Wojna. Wojna nigdy się nie zmienia. - Fallout AAR

Temat na forum 'Inne Gry AAR' rozpoczęty przez Nuke, 7 Kwiecień 2011.

?

Czy nie masz nic przeciwko dwóm różnym zakończeniom?

  1. Tak, nie mam nic przeciwko

    0 głos(y/ów)
    0,0%
  2. Nie, nie mam nic przeciwko

    0 głos(y/ów)
    0,0%
Status Tematu:
Zamknięty.
  1. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Marcus by bardziej pasował w wersji z F2, a poza tym jest git. Ciekawe, co czeka Adolfa po powrocie do domu - scenariusz "Arroyo na bis"?
     
  2. Nuke

    Nuke [heinkel intensifies]

    Dowiesz się w następnym odcinku;)
     
  3. Marcex

    Marcex Znany Wszystkim

    Wiele cytatów z gier. Świetny pomysł, zrobił na mnie jeszcze większe wrażenie :)
    I fajny prezent na wakacje. Dzięki :)
     
  4. Nuke

    Nuke [heinkel intensifies]

    Odcinek XVI

    [video=youtube;aHp8ukYGuGA]http://www.youtube.com/watch?v=aHp8ukYGuGA[/video]

    Zbliżaliśmy się do Berghofu. Od rozstania z ghulami nie rozmawiałem z Evą. Zastanawiałem się co powiem ciotce po tym co usłyszałem od Helmuta Goebbelsa. Jak zareaguje moja babka gdy dowie się, że jej własna siostra próbowała ją utopić? Jaki miała cel w wysłaniu mnie do Berlina? Przed czym tak naprawdę chciał mnie ostrzec umierający Erich? Byłem jednak pewny, że zażądam dostępu do głównego komputera krypty. Musiałem dowiedzieć się co tak skrzętnie ukrywała przede mną ciotka. I co było w krypcie w Linzu.

    Transporter powoli wtoczył się na ostatni pagórek przed bramą. Tyle że... Nie było żadnej bramy! W miejscu gdzie niegdyś stała budka wartownicza był tylko krater po bombie.
    - Nie wysiadaj z transportera - powiedziałem do Evy. Sam wziąłem karabin i ruszyłem w kierunku rezydencji.
    Eva oczywiście nie posłuchała mnie i po chwili już dreptała obok mnie. Rezydencja wydawała się być w nienaruszonym stanie. Weszliśmy do środka. W holu nie było nikogo. Wszędzie panowała cisza. Wbiegłem po schodach do pokoju babki. Nigdzie nie było widać śladów walki, wszystkie jej ubrania wisiały w szafie. Ruszyłem do swojego pokoju. Ten z kolei wyglądał jakby tornado po nim przeszło. Wróciliśmy na zewnątrz i szybkim krokiem dotarliśmy do krypty. Pełen najgorszych przeczuć otworzyłem właz i wszedłem do środka. Na korytarzu zauważyłem ślady krwi wiodące do gabinetu pułkownika Stauffenberga. Drzwi były otwarte. W kącie, oparty o ścianę, siedział pułkownik. Ręką trzymał się za brzuch. Mundur był mokry od krwi.
    - Herr Oberst!
    Podbiegłem do pułkownika. Z trudem podniósł głowę i otworzył oczy.
    - Adolf... Co ty tu...
    - Panie pułkowniku, co tu się stało!? Gdzie są wszyscy!?
    - Przylecieli... Śmigłowce... SS...
    - I co się stało?
    - Zabrali... wszystkich... Twoja ciotka...
    - Co z nią...
    - Ona... ona...
    - Co ona?
    - Nie... nie słuchaj jej...
    - Ale o co...
    Pułkownik Stauffenberg złapał mnie za nadgarstek i spojrzał prosto w oczy.
    - Komputer. Idź do komputera. Klucz mam na szyi.
    Ręka pułkownika uderzyła o podłogę z głuchym trzaskiem. Głowa opadła na ścianę. Nie żył. Zamknąłem jego powieki i zdjąłem z szyi srebrny kluczyk. Bez słowa minąłem Evę i ruszyłem do windy.

    Zjechaliśmy na dół, do głównego komputera krypty. Otworzyłem drzwi do pomieszczenia za pomocą Reichsadlera i wszedłem do środka. Włożyłem klucz do komputera i włączyłem go.

    Witamy w głównym komputerze Krypty Berghof! Jeśli nie jesteś osobą upoważnioną przez Fuhrera Wielkiej Rzeszy Niemieckiej prosimy o wyłączenie komputera.

    Dokumentacja Sichere Haus... Lista krypt... Krypta Linz...

    Urządzenie obok komputera zaczęło terkotać, a po chwili wypluło kartkę z mapą Linzu. Czerwone kreski znaczyły korytarze prowadzące do krypty. Podczas korzystania z komputera nie zauważyłem, że Eva cały czas zaglądała mi przez ramię. Już mieliśmy wyjść z pomieszczenia, gdy komputer wydał z siebie dziwny dźwięk. Obróciłem się, a na ekranie zobaczyłem napis: <Wiadomość przychodząca>. Wróciłem do klawiatury...

    O co tu chodzi!? Chwila... Skrzynka odbiorcza...



    [​IMG]

