Zemsta Dydony

Temat na forum 'EU Rome - AARy' rozpoczęty przez hamilkar, 29 Wrzesień 2012.

  1. hamilkar

    hamilkar Znany Wszystkim

    Zemsta Dydony - Odcinek 23 - Równowaga

    [​IMG]

    Usunięcie rady starszych sprawiło że Bomilkar II potrzebował nowego ciała doradczego - była nią nowo stworzona Rada Kartadonium. Rada składała się z ministrów od wszelakich spraw - finansów, handlu, spraw zagranicznych jak i wewnętrznych. Byli to zaufani dla Bomilkara II ludzie, jednakże w większości pochodzący z dolnych warstw społecznych a często nawet byli to po prostu wyzwoleni niewolnicy. Jak łatwo się domyślić dawni możni, przyzwyczajeni do swojego wcześniejszego uprzywilejowania, niezbyt przychylnie patrzyli na postawianiu na wysokich funkcjach niewolników. Jednak nikt zbytnio to nie ukazywał wobec władcy, który był bardzo przywiązany do swoich protegowanych.

    Na złość możnym - nowo zorganizowane ciało doradcze dosyć sprawnie radziło sobie z administracją imperium. To właśnie dzięki działaniom ministra Handlu (wyzwolonego greka - Nikomedesa z Rodos) w całym imperium rozpoczęto budowę całych sieci drogowych które złączyły ze sobą gospodarcze odległe nawet daleko miejscowości. Szczególnie ważne było to w Iberii gdzie duża cześć posiadłości Kartaginy (z powodu braku odpowiednich rzek jak i odległości od morza) były wcześniej mało aktywne gospodarczo. Wzdłuż ubitych dróg rozlokowano punkty konnej poczty, którą posłańcy mieli w szybki sposób przekazywać rozkazy, meldunki, czy informacji z innych stron Kartaginy.

    [​IMG]

    Bomilkar doczekał się sporej gromadki potomstwa ze swoją żoną Dydoną. "Syn Baala" doczekał się szóstki dzieci z czego czterech synów - Adonnibal, Bomilkar, Bodmelkart i Hiram oraz dwie córki - starszą Sofonisbe i młodszą Astarte. Niestety mimo rządzenia ogromnym i bogatym państwem, nie uchroniło to jednak jego rodziny od tragedii. Boski Mot* przyszedł kolejno po duszę dwóch najstarszych synów sufeta - Adonnibala oraz Bomilkara. Najstarszy Adonnibal, umarł w czasie epidemii tajemniczej choroby która dotknęła Kartaginę w lecie roku 116 p.n.e.. Drugi syn zaś o imieniu Bomilkar z kolei zmarł po kilkudniowej agonii od jadu żmii, która go ukąsiła w czasie świętowania z przyjaciółmi swoich 15-tych urodzin. Bomilkar przeżył dosyć osobiście rodzinne tragedie - stał się oziębły i oschły wobec otoczenia. Było to widać także w jego sposobie rządzenia - stał się okrutny wobec podwładnych, którzy nie potrafili spełnić jego żądań. Jednocześnie potrafił docenić umiejętności tych którzy wypełniali dobrze swoje obowiązki (przykład - Kariera Hannona z Kartageny**).

    *Mot- fenicki bóg śmierci, suszy i żniw
    **Hannon z Kartageny - patrz poprzedni odcinek

    [​IMG]

    Tymczasem z zagranicy gońcy donosili wieści o wojnie jaka wybuchła między Swebskimi Bonończykami a Macedończykami królowej Demetri Antygonidy*, początkowo Bomilkar zamyślał o niewspieraniu żadnej ze stron - jednak szybkie zwycięstwa macedońskiego wodza Polyperchona Protydy** w bitwach pod Histrą i Noreiją sprawiły, że dowódca armii w Italii ( Bodmelkart Audaksyd*** ) dostał rozkaz wymarszu na ziemie Bonończyków w Umbrii i Piceneum. Tutejsza ludność mówiąca mieszanką języków Osków, Umbrów i Latynów była obojętna wobec nowych przybyszy, z kolei kwiat swebskich wojów poległo w bitwach z Macedończykami. Nic więc dziwnego, że przejęcie tych terenów odbyło się bez większych problemów.

    *Demetria Antygonidzka - jedyne dziecko Antygonosa, zaręczona w młodość z Nikomedesem Zoticydem. Po śmierci Antygonosa zwyciężyła w wojnie domowej ze swym wujem Parmenionem. Wbrew pozorom nie została jedynie nominalnym "królem" Macedonii, ale także i faktycznym władcą tego kraju. Doczekała się jedynego syna - Mitrodorosa
    **Polyperchon Proktyda - strateg wojska macedońskiego w czasach Antygonosa i królowej Demetrii. To głównie dzięki jego poparciu Demetria wygrała wojnę domową - plotki głoszą, że był kochankiem Demetrii a jedyny syn królowej (Mitrodoros) był także jego dziełem. Zginął w czasie wojny Bonnońskiej ugodzony w brzuch przez zamaskowanego mordercę.
    ***Bodmelkart Audaksyd - strateg Italii za czasów Bomilkara II. Jego rodzina wywodzi się od iberyjczyka Alorkusa, który za czasów Hamilkara "Pioruna" był jednym z dowódców iberyjczyków w walkach na Sycylii w I wojnie latyńskiej, a później w podboju Iberii. Sam Bodmelkart w czasie buntu "thapsuńczyków" opowiedział się po stronie Bomilkara II, tłumiąc okrutnie każdy przejaw buntu w Italii.


    [​IMG]

    To co poszło gładko w Italii, sprawiało problemy w innych częściach Europy. Bonnończykom udało się przekonać do wspólnej walki wcześniej wiecznie walczących ze sobą wodzów Atrebatów ( niedawno ogłoszony wodzem wszystkich Galów ) i Arwenów*, dobry moment do ataku wyczuli także Numidowie, którzy zaatakowali znienacka nadmorskie miasta płn Afryki.

    *Atrebaci - jedno z licznych północnych plemion galijskich. Początkowo nic nie sugerowało ich późniejszy wzrost znaczenia, jednak przybycie Germanów do środkowo-centralnej Galii zmieniło diametralnie sytuacje. Nieliczne dotąd plemię Atrebatów rozrosło się dzięki napływowi uciekinierów z południa, problemy Paryzjanów i innych plemion z germanami z kolei pozwoliło przejąć ich przewodnią role w północnej Galii. Obecnie zaś całkowicie zdominowali północną Galię, z zamiarami podporządkowania sobie także południowej części.
    ** Arwenowie - kiedyś lud stricte celtycki, co zmieniło się po najeździe na ich ziemie germanów z plemienia Swebów na przełomie III i II w.p.n.e. Germańskim zdobywcom nie wystarczyły jednak ziemie Arwenów - po krwawych dziesięcioleciach walk udało im się zjednoczyć prawie całą południową Galię pod swoją komendą.


    [​IMG]

    Na czele sił zmierzających naprzeciw Numidyjczyków stanął Hannibal Barkas*, rozbijając Numidyjczyków na terenach plemienia Massylli, stamtąd zaś pognał na czele swych sił na zachód ścigając uciekinierów. Większość Numidyjczyków ( żyjąca nadal jako koczownicy ) udało się uchylić przed kartagińskim odwetem i nadal grabiła przygraniczne tereny. Wzajemne grabieże skończyły się dopiero po zawarciu rozejmu, zawartego przez wysłanników obu stron w Ikkosim w wyniku którego Numidowie stali się protegowanymi Bomilkara i byli zobowiązani do wysyłania kontyngentów wojskowych gdy sufet Kartaginy tego zażąda.

    *Hannibal Barkas - daleki kuzyn Bomilkara II, ród Hannibala wywodzi się od najmłodszego syna Hannibala Wielkiego - Maharbala. Sam niczym się specjalnie nie wyróżnił wcześniej - miał raptem 20 lat -jednak został wybrany na dowódce wojsk na wyprawę odwetową głównie dzięki swojemu pochodzeniu.

    [​IMG]

    Całkiem inaczej sprawy stały w Iberii. Tutaj połączone siły Nerwiów i Arwenów pokonały pod Kadurci ( 110 r.p.n.e. ) stratega Iberii i Galii zzapirenejskiej Herona Philonide* -w wyniku zdrady w czasie bitwy przez celtyckich sojuszników Kartagińczyków. W bitwie zginęła większość 20 tysięcznej armii jaką dysponował Heron, jemu samemu szczęście dopisało - udało mu się wraz z kilkoma towarzyszami uciec spod Kadurci na drugą stronę Pirenejów. Czas który poświecili barbarzyńcy na łupienie miejscowości za Pirenejami, Heron spożytkował na zaciąg nowych wojowników w Iberii, szczególnie licznie zgłaszali się Celtyberowie**.

    *Heron Philonida- zpunicyzowany grek. Jego dziad zasiadał w geruzji miasta Kroton. Ojciec z kolei kolaborował z Kartagińczykami, gdy Kroton się dostał pod ich rządy. Wygnany z miasta przez zwolenników niepodległości, przeprowadził się do Iberii gdzie zaciągnął się do wojska w oddziale kawaleryjskim. Sam Heron po osiągnięciu 17 lat także wstąpił do armii, gdzie dzięki znajomościom z wpływowymi Kartagińczykami jak i swoim zdolnościom taktycznym został strategiem Iberii. Podczas wojny z thapsuńczykami poparł Bomilkara II, walcząc z wrogami swego faworyta.
    **głównie z powodu klęski głodowej na ich ziemiach - wielu wolało liczyć na szczęście w armii niż umierać z głodu na swoim kawałku ziemi



    [​IMG]

    Barbarzyńcy w końcu przeszli Pireneje w roku 107. r.p.n.e. zostawiając za sobą zgliszcza wiosek po tamtej części gór. Heron stanął im na drodze nieopodal Ilerdy, gdzie niedługo potem przybyli wojownicy Atrebatów i Arwenów. Heeron zdając sobie sprawę, że jego nowi rekruci nie mieli szans w równej walce z zaprawionymi wojami z północy - postanowił te szanse wyrównać. Ustawił swoje wojska u podnóża wzgórza gdzie mieli oczekiwać wroga. Gdy ten się w końcu pojawił nastawał już wieczór, mimo to wrodzy dowódcy postanowili trąbić do ataku - o dziwo po początkowych próbach stawiania oporu wojska Herona pozostawiły obóz i uciekły w popłochu w kierunku szczytu wzgórza. Pościgu barbarzyńcy się nie podjęli, gdyż wojowie byli zbyt pochłonięci grabieniem zdobytego obozu. Rozprężenie jakie zapanowało było tak wielkie, że nikt nie zwrócił uwagi na hałas dobiegający ze szczytu wzgórza. Dopiero gdy ze wzgórza zaczęły lecieć w ich kierunku całe chmary płonących strzał, ci spostrzegli Kartagińczyków krzątających się na wzgórzu. Będąc pewni kolejnego zwycięstwa ustawili się wśród trąb w liniach z bronią w ręku.

    Wielkie było ich zaskoczenie gdy ze wzgórza zaczęły lecieć w ich kierunkach ogromne słomiane kule, które wpadając w ogniste strzały po swej drodze stawały się momentalnie ognistymi kulami. Zanim ktokolwiek zareagował, pierwsze z nich wpadły z impetem w szeregi Atrebatów i Arwenów powalając stojących na ich drodze. Zaraz za nimi gnały konne oddziały Celtyberów, które korzystając z zamieszania dokończyły dzieła rąbiąc swymi mieczami w plecy uciekającego wroga. Źródła podają, że na polu bitwy pozostało blisko 25 tysięcy wojowników wroga - w tym ciała wodzów obu plemion.

    [​IMG]

    Mimo wielkiego zwycięstwa, Heron nadal miał za mało sił by ruszyć z wyprawą odwetową. Wynikiem tego było zawarcie pokoju w roku 106 r.p.n.e. pokoju kończącego 10-letni konflikt. W wyniku jego postanowień w ręce Kartagińczyków trafiły Piceneum i Umbria, z kolei w ręce Macedończyków Polyperchona trafiła Pannonia i Histria. Mimo nowych nabytków terytorialnych, Kartagina doznała wielkich strat spowodowanych grabieżami przez wrogie zagony - wiele wiosek i osad w Iberii i Afryce zostało złupionych, w kartagińskiej Galii zaś większość zrównano wręcz z ziemią.

    [​IMG]

    Nie był to jednak koniec wojen na północy - Stworzony wcześniej wspólny front między Bonończykami, Arwenami i Atrebatami rozpad się wśród wzajemnej niechęci i wrogości. Niedługo potem Arwenowie zaatakowali swoich swebskich krewnych, ci z kolei wezwali na pomoc Atrebatów. Po kilku latach połączonym siłom Arwenów i Bonończyków udało się szturmem zdobyć Gergowią kończąc wojnę. W wyniku tego region ten zdecydowanie zdominowali Atrebatowie, którzy faktycznie zjednoczyli wszystkie plemiona Celtyckie Gali.
     
  2. hamilkar

    hamilkar Znany Wszystkim

    Zemsta Dydony - Odcinek specjalny - Przekraczając granice

    [​IMG]

    Popiersie Hannona z Kartageny​


    Czasy rządów Bomilkara II były czasami zapamiętanymi przez potomnych głównie przez krew przelewaną całymi litrami, jednak rządy potomka Hannibala obfitowały także w inne wydarzenia godne uwagi. Szczególnie ciekawe wydają się odkrycia geograficzne w jakie obfitował ten okres. Owe odkrycia ( jak i ich opisanie) zawdzięczamy postaci Hannona z Kartageny*. Sam Hannon był synem libijczyka - weterana I wojny syryjskiej ( który po tym konflikcie został osiedlony nieopodal iberyjskiej Kartageny ) gdzie założył rodzinę wiążąc się z córką kartageńskiego kupca.



    *Kartagena - jest to nic innego jak Nowa Kartagina, założona pod koniec III w.p.n.e. w południowej Iberii przez Hazdrubala Pięknego. W II wieku rozpowszechniła się nazwa Kartagena dla rozróżnienia od Kartaginy Afrykańskiej.


    [​IMG]

    Bitwa nad Bagradasem​


    Owocem tego związku była cała gromadka dzieci, z których najmłodszy był Hannon urodzony ok. 156p.n.e.. Skromny majątek ojcowski nie był w stanie utrzymać na miejscu Hannona i jego czterech starszych braci, więc nic dziwnego że ci rozglądali się za możliwością zarobku poza gospodarstwem ojca. Okazją do wyrwania się z rodzinnych stron była wojna domowa (upadek Bursy 140r.p.n.e. ), a właściwie zaciąg do iberyjskiej armii prowadzony wśród młodych Kartageńczyków. Mimo młodego wieku (16 lat ) Hannon ( wraz z braćmi ) zaciągnął się do armii. Początkowo brał udział w wojnach z luzytańskimi buntownikami, później zaś brał udział w walkach z thapsuńczykami *. Podczas walk w bitwie nad Bagradasem (138 r.p.n.e.) poległ jego najstarszy brat - Mettalion. On sam został ciężko zraniony przez numidyjskiego jeźdźca, kiedy ten miał dobić jego rannego dowódce - Azimilika Barkasa.


    *Thapsuńczycy - powszechna nazwa dla rebeliantów, którzy w 140 p.n.e. przeprowadzili zamach stanu mający na celu obalić rządzącego Bomilkara I i zastąpienie go przywódcą rebelii - Hannibalem. Nazwa wzięła się od miasta w którym rozpoczął się bunt - Thapsus.



    [​IMG]


    Siedlisko piratów - Tenneryfa

    Owe poświecenie docenił Azimilik, awansując go na stanowisko setnika jak i dając mu za żonę swoją córkę Astarte. Już w roli setnika brał udział w walkach z Mettalionem Barkasem w Cyrenejce, odznaczając się niezwykłą przebiegłością i sprytem. Po tej wygranie zrezygnował ze służby na lądzie na rzecz floty (135r.p.n.e.), dzięki zaś koneksjom swego teścia został dowódcą jednej z kartagińskich piątek* zmierzających do maghrebskiego Tingis. Liczba okrętów sięgała 20 piątek, które miały na celu rozbić piratów grasujących na kupców w drodze z Nowego Gadiry** a Kartaginą. Atak piratów nieopodal wysp Kanaryjskich został odparty przez Kartagińczyków, okupiony został jednak sporymi stratami ( utonęło 6 statków). Utonięcie statku dowódczego i śmierć większości dowództwa sprawiło, że dowództwo ( dzięki poparciu załóg okrętów ) przejął Hannon.


    *piątka - potocznie określenie nazwa kartagińskiej pentery - nazwa się wzięła od ilości wioślarzy w jednym rzędzie/wiośle.
    **Nowa Gadira - Główne faktoria kartagińska w dorzeczu Nigru, zyskowny handel lokalnymi produktami i metalami szlachetnymi w starożytności sprawił, że miasto szybko się rozrastało. Nazwa została przyjęta od miasta z którego pochodzili pierwsi koloniści.


    [​IMG]

    Możliwy wygląd osady Guanczów​


    Początkowe pomysły by zawrócić po większą ilość okrętów i ludzi, zostały odrzucone przez Hannona jako niebezpieczne - piraci znali znacznie lepiej te wody niż oni, po za tym nie zamierzał on powracać do Kartaginy w hańbie przegranego. Z pomocą boskiej opieki Baala, udało się bezpiecznie wylądować Kartagińczykom na wyspie piratów - Tenneryfie. Po ukryciu statków i zejściu na ląd Hannon dowiedział się od zwiadowców, że piraci zbudowali swe miasto na brzegu z którego zmuszali do niewolniczej pracy rdzenną ludność wyspy -Guanczów *.


    *Guanczowie - rdzenna ludność wysp Kanaryjskich, zamieszkała wyspy Kanaryjskie, prawdopodobnie przybyły na Wyspy Kanaryjskie ok 6 tyś lat temu. Ich odcięcie od świata i brak dłuższych kontaktów z resztą świata sprawił że ten lud nadal był na poziomie neolitu. ( więcej info na http://pl.wikipedia.org/wiki/Guanczowie)



    [​IMG]

    Broń Guanczów stoi ( podobnie jak ich cywilizacja ) na poziomie neolitu

    Z pomocą jednego ze starszych Guanczów ( który znał podstawowe zwroty w języku fenickim), udało się mu przekonać Guanczów do buntu wobec ciemiężycieli. Plan ataku polegał na elemencie zaskoczenia - Guanczowie mieli pod osłoną nocy wedrzeć się na mury pirackiego miasta, podczas gdy Fenicjanie mieli swoimi manewrami morskimi sprowokować piratów do opuszczenie portu. Fortel zdał egzamin - tuż po opuszczeniu portu na mury miasta wdarli się Guanczowie, którzy dzięki przewadze liczebnej z łatwości wyparli z murów obrońców. Tymczasem po kilkudziesięciu minutach pościgu za okrętami Fenicjan, piraci zaalarmowani pożarem jaki wybuchł w mieście, zawrócili w stronę portu. Umówione wcześniej ukrycie się Guanczów sprawiło że piraci nie domyślali się żadnego podstępu, zaciągając czym prędzej do portu by pomóc gasić pożar miasta. Wielkie zaskoczenie musieli przeżyć gdy nagle z ulic ich miasta wypadli uzbrojeni w pałki i kamienne włócznie Guancze. Części udało się uciec z powrotem na statki - które jednak zostały zatopione przez Fenicką flotę u wyjścia portu. Nad ranem , gdy ostatnich żywych dobijali tubylcy, Hannon został obdarowany przez tubylców sporymi ilościami srebra i złota jakie zgromadzili tu piraci. Wymieniając się uprzejmościami, Hannon wyruszył w rejs powrotny ku Kartaginie wśród wiwatów swej załogi, zadowolonej z łupów jakie im przypadły.

    [​IMG]

    Kreta - to właśnie u wybrzeży tej wyspy rozegrała się bitwa pod Fajsos​


    Do Kartaginy powrócił pod koniec 134 r.p.n.e. gdzie wypuścił swych ludzi na przepustki. Sam zaś czym prędzej podążał ku domu swego teścia Azimilika, gdzie przebywać miała jego żona wraz z jego pierworodnym - niedawno narodzonym Milkiramem. Jego zasługi docenił sam sufet, mianując go strategiem floty stacjonującej w Kartaginie ( blisko 200 okrętów ), o swojej przydatności mógł dowieść 3 lata później, rozgramiając w bitwie morskiej pod Fajsos ( 131 r.p.n.e. ) Kreteńczyków. Po powrocie do Kartaginy sufet przekazał mu kolejne swoje zadania, była to misja dyplomatyczno-naukowa mająca swój cel w Brytanii. Powodem tej wyprawy było zawiązanie stosunków dyplomatycznych i handlowych z plemieniem Silurów, swoistym hegemonem tej wyspy. Celem naukowym tej wyprawy było sporządzenie dokładnych map morskich tych terenów, które nadal pozostawały białymi plamami u kartagińskich kartografów. By spełnić te żądania zabrał na swą 20 okrętową eskadrę szereg kartografów i matematyków, oprócz nich zabrał także całą zgraję innych mędrców - od przyrodników i lekarzy po astrologów i filozofów.


    [​IMG]

    Walka o władze wśród śniegów północy

    Zanim jednak wyruszył, Filon - historyka z Archimediomu*- zapoznał go z wyprawą i rzekomymi odkryciami Pyteasza z Massalii** na dalekiej północy. Zapoznanie się za pośrednictwem Filona z relacjami o ogromnych pływach, o dniach które trwają 19 godzin i o warunkach żeglugi wśród lodów wzbudziło u Hannona niezdrową ciekawość co do prawdziwości tych informacji. Początek wyprawy przypadł na rok 130 r.p.n.e. kiedy to ekspedycja opuściła port w Kartaginie. Opłyniecie Iberii i zachodniego wybrzeża Celtii zajęło Hannonowi dobry rok, przybycie jednak do Ordowiku - głównego miasta Silurów - nie odbyło się do końca pokojowo. Tuż po wylądowaniu na brytyjskiej ziemi Kartagińczycy zostali zaatakowani przez celtycki motłoch, podjudzany przez druidów. Ich odparcie nie sprawiło co prawda większego problemu, ale pozwalało przypuszczać że ataki mogą zostać ponawiane. Tym bardziej Hannon poganiał swych ludzi by dotrzeć do Ordowiku jeszcze przed zachodem słońcem.



    *Archimediom- Założony przez Hannibala instytucja naukowa na wzór ptolemejskiego Muzejonu. Skupiał się na rozwoju nauki, będąc także swoistym uniwersytetem wyższych klas Kartaginy. Oprócz wymienionych ról skupiał się także na gromadzeniu dzieł literackich w specjalnie wybudowanej bibliotece. Instytut został nazwany Archimediomem na cześć pierwszego rektora uczelni - Archimedesa z Syrakuz.
    **Pyteasz z Massalii - Żeglarz z IV w.p.n.e. Wielki podróżnik i geograf starożytności. Wyznaczył szerokość geograficzną Marsylii z dokładnością 40 sekund kątowych za pomocą kalibrowanego gnomonu. Jako pierwszy zauważył związek pływów morskich z położeniem Księżyca. Ok. 310 r. p.n.e. wyruszył w podróż na północ, podczas której opłynął Iberię, Galię i Brytanię, jak i dalej na północ ( prawdopodobnie do Islandii ). Opisy Pyteasza były tak szokujące dla współczesnych, że wielu autorów starożytnych (wśród nich Strabon) wyśmiewało jego relacje o ogromnych pływach, o dniach które trwają 19 godzin i o warunkach żeglugi wśród lodów. (więcej info http://pl.wikipedia.org/wiki/Pyteasz_z_Massalii )



    [​IMG]


    Brytyjscy wojowie Tinkomara

    Gdy dotarli do grodu Silurów, dowiedzieli się od miejscowego pośrednika handlowego ( Fenicjanina z pochodzenia ), że kraj Silurów owładnęła wojna domowa, którą wzniecił wódz Tinkomar. Jakby tego mało nieco wcześniej Piktowie wcześniej wyrżnęli w bitwie całą celtycką drużynę zaciężną - co pozostawiało kraj niemal bezbronny wobec zaprawionych w bojach wojów Tikomara. Hannon widząc grozę sytuacji ( jego ludzie po opuszczenia miasta prawie na pewno zostaliby wycięci w pień ) postanowił pomóc sędziwemu królowi Ballomarowi, ofiarując mu swoją pomoc w walkach z jego wrogiem.
    Przez miesiąc jaki poświecił na wyszkolenie zebranych naprędce celtyckich chłopów, ludzie Hannona uczyli Celtów walki w zwarciu. Pojawienie się szpiegów donoszących o marszu Tinkomara na Ordowik zmusiło jednak Hannona do zmienienia taktyki.

    Celtowie za namową Hannona ukryli się w lesie stojącym nieopodal traktu, którym miał przejść Tinkomar. W chwili gdy 5 tyś jego ludzi przechodziło obok głównych sił Hannona, nagle z przednich linii kolumny można było zauważyć rydwany sojuszników Kartaginy. Tinkomar odruchowo rozkazał swym rydwanom podążyć ku mniejszym siłom wrogom, gdy rydwany oddaliły się na odległość ok 400m nagle łąka znajdująca się pomiędzy rydwanami a piechotą Tinkomara stanęła w ogniu. Chwile zaś potem z lasów wypadły całe gromady Silurów wiernych Ballomarowi. Tinkomaryjczycy, odcięci od przodu ścianą ognia od tyłu zaś napierającymi sojusznikami Hannona, padali całymi dziesiątkami wśród świstów strzał, płomieni oraz dymu. Los nie oszczędził nawet wodza przeciwników - Tinkomara, który zginął wśród płomieni. Po swoim kolejnym zwycięstwie Hannon mógł pozwolić sobie na kilkumiesięczne poluzowanie wojskowego drylu jaki panował wśród jego załogi od kilku miesięcy. Sam zaś rozpoczynał przygotowania co do kontynuowania swej wyprawy dalej ku północy.


    [​IMG]

    Ląd skuty lodem w czasach Hannona

    Większość sił pozostawił w Ordowiku, zabierając ze sobą tylko pięć statków wraz z marynarzami, kilkoma mędrcami i przewodnikami jakich otrzymał od króla Ballomara. Dzięki pomocy przewodników udało się Kartagińczykom przepłynąć wzdłuż wybrzeża Brytanii aż do najdalszych ziem Piktów w północnej części wyspy. Stamtąd podążyli przez wyspy Szetlandzkie skąd wyruszyli dalej na północ ku ziemi, którą Pyteasz opisywał jako Ultima Thule. Był to ląd skuty lodem przez niemal cały rok, zamieszkiwany przez nieliczny i pokojowy lud żyjący z polowania na foki i wielkie ryby. Początkowo przez dobre kilka miesięcy Hannon żył wśród swych nowych przyjaciół biorąc udział w ich polowaniach na wieloryby, zbierając wiele informacji na temat tutejszej bogatej fauny. Dopiero gdy jeden z jego towarzyszy nauczył się języka tubylców, udało się Hannonowi zauważyć tajemnicze zjawisko dnia trwającego prawie 20 godzin. Ostatecznie spełniając swe cele Kartagińczycy podążyli ta samą drogą (126 r.p.n.e. ) ku Brytanii.

    [​IMG]

    Pasaty

    W Ordowiku połączyli się z resztą swych sił kierując się ku ojczyźnie - Kartaginie, nie napotykając na swej drodze większych przeszkód. Statki powróciły do swego macierzystego portu po 4-letniej rozłące. W Kartaginie sufet rozkazał marynarzom zapewnić karczmę zaopatrzoną odpowiednią liczbę napitków i jadła, samego zaś Hannona zaprosił do rozmów na uczcie jaką zorganizował z okazji jego powrotu. Od tej pory jego rola w Kartaginie była znaczna jednocześnie jednak stolica odstręczyła go swoimi ukrytymi stronnictwami, knującymi za plecami sufeta spiski i zwalczającymi siebie nawzajem. Jak można się było spodziewać Hannon nie potrafił usiedzieć na miejscu, tym bardziej że jego myśli zaprzątały nowe myśli o wyprawach ku nieznanemu.

    Ksenofont z Kartaginy* ( syn Greka i Fenicjanki ) studiujący w murach Archimediomu Geografię dowodził że ziemia jest kulą. Wraz z tym uważał, że podróż na zachód od słupów Heraklesa powinna doprowadzić do dopłynięcia do mitycznych krain Indii i Chin, bez niepotrzebnych pośredników w osobie wrogich Seleucydów. Hannon słysząc te teorię zapalał swoją odwieczną żądzą przygody ku nieznanemu. Nie przeląkł się przestróg przyjaciół, ani lamentów żony narzekającej na kolejne lata rozłąki, nawet prośby sufeta by poczekał i stanął do walki w zbliżającej się wojnie z Seleucydami. Wraz ze swym postanowieniem rozpoczął i przygotowania, ekwipując na swój koszt około 40 okrętów. Owa flota wypłynęła z Kartaginy w 123 r.p.n.e. zmierzając ku wyspom Kanaryjskim, stamtąd zaś wyruszył z pomocą pasatów** ( o których dowiedział się z opowieści fenickich kupców) na zachód ku ( jak był przekonany ) Chinom i Indiom - ślad jednak po nim zaginął. Prawdopodobnie jego statki zatonęły podczas sztormu na pełnym oceanie, chociaż nie jest to jedyna możliwość - faktem jest jednak że nikt z ostatniej wyprawy Hannona nie powrócił.



    *Ksenofont z Kartaginy - Trzeci rektor Archimediomu, jako geograf był całkowicie przekonany że Ziemia jest kulą. W związku z tym uważał że płynąc na zachód można dopłynąć do bogatych krain wschodu, dzięki czemu można by kupować tamtejsze egzotyczne towary bez niepotrzebnych pośredników. To właśnie jego argumentacja tej teorii sprawiły że Hannon zdecydował się na ryzykowną podróż przez ocean.
    **Pasat -stały, ciepły wiatr o umiarkowanej sile (3~4°B), wiejący w strefie międzyzwrotnikowej między 35° szerokości północnej i 35° szerokości południowej; w epoce żaglowców miał duże znaczenie.
     
  3. hamilkar

    hamilkar Znany Wszystkim

    Zemsta Dydony - Odcinek 23 - Równowaga

    [​IMG]

    Usunięcie rady starszych sprawiło że Bomilkar II potrzebował nowego ciała doradczego - była nią nowo stworzona Rada Kartadonium. Rada składała się z ministrów od wszelakich spraw - finansów, handlu, spraw zagranicznych jak i wewnętrznych. Byli to zaufani dla Bomilkara II ludzie, jednakże w większości pochodzący z dolnych warstw społecznych a często nawet byli to po prostu wyzwoleni niewolnicy. Jak łatwo się domyślić dawni możni, przyzwyczajeni do swojego wcześniejszego uprzywilejowania, niezbyt przychylnie patrzyli na postawianiu na wysokich funkcjach niewolników. Jednak nikt zbytnio to nie ukazywał wobec władcy, który był bardzo przywiązany do swoich protegowanych.

    Na złość możnym - nowo zorganizowane ciało doradcze dosyć sprawnie radziło sobie z administracją imperium. To właśnie dzięki działaniom ministra Handlu (wyzwolonego greka - Nikomedesa z Rodos) w całym imperium rozpoczęto budowę całych sieci drogowych które złączyły ze sobą gospodarcze odległe nawet daleko miejscowości. Szczególnie ważne było to w Iberii gdzie duża cześć posiadłości Kartaginy (z powodu braku odpowiednich rzek jak i odległości od morza) były wcześniej mało aktywne gospodarczo. Wzdłuż ubitych dróg rozlokowano punkty konnej poczty, którą posłańcy mieli w szybki sposób przekazywać rozkazy, meldunki, czy informacji z innych stron Kartaginy.

