzec. Gdyby Frau Hitler chciała sama... zająć się naszym więźniem to powiedzcie jej, że zabroniłem z nim cokolwiek robić do mojego powrotu. Uszanuje moje rozkazy.

    Po kwadrancie staliśmy już w równym szeregu przy bramie Berschtesgaden. Po chwili Juergen wyszedł z kwatery w mundurze i ze swoim karabinem Kar98k.

    - Dobrze panowie. Wiecie co macie robić gdy wejdziecie do wioski. Chcę żebyście zrobili to szybko i czysto. Bez strat po naszej stronie. Mamy uwolnić kaprala Harpego i zabezpieczyć ich uprawy. Jeśli zobaczycie gdzieś tą bestię, o której wam mówiłem to zabijcie ją od razu. Jakieś pytania?
    - Ja mam pytanie - odezwałem się. - W wiosce są też dzieci. Co z nimi?
    - A jak myślisz, Adolf?
    - Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że...
    - Nie udawaj niewiniątka. Z tych gówniarzy wyrosną takie same dzikusy. Nie zasługują na litość.
    - Przecież to nieludzkie!
    - No właśnie, a oni nie są ludźmi. Oni wszyscy mają zginąć. Otrzymałeś rozkaz, Adolf.
    Chciałem dalej spierać się z Juergenem, ale szkolenie u Stauffenberga wyrobiło we mnie posłuszeństwo wobec wyższych stopniem żołnierzy. Chcąc nie chcąc musiałem wykonać rozkaz. Ruszyliśmy w dół doliny. Po dwóch godzinach dotarliśmy do ścieżki prowadzącej do wioski. Juergen zatrzymał się.
    - To już tutaj. Na końcu ścieżki jest wioska tych dzikusów. Wiecie co robić. Ja wdrapię się na skarpę i będę was osłaniał z góry. Adolf przejmie dowodzenie w wiosce. Powodzenia.
    Ruszyliśmy dalej bez Juergena. Zatrzymaliśmy się jeszcze raz przed ostatnim zakrętem ścieżki. Ostrożnie wychyliłem się zza skały.
    - Dobra, jest pusto, ruszajmy.
    Gdy tylko doszliśmy do końca ścieżki z dzikim okrzykiem rzuciły się na nas kobiety z wioski. Uzbrojone jedynie w noże zdołały jedynie zranić kilku z naszych - szybko zostały podziurawione kulami. Gdy odparliśmy ten atak ustawiliśmy ckm i ostrożnie ruszyliśmy dwiema grupami na pola i do klatek. Reszty dzikusów nie było nigdzie widać. Zapewne słysząc strzały pochowali się w swoich szałasach. "Świetnie" - pomyślałem - "To ułatwi nam robotę". Bez przeszkód dotarliśmy do klatek. Natychmiast ruszyłem do Ericha... ale spostrzegłem, że druga klatka była pusta. W tej samej chwili usłyszałem krzyk i strzały dochodzące z ogrodu. Nie było czasu do stracenia. Otworzyłem klatkę Ericha. Kapral słaniał się na nogach, widocznie odkąd trafił do niewoli nic nie jadł.
    - Erich, szybko, musimy się stąd wynosić. Wypuścili tą bestię!
    - Dobrze, Adolf, ja... muszę ci coś...
    - Nie ma na to czasu, porozmawiamy w Berchtesgaden.
    Zaatakowała nas reszta dzikusów. Erich oparł się na moim ramieniu, więc zarzuciłem karabin na ramię i wyjąłem Walthera. Strzelałem na oślep, nie było czasu na celowanie. Ruszyłem powoli ku ścieżce. Reszta moich podwładnych szybko poradziła sobie z dzikusami. Strzały ucichły. Zastanawiałem się gdzie jest Sulik, ale w tej chwili nie było to ważne. Zbliżaliśmy się już do ścieżki, gdy nagle usłyszałem za sobą ryk. Odwróciłem się. Biegł ku nas Sulik. W ręku trzymał granat. Erich odepchnął mnie i resztką sił rzucił się na Sulika. Po chwili granat wybuchł. Sulik leżał martwy, Erich jeszcze żył... Podbiegłem do nich.
    - Erich wytrzymaj, zaraz zabierzemy cię do Berchtesgaden!
    - Nie, Adolf... po-posłuchaj mnie...
    - Oszczędzaj siły, później mi to...
    Erich złapał mnie za nadgarstek.
    - Nie, mu... muszę teraz... idź... idź do Berlina... tam... tam dowiesz się... pra-prawdy...
    Poczułem jak ucisk na ręce staje się słabszy. Ręka Ericha opadła na ziemię. Blask w jego oczach powoli gasł...
    - Erich!
    Ktoś złapał mnie za ramię. Odwróciłem się - to był Juergen.
    - Już nic nie możesz zrobić Adolf.
    - Co... co z resztą?
    - Heinz nie żyje.
    - Jak to?
    - Dorwała go ta bestia. Szli przez ogród i nagle wyskoczyła z krzaków. Chłopcy zabili tego potwora, ale... dla Heinza było już za późno.
    - Biedny drań. Juergen... gdzie są te kobiety, które rzuciły się na nas przy wejściu do wioski?
    - Leżą tam gdzie je zabiliśmy. Jeszcze nie zabraliśmy stamtąd zwłok.
    Poszedłem tam. Chciałem odzyskać wisiorek mojej matki. Nie czułem żalu, że to nie ja osobiście zemściłem się na mordercach moich rodziców. Znalazłem tą dzikuskę. Zerwałem z niej Reichsadlera i zawiesiłem go na szyi.
    Rozejrzałem się. Koło jednej z chat stłoczyła się grupka wystraszonych dzieci. Zwróciłem się do Juergena.
    - Nie zabiłeś tych dzieci!
    - Tak... pomyślałem... Pomyślałem, że zabierzemy je do Berchtesgaden. Są jeszcze małe, może uda nam się je wychować na dobrych Niemców.
    - Mojej ciotce to się nie spodoba.
    - Nieważne. Trzeba dać szansę tym, którzy nie pochodzą z krypty. Te dzieci nikomu nic nie zawiniły.
    - To dobra decyzja.
    - Tak... Zostawię tu paru chłopaków, niech trochę tu posprzątają i zabezpieczą teren.
    Przygotowaliśmy ciała Ericha i Heinza do drogi. Dwóch żołnierzy zabrało także zwłoki tej zmutowanej bestii. Ruszyliśmy do Berchtesgaden.