    Zszokowany odszedłem od komputera. Bezwiednie ruszyłem do windy. Pojechaliśmy na górę i wyszliśmy z krypty.
    - Co teraz zamierzasz zrobić? - Zapytała.
    Nie odpowiedziałem od razu. Najpierw spojrzałem na wysoką lipę, pod którą mój pradziadek spędzał letnie popołudnia. Potem rozejrzałem się po łąkach otaczających rezydencję. Czy to naprawdę możliwe, żeby córka Fuhrera zdradziła? Czy to naprawdę możliwe, że padłem ofiarą spisku ciotki? Jaki był w tym udział mojej babki? Czy nie wiedziała o niczym od początku czy też dopiero teraz ruszyło ją sumienie?
    - Muszę... Muszę pojechać do Linzu. Muszę ostrzec moją rodzinę...
    - A co z tym kompleksem? Przecież mieliśmy go zniszczyć.
    - To... To nie ma znaczenia... Muszę ratować moją rodzinę...
    Pobiegłem do transportera i odpaliłem silnik. Pojazd już ruszał gdy Eva do niego wsiadła.
    - Posłuchaj, Adolf, może nikt nie przeżył, może ta krypta jest zupełnie pusta!
    Zignorowałem ją. Przydusiłem pedał gazu do oporu, transporter z rykiem silnika stoczył się na dół. Po chwili już pędziliśmy pobliską autostradą.
    Zapadał już zmrok, gdy minęliśmy zniszczony Salzburg. Eva przez cały czas milczała, chwilami tylko wskazywała mi dalszą drogę. Zbliżała się już północ, gdy w końcu się odezwała.
    - Może pomyślałbyś w końcu o kimś innym niż o sobie, co?
    - O co ci chodzi?
    - Najpierw zamiast jechać prosto do kompleksu wpadasz sobie do Berghofu. W porządku, to było po drodze. Ale po co chcesz jechać do Linzu? Widziałeś, co było napisane w komputerze. Krypta zapewnia pełne bezpieczeństwo mieszkańcom.
    - Tak, te w Monachium i Berlinie też miały zapewniać pełne bezpieczeństwo mieszkańców.
    - Może z tą będzie inaczej? Może twój pradziadek zapewnił jej jakieś specjalne zabezpieczenia? W końcu umieścił tam swoją rodzinę!
    - Berghof wcale nie był zabezpieczony lepiej niż inne krypty. Zresztą, nie robię tego dla siebie tylko dla nich.
    - Ale zapomniałeś co mówił ci Magnus? Musisz zniszczyć ten kompleks!
    - I zniszczę go. Ale najpierw muszę dotrzeć do tej przeklętej krypty.
    - A jeśli w tym czasie Enklawa znajdzie ten kompleks?
    - A jeśli najpierw pojadę do kompleksu to Enklawa znajdzie kryptę?
    - Adolf, są rzeczy ważniejsze niż...
    W tym momencie coś we mnie pękło.
    - Nic nie jest ważniejsze od mojej rodziny! Zrozum wreszcie, że mam gdzieś tą całą Enklawę! Jak zechcę, to pojadę sobie nawet na Ural!
    Zatrzymałem transporter. Eva skuliła się po drugiej strony kabiny. Zorientowałem się, że po raz pierwszy na kogoś poważnie nawrzeszczałem.
    - Przepraszam... ja...
    Podparłem się łokciami na kierownicy i ukryłem twarz w dłoniach. Po chwili poczułem na ramieniu dotyk Evy.
    - Rozumiem cię - powiedziała cicho. - Sama pewnie tak zrobiłabym, ale...
    - Po prostu czasem mam już tego dosyć - przerwałem jej stłumionym głosem. - Mam dosyć tego ciągłego uciekania, ryzykowania życia, walki z mutantami... Po prostu czasem żałuję, że w ogóle opuszczałem Berghof... Może dzięki temu ci wszyscy ludzie nie zginęliby przeze mnie...
    - Gdybyś nie opuścił Berghofu nigdy nie spotkalibyśmy się...
    Podniosłem głowę. Eva była tuż obok mnie. Wpatrywała mi się głęboko w oczy. Powoli zaczęliśmy się do siebie zbliżać...

    Gdzieś w oddali rozległ się furkot śmigłowca. Odskoczyliśmy od siebie. Szybko odpaliłem silnik, a Eva rzuciła się na tył transportera po swojego panzerfausta. Pojazd powoli się rozpędzał, a odgłos śmigieł był coraz bliższy. Eva powoli wysunęła się przez klapę na dachu. Po kilku minutach szaleńczej jazdy zygzakiem Eva wróciła do środka z uśmiechem na twarzy.
    - Kolejny na moje konto!
    Przez resztę nocy było spokojnie. Eva nad ranem usnęła. Jechałem dalej, pomimo ogromnego zmęczenia nie chciałem robić przerwy w podróży. Od czasu do czasu odgarniałem z twarzy Evy kosmyki włosów wymykających się spod jej kowbojskiego kapelusza...

    Po południu wreszcie dotarliśmy do Linzu. Powoli jechałem pustymi ulicami. Miasto, pomimo, że nie zostało zniszczone, wyglądało na zupełnie opustoszałe. Zatrzymałem transporter w pobliżu Ogrodu Ludowego. Eva przebudziła się.
    - Już jesteśmy?
    - Chyba tak - powiedziałem wyjmując ze schowka mapę miasta.
    Czerwone kreski zbiegały się nieco na północ, gdzieś między Mostem Nibelungów, a Parkiem Dunajskim... Odpaliłem transporter i ruszyłem Heerstrasse, po drodze przecinając Mozartstrasse. Po kilku minutach dotarliśmy do Dunaju, gdzie skręciłem w prawo, na Untere Donaulaende. Eva to wpatrywała się w mapę, to rozglądała się po budynkach. Po chwili minęliśmy mniejszą wersją Volkshalle, zbudowanej w Berlinie po wojnie. Z podręczników wiedziałem, że podobne budynki zostały stworzone w każdym większym mieście Rzeszy i były miejscem zjazdów lokalnych przywódców partyjnych.
    - To chyba tutaj, jeśli wejście do krypty nie jest w Volkshalle to nie wiem gdzie mój pradziadek mógł kazać je ukryć...
    Podjechałem do parkingu przed budynkiem. Dookoła stały pordzewiałe samochody. Wysiedliśmy i ruszyliśmy do dużych, przeszklonych drzwi. W środku szybkim krokiem minęliśmy hol, a następnie przeszliśmy przez kolejne przeszklone drzwi. Po przekroczeniu progu stanęliśmy na najwyższym stopniu schodów prowadzących do mównicy. Za nią było coś w rodzaju wnęki.
    - To zabawne - powiedziała Eva. - Światło pada na tą wnękę w taki sposób, że cienie układają się w twarz twojego pradziadka.
    Zaciekawiło mnie to. Zbiegłem po schodach na dół. Dopiero teraz zauważyłem, że we wnęce stoi statua z Reichsadlerem. Podszedłem do niej. U stóp orła było trzy wgłębienia. Wiedziałem już co zrobić... Zdjąłem z szyi Reichsadlery - swój i moich rodziców. Gdy trzy orły znalazły się na swoim miejscu postument z Reichsadlerem powoli zaczął zapadać się w podłogę. Wnęka zaczęła się rozsuwać, a za nią ukazały się kolejne schody...


    [​IMG]

    W końcu stanęliśmy przed okrągłym włazem z Reichsadlerem. Na szczęście panel kontrolny nie wymagał kolejnego orła. Przesunąłem dźwignię, a wrota zasyczały i powoli zaczęły się cofać...


    [​IMG]