    [​IMG]

    Bomilkar doczekał się sporej gromadki potomstwa ze swoją żoną Dydoną. "Syn Baala" doczekał się szóstki dzieci z czego czterech synów - Adonnibal, Bomilkar, Bodmelkart i Hiram oraz dwie córki - starszą Sofonisbe i młodszą Astarte. Niestety mimo rządzenia ogromnym i bogatym państwem, nie uchroniło to jednak jego rodziny od tragedii. Boski Mot* przyszedł kolejno po duszę dwóch najstarszych synów sufeta - Adonnibala oraz Bomilkara. Najstarszy Adonnibal, umarł w czasie epidemii tajemniczej choroby która dotknęła Kartaginę w lecie roku 116 p.n.e.. Drugi syn zaś o imieniu Bomilkar z kolei zmarł po kilkudniowej agonii od jadu żmii, która go ukąsiła w czasie świętowania z przyjaciółmi swoich 15-tych urodzin. Bomilkar przeżył dosyć osobiście rodzinne tragedie - stał się oziębły i oschły wobec otoczenia. Było to widać także w jego sposobie rządzenia - stał się okrutny wobec podwładnych, którzy nie potrafili spełnić jego żądań. Jednocześnie potrafił docenić umiejętności tych którzy wypełniali dobrze swoje obowiązki (przykład - Kariera Hannona z Kartageny**).

    *Mot- fenicki bóg śmierci, suszy i żniw
    **Hannon z Kartageny - patrz poprzedni odcinek

    [​IMG]

    Tymczasem z zagranicy gońcy donosili wieści o wojnie jaka wybuchła między Swebskimi Bonończykami a Macedończykami królowej Demetri Antygonidy*, początkowo Bomilkar zamyślał o niewspieraniu żadnej ze stron - jednak szybkie zwycięstwa macedońskiego wodza Polyperchona Protydy** w bitwach pod Histrą i Noreiją sprawiły, że dowódca armii w Italii ( Bodmelkart Audaksyd*** ) dostał rozkaz wymarszu na ziemie Bonończyków w Umbrii i Piceneum. Tutejsza ludność mówiąca mieszanką języków Osków, Umbrów i Latynów była obojętna wobec nowych przybyszy, z kolei kwiat swebskich wojów poległo w bitwach z Macedończykami. Nic więc dziwnego, że przejęcie tych terenów odbyło się bez większych problemów.

    *Demetria Antygonidzka - jedyne dziecko Antygonosa, zaręczona w młodość z Nikomedesem Zoticydem. Po śmierci Antygonosa zwyciężyła w wojnie domowej ze swym wujem Parmenionem. Wbrew pozorom nie została jedynie nominalnym "królem" Macedonii, ale także i faktycznym władcą tego kraju. Doczekała się jedynego syna - Mitrodorosa
    **Polyperchon Proktyda - strateg wojska macedońskiego w czasach Antygonosa i królowej Demetrii. To głównie dzięki jego poparciu Demetria wygrała wojnę domową - plotki głoszą, że był kochankiem Demetrii a jedyny syn królowej (Mitrodoros) był także jego dziełem. Zginął w czasie wojny Bonnońskiej ugodzony w brzuch przez zamaskowanego mordercę.
    ***Bodmelkart Audaksyd - strateg Italii za czasów Bomilkara II. Jego rodzina wywodzi się od iberyjczyka Alorkusa, który za czasów Hamilkara "Pioruna" był jednym z dowódców iberyjczyków w walkach na Sycylii w I wojnie latyńskiej, a później w podboju Iberii. Sam Bodmelkart w czasie buntu "thapsuńczyków" opowiedział się po stronie Bomilkara II, tłumiąc okrutnie każdy przejaw buntu w Italii.


    [​IMG]

    To co poszło gładko w Italii, sprawiało problemy w innych częściach Europy. Bonnończykom udało się przekonać do wspólnej walki wcześniej wiecznie walczących ze sobą wodzów Atrebatów ( niedawno ogłoszony wodzem wszystkich Galów ) i Arwenów*, dobry moment do ataku wyczuli także Numidowie, którzy zaatakowali znienacka nadmorskie miasta płn Afryki.

    *Atrebaci - jedno z licznych północnych plemion galijskich. Początkowo nic nie sugerowało ich późniejszy wzrost znaczenia, jednak przybycie Germanów do środkowo-centralnej Galii zmieniło diametralnie sytuacje. Nieliczne dotąd plemię Atrebatów rozrosło się dzięki napływowi uciekinierów z południa, problemy Paryzjanów i innych plemion z germanami z kolei pozwoliło przejąć ich przewodnią role w północnej Galii. Obecnie zaś całkowicie zdominowali północną Galię, z zamiarami podporządkowania sobie także południowej części.
    ** Arwenowie - kiedyś lud stricte celtycki, co zmieniło się po najeździe na ich ziemie germanów z plemienia Swebów na przełomie III i II w.p.n.e. Germańskim zdobywcom nie wystarczyły jednak ziemie Arwenów - po krwawych dziesięcioleciach walk udało im się zjednoczyć prawie całą południową Galię pod swoją komendą.


    [​IMG]

    Na czele sił zmierzających naprzeciw Numidyjczyków stanął Hannibal Barkas*, rozbijając Numidyjczyków na terenach plemienia Massylli, stamtąd zaś pognał na czele swych sił na zachód ścigając uciekinierów. Większość Numidyjczyków ( żyjąca nadal jako koczownicy ) udało się uchylić przed kartagińskim odwetem i nadal grabiła przygraniczne tereny. Wzajemne grabieże skończyły się dopiero po zawarciu rozejmu, zawartego przez wysłanników obu stron w Ikkosim w wyniku którego Numidowie stali się protegowanymi Bomilkara i byli zobowiązani do wysyłania kontyngentów wojskowych gdy sufet Kartaginy tego zażąda.

    *Hannibal Barkas - daleki kuzyn Bomilkara II, ród Hannibala wywodzi się od najmłodszego syna Hannibala Wielkiego - Maharbala. Sam niczym się specjalnie nie wyróżnił wcześniej - miał raptem 20 lat -jednak został wybrany na dowódce wojsk na wyprawę odwetową głównie dzięki swojemu pochodzeniu.

    [​IMG]

    Całkiem inaczej sprawy stały w Iberii. Tutaj połączone siły Atrebatóe i Arwenów pokonały pod Kadurci ( 110 r.p.n.e. ) stratega Iberii i Galii zzapirenejskiej Herona Philonide* -w wyniku zdrady w czasie bitwy przez celtyckich sojuszników Kartagińczyków. W bitwie zginęła większość 20 tysięcznej armii jaką dysponował Heron, jemu samemu szczęście dopisało - udało mu się wraz z kilkoma towarzyszami uciec spod Kadurci na drugą stronę Pirenejów. Czas który poświecili barbarzyńcy na łupienie miejscowości za Pirenejami, Heron spożytkował na zaciąg nowych wojowników w Iberii, szczególnie licznie zgłaszali się Celtyberowie**.

    *Heron Philonida- zpunicyzowany grek. Jego dziad zasiadał w geruzji miasta Kroton. Ojciec z kolei kolaborował z Kartagińczykami, gdy Kroton się dostał pod ich rządy. Wygnany z miasta przez zwolenników niepodległości, przeprowadził się do Iberii gdzie zaciągnął się do wojska w oddziale kawaleryjskim. Sam Heron po osiągnięciu 17 lat także wstąpił do armii, gdzie dzięki znajomościom z wpływowymi Kartagińczykami jak i swoim zdolnościom taktycznym został strategiem Iberii. Podczas wojny z thapsuńczykami poparł Bomilkara II, walcząc z wrogami swego faworyta.
    **głównie z powodu klęski głodowej na ich ziemiach - wielu wolało liczyć na szczęście w armii niż umierać z głodu na swoim kawałku ziemi



    [​IMG]

    Barbarzyńcy w końcu przeszli Pireneje w roku 107. r.p.n.e. zostawiając za sobą zgliszcza wiosek po tamtej części gór. Heron stanął im na drodze nieopodal Ilerdy, gdzie niedługo potem przybyli wojownicy Atrebatów i Arwenów. Heeron zdając sobie sprawę, że jego nowi rekruci nie mieli szans w równej walce z zaprawionymi wojami z północy - postanowił te szanse wyrównać. Ustawił swoje wojska u podnóża wzgórza gdzie mieli oczekiwać wroga. Gdy ten się w końcu pojawił nastawał już wieczór, mimo to wrodzy dowódcy postanowili trąbić do ataku - o dziwo po początkowych próbach stawiania oporu wojska Herona pozostawiły obóz i uciekły w popłochu w kierunku szczytu wzgórza. Pościgu barbarzyńcy się nie podjęli, gdyż wojowie byli zbyt pochłonięci grabieniem zdobytego obozu. Rozprężenie jakie zapanowało było tak wielkie, że nikt nie zwrócił uwagi na hałas dobiegający ze szczytu wzgórza. Dopiero gdy ze wzgórza zaczęły lecieć w ich kierunku całe chmary płonących strzał, ci spostrzegli Kartagińczyków krzątających się na wzgórzu. Będąc pewni kolejnego zwycięstwa ustawili się wśród trąb w liniach z bronią w ręku.

    Wielkie było ich zaskoczenie gdy ze wzgórza zaczęły lecieć w ich kierunkach ogromne słomiane kule, które wpadając w ogniste strzały po swej drodze stawały się momentalnie ognistymi kulami. Zanim ktokolwiek zareagował, pierwsze z nich wpadły z impetem w szeregi Atrebatów i Arwenów powalając stojących na ich drodze. Zaraz za nimi gnały konne oddziały Celtyberów, które korzystając z zamieszania dokończyły dzieła rąbiąc swymi mieczami w plecy uciekającego wroga. Źródła podają, że na polu bitwy pozostało blisko 25 tysięcy wojowników wroga - w tym ciała wodzów obu plemion.

    [​IMG]

    Mimo wielkiego zwycięstwa, Heron nadal miał za mało sił by ruszyć z wyprawą odwetową. Wynikiem tego było zawarcie pokoju w roku 106 r.p.n.e. pokoju kończącego 10-letni konflikt. W wyniku jego postanowień w ręce Kartagińczyków trafiły Piceneum i Umbria, z kolei w ręce Macedończyków Polyperchona trafiła Pannonia i Histria. Mimo nowych nabytków terytorialnych, Kartagina doznała wielkich strat spowodowanych grabieżami przez wrogie zagony - wiele wiosek i osad w Iberii i Afryce zostało złupionych, w kartagińskiej Galii zaś większość zrównano wręcz z ziemią.

    [​IMG]

    Nie był to jednak koniec wojen na północy - Stworzony wcześniej wspólny front między Bonończykami, Arwenami i Atrebatami rozpad się wśród wzajemnej niechęci i wrogości. Niedługo potem Arwenowie zaatakowali swoich swebskich krewnych, ci z kolei wezwali na pomoc Atrebatów. Po kilku latach połączonym siłom Atrebatom i Bonończyków udało się szturmem zdobyć Gergowią kończąc wojnę. W wyniku tego region ten zdecydowanie zdominowali Atrebatowie, którzy faktycznie zjednoczyli wszystkie plemiona Celtyckie Gali.
     
  4. hamilkar

    hamilkar Znany Wszystkim

    Zemsta Dydony - Odcinek 27 - Czas zmienia wszystko


    [​IMG]

    Góry Kaukazu były wysokie. Garamini patrzył na ich szczyty przez dłuższą chwile podczas przemarszu, zastanawiając się czy tam na szczycie nie żyją bogowie - wyobrażał sobie ich już jak siedząc na swych złotych tronach patrzyli na nich znudzeni, i dla swojej egoistycznej rozrywki sprowadzali lawiny na nieszczęsnych śmiertelników. Nie trwało to jednak długo, musiał być skupiony na swoich krokach - ścieżka była śliska, jeden fałszywy krok i człowiek był na skraju przepaści do głębokiej kotliny, wzdłuż której przechodziła kartagińska armia. Nic więc dziwnego wszyscy milczeli opatuleni zwierzęcymi skórami ograniczając swoje najbliższe myśli do ścieżki przed nimi. Tą cisze przerywało od czasu do czasu rżenie koni, osłów czy krów które spadając w przepaść rżały z przerażenia.

    W końcu doszli do swojego celu - bezpiecznej doliny. Nie czekając nawet na rozkaz żołnierze zaczęli rozstawiać obóz. Bostar chcąc zetrzeć ponurą minę z twarzy Garaminiego, ulepił śnieżkę i rzucił w brata, trafiając centralnie w jego hełm. Ten w pierwszej chwili nie rozumiejąc co się do końca wydarzyło, chwycił odruchowo za sztylet. Po krótkiej chwili zorientował się jednak w sam raz by uchylić się przed kolejnymi pociskami brata i wysłał w ramach rewanżu swoją śnieżke. Pech jednak chciał, że Bostar akurat teraz musiał się wykazać refleksem i uchylił się przed śnieżką. Ta niefortunnie poleciała dalej i trafiła w twarz ich setnika - Retogenesa .

    -Ja to mam szczęście -pomyślał Garamini w chwili gdy dojrzał "ofiarę" swojego "pocisku". Cisza jaka nastała po tym przerwał sam Retogenes, głośno śmiejąc się swoim basowym głosem. Chwile potem wszyscy wokół dołączyli do "bitwy", która rozgorzała na dobre - mimo to żaden z dowódców się zbytnio nie kwapił do uspokojenia podwładnych, nawet Hazdrubal widząc to uśmiechnął się i machnął ręką na trwające starcie. Beztroską zabawę skończyli jednak procarze z Belearów, którzy załadowali do swych proc śnieżki i kawałki lodu - momentalnie dominując pole walki. Dopiero wtedy gdy śnieżna bitwa zaczęła za bardzo przypominać prawdziwą, a żołnierze zaczęli padać na ziemie, kryjąc się za wszystkim co było pod ręką, dowódcy zaczęli próbować przerwać "zabawę" procarzy.

    [​IMG]

    -Ała!!- Krzyknął Hazdrubal, czyniąc jednocześnie szeroki zamach prawą ręką. Grek jednak z spokojem na twarzy zrobił unik - gotowy jednocześnie rzucić się do ucieczki, gdyby Hazdrubal postanowił poprawić swoje niedoszłe uderzenie. Ten jednak uderzył jedynie pięścią w stół, tak że ten złamał się w pół. Grek postanowił dalej nie kusić losu, zgiął się w pół w geście ukłonu i pośpiesznie opuścił namiot.
    Po chwili do jego namiotu przyszedł Hiram, który patrząc na niego momentalnie zaczął się śmiać. Dopiero po chwili dał radę z siebie wykrztusić słowo -Wybacz, ale na twój widok przypomniała mi się ta sytuacja jak dostałeś tą zmarzniętą bryłą lodu z procy i ... -
    -Jeszcze chwila a Hezjod i tobą będzie się musiał zająć- przerwał mu pochmurnie Hazdrubal. Hiram w końcu powstrzymał atak śmiechu i machnął ręką na groźby kolegi - Dobra koniec o twoich "ranach" wojennych , przyszedłem tu ogłosić ciekawą nowinę - Hegemonium Antiocha zaczyna się sypać!
    Hazdrubal z niedowierzania aż usiadł - Ale jak ? Co? To pewne?-
    -Oczywiście - dzisiaj syn szalitbaala - Bodmelkart przysłał mi gońca z wiadomością, że namiestnicy Antiocha w Europie od Dacji po Bosfor zrzucili jego zwierzchnictwo po długich namowach z naszej strony - Powiedział z dumą w głosie Hiram po czym dodał po chwili -Myślę że to jest dobra okazja do wypicia wina - nie co dzień państwo naszych wrogów sypie się w posadach!-
    Hazdrubal miał już potwierdzić jego opinię gdy dopiero co nastawiona żuchwa wywołała u niego ostry ból. Krzywiąc się z bólu w końcu powiedział-Wiesz co nie obraź się ale dzisiaj może sobie to daruje ...-


    Bodmelkart był usatysfakcjonowany z sukcesów jakie kartagińskie wojska osiągnęły w Azji jednak dostrzegał jednocześnie, że Macedonia jest bliska całkowitego upadku -zagony Seleucydów były już częstym widokiem nawet w Epirze. Pomimo to oderwanie się satrapii europejskich Hegemonium oznaczało bliskie zwycięstwo.
    Antioch jednak zapobiegł całkowitej likwidacji swego państwa, przybył do kwatery Bodmelkarta na Rodos i udając oficera greckiego kontyngentu z ważną wiadomością udało mu się wyprosić audiencję u szalitbaala.
    Gdy w końcu ta nadeszła i wkroczył do komnaty padł na kolana i powiedział kim jest i o co go prosi. Pierwsza reakcja było zaskoczenie - kto by przypuszczał, że sam władca opuści swoich ludzi i ukorzy się przed swoim wrogiem- bez ludzi, broni i żadnej cząstki dawnej potęgi. W pierwszej chwili los nie zapowiadał się przyjemnie dla Antiocha - stojący obok dowódca Świętego Hufca gorącą popierał swój pomysł wbicia na pal niedoszłego władcę i obnoszenie go jako trofeum wśród miast Kartadonium.
    Chwila ciszy jaką odczekał Bodmelkart po wysłuchaniu tej opinii, były długimi godzinami pełnymi grozy i strachu dla Antiocha. Gdy Bodmelkart jednym słowem uciszył okrutną wyliczankę pomysłów na upodlenie jego ostatnich chwil ludzkiego życia, poczuł ulgę. Chwilę potem Bodmelkart podszedł do niego, pomógł mu wstać i krzyknął do niewolnika przy drzwiach do komnaty by przyniósł krzesło dla gościa.

    [​IMG]
    Pitagoras Asinida

    Cała sprawa okazała się jasna kiedy Bomilkar dowiedział się o buncie Pitagorasa Asinidy* - niegdyś wiernego zausznika Antiocha i jego rodziny, teraz zaś jego zawziętego wroga. Swoją drogą do władzy rozpoczął przez akt mordu. Korzystając z zaufania jakim go obdarzył Antioch miał wydostać jego dwóch synów i żonę z oblężonej Seleucji, ten jednak kiedy już był w mieście przekupił strażników i razem z nimi urządził krwawą rzeź wszystkich z rodziny Antiocha jak i przyjaciół i innych przybywających ludzi na terenie pałacu.
    Obietnice wysokiego żołdu dla żołnierzy, władzą i przywilejami dla dowódców Pitagoras zdobył szerokie poparcie wśród dawnych żołnierzy Antiocha. Sztandary buntu podsycane tymi obietnicami rozciągały się w zastraszającym tempie - nawet żołnierze będący pod jego komendą w górach Macedonii, coraz częściej byli w buntowniczych nastrojach. Strach przed snem ( kiedy to mogli go zamordować ), przed każdym posiłkiem (który mógł być jego ostatnim), jak i wspomnienia o zamordowanej rodzinie sprawiały, że był bliski szaleństwa. W poczuciu bezsilności i chęci zemsty na mordercach swojej rodziny, wyruszył na Rodos by spotkać się z Bodmelkart .

    *Pitagoras Asinida- był synem rodowitego syryjczyka o imieniu Artasyras, którego ród podobno wywodził się od samego króla Assyrii Sargona II (http://pl.wikipedia.org/wiki/Sargon_II ). Matka z kolei była córką seleudzkiego stratega. Dzięki poparciu przez teścia ojciec Pitagorasa wspiął się dosyć wysoko na dworze władcy Polyperchona, o czym najlepiej świadczy wspólne wychowywanie się Pitagorasa z synem władcy -Antiochem. Zyskał od samego początku jego zaufanie i przyjaźń, stając się jego prawą ręką. Tajemnicza metamorfoza jaką przeżył po przeżyciu epidemii jaka objęła Seleucję, sprawiła że stał się zachłannym, mściwy, gotowy na wszystko by uzyskać swój cel.


    Bodmelkart nie wykorzystał swojej potęgi i władzy nad jego żywotem lecz po długiej rozmowie we dwóch kazał go napoić, nakarmić i zapewnić towarzystwo na wieczór. Wczoraj był jedynie człowiekiem z nożem na gardle, pogardzany przez własnych żołnierzy - teraz może z powrotem myśleć o sobie jako władcy Hegemonium. Nie było to jednak za darmo - Bomilkar obiecał mu pomoc w zemście i odzyskaniu władzy za daleko idące cesje terytorialne.

    [​IMG]

    Drugi pokój tyryjski podpisano w maju 89r.p.n.e. Delegatów z wszystkich krajów biorących udział w II wojnie syryjskiej, gorąco przywitał (syn niedawno zmarłego od ran w bitwie króla Fenicji Abbara ) Adonnibaal . Przez cały miesiąc kapłani wszystkich świątyń składali ofiary bogom za pomyślność i trwałość pokoju jaki miał nastać, a uczty jakie urządzał Adonibaal wśród prostego ludu Tyru stały się przysłowiowe na całe wieki. Owy zjazd monarchów, ministrów i delegatów różnych państw był także wypełniony niewybrednymi orgiami, które odbijały się długo w twórczości poetów tego okresu.
    Po wcześniejszym miesiącu sprzeczek pomiędzy Macedonią a Kartaginą w sprawie podziału łupów - w końcu doszło do porozumienia.
    Demetria otrzymała (z tortu jakim stało się państwo Seleucydów) Ilirię, Trację i Zach. i Cen. Azję Mniejszą .
    Wzorem Bomilkara I, Bodmelkart stworzył kolejne państwa rządzone przez członków rodu Barkidów i uzależnione w polityce zagranicznej od głosu Kartaginy.
    Nowo utworzone państwami były królestwa Iberii Kaukaskiej, Assyrii oraz Kapadocji przypadły kolejno jego młodszym braciom - Hiramowi i Adonnibalowi oraz synowi króla fenicji Adonibaala ( i zarazem dalekiemu kuzynowi Bodmelkarta ) - Eshabalowi. Bodmelkart pozwolił, a nawet zalecił, władcom nowo powstałych państw przyjęcie religii nowych poddanych, jak i zawarcie małżeństwa z którąś z tamtejszych arystokratek - miało to na celu zjednać im nowych poddanych, a poprzez to siłę Kartaginy w tym regionie.
    Przybywający początkowo na tym zjeździe Antioch był aż nadto chętny do oddania ( jak wcześniej ustalił z Bodmelkartem) wszystkich terenów na północ i zachód od starożytnych miast jakimi były Opis i Babilon - pośpiech ten był spowodowany chęcią otrzymania obiecanych od Bodmelkarta 30 tyś weteranów, na których czele chciał odzyskać wschodnie rubieże "Hegemonium" swoich przodków. Bodmelkart po początkowym ociąganiu się, przekazał mu 30tyś armię pod dowództwem Hazdrubala Audaksydy.
     
  5. hamilkar

    hamilkar Znany Wszystkim

    Zemsta Dydony - Odcinek 24- Wielkie zwycięstwa, mają skromne początki

    [​IMG]

    Pierwsza ofiara wojny już jest - teraz czas na kolejne

    Pierwszą ofiarą II wojny Syryjskiej był kuzyn szalitbaala -Hamilkar*, który w czasie rozpoczęcia się konfliktu przebywał na dworze Antiocha**. Śmierć jaka go spotkała miała wymiar symboliczny. Przed placem apelowym na jakim zebrali się falangici srebrnych tarcz***, ugięto dwie palmy kokosowe tak że się stykały na ziemi. Potem przywiązano biednego Hamilkara lewymi kończynami do jednej palmy a prawe kończyny do drugiej, efekt puszczenia palm jest łatwy do wyobrażenia. Owe rozerwanie Kartagińczyka miało na celu pokazać czym się ta wojna skończy dla Kartaginy i jej sług, kiedy wojna już się rozstrzygnie. Później głowę Hamilkara odcięto od tułowia i wbito na drewnianą dzidę stojącą na murach Seleucji przypominając przechodniom co czeka wrogów Seleucydów, resztę ciała zaś zostawiono na żer ptakom które zleciały się wokół

    *Hamilkar Barkas- jego ród wywodził się od syna Hannibala Wielkiego - Maharbala. Był typowym rozpustnikiem tych czasów, mimo tego został wybrany na ambasadora do Seleucydów. Trudno powiedzieć co kierowało Bomilkarem w wyborze akurat tego człowieka na ambasadora, być może liczył się po prostu z tym że Antioch jest gotowy zabić kartagińskiego posła - dlatego wybrał kogoś mało ważnego.
    ** Antioch - piąty władca Seleucydów o tym imieniu, to właśnie za jego rządów "Hegemonium" osiągnęło granice Karpat. Znany był z okrucieństwa i umiłowania do sadyzmu, zarówno do wrogów jak i własnych poddanych
    ***srebrne tarcze -Srebrne Tarcze (argyraspidzi, argyraspidai) elitarną formacją piechoty armii Hegemonium Seleucydów.Walczyli w formacji falangi na wzór macedońskich sarissoforoi (falangitów), aczkolwiek potrafili pełnić zadania typowe dla hypaspistów takie jak szturmy na strategiczne pozycje czy mury miejskie.



    Kartagena**, jedna z komnat tutejszych koszar
    Hazdrubal* po wysłuchaniu i odprawieniu wysłannika z Kartaginy, rozsiadł się wygodnie na swoim drewnianym krześle i stwierdził na głos do swych towarzyszy - wojna z Seleucydami będzie wojną ciężką, niebezpieczną i krwawą- zawiesił głos by wziąć głębszy oddech - ale także i wojną bogatą w łupy, bo czy ktoś wątpi w bogactwa greckich świątyń i pałaców ? Kolejnym mankamentem jest poleganie naszego syna Baala na sojuszu z Macedończykami, tymi lisami którzy chyba tylko przez przypadek są w ludzkiej postaci - znając życie zdradzą nas przy pierwszym podmuchu nieszczęścia.- po chwili jednak dodał pośpiesznie - Nie nam jednak dane wybierać sojuszników w tej wojnie... Okręty mają być zaopatrzone do popołudnia dnia jutrzejszego, jutro mamy już płynąć się ku Kartaginie - po czym wstał i opuścił komnatę


    *Hazdrubal Audaksyd - wywodzący się z rodu iberyjskiego Alorkusa- dowódcy oddziału Iberów w czasach Hamilkara Pioruna - od początku był kierowany na karierę wojskową. Dzięki zdolnościom dowódczym ( jak i poparciu ojca Bodmelkarta Audaksydy -stratega Italii ) został jednym z dowódców w Iberii parę lat przed wybuchem II wojny Syryjskiej
    **Kartagena - to nic innego jak Nowa Kartagina założono przez Hazdrubala Pięknego w latach 30 tych III w.p.n.e. Mimo upływu ponad 100 lat jest nadal przodującym miastem Iberii.


    [​IMG]

    Efekt domino się rozpoczął - teraz pozostaje tylko czekać na efekty

    Do obu stron konfliktu dołączyli sojuszniczy - po stronie Kartaginy Macedończycy, Fenicjanie, Judejczycy i Kuszyci, z kolei po stronie Antiocha opowiedziały się wojska Egipcjan i Medyjczyków. Na razie nie widać jeszcze zbytnio starć pomiędzy wrogimi armiami, ale niedługo to się zapewne zmieni.
    Jedyną wartą uwagi informacją ostatnich dni jest wiadomość, że mimo dzielnego oporu Pannończyków zostali pokonani przez wojska wierne Antiochowi.

    Port w Kartagenie
    Gramini miał dokładnie 18 lat gdy wkraczał do portu w Kartagenie, dzień wcześniej opijał wraz ze swoimi dwoma starszymi braćmi i kolegami z jednostki swoje urodziny - nic więc dziwnego, że na widok morza mdliło go niemiłosiernie. Teraz widzi, że głupi to był pomysł pić na umór tego podłego wina lecz kto by przypuszczał, że akurat następnego dnia Hazdrubal zarządzi wypłyniecie z portu? Wtaczając się na molo słyszał kąśliwe uwagi ze strony setnika i innych przyglądających się jego zataczającej się postaci. Już miał im odpowiedzieć, ale zbyt w tej chwili skupiał się na tym aby nie wypaść z trapu prowadzącego na statek. Gdy w końcu dotarł na okręt zaplątał się nogą w linę leżącą na deskach okrętu, po krótkiej walce z liną stracił równowagę i wpadł w plecy stojącego tuż przy burcie dziesiętnika. Chwile później głośny plusk jaki się rozbrzmiał i następne przekleństwa kierowane pod jego adresem sprawiły, że momentalnie oprzytomniał. - Świetnie rozpoczęty rejs - mruknął pod nosem Gramini wśród śmiechów załogi, jednocześnie rzucając linę czerwonemu ze złości dziesiętnikowi w wodzie.


    [​IMG]

    Rejs ku Kartaginie​


    Jeden z okrętów eskadry wojennej na morze śródziemnym
    -Za co? Za co ? - mruczał pod nosem Gramini szorując podłogę okrętu - Nie dosyć, że dziesiętnik przejął mój trzymiesięczny żołd - przerwał by swoją szmatę zanurzyć w wodzie - To jeszcze muszę czyścić ten cholerny statek...- Jego rozczulanie się nad sobą przerwał jego starszy brat - Przestań narzekać jak moja żona, nie po to zaciągnąłem się do wojska aby wysłuchiwać i tutaj tego smęcenia - powiedział kąśliwie Bostar, po czym dopowiedział - w czasach Hannibala kazaliby cie ukrzyżować... - Gramini jednak zbyt tymi słowami się nie przejął i zanurzając szmatę w wiadrze z wodą powiedział od niechcenia -Bardzo śmieszne, zamiast dowcipkować powiedz mi lepiej czy długo będziemy jeszcze płynąc do Kartaginy ? - Bostar wzruszył ramionami po czym dodał - Stary mówi, że jeszcze dobre dwa dni, ale na jego słowie polegać możesz sam wiesz jak dobrze ... - uśmiechnął się Bostar - Wiem, pamiętam jak setnik w zeszłym roku pomylił kurs i statek wpadł w mieliz... -nie skończył Gramini, gdy Bostar rzekł półszeptem - Cicho! Idzie tu !


    [​IMG]

    Port Kartaginy- centrum świata​



    Przygotowania do wojny były zorganizowane na szeroką skale - do wojska zaciągnięto tysiące Iberów, Numidów, Celtów, Libijczyków, Greków i wielu wielu innych. Głównym zmartwieniem floty było znalezienie odpowiedniej liczby statków do przetransportowania tak ogromnej liczby wojska do przyszłych teatrów działań we wschodniej części Morza Śródziemnego. Postanowiono wybudować w Kartaginie i innych sąsiednich miastach kolejne kilka eskadr okrętów, służących jedynie do transportu żołnierzy.

    Jedna z komnat w pałacu Barkidów na Byrsie w Kartaginie.
    Jak to? - krzyczał Bomilkar - Dlaczego mnie Tin* pokarał tak nieudolnymi sługami ?! A może po prostu sprzedaliście Kartaginę za garść srebrników Antiochowi ?!. Cisza jaka nastąpiła po tym pytaniu przerwał swoim niskim basowym tonem Bodmelkart - Ojcze nie winą Himilkona jest że statki mające tu przypłynąć z Sycylii zatrzymała burza, najwyraźniej Baal uznał że nie jest to odpowiedni moment na przeprawienie naszych wojsk na wschód. - po czym zbliżył się do ojca i kiwnął ręką na egipskiego sługę stojącego obok - Na pewno czujesz się zmęczony, pozwól się zaprowadzić do łóżka słudze. - mówił to pomagając jednocześnie ojcu wstać z krzesła- Tak masz racje, pójdę odpocząć - odparł chrypliwym głosem Bomilkar.
    Po odprowadzeniu wzrokiem ojca i usłyszeniu zamknięcia drzwi do komnaty Bodmelkart zwrócił się do pozostałych w sali - Nie przejmujcie się zbytnio jego zachowaniem, jego wiek ma swoje prawa także jeśli chodzi o rozum ... - po czym dodał po chwili - Ale mniejsza już o to, kiedy dopłynie do Kartaginy armia Hazdrubala z Iberii ? - Dzisiaj powinni dopłynąć. - odparł zawsze ponury Hiram - To świetnie - odparł i odwrócił głowę w stronę młodego Kartagińczyka po swojej prawicy - Himilkon zajmij się ich zakwaterowaniem. Oprócz tego wiem że jutro powinny się stawić oddziały Numidyjczyków i Libijczyków, im także trzeba zapewnić jakiś kąt.- mówił patrząc w oczy Himilkona, ten z kolei wysilił się w odpowiedzi jedynie pokiwaniem głową. Przyjmując tą odpowiedź Bodmelkart kontynuował swoją rozmowę - I kolejna ważna sprawa, z którą zwracam się do ciebie Azimiliku, dostajesz misję poskromienia raz na zawsze Ptolemeuszy. Rozumiem że poprzez uśmiech na swej twarzy zgadzasz się ze mną ? Tak ? A więc kończymy naradę na dzisiaj - po czym dodał wesoło - tych którzy mają ochotę zapraszam na ucztę!