    [​IMG]
    Już w Berchtesgaden
     
  8. Tobi

    Tobi Ten, o Którym mówią Księgi

    Czytam i czytam i z każdym następnym zdaniem coraz lepiej. Mistrzostwo Nuke, mistrzostwo. Szczere gratulacje, oby tylko tak dalej. ;)
     
  9. Marcex

    Marcex Znany Wszystkim

    Brak słów. Po prostu genialnie.
     
  10. Tobi

    Tobi Ten, o Którym mówią Księgi

    Tak sobie teraz myślę, że Ziemię stłamsiła nuklearna wojna totalne zwana trzecią ale... tam gdzieś na księżycu ciągle powiewa sobie flaga z swastyką. :p
     
  11. Nuke

    Nuke [heinkel intensifies]

    Przecież na Księżycu nie wieje wiatr o_O
     
  12. Simoners

    Simoners Ten, o Którym mówią Księgi

    Wiatr nie ma nic do rzeczy. Udowodnili, że flaga porusza się w próżni
     
  13. Nuke

    Nuke [heinkel intensifies]

    Nie porusza się. Podczas misji Apollo 11 flaga ani razu się nie poruszyła (co jest uwiecznione na filmie), natomiast jej pomarszczenie jest efektem transportu i użycia specjalnego płynu (na każdym zdjęciu flaga jest pomarszczona identycznie).
     
  14. Simoners

    Simoners Ten, o Którym mówią Księgi

    Na jakimś z kanałów Discovery udowadniali właśnie, że flaga może powiewać, a to za sprawą jakiejś siły (już nie pamiętam jakiej). No, ale każdy wie swoje i nie ma sensu tutaj gadać o tym. (zaczyna to pod spam podchodzić)

    AAR bardzo fajny
     
  15. Marcex

    Marcex Znany Wszystkim

    Valut Boy się naszemu pisarzowi znudził?
    Widzę, że pierwszy etap postnuklearnego życia Adolfa skończony. Ciekawi mnie, co będzie dalej. I co też czeka na niego w Berlinie.
    A czy Polacy i Chrześcijaństwo jako religia przetrwały tę wojnę? Ot tak, z ciekawości.
     