    Weszliśmy do środka. Wewnątrz panowała cisza. Nie zauważyłem żadnych zniszczeń. Cóż, chyba jak zwykle trzeba będzie zjechać na dół... Ruszyliśmy do windy. Nie zdążyłem jednak nawet wcisnąć guzika, gdy drzwi windy rozsunęły się i wyszło z niej dwóch około pięćdziesięcioletnich, uzbrojonych mężczyzn.
    - Kim jesteście? - Zapytał jeden z nich mierząc do mnie z Mausera.
    - Adolf Joseph Hitler, prawnuk Fuhrera, a to Eva von Manstein, prawnuczka Reichsmarschalla.
    - Co ty pieprzysz...
    - To musi być Hitler, Brian - powiedział drugi mężczyzna, wyglądający na starszego. - Bez Reichsadlerów nie weszliby.
    - Eee... Brian? Na liście mieszkańców krypty nie było twojego imienia...
    - Tak, Brian Hitler, a to mój starszy brat Howard - dopiero teraz zauważyłem, że obaj mówili z lekko brytyjskim akcentem. - Jako jedyny z naszej czwórki urodziłem się w krypcie.
    - Czwórki? Masz na myśli jeszcze Alexa Adolfa i Lewisa?
    - Tak. Ale nie będziemy tu rozmawiać, zjedźmy na dół.
    Po kilku minutach byliśmy już na najniższym poziomie krypty. Na końcu majaczyły drzwi do pomieszczenia z głównym komputerem krypty... W połowie korytarza skręciliśmy jednak w lewo, do dużego, okrągłego pokoju. Przy stole siedziało dwóch starszych mężczyzn. Jeden z nich wstał.
    - I co Brian, kto to jest?
    - Ten chłopak podaje się za prawnuka Fuhrera. A ta dziewczyna - wskazał na Evę - to podobno prawnuczka Reichsmarschalla Mansteina.
    - To prawda? Naprawdę jesteś prawnukiem Adolfa Hitlera?
    - Tak - odpowiedziałem. - Urodziłem się w Krypcie Berghof.
    - Po co tu przybyliście?
    - Chcę was ostrzec. Wiecie o Enklawie, prawda?
    - Enklawie? Co to niby ma być?
    - Eee... A wiecie o Himmlerze...?
    - Himmler... Czekaj, przecież on był Reichsfuhrerem SS...
    - Tak, był... Po śmierci mojego pradziadka próbował przejąć władzę, ale został pokonany i uciekł, wiecie o tym, prawda?
    - Nie mamy o tym pojęcia... Od 1958 roku siedzimy tu zamknięci...
    - Ale przecież macie komputery, nie wiem, cokolwiek... Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że przez ponad pół wieku nie mieliście łączności z powierzchnią!?
    - Nie mieliśmy. Mamy co prawda główny komputer krypty, ale to wszystko.
    - Ale... Czemu zostaliście zamknięci dwanaście lat przed wojną?
    - Wojną? Jaką wojną?
    - No... Wojną Rzeszy z Chinami!
    - Nic o tym nie wiemy. Ojciec nam opowiadał, że Fuhrer wysłał zaproszenia dla wszystkich członków swojej rodziny... Potem ich aresztowano i zamknięto tutaj... Oczywiście nie licząc tej frymuśnej żonki Fuhrera...
    - Nie obrażaj mojej prababki!
    - Widzę, że masz trochę skrzywiony obraz swojej rodziny. Chcesz poznać kilka rodzinnych sekretów?
    - Niby jakich sekretów?
    - Och, ojciec nam wszystko opowiedział...
    - Ojciec?
    - William Patrick Hitler, bratanek Fuhrera. W latach 30. prosił go o pomoc. Chciał dołączyć do partii, liczył, że zrobi karierę w Niemczech. Twój pradziadek kazał mu ********ć z powrotem do Anglii. Ale gdy do Niemiec przyjechał przyrodni brat naszego ojca, Heinz, żeby wstąpić do Wehrmachtu, to Fuhrer przyjął go z otwartymi ramionami, a jakże!
    - Mój pradziadek zawsze powtarzał, że nie został Fuhrerem, aby pomagać swojej rodzinie!
    - Może... Może. A powtarzał, że miał romans z własną siostrzenicą?
    - O czym ty mówisz?
    - Geli Raubal. Córka przyrodniej siostry twojego pradziadka, Angeli. Angela mieszkała tu kiedyś ze dwójką swoich pozostałych dzieci, Leo i Elfriedą. Pamiętam ich jeszcze, choć wszyscy zmarli gdy byliśmy jeszcze dziećmi.
    - Geli Raubal... Babka pokazywała mi kiedyś jej zdjęcia, mówiła, że była bardzo bliską osobą dla mojego pradziadka... Jej śmierć nim wstrząsnęła... To było jeszcze zanim poznał moją prababkę...
    - Tak... Na pewno musiało wstrząsnąć nim to, że zrobił dziecko swojej siostrzenicy, a potem skłonił ją do samobójstwa.
    - Jak śmiesz...
    - To nie wszystko. Twoja prababka też maczała w tym palce. Uwodziła Fuhrera na każdym kroku. W końcu biedna Geli się załamała.
    - Nie, to niemożliwe, nigdy w to nie uwierzę!
    - Zrobisz jak zechcesz.
    - Nie, mój pradziadek nigdy nie potraktowałby tak swojej rodziny!
    - A jak myślisz, po co zamknął nas w krypcie? Żebyśmy nigdy nie zażądali schedy po nim. Ojciec opowiadał, że liczył na zostanie dziedzicem rodu, skoro Fuhrer nie miał synów. Ale oczywiście twój pradziadek wolał tego kuternogę Goebbelsa niż własnego bratanka. Nawet rodzonej siostrze kazał zmienić nazwisko.
    - Nie... nie...
    - Rano zaprowadzimy cię do komputera, tam poczytasz sobie więcej ciekawostek. A teraz wybaczcie, jest już trochę późno. Jeśli chcecie się przespać to piętro wyżej są wolne kwatery, wybierzcie sobie którąś.


    [​IMG]

    Dopiero gdy Eva znalazła w jakiejś starej apteczce środki nasenne udało mi się zasnąć. Przez całą noc dręczyły mnie koszmary. Gdy się przebudziłem, czułem, że pora jest już późna. Eva siedziała na łóżku naprzeciwko, czytając jakąś książkę o czołgach.
    - Zrobiłam ci śniadanie - powiedziała cicho, gdy spostrzegła, że otworzyłem oczy.
    - Dziękuję - mruknąłem.
    - Dobrze się czujesz? Wyglądasz okropnie...
    - Zaraz mi przejdzie.
    - Adolf, wiem, że to co wczoraj usłyszałeś...
    - Nie chcę o tym mówić. Wystarczy mi to czego dowiedziałem się w Berghofie - uciąłem temat, a Eva szybciutko wróciła do lektury.
    Po obudzeniu się ciężar tego, co usłyszałem wczoraj, wrócił do mnie z całą mocą. Czy to możliwe, że mój pradziadek mógł robić takie rzeczy? Zawsze Fuhrer był kimś, na kim mogłem się wzorować, a teraz... Już to co mówił mi Reichsmarschall Manstein było dla mnie zadrą. Pogrążony w ponurych myślach zjadłem śniadanie.
    - Idę pogadać z nimi, chcę zobaczyć co takiego jest na tym komputerze. Idziesz ze mną?
    Eva bez słowa zerwała się z łóżka i podreptała za mną.

    Na dole przy windzie kręcił się Brian. Na mój widok uśmiechnął się pogardliwie.
    - A jednak nie wyjechaliście. Rozumiem, ze chcesz zerknąć na komputer, tak?
    Skinąłem tylko głową. Ruszyliśmy korytarzem do pomieszczenia z komputerem.