    * Tin -Etruski bóg burzy, odpowiednik greckiego Zeusa

    Okręt nieopodal głównego portu Kartaginy
    W końcu !! - krzyknął Garamini rzucając znienawidzoną szmatę do wiadra z wodą - W końcu jesteśmy na miejscu ! Już myślałem że nigdy nie dopłyniemy do celu ... - powiedział już nieco ciszej młody Iberyjczyk. Bostar też cieszył się z tego widoku - Mimo że byłem tu już trzy razy nadal to miasto urzeka swoim widokiem. - jego wywodowi przerwał Garamani - Dosyć o widokach, czas zobaczyć co to miasto ma nam do zaoferowania - kończąc swoją wypowiedź szerokim uśmiechem, Bostar nieco wyrwany z zamyślenia odparł - Ostudź swe zapały, mało ci zmartwień na głowie? Najpierw stary musi pozwolić nam pójść na miasto. Bo inaczej jak cie złapie Święty Zastęp* i dowiedzą się, że opuściłeś oddział bez pozwolenia to ukrzyżuje cie bez względu na okoliczności. - Odparł ponuro, po czym dodał - Dobra wracaj do pracy bo widzę, że twój "ulubiony" dziesiętnik idzie w tą stronę. - Garamini bez słowa wrócił z powrotem do nielubianego zajęcia, ale już z o wiele lepszym humorem


    *Święty Zastęp - elitarna formacja piechoty Kartaginy. Powołano do służby za rządów Bomilkara I miała obowiązki pilnowania porządku w mieście, udzielania pomocy w gaszeniu pożarów oraz służyć jako gwardia przyboczną szalitbaala. Ciekawym zwyczajem była ilość pierścieni na palcach owych gwardzistów - każdy jeden oznaczał jedną kampania w jakiej brał udział noszący.
     
  6. hamilkar

    hamilkar Znany Wszystkim

    Zemsta Dydony - Odcinek 25 - Wojna się rozpoczęła

    [​IMG]
    Hazard bywa niebezpieczny​


    Tawerna w Kartaginie
    Garamini, Bostar i ich najstarszy brat Elazar dostali w końcu przepustkę od swojego dowódcy, nic więc dziwnego że skwapliwie z niej skorzystali i udali się do jednej z tawern, których pełno było w Kartaginie. Podczas gdy Elazar i Bostar zaciągali kolejne łyki tutejszego wina, Garamini dołączył się do libijczyków grających w kości. Baal mu sprzyjał więc nic dziwnego, że oskubał libijskich żołdaków co do monety. Największy z nich o imieniu Isalkas był już po kilku głębszych łykach mocniejszego wina i był widocznie nie zadowolony z szczęścia Garaminiego.
    -Oszukiwałeś- powiedział po libijsku Isalkas po czym dodał- oddaj nam nasze pieniądze - mówił to zaciskając coraz bardziej pięści. Garamini nie zrozumiał co prawda co powiedział libijczyk, gdyż nie znał libijskiego ale postanowił szybko schować wygrane monety do sakiewki. Isalkas nie otrzymując odpowiedź wpadł w wściekłość i w pijanej furii odepchnął Garaminiego z takim impetem, że ten uderzył głową w ścianę. Bostar i Elazar gdy to ujrzeli chwycili za swe miecze, co wywołało adekwatną reakcje u libijczyków. Trudno powiedzieć która ze stron zaczęła, wiadomo jednak że pierwszą ofiarą był młody libijczyk który został ugodzony mieczem Elazara w brzuch. Chwile później dołączył do niego kolejny libijczyk z podciętym gardłem - nie przesądziło to jednak o przewadze iberyjczyków. Rosły Isalkas wyrwał podłużną ławę z podłogi, którą z łatwością powalił Elazara na podłogę i zmiażdżył nogę Bostara. Już wyjmował swój miecz by dobić lezących na podłodze, gdy Garamini zaszedł go od tyłu rozbił mu na głowie gliniany dzban, przez co ten stracił przytomność. W tej samej chwili do lokalu wpadli żołnierze Świętego Zastępu ze swoimi pozłacanymi tarczami, zabierając wszystkich żywych delikwentów.

    [​IMG]

    Zebranie się w Kartaginie setek żołnierzy, którzy nie mieli żadnego zajęcia spowodowało wzrost ilości przestępstw na mieście. Kres temu położył długo wyczekiwane wypłyniecie wojsk pod dowództwem Azimilika* w kierunku Egiptu. Po wylądowaniu nieopodal miasta Barka Kartagińczycy ruszyli na wschód ku Egipcjanom przybywającym w Libii.


    * Azimilik Semproniusz - wywodzący się od samnickiego rodu Nasica. Jego ojciec został wygnany przez swych rodaków i wyemigrował do Afryki, gdzie trwała właśnie wojna domowa z thapsuńczykami dzięki temu udało mu się wybić i po zwycięstwie nad thapsuńczykami został namiestnikiem Sardynii. Azimilik poszedł w jego ślady i zaciągnął się do wojska. Do czasu wybuchu II wojny syryjskiej udało mu się uzyskać sławę odważnego i kreatywnego dowódcy.


    Cela w kartagińskim wiezieniu
    Elazar w końcu obudził się po kilku godzinach bycia nieprzytomnym. Jego oczy ujrzały wokół ciemną i stęchłą cele, nie do końca rozumiał co się stało gdy nagle usłyszał Garaminiego. - W końcu się obudziłeś - powiedział z uśmiechem na ustach najmłodszy z braci - Mało brakowało, a ten libijczyk odesłałby cie do krainy Mota* -
    - Nie takie bójki się przeżyło - mruknął pod nosem Elazar, łapiąc się za głowę - W sumie gdzie my jesteśmy ? -
    - W celi - powiedział milczący dotąd Bostar, który potem odwrócił się w stronę twarzy Garaminiego - Przez ten twój hazard siedzimy tu i czekamy na Baal wie co, podczas gdy reszta oddziału wymaszerowała wraz z Azimilikiem do Egiptu - jego wywód przerwał Elazar, który dochodząc do zmysłów zwrócił uwagę na ogromną postać z związanymi kończynami i opatrunkami na głowie - Kto to ? -zapytał - To jest ten byk, który was obu powalił - powiedział Garamini - Kiedy dostał ode mnie dzbanem po głowie stracił chwilowo przytomność, ale zaraz potem gdy ją odzyskał czterech ludzi z świętego zastępu było potrzebnych żeby go powalić na ziemie. Potem postanowili go związać żeby historia się nie powtórzyła - powiedział wyraźnie dumny z siebie. -Nie masz się z czego cieszyć, niedługo zapewne dowiemy się w jaki sposób nas odeślą na drugi świat. - powiedział ponuro Bostar
    Po tych słowach drzwi do celi pomału się otworzyły, a oprócz światła jakie nagle wpadło do pomieszczenia, ujrzeli też grubego będącego po 40-stce żołnierza. Po jego wyglądzie można było wywnioskować, że jest to rodowity Iberyjczyk, nie można było jednak stwierdzić więcej z powodu ciemności. W końcu nieznana postać przemówiła - To wy jesteście ci od tej burdy w tawernie? Macie szczęście, zabieram wszystkich czterech ze sobą - po czym dodał po chwili- Zapomniałem się przedstawić, nazywam się Retogenes i od tej chwili jestem waszym setnikiem

    *Mot- Bóg śmierci


    [​IMG]

    Żołnierze Azimilika tymczasem w końcu starli się z wrogiem na wiosnę 91r.p.n.e. na piaskach libijskiej pustyni na czele Egipcjan stał Proktus Raananid*. Mimo wysokich morali i zawziętości Egipcjan, przewaga Kartagińczyków i zręczne użycie kawalerii przez Azimilika przechyliło zwycięstwo na stronę Kartaginy. Mimo to Proktusowi udało się wycofać z przegranej bitwy wraz z tymi którzy przeżyli pogrom


    * Proktus Raananid - zhelenizowany Arab, jego pradziadkiem był Tarfon Raananid (- człowiek który zjednoczył nabatejczyków i zerwał zależność od Ptolemeuszy ) król Nabatejczyków. Niestety jego dziad stracił królestwo w wyniku przegranej wojny z Kartaginą ( zakończoną w 123 r.p.n.e. ). Wraz z rodziną udał się do Aleksandrii, gdzie wychował się młody Raananida. Dzięki znajomościom ojca dostał się do wojska od razu z wysoką rangą. Po wybuchu wojny w 91r.p.n.e. został naczelnym dowódcą egipskich oddziałów.


    [​IMG]

    Nie dostali jednak chwili na wytchnienie - Azimilkowi udało się dogonić uciekinierów i pokonać ponownie pod egipską miejscowością Ammon na późną wiosnę 91r.p.n.e. W wyniku tego droga na Aleksandrię stanęła otworem. Stolica nie stawiała dużego oporu - kiepskie morale obrońców i nieprzygotowanie do długotrwałego oporu skutkowało szybkim upadkiem stolicy ptolemeuszy, samego faraona jednak nie zastano w mieście - uciekł na statku na Cypr. Pokój jaki zawarto z wysłannikami faraona Peithona II* zawarto na jesień 91r.p.n.e. w wyniku czego w ręce Kartagińczyków dostaną się tereny wokół miejscowości Ammon, a Memphis przypada sojuszniczym Kuszytom.

    *Peithona drugi władca o tym imieniu. Był człowiekiem spokojnym o łaskawym charakterze, posiadał także dobre wykształcenie jakie otrzymał od najlepszych aleksandryjskich myślicieli -mimo tych pozytywnych cech niezbyt nadawał się na władcę. Mimo swoich sympatii do Kartagińczyków uległ otoczeniu, które było im nieżyczliwe

    [​IMG]

    Druga połowa roku 91r.p.n.e. była czasem transportowania do Macedonii ponad 130 tyś żołnierzy by pomóc w walce z Seleucydami Macedończykom. Z desantowanych żołnierzy podzielono na kilka armii które miały ze sobą ściśle współpracować w razie napotkania sił wroga. Ofensywa była kierowana w dwóch kierunkach - na północ na ziemie Daków, jak i na wschód do Azji Mniejszej. Pierwsze poważna bitwa z wrogiem rozegrała się nieopodal Binzacjum*.

    Łąki nieopodal Binzacjum, wiosna 90r.p.n.e.
    Kartagińczycy stanęli w jednym długim szeregu, czekając na rozkazy dowodzącego Himilkona.
    - Ciekawe kiedy się zacznie. - powiedział Garamani poprawiając nieco za duży hełm na głowie. Nikt jednak mu nie odpowiedział, obaj jego bracia patrzyli wytężonym wzrokiem w żółwim tempie zbliżających się Seleucydów. Garamini rozejrzał się w tył chcąc zobaczyć czy widzi stąd przybocznych Himilkona, co było jednak nie możliwe gdyż stali na samym skraju lewego skrzydła, podczas gdy Himilkon dowodził z prawego skrzydła. Po pół godzinie nerwowego czekania, zaczęło się - greccy lekkozbrojni zaczęli obrzucać ich swoimi oszczepami wymuszając na kartagińskich wojakach ukrywanie się za swoimi owalnymi tarczami. Po kilkuminutowym ostrzale lekkozbrojni ustąpili pola, pozostawiając puste miejsce, dowodzący nimi setnik uznał to za dobry moment do ataku i poprowadził biegiem swoich ludzi do szarży. Po przebiegnięciu 100 metrów doszło do starcia bezpośredniego. Elazar pierwszy wbiegł w wrogiego greka, wbijając mu miecz między żebra. Pech chciał, że ten mocno utknął pomiędzy żebrami trupa, pozbawiając go broni. Zbytnio się tym nie przejmując odepchnął kolejnego napastnika owalną tarczą na ziemie, i przebił jego szyję podniesionym z ziemi oszczepem. Rozglądając się chwilę później za swymi braćmi, spostrzegł słonie pędzące od tyłu na ich linie. "Słonie!" krzyknął z całych sił odbijając jednocześnie tarczą cios greka.

    [​IMG]

    Słonie zbliżały się nieubłaganie wywołując trzęsienie ziemie wokół, w końcu wpadły w linie walczących ze sobą przeciwników powodując zamęt i chaos. Kornacy ujeżdżający te wielkie zwierzęta, nie byli w stanie powstrzymać zwierząt przed tratowaniem także własnych ludzi, powodując straty po obu stronach. Bostar wraz z Isalkasem i kilku innymi ludźmi ze swojego oddziału podnosili długie włócznie leżące na ziemi i dźgali jednego z olbrzymów w miejsca gdzie skóra wydawała się bardziej podatna na ciosy. Nie dawało to jednak początkowo zbytniego skutku, aż do czasu kiedy Isalkas wbił z całej siły sarrisę trzymaną w ręku w odkryte oko zwierzęcia, uciekając jednocześnie momentalnie spod cielska olbrzyma. Moment zwłoki więcej , a upadający słoń zgniótł by go niczym blok skalny muchę. Widok śmierci jednego ze słoni, wywołał u reszty zwierząt panikę. Rozjuszone od bólu i strachu słonie zrzuciły kornaków i przebiły się przez linię walczących Kartagińczyków i Greków, wpadając następnie w czekającą na rozkazy grecką kawalerie. To był początek końca - kartagińska kawaleria wyczuła chaos w liniach wroga i zaszarżowała na nikogo nie pilnowane tyły greków kończąc bitwę, która zamieniła się w rzeź przegranych.

    *Binzacjum dawna grecka kolonia, przemieniona przez Seleucydów w fortece strzegącą morskiej drogi do Morza Czarnego

    ------------------------------
    dzięki za tym co nacisneli guzik"dzięki" :p

    Mam nadzieje że dialogi nie wydają się wam zbyt nudne - czytam teraz "Duma Kartaginy" ( btw polecam :D ) i jakoś mnie naszło na robienie fabuły
     
  7. hamilkar

    hamilkar Znany Wszystkim

    Zemsta Dydony - Odcinek 26 - Azjatyckie zwycięstwa

    [​IMG]

    Mimo wielkiego pogromu Seleucydów nieopodal Bizancjum, same miasto stawiało mocny opór. Wysłaną delegacje kartagińską Seleucydzi pozabijali, a ich zwłoki odesłali do Kartagińczyków drogą "powietrzną" z pomocą onagerów. Nowo dowodzący Hazdrubal Audaksyda ( poprzednik zmarł od infekcji jaka wdała się po amputacji lewej nogi ) wpadł w wściekłość, która jednak była bezsilna dopóki jego ludzie nie skonstruują machin oblężniczych. Po dwutygodniowym ogałacanie pobliskich lasów z drzew, w końcu byli gotowi do poprowadzenia szturmu na pozycję krnąbrnych greków.

    Lato 90r.p.n.e. Okolice Bizancjum
    Był ranek kiedy dwaj wartownicy obrońców rozmawiali ze sobą. Z ich rozmowy trudno byłoby wywnioskować, że trwała wojna. Kiedy nagle jeden z nich urwał w pół słowa i wyrwał leżący na ziemi róg by zatrąbić na alarm - wrogowie rozpoczynają atak ! Retogenes słysząc to, popędzał nerwowo swoich ludzi - teraz każda chwila jest czasem stracony. Po minucie byli już pod murami, przystawiając swoje drabiny do murów twierdzy. Pojedynki na murach jakie rozgorzały chwile były zażarte - grecy tanio swej skóry nie chcieli sprzedać. Co chwila świstały strzały wokół głów walczących, od czasu do czasu wbijając się w tarcze czy głowy atakujących. Także onagery obrońców siały popłoch. Szczególnie Retogenesowi zapadła w pamięci scena kiedy w wieżę oblężniczą ( z której miało się wysypać na mury kilkudziesięciu ludzi ) uderzył pocisk z onagera, który lądując precyzyjnie w celu spowodował złożenia się wieży niczym domku z kart. Walki trwały do południa, kiedy to Grecy zostali ostatecznie wyparci z murów - rozpierzchając się po mieście. Sędziwy Gal już wiedział co spotka miasto - widział te sceny rabunku i gwałtu już nieraz, teraz nie będzie inaczej.

    [​IMG]

    Także na północy (w Dacji) Kartagińczycy do spółki z Macedończykami toczyli zażarte walki. W rozstrzygającym starciu Hiramowi udało się rozbić Seleucydzkich pachołków, posyłając na tamten świat z niewielką górą 40 tyś greków. Trauma ta spowodowała przejście na stronę Kartagińczyków sprzymierzonych do tej pory z Seleucydami plemion Ilirów, Daków, Traków i Scytów - wiele dochodziło wiadomości o tym jak to tubylcy organizowali zasadzki na seleudzkie garnizony czy ich urzędników. Mimo to do całkowitego oderwania tych terenów od Hegemonium jeszcze jest daleko - ulokowane w różnych strategicznych miejscach greckie miasta, stawiały nieprzejednany opór najeźdźcy.

    [​IMG]

    Również w Azji Mniejszej sytuacja rozwijała się pomyślnie - zajęcie Bizancjum otworzyło drogę do Azji Mniejszej. Tutaj jednak opór miejscowej ludności był praktycznie żaden. Wielkie miasta jak Efez, Halikarnas i inne przechodziły na stronę Kartagińczyków i Macedończyków bez żadnych problemów. Dopiero Antiochia próbowała stawić opór - jednak padła w wyniku zdrady kilku mieszkańców miasta.

    [​IMG]

    Podobnie rozwijała się sytuacja w Fenicji, gdzie siły kartagińskie wylądowały na początku tego roku i po połączeniu z Judejczykami i Fenicjanami maszerowały dziarskim marszem od zwycięstwa do zwycięstwa w bitwach, miasta jednak stawiały twardy opór kierowany przez najbliższych dowódców Antiocha.

    [​IMG]

    Obrońcy Seleucji stawiali się najbardziej - nawet kiedy Kartagińczykom udało się zdobyć wszystkie sąsiadujące miasta, ci nadal organizowali wypady za mury. Kolejne nieudane szturmy sprawiły, że Kartagińczycy mieli dość oblężenia niewdzięcznego miasta. Jak wyraził się sam dowódca oblężenia o grekach "Niech zdechną z głodu", otaczając miasto szczelną palisadą.

    [​IMG]

    Kartagiński obóz gdzieś w Armenii
    Garamini nie mógł zasnąć tej nocy, jak każdej poprzedniej. Mimo upływu trzech miesięcy od oblężenia Bizancjum, jemu nadal śniły się sceny rabunku, śmierci i gwałtu zdobytego miasta. Chcąc o tym zapomnieć, wyszedł bezszelestnie ze swojego namiotu, zmierzając w kierunku palisady. Jego zamyślony marsz przerwały dziwne dźwięki dobiegające z namiotu dowódczego Azimilika. Dobywając swój miecz powoli i cicho podchodził do namiotu, był na tym tak skupiony, że nie zwrócił uwagę na celtyberskiego jeźdźcy pikującego na niego z bocznej uliczki obozu. Dopiero w ostatniej chwili zdążył uskoczyć przed rozjuszonym koniem, uderzając przy tym z całej siły w drewniany pręgierz i tracąc przytomność. Dopiero nad ranem kiedy obudził go Isalkas (wylewając wiadro wody na niego ) dowiedział co się stało - Grecy porwali Azimilika.

    [​IMG]

    Z pomocą Ormian, Kaukaskich Iberów, Alanów i wielu innych ludów - dosyć szybko udało się zająć miasta tego regionu. Seleucydzi cały czas wycofywali się unikając starcia, dopiero gdy zostali otoczeni w wysokich górach dowodzący Ainetor Timolid zdecydował się na bitwę. Mimo przewagi Kartagińczyków bitwa nie należało do najprostszych, Ainetorowi udało się zająć świetny teren do obrony. Kto wie jakby sprawy się potoczyły gdyby nie pomoc tutejszej ludności, która zaatakowała tyły Seleucydów. Ci mimo otoczenia walczyli do upadłego, machając sarrissami i mieczami jak szaleni - nie zdało się to jednak na nic, zanim zapadł zmrok trupy poległych "upiększały" krajobraz.

    [​IMG]

    Nie wszędzie sprawy układały się tak świetnie - W Europie Seleucydzi rozgromili strategów Demetrii jak i Bomilkara II, zajmując następnie Macedonię. Nie zmieniało to jednak faktu że sytuacja Seleucydów była coraz gorsza. Na koniec konfliktu trzeba jednak jeszcze trochę poczekać - Baal kocha swe dzieci ale i czasem on musi je wystawić na próby
     
  8. hamilkar

    hamilkar Znany Wszystkim

    Zemsta Dydony - Odcinek 27 - Czas zmienia wszystko


    [​IMG]

    Góry Kaukazu były wysokie. Garamini patrzył na ich szczyty przez dłuższą chwile podczas przemarszu, zastanawiając się czy tam na szczycie nie żyją bogowie - wyobrażał sobie ich już jak siedząc na swych złotych tronach patrzyli na nich znudzeni, i dla swojej egoistycznej rozrywki sprowadzali lawiny na nieszczęsnych śmiertelników. Nie trwało to jednak długo, musiał być skupiony na swoich krokach - ścieżka była śliska, jeden fałszywy krok i człowiek był na skraju przepaści do głębokiej kotliny, wzdłuż której przechodziła kartagińska armia. Nic więc dziwnego wszyscy milczeli opatuleni zwierzęcymi skórami ograniczając swoje najbliższe myśli do ścieżki przed nimi. Tą cisze przerywało od czasu do czasu rżenie koni, osłów czy krów które spadając w przepaść rżały z przerażenia.

    W końcu doszli do swojego celu - bezpiecznej doliny. Nie czekając nawet na rozkaz żołnierze zaczęli rozstawiać obóz. Bostar chcąc zetrzeć ponurą minę z twarzy Garaminiego, ulepił śnieżkę i rzucił w brata, trafiając centralnie w jego hełm. Ten w pierwszej chwili nie rozumiejąc co się do końca wydarzyło, chwycił odruchowo za sztylet. Po krótkiej chwili zorientował się jednak w sam raz by uchylić się przed kolejnymi pociskami brata i wysłał w ramach rewanżu swoją śnieżke. Pech jednak chciał, że Bostar akurat teraz musiał się wykazać refleksem i uchylił się przed śnieżką. Ta niefortunnie poleciała dalej i trafiła w twarz ich setnika - Retogenesa .

    -Ja to mam szczęście -pomyślał Garamini w chwili gdy dojrzał "ofiarę" swojego "pocisku". Cisza jaka nastała po tym przerwał sam Retogenes, głośno śmiejąc się swoim basowym głosem. Chwile potem wszyscy wokół dołączyli do "bitwy", która rozgorzała na dobre - mimo to żaden z dowódców się zbytnio nie kwapił do uspokojenia podwładnych, nawet Hazdrubal widząc to uśmiechnął się i machnął ręką na trwające starcie. Beztroską zabawę skończyli jednak procarze z Belearów, którzy załadowali do swych proc śnieżki i kawałki lodu - momentalnie dominując pole walki. Dopiero wtedy gdy śnieżna bitwa zaczęła za bardzo przypominać prawdziwą, a żołnierze zaczęli padać na ziemie, kryjąc się za wszystkim co było pod ręką, dowódcy zaczęli próbować przerwać "zabawę" procarzy.

    [​IMG]

    -Ała!!- Krzyknął Hazdrubal, czyniąc jednocześnie szeroki zamach prawą ręką. Grek jednak z spokojem na twarzy zrobił unik - gotowy jednocześnie rzucić się do ucieczki, gdyby Hazdrubal postanowił poprawić swoje niedoszłe uderzenie. Ten jednak uderzył jedynie pięścią w stół, tak że ten złamał się w pół. Grek postanowił dalej nie kusić losu, zgiął się w pół w geście ukłonu i pośpiesznie opuścił namiot.
    Po chwili do jego namiotu przyszedł Hiram, który patrząc na niego momentalnie zaczął się śmiać. Dopiero po chwili dał radę z siebie wykrztusić słowo -Wybacz, ale na twój widok przypomniała mi się ta sytuacja jak dostałeś tą zmarzniętą bryłą lodu z procy i ... -
    -Jeszcze chwila a Hezjod i tobą będzie się musiał zająć- przerwał mu pochmurnie Hazdrubal. Hiram w końcu powstrzymał atak śmiechu i machnął ręką na groźby kolegi - Dobra koniec o twoich "ranach" wojennych , przyszedłem tu ogłosić ciekawą nowinę - Hegemonium Antiocha zaczyna się sypać!
    Hazdrubal z niedowierzania aż usiadł - Ale jak ? Co? To pewne?-
    -Oczywiście - dzisiaj syn szalitbaala - Bodmelkart przysłał mi gońca z wiadomością, że namiestnicy Antiocha w Europie od Dacji po Bosfor zrzucili jego zwierzchnictwo po długich namowach z naszej strony - Powiedział z dumą w głosie Hiram po czym dodał po chwili -Myślę że to jest dobra okazja do wypicia wina - nie co dzień państwo naszych wrogów sypie się w posadach!-
    Hazdrubal miał już potwierdzić jego opinię gdy dopiero co nastawiona żuchwa wywołała u niego ostry ból. Krzywiąc się z bólu w końcu powiedział-Wiesz co nie obraź się ale dzisiaj może sobie to daruje ...-


    Bodmelkart był usatysfakcjonowany z sukcesów jakie kartagińskie wojska osiągnęły w Azji jednak dostrzegał jednocześnie, że Macedonia jest bliska całkowitego upadku -zagony Seleucydów były już częstym widokiem nawet w Epirze. Pomimo to oderwanie się satrapii europejskich Hegemonium oznaczało bliskie zwycięstwo.
    Antioch jednak zapobiegł całkowitej likwidacji swego państwa, przybył do kwatery Bodmelkarta na Rodos i udając oficera greckiego kontyngentu z ważną wiadomością udało mu się wyprosić audiencję u szalitbaala.
    Gdy w końcu ta nadeszła i wkroczył do komnaty padł na kolana i powiedział kim jest i o co go prosi. Pierwsza reakcja było zaskoczenie - kto by przypuszczał, że sam władca opuści swoich ludzi i ukorzy się przed swoim wrogiem- bez ludzi, broni i żadnej cząstki dawnej potęgi. W pierwszej chwili los nie zapowiadał się przyjemnie dla Antiocha - stojący obok dowódca Świętego Hufca gorącą popierał swój pomysł wbicia na pal niedoszłego władcę i obnoszenie go jako trofeum wśród miast Kartadonium.
    Chwila ciszy jaką odczekał Bodmelkart po wysłuchaniu tej opinii, były długimi godzinami pełnymi grozy i strachu dla Antiocha. Gdy Bodmelkart jednym słowem uciszył okrutną wyliczankę pomysłów na upodlenie jego ostatnich chwil ludzkiego życia, poczuł ulgę. Chwilę potem Bodmelkart podszedł do niego, pomógł mu wstać i krzyknął do niewolnika przy drzwiach do komnaty by przyniósł krzesło dla gościa.

    [​IMG]
    Pitagoras Asinida

    Cała sprawa okazała się jasna kiedy Bomilkar dowiedział się o buncie Pitagorasa Asinidy* - niegdyś wiernego zausznika Antiocha i jego rodziny, teraz zaś jego zawziętego wroga. Swoją drogą do władzy rozpoczął przez akt mordu. Korzystając z zaufania jakim go obdarzył Antioch miał wydostać jego dwóch synów i żonę z oblężonej Seleucji, ten jednak kiedy już był w mieście przekupił strażników i razem z nimi urządził krwawą rzeź wszystkich z rodziny Antiocha jak i przyjaciół i innych przybywających ludzi na terenie pałacu.
    Obietnice wysokiego żołdu dla żołnierzy, władzą i przywilejami dla dowódców Pitagoras zdobył szerokie poparcie wśród dawnych żołnierzy Antiocha. Sztandary buntu podsycane tymi obietnicami rozciągały się w zastraszającym tempie - nawet żołnierze będący pod jego komendą w górach Macedonii, coraz częściej byli w buntowniczych nastrojach. Strach przed snem ( kiedy to mogli go zamordować ), przed każdym posiłkiem (który mógł być jego ostatnim), jak i wspomnienia o zamordowanej rodzinie sprawiały, że był bliski szaleństwa. W poczuciu bezsilności i chęci zemsty na mordercach swojej rodziny, wyruszył na Rodos by spotkać się z Bodmelkart .

    *Pitagoras Asinida- był synem rodowitego syryjczyka o imieniu Artasyras, którego ród podobno wywodził się od samego króla Assyrii Sargona II (http://pl.wikipedia.org/wiki/Sargon_II ). Matka z kolei była córką seleudzkiego stratega. Dzięki poparciu przez teścia ojciec Pitagorasa wspiął się dosyć wysoko na dworze władcy Polyperchona, o czym najlepiej świadczy wspólne wychowywanie się Pitagorasa z synem władcy -Antiochem. Zyskał od samego początku jego zaufanie i przyjaźń, stając się jego prawą ręką. Tajemnicza metamorfoza jaką przeżył po przeżyciu epidemii jaka objęła Seleucję, sprawiła że stał się zachłannym, mściwy, gotowy na wszystko by uzyskać swój cel.


    Bodmelkart nie wykorzystał swojej potęgi i władzy nad jego żywotem lecz po długiej rozmowie we dwóch kazał go napoić, nakarmić i zapewnić towarzystwo na wieczór. Wczoraj był jedynie człowiekiem z nożem na gardle, pogardzany przez własnych żołnierzy - teraz może z powrotem myśleć o sobie jako władcy Hegemonium. Nie było to jednak za darmo - Bomilkar obiecał mu pomoc w zemście i odzyskaniu władzy za daleko idące cesje terytorialne.

    [​IMG]

    Drugi pokój tyryjski podpisano w maju 89r.p.n.e. Delegatów z wszystkich krajów biorących udział w II wojnie syryjskiej, gorąco przywitał (syn niedawno zmarłego od ran w bitwie króla Fenicji Abbara ) Adonnibaal . Przez cały miesiąc kapłani wszystkich świątyń składali ofiary bogom za pomyślność i trwałość pokoju jaki miał nastać, a uczty jakie urządzał Adonibaal wśród prostego ludu Tyru stały się przysłowiowe na całe wieki. Owy zjazd monarchów, ministrów i delegatów różnych państw był także wypełniony niewybrednymi orgiami, które odbijały się długo w twórczości poetów tego okresu.
    Po wcześniejszym miesiącu sprzeczek pomiędzy Macedonią a Kartaginą w sprawie podziału łupów - w końcu doszło do porozumienia.
    Demetria otrzymała (z tortu jakim stało się państwo Seleucydów) Ilirię, Trację i Zach. i Cen. Azję Mniejszą.

    Wzorem Bomilkara I, Bodmelkart stworzył kolejne państwa rządzone przez członków rodu Barkidów i uzależnione w polityce zagranicznej od głosu Kartaginy.

    Nowo utworzone państwami były królestwa Iberii Kaukaskiej, Assyrii oraz Kapadocji przypadły kolejno jego młodszym braciom - Hiramowi i Adonnibalowi oraz synowi króla fenicji Adonibaala ( i zarazem dalekiemu kuzynowi Bodmelkarta ) - Eshabalowi. Bodmelkart pozwolił, a nawet zalecił, władcom nowo powstałych państw przyjęcie religii nowych poddanych, jak i zawarcie małżeństwa z którąś z tamtejszych arystokratek - miało to na celu zjednać im nowych poddanych, a poprzez to siłę Kartaginy w tym regionie.
    Przybywający początkowo na tym zjeździe Antioch był aż nadto chętny do oddania ( jak wcześniej ustalił z Bodmelkartem) wszystkich terenów na północ i zachód od starożytnych miast jakimi były Opis i Babilon - pośpiech ten był spowodowany chęcią otrzymania obiecanych od Bodmelkarta 30 tyś weteranów, na których czele chciał odzyskać wschodnie rubieże "Hegemonium" swoich przodków. Bodmelkart po początkowym ociąganiu się, przekazał mu 30tyś armię pod dowództwem Hazdrubala Audaksydy.
     
  9. hamilkar

    hamilkar Znany Wszystkim

    Zemsta Dydony - Odcinek 28 - Sojusznicy, aż do krwi.

    [​IMG]
    Kiedy idzie o przywództwo, nawet ci wysocy rangą tracą nerwy.