  16. Nuke

    Nuke [heinkel intensifies]

    Ano znudził, czas na coś innego. Pierwszy etap jeszcze się nie skończył, dopiero w odcinku numer 6 Adolf opuści rodzinne strony. Co do reszty to sam jeszcze nie zastanawiałem się nad dalszą fabułą - mam w głowie najbliższe dwa odcinki i mniej więcej to co wydarzy się w Berlinie.
     
  17. Kentucky

    Kentucky Ten, o Którym mówią Księgi

    A ja czekam na to, co tam na reszcie świata ;)
     
  18. Nuke

    Nuke [heinkel intensifies]

    Odcinek V

    - Jesteście wreszcie! Tak się martwiłam! Co z Er...
    Ciotka Germania powitała nas w bramie. Gdy tylko zobaczyła, że niesiemy dwa ciała, od razu umilkła.
    - Erich nie żyje. Heinz również - poinformowałem ją suchym głosem.
    - Och... Dobrze, że chociaż tobie nic się nie stało. A co to za przedszkole? - zapytała wskazując na gromadkę dzieci prowadzoną przez żołnierzy.
    - To dzieci z tej wioski.
    - Jak to dzieci z tej wioski!? Przecież kazałam wszystkich zabić!
    - Te dzieci zostaną w Berchtesgaden. Będą się tu wychowywać - rzekłem tonem nieznoszącym sprzeciwu.
    - Ale jak... co... przecież to... - wyjąkała zszokowana ciotka.
    - Te dzieci tu zostaną, ciociu.
    - No... dobrze, już dobrze. Mamy teraz ważniejsze sprawy na głowie - ciotka wróciła już do równowagi. - Co z wioską? Udało wam się zabezpieczyć pole i ogród?
    - Tak. Mamy też zwłoki tej bestii. Doktor Rainer będzie mógł je zbadać.
    - Co z naszym jeńcem? - Juergen zwrócił się do żołnierza przy bramie.
    - On... no...
    - Mów, do cholery!
    - No... On uciekł.
    - Uciekł? Jak to uciekł?
    - Nie mam pojęcia. Zostawiliśmy go dokładnie związanego w kwaterze i poszliśmy na obiad. Gdy wróciliśmy już go nie było.
    - Wy idioci, kazałem go pilnować!
    - Ale panie poruczniku... Związaliśmy go tak dobrze, że nie był w stanie ruszyć palcem. Ktoś mu musiał pomóc!
    - Niech was... Przeprowadzę dokładne śledztwo, a jak się okaże kto to zrobił to mu jaja urwę!
    - Spokojnie, Juergen - powiedziała moja ciotka, która jako jedyna przyjęła wiadomość o ucieczce jeńca bez emocji. - Odpocznijcie. Wyślę do Berghofu żołnierzy żeby poinformowali moją siostrę jaka jest sytuacja. Jutro odbędzie się pogrzeb Ericha i Heinza.

    [​IMG]
    Berghof

    Rankiem kondukt żałobny wyruszył do Berghofu. Za rezydencją mojego pradziadka był mały cmentarz gdzie grzebaliśmy zmarłych. Spoczywali tam też moi rodzice i kilkanaście innych osób z krypty. Tam mieliśmy pochować także Ericha i Heinza. Przez noc żołnierze zrobili dwie drewniane trumny, które teraz były niesione za nami. Gdy doszliśmy do Berghofu przy bramie już czekała na nas moja babka Walkiria. Ruszyliśmy na cmentarz. Krótka ceremonia pogrzebowa, przemówienie pułkownika Stauffenberga, salwa honorowa. Po pogrzebie razem z babką i ciotką poszliśmy do dawnego gabinetu mojego pradziadka.
    - Myślę, że już czas by zastanowić się nad twoją przyszłością, Adolfie - pierwsza odezwała się ciotka.
    - Obie doszłyśmy do wniosku, że nie ma sensu byś marnował się w Berghofie. Co prawda mógłbyś nam pomóc w dalszym rozwoju, ale raczej nie do tego jesteś przeznaczony - kontynuowała babka Walkiria.
    - Ja... Ja już wiem co chcę robić.
    - Tak?
    - Muszę udać się do Berlina.
    - Skąd...
    - Erich przed śmiercią powiedział mi żebym udał się do Berlina. Tam mam dowiedzieć się prawdy.
    Ciotka i babka szybko wymieniły spojrzenia.
    - No cóż... Skoro tak uważasz... Musisz jednak wiedzieć, że może to być niebezpieczna wyprawa. Dużo bardziej niebezpieczna niż szpiegowanie dzikusów.
    - Wiem. Chciałbym się jednak dowiedzieć jaka prawda może na mnie czekać w Berlinie.
    - Daj spokój, Adolfie, to pewnie były tylko przedśmiertne majaki Ericha. Przecież nic przed tobą nie ukrywałyśmy, zresztą i tak wszyscy wiedzą tyle samo. Przez ponad dwadzieścia lat siedzieliśmy w krypcie, kolejne dwadzieścia mieszkamy tutaj. Nie wiemy co przez ten czas się działo.
    - Nieważne. Chcę jak najszybciej wyruszyć.
    - Jak wolisz. Jutro pójdziesz do pułkownika Stauffenberga, on da ci trochę wskazówek na drogę.