    Włączyłem komputer. Żadnych zabezpieczeń, niczego. W środku jakieś metryki urodzeń, drzewo genealogiczne rodu... Moment, brakuje tu jednej osoby... W miejscu, gdzie powinien być dziadek Fuhrera było puste miejsce... Przejrzałem kolejne pliki. Znalazłem kilka zdjęć z nagrobkami. Na każdym z nich z trudem dawało odczytać się nazwiska Hitler, Hiedler lub Huettler. Moją uwagę zwróciło to, że na każdym nagrobku była gwiazda Dawida... Nie, to pewnie tylko zbieżność nazwisk, przecież mój pradziadek nienawidził Żydów... W następnych dokumentach było coś o niejakim Hansie Frankenbergerze... Kto to jest, do cholery... Wszystko było takie niejasne...
    - Możesz mi wyjaśnić o co w tym wszystkim chodzi? - Zapytałem Briana.
    - Oczywiście. Przez te wszystkie lata dokładnie przejrzeliśmy te dokumenty. Jeśli są prawdziwe to dziadek Fuhrera był Żydem. Wiesz, co to oznacza, prawda?
    Doskonale wiedziałem. Czyżby mój dziadek wypędził Żydów z Europy tylko po to, żeby ukryć swoje prawdziwe pochodzenie?
    - To nie wszystko - kontynuował Brian. - Rodzice Fuhrera byli dosyć blisko spokrewnieni. Ojciec Aloisa i dziadek Klary byli braćmi. Pewnie o tym też nie wiesz, co?
    - Nie miałem pojęcia...
    - Cóż, nie jesteśmy pewni, czy to wszystko prawda. Ale z jakiegoś powodu te dokumenty zostały ukryte w tej krypcie.
    Pogrążyłem się w ponurych myślach. Dopiero po kilku minutach Brian znowu się odezwał.
    - Mówiłeś coś o tej... Enklawie... Naprawdę powinniśmy się jej obawiać?
    - Tak... Chociaż... - wpadł mi nagle do głowy pewien pomysł. - W dokumentach krypty przeczytałem, że była otwierana tylko raz, awaryjnie. Kiedy to było?
    - Jakieś trzydzieści lat temu. Ojcu udało się złamać zabezpieczenia w komputerze i otworzyć jedno z wyjść. Nam kazał zostać, chciał się rozejrzeć, czy na zewnątrz jest bezpiecznie. Nigdy nie wrócił.
    - Więc... Oprócz przejścia, którym weszliśmy my, nie da się otworzyć krypty inaczej niż od wewnątrz, tak?
    - Tak sądzę.
    - Himmler nie może mieć trzech Reichsadlerów. Co najwyżej dwa, te należące do mojej babki i ciotki - powiedziałem sam do siebie. - Czy... Czy zamierzacie kiedyś wyjść z krypty? - Zapytałem Briana.
    - Nie. Już dawno zdecydowaliśmy. Zostaniemy tu do końca życia.
    - Więc... Więc możecie zniszczyć przejścia, tak?
    - Cóż, tak. Mamy trochę materiałów wybuchowych, wystarczy do zawalenia korytarzy.
    - Dobrze... Ja zniszczę to, którym weszliśmy my.

    Transporter stał tam, gdzie go zaparkowałem. Przygotowałem ładunki i pobiegłem z powrotem do Volkshalle. Umieściłem bombę niedaleko włazu krypty. Mniejszy ładunek przykleiłem do panelu kontrolnego. Wróciłem do wejścia, zabrałem moje Reichsadlery i wybiegłem na zewnątrz. Gdy minąłem przeszklone drzwi usłyszałem głuchy huk, który sprawił, że na szybach pojawiły się pęknięcia. Wróciłem do transportera.
    - Gotowy?
    - Tak, zniszczmy ten ********* kompleks.

    PS Sam mam mieszane uczucia co do tego odcinka. Historia rodziny Hitlerów częściowo została zmyślona, częściowo opierała się na mało wiarygodnych źródłach, częściowo na tych bardziej wiarygodnych. Tymczasem - enjoy!;)
     
  5. adammos

    adammos Guest

    No kurczę, czemu ten smigłowiec musiał pojawić się w tym momencie? :p
     
  6. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Te wrota Krypty to autorskie dzieło, czy gdzieś w internecie można coś takiego znaleźć?
     
  7. Nuke

    Nuke [heinkel intensifies]

    Moje, wiem, że nie najwyższych lotów, ale nie oszukujmy się - grafika ze mnie nie będzie;)
     
  8. Kentucky

    Kentucky Ten, o Którym mówią Księgi

    Ahhh...! Czuję, że ktoś (czytaj: Aldi) chce dokonać zemsty...! ;)
     
  9. Marcex

    Marcex Znany Wszystkim

    Łożesz... pogubiłem się w tym drzewie genealogicznym, chyba muszę je sobie rozpisać. Odcinek jest przez zawiłość i szybkość rozmowy Adolfa z kuzynostwem (o ile dobrze się połapałem) trochę nieczytelny, ale chyba wini mi moja nieznajomość rodziny Fuhrera.
    Ciekawi mnie co planują Germania i Heniek. Sprawa się trochę pomieszała. Przy okazji: mistrzowsko nawiązałeś do Arroyo z F2.

    EDIT

    Doczytałem, i tak mnie zastanawia: Ten William Patrick to jeszcze da się zrozumieć, prawdopodobny syn Pauli, ale przyrodnia siostra Fuhrera? Niby przez kogo przyrodnia, jego rodzice zmarli kiedy miał kilkanaście lat, matka później, i nie zawarła małżeństwa będąc wdową. Nie żeby to miała być jakaś krytyka czy wytykanie błędów, zwracam uwagę na niejasności. Bynajmniej dla mnie niejasności.
     
  10. Tobi

    Tobi Ten, o Którym mówią Księgi

    Tymczasem w Chinach prawnuk Czang Kaj-szeka gna po kraju walcząc z enklawą Li Zongrena. :p

    A mówiąc poważnie, to dosyć ciekawie to wyszło. Żałuje tylko że nie było rozmowy o Enklawie i wojnie miedzy Hitlerami. Hihi. Ale też to nieźle Nuke obmyśliłeś. Siedzieć sobie pół wieku w krypcie nie wiedząc że nad głową (nie dosłownie) przeszła im wojna nuklearna. Rep leci.
     
  11. PIAJR

    PIAJR Ten, o Którym mówią Księgi

    Przyznam szczerze trochę nie podoba mi się pomysł, że nie kuzynostwo nie wiedziało nawet o wojnie atomowej. Trochę to - przyznasz, trudne do przyjęcia, ponadto łykają to dosyć lekko - gdyby mnie zamknięto to chyba wziąłbym się za potomka tego co to zrobił - no nie witałbym go chlebem i solą...
     
  12. Nuke

    Nuke [heinkel intensifies]

    Marcex - tu masz drzewo genealogiczne. Popełniłem drobny błąd, bo William był synem przyrodniego brata Adolfa, Aloisa Jr., a więc bratankiem, a nie siostrzeńcem.

    PIAJR - cóż, a czemu biedny Adolf ma odpowiadać za czyny swojego pradziadka? Zresztą po tylu latach siedzenia w krypcie synowie Williama musieli zobojętnieć na wszystko - skoro nie chcieli nawet wyjść z krypty gdy zaistniała taka możliwość. No i jak pisałem Fuhrer zamknął większość rodziny by nikt nie próbował przejąć po nim władzy.

    Pisałem wyżej, że sam mam mieszane odczucia co do tego odcinka. A pośpiech wynikał z tego, że wczoraj miałem wesele i chciałem domknąć ten odcinek przed wyjazdem;)
     
  13. gall2

    gall2 Ten, o Którym mówią Księgi

    W tym odcinku schemat goni schemat. Odwiedzają jakieś miejsce. Dowiadują się czegoś, żegnamy się z ostatnimi mieszkańcami, albo jest wielka nawalanka, wszyscy Ci mieszkańcy są w zasadzie bardzo przyjaźnie nastawieni. Przerywniki - scenki zbliżeń, helikoptery enklawy :p. Takie schematy to Twoja specjalność, ale zazwyczaj ten szkielet jest ładnie ubrany w szczegóły i przez to interesujący. Trochę więcej pracy i odcinek byłby świetny, a tak jest hmm.. słaby.
    No nic życzę powodzenia w pisaniu dalszych odcinków. Mam szczerą nadzieję, że będą bardziej dopracowane i szybko się Nimi nie znudzę :p.
     