    Wiosna 88r.p.n.e. Gdzieś pomiędzy Edessą a Babilonem
    Elazar starł z czoła pot, maszerując wraz zresztą oddziału - spiekota tego dnia była potworna, a im dalej maszerowali za tym całym Antiochem tym było jeszcze gorzej. Po godzinie marszu w końcu zatrąbiono na odpoczynek i rozłożenie obozu - Elazar jednak nie śpieszył się z tym, musiał odpocząć i przemyśleć co on tu robi w tej ziemi spalonej od Słońca, maszerując za tym jeszcze przedwczoraj znienawidzonym Seleucydą. Bostar tymczasem razem z Isalkasem i Garaminim skończyli rozkładać namiot i nie mając nic więcej do roboty postanowili zagrać w kości.
    Patrząc na ich zajecie Elazar wyrwał się z pochmurnych myśli i krzyknął do nich z uśmiechem na ustach
    - Znowu kości ? Zapomnieliście jak ostatnio się to skończyło? -
    Ci w odpowiedzi jedynie się uśmiechnęli przypominając sobie tą burdę jaką wywołali w Kartaginie. Elazar jednak po chwili wstał spod palmowca, pod którym dotąd leżakował i usiadł obok nich
    - A co tam, też zagram - powiedział siadając, Garamini przyglądał mu się uważnie od dłuższej chwili aż w końcu zapytał się jego ni z tego ni z owego - Co cię tak trapi ? -
    -Cała ta sytuacja - mruknął Elazar - Nie po to nasz dziad zginął w czasie pierwszej wojny Syryjskiej od seleudzkiej sarrysy, żebym ja podczas drugiej służył seleudzkiemu, polituj się Baalu, władcy.
    - Polityka to złożona rzecz - odpowiedział mu Bostar, rzucając jednocześnie koścmi - nie nam decydować czy jest właściwa... Ale Ale! Garamini ci opowiadał jakie to ciekawostki zobaczył i usłyszał w namiocie Hazdrubala ?
    Elazar pokiwał głową na nie w odpowiedzi, Bostar więc zwrócił się do Garaminiego - Młody opowiadaj !
    -A więc tak - mówiąc to Garamini rozłożył ręce na pieniądzach zadowolony z wygranej jaka mu właśnie przypadła - Retogenes wysłał mnie 3 dni temu do Himilkona, wiesz tego zadufanego brata Hazdrubala, bym zaniósł mu jakiś meldunek. Oczywiście ten odesłał mnie z tym do Hazdrubala bo on "ma ważniejsze sprawy na głowie".
    -Cały on - mruknął Elazar-
    -Posłusznie poszedłem więc do namiotu Hazdrubala, powiedziałem o całej sprawie stojącemu przed namiotem żołnierzowi świętego Hufca i wszedłem do namiotu -
    - Teraz uważaj - przerwał Bostar-
    - I tam wchodząc zobaczyłem Hazdrubala i Antiocha, kłócących się zażarcie. Moje próby zwrócenia uwagi na mój meldunek odbijały się niczym gadał do ściany - jeden i drugi zaczęli wyzywać wzajemnie siebie, swoje matki i ich prowadzeniu się w młodości, aż w końcu Hazdrubal nie wytrzymał i sprzedał grekowi prosty cios w nos, tak że ten momentalnie zalał się krwią.
    -Zawsze mówiłem że Hazdrubal to swój chłop -stwierdził wesoło Elazar, poczym dodał - no nic dziwnego w końcu w nim też płynie iberyjska krew, a jak to dalej się potoczyło?
    -Antioch po początkowym szoku rzucił się na Hazdrubala i razem wpadli w stół z rozłożonymi mapami. Z tego co zauważyłem to grekowi udało się wgryźć naszemu dowódcy w bark, aż do krwi... Kto wie co by się stało dalej gdyby do namiotu nie wpadło czterech ze świętego hufca i nie rozdzieliło "sojuszników" ...-

    [​IMG]
    Scena oddania władzy nad Seleucją z powrotem Antiochowi​


    Po początkowych sukcesach i zdobyciu/przejściu na jego stronę takich ważnych twierdz jak Babilon, Opis czy Seleucja o sukcesy było coraz trudniej - całej sprawie nie pomagało to, że Antiochowi i dowodzącemu Hazdrubalowi Audaksydzie trudno było znaleźć nić porozumienia. Mimo to ich połączone wojska zmierzały ku Suzie gdzie według meldunków zwiadowców miał gromadzić siły Pitagoras.

    Po kilkudniowych podchodach obu stron doszło do bitwy nieopodal Suzy. Siły Pitagorasa sięgały około 50 tysięcy piechoty, ale jedynie 15 tysięcy przedstawiała większe doświadczenie bojowe - reszta była zbieraniną chłopów wziętych siłą do wojska. Oprócz tego Pitagoras dysponował 16 tysiącami kawalerii wszelakiego pochodzenia i uzbrojenia. Siły Hazdrubala i Antiocha dysponowały z kolei 40 tysiącami żołnierzy - w tym 25 tyś. Kartagińczyków oraz 15 tyś. popleczników Antiocha, oprócz tego dysponowali 3 tyś. kartagińskich Numidów, czterema tysiącami jeźdźców greckich.
    Hazdrubal postanowił rozproszyć piechurów Antiocha pomiędzy swoimi weteranami - liczył na to, że dzięki temu zapobiegnie jakiejś próbie zdrady czy dezercji niepewnych greków. Podobnie postąpił z grecką kawalerią która została podporządkowana Numidom. Antioch czuł się urażony dosadnie tymi decyzjami - został sprowadzony do roli pionka jakiegoś Kartagińczyka, teraz jednak nie był czas na kłótnie kiedy losy jego rządów się rozstrzygają.

    [​IMG]

    Bostar nerwowo stąpał z nogi na nogę, nie podobało mu się to że akurat obok niego stali greccy Antiocha. Elazar widząc to klepnął go plecach -Pamiętaj żeby patrzeć czy te dwulicowe świnie czegoś nie kombinują ! - przerwał mu dźwięk rogu - oho zaczyna się. -

    Bitwa rozgorzała - Ludzie Pitagorasa runęli z impetem na wrogą linię piechoty, która początkowo stawiała zaciekły opór. Część ludzi Antiocha jednak zaczęła uciekać, powstałą wyrwę w centrum linii Hazdrubal próbował załatać wysyłając tam ludzi ze spieszonego świętego Hufca. Ci dosyć gładko załatali ową wyrwę, wręcz zgniatając ludzi Pitagorasa którzy ją wcześniej wywalczyli.
    Garamini leżąc na ziemi gdzie odczuwał ostry ból - przed chwilą grek jednym zamachem wybił mu z rąk miecz, poważnie go przy tym raniąc w nadgarstku. Grek nie zamierzał odpuścić, kierując znad głowy kolejny potężny cios. Tarczę którą Garamini próbował się zasłonić, grek rozbił na dwie części. W rozpaczliwej obronie dopomogło mu szczęście. Mianowicie Isalkas widząc jego kłopoty pośpieszył mu z pomocą, taranując greka swoją tarczy tak że ten stracił równowagę i upadł na ziemie, gdzie chwile potem libijczyk skończył jego dzieło.

    Oddziały na obu flankach zaczęły się powoli sypać - Hazdrubal widząc bliską klęskę dał sygnał do odwrotu, sam jednak do tego zbytnio się nie kwapiąc, walczył gdzieś w centrum ramię w ramię z ludźmi ze świętego zastępu. Coraz szybsze wycofywanie się z pola walki kartagińskich flanek, doprowadziło do systematycznego okrążania centrum i broniących się tam ludzi z świętego hufca. Próbował zapobiec temu Antioch, uderzając kawalerią na stłoczone wojska Pitagorasa od tyłu - podczas szarży jednak, jego rumak z jakiegoś powodu spłoszył się zrzucając ze swojego grzbietu jeźdźca, Antioch uderzył w ziemie i stracił przytomność. Strata z oczu dowódcy wywołała u greckiej kawalerii wybuch paniki, a chwilę potem bezładną ucieczki - kończąc w ten sposób promyk szansy na odmienienie losu bitwy.

    Retogenes kazał swoim ludziom ścieśnić szeregi i pomału ustępował grekom pola. Pochłonięty wykrzykiwaniem rozkazów, nie zauważył jak nad jego oddział poleciała chmara seleudzkich strzał. Jedna z nich wbiła mu się w nogę na wysokości kostki. Upadłby wnet na piaszczystą ziemię, gdyby nie przytrzymał go stojący obok Bostar. Mimo stracenia z oczu swojego dowódcy ludzie Retogenesa nadal w zdyscyplinowanym szyku wycofywali się z pola bitwy, szczególnie Elazar wykazał się donośnym krzykiem wykrzykując co rusz jakieś wskazówki i rozkazy reszcie.
    Kiedy zachodziło Słońce zaszło bitwa zbliżyła się ku końcowi - jedynie święty hufiec z walczącym wraz z nimi Hazdrubalem stawiali daremny opór. Reszta pieszych oddziałów Kartagińczyków udało się wycofać z pola walki. Co prawda odnieśli wysokie straty, ale stanowili nadal wystarczającą siłę by Pitagoras musiał się z nimi liczyć. Nie miał jednak nimi kto dowodzić - wszyscy wyżsi oficerowie zginęli w czasie bitwy/dostali się do niewoli lub uciekli ( jak Himilkon ) na koniach daleko na południe.

    [​IMG]

    W prowizorycznym obozie chaos był straszny - z jednej strony widać było lekarzy, którzy w szaleńczym tempie odcinali niezdatne już kończyny, opatrywali rannych czy kazali się modlić pacjentowi gdy sami już nie mogli nic zdziałać. Z drugiej strony było widać kłócących się między sobą setników poszczególnych oddziałów. Wśród tej pierwszej grupy był Retogenes - mimo szybkiego wyjęcia strzały z nogi, w tą szybko wstąpiło zakażenie w zastraszającym tempie obejmujące całą nogę. Amputacje chorej nogi przeprowadzono jednak za późno - w ciało Retogenesa wdała się gangrena. W drugiej grupie przebywał Elazar - wybrany przez Retogenesa jako swojego zastępcę, swoim donośny głosem co chwila przeklinał swoich rozmówców we wszystkich językach jakie miał do dyspozycji.

    Po godzinie twardych negocjacji Elazar wyszedł wściekły z owego towarzystwa, i zmierzał szybkim krokiem ku swoim ludziom. Od razu rzucił mu się w oczy Retogenes, leżący wśród innych nieprzytomny z wysoką gorączką. Obok chorego siedział Garamini, który co jakiś czas zmieniał okłady z zimna Retogenesowi. Elazar po chwili ciszy i wpatrywania się w dowódcę, w końcu zwrócił się do brata
    - Co powiedział Hezjod ?-
    -Konowała dał mu dzień góra dwa ... - odpowiedział ze smutną miną
    - A twoja dłoń ? - popatrzył na prawą rękę brata, dostrzegając opatrunek wokół rany na nadgarstku..
    - Hezjod zrobił mi jakiś opatrunek z ziół i jak na razie nic złego się nie dzieje. Ale mniejsza oto - jak narada z resztą setników?
    - A daj spokój - machnął momentalnie z nutą wściekłości prawą ręką - to stado osłów chcę się poddać Pitagorasowi. Chyba faktycznie trzeba pomyśleć o opuszczeniu tej bandy szaleńców. Zrobiłeś to co ci kazałem ?
    - Tja... Z setki jaka wyruszyła spod Babilonu 30 zaginęło, 20 zginęło w bitwie a z 15 osób - pokazał ręką wokół siebie - już raczej stąd nie wstanie.
    -Hmm w sumie i tak nie jest najgorzej. Dobra powiedz chłopakom żeby wzięli tylko najpotrzebniejsze przedmioty, dzisiaj wieczorem opuszczamy tych idiotów. A i żadnego słowa reszcie obozu! Jeszcze mi tu brakowało dyskusji z resztą setników "czy aby postępuję właściwie". Co do Retogenesa... poproś ludzi z oddziału Balhanna - podobno oni i Retogenes byli z tego samego plemienia - aby pochowali go zgodnie z ich obyczajami kiedy przyjdzie już czas, jak będą marudzić rzuć im sakiewkę - mówiąc to wcisnął do ręki brata pobrzękującą sakiewkę - od razu zrobią co mówisz.

    Pitagoras w końcu dopadł resztki armii Hazdrubala dwa dni później. Jego początkowe zdziwienie na wieść o propozycji poddania się było zastanawiające, ukrył to jednak skrzętnie przed przybyłymi delegatami i przeciągał negocjację, aż do momentu gdy jego syn Polinejkes pojawił się z 15 tysięczną armią na tyłach Kartagińczyków. Gdy to nadeszło kazał momentalnie przerwać rozmowy, delegatów pozbawić głów, a pojmanych wcześniej ludzi ze świętego Hufca kazał ukrzyżować tak by ich ziomkowie z obozu widzieli, a nawet słyszeli, ich agonię. Dopiero kilka godzin później krwawy Pitagoras zarządził atak na obóz.

    Bostar był, jak nie on, strasznie ponury. Blizna jaką uzyskał na policzku w czasie bitwy pod Suzą była być może przyczyną tego humoru. Dopiero po dwóch dniach po opuszczeniu obozu ( dzień przed zrównaniem go z ziemią przez Pitagorasa ) odezwał się do Elazara. - Gdzie zmierzamy? -
    - Do Tyru - powiedział ozięble - pewnie przebywa tam jakiś Kartagiński oddział, baa może nawet sam Bodmelkart, a dalej się pomyśli.-
    Wkraczając na ziemie Fenicjan króla Adonibaala, natknęli się na stadninę średnio zamożnego Fenicjanina. Za namową Elazara i krótkich targach właściciel stadniny sprzedał im trzy konie, którymi chciał popędzić wraz z braćmi do Tyru i donieść tam o klęsce Hazdrubala. Komendę nad jego oddziałem miał przejąć Isalkas, któremu polecił aby skierował się do najbliższego warownego miasta i ogłosił, że armia Pitagorasa może nadejść w każdej chwili - potem zaś niech skieruje się do Tyru by do nich dołączyć.

    [​IMG]
    Tyr - Perła Syrii

    Tyr był pięknie przystrojony, widocznie nie zdążono jeszcze posprzątać po wcześniejszych wydarzeniach. Elazar nie zwrócił na to jednak uwagi, cały dzień szukał kogoś kto by załatwił mu rozmowę z strategiem miasta. Gdy w końcu przed nim stanął i opowiedział co się stało, ten cały zbladł i razem z nim pognał do pałacu Adonibaala. Adonibaal w pierwszej chwili gdy usłyszał wieści zarzucił posłańcowi kłamstwo i sabotaż, po chwili jednak oprzytomniał z szoku i kazał wysłać gońców do wszystkich miast, do Kartaginy i państw sojuszniczych. Elazara kazał zaś wysoko wynagrodzić i zapewnić mu wszystko czego zapragnie - wieści które przyniósł były bezcenne.
    Bodmelkart przebywający na ślubie brata (nowego króla Assyri ), natychmiast porzucił świętowanie i po krótkim zastanowieniu wyruszył na czele pozostałych jeszcze na tych terenach Kartagińczyków i wojsk sojuszniczych w dół Eufratu. Napotkał wojska Pitagorasa nieopodal Babilonu - mimo jednak równowagi liczebnej i widocznie lepszej jakości swoich wojsk nad Pitagorasem, zaproponował mu pokój. Obie strony musiały uznać obecny stan rzeczy w Azji. Pitagoras skwapliwie na to przystąpił - jego ludzie mieli już dosyć walki, on sam zaś musiał szybko wyruszyć na wschodnie rubieże swojego państwa, gdzie jego niedawno wybrany satrapa zaczął spiskować przeciwko niemu wraz z Partami.

    [​IMG]

    Tzw. Traktat Babiloński zakończył na późne lato 88 r.p.n.e. ostatecznie drugą wojnę Syryjską. Efektem tej wojny była odepchnięcie daleko na wschód Hegemonium Seleucydów, w którym (o ironio) większość rodu Seleucydów została wyrżnięta. Ocalała jedynie 7-letnia kuzynka ostatniego władcy z dynastii Seleucydów - Antiocha Suzyńczyka, Helenika. Nowy władca Hegemonium - Pitagoras Asinida ożenił się z małoletnią Heleniką, utrzymując w ten sposób formalnie naciąganą ciągłość dynastii.

    ----------------
    Miałem trochę zwlekać z wrzuceniem odcinka - ale 8k wyświetleń trzeba było uczcić :p
     
    Ostatnia edycja: 15 Sierpień 2014
  10. hamilkar

    hamilkar Znany Wszystkim

    Zemsta Dydony - Odcinek specjalny - Kartagina i jej ziemie

    [​IMG]

    Kartagina w 88 p.n.e. była u szczytu potęgi. Trwająca passa hannibalowej polityki "dziel i rządź" po raz kolejny poskutkowała - tym razem pozbywając się ze sceny na dobre Seleucydów. Dało to efekt w rozwoju Kartaginy - bezkompromisowe rządy miasta Dydony na morzu skutkowały rozwojem handlu w obrębie morza śródziemnego. Także po za nim wzrastały wpływy Kartaginy - w drodze morskiej pomiędzy Nową Gadirą* a Kartaginą powstał cały szereg kolonii, mających ułatwić zaopatrywanie statków przemierzających ten kurs. Obecność Kartaginy jednak ogranicza się w sumie jedynie do owych faktorii i handlu - nikt w Kartaginie nie myśli na poważnie podporządkowanie tych bezkresnych i z punktu widzenia z morza śródziemnego kompletnie nieprzydatnych terytoriów.

    Owa bierność Kartaginy skutkowała, że faktorię cieszyły się bardzo dużą autonomią od miasta-matki. Niektóre z nich jak wspomniana już Nowa Gadira podporządkowały sobie sąsiednie kolonie, jak i zaczęły prowadzić konflikty z pobliskimi plemionami autochtonów - nie raz odnosząc spore sukcesy.

    *Nowa Gadira - miasto w głębokiej Afryce. Założone przez kupca Mettaliona z Gadiry ok. 180 r.p.n.e. początkowo było niewielką faktorią handlową do której od czasu do czasu przybywali kupcy ze stolicy. Z czasem jednak rządzący syn Mettaliona - Hamilkar uczynił z Nowej Gadiry główne kolonie fenicjan tego regionu. Kolonia osiągnęła na przełomie II i I w.p.n.e. taką potęga, że kolejny władca miasta - Bisaltes - rozpoczął serie zwycięskich wojen zarówno przeciw fenickim sąsiadom jak i walcząc z plemionami czarnoskórych tubylców, czyniąc się faktycznym królem tych terenów.


    [​IMG]

    Także na północy była widoczna działalność Kartaginy. Od czasu gdy Hannon z Kartageny podczas jednej ze swych wypraw* odwiedził królestwo Silurów** nawiązując przyjazne stosunki z ich władcą, jak i sporządzając dane nawigacyjne pobliskich akwenów - ruch kartagińskich kupców w tym kierunku znacznie wzrósł. Opłacalny import brytyjskiej cyny od Silurów spowodował rozwój miast u wybrzeży "wielkiego morza" od kartagińskiej Celtii poprzez całe iberyjskiej i luzytańskie wybrzeże zajmujące się tym opłacalnym szlakiem.

    *Hannon z Kartageny - wielki żeglarz kartagiński i dowódca floty, który zasłużył się między innymi zwycięstwami nad Kreteńczykami. Potwierdził odkrycia Pyteasza z Masalii dopływając do Islandii. W 123 r.p.n.e. wyruszył na zachód by przepłynąć wielki ocean i wszelki słuch o nim zaginął ( więcej info o nim na https://eufigames.com/forum/showthread.php?15698-Zemsta-Dydony&p=464322#post464322 )
    **Pierwsze w miarę spójne państwo brytów. Niewiele wiemy o początkach tego państwa, wszelkie wieści rozpoczynają się od końca rządów króla Ballomara, któremu podczas wojny domowej z bratem pomógł mu Hannon z Kartageny.


    [​IMG]

    Całe imperium Kartaginy według różnych szacunków liczyło od 14,5mln ludzi do 16 mln. Ogrom tej liczby powalał, trzeba jednak pamiętać, że ci z pełnoprawnym obywatelstwem stanowili około 31%, szeroko pojęta grupa "ludzi wolnych" obejmuje około 30% całą resztę zaś (39%) stanowią niewolnicy - ich olbrzymia liczba jest spowodowana zwycięskimi kartagińskich armii, które czasem i całe miasta obracały w niewolników. Tak duża ich liczba jest ciągłym powodem strachu samych Fenicjan.

    [​IMG]

    Sama stolica - dumne miasto znad Bagradasu stała się niekwestionowanym liderem miast całego znanego świata. Jeszcze za czasów Bomilkara I Krwawego liczyło raptem 400tyś ludzi, teraz z kolei za rządów Bomilkara II* przekroczyło zawrotną liczbę 2mln ludzi(!). Zatrważające jest jednak to, niewolnicy stanowią 80% ludzi zamieszkujących cały teren miasta. Tak duża lich liczba sprawiła, że ich ceny były niewiarygodnie niskie - co sprawiło że praktycznie każdy wolny człowiek miał po kilku niewolników. Stłoczeni w ciasnych, przeludnionych pomieszczeń niewolnicy, traktowani w praktyce niczym zwierzęta ( a nawet i gorzej ) nieraz i nie dwa podnosili głowy buntując się przeciw swym panom - bez skutku. Każdy bunt był krwawo stłumiony, zaś los reszty niewolników nie zapowiadał się w bliskiej przyszłości choćby drobnej poprawie.

    *rządy Bomilkara II są w sumie jedynie oficjalne - zdziecinnienie starca i jego niedawno uzyskana głuchota sprawia, że już od dawna faktyczną władze sprawuje jego syn Bodmelkart


    [​IMG]

    Iberia - od czasów rozpoczęcia konkwisty przez Hamilkara Pioruna* w latach 30 tych IIIw.p.n.e. minęło prawie 150 lat, Iberowie nadal jednak stawiają zawzięty opór, raz po raz zrywając się przeciwko kartagińskiej władzy. Recepta jaką stosują Kartagińczycy na ciągle podnoszony sztandar buntu, świetnie obrazują słowa Hazdrubala Iberyjskiego** - "niech nas nienawidzą tak mocno jak nas się boją" - i zgodnie z tą maksymą nie jedna wioska ( a nawet u czasem i całe plemiona) kończą swój bunt wzdłuż kartagińskich dróg, przybici do krzyży całymi dziesiątkami. Ostatnie czasy znamionuje jednak pewien humanitaryzm - obecnie mieszkańców zbuntowanych wiosek nie morduje się dla przykładu lecz przenosi się w najodleglejsze części Kartadonium ( takie jak Libia, Cyrenejka czy okolice Nilu ) gdzie odcięci od swoich sąsiadów nie są zdatni do stawiania oporu Kartagińczykom, a stają się sprzymierzeńcami przeciw tutejszym ludom. Mimo zawziętości podbitych ludów rok 88 r.p.n.e. odznaczył się pewnym symbolicznym sukcesem - ostatnie plemię Iberów z płn-zach. części półwyspu uznało zwierzchnictwo Kartaginy.

    *Hamilkar "Piorun" Barkas- ojciec Hannibala Wielkiego, jeden z czołowych dowódców I wojny latyńskiej, także negocjator pokoju z latynami kończącą I wojne latyńską. Później w czasie wojny z zbuntowanymi najemnikami, którzy zagrozili samej Kartaginie, dzięki swemu sprytowi i odwadze przepędził wroga z wybrzeża na pustynie gdzie ostatecznie pokonał przeciwnika. Po tym zwycięstwie na fali poparcia jakie uzyskał wyruszył do Iberii rozpoczynając prawie 150 letnią konkwistę Iberii ( podbój zakończono dopiero za rządów jego prapraprawnuka Bomilkara II ). ( info o postaci http://pl.wikipedia.org/wiki/Hamilkar_Barkas)

    **Hazdrubal Iberyjski - drugi syn Hamilkara Piorunam, brat Hannibala Wielkiego. Od osiągnięcia wieku 7 lat przebywał w Iberii wraz z braćmi obserwując podboje swojego ojca. W czasie II wojny latyńskiej dowodził wojskami kartagińskimi w Iberii, walcząc z Grekami, Iberami i Latynami. Słynął z nieubłagania wobec Iberów podnoszących miecz przeciw Kartaginie - wieszał, palił czy okaleczał całe dziesiątki pochwyconych buntowników. Aż do swojej śmierci Iberia w 180r.p.n.e. była jego udzielnym władztwem - co wraz z jego pełną lojalnością wobec starszego brata nie przeszkadzało Hannibalowi


    [​IMG]

    Italia - kraj dawnych Latynów został w praktyce ponownie zjednoczony pod berłem Kartaginy. Konsolidacje ziem na tych terenach zakończono dosyć niedawno, kiedy podpisano pokój z Bonnońskimi Swebami i przyłączono do Kartaginy Umbrię i Piceneum. W początkowych latach rządów bunty greków, mesapijczyków, lukanów, samnitów itd były normą, obecnie jednak widać u mieszkańców tych terenów złagodzenie obyczajów. Może to być spowodowane rozwojem handlu na którym wzbogaciła się także Italia. Takie miasta jak Kroton czy Syrakuzy stały się ważnymi miastami tranzytowi na drodze kupców ze wschodu do Kartaginy czy Iberii.

    Warto wspomnieć także o punicyzacji niektórych terenów. O takim zjawisku można śmiało powiedzieć w Kampanii, gdzie język fenicki powszechnie jest używany w tym regionie. Jest to jednak szczególny przypadek na tle reszty Italii spowodowanym tym, że w czasie wojny domowej jaka wybuchła po śmierci Bomilkara I, wielu ludzi uciekło z Afryki ( będącej bardzo elastycznym teatrem działań ) do względnie spokojnej Italii. Tam ówczesny strateg Italii wydzierżawił imigrantom spore kawałki ziemi w niedawno co odbitej z rąk buntowników Kapui.

    [​IMG]

    Celtia - obszar między (mniej więcej ) Renem, Alpami i Pirenejami. Na razie jednak Kartagińskie terytorium nie jest tak rozległe, twardy opór jaki stawiają dotąd zajęte przez synów Dydony tereny nie zapowiadają w bliskiej przyszłości znacznych zmian granic w tym regionie. Z drugiej strony rosnąca potęga zjednoczonego państwa Celtyckiego może w niedługim czasie doprowadzić do konfliktu między tutejszymi potęgami.

    [​IMG]

    Cyrenejka - obszar na styku wielu kultur, od punickiej poprzez egipską, grecką czy plemion pustyni. Obszar ten przyłączony jeszcze za czasów Hannibala Wielkiego spokojnie się rozwija, co prawda ziemie te dosyć mocno zostały pokiereszowane w czasie wojny domowej po śmierci Bomilkara I - ale dosyć szybko region wstał z kolan i rozwija się spokojnie dzięki zyskownemu handlu. Wielkie prace irygacyjne w tym regionie, także przyniosły sukces zwiększając dość znacznie powierzchnie pod uprawę dla przeciętnego rolnika.
     
    Ostatnia edycja: 27 Lipiec 2014
  11. hamilkar

    hamilkar Znany Wszystkim

    Zemsta Dydony - Odcinek specjalny - Wracając z wojny cześć I

    [​IMG]

    Dopływając do kartagińskiego portu zastanowiła ich trwająca budowa przy wejściu do portu. Jak się później dowiedzieli w tawernie od odpoczywających tam robotników, ma to być kartagiński odpowiednik aleksandryjskiej latarni morskiej. Niedawno przybyły z wypraw na wschód Bodmelkart postanowił wznieść ową budowle przy pomocy całej rzeszy architektów, wynalazców i naukowców jakich zebrał do Kartaginy ze wschodu.

    Nie rozważali nad tym zbyt długo, skupiając się na swoich sprawach. Mianowicie Bostar postanowił wrócić do Iberii i odebrał zebrane u tutejszego bankiera sumy odkładane z żołdu i łupów przez ostatnie 5 lat jego wojaczki . Jak sam głosił chciał za to kupić w ich rodzinnej wiosce kawałek ziemi i zostać rolnikiem, osiąść tam ze swoją żoną - która ma nadzieje jeszcze go pamięta - i prowadzić spokojny żywot rolnika. Elazar kiwał na to głową świetnie rozumiejąc przyczyny postępowania Bostara, sam czasem się nad czymś podobnym zastanawiał - ale nie mógł siebie zbytnio wyobrazić zbierającego kapustę do końca życia. Garamini z kolei przypominał kąśliwie o tej jędzy jaka czeka na Bostara w domu - Zobaczysz, że już pierwszego dnia jak wrócisz zrobi ci taką awanturę że przypomną ci się czule jatki z Seleucydami. -

    Po pożegnaniu brata, Elazar i Garamini wzięli się za szukanie pracy - początkowo pracowali w charakterze tragarzy wnoszących i wynoszących towary ze statków, później zaczęli pracę jako "ochroniarze" pewnego kupca - starego druha Elazara, który swego czasu porzucił wojaczkę i zamienił ostrzę włóczni i ostry miecz na cięty język i brak skrupułów wobec konkurentów. Balhanno - bo tak nazywał się owy kupiec - był wysokim i dobrze zbudowanym szatynem, zbliżającym się do 40tki. Jak przystało na kupca ze swoją pozycją, zawsze był obwieszony złotą biżuterią. Porzucenie wojaczki wcale nie oznaczało jednak porzucenie przemocy w swojej nowej profesji - po prostu teraz wysługuje się cudzymi rękoma.
    Praca nie była zbyt wymagająca - ot od czasu do czasu musieli obić twarz handlarzowi który zaniżał ceny, innym razem połamać kończynę człowiekowi, który zalegał Balhanno z zapłatą długu - a wynagrodzenie za ową robotę było więcej niż zadowalające. Czasem zdarzały się jednak zlecenia niebezpieczne, na przykład wtedy kiedy mieli za zadanie uciszyć pewnego radnego, który zbytnio nalegał na wzmożenie patroli po mieście - co miało być receptą na rosnącą przestępczość.

    [​IMG]

    Wpadli do jego domu około nocy, wyważając zamknięte na zamek drzwi - myśleli, że wszyscy słudzy wyjechali wraz z żoną radnego do jej rodziców. Sługa, który został w domu, wyskoczył z pokoju z sztyletem w ręku, rzucając nim w kierunku Garaminiego. Ten zdążył się jednak uchylić przed lecącym sztyletem ledwo co - sztylet przerwał materiał jego tuniki na ramieniu. Elazar nie czekał jednak aż niewolnik znowu sięgnie po coś ostrego - rzucił w jego kierunku swój sztylet, który wbił się przeciwnikowi między oczy zabijając sługę. Krótki krzyk jaki z siebie wydobył przed śmiercią obudziły radcę, który zerwał się z łóżka i próbował chwycić rzymski gladius wiszący na ścianie - zapewne pamiątka po przodku walczącym w Italii za czasów wielkiego Hannibala. Nie zdążył - chwilę potem jego ciało uderzyło w podłogę z obszerną krwawiącą obficie raną w brzuch, ofiara próbowała coś powiedzieć jednak ani on zbytnio nie mówił wyraźnie, ani oni specjalnie go nie słuchali.
    Gdy wyszli z sypialni w ich oczach stanęło dziecko - 6 lub 7 letni chłopiec - patrzący z zaciekawieniem na miecz Garaminiego ociekający krwią. Na jego widok zbaranieli
    -Be.. be .. będziemy musieli z nim coś zrobić- powiedział lekko się jąkając Garamini - nie mieli ochoty zabijać dziecka, ale tym bardziej nie mogli pozwolić by on ( gdy zobaczył ich twarzy ) opowiedziało o wszystkim rodzinie/świętemu zastępowi. Elazar przerwał chwilę jaką stali razem z bratem patrząc nawzajem na siebie, zabierając dzieciaka na barana obiecując mu tyle daktylów ile zdoła zjeść- o ile będzie grzeczny i cicho. Po krótkiej chwili opuścili dom zbrodni razem z nowym "towarzyszem".