    Kolejnego dnia po śniadaniu zszedłem do krypty. Była zbudowana pod górą Kehlstein. Ogromna, wielopoziomowa budowla była samowystarczalna przez pięćdziesiąt lat. Żadna bomba atomowa nie była w stanie jej zniszczyć, nawet potężny Kaiser, którego zdetonowano na Amerykańskich Pustkowiach w 1964 r. Krypta była w stanie zapewnić bezpieczeństwo blisko tysiącowi osób. Jednak pośpiech w ewakuacji sprawił, że jedynie sto trzydzieści siedem osób znalazło się wewnątrz gdy wybuchła wojna. Gabinet pułkownika Stauffenberga mieścił się na pierwszym poziomie krypty. Gdy stanąłem przed tak dobrze znanymi mi dzwiami, zapukałem.
    - Proszę wejść - usłyszałem głos pułkownika.
    - Heil Hitler!
    - Heil Hitler! Usiądź Adolfie.
    Pułkownik Philipp Stauffenberg był blisko pięćdziesięcioletnim oficerem. Po śmierci ojca sierżanta Eberbacha jako najwyższy stopniem został dowódcą w krypcie. To on zajął się moją edukacją i szkoleniem. Pomimo jego szorstkiej powierzchowności i surowości był lubiany przez żołnierzy.
    - Twoja babka przekazała mi, że zdecydowałeś się wyruszyć do Berlina. Mam udzielić ci kilku wskazówek dotyczących twojej wyprawy.
    - Słucham.
    - Przede wszystkim musisz wiedzieć, że nasza wiedza o tym co jest dalej od Berghofu niż kilkanaście kilometrów jest bardzo mała. Praktycznie żadna. Nie wiemy na co się natkniesz w dalszej drodze. Mamy trochę starych map, więc dostaniesz jedną żeby się nie zgubić. Na północ stąd jest niewielkie miasteczko, Klaukendorf. Kiedyś wysłaliśmy tam żołnierzy na zwiad, mieszkańcy są pokojowo nastawieni. Powiedz, że przybywasz z Berghofu, zresztą powinni poznać mundur Wehrmachtu. Być może oni pomogą ci i wskażą dalszą drogę. Masz tu listę dla sierżanta Eberbacha, da ci trochę sprzętu, który przyda ci się w drodze do Berlina. Teraz idź jednak do doktora Rainera, ma ci coś do pokazania. Kiedy zamierzasz wyruszyć?
    - Zapewne jutro, nic mnie tu nie trzyma.
    - Dobrze... A, zapomniałbym. Mam mapy z zaznaczonymi lokacjami krypt. Dam ci jedną z nich. Najbliższe są w Linz i Monachium. Jeśli będziesz w tamtych okolicach warto byłoby tam wstąpić. To chyba wszystko.
    - Dziękuję, pułkowniku. Heil Hitler!
    - Powodzenia, Adolfie. Heil Hitler!