  14. Nuke

    Nuke [heinkel intensifies]

    Wiem, że cienko wyszedł, już mi tak nie dowalajcie;)
     
  15. gall2

    gall2 Ten, o Którym mówią Księgi

    Tak z ciekawości, Nuke tworzysz coś na kształt kart postaci? Sporo osób pisze sobie (naturalnie na najniższym poziomie krypty w ściśle tajnych aktach) takie własne zarysy charakteru i przeszłości postaci. Nie oczekuje od AARa bynajmniej opisów głębokich postaci :p. AAR jest lekkim dziełem AmAtoRskim koniec końców, takich niuansów Nikt by się nie doszukiwał. Nie traktuj tylko tego pytania jako uszczypliwości :p. Widzę jakiś zarys charakterów poszczególnych postaci (Eva zadziorna, niezależna, ale kobieca, Adolf pewny siebie, przekonany o własnej misji, przywiązany do rodziny), ale nie wiem czy polegasz tylko na własnej pamięci czy używasz wspomagaczy :).
     
  16. Nuke

    Nuke [heinkel intensifies]

    Wiesz, postaci w aarze nie jest znowu tak dużo, a już tych, które pojawiają się w więcej niż jednym odcinku jeszcze mniej. Na razie moja pamięć daje sobie radę z ogarnięciem szczegółów nt. każdej postaci;)
     
  17. Nuke

    Nuke [heinkel intensifies]

    Odcinek XVII

    [video=youtube;UDSb4EwQCPg]http://www.youtube.com/watch?v=UDSb4EwQCPg[/video]​

    Powrót w Alpy przebiegał spokojnie. Zrobiliśmy tylko jeden krótki postój, na polnej drodze w pobliżu autostrady. Byłem już tak zmęczony, że praktycznie usnąłem na kierownicy. Eva, która przespała większość drogi z Linzu, zgodziła się pełnić wartę. Gdy obudziłem się, przez szyby transportera zobaczyłem, że słońce jest już wysoko na niebie. Wyszedłem z transportera. Eva siedziała przy tlącym się ognisku i jadła jedną z konserw, które wzięliśmy na zapas jeszcze w Dreźnie.
    - O, śniadanie? - Zapytałem.
    - Chyba raczej obiad - odburknęła. - Przespałeś pół dnia.
    - Byłem naprawdę zmęczony...
    - No, to skoro już się wyspałeś to chyba możemy jechać - powiedziała zimnym głosem.
    Uznałem, że nie ma sensu się kłócić. Chociaż szczerze powiedziawszy te ciągłe zmiany nastroju Evy coraz bardziej mnie irytowały. Jednego dnia jest milutka, a następnego zachowuje się jakby ją osa ugryzła. Ech...

    Transporter powoli wjeżdżał na kolejne wzniesienie. Wciąż nie znałem lokalizacji kompleksu, więc szukaliśmy go trochę po omacku. Jedyną wskazówką była dla mnie wzmianka ze starego podręcznika historii. Podczas Fall Tannenbaum ośrodek został obsadzony dywizjami Legionu Celtyckiego. Uznałem więc, że kompleks musi leżeć niedaleko granicy pomiędzy Gau Ostmark i Gau Schweiz. Dlatego też kierowaliśmy się coraz bardziej na zachód.

    Słońce powoli zaczynało się zniżać, gdy wjechaliśmy na pagórek, na który prowadziła wyjątkowo kręta droga. Na lekko zalesionym szczycie wzniesienia zatrzymałem transporter i wysiadłem na zewnątrz.
    - Jak myślisz, daleko jeszcze? - Zapytałem Evę.
    Nie odpowiedziała. Zajrzałem do pojazdu - drzwi z drugiej strony były otwarte. Obszedłem transporter dookoła i zobaczyłem, że Eva wdrapuje się na dach. Gdy była już na górze wyciągnęła z kieszeni lornetkę i zaczęła się rozglądać. Po kilku chwilach krzyknęła cicho, zeskoczyła na ziemię i zaciągnęła mnie w pobliskie krzaki.
    - Co ty...
    - Zamknij się i słuchaj!
    Wytężyłem słuch. Gdzieś w oddali usłyszałem znajomy furkot.
    - Cholera, musimy schować transporter!
    Wybiegłem z krzaków i rzuciłem się do kierownicy. Niedaleko zobaczyłem jakieś błyski. Zabrałem z pojazdu drugą lornetkę i wyszedłem na zewnątrz. Kilka kilometrów od nas zobaczyłem jak śmigłowiec Enklawy unika pocisków z artylerii przeciwlotniczej. Po chwili jednak szczęście pilota się wyczerpało - jeden z pocisków trafił w silnik maszyny, która szybko zaczęła tracić wysokość. Kilkadziesiąt sekund później rozbiła się niedaleko miejsca, z którego prowadzono najgęstszy ogień.
    - Cóż, chyba jesteśmy na miejscu - powiedziała spokojnie Eva.

    Zapadał już zmierzch gdy znaleźliśmy dosyć szeroką drogę, która zaprowadziła nas do stalowej, kilkumetrowej bramy. Generał Magnus miał rację - była to prawdziwa twierdza. Co kilka-kilkanaście metrów na murze była strażnica i bateria artylerii przeciwlotniczej. Kompleks był niemal nie do zdobycia z powietrza, a i potężny mur mógł być zniszczony chyba tylko z legendarnej osiemsetki Monstera. Jak mamy się tam dostać?
    - Masz jakiś pomysł na wejście do środka? - Zapytałem Evę.
    - Hmm... Może jest tu gdzieś panel z Reichsadlerami?
    - Wątpię. Zresztą skoro ten ośrodek jest taki ściśle tajny to pewnie będzie trzeba pięciu albo i więcej orłów do otworzenia go.
    - Więc co proponujesz? Zniszczymy bramę?
    - Daj spokój, niby czym. Twój panzerfaust sobie z tym nie poradzi.
    Eva podeszła do bramy i zaczęła badać szparę po środku.
    - Może zaczepimy tu hak od transportera i spróbujemy ją rozsunąć?
    - Myślisz, że ten transporter ma wystarczająco mocny silnik żeby to uciągnąć?
    - Mam nadzieję. Skoro dał radę wtoczyć się na te wszystkie wzniesienia to może i z bramą sobie poradzi.

    Wyciągnąłem z transportera ciężki łom, którym trochę poszerzyłem szparę w bramie. W tym czasie Eva ustawiła odpowiednio transporter i przygotowała hak na stalowej linie. Zaczepiłem go w utworzonym otworze i odpaliłem silnik pojazdu. Transporter przejechał kilka metrów po czym niemalże się zatrzymał. Lina zaczęła strasznie trzeszczeć, a brama powoli zaczęła się wyginać. Po kilku minutach transporter niespodziewanie przyśpieszył, a ja z trudem zdołałem go zatrzymać zanim wjechałby w drzewo. Wysiadłem na zewnątrz i ujrzałem, że lina się zerwała. Podszedłem do bramy. Razem z Evą zobaczyliśmy tylko niewielki otwór przy samej ziemi.
    - Może wsadźmy tam trochę ładunków wybuchowych...
    Przyniosłem z transportera prawie cały zapas jaki mieliśmy. Ustawiłem zapalnik na trzy minuty i uciekłem do transportera. Szczelnie zamknąłem za sobą drzwi, a po chwili usłyszeliśmy głośny wybuch. Następnie na zewnątrz rozległ się jakiś głuchy brzęk. Okazało się, że to kilka części bramy trafiło w transporter. Zresztą żelastwo walało się teraz po całej okolicy. W każdym razie wybuch stworzył wystarczająco duży otwór. Wzięliśmy z transportera trochę najpotrzebniejszej broni i przecisnęliśmy się do środka...