    Elazar gdy się obudził ujrzał dziwny obraz - Garamini krzątał się wokół, poprawiał poduszkę dziecka i przykrywał je derką. Już miał coś powiedzieć gdy Garamini ściszonym lecz stanowczym głosem -Cicho, chyba nie chcesz go teraz obudzić ? - pokazując mu jednocześnie ręką drzwi.
    Gdy w końcu drzwi do sypialni malca zaskrzypiały zamykane, Elazar w końcu mógł wydusić z siebie słowa.-I co teraz ? Co my poczniemy z tym dzieciakiem ?-
    -Cóż ... nie mam pojęcia- - powiedział Garamini łapiąc się za głowę - ale może teraz lepiej skocz na rynek i kup te daktyle co mu obiecałeś - jeszcze nam tu brakowało krzyków dzieciaka z powodu głupich owoców.-
    Wracając od zaprzyjaźnionego kupca z całym workiem daktyli, wchodząc do domu ujrzał dzieciaka siedzącego na zbyt wysokim krześle i prowadzącego rozmowę przy drewnianej ławie z Garaminim na temat budowanej latarni w kartagińskim porcie. Gdy Garamini w końcu dostrzegł brata rzekł wesoło - Elazar - poznaj Bisaltesa, bardzo mądrego młodego człowieka -
    -Miło mi - wydukał zdezorientowany Elazar przez świdrujący go na wskroś wzrok dziecka - To dla ciebie - powiedział kładąc worek na stole, unikając jednocześnie wzroku dziecka.

    ***​


    Bostar gdy dotarł po prawie dwóch tygodniach do Kartageny. Tam pierwszym miejsce w którym chciał się odprężyć po męczącej dla niego podróży morskiej - była oczywiście tawerna. Zamawiając kielich wina, przyglądał się starszemu rolnikowi obok, który w świetnym humorze pił, a raczej wlewał w siebie zamawiane wino. Ta czerwona już twarz kogoś mu przypominała, jego zastanowienie przerwał mu obiekt jego obserwacji - Mło.. młody człowieku, jak siiię nazywasz ? -
    Owy "młody człowiek" po 30tce odpowiedział lakonicznie - Bostar -
    Rolnik słysząc te słowa od razu zaczął coś opowiadać -Taaak, mój brat ,niech Baal i Astarte nad nim czuuwa, miał syna B... Bes... -po czym machnął ręką - miał dzieciaka o tym samym imieniu... Ale dzieciak wraz z braćmi poszedł do woja i gdy wybuchła ta cała burda na wschodzie strateg Hazdrubal wziął ich trzech z prawie całą armię iberyjską na wschód... Aa tam to wiadomo co się z nią stałoooo... te greckie łajzy pod Suzą wytłukły Hazdrubala i wszystkich co z nim tam byli - podobno na krzyże dla jeńców zabrakło grekom drewna więc przybijali ludzi z jednej i drugiej strony krzyża...
    Bostar odchrząknął i miał już coś powiedzieć lecz pijany rolnik kontynuował swój monolog.
    Jakby mało było tragedii to na mnie spadło jeszcze nieszczęście utrzymywanie jego żony - nie powiem, dziewczyna bardzo ładna, ale te rude włosy pasują idealnie do jej charakteru. Od kiedy z nami jest to ciągle kłócą się z moją starą o byle co - no po prostu jakbym trafił na miejskie posiedzenie rady. A najlepsze, że teraz harpie zawarły między sobą przymierze i czepiają się teraz mnie się o byle głupotę...
    Bostar wyszczerzył zęby i w końcu powiedział wesoły - Elissa ? -
    -Tak ta ruda tak się nazzzywa... Ej skąąd znasz jej imię ?-
    Bostar nie zważając jednak na niego wstał i krzyknął do gospodarza tawerny -Cały dzban wina, albo niee ..dwa dzbany !-

    [​IMG]

    Następnego dnia gdy w końcu obudzili się obaj w tawernianych pokoju i się sobie przedstawili stało się już pewne, że Bostar ma przed sobą stryja Germelkarta. Po zejściu na dół rozpoczął się dalszy ciąg rozmów przy kielichu wina, tym razem rozcieńczonego z wodą, Bostar opowiedział całą historię - od wypłynięcia z Kartageny po rozstanie się z braćmi w Kartaginie. Germelkart od czasu do czasu przerywał mu śmiechem (np. przy opisie "pojedynku" Hazdrubala z Antiochem ) jak i słowami kierowanymi do bogów przy złych wspomnieniach (np. przy opisywania obozowiska po bitwie pod Suzą ).
    Germelkart wyjawił mu w końcu, że udało mu się uzyskać zyskowne zaopatrywanie pobliskiej jednostki w płody rolne ze swoich pól - nie obyło się tu oczywiście bez wielkich przechwałek jego handlowych umiejętności odziedziczonych po swoim wielkim fenickim przodku - praprapradziadku Malchusie (w prostej linii), który według rodzinnych legend wykiwał greckiego kwatermistrza samego Filipa Wielkiego wciskając mu za ciężkie pieniądze partię zepsutych fig.

    Rankiem w końcu opuścili gospodę i złapali się na podwózkę u starego kolegi Germelkarta, który mieszkał w tej samej wiosce co on. Woły ciągnące wóz zbytnio się nie śpieszyły więc wypełniający ten czas, Germelkart opowiadał o losach swego bratanka, sam Bostar jedyne co znajdywał wspólnego ze swoimi wspomnieniami to swoje imię - cała resztę od dramatycznej walki z lwem jedynie z krótkim nożem , poprzez zabójczo szybkie wyścigi rydwanów z samym Bodmelkartem, aż po odcinanie głów wrogów w wirze walce jedynie przy użyciu ( słomianej oczywiście ) tarczy - przypominała mu raczej świątynny opis dokonań Baala niż jego opowieść... ale zbytnio się tym nie przejmował - w sumie spodobało mu się nawet trochę ten strach i podziw jaki zobaczył w spojrzeniu kolegi stryja.

    Wkraczając do domu stryj spotkał sąsiada, któremu urodził się właśnie piąty syn - oczywiście nie mógł odmówić sąsiadowi zaprosić się na świętowanie tak donośnego wydarzenia. Bostar jednak odmówił - szczerze mówiąc wino już mu trochę zbrzydło jak nigdy po tych dwóch dniach spędzonych z stryjem. Sąsiad początkowo czuł się urażony, ale Germelkart udobruchał go i idąc w kierunku jego domu zaczął opowiadać od nowa dokonania swojego bratanka. Bostar odprowadził ich wzrokiem uśmiechając się słysząc znowu swoją własną mitologię, po czym pośpieszył do drewnianej chaty.
    Ostrożnie otworzył drzwi, które otwierane zaczęły donośnie skrzypieć, gdy nagle usłyszał dawno słyszany delikatny głos

    - Germelkart przestań się skradać, i tak Sapanibala się dowie, że jesteś pijany jak dzika świnia-
    Momentalnie odwrócił się w stronę miejsca z którego donosił się głos - i gdy dostrzegł tam kobiecą postać nieśmiało powiedział - Eli.. - za nim jednak skończył imię o ziemię uderzył z hukiem gliniany garnek, a sama kobieta zamarła w bezruchu niczym zobaczyłaby naraz wszystkich bogów Kartaginy...

    ***​


    Garamini dosyć szybko polubił małego brzdąca - jego wszechobecność oraz groźna czasami ciekawość przypominała mu jego samego w jego wieku. Elazar nie okazywał z kolei żadnych obiekcji wobec malca, ale Garamini podejrzewał, że też go polubił - po prostu nigdy nie afiszował się ze swoimi uczuciami. Bisaltes był czarującym małym brzdącem, który wszędzie wsadzał swój nos - a szczególnie tam gdzie wyczuwał zapach dobrego ciasta.

    Raz Garamini przechodząc ulicą nieopodal ich domu usłyszał kobiecy krzyk - w wyniku czego odruchowo jego ręka powędrowała w kierunku trzymanego przy boku sztyletu. Jednak po chwili uśmiechnął się gdy zauważył Bisaltesa biegnącego z całych sił, zajadającego jakieś ciastko trzymane w ręku. Za nim zaś biegła stara, masywna kobieta, sądząc po karnacji prawdopodobnie libijka, z wałkiem w ręku, którym wojowniczo wymachiwała.
    Bisaltes przebiegł obok niego sycząc swym piskliwym głosem - Uciekaj !-
    Garamini zbył jego ostrzeżenie jedynie uśmiechem i stanął na drodze zasapanej już Libijce - chciał zaproponować jej zapłatę za skradzione ciasta. Ta jednak myśląc, że to wspólnik małego złodzieja zdzieliła go drewnianym wałkiem w łeb tak, że ten stracił na krótką chwile orientacje co się dzieje - gdy ta jednak zbierała się do drugiego uderzenia odzyskał zmysły i schylił się przed kolejnym uderzeniem wycelowanym w głowę. Po krótkiej chwili pobiegł pędząc jak najdalej od furiatki - słysząc w oddali jakieś krzyki kobiety po libijsku, zapewne przekleństwa pod jego adresem.

    [​IMG]

    Gdy w końcu znalazł małego rozrabiaka ten siedział jak gdyby nigdy nic u Heleny, greczynki i nowo zakupionej niewolnicy Balhanna, która pisała co jakiś czas litery w fenickim albo greckim alfabecie ( Garamini nie umiał pisać więc nigdy nie zwracał uwagi na wygląd tego co nie rozumiał ) na kawałku papirusu, Bisaltes miał napisać obok z kolei identyczny zbiór kresek i ich zaokrągleń - co wychodziło mu chyba nieźle bo Helena od czasu do czasu z uśmiechem na ustach pokazywała mu kolejne "krzaczki". Mimochodem pierwszy raz jej przyjrzał dokładnie - ta czarnowłosa młoda greczynka w tym swoim białym himationie, świetnie podkreślającym kobiece wdzięki rozbudziła w nim coś czego wcześniej nie odczuł. Jego zamyślenie jednak przerwała sama Helena spoglądając na niego - Widzę ,że się przyglądasz bardzo dokładnie... Czyżbyś też się chciał nauczyć pisać ? - spytała się z widoczną ironią w głosie, rozbawiona całą sytuacją. Garamini tylko odburknął - Nie, nie skąd - po czym prawie pobiegł w stronę wyjście. Gdy wyszedł przypomniało mu się cel przyjścia w to miejsce - miał złoić porządnie skórę Bisaltesa za te jego szczeniackie wygłupy - dał sobie jednak spokój, mówiąc mimowolnie na głos z uśmiechem na ustach - Jak zwykle wszystko przez kobiety -


    ***​


    Elissa po tym jak zamarła w bezruchu zaczęła płakać, aż tak głośno, że z któregoś pomieszczenia wyskoczyła Sapanibala z zardzewiałym mieczem w ręku - przed ciosem jakim w niego wymierzyła Bostar skrył się za drzwiami, w które wbił się mocno miecz - Tak witasz syna szwagra? - Stara kobieta nie rozumiejąc sensu wypowiedzianego zdania usiadła by przemyśleć wypowiedziane słowa. Bostar zaś wyjął bez większego trudu wbity miecz i zbliżył się do Elissy i nieco zirytowany powiedział na głos - Aż tak cie zmartwił powrót męża po kilku latach służb? Wdowa powinna się cieszyć z powrotu jej "zmarłego" męża - ale nie ty ...
    Elissa wycierając jednak łzy z policzków i się śmiejąc jednocześnie odpowiedziała- Bogowie ci dali szczęście na wojnie - ale zaoszczędzili rozumu, płacze z radości ty iberyjski zakuty łbie !-
    Bostarowi już minął początkowy gniew, w sumie brakowało mu tych jej gniewnych docinków - ich ostatnia kłótnia była dawno temu... tak... ostatnia była dzień przed wypłynięciem z Kartageny kiedy to wrócił z przepustki do domu, cały zalany, po wcześniejszym opijania osiemnastych urodzin Garaminiego... całe 5 lat temu ...
    Momentalnie jednak przestał wspominki i utrzymując z trudem gniewny ton zwrócił swój wzrok w kierunku Sapanibali - Tak.. i z tej twojej radości mało mi nie rozłupali czaszki mieczem -
    Na tym kłótnia jednak się zakończyła, a on i Elissa udali się w miejsce odosobnienia i byli zajęci całkiem czym innym niż kłótnia...

    ***






    ------------
    Uważni zauważą linki do mojej "wiki" - wcześniej gdy pisałem o jakiejś postaci to dawałem wyjaśnienia pod spodem, ale ostatnio doszedłem do wniosku że nie ma sensu ileś razy w róźnych odcinkach wyjaśniać to samo -stąd ta wiki :p

    @Genialdo - dzięki za wypowiedzenie się w sprawie tej gry, ale chyba jednak ja se jednak daruje konwersję akurat na tą grę - znając życie modowanie tego jest na poziomie Eu2 więc szkoda mi czasu :p
     
    Ostatnia edycja: 10 Sierpień 2014
  12. hamilkar

    hamilkar Znany Wszystkim

    Zemsta Dydony - Odcinek specjalny - Wracając z wojny cześć II


    [​IMG]

    Pozostałości teatru wzniesionego za sprawą Bodmelkarta​


    ***
    Balhanno przyszedł do nich w południe, w wyjątkowo skromnym ( jak na niego ) ubraniu. Otwierający mu drzwi Elazar chwilę stał z nim progu, podając mu rękę i słuchając jakieś anegdoty z ich czasów wspólnej walki na murach zbuntowanego Tarentu albo może raczej Massali. W końcu wszedł do pomieszczenia z drewnianym stołem gdzie na jednym z krzeseł siedział już Garamini, przywitał się z Balhanno machając ręką w jego stronę. W końcu gdy wszyscy usiedli Balhanno przeszedł do rzeczy.
    - A więc tak moi drodzy - zabójstwo tego radnego zrobiło większe zamieszanie niż się spodziewałem. Kto by pomyślał. że ta jego żona, aż tak wpłynie na szychy w dzielnicy portowej. Ale mogę te jej paplaniny zdusić tylko musi ktoś udać się z kilkoma sakiewkami do Himilkona - wiecie tego brata zmarłego Hazdrubala, co teraz udaję wielkiego kupca - bo gdy on wycharczy na zebraniu swoją opinię to nikt mu się nie sprzeciwi, wiedzą w końcu, że to jest człowiek nieobliczalny i wpływowy. - Kończąc swoją wypowiedź, nalał do glinianego naczynia jakie przyniósł zawczasu Garamini trochę wina zmieszanego z wodą. Odgłos napełnianie naczynia płynem, przerwał Elazar lakonicznym stwierdzeniem - Jutro z samego rana to zrobię.-
    -Świetnie - On tak samo jak wy przeżył masakrę suzyjską, być może to dzięki temu uda się wam go zjednać. A jest jeszcze jedna sprawa - mówiąc to zwrócił wzrok w stronę Garaminiego - Nebia mi się skarżyła na ciebie, co prawda jej fenicki woła o pomstę do nieba, ale zrozumiałem, że ukradłeś jej ciasto. - przerwał by wypić resztki wina w naczyniu i zaczął nalewać znowu - Nie żebym się gniewał z powodu głupiego ciasta, ale po prostu wolę żeby następne jej ciasto nie stało się twoim ostatnim - Elazar z gniewnej miną wcześniej parsknął ze śmiechu - teraz zrozumiał pochodzenie tej śliwy pod okiem na twarzy brata. Garamini chciał się usprawiedliwić - Bisalt... - ale rozmyślił się jednak w trakcie tego zdania, nieco zirytowany nalewając sobie wina.
    -W sumie jak mowa o Bisaltesie - wtrącił się Balhanno- muszę przyznać że mimo początkowych moich obiekcji widzę teraz, że mieliście rację - ma dzieciak potencjał, i myślę że w przyszłości zwróci się ta inwestycja...
    -A ty jak zwykle rozmyślasz jak by to na czymś zarobić - westchnął Elazar - gdzie jest ten Balhanno, który pierwszy rzucił się mi na pomoc, gdy leżałem pół żywy na murach Marsylii, zewsząd otoczony przez greckie psy ...
    - Umarł zaraz po tym jak cie stamtąd wyniósł - przerwał mu swoim basem rozbawiony swoją kwestią Balhanno, po czym odchylił materiał na udzie wraz z szeroką, starą blizną - Przez tą moją głupią chęć pomocy zarobiłem tą bliznę na całe życie, wraz z bólem jaki ze sobą ciągnie każdego ranka...-

    Dalej Garamini już ich nie słuchał - miał już dość tych głupich opowieści wojennych, może one wydają się z boku ciekawe ale sam już odczuł, że za tymi podniosłymi opowiadankami kryją się często okrutne chwilę, których kilka zdążył przeżyć. Z powrotem jednak zaczął słuchać gdy Balhanno opowiadał o znakomitych wynikach Bisaltesa jeśli chodzi naukę pisania - przynajmniej tak mi powiedziała Helena - skwitował na koniec. Garamini wyczuł odpowiedni moment na swoje pytanie - A skąd ona potrafi pisać tak w sumie ?-
    Hmm czekaj mówiła mi ... a tak już pamiętam - była córką jakiegoś nikomedyjskiego filozofa, który twierdził, że kobiety są równe mężczyznom. Oczywiście jest to stek bzdur, ale owy filozof by potwierdzić swoje słowa nauczył córkę pisać, czytać i podobno też machać mieczem.
    - No cóż grecy zawsze słynęli z dziwnych pomysłów - odezwał się Elazar
    -Oczywiście. Dobra wybaczcie mi ale muszę iść, ten przeklęty Bodmelkart wybudował grecki teatr pod murami Kartaginy i wystawiają tam jakieś greckie głupoty. I teraz oczywiście moja uważa, że człowiek z moją pozycją powinien się tam pokazać - rzekł zrezygnowany - Dobra a więc żegnam. - Po czym wstał i wraz z Elazarem udał się pod drzwi który mu otworzył i później zamknął gospodarz. Ale on już na to nie zwracał uwagi - był zajęty już przemyśleniami kilku spraw.

    ***

    -A żeby wszystko Baal piorunem spalił - wykrzyczał pochmurnie Bostar - Wiesz co ci durnie na wioskowym zebraniu postanowili w sprawie tych tajemniczych wilków, które porywają bydło z pastwisk ? -
    - Nie, ale najpierw powiedz mi dlaczego się tak unosisz- nie jesteś już w wojsku i nie musisz się już zachowywać jak zwierze - odpowiedziała jak zwykle w swoim stylu Elissa.
    -Nie zaczynaj znowu - odpowiedział wysilając się na uśmiech Bostar, Elissa miała już powiedzieć mu kilka kolejnych szczerych zdań, ale Bostar chyba chciał uciąć ten temat i powrócił do wcześniejszego -Cała rada jak jeden mąż zaczęła wyliczać moje rzekome "dokonania" jakie usłyszeli od Germelkarta, aż w końcu wstał taki gruby gdzieś po 40tce w celtyckim hełmie... -
    -Kaisaros- wtrąciła Elissa
    - i powiedział mniej więcej "ogrom twoich dokonań sprawia że jesteś najlepszą osobą do poskromienia tego drobnego dla ciebie problemu " - po czym Bostar schował twarz w rozłożone dłonie i kontynuował - przy pierwszej nadarzającej się okazji zaduszę Germelkarta gołymi rękami ... -
    Elissa zareagowała na to uśmiechem po czym z ironią stwierdziła - Co to jest kilka wilków dla pogromcy dwugłowego psa Antiocha -
    -Co?- zdziwił się Bostar - Co ty pleciesz? -
    -Tylko wychwalam twoje dokonania mężu, a raczej cytuję wczorajszą rozmowę Germelkarta z Kaisarosem - odpowiedziała rozbawiona - Co teraz zrobisz?
    - Pójdę jutro z Germelkartem na pole gdzie ostatnio ukradli te kilkanaście sztuk i tam go zagryzę, a później zgonię wszystko na tę przeklęte wilki...

    [​IMG]
    Kapłan Etrusków podczas auspicji

    ***

    Elazar wstał z rana, zjadł jakieś śniadanie przygotowane przez ich niedawno zakupionego niewolnika Archebaosa ... albo Archeolosa, a może to jest Archelaos... oj mniejsza, ważne że to grek - pomyślał. Potem nałożył wystrojoną jakimiś dziwnymi wzorami tunikę, opaskę na głowę a sztylet schował do czegoś w rodzaju ukrytej kieszeni w tunice. Gdy mocował się z przypięciem pasa z mieczem, do pokoju wpadł Garamini i chwilę przyglądając się jego zmaganiom przemówił - Na pewno wiesz po co tam idziesz ? -
    -Hę ?- odpowiedział Elazar nie rozumiejąc kontekstu zdania, a jednocześnie walcząc z pasem od miecza który ukazał się za krótki by mógł go swobodnie zapiąć.
    Garamini rozbawiony tą sytuacją z trudem utrzymywał kamienną twarzą aż w końcu powiedział - Idziesz go tam zabić czy przekupić ? Bo uzbroiłeś się po zęby, a podarunku dla Himilkona nie wziąłeś -
    -Masz rację - przyznał rację bratu, jednocześnie coraz bardziej walcząc z za krótkim pasem - A żeby ... Ktoś majstrował przy tym pasku ?!
    - Nie po co ktoś miał..- nie skończył Garamini gdy sobie coś przypomniał - kilka dni temu Bisaltes pytał się czy nie mam na zbyciu jakiejś wygarbionej skóry bo chciał sobie procę zrobić... A dzień później opowiadał jak strącał gołębie w locie.
    - A żeby go Moloch pochłonął - mówił czerwony ze złości Elazar - Czekaj, czekaj kiedy to było ? -
    Garamini położył dłoń na swoim podbródku i po chwili zastanowienia - Jakieś cztery dni temu, A co ? -
    -A to że 4 dni temu niedaleko stąd Etruskowie mieli auspicja i wróżyli z lotu ptaków losy Kartaginy- mówił z wesołą nutą w głosie - a ich kapłani obserwowali w oddali ptaki które zaczęły bez powodu spadać, mimo że je karmili ostatnio niczym słonie, odczytali to jako zły znak - później jednemu z ptaków zbadali wnętrzności - i one potwierdziły wcześniejsze podejrzenia... Kapłan poleciał do zwierzchnika, wiesz tego kapłana Tina, który z kolei pobiegł w tę pędy do Bomilkara i zaczął gadać że to oznacza bliską apokalipsę. Bomilkar wpadł w taką histerie, że kazał Świętemu Zastępowi zwiększyć ilość patroli, a kupcom zarekwirował żywność na "zbliżające się" oblężenie, a sam przestał jeść by przebłagać postem bogów. Gdy o tych głupotach usłyszał Bodmelkart poszedł do tego etruska żeby odszczekał wszystkie swoje kłamstwa…. A dalej to nie wiadomo - jedno jest pewne Bomilkar nagle przestał udawać wodza pogrążonego w oblężeniu miasta .
    Garaminiego rozbawiła myśl, że głupia proca wprowadziła w stan alarmu stolicę największego państwa znanego świata. -Może trzeba by go złożyć w ofierze Baalowi ... Jeszcze trochę a spalą przez któreś z jego psot miasto -
    - Niestety to nie są już czasy Magonidów ... -po czym machnął ręką -Oj to wina tych przeklętych Etrusków, kto to widział żeby czytać z wątroby ptaków... Toż to idiotyzm ! Kapłan w tak małych wnętrznościach nie widzi wyraźnie przyszłości ...
    - Oczywiście - potwierdził Garamini - Do tego służą większe zwierzęta - konie, krowy ...
    -Dobra pójdę bez miecza, z samym sztyletem też sobie poradzę, a małemu powiedz, że jak znowu ruszy mój pas to tak go nim zleje że przez tydzień nie usiądzie... Czekaj co ja to miałem wziąć...
    -Pieniądze - wskazał palcem gdzie leżą - Na pewno nie mam iść z tobą ? -
    - O faktycznie... Nie nie, wezmę kilku scytów których kupił ostatnio Balhanno i tak siedzą w tym baraku cały dzień bez roboty, a tak się przejdą i zrobią coś pożytecznego.

    ***

    Bostar zatrzymał konia i wykrzyczał - Czy ty w ogóle wiesz gdzie jesteś ? -
    -Oczywiście -powiedział spokojnie Germelkart - po prostu gdy mijaliśmy te trzy brzozy godzinę temu powinniśmy skręcić w lewo, a skręciliśmy w prawo. A może to były raczej trzy dęby...
    Bostar siadł zrezygnowany na zmurszałym pniu w rozmyśleniu nad sposobem uśmiercenia "kochanego" krewniaka, gdy usłyszał jakieś szmery w oddali... jakby ktoś szedł taranując po drodze wszystko co napotkał co swojej drodze. Za wielką skałą obrosłą mchem ukryli konie sami zaś wspięli się na jedno z drzew o dogodnych do wspinaczki gałęziach. Germelkart pierwszy dojrzał wilcze łby a na ich barkach widział martwe owce, same zaś postacie kroczyły na dwóch kończynach już miał krzyknąć "Wilkołaki" ale jego usta szczelnie zamknął Bostar.
    Gdy przeszli obok nich Bostar dostrzegł, że pomiędzy ludźmi przebranymi za wilki, biegają także też żywe wilki, oblizujące się na widok ich niedługiej uczty.
    Gdy w końcu odeszli na bezpieczną odległość nasi "bohaterowie" zeszli odważnie z drzew, odpięli konie i podążyli za "instynktem " Germelkarta, który ujadał cały czas na temat widzianych "wilkołaków" i "młodych wilkołaków". Bostar jednak go nie słuchał - zastanawiał się cały czas nad celem przebierania się tych ludzi za wilki.

    ***​


    Garamini odważnie postanowił, że poczeka aż Helena skończy zajęcia z Bisaltesem - a potem rozpocznie rozmowę pod pretekstem postępów nauki dzieciaka.
    Plany jednak nie wyszły "do końca" tak jak chciał - gdy minął Bisaltesa w drzwiach coraz wolniej stąpał, aż w końcu stanął w miejscu - 5 metrów od biurka przy którym siedziała.
    Po dłuższej chwili wpatrywania się to w dywan na ziemi, potem w wazon stojący na biurku przemógł się z trudem - Dzień dobry !-
    Ta popatrzyła na niego nieco zdziwiona ale i uśmiechnięta odpowiedziała - dzień dobry, w czym mogę pomóc ?-
    -Bisaltes...- zdołał wydukać potem coś próbował gestykulować, jakby to miało w czymś pomóc
    - ach rozumiem pytasz się o jego naukę. -
    -O!- Wydukał Garamini
    -Tak ... No cóż chłopiec jest zdolny to na pewno - ale psotnik straszny obok tego... Ostatnio przyszedł tutaj mój pan Balhanno w sprawie przekładu na fenicki jakiejś umowy greckiego kontrahenta. Chłopcowi wspomniałam o tym nieopatrznie, żeby nie zaczął rozrabiać
    -Nie pomogło - powiedział aż z dziwnym spokojem Garamini
    - Tak - skwitowała to uśmiechem dziewczyna - Chłopiec skorzystał z mojej nieuwagi i położył pionowo coś ostrego na siedzeniu na którym miał usiąść pan, być może wykałaczkę. Późniejszych efektów łatwo można się domyśleć, powiem tylko że Bisaltes zdołał się wdrapać na dach w dzielnicy Etrusków co sprawiło, że Balhanno musiał zrezygnował z dalszego pościgu.
    - To jeszcze nic - uśmiechnął się Garamini, siadając na krześle i rozpoczynając swoją opowieść o tym jak razem z Elazarem odkryli tajemniczą przyczynę "kataklizmu" jaki zagroził Kartaginie. Helena całą historie próbowała zachować powagę ale pod koniec nie powstrzymała wybuchając śmiechem. Garamini skończył swoją opowieść opiniami swojej i brata na temat zwierząt przeznaczonych do auspicjów, jednak, ze zdziwieniem stwierdził że jego rozmówczyni powtórnie zareagowała na to śmiechem.
    - Czemu się śmiejesz ? Przecież to poważna sprawa ! - powiedział nieświadomie z podniesionym głosem
    -Może dla kogoś kto wierzy w sens auspicjów - ja do nich na pewno nie nalezę -powiedziała próbując w końcu zetrzeć uśmiech z twarzy
    -Nie rozumiem ... Grecy z tego co wiem też składają ofiary ze zwierząt -wyznał zakłopotany
    -Ci wierzący tak - odpowiedziała - a nie każdy wierzy w bogów.
    Garamini jeszcze długo rozmawiał z Heleną, która cierpliwie odpowiadała na coraz to bardziej filozoficzne pytanie z imponującą wręcz wiedzą na te tematy. W końcu gdy nastąpił zmierzch Helena powiedziała że musi już iść, ale jednocześnie zaproponowała aby częściej ją odwiedzał w sprawie Bisaltesa.

    ----------
    Save jednak padł :klnie: więc kolejne 88 lat będą bez podstawy w grze - a w międzyczasie powinien skończyć konwersję na moda w EU3

    Mod zaczyna się w 399r. n.e. a zaczynam od początku I w.n.e. Mapa z kolei obejmuję też daleki wschód - I tu w sumie jest mały szkopuł - historia indii i chin dla mnie zaczyna się dopiero w XVI w. n.e. :p - byłby ktoś chętny pomóc w ogarnięciu mniej więcej sytuacji w Indiach i Chinach w czasie narodzin Chrystusa ?
     
    Ostatnia edycja: 10 Sierpień 2014
  13. hamilkar

    hamilkar Znany Wszystkim

    Zemsta Dydony - Odcinek specjalny - Wracając z wojny cześć III


    [​IMG]

    Attycka waza

    Kartagina
    Elazar wkroczył do baraku Scytów nieco zamyślony gdy dojrzał Sastraksa - jednego ze Scytów.
    -Witaj Elazaze .. Elazare ... witaj przyjecjelu Balhanna - powiedział łamanym fenickim Scyta o imieniu Sastraks.
    - Cześć - odpowiedział rozbawiony zdaniem Sastraksa - Potrzebuję czterech twoich lud.. Na Dydonę co wy zrobiliście z dachem ?! -krzyknął gdy zauważył wielką dziurę w dachu baraku.
    -My woleć spac pod niebem - powiedział spokojnie Scyta, sięgając jednocześnie po kołczan na ziemi.- w ognisku.-
    - Raczej przy ognisku - powiedział lekko zbity stropu, patrząc na zebrane po środku pokoju
    gałęzi . -Już rozumiem dlaczego was Balhanno tak tanio kupił od tych bosforańskich kupców ... Ale mniejsza o to teraz - zbierz swoich ludzi, pójdziecie ze mną do Himilkona.- Scyta coś krzyknął do krzątających się wokół ludzi i po chwili razem z Sastraksem i jego trzema ziomkami zmierzał do domu Himilkona
    Wcześniej jednak Elazar zahaczył o dzielnicę targową - pamiętał jeszcze, że gdy był podwładnym Himilkona w czasie wojny, Audaksyda lubił kolekcjonować różne bogato zdobione naczynia i wytwornie pomalowane wazy - Na pewno nie zaszkodzi mu sprezentować jakąś grecką wazę - pomyślał.

    Targ w Kartaginie, umiejscowiony tuż przy porcie, był miejscem niezwykłym. Tylko tutaj widok egipskiego kupca targującego się z czarnym jak smoła afrykaninem, greckiego najemnika rozmawiającego z galijskim kowalem, czy widok mówiącego jakimś dziwnym językiem niewolnika o skośnych oczach nikogo nie dziwił.

    Dzisiaj było wyjątkowo tłoczno - by przejść do stoisk z wazami musiał się wraz z Scytami przepychać na drugą stronę targu. W taki więc sposób droga która zajęłaby góra 10 minut - przeciągnęła się do 30. W końcu spostrzegł stoisko z wazami, i po krótkich targach z kupcem z tyryjskim dialektem, dobił targu kupując zachwalaną przez niego attycką wazę.

    Zadowolony z zakupu skręcił wraz z Scytami w kierunku domu Himilkona, po drodze omijając jednak szerokim łukiem trzech trędowatych, kroczących nieco zdenerwowanym krokiem. Ich strój był typowy dla ludzi z tą chorobą - owinięci od stóp do głów jakimiś nędznymi czarnymi szatami podpierają się drewnianymi kijami i przywiązanym miedzianym dzwonkiem, który ostrzegał przechodniów kto nadchodzi. Chwilę potem już jednak stali pod drzwiami willi Himilkona, a Elazar energicznie pukał w drzwi frontowe. Czekali minutę potem następne dwie Elazar już miał wracać z powrotem, gdy Sastraks nasłu****ąc przy drzwiach machał ręką na znak że coś usłyszał. Elazar zrobił to samo lecz nic nie usłyszał, postanowił jednak zawierzył Scycie - Obyś miał rację bo Balhanno nas wrzuci do studni jak się dowie, że bez powodu wyłamaliśmy drzwi Himilkona -

    Po chwili jeden ze Scytów silnym kopniakiem wybił drzwi z zawiasów, które z hukiem upadły na kamienną posadzkę. Wchodząc do willi tuż za Scytami rzucił mu się w oczy dogorywający sługa Himilkona, który leżał z zakrwawionym gardłem, rzeżąc cicho. Na ten widok kazał Scytom rozdzielić się i przeszukać dom, sam zaś podszedł do sługi próbując coś z niego wyciągnąć zanim całkiem wyzionie ducha. Na nic się to nie zdało - biedak był już jedną nogą w świcie umarłych, a na zadawane przez niego pytania odpowiadało jedynie rzężenie. Po krótkiej chwili przyszedł Sastraks i ciągnąc go za rękę krzyczał - Znaleźć dwa kobiety i jeden pan. - Elazar podążając za nim po chwili zobaczył na własne oczy znalezisko Scyty
    Cały pokój był wypełniony śladami krwi i walk - wszędzie walały się jakieś skorupy po glinianych garnkach, na obszernym łożu z baldachimem leżały trupy Himilkona a po kątach pokoju dwóch półnagich kobiet- "Wielki" Himilkon i jego dwie hetery - pomyślał na głos uśmiechając się nieznacznie przy tym - umarł od miecza w najmniej spodziewanym momencie - Himilkona nigdy nie darzył go sympatią, jego tchórzliwość i chciwość sprawiały, że nie raz nie dwa przymierali z głodu w koszarach. Było to spowodowane tym, że ten czasami uznawał pieniądze na wyżywienie armii lepiej się przydadzą w jego kieszeni. Często Elazara dziwiło jak to możliwe, że różnił się aż tak bardzo charakterem od swojego brata - Hazdrubala - który zawsze dbał by jego ludzie mieli co jeść i dostawali regularnie żołd.

    Jego zamyślenie przerwał drugi Scyta, który krzyknął z korytarza coś po scytyjsku - okazało się że znalazł kolejne trzy trupy - dwóch czarnych Numidów, zapewne ochroniarzy Himilkona, i trzeci trup ubrany jak trędowaty. Elazar widząc ubranie trzeciego trupa zrobił się z miejsca czerwony i zaczął krzyczeć - Na Baala ! Ci trzej których mijaliśmy to byli mordercy - a my jak ostatni idioci wypuściliśmy ich z rąk !


    ***​


    Dom Germelkarta
    Bostar gdy wrócił do domu bez słowa od razu się położył się, nie zważając na jakieś pytania i stwierdzenia Elissy - nie miał sił aby teraz kłócić się z powodu dziury w dachu jaka powstała po ostatniej burzy, w końcu całą noc błąkali się po tym przeklętym lesie przez Germelkarta.
    W południe wstając zaczął się rozciągać szukając czegoś lub kogoś - Elissa już wstała - mruknął pod nosem. Po dłuższej chwili zszedł do "jadalni" bo tak można chyba nazwać obiekt w którym stała długa stara ława obok nich z kolei las krzeseł. Ściany jednak wyglądały okropnie - spróchniałe deski i widoczne dziury tego nie poprawiały. Rozmyślał on jednak nad czym innym - widział już gdzieś ludzi przebranych za wilki tylko gdzie ?-
    -O nasza niemowa wstała! Kiedy załatasz tą dziurę ?!- przywitała nocnego wędrowca Elissa
    -Tak kochaniem, dziękuje czuję się świetnie. - odparł z ironią, nieco zirytowany nagłym przerwaniem jego przemyśleń
    -Bardzo śmieszne -odpowiedziała Elissa, po czym usiadła na krześle obok i zaczęło znowu mówić - Opowiadaj co się wczoraj stało - bo z opowieści Germelkarta wynikało, że zaatakowała was chmara wilkołaków i ...
    - Tak kochanie, masz rację mam siniaka pod okiem, bolą mnie wszystkie stawy ale to nic wielkiego, dziękuje że się martwisz - i nie musisz mi robić nic do jedzenia, w końcu od wczorajszego ranka nic nie jadłem! - odparł w tym samym tonie co wcześniej, uderzając na końcu pięścią w stół.
    Elissa coś fuknęła pod nosem, wstała i poszła w kierunku kuchni zadzierając głowę do góry. Myśl gdzie widziałeś takich ludzi... Wilki...
    Jego zamyślenie przerwała jednak milcząca Elissa przynosząc wyczekiwany obiad - Wilk nie zając - nie ucieknie zbyt daleko - Pomyślał wygłodzony Bostar.

    ***​


    Kartagina
    -Zabili Himilkona ?! Akurat teraz gdy ta gruba świnia mogła mi pomóc ?! - Krzyczał kipiący ze złości Balhanno
    -Tak - potwierdził Elazar - jakby tego było mało ci co go zabili przebrali się za trędowatych, a my ich minęliśmy ulicę od domu Himilkona.. -
    -Tak trzeźwo patrząc to dziwne, że ktoś nasłał na niego zbirów- mówił już nieco spokojniej Balhanno - Himilkon jaki był taki był ale nie zalazł nikomu za skórę aż tak żeby do tego doszło... Tym bardziej, że miał długi u połowy kupców Kartaginy, a człek z jego pozycją na pewno prędzej czy później by je spłacił, co potwierdza też to że nie okradziono jego domu.
    -Tak.. to ciekawe - przejdę się wraz z Garaminim po tawernach może coś usłyszymy wartego uwagi -
    -Dobry pomysł - coś czuję w kościach, że te parę martwych ciał to dopiero początek.
    Ich rozmowę przerwało wejście do komnaty Heleny, która stanęła w drzwiach i odczekała chwile
    -Panie przybyli w końcu wyczekiwani kupcy z Nowej Gadiry, poprosić ich by zaczekali ?-
    -Nie, nie właśnie skończyłem. - Po czym odwrócił się w stronę Elazara i rzekł na pożegnanie - Pamiętaj liczę na ciebie i niech Melkart ma cie w opiece.-

    [​IMG]
    Rekonstrukcja uzbrojenia fenickich sycylijczyków

    ***​


    Garamini chodził od tawerny do tawerny słuchając licznych plotek na wszelakie tematy - od pogłoski, że kapłanka Astarte puściła się z byle niewolnikiem, poprzez dywagacje nad przyczynami tegorocznego wzrostu cen oliwek a po plotki o tym, że podobno Macedończycy szykują się do wojny z Kartaginą. - żadna nie była mu zbytnio przydatna. Dopiero w tawernie "Pod wyrwanym żebrem" w chyba najbardziej obskurnej tawernie Kartaginy usłyszał rozmowę dwóch umundurowanych sycylijczyków, z dialektu wnioskując że są z Lilibaeum, na temat celu jego poszukiwań.
    -Mówię ci, że to możliwe - zarzekał się wyższy z libijczyków
    -Dlaczego niby kapłan Tina miałby mieć interes w zamordowaniu Himilkona? Przecież ten idiota nie był w stanie mu zagrozić - odpowiedział z przekonaniem jego kolega.
    -Ten Etrusek jest gotów do wszystkiego jeśli chodzi o władze, może Himilkon dowiedział się czegoś czego nie powinien ?-
    -Nawet jeśli... To skąd te przypuszczenia ? -
    -Wiesz, że Himilkon miał zastąpić zmarłego dwa dni temu na serce Azimilika na stanowisku stratega Świętego Zastępu?-
    - Za kogo ty mnie masz - oczywiście że wiem - odpowiedział mu jego kolega nieco zirytowany
    Jego rozmówca jednak udał, że tego nie widział i kontynuował swoje przypuszczenia. - A więc zapewne doskonale wiesz, że następny w kolejce miał być nie kto inny niż ten zadufany Etrusek - Tarkwiniusz-
    -Fakt ... idiota ze mnie - zapomniałem o nim. -
    Garaminiemu to wystarczyło - zapłacił właścicielowi tawerny należne pieniądze i wyszedł rozmyślając nad każdym słowem rozmowy sycylijczyków.

    ***​


    Zebranie gdzieś w wiosce Bostara
    - ... I dlatego powinniśmy wysłać kogoś do Kartageny do stratega, w końcu do jego obowiązków należy ochrona tych terenów -
    -Yhm jasne - mruknął pod nosem Bostar - Na prawdę myślą, że Kartageńczycy kogoś tu przyślą ? Szykuje się wojna z Macedonią, Galowie z kolei podobno niedługo znowu wyruszą na łupy do Iberii, a strateg ma wysłać do jakiejś podrzędnej dziury cały oddział by wybić kilka "wilkołaków"?! -stwierdził w myślach.
    Chwile potem wstał Germelkart wskazując palcem na siebie i mówiąc coś o tym że pojedzie do Kartageny jutro z rana - Przynajmniej będę miał go z głowy na kilka dni -

    Rozmowę na zebraniu rady wioski przerwał jakiś młokos, wbiegając cały zdyszany zaczął krzyczeć z całej siły - Wilki spaliły wioskę Oretanów!! -
    Kaisaros cały zbladł i zamilkł jak i reszta .Wszystkim udzieliła się atmosfera paniki i bezsilności Bostar widząc to przeklął w myślach i chwile namysłu, aż w końcu wstał i przerwał ciszę uderzając pięścią w stół po czym zaczął mówić podniesionym głosem - Koniec pustego gadania, jutro z rana wszyscy chłopi mają przyjść pod dom Kaisarosa z bronią i tarczą. - Początkowo wszyscy zgromadzeni patrzyli na niego zdziwieni, lecz po chwili widział w ich oczach aprobatę.

    ***​



    Kartagina

    Coś w tym jest - powiedział Balhanno - Etruskowie od kiedy ich tu sprowadził Bomilkar paręnaście lat temu, sprawiali u mnie złe przeczucie. Co prawda gdy zostałem kupcem nie sprawiało to problemu wciskania im jakichś lewych kadzideł do ich procesji za grube pieniądze...
    -Wracając jednak do tej sprawy - przerwał Elazar - Objęcie przez Tarkwiniusza stanowiska dowódcy Świętego Zastępu sprawi, że przejmą faktyczną kontrolę nad stolicą. Po za tym trzeba jeszcze doliczyć te etruskie psy -przerwał na chwilę i splunął na ziemie za siebie -, które wałęsają się całymi setkami po mieście.
    -Tak w sumie to ciekawe, że Bodmelkart nic nie robi. - wtrącił się Balhanno
    -Przecież wypłynął cztery dni temu do Sardynii - przerwał Elazar - coś słyszałem że chce zawrzeć pokój i "wieczne przymierze" z wodzem Sardyńczyków o niewymawialnym imieniu -po czym dodał - Buntowników powinno się krzyżować a nie proponować ugodę, tym bardziej że prawdopodobnie Etruskowie mogą już szykować to samo dla niego. -
    -Trzeba go ostrzec - Odpowiedział stanowczo Balhanno - ale musimy poczekać z tym do jutra, kiedy tu wróci z Sardynii nieświadom o przetasowaniach w kadrach.
    -Problem w tym jak do niego dotrzeć - w końcu o audiencję prosi się całymi tygodniami, a my tyle czasu nie mamy... - rzekł zrezygnowanie Elazar


    --------------
    @moskal - Dzięki :D - bardzo przydatna mapka
     
  14. hamilkar

    hamilkar Znany Wszystkim

    Zemsta Dydony - Odcinek specjalny - Wracając z wojny cześć IV

    [​IMG]

    Łuk - broń groźna dla wrogów w zdolnych rękach, i groźna dla przyjaciół w rękach tych mniej zdolnych

    -Przestań machać tym toporem jak cepem ! - krzyknął Bostar do stojącego niepewnie obok młokosa - Takim machaniem prędzej odetniesz sobie łeb niż traf... - urwał w pół słowa gdy świsnęła mu obok czoła strzała.
    -Na Molocha ! Czy wy kiedykolwiek mieliście łuk w ręku ?! I jak wytłumaczycie, że stałem 30 metrów od waszego celu, a strzała przeleciała mi obok czoła ?!- krzyczał cały czerwony ze złości.
    O dziwo jedyna osoba jaka jako tako dawała sobie radę z bronią był nie kto inny niż Germelkart - widocznie branie udział w tawernianych burdach na coś mu się w końcu przydały.
    Mimo to całkowita ocena sytuacji uznał za tragiczną - płakał i śmiał się na zmianę kiedy widział ich "pojedynki" na drewniane miecze. Szczególnie mu utkwiła w pamięci scena kiedy Kaisaros pojedynkował się ze swoim synem Karthalem, aż do momentu kiedy potknął się o kępę trawy. Oczywiście upadając przewrócił się na syna którego przygwożdżając do ziemi mało go nie zaduszając- w końcu waga dorodnego tura to nie byle co.
    Z zamyślenia wyrwał go "popis" rzutów oszczepami jego "wojowników". Miał już po raz kolejny zacząć na nich wydzierać kiedy nagle poczuł ostry ból gardła - Pięknie, po prostu pięknie zdarłem sobie gardło.- powiedział chrypliwie

    [​IMG]
    Królewskie zwierze, królewskim symbolem rodu Barkasów

    ***​


    Bodmelkart zawinął do portu - było to już widać z daleka gdyż jego okręt flagowy miał wymalowany na żaglu postać Dydony na Lwie ( zwierzęciu rodowym Barkidów ) Tuż po zawinięciu do portu Bodmelkart ujrzał stojący w pełnym rynsztunku 20 osobowy oddział Świętego Zastępu, którego dowódca zdjął hełm na widok władcy i skinął lekko głowę. Bodmelkart nie zdziwił ten widok - Azimilik zawsze był, aż za przezorny jeśli chodzi o sprawy bezpieczeństwa - kiedy indziej robił by mu wyrzuty z tego powodu ale nie dzisiaj.
    -Chłopcy to był ciężki rejs i omal ta ostatnia burza nas nie zatopiła, by docenić wasz trud macie dzisiaj wolne, a setnik jutro wypłaci wam należną premię. - po tych słowach Bodmelkarta nastąpiła wrzawa wesołych krzyków i wrzasków. Skala entuzjazmu Zmusiła setnika i dziesiętników do darcia się na podwładnych by przypadkiem przez ich radość nie wpakować się w porcie w inny statek.
    -Nie mądrzej by było ich wypuścić do domów jak dotrzemy już do pałacu ? - powiedział towarzyszący Bodmelkartowi Paltibaal -jego bliski przyjaciel i daleki kuzyn.
    -Przecież to kilkanaście ulic stąd, po za tym pójdą z nami chłopcy Azimilika - wskazał przez ramię na stojących na nadbrzeżu 20 ludzi z świętego zastępu - Raz jego przezorność na coś się przyda, ty zresztą też masz wolne wystarczy, że pójdzie ze mną Numa.- mówiąc to pokazał kciukiem na idącego krok w krok za nim ogromnego numidę
    -Wole się przejść z tobą jeśli to nie problem. - stanowczo stał przy swoim Paltibaal
    -Jak chcesz myślałem, że ci się będzie śpieszyć do tej twojej ...-
    -Czekała tydzień, poczeka też i godzinę- powiedział Paltibaal z uśmiechem
    Chwile potem już byli eskortowani przez ludzi ze Świętego Hufca i przechodzili ulicami Kartaginy. Bodmelkart początkowo nie zwracał uwagi na to, że idą jakąś bardzo okrężną drogą - był pochłonięty rozmową z Paltibaalem na temat jakiejś greckiej komedii, jaką on ostatnio przeczytał. W końcu jednak zwrócił uwagę setnikowi dowodzącemu uwagę.
    - Idziemy nie w tą stronę - żeby trafić do pałacu na Byrsie musimy się cofnąć i skręcić w prawo
    -Idziemy w dobrym kierunku.- powiedział gładko setnik po fenickim, sposób wymawiane jednak końcówki wyrazów sugerowały jednak, że setnik nie jest Fenicjaninem.
    -Za kogo ty się masz ?! Nie wiesz kim jestem ?! -krzyknął Bodmelkart nieco zirytowany jego lakoniczną odpowiedzią, zaciskając jednocześnie pięści.
    -Oczywiście- odpowiedział spokojny i wyszczerzając swoje pożółkłe zęby dodał. - Kapłan Tina bardzo chcę się z tobą spotkać. -
    Patlibaal i Numa na te słowa momentalnie zacisnęli ręce na rękojeściach mieczy przy swoich bokach, Bodmelkart jednak pokazał im ręką by tego zaniechali - było ich zbyt wielu.



    ***​


    Bisaltes siedział w porcie od rana wraz z Scytą Sastraksem nudząc się okropnie - Garamini obiecał mu w zamian za wypatrywanie okrętów Bodmelkarta nauczyć go jeździć konno. W końcu gdy słońce już zmierzało do końca swojej wędrówki pojawił się wyczekiwany okręt, Bisaltes odczekał pewną chwilę by się upewnić po czym szturchnął Sastraksa i wskazał Scytowi palcem okręt. Chwilę potem już przebiegał pomiędzy ulicami natrafiając jednak na prawdziwy korek - pewien wóz wpadł w dziurę na drodze, powodując przez to złamanie tylnej osi wozu. W końcu jednak dotarł cały zziajany na miejsce, nie mogąc złapać tchu wymachiwał coś zastałemu Garaminiemu
    -Bodmelkart jest w mieście ?- widząc w odpowiedzi kiwanie głowy chłopca przetarł zaspane oczy mówiąc jednocześnie - Dobra robota, a teraz leć do siebie -
    Garamini już miał zamiar zbierać się do wyjścia, kiedy do domu wpadł Sastraks mówiąc bardzo szybko coś po Scytyjsku.
    -Powiedz jeszcze raz, tylko teraz wolno i wyraźnie i uwaga po fenicku !-
    -10 i 10 ludzi zabrali wielkiego pana -przy tym gestykulował Sastraks pokazując liczby na palcach
    -Bodmelkarta ?- Scyta jednak wysilił się jedynie na pokiwanie głowy. -Gdzie go zabrali ?-
    -Na budynek świe.. świętnego zastępu- wycedził z trudem łamanym fenickim.

    Wtem Elazar wyszedłł właśnie do domu, słuchając streszczenie najnowszych wieści, pochmurnie zmarszczył brwi.
    Chwile ciszy jaka powstała w końcu przerwał najstarszy z braci po chwili - Sastraks leć po swoich Scytów, a później pójdź do willi Balhanna i każ uzbroić wszystkich parobków i niewolników. Garamini leć do Balhanna wytłumacz mu sytuację i poradź mu zebrać wszystkich niechętnych Etruskom, później obleć wszystkie tawerny i gospody w dzielnicy i powiedz, że Etruskowie trzymają Bodmelkarta w twierdzy Zastępu na Megarze.
    -A ty co zrobisz ?- rzucił bez namysłu Garamini -
    - Przejdę się do Belearczyków Abdmelkarta, oni od zawsze mieli na pieńku z zastępem. Czas nagli słońce niedługo zajdzie... spotykamy się na Megarze.

    ***​


    Bodmelkarta i jego dwóch towarzyszy wrzucili do lochu, gdzie już przebywał zakuty w łańcuchy setnik. Od niego dowiedzieli się o śmierci Azimilika, przejęciu dowództwa przez etruska Tarkwiniusza i o ostatnich wydarzeniu w Kartaginie.
    W końcu ponurą celę rozświetliły światło z pochodni, a do celi wkroczyło dwóch libijczyków, którzy pomogli mu wstać i zaprowadzili go do komnaty stratega. Na bogato zdobionym krześle zmarłego Azimilika siedział staruch opatulony szkarłatną togą.
    -Flaukus - powiedział cicho Bodmelkart -
    -I w końcu rolę się odwróciły - odpowiedział z uśmiechem stary Etrusek - zawsze stałeś mi na drodze w moich planach... Ale koniec z tym!-
    -Po co mi to mówisz ?! Skończ ze mną od razu, bo chyba po to mnie tu zwabiłeś ...-
    - O nie nie... Nie umrzesz ... Przynajmniej nie teraz i na pewno nie szybko, jutro przekonam twojego ojca, że organizowałeś zamach przy pomocy kapłanów Tanit i Baala Hammona - w ten sposób pozbędę się jednocześnie ciebie i tych fenickich głupców.
    Nagle drzwi do komnaty otworzył Tarkwiniusz cały czerwony ze złości. Zbliżając się do Flaukusa, splunął po drodze w twarz Bodmelkarta, po czym odwracając w stronę kapłana -Tłum zbiera się pod budynkiem, co chwila przybywają kolejne setki motłochu. Trudno ocenić jednak tak naprawdę ile ich jest - ciemności nocy to skrywają-
    -Wezwałeś wsparcie? - powiedział Flaukus, uderzając przy tym rytmicznie palcami w drewniane ramię fotela na którym siedział.
    -Nie, teraz i mysz nie zdoła się prześliznąć - zaraz jak wzejdzie słońce każe dać sygnały dymne. Do tej pory musimy się tu utrzymać sami
    - Tarkwiniusz spojrzał przy tym na twarz Bodmelkarta, na której zobaczył niewielki uśmiech -Co się uśmiechasz psie ?! Niech no się z tobą kat zabawi to prędko zniknie ci dobry humor. -

    [​IMG]

    Kartagińska jazda świętego Zastępu nie posiadała w tym czasie jeszcze jasno określonego umundorowania

    ***​


    Garamini chodził niespokojnie w kółko - Elazar powinien być tu z Balearczykami dobre pół godziny temu. Co na Molocha mogło go zatrzymać?- Tym bardziej, że im bliżej ranka tym szybciej mogą się spodziewać szarży jazdy świętego Zastępu z Byrsy. Wokół niego atmosfera była specyficzna - wszędzie wokół widział mnóstwo ludzi rozmawiających i śmiejących się z jakichś opowieści. Zupełnie jakby był na jakimś pikniku rodzinny( co biorąc pod uwagę, że zebrały się czasem i trzy pokolenia mężczyzn danej rodziny trochę jest prawdą ), odróżnia go jedynie to, że większość tych ludzi uzbrojona była po zęby - większość z nich zapewne wyniosło uzbrojenie dziadków z czasów wojen latyńskich, inni z kolei przynieśli broń jaką otrzymali w czasie swojej służby w wojsku. W oddali ciemności późnej nocy rzuciła mu się postać Scyty, który przyłożył ucho do kamiennej posadzki i po chwili nasłuchu krzyknął do stojącego obok Sastraksa.
    -Ludzie z końmi tu zaraz bedom - krzyczał Scyta.

    Garamini zaczął momentalnie krzyczeć do ludzi wokół, zanim jednak ci zaczęli wykonywać polecenia w oddali ulicy było już słychać tętent koni. Chwilę potem nastąpiła szarża, która wbiła się niczym masło w pierwsze szeregi ludzi zebranych na placu Megary.
    Dopiero po chwili walka ustabilizowała się - Garamini na początku dźgał głównie włócznią konie po głowach, gdy jednak grot utknął w brzuchu jednego ze zdechłych zwierząt chwycił za miecz trzymany u pasa. Sastraks swoim dziwnym wykrzywionym mieczem siałał także postrach, przynajmniej do chwili gdy spadła mu na głowę jakaś dachówka i Garamini stracił go z oczu.
    Balhanno z kolei po przecięciu mieczem tętnicy pierwszego z przeciwników, przetarł twarz umazaną krwią przeciwnika. Po chwili jednak już leżał na ziemi metr dalej, gdyż kolejny kawalerzysta galopem wpadł w jego tarcze, łamiąc kopytami swego konia jego tarcze na pół.
    Sytuacja stawała się tragiczna - kawalerzyści mimo oporu wroga nadal wypychali wroga metr po metrze. Także Tarkwiniusz z oblężonej twierdzy zrobił wypad, atakując tyły ludzi Garaminiego.

    Los Garaminiego i Balhanna oraz reszty zebranych ludzi byłby kiepski gdyby nie pojawienie się jakby znikąd Elazara razem z Belearami Abdmelkarta. Procarze zajęli dachy domów wzdłuż ulicy gdzie trwała zacięte walka. Na sygnał dany przez Abdmelkarta z domów runęły pociski procarzy, masakrując tylnie szeregi ściśniętych kawalerzystów.Kawaleria zaczęła się powoli cofać - zmasowany ostrzał spowodował, że wiele istot( zarówno ludzi i koni ) padała na ziemie martwe lub obolali z krwią spływającą po głowie. Ludzie Garaminiego, do tej pory stłamszeni i zmuszeni do obrony na śmierć i życie, teraz wycinali w pień ociągających się z odwrotem kawalerzystów. Początkowy pościg za wrogiem zatrzymał Garamini donośnym krzykiem i wściekłym odpychaniem co bardziej zawziętych - pościg spowodowałby, że procarze by ich powybijali niczym wrogą kawalerię przed chwilą.

    Święty zastęp który wcześniej zrobił wypad gdy okazja sprzyjała, teraz nerwowo się cofał. Ludowi Kartaginy udało się jednak odciąć zdrajców od drogi ucieczki. Tarkwiniusz uformował z resztką swoich ludzi formację okręgu skąd odpierali ludzi Garaminiego - którzy mimo sporych strat nadal nacierali. W końcu jednak udało im się przerwać pierścień, co rozpoczęło rzeź niedobitków.

    ***​


    Głowa Tarkwiniusza była wbita na ostrze włóczni. W martwych oczach wydawało się jednak widzieć nie strach ale wściekłość. Zbliżało się południe - a pod mury twierdzy megaryjskiej przybywały kolejne setki ludzi. Martwe ciała zaczęto przenosić z ulicy - martwe konie pozwolono jednak zabrać bezdomnym i niewolnikom, którzy także schodzili się w to miejsce. W oddali z kolei było widać dym z zachodniej części miasta.
    - To płonie dzielnica Etrusków - Powiedział z dumą Abdmelkart - Zaraz po rozgromieniu kawalerii wysłałem 100 moich ludzi by spacyfikowali tamte tereny. -
    -Świętnie my oblegamy Megarę, a to twoi Belearzy zbierają sobie łupy...- Powiedział z grymasem na twarzy Balhanno.
    -Gdyby nie oni to już od ładnych paru godzin żaden z nas by nie mówił nawet ja - przerwał mu Garamini - A wracając do oblężenia... Co robimy?-
    -Czekamy na wieczór - mruknął Elazar - noc ukryję nasze plan.-



    ***​


    Wieczór zapadł szybko, tak jakby sami bogowie chcieli dopomóc w zwycięstwie. Zrobiony za dnia taran zaczął rytmicznie uderzać w bramę, zaś prowizoryczne drabiny przysuwały się w stronę murów. Tymczasem Elazar, Garamini oraz czwórka Scytów zaczęli się wdrapywać na mury gdzie sytuacja wydawała się spokojna. Gdy Elazar pierwszy wdrapał się na mury rzucił mu się w oczy żołnierz, który rzucił się na niego z mieczem. Po chwili szamotaniny udało mu się go zabić wbijając sztylet w odsłoniętą szyję. Garamini i Scyci chwilę potem dołączyli byli obok niego. Przemierzając mury w ciemnościach dostrzegli kolejnego wartownika który widocznie też ich zauważył i biegł w stronę dzwonu alarmowego. Scyci przerobili go ( za pomocą swych łuków i strzał ) jednak za jeża, zanim ten zdążył dobiec do dzwona. Chwilę potem schodząc po opustoszałej baszcie z murów znaleźli drogę prowadzącą do wiezienia.

    Zazwyczaj wejścia do wiezienia pilnowało kilku ludzi - teraz jednak wszyscy byli zaaprobowani szturmem i wejścia pilnował jedynie jakiś grek. Widząc kilka postaci w oddali, krzyknął coś po grecku chwytając za rękojeść miecza. Odpowiedział mu jednak po grecku Elazar podchodząc spokojnym krokiem, gdy zbliżył się do greka w zasięg swojej ręki złapał jego głowę w ręce i uderzył w drewniane drzwi zanim ten zdążył zareagować. Po chwilowej stracie przytomności Garamini mówił cicho lecz stanowczo po grecku - Zaprowadź nas do Bodmelkarta, a darujemy ci życie. - spanikowany grek pokiwał jedynie głową i chwilę potem łapiąc się za obolałą głowę wskazywał im drogę pomiędzy ciemnymi korytarzami. Zamkiem w celi Bodmelkarta była jedynie drewniana belka, blokująca wydostanie się od wewnątrz. Odsuwając deskę i wkraczając do celi Elazar dojrzał jedną postać w oddali stojącą przy ścianie, rozświetlając mroki celi pochodnią kierował się ku tej postaci pytając cicho -Bodmelkart?-

    Wtem jednak jakiś dobrze zbudowany numida złapał od tyłu oplatając go w żelazny uścisk swoich rąk. Z drugiej strony z kolei jakiś fenicjanin uderzył go wielkim zamachem z sierpowego po twarzy - z taką siłą, że Elazar wypuścił z ręki miecz. Stojący za drzwiami Garamini ze Scytami słysząc odgłosy walki wpadli do celi widząc Fenicjanina trzymającego miecz na gardle Elazara.
    -Spokojnie. Tylko spokojnie, chcemy tylko uwolnić Bodmelkarta - wycedził bardzo wyraźnie i wolno do Fenicjanina trzymającego miecz na gardle Elazara

    Fenicjanin i Numidyjczyk obejrzeli się zdenerwowanie w tył patrząc na reakcję trzeciego człowieka, który wstał i chwilę im się przyglądając z uśmiechem w końcu się odezwał - Wybaczcie nam za to nie porozumienie, ale nie odsieczy się spodziewaliśmy. -

    ------------
    No już pomału kończę "konwertowanie" na EU3
     
  15. hamilkar

    hamilkar Znany Wszystkim

    Zemsta Dydony - Odcinek 27 - Rządy Bodmelkarta część I


    [​IMG]

    Kolejny wybraniec Dydony wstępuje na tron - po trupie poprzednika


    Twierdza Megaryjska padła po długiej walce z rana. Pomimo rozkazu Bodmelkarta by Flaukusa - etruskiego kapłana Tina - pojąć żywym, rozjuszona ciżba wpadłszy do jego komnaty zabiła go od razu. Pewien Scyta nawet wziął skalp martwego kapłana i przyniósł z triumfem na twarzy Bodmelkartowi. Na czele swych nowych podkomendnych wyruszył Bodmelkart na Byrsę, gdzie przebywał jego ojciec Bomilkar wraz z niedobitkami Etrusków i swoją strażą przyboczną.

    Początkowo Etruskowie i będący pod ich wpływem Bomilkar chcieli próbować się bronić na wzgórzu. Byrse w ręce Bodmelkarta wydała jednak straż Bomilkara, znienacka wcześniej mordując Etrusków - w czasie tej masakry zginął także Bomilkar ugodzony mieczem w podbrzusze.

    Bodmelkart po zdobyciu Byrsy pochował ciało ojca z wszelkimi honorami w rodzinnej krypcie pod pałacem Barkidów. Dwa dni później odbyły się z kolei uroczystość koronacji nowego szalitbaala Kartadonium, z kolei zaś swojego syna obdarował tytułem szalitmelkarta - następcy tronu. Warto wspomnieć o dziele "Dydonidi"* Archidamosa z Tarentu**, które było wystawiane w teatrze pierwszy raz właśnie w dzień koronacji Bodmelkarta.

    * Dydonidi - dzieło Archidamosa z Tarentu, sztuka teatralna opisująca burzliwe losy Dydony od ucieczki z Tyru do jej legendarnej śmierci. Wzorowana na homeryckiej Odysei
    **Archidamos z Tarentu - grek, przybyły do Kartaginy około roku 89r.p.n.e. Powodem jego ucieczki z rodzinnego miasta są według ówczesnych plotek było uwiedzenie córki wpływowego radnego tego miasta, który wpadł na wieść o tym w furię. Dzięki swoim uzdolnieniom pisarskim, zyskał aprobatę rektora Archimediomu Herona z Masalii***
    ***Heron z Masalii - siódmy rektor Archimediomu, nominowany na to stanowisku około roku 99r.p.n.e. przez Bodmelkarta. Poświęcał się całe życie badaniom anatomii człowieka - co wraz z jego sekcjami ludzkich zwłok sprawiło, że powszechnie był uznawany za dziwaka


    Usunięcie z Kartaginy etruskiej konkurencji w handlu, sprawiło że reszta kupców mogła zająć ich zyskowne kontrakty. Najbardziej na tym obłowił się Balhanno, który dostał wiele przywilejów od Bodmelkarta za swą pomoc w poskromieniu Etrusków. Z kolei Garamini i Elazar dostali od szalitbaala nieformalną funkcję bycia jego "uszami i oczami"*. Bodmelkart nie pożałował także Scytom swej hojności. Za wszystkich własnoręcznie zapłacił Balhannowi sporę pieniądze, a następnie ich wyzwolił i dał dobrze płatną pracę pod komendą Elazara i Garaminiego

    *tajna policja powołana po wyniszczeniu struktur porządkowych jakie istniały za Bomilkara II w czasie wojny domowej

    [​IMG]

    Bitwa pod Thesallonikami

    W Macedonii tymczasem Macedończycy kończyli burzyć Ateny (87r.p.n.e. ) - miasto które stanęło na czele ligi antymacedońskiej*. Owa wojna była długa i wyjątkowo krwawa - zniszczone w wyniku działań wojennych zostały ogromne obszary Tesalii, Peloponezu i całej Attyki. Przez jakiś czas Grecy zwyciężali w wojnie - zdobyli macedońską twierdze nad Koryntem, wybili doszczętnie macedońską armię w bitwie pod Platejami. Do ligi helleńskiej dołączyła nawet Tesalia, przegrana jednak bitwa nieopodal Thesalloników stała się jednak początkiem końca. Zemsta Macedończyków była straszna - każde miasto które dołączyły do ligi musiało dać Macedonii kilkudziesięciu zakładników czołowych rodzin miasta. Nie byłoby nic w tym tak strasznego gdyby nie to, że Królowa Demetria zebrała wszystkich zakładników na opustoszałej agorze w Pelli, i po wymienieniu wszystkich przewinień jakich wobec Macedonii dopuściły się ich miasta - kazała straży otaczającą bezbronnych, rozpocząć rzeź.

    Zniszczenia ojczyzny spowodowało szeroki exodus greków z swoich ojczyzn. Uciekali ludzie z różnych grup społecznych i o różnym stanie materialnym. Jednym z głównych celem emigrantów była Kartagina, gdzie po dojściu do władzy filoheleńskiego Bodmelkarta przyjmowano greckich rzemieślników i artystów z otwartymi ramionami. Już od samego początku pojawienie się greków próbujących zająć miejsce kartagińskich rzemieślników i kupców wywoływało tarcia po między obiema grupami - ale na razie nie skutkuje to jakimiś znacznymi rozruchami.

    *Liga Antymacedońska - liga miast greckich powołana w 87r.p.n.e. na wieść o zarazie jaka nawiedziła Thesalonniki. Na czele buntu stanęły Ateny i Korynt. Później rozprzestrzeniła się także na północ

    Kartagina Pałac Barkidów rok 86r.p.n.e.
    Bodmelkart oddawał się swoim codziennym czynnościom - rozsądzaniu przybyłych ludzi, przypieczętowaniu sygnetem papirusów jaki mu podsuwa jego sekretarz Sinuehe - rutynę codzienności przerwało zapowiedzenie przez herolda ateńskiego petenta.
    -Niech wejdzie - powiedział mimochodem Bodmelkart nie przestając przeglądać niepokojące rachunki odnośnie nowego podatku na kadzidła
    -Witaj o wielki synu Baala - powiedział pokornie Ateńczyk wchodząc do sali i przykucając jednocześnie na jedną nogę
    -Witaj Polikratesie*, co cię sprowadza dzisiaj do mnie ? - powiedział szalitbaal pieczętując sygnetem przeglądany przed chwilą papirus
    -Przysłał mnie zniewolony lud heleński byś uwolnił go spod macedońskiego jarzma. - Mówił spokojnie z pewną wyczuwalną nutą błagania w głosie.
    -Tak, tak ... słyszałem co się stało w Atenach... Skala okropieństwa jaką dopuścili się Macedończycy podobno przebrała wszelką miarę. Mój drogi szczerze powiedziawszy gdyby to tylko ode mnie zależało już byśmy płynęli ku Helladzie na czele armii godnej pamięci wielkiego Hannibala, niestety... - Bodmelkart rozłożył bezładnie ręce - Jako szalitbaala obowiązują mnie przestrzeganie zawiłości traktatów jakie podpisał jeszcze mój ojciec z Demetrią, do tego dochodzi jeszcze zdanie mojej rady, moich najbliższych współpracowników, czy wzięcie pod uwagę nastroju ulicy...
    -Wielki Hannibal w początkach swej wyprawy też miał wielu sceptyków, że się mu nie uda, że zamarznie w Alpach, a popatrz czego dokonał ... - powiedział z uśmiechem Polikrates
    - Hah Polikratesie mój drogi, widzę że nadal umiesz świetnie wykorzystać moje słabości.
    -Nawet bym nie śmiał o wielki ... Po prostu stwierdzam fakt, że Hannibal osiągnął ...- Mówił spokojnie Polikrates
    -Oczywiście - skwitował to z uśmiechem Bodmelkart - Teraz jednak muszę cie przeprosić, mam dzisiaj jeszcze kilka ważnych spotkań. Powiedz Heroldowi, że kazałem się tobą zająć a on już będzie wiedział co ma zrobić.

    *Polikrates z Aten - czołowy ateński polityk lat 90tych I w.p.n.e. ur. około roku 140r.p.n.e. w rodzinie bogatego właściciela zakładu lamp oliwnych. W młodości zaciągnął się do najemnego korpusu kawaleryjskiego z Attyki na żołdzie Kartaginy, dzięki czemu poznał sporo młodych punicjan z możnych rodzin - w tym także samego Bodmelkarta. Po powrocie do kraju ok 110 r.p.n.e. zawzięty orędownik niepodległości co dzięki wielkim zdolnościom krasomówczym zyskało mu przydomek "drugiego Demostenesa". Jego dążenia zostały w końcu spełnione w 87r.p.n.e. poprzez zawiązanie się ligi antymacedońskiej

    Wioska Tigrasti nieopodal Kartageny
    Bostar pomału otworzył oczy, zdezorientowany nie mógł sobie przypomnieć co się stało. Jedyne czego w tej chwili był pewien to okropnego bólu brzucha w miejscu gdzie bandaż zasłaniał ranę. Jego przebudzenie zauważył Germelkart, który akurat stał obok.
    - Na Dydonę w końcu się obudziłeś ! Napędziłeś nam niezłego stracha Bostarze. - wykrzyczał mu do ucha ze szczęścia Germelkart
    -Tak... stryju- powiedział nieco zdezorientowany po czym dodał - co się stało? -
    -Nic nie pamiętasz? W sumie nic dziwnego leżysz już nieprzytomny trzeci dzień od kiedy wytłukliśmy tych dzikusów. W czasie walk kiedy dobijałeś jednego z pokonanych przeciwników dostałeś w odsłonięty bok oszczepem i cud, że to przeżyłeś. -stwierdził poważnie Germelkart - Niech no się tylko Elissa dowie to w końcu skończy szlochać po kątach co noc. Ona już w dobrym humorze jest nie do zniesienia, a co dopiero gdy jest jeszcze do tego ponura z twojego powodu ...-

    [​IMG]

    Scyci i ich stroje​



    Kartagina dom Elazara i Garaminiego
    Elazar właśnie stał przed zwierciadłem i poprawiał swoją elegancką tunikę - nie cierpiał się ubierać w tego typu rzeczy no ale cóż - nie co dzień brat bierze ślub. Prawdę mówiąc myślami był nieobecny rozmyślał o plotce jaką ostatnio usłyszał na mieście z zamyślenia wyrwało go krzyk scyty Sastraksa - Czo ty tam robisz tyle ?! Konie już dawno czekajo! -
    -Już już, przecież się nie pali. - odkrzyczał Elazar po czym wyszedł z pokoju i skierował się ku wyjściu z budynku. Zanim jednak wyszedł czuł już z oddali Scytów. Ich odświętne ubranie było pokryte jakąś mazią która wydzielała nieprzyjemny zapach, sami zaś wymazani byli na twarzy niczym wybierali się na bitwę, a nie na ślub. W sumie jednak nie zdziwiło go to zbytnio, Scyci zawsze potrafili się odróżnić od tłumu. Zastanawiał się tylko czy aby na pewno dobrym pomysłem Garaminiego było zapraszać tych barbarzyńców na taką uroczystość przecież oni nie usiedzą spokojnie całej uroczystości.
    Sam co prawda jakoś nie jest zbyt przychylny ślubie swojego brata z tą greczynką Heleną, jeszcze tak niedawno niewolnicy Balhanna, ale cóż Garamini dzieckiem już nie jest i chyba wie co robi.



    Życie w Kartadonium po kryształowej nocy* przebiegało dosyć spokojnie - sprawiedliwe rządy Bodmelkarta zapewniały wierność prowincji ogromnego państwa, zwalczał też nadużycia ze strony strategów prowincji poprzez inspekcję swoich "oczu i uszu". Po wielu latach przerwy w końcu ponowiono ekspedycje odkrywcze jakie kiedyś sponsorowano za Bomilkara I czy Hannibala Wielkiego. Najlepiej udokumentowana została wyprawa Metalliona z Sydonu, który wyruszył wzdłuż Nilu ku półmitycznemu państwu Etiopów.
    Za Bodmelkarta przypadł rozwój literacki. Takie dzieła prozy jak Archidamosa z Tarentu "Dydonidy" , "Hamilkar Lew" czy tragedia "Rzeź Suzyjska" przeszły do historii literatury złotymi literami. Także liryka doczekała się swoich dzieł Anaksymadera z Rodos** czy Metalliona Senuid*** skupiając się głównie na sielankowych dziełach o wsi.

    *kryształowa noc - określenie przewrotu jakiego dokonali zwolennicy Bodmelkarta w noc z 25 na 26 stycznia 86r.p.n.e. , zakończony pogromem trzymających do tej pory władze Etrusków i ich wielkiego sympatyka Bomilkara II
    **Anaksymander z Rodos - syn imigrantów z Rodos, gruntowną edukację zapewniał wujowi, który był wpływowym kupcem w Kartaginie. Dorobił się niezłego majątku dzięki zyskownej sprzedaży żywności w czasie II wojny Syryjskiej stał się właścicielem kilku wiosek w których lubił spędzać wolny czas oddając się pisaniu.
    ***Mettalion Senuid - weteran II wojny syryjskiej osiadły potem na Sycylii, pokazywał w swych dziełach pozytywne cechy wiejskiego życia i potępiał wielkomiejski pośpiech i wyścig szczurów.


    Jak łatwo zauważyć twórczość literacka była zdominowana przez greków, podczas gdy Kartagińczycy byli ich jedynie gorliwymi uczniami. Jedynie w książkach dotyczących rzeczy praktycznych ( jak "o handlu" i "o roli" Balhanno Eugorida czy "Sztuce oblężniczej" Paltibaala Barkidy ) można się doszukiwać autorów o nie greckich imionach

    *Balhanno Eugorida - kupiec i handlarz w I wieku p.n.e., który także był autorem kilku książek zgłębiające tajniki swego zawodu. W czasie kryształowej nocy był jednym z głównych zwolenników Bodmelkarta co po jego dojściu do władzy został obficie wynagrodzony
    **Paltibaal Barkas - daleki potomek Mago ( syna Hamilkara Pioruna i najmłodszego brata Hannibala Wielkiego ) oddany przyjaciel Bodmelkarta. Od 86r.p.n.e. strateg świętego zastępu. Odebrał staranne wykształcenie z szczególnym naciskiem na działanie ówczesnych machin oblężniczych.


    [​IMG]
    Vercyngetoryks i jego wojowie

    W Galii w przygranicznych posterunkach dało się odczuć chęć rewanżu wśród galijskich barbarzyńców. Tym bardziej, że wśród Galów rozpoczął swe rządy nowy młody wódz- Vencygetoryks, który obiecywał wojownikom bogate łupy. Strateg terenów przygranicznych Hiram Tautalid na wieść o tym wzmocnił swoje siły zaciągiem germańskich najemników, jak i wprowadził częstsze patrole na granicy. Mimo to coraz częściej odnotowuję się przekraczanie granicy uzbrojonych band barbarzyńców na tych terenach.

    Kapua stolica strategii na terenach półwyspu Apenińskiego przeżywała chwile rozkwitu, tutejszy strateg ( daleki kuzyn Bodmelkarta ) Mago brał przykład z pomysłów szalitbaala i stawiał w Kapui budowle użytku publicznego - teatr, łaźnie czy gimnazjony. Przypadł mu do gustu także miejscowe walki gladiatorów, których stał się gorącym zwolennikiem.

    Sama sytuacja na półwyspie apenińskim wygląda na unormowaną - bunty greckie zostały ujarzmione ostatecznie kilkadziesiąt lat wcześniej, podobnie bunty italików. Jedynie Etruskowie stali się ofiarami wzmożonej kontroli ostatnimi czasy ze strony władz co jest niejako efektem "kryształowej" nocy.

    Iberia jak dawniej była solidną podporą finansową i militarną rodu panującego. Buntownicze nastroje plemion znad w morza śródziemnego ucichły po buncie Oretanów około roku setnego przed naszą erą. Także powolna punicyzacja tych terenów skutkuje przywiązaniem regionu do stolicy.

    [​IMG]
    Jugurta - jedna z nielicznych przetrwałych podobizn tego wielkiego Numidyjczyka

    Z terenów subsaharyjskich także dochodziły niezbyt ciekawe wieści. Rada Starszych Numidii nie była w stanie zapanować nad migracjami ludności z terenów Sahary w granice ich państwa. Nowi przybysze bardzo często walczyli z miejscowymi plemiona numidyjskimi o pastwiska dla swoich licznych stad. To niepotrafienie poradzenia sobie z saharyjskimi przybyszami przez radę, sprawiło, że duży posłuch wśród Numidów zaczął zyskiwać Jugurta* - wódz jednego ze szczepów Masagetów, który z powodzeniem zwalczał saharyjskich przybyszów na swoim terenie. Biorąc pod uwagę znaną jego niechętną postawę Kartaginie, może to w przyszłości doprowadzić do surowych konsekwencji dla miasta Dydony.

    * Jugurta - pierworodny syn Micipsa wodza jednego ze szczepów Masagetów. Urodzony około 112r.p.n.e. walczył w korpusie posiłkowym Numidii dowodząc jeźdźcami plemiona Masagetów w II wojnie syryjskiej na terenach Macedonii. Po wojnie objął rządy po zmarłym niedawno ojcu, już od początku stając naprzeciw problemowi najazdów subsaharyjskich

    ------------
    W końcu na święta udało się coś wrzucić - baa załatwiłem sobie nawet profesjonalną grafikę do aara w podpisie [emoji6]
     
  16. hamilkar

    hamilkar Znany Wszystkim

    Zemsta Dydony - Odcinek 28 - Rządy Bodmelkarta cześć 2

    [​IMG]
    Zeloci stoją na straży przykazań przodków

    W judei rządzi obecnie od kilku lat Abbar. II wojna syryjska dla Judei nie była zbyt uciążliwa - główne bitwy tej wojny rozgrywały się co najwyżej w pobliskiej Fenicji. Jednakże w związku z zobowiązaniami rodzinnymi jakie istniały pomiędzy Judeą a Kartaginą, jak i z powodu tego że Judea była nieformalnym protektoratem Kartaginy. Ojciec Abbara - Balhanno - wyruszył na wojnę wraz z 10 tysięcznym kontyngentem wojskowym swojego królestwa. Niestety zginął w czasie bitwy pod Suzą wraz z zabranymi ze sobą Judejczykami. Abbar obejmując tron po śmierci stanął przed problemami z buntowniczymi Nabatejczykami, których po roku krwawych walk w końcu pokonał dzięki pomocy Kartagińskiego dowódcy - Abdmelkarta. Główne miasto Nabatejczyków - Petre - rozkazał zburzyć, jako przestrogę dla innych.
    Judea tego okresu przestawiało swoistą skłonność do przyjmowania przez Żydów niektórych zwyczajów Fenicjan, co się działo za aprobatą Abbara. Między innymi widać w garncarstwie, które czerpało wzory od fenicjan.

    Mimo to nadal Żydzi byli wierni swojej monoteistycznej religii przodków, w której jednak zaczęło się wyróżniać kilka różnych odłamów walczącyvhze sobą o wpływy w kraju i na dworze Abbara. Najbardziej konserwatywnym odłamem są Zeloci, którzy otwarcie nie uznają władców z rodu Barkasów. To tajemnicze stowarzyszenie, przewodzone przez samozwańczego "arcykapłana" Nehemiacha rozpoczęło swoją działalność już za króla Balhanna. Nehemiach stał nawet za nieudaną próbą otrucia władcy Judei, za co w odwecie Balhanno rozpoczął publiczne egzekucję wszelkich osób które sympatyzowały z Zelotami - eskalacja konfliktu tylko się pogłębiła po wstąpieniu na tron Abbara, zeloccy bandyci stoją za wieloma zamachami na ludzi związanych z obecną władzą.

    [​IMG]
    Jedwab - to coś o co fenicjanin godzien jest ryzykować życie

    Fenicja rządził w 86 r.p.n.e. Adonnibal, ojczyzna Dydony ( Fenicja ) w czasie zmiennych walk II wojny syryjskiej była narażona na grabieże licznych zagonów koczowników na służbie Seleucydów co odcisnęło swoje piętno na fenickiej prowincji. Duży ciężar finansowy jaki ponosiło królestwo Adonnibala na rzecz chociażby utrzymania 20 tysięcznego armii pod sztandarami Tyru, czy zaopatrywanie sojuszniczych armii maszerujących przez ten kraj niosło ze sobą niebagatelne sumy. Mimo to zwycięska wojna otworzyła przed Fenicjanami ogromne możliwości - zdominowanie handlowe Azji Mniejszej, Kaukazu czy Mezopotamii było niczym jeśli weźmiemy pod uwagę umowę podpisaną przez Adonnibala z Pitagorasem Asinidą, w wyniku której Fenicjanie nie tylko zdominowali handel państwa Pitagorasa, ale także wkroczyli na dotychczasową domenę greków jaką było rozprowadzanie towarów dalekiego Wschodu w świecie śródziemnomorskim.

    Asyria rządzona przez Adonnibala - brata Bodmelkarta - wytworzyła zręby administracji nowego państwa. Mimo dużej władzy jaką mieli przybyli z Adonnibalem Kartagińczycy, Fenicjanie czy Żydzi, młody władca starał się pozyskać sobie Asyryjski lud, poślubiając nieco starszą od siebie córkę wpływowego Asyryjskiego możnowładcy - Semiramidę. Odmiennie postępowano z grekami, których co prawda nie poddano jakimś większym represjom, ale pozbawiono ich przywilejów jakimi się cieszyli za rządów Seleucydów.

    W Kapadocji sytuacja rozwijała się adekwatnie jak w Asyrii -Eshaball ( barkida z bocznej dynastii rządzącej w fenicji ) nowo upieczony władca tego kraju, chcąc pozyskać sobie miejscową ludność odebrał przywileje grekom i opar się w większej mierze na fenickich imigrantach rozwijając swój kraj w oparciu o przemysł.

    Hiram brat Bodmelkarta rządzący na Kaukazie jako król Iberów Kaukaskich, musi stale lawirować pomiędzy ludami swego imperium -od wędrownych Scytów, poprzez ormiańskich rolników, greckich rzemieślników czy barbarzyńskich górali kończąx. Do tego trzeba wliczyć naciski ze strony korpusu wojsk Kartaginy, Fenicji i Judei który domaga się w zamian za pomoc w utrzymaniu władzy szerokich przywilejów w handlu dla swoich ziomków.

    Świątynia Melkarta *
    Dzień ślubu przebiegał dosyć spokojnie - do pewnego momentu. Uroczystość odbyła się w świątyni Melkarta - bóstwa opiekuńczemu rodziny Garaminiego i Elazara. Jak to na ślubie, wybrankę przed kapłański ołtarz przyprowadził jej ojciec ( za którego robił na tej ceremonii Balhanno ) i "przekazywał" pannę w ręce panna młodego, oczywiście przy tym błogosławiąc obojgu. Potem ci powiedzieli kilka formułek przed kapłanem Melkarta. Owy kapłan następnie "otworzył" ofiarowane zwierze ofiarne w celu sprawdzenie czy wróżby sprzyjają ich związkowi, po czym pokazując kawałek wątroby wysoko nad głowę pokiwał znacząco na tak. W tej samej chwili Scyci zaczęli wydawać głośne okrzyki, gwizdy, ciężkie tupnięcia w ziemie a nawet zaczęli dąć w rogi jakie przynieśli ze sobą, Elazar oczywiście podszedł do nich i zaczął im tłumaczyć, że to nie wypada, że to świątynia boga a nie gospoda - wiele to nie dało. Kiedy przy wybuchu tej radości strącili z piedestału posąg jednego z bogów, kapłani wpadli w szał - jeden zaczął przeklinać "wstrętną scytyjską szarańcze" inny uznał, że to jest naruszenie czci boga i chwycił złotą włócznię jaką trzymał jeden z posągów Melkarta, którą następnie cisnął ku "świętokradcom". Na szczęście nikogo nie trafił, ale Scyci momentalnie przestali się zachowywać jak bydło wielce zdziwieni zachowaniem otoczenia. Elazarowi wraz z pomocą Balhanna udało się wyprosić ( z pomocą przekleństwem i gróźb krzyczanych półszeptem )zdziwionych Scytów po za święty budynek, co pozwoliło kapłanowi dokończyć owej ceremonii.

    * Melkart, Baal Melkart (melek qart, „król miasta”) – bóg-opiekun fenickiego Tyru. Początkowo prawdopodobnie był bóstwem solarnym. Gdy wzrosła potęga Fenicji w basenie Morza Śródziemnego, Baal Melkart stał się panem mórz. Z zachowanych tekstów ugaryckich wynika, że Melkarta szczególnie czczono podczas święta przebudzenia, przypadającego prawdopodobnie na początek wiosny. Przemawia za tym opis obrzędu polewania jęczmienia i sadzenia winorośli.

    Od XIII wieku p.n.e., wraz z rosnącym w świecie fenickim znaczeniem Tyru, umacniał się również kult Melkarta, który został włączony do triady bogów obok Ela i Asztarte. Podczas fenickiej kolonizacji Afryki kult Melkarta został przeniesiony najpierw do Kartaginy, a następnie do kolonii kartagińskich w Hiszpanii – do Kadyksu i Kartageny.


    [​IMG]
    Balearczycy - niezrównani jako procarze, nieznośni jako goście

    O ile Garamini był strasznie poirytowany całym zajściem, o tyle Helena była rozbawiona groteskową sytuacją. Nie był to jednak koniec wrażeń tego dnia - później cała procesja udała się do pobliskiej gospody, gdzie Balhanno załatwił z właścicielem kilka dni wcześniej zarezerwowanie lokalu o wdzięcznej nazwie "Pod Uczciwym Hermesem" dla świętujących. Garamini w końcu mógł się rozluźnić i poświecić się świętowaniu ich dnia - która wśród ogniska gospody w końcu przybrała taki charakter jaki mieć powinna. Nie dane mu to było jednak za długo. Pech chciał, że duża cześć balearskich procarzy dostała tego dnia przepustki - co skrzętnie wykorzystali obsadzając od popołudnia większość gospód Kartaginy, także i w tej w której przebywali nasi bohaterowie pojawiło się z siedmiu "przedstawicieli kartagińskiej armii". Nie byłoby w gruncie rzeczy w tym nic złego gdyby jeden ze spitych Balearczyków nie wykorzystał chwili, kiedy Garamini był pochłonięty rozmową z Balhannem na temat rosnących wpływów greków w rzemiośle garncarskim, by przystawiać się do panny młodej. Zanim Garamini to spostrzegł i zareagował, jeden z Scytów - Sastraks - pociągnął Balearczyka za tunikę i cisnął nim o ścianę.

    Jak łatwo się domyśleć ten nie podarował tego zajścia i krzycząc przy tym jednocześnie coś do swoich ziomków rzucił się na Scytę. Chwile później do turlającej się po podłodze dwójki ludzi dołączyła reszta Scytów i Belearczyków rozpoczynając regularną burdę... Podczas trzasku łamanych stołów i zębów sypiących się po podłodze, niefortunnie pewna z pochodni upadła na obrus na jedna ze stołów dzięki czemu ( niezgaszona ) roznieciła pożar.

    Siła groźnego żywiołu wymusiła na obu stronach rozejm, początkowo ogień próbowano ugasić - co jednak niestety nie udało się, być może wpłynąć mogło to na to, że otumanieni alkoholem Scyci próbowali gasić płomienie winem. Opuszczona przez wszystkich świętujących gospoda płonęła niczym stos - dopiero po chwili pojawił wóz Świętego Zastępu z wielkim zbiornikiem wody na wozie, sami gwardziści po chwili zeskoczyli z wozu i krzycząc coś do siebie zaczęli próbować gasić za pomocą jakiejś zmyślnej pompy. Także okoliczni mieszkańcy rzucili się do pomocy z wiadrami, w wyniku czego udało się ograniczyć rozprzestrzenianie się ognia na sąsiednie budowle.

    [​IMG]
    Podobno żadna praca nie hańbi ...

    Rodos i Kreta obszary podbite jeszcze w czasie rządów Bomilkara II Etruskiego przez kartagińskiego wodza, w czasie rządów Bodmelkarta rozkwitały - głównie dzięki przyjaznej wobec prowincji polityce szalitbaala*, który ukrócił wcześniejszą korupcję wszechwładnych strategów prowincji. Pomagają walce z korupcją także inspekcje specjalnych wysłanników szalitbaala, którzy sprawdzali czy aby stratedzy nie nadużywają swojej władzy na rządzonych terenach. Na samym Rodos szczególnie bujnie rozwinął się handel niewolników - przysyłanych do tego miejsca z całego wschodniego basenu morza śródziemnego, zwłaszcza piraci z Tracji zapewniają szczególnie często świeże dostawy ostatnimi czasy. Powodem tego jest to że Grecja i Macedonia stała się w praktyce bezbronna przed atakami piratów, z powodu trwającej wojny domowej.

    * Szalitbaal -namiestnik Baala [szalit - (hebr.)monarcha, Baal - fen. bóg burzy i deszczu, władca świata. ]
    Tytuł stosowany od koronacji Bomilkara II Etruskiego dla każdego następnego władcy Kartadonium.



    Królestwo Macedonii pogrążało się w walkach wewnętrznych - śmierć na późną wiosnę królowej Demetrii spowodował destabilizację kraju. Sama śmierć córki Antygona Jednookiego jest trudna do dokładnego ustalenia, gdyż jej syn i następca Mitrodoros bojąc się niepokojów wśród ludów jego monarchii ukrywał przez jakiś czas jej śmierć. Nie mogło to jednak trwać wiecznie, i kiedy informacja wydostała się poza pałac doszło to czemu próbowano zapobiec - Wojska stacjonujące w Ilirii obrały na króla swojego dowódcę Archelaosa, rozpoczynając wojnę domową, na wiosnę roku 84r.p.n.e.


    Życie Bostarowi od momentu krwawej potyczki z napastnikami mijało spokojnie na iberyjskiej prowincji, został nawet wybrany na miejscowego starszego wioski. Kolejną wesołą nowiną było to, że Elissa spodziewa się ich pierwszego dziecka. Rozmyślając nad swoim dotychczasowym szczęściem udawał, że słucha siedzących obok niego Germelkarta z Kaisarosem rozpatrujących jak zwykle aktualne plotki jakie usłyszeli ostatnio w Kartagenie

    Podobno Szalitbaal zbiera armie na podbój Grecji- mówił z przekonaniem Germelkart.
    I oczywiście wezmą ludzi na tą wojnę w dużej mierze z strategii iberyjskich, jak zwykle - odpowiedział mu z irytacją w głosie Kaisaros
    Wiesz tak to już jest - te lalusie ze stolicy są tylko mocni w gębie...- Powiedział z dumą Germelkart po czym dodał- Kartagena jak i cała Iberia już nieraz dała wielkich dowódców jak i świetnych żołnierzy dziedzictwu Dydony - to właśnie my jesteśmy mieczem i tarczą następców Hannibala!

    [​IMG]
    Sport i polityka - odwiecznie powiązani

    Koniec lat 80 tych I w.p.n.e. w Iberii zaowocował pojawieniem się początków kartageńskiego separatyzmu. Opierał się on na potomkach kartagińskich osadników z poprzednich dziesięcioleciach, jak i na spunicyzowanych mieszkańcach Iberii. Ujawniał się on w wielu różnych kwestiach chociażby niechęci kartageńskiej arystokracji do mianowanych urzędników pochodzących z stolicy. Innym ciekawym przykładem było to, że w czasie dorocznych wyścigów rydwanów z okazji urodzin szalitbaala rywalizowały ze sobą dwie stajnie - niebieskich i zielonych. Sympatycy niebieskich byli tradycyjnie zwolennikami większej autonomii od Kartaginy, podczas gdy zieloni wspierani przez kolejnych strategów skupiali sympatyków zapatrzonych (głównie ludzi urodzonych w Kartaginie jak i ludzi związanych z kartagińską administracją ) bez względu na wszystko w Kartaginę. Jednocześnie jednak nikt na poważnie nie myślał o ogłoszeniu niepodległości od miasta Dydony - szacunek jak i przywiązanie do monarchii Barkasów był na tyle duży by zwolennicy całkowitej niepodległości zostali mało liczącą się mniejszością. Polityka kolejno rządzących Barkidów była początkowo bardzo przychylna. Za rządów Hannibala Wielkiego czy Bomilkara I Krwawego ( między innymi dlatego w czasie wojny domowej z Thapsuńczykami, iberia twardo stanęła przy prawowitym władcy ) Kartagenie jak i innym większym miastom półwyspu kartageńskiego przysługiwały takie same przywileje jak miała Kartagina czy Thapsus. Dopiero za Bomilkara II Etruskiego zarzucono przywileje z powodu wysokich kosztów jakie pochłaniała przeciągająca się wojna z Seleucydami , jak i nałożono nowe podatki ( chociażby na importowane do Iberii towary luksusowe ), które utrzymały się dalej po zakończeniu konfliktu. Dopiero przejęcie całkowitej władzy przez Bodmelkarta w Iberii zmieniło politykę na bardziej przychylną - między innymi zmieniono nielubianego wśród Kartageńczyków dotychczasowo urzędującego w Iberii samnijczyka Mettaliona Mettelusa i wybrano zamiast niego powszechnie szanowanego kartageńskiego arystokrate Azimilika Eugoride.

    Pałac Barkidów lipiec 84 r.p.n.e.

    Bodmelkart zebrał w swojej komnacie swoich wszystkich najbliższych współpracowników - wśród zgromadzonych był Paltibaal - niedawno mianowany nowym strateg świętego zastępu, Stembanos Ahiramid - sędziwy już dowódca eskadry morskiej Kartaginy, Chelbes Magonid - szef kartagińskiej dyplomacji jak i również Elazar i Garamini - od niedawna szefowie kartagińskiego wywiadu. Na końcu sali, przy biurko siedział z kolei sekretarz Bodmelkarta Egipcjanin Sinue notując skrzętnie słowa zgromadzonych na papirusie .
    Po chwili rozglądania się po sali Bodmelkart przerwał ciszę - Wszyscy wiemy po co tu się zebraliśmy więc przejdźmy do konkretów - jakie stanowisko powinniśmy obrać? Powinniśmy się mieszać do konfliktu ? Paltibaal?
    - Osobiście optuje za wsparciem Mitrodorosa - mówił to gładząc się po swojej ciemnej brodzie - teraz kiedy Archelaos zajął Epir i kieruje się na Thesalonniki możemy go w pełni od nas uzależnić, a po wygranej wojnie przez niego uzależnić całą Macedonię od woli Kartaginy.
    Chelbes odchrząknął znacząco słysząc te słowa - Karta jaką jest Mitrodoros jest mocna zużyta, nie ma wsparcia armii, floty ani ludu. Tak naprawdę to równie dobrze moglibyśmy wylądować w Macedonii bez żadnego pretekstu - na jedno by wyszło.
    Co zatem proponujesz Chelbesie? - odpowiedział z nutą złości w głosie Paltibaal -
    -Poprzeć greckie aspiracje niepodległościowe, jeśli dobrze to rozegramy to może się okazać, że nie tylko zyskamy setki greckich hoplitów do walki z Macedończykami, ale - przerwał by wziąć oddech - i również być może nakłonimy greckie miasta do pokrycia kosztów wyprawy.
    Bodmelkart słysząc ostatnie zdanie pokiwał głową co oznaczało aprobatę tego planu, po czym dodał
    -To wydaje się być dobry pomysł, z pomocą Polikratesa poparcie dla nas odbiję się szerokim echem w Grecji, co jednak zrobimy z wspomnianym Archelaosem ? Czy układy z nim są dla nas możliwe?
    -Bardzo wątpliwe - powiedział nieśmiało Elazar - z moich źródeł wynika, że Archelaos tuż po zdobyciu Thesalonnik będzie kierował się na południe by uśmierzyć greckie zamieszki w zarodku.
    -Zresztą - wtrącił się Garamini - wątpliwe aby zrezygnował od tak z Grecji, utrzymanie tronu Macedonii wymaga poparcia arystokracji, a ci nie nabiorą nigdy respektu do władcy który dał wolność Grecji i pozwolił zepchnąć Macedonie do roli popychadła... i to nawet bez sięgnięcia po sarissę ...-
    -Rozumiem - powiedział spokojnie szalitbaal - a liczyłem na ograniczenie przelewu krwi ... no cóż ... Chelbesie prosiłbym cie abyś wtajemniczył w nasze plany Polikratesa, resztę szczegółów wyjaśnimy na jutrzejszym zebraniu.

    [​IMG]
    A więc Baktria była niezależna...

    Asinida po podpisaniu rozejmu z Kartaginą, kontynuował ugruntowanie swojej władzy w dawnym hegemonium Seleucydów, po czym kontynuował swoje wojny, tym razem orientując się na wschód ku państwu Greków Baktryjskich. W 85 r.p.n.e. Pitagoras ostatecznie rozbił siły Siaków sprzymierzonych z Baktryjczykami w bitwie pod grecką Mantineją, przypieczętowując swoją władze nad tymi terenami poprzez ścięcie ponad dwóch tysięcy pochwyconych jeńców. Marsz na wschód jaki początkowo planował powstrzymała epidemia czarnej śmierci jaka panowała na rubieżach Pendżabu. Mimo to zanim ogłoszono powrót do Seleucji, jego władzy podporządkowało się kilku pomniejszych władców Pendżabu co zakończyło ekspedycje na wschód w roku 83r.p.n.e.

    [​IMG]
    Korynt wita wojska szalitbaala

    Paltibaal wraz z szalitbaalem Bodmelkartem wylądowali w greckim Koryncie na początku września roku 85r.p.n.e. , na czele 40 tysięcy żołnierzy z różnych części kraju - głównie z Sycylii i Iberii, jednakże były tu także obecny elitarny korpus Świętego Zastępu. Do tego można doliczyć jeszcze 10 tyś jazdy, która jednak dotarła do reszty sił dopiero dwudniowej zwłoce. W Koryncie szalitbaala zebrani na agorze radni miasta Korynt, obdarowali go złotym wieńcem laurowym - co miało wymiar symboliczny gdyż w ten sposób w Koryncie przyjęło się witać królów Macedońskich którzy zawitali do miasta. Bodmelkart ostrożnie jednak odmówił, po czym dodał greką a dokładniej attyckim dialektem Przybyłem tu by wyzwolić Helladę od opresyjnych Macedończyków, a nie by zająć ich miejsce! Paltibaal słysząc te słowa z zaskoczeniem na twarzy spoglądał na reakcje zebranego ludu, Chelbes z kolei z uśmiechem na twarzy wyrażał niejako aprobatę tych słów. Reakcja tłumu była wysoce pozytywna - Koryntyjczycy nie wiadomo w sumie do końca dlaczego przyjęli słowa Bodmelkarta za prawdę, wyrażając swoją aprobatę przez głośną wrzawę.
    Początek października na dworze Mitrodorosa był nerwowym czasem - wszelkie próby pozyskania sojuszników wobec zmierzającego Archelaosa spełzły na niczym. W samych Thesalonnikach dysponował raptem 4 tysiącami pezhetroi i 2 tysiące jazdy. Spodziewane przybycie Archelaosa pod mury Thesalonnik nastąpiło pod koniec miesiąca - Archelaos nie miał powodu się śpieszyć, spokojnie grabiąc miasteczka, które nie wysłały do niego zapewnień o swojej wierności i chęci udostępnienia swoich tegorocznych zbiorów.


    W Afryce tymczasem sytuacja była napięta - Jugurcie udało się podporządkować sobie numidyjskie plemiona, zabijając swojego głównego rywala do jedynowładztwa - Asdrubala. Opuszczenie afryki przez Bodmelkarta tylko rozbudziło ambicje Numidyjczyka. Mimo to Jugurta swoje cele nadal skrzętnie ukrywa - wyczekując nadal na odpowiedni moment...
     
  17. hamilkar

    hamilkar Znany Wszystkim

    Zemsta Dydony - Odcinek 29 - Nike kapryśną jest boginią

    [​IMG]

    Archelaos

    Koniec roku 85r.p.n.e. zastał Bodmelkarta na czele armii w zburzonych Atenach gdzie wśród ruin miasta nadal żyli nieliczni Ateńczycy. Nadzieje w ich serca mogło napełnić słowa szalitbaala, który ogłosił odbudowania miasta po zakończeniu konfliktu, co skrzętnie wykorzystał Chelbes nagłaśniając całą sprawę wraz z pomocą Polikratesa*

    Mitrodoros zginął w czasie walk z Archelaosem o Thesalonniki, nowy władca Macedonii jednak nie rozpoczął marszu na południe. Wysłał nawet pewnego Pergamończyka o imieniu Pytheos do obozu Kartagińczyków nieopodal Termopil, proponując im szerokie ustępstwa terytorialne.

    Chelbes** co prawda podchodził dosyć nieufnie do tej oferty, ale Paltibaal*** przekonał ostatecznie Bodmelkarta do przyjęcia propozycji pokoju.

    *Polikrates z Aten - czołowy ateński polityk lat 90tych I w.p.n.e. ur. około roku 140r.p.n.e. w rodzinie bogatego właściciela zakładu lamp oliwnych. W młodości zaciągnął się do najemnego korpusu kawaleryjskiego z Attyki na żołdzie Kartaginy, dzięki czemu poznał sporo młodych punicjan z możnych rodzin - w tym także samego Bodmelkarta. Po powrocie do kraju ok 110 r.p.n.e. zawzięty orędownik niepodległości co dzięki wielkim zdolnościom krasomówczym zyskało mu przydomek "drugiego Demostenesa". Jego dążenia zostały w końcu spełnione w 87r.p.n.e. poprzez zawiązanie się ligi antymacedońskiej, po fiasku tego przedsięwzięcia i zburzenia Aten udał się do Kartaginy szukając sojusz z Kartaginą - co się później ziściło doprowadzając do odebrania grecji Macedonii

    **Chelbes Magonid - szef kartagińskiej dyplomacji w czasach Bodmelkarta ur około 130 r.p.n.e. w czasie kryształowej nocy poparł Bodmelkarta przeciw jego ojcu

    ***Paltibaal Barkid - daleki potomek Mago ( syna Hamilkara Pioruna i najmłodszego brata Hannibala Wielkiego ) i przyjaciel od najmłodszych lat, po objęciu władzy przez Bodmelkarta został mianowany strategiem Świętego Zastępu. Odebrał staranne wykształcenie z szczególnym naciskiem na działanie ówczesnych machin oblężniczych.




    [​IMG]

    Kolorem pomarańczowym zaznaczono tereny odłączone od Macedonii

    Pod zwierzchnictwo Kartaginy dostała się praktycznie praktycznie cała Hellada - aż po Tesalie ! Oprócz tego Macedończycy zrzekli się wysp na Morzu Egejskim. W zamian Macedończycy dostali od Kartaginy zawrotną sumę 5 tysięcy talentów. To dziwne ustępstwa Archelaosa i jego żądza pieniędzy wyjaśniła się kilka lat później - ale na rok 84 r.p.n.e. nikt nie był w stanie w Kartaginie odgadnąć przyczyn tych decyzji.

    Po kilku miesiącach zwłoki w Grecji ( zatwierdzanie planów architektów co do odbudowy Aten, rozsądzanie wytyczania kwestii spornych granic polis, czy założenie potężnej kolonii wojskowej w płn. Tesalii o znajomej nazwie "Byrsa" ) wrócił z większością wojsk do Kartaginy, zostawiając jedynie na miejscu 5 tysięczny korpus w Byrsie pod dowództwem Asdrubala Barkidy - młodszego brata Paltibala


    W Kartaginie odbył swój triumf podczas którego jak zwykle odbyło się huczne przyjęcie na cześć fenickich bogów. Oficjalnie także przy tej okazji nadal przydomek swojemu pierworodnemu synowi - 11 letniemu Bomilkarowi - Macedoński.

    Zycie w Kartaginie mijało spokojnie - Garamini zajmował się swoją niedawno poślubioną żoną - Heleną, Elazar zajmował się problemem wykrycia kartagińskiej siatki w Seleucji ( oficer gwardii Pitagorasa Asinidy o imieniu Ksenofont, będący szpiegiem Kartaginy, zginął w czasie zamieszek w mieście. Pech jednak chciał że jego nowy następca na stanowisku znalazł jego szyfry i listę współpracowników ), a Bisaltes uczęszczał na zajęcia wraz z synem szalitballa ( Bomilkarem ) do Archimediomu, z kolei Balhanno wypłynął gdzieś do Iberii w jakichś interesach

    Scyci umierali z nudów - tak jakby nawet morderców, złodziei i innego robactwa było mniej niż poprzednio. Elazar widząc ich zabawy ( strzelanie z łuku do dachowców czy okaleczania okolicznych bezpańskich psów ) regularnie ich musztrował - co dawało mierne efekty jeśli chodzi oduczanie ich zabaw w wolnym czasie. Jak łatwo się domyśleć okoliczni mieszkańcy nie mieli o nich zbyt pochlebnego zdania, co świetnie pokazuje przykład, że na ścianie ich "domu" jakiś dzieciak napisał na temat wątpliwego braku higieny wśród Scytów ( nieco innymi słowami ). Sami Scyci nie potrafili czytać i kojarząc pismo z ważnymi urzędniczymi przekazami czy rozkazami uznali to raczej za wyróżnienie i chodzili przez kilka dni dumni z docenienia ich przez władze miasta w taki sposób.

    [​IMG]


    Dydona - żona Bodmelkarta, najpotężniejsza kobieta Kartaginy - najważniejsza kobieta świata

    83 r.p.n.e. w pałacu Bodmelkarta panowała radosna wrzawa - jego żona Dydona urodziła mu drugiego syna nazwanego Eshbaal. Radość dumnego ojca była tak wielka, że ogłosił Eshbala kolejnym szalitmelkartem* tak samo jak parę lat wcześniej pierworodnego Bomilkara. Ten krok był ciekawym precedensem - jeszcze nigdy w czasach rządów Barkidów nie przydarzyło się by było jednocześnie dwóch równorzędnych następców tronu. Ale czym się kierował Bodmelkart podejmując tą decyzję do końca nie wiadomo.

    81 r.p.n.e był rokiem wielkiego poruszenia wśród ludów germańskich - już od połowy lat 80tych widoczne były naciski ludów takich jak Cheruskowie czy Swebowie na macedońską Ilirię. W 82 r.p.n.e. starli się z Archelaosem - królem Macedonii w wielkiej bitwie w Dalmacji, w której po gromili Macedończyków zabijając w bitwie nawet Archelaosa, lecz z nieznanych przyczyn po zwycięstwie wycofali się z powrotem w germańskie puszcze.

    Rok później Cheruskowie wzmocnieni kolejnymi plemiona germańskimi ponownie uderzyli - tym razem w kierunku półwyspu Apenińskiego, ich swebscy kuzyni osiedleni od połowy II w.p.n.e. w nizinie padańskiej nie robili im zbytnich problemów, nawet cześć młodych wojowników dołączyło Cherusków.


    *Szalitmelkartem - fen. sługa melkarta. Tytuł jakim od Bodmelkarta cieszył się następca/następcy kartagińskiego tronu.


    [​IMG]

    Pogrom wojsk Metaliona ...

    Owe hordy Cherusków jakie wkroczyły do Umbrii na lato 81 r.p.n.e. były dowodzone przez niejakiego Gelimera wywołały panikę wśród ludności tych terenów - nic dziwnego. Germanie łupiąc, grabią i gwałcąc raczej nie mogli przyczynić się do miłości do swojego ludu. Strateg Italii - Mettalion Eugoryda próbował ich zatrzymać wydając im bitwę nieopodal jeziora Trazymeńskiego atakując znienacka ( jak niegdyś Hannibal Wielki, Flaminiusza ) maszerujących German. Gelimerówi udało się jednak przerwać wrogi pierścień wojsk i wyciąć w pień Kartagińczyków, i ich italskich sprzymierzeńców ( głównie Samnitów i Greków z Kampanii ). Sam Mettalion stracił rękę odrąbaną przez oburęczny germański topór, i cudem tylko przeżył dzięki synowi który go ciężko rannego zabrał z pola bitwy.

    Bodmelkart dostając raport o klęsce nad jeziorem Trazymeńskim wpadł w smutek po której nastąpiła nieogarnięta wściekłość, która uzewnętrzniała się na całej wiązance przekleństw.
    -Niech Astarte ich pokara brakiem sił w lędźwiach ! Niech ich dzieci skończą jako karma dla świń ! Niech ...-
    Paltibaal wchodząc do sali i przysłu****ąc się tym wyzwiskom był zaskoczony - co mogłoby wyprowadzić go tak z równowagi?!
    Szalitbaal spojrzał nie niego i cedząc przez zęby wymawiał kolejne słowa...
    - 40 tysięcy ! 40 tyś ludzi zginęło zginęło z rąk Cherusków ! Teraz nic nie powstrzyma ich w marszu na Kapuę !-
    Paltibaal złapał się za głowę niedowierzając usłyszanym słowom.
    -Mettalion okaleczony dogorywa gdzieś w Samnicji ! Lacjum złupione i wymordowane, Kapuę ogarnęła panika! - wykrzykiwał Bodmelkart machając jednocześnie zwojem papirusu...
     
  18. hamilkar

    hamilkar Znany Wszystkim

    Zemsta Dydony - Odcinek 30 - Czyjaś śmierć to dopiero początek


    [​IMG]

    Archimediom w całej okazałości

    Podczas zajęć w Archimediomie* Bisaltes wraz z Bomilkarem ( synem Bodmelkarta ) oraz kilkunastoma innymi młodocianymi słuchali wykładu z astronomii Teona - poważanego w Archimediomie specjalistę w tej dziedzinie - ale można śmiało powiedzieć, że żaden z obecnych jakoś entuzjastycznie do wiedzy Teona nie podchodził. Wykład przerwał zamęt na ulicy przystającej do pomieszczeń uczelni - którędy maszerował miarowym krokiem Święty Hufiec. Jak łatwo się domyśleć młoda ciżba przepychała się obok okna oglądając ten widok, zaniedbując wykład. Bisaltes pomimo zapierającego dech w piersiach widoku - czuł niepokój, ogromny niepokój ...

    *Archimediom - założony przez Archimedesa z Syrakuz za rządów Hannibala Wielkiego, zajmował się pogłębianiem wiedzy w wszelkich naukach. Początkowo skupiająca głównie naukowców, z czasem stała się także odpowiednikiem szkoły dla kartagińskich elit


    Flota mająca za cel przetransportować wojska z Afryki na południe Italii, z powodu licznych burz wypłynęła na morze dopiero na marzec 80r.p.n.e.
    Skład wojsk które zebrał ze sobą Bodmelkart był następujący
    5 tyś piechoty Świętego Zastępu
    10 tyś Libijczyków
    10 tyś Iberów i Greków
    1 tyś kawalerii Świętego Zastępu
    3 tyś konnych Numidów, Getulów i wojowników innych plemion
    3 tyś konnych Fenicjan z stolicy powołanych ze względu na opóźnienie w przysłaniu wojsk z strategii iberyjskich

    [​IMG]

    Walki o Kapuę.


    Kwiecień kiedy to flota wylądowała w Tarencie zastała Bodmelkarta i jego żołnierzy z ponurymi wieściami - Kapuę została wydana w ręce Gelimera przez zdradę germańskich najemników - o późniejszym puszczeniu z dymem miasta nie warto wspominać bo to jest akurat oczywista oczywistość.

    Bodmelkart dzięki zaciągom wśród Greków i Samnitów dysponował w tej chwili ok. 30 tyś piechoty i 9 tyś kawalerii, wyruszył na północ zostawiając w Tarencie swojego pierworodnego syna Bomilkara z trzema tysiącami Libijczyków i Elazarem, mającym strzec młodego dziedzica.

    Wyprawa na północ można uznać za pochopną gdyż lada tydzień spodziewać się można było przybycia posiłków z Kartageny, które z powodu burz zatrzymały się na Sycylii. Bodmelkart jednak wraz z Paltibaalem postanowił nie czekać i wydać bitwę Germanom pod Samnickim Meleventum.

    [​IMG]


    Cheruskowie


    14 kwietnia 80r.p.n.e. woje Gelimera zajęli pozycję na wzgórzu, Kartagińczycy tymczasem rozstawili obóz na równinie oczekując ruchu ze strony Cherusków. Gelimer po całonocnym zwlekaniu rankiem rozpoczął marsz swoich hord ku równinie. W obozie Kartagińczyków przyjęto to z radością, rozstawiając wojska w ustalonym porządku.

    [​IMG]
    Bitwa pod Meleventum

    Paltibaal ustawił się wraz z większością kawalerii ( 5 tyś. ) na lewej flance, w centrum piechotą liczącą ok 25 tyś. dowodził syn stratega Italii - Mettaliona - Agbal Eugoryda, na prawej flance resztę jazdy ( ok. 3tyś. ) wziął pod dowództwo najemnik o imieniu Klearchos. Bodmelkart z kolei stał na czele odwodów składających się z oddziałów Świętego Hufca - 5 tyś wyborowych oddziałów piechoty i tysiąca kawalerzystów.

    Cheruskowie Gelimera liczyli sobie 45 tysięcy żądnych krwi wojowników oraz 6 tysięcy barbarzyńskiej jazdy. Ową zbieraninę germańskich ludów, Gelimer potrafił we wcześniejszych bitwach rozbić zdyscyplinowanych przeciwników jak Macedończycy czy Kartagińczycy - zawdzięczał to wszystko bezwzględnemu posłuszeństwu i dyscyplinie jaką wprowadził w swojej armii.

    [​IMG]

    Szarża Cherusków

    Gelimer rozpoczął bitwę dając sygnał swojemu pierworodnemu synowi - Gunderykowi - szarży germanów na kartagińską linie piechoty Agbala, ograniczając w ten sposób czas narażenia swoich ludzi na kartagińskie strzały i kamienie. Początkowo Germanom wbijanie się w linię przeciwnika wychodziło znakomicie, dopiero poważne zranienie Gunderyka przez iberyjski miecz zastopowało na chwile ich impet. Bitwa po chwili rozgorzała na dobre tworząc szeroki front, angażując prawie wszystkie siły obu stron. Jazda Paltibaala i Klearchosa próbowała
    bezskutecznie wyciągnąć do starcia jazdę Gelimera, ten jednak skrzętnie unikał walki, pilnując jednocześnie by kartagińska kawaleria nie uderzyła na tyły piechoty Cherusków.

    W końcu jednak dał sygnał i wraz dźwiękiem rogów uderzył na jazdę kartagińską Paltibaala na lewym skrzydle, tymczasem Cheruskom udało się rozerwać centrum kartagińskich linii i stale poszerzając wyrwę - Bodmelkart zareagował na to szarżą w kierunku wyrwie używając wszystkich odwodów jakimi dysponował - pozwoliło to ustabilizować ponownie sytuacje. Także sytuacje poprawiło to, że Klearchos uderzył na tyły Germanów wraz ze swoją jazdą.


    [​IMG]

    Kartagińczycy zepchnięci do obrony

    Ludzie Paltibaala po półgodzinnej wyrównanej walce z Germanami podupadli na duchu i zostali wyparci i uciekając rozpierzchli się uciekając w kierunku Tarentu, sam Paltibaal gdzieś zniknął wszystkim z oczu. Gelimer wykorzystując to taktyczne zwycięstwo wysłał polecenie do Gunderyka by wytrzymał kartagińskie okrążenie, sam uderzając ze skrzydła na piechotę Agbala z odsłoniętej flanki.

    Wyczekiwana szarża Gelimera dopełniła dzieła, osaczając Kartagińczyków. Agbal zginął przebity oszczepem na wysokości serca, Bodmelkart z kolei został ciężko raniony przez germańskiego jeźdźca w udo, został otoczony szczelnym kordonem swoich gwardzistów, którzy próbowali się przebić poza pierścień germańskich mieczy i toporów. Na próżno. Klearchos - który wcześniej poważnie pokiereszował prawą flankę Cherusków, teraz nerwową krążył wokół linii Germanów szukając słabego punktu. Po trzech szarżach i sporych odniesionych stratach musiał jednak dać za wygraną i skierował resztki wojsk ku Tarencie.

    Okrążone siły Kartagińczyków po początkowych próbach przebicia się, rozpoczęły rozpaczliwą walkę o życie. Gwardziści Bodmelkarta otoczeni ze wszystkich stron uformowali pierścień falangi wewnątrz którego przebywali procarze szaleńczo ostrzeliwujący Cherusków jak i ciężko ranny Bodmelkart. Sam Gelimer patrzył z lubością na powolną agonie Kartagińczyków...

    Wiadomość o klęsce Bodmelkarta i jego śmierci dopłynęły dopiero do Kartaginy po kilku dniach, wraz z uciekinierami z Tarentu. Wywołało to panikę w mieście.

    [​IMG]

    Kartagina

    Pałac Barkidów na Byrsie 22 kwietnia 80 r.p.n.e.

    Garamini czekał na herolda , który go miał zaprowadzić przed Dydonę. Miał dla niej ważne wieści o państwie Jugurty, który teraz gdy Bodmelkart zginął na polach Samnicji, czuje się odpowiednio silny by zaatakować Kartaginę. Chwile oczekiwania strasznie się przeciągały - tym bardziej, że nie wiedział co się stało z Elazarem i Bisaltesem, nie miał pojęcie czy byli wraz Bodmelkartem pod Meleventem czy może przebywają z Bomilkarem w Tarencie...
    -Córka Astarte wzywa cie przed swoje oblicze- powiedział gładko po fenicku wyperfumowany Grek, będący heroldem.
    -W końcu - burknął Garamini.

    Jedna z chat wioski Tigrasti nieopodal Kartageny 22 kwietnia

    Bostar wczoraj gdy był w Kartagenie dowiedział się od kupca z Lilybaeum, o klęsce pod Meleventem. Siedząc przy krześle patrzył apatycznie w sufit rozmyślając o tym co teraz może się stać. Jakby mało było złych wieści to Strateg Kartageny znowu musiał wyruszyć ku Kantabrii by stłumić tam buntu wspierane pewnie przez Vercygetoryka. Z tych ponurych rozmyślań wyciągnął jego dwuletni syn Ahiram, ciągnąc go za tunikę. W tej chwili Bostar się rozpogodził - co by się nie działo, Kartagena jest jak na razie jest bezpieczna

    Baszta muru Tarentu 22 kwietnia 80 r.p.n.e.

    Elazar patrzył przez okno w kierunku wojskom Cherusków krzątających się wokół drewnianych palów, desek i coś przypominające szkielet więzy oblężniczej.
    - Lada dzień mogą szturmować - mruknął Elazar
    Przebywający wraz z nim Klearchos, Bisaltes i Bomilkar pokiwali głowami
    -Bomilkarze musisz jak najszybciej opuścić Tarent, miasto bez posiłków nie może długo stawiać oporu - powiedział z przejęciem Klearchos
    -Niedługo mają przybyć posiłki z Sycylii, powinienem do czasu ich przybycia utrzymać Tarent w naszych rękach- powiedział szesnastoletni Bomilkar.
    -Oby Gelimer dał nam tyle czasu - powiedział ponuro Elazar po czym dodał - Klearchos każ rozdać broń z magazynów wśród bezdomnych, niewolników i przestępców. Będą nam potrzebni... -
     
  19. hamilkar

    hamilkar Znany Wszystkim

    Zemsta Dydony - Odcinek 31 - Sztandary buntu

    [​IMG]

    Bisaltes siedząc na drewnianym krześle spoglądał na sterczące zwłoki Germanina z wbitym oszczepem między łopatki. Elazar widząc ponury wzrok Bisaltesa chciał coś powiedzieć, ale musiał pomówić z Klearchosem o stanie murów na północnym odcinku. To tam właśnie Cheruskowie zeszłej nocy przeprowadzili nieudany szturm.
    Ich rozmowy były zawsze napiętnowane ukrytą nienawiścią - Elazar nigdy nie przepadał za greckimi najmitami, których nie brakowało w armiach Kartaginy. Klearchos z kolei jak na Greka, a dokładniej Koryntyjczyka przystało nie znosił Fenicjan których uważał jedynie za kupieckich łgarzy. W obliczu jednak niebezpieczeństwa ich współpraca układała się znakomicie - obaj będący fachowcami jeśli chodzi o wojenne rzemiosło zgodnie podejmowali decyzje w sprawie utrzymania dyscypliny czy szybkich reakcji na działania germanów.
    -Z moich oględzin stwierdzam że germanie zrobili poważne szkody ... tylko cudem ich odparliśmy... - rzekł ponuro Klearchos z opatrunkiem na głowie, pamiątce po ciosie w jego hełm germańskiego miecza
    -Baal nam sprzyja… Tylko na jak długo? Gdzie jest na Mota Milkiram z tymi iberyjczykami ?! - odpowiedział Elazar -


    [​IMG]

    Garamini kilka dni po odwiedzeniu Byrsy i poinformowaniu pogrążonej w żałobie Dydony o ruchach Jugurty, był w szale - nikt w Kartaginie nie wziął jego raportów na poważnie. Nic więc dziwnego, że nastąpiło to co przewidział - Jugurta wyrżnął wszystkich otwartych popleczników Kartaginy wśród Numidów, a następnie nie czekał tylko wyruszył ku afrykańskim posiadłościom Kartaginy.
    Co ciekawe wiele miast fenickich przechodziło na stronę Jugurty- w tym także Thapsus czy Utyka. Powodem tego były animozje miedzy Kartaginą, a miastami fenickimi które były obciążane kosztami wojen.

    Zakładanie pętli na szyi Kartaginy, wywoływało nastroje paniki, szału i nienawiści. Po ulicach chodziło wielu dziwaków mówiących o końcu królowaniu Kartaginy, podpierających się tym że miasto założyła Dydona więc i za Dydony miasto musi zginąć wśród zgliszcz i jęków konających.

    Garamini za zgodą Abdmelkarta - dowódcy Balearczyków i obecnie najbardziej wpływowego człowieka w Kartaginie - wyłapywał wichrzycieli na ulicy i krzyżował ich na co bardziej ruchliwych ulicach. To wraz z wprowadzeniem godziny wojennej po zapadnięciu zmroku, zapewniło miastu -nerwowy bo nerwowy- ale jednak spokój. Najgorszym problemem byli jednak niewolnicy - stanowiący w końcu około 65% mieszkańców miasta! Obietnice Jugurty dania wszystkim niewolnikom, którzy przejdą na jego stronę wolności musiało podziałać na ich wyobraźnie. Nie pozwalało to spokojnie zasnąć ich panom, którzy zasypiali w większości uzbrojeni po zęby.Owa sytuacja zaczęła przypominać najgorsze chwile wojen z najemnikami – spirala nienawiści Kartagińczyków wobec Libijczyków cały czas się nakręcała. Bójki i morderstwa stawały się z obu stron normalną częścią egzystencji


    [​IMG]


    W Iberii tymczasem Bostar usłyszał straszną wieść - Wercygetoryks z pomocą miejscowych tubylców zajął Celtię przed pirenejską i ruszył dalej ku Iberii. Sytuacje pogorszyło to, że strateg Kartageński osłabiony wysłaniem wcześniejszych posiłków do szalitbaala jak i tłumieniem buntuh w Kantabrii nie był w stanie powstrzymać Celtów. Defetyzm jaki nastąpił wśród Kartageńczyków był powszechny - groźbę zniszczenie miasta przez Celtów, zhańbienie ich żon i córek były realne jak nigdy. Przyczynę tego zagrożenia widziano w Kartaginie, która wyduszając z Iberyjskiej ziemi pieniądz i ludzi zostawiła ich bezbronnych. W wyniku tego doszło do polaryzacji stronnictw politycznych w mieście Hazdrubala*, wokół stronnictw sportowych niebieskich i zielonych** zapanowało jak nigdy dotąd poczucie niechęci i wrogości.

    * Chodzi tutaj o Hazdrubala Pięknego - zięcia Hamilkara Pioruna. To właśnie on po śmierci Hamilkara w odmętach rzeki Jucar w 229 r.p.n.e. objął władzę nad Kartagińską rekonkwistą Iberii. W czasie swojego przywództwa wzniósł Nową Kartaginę, która stała się z czasem siedzibą kolejnych zarządców Iberii. Same miasto z czasem przyjęło nazwę Kartagena by je odróżnić od miasta-matki.

    ** niebiescy i zieloni - nazwa stronnictw, które swe początki ma w zawodach rydwanów, których wyścigi wzbudzały wielkie emocje wśród Kartageńczyków. Z czasem przyjęło się, że kibice niebieskich są zwolennikami autonomii od Kartaginy skupiając Kartagińczyków żyjących od urodzenia w Iberii, podczas gdy zieloni byli tradycyjnie przedstawicielami lojalistów i ludzi pochodzących spoza Iberii


    Mimo wprowadzenie stanu wyjątkowego przez zastępcę stratega, i zawieszenie przez to wyścigów rydwanów, nie poprawiło to w żaden sposób sytuacji. W majową noc z 15 na 16, w Kartagenie doszło do obalenia strategów kartagińskich, jak i ich współpracowników przez stronników zielonych. Powodzenie tego przedsięwzięcia można upatrywać w tym, że garnizon iberyjski od jakiegoś czasu coraz gorzej współpracował z kartagińskimi oficerami. Nic więc dziwnego, że gdy powszechnie lubiany w Kartagenie Bodashtart Gelestid*** stanął na czele zamieszek poparli go ochoczo.

    ***Bodashtart Gelestid - urodzony około 130r.p.n.e. pochodził z zamożnego arystokratycznego rodu, który swe początki wywodzi od niejakiego Metalliona syna Gelestida, który przybył do Iberii wraz z Hamilkarem Piorunem w 237r.p.n.e. . Tam Mettalion po odbyciu służby poślubił Iberyjkę i osiedlił się w niedawno założonej Nowej Kartaginie. W późniejszym czasie jego syn
    Eugoras także służył w wojsku, gdzie w bitwie nad Trebią uratował życie Magonowi - bratu Hannibala Wielkiego.

    To wydarzenie pozwoliło mu piąć się w drabinie dowódczej - w czasie oblężenia Rzymu był już setnikiem, a w czasie bitwy pod Thapsus sprawował funkcję adiutanta Hannibala. Po wygranej Hannibala został wynagrodzony intratną funkcją dowódcy straży przybocznej Hazdrubala Iberyjskiego co pozwoliło mu zebrać na tyle pokaźną sumę by wykupić dwie wsie i porzucić z czasem wojenne rzemiosło. Kolejno dziadek Bodashtarta - Mattan jak i ojciec jego Himilkon skupiali się na rozwoju i powiększaniu posiadłości odziedziczonej po przodkach wykupując ziemie sąsiadów i chłopskie drobne zagrody, pozostawiając Bodashartowi pokaźny majątek ziemski, który ten skwapliwie miał wykorzystać.


    Wioska Tigrasti, nieopodal Kartageny

    Zmiana władzy w Kartagenie została także ochoczo przyjęta na iberyjskiej prowincji – oprócz nielicznych wyjątków ludzie dosyć chętnie przyjmowali do wiadomości,że Kartagena ma odtąd swojego Szofetima – Bodashtarta. Bostar w swojej wiosce był chyba jedynym, któremu zmiana władzy zbytnio nie robiła różnicy. Było tak do momentu kiedy nowy szofetim rozporządził pobór do wojska – i jak łatwo się domyśleć Bodashtart upomniał się także i o jego osobę…
     
    Ostatnia edycja: 13 Luty 2016

Poleć forum

  1. Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam.Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.
    Zamknij zawiadomienie