    [​IMG]
    Pułkownik Philipp Stauffenberg

    Poszedłem więc do laboratorium doktora Rainera, mieszczącego się poziom niżej. Theo Rainer był lekko nawiedzonym człowiekiem w wieku mojej babki i ciotki. Kiedy byłem jeszcze dzieckiem bałem się go, jednak przy bliższym poznaniu doktor okazał się całkiem miłym staruszkiem.
    - Ach, Adolf, chodź, chodź szybko, mam ci coś do pokazania! - powitał mnie doktor.
    Poszliśmy w głąb jego laboratorium, do prosektorium.
    - Załóż fartuch i rękawiczki, chyba nie chcesz zabrudzić sobie munduru - powiedział z uśmiechem doktor. - Zająłem się zwłokami tej bestii, które przytaszczyliście tu wczoraj.
    - Czy wie pan już jak ona powstała?
    - I tak, i nie. Prawdopodobnie jest to efekt promieniowania, ale nie jestem tego pewny. Na studiach czytałem o przypadkach mutacji wśród żołnierzy, którzy walczyli w Ameryce, ale nigdy nie wykroczyło to ponad zmiany na skórze i utraty włosów. Zresztą ci, którzy zostali poddani silnemu promieniowaniu szybko umierali.
    - Przywódca dzikusów mówił, że jakieś trzydzieści-czterdzieści lat temu to coś było normalnym człowiekiem. Potem stopniowo tracił skórę i włosy, ale potrafił normalnie rozmawiać. W końcu zupełnie oszalał i zmienił się w tą bestię.
    - To niewiarygodne! Początkowe skutki promieniowania są zupełnie takie jak opisałeś, ale później... później ten człowiek powinien umrzeć! Zresztą badania jakie wykonałem dobitnie wskazują na to, że taki organizm nie ma prawa żyć! Spójrz na te rany po kulach. Po takich obrażeniach całe zwłoki powinny być zalane krwią. A tu tylko kilka małych śladów. Do tego jego krew ma zielono-żółty kolor. Oprócz tego to niesamowite jak jego organizm przystosował się do życia bez skóry. Gdy żołnierze go tu przynieśli miał roztrzaskaną czaszkę. Tak roztrzaskaną, że jego mózg powinien być na wierzchu. Ale... Jego mózg jest wielkości orzecha włoskiego!
    - To by wyjaśniało dlaczego stopniowo tracił nad sobą kontrolę.
    - Tak... Ale jeśli podczas swojej podróży spotkasz ludzi o różnym stopniu napromieniowania staraj się o nich jak najwięcej dowiedzieć. Może uda mi się znaleźć coś co ulży w cierpieniom tym biedakom...
    - Czy taka mutacja jest odwracalna?
    - Nie. Można ją spowolnić odpowiednią kombinacją leków, chociaż jeśli ktoś otrzyma odpowiednie środki tuż po napromieniowaniu ma dużą szansę na uniknięcie mutacji.
    - Czy ma pan takie leki?
    - Mam mały zapasik. W sumie nam już się nie przyda, tuż po wyjściu z krypty zrobiliśmy wszędzie pomiary i nigdzie nie ma nawet śladów promieniowania. Dopiero na północy możesz na nie się natknąć. Weź cały zapas. Te tabletki to Rad-X, zwiększają odporność organizmu na promieniowanie. Te kroplówki to Anty Rady, użyj ich jeśli zostaniesz już napromieniowany. Minie trochę czasu zanim zadziałają, uważaj też żeby się od nich nie uzależnić! Na szczęście chociaż Rad-X są bezpieczne. Mam tu też jeszcze kilka specyfików...
    Doktor Rainer wyszedł do sąsiedniego pomieszczenia i wrócił z dużą torbą lekarską.
    - Te strzykawki to Stimliefy, świetne środki lecznicze. Dobre na wszystko, od biegunki po przeziębienie. W razie jakiejś lekkiej choroby lepiej wziąć to niż łykać garść tabletek. Te strzykawki - wyjął z torby kolejną, inną - to natomiast Med-X, środki przeciwbólowe. Musisz bardzo uważać przy ich przyjmowaniu, są zrobione na bazie morfiny, więc łatwo możesz się uzależnić. Masz tu też trochę antidotów, opatrunków, bandaży... aaa w sumie to bierz całą torbę. I tak mam ich jeszcze kilka.
    - Dziękuję, doktorze.
    - No to już chyba wszystko, zmykaj stąd, muszę wracać do pracy.
    Wyszedłem z krypty i ruszyłem do sierżanta Eberbacha.