    Ledwo się wyprostowaliśmy, gdy nagle oślepiło nas światło. Gdy tylko przekroczyliśmy bramę kompleksu wszystkie reflektory włączyły się. Moim oczom ukazał się widok, którego miałem nadzieję już nie zobaczyć. W naszą stronę biegła horda ghuli. Rozejrzałem się pospiesznie. Kilka metrów od nas zobaczyłem drabinkę prowadzącą na niewielki podest, a stamtąd na mury.
    - Uciekajmy na górę!
    Szybko wdrapaliśmy się i po chwili byliśmy już poza zasięgiem ghuli.
    - Co teraz zrobimy? - Krzyknęła Eva.
    - Strzelaj, nie zastanawiaj się - odkrzyknąłem, puszczając serię z karabinu w tłum mutantów.
    Kilku z nich padło, jednak coraz większa horda zbliżała się do drabiny. Z drugiej strony podestu wspinały się już następne bestie. Podbiegłem do drabiny i spróbowałem ją strącić. Nic to nie dało, była przymocowana do ściany. Odwróciłem się i zobaczyłem, że Eva unieszkodliwia kolejną partię ghuli seriami z MG-3. Wyjąłem z kieszeni granat, wyciągnąłem zawleczkę i położyłem go przy drabinie, a sam odbiegłem kilka metrów i przytuliłem się do ściany. Wybuch zniszczył górną część drabiny. Jedna strona była zabezpieczona, a po kilku chwilach już NA PEWNO byliśmy poza zasięgiem ghuli. Ocierając z czoła pot powiedziałem do Evy:
    - No to teraz możemy się zastanowić co dal...
    Końcówkę zdania zagłuszył wybuch pocisku w pobliżu bramy. Rozejrzeliśmy się. W oddali pojawiła się sylwetka czołgu... Nie, to nie może być...
    - Prawdziwy Maus... - wyszeptała Eva jak zahipnotyzowana.
    - Kobieto, ogarnij się! - Krzyknąłem jej do ucha, ale ona sprawiała wrażenie, jakby nic do niej nie docierało. Po chwili musiałem powalić ją na ziemię, gdy kolejny pocisk trafił w ścianę tuż nad nami. Dopiero wtedy wróciła do rzeczywistości.
    Podczołgaliśmy się kawałek dalej żeby ukryć się przed zabójczym działem Myszy. Eva wydawała się być podekscytowana perspektywą zniszczenia czołgu.
    - Adolf, widzisz to cudo!? Chcę je zniszczyć, lecę po panzerfausta!
    - Chyba oszalałaś, on ma trzy i pół metra pancerza z przodu!
    - To strzelę mu w gąsienice, w bok, w tył, w cokolwiek! Chcę tylko go zniszczyć!
    Miałem już jednak lepszy pomysł na unieszkodliwienie coraz szybciej zbliżającego się kolosa.
    - Lepiej osłaniaj mnie, zajmę się nim.
    - Ale to ja chcę...
    Nie słuchałem już jej. Czołg był raptem kilka metrów przed nami, a jego działo powoli się podnosiło... Cofnąłem się pod mur, wziąłem rozbieg i skoczyłem. Ledwo udało mi się złapać przedniej krawędzi pojazdu. W stronę czołgu już biegły tłumy ghuli, które po pojawieniu się Mausa ukryły się w cieniu budynków. Wdrapałem się na czołg w ostatniej chwili, bo szpony mutantów niemal mnie dosięgły. Balansując na pancerzu Myszy i unikając gwałtownych ruchów działa udało mi się dotrzeć do wieżyczki. Wyjąłem z kieszeni granat, zębami wyciągnąłem zawleczkę, otworzyłem klapę i wrzuciłem granat do środka. Rzuciłem się na przód pojazdu, osłaniając głowę. Po chwili usłyszałem głuchy huk. Klapa wyleciała w powietrze, a z wieżyczki zaczął wydobywać się swąd spalonych ciał. Wróciłem do niej i zajrzałem do środka. Leżało tam kilka ciał ghuli. Odchyliłem się i zacząłem pomagać Evie w dobijaniu niedobitków. Po kilku minutach dookoła było pełno trupów. Zlazłem z czołgu na ziemię. Eva wciąż stała na podeście.
    - Skacz, złapię cię - roześmiałem się.
    - Nie będę ryzykować karku - powiedziała wyniośle i złapała się krawędzi podestu. Po chwili była już na dole.
    Nie miałem czasu żeby zastanawiać się co tym razem ją ugryzło - w naszą stronę zmierzała już kolejna grupka ghuli. Po kilku chwilach nie było już jednak problemu.

    [​IMG]

    - Dokąd teraz? - Zapytała oschle Eva.
    - Hmm... Magnus mówił, że główny komputer jest w podziemiach. Musimy znaleźć jakieś zejście do piwnic.
    Rozejrzałem się dookoła. Wszędzie nadal paliły się reflektory...
    - Posłuchaj, może powinniśmy najpierw wyłączyć światła... Kompleks świeci się jak żarówka, jeśli Enklawa się tu zwali to wtedy zrobi się naprawdę ciężko.
    - Tylko nie wiemy gdzie jest wyłącznik.
    - Może po prostu je zniszczymy? Będzie szybciej i łatwiej.
    Po chwili dookoła rozlegał się dźwięk strzałów i rozbijanego szkła. Ruszyliśmy wzdłuż murów i niszczyliśmy kolejne reflektory. Na sporym placu mniej więcej w środku kompleksu zauważyłem tlący się jeszcze śmigłowiec Enklawy. Podbiegłem do niego. W środku były tylko zwęglone zwłoki pilota. Odwróciłem się i zobaczyłem, że Eva wdrapała się na dach pobliskiego magazynu i badała umieszczone na nim działo przeciwlotnicze.
    - Jest tam coś ciekawego? - Zawołałem.
    Eva zlazła z powrotem na dół.
    - Wygląda na to, że działa są... hmm... bezzałogowe? Strzelają automatycznie, nikt nie musi ich obsługiwać.
    - To tak się da?
    - Niby skąd mam wiedzieć. Może to ten komputer nimi steruje. Lepiej poszukajmy zejścia do podziemi.
    Przeszukaliśmy kilka magazynów. Żadnych schodów, żadnej klapy w podłodze, nic. Wróciliśmy z powrotem na plac. Poświeciłem latarką po pozostałych budynkach. Oczywiście, Reichsadler nad drzwiami. Wbiegliśmy do środka. Światło wewnątrz nie działało. Ostrożnie poruszaliśmy się po zagraconych pomieszczeniach. Gdzie są te cholerne schody?
    - Adolf, popatrz co znalazłam! - Zawołała mnie Eva.
    W ciemności błysnęło światło jej latarki. Podszedłem do niej tak szybko jak pozwalały mi na to porozstawiane w nieładzie meble.
    - Co tam masz? - Zapytałem.
    - To chyba plan budynku... We wschodnim skrzydle są jakieś schody.
    Ruszyliśmy do miejsca wskazanego na mapie. Po walkach z tłumami ghuli na zewnątrz te opustoszałe korytarze zaskoczyły mnie. Miałem dziwne przekonanie, że kompleks wciąga nas w fałszywe poczucie bezpieczeństwa. Po kilkunastu minutach dotarliśmy do schodów i ostrożnie zaczęliśmy schodzić na dół. Jak widać przeczucie nie myliło mnie - po chwili z górnych pięter rzuciła się na nas kolejna grupka ghuli. Jeden z nich... Jeden z nich wyraźnie świecił lekkim, zielonym światłem. Gdy podziurawiłem go kulami z jego ciała zaczęły unosić się dziwne, zielone chmurki... Zerknąłem na licznik Geigera. Wskazówka lekko przesunęła się. Bez zastanowienia złapałem Evę za rękę i odciągnąłem ją od zwłok ghula, w pozostałe strzelając na oślep.
    - Co ty wyrabiasz!?
    - Z ciała tego zielonego wydobywa się promieniowanie. Lepiej nie zbliżajmy się tam.
    - Poczekaj, lepiej łyknijmy kilka Rad-X. Jeśli jest ich tu więcej...

