Po prawie dwudziestu latach tworzenia strategii osadzonych w historii rodzaju ludzkiego, programiści ze studia Paradox wreszcie poważyli się na inne tło dla swoich strategii. Stellaris bowiem prowadzi gracza w (nie)daleką przyszłość, w której rożne cywilizacje (od humanoidalnych ssaków po inteligentne grzyby) walczyć będą o dominację nad galaktyką. Czy jednak formula, która w mniejszym lub większym stopniu Szwedzi aplikują przy każdej swojej produkcji sprawdzi się w warunkach kosmicznych?

Najwyraźniej sami twórcy stwierdzili, że: nie do końca, bowiem Stellaris summa summarum jest chyba ich najbardziej oryginalną produkcją od czasu pierwszej Europy Universalis. Nie znaczy to jednak, ze weterani tej serii nie poczują się w Stellaris jak ryba w wodzie. Jeżeli jednak ktoś myśli, ze znowu czeka nas li tylko malowanie mapy na jeden kolor, a jedynie włócznie, muszkiety i bombowce zastąpiły ponadświetlne krążowniki laserowe, grubo się myli.

Stellaris przez większą część rozgrywki przypomina bowiem bardziej gry z serii Cywilizacja niźli na przykład Hearts of iron. Lwią cześć czasu spędza się bowiem nie na prowadzeniu wojen, z przerwami na przygotowania do kolejnej zawieruchy, ale na rozwój własnej cywilizacji – technologiczny, ekonomiczny, czy tez wreszcie, terytorialny (przez kolonizacje kolejnych planet lub budowę specjalnych stacji). Spokojne możliwe jest zdominowanie przeciwników bez posyłania ani jednej wązki laserowej w ich stronę. Z drugiej jednak strony, jeśli dla kogoś strategie to przede wszystkich satysfakcją z druzgotania flot przeciwnika na coraz to bardziej wysublimowane sposoby, w tego aspektu w Stellaris mu również nie zabraknie.

Właśnie wielowymiarowość rozgrywki określiłbym największą zaletą nowej gry Paradoxu. Już samo oderwanie rozgrywki od ograniczeń historycznych zwiększa niebotycznie niepowtarzalność każdej rozpoczętej partii. A do tego mamy jeszcze szereg czynników które jeszcze bardziej wpływają na jej nieprzewidywalność – ciekawą konstrukcję drzewka technologicznego (z elementem losowym, uniemożliwiającym całkowite zdominowanie technologiczne rywali jak to  często bywało w grach z serii EU), obecność tzw. upadłych imperiów – wysoce zaawansowanych cywilizacji których gniewu trzeba unikać przez większość rozgrywki – czy wreszcie losowych wyzwań jakie pojawić się mogą w trakcie rozgrywki – od rebelii androidów po inwazję potężnych, agresywnych stworzeń, nie znających pojęcia dyplomacji. Ba, nawet prostu wybór jakie daje nam gra jeszcze przed jej rozpoczęciem (wybór sposobu w jaki nasza cywilizacja porusza się po galaktyce) potrafi całkowicie zmienić sposób prowadzenia rozgrywki.

 

Jakby tego mało, moja krótka wizyta w plikach gry wywołała u mnie wzmożoną prace ślinianek. Mozliwości modyfikacji Stellaris są ogromne i już nie mogę się doczekać zarówno modów zwiększających różnorodność gry bazowej, jak i przenoszących rozgrywkę w realia znane z popularnych serii Sci-Fi.

Muszę też zauważyć, że Stellaris to najładniej wyglądająca produkcja Paradoxu do tej pory. Gra przede wszystkim jest bardzo estetyczna, przyjemna dla oka, a do tego bardzo przejrzysta. Bardzo ładnie prezentują się przede wszystkim modele statków kosmicznych. Widok ogromnych flot, lecących dokonać inwazji na terytorium wroga jest czymś, czego brakowało mi w większości podobnych produkcji, nie tylko studia ze Sztokholmu. Oglądanie efektownych bitew kosmicznych może być naprawdę ucztą dla oka, szczególnie, jeśli walczą ze sobą floty o urozmaiconym uzbrojeniu – na co pozwala m.in. przystępny edytor statków kosmicznych.

Pochwalić tez muszę ścieżkę dźwiękowa. Przede wszystkim, soundtrack Stellaris nie tylko pasuje do tematyki, ale tez nie nuży, jak to się często w podobnych strategiach zdarza – ja w każdym razie po ponad 40 godzinach w grze dalej go nie wyciszyłem. Bardzo dobrze prezentują się też odgłosy walki, od pocisków i rakiet po potężne wiązki laserowe. Dodają one do doświadczenia, jakimi są wielkie bitwy kosmiczne.

 

Niestety, Stellaris nie jest grą bez wad. Największą z nich zas, przynajmniej w wersji mi dostepnej, była bardzo duża liczba bugów. Paradox od długiego czasu pracował na zdjęcie latki twórcy, którego gry warto kupować dopiero po paru łatkach, jednak Stellaris nie pomoże w tej kwestii. Choć żadnego błędu jaki napotkałem nie nazwałbym wielkim, sa one zauważalne – od powtarzających się okienek, po dziwne zachowania flot i innych jednostek. Mam szczerą nadzieję, że wersja jaka trafi do rak wszystkich graczy będzie bardziej dopracowana, ale nie mogę nie policzyć tego grze in minus.

Innym problemem jaki mam ze Stellaris jest interfejs. Przede wszystkim, jest dość ciężki i często nieprzyjazny w obsłudze, szczególnie gdy posiadamy duże imperium do zarządzania. Po drugie, bardzo ubogo prezentują się opecje wyświetlania kosmicznej mapy na jakiej spędzamy prawie całą rozgrywkę… a raczej, praktycznie takowe nie istnieją. To dziwi tym bardziej, ze inne gry Szwedów imponują bogactwem trybów, w jakich możemy podziwiać nasze imperium. Wreszcie, w grze brakuje mi paru przydatnych narzędzi, np. listy znanych graczowi planet do skolonizowania – trzeba takowych szukać bezpośrednio na mapie, co zajmuje czas przy dużej galaktyce.

 

Wreszcie, ostatnim przytykiem jaki muszę wykonać w stronę Stellaris jest optymalizacja po koniec rozgrywki. O ile w początkowej fazie gra ściga jak bolid formuły 1 nawet na słabszych maszynach, w końcowej fazie gry potrafi ślimaczyć się gorzej niż Crusader Kings 2 z najbardziej przepakowanymi modyfikacjami. Graczom nie dysponującym bardzo szybkim procesorem nie polecam gry na większej galaktyce niż średnia – co zresztą w pełni wystarczy do pełnej radości z gry, bowiem na większych galaktykach gra w pewnym momencie zaczyna sie po prostu dłużyc – twórcy mogliby dodać inne warunki zwyciestwa niż „podbij pół galaktyki”.

Ostatecznie jednak pomimo tych bolączek spędziłem ze Stellaris naprawdę przyjemne godziny – i bez wątpienia będę do niej wracał tak często, jak do innych udanych strategii Paradoxu. Gra ma ogromny potencjał rozwojowy i nie mogę doczekać się pierwszych łatek, dodatków oraz fanowskich modyfikacji. Niemniej już w tej chwili mogę szczerze polecić Stellaris fanom „wielkich strategii” – nie zawiedziecie się.