    [​IMG]
    Doktor Theo Rainer

    - A, Adolf, to ty. Masz listę od pułkownika Stauffenberga?
    - Tak, proszę.
    - Cóż to stary Stauffenberg tu wypisał... No dobrze, zaczniemy od broni. Dużo amunicji wystrzelałeś do dzikusów?
    - Nie, zużyłem tylko jeden magazynek do Walthera.
    - Dobrze, pułkownik pisze, że mam ci dać do niego tłumik... - pogrzebał chwile w swojej stalowej szafie. - O jest. Przyda ci się gdy będziesz chciał zabić kogoś po cichu... Karabin już masz, mundur także... Masz tu Stahlhelm w razie gdybyś trafił na większą strzelaninę... Z wyposażenia wojskowego to byłoby wszystko. Czas na specjalne wyposażenie - Eberbach znów pogrzebał w szafie. - To licznik Geigera - pokazał mi urządzenie przypominające duży zegarek. - Ostrzega przed promieniowaniem. Zerkaj na niego co jakiś czas. Jeśli wskazówka przekroczy bezpieczną wartość załóż to - sierżant wyjął jakiś żółty kombinezon. - To kombinezon ABC, chroni przed promieniowaniem, ale też przed różnymi odpadami toksycznymi. Masz tu też trochę Reichsmarek i parę drobiazgów... To chyba wszystko. Prowiant na drogę dostałeś poprzednio, chyba jeszcze go nie zjadłeś?
    - Nie, w ogóle go nie ruszałem.
    - No to świetnie. Powodzenia, Adolfie. Heil Hitler!
    - Heil Hitler!

    Po kolacji babka poprosiła mnie do swojego pokoju. Gdy wszedłem ujrzałem tam także ciotkę Germanię.
    - Jesteś... I jak, jesteś gotowy do podróży? - zapytała ciotka.
    - Tak, wyruszam jutro rano.
    - Dobrze... dobrze... Mam do ciebie pewną prośbę.
    - Jaką?
    - Chciałabym... żebyś kogoś odnalazł. To mój... dawny znajomy.
    - Kto to jest?
    - Nazywa się Helmut... Helmut Goebbels.
    - Helmut Goebbels? Syn Fuhrera Goebbelsa?
    - Tak, chodzi o niego. Z tego co wiem był w Berlinie gdy wybuchła wojna. Chcę żebyś go odnalazł lub chociaż dowiedział się co się z nim stało.
    - Dobrze, postaram się.
    - Tu masz jego zdjęcie. Podobny do ojca, nieprawdaż?

    [​IMG]
    Helmut Goebbels

    Nadszedł dzień, w którym opuściłem rodzinny Berghof. Pożegnania kobiet, poklepywanie po plecach żołnierzy, smutek z powodu odejścia. Nawet pułkownik Stauffenberg i doktor Rainer wyszli z krypty by się pożegnać. Jedyną osobą, która zdawała się cieszyć z mojej wyprawy była ciotka Germania. Opuściłem rodzinny dom z myślą, że wie jednak więcej niż mi powiedziała...

     
  19. Tobi

    Tobi Ten, o Którym mówią Księgi

    No. Akcja się rozwija. Powiem ci Nuke że chyba stopniowo uzależniam się od twojego AARu. No i oczywiście ciekaw jestem co wymyślisz w kwestii reszty postnuklearnej Wielkiej Rzeszy. Mam nadzieję że kolejny odcinek będzie szybko i będzie tak dobry jak ostatnie dwa. Powodzenia. :)
     
  20. Hamnis

    Hamnis Nowy

    Nie mogę się doczekać Berlina. Najchętniej oczekiwałbym tam jakiś resztek Wielkiej Germanii (może resztki SS oparte luźno na bractwie stali albo jak USA tudzież Nowy York (W Neuroshimie) :p).
     
  21. Tobi

    Tobi Ten, o Którym mówią Księgi

    Jak pamiętam to z SS i Himmlerem były problemy gdy umarł fhurer Adolf Hitler. Prędzej spodziewał bym się krypty, ruin i cudem ocalonej Bramy Brandenburskiej. No i oczywiście pewnie silnego Wehrmachtu w okolicy. ;)
     
  22. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi

    Pisanie dwóch AAR-ów jednocześnie to rzecz bardzo trudna, sam przetestowałem to parę razy w życiu, więc życzę powodzenia. No i czekam na więcej przygód wesołego Adolfa :)
     
  23. Nuke

    Nuke [heinkel intensifies]

    Aar konkursowy skończę do świąt, więc przez tydzień pisanie dwóch naraz nie sprawi mi problemu;)
     
  24. Barlow

    Barlow Znany Wszystkim

    A wiecie że Goebbels miał 150 cm wzrostu? Piękny musiał być z niego fuhrer.
    Od kiedy zmieniłeś czcionkę AAR zrobił się lepszy :)
     
  25. Tobi

    Tobi Ten, o Którym mówią Księgi

    Co do tej czcionki to prawda. Świetna. Pasuje do tego AARu jakoś tak naturalnie. Jakby była do niego stworzona. :)

    A co do Goebbelsa...

    [​IMG]
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie