Autor recenzji – Maciej-Kamil

Excubitor jest to połączenie obrony wieży i strzelanki. Elementami wziętymi z tej pierwszej jest to, że w każdej misji musimy bronić jakiegoś obiektu oraz, iż możemy budować wieżyczki, aby ułatwiły nam walkę. Z drugiego gatunku pochodzi natomiast fakt, że po mapie poruszamy się statkiem i sami musimy strzelać do wrogów.

Menu główne wygląda całkiem ciekawie: w lewym górnym rogu widać logo gry, na prawej stronie znajduje się opis profilu na którym gramy, a obok są opcje: rozpoczęcia gry, ustawień napisów końcowych i wyjścia z gry. W tle widać Marso-podobną planetę z pierścieniami.

W opcjach growych można: ustawic język, poziom trudności, czułość kamery i kolor statku. Osobiście nie wiem, czemu ta ostatnia opcja nie znalazła się w kategorii „grafika”, ale nie będę się czepiał.

Sekcje: dźwięku, sterowania i grafiki wyglądają standardowo.

Po przejrzeniu głównego menu nadszedł czas, aby uruchomić grę. Przywitały mnie napisy początkowe, które naświetliły podstawowe informacje ze świata tytułu: jest rok 2182. Kilkadziesiąt lat temu ludzie odkryli dziurę, która zaprowadziła ich do gigantycznego (mającego w środku gwiazdę 1200 razy większą od Słońca i tysiące ciał niebieskich woków) systemu Baphonet, gdzie znajduje się pierwiastek, który zapewnia ludzkości całą potrzebną energię – voidshard. Służy on w grze jako waluta, którą zdobywa się za niszczenie wrogów i wykonywanie zadań dodatkowych. Kupuje i ulepsza się za nią broń.

Twórcy zaoferowali nam 12 różnych obiektów. Początkowo możemy korzystać jedynie z karabinu maszynowego, by z czasem przejść do wystrzeliwania śmiercionośnych, zielonych kul wybuchających przy zetknięciu z wrogiem i piorunów. Na powyższym obrazku ukazano menu wyboru broni: w trakcie misji możemy korzystać jedynie z dwóch na raz. Każda ma trzy poziomy ulepszeń, które są reprezentowane przez czaszki przy tych wybranych. Jeśli stwierdzi się, że należy zabrać do boju inną broń, to można odsprzedać część uzbrojenia za tyle samo, ile na nią wydano.

Oto, co można zrobić z uzbrojeniem. Oprócz możliwości ustawienia w pakiecie da się zobaczyć jej opis (bardzo szczegółowy, widać, że włożono w to dużo pracy) i przetestować ją w symulatorze.

W trakcie testu walczymy z wirtualnymi wrogami, za zabijanie których nie zdobywamy minerałów (wyjątkiem jest samouczek). Możemy wyjść z niego, kiedy chcemy – przeciwnicy będą się pojawiać w nieskończoność.

Można również ulepszać statek za pomocą modułów, które otrzymuje się po jednym za wykonanie misji zwykłej i dwa za pokonanie bossa. Każdy z większych pasków da bardzo znaczące ulepszenia, albo odblokuje nowe umiejętności, podczas gdy te małe będą miały mniejszy wpływ na sprawność systemów Hammerhead’a.

Menu wyboru misji wygląda następująco: w lewym, górnym rogu znajduje się licznik waluty, poniżej widać cztery ciała niebieskie, na których obędzie się walka: Marso-podobną planetę z menu na której wszystko się zaczyna, drugą w kolejności lodowo-wodną, trzeci obiekt to księżyc który rozpadł się w wyniku kataklizmu, a ostatni bardzo przypomina Ziemię. Na samym dole można włączyć samouczek, po prawej stronie znajduje się miejsce na opis misji i planety (który jest bardzo szczegółowy, widać, że twórcy poszli na jakość, a nie na ilość). oraz opcja wyjścia.

Na każdej trzeba będzie przejść cztery misje, z czego jedną będzie stanowiła walka z bossem. W całej grze jest zatem tylko 16 poziomów, które udało mi się przejść w niecałe 10 godzin, co jest niewątpliwie wadą gry – istnieje wiele gier (portal 2, Half-Life 1, 2 i dodatki), które są tańsze i mogą zapewnić o wiele więcej godzin rozgrywki.

W trakcie misji będzie trzeba wykonać wiele różnych zadań: pokonać wroga, obronić, bądź zniszczyć coś. Jednakże, łączy je jeden wspólny mianownik: w trakcie każdej walki będzie trzeba zadbać o to, aby przetrwał statek, który zapewnia młotowatemu zakwaterowanie między walkami – Antares. Jeśli ów obiekt zostanie zniszczony, to nawet jeśli wykonany został już główny cel trzeba powtarzać cały poziom od nowa. Misje można przechodzić ponownie z odblokowanym w późniejszych fazach gry uzbrojeniem.

Wcześniej wspomniałem o wieżyczkach. Ich budowa będzie konieczna, aby obronić statek przed wrogiem. Na początku dostępne jest jedynie działo maszynowe (na górze, po lewej), reszta fortyfikacji odblokowuje się wraz z postępem w grze. Aby je zbudować, potrzeba energii, którą zapewnia statek-matka. Nie jest on jednakże w stanie zasilić wszystkiego, więc będzie trzeba wydać walutę na generator. Straty pieniężne nie są odczuwalne, gdyż po każdej misji dobywamy bardzo dużo minerałów, problemem jest za to fakt, że można budować wierze tylko w określonych miejscach, których ilość jest ograniczona.

Sterowanie to standardowy WSAD. Do używania umiejętności potrzebne będą przyciski Q i E znajdujące się bardzo blisko owych klawiszy, a do strzelania prawy i lewy przycik myszy, sacja zaś spowoduje przyspieszenie statku na określony czas. Nawet ci, którzy wcześniej nie mieli styczności ze strzelankami powinni szybko się tego nauczyć.

Po przejściu gry w menu pojawia się opcja „nowa gra+”. Po jej naciśnięciu rozpocznie się rozgrywka na najwyższym możliwym poziomie trudności, którego nie da się inaczej ustawić. Zbalokowana zostanie opcja przełączenia go na inny. Wszystkie standardowe bronie będą odblokowane już na starcie, a z czasem będą się pojawiały ta, które są dostępne tylko w tym trybie. Jest jednakże jedna wada: będzie to nic innego, jak odgrzewany kotlet. Walka będzie trwała na tych samych planetach i poziomach.

Grafika obiektu jest dobra – nic nie raziło w oczy, nie było niczego brzydkiego. W tle można zobaczyć wiele obiektów, co wpływa pozytywnie na wygląd map.

Do tej pory – jeśli nie liczyć fragmentu o długości – słodziłem tej produkcji. Nie mogę jednakże wspomnieć o jej największym problemie, jaką jest fabuła, która nie odpowiada na podstawowe pytania: co spowodowało bunt maszyn? Jak wygląda sytuacja na Ziemi? Kto tym wszystkim rządzi? Dopełnieniem tego jest zakończenie z którego dowiadujemy się o sukcesie oraz o tym, że w Układzie Słonecznym na misję statek-brat obiektu, którm walczyliśmy w grze. Dla mnie jest to próba stworzenia niedosytu przed drugą częścią, która – ze względu na płaskość historii – się nie udała.

Ze względu na długość i ważną w grach tego typu fabułę wystawiam 6,5/10, czyli 3/5 – gra ta jest średniakiem, który miał potencjał, aby być czymś więcej. Największe wady to słaba fabuła i długość, a zalety – nowatorska rozgrywka i szybka akcja.