    [​IMG]

    Najpierw jednak musieliśmy odeprzeć kolejny atak ghuli z piętra. Po skończonej walce Eva wyjęła tabletki i manierkę z wodą. Ruszyliśmy schodami w dół... Schodziliśmy po schodach już dobre kilka minut. W końcu doszliśmy do drzwi.
    - Uch, zamknięte...
    - Poczekaj, spróbuję je wyważyć.
    Odsunąłem się kilka metrów, wziąłem rozbieg i uderzyłem w nie barkiem. Jedyne co udało mi się osiągnąć to siniak na ramieniu.
    - Tja... Może spróbuję subtelniejszej metody - powiedziała Eva.
    Zdjęła kapelusz i wyjęła z włosów spinkę. Chwilę gmerała nią w zamku, po czym drzwi kliknęły i otworzyły się.
    - Łał, nie wiedziałem, że znasz się na ślusarstwie!
    - Nigdy nie pytałeś - odpowiedziała obrażonym głosem.
    Nie zdążyłem się usprawiedliwić - z otwartego pomieszczenia wypadła kolejna grupka ghuli. Ruszyliśmy dosyć długim korytarzem. Co jakiś czas atakowały nas pojedyncze ghule, tym razem odziane w coś co kiedyś było kamizelkami kuloodpornymi. Z tymi mutantami walka była trochę trudniejsza, ale jakoś sobie radziliśmy. Problemy zaczęły się, gdy opancerzone ghule zaczęły pojawiać się w grupach. Co chwila musieliśmy się wycofywać. Niedługo potem dołączyły do nich świecące ghule, więc musieliśmy walczyć na coraz większych odległościach, co w ciemności nie było łatwe. Zacząłem rozważać nawet wycofanie się na klatkę schodową, gdy w oddali pojawił się ogień. Świecące ghule zaczęły eksplodować, a opancerzone miotały się w płomieniach...

    [​IMG]

    Po kilku minutach ostrożnie posuwaliśmy się po zgliszczach. Dotarliśmy właśnie do miejsca, gdzie musiało być źródło ognia, gdy...
    - Halt!
    Zatrzymaliśmy się gwałtownie i rozejrzeliśmy się...
    - Rzućcie broń!
    Z ciemności wyłonił się wysoki, jasnowłosy mężczyzna. Na czapce dostrzegłem Reichsadlera, a na mundurze insygnia SS...
    - Nie, ty rzuć!
    Razem z Evą podnieśliśmy broń do policzków i wymierzyliśmy prosto w mężczyznę. Ten uśmiechnął się lekko i powoli opuścił broń.
    - Adolf Hitler, jak sądzę?

    [​IMG]

    - Kim jesteś!? Odpowiadaj!
    - Untersturmfuhrer SS Hans Kniesse z 2. Pułku Kawalerii Powietrznej SS. Mój śmigłowiec rozbił się kilka godzin temu na terenie kompleksu.
    - Enklawa zna już położenie kompleksu?
    - Nie, nie zdążyliśmy wysłać wiadomości do Kilonii... Ale to tylko kwestia czasu. Mam nadzieję, że nadajnik w śmigłowcu nie został zniszczony. Zapewne niedługo mnie namierzą.
    - Namierzą co najwyżej twojego trupa - wycedziła przez zęby Eva.
    - Fraulein von Manstein, oboje dobrze wiemy, że nie zabije pani bezbronnego człowieka - powiedział Hans, rzucając Mausera na podłogę.
    Eva skrzywiła się, ale nie nacisnęła spustu.
    - Tak jak myślałem - kontynuował Hans. - W każdym razie podziwiam cię, Adolfie. Udało ci się umknąć tylu obławom... Skorzeny dostaje szału na wieść o każdym zniszczonym śmigłowcu. Po tej masakrze, którą sprawili nam mutanci z elektrowni boi się nawet latać śmigłowcem do Hamburga czy Wilhelmshaven - Hans zaśmiał się pod nosem.
    - Nie darzysz szacunkiem swojego dowódcy...
    - Niewielu żołnierzy lubi Skorzenego. Tylko supermutanci i paru rzeźników jest w niego wpatrzona. Ale cóż... Ciągnie swój do swego. W każdym razie czas na mnie. Szukam tu jakiegoś nadajnika żeby połączyć się z dowództwem. Państwo wybaczą...
    - Chyba żartujesz - powiedziała Eva. - Myślisz, że puścimy cię żywego?
    - Cóż... Tak. Tak myślę. Biorąc pod uwagę to, że przed chwilą uratowałem wam życie...
    - O, to chyba jednak Himmler nie będzie z ciebie zadowolony. Myślałem, że nic nie sprawi mu większej przyjemności niż widok mojego ciała rozszarpywanego przez bandę ghuli.
    - I tu się mylisz, mój drogi. Fuhrer chce cię żywego. Fuhrer jest łaskawy. Dał szansę twojej rodzinie i przyjaciołom. Ty też masz taką szansę.
    - Zabiliście Stauffenberga!
    - Gdyby Stauffenberg był rozsądny przyłączyłby się do nas. A tak... To duża strata, Fuhrer naprawdę na niego liczył.
    - Ja... Wy chyba macie nierówno pod sufitem. Myślicie, że nie wiemy dlaczego Himmler musiał uciekać do Argentyny? Myślicie, że Niemcy przyjmą go z otwartymi ramionami?
    - Nie wypada mi mówić o najtajniejszych planach Fuhrera. Zresztą... Prędzej czy później spotkacie się i może wtedy zrozumiesz wielki plan Fuhrera. Tymczasem możemy się pożegnać.
    - Nie ma mowy! - Krzyknęła Eva.
    - Ech, Fraulein von Manstein, jak bardzo różni się pani od ideału niemieckiej kobiety. Zamiast zostać w swojej krypcie i zajmować się pradziadkiem wyruszyła pani na awanturniczą przygodę z obcym mężczyzną. Ciekawe co powiedziałby na to Reichsmarschall.
    - Zamknij się, bydlaku!
    - Widzę, że trafiłem w czuły punkt. Może spróbujemy się dogadać, co Adolfie? Wspólnie dotrzemy do głównego komputera kompleksu, a potem... Cóż, rozstrzygnie to broń.
    - Myślisz, że zgodzę się na to?
    - Tak, tak myślę. Jesteś człowiekiem honoru, nie zabijesz ot tak kogoś, kto uratował ci życie.
    - Adolf, nie!
    Nie wiedziałem co zrobić. Czy postąpić zgodnie z honorem żołnierza Wehrmachtu i darować mu życie czy zrobić to co podpowiadał rozum, czyli rozstrzelać SS-mana? Kapral Harpe pewnie darowałby mu życie... Ale z drugiej strony Manstein postawiłby go pod murem...
    - Zgoda... Ale idziesz pierwszy. I nie próbuj żadnych sztuczek!

    Ruszyliśmy korytarzem, Hans na przedzie, ja i Eva z tyłu. Co chwila syczała mi do ucha, że powinniśmy go zastrzelić, póki jeszcze możemy. Nie zgodziłem się. Nie potrafiłbym strzelić komuś w plecy. To byłoby niehonorowe.
    - Co się tak ociągacie? Jeśli chcecie na chwilę zostać sami to proszę bardzo, oddalę się kawałek.
    Eva spojrzała na Hansa z niechęcią i wcale się temu nie dziwiłem. Zachowanie tego wymuskanego drania napawało mnie obrzydzeniem. Kolejne kilka minut upłynęło w milczeniu, do czasu pojawienia się kolejnej grupy ghuli.
    - Nie strzelajcie w te świecące, dzięki nim lepiej widać resztę - krzyknął Hans.
    - A żeby cię napromieniowały, bydlaku - mruknęła Eva, trafiając najbliższego zielonego.
    Przemierzaliśmy kolejne korytarze. Zacząłem zastanawiać się jak duży jest kompleks. Przeszliśmy już tyle kilometrów... Zdziwiła mnie też ogromna liczba ghuli, tak jakby w kompleksie żyło tysiące ludzi...

    [​IMG]

    - Jak myślisz, daleko jeszcze? - Zapytała szeptem Eva.
    - Nie mam pojęcia.
    - Słuchaj, może on prowadzi nas w jakąś pułapkę. Zwolnijmy trochę i ukryjmy się gdzieś w cieniu. Sami znajdziemy ten komputer.
    - Nie - szepnąłem z naciskiem. - A jeśli dotrze do komputera pierwszy? Zresztą wolę go widzieć przed sobą.
    - O czym tak szepczecie? - Zapytał Hans.
    - Nie twoja sprawa - warknęła pod nosem Eva.
    - Adolfie, nie mam pojęcia jak z nią wytrzymu... AAAAA!!!
    Coś złapało Hansa za głowę i zaczęło ciągnąć do góry. Eva zapaliła flarę i rzuciła ją w stronę SS-mana. W krótkim rozbłysku ujrzałem na ścianach i suficie... Nie, to nie były ghule, ale i nie ludzie. Spojrzałem na górę - już tylko nogi Hansa wierzgały w powietrzu.
    - Musimy go wyciągnąć!
    - Nie, nie pozwolę ci! - Krzyknęła Eva łapiąc mnie za ramię.
    Całe ciało żołnierza zniknęło w dziurze w suficie. W ciemności rozbłysły czerwone oczy potworów. Było ich zbyt wiele.
    - Uciekamy!
    Rzuciliśmy się do przodu. Bestie pełzły po ścianach i suficie. Zauważyłem, że jest ich więcej po prawej stronie, tak jakby bardziej skupiali się na Evie... Nie było jednak czasu na zastanawianie się. Na końcu korytarza zauważyłem okrągłe wrota...
    - Szybciej, musimy jeszcze otworzyć właz!
    Dopadłem panelu kontrolnego i przesunąłem dźwignię. Drzwi zasyczały i powoli zaczęły się odsuwać. Wpadliśmy do środka. Myślałem, że za włazem będzie winda, podobnie jak w kryptach, ale musieliśmy ruszyć kolejnym korytarzem. W oddali widać było kolejne drzwi. Gdy byliśmy już blisko rozsunęły się, a my szybko przekroczyliśmy próg. Po dłuższym przebywaniu w ciemnościach nawet to blade światło, znane nam z krypt, było oślepiające. Drzwi za nami zamknęły się i usłyszałem tylko głuchy odgłos ciał potworów uderzających w przeszkodę. Przed nami ktoś się pojawił. Przez zmrużone oczy nie byłem w stanie go rozpoznać. Po chwili usłyszałem charczący głos.
    - Kim wy do cholery jesteście?

    [​IMG]
     
  18. Tobi

    Tobi Ten, o Którym mówią Księgi

    Hm. Jakoś Hans mi się kojarzy z homoseksualistą. ;)

    A tak poza tym to oczywiście odcinek przedni. Jak zawsze.
     
  19. Kentucky

    Kentucky Ten, o Którym mówią Księgi

    Skąd Rzesza wzięła automatyczne działa przeciwlotnicze? A Maus? Jak ghule go mogły prowadzić?
     
  20. Zoor

    Zoor Ideolog gender

    Ten esesmaniec jakiś taki za bardzo gadatliwy, a poza tym jest jak zwykle, poziom się trzyma :)
     
  21. Tobi

    Tobi Ten, o Którym mówią Księgi

    Zdalnie sterowane wieżyczki strzeleckie były już za czasów II Wojny. Jeżeli dodasz do tego że to komputer ma je obsługiwać i powiększysz je trochę masz samosterujące się działka. Poza tym czego spodziewałeś się po jednym z najpilniej strzeżonych miejsc w byłej Rzeszy?

    A co do Myszy to może t były te inteligentniejsze ghule i obsługiwały ją tak jak inne ghule zestrzeliwały śmigłowce.


    A tak przy okazji czy tylko ja odniosłem wrażenie że przy stwierdzeniu "wielki plan" Himmler okazał się psychopatycznym socjopatą z jakaś dziwną wizją?
     
  22. Nuke

    Nuke [heinkel intensifies]

    Część ghuli była kiedyś żołnierzami Panzerwaffe, więc ogarniały jak obsługuje się tą zabawkę. Jedyny inteligentny ghul w kompleksie właśnie spotkał się z Adolfem i Ewcią:p
     
  23. Kentucky

    Kentucky Ten, o Którym mówią Księgi

    Swoją drogą, skoro to był tak ubermocno strzeżony kompleks to dlaczego lud zamienił się w ghule?
     
  24. Nuke

    Nuke [heinkel intensifies]

    Będzie o tym w następnym odcinku.
     
  25. Tobi

    Tobi Ten, o Którym mówią Księgi

    Już widzę epicki obraz siedzących w Myszy ghuli z których jeden harczy na inne "odłamkowy ładuj" i "pal".
     
Status Tematu:
Zamknięty.